▲▼
Nie było chyba osoby, która pałała by miłością do urzędu, a już tym bardziej do pracujących tam ludzi. Czy to za sprawą pełnionego przez nich stanowiska czy może świadomości, że jest to posada taka, a nie inna, oni wszyscy zachowywali się tak samo. Jak stado nieogarniających leniwców.
Kiana odeszła od jednego z okienek po spędzeniu tam ostatnich dwóch godzin oczywiście z pustymi rękami. Jakby nie mogli jej powiedzieć od samego początku, że nic z tego nie będzie. Pożegnała się dość oschle, ale nie miała już siły udawać, że wszystko jest w porządeczku.
Wyszła przed budynek i stanęła obok drzwi, zaraz przy popielniczkach. Zaciągnęła kaptur, chowając pod nim swoje białe kudły by już absolutnie nikt niepożądany nie zawracał jej głowy. I na chuj jej był udział w tamtej konferencji?
Odpaliła jednego ze swoich lucky strike'ów, a po wypuszczeniu pierwszego obłoczka czuła się już minimalnie lepiej. Przysiadła na małym, betonowym parapecie i czekała na resztę.
Wyjątkowo akurat dziś, Connor nie pojawił się na miejscu autem. I bez wątpienia była to dobra decyzja, jako że parking standardowo był wypełniony po brzegi. Riverdale mogło być pseudo-miastem ogarniętym przez chaos, ale sprawy urzędowe zawsze miały pozostać dla mieszkańców smutną codziennością. Całe szczęście dziedziniec nie był wypełniony ludźmi. Pewnie wszyscy tłoczyli się w środku.
Odnalezienie znajomej sylwetki chwilę mu zajęło. Jakby nie patrzeć w pierwszym momencie kompletnie zignorował jej osobę uważając ją za jedną ze zbuntowanych nastolatek, którym nie chciało się czekać w środku na rodziców, wychodzili więc na zewnątrz i palili czy gapili się w telefon. Dopiero gdy podszedł nieco bliżej, rozpoznał jej twarz.
— Widzę, że standardowo zjawiamy się na miejscu jako pierwsi. Zaczynam doceniać twoją punktualność — komplement z ust Connora nigdy nie brzmiał jak faktyczny komplement, ale bez wątpienia tym właśnie był.
Dogasiła tlący się papieros, a raczej to co z niego zostało i wyrzuciła do specjalnie przeznaczonego pojemnika. Pewien piegowaty ryj byłby z niej dumny.
Nie całą minutę później usłyszała znajomy ton, a gdy uniosła wzrok znad ekranu telefonu przed nią stał dokładnie on.
Huh, o wilku mowa, przeleciało jej przez myśl.
„Woah Josten, bo jeszcze uwierzę, że jednak minimalnie mnie lubisz,” rzuciła kąśliwie w odpowiedzi na jego słowa. Nie dało się jednak ukryć, że miał rację. Grunt, że do tej pory inni także się zjawiali, nawet jeśli trzeba było na nich chwilę poczekać.
Gdy poczuła na sobie spojrzenie grupki ludzi naciągnęła kaptur mocniej na czoło i spuściła głowę lekko w dół.
„Ehh pieprzona konferencja, po chuj mi to było,” burknęła pod nosem i żałowała, że nie zabrała z mieszkania okularów przeciwsłonecznych. A może powinna pójść o krok dalej i na przykład przefarbować się na czarno?
Uniósł brew ku górze, słysząc jej komentarz.
— Chciałabyś siwulcu. Jedyne na co zasługujesz to brak szczerej nienawiści, nie ma tu mowy o żadnej sympatii. Nie przyjaźnię się z glinami — uroczy jak zawsze. A jego poczucie humoru jak widać, na miejscu. Tam gdzie powinno być. Jeśli faktycznie żartował. Z Jostenem nigdy nic nie wiadomo, w końcu to że z kimś współpracował, nie znaczyło że faktycznie jakkolwiek popierał ich organizację. No, za wyjątkiem Wolves w obecnym momencie. Rządy Kiany trafiały do niego dużo mocniej niż poprzedniej kobiety, z którą jedyne co robił to wymieniał się wyzwiskami i krytykował jej debilne - jego zdaniem - taktyki. Teraz przynajmniej miał wrażenie, że mniej się o wszystko dosrywał, a jednocześnie dużo więcej działali.
Wbrew pozorom, wcale nie lubił aż tak kłapać dziobem.
— Nie przejmuj się, za miesiąc wszyscy wybuchną. Wysadzą jakiś budynek, prezydent się będzie tłumaczył że nie mogli tego przewidzieć i cały hejt spadnie na niego. Zresztą, jak już złapiemy skurwysyna, który rozprowadza ten syf to z ofiary systemu zrobią z ciebie bohatera — jak widać rudy nie dopuszczał do siebie myśli że mogło im się nie udać. W końcu koleś nie miał gdzie uciec, co nie. Prędzej czy później wpadnie w ich sidła. Na horyzoncie pojawił się nowy koleś, którego widział już kilka razy mimo to nadal zastanawiała go jedna rzecz.
— Hej wielkoludzie. Jak właściwie mamy do ciebie mówić? — to nie tak, że byli już razem na kilku wypadach, a on dopiero teraz postanowił zainteresować się jego imieniem czy pseudonimem. Wcale, a wcale.
Skinęła głową na powitanie rosłemu mężczyźnie i doceniła to, że swoim ciałem próbował osłonić ją przed innymi. Dzięki bogu, że chociaż on jeden odstraszał wyglądem. Jednocześnie jednak zastanawiała się czy facet znał angielski. Słyszała od niego jedynie pojedyncze słowa. Jasne ona także nie należała do katarynek, ale Rosjanin był aż przerażająco milczący.
„Doprawdy Poruczniku,” prychnęła pod nosem. „A myślałam, że wojsko i policja uwielbia swoje towarzystwo,” dodała złośliwie i musiała się mocno powstrzymać aby mu nie przywalić. Przecież do diabła nie miała siwych włosów! Szybko jednak jej nastawienie zmieniło się, gdy chłopak kontynuował swoją wypowiedź.
To co powiedział nie powinno było wywołać w niej pozytywnych emocji. Przecież perspektywa tego, że ktoś wysadzi jeden z głównych budynków była mocno niepokojąca. Jednak na samą myśl o tym, że ktoś inny stanie się tematem plotek była… cóż zachęcająca. Z drugiej strony może wtedy władze i jej przełożeni potraktowali by poważniej wszystko to co działo się w tym mieście.
„Musimy wziąć się do roboty. I nie obchodzi mnie co ma do powiedzenia prezydent czy jego świta. Trzeba zacząć szukać wszędzie, a jeśli przy tym mamy pobrudzić sobie ręce nie mam nic przeciwko,” jej ton był na powrót zimny i rzeczowy.
Przeniosła wzrok na Rosjanina i przytaknęła. Po raz kolejny Connor trafił w punkt. Też była ciekawa jak mężczyzna chciał by się do niego zwracać. I może w końcu dowie się czy facet w ogóle mówił…
Gdyby był dobrym aktorem, pewnie właśnie udałby porządne przejęcie. Niestety jego emocje ograniczały się wyłącznie do wyjebania i wkurwienia. Podwójne W.
— Ktoś cię musiał okrutnie okłamać, na twoim miejscu skopałbym mu dupę — powiedział kiwając przy tym nieznacznie głową. Obrócił się w stronę mężczyzny i uniósł kciuk w górę przyjmując to do wiadomości. Babushka. Ciekawy dobór pseudonimu.
— Jestem za. Jakby nie patrzeć zbyt często Wolves zachowywało się jak typowa policja, gdzie nie powinno im umykać, że pozostajemy wyjętym spod prawa gangiem, który może sobie pozwalać na nieco więcej za plecami — a przynajmniej sam tak właśnie uważał. Jakby nie patrzeć poglądy Connora były bardzo, ale to bardzo kontrowersyjne. W dodatku nie bał się wypowiedzieć ich na głos i to było chyba w tym wszystkim najbardziej przerażające.
— Swoją drogą, Porucznik Josten. Możesz pominąć tytuł, skoro i tak nie jestem tu na służbie wojskowej — wzruszył ramionami, zaraz otwierając drzwi, by wejść do środka. Rzecz jasna nie przytrzymując nikomu drzwi, bo dżentelmenem był takim, że wcale. Kiana była silną kobietą, drzwi jej rąk nie upierdolą.
Jej brew automatycznie powędrowała ku górze i musiała się mocno powstrzymywać by nie parsknąć śmiechem. Babushka. Nie miała pojęcia dlaczego tak potężny facet miał taką, a nie inną ksywę, ale kiedyś go o to wypyta.
„Rosjanin, huh. Ale mówisz też po naszemu?” Zapytała wprost też po części z ciekawości czy w ogóle jej odpowie. Jakoś w końcu musieli się komunikować. Nie zawsze skinienia głowy czy machnięcie ręką wystarczy.
Jeszcze parę lat temu do głowy by jej nie przyszło by insynuować jakiekolwiek działanie wbrew prawu. A takich jak Josten zasypywała toną paragrafów wyciągniętych z przeróżnych kodeksów i suszyła im głowy dopóki nie przyznali jej racji. Cóż kilka lat temu. Teraz natomiast zgadzała się z nim całkowicie.
„W takim razie proponuje spotkać się w naszej nowej siedzibie i zrobić burze mózgów. Pora odnowić wszelkie szemrane znajomości i iść prosto do źrodła. Wszyscy wiemy, że w tym momencie tylko jako sprawny gang uda nam się zdobyć jakieś sensowne informacje,” wątpiła, że gdy pójdą do ludzi jako policjanci ktoś będzie chciał z nimi gadać. A tak, jako wolves nie obowiązywały ich żadne procedury i zasady, które zajmowały czas. A w tym przypadku od dawna go nie mieli.
„Po prostu Kiana,” nie chciała stwarzać niepotrzebnych przepaści. Po za tym nigdy jakoś nie przepadała jak ludzie zwracali się do niej per inspektor. Poszła w ślad za rudzielcem i przewróciła oczami gdy w ostatniej chili złapała drzwi zanim zdążyły się zatrzymać na jej czole. Przytrzymała je dla Babushki, by chociaż na chwilę sprawić wrażenie wychowanej.
„Chodź wielkoludzie, rudego trzeba pilnować,” a raczej odstraszać postronnych by przypadkiem go nie wkurwili.
Zerknął kątem oka na swoich towarzyszy.
— Myślę, że jakby nie mówił to by nie odpowiedział — zauważył, choć rzecz jasna nadal istniała możliwość, że znał tylko kilka podstawowych zwrotów typu jak się nazywasz. Miał przynajmniej nadzieję, że facet był po prostu małomówny. To nie stanowiło żadnej przeszkody, lecz brak komunikacji byłby już gorszą przepaścią. A średnio widziała mu się nauka rosyjskiego.
— Dobry pomysł. Możemy ustawić spotkanie na piętnastą, a jednocześnie zrobić ogłoszenie i godzinę później wezwać do pomocy mieszkańców. Zagrabią dla nas liście, powynoszą z nami kilka pudeł i tak dalej. Na razie myślę, że nie stać nas na umocnienie siatki, ale zrobimy to na dniach. Możemy zorganizować zbiórkę czy coś w ten deseń, żeby po prostu zabezpieczyć mur drutem kolczastym, a resztę prętów umocnić od wewnątrz grubszą siatką, która przy okazji przysłoni innym widok do środka — przystanął nawet na chwilę w miejscu, by odwrócić się w ich stronę w celu zobaczenia reakcji na jego pomysł. Jakby nie patrzeć nie zamierzał niczego przepychać na siłę.
— To gdzie teraz idziemy? — zatrzymał uwagę na Kianie, stojąc w tej idealnie wyprostowanej pozie, którą wojskowi odpalali na służbie.
Zaskoczył ją. Po raz kolejny ją zaskoczył. Do tej pory sądziła, że Connor ma łagodnie mówiąc wyjebane na funkcjonowanie gangu. Znaczy jak dotąd pojawiał się wszędzie gdzie trzeba było i robił swoje, ale nie sądziła, że zaangażuje się również w takie sprawy jak odrestaurowanie siedziby. Mentalnie już się nawet przygotowywała na walkę by zmusić go do pomocy, a tu proszę. „Zaangażowanie mieszkańców to dobry pomysł. Może dzięki temu zobaczą, że nie są zdani tylko na siebie i ktoś chce zacząć działać w ich imieniu. Dobrze też będzie przeszukać budynki. Może obsługa zostawiła coś, co wciąż nadaje się do użytku,” inna kwestia to zasilanie i kanalizacja. Wątpiła, że po tylu latach obie te rzeczy działały bez zarzutów. Wcale by się nie zdziwiła gdyby okazało się, że miasto odcięło prąd by zwyczajnie zaoszczędzić. A skoro już są w urzędzie może uda im się to ogarnąć.
„Wydział zarządzania energetyką i wodą czy jak to tu się nazywa. Żeby mieć siedzibę z prawdziwego zdarzenia potrzebujemy między innymi dostępu do internetu, a żeby to było możliwe potrzebny nam prąd. No i sprawne łazienki. Nie chce mi się wierzyć, że miasto nie odcięło zoo od energii i pozwoliło by się marnowała,” Kiana zmierzyła Jostena wzrokiem, a kącik jej ust uniósł się zadziornie. „Spocznij Poruczniku, nie ma co się tak spinać,” minęła go tak by nie musnąć go choćby rękawem bluzy i ruszyła wgłąb budynku. Miała nadzieję, że mając u boku obu mężczyzn tym razem nie wyjdą stąd z pustymi rękami.
Skinął kilka razy głową w zamyśleniu, wysłuchując jej słów. Przeszukanie budynków brzmiało jak dobry pomysł. Resztę taką jak załączenie energii...
— ... możemy ogarnąć dzisiaj — wymruczał na głos, dokańczając w ten sposób swoją myśl. Nie było rzecz jasna szans, by wiedzieli o co mu chodzi, zaraz wytłumaczył więc wszystko nieco sensowniej.
— Skoro potrzebujemy prądu i dostępu do wody, możemy złożyć taką petycję w urzędzie, skoro i tak będziemy truć dupę ich władzy. Skoro było ich na to stać wcześniej to teraz na pewno też będą w stanie choć częściowo się podłączyć. Nie oszukujmy się, dystryktowi A w przeciwieństwie do pozostałych części miasta wiedzie się całkiem przednio — mogli do siebie strzelać, mogli się porywać, gwałcić i tłuc do upadłego, ale nadal mieszkali tu głównie ludzie śpiący na hajsie. Ewentualnie służbiści dostający zniżki na mieszkania, by być bliżej miejsca pracy i móc najszybciej bronić "najważniejsze osoby w mieście".
— Co do przeszukania budynków proponuję byśmy zrobili to sami w pierwszej kolejności. Pracownicy mogli pochować tam bardziej wartościowe rzeczy czy jakiekolwiek bronie służące do uspokajania zwierząt. Szkoda by było, gdyby trafiło to w cudze chciwe ręce, zamiast nasze — jego zainteresowanie tematem rzeczywiście w ostatnich dniach wzrastało, choć sam chłopak nijak tego nie zauważył. Wynikało to bowiem bezpośrednio z faktu, że jego poglądy dużo bardziej pokrywały się z poglądami Kiany niż Maannguaq. W przypadku tej drugiej planował wziąć nogi za pas i spierdolić czysto do wojska. W tym momencie, zaczynał w końcu czuć sens tego po co przyjechał do Riverdale. Nawet jeśli frekwencja innych członków była dość przykra.
Kiana zdjęła kaptur i przeczesała włosy dłonią, przerzucając je na prawe ramię. Petycja. No tak. Czyli jej plan wejścia z kopa do jakiegoś dyrektora i wymuszenie wszystkich zgód i podłączeń jednak się nie ziści. A szkoda, bo dzisiaj miała wystarczająco bojowy nastrój by to zrobić.
„Dobra to najpierw załatwmy to, po co tu pierwotnie przyszliśmy, a potem złożymy ten papier o którym mówisz. Oby tylko ruszyli te tłuste dupska i szybko się uwinęli,” spojrzała kątem oka na Babushkę i przytaknęła sama sobie. Tak, tym razem może im się uda, zwłaszcza jeśli Rosjanin zrobi groźną minę.
Na kolejne słowa Connora zamyśliła się chwilę.
„Taa, to dobry pomysł. Jak nie macie planów na resztę dnia to możemy stąd od razu tam podjechać i to ogarnąć. Nie ma co zwlekać,” mimo, że było ich jak na lekarstwo to przynajmniej na ten moment miała na kogo liczyć i na kim polegać. Sama świata nie zwojuje, ale w trójkę czy czwórkę ta wizja była już bardziej prawdopodobna.
Wątpił, by grożenie komukolwiek z oficjalnych figur w mieście było dobrym pomysłem. Rzecz jasna sam byłby zachwycony, gdyby mogli po prostu postawić jakieś żądania, nieco im pogrozić i dostać co chcą, ale w praktyce obawiał się, że może i rzeczywiście by coś dostali. Ale gdy tylko na horyzoncie pojawiłby się ktoś bardziej pomocny od nich, zaraz zostaliby nie tylko od wszystkiego odcięci, ale i wystawieni.
Zachowanie pozorów normalności i oficjalności było zdecydowanie lepszym wyjściem.
— Najwyżej kilka razy ich postraszymy. Jakimś fałszywym alarmem bombowym czy zamachowcem, który nie istnieje. Chociaż biorąc pod uwagę historię tego miasta, nawet niekoniecznie musimy blefować — wzruszył ramionami wyraźnie nieprzejęty. Spojrzał na Babushkę, szukając u niego jakiejś zgody choć protestu, niemniej biorąc pod uwagę jego miłość do mówienia, podejrzewał że dowiedzą się tego, gdy już wsiądzie (bądź nie) do samochodu.
— Jestem za. Przynajmniej będzie z głowy, a nie oszukujmy się - i tak jesteśmy ostatnio dość stałym składem. Przynajmniej następnym razem pośpię o godzinę dłużej — ta, akurat — zajedźmy tylko po drodze po jakąś kawę, skoro mamy zapierdalać po zoo, przyda się dodatkowa energia.
„Huh brzmi jak dobra zabawa” skomentowała jego wypowiedź jednocześnie rozglądając się za jakimiś wskazówkami dokąd powinni się teraz udać. Rozmowa z urzędnikami nie należała do jej ulubionych czynności, ale nie bardzo miała wybór.
„Chyba powinniśmy wejść na drugie piętro,” rzuciła przez ramię i skierowała swojego kroki w stronę schodów. Mijając innych ludzi nie uszło jej uwadze, że co poniektórzy wskazywali na nią palcami lub próbowali zrobić jej zdjęcia.
Ehh, jakże to było upierdliwe.
Tym razem nie reagowała, a całą frustrację jaką czuła było widać po jej zaciśniętych w pięści dłoniach.
Zatrzymała się w pół kroku słysząc słowa Connora, a na jej twarz wkradł się mały uśmiech.
„Masz to jak w banku,” dzień w którym odmówi kawy będzie równoznaczny z zagładą świata albo innym niedorzecznym wydarzeniem. A kto wie, może dawka kofeiny pobudzi do rozmowy milczącego wielkoluda?
z.t. dla wilków
First topic message reminder :
TEREN WOLVES
Urząd
TEREN BRONIONY PRZEZ 5 BONUSOWYCH NPC.
Mimo, że mieszkańcy nadal potocznie rzucają między sobą "idę do urzędu" w rzeczywistości mają na myśli całą masę zebranych w jednym miejscu budynków, które dla niewtajemniczonych mogą przypominać labirynt nie tylko na zewnątrz, ale i w środku. Tutejsi pracownicy zapewniają realizację zadań organów państwowych i samorządowych na porządku dziennym, choć tempo wykonywanych przez nich rzeczy niejednokrotnie wystawia cierpliwość obywateli na gigantyczny test.
Wśród zebranych tu gmachów znajduje się zarówno urząd miasta, gminy, rejonowy, stanu cywilnego, celno-skarbowy, pracy, transportu publicznego, komunikacji elektronicznej, ochrony konkurencji i konsumentów, ale i pewnie kilka innych, o których się zapomina, dopóki nagle coś w życiu solidnie nie grzmotnie o ziemię.
Efekt terenu: Urząd stał się jednym z najbardziej newralgicznych punktów dystryktu A. W przypadku wezwania służb przez zwykłych mieszkańców (Liberty) po pojawieniu się Niepoczytalnych, gracze otrzymują wsparcie w postaci jednego dodatkowego NPC, który wspomoże ich w walce. Jego ataki liczą się jako ataki walki wręcz.
Wśród zebranych tu gmachów znajduje się zarówno urząd miasta, gminy, rejonowy, stanu cywilnego, celno-skarbowy, pracy, transportu publicznego, komunikacji elektronicznej, ochrony konkurencji i konsumentów, ale i pewnie kilka innych, o których się zapomina, dopóki nagle coś w życiu solidnie nie grzmotnie o ziemię.
__________
Efekt terenu: Urząd stał się jednym z najbardziej newralgicznych punktów dystryktu A. W przypadku wezwania służb przez zwykłych mieszkańców (Liberty) po pojawieniu się Niepoczytalnych, gracze otrzymują wsparcie w postaci jednego dodatkowego NPC, który wspomoże ich w walce. Jego ataki liczą się jako ataki walki wręcz.
[Przejmowanie terenu 1/15]
Nie było chyba osoby, która pałała by miłością do urzędu, a już tym bardziej do pracujących tam ludzi. Czy to za sprawą pełnionego przez nich stanowiska czy może świadomości, że jest to posada taka, a nie inna, oni wszyscy zachowywali się tak samo. Jak stado nieogarniających leniwców.
Kiana odeszła od jednego z okienek po spędzeniu tam ostatnich dwóch godzin oczywiście z pustymi rękami. Jakby nie mogli jej powiedzieć od samego początku, że nic z tego nie będzie. Pożegnała się dość oschle, ale nie miała już siły udawać, że wszystko jest w porządeczku.
Wyszła przed budynek i stanęła obok drzwi, zaraz przy popielniczkach. Zaciągnęła kaptur, chowając pod nim swoje białe kudły by już absolutnie nikt niepożądany nie zawracał jej głowy. I na chuj jej był udział w tamtej konferencji?
Odpaliła jednego ze swoich lucky strike'ów, a po wypuszczeniu pierwszego obłoczka czuła się już minimalnie lepiej. Przysiadła na małym, betonowym parapecie i czekała na resztę.
[ przejmowanie terenu 2/15 ]
Wyjątkowo akurat dziś, Connor nie pojawił się na miejscu autem. I bez wątpienia była to dobra decyzja, jako że parking standardowo był wypełniony po brzegi. Riverdale mogło być pseudo-miastem ogarniętym przez chaos, ale sprawy urzędowe zawsze miały pozostać dla mieszkańców smutną codziennością. Całe szczęście dziedziniec nie był wypełniony ludźmi. Pewnie wszyscy tłoczyli się w środku.
Odnalezienie znajomej sylwetki chwilę mu zajęło. Jakby nie patrzeć w pierwszym momencie kompletnie zignorował jej osobę uważając ją za jedną ze zbuntowanych nastolatek, którym nie chciało się czekać w środku na rodziców, wychodzili więc na zewnątrz i palili czy gapili się w telefon. Dopiero gdy podszedł nieco bliżej, rozpoznał jej twarz.
— Widzę, że standardowo zjawiamy się na miejscu jako pierwsi. Zaczynam doceniać twoją punktualność — komplement z ust Connora nigdy nie brzmiał jak faktyczny komplement, ale bez wątpienia tym właśnie był.
[Przejmowanie terenu 3/15]
Dogasiła tlący się papieros, a raczej to co z niego zostało i wyrzuciła do specjalnie przeznaczonego pojemnika. Pewien piegowaty ryj byłby z niej dumny.
Nie całą minutę później usłyszała znajomy ton, a gdy uniosła wzrok znad ekranu telefonu przed nią stał dokładnie on.
Huh, o wilku mowa, przeleciało jej przez myśl.
„Woah Josten, bo jeszcze uwierzę, że jednak minimalnie mnie lubisz,” rzuciła kąśliwie w odpowiedzi na jego słowa. Nie dało się jednak ukryć, że miał rację. Grunt, że do tej pory inni także się zjawiali, nawet jeśli trzeba było na nich chwilę poczekać.
Gdy poczuła na sobie spojrzenie grupki ludzi naciągnęła kaptur mocniej na czoło i spuściła głowę lekko w dół.
„Ehh pieprzona konferencja, po chuj mi to było,” burknęła pod nosem i żałowała, że nie zabrała z mieszkania okularów przeciwsłonecznych. A może powinna pójść o krok dalej i na przykład przefarbować się na czarno?
[ przejmowanie terenu 4/15 ]
Babushka zawsze był zdania, że trochę ruchu jeszcze nikomu nie zaszkodziło, dlatego też gdzie tylko mógł to udawał się na piechotę. Szkoda ciągać samochodu szczególnie, że zapewne musiałby spędzić kolejną godzinę na poszukiwaniu miejsca parkingowego. Motoru jeszcze nie złożył, więc przez najbliższy czas miał jedynie dwie opcje na poruszanie się po mieście. Nie licząc tych opcji, które uwzględniały poleganie na innych osobach.
Kiedy pojawił się pod urzędem pierwszą osobę, którą wypatrzył był Connor, dopiero po chwili doszedł do wniosku, że drugą z postaci musiała być KIana. Podszedł do nich i tradycyjnie skinął im głową i mruknął coś co zapewne w jego wykonaniu również było częścią przywitania. Plusem obecności Lisova było na pewno to, że mógł robić za osłonę, tudzież stanął tak by chociaż częściowo odgrodzić białowłosą od przypadkowych spojrzeń randomowych przechodniów. Trochę jej współczuł, w końcu ktoś to musiał zrobić, a padło na osobę, której na rozgłosie nie należało. Następnie rzucił okiem na gmach urzędu. Nigdy nie przepadał za tymi miejscami. Godziny czekania tylko po to by załatwić sprawę, która w normalnych miejscach zajęłaby tylko kilka minut. O ile oczywiście uda się przez ten czas załatwić cokolwiek.
Kiedy pojawił się pod urzędem pierwszą osobę, którą wypatrzył był Connor, dopiero po chwili doszedł do wniosku, że drugą z postaci musiała być KIana. Podszedł do nich i tradycyjnie skinął im głową i mruknął coś co zapewne w jego wykonaniu również było częścią przywitania. Plusem obecności Lisova było na pewno to, że mógł robić za osłonę, tudzież stanął tak by chociaż częściowo odgrodzić białowłosą od przypadkowych spojrzeń randomowych przechodniów. Trochę jej współczuł, w końcu ktoś to musiał zrobić, a padło na osobę, której na rozgłosie nie należało. Następnie rzucił okiem na gmach urzędu. Nigdy nie przepadał za tymi miejscami. Godziny czekania tylko po to by załatwić sprawę, która w normalnych miejscach zajęłaby tylko kilka minut. O ile oczywiście uda się przez ten czas załatwić cokolwiek.
[ przejmowanie terenu 5/15 ]
Uniósł brew ku górze, słysząc jej komentarz.
— Chciałabyś siwulcu. Jedyne na co zasługujesz to brak szczerej nienawiści, nie ma tu mowy o żadnej sympatii. Nie przyjaźnię się z glinami — uroczy jak zawsze. A jego poczucie humoru jak widać, na miejscu. Tam gdzie powinno być. Jeśli faktycznie żartował. Z Jostenem nigdy nic nie wiadomo, w końcu to że z kimś współpracował, nie znaczyło że faktycznie jakkolwiek popierał ich organizację. No, za wyjątkiem Wolves w obecnym momencie. Rządy Kiany trafiały do niego dużo mocniej niż poprzedniej kobiety, z którą jedyne co robił to wymieniał się wyzwiskami i krytykował jej debilne - jego zdaniem - taktyki. Teraz przynajmniej miał wrażenie, że mniej się o wszystko dosrywał, a jednocześnie dużo więcej działali.
Wbrew pozorom, wcale nie lubił aż tak kłapać dziobem.
— Nie przejmuj się, za miesiąc wszyscy wybuchną. Wysadzą jakiś budynek, prezydent się będzie tłumaczył że nie mogli tego przewidzieć i cały hejt spadnie na niego. Zresztą, jak już złapiemy skurwysyna, który rozprowadza ten syf to z ofiary systemu zrobią z ciebie bohatera — jak widać rudy nie dopuszczał do siebie myśli że mogło im się nie udać. W końcu koleś nie miał gdzie uciec, co nie. Prędzej czy później wpadnie w ich sidła. Na horyzoncie pojawił się nowy koleś, którego widział już kilka razy mimo to nadal zastanawiała go jedna rzecz.
— Hej wielkoludzie. Jak właściwie mamy do ciebie mówić? — to nie tak, że byli już razem na kilku wypadach, a on dopiero teraz postanowił zainteresować się jego imieniem czy pseudonimem. Wcale, a wcale.
[Przejmowanie terenu 6/15]
Skinęła głową na powitanie rosłemu mężczyźnie i doceniła to, że swoim ciałem próbował osłonić ją przed innymi. Dzięki bogu, że chociaż on jeden odstraszał wyglądem. Jednocześnie jednak zastanawiała się czy facet znał angielski. Słyszała od niego jedynie pojedyncze słowa. Jasne ona także nie należała do katarynek, ale Rosjanin był aż przerażająco milczący.
„Doprawdy Poruczniku,” prychnęła pod nosem. „A myślałam, że wojsko i policja uwielbia swoje towarzystwo,” dodała złośliwie i musiała się mocno powstrzymać aby mu nie przywalić. Przecież do diabła nie miała siwych włosów! Szybko jednak jej nastawienie zmieniło się, gdy chłopak kontynuował swoją wypowiedź.
To co powiedział nie powinno było wywołać w niej pozytywnych emocji. Przecież perspektywa tego, że ktoś wysadzi jeden z głównych budynków była mocno niepokojąca. Jednak na samą myśl o tym, że ktoś inny stanie się tematem plotek była… cóż zachęcająca. Z drugiej strony może wtedy władze i jej przełożeni potraktowali by poważniej wszystko to co działo się w tym mieście.
„Musimy wziąć się do roboty. I nie obchodzi mnie co ma do powiedzenia prezydent czy jego świta. Trzeba zacząć szukać wszędzie, a jeśli przy tym mamy pobrudzić sobie ręce nie mam nic przeciwko,” jej ton był na powrót zimny i rzeczowy.
Przeniosła wzrok na Rosjanina i przytaknęła. Po raz kolejny Connor trafił w punkt. Też była ciekawa jak mężczyzna chciał by się do niego zwracać. I może w końcu dowie się czy facet w ogóle mówił…
[Przejmowanie terenu 7/15]
Kiedy tylko padło "poruczniku" Babushka zerknął na Connora nawet z lekkim zainteresowaniem. Trzeba przyznać, że wcześniej nie bardzo interesował się tym co inni robili w wolnym czasie. Kiane kojarzył z Policji, Connor po prostu pojawiał się tam gdzie Wolves. Czy Babushka zrobi coś z tą informacją? Na pewno nie teraz, aczkolwiek odnotował ów stopień. Co do samego Rosjanina robota w policjhi wydawała się niezłą odskocznią od tego co robił wcześniej. Jego przygoda z mechanikowaniem skończyła się kiedy banda dzieciaków puściła jego miejsce pracy z dymem, więc koniec końców i tak bawi się tym samym co robił przez większość życia, po prostu w innym mundurze.
Przysłuchiwał się rozmowie o tym pojebie co groził, że wszystkich wysadzi. Faktycznie sprawa wyglądała na nieciekawą, a sam Babushka złapał się na tym, że chętnie dostałby w rączki jedną z zabawek zamachowca. Chciał zobaczyć i ocenić jego warsztat. W końcu bomby może robić "każdy", ale niektórzy wynosili to do rangi "sztuki" i Babushka to doceniał. Nie miał też nic przeciwko użyciu siły w tej całej sytuacji. Sytuacje czasami potrzebowały mocnych rozwiązań. Z zamyślenia wyrwało go pytanie Connora. Jak mają się do niego zwracać?
- Babushka. - odpowiedział od razu, specjalnie zaciągając rosyjskim trochę bardziej niż zwykle miał w zwyczaju, do tego wyglądał na równie poważnego co zawsze. Nie miał jakoś weny by wymyślać czegoś nowego. Ten pseudonim przywarł do niego w poprzednich służbach i mu to pasowało. Zapewne i tak nikt go tutaj nie skojarzy.
Przysłuchiwał się rozmowie o tym pojebie co groził, że wszystkich wysadzi. Faktycznie sprawa wyglądała na nieciekawą, a sam Babushka złapał się na tym, że chętnie dostałby w rączki jedną z zabawek zamachowca. Chciał zobaczyć i ocenić jego warsztat. W końcu bomby może robić "każdy", ale niektórzy wynosili to do rangi "sztuki" i Babushka to doceniał. Nie miał też nic przeciwko użyciu siły w tej całej sytuacji. Sytuacje czasami potrzebowały mocnych rozwiązań. Z zamyślenia wyrwało go pytanie Connora. Jak mają się do niego zwracać?
- Babushka. - odpowiedział od razu, specjalnie zaciągając rosyjskim trochę bardziej niż zwykle miał w zwyczaju, do tego wyglądał na równie poważnego co zawsze. Nie miał jakoś weny by wymyślać czegoś nowego. Ten pseudonim przywarł do niego w poprzednich służbach i mu to pasowało. Zapewne i tak nikt go tutaj nie skojarzy.
[ przejmowanie terenu 8/15 ]
Gdyby był dobrym aktorem, pewnie właśnie udałby porządne przejęcie. Niestety jego emocje ograniczały się wyłącznie do wyjebania i wkurwienia. Podwójne W.
— Ktoś cię musiał okrutnie okłamać, na twoim miejscu skopałbym mu dupę — powiedział kiwając przy tym nieznacznie głową. Obrócił się w stronę mężczyzny i uniósł kciuk w górę przyjmując to do wiadomości. Babushka. Ciekawy dobór pseudonimu.
— Jestem za. Jakby nie patrzeć zbyt często Wolves zachowywało się jak typowa policja, gdzie nie powinno im umykać, że pozostajemy wyjętym spod prawa gangiem, który może sobie pozwalać na nieco więcej za plecami — a przynajmniej sam tak właśnie uważał. Jakby nie patrzeć poglądy Connora były bardzo, ale to bardzo kontrowersyjne. W dodatku nie bał się wypowiedzieć ich na głos i to było chyba w tym wszystkim najbardziej przerażające.
— Swoją drogą, Porucznik Josten. Możesz pominąć tytuł, skoro i tak nie jestem tu na służbie wojskowej — wzruszył ramionami, zaraz otwierając drzwi, by wejść do środka. Rzecz jasna nie przytrzymując nikomu drzwi, bo dżentelmenem był takim, że wcale. Kiana była silną kobietą, drzwi jej rąk nie upierdolą.
[Przejmowanie terenu 9/15]
Jej brew automatycznie powędrowała ku górze i musiała się mocno powstrzymywać by nie parsknąć śmiechem. Babushka. Nie miała pojęcia dlaczego tak potężny facet miał taką, a nie inną ksywę, ale kiedyś go o to wypyta.
„Rosjanin, huh. Ale mówisz też po naszemu?” Zapytała wprost też po części z ciekawości czy w ogóle jej odpowie. Jakoś w końcu musieli się komunikować. Nie zawsze skinienia głowy czy machnięcie ręką wystarczy.
Jeszcze parę lat temu do głowy by jej nie przyszło by insynuować jakiekolwiek działanie wbrew prawu. A takich jak Josten zasypywała toną paragrafów wyciągniętych z przeróżnych kodeksów i suszyła im głowy dopóki nie przyznali jej racji. Cóż kilka lat temu. Teraz natomiast zgadzała się z nim całkowicie.
„W takim razie proponuje spotkać się w naszej nowej siedzibie i zrobić burze mózgów. Pora odnowić wszelkie szemrane znajomości i iść prosto do źrodła. Wszyscy wiemy, że w tym momencie tylko jako sprawny gang uda nam się zdobyć jakieś sensowne informacje,” wątpiła, że gdy pójdą do ludzi jako policjanci ktoś będzie chciał z nimi gadać. A tak, jako wolves nie obowiązywały ich żadne procedury i zasady, które zajmowały czas. A w tym przypadku od dawna go nie mieli.
„Po prostu Kiana,” nie chciała stwarzać niepotrzebnych przepaści. Po za tym nigdy jakoś nie przepadała jak ludzie zwracali się do niej per inspektor. Poszła w ślad za rudzielcem i przewróciła oczami gdy w ostatniej chili złapała drzwi zanim zdążyły się zatrzymać na jej czole. Przytrzymała je dla Babushki, by chociaż na chwilę sprawić wrażenie wychowanej.
„Chodź wielkoludzie, rudego trzeba pilnować,” a raczej odstraszać postronnych by przypadkiem go nie wkurwili.
[ przejmowanie terenu 10/15 ]
Zerknął kątem oka na swoich towarzyszy.
— Myślę, że jakby nie mówił to by nie odpowiedział — zauważył, choć rzecz jasna nadal istniała możliwość, że znał tylko kilka podstawowych zwrotów typu jak się nazywasz. Miał przynajmniej nadzieję, że facet był po prostu małomówny. To nie stanowiło żadnej przeszkody, lecz brak komunikacji byłby już gorszą przepaścią. A średnio widziała mu się nauka rosyjskiego.
— Dobry pomysł. Możemy ustawić spotkanie na piętnastą, a jednocześnie zrobić ogłoszenie i godzinę później wezwać do pomocy mieszkańców. Zagrabią dla nas liście, powynoszą z nami kilka pudeł i tak dalej. Na razie myślę, że nie stać nas na umocnienie siatki, ale zrobimy to na dniach. Możemy zorganizować zbiórkę czy coś w ten deseń, żeby po prostu zabezpieczyć mur drutem kolczastym, a resztę prętów umocnić od wewnątrz grubszą siatką, która przy okazji przysłoni innym widok do środka — przystanął nawet na chwilę w miejscu, by odwrócić się w ich stronę w celu zobaczenia reakcji na jego pomysł. Jakby nie patrzeć nie zamierzał niczego przepychać na siłę.
— To gdzie teraz idziemy? — zatrzymał uwagę na Kianie, stojąc w tej idealnie wyprostowanej pozie, którą wojskowi odpalali na służbie.
[Przejmowanie terenu 11/15]
Zaskoczył ją. Po raz kolejny ją zaskoczył. Do tej pory sądziła, że Connor ma łagodnie mówiąc wyjebane na funkcjonowanie gangu. Znaczy jak dotąd pojawiał się wszędzie gdzie trzeba było i robił swoje, ale nie sądziła, że zaangażuje się również w takie sprawy jak odrestaurowanie siedziby. Mentalnie już się nawet przygotowywała na walkę by zmusić go do pomocy, a tu proszę. „Zaangażowanie mieszkańców to dobry pomysł. Może dzięki temu zobaczą, że nie są zdani tylko na siebie i ktoś chce zacząć działać w ich imieniu. Dobrze też będzie przeszukać budynki. Może obsługa zostawiła coś, co wciąż nadaje się do użytku,” inna kwestia to zasilanie i kanalizacja. Wątpiła, że po tylu latach obie te rzeczy działały bez zarzutów. Wcale by się nie zdziwiła gdyby okazało się, że miasto odcięło prąd by zwyczajnie zaoszczędzić. A skoro już są w urzędzie może uda im się to ogarnąć.
„Wydział zarządzania energetyką i wodą czy jak to tu się nazywa. Żeby mieć siedzibę z prawdziwego zdarzenia potrzebujemy między innymi dostępu do internetu, a żeby to było możliwe potrzebny nam prąd. No i sprawne łazienki. Nie chce mi się wierzyć, że miasto nie odcięło zoo od energii i pozwoliło by się marnowała,” Kiana zmierzyła Jostena wzrokiem, a kącik jej ust uniósł się zadziornie. „Spocznij Poruczniku, nie ma co się tak spinać,” minęła go tak by nie musnąć go choćby rękawem bluzy i ruszyła wgłąb budynku. Miała nadzieję, że mając u boku obu mężczyzn tym razem nie wyjdą stąd z pustymi rękami.
[ przejmowanie terenu 12/15 ]
Skinął kilka razy głową w zamyśleniu, wysłuchując jej słów. Przeszukanie budynków brzmiało jak dobry pomysł. Resztę taką jak załączenie energii...
— ... możemy ogarnąć dzisiaj — wymruczał na głos, dokańczając w ten sposób swoją myśl. Nie było rzecz jasna szans, by wiedzieli o co mu chodzi, zaraz wytłumaczył więc wszystko nieco sensowniej.
— Skoro potrzebujemy prądu i dostępu do wody, możemy złożyć taką petycję w urzędzie, skoro i tak będziemy truć dupę ich władzy. Skoro było ich na to stać wcześniej to teraz na pewno też będą w stanie choć częściowo się podłączyć. Nie oszukujmy się, dystryktowi A w przeciwieństwie do pozostałych części miasta wiedzie się całkiem przednio — mogli do siebie strzelać, mogli się porywać, gwałcić i tłuc do upadłego, ale nadal mieszkali tu głównie ludzie śpiący na hajsie. Ewentualnie służbiści dostający zniżki na mieszkania, by być bliżej miejsca pracy i móc najszybciej bronić "najważniejsze osoby w mieście".
— Co do przeszukania budynków proponuję byśmy zrobili to sami w pierwszej kolejności. Pracownicy mogli pochować tam bardziej wartościowe rzeczy czy jakiekolwiek bronie służące do uspokajania zwierząt. Szkoda by było, gdyby trafiło to w cudze chciwe ręce, zamiast nasze — jego zainteresowanie tematem rzeczywiście w ostatnich dniach wzrastało, choć sam chłopak nijak tego nie zauważył. Wynikało to bowiem bezpośrednio z faktu, że jego poglądy dużo bardziej pokrywały się z poglądami Kiany niż Maannguaq. W przypadku tej drugiej planował wziąć nogi za pas i spierdolić czysto do wojska. W tym momencie, zaczynał w końcu czuć sens tego po co przyjechał do Riverdale. Nawet jeśli frekwencja innych członków była dość przykra.
[Przejmowanie terenu 13/15]
Kiana zdjęła kaptur i przeczesała włosy dłonią, przerzucając je na prawe ramię. Petycja. No tak. Czyli jej plan wejścia z kopa do jakiegoś dyrektora i wymuszenie wszystkich zgód i podłączeń jednak się nie ziści. A szkoda, bo dzisiaj miała wystarczająco bojowy nastrój by to zrobić.
„Dobra to najpierw załatwmy to, po co tu pierwotnie przyszliśmy, a potem złożymy ten papier o którym mówisz. Oby tylko ruszyli te tłuste dupska i szybko się uwinęli,” spojrzała kątem oka na Babushkę i przytaknęła sama sobie. Tak, tym razem może im się uda, zwłaszcza jeśli Rosjanin zrobi groźną minę.
Na kolejne słowa Connora zamyśliła się chwilę.
„Taa, to dobry pomysł. Jak nie macie planów na resztę dnia to możemy stąd od razu tam podjechać i to ogarnąć. Nie ma co zwlekać,” mimo, że było ich jak na lekarstwo to przynajmniej na ten moment miała na kogo liczyć i na kim polegać. Sama świata nie zwojuje, ale w trójkę czy czwórkę ta wizja była już bardziej prawdopodobna.
[ przejmowanie terenu 14/15 ]
Wątpił, by grożenie komukolwiek z oficjalnych figur w mieście było dobrym pomysłem. Rzecz jasna sam byłby zachwycony, gdyby mogli po prostu postawić jakieś żądania, nieco im pogrozić i dostać co chcą, ale w praktyce obawiał się, że może i rzeczywiście by coś dostali. Ale gdy tylko na horyzoncie pojawiłby się ktoś bardziej pomocny od nich, zaraz zostaliby nie tylko od wszystkiego odcięci, ale i wystawieni.
Zachowanie pozorów normalności i oficjalności było zdecydowanie lepszym wyjściem.
— Najwyżej kilka razy ich postraszymy. Jakimś fałszywym alarmem bombowym czy zamachowcem, który nie istnieje. Chociaż biorąc pod uwagę historię tego miasta, nawet niekoniecznie musimy blefować — wzruszył ramionami wyraźnie nieprzejęty. Spojrzał na Babushkę, szukając u niego jakiejś zgody choć protestu, niemniej biorąc pod uwagę jego miłość do mówienia, podejrzewał że dowiedzą się tego, gdy już wsiądzie (bądź nie) do samochodu.
— Jestem za. Przynajmniej będzie z głowy, a nie oszukujmy się - i tak jesteśmy ostatnio dość stałym składem. Przynajmniej następnym razem pośpię o godzinę dłużej — ta, akurat — zajedźmy tylko po drodze po jakąś kawę, skoro mamy zapierdalać po zoo, przyda się dodatkowa energia.
[Przejmowanie terenu 15/15]
„Huh brzmi jak dobra zabawa” skomentowała jego wypowiedź jednocześnie rozglądając się za jakimiś wskazówkami dokąd powinni się teraz udać. Rozmowa z urzędnikami nie należała do jej ulubionych czynności, ale nie bardzo miała wybór.
„Chyba powinniśmy wejść na drugie piętro,” rzuciła przez ramię i skierowała swojego kroki w stronę schodów. Mijając innych ludzi nie uszło jej uwadze, że co poniektórzy wskazywali na nią palcami lub próbowali zrobić jej zdjęcia.
Ehh, jakże to było upierdliwe.
Tym razem nie reagowała, a całą frustrację jaką czuła było widać po jej zaciśniętych w pięści dłoniach.
Zatrzymała się w pół kroku słysząc słowa Connora, a na jej twarz wkradł się mały uśmiech.
„Masz to jak w banku,” dzień w którym odmówi kawy będzie równoznaczny z zagładą świata albo innym niedorzecznym wydarzeniem. A kto wie, może dawka kofeiny pobudzi do rozmowy milczącego wielkoluda?
z.t. dla wilków
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach