Riverdale
Riverdale
Administrator Sovereign of the Power
Mieszkanie Everettów
Pon Lis 01, 2021 9:29 pm
Mieszkanie Everettów


Jonathan śpi w pomieszczeniu z jednym łóżkiem, Zack  i Cody — podwójnym. Rodzice w salonie. Rosaline regularnie przemieszcza się pomiędzy wszystkimi pokojami, najczęściej lokując się u bliźniaków.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Everettów
Pon Lis 01, 2021 9:30 pm
1 LISTOPADA, ŚRODA – 17:50
Mieszkanie Everettów

___________________

   Jonathan siedział właśnie na kanapie z Rosaline na kolanach, oglądając Psi Patrol. Nie do końca co prawda skupiał się na tym co dzieje się na ekranie, głównie przeglądając instagrama, ale jego siostra wydawała się być bardzo, ale to bardzo zaabsorbowana całą historią.
   — Chase się tym zajmie! Hau hau! — wyrzuciła ręce w górę, uderzając przy tym Everetta w nos.
   — Auć, Rosaline uważaj — jęknął, pocierając twarz.
   — Patrz Jace, oni uratowali kotka! Myślisz, że mama zgodzi się na to, żeby kupić pieska? Nazwalibyśmy go Chase.
   — Kupisz sobie pieska jak będziesz dorosła. Teraz nie miałabyś go nawet gdzie trzymać.
   — A w twoim pokoju? — spojrzała na niego, robiąc tę standardową smutną minkę co zawsze, gdy chciała coś osiągnąć. Na jej nieszczęście, starszy Everett był już całkowicie odporny na podobny urok. Wiedział jednak, że nie zrezygnuje ze swojego pomysłu tak o.
   — Patrz, Chickaletta utknęła w wąwozie.
   — O nie, tylko nie Chickaletta!
   Pozbył się siostry, na nowo wracając do telefonu. Tym razem odpalił sobie Aliexpress, patrząc na jakieś pierdoły, których kompletnie nie potrzebował w życiu. Ale bardzo ich chciał. Zdecydowanie musiał sobie znaleźć jakąś inną, lepiej płatną pracę dorywczą. Ni z tego, ni z owego, dało się słyszeć głośny trzask, a wszystko w domu zgasło. Łącznie z telewizorem. Rosaline odwróciła się w stronę Jonathana z przeraźliwie wręcz poważną miną.
   — Jace, pani Chickaletta chyba wysadziła nam telewizor.
   Poklepał ją po głowie i przesadził obok, zaraz wstając z miejsca. Już on doskonale wiedział, co się stało.
   — ZACK, CODY.
   — TO NIE MY!

---

   Oczywiście, że to byli oni. Niezależnie od własnych chęci, stojąc przed bezpiecznikami, doskonale wiedział, że nie uda mu się ich uratować.
   — Przepraszam mamo — wymamrotał przez telefon, otrzymując w zamian jedynie ciężkie westchnięcie.
   — I tak długo niczego nie rozwalili. No nic, musisz wezwać elektryka.
   — Wiem, już dzwoniłem. Powinien być w przeciągu godziny... chyba.
   — Szkoda, że twój ojciec jest na budowie. Naprawiłby to raz, dwa.
   — Noo. Dobra, Rosaline mnie ciągnie, że jest głodna, więc będę kończył. Zostawię ci obiad w lodówce — rzucił jeszcze przed rozłączeniem się, obracając się w stronę siostry, która stała kilka metrów dalej.
   — Wcale cię nie ciągnę. I nie jestem głodna, już jadłam — powiedziała oburzona, podpierając biodra rękami. Dokładnie w ten sam sposób co ich matka.
   — Wiem, po prostu nie chciało mi się już gadać. Chodź, dam ci Switcha. Na telewizor musimy jeszcze trochę poczekać.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Mieszkanie Everettów
Czw Lis 04, 2021 8:29 pm
Jakieś pięćdziesiąt minut upłynęło od telefonu zanim pojawił się tutaj Shane. Czuł się nawet zadowolony. Miało być to ostatnie zadanie w tym dniu, więc perspektywa spędzenia reszty wieczoru w swoim mieszkaniu była bardzo bliska. Bardzo kuszącą opcją  było ucięcie sobie drzemki. Jednakże marzenia o czymkolwiek musiał odłożyć na rzecz profesjonalizmu, jaki wypadałoby wykazać wobec klientów.
I przy okazji nie słuchać narzekań. Wystarczyło mu marudzeń od staruszka, który nie dowierzał, że ktoś tak "młody", mógł cokolwiek umieć w tym zawodzie.
Trzymając swoją mini-skrzynkę pod pachą, nacisnął dzwonek. Nie słysząc jednak żadnego dźwięku, lekko skrzywił się, przekierowują  wolną ręką na drzwi i zapukał stanowczo. Zostało poczekać do momentu aż ktoś pokaże się w progu. Zaraz potem wziął spięte włosy i przesunął je na plecy, nie chcąc, by przeszkadzały mu w tym momencie.
- Dzień dobry - przywitał się ostrożnie. - Wzywano elektryka - wyjawienie celu uznał za dość pilne. Nie chciał zdecydowanie, by ktoś uznał go za podejrzaną osobę, zamknął drzwi przed nosem i składał skargę.
A już napotkał się z takim podejściem. Dlatego też chciał poczekać, aż ktoś mu otworzy, by móc dopytać o szczegóły problemu, by móc przejść do pracy.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Everettów
Czw Lis 04, 2021 11:59 pm
   — Jaaaace — płacz Rosaline z salonu, momentalnie sprawił, że wyściubił nos z łazienki.
   Co znowu?
   — No? — nie musiał nawet nigdzie wychodzić. Jego siostra momentalnie znalazła się w środku pomieszczenia, przytulając do jego nogi.
   — Zack grał na moim savie w Pokemonach!
   — To źle?
   — To moje Pokemonyyy! Usunął mi Raboota i zastąpił go Inteleonem! — przekręcił nieznacznie głowę zakłopotany i wyciągnął dłoń, klepiąc ją kilka razy po włosach. Kucnął przed nią i zabrał od niej konsolę. Przeklikał kilka opcji i zaraz z powrotem jej ją oddał.
   — Proszę bardzo. Raboot musiał się za tobą stęsknić, bo jednak wrócił.
   — OJEJ — i tyle ją widział. Pokręcił na boki głową, nim jednak zdążył o czymkolwiek pomyśleć, Cody i Zack zaczęli drzeć się jak syreny.
   — JACE!
   — JONATHAN!
   — KTOŚ PUKA!
   — KTOŚ PUUKAAA, JACEEE!
   — DOBRA BOŻE, IDĘ — wyszedł na zewnątrz i przeszedł do wyjścia, otwierając drzwi, mimo że nie patrzył nawet w tamtym kierunku, zbyt zajęty krzyczeniem do braci.
   — Serio macie już czternaście lat, moglibyście sami nauczyć się otwierać drz... — urwał w połowie słowa, zwracając się w kierunku wejścia — ... wi.
   Stał przez chwilę w miejscu, wpatrując się bezmyślnie przed siebie. Standardowo wziął lekką poprawkę na wzrost odwiedzającej ich osoby, mimo że przynajmniej ten jeden raz nie musiał jakoś dziwnie się schylać. Ostatnio miał szczęście do poznawania samych osób niższych od niego o dwadzieścia, trzydzieści centymetrów.
   "Wzywano elektryka."
   Od kiedy elektrycy wyglądali... no... tak? Spodziewał się raczej jakiegoś starszego, grubego kolesia z nieśmiesznymi żartami, pachnącego najtańszymi fajkami. Ewentualnie bez zapachu fajek. Stojący przed nim mężczyzna bardziej przypominał modela, który zszedł z wybiegu. Choć nadal mógł mieć nieśmieszne żarty. Ale przynajmniej nie śmierdział fajkami. No i...
   — Ale zajebiste włosy.
   Jego mózg zdecydowanie wywalił jakiś mocny error. Dopiero po chwili wyraźnie się odciął, chrząkając cicho w dłoń.
   — Znaczy. Przepraszam, tak, do nas. W sensie no — zamotał się w miejscu, zaraz odsuwając po prostu w bok — coś wybuchło.
   Świetnie Jace. Opis stulecia. Anglistka byłaby dumna.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Mieszkanie Everettów
Sob Lis 06, 2021 10:22 pm
Lekko uśmiechnął się, gdy do jego uszów dobiegły głosy zza drzwi. Osobiście nie poznał przyjemności - i zarazem jej braku - z posiadania rodzeństwa, jednakże nie raz słyszał opowieści od kumpli w szkole. Musiał przyznać, że brzmiało to całkiem zabawnie. Nie potrafił jednak stwierdzić, czy wywoływało to w nim powód zazdrości. W tamtym czasie miał zbytnio zajęty czas nauką i spełnianiem oczekiwań rodziców, by poświęcać czas na takie rozmyślania.
Niełatwo napotkać kogoś podobnego wzrostowi, a co dopiero wyższego od siebie. Ostrożnie zadarł głowę do góry, by spojrzeć na chłopaka, który właśnie otworzył mu drzwi. Nie zamierzał jednak sam z siebie wyskakiwać z czymkolwiek, czekając bardziej na jego reakcję. Między innymi by mieć pewność, że to właściwe miejsce.
Chociaż... nie takich pierwszych słów się spodziewał.
-  Dzięki... chyba? - odparł na niespodziewany komplement, unosząc kącik ust w delikatnym uśmiechu, mając jednak nad głową mentalny pytajnik. Ciemnowłosy nie na to był przygotowany. Mimo to, nie zamierzał obecnie przywiązywać większej uwagi do tej sprawy. Zwłaszcza, gdy blondyn zdawał się wrócić do pierwotnego powodu wezwania elektryka.
- W którym pomieszczeniu? - spytał się, postanawiając przeprowadzić krótki wywiad odnoszący się wydarzenia. - Było czuć zapach spalenizny? - może z miejsca udałoby się ustalić przyczynę problemu.
Widząc, że przesunął się w bok, uznał to za dobry znak. Wszedł do środka mieszkania. Ostrożnie postawił swoją skrzynkę na podłodze.
- Gdzie mogę zostawić buty? - wolał nie wchodzić w ciężkich butach po cudzym mieszkaniu. Zwłaszcza, że z doświadczenia wiedział, że zdarzały się osoby, które bardzo przywiązywały uwagę do czystości podłóg.
- I gdzie znajdują się bezpieczniki? - dodał kolejne pytanie, skupiając spojrzenie na gospodarzu mieszkania.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Everettów
Nie Lis 07, 2021 3:27 am
Jonathan naprawdę szybciej mówił, niż myślał. Nic dziwnego, że gdy elektryk nieznacznie się uśmiechnął, mimo wszystko odetchnął z ulgą. Jakby nagle stwierdził, że czas się ulotnić, Everett musiałby nieźle tłumaczyć się przed matką.
   Swoją drogą, uśmiech też miał ładny. Niektórzy to naprawdę wygrywali życie na loterii.
   — W sumie to t- — nie zdążył nawet wypowiedzieć do końca zdania, przed obróceniem się w prawo i zaryciem głową w wieszak. Jęknął cicho pod nosem, zaraz pocierając łeb palcami. Zack wyściubił nos zza ściany, zaraz cicho chichocząc pod nosem.
   — Jace znowu zarył w wieszak.
   — Z jego koordynacją ruchową powinniśmy wprowadzić w domu ruch lewostronny i nie ustawiać niczego po prawej stronie — Cody odpowiedział cichym śmiechem, zaraz zbijając z bratem piątkę z własnego żartu. Blondyn wciągnął powoli powietrze i odwrócił się z uśmiechem w stronę elektryka.
   — Przepraszam na chwilę — wystarczyły dwa kroki, by znalazł się obok braci, łapiąc ich obu za tył bluz i ciągnąc do przodu.
   — Jace, no żartowaliśmy, noooo!
   — Do pokoju, jeden z drugim. Cały dzień graliście w gry, wykorzystajcie teraz czas bez prądu na zrobienie pracy domowej z angielskiego.
   — Ale...
   — Żadne ale. I ma być cicho. Jak usłyszę jakiekolwiek śmiechy, pozabieram wam konsole. I twoją gitarę też — wskazał palcem na Zacka, momentalnie ucinając wszelkie protesty. Bliźniaki wymamrotały jedynie coś cicho pod nosem i weszły do swojego pokoju, zamykając drzwi. Rosaline wyściubiła nos znad oparcia kanapy, chichocząc pod nosem.
   — Hihi, bura.
   Przeszedł obok niej i poklepał ją po głowie, widząc, jak grzecznie wraca do gry w Pokemony. Przynajmniej jedno dziecko w tym domu nie sprawiało aż tylu problemów. Wrócił do elektryka, zaraz powoli wertując zadane wcześniej pytania. Teraz przynajmniej w miarę przejrzyście myślał, choć ile razy nie patrzyłby w jego stronę, za każdym razem nieco się zwieszał.
   — Bezpieczniki są tu... — postukał palcem w ścianę nad szafą, zaraz przyglądając się mężczyźnie oceniającym wzrokiem — ... i tu chyba coś wybuchło. Ale nie wiem na ile, nie chciałem tego otwierać. Z moim talentem, wysadziłbym pół budyn... znaczy erm, przynieść jakieś krzesło? Chyba będzie wygodniej z dostępem.
   Raczej rozpowiadanie o swojej wrodzonej niezdarności i zapędach piromana nie były dobrym tematem na zapoznanie.
   Westchnął cicho i pomachał nieznacznie dłonią przed swoją twarzą.
   — Proszę się nie przejmować. Te dem... znaczy, moi bracia cały czas robią taki bajzel, że i tak muszę sprzątać pięćdziesiąt razy dziennie. Buty to moje najmniejsze zmartwienie. Ile ma pan tak właściwie lat? Swoją drogą, fajny kolczyk. Też chciałem sobie przekłuć uszy, ale teraz to nawet człowiek nie wie gdzie iść, żeby przypadkiem zamiast środku dezynfekującego od razu nie machnęli mu chloroformu i nie wycięli nerki — zmiany tematu godne samego Everetta. Wpatrywał się w niego z wybitnym zaciekawieniem, najwyraźniej kompletnie nie przejmując się czy podobne pytania były na miejscu.
   — W sensie żartuję z tą nerką. Chyba.
   Teraz to sam się zastanowił.
   — Przynieść to krzesło?
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Mieszkanie Everettów
Nie Lis 07, 2021 6:01 pm
Nie za wiele mógł robić oprócz obserwowania tego, co działo się między rodzeństwem. Nie jemu było ingerować w ich sprawy rodzinne, więc zajął się zdejmowaniem kurtki, by zaraz potem przewiesić ją przez ramię. Mając na względzie niewielki wypadek sprzed chwili, odpuścił sobie zapytania odnoszące się do tego, gdzie mógłby powiesić swoje ubranie. Dopiero, gdy powrócił do niego, uniósł nieco swoje ubranie.
- Gdzie mogę zostawić? - chciał pozostawić nim przeszedłby do pracy.
Wybuchło? Prawie nic mu nie mówiło to. Jednakże nie odczuwał cienia zaskoczenia. Sprawdzenie i ocenienie samemu dawało o wiele więcej informacji.
- Na spokojnie. Nie tyle na raz pytań - powiedział. - I dobrze, że nie próbowałeś sam bez pewności, co jest przyczyną - oparł dłoń o swoje biodro. - Nie ma sensu ryzykować własnego zdrowia dla zgadywanki.
Wzrokiem ocenił odległość do skrzynki z bezpiecznikami a własnym wzrostem, po czym westchnął cicho. Brakowało jednak tych paru centymetrów...
- Przyda się to krzesło - przyznał. - Byłbym wdzięczny - postanowił poczekać na wspomniany mebel, przy okazji dłonią nieco rozruszać kark. Zmęczenie związane z pracą dawało się lekko we znaki.
Gdy blondyn powrócił z krzesłem, ściągnął dopiero wtedy buty, by w skarpetkach wejść na siedzenie i dosięgnąć do bezpieczników. Korzystając z latarki w telefonie, przyświecał sobie zawartość skrzynki, by mieć świadomość, z czym ma teraz do czynienia. Dostrzegł tutaj cztery przełączniki.
- Powracając do twoich pytań... Mam dwadzieścia pięć lat - nawiązał do wcześniejszej fali pytań. Palcem drugiej dłoni przesunął jeden bezpiecznik do góry. - Więc nie musisz zwracać się do mnie "per pan" - drugi bezpiecznik poszedł w ruch. - Kolczyk... - dość dawno robił swój, więc obecnie nie zastanawiał się nad istniejącymi salonami. - Sprawdzałeś grupy na Facebooku? - zadał pytanie, odwracając się na krótki moment w jego stronę, przy okazji przełączając trzeci pstryczek. - Jest kilka związanych typowo z tym miastem, możliwe, że tam ktos by ci doradził dobrą lokację. W takiej, w której nie musisz płacić nerką za usługę - zasugerował.
Dopiero teraz doszła zauważalna reakcja. Czwarty przełącznik momentalnie opadł z powrotem na dół, powodując, że Kassira ust wyrwało się westchnienie. Opuścił pozostałe bezpieczniki z powrotem w dół i szedł z krzesła, chowając telefon do tylnej kieszeni.
- Poszło któreś gniazdko - poinformował Jonathana, ubierając szybko buty. - Prawdopodobnie albo naruszone, albo przepalone, przez co powstaje przepięcie. Będę musiał sprawdzić po kolei każde. Chyba, że jest wiadome, z którego pokoju? - oszczędziłoby to czas i wróżenie, które dokładnie miejsce było winowajcą obecnego stanu.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Everettów
Nie Lis 07, 2021 7:23 pm
   "Gdzie mogę zostawić?"
   — Na zmorze mojego życia — westchnął cicho, biorąc od niego odzienie, by zaraz przewiesić je przez wieszak. Tym razem obrócił się w jego stronę na tyle ostrożnie, by jego prawe oko nie płatało mu figli z ocenieniem odległości przez drugie.
   "Na spokojnie."
   Jonathan nie potrafił w spokój. Mimo to właśnie w tym momencie postanowił się postarać, wpatrując w stojącego przed niego mężczyznę jak w obrazek.
   — Z moim szczęściem pewnie nie stałoby mi się nic poważnego. Wiecznie o wszystko się obijam, potykam i przewracam, ale nadal żyję. Obawiam się, że po prostu mógłbym przepalić absolutnie wszystko. Jeśli to w ogóle możliwe. Choć nie wiem, czy Zack i Cody, i tak już tego nie zrobili... znaczy moi bracia. Nie wiem, co zrobili, ale to jest właśnie efekt — machnął ręką w stronę bezpieczników, kręcąc na boki głową. Jego pozytywność nie znikała co prawda przez większość życia, ale w przypadku swojego rodzeństwa faktycznie starał się być choć trochę poważniejszy.
   Pokiwał głową na wspomnienie o krześle i wyszedł do kuchni, by zaraz wrócić z jednym z nich, przesuwając je pod szafę. Pewnie powinien się przyglądać bezpiecznikom, ale elektryk zdecydowanie był jego zdaniem ciekawszym punktem obserwacji. Zwłaszcza że nadal nie mógł wyjść z podziwu nad jego włosami.
   Momentalnie się rozpromienił, gdy zaczął odpowiadać na jego pytania. Przyzwyczaił się już, że zadawał ich na tyle dużo, by ludzie po prostu je ignorowali. I nie miał im tego za złe. Zresztą sam miał tak słabą koncentrację, że zwyczajnie o tym zapominał.
   — Nie wyglądasz. Dałbym ci z dwadzieścia dwa. Może trzy — powiedział, wyraźnie się nad tym zastanawiając, wpatrując się przy tym z uwagą w jego twarz. W końcu najczęściej to właśnie po niej oceniało się podobne rzeczy.
   — To jak masz na imię? Głupio mi trochę mówić bezosobowo — położył rękę na krześle, by przytrzymać je dla większej stabilności.
   — Mam ci świecić latarką? Bycie wysokim ma swoje zalety — i minusy, gdy po raz pięćdziesiąty uderzał głową w lampę w salonie, albo uderzał we framugę drzwi, będąc u kogoś w gościach.
   — W sumie dobry pomysł. Potem poszukam — nie poszuka. To nie tak, że nie chciał, po prostu jego umysł był tak ulotny, by w przeciągu kilku sekund zafiksowywał się na jakimś punkcie, a potem najzwyczajniej w świecie tracił koncentrację i zajmował się czymś innym.
   — Uh, nie jestem pewien, jak coś poszło to wszystko na raz, ale byłem wtedy w salonie. Więc można tam sprawdzić. Obok jest kuchnia... można to jakoś łatwo poznać? — kompletnie się na tym nie znał. Cóż, jego pokój i garderoba na pewno odpadały, obaj nie mieli tam wstępu bez pozwolenia.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Mieszkanie Everettów
Nie Lis 07, 2021 10:43 pm
Odzienie znalazło dla siebie miejsce, a on dzięki temu mógł przystąpić do wywiadu oraz pełnej roboty.
- Może to zwyczajnie kwestia braku doświadczenia? - zasugerował mu. - Elektrykiem nie zostaje się z dnia na dzień. Tak samo masz z kucharzem, strażakiem... Nie licząc umiejętności, potrzeba jednak praktyki - nie myślał o pocieszaniu go, ale zdecydował się podzielić swoim poglądem na tego typu sprawy. Z takim akcentem przeszedł do głównej przyczyny jego wizyty tutaj. Przy okazji nieco rozmawiając z blondynem.
- Hm... niewiele mniej. Prawie bez różnicy - rzadko kiedy przywiązywał sprawę do rzeczy powiązanych z nim pod względem fizycznym. Nie odnosiło się to jedynie do wieku, ale też i wyglądu, czy ubioru. Temu też nierzadko wychodziło w rozmowach z nim, że nie rozumiał reakcji ludzi pod niektórymi względami. Zarazem obecnie to objawiało się w jego słówach i gestach.
- Shane - przedstawił się krótko, nie zastanawiając się nad tym dłużej. - A ty? - spytał się w odwecie, na moment spoglądając w jego kierunku. Zaraz potem ponownie skupil się na przełącznikach.
- Nie trzeba. Dam radę - odparł na temat latarki. - Krzesło wystarczy - sprawdzenie i tak zakończyło się swoistym sukcesem. Kojarzył ten układ bezpieczników, a oznaczenia pod nimi wskazywały mniej więcej do czego służyły. Mógł przejść do szukania głównego winowajcy braku prądu.
- Trzask, zapach prądu lub spalenizny od któregoś z nich - zaczął wysuwać możliwości. - Wystarczyło, że ktoś mocniej pociągnął kabel, wyciągając go z gniazdka.
Chciał podkreślić tymi słowami, że zwykła czynność mogła naruszyć elektronikę, powodując taki stan rzeczy, jaki doświadczyli obecnie.
- I kwestia instalacji. Jeśli jest tutaj bardzo stara, może być obieg zamknięty - na moment zawahał się, gdy dotarło do niego, że jego słowa niekoniecznie mogły być zrozumiałe. - Coś w stylu, że kable są połączone z jednego pomieszczenia do drugiego. Dlatego uszkodzenie w danym pokoju może doprowadzić do utraty prądu w innych, które są połączone do owego pokoju.
Poszedł w stronę, gdzie pozostawił swoje narzędzia.
- Więc jeśli nic nie przychodzi ci na myśl, przejdę do sprawdzenia każdego gniazdka - wziął pod rękę rzeczy, spoglądając pytająco na gospodarza. - Więc? - sprawdzenie wszystkiego nie stanowiło większego problemu, ale zabierało o wiele więcej czasu. - Ewentualnie podejrzane miejsca. Jeśli mógłbyś zaprowadzić do któregoś z nich, byłbym wdzięczny - nie chciał panoszyć się po mieszkaniu, zwłaszcza, że samemu nie wiedziałby, gdzie miałby szukać gniazdek.
- I są jakieś ukryte za meblami? - miał nadzieję, że dojście do kontaktów nie będzie utrudnione.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Everettów
Wto Lis 09, 2021 12:13 am
Zaśmiał się krótko, wzruszając ramionami.
   — Bardzo możliwe, na moje nieszczęście wszyscy stracili do mnie cierpliwość. Z drugiej strony, może to i lepiej. Każdy musi być w czymś dobry i kiepski dla równowagi. Jeszcze nauczyłbym się fachu tak mocno, że zacząłbym być niebezpieczną konkurencją na rynku — zażartował, nieszczególnie się tym wszystkim przejmując. Nie było to jakieś jego wielkie marzenie, które zostało brutalnie zniszczone przez rzeczywistość. Nie, żeby Everett w tym momencie miał jakiekolwiek większe marzenia. Niezależnie od tego w ile rzeczy nie wkładałby rąk, nadal nie potrafił znaleźć czegoś, przy czym stwierdziłby, że to właśnie to. Nie potrafił się zmusić do obrania czegoś, co będzie po prostu dobrze płatne. A jednocześnie nie miał pomysłu na nic innego.
   I na co dzień uciekał od wyboru, który przytłaczał go, nawet jeśli nie chciał się do tego przyznać.
   — Niektórzy potrafią krzyczeć już przy rocznej różnicy wieku. Zupełnie jakby ich doświadczenie przekraczało wszelkie wymiary, wymagając szacunku — uśmiechnął się, bujając do przodu i do tyłu. Drobna odmiana zawsze była mile widziana, choć wątpił by Shane nadal miał podobne podejście przy osiemnastolatku. Dlatego czasem niektóre kwestie warto było przemilczeć. Nawet jeśli w jego przypadku było to wyjątkowo trudne, skoro wyrzucał z siebie milion informacji z prędkością światła.
   — Jonathan. W skrócie Jace. Obie formy są w porządku — z reguły w ten pierwszy sposób nazywała go rodzina, choć sam nie do końca wiedział, z czego to w sumie wynika. Jakby nie patrzeć, Everett był niezwykle otwartą osobą, ciężko było więc mówić o jakichkolwiek kwestiach zażyłości.
   Pokiwał głową, nie zamierzając mu pomagać na siłę. Wysłuchał jego słów, przez chwilę się zastanawiając.
   — W takim razie podejrzewam, że padnie na ich pokój. Nie było ich w salonie, gdy... no — nie chciał już po raz pięćdziesiąty powtarzać, że coś wybuchło. Urwał więc, drapiąc się po nosie i westchnął cicho, prowadząc go wgłąb mieszkania.
   — Na pewno jest stara — wzruszył ramionami, nie obracając się w jego kierunku. Jakby nie patrzeć, mieszkanie Everettów zdecydowanie nie wyglądało na pięciogwiazdkowy pałac. Choć jednocześnie nie było aż tak tragiczne. Jace przykładał sporą uwagę do tego, by było tu chociaż czysto. Ponadto jego matka miała całkiem niezły zmysł do dekoracji wnętrz jak na pielęgniarkę.
   — Na pewno niektóre z nich będą nieco schowane. Ale raczej chodzi o łóżko i szafkę nocną, więc wszystko bezproblemowo odsunę — uśmiechnął się wesoło w stronę elektryka, zaraz przechodząc do drzwi — z góry przepraszam za braci.
   Widok, który zastał po uchyleniu drzwi, wcale a wcale go nie zdziwił. Zack stał właśnie na szafce nocnej z wytkniętym na zewnątrz językiem i przymkniętym okiem, rzucając zeszytem do plecaka trzymanego na łóżku przez Cody'ego. Cel, pal.
   — O TAK, PIĘĆ PUNKTÓW! — obaj zeskoczyli na ziemię i zbili piątkę, zaraz przyglądając się z przerażeniem gościom.
   — Erm my...
   — My... robimy projekt z wfu!
   — I matematyki.
   — Tak właśnie, wyliczamy odległość... no.
   Przewrócił oczami, nawet nie próbując nijak z nimi dyskutować.
   — Zmiatajcie do salonu.
   Bliźniaki momentalnie czmyhnęły, przyglądając się jeszcze po drodze z ciekawością Shane'owi.
   — Powiemy mamie, że sprowadzasz chłopaków do domu.
   — I to do naszego pokoju, nieładnie Jace.
   Złośliwy chichot momentalnie sprawił, że uniósł dłonie do twarzy, biorąc głęboki wdech, nim zamknął drzwi nogą. Darował sobie jakikolwiek komentarz, skoro jedyne co przychodziło mu do głowy to "boże daj mi cierpliwość, bo jak dasz mi siłę, to uduszę ich obu".
   — Za drzwiami jest drugi pokój z biurkiem, tam też można sprawdzić. Poza tym wszystkie na widoku, a ja odsunę meble? — zaproponował, rozglądając się jeszcze dookoła — Dwa powinny być na prawej ścianie przy biurku, jeden przy drzwiach wejściowych po lewej stronie i jeszcze jeden na lewej ścianie. A tu... tu się rozejrzę, bo szczerze mówiąc, nie jestem pewien poza jednym obok szafki nocnej.
   Podrapał się po karku, od razu przechodząc do oględzin. Trochę się dziś naschyla.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Mieszkanie Everettów
Wto Lis 09, 2021 10:43 pm
- Wszyscy? Aż tyle razy próbowałeś? - pociągnął dyskusję dalej. Kassir nie był do końca pewien, czy powinien kontynuować ten temat. Nie sądził, że temat był optymistyczny, a niezbyt chciał swoimi słowami dotknąć wrażliwej części przeszłości klienta. Mimo to uznał, że jedno dodatkowe pytanie będzie znajdowało się na granicy bezpiecznego zachowania.
Przynajmniej rozmowa toczyła się na tyle, że poznał jego imię. Nawiązanie znajomości pozwalało na lekkie rozluźnienie pod względem rozmów i delikatnie zacierało granicę między pracownikiem, a klientem.
- Brzmi znajomo - odparł na temat wieku. - Da się do tego przyzwyczaić - samemu uważał, że ciężko byłoby mu wywyższać się tylko przez to, że między nim a drugą osobą była jakaś różnica wieku. Wiele jego bliskich znajomych było młodszych od niego. Nawet różnica wieku między nim a jego najlepszym przyjacielem była widoczna w liczbach, ale nie stanowiło to bariery komunikacyjnej.
Rozluźnił lekko ramiona, odsuwając od siebie myśli o latach. To nie było najlepsze miejsce do zastanawiania się nad własnymi znajomościami. Dlatego też przekierował swoje spojrzenie na Jace'a, kontynuując temat awarii:
- To już jest coś. Nie będzie trzeba przeszukiwać całego mieszkania - ograniczenie się do jednego pokoju mogło bardziej pomóc w znalezieniu źródła problemu i tym samym zakończenia jego roboty w tym miejscu. Tak też przeszli do wspomnianego pomieszczenia, gdzie...
... gdzie miał okazję zobaczyć niecodzienną scenę. Postanawiając się nie wtrącać się w rodzinne relacje, czekał na swoją możliwość działania.  
Zachichotał cicho, gdy bliźniacy już zniknęli za drzwiami.
- Urocze rodzeństwo - skomentował obecną sytuację. - Nie można narzekać na nudę. I nie musisz przepraszać - nawiązał do jego wcześniejszych słów. Zachowanie dzieciaków nie robiło mu krzywdy. Wiedział też, że wiele młodszych obywateli tego miasta potrafiło mieć żywiołowe zachowanie do którego widoku już przywykł.
- Będę wdzięczny - odparł na propozycję blondyna. Nie zwlekając dłużej, obrał za cel pierwsze z gniazdek. Usiadł po turecku tuż obok drzwi, przyciągając ku sobie swoje narzędzia. Wyciągnął śrubokręt i bez większego zawahania zaczął rozkręcać kontakt, by dostać się do środka elektroniki. Przesuwając przedmiotem kable, przyglądał się im w skupieniu, by po upływie krótkiej chwili wsunąć z powrotem do ściany i doprowadzić do poprzedniego porządku. Tą samą czynność powtórzył wobec drugiego z gniazdek, jednakże po kilku minutach przy robocie z nimi - i oczywiście przywróceniu ich do pierwotnego stanu - oparł dłonie na podłodze i odchylił się do tyłu.
- Tutaj wszystko w porządku - powiadomił, prostując się na nowo, by potem zmusić się do wstania z miejsca. - Zostaje sprawdzić resztę -  z tym niewielkim akcentem przeszedł do powtarzalnej czynności odnoszącej się do działania przy każdym kolejnym gniazdku. Jednakże to na ścianie było pudłem.
- Chyba będzie to przy biurku. Albo przy szafce. Czy z któregoś z nich korzystają częściej? - odgarnął włosy ponownie za plecy, podchodząc do wspomnianej szafki nocnej. Przechylił się lekko na lewo, szukając wspomnianego kontaktu.
- O rany. Bez światła się nie obędzie - mruknął cicho, sięgając po telefon, by móc oświetlić sobie to miejsce. Przetarł czoło, czując, że zmęczenie nagromadzone przez cały dzień, dawało mu się ponownie we znaki. - Okay. Raz się żyje. Może to jest to - gdy już będzie miał dostęp do tego miejsca, zamierzał przejść do ponowienia wcześniejszej czynności, gdzie...
... bingo...
Oczom Shane'a ukazały się lekko nadpalone końcówki kabli.
- Jace, mogę cię prosić o podanie mi mojej skrzynki? - zwrócił się do chłopaka. - Potrzebuję z niej parę rzeczy - z samym śrubokrętem nie mógł aż tak wiele zdziałać, ale zarazem za jego pomocą ostrożnie przesuwał wcześniej wspomniane kable, przyglądając się zniszczeniom.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Everettów
Czw Lis 11, 2021 7:32 pm
   Podrapał się po policzku z niejakim zakłopotaniem, cicho śmiejąc.
   — Heh, no... trochę. Chociaż muszę przyznać, że częściowo może to wynikać z braku cierpliwości mojego ojca. Jakby nie patrzeć ciężko trenować na własnym sprzęcie, gdy brakuje ci pieniędzy na jego naprawę — w rodzinie Everettów zdecydowanie się nie przelewało, a każda wymiana części wiązała się z dodatkowymi kosztami, które najzwyczajniej w świecie im się nie opłacały.
   — Niech zgadnę. Każdy spodziewa się, że jego elektryk będzie wyglądał jak znudzony emeryt po sześćdziesiątce, który całe swoje życie spędził między rurami pod zlewem? Chociaż czekaj to hydraulicy. Umiesz naprawiać zlew? — zapytał z autentycznym zainteresowaniem, zaraz ponownie odpływając, by przemyśleć swoje wyobrażenie. W końcu sam był gotów na przyjęcie kogoś takiego, a nie no... takiego. Mógł powtarzać to pięćdziesiąt razy, chociaż zamiast tego zdecydowanie wolał śledzić elektryka wzrokiem, skoro raczej nie będzie miał ku temu zbyt wiele okazji.
   Chyba że regularnie zacznie wysadzać korki. I inne rzeczy. Wtedy musiałby jednak zdecydowanie znaleźć lepszą pracę, żeby było go na to stać. Czy był do tego zdolny? Oczywiście, że tak.
   Uśmiechnął się, mimo wszystko, choć odrobinę zadowolony, że udało mu się jakkolwiek ułatwić mu pracę. Jakby nie patrzeć ich mieszkanie nie było aż tak wielkie jak na pięć osób, ale mimo wszystko nie gwarantowało pewnego komfortu. Sama liczba dzieci przerastała metraż na tyle, by nawet nie mogli mieć własnych pokoi. Poza Jonathanem, któremu poszczęściło się dzięki byciu pierworodnym.
   "Urocze rodzeństwo."
   Westchnął z wyraźnym zażenowaniem wypisanym na twarzy, chrząkając cicho we własną dłoń. Pokiwał jedynie głową na słowa, że nie musi przepraszać i czym prędzej przeszedł do przodu, by uciec przed jego wzrokiem. Zabrał się za odsuwanie mebli, w miarę uważając przy tym na podłogę. Jeszcze potem dostanie w łeb od matki. Udało mu się odsłonić chyba wszystkie kontakty, nie robiąc przy tym aż takiego burdelu, jak można by się spodziewać.
   — Całe szczęście — westchnął cicho i usiadł sobie na łóżku po turecku, by nie przeszkadzać w oględzinach. Im mniej uszkodzonych kontaktów, tym lepiej. A przynajmniej tak mu się wydawało.
   "Jace, mogę cię prosić o podanie mi mojej skrzynki?"
   Nie spodziewał się, że Shane tak szybko użyje jego imienia. Mimo że sam mu je przecież podał. Zaczerwienił się nieznacznie i czym prędzej zlazł z łóżka, by podnieść jego skrzynkę z narzędziami. Była zdecydowanie cięższa, niż się spodziewał, nawet jeśli akurat to nie robiło mu większej różnicy. I tak wiecznie energia roznosiła go do tego stopnia, że mógłby podnieść i konia, byle się jej pozbyć.
   — P-proszę — wymamrotał pod nosem, przesuwając ją ostrożnie w jego stronę, zerkając z ciekawością na kable.
   — ... zrobić ci w sumie jakiejś herbaty? — powinien o to zapytać na samym początku. Jak zwykle wszystko nie w takiej kolejności co trzeba.
   — Długo już w ogóle dłubiesz w kablach? Skąd pomysł akurat na ten zawód? Jest jakoś związany z twoimi rodzicami? — tym razem wdrapał się na łóżko i położył na brzuchu, by móc oprzeć głowę na swoich ramionach i swobodnie go obserwować.
   — Moi rodzice na początku wciskali mi, że powinienem iść w ich ślady, ale szybko sobie odpuścili. Stwierdzili, że gdybym przeżywał życie za nich to i tak nie miałoby to najmniejszego sensu.
   Nie, żeby wiedział, co chce robić tak czy inaczej.
   — Lubisz swoją pracę?
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Mieszkanie Everettów
Pią Lis 12, 2021 10:56 am
- Mniej więcej­­ - przyznał. Młodsze osoby, które miały kwalifikacje pod względem tego typu zawodu normalnie pracowały w większej firmie, przy bardziej odpowiedzialnych stanowiskach. I o wiele lepiej płatnych. Jednakże w tym mieście niełatwo było o taki luksus. Patrząc zarazem też w wstecz na własną przeszłość. - W zależności od skali problemu - wzruszył ramionami, nawiązując o temacie zlewu. WD-40 i szara taśma potrafiły zdziałać cuda, ale efekt końcowy niełatwo nazwać profesjonalnym rozwiązaniem. Jednakże improwizacja pomagała w momencie, gdy w portfelu nie chciała piszczeć nawet bieda.
Została podjęta kwestia obecnej pracy i samego zlecenia. Odnalezienie źródła problemu nie stanowiło większej przeszkody, a on mógł działać - przy lekkim wsparciu chłopaka - by wyeliminować awarię.
- Dzięki - powiedział, przyciągając do siebie skrzynkę, szukając w niej czegoś tylko sobie dobrze znanego. W krótkim odstępie czasowym trzymał w dłoniach kilka narzędzi oraz gumkę recepturkę - którą na razie nałożył na nadgarstek - i wrócił od swojej pracy.
- Prosiłbym - powiedział odnośnie herbaty, nie spoglądając w stronę chłopaka. Zajął się ostrożnie kablami, by pozbyć się nadpalonej części, starając się podzielić uwagę pomiędzy pracą a rozmową. Jego skupienie było poświęcone bardziej pierwszej sprawy, co powodowało, że odpowiedział mu po upływie kilkunastu sekund:
- Parę lat? Nie pamiętam dokładniej - przyznał się. - I to... Bez większego podlotu historia. Chwytałem się wielu prac, aż póki co stanęło na tej - desperacka chęć unormowania sobie życia była jednym z głównym powodów dla których podejmował raz za razem danej pracy.
Odwrócił się na moment w stronę blondyna, wahając się na moment z odpowiedzią. Rodzice..., huh.
- A rodzice... nie - zaśmiał się krótko, by zaraz potem pokręcić przecząco głową, zachowując dla siebie samego własną myśl. - Każdy ma swoją wizję przyszłości.
A dana wizja robiła często niemałe konflikty. Odwrócił się ponownie w stronę kontaktu.
- Należy im się szacunek za to, że nie narzucają ci niczego - powiedział, splatając ostrożnie kabelki, jednocześnie ściągając gumkę-recepturkę i nakładając ją na elektronikę. - Nie każdy rodzic potrafi się wydobyć na to, mimo iż brzmi to całkowicie prosto.
Zaczął łączyć ze sobą ostatnie elementy.
- Jest w porządku - przyznał. - Jest przyjemniejsza niż praca w takiej kawiarence. Pozwala uniknąć nieprzyjemnego potraktowania przez klienta - powrócił myślami do przeszłości. Różni ludzie przedstawiali różnego typu podejście.
Zostawił na razie gniazdko w spokoju, wyciągając ręce do góry, by przeciągnąć się. Od siedzenia w obecnej pozycji czuł ból mięśni. Pozwolił sobie jednak tylko na krótką przerwę, nim przeszedł do ułożenia kontaktu w pozycji oryginalnej.
- Jak z tobą? Szkoła, praca czy na razie przerwa od wszystkiego? - woląc ominąć mówienie o sobie w szczegółach przy kliencie, dlatego postanowił odbić pytanie, zahaczając o podstawowe pytania. - Pewnie masz sporo czasu zajętego z rodzeństwem?
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Everettów
Pią Lis 12, 2021 4:18 pm
   "W zależności od skali problemu."
   Czyli coś jednak by poprawił. Jonathan przyglądał mu się z tym samym zafascynowaniem co wcześniej. Gdyby był dziewczyną, jego matka pewnie już kazałaby mu go zarywać, by upewnić się, że Everett nie zginie gdy już zamieszka sam i rozwali mu się pralka. Jakby nie patrzeć, z jego szczęściem i mózgiem, pewnie zalałoby mu całą łazienkę. I kopnęło dodatkowo wszystko prądem. Szkoda, że z góry byłby skazany na porażkę, skoro nie miał zbyt wiele do zaoferowania poza wiecznie pozytywnym myśleniem.
   Jak na razie jego zainteresowanie związkami leżało i kwiczało, ograniczając się do wiecznych zauroczeń na przypadkowych osobach. Czekało go więc wieczne wzywanie kogoś do pomocy i wydawanie na to majątku. Może, zamiast pracować, powinien wyrwać sobie kogoś bogatego, żeby sprostał powodowanym przez niego zniszczeniom? Zwłaszcza jeśli któregoś dnia puści przez przypadek dom z dymem.
   — A gasić pożary umiesz? — zapytał, nim jego mózg zdążył zamknąć mu usta. Jak zawsze. Zresztą nawet teraz nie dotarło do niego, że zadane pytanie było tak z dupy, że ciężko było się zorientować, o co mu chodzi. Na przykład, że podświadomie robi mu właśnie casting na idealnego partnera życia. W końcu sam też tego jeszcze nie ogarniał.
   — Jakaś konkretna? Mamy chyba wszystkie możliwe rodzaje — powiedział, czekając chwilę na jego odpowiedź, nim wyszedł z pokoju, by wstawić wodę i przygotować picie w wysokim kubku. Skontrolował jeszcze pokrótce swoje rodzeństwo i wrócił do pokoju, odstawiając herbatę na wolną szafkę.
   "Chwytałem się wielu prac, aż póki co stanęło na tej."
   — Czyli moja taktyka nie jest taka zła i nadal jest dla mnie nadzieja — zażartował, wracając na swoje miejsce na łóżku.
   — Mm, to prawda. Chociaż nie wiem, czy nie są tacy tolerancyjni przez to, że praktycznie nie ma ich w domu. Wyobraź sobie te kłopotliwą dwójkę, gdzie jednemu marzy się, zostanie muzykiem, a drugi chce być lekarzem. I obaj postanawiają zająć się swoimi planami w tym samym czasie. Liczba walk, które musiałem rozdzielać, przerasta wszelkie oczekiwania. Jeden się drze, że nie może się uczyć, bo jest za głośno. Drugi się drze, że nie może ćwiczyć, bo tamtemu to przeszkadza. A nie zawsze mamy w zapasie tyle czasu. Byłoby łatwiej, gdyby obie czynności nie podlegały swego rodzaju ograniczeniom. Na przykład sąsiedzi nie chcą słuchać brzdąkania o dwudziestej pierwszej. Zaproponowałem Zackowi, by uczył się w bibliotece, ale nie do końca lubią się rozdzielać — westchnął ciężko, chyba nieszczególnie zwracając uwagę na to, że elektryka raczej średnio interesowała historia jego rodzeństwa i codziennych zmagań. I tak nie oczekiwał odpowiedzi, więc nie było to na tyle ważne, jak mogłoby się wydawać. Przyzwyczaił się do tego, że ludzie gubili się w jego gadatliwości.
   — No praca w kawiarni to trochę masakra. Chociaż i tak wolałem to niż robienie za kelnera. Tyle ile musiałem się nasłuchać za to, że kucharz nie zrobił czegoś zgodnie z oczekiwaniami klienta... do tego kuchnia zawsze o wszystko próbowała obwiniać kelnerów. Ale i tak całkiem mi się podobało! Dostawaliśmy dużo darmowych obiadów, więc dzieciaki nie narzekały — wyszczerzył się wesoło, nawet na chwilę nie odwracając od niego wzroku. Rzadko kiedy miał po godzinach jakieś inne towarzystwo niż swoje rodzeństwo. I nawet jeśli miał z nimi dobry kontakt, nadal był on czymś zupełnie innym.
   — Trochę wszystkiego na raz. Uczę się kiedy mogę, dorabiam sobie w bibliotece i jednocześnie wychowuję tę bandę. Na szczęście Zack i Cody są już na tyle duzi, by potrafili zrobić sobie jakieś jedzenie, dopóki nie wrócę z pracy, chociaż i tak staramy się tak ustawiać grafik, by któryś rodzic był w domu.
   Co nie zdarzało się zbyt często, ale to już przemilczał. Przymknął nieznacznie powieki z cichym westchnięciem.
   — Chciałbym się wyprowadzić, ale przecież nie zostawię ich samych — wymruczał cicho pod nosem, zaraz odzyskując jednak dobry humor — mieszkasz sam? Wynajmujesz coś czy masz własne mieszkanie? Mieszkasz ze współlokatorem? Albo dziewczyną?
   Zarzucił go pytaniami, których zdecydowanie nie zadawało się nikomu na pierwszym spotkaniu. A już na pewno nie własnemu elektrykowi. Everett chyba nigdy nie miał się wyzbyć swojej bezpośredniości.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Mieszkanie Everettów
Sob Lis 13, 2021 1:04 am
Pytania odnoszące się jego umiejętności zaczęły powodować, że nad jego głową pojawił się wielki mentalny pytajnik. Nigdy nie zastanawiał się tako jako nad swoimi umiejętnościami, ale odnośnie pożarów miał swoją wiedzę teoretyczną przede wszystkim. I parę praktyk, ale raczej Jonathanowi nie chodziło o gaszenie płonącego ciała, nie...?
- Skąd takie pytanie? - koniec końców odparł pytaniem na pytanie. - Nie przyjmuję zleceń na bycie strażakiem - odchylił się głowę do tyłu, pozwalając sobie na rozbawiony uśmiech. - Ale postaram się nie spalić niczego tutaj. Nie tylko sześćdziesięcioletnie dziadki potrafią pogrzebać w kablach - rzucił krótkim żartem, powracając ponownie do swojej robocizny.
- Czarną.
Nie czuł się specjalistą od herbat, więc nie czuł wybitnej potrzeby, by pić herbaty nieznanego mu polotu. Dlatego też, gdy powrócił do niego z napojem, podziękował mu za gest, nie odrywając się od pracy.
Słuchał jednym uchem jego opowieści. Jego uwaga była poświęcona ku końcowemu etapowi doprowadzenia wszystkiego do porządku. Wsunięcie kabli do ściany i przykręcenie wymienionego gniazdka było już formalnością. Zostawało też sprawdzenie, czy to było jedyne miejsce, które doznało awarii.
- Studia? Szkoła średnia? - nie wiedział ile on miał lat, więc swoimi pytaniami strzelał w różne możliwości. - I to norma. Dlatego często ta praca jest sezonowa - podsumował swoje słowa lekkim wzruszeniem ramion. Miał swoje doświadczenie w tym temacie i musiał przyznać sobie, że nie zamierzał powracać w takie środowiska. - Ale biblioteka brzmi ciekawie. Nie wiedziałem, że zatrudniają tam uczących się ciągle.
Kolejny wysyp pytań zaskoczył go. Poruszana tematyka była dość prywatna i zarazem nie była czymś, co teoretycznie powinien poruszać z klientem... którego dopiero poznał... i zasadniczo było to ich pierwsze spotkanie. Dlatego nie mógł odnieść wrażenia, że istniał wyznaczony cel, który krył się za tymi zapytaniami.
- Sporo pytań. Zastanawiasz się, czy można mieszkać na swoim, mając konkretną pracę? - nie wiedział, skąd akurat taki temat pytań, ale nie zdecydował się zareagować z negatywnym nastawieniem. Nie sprawiało to jednocześnie, że miał nagle wyrzucić z siebie wszelakie informacje.
Jeszcze mogłoby przypadkiem zejść na temat koloru jego majtek dzisiaj.
- Powinno być w porządku - powiedział, odwracając się tyłem do kontaktu. - W sensie gniazdko. Zaraz włączę prąd i sprawdzimy przepływ - pozwolił sobie jednak na krótką przerwę w postaci wypicia - już nieco ostudzonej - herbaty. - Czy zarazem to jedyna awaria.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach