▲▼
Wydał z siebie cichy okrzyk, gdy został zaatakowany, na krótki moment zaplątując się w materiale, którym został otoczony.
- Sam mówiłeś, by nie negocjować z terrorystami - odparł ze śmiechem, jednak dał się grzecznie ubrać w bluzę. Rękawy nieco były za duże dla niego, co powodowało, że wystawały mu same palce. Spora jest ta bluza. Czuję się w niej drobny. Zaraz potem też założył sobie kaptur na głowę, by przechylić się delikatnie i spoglądać na niego z niewinnością. Położył mu dłonie na ramionach, posyłając mu delikatny uśmiech. Czuł jego dotyk na skórze, ale nie zamierzał go zrywać, dając mu zachować taki typ bliskości.
- Genshin - przytaknął, przesuwając rękę tak, by móc pogłaskać go po włosach delikatnie. - O ile nie czujesz się zmęczony - drugą zaś przesunął na jego ramię, delikatnie go masując, by wypuścić cicho powietrze z płuc. - Pomóc ci w przygotowaniu jedzenia? - spytał się jeszcze. - Tylko ogarnę lepiej swój strój.
Poprawił bluzę, podciągając ją lekko w ramionach.
- Mam nadzieję, że nie czujesz się skrępowany przeze mnie - nawet jeśli to Jace doprowadził do takiego rozwoju sytuacji, której finalnie uległ, to brak pod uwagę prosty fakt związany z tym, że mógł mu zwyczajnie odmówić. Nie robiąc tego, spowodował inną możliwość w ich związku, pokazując siebie od jeszcze innej strony. - No już, już - objął go, przytulając do siebie. - Jesteś najlepszym, co mogło mi się obecnie trafić - wyznał jeszcze bez żadnego skrępowania, wyszeptując owe słowa.
— Zapraszamy codziennie od dwunastej do osiemnastej, w piątki jesteśmy czynni do dwudziestej. Oferta specjalna obejmuje poniedziałek, wtorek, środę i czwartek. W jej skład wchodzę ja — zareklamował się profesjonalnym tonem, zaraz śmiejąc z własnego żartu. Złapał kosmyk jego włosów w palce, przesuwając wzdłuż nich z uśmiechem.
— Oczywiście, że tak. Kocham twoje włosy. Możesz grać, a ja usiądę za tobą i odpalę swój zmysł artystyczny — zwłaszcza że w przypadku Kassira miał spore pole do popisu. Musiał jedynie zaopatrzyć się w profesjonalny sprzęt. W końcu gdyby próbował podebrać gumki i spinki Rosaline, już nigdy nie postawiłby nogi w domu.
Każde zetknięcie się ich ust, wywoływało w nim całą masę emocji. Części z nich poddawał się od razu, inne odsuwał w bok, wiedząc, że puszczenie ich wolno nie byłoby zbyt bezpieczne dla żadnej ze stron. Chichot Shane'a skutecznie zresztą sprawił, że sam uśmiechnął się do siebie, zapamiętując przy tym, na które miejsca reagował mocniej niż na inne.
Czy zamierzał to potem wykorzystać? Być może. A raczej na pewno. Jak mógłby sobie w końcu odpuścić coś podobnego. Był zresztą wyższy i z łatwością w każdej chwili mógł uzyskać dostęp do jego szyi. Idealnie się składało.
- Myślałem, że skusi mnie drabina, ale pójdę chyba popatrzeć na najlepszego pracownika, jakiego tam mają - udał, że się zastanawia nad tym. - No niedobrze, niedobrze... czyli w piątek nie mogę... a może wtedy jest możliwość prywatnego serwisu? - zapytał w odpowiedzi na jego reklamę, jednocześnie obdarzając go łagodnym uśmiechem.
- Skoro tak, to śmiało - zgodził się na jego działanie względem włosów. - Będę grzeczny i starać się nawet nie ruszać podczas zabiegu - zapewnił go, czując, że to mogłoby być ciekawe doświadczenie.
Jak to, w jakim teraz brał udział.
Chyba znalazł mój punkt łaskotek - pomyślał ledwo przytomnie w pewnym momencie, gdy ponownie poczuł usta na szyi. Już dawno nie odczuwał tego typu przyjemności i nie bardzo chciał na razie rezygnować z tego. Dawało się dostrzeć, kiedy jego ciało bardziej zadrżało i kiedy poruszał ramionami, oraz nogami w akcje większego powstrzymania swojego zapędu w większym okazaniu tego, co niosło za sobą takie działanie.
- Skoro tak, to śmiało - zgodził się na jego działanie względem włosów. - Będę grzeczny i starać się nawet nie ruszać podczas zabiegu - zapewnił go, czując, że to mogłoby być ciekawe doświadczenie.
Jak to, w jakim teraz brał udział.
Chyba znalazł mój punkt łaskotek - pomyślał ledwo przytomnie w pewnym momencie, gdy ponownie poczuł usta na szyi. Już dawno nie odczuwał tego typu przyjemności i nie bardzo chciał na razie rezygnować z tego. Dawało się dostrzeć, kiedy jego ciało bardziej zadrżało i kiedy poruszał ramionami, oraz nogami w akcje większego powstrzymania swojego zapędu w większym okazaniu tego, co niosło za sobą takie działanie.
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Shane'a
Pią Lip 08, 2022 10:31 pm
Pią Lip 08, 2022 10:31 pm
— Jak najbardziej. Niemniej w piątki lokacja ulega zmianie, jeśli nie stanowi to dla Pana problemu, zapraszamy do Starbucksa w dystrykcie A. W ramach rekompensaty możemy zaproponować wysokie zniżki na wszystkie napoje i jedzenie z oferty. Osobiście dopilnuję ich jakości — pokiwał głową, skupiając się na jego uśmiechu. Najładniejszym uśmiechu, jaki widział w całym swoim życiu.
— Nie przejmuj się, pracowałem w najgorszych warunkach, dam radę. No, chyba że miałbyś się faktycznie rzucać na wszystkie strony — wtedy trochę gorzej. Musiałby go chyba przykleić do krzesła.
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Shane'a
Sob Lip 09, 2022 12:21 am
Sob Lip 09, 2022 12:21 am
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Mieszkanie Shane'a
Sob Lip 09, 2022 11:14 pm
Sob Lip 09, 2022 11:14 pm
Przesunął się nieco w tył i ściągnął swoją bluzę, sprytnie atakując ciemnowłosego, by wciągnąć ją na niego z cichym śmiechem, zaraz zgarniając go na kolana, przodem do siebie.
— Teraz musisz ją nosić. W ramach zapłaty. Ewentualnie terrorystycznego warunku. Zostajesz moim zakładnikiem i musisz się z tym pogodzić — stwierdził wyraźnie zadowolony ze swojego pomysłu. Jakby nie patrzeć bluza była na tyle duża, by spokojnie sięgać mu do połowy ud. Co zaraz zresztą wykorzystał, wsuwając pod nią dłoń, choć zatrzymał ją na grzecznym poziomie, opierając się wygodniej o kanapę.
— To co, Genshin? Tylko wziąłbym chyba jeszcze coś do jedzenia — objął go wolną ręką i wtulił się w jego klatkę piersiową policzkiem, nie mając większej ochoty go wypuszczać.
Wydał z siebie cichy okrzyk, gdy został zaatakowany, na krótki moment zaplątując się w materiale, którym został otoczony.
- Sam mówiłeś, by nie negocjować z terrorystami - odparł ze śmiechem, jednak dał się grzecznie ubrać w bluzę. Rękawy nieco były za duże dla niego, co powodowało, że wystawały mu same palce. Spora jest ta bluza. Czuję się w niej drobny. Zaraz potem też założył sobie kaptur na głowę, by przechylić się delikatnie i spoglądać na niego z niewinnością. Położył mu dłonie na ramionach, posyłając mu delikatny uśmiech. Czuł jego dotyk na skórze, ale nie zamierzał go zrywać, dając mu zachować taki typ bliskości.
- Genshin - przytaknął, przesuwając rękę tak, by móc pogłaskać go po włosach delikatnie. - O ile nie czujesz się zmęczony - drugą zaś przesunął na jego ramię, delikatnie go masując, by wypuścić cicho powietrze z płuc. - Pomóc ci w przygotowaniu jedzenia? - spytał się jeszcze. - Tylko ogarnę lepiej swój strój.
Poprawił bluzę, podciągając ją lekko w ramionach.
- Mam nadzieję, że nie czujesz się skrępowany przeze mnie - nawet jeśli to Jace doprowadził do takiego rozwoju sytuacji, której finalnie uległ, to brak pod uwagę prosty fakt związany z tym, że mógł mu zwyczajnie odmówić. Nie robiąc tego, spowodował inną możliwość w ich związku, pokazując siebie od jeszcze innej strony. - No już, już - objął go, przytulając do siebie. - Jesteś najlepszym, co mogło mi się obecnie trafić - wyznał jeszcze bez żadnego skrępowania, wyszeptując owe słowa.
— Dokładnie. Szybko się uczysz — zażartował, poświęcając chwilę, by uważnie mu się przyjrzeć. Jego wzrok powędrował do jego twarzy, by zaraz zsunąć się niżej, nim bardzo, bardzo powoli znowu wrócił nim do góry. Serce biło mu w tym momencie zdecydowanie zbyt szybko. Zaczynał wątpić, że kiedykolwiek się do tego wszystkiego przyzwyczai. I szczerze mówiąc, wcale by nie narzekał.
— To ja powinienem cię o to pytać — przysunął się nieco, by pocałować go krótko, odsuwając się ledwo na kilka milimetrów — no ale resiny się same nie zużyją.
Złożył kolejny krótki pocałunek na jego nosie, naraz poddając się jego masażowi, wyraźnie się rozluźniając. Oparł się nawet wygodniej o kanapę z cichym westchnięciem, patrząc na niego spod nieznacznie przymkniętych powiek.
— W sumie to myślałem o skrojeniu owoców. Chyba, że faktycznie jesteś głodny. Ale nie mu... — przerwał swoją wypowiedź, jeszcze raz mierząc go wzrokiem — albo w sumie możesz mi pomóc.
Szybka zmiana zdania.
"Tylko ogarnę lepiej swój strój."
— Mm. Szkoda — wymamrotał pod nosem, przesuwając rękę z grzecznego poziomu na mniej grzeczny, muskając palcami jego pośladek, zaciskając na nim delikatnie palce, nim zsunął ją ponownie w dół z niewinnym uśmiechem. Zdecydowanie, by nie narzekał, gdyby po prostu tak jak teraz został w samej koszulce, jego bluzie i skarpetkach.
— Wyglądam na skrępowanego? — zapytał, podnosząc wolną dłoń, by w ślad za poprzednią, ułożyć ją na drugim udzie, ściskając je lekko w miarowym rytmie.
Westchnął cicho przeszczęśliwy, czując jak Shane go obejmuje i uśmiechnął się do samego siebie, obracając nieco głowę, by przytulać się do niego policzkiem. Za to jego słowa całkowicie wybiły go z rytmu. Znieruchomiał, przez chwilę zapominając oddychać.
— ... to powinna być moja kwestia — powiedział zbolałym tonem. Że też został tak brutalnie wyprzedzony. Podniósł dłonie do góry, przeciągając nimi powoli po kapturze. Przysunął się do niego z wyraźnym zamiarem pocałowania go... tylko po to, by zaraz ścisnąć sznurki i zacisnąć mocniej kaptur, odbierając mu wizję.
— Ahahah, teraz to jest prawdziwe porwanie! — no i faktycznie go pocałował, zaraz podrywając się z nim z kanapy. No to tylko z ogarniania stroju i ubierania się. Cały czas trzymał go przy sobie, stawiając na ziemię dopiero w kuchni tyłem do blatu...
Tyłem, bo przecież nie mógł się powstrzymać przed tym, by ściągnąć kaptur z jego głowy i wciągnąć go w kolejne pocałunki, gładząc jego policzki kciukami.
— Jeszcze tylko chwilę i dam ci spokój. Obiecuję. Dwie minuty — wymruczał wprost w jego wargi, pogłębiając wcześniejszą czynność, zsuwając jedną z dłoni w dół wzdłuż jego kręgosłupa, by pozwolić jej spokojnie spocząć na jego nowym ulubionym miejscu, tylko po to, by przycisnąć go mocno do siebie — no, przynajmniej dołem.
Nadal nie był w stanie zrozumieć czemu Kassir zgodził się z nim być, ale był w stu procentach pewien, że wygrał życie i został największym szczęściarzem, jaki chodził po ziemi.
- Dobrze, że możemy ten mapy speedrunować - uroki wysokiego poziomu na postaciach i odpowiedniego ekwipunku. Chociaż musiał przyznac, że nawet teraz dropienie artefaktów było katorgą. Nawet z buffami na zwiększoną szansę trafienia, często granie przynosiło bezowocne skutki.
Zamrugał oczami, przytakując lekko na zgodę. Nie miał wiele do powiedzenia odnośnie pomagania mu, zwyczajnie to zrobi, skoro dostał na to zgodę z jego strony. Za to lekko pokręcił głową na jego mamrotanie, by zaraz potem skomentować lekkim uśmiechem jego reakcję. Lekko drgnął, czując jego palce na swoim pośladku.
- Hm... bardziej wygląda mi na to, że zapoznajesz się z inną częścią mnie - odpowiedział, gdy dłoń wylądowała i na drugi swój odpowiednik. - Niż na skrępowanie - mrugnął jeszcze oczami, uznając, że i tak nie było co wnikać dalej w temat. Chociaż niedawna sytuacja bardziej mnie miesza niż jego najwyraźniej.
Zawiesił się na moment.
Jest uroczy.
- Możesz mi to mówić. Powtarzać ile chcesz - odparł odnośnie kwestii, głaszcząc go jeszcze dodatkowo. - Będzie mi miło usłyszeć to z twoich ust - nie chciał mu tym robić przykrości, że mógł mu "zabrać słowa", ale zarazem wcześniejsza reakcja na wypowiedź była wysoce zadowalająca. Miał tylko nadzieję, że dobrze ją zrozumiał.
- Oh - stracenie wizji i nagła zmiana pozycji spowodowała, że uczepił się Jonathana, nie bardzo wiedząc mógłby zrobić. Nie uważał, że groził mu upadek, ale zarazem brak widoczności nie pomagał w pewniejszym podejściu do sprawy. - A co z okupem? - zapytał międzyczasie, nim ponownie nie poczuł twardego podłoża pod nogami, opierając się częściowo o chłodniejszy blat.
Dał się ponownie wciągnąć w pocałunek, przesuwając przy tym dłonie na jego pas, opierając się wygodniej na nim. Mimo iż nie upłynęło od poprzedniego razu wiele czasu, nie czuł się zmęczony tym zbliżeniem fizycznym. Mrowienie na ustach, ciepło oddechu, uczucie bliskości - zbyt przyjemnie mu się to odbierało, by móc narzekać na nadmiar, niezależnie od sytuacji. Dlatego też odwzajemniał te gesty, starając się jednak nie przekraczać granicy i nie pogłębiać ich zbytnio. Gdzieś z tyłu głowy miał, że mógł w pewnym momencie nie zapanować prawidłowo nad swoim ciałem, wywołując przy tym krępującą sprawę.
- Im szybciej uporamy się z planami, tym prędzej będziemy mogli powrócić do poprzednich czynności - odparł ze śmiechem, gdy mógł ponownie już mówić. - Wtedy te dwie minuty będą mogły się ciągle odnawiać - chociaż dla spokoju umysłu wolał postawić na jedzenie i granie, gdzie mógłby sprawdzić pozostałe dzieła dla dziennych zadań. Rozplanować czasowo na tyle, by nie zostawiać Jonathana samego na długo.
- Więc? Co mam dokładnie zrobić w kuchni? - zapytał. - We dwójkę powinno pójść nam szybciej, a ja postaram ci nie chodzić zbytnio w trasę, by nie przeszkadzać - zapowiedział jeszcze z cichym westchnieniem. - Którą mamy godzinę tak w sumie? - może zamiast owoców, mogliby pomyśleć o zwykłym posiłku. Z innej strony, nie bardzo czuł, że był głodny.
- Chociaż w sumie teraz mam cię na trzy dni jako osobistego kucharza też. Aż kusi mnie, by przetestować to, ale... czas temu zaś obiecałem coś samemu gotować. Więc jak robimy?
Zamrugał oczami, przytakując lekko na zgodę. Nie miał wiele do powiedzenia odnośnie pomagania mu, zwyczajnie to zrobi, skoro dostał na to zgodę z jego strony. Za to lekko pokręcił głową na jego mamrotanie, by zaraz potem skomentować lekkim uśmiechem jego reakcję. Lekko drgnął, czując jego palce na swoim pośladku.
- Hm... bardziej wygląda mi na to, że zapoznajesz się z inną częścią mnie - odpowiedział, gdy dłoń wylądowała i na drugi swój odpowiednik. - Niż na skrępowanie - mrugnął jeszcze oczami, uznając, że i tak nie było co wnikać dalej w temat. Chociaż niedawna sytuacja bardziej mnie miesza niż jego najwyraźniej.
Zawiesił się na moment.
Jest uroczy.
- Możesz mi to mówić. Powtarzać ile chcesz - odparł odnośnie kwestii, głaszcząc go jeszcze dodatkowo. - Będzie mi miło usłyszeć to z twoich ust - nie chciał mu tym robić przykrości, że mógł mu "zabrać słowa", ale zarazem wcześniejsza reakcja na wypowiedź była wysoce zadowalająca. Miał tylko nadzieję, że dobrze ją zrozumiał.
- Oh - stracenie wizji i nagła zmiana pozycji spowodowała, że uczepił się Jonathana, nie bardzo wiedząc mógłby zrobić. Nie uważał, że groził mu upadek, ale zarazem brak widoczności nie pomagał w pewniejszym podejściu do sprawy. - A co z okupem? - zapytał międzyczasie, nim ponownie nie poczuł twardego podłoża pod nogami, opierając się częściowo o chłodniejszy blat.
Dał się ponownie wciągnąć w pocałunek, przesuwając przy tym dłonie na jego pas, opierając się wygodniej na nim. Mimo iż nie upłynęło od poprzedniego razu wiele czasu, nie czuł się zmęczony tym zbliżeniem fizycznym. Mrowienie na ustach, ciepło oddechu, uczucie bliskości - zbyt przyjemnie mu się to odbierało, by móc narzekać na nadmiar, niezależnie od sytuacji. Dlatego też odwzajemniał te gesty, starając się jednak nie przekraczać granicy i nie pogłębiać ich zbytnio. Gdzieś z tyłu głowy miał, że mógł w pewnym momencie nie zapanować prawidłowo nad swoim ciałem, wywołując przy tym krępującą sprawę.
- Im szybciej uporamy się z planami, tym prędzej będziemy mogli powrócić do poprzednich czynności - odparł ze śmiechem, gdy mógł ponownie już mówić. - Wtedy te dwie minuty będą mogły się ciągle odnawiać - chociaż dla spokoju umysłu wolał postawić na jedzenie i granie, gdzie mógłby sprawdzić pozostałe dzieła dla dziennych zadań. Rozplanować czasowo na tyle, by nie zostawiać Jonathana samego na długo.
- Więc? Co mam dokładnie zrobić w kuchni? - zapytał. - We dwójkę powinno pójść nam szybciej, a ja postaram ci nie chodzić zbytnio w trasę, by nie przeszkadzać - zapowiedział jeszcze z cichym westchnieniem. - Którą mamy godzinę tak w sumie? - może zamiast owoców, mogliby pomyśleć o zwykłym posiłku. Z innej strony, nie bardzo czuł, że był głodny.
- Chociaż w sumie teraz mam cię na trzy dni jako osobistego kucharza też. Aż kusi mnie, by przetestować to, ale... czas temu zaś obiecałem coś samemu gotować. Więc jak robimy?
— Prawda. A z tobą to już w ogóle. Jakby nie patrzeć, mój damage nie jest jeszcze na tak wysokim poziomie jak twój — uśmiechnął się, zaraz patrząc na niego z wyraźną dumą — ale udało mi się zrobić z Shenhe tak świetnego supporta, że twoja Ayaka będzie jeszcze większą pogromczynią niż do tej pory.
Pokiwał głową z pełnym przekonaniem. To nie tak, że spędził kilka tygodni na walce o odpowiednie artefakty. Dołączył nawet do serwera, który odpowiednio go kierował, na jakie statystyki zwrócić największą uwagę. Jej C4 też na pewno bardzo mocno w tym wszystkim pomagało.
"Hm... bardziej wygląda mi na to, że zapoznajesz się z inną częścią mnie niż na skrępowanie."
— To dobrze — całe szczęście nie zastanawiał się nad tym zbyt długo. Jakby nie patrzeć, gdyby Jace zaczął analizować własne zachowanie, mógłby wkładać sobie do głowy zbyt wiele. Ale prawda była taka, że teraz było idealnie. Fakt, że Shane akceptował jego charakter niezależnie od jego obecnej formy, zdecydowanie pozwalał mu na dużo większą swobodę. I jasne, może z niektórymi rzeczami nadal się wstrzymywał czy ograniczał. Jakby nie patrzeć, znali się już kilka miesięcy, ale Jace ukrywał swój charakter latami. Wyciągnięcie wszystkiego na zewnątrz nie było tak proste, zwłaszcza że sam nie wszystko rozumiał.
— W takim razie będę cię brać z zaskoczenia. I mówić takie rzeczy, żebyś znowu robił tą samą uroczą minę, gdy cały się czerwienisz i nie wiesz, jak zareagować — uśmiechnął się, dodając nieco zaczepnej nuty do swojego głosu. Poklepał go po udzie, niosąc do kuchni, śmiejąc się na pytanie o okup.
— Nie ma na świecie takiego okupu, na jaki bym się zgodził. Przykro mi, jesteś na mnie skazany. Będziesz idealnym przykładem syndromu sztokholmskiego.
Czując drobną zmianę w pocałunkach, od razu się do nich dostosował, nie próbując zbyt mocno napierać na Shane'a. Jakby nie patrzeć, nie chciał go zbyt mocno zmęczyć samym sobą. Zresztą nawet delikatniejsze nadal sprawiały mu zbyt wiele przyjemności, by miał na nie narzekać.
"Wtedy te dwie minuty będą mogły się ciągle odnawiać."
— Ach, motywacja — odsunął się od niego, zaciskając pięść w walecznej pozie. Obrócił się w stronę siatek, od razu przekopując się przez jedzenie.
— Lubisz avocado? — zapytał, podnosząc zielony owoc ku górze. Jednocześnie wyciągnął ser żółty, camembert, ogórka, małe pomidorki i kabanosy drobiowe, kładąc je na blacie.
— Hm... dziewiętnasta czterdzieści, więc chyba nie ma co się przejadać. No, jak jakoś strasznie zgłodniejemy to, tak czy inaczej, się coś zrobi, ale wiadomo. A jutro chętnie skorzystam z twojej oferty gotowania. Pokrój ser i ogórka w kostkę, kabanosy na małe kawałki. Są z kurczaka, więc nie powinien cię potem boleć brzuch — powstrzymał się przed ponownym zaatakowaniem go fizycznie, mimo że widok Kassira w jego bluzie zdecydowanie wystawiał jego samokontrolę na kolejny poważny test.
— Tu masz wykałaczki, możesz porobić koreczki. Tam, gdzie dajesz camembert, nie dawaj żółtego sera, będziemy mieć po prostu dwa rodzaje. Będą najlepsze do grania, bo nie ubrudzisz ani siebie, ani klawiatury i w ogóle. Ja pokroję owoce w kostkę z dokładnie tego samego powodu. A jeśli lubisz avocado, zrobię z niego guacamole i możemy potem zjeść je z nachosami — zaproponował, wodząc po nim jeszcze raz wzrokiem, nim zabrał się do roboty. Chociaż i tak od czasu do czasu obracał się w jego stronę, by nacieszyć oczy.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach