Riverdale
Riverdale
Administrator Sovereign of the Power
Mieszkanie Everettów
Pon Lis 01, 2021 9:29 pm
First topic message reminder :

Mieszkanie Everettów


Jonathan śpi w pomieszczeniu z jednym łóżkiem, Zack  i Cody — podwójnym. Rodzice w salonie. Rosaline regularnie przemieszcza się pomiędzy wszystkimi pokojami, najczęściej lokując się u bliźniaków.

Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Everettów
Sob Paź 01, 2022 4:36 pm
Pokręcił przecząco głową.
Nie. Znaczy bez szczegółów, powiedziałem tylko, że wasze podejście do rodziny jest zupełnie inne niż nasze. Nie chciałem zbytnio nic mówić bez twojej zgody, chociaż... myślę, że to by pomogło uniknąć wielu niewygodnych pytań. Gdybyś powiedział im, że nie utrzymujesz z nimi kontaktu i w ogóle... nie musisz wchodzić w szczegóły. A źle bym się czuł, mówiąc za ciebie. Ale to twoja decyzja — powiedział ostrożnie, nie chcąc wywierać na nim żadnej presji. Jakby nie patrzeć, właśnie o to w tym wszystkim chodziło, by Kassir jej na sobie nie czuł.
Nie miałbym nic przeciwko, gdybyś od czasu do czasu był trochę zazdrosny — szturchnął go łokciem, szczerząc się z wyraźnym rozbawieniem, nie mogąc sobie darować. Może i sytuacja przy Słowiku była dla niego mocno konfundująca, ale mimo wszystko świadomość, że Kassir też potrafił być o niego zazdrosny, napawała go jakąś dziwną satysfakcją.
Nie potrzebujesz obrączki, żebyś wiedział, że z tobą jestem. Mam ją w głowie — zażartował, wpatrując się z rozczuleniem w jego dłoń.
Westchnął na jego słowa o zaufaniu, opierając się wygodniej o szafkę.
To nie kwestia zaufania, tylko świadomości jak wygląda nasza sytuacja finansowa. Starałem się dokładać jak najwięcej, ale i tak nie wyglądało to przesadnie kolorowo. Jakby nie patrzeć fundusze na szkołę przeznaczyłem na mieszkanie, więc została mi tam mniej więcej... jedna trzecia? A skoro zdecydowałem się pójść na studia, nie mogę im ich oddać. I tak w dużej mierze muszę liczyć na to, że dostanę stypendium, jeśli chcę je skończyć.
Jęknął cicho, pochylając się i chowając ponownie twarz w dłoniach.
Teraz kiedy powiedziałeś to na głos, to jeszcze bardziej żenujące — jęknął, wyraźnie chcąc się ukryć przed jego wzrokiem. Jonathan rzeczywiście nie wyglądał wtedy na dwanaście lat, bliżej mu było do piętnastu, zwłaszcza ze względu na wzrost, którym już wtedy się wyróżniał. Jakby nie patrzeć, nawet jako taki dzieciak miał nieco ponad sto siedemdziesięciu centymetrów.
"Chcesz się tam przejechać, gdy uda się wyjechać z miasta?"
Takiej propozycji zdecydowanie się nie spodziewał. Opuścił powoli dłonie, patrząc na niego z nadal czerwoną od zawstydzenia twarzą.
J-jasne — wydukał z siebie, kompletnie nie wiedząc, co zrobić ze wzrokiem. W końcu odkaszlnął cicho, kręcąc się na boki, nim wyciągnął do niego ręce, nie odzywając się ani słowem. Chyba potrzebował po tym wszystkim trochę fizycznego wsparcia.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Mieszkanie Everettów
Sob Paź 01, 2022 6:55 pm
- Trochę dziwnie byłoby mi po fakcie o tym mówić - przyznał za to Kassir. - Jak to widzisz? "Przepraszam, ale prawdę mówiąc, nie rozmawiam z moimi rodzicami odkąd skończyłem siedemnaście lat"? Chociaż faktem jest, że im więcej czasu minie, tym większa szansa, że to rzeczywiście wypłynie. Może wtedy uda mi się bardziej naturalnie pociągnąć ten temat.
Zdecydowanie zbyt ciężki temat do poruszenia od tak.
Za to przewrócił oczami słysząc jego słowa.
- A podobno zazdrość to zła rzecz - zaśmiał się cicho. Chociaż tak, potrafił być zazdrosny. I jedynie ze znanego sobie powodu uważał, że Słowik miał większe szanse na zebranie uwagi Jonathana niż losowe dziewczyny na ulicy. Nawet jeśli nie chodziło o samo odbicie, to jednak nie był fanem oglądania takich rzeczy.
Chociaż zrobiło mu się bardziej milej, gdy usłyszał jego kolejne słowa. Jednakże zarazem chciał coś mimo to podarować mu od siebie.
- Kupiłeś mieszkanie... - a on nawet nie mógł dołożyć się i pomóc mu rozłożyć finanse. Z tego też właśnie powodu czuł się, jakby władowywał mu się na siłę do mieszkania, nie wnosząc od siebie niczego. - Nie dziwi mnie twój dylemat. Ale jak ci mówiłem, wezmę na siebie koszta - chociaż by odciążyć go. I przynajmniej czuć, że nie zrzucał wszystko na Jonathana.
Uśmiechnął się szerzej, widząc jego zaczerwienienie.
- Brzmi to jak jedna z romantycznych historii - sfinalizował to. Zdecydowanie sporo zbiegów okoliczności. A może i siły wyższej? Chociaż nie spodziewałby się dowiedzieć czegoś takiego obecnie.
Zdecydowanie jest uroczy.
Widząc jego gest, podszedł do niego, by potem przytulić się do jego ciała. Oparł policzkiem o jego ciało.
- I jak się czujesz z tym faktem? - jeszcze mu nie odpuścił tego.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Everettów
Sob Paź 01, 2022 9:02 pm
Czemu nie? Nie brzmi to jakoś głupio... — powiedział jeszcze ciszej niż zwykle, bawiąc się palcami i spuszczając wzrok na podłogę. Mógł za to zrozumieć, że Shane nie chciał poruszać takiego tematu na pierwszym spotkaniu. Dlatego nie naciskał na niego w żaden sposób, nie chcąc dodatkowo psuć mu humoru.
W nadmiarze na pewno. Zwłaszcza gdy zaczyna zakrawać o chorobliwą kontrolę i w ogóle. Ale w małych dawkach chyba nie ma w niej nic złego. No bo pokazuje nam, że zależy nam na drugiej osobie, prawda? Nawet jeśli ufamy sobie wzajemnie, że nie postanowimy nagle puścić się bokiem — wymamrotał niechętnie ostatnie słowa, najwyraźniej nie chcąc ich nawet wypowiadać na głos. Wiedział, że Shane nie zrobiłby mu czegoś podobnego. A przynajmniej chciał w to wierzyć, skoro przystał na wszystkie jego warunki, chciał z nim zamieszkać i planował przyszłość.
Słysząc jego słowa, znowu nieznacznie spanikował, machając rękami.
Nie, Shane, nie o to mi chodziło! Znaczy, wiem, że chcesz mi pomóc, ale nie chcę, żebyś teraz cały czas miał za wszystko płacić. W sensie... ugh nie wiem, jak to powiedzieć, żeby nie zabrzmiało to źle — przesunął dłonią po policzku, nie wiedząc, jak to odpowiednio przekazać. Chwilowo zbierał więc myśli, w których dodatkowo zapanował mętlik przez cały przypadek ze zdjęciem. Czując jego ciepło, przytulił go do siebie, ocierając się nieznacznie policzkiem o jego włosy z westchnieniem.
Dziwnie. Ale dobrze? Na swój sposób to całkiem zabawne, Hailey pewnie zaczęłaby robić coś na zasadzie "awww jak uroczo" — zaśmiał się cicho, zaraz poważniejąc. Westchnął w końcu krótko, przesuwając dłonią po jego plecach.
Okej, Shane, coś teraz powiem, tylko błagam, nie odbieraj tego negatywnie, okej? Chodzi mi o to, że... kocham cię, naprawdę. Miałem dużo czasu, żeby się z tym oswoić. I chcę z tobą spędzić przyszłość, jakkolwiek by ona nie wyglądała. Mieć psy, koty, nie wiem, jeśli będziesz chciał adoptować dzieci, to nawet na to byłbym kiedyś gotów się zdobyć. Nie teraz, bo... wiesz, że sami o tym rozmawialiśmy i moim podejściu. Ale nie potrafię powiedzieć, co będzie za dziesięć lat. I naprawdę cieszę się, że się do mnie wprowadzasz, ale jednocześnie nie wiemy w pełni, jak to będzie wyglądać, gdy ze sobą zamieszkamy. Jasne, myślę o tym jedynie pozytywnie, bo to dla mnie spełnienie marzeń, ale gdyby w razie czego cokolwiek poszło nie tak, to mieszkanie no... nadal będzie należało do mnie. I mimo tego wszystkiego, co do ciebie czuję, kupowanie razem mieszkania po kilku miesiącach bycia ze sobą byłoby dość nieodpowiedzialne — położył dłonie na jego twarzy, by unieść ją do góry i pocałować go z łagodnym uśmiechem — ale jeśli wszystko ułoży się, tak jak powinno, to w przyszłości po prostu je sprzedamy i kupimy coś większego. Albo lepszego. Na przykład dom z ogrodem. Byłoby super. Może do tej pory łaskawie otworzą nam mury i zrobią coś z... no wiesz. Niepoczytalnymi, którzy mogliby nam zdeptać kwiatki.
Jego żart był dość łagodny, zwłaszcza że nawet teraz w jego oczach dało się zobaczyć współczucie, jakim darzył wszystkich tych biednych ludzi.
Dlatego jestem naprawdę super wdzięczny, że chcesz je wziąć na siebie. I naprawdę ciężko pracuję nad swoim poczuciem winy, bo chcę ci na to pozwolić, wiedząc, że inaczej będę się musiał martwić o wszystko, ale jednocześnie jak już ustabilizuję sobie sytuację finansową, to będziemy się dzielić rachunkami po pół, okej? I myślałem też, że moglibyśmy otworzyć sobie oddzielne wspólne konto w bankowe, gdzie przelewalibyśmy oddzielnie pieniądze na opłacanie rachunków, robienie zakupów, kupowanie mebli... wiesz, tego typu rzeczy — zsunął ręce w dół, opierając je na jego pośladkach, by ścisnąć je lekko z zaczepnym uśmiechem, ściągając jeszcze mocniej na siebie.
Jak widać, nawet dom rodzinny nie był w stanie całkowicie powstrzymać go przed zadowoleniem samego siebie w swój ulubiony sposób.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Mieszkanie Everettów
Sob Paź 01, 2022 10:35 pm
- Byłbyś gotów coś takiego wyznać na moim miejscu? - zapytał w odpowiedzi, spoglądając na niego uważniej.
- Hm... - nie był przekonany co do zazdrości. - A może ja jestem, a nie pokazuję tego na co dzień? - uśmiechnął się szerzej z rozbawienie. - Ale zdecydowanie cieszę się z tego powodu, że masz stronę, którą tylko ja mogę zobaczyć. Czuję się przez to bardziej wyjątkowy w twoich oczach.
Pokręcił przecząco głową.
- Jak miałbym wymagać od ciebie płatności, gdy sam masz swoje opłaty? - odpowiedział mu pytaniem, nie bardzo rozumiejąc, co chodziło mu po głowie.
Chociaż jego kolejna wypowiedź względem przyszłości zagłuszyła w nim słodkość wywołaną przez zdjęciowy zbieg okoliczności.
Innymi słowami - zabezpieczasz się na przyszłość?
Chłód wkradł się w jego wnętrze, powodując, że odczuwał chłodny kubeł wody na sobie. Dotarło do niego. Proste słowa, ale zarazem wystarczające, że mógł zrozumieć jeszcze jedną dodatkową kwestię, której nie brał pod uwagę. To, że uczucia Jonathana mogłyby wygasnąć. Branie czegokolwiek jako pewnik uznał teraz za całkiem naiwne i głupie. Jak i fakt, że zarazem racjonalne podejście do sytuacji powodowało w nim uczucie zranienia. Nie mógł mu nie przyznać racji w takiej sytuacji. Nie wiedzieli, jak ich przyszłość będzie wyglądała i jak się to wszystko rozwinie.
Może niepotrzebnie doprowadzamy do przeprowadzki.
Mieszkanie w osobności mogłoby pozwolić uniknąć problemów. Nie wszystkich, ale jednak. Być może nawet chodzenie razem ze sobą mogli odłożyć na dalszą przyszłość. Teraz w jego głowie rodziło się wiele "możliwości", jakie byłoby o wiele bardziej rozsądniej podjąć.
I to było zarazem całkowicie proste. Gdyby coś poszło nie tak - to on zostawałby z niczym, skoro zdecydował się wprowadzić do niego. Bez problemów, bez umów czy problemów sądowych. Chociaż wiedział, że pewnie zareagowałby tak samo jak i w obecnej sytuacji. Zostawiłby mu to i po prostu odszedł. Niezależnie od ilości włożonych pieniędzy, które nie miałyby już dla niego w takim momencie znaczenia. Zarazem wystarczyła już jedna poważniejsza kłótnia, by potem usłyszeć, że ma wynieść się. Tak, że nie miałby nawet słowa argumentu do przeciwstawienia się.
Śmiech przez łzy. Jak na fakt, że to on jest romantykiem, to jednak ja jestem o wiele za głupi uznając, że nie będzie problemów - nie umiał sobie odpowiedzieć czy chodziło o wiarę czy zwykłe zaślepienie ze swojej strony. Cokolwiek by nie było, wbrew jego prośbie nie umiał odebrać to inaczej niż negatywnie. Jak mógłby, gdy został postawiony w takiej sytuacji? W końcu nic nie było pewne.
Jeśli, nie kiedy?
- Mhm - wydobył z siebie jedynie tyle, dając się pocałować zaraz potem, chociaż na moment w jego oczach pojawił się cień smutku. Kiedy będzie to "jeśli"? - czuł się w tym momencie, jakby to nie miało nastąpić nigdy. I mógł mieć rację, a zarazem się mylić. Obie rzeczy były tak samo prawdopodobne. Wypuścił ostrożnie powietrze z płuc. Już teraz nie wiedział, co myśleć o tym, gdy odniósł wrażenie, że mimo tego, jakie plany przedstawił mu Jace wcześniej, przestawały mieć zarysowanie w swojej przyszłości tak pewne, jak zakładał.
Może po prostu nie nadaję się dla niego.
Chociaż nie jemu było do końca decydować o tym. Starał się też i o tym pamiętać, chociaż nie zdawał sobie sprawy, że podświadomie nie brał pod uwagę własnego zdanie na ten temat.
- Przepraszam. Chyba jednak odebrałem to ciut negatywnie - zaśmiał się krótko, po czym oparł swoją głowę o jego ciało, lekko wtulając się. - Daj mi chwilę - odetchnął cicho, po czym wydał z siebie parsknięcie, gdy poczuł jego dłonie na swoich pośladkach. - Ok, konto brzmi dobrze. Jako początek - przystał na to. - Co do reszty się nie wypowiem obecnie, skoro przyszłość jest niepewna.
Muszę jednak wyzbyć się tej naiwności.
Chciał z nim zamieszkać. Jakkolwiek by nie było, bez znajomości siebie cały czas, nie wiedzieliby, czy rzeczywiście ten związek wypadnie. Tylko, że teraz ponownie zaczęły go ogarniać wątpliwości względem własnego zachowania. To samo ze związkiem. Powinienem poczekać, prawda? Tylko ile? Kiedy byłby ten odpowiedni czas? Nie umiał sobie odpowiedzieć. Jak i to, czy sam okres oczekiwania nie zabiłby czegoś w nim całkowicie.
Przycisnął go mocniej do siebie, by zebrać swoje myśli.
- Możemy powoli wracać do domu? - zadarł głowę, podpierając brodą się o niego. - Trochę stęskniłem się za możliwościami bez pilnowania, czy nie uszkadza się opatrunku.
Może trochę stęsknił się za specyficznym spędzaniem czasu razem, gdzie nie wypadało to robić w takim miejscu jak mieszkanie rodzinne.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Everettów
Sob Paź 01, 2022 11:38 pm
Haha... w przeciwieństwie do ciebie mam tendencje do mówienia aż za dużo w takich kwestiach — powiedział, śmiejąc się cicho z wyraźnym zakłopotaniem, drapiąc się lekko po karku. Jego przesadna szczerość potrafiła albo zjednać sobie ludzi, albo onieśmielać ich na tyle, by nie wiedzieli, jak się zachować.
Reakcja Shane'a mówiła sama za siebie. Właśnie tego chciał uniknąć. Jonathan mimo młodego wieku przeszedł w życiu aż nazbyt wiele. Dlatego mimo bycia romantykiem pozostawał we wszystkim niesamowicie praktyczny. I niejednokrotnie jego decyzje mogłyby się wydawać aż nazbyt logiczne, biorąc pod uwagę jego młody wiek.
Shane... — westchnął cicho, przesuwając na nowo ręce ku górze, by objąć jego ramiona i przycisnąć go mocno do siebie, chowając twarz w jego włosach. Nie chciał, by jego chłopak myślał, że zakłada, że ze sobą zerwą. Ale wiedział, że zawsze istniała taka możliwość. Niezależnie od tego jak bardzo go to przerażało, wiedział, że związki były nieustannym staraniem się, by je utrzymać.
Nie chcę, żebyś myślał, że przyszłość jest niepewna — westchnął ciężko, całując go we włosy. Nie chciał wymuszać na nim podnoszenia głowy, skoro sam poprosił, by dał mu chwilę na uspokojenie się.
Zwłaszcza że z całej mojej wypowiedzi, wyciągasz tylko negatywne rzeczy. Głupek — wymruczał, ostatecznie nie darując sobie całkowitego zostawienia go w spokoju. Odsunął się od szafki, obracając go tak, by sam mógł na nią usiąść czy oprzeć się tyłem. Położył rękę po jego lewej stronie, drugą unosząc jego głowę do góry.
Ja ci mówię, że chcę z tobą spędzić życie i jestem gotów rozważyć dla ciebie posiadanie dziecka, a ty się dołujesz. Powinienem się obrazić — położył dłoń na jego policzku, przesuwając po nim palcami — ... choć jednocześnie może powinienem się cieszyć, że nawet nie przyszło ci do głowy, że coś mogłoby nam nie wyjść. Więc pozwól, że powiem jeszcze raz najważniejszą część i skup się, zamiast wyciągać same negatywy. Zwłaszcza że to wszystko zabrzmi super żenująco i pewnie umrę ze wstydu w połowie.
Przesunął rękę z jego policzka na włosy, zatykając je za jego ucho. Nawet jeszcze nie zaczął, a już zrobił się nieznacznie czerwony. Nerwowość odbita na jego twarzy tylko potwierdzała, że utrzymanie wzroku wymagało od niego nie lada wysiłku.
W moim przypadku jesteś... pierwszy we wszystkim. W przeciwieństwie do ciebie nie mam za sobą żadnego doświadczenia w... większości rzeczy. Miałem całą masę zauroczeń, ale jesteś pierwszą osobą, w której się zakochałem. O której nie zapomniałem po pięciu minutach po wyjściu, tylko przeżywałem ją całymi dniami, zastanawiając się, czy kiedykolwiek uda mi się ponownie na ciebie trafić. Byłem gotowy rozwalać jedną rzecz po drugiej i wrzucić w to połowę wypłaty, byle mieć szansę, że znowu do nas przyjdziesz coś naprawić. Pierwszą osobą, dzięki której zacząłem w końcu myśleć o sobie. Pierwszą, dla której zacząłem prosić rodziców, by dali mi nieco więcej swobody i czasu, umożliwiając mi spotkanie się z tobą. Pierwszą, przed którą otworzyłem się do tego stopnia, wyznałem miłość, wszedłem w związek. Pierwszą osobą, z którą postanowiłem zamieszkać, z którą planuję przyszłość. Dałem ci pierścionek, który nie wiem... może dla wielu jest po prostu ozdobą, ale ja naprawdę podchodzę do tego poważnie. I kiedyś zmienię go na inny. I że k-kiedyś będziesz mieć... moje nazwisko. I zrobię wszystko, żeby to, co jest między nami, działało i trwało cały czas, aż kupimy ten głupi dom i będziemy na starość narzekać na dzieciaki z sąsiedztwa, które rozwalają nam piłką ogródek — burknął, przekładając obie dłonie na jego twarz — i tak bardzo jakbym chciał, tak nie jestem w stanie naprawić swojej samooceny w przeciągu miesiąca. I boję się bardzo wielu rzeczy, Shane. Wiem, że zapewniasz mnie, że się mną nie znudzisz i naprawdę chcę w to wierzyć, ale... pewnie nie raz i nie dwa będę do ciebie przychodził i szukał tego głupiego zapewnienia, że nie zmieniłeś zdania. Że nie zacząłeś nagle żałować, że wybrałeś chłopaka. Sam mówiłeś, że nie byłeś pewien czy będziesz w stanie na mnie reagować. I my... nadal ze sobą nie spaliśmy, co też mnie przeraża, że cię... jakoś... obrzydzę... ale wiem, że chcesz to ze mną zrobić. Bo o tym rozmawialiśmy. Więc mam nadzieję, że tak nie będzie. Ale gdyby tak było... nie chcę myśleć, że może tak być, ale nie umiem całkowicie przestać. Naprawdę chciałbym mieć więcej pewności siebie, ale to nie takie proste.
Z każdym kolejnym słowem mówił coraz ciszej, w końcu opierając się czołem o jego ramię, obejmując go rękami.
Ja naprawdę się staram nad tym pracować — wyszeptał, zaciskając nieco mocniej palce na materiale jego ubrań.
Z tego wszystkiego zapomniał odpowiedzieć na jego pytanie.
Powtórzę to jeszcze raz. Kocham cię, Shane. Naprawdę. Jesteś pierwszą osobą poza moją rodziną, którą szczerze kocham. Chociaż w sumie sam już słyszałeś, że teraz jesteś częścią naszej rodziny, więc... wychodzi na to, że jesteś też pierwszą osobą, którą do niej wciągnąłem. A teraz pozwól, że przez kilka minut poumieram ze wstydu, że musiałem to wszystko powiedzieć na głos w moim domu rodzinnym i naprawdę modlę się teraz, żeby te dwa gnojki nie podsłuchiwały pod drzwiami.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Mieszkanie Everettów
Nie Paź 02, 2022 7:23 pm
Ciężko było mieć do siebie pretensje, że rejestrował głównie te negatywne tematy napomniane przez Jonathana. Jakkolwiek mógłby nie chcieć tego, to jednak miał rację swoją logicznością i przedstawieniem faktów. Nie powodowało to jednak, że w tym wszystkim radośnie miałby podejść do tego. Wniosek o niepewnej przyszłości nasuwał się sam. Słodkawe słowa odnośnie wizji Jonathana przysłaniane były ciemnymi chmurami prostego faktu, że mogło się nie udać. Zapewnienia wydawały się być obecnie jedynie pustymi słowami bez gwarancji, że uczucia cały czas pozostaną te same.
Może równie dobrze mógłby pomyśleć już jednak o tej wspólne przyszłości z kotem?
Mrugnął oczami gdy wymusił zmianę pozycji. Twardy mebel wbijał się niemiło w ciało. Przesunął ręką po nim, po czym z cichym westchnieniem usiadł na nim. Sam jesteś głupek. Inaczej się nie dawało. Powstał cień na tej niełatwej relacji, a on musiał teraz poukładać w głowie. A przynajmniej próbował, bo Jonathan nie pozostawił go całkowicie w spokoju.
Ostrożnie przytaknął głową na znak, że miał się skupić na jego słowach. Nie wiedział dlaczego chciał mu to powtórzyć. Wydawało mu się, że całkiem dobrze zrozumiał ten przekaz, wskazujący na to, że ponownie swoim zachowaniem zbyt bardzo naciskał, zapominając, że ich charaktery się różnią od siebie.
Chociaż takiego rozpowiedzenia nie spodziewał się.
Im dlużej go słuchał, tym bardziej jego umysł robił się bardziej pusty. Z tego wszystkiego nie spodziewałby się, że Jonathan zasadniczo przedstawi mu swoją deklarację miłości. Nie tylko jej. Również pragnienia i obawy. On dosłownie teraz zamierał, gdy zmusił go swoim gestem, by patrzył wprost na niego. Mimo iż na zewnątrz wiele nie ukazywał, to wewnętrznie wraz z każdym przetworzeniem wiadomości czuł, że jego serce biło o wiele szybciej. Tak łatwo było o tym zapomnieć, gdy wchodziły niechciane tematy na wierzch. Tak, że zarazem samemu odczuwał lekkie zmieszanie.
Aż w końcu nadszedł koniec. Tak, że samemu go objął, poklepując go delikatnie po plecach.
- Więc obawiasz się, że to ja cię odrzucę, a twoje uczucia się nie zmienią? - wymamrotał zapytanie, wzdychając cicho. - Głupek. To wcale nie jest takie proste. W końcu jesteś odpowiedzialny za to, że zacząłem odwzajemniać twoje uczucia - nie zakochał się od pierwszego wejrzenia, ale wraz z adoracją Jonathana i jego działaniami, te uczucia same zaczynały narastać w nim. Nawet jeśli sam był nieświadomy tego do końca i dopiero z lekkim popchnięciem coś udawało mu się osiągnąć. I przede wszystkim próbowali. Tak, że ich zbliżenia przestały być obojętne dla niego, a pocałunki nabierały słodszego smaku.
- Znowu obiecujesz mi ślub - uniósł kąciki ust w delikatnym rozbawieniu. - A zarazem jednak ówisz, że nie wiadomo, co będzie w przyszłości. Czy to się nie kłóci ze sobą? - zapytał, ostrożnie głaszcząc go po ramieniu. - Ale nazwisko będzie moje.
Pozwolił sobie na krótki docinek.
- Więc doprowadź do swojej wizji. Tej, gdzie mamy dom, psa i ogródek z pomidorami - owszem, dodał od siebie parę dodatkowych kwestii. - Tak, że pogonimy dzieciaki, które będą nam zakłócać spokój. Mi nie zależy na potomstwie. Już bym serio wolał mieć zwierzaka.
Zachichotał cicho, nim ponownie spoważniał.
- Kocham cię, Jace - wyszeptał mu do ucha. - I będę ci to powtarzać za każdym razem jak złapiesz zwątpienie w nasz związek.
Mógł o tym mówić z większą pewnością niż do tej pory. Chociaż nigdy nie czuł się zbytnio wylewny względem przekazywania komuś swoich uczuć na głos. Dlatego nie potrafił od tak łatwo wypowiadać takich słów.
- I niech słuchają. W końcu jesteś moim pierwszym i jedynym chłopakiem, którego nie wymieniłbym na nikogo innego. Chociaż może moje pytanie o pójście do domu za niedługo powinno już jednak przerodzić się w czyn. Jesteś dość czerwony - przytulił go do siebie ponownie.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Everettów
Nie Paź 02, 2022 10:10 pm
Wstrzymał oddech, czując jak Shane go obejmuje. Tak bardzo chciałby po prostu przestać się tym wszystkim przejmować. Nie odpowiedział na jego pytanie, zamiast tego przytulając go nieco mocniej i jeszcze bardziej chowając głowę w zagłębieniu jego szyi.
Doskonale wiedział, że odpowiedzialność nie miała nic wspólnego z podtrzymaniem jakichkolwiek emocji. Poza tym większość ludzi nie lubiła odpowiedzialności. Jeśli kiedykolwiek Kassir miał zrzucić swoje uczucia właśnie do takiego poziomu...
Co jeśli zwyczajnie się tym wszystkim znudzi?
Oczywiście, że nie. To, że nie wiemy, co będzie w przyszłości, nie znaczy, że nie możemy mieć marzeń i planów — wymamrotał w odpowiedzi, cofając się nieznacznie do tyłu z lekkim uśmiechem.
Bez szans. Nas jest ósemka, ty jesteś jeden, wygrywamy liczebnością. Poza tym skoro jesteś taki wygadany, to zaraz zaciągnę cię do kuchni i powiesz moim rodzicom, że rezygnujesz z bycia Everettem, zobaczymy, jak zareagują — odpowiedział rozbawiony z nutką złośliwości, całując go krótko z cichym westchnięciem.
Wypowiedziane przez niego słowa wystarczyły, by skutecznie wywołać w nim nieznaczne drżenie. Jedno proste wyznanie, które od razu rozwiewało wszelkie wątpliwości targające nim w danym momencie. Podniósł na niego wzrok, uśmiechając się z ulgą przemieszaną z poruszeniem, które ciężko było jednoznacznie określić.
Niczego więcej nie potrzebuję — powiedział cicho, nie przejmując się już kompletnie tym, że był cały czerwony, wewnętrznym zażenowaniem, faktem, że jego bracia mogli wszystko słyszeć. Był gotów zaakceptować to wszystko, przesuwając zaraz dłonią po jego policzku.
Jasne, powiem im że już się zbieramy. Tylko daj mi chwilę — powiedział, obejmując go w odpowiedzi. Wytrzymał tak przez chwilę, nim w końcu przestąpił z nogi na nogę z cichym jękiem.
Nie chcę psuć momentu, ale jak się tak schylam, to boli mnie cały kręgosłup — powiedział nieśmiało, zaraz zasłaniając usta, gdy zaczął się śmiać, nie potrafiąc tego nijak powstrzymać.
Przepraszam, chyba mam głupawkę. S-swoją drogą, musimy spakować też te zdjęcia. Jestem z nimi związany sentymentalnie, a po dzisiejszym dniu, jedno z nich trafia do mnie szczególnie — puścił mu oko i wycofał się, wyciągając do niego rękę, by pomóc mu wstać.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Mieszkanie Everettów
Nie Paź 02, 2022 11:35 pm
Marzenia brzmiały piękne, ale na ile mogły mieć odzwierciedlenie? Nie wiedział. Jednakże nie powodowało to, że rzeczywiście miał rezygnować z tego. Złapał się na zastanowieniu, czy to właśnie powodowało tą dziwną naiwność, jaką ukazał do tej pory.
- Nieładnie tak wykorzystywać liczebność - burknął. - Może po prostu cię porwę. Nie będziesz mieć wtedy przewagi - w końcu nie mógł dać tak łatwo mu za wygraną. Co to, to nie.
Chociaż cieszył się, że wyjaśniło się to między nimi. Mogło to pozwolić im na trochę rozluźnienia się. A jego wyraz twarzy bardzo go rozczulał teraz. Miał ochotę go tym bardziej przytulić do siebie, zapominając, że nie byli jednak sami w mieszkaniu. Zamiast tego delikatnie uniósł kąciki ust do góry.
Chociaż o ile dostał przytulenie, tak nie spodziewałby się innego zachowania.
- Oh fakt - wypuścił go. - Ups. Trzeba uważać, byś nie zrobił sobie krzywdy.
Westchnął cicho, widząc, że popadł w dość wesoły nastrój.
- Ładnie to tak? Wiele nie poradzę na to, że jestem niski - żachnął, korzystając jednak z jego pomocy by zejść z szafki. Tak, by od razu wpaść na jego ciało, parskając cicho zaraz potem. - I oki. Pomóc ci pozbierać te zdjęcia? - zapytał, oferując momentalnie swoją pomoc przy tym.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Everettów
Pon Paź 03, 2022 12:49 am
Zachichotał w odpowiedzi, przesuwając dłonią po jego policzku.
I dokąd mnie wywieziesz? Pod mur w dystrykcie A czy w dystrykcie B? — zażartował, stukając go zaraz palcem w nos. Po tylu latach zdążył już się przyzwyczaić do zamknięcia na tyle, by był w stanie z tego żartować, nie wpędzając się nawet w negatywny nastrój. W takiej przyszło im żyć rzeczywistości, a własnym przypadkiem tylko potwierdzał, że nawet tu bez problemu można było odnaleźć szczęście.
Podejrzewam, że jestem jedną z bardzo niewielu osób, przy których faktycznie z pełnym przekonaniem możesz stwierdzić, że jesteś niski — zaśmiał się, obejmując go na chwilę i głaszcząc przez chwilę po plecach z uśmiechem.
Nie, nie trzeba. W sensie możesz mi pomóc, ale zrobimy to innego dnia, muszę przygotować jakiś album, żeby się nie poniszczyły, boję się przenosić je ot tak. Chodź, odstawię cię do domu. Możemy jeszcze coś obejrzeć, zanim pojadę do siebie. No, chyba że przypadkiem tak wyjdzie, że zostanę na noc — rzucił zaczepnie, wyciągając go z pokoju. Przeszedł do salonu, by dać rodzicom szansę na pożegnanie się i kilka dłuższych zapewnień. O tym jak bardzo cieszyli się, że mogli go poznać, ale i o tym, że mają nadzieję, że szybko odwiedzą ich ponownie.
W przyszłym tygodniu powinniśmy już w pełni być na swoim, więc ustalimy wtedy, kiedy możecie do nas wpaść — rzucił jeszcze do bliźniaków, którzy o dziwo ten jeden raz wykazali na tyle taktu, by nie podsłuchiwać pod drzwiami. Podrzucił jeszcze kilka razy Rosaline w powietrze, by nieco ją udobruchać i wyciągnął Shane'a za sobą, nawet na chwilę nie przestając się uśmiechać.


zt. x2
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Everettów
Nie Sty 01, 2023 8:24 pm
Maaamooo, przestań panikować. Zapewniam cię, że Shane nie dałby rady zjeść trzech indyków na raz. Zrobiłaś wystarczająco — jęknął głośno, kładąc kobiecie dłonie na ramionach. Nie, żeby Molly zwróciła chociaż głowę w jego stronę.
Powinniśmy w pełni pokazać mu, jak wyglądają święta. Och przeklęta szynka, niech Bóg ma ją w opiece.
Wątpię, by Bóg chciał jeść spaleniznę.
Nie pomagasz synu.
Nie mógł powstrzymać śmiechu, gdy otwierał piekarnik, by szybko skontrolować stan jagnięciny i indyka. Wyglądało na to, że były już prawie gotowe.
Zobaczysz, że i tak będzie zachwycony. A skoro zgodził się założyć jeden z tych paskudnych świątecznych swetrów, to na pewno nie ucieknie stąd z krzykiem, tylko dlatego, że podamy jedno danie mniej.
Pogawędki w kuchni miały się doskonale, gdy w tym samym czasie Cody wieszał się Shane'owi na lewym ramieniu, gdy Zack zajmował prawe.
Ale mówię ci, Cody zawsze dostaje totalnie najgłupsze uwagi.
Po prostu jestem bardzo kreatywny i nauczyciele nie potrafią tego docenić.
Jak wtedy, gdy dostałeś uwagę za gadanie z kwiatkiem?
Nie moja wina! Sama najpierw obwiniła mnie o gadanie z tobą, gdy wcale tego nie robiłem i przesadziła mnie w takie miejsce, że wtedy już faktycznie nie miałem z kim pogadać. Z przodu idiotka, z tyłu idiotka, jedyne co mi zostało to kwiatek na parapecie, też mi coś. Przynajmniej był dobrym słuchaczem.
CODY, JĘZYK! — Jonathan podniósł głos, słysząc jego słowa, jednocześnie obejmując rękami miskę.
Przepraszaaaaam! — Cody zaraz wytknął język bratu, wpatrując się w Shane'a — A ty? Byłeś tym typem grzecznego ucznia czy ładującego się w kłopoty?
Założę się, że sprawiałeś masę problemów, ale zawsze zgrywałeś dobre pozory, więc nigdy nic nie wyszło na jaw, ani nie zostałeś ukarany. Wyglądasz na takiego grzecznego, ukrytego zakapiora — Zack władował mu się na kolana, kompletnie nieprzejęty tym, że wiele osób uznałoby, że w jego wieku nie wypada już robić takich rzeczy. Everettowie zdecydowanie zaskakująco szybko przyzwyczaili się do jego obecności, zwłaszcza że bliźniacy odwiedzali ich przynajmniej dwa do trzech razy w tygodniu, korzystając z ich konsoli.
Rosaline, kochanie, zaniesiesz kūmarę na stół? — poprosił, podając jej miskę do rąk. Pokiwała ochoczo głową i zaraz potuptała dzielnie na miejsce z wyraźnie skupioną miną, robiąc wszystko, by donieść ją na miejsce w całości.
Tata mówił, o której będzie?
Powinien niedługo wrócić. Pół godziny temu mówił, że wyszedł z pracy — Molly otworzyła ponownie piekarnik, zaraz machając dłonią na boki, gdy gorąca para buchnęła z niego na zewnątrz — och doprawdy. Jace, wyciągnij już indyka, jagnięcina niech jeszcze się podpiecze. Polej ją sosem.
Mhm. Cody, chodź tu, weźmiesz sałatki.
Zaraz przyjdę, wyciągamy z Shane'a jego najmroczniejsze sekrety!
Zaraz sam zmienisz się w najmroczniejszy sekret — wymamrotał pod nosem, uzyskując w odpowiedzi cichy chichot matki.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Mieszkanie Everettów
Pon Sty 02, 2023 10:13 pm
Musiał przyznać, że było to na tyle zaskakujące, co i przyjemne. Pomijając kwestię ubrania nieswojego świątecznego swetra, który był duży dla niego. Nie mógł jednak przypomnieć sobie, kiedy i czy kiedyś widział taką atmosferę. Spędzanie czasu z rodzicami było o wiele chłodniejsze, a tak, to sposób spędzania tego okresu przez ostatnie lata nie zahaczało kompletnie o rodzinne atmosfery. I czuł się bardziej swobodniej niż przy pierwszej oficjalnej wizycie.
Dlatego teraz chichotał cicho na opowieść uwieszonych na nim bliźniaków na temat szkoły i uwag. Wcześniej chciał chociaż spróbować im pomóc, ale nie doszło jednak to do skutku.
- Ja? Ależ skąd. Byłem całkowicie grzecznym uczniem, pilnie uczącym się i słuchającym się nauczycieli - odpowiedział na słowa Zacka, uśmiechając się przy tym. - No, przynajmniej do czasu, gdy jeszcze chodziłem normalnie do szkoły - dopowiedział jeszcze z cichym chichotem. - Daleko było mi do uwag związanych z rozmawianiem z kwiatkiem. Chociaż jeśli dobrze pamiętam, to kiedyś uciekaliśmy z kumplami przez okno na parterze klasy, przed nauczycielką matematyki. Tylko już nie pamiętam powodu tego - minęło już sporo lat odkąd chodził do szkoły. Jednakże był prawie pewny tego, że to było niedługo przed jego ucieczką z domu. Czasy, w których ślepo słuchał swoich rodziców i kontrolowali jego życie, zlewały się mu w jedną całość, nie pozwalając od siebie rozróżnić poszczególnych dni.
- Więc, jaką uważacie za najbardziej niecodzienną? - zapytał, przesuwając wzrokiem z Zacka na Cody'ego. To, że pierwszy z nich siedział mu na kolanach, nie przeszkadzało mu to całkowicie. Nie zająknął się nawet słowem, że coś nie wypadało albo, że mogło go to krępować. Potraktował to jako naturalny bieg rzeczy. Polubił jego rodzeństwo i zarazem też cieszył się, że swobodniej mógł podejść do jego rodziców. Nawet jeśli wyjaśnienia względem relacji ze swoimi były bardzo trudne dla niego.
- Zarazem sekrety mają to do tego, że prawie nikt nie wie, co skrywają za sobą - nachylił się lekko do nich. - Więc musicie bardziej postarać się, aby wyciągnąć ze mnie nieco więcej. Chociaż nauczycielka mogłaby docenić to. U mnie mówiono, że rozmawianie z rośliną to cecha poety - dodał z rozbawieniem, unosząc zaraz potem głowę, by skupić wzrok na Rosaline, gdy znalazła się w zasięgu jego spojrzenia. Posłał w jej kierunku lekki uśmiech, by powrócić potem uwagą do bliźniaków.
- Ale chyba przyda się rzeczywiście pomoc na chwilę obecną. Więc co wy na to? Odpowiem wam na jedno pytanie, jeśli pokonacie mnie w następnej grze, jaką wybierzecie? - zasugerował im za to takie wyjście względem powrotu do podobnego typu rozmowy. Nie miał nic przeciwko w pociągnięciu tego typu tematu, chociaż zarazem kusiło go, by zachęcić bliźniaki do jednej z gier rytmicznych.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Everettów
Sro Sty 04, 2023 11:20 pm
Bliźniaki spojrzały na siebie, prowadząc niemą konwersację. Dopiero po chwili zwrócili się ponownie w jego stronę, przewracając oczami w tej samej sekundzie.
Ale kłamiesz.
Kompletnie ci nie wierzymy w tę pierwszą część.
Wszyscy zawsze mówią, że przeciwieństwa się przyciągają, więc musisz być jakimś… ukrytym terrorystą! — Cody zachichotał pod nosem, chwilę przed tym, gdy oderwał od Jonathana szmatką. Jęknął odwracając się w jego stronę.
Jeszcze słowo, Cody i będziesz jadł na balkonie. Nie słuchaj go. Chociaż uciekanie przez okno przed nauczycielką brzmi uroczo. Chyba muszę powyciągać z ciebie więcej historii — uśmiechnął się do niego, wyciągając rękę do brata. Nie musiał mówić nawet słowa. Cody odrzucił mu szmatkę, widząc wyczekujący wzrok blondyna. Zwrócił się w stronę Shane'a z wyraźną skruchą.
Przepraszam, że nazwałem cię terrorystą. To było głupie.
Jonathan uśmiechnął się, słysząc jego przeprosiny i zwrócił ku zaaferowanej gotowaniem matce. Nawet nie zdziwiło go, że kompletnie nie zwróciła uwagi na tę drobną przepychankę.
Zack wstał z kolan Shane'a, by pomóc Rosaline odstawić miskę na stolik. Poklepał ją zresztą po głowie, nim znowu nie pomknęła ku starszemu Everettowi, chcąc się przydać do czegoś jeszcze.
Cody ma całe mnóstwo niecodziennych uwag. Ale myślę, że nie powinien ich przywoływać przy Jonathanie.
Ależ skąd, chętnie posłucham — uśmiechnął się znad indyka, którego sam doniósł do stołu, kładąc na środku. Zack szybko czmychnął do kuchni, by pomóc z zaniesieniem reszty.
Umowa stoi. Wybieram Valoranta — Cody zgodził się na propozycję Shane'a, nie dręcząc go już więcej. Wystarczyło ledwie kilka minut, by stół został cały zastawiony jedzeniem. Molly spojrzała w stronę drzwi, zaraz uśmiechając się do reszty.
Jedzmy. Wasz tata do nas dołączy. Nałóż sobie wszystkiego po trochu, Shane — nie trzeba było czekać, by Molly zaczęła skakać dookoła ciemnowłosego, krojąc mu wszystkiego po kawałku. Jonathan zajął się w tym czasie nakładaniem wszystkiego rodzeństwu, nim położył dłoń na kolanie Kassira, gładząc je powoli palcami.
Opowiadajcie. Jak wam się mieszka na swoim? — pani Everett podniosła głowę, wpatrując się w Shane'a, wyraźnie czekając odpowiedzi właśnie u niego.
Moja wersje już zna — wytłumaczył z nieznacznym rozbawieniem, wsuwając widelec z indykiem do ust.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Mieszkanie Everettów
Czw Sty 05, 2023 1:11 pm
Terrorysta? Wypowiedzenie tego słowa sprawiło, że spojrzał na bliźniaków z zaskoczeniem, zanim przesunął wzrok na Jace'a. Wspomnienie tego słowa wzbudziło w nim rozbawienie wewnętrzne.
Zastanawiałabym się, który z nas nim jest.
Mógł przyznać, że mieli oboje rację i przeciwieństwa się przyciągały... Chociaż w przypadku jego i blondyna mógł śmiało przyznać, że to młodszy miał większe doświadczenie w tego typu zachowaniach.
- Nic się nie dzieje - zapewnił, gdy usłyszał przeprosiny bliźniaka. - Mam wiele historii, chociaż niekoniecznie z czasów szkolnych - dodał, skupiając ponownie uwagę na swoim chłopaku. - I śmiało - nie widział przeciwwskazań względem opowiadania czegokolwiek. Chociaż musiał przyznać, że chciałby też posłuchać trochę historii od Jonathana.
Zachichotał cicho.
- Myślę, że jednak na tego typu historie trzeba poczekać jeszcze parę lat po ukończeniu szkoły - uznał ciemnowłosy, nie pytając jednak więcej o same uwagi.
Kwestia umówienia się na grę również była ustalona. Kassir nie zamierzał dawać łatwo za wygraną, ale uznał, że to będzie lepsze podejście. Zwłaszcza, że brzmiało to wystarczająco zabawnie, by wziąć to pod uwagę. Może powinienem też Jace'a wciągnąć w to? - chociaż zdawał sobie sprawę, że w takim wypadku szanse na jego wygraną spadały niemalże do zera. Było mu daleko do pokonywania go w tego typu grach.
Finalnie jednak rozpoczął się posiłek, a Shane łagodnie przyjmował to, co mu Molly podsuwała, nie mogąc nie zastanawiać się, czy da radę zjeść to wszystko. Nie odmawiał jednak, jedynie dziękując, gdy już skończyła.
Jaką wersję? - nie miał pojęcia, co Jonathan opowiadał swojej mamie o mieszkaniu razem, skoro zdecydowała się również zapytać i jego o zdanie. Czuł, że go głaszcze, co odebrał za uspokajający gest.
- Przyjemnie - odpowiedział kobiecie. - Całkowicie inne wrażenie niż gdy mieszka się samemu. Świadomość, że po powrocie jest ktoś, kto czeka na mnie, jest niezastąpiona - jego słowa były bardzo delikatne. - I zakochałem się w umiejętnościach gotowania Jace'a - dodał z rozbawieniem, finalnie jedząc kawałek mięsa. - Ciężko mi odpowiedzieć bardziej szczegółowo, ponieważ kryje się za tym wiele aspektów, ale skłaniają się do tego, że jest to miłe.
Gdy prawą operował widelcem, lewą dłoń przesunął na palce blondyna, lekko dotykając go.
- Dlatego tym bardziej cieszę się, że Jace zdecydował się na wspólne mieszkanie - bez wahania wyznał swoją opinię na ten temat.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Everettów
Pon Sty 09, 2023 8:23 pm


Ostatnio zmieniony przez Jonathan Everett dnia Wto Sty 10, 2023 3:32 pm, w całości zmieniany 1 raz
Właśnie w ten sposób, Shane zapewnił sobie wiernego słuchacza, który miał w planach wypytać go o całe mnóstwo przeróżnych historii. Co dało się zresztą od razu wyczytać w spojrzeniu Jace'a, który wręcz przewiercał go podekscytowanym wzrokiem. To czy były z czasów szkolnych, czy też nie, nie robiło mu większej różnicy.
O tak, zdecydowanie. Jeszcze przyjdzie im coś głupiego do głowy i będę musiał potem wysłuchiwać narzekania nauczycieli na wywiadówce — pokręcił głową na boki, zaraz czując na ramieniu dłoń matki, która roześmiała się ciepło, klepiąc go z wypisanych w oczach współczuciem.
Dlatego właśnie jestem wdzięczna, że to ty na nie chodzisz.
No ja to bym wolał mamę. Jonathan ma ten taki swój jeden specyficzny wzrok, który od razu sprawia, że masz ochotę pobiec do książek, by upewnić się, że zrobiłeś pracę domową — wymamrotał Zack, w towarzystwie ponurego kiwania głową Cody'ego.
Całe szczęście obaj mimo swoich gremlinowych charakterów jesteście inteligentni i pracowici, więc wiem, że mimo uwag, nie będą mogli się przyczepić do waszych stopni czy wiedzy — powiedział z pełnym przekonaniem, podpierając biodra rękami. Bliźniaki uśmiechnęły się szeroko w jego stronę, prostując z wyraźną dumą.
No wiadomo! — w końcu żaden z Everettów nie chciał sprawiać kłopotów. Ich rodzina i tak miała sporo na głowie, nawet jeśli w ostatnim czasie radzili sobie zdecydowanie lepiej.
Nijak nie przerywał słów Shane'a, cały czas przesuwając palcami po jego nodze. Ciężko było stwierdzić czy chciał tym gestem przekazać swoje wsparcie i uspokoić samego Kassira, a może robił to bardziej dla siebie.
Odpowiedź ciemnowłosego sprawiła, że po jego brzuchu rozlało się przyjemne ciepło.
Myśleliśmy nawet o adoptowaniu psa — wtrącił, wsuwając swoją dłoń pod jego. Rosaline spojrzała na nich błyszczącym wzrokiem, upuszczając widelec.
Powinniście go nazwać Chase. Albo Everest! A jak suczka to Skye! — oczywiście, czego innego miałby się spodziewać?
Zobaczymy. Jeszcze nie wiemy, jakiego i kiedy, ale na pewno pokażę wam wcześniej zdjęcia — odpowiedział dyplomatycznie, widząc kątem oka, jak jego matka nakłada sobie sałatkę.
Zamiast psa, może zacznij odkładać pieniądze na moje wnuki.
MAMO.
Za wcześnie?
Zdecydowanie za wcześnie.
Też mi coś. Rodziłam pierwsze dziecko, jak byłam młodsza od ciebie.
Mamo, rodziłaś pierwsze dziecko, jak miałaś trzynaście lat — wymamrotał, otrzymując w zamian uniesiony ku górze kącik ust.
I na dobre wyszło. Mam teraz wspaniałą rodzinę.
Tak, my z naszą poczekamy. Ile będzie trzeba. Albo stworzymy sobie rodzinę z czworonogów — mruczał coś pod nosem bardziej do siebie niż do nich. Molly prychnęła głośno, wskazując na niego widelcem.
Wiecznie młodzi nie będziecie, skarbie.
Mamo, daj im już spokój — Zack wsunął do ust widelec sałatki, poparty entuzjastycznym machaniem głowy Cody'ego.
Rosaline chce pieska! Głosuję za pieskiem! — zamachała rękami w powietrzu, nadal wpatrując się w Jace'a z tą samą ekscytacją co wcześniej. I jak miał się nie roześmiać?
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Mieszkanie Everettów
Wto Sty 10, 2023 1:41 am
Jego spojrzenie skrzyżowało się z tym należącym do blondyna. Skojarzenie z psiakiem było wystarczająco silne, że nie mógł się nie uśmiechnąć do niego czarująco. Nie miał nic przeciwko opowiadaniu mu. Osobiście był zarazem zaintrygowany tym, czy jego zdanie na temat Kassira zmieniłoby się, gdyby poznał nieco lepiej jego przeszłość.
- Osobiście uważam, że póki nie robi to krzywdę drugiej osobie, nie jest źle - odparł, przesuwając wzrok na bok. - I serio ma takie spojrzenie? - spoglądnął zaraz potem zagadkowo na Jace'a. - Ciekawa umiejętność - był ciekaw, czy i na niego zadziałałaby, gdyby przyszło rzeczywiście do działania.
Zapowiedź nowego mieszkańca przeszła u niego z dozą łagodnego zarejestrowania. Bardziej skupił się na przeżuciu tego, co miał w ustach i dotyku Jace'a, rozkoszując się bardziej smakiem potrawy. Już nabierał dla siebie kolejnej porcji po przełknięciu poprzedniej, gdy nagle poczuł się, jakby ktoś go uderzył w brzuch.
Wnuki? Cieszył się, że nie miał nic obecnie w ustach, bo był pewny, że wyplułby to momentalnie, gdy tylko dotarły do niego słowa kobiety. Mimowolnie zacisnął trochę mocniej palce na dłoni swojego chłopaka. Jego jasne oczy przesunęły się na jej profil, kiedy wsłuchiwał się w wymianę zdań pomiędzy matką i synem. Nie spodziewał się ataku z takiej strony. Ani tym bardziej poznania części faktów o nich. Jego twarz wypisywała na ten moment niepewność wymieszaną ze skołowaniem, dopóki nie odezwali się bliźniacy. Dopiero wtedy poczuł rozmiękczenie swojego wnętrza i złagodzenie odczuwalnych emocji.
- Myślę, że jeśli chodzi o nas, to wiek nie ma większego znaczenia - odparł Kassir, chichocząc cicho. - Jednakże Molly, mam nieco bardziej staroświeckie podejście i jestem osobiście zdania, że przed posiadaniem potomstwa powinien być ślub - nie, żeby rzeczywiście zamierzał mieć dzieci. Swoje zdanie wyraził już Jonathanowi i nie podchodził do tego w żaden zmieniony sposób. Mimo własnego podejścia nie chciał zabrzmieć brutalnie i bezpośrednio odmówić pojawienia się wnuków.
Chociaż futrzasta ich wersja była dla niego dość słodka. I uważał, że o wiele lepiej do nich pasowała.
- Najpierw ustabilizujemy naszą najbliższą przyszłość - powiedział dodatkowo, przykładając wskazujący palec do ust na znak milczenia. - Oboje zamierzamy się udać na studia, co w moim przypadku wymaga większego nakładu pracy przez przerwę w nauce. Więc osobiście to uważam za priorytet, zanim przejdzie temat posiadania pupila - chociaż równie dobrze mogli poszukać zwierzaka już po powrocie z obiadu. Zarazem odczuwał, że mógł się dostosować do wielu możliwości, jeśli one zostawały w granicach jego tolerancji.
- Chociaż teraz jestem odrobinę zazdrosny - żachnął, przesuwając wzrokiem po stoliku, zastanawiając się, co powinien skosztować teraz. - Też bym chciał mieć taką mamę jaką jesteś, Molly - spoglądnął na nią, mając wypisaną łagodność na ustach. - Nawet jeśli jestem za stary na takiego typu życzenia - ciepło rodzinne, które było dla niego zbyt obce, wywoływało podobnego typu odczucie. Czy był zarazem zły, że sam tego nie posiadał? Nie. Całkowicie nie. Podobnego typu uczucia zniknęły w nim już lata temu, pozostawiając po sobie pustkę powiązaną z tęsknotą za czymś, czego nie posiadał i nie będzie miał już.
- Hej, Jace, a może dasz namówić się na kota? - szturchnął delikatnie swojego chłopaka. - Dokupisz smycz ze szelkami i też będzie się dało wyprowadzać na spacery.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach