▲▼
z/t Jackals (jeśli ktoś z was chce dać końcowego posta jeszcze, to śmiało)
First topic message reminder :
TEREN JACKALS
Remiza Strażacka
TEREN BRONIONY PRZEZ 5 BONUSOWYCH NPC.
Remiza strażacka jest jednym z najbardziej zadbanych miejsc w dystrykcie C. Nic dziwnego skoro to właśnie oni są odpowiedzialni za gaszenie pożarów w parkach, ale i uspokajanie nazbyt rozochoconych demonstrantów czy protestujących. Miasto stara się pakować w nich dość sporo pieniędzy, dzięki czemu mogą się pochwalić całkiem nowoczesnym sprzętem... i zdecydowanymi brakami w kadrze. Obecnie gdy ciężko o sensowną edukację, strażacy niejednokrotnie przyjmują do siebie młodych ludzi chętnych do niesienia pomocy i ryzykowania przy tym własnym życiem. Wszystkiego uczą ich na miejscu, traktując to jako swego rodzaju kurs, który ma ich odpowiednio przeszkolić. Budynek jest wielki — i rzecz jasna przystosowany do błyskawicznych reakcji. Gdy tylko pojawia się alarm, wszyscy oddelegowani sprawnie zjeżdżają w dół pomiędzy poziomami z pomocą zamontowanych pomiędzy piętrami rur.
Efekt terenu: Remiza Strażacka po zostaniu oficjalną siedzibą Szakali stała się najczęściej omijanym miejscem w dystrykcie C. Mimo to, to właśnie tu najłatwiej spotkać wszystkich ludzi popierających ich działania, szukających jakiegokolwiek sposobu na okazanie im swojej wdzięczności czy adoracji. W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych gracze, którzy mają minimum dwóch wykupionych NPC zyskują możliwość użycia obu dodatkowych postaci w walce.
__________
Efekt terenu: Remiza Strażacka po zostaniu oficjalną siedzibą Szakali stała się najczęściej omijanym miejscem w dystrykcie C. Mimo to, to właśnie tu najłatwiej spotkać wszystkich ludzi popierających ich działania, szukających jakiegokolwiek sposobu na okazanie im swojej wdzięczności czy adoracji. W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych gracze, którzy mają minimum dwóch wykupionych NPC zyskują możliwość użycia obu dodatkowych postaci w walce.
Był spóźniony. Cholernie spóźniony. Ale to przecież nie jego wina, że telefon postanowił odmówić posłuszeństwa i nie zadzwonić, prawda? A może ustawianie alarmu przy pomocy aplikacji kalkulatora nie było w gruncie rzeczy najlepszym pomysłem...
Tak czy inaczej był w chuj spóźniony, a tego nienawidził.
Tak czy inaczej był w chuj spóźniony, a tego nienawidził.
Już dawno nie leciał sprintem przez miasto i dziękował w duchu, że przynajmniej regularnie chodził na siłownie i dbał o kondycję. Inaczej byłby w jeszcze większej dupie niż w tym momencie. Och już słyszał w głowie głos Miko. Wydrze się. Jak nic.
Gdy budynek remizy w końcu znalazł się w zasięgu jego wzroku, zwolnił do truchtu, następnie do marszu, a spocony podkoszulek ściągnął jednym ruchem i przewiesił go sobie przez ramię. No przecież nie przyzna się, że pił do samego rana, ma kaca i suszy go jakby miał Saharę w mordzie. Co to, to nie. Trzeba się szanować.
Zanim wszedł do środka, zmierzwił jeszcze włosy, przykleił na usta jeden ze swoich firmowych uśmiechów i jak gdyby nigdy nic przekroczył próg, udając się na miejsce spotkania.
WIdząc, że trwało ono w najlepsze pomachał do wszystkich zatrzymując wzrok na Miko.
"No chyba nie sądziłaś, że nie przyjdę. Zasiedziałem się na siłowni, w końcu sama mówiłaś, że o to trzeba zadbać," wskazał na swoje mocno widoczne ABSy i puścił do niej oczko.
W głowie natomiast non stop przelewały mu się myśli:
W głowie natomiast non stop przelewały mu się myśli:
nie zabij, nie zabij, błagam mam kaca.
Kiwnąłem do Pete'a ze zrozumieniem. Nie wszyscy musieliśmy latać po mieście i wymachiwać pięściami, ludzie są potrzebni też do innych rzeczy. Warto jednak umieć się przynajmniej bronić, stwierdziłem w myślach.
Wsłuchałem się w to, co mówili inni. De facto nie dowiedziałem się niczego konkretnego, jednak w naszej sytuacji każdy domysł mógł się okazać rzeczywistością. Oparłem łokcie na kolanach i zastanawiałem się, co mogli byśmy zrobić. Pomysł różowowłosej też kilka razy przeleciał mi przez myśl. Jeżeli mieliśmy się dowiedzieć czegoś nowego, należało pytać. Ktoś przecież musi coś wiedzieć. Ktokolwiek. Wątpiłem, że Lis, na którego natknąłem się wczoraj w Central Plaza nie wiedział kompletnie niczego. Sposób, jakim rozprawił się z zagrożeniem robił wrażenie. Wnioskowałem z tego, że Rudzielce były zorganizowane, miały hajs i pewnie kontakty, bo nawet ja miałem ostatnio trudności z załatwieniem sobie porządnej broni. Gdybym nie był idiotą, nie sprzedawał bym wtedy mojego cacka i po wzniesieniu murów nie musiałbym polegać jedynie na pięściach.
— Jasne, — powiedziałem i podniosłem wzrok, gdy Miko spytała, czy jestem w stanie coś zdziałać. — Jeżeli macie kogokolwiek, kto mógłby coś wiedzieć, mogę spróbować się z nim zkontaktować. — Otwierałem usta, by jeszcze coś powiedzieć, gdy do pomieszczenia wszedł kolejny człowiek, którego nie kojarzyłem z imienia. Kiwnąłem do niego głową na powitanie.
Gejem, huh? uniósł jeden kącik ust, jednocześnie przechylając na bok głowę.
”Wiesz jak mówią, żeby życie miało smaczek… i tak dalej,” odczekał chwile by przelecieć wzrokiem po zebranych, zaśmiał się pod nosem i przeciągnął.
”Jeśli Cię krępuje, wystarczy słowo Mała,” dokończył i puścił do niej oczko, po czym przeszedł przez pomieszczenie i zajął jedno z wolnych krzeseł, przewieszając koszulkę na oparciu, o które następnie oparł się ramionami.
Przysłuchiwał się dalszym dyskusjom, próbując połapać się w temacie, parokrotnie skrzywił się w niesmaku. Były granice. A używanie zwierząt zdecydowanie je przekraczało.
Przeniósł wzrok na nową dziewczynę, której zupełnie nie kojarzył i bez jakichkolwiek zahamowań zlustrował ją od góry do dołu. Uśmiechnął się w jej kierunku, a kątem oka spojrzał jeszcze na Miko.
”Widzisz, to jest prawidłowa reakcja!” odwrócił się w stronę nowej i podniósł jedną z dłoni w geście powitania.
”Kris, a ty kim jesteś?” Półnagi czy nie wypadało się przedstawić.
”Wiesz jak mówią, żeby życie miało smaczek… i tak dalej,” odczekał chwile by przelecieć wzrokiem po zebranych, zaśmiał się pod nosem i przeciągnął.
”Jeśli Cię krępuje, wystarczy słowo Mała,” dokończył i puścił do niej oczko, po czym przeszedł przez pomieszczenie i zajął jedno z wolnych krzeseł, przewieszając koszulkę na oparciu, o które następnie oparł się ramionami.
Przysłuchiwał się dalszym dyskusjom, próbując połapać się w temacie, parokrotnie skrzywił się w niesmaku. Były granice. A używanie zwierząt zdecydowanie je przekraczało.
Przeniósł wzrok na nową dziewczynę, której zupełnie nie kojarzył i bez jakichkolwiek zahamowań zlustrował ją od góry do dołu. Uśmiechnął się w jej kierunku, a kątem oka spojrzał jeszcze na Miko.
”Widzisz, to jest prawidłowa reakcja!” odwrócił się w stronę nowej i podniósł jedną z dłoni w geście powitania.
”Kris, a ty kim jesteś?” Półnagi czy nie wypadało się przedstawić.
z/t Jackals (jeśli ktoś z was chce dać końcowego posta jeszcze, to śmiało)
P e t e
____________
— Okej, pamiętaj. Gdyby ktoś cię o coś pytał, nie odpowiadaj. Po prostu rzuć im jakimś tekstem typu: "Myślisz, że możesz mnie przepytywać?" albo... "Zadałem ci pytanie? Nie? Więc skąd pomysł, że ty możesz zadawać je mi?" — uniósł brew ku górze, demonstrując Rao jedną ze swoich pogardliwych min. A przynajmniej tak mu się wydawało, bo w rzeczywistości wyglądał jak naburmuszony chomik. I tak to właśnie było, gdy nie potrafiłeś zachowywać się w podobny sposób. Jakby nie patrzeć, Pete mógł być nieco złośliwy, ale przez większość czasu... był po prostu, do rany przyłóż.
— Przekonujące — wyprany z emocji głos Ajaxa od razu zwrócił na siebie jego uwagę.
— Dzięki!
To był sarkazm, skarbie.
No... właśnie cię wyśmiał, Pete.
— Och. Spadaj, Ajax! — poprawił się z nieznacznym opóźnieniem, całkowicie odbierając powagę całej sytuacji. Nic dziwnego, że jego towarzysz parsknął śmiechem, zwracając się w stronę remizy. Budynek jak zwykle wypełniony był pojedynczymi strażakami, którzy i tak nie powinni zwracać na nich uwagi. Jakby nie patrzeć, Wilczek był aż nazbyt dobrze znaną personą w ich otoczeniu. Jednocześnie przestrzegali Pete'a wielokrotnie, by nie krzyczał na prawo i lewo o swojej przynależności do Szakali, więc obecny wypad był mocno ryzykowny. Ale czy to miało go jakkolwiek powstrzymać? Oczywiście, że nie!
Podrzucił deskorolkę w powietrzu, zaraz rzucając ją na ziemię i zwinnie na nią wskakując.
— Po prawej stronie są zajebiste rampy! Chociaż schody przeciwpożarowe też nie są niczego sobie. Idziesz z nami czy zaszyjesz się gdzieś, żeby czytać? — zapytał Ajaxa, uzyskując w odpowiedzi wzruszenie ramionami. Zdecydowanie pójdzie czytać.
— Jakbyś wpadł w kłopoty, to do mnie zadzwoń.
— Odjadę stąd szybciej, niż do nas przyjdziesz. Rao to też niezły pros, co nie? — wyszczerzył się do kumpla, robiąc wokół niego kółka — Podobno to teren Szakali, więc w razie czego wiejemy.
Pokiwał głową na znak zrozumienia, całkowicie poważnie traktując słowa Pete'a. I dlatego... nie mógł darować sobie westchnięcia i zrobienia miny zbitego psa.
— Mam wrażenie, że wtedy poplącze mi się język... Dobrze, że umiem szybko uciekać. Tak mi się wydaje. Kilka razy udało mi się ucieczką wyplątać z niefajnych sytuacji, więc chyba nie może być jakoś źle, co nie? — podbił deskorolkę do ręki, rozchmurzając się w mgnieniu oka. — No i w razie czego mam ją. Też znakomicie się sprawdza, kiedy ktoś zaczyna zadawać pytania.
Spojrzał na Ajaxa, prychając cicho rozbawiony. Nie znał jeszcze zbyt dobrze, w przeciwieństwie do Pete'a, ale chłopak nie wydawał się należeć do jakiegoś zabójczo groźnego gatunku. Rao wątpił też w to, żeby Pete w ogóle był w stanie zadawać się z podłym typem, dlatego automatycznie Ajax sprawiał wrażenie całkiem fajnego gościa.
— Hmmmmm — nerwowo podrapał się po tyle głowy — jeśli nie liczyć paru... nastu wpadek, to można uznać, że całkiem nieźle mi idzie.
Zdecydowanie nie potrafił się przechwalać. Docenienie swoich umiejętności też nie przychodziło mu dziecinnie łatwo, mimo że treningi i czas spędzone z deskorolką zdecydowanie się opłaciły i to nie tylko pod względem szybkości przemieszczania się po mieście.
Zdecydowanie nie potrafił się przechwalać. Docenienie swoich umiejętności też nie przychodziło mu dziecinnie łatwo, mimo że treningi i czas spędzone z deskorolką zdecydowanie się opłaciły i to nie tylko pod względem szybkości przemieszczania się po mieście.
— Szczerze, to się trochę cykam Szakali, kiedy jestem na ich terenie. Krążą o nich dziwne pogłoski, a ja bardzo nie chciałbym dostać kijem bejsbolowym w głowę. A co jeśli ukradliby nasze deski tak jak kiedyś jakiś autobus? Musielibyśmy się poruszać głównie pieszo. — Nawet wyobrażenie sobie tego powodowało, że coś przewracało mu się w żołądku. — Następnym razem to ja zapraszam Was do Dystryktu B! Lisy pilnują, żeby żaden Szakal nie wchodził jak do siebie.
Nawet nie miał niczego złego na myśli. Po prostu niechlubna sława tutejszego gangu kroczyła przed nimi, a Rao jakoś niespecjalnie palił się do samodzielnego zweryfikowania pogłosek.
— Ścigamy się do rampy! Ostatni stawia lody i kawę!
Deska uderzyła o ziemię, a chłopak wskoczył na nią, nie czekając na reakcję Pete'a. Odwrócił głowę tylko na sekundę, pokazując kumplowi język, nim przyśpieszył, próbując zostawić przeciwnika za sobą.
P e t e
____________
— Spoko, w razie czego będę cię kryć! Rzucę w nich... kanapką. Nie będą się tego spodziewać. Mam też jabłko, więc gdybym nie trafiła tym pierwszym, zawsze będzie druga szansa — powiedział z pełnym przekonaniem, przyjmując bojową pozę. Taki był z niego wojownik jak z koziej dupy trąba, ale każdy orze jak może.
— Wpadki i wypadki to nieodłączna część naszej profesji, mój drogi przyjacielu — poklepał Rao po ramieniu. Na szczęście lub nieszczęście Rao, Pete należał do osób, które uwielbiały wychwalać tych, których jakkolwiek polubił.
— CO TY MÓWISZ, BUCHNĘLI AUTOBUS? — aż otworzył usta ze zdumienia. Jasne, wiedział, że Szakale go miały, ale pojawił się zbyt późno, by poznać tę historię. Myślał, że po prostu ktoś kiedyś wjechał nim na plażę i w ogóle.
Isaac go buchnął.
Zhakował im kamery i puścił pornosa, świetna zabawa. Żałuj, że cię przy tym nie było Pete.
Ten jeden koleś co siedział za kółkiem, też był całkiem niezły.
Mówisz tak tylko dlatego, że był w twoim typie, Lucy.
E-Ellie! Wcale nie!
Chichot nastolatki wypełnił jego głowę, gdy jeszcze przez chwilę obie dziewczyny sprzeczały się ze sobą i tak nie będąc w stanie powstrzymać wyraźnej ekscytacji Pete'a.
— Ale fazaaaa. Też chciałbym kiedyś buchnąć autobus. Ale nie umiem prowadzić. Ajax, musisz zrobić prawko — zadecydował, patrząc na czarnowłosego, który pokręcił jedynie głową na boki.
— Słyszę to od miesięcy.
— Jesteś ode mnie starszy, okej? Poza tym nie mogę zdradzić Lucille — podrzucił swoją jedyną miłość ku górze, zaraz ponownie stawiając ją na ziemi i robiąc kółka wokół niego — jak zrobisz prawko, to kupię ci Fantę.
— Wow. Jak mógłbym odrzucić taką ofertę? Poza tym jestem od ciebie starszy o dwa miesiące — chłopak położył dłoń na twarzy Pete'a, popychając ją lekko w tył i przewracając oczami.
— Raooo, powiedz mu coś! — pożalił się swojemu kumplowi, zwracając w jego stronę.
— Dobra, idę. Bawcie się dobrze.
A więc wybrał ucieczkę. Nie, żeby Pete mu się dziwił. I w ogóle zorientował, skoro od razu przeszedł w tryb absolutnej radości, machając mu ręką na pożegnanie.
— Do potem! Napisz mi, gdzie będziesz, to zgarnę cię, jak będziemy wracać!
— Mhm. Pod warunkiem że nie będziesz uciekała przed strażakami.
— Szczegóły — uśmiechnął się wesoło, zaraz zwracając w stronę kumpla.
— EJEJEJ, ALE NIE OSZUKUJ! — a to ci podstępny drań. Od razu ruszył za nim na pełnej prędkości, wymijając kilka przeszkód. Rao nie mógł jednak wiedzieć, że Pete miał sporą ukrytą przewagę. Jakby nie patrzeć, jeździł po remizie już dziesiątki razy, więc znał ten teren jak własną kieszeń. Z łatwością wyminął wszystkie wyrwy i inne dziury, dojeżdżając na miejsce przed kumplem.
— WYGRAŁEM! EHEHEH, TY STAWIASZ! — krzyknął, machając wesoło rękami i prawie wywalając się przez to na twarz. Zwinnie podskoczył jednak na desce, udając, że wszystko było planowane i zatrzymał się na murku, dabując jak król. W sumie jakby nie patrzeć był na swoim podwórku.
— Nie słyszałeś o tym?! To była głośna akcja sprzed dobrych paru miesięcy! Nie znam szczegółów, ale podobno autobus był pilnowany, więc musieli jakoś sprytnie obejść ochroniarza i zabezpieczenia... Może ochroniarz oglądał jakiś film na swojej zmianie i tak się wciągnął, że gdy zauważył, co się dzieje, to było już za późno, hmmm.
Skoro Szakale byli zdolni do takich rzeczy, to kto wie, o co jeszcze mogliby się pokusić. Tym bardziej że raczej nie zależało im na dobrej opinii publicznej, a dystrykt C traktowali bardziej jak swoje podwórko do zabawy, niż teren do chronienia.
— Peteeeeee — jęknął, machając głową z dezaprobatą. — Taki autobus jest trudny o ukrycia, nie mówiąc o tym, ile musi palić... A jeśli ktoś by cię przyłapał, to musiałbym wyciągać cię z aresztu. Byłoby to kłopotliwe.
Na dodatek jego kumpel stałby się kryminalistą! No może nie takim jak seryjni mordercy, którzy łamanie prawa wyssali z mlekiem matki, ale wciąż byłoby szkoda, gdyby Pete wpakował się w jakieś tarapaty.
Zaśmiał się cicho, słysząc rozmowę Pete'a z Ajaxem.
— Jestem pewny, że jak zrobisz prawko, to dostaniesz cały zapas Fanty. Nie bardzo wiem, czy to się opłaca, ale wierzę, że nie będzie potrafił zbyt długo oprzeć się Pete'owi i Fancie.
Był niemalże sto procent przeświadczony o tym, że miał rację. Jakoś nie wyobrażał sobie Pete'a prowadzącego coś innego niż deskorolkę.
— To nie fair! — zawołał za kumplem, widząc, jak ten zgrabnie go wyprzedza i bez zastanowienia wymija wszystkie przeszkody.
Biedny Rao, za późno uświadomił sobie, że teren remizy zna równie dobrze co naukowcy oceany. Nawet przed przeprowadzką do dystryktu B nie zapuszczał się za bardzo w te rejony.
— Haaaaaaa, no niech ci będzie — prychnął. — Naprawdę dobrze ci poszło! Możemy iść od razu na lody. Widziałem jakąś budkę niedaleko stąd. Albo wolisz te na patyku lub w rożku? Twój znajomy idzie z nami?
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach