Riverdale
Riverdale
Administrator Sovereign of the Power
Mieszkanie Everettów
Pon Lis 01, 2021 9:29 pm
First topic message reminder :

Mieszkanie Everettów


Jonathan śpi w pomieszczeniu z jednym łóżkiem, Zack  i Cody — podwójnym. Rodzice w salonie. Rosaline regularnie przemieszcza się pomiędzy wszystkimi pokojami, najczęściej lokując się u bliźniaków.

Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Everettów
Sob Lis 13, 2021 2:05 am
   Skonfundowanie w jego towarzystwie absolutnie nie było niczym nowym. Nic dziwnego, że większość znających go dłużej osób w pewnym momencie najzwyczajniej w świecie sobie odpuszczała, uznając to wszystko za jego urok. Co gdyby pomyśleć o tym dłużej, było całkiem przykre. Jakby nie patrzeć, nawet jeśli chłopak faktycznie miał predyspozycje do szybkich zmian tematu, to jak był traktowany, samo w sobie sprawiło, że nie przywiązywał aż tak dużej uwagi do własnych słów i pytań. W końcu i tak nie były ważne.
   — Aww, a szkoda. Wiesz, oczami wyobraźni byłeś już moim superbohaterem, którego wzywałbym do wszystkiego, co dzieje się w tym domu. A czasem dzieje się dość sporo. Te kontakty to nic w porównaniu z zeszłoroczną choinką... — wzdrygnął się na samą myśl i szybko pokręcił głową na boki, wyrzucając dane wydarzenie z pamięci.
   — I hej, nawet przez chwilę nie wątpiłem w twoje umiejętności, okej! Masz godną zaufania twarz — powiedział ze śmiertelną wręcz powagą, mimo że zaraz ponownie na jego twarzy zagościł wesoły uśmiech. Nic dziwnego, że ktoś tak naiwny nieustannie ładował się w dziwne kłopoty. Shane mógłby go zapytać, czy pójdzie z nim do piwnicy, by sprawdzić tam kontakty, a Jonathan pobiegłby bez sekundy zawahania się, mimo że nie mieli nawet własnej piwnicy.
   "Studia? Szkoła średnia?"
   — Studia — no i skłamał. Czemu skłamał?
   — Pierwszy rok farmacji — boże przenajświętszy jeszcze w to brnął — chociaż jak tak pójdzie, to pewnie będzie ostatni. Jakoś nie odziedziczyłem po rodzinie zamiłowania do leków. No ale przynajmniej dzięki znajomości nazw leków nie daję się zagiąć temu małemu gnojkowi, gdy każe mi kupić w aptece Sitagliptinę wmawiając, że ma takie samo działanie jak Lactostad.
   A to akurat prawda. Znał wszystkie nazwy dzięki uczeniu Zacka, który od małego był zbyt mocno zafascynowany pracą matki, by odpuścić obranie sobie jej ścieżki za cel. No, częściowo. Uderzał w końcu kilka stopni wyżej, nie w pielęgniarkę. Jak Jonathan mógłby go zatem nie wspierać? A że sam miał w takich przypadkach mózg chłonny jak gąbka — był idealnym wręcz partnerem do nauki. Gdy miał na to czas, rzecz jasna.
   Przewrócił się na plecy, wpatrując w sufit, jedynie od czasu do czasu odchylając głowę, by móc nadal obserwować Shane'a przy pracy.
   — Myślę, że w tym momencie po prostu potrzebują wszelkich rąk do pomocy. Z reguły po prostu noszę dla Helen różne pudła, układam książki alfabetycznie, rozsyłam notki do zalegających ludzi i tak dalej. Mało kto spędza tam teraz całe dnie. Ludzie wolą się tłuc na ulicach — tym razem jego uśmiech przez chwilę zdawał się złapać nieco smutku, nawet jeśli i tak z tej perspektywy było to średnio widoczne dla pracującego Kassira. Zaraz wszystko zniknęło jednak bez śladu, a Everett wrócił do poprzedniej pozycji.
   — Nie, w sumie nie. Jak już mówiłem, nie mogę zostawić ich samych. Zack i Cody to nadal dzieci, nie powinni wychowywać Rosaline — nie żeby ktokolwiek zastosował podobny tok myślenia względem niego samego. Jak widać, wcześniej zadane pytania zdążyły już kompletnie wypaść mu z głowy, gdy wstał do siadu, zerkając na kontakt.
   — Już skończyłeś? — zapytał wyraźnie zawiedziony, łącząc dłonie na swoich kolanach.
   — Znaczy się, szybko ci poszło. Profesjonalista pełną parą, sześćdziesięciolatkowie grzebiący w kablach wymiękają — poprawił się błyskawicznie, szczerząc z rozbawieniem i klaszcząc kilkakrotnie w dłonie z uznaniem.
   Nigdy nie zarzucaj nikogo negatywnymi emocjami, Jace.
   — Chyba. Tak mi się wydaje? Wiesz, chętnie wysadziłbym jeszcze jakieś gniazdko, żebyś dłużej posiedział, ale z moim szczęściem padłoby absolutnie wszystko. I potem padłbym ofiarą oczekujących na ciebie innych klientów. Śmierć na miejscu — powiedział dramatycznym głosem, zaraz kładąc dłonie na swojej szyi i padając w bok trupem. Pseudotrupem. Problem w tym, że jak już się położył, to średnio chciało mu się wstawać.
   — Rozwalone telewizory też naprawiasz? Pytam dla kolegi — nie był aż tak szalony, by rozwalać telewizor. Prawda?
   Prawda?
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Mieszkanie Everettów
Wto Lis 16, 2021 10:10 am
- Takie sprawy lepiej zostawiać profesjonalistom, którzy poświęcili się danemu zawodowi - przyznał. - Dostaniesz konkretne wykonanie. Zawsze to różni się od amatorskiego działania.
Eliminowało to zarazem potencjalne ryzyko w postaci negatywnego działania przez brak doświadczenia. Za to z rozbawieniem pokręcił głową.
- Nie masz co się przejmować - wzruszenie ramionami. - Kwestia wiary a rzeczywistość to dwie różne sprawy. Dlatego zostaje mi pokazanie dosłownie, na co mnie stać.
Pierwszy rok studiów... nie jest wiele młodszy. Niełatwo było napotkać mu równolatka. Dało się przyzwyczaić do tego. Czyli... W sumie jest starszy od Słowika? - mentalne trzy kropki nad głową mogły symbolizować ładowanie danych, gdyby tylko mogły być ujrzane przez kogokolwiek stąd. - Nie jestem pewien. Już nie pamiętam, od którego roku zaczyna się studia. Zaszufladkował sobie to w głowie, by w domu sprawdzić wymagania, które mu wypadły z głowy.
- Studia farmaceutyczne... Ambitnie - powiedział za to z lekkim uznaniem. - Słyszałem, że wymagają sporo spędzonego czasu w książkach. Do tego praktyka...
Zdecydowanie było to zbyt odpowiedzialne i czasochłonne.
- Ciągle mają problem z pozbieraniem się po pożarze? - od tamtego czasu minęło kilka miesięcy, ale nie wątpił, że części rzeczy nie było sposób naprawić. Chociażby utracone zbiory, które pożarł ogień. Ciężko było mu stwierdzić, czy z zewnątrz ktoś byłby chętny uzupełnić kolekcje. Bardziej logicznym mogłoby wydawać się, by cenne przedmioty nie znajdowały się w tym mieście... Ale wiele zależało od osób, które rzeczywiście miały z tym do czynienia. - Będzie miło, jeśli wyjdzie coś z tego pozytywnego - nadal lubił odwiedzać tę placówkę i nie bardzo chciał sobie z tego tytułu odbierać przyjemności.
Nie wchodził już w temat mieszkania. Nie jemu było oceniać to, z jaką odpowiedzialnością chciał wychodzić wobec własnego rodzeństwa. Nie potrafił zdefiniować poprawności tego zachowania, bo każdy wybór niósł ze sobą konsekwencje. Jednakże nie mógł odnieść wrażenia, że chłopak podświadomie wiązał sobie przez to ręce.
Potrząsnął głową odnośnie jego zapytania.
- Jak mówiłem, jeszcze testy - westchnął głęboko. - I czy ja wiem? Może sześćdziesięcioletni emeryci zrobiliby to szybciej niż ja - przy okazji przewrócił oczami, gdy usłyszał tekst o wysadzaniu gniazdek. - Proszę, nie. Nie prowadzę usług pogrzebowych w pakiecie - zabawa z prądem była wystarczająco niebezpieczna dla osób będących w tym zawodowo. Dlatego wolał nie myśleć jakby się to skończyło dla zwykłej osoby.
- Hm? Tak. Jeśli jest coś takiego do odratowania.
Nie wszystkie sprzęty dawało się wskrzesić. Tak samo jak i niełatwo było naprawiać na miejscu. Była to bardziej skomplikowana robota od kabelków w gniazdku.
- Chodź, sprawdzimy, czy działa to na serio - z tymi słowami odłożył naczynie na bok i wstał na nogi. Położył dwa palce na karku, starając się nieco rozruszać go zanim podszedł do bezpieczników, podnosząc je wszystkie bez wahania. Tym razem nie opadły. - Chyba wygląda to dobrze... - mruknął, powracając do pokoju, by skupić uwagę na swojej skrzynce. Z niej wyciągnął prowizoryczne narzędzie, przypominające wyglądem żarówkę z dwoma wystającymi drutami. I właśnie je ostrożnie wsunął w kontakt, by zobaczyć, czy zaświeci.
- Powiedz braciom, by nie szarpali kablem, gdy wyciągając go z gniazdka - zwrócił się do Jace'a, gdy po pozytywnym teście - świeciło - przeszedł do starannego posprzątania po sobie. - Mogę prosić o jakąś zmiotkę? Przynajmniej posprzątam po swojej robocie.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Everettów
Wto Lis 16, 2021 4:56 pm
   Pokiwał głową w wyraźnej zgodzie. Nawet nie zamierzał szpanować, że potrafi robić coś, czego... no. Nie potrafił. Miał swoje zdolności, ale były dość mocno ograniczone do zupełnie innych tematów.
   — Mimo wszystko niektórym po prostu dobrze patrzy z oczu. Rozpoznaję takich ludzi! ... czasem. Chociaż w sumie wszyscy mi mówią, że jestem zbyt naiwny. Ale chyba wolę być naiwny, niż uważać wszystkich napotkanych ludzi za zło tego świata i potencjalnych morderców — zażartował, nie ciągnąc już jednak dalej tematu. Doskonale wiedział, że mało kto zgadzał się z nim w tej kwestii. Osób, które wyciągały do innych pomocną dłoń w każdej sytuacji, było obecnie zdecydowanie zbyt mało. Rozumiał tłumaczenia, że wiele osób symuluje, by ukraść ci torbę, sprzedając przy tym nóż w żebra, ale życie w ciągłym strachu wydawało mu się dużo gorszą opcją.
   Pociągnięty temat studiów mimowolnie sprawił, że gdzieś z tyłu jego głowy pojawił się czerwony wykrzyknik. Tak właśnie kończyły się kłamstwa. Przesadną ostrożnością i pilnowaniem się szczegółów, by nie wyszły na jaw.
   — W naszym przypadku jest nieco łatwiej. Co w rodzinie to nie zginie czy jakoś tak — wyminął zgrabnie słowa o praktyce, zaraz drapiąc się z zakłopotaniem po karku. Na wspomnienie o pożarze przez chwilę autentycznie się wystraszył, sądząc, że Shane odnosił się do choinki. W końcu połączył jednak fakty i odetchnął z ulgą. Biblioteka, no tak.
   — Powiedzmy — podrapał się po nosie, mamrocząc coś cicho i niewyraźnie. Ostatecznie
westchnął cicho, przechylając nieco głowę na bok.
   — Helen udaje, że jest twarda, ale mocno nią to wtedy wstrząsnęło. Czasem wystarczy odpalić przy niej zapalniczkę, by solidnie się wzdrygnęła. Innym razem dostała ataku paniki na widok dymu, gdy jakiś głupi dzieciak odpalił papierosa w łazience. Ale poza tym jest w porządku. Teraz jesteśmy chronieni przez Foxes — uśmiechnął się szeroko na samo wspomnienie o gangu.
   — Są świetni. Od kiedy pojawili się w dystrykcie B, wszystko jest dużo bardziej ogarnięte niż wcześniej. Śmieszne, że robią więcej niż nasz rząd, który zostawił nas na pastwę losu — powiedział z rozbawieniem, mimo wszystko starając się ogarnąć swojego wewnętrznego fanboya. W kwestii Lisów był w stanie o nich gadać godzinami.
   — Ale no, generalnie biblioteka trzyma się dobrze! Jakbyś chciał kiedyś wpaść, to zapraszamy. Wystawię ci dłuższy termin zwrotu, tylko nie mów Helen — wyszeptał konspiracyjnym tonem, zaraz się śmiejąc. Rozłożony wygodnie na materacu, wyraźnie odzyskał humor, gdy okazało się, że elektryk musiał jeszcze wykonać swoje testy.
   — Szybciej nie zawsze znaczy lepiej — powiedział wesoło, rezygnując z wysadzania czegokolwiek. Skoro nie oferował usług pogrzebowych to totalnie bez sensu. Zresztą, wtedy nie mógłby już liczyć na to, że jeszcze go spotka.
   "Hm? Tak. Jeśli jest coś takiego do odratowania."
   Aha! Plan awaryjny został zapisany w jego podświadomości. Poderwał się do góry z wyraźną ekscytacją, gdy tylko Shane wypowiedział magiczne słowo "chodź". Jak przesadnie szczęśliwy Golden Retriever. Polazł za nim, stając za jego plecami, by utkwić wzrok w tym samym punkcie, nawet jeśli nie miał zielonego pojęcia, co tak właściwie robi.
   "Powiedz braciom, by nie szarpali kablem, gdy wyciągają go z gniazdka."
   — ... postaram się — westchnął cicho, wiedząc, że w ich przypadku bywało z tym różnie.
   — Jace! Jaaace! — głośny krzyk poprzedził otworzenie drzwi z rozmachem, gdy Rosaline wpadła do środka, przytulając się do jego nogi — Psi patrol znowu działa! Chodź!
   — No już zaraz przyjdę.
   Dziewczynka obróciła się w stronę Shane'a wyraźnie podekscytowana, a jednocześnie zbyt nieśmiała, by podejść bliżej niego. Ostatecznie schowała się nieco bardziej za bratem, jednocześnie uśmiechając, jak i rumieniąc. Pociągnęła Jonathana za rękaw, zmuszając go do kucnięcia. Schylenie się przy jego wzroście nie dałoby zbyt wiele.
   — Ten Pan uratował Psi Patrol? — zapytała szeptem, który i tak był aż nazbyt dobrze słyszalny w cichym pokoju.
   — No. Możesz mu podziękować — poklepał ją po głowie, widząc jak czerwieni się jeszcze bardziej. Wstał na nowo, śmiejąc się cicho, gdy Rosaline schowała się za nim już całkowicie, czepiając rękami jego spodni.
   — Moja siostra jest bardzo wdzięczna. Dziękujemy.
   — Dziękuujemy — powtórzyła nieśmiało, zaraz po tym szybko uciekając z pokoju. I tyle ją widzieli. Pokręcił nieznacznie głową, zaraz obracając się w stronę elektryka.
   — Nie no, ja posprzątam. Albo zagonię do tego braci. Będą mieli nauczkę. Ile płacę? — zapytał, wyciągając z tylnej kieszeni spodni portfel. Nie było go teraz stać na rozwalenie telewizora, musiał więc na dziś odpuścić. I wrócić do randki z Psim Patrolem.
Shane Kassir
Shane Kassir
The Fox Corsac
Re: Mieszkanie Everettów
Sro Lis 17, 2021 10:34 pm
Temat studiów postanowił odłożyć już na bok, uznając, że i tak nie wiedziałby, o co właściwie podpytać z czystej ciekawości. Dlatego też ostatnie słowa na ten temat to było życzenie powodzenia.
Westchnął mimowolnie, przypominając sobie tamto zdarzenie w bibliotece.
- Nie dziwi mnie to. Tamto wydarzenie nie należy do miłych do wspominania - a każdy mógł je odbierać na swój sposób. Samemu nie nabrał przez to odrazy do ognia. Przynajmniej nie większego niż do tej pory. Ale zdecydowanie nie chciał powtarzać tamtej sytuacji, biorąc w niej udział jako uciekinier. Jak i on, jak i reszta mieszkańców. Na myśl o tamtych wydarzeniach nadal odczuwał cień chęci przyłożenia osobie, która postanowiła rozpocząć całe zamieszanie. - To prawda. W porównaniu do tamtego czasu, teraz można odczuć, że powstało zainteresowanie tym dystryktem - lekko wzruszył ramionami. Był świadomy jaki wpływ miał gang na tą część miasta. A od pewnego czasu miał pogląd na sprawę z obu stron.
Zaśmiał się krótko.
- Jasne. To będzie tajemnica między nami - odparł ściszając głos. Rozbawiła go owa rozmowa. Chociaż wiedział, że gdyby doszło do tego, to jedna osoba nie podzielałaby humoru pod względem takiego planowania.
Przekrzywił lekko głowę, zastanawiając się nad tymi słowami.
- Niby fakt... Ale z drugiej strony klienci nie lubią, gdy coś przedłuża się - odparł. - Chcą fachowej, sprawnej pomocy w krótkim czasie.
Uroki świadczenia usług. Na to nie mógł nic poradzić. Nawet w obecnych czasach starano się zachować chociaż część zachowań z poprzedniego stanu miasta, co przekładało się na więcej pracy. Zwłaszcza, gdy chciało się jeszcze zachować sensowny zarobek za dany typ pracy.
Ogarnięcie elektroniki skończyło się pozytywnym wynikiem. I pojawieniem się nieznajomej dziewczynki. Zawahał się na moment, nie wiedząc jak do końca zareagować na jej obecność. Dopiero, gdy chłopak podjął rozmowę, nieco ustabilizował w myślach swój pogląd na tą sytuację.
- Nie ma sprawy - odparł, uśmiechając się łagodnie. - Twojemu bratu należą się też podziękowania. Sporo pomógł.
Postukał palcem po policzku, odprowadzając ją wzrokiem. Zaraz potem skupił uwagę na blondynie. Zostawała finalizacja całego zdarzenia.
- Na pewno? Wolałbym nie pozostawiać po sobie bałaganu - uniósł brew, zarazem nie bardzo wiedząc, czy przystać na slowa Jonathana. - Ah tak. Piętnaście dolarów - podał cenę.
Poszło całkiem sprawnie - myśl, że na dzisiaj mógł mieć spokój, powodowała w nim samozadowolenie. Wizja siebie na kanapie albo przed komputerem była wyraźnie pokrzepiająca. Dzienne questy zdecydowanie same nie mogły się zrobić.
- Widzę, że twoja siostra czeka na ciebie. Nie będę przedłużać wizyty - powiedział łagodnie, upewniwszy się, że spakował już wszystko. - Psi Patrol, hm... Chyba trochę tego widziałem dobry czas temu - zamyślił się na głos. - Aż tak dobrze nie pamiętam.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Everettów
Nie Lis 21, 2021 9:39 pm
   — Niestety mnie ominęły. Znaczy się, na szczęście — poprawił się błyskawicznie, ganiąc w myślach. Nie każdy musiał od razu dowiadywać się o jego zapędach piromana. Nie chciałby oczywiście, by biblioteka spłonęła do cna. Ale musiał przyznać, że możliwość popatrzenia na tak gigantyczny pożar, mimo wszystko byłaby dla niego ciut spełnieniem marzeń.
   Zwłaszcza że sam nie mógł żadnego wywołać, bez katowania się potem wyrzutami sumienia na każdym kroku. Pozostawały mu wyjazdy biwakowe i rozpalanie ognisk. Z nadzieją, że ze swoimi umiejętnościami nie spali całego lasu.
   — Dystrykt A też trzyma się całkiem nieźle. Słyszałem, że ostatnio nawet służby działają tam nieco lepiej niż wcześniej. Chyba tylko dystrykt C nadal jest ruiną. Zresztą, wszyscy cały czas powtarzają, żeby się tam nie zapuszczać, bo zrobiło się, jeszcze gorzej niż było. Nie wiem ile w tym prawdy — niezbyt miał po co tam chodzić. I tak nie miał sobą zbyt wiele do zaoferowania, więc targanie tam tyłka, by zobaczyć absolutnie nic, było bez sensu. No, chyba że zachce mu się chińszczyzny czy innego azjatyckiego jedzenie. Musiał przyznać, że absolutnie nic nie było w stanie pobić chińszczyzny z China Town.
   — Jestem pewien, że w twoim przypadku, każdy by wolał, żebyś posiedział dłużej — powiedział z pełnym przekonaniem, uśmiechając się wesoło. No bo poważnie, nie dość, że był miły, to jeszcze dobrze się na niego patrzyło. Kto by wyganiał takiego elektryka z domu? Jak na zawołanie, zawiesił znowu wzrok na jego włosach. Ciekawe ile je zapuszczał.
   "Piętnaście dolarów."
   Wyciągnął dwadzieścia, przekazując je Shane'owi do rąk.
   — Reszty nie trzeba. I serio, nawet nie wiesz jaką przyjemność mi sprawi zmuszenie ich do uczenia się na swoich błędach — szkoła życia przydawała się od czasu do czasu każdemu. Cody'emu i Zackowi nieco częściej.
   — Lepiej sobie nie przypominaj — powiedział przyciszonym głosem, by nie narazić się na krzyk ze strony Rosaline. Westchnął cicho, odprowadzając go do drzwi. Poczekał aż Shane się ubierze, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że wygląda nieco jak zbity pies.
   — Miłego dnia, Shane — pożegnał się jeszcze, machając mu ręką na odchodne i zamknął drzwi, wchodząc do salonu.
   — ZACK, CODY DO SPRZĄTANIA.
   — NO WEŹ, JACE, WIESZ ŻE NIENAWIDZIMY SPRZĄTAĆ.
   — A CO MNIE TO OBCHODZI? ZROBILIŚCIE BAŁAGAN, TO TERAZ GO OGARNIECIE. CIESZCIE SIĘ, ŻE NIE KAŻĘ WAM ODDAĆ DWUDZIESTU DOLARÓW ZE SKARBONKI.
   Ach te uroki pełnych miłości rodzinnych relacji.

zt. x2

Spoiler:
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Everettów
Pon Sty 24, 2022 9:24 pm
Budynek, w którym mieszkał, może i nie odstraszał z kilometra, ale też zdecydowanie nie do końca zachęcał do wejścia do środka. Biała farba już od dawna nie była czyszczona i pokryła się pyłem tak grubym, że zmieniła kolor na szarość. Choć większość jej miejsca i tak pokrywały wszelkiego rodzaju graffiti. Wpisał kod do klatki i poprowadził go trzy piętra w górę.
Sorry, nie mamy tu niestety windy — uśmiechnął się do niego zakłopotany, nim doszedł na miejsce, ignorując bladożółte ściany z odpadającym gdzieniegdzie tynkiem. Zdążył się już do nich przyzwyczaić. Odstawił ostrożnie torbę z jedzeniem na ziemię i przeszukał kieszenie, wyciągając ze środka klucze. Otworzył drzwi i wszedł do środka, czekając aż Nathaniel wejdzie za nim, nim zobaczył wychylającą się zza ściany głowę.
Jace! — Rosaline wybiegła momentalnie zza rogu i rzuciła się biegiem w jego stronę, przytulając się do jego nogi.
Cześć Rose. Dasz mi się rozebrać? — pokiwała głową w odpowiedzi, wpatrując się z ciekawością w Nathaniela. Dopiero po chwili zarumieniła się i uciekła w stronę salonu, wyraźnie speszona swoim wybuchem ekscytacji przy kimś obcym.
Nie przejmuj się, ona tak przy każdym — powiedział, zdejmując buty i kurtkę. Jego bracia pojawili się w korytarzu, nie krzycząc jednak tak jak zwykle. Patrzyli na niego niepewnie, chyba nie do końca wiedząc czego się spodziewać.
Cześć Jace.
Hej. Mama w domu?
Pokiwali głową w odpowiedzi, chowając w tym samym momencie ręce do kieszeni. Ich mieszkanie wbrew pozorom była bardzo ładne i zadbane. Ale jednocześnie małe. Szczególnie gdy pomyślało się o tym, że mieszkali tutaj w szóstkę. Obrócił się w stronę Nathaniela, wskazując głową na lewo.
To mój pokój. Możesz od razu iść usiąść, a ja zaraz wszystko przyniosę. To jest Zack i Cody. Znaczy... Zack po lewej, Cody po prawej. Ale i tak nie będziesz w stanie ich rozróżnić, więc musisz mi uwierzyć na słowo.
Cześć — pomachali mu, zaraz dołączając do Jace'a, który ruszył w stronę kuchni — co przyniosłeś?
Lody. Ale najpierw obiad. Hej mamo — przywitał się z siedzącą na kanapie kobietą, która momentalnie poderwała się do góry, wyraźnie nie spodziewając się go w domu.
Jonathan — błyskawicznie przeszła do kuchni i zdusiła go w uścisku, ściągając w dół, by pocałować go w policzek — strasznie zmarzłeś, co? Obiad będzie gotowy za jakieś dziesięć minut.
Dzięki, ale zjem trochę później. Przyprowadziłem przyjaciela. Nie masz nic przeciwko?
Przyjaciela? — spojrzała na niego wyraźnie zaskoczona. Nic dziwnego, skoro Jace nigdy nikogo nie zapraszał — nie, oczywiście, że nie. Może on jest głodny?
Nie, nie, jedliśmy już na mieście. Kupiłem lody, ale nie dawaj im ich przed obiadem, okej? — spojrzał groźnie na swoje rodzeństwo, które momentalnie rozpierzchło się na boki — i zostawcie coś dla mnie, małe hieny.
Już on znał ich możliwości.
Xaxa
Xaxa
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Everettów
Czw Sty 27, 2022 8:10 pm
Zaczerwienione oczy delikatnie piekły na chłodnym powietrzu, ale Xaxa próbował nie zwracać na to uwagi, skupiając się na tym, by dotrzymać kroku Jonathanowi. W obojętny sposób potraktował widok niszczejącego budynku, zarazem też nie wyglądając kompletnie zaskoczonego wieścią, że czekało ich wspinanie się dość wysoko.
- Wygląda jak blok - powiedział jedynie. - Prawie jak u mnie - miał na myśli swoją ojczyznę. Co jakiś czas starano się odnawiać budynki, z tego co widział, ale z różnymi skutkami. Nie raz i nie dwa znajdował się niespełniony artysta, który dekorował ściany hasłami dotyczącymi klubów sportowych, z częstym nawiązaniem do męskiej części ciała.
Nie wydobył z siebie żadnego dźwięku, gdy przemierzał za Jonathanem kolejne piętra. Wędrówka była lekko męcząca, ale nie wydobył z siebie żadnego słowa, by potem dyskretnie zetrzeć pot z czoła. Ciemne oczy uniosły się, wlepiając się w spore drzwi, nim otworzyły się, pokazując świat za nimi.
- Gdzie zostawić kurtkę i buty? - spytał, gdy zaczął ściągać kurtkę. Zatrzymał się jednak w połowie czynności, gdy przy Jonathanie zmaterializowała się dziewczynka. Jej widok sprawił, że lekko zesztywniał, będąc zdolny jedynie odwzajemnić jej spojrzenie, przesyłając od siebie niepewność i zaciekawienie.
Przynajmniej do momentu, aż sama zainteresowana nie uciekła.
- Okk - wyszeptał na jego wyjaśnienie, kończąc zdejmowanie wybranych ubrań. Tak też, w puchatych skarpetkach, był gotów pójść za blondynem, gdzie chciał.
Widok bliźniaków momentalnie tchnął w niego wspomnienie z dzieciństwa. Ile razy łapał się na tym, że zapominał, iż sam kiedyś miał dwie siostry? Zbyt wiele. Los zabrał jedną z nich, gdy sam był zaledwie dzieckiem.
- Cześć - odparł cicho, nie wiedząc kompletnie, jak ma się dalej zachować. Nie potrzebował dodatkowych sygnałów, że był dodatkiem tutaj. I od dłuższego czasu, nie czuł się mistrzem zawierania znajomości. Więc rozwój wydarzeń przyjął z większym zadowoleniem wewnętrznym.
Popatrzył jeszcze na ich plecy, zanim pchnął drzwi wcześniej wspomnianego pokoju i wszedł do środka. Zamknął je zaraz za sobą, niepewnie rozglądając się po nieznanym sobie pomieszczeniu. Xaxa zdecydował się usiąść na łóżku. Jego oczy spoczęły w końcu na sposobie dekorowania pokoju. Widok zdjęć i nieznanych sobie osób wywołał w nim cień zaintrygowania.
Rodzina?
Wiedział, że mógł zgadywać, ale nie przeszkadzało mu to. Był obecnie tutaj w samotności, nie zamierzając zarazem angażować się w świat obcej mu rodziny.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Everettów
Sob Sty 29, 2022 6:44 pm
No, wybudowano go dość dawno temu. Ale nie jest zły. No i przynajmniej mieszkanie należy do nas, więc nie musimy płacić za wynajem — w porównaniu z tym jak mieszkali w Nowej Zelandii, zdecydowanie było to dość spore zejście poziomem w dół, choć nie mógł być pewien, jak wiele z podobnej opinii nie było przekłamaniem jego mózgu. Zwłaszcza że było ich wtedy jednak więcej. Może proporcjonalnie przekładałoby się w dość zbliżony sposób, sam nie wiedział.
Kurtkę odwieś na haczyk, buty postaw pod ścianą obok reszty — poinstruował go z łagodnym uśmiechem. Przeszedł do swojej rodziny, rozmawiając z nimi jeszcze pokrótce, nim matka mimo początkowych protestów, ostatecznie i tak otworzyła lody, by wcisnąć mu dwie miseczki z kilkoma ułożonymi na górze mochi.
Mamo serio nie trze-
Trzeba, trzeba. Skoro już jedliście, to nie musicie czekać na obiad! Idź, nie zostawiaj kolegi samego, damy sobie radę, prawda dzieciaki?
No, idź Jace, idź — Cody popchnął go w stronę pokoju razem z Zackiem. Nic dziwnego, że ten drugi otworzył drzwi, a pierwszy wepchnął go do środka, zaraz zamykając pokój. Everett stał przez chwilę skonfundowany z miskami w dłoniach.
Em... moja mama kazała mi przynieść ci lody. Jak nie chcesz to spoko, ja zjem, nie przejmuj się — odstawił jego miseczkę na szafkę, zaraz opierając się zresztą o nią tyłem, by zabrać się za jedzenie swoich lodów, jednocześnie zatrzymując wzrok na powieszonych przez siebie zdjęciach.
Hej, w sumie nie mam tu twojego zdjęcia. A staram się robić z każdą osobą, z którą spędzam więcej czasu. No i mam dużo tych od rodzeństwa. Ale ostatnio poznałem dużo fajnych ludzi — uśmiechnął się do samego ciebie, zaciskając na chwilę zęby na łyżeczce — swją drgą tm plwj msz jlie.
Wyseplenił spod metalu, wskazując miską na lewą stronę swoich polaroidów, gdzie dało się zobaczyć mnóstwo zdjęć z tą samą dziewczyną, która wyraźnie przez lata zdążyła przejść przez wszystkie kolory włosów, najdłużej zostając przy niebieskim.
Lbsz zdjcia? — wyciągnął w końcu łyżeczkę, nabierając na nią pojedyncze mochi — Chcesz sobie dziś jakieś zrobić? Dodam je do reszty.
Xaxa
Xaxa
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Everettów
Nie Sty 30, 2022 2:51 am
Obserwowanie zdjęć było swoiście intrygującym zajęciem. Zwłaszcza, że wyłapywał na niektórych z nich różne reakcje Jonathana. Mimowolnie uśmiechnął się, spoglądając na nie, aż do momentu natrafienia na jedno. Momentalnie go zmroziło, a mimikę twarzy wpisało zaskoczenie wymieszane ze złością.
Wtedy pojawił się jego przyjaciel.
Posłał mu zdezorientowane spojrzenie w momencie, gdy nagle pojawił się w drzwiach. Jego mina wyrażała zaskoczenie sposobem pojawienia się Jonathana w jego pokoju. Nie do końca był pewny, czego właściwie był świadkiem, ale mrugnął oczami, by zaraz potem nieśmiało przytaknąć na znak, że zrozumiał. Nie miał pojęcia, co zaszło wcześniej, więc jedynie otrząsnął się z pierwszego wrażenia.
- Jakoś tak wyszło - w sumie nie wiedział czemu. Może kwestia nieprzywiązywania uwagi do zdjęć. Albo chęci omijania Jonathana przy pierwszych chwilach ich znajomości, gdzie Xaxa całkowicie nie radził sobie z jego typem charakteru. Nie, żeby teraz wiele się zmieniło, ale nie uciekał. No dobra. Robił to rzadziej. I częściej rozmawiał z blondynem.
- Więcej czasu, hm... - pokręcił głową, próbując wyzbyć się myśli, by zaraz potem posłać mu ponure spojrzenie, gdy usłyszał nieskładne słowa.
Jego spojrzenie powędrowało w stronę wskazanego zdjęcia. Dzięki temu zrozumiał sens bełkotu. Znana dotąd z jednego obrazu twarz mieniła się teraz na wielu różnych fotografiach, w różnorakich sytuacjach. Wow... Zasadniczo dzięki temu jeszcze lepiej widział, jak dużą część życia stanowiła Julie. Był prawie pewny, że owa dwójka była nierozłączna. Przynajmniej do końca jej życia.
Zdjęcia...?
- Nie wiem - nigdy nie zastanawiał się nad tym. - Chyba lubię oglądać - chociaż był pewny, że nie o to pytał Jonathan. - Możemy - zgodził się, przekierowując wzrok na rozmówcę. - Jeśli tak chcesz - było mu to wystarczająco obojętne, że mógł zgodzić się ze wzgląd na niego samego. - Wybierasz ramki losowo, czy masz specjalnie dobrane pod daną osobę?
Przeszedł bliżej chłopaka, by zaraz potem dłonią sięgnąć za jego plecy, biorąc do rąk drugą z misek z lodami. Posłał beznamiętne spojrzenie przekąsce.
- Czym one są polane? - spytał się, biorąc do wolnej dłoni łyżeczkę i ostrożnie szturchając deser.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Everettów
Nie Mar 06, 2022 3:24 am
Zawsze jest czas, by nadrobić! — powiedział wyraźnie podekscytowany, momentalnie się uśmiechając. Jakby nie patrzeć, każde z nich było jego małą zdobyczą. Choć może bardziej powinien nazywać je skarbem, skoro tak wiele dla niego znaczyły? Dodanie kolejnego z samym Nathanielem bez wątpienia wiele by dla niego znaczyło, ale nie chciał go też do niczego zmuszać.
"Więcej czasu, hm."
Jonathan był zbyt niedomyślny, by zorientować się, że coś było nie tak. Pokiwał więc jedynie głową i podszedł bliżej, stając obok ściany ze zdjęciami z lodami. Przegryzł mochi, przeżuwając je przez chwilę, nim w końcu podniósł łyżeczkę do góry.
To zdjęcie — wskazał na jedną z rozmazanych fotografii po lewej, gdzie niebieskowłosa wyraźnie ciągnęła za sobą Jonathana. Jego przerażona mina idealnie kontrastowała z jej ewidentnie głośnym śmiechem — zrobiła Julie, tuż po tym jak podpaliliśmy szkołę. Nie mów mojej mamie. To był jej pomysł, nigdy nas nie złapali. Nikomu nie stała się krzywda, w sumie było całkiem zabawnie.
Uniósł kącik ust na samo wspomnienie, kręcąc przez chwilę głową, nim przesunął wzrok na kolejną fotografię dwóch całujących się chłopaków na tle gór.
To mój brat Jay i jego narzeczony Hiroki, chociaż wtedy byli ze sobą ledwo miesiąc. Ten dureń wysłał je nam w kopercie z napisem "otwórzcie, jak rodzice będą w domu" i właśnie w ten sposób zafundował im swój coming out. Nie, żeby mieli coś przeciwko ale gdybyś widział szok na ich twarzach, ojciec prawie zszedł na zawał. Moja mama opierdalała go potem przez dobrą godzinę, że zdecydowanie musi się nauczyć poprawnego przekazywania informacji i to wszystko wina tego twojego komputera, ale chłopiec bardzo przystojny, przynajmniej z profilu. Ja tam wiedziałem już wcześniej — zachichotał, nabierając kolejną łyżeczkę lodów, nim zwrócił się w jego stronę — em to takie... słodkie ciasto ryżowe. Tylko trochę ma konsystencję... nie do końca galaretki, bo bardziej się ciągnie. Ciężko to opisać.
Uśmiechnął się przepraszająco, zaraz wracając uwagą do zdjęć. Pominął kilka nudniejszych przedstawiających jego siostrę i jej rodzinę. Jakby nie patrzeć, akurat z nimi nie był jakoś szczególnie blisko, ale jednocześnie nie byli mu na tyle obojętni, by nie uwzględnić ich na ścianie.
Jak tak teraz patrzę, większości z tych osób nie ma już w Riverdale — powiedział nagle powoli, zatrzymując się na kilkunastu znajomych twarzach przewijających się wcześniej w jego życiu. Ethan, z którym trenował do zawodów w surfingu. Ellie, która dawała mu korki z francuskiego po przyjeździe do Kanady. Cheolwoo i Thomas, jego pierwsi dobrzy znajomi z klasy, których poznał po przeprowadzce. Stephanie, Millie i Rika, sławna trójca z koła teatralnego, która z jakiegoś powodu nękała go przez kilka lat, aż w końcu raz udało im się przekonać go do wystąpienia z nimi w musicalu, nawet jeśli robił bardziej za ozdobę. Osób było dużo więcej. Sean, Liam, Jacob, Ray, Mei, Paul, Ginny, Rachel, Yang, Akira. Zamyślił się przez chwilę, nim jego wzrok spoczął na jednym z nowszych zdjęć. Zaczerwienił się nieznacznie i zwrócił w jego stronę z uśmiechem.
Super. Zrobimy sobie zdjęcie na tle mojej ściany, jako dowód, że jesteś pierwszym przyjacielem, który postawił nogę w moim mieszkaniu. Ale to jak zjemy lody — zażartował i usiadł na łóżku po turecku, machając lekko łyżką w powietrzu.
Staram się je dopasowywać kolorystycznie. Patrzę na to, jaki kolor dominuje i tak dalej. Chociaż niektóre malowałem ręcznie — wskazał na konkretne przykłady, idealnie komponujące się z zachodzącym słońcem czy błękitnym niebem — malarzem jestem marnym, ale coś takiego nie wymaga, nie wiadomo jakich umiejętności. A wygląda fajnie. Próbowałeś kiedyś sam robić zdjęcia? Jak chcesz, możemy któregoś dnia wybrać się na miasto i się pobawisz. Chociaż raczej słaby ze mnie model, ale czego się nie robi dla przyjaciół? Co nie, paprotko?
Odwrócił się w stronę stojącego na parapecie kwiatka i zasalutował jej łyżeczką, zaraz znowu podjadając lody.
Xaxa
Xaxa
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Everettów
Nie Mar 06, 2022 8:37 pm
Wsłuchiwał się w milczeniu w jego opowieści, jedynie międzyczasie kosztując lodów. Nie do końca zrozumiał wyjaśnienie Jonathana odnośnie ich samych, ale przy skosztowaniu niemalże zaświeciły mu oczy. Zaskoczył go smak. Być może przez podobny składnik do tego, czego pił nałogowo, ale jego kubki smakowe odebrały to nad wyraz pozytywnie. Nie wpisywało się to jednak w danie, które chciałby cały czas jeść, ale uznał że jak na pierwszy raz, było całkiem smacznie.
- Naprawdę sporo znajomych i przyjaciół masz... - wymruczał międzyczasie, spoglądając ponownie na zdjęcia. - I nie zamierzam rozpowiadać o cudzych sekretach - rzucił dość poważnie, by zaraz potem zamilknąć i dać mu się wypowiedzieć o reszcie. - Chociaż nieźle twój brat zapowiedział, że ma chłopaka. Znam przypadki, gdzie rodzice potrafią o wiele negatywnie na to zareagować - w jego rodzinnym mieście nie było to nic dziwnego. Mimo iż świadomość związków jednopłciowych istniała, to starsze pokolenie miało swoje zgryźliwe zdanie na ten temat.
Pokręcił lekko głową, powracając myślami do rozmowy o zdjęciach.
- Twoi znajomi wyjechali, ja moich zostawiłem - mogło to zabrzmieć bardzo bezdusznie, ale tak rysowała się obecnie rzeczywistość. Nawet jeśli nie podobało mu się to, z jakiego powodu musiał wszystko porzucić. Zmarszczył nieznacznie brwi, widząc jego odmienną reakcję na jedno ze zdjęć, ale wspomnienie o wspólnej fotografii wyrzuciło mu z pamięci zapytanie, o co chodziło.
- Jasne - przytaknął nieśmiało odnośnie wspólnego zdjęcia.
Kolejny temat jednak poprawił mu o wiele bardziej humor, tak, że chyba pierwszy raz od dawna spoglądał na niego z błyskiem w oczach.
- Więc po prostu stawię, że ze słabego, będziesz pro - odparł na jego słowa, wsadzając łyżeczke do ust i uśmiechając się z pewnością siebie. - Tak, że będziesz błagać mnie o kolejne zdjęcia - wskazał na niego łyżką, patrząc z wyższością na niego. Na tyle, ile pozwalał jego niski wzrost w porównaniu do Jonathana. - Paleta do makijażu w odmiennych rękach potrafi zdziałać cuda, a wykonane odpowiednio zdjęcie ukryje niedoskonałości w postaci czegoś, co definiujesz jako "słabe" - nie potrafił przypomnieć sobie, czy kiedyś mu napominał o tym, że potrafił malować makijaże. I nie chodziło o sprawienie, że ktoś wyglądałby piękniej. Przechylił głowę, chichocząc do natchnionej myśli.
- Może daleko mi do Jace'a, ale idzie mi coraz to lepiej - dodał jeszcze ciemnowłosy. - Raczej teraz nie pokażę ci, bo nie mam jak, ale może w momencie, jak przyjdziesz do mnie? - nie zamierzał naciskać jednak. Temu też odłożył łyżeczkę do naczynia, po czym westchnął cicho, pozwalając, by wcześniejsze podekscytowanie zastąpiło ponownie spokój.
- Znaczy, nie musisz, jak nie chcesz. Zwykłe zdjęcia też są dobre, ale daleko mi do profesjonalnego fotografa. Dlatego też ciężko mi powiedzieć coś więcej odnośnie sesji na mieście - miał jeszcze inne powody, by to unikać. I wraz z tym wchodziło unikanie pewnej grupy osób, czy też... mogłyby inne sprawy utrudnić lub też uniemożliwić im wspólną rozrywkę.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Everettów
Pią Mar 11, 2022 10:50 pm
Uśmiechnął się do niego, kiwając ochoczo głową. Nie zamierzał zaprzeczać, w końcu naprawdę poznawał całe mnóstwo osób i nawet ze sporą liczbą udawało mu się utrzymywać kontakt.
Poznawanie innych jest super! Każdy ma swoją własną historię i dziwne anegdotki, które dostarczają tak dużo rozrywki. No bo wszędzie się trafia na coś śmiesznego, zwłaszcza jak pracuje się albo żyje z innymi ludźmi. W szkole non-stop coś odwalają, trzeba po prostu przesegregować żarty od patologii — zażartował, zaraz puszczając mu oko w odpowiedzi na nie rozpowiadanie o jego sekretach. Bardzo dobrze. Jego matka zdecydowanie nie była gotowa na poznanie jego bardziej wybuchowej strony. Nawet jeśli pewnie i tak miała swoje podejrzenia po pamiętnej choince.
Mmm, przeprowadzki są trudne. Czasem chciałbym wrócić do Nowej Zelandii. Jakby nie patrzeć, zostali tam wszyscy moi przyjaciele z dzieciństwa. Na przykład jeden z moich przyjaciół, Ethan, dosłownie urodził się salę obok mnie. W tym samym dniu. Byliśmy nierozłączni tak jak nasze matki. Jak to mówi moja mama — wspólne cierpienie łączy jak nic innego, a porodu zdecydowanie nie ma co zazdrościć. Mieliśmy własne punkty w mieście, ulubione zabawki na placu zabaw, kota sąsiadów, którego uwielbialiśmy ganiać po murku, lodziarnię, w której obsługa zawsze dawała nam dodatkową gałkę. Teraz zostały nam głównie kartki — uśmiechnął się nieznacznie, zaraz odkładając miskę na bok, by sięgnąć pod łóżko i wyciągnąć spory karton. Położył go na łóżku i otworzył, zaraz wyciągając kilka pocztówek z wierzchu, mimo że listów było całe mnóstwo.
Swoją drogą, Finn to ten nagrzany surfer — wskazał jedno ze zdjęć na górze z chłopakiem o krótkich, kręconych czekoladowych włosach i ciemnych oczach, stojącego dumnie z szerokim uśmiechem na podium — przynajmniej on może kontynuować nasze hobby. Pewnie rozwaliłby mnie teraz z kretesem. A kiedyś był gorszy ode mnie i wiecznie prosił mnie o porady!
Przez chwilę znowu ogarnęła go nostalgia. Wpatrywał się w milczeniu w jedną z pocztówek, nim schował ją do pudła i wsunął je na nowo pod łóżko, obracając się w stronę Nathaniela z uśmiechem.
Wierzę na słowo. Jedyny makijaż, jaki miałem na twarzy był wykonany przez Rosaline i uwierz mi, nie był to widok stulecia. Chociaż sama twierdziła, że jestem najpiękniejszą księżniczką. I na moje nieszczęście Zack nie mógł sobie darować zrobienia zdjęć. Całe szczęście zostały ukryte bardzo, bardzo głęboko. Z dala od ciekawskich oczu. Ale tobie bym zaufał. W sumie nigdy nie mówiłeś, że się tym interesujesz — co z kolei niezwykle zainteresowało samego Jace'a. Wyraźnie się ożywił i przysunął w jego stronę z tym samym wyrazem twarzy, który zwiastował nadchodzące pytania.
Długo się uczysz? U kogoś czy sam? Z filmików czy masz jakieś praktyki? Patrzysz pod makijaż dzienny czy bardziej teatralny? Bo chyba jest dużo różnych opcji, nie? Masz jakieś zdjęcia swoich prac? W ogóle pracujesz z tym dorywczo czy robisz to hobbistycznie? A masz swojego Instagrama? — zaczęło się.
Xaxa
Xaxa
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Everettów
Nie Mar 13, 2022 2:06 am
Historie odnoszące się przeszłości Jonathana uznawał za intrygujące. Poznawane osoby były jedną kwestią, ale kryjąca się za nimi przeszłość była czymś dodatkowym. Tak, że mimowolnie pomyślał, że dość było mu miło to posłuchać, nawet jeśli go to nie dotyczyło. Nie umiał jednak dodawać teraz czegoś od siebie słownie, więc przysłuchując się tym historiom, nieśmiało przytakiwał i z wyraźnym zaintrygowaniem przyglądał się pokazywanym fotografiom.
- Chyba rozumiem - wypowiedział w pewnym momencie. - Moi znajomi z dzieciństwa zostali w Polsce. Byłoby miło tam wrócić, ale... mam wrażenie, że tęsknię do swoich wspomnień niż do samego miejsca - poczuł nagłe zmęczenie. Powrót do kraju - jeśli kiedykolwiek byłby możliwy - byłby dla niego zbyt bolesny, by ponownie stawić czoła temu, co zdarzyło się dłuższy czas temu. A na to wątpił, by kiedykolwiek był gotów.
Nawał pytań sprawił, że nastroszył się niczym kot i odruchowo cofnął się na tyle, by schować się za najbliższym meblem - wybór padł na krzesło gamingowe. Dopiero wtedy nieznacznie wychylił się, patrząc nieśmiało w jego stronę. To była już jego standardowa reakcja to, gdy blondyn zaczynał zasypywać go nawałem pytań, z którymi nie umiał sobie poradzić. O ile miał możliwość gdzieś ukrycia się.
- Mój opiekun jest makijażystą - odpowiedział nieśmiało, chwytając dłońmi za oparcie mebla. - Ale oglądałem trochę filmików. I od niego się uczę tego. Jake prowadzi swój salon piękności. Czasem mu pomagam, asystując mu i w ogóle - na tyle, ile mógł, patrząc na szkołę i swoje podejście do płci przeciwnej. Gdzie w drugim przypadku nie raz sprawiał mu niemałe problemy. - I... różnie. Na co dzień widzę klasyczny typ makijażu, służący do upiększenia, ale nie raz pokazywał mi, jak robi się pod efekty specjalne - przekrzywił głowę na bok. - Mówił, że pracował kiedyś przy tworzeniu makijażów dla aktorów z filmów z efektami spe-specjalnymi - zaciął się na moment. Angielski nie był jego ojczystym językiem, więc czasem dawało wyłapywać się wahania w jego głosie, gdy przy długim mówieniu, zaczynało mu brakować słów. - Nie wiem na ile to prawdy, ale jest niesamowity. I uzdolniony.
Odsunął się w końcu od mebla, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej.
- Nie mam tutaj, ino w pokoju - miał na myśli swój pokój, już w mieszkaniu. - I nie prowadzę Instagrama. Nigdy nie myślałem, by wrzucać gdzieś swoje prace. Chociaż za dużo ich nie mam. Nie posiadam swojego modela, a sam r-rozumiesz, czemu nie chcę malować kobiet - dlatego jego możliwości były obecnie bardzo ograniczone, z czego zdawał sobie sprawę.
- Skąd ci się wziął taki natłok pytań? - spytał z podejrzliwością. Nie wydawało mu się, że chciał się z niego naśmiewać, ale nie rozumiał takiego zrostu zainteresowania. - Jeśli mi nie wierzysz, mogę ci pokazać tu i teraz - może chodziło o brak wiary w jego zdolności? Aż popatrzył bardziej podejrzliwie. - Tylko, że nie zmienię cię w księżniczkę. Najwyżej w księcia.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Everettów
Sro Mar 30, 2022 8:16 pm
Zaśmiał się cicho, zaraz kiwając głową.
Czasem jest i tak. Zwłaszcza że jednak zawsze mamy tendencje do zapamiętywania tych ciekawszych wydarzeń, które mogły być dość sporadyczne. Ale wiesz, lubię historie. Więc gdybyś chciał się jakąś podzielić, to zawsze chętnie posłucham. Jakby nie patrzeć, wspominanie ich pozwala im się lepiej utrwalić w umyśle i w ogóle! Poza tym dzięki rozmowom można na nowo świetnie się bawić i przeżywać je od zera — powiedział z pełnym przekonaniem, wracając na chwilę wzrokiem do fotografii. Sam lubił od czasu do czasu usiąść choćby ze swoim rodzeństwem i poopowiadać im przeróżne głupie historyjki. Czasem nawet sami o nie dopytywali.
Widząc jego reakcję na pytania, przekrzywił nieco głowę w bok, przyglądając mu się z zainteresowaniem. Chyba nie do końca zrozumiał, że to jego słowa wywołały taką reakcję.
Podoba ci się? Jak chcesz, to mogę zapytać rodziców gdzie je kupili. Na pewno nie było jakieś drogie, a jest super wygodne, serio — zdecydowanie nie zrozumiał. Podszedł do niego i poklepał ręką w oparcie, wyraźnie zadowolony. Jak na jego, Nathaniel mógł sobie nawet usiąść i je przetestować.
Łooo, co, ale super! Nigdy wcześniej o tym nie mówiłeś. To musi być świetne, ale i mega trudne, nie? No bo jakby nie patrzeć, każdy jest zupełnie inny. Ma inną twarz, jakieś tam... bardziej wydatne kości policzkowe, albo jest bardziej pulchny i w ogóle! Nie znam się na tym, ale musicie wszystko pod nich dobrać, więc nie możecie nawet zastosować jakiejś jednej stałej techniki, nie? Ekstra sprawa. Zazdroszczę. Zresztą skoro twój opiekun jest niesamowity i uzdolniony to założę się, że ty też jesteś! No bo się u niego uczysz. I z każdym dniem będziesz coraz lepszy — stwierdził z wyraźną ekscytacją, kręcąc się po pokoju, zupełnie jakby nie mógł znaleźć ujścia. W końcu usiadł na parapecie i raz po raz podrzucał liść paproci, skupiając na nim wzrok, podczas gdy Nathaniel nadal mówił. Nie chciał mu zbytnio przerywać, mając wrażenie, że wtedy przestałby mówić całkowicie.
Musisz mi kiedyś koniecznie pokazać. Jestem strasznie ciekawy, jak ci to wychodzi. Poza tym jak potrzebujesz modela, to ja mogę nim być! Jeśli pasuję. Nie wiem, chyba mam średnio wyjściową twarz... no ale podobno make-up potrafi zmienić każdego, więc chyba tym lepiej jak pokażesz ludziom przed i po, haha. Możesz mi malować motyle, jednorożce, co tylko zechcesz. Prawdziwy mężczyzna nie boi się różu! — powiedział z bojową miną, zbijając piątkę z paprocią. Ona to dopiero go rozumiała, nie ma co. Nawet jeśli żartował z tym prawdziwym mężczyzną. Zaraz spojrzał na niego z niezrozumieniem, parskając cicho śmiechem.
Jak to skąd? Przecież to super. Nie każdego dnia słyszysz od kogoś, że jest makijażystą. Zwłaszcza w takim wieku i w ogóle. Przynajmniej ja nikogo nie znam. No, chyba że liczymy dziewczyny ze szkoły, bo jednak one czynią na swoich twarzach prawdziwe cuda. Nawet jeśli są dość proste. Zawsze je za to podziwiałem. I nie wiem, czy mamy jakieś sensowne kosmetyki, a wątpię, że będziesz chciał używać pasteli mojej siostry, co? — zastanowił się przez chwilę, mimowolnie patrząc w stronę drzwi. Jakby nie patrzeć, jego matka nie używała takich rzeczy. Najzwyczajniej w świecie nie miała czasu się malować. Takie już było życie pielęgniarki w mieście, które ogarnął chaos.
Xaxa
Xaxa
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Everettów
Pią Kwi 01, 2022 1:10 am
- Kto wie... - wzruszył ramionami w odpowiedzi na jego słowa. - Nic takiego sobie nie przypominam... Raczej nie mam co opowiadać od swojej strony - nie, gdy cały czas był przepełniony goryczą powiązaną z przeszłymi wydarzeniami. Niezagojone rany psychiczne dawały po sobie znać do dzisiejszego dnia, co odbijało się w jego zachowaniu, wyborach i postępowaniu względem innych osób. Ciężko było mówić też o jakiejkolwiek zapowiedzi na poprawę tego stanu. Ciemnowłosy nie umiał ani sobie pomóc, ani odnaleźć możliwości, która sprowadziłaby go na lepsze tory. - Zawsze zostają wspólne wydarzenia - dokończył jednak z głębokim westchnieniem, uznając, że ten temat nie mógł zostawić urwany.
Posłał mu zdezorientowane spojrzenie, nie mając całkowicie pojęcia, co mu chodziło po głowie. Że co mu się podobało? Dopiero, gdy Jonathan podszedł do mebla, dotarło do niego, że chodziło o jego dotychczasową kryjówkę przeciwko niedawnemu atakowi.
- Nie chcę - odmówił momentalnie, nieco naburmuszony faktem, że odebrał to w taki sposób. Dlatego też go śledził wzrokiem, poważnie zastanawiając się, czy powinien coś więcej dodać na ten temat. Jednak odpuścił z głębokim westchnieniem, przechodząc na temat makijażu, by z większym zaangażowaniem opowiadać oraz przysłuchiwać się odpowiedziom na ten temat. Zauważalnie zaczerwienił się, gdy przeszedł na temat komplementów, wyraźnie nie umiejąc sobie poradzić z faktem ich otrzymywania.
- Podziękuję za pastele twojej siostry - wyrzucił z siebie w końcu, patrząc na niego przez palce. - Po prostu następnym razem przyjdź do mnie. Mam całą paletę, a jeśli czegoś zabraknie, to pożyczę od Jake'a. I to nic szczególnego, wiek nie ma znaczenia. Można potraktować to jako... em... hobby w takim przypadku? - chociaż pomagał już w salonie na tyle, ile mógł. Nawet jeśli to było bardzo trudne w wielu przypadkach, z którymi nadal nie umiał sobie poradzić.
- I skoro chcesz zostać moim modelem, to lepiej szykuj sobie puste południa po szkole - odsunął dłonie z policzków, patrząc poważniej na Jace'a. - To nie będzie pięciominutowe nakładanie kilku kresek. I jak sam wspomniałeś wcześniej, każda twarz wymaga swojego dobrania. Nie tylko kształt, ale karnacja, rysy twarzy, wiek - zaczął odginać palce, wymieniając potrzebne warunki do wzięcia pod uwagę przy tego typu pracy. - Możesz wybrać jakiś projekt na początek, zobaczymy co wyjdzie z tego - możliwość posiadania modela pozwoliłoby mu na rozwój, nawet jeśli pierwsze prace byłyby niezadowalające. - Albo klimat. Nie wiem, gry, modele, idol, paranormalne... - przesunął wzrokiem na bok. - Albo zwykłe poprawienie wyglądu - zawiesił wzrok na paprotce, po czym westchnął cicho. - Zaufam ci w tej kwestii, że mnie nie wystawisz - wymamrotał jeszcze zmieszany, obejmując się dłońmi. Mówienie o takich tematach nie należało do najłatwiejszych, ale miał nadzieję, że przyjaciel zrozumie. Nathanielowi zdecydowanie nie przychodziło łatwo otwieranie się na cokolwiek.
Jednakże spędzony czas tutaj pozwalał mu się chociaż delikatnie rozluźnić, jak i same rozmowy nieco otwierały go na chociaż jedną personę. Tak, że w momencie wyjścia z mieszkania miał o wiele lepszy nastrój niż wtedy, gdy tutaj wchodził.

z/t x2
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach