Riverdale
Riverdale
Administrator Sovereign of the Power
Remiza Strażacka
Wto Paź 27, 2020 1:28 pm


Ostatnio zmieniony przez RIVERDALE dnia Nie Kwi 17, 2022 6:48 pm, w całości zmieniany 12 razy
TEREN JACKALS
Remiza Strażacka
TEREN BRONIONY PRZEZ 5 BONUSOWYCH NPC.

Remiza strażacka jest jednym z najbardziej zadbanych miejsc w dystrykcie C. Nic dziwnego skoro to właśnie oni są odpowiedzialni za gaszenie pożarów w parkach, ale i uspokajanie nazbyt rozochoconych demonstrantów czy protestujących. Miasto stara się pakować w nich dość sporo pieniędzy, dzięki czemu mogą się pochwalić całkiem nowoczesnym sprzętem... i zdecydowanymi brakami w kadrze. Obecnie gdy ciężko o sensowną edukację, strażacy niejednokrotnie przyjmują do siebie młodych ludzi chętnych do niesienia pomocy i ryzykowania przy tym własnym życiem. Wszystkiego uczą ich na miejscu, traktując to jako swego rodzaju kurs, który ma ich odpowiednio przeszkolić. Budynek jest wielki — i rzecz jasna przystosowany do błyskawicznych reakcji. Gdy tylko pojawia się alarm, wszyscy oddelegowani sprawnie zjeżdżają w dół pomiędzy poziomami z pomocą zamontowanych pomiędzy piętrami rur.
__________

Efekt terenu: Remiza Strażacka po zostaniu oficjalną siedzibą Szakali stała się najczęściej omijanym miejscem w dystrykcie C. Mimo to, to właśnie tu najłatwiej spotkać wszystkich ludzi popierających ich działania, szukających jakiegokolwiek sposobu na okazanie im swojej wdzięczności czy adoracji. W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych gracze, którzy mają minimum dwóch wykupionych NPC zyskują możliwość użycia obu dodatkowych postaci w walce.
Neil Arrowood
Neil Arrowood
The Wolf Rookie (Ω)
Re: Remiza Strażacka
Pią Sty 22, 2021 1:10 am
[przejęcie terenu 1/15]
ubiór
  Ostatnia próba przejęcia terenu okazała się całkowitą porażką. Wszystko poszło nie tak - poczynając od zerowego wsparcia ze strony grupy, a kończąc na pojawieniu się tych przeklętych lisów. Kto mógł pomyśleć, że w tamtym dniu los zwróci się przeciwko nim, nasyłając same kłody pod nogi? Oby dzisiaj dopisało im odrobinę większe szczęście, którego najwyraźniej cholernie potrzebowali, aby cokolwiek zdziałać.
  Naprawdę chciałby być bardziej optymistycznie nastawiony do całego przedsięwzięcia, ale ciągle nękała go myśl, że i tym razem może stać się coś, czego nie przewidzą. Postanowił się tym jednak nie dzielić z hersztem grupy, który już i tak miał zbyt dużo na głowie, żeby jeszcze wysłuchiwać narzekań.
  Żałował, że nie załapał się na podwózkę do remizy, przez co musiał dostać się na miejsce za pomocą transportu publicznego, którego nie potrafił polubić mimo usilnych starań. Zdecydowanie brakowało mu wygody zapewnionej przez szoferów niegdyś zatrudnionych przez ojca. Gdyby przynajmniej zostawił mu jakiś samochód, aby mógł bez problemu poruszać się po mieście, nie modląc się za każdym razem, gdy przychodziło mu robienie za zapuszkowaną sardynę podczas jazdy w autobusie.
  Pojawił się na miejscu nieco szybciej niż zaplanował. Zatrzymał się nieopodal remizy, obserwując pobliską ulicę, wzrokiem zahaczając o każdy przejeżdżający pojazd.
  
Connor Josten
Connor Josten
The Wolf Deputy Commander (β) / Sleuth
Re: Remiza Strażacka
Pią Sty 22, 2021 2:06 am
[ ubiór ]

[ przejmowanie terenu 2/15 ]

  Connor nienawidził bezsensownych akcji. Nie znaczyło to rzecz jasna, że zawsze musiał mieć jakiś konkretny plan, niemniej gdy ktoś nie przejawiał najmniejszych śladów rozsądku, w jego wnętrzu mimowolnie narastało rozdrażnienie. Nie inaczej było właśnie teraz. Trasa autem zajęła mu dużo dłużej niż miał zamiar poświęcić w swoim wolnym czasie. Zdecydowanie zbyt długo. Nic dziwnego, że gdy tylko wyszedł na zewnątrz, trzaskając głośno drzwiami i ruszył w stronę innych, jego twarz już na wstępie nie zdradzała niczego pozytywnego.
  — Może mi ktoś wytłumaczyć dlaczego ze wszystkich dostępnych terenów wybieracie sobie dystrykt C po drugiej stronie jebanego miasta? — chłodny głos nawet nie silił się na uprzejmość. Dłonie wsunęły się w kieszenie żołnierskiego munduru, wydobywając ze środka paczkę papierosów. Wyciągnął jednego z nich i wsunął do ust momentalnie odpalając. Przynajmniej ten jeden raz zapalniczka nie zamierzała toczyć wielkich bojów z mrozem i wiatrem. Zaciągnął się dymem, ściągając rude brwi w niezrozumieniu.
  — Naprawdę bardzo chciałbym zrozumieć sens waszego planu. Pieniądze wam za mocno ciążą w kieszeni, więc stwierdziliście że wydacie je na paliwo, by sobie pojeździć i pozwiedzać? — rozłożył nieznacznie ręce na boki w wyraźnym pytaniu. Nie dodawał już nic więcej. Teraz, gdy mógł skupić się na paleniu, jego wcześniejsze zimne wkurwienie zdawało się powoli odpuszczać.
  Niezależnie od tego jak długo analizował sytuację, dystrykt A wydawał mu się dużo sensowniejszym wyborem. W razie jakichkolwiek problemów byliby w stanie dojechać do swojego terenu w przeciągu kilku do kilkunastu minut. Co więcej, był on nadal najbardziej ogarniętą i przystępnie wyglądającą strefą ze wszystkich. Mimo to ktoś uznał, że lepiej jest wziąć się za ten syf?
  Cóż, w zasadzie i tak jednym z jego zadań miała być kontrola straży pożarnej. Jeśli nie będą mu kazali przyjeżdżać do siedziby po byle gówno, mógł się tu stawić dwa razy w tygodniu. Zmierzył Neila wzrokiem od góry do dołu, oceniając pokrótce czy miał już okazję widzieć go na komisariacie. Mimo podobnie rudych włosów, jego twarz nie wydała mu się jednak jakkolwiek znajoma, szybko stracił więc zainteresowanie, wracając uwagą do remizy.
Maannguaq Thorleifsen
Maannguaq Thorleifsen
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Remiza Strażacka
Sob Sty 23, 2021 4:54 pm
[ biały top, czarne spodnie cargo, buty wojskowe, szara bluza, czarna kurtka ]

[ przejmowanie terenu 3/15 ]

Podejście numer dwa. Oczywiście, była świadoma, że nie wszystko w życiu jej będzie wychodzić: w końcu nigdy tak nie było. Zdenerwował ją jednak fakt podejścia grupy do ich obowiązków. Chyba nawet bardziej niż pojawienie się Lisów na strzelnicy. Może jednak miało im to wyjść na dobre? Wszystko miało się okazać prawdopodobnie w niedalekiej przyszłości.
W budynku remizy pojawiła się wcześniej, niż umówiona była z resztą Wilków. Oczywiście, rozmawiała wcześniej ze strażakami, do których ten należał - znaczna większość nie miała nic przeciwko, w końcu "służby powinny trzymać się razem". Przyjechała więc przed czasem, aby jeszcze raz z nimi wszystko uzgodnić. Tak dla pewności. Bo tej nigdy nie miała za wiele.
Po niedługiej rozmowie oprowadzili ją na szybko po remizie i pokazali pomieszczenia, które im były zbędne. Przy okazji dowiedziała się całkiem ciekawych rzeczy o ekwipunku, z którego korzystali. Szczególnie zainteresowały ją różnych rozmiarów bezzałogowe statki powietrzne. Do tego stopnia, że pozwolili jej wypróbować jeden z prostszych osobiście.
Stojąc więc niedaleko od budynku, próbowała swoich sił w sterowaniu BSP. W wojsku też miała okazję parę razy korzystać z podobnego sprzętu, przez co na dłuższą chwilę ogarnęła ją nostalgia. Zamyśliła się, obserwując jednostajny lot oraz wsłuchując się w ciche bzyczenie drona.
Przez to też nie zauważyła, że w remizie pojawiło się dwóch członków grupy. Sama wróciła tam przez otwarte drzwi garażowe w momencie, kiedy Connor bombardował Neila pytaniami. Odchrząknęła, aby ten pierwszy spojrzał w jej kierunku.
Skrzyżowali spojrzenia.
Dystrykt A brzmi świetnie, jeżeli twoje wymagania są na tyle niskie, że chcesz siedzieć na workach z kawą na zapleczu Starbucksa — odparła, przenosząc wzrok na wciąż sterowanego przez siebie bezzałogowca, który teraz wisiał parę metrów nad jej głową — Albo marzą ci się pikniki nad stawem.
Już wiedziała, z kim miała do czynienia. Ostrzegano ją wystarczająco, że chłopak może być problematyczny, ale do służby się przykładał. Uniosła więc kącik ust do góry, słysząc drugą jego wypowiedź.
Biorąc pod uwagę wsparcie ze strony mieszkańców, to nie mamy na co narzekać. A teraz jeszcze zamiast martwić się o dostęp do wody, prądu i ogrzewania, mamy wszystko załatwione. Nawet Wi-Fi. A jak nie będzie zagrożenia życia, to koledzy strażacy nawet mogą was zabierać po drodze. Jeszcze jakieś pytania? — wypowiadając ostatnie słowa, wylądowała dronem na podłodze i delikatnie podniosła — Z tego też możemy korzystać, chociaż mam nadzieję, że będziemy mogli ogarnąć sobie własne za jakiś czas.
Przez chwilę popatrzyła na trzymane w rękach urządzenie, po czym przeniosła wzrok na Neila.
A ty? Jak myślisz?
Neil Arrowood
Neil Arrowood
The Wolf Rookie (Ω)
Re: Remiza Strażacka
Nie Sty 24, 2021 9:12 pm
[przejęcie terenu 4/15]
  Nie musiał długo czekać na pojawienie się Connora, jednak widok wysiadającego mężczyzny z samochodu i mocne trzaśnięcie przez niego drzwiami, szybko sprawiło, że Neil nie wiedział, czy powinien cieszyć się z jego przybycia czy wręcz przeciwnie. Wsunął dłonie do kieszeni, mrużąc oczy, gdy Connor wyskoczył na niego niczym poirytowany kogut.
  — Nie mam pojęcia, nie ja wybierałem. Dostałem tylko informację, żeby przyjechać na miejsce — odparł, krzyżując spojrzenie z mężczyzną. Parę sekund wpatrywał się w niego, przyglądając się twarzy, nim odwrócił wzrok, kierując go w stronę wejścia do remizy.
  Informacja o przyjęciu nowej osoby do gangu dotarła do niego dosyć szybko, ale dopiero dzisiaj miał okazję zapoznać się z świeżym nabytkiem. Niby nie powinno nikogo oceniać się po pierwszym wrażeniu, które może być całkowicie mylne, ale już teraz coś mówiło Neilowi, że dogadanie się z Connorem może nie być najłatwiejszym i najbardziej przyjemnym zadaniem.
  Otworzył usta, chcąc odpowiedzieć na kolejne zarzuty, ale powstrzymał się od komentarza, słysząc chrząknięcie. Od razu obrócił się na pięcie, ręką sięgając do broni przyczepionej na udzie. Jednak palce jedynie musnęły rękojeść noża, gdy Neil spostrzegł Nanoq. Na szczęście tym razem żadne listy ani inne szkodniki nie złożyły im wizyty.
  Patrzył na kobietę, nie kryjąc zwątpienia wymalowanego na twarzy. To nie tak, że kwestionował słuszność jej wyboru, ale musiałby być całkiem głuchy, żeby stwierdzić, że jej wyjaśnienia są całkowicie w porządku.
  — A ty? Jak myślisz?
  Uciekł na chwilę wzrokiem, jakby szukał innej osoby, która mogłaby za niego odpowiedzieć, ale niestety obecnie nie widział żadnego kandydata wyrywającego się do tego zadania.
  — Wiesz co... To trochę tak jakby powiedzieć, że w dystrykcie C możemy łowić tylko ryby — a był prawie pewny, że udałoby im się złowić również jakieś ciała — wydaje mi się, że dystrykt A to nie tylko picie kawy na zapleczu Starbucksa albo pikniki nad stawem. Tak naprawdę to w każdej części miasta jest niebezpiecznie, ale w dystrykcie A dodatkowo znajduje się komisariat.
  Może jednak Maanguaq wolała oglądać ładnych panów strażaków i nie obawiać się, że nagle dostanie wezwanie z policji? Co prawda, Neil w wolnym czasie nie miałby nic przeciwko wspólnym przyglądaniu się ładnym panom, ale chyba nie po tutaj przyszli. Prawda?
Connor Josten
Connor Josten
The Wolf Deputy Commander (β) / Sleuth
Re: Remiza Strażacka
Pon Sty 25, 2021 6:14 pm
[ przejmowanie terenu 5/15 ]

  "Nie mam pojęcia, nie ja wybierałem. Dostałem tylko informację, żeby przyjechać na miejsce."
  Uniósł nieznacznie brew ku górze. Przeszywał go przez chwilę wzrokiem, zupełnie jakby w ten sposób chciał się dopatrzeć w jego twarzy jakiegokolwiek śladu kłamstwa. Gdy jednak nie wyłapał niczego podobnego, przeniósł spojrzenie na jego tęczówki, odwzajemniając spojrzenie własnym, całkowicie wypranym z emocji. Istniały dwie opcje. Albo dzieciak był tu całkowicie nowy, tak jak i on, i nie miał nic do powiedzenia, jako że średnio się orientował w tym co się dzieje. Albo Wolves postanowiło się bawić w wojsko. Dowódca wybiera, a reszta biegnie za nim jak psy, nijak nie kwestionując jego wyboru. Więc to był właśnie ten wielki gang zbierający w sobie ostatnie ostoje sprawiedliwości? Banda przerażonych owiec dostosowujących się do każdego debilnego polecenia? I oni chcieli przejąć kontrolę nad miastem, by na nowo dobrze prosperowało?
  — Moje wymagania obejmują przywrócenie porządku w mieście, a nie tego żeby strażacy grzali mi dupę i dostarczali wifi. Ruszacie tu na wojnę czy będziecie grać w sapera na komórkach? — to wszystko było jakimś jednym wielkim nieporozumieniem. Wsłuchiwał się w wypowiedzi obu stron, cały czas paląc, by choć odrobinę obniżyć narastające w nim poirytowanie. Jeśli tak wyglądały priorytety wszystkich grup w tym jebanym mieście to jak mogli się dziwić, że są otoczeni takim syfem? Nie przyjechał tu po to, by się z nimi bawić. Kazali mu ustabilizować sytuację, by otworzyć na nowo miasto na świat i dostosować je do w miarę spokojnego życia. Zabawne, że to nie widok strzelających do siebie na ulicy ludzi uświadomił mu tak trudne będzie wcześniej wspomniane zadanie, ale to co rysowało się przed nim teraz.
  Potarł palcem prawą brew, obracając się nieznacznie w stronę mówiącego chłopaka. No proszę, więc jednak potrafił mieć własne zdanie.
  — Z reguły widuję taktykę, według której stopniowo poszerza się zajmowany przez siebie obszar, poczynając od kluczowego miejsca. Krok po kroku, jak w tym durnym powiedzeniu o gotowaniu żaby. Jeśli jednak Wolves postanowiły wierzyć w swoją taktykę rzucania jednej bazy na jednym końcu miasta, a drugiej na drugim i bawienie się w dziwne taktyki rozgrywki kółka i krzyżyka, proszę bardzo. Wasza piaskownica, wasze zabawki — kim był, by im tego zabraniać? Miał w końcu tylko i wyłącznie ich wspierać, a nie podejmować za nich decyzje. Wyrzucił niedopałek na ziemię i zdeptał go butem, tuż przed podniesieniem go palcami i wsunięciem do jednej z kieszeni. Nie zamierzał już dłużej odzywać się w kwestii wyboru miejsca. Powiedział co miał do powiedzenia, a dalsza dysputa byłaby tylko marnowaniem czasu. W końcu i tak byli gdzie byli.
  — Mamy tu do zrobienia coś konkretnego czy przyjechaliśmy pół miasta, żeby dowiedzieć się gdzie jest wc, a gdzie możemy podgrzać sobie obiad? — czy też polatać dronem, którym właśnie bawiła się kobieta.
Kristian Jespersen
Kristian Jespersen
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Remiza Strażacka
Wto Sty 26, 2021 12:27 am
[ ciemno-szary golf, czarny, długi do kolana płaszcz, czarne jeansy i ciemno-szare, stare adidasy + skórzane rękawiczki ]
[ przejmowanie terenu 6/15 ]

 Otworzył oczy. Ręka odcisnęła mu się na czole, a w gardle zaschło. W pierwszej chwili myślał, że zaspał — że była noc, a cała akcja w remizie dobiegła końca bez jego udziału (gdyby tylko). Jednak ta ciemność, którą zastał, okazała się jedynie zasłoniętymi żaluzjami i zachodzącym za budynki słońcem.
 Westchnął, zamknął oczy i obrócił się na drugi bok. Po chwili jednak, uświadamiając sobie, że jeśli zaraz nie wstanie, to będą czekały go nieprzyjemności, podniósł się do siadu. Przetarł powieki i wyczołgał z kanapy.

 Był spóźniony, fakt. Czy go to obchodziło? Zależy, kto pytał. Jeśli Maannguaq — tak. Jeśli ktoś inny — niekoniecznie. Miał czas, tak jak zawsze. Czas na umycie się, na zjedzenie obiadu i bezmyślne obejrzenia telewizji, nawet jeśli na co dzień tego nie robił, a godzina dobijała tej umówionej. Nie żeby mu nie zależało — wiedział po prostu, że remiza była o tyle na ten moment bezpiecznym miejscem (a przynajmniej już bardziej sprzymierzonym niż mniej), że równie dobrze poradziliby sobie bez niego. Ale znowu — Maannguaq.

 Wysiadł z wnętrza śmierdzącego papierosami auta, trzasnął drzwiami, rozejrzał po ulicy i przeszedł na drugą stronę. Stanął w końcu w miejscu, kilka kroków od stojącego do niego tyłem zbiorowiska, twarzą jedynie do kobiety. Sterczał z rękoma schowanymi w kieszeniach płaszcza i słuchał, przenosił wzrok to z jednego, to na drugiego, by końcowo, zmieniając spojrzenie na swego rodzaju pobłażliwe, przenieść je na Nanoq.
 — Nie wiem, zależy — zaczął, spoglądając na rudowłosego. — Czy bardziej wolisz dalej kłapać jadaczką i narzekać czy do tych konkretów rzeczywiście przejść — dokończył i wszedł bardziej w głąb budynku. Przechylając głowę w bok, pomasował się po zesztywniałym karku i wywołał ciche strzyknięcie. Po tym rozejrzał się po otoczeniu.
 Nie miał zamiaru rozprawiać nad prawidłowością tego wyboru, tym bardziej wtedy, kiedy było, krótko mówiąc, po ptakach. Na ten moment mogli sobie jedynie wrzucić karteczkę do skrzynki ze skargami, jeśli remiza faktycznie kogoś tak ubodła — a jeśli mieli inną propozycję, to pewnie, jasne, droga wolna, następnym razem wystarczy podnieść rękę i się wypowiedzieć — ale przed.
 Poza tym, ufał Maannguaq i znał ją na tyle, żeby stwierdzić, że jeśli tu byli, to z jakiegoś powodu. I z planem. Mniejszym lub większym.
 — Remiza to nie tylko kilka pomp i woda. Nie licząc dronów,dronów. Oj. — będziemy mieli dostęp do przenośnego oświetlenia, pierwszej pomocy, narzędzi i akumulatorów — jego głos był oschły, ale niekoniecznie karcący czy ignorancki; takie rzeczy w pierwszej chwili mogły wydawać się zbędne, jednak na dłuższą metę człowiek uświadamia sobie, że niekiedy jest to podstawa. Wyposażenie policyjne to tylko część, to strażackie natomiast potrafi uratować życie — w tej chwili może warto było spojrzeć na ten wybór pod tym kątem, zamiast się oburzać i tupać nogą. — Ja pierdolę, komu chciało się te wszystkie ściany malować? — mruknął pod nosem do siebie, zadzierając brodę ku górze.
Remington Moryet
Remington Moryet
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Remiza Strażacka
Wto Sty 26, 2021 4:59 pm
[ przejmowanie terenu 7/15 ]

  Miał troszkę szczęścia, że nikt ze zgromadzonych nie zauważył zaparkowanej konspiracyjnie pod drzewem siedemnastoletniej bety, którą Remik zwykł przybywać każdego dnia do roboty. Intencje miał naprawdę dobre. Świadom, że na poprzedniej interwencji nikt go nie uświadczył, bo leżał akurat skacowany w domu, tym razem nastawił sobie budzik na punkt szóstą — można by wręcz powiedzieć, że wstał o świcie, w końcu była zima! Wygrzebał się z łóżka, gdy popsuty zegarek okłamał go, że była już dziewiąta, i w prawdziwym amoku pomagał Theo szykować się do szkoły. Gdy tylko odstawił chłopaka pod zamkniętą jeszcze placówką, pognał z piskiem opon na wyznaczone miejsce spotkania.
  I był bardzo zaskoczony, gdy nie zobaczył tam nikogo. Trochę już w tym momencie oprzytomniały spojrzał w końcu na zegarek, zaklął soczyście i przystąpił do realizacji jedynego możliwego w takiej sytuacji planu, czyli — uciął sobie drzemeczkę. Ta praca była po prostu wykańczająca.
  Jego oficjalne przybycie na miejsce zapowiedziało donośne trzaśnięcie drzwiami samochodu. Wciąż nieco zaspany przeczesał włosy palcami, mrużąc przy tym oczy. Kiedy zrobiło się tak cholernie jasno? I, co gorsza, czy nagle nabyta przez niego wrażliwość na światło była tylko kwestią drzemeczki za zaciemnionymi szybami, czy też wciąż odczuwał skutki wypitego poprzedniego wieczora alkoholu?
  — Dzień dobry — przywitał się uprzejmie ze wszystkimi, przerywając tym samym niezręczną ciszę, która zapadła pomiędzy dwoma losowymi kąśliwymi komentarzami. Nie był świadkiem całej ich rozmowy, ale z miejsca był skłonny przyznać rację Kristianowi, zwłaszcza że Connor wydał mu się trochę dziwnie naburmuszony lub może zestresowany całą tą sytuacją. Bez słowa położył dłoń na jego ramieniu, ściskając je lekko, choć trudno było powiedzieć, czy w sposób mający go uspokoić, czy też może dodać mu otuchy.
  — Wdech i wydech — powiedział spokojnie, acz stanowczo. Znał Connora na tyle dobrze, że okazywana przez niego tego dnia konfliktowość nie stanowiła dla Remika żadnego zaskoczenia. Ale prawda była taka — z czego chłopak mógł już nie zdawać sobie sprawy — że jeśli Wilki miały zaufać komukolwiek w kwestii doboru odpowiedniego miejsca, to była to właśnie Maannguaq. Z perspektywy Remy'ego dojazd naprawdę nie był kluczową kwestią. Potrzebowali mocnego miejsca, które nie tylko byliby w stanie wybronić, ale które aktywnie wspierałoby ich inicjatywę. Remiza wpasowywała się w te kryteria naprawdę porządnie. Była świetnie wyposażona, zwłaszcza jak na standardy Riverdale, nadawała się idealnie dla wilków wszystkich możliwych specjalizacji i z pewnością budziła większy respekt niż typowo pogardzany przez mieszkańców komisariat. Myśleniu Maann nie był w stanie zarzucić niczego.
  Odprowadził Kristiana wzrokiem, po czym puścił Connora i podążył za mężczyzną, patrząc bez szczególnego zainteresowania na ogólnie bardzo przeciętną remizę strażacką. No ale wygląd nie był wszystkim, a już na pewno nie miał większego znaczenia dla Remingtona. To miejsce i tak wyglądało o wiele przytulniej niż ta stara strzelnica, na którą udali się za pierwszym razem.
  — To jak? — rzucił w stronę Maannguaq trochę przesadnie beztroskim tonem, jak na kogoś, na kim poprzednim razem nie mogła polegać. — To miejsce będzie nam pasowało?
Rudy
Rudy
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Remiza Strażacka
Wto Sty 26, 2021 6:36 pm
[ ubiór ]
[ przejmowanie terenu 8/15 ]

 Miał uporczywe wrażenie, że o czymś zapomniał, tylko nie miał kompletnie pojęcia, co to mogło być. Na pewno nie o służbie; nie po to miał ustawione pięć różnych przypominajek i grafik na ten miesiąc wywieszony w dwóch różnych miejscach, żeby nie pamiętać, kiedy przyjść do pracy. Prędzej zapomniałby o oddychaniu. Natomiast były inne rzeczy, które miały nieprzyjemną tendencję do wypadania mu z głowy; skreślał je z mentalnej listy jedną po drugiej, myjąc zęby. Nie było to jedzenie, bo był prawie pewien, że zjadł już śniadanie. Nie wydawało mu się, żeby miał w tym miesiącu jeszcze jakieś rachunki do zapłacenia. Nie przypominał sobie żadnych ważnych maili, na które musiał odpisać, ani telefonów, które musiał wykonać. Nie kojarzył żadnego miejsca, w którym powinien teraz być…
Kurwa mać, remiza!
 Mało brakowało, a z wrażenia połknąłby szczoteczkę do zębów. Zamiast tego ochlapał się zimną wodą z kranu, wytarł, ubrał pospiesznie i w podskokach zbiegł po schodach. Następnie również w podskokach, klnąc pod nosem, wrócił na górę, zamknął drzwi na klucz, i raz jeszcze zbiegł na dół.
 W drodze do remizy udało mi się nie złamać żadnych przepisów kodeksu drogowego, ale mało brakowało. Zaparkował skuter, mimochodem zwracając uwagę na kilka znajomych wozów stojących w okolicy, przypiął kask do siedzenia i dziarskim krokiem ruszył w stronę budynku remizy.
 — Dobry! — zawołał na wejściu i zamknął za sobą drzwi, po czym oparł się o nie plecami i odetchnął głębiej. Rozejrzał się po pomieszczeniu, a widząc znajome twarze, tak Wilków, jak i innych strażaków, uśmiechnął się szeroko. — Cześć, Connor, cześć, Neil, i Kristian, i Remy, i, eee, dzień dobry, pani podpułkownik Thorleifsen. — Przełknął ślinę i wyprostował się nieznacznie, w myślach modląc się, żeby nie zwróciła uwagi na to, jak bardzo się spóźnił. Wolałby chyba bić się na pięści z niedźwiedziem polarnym niż zebrać od niej publiczny opieprz.
Maannguaq Thorleifsen
Maannguaq Thorleifsen
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Remiza Strażacka
Sro Sty 27, 2021 2:06 am
[ przejmowanie terenu 9/15 ]

Wysłuchała najpierw Neila, a później Connora ze stoickim spokojem, ostatecznie krzyżując ręce na klatce piersiowej (jednocześnie uważając, by nie uszkodzić trzymanych przez siebie urządzeń).
Cieszę się, że to zauważyliście — odparła, przez ułamek sekundy wskazując palcem na Neila, bo ten wypowiadał się pierwszy. — Właśnie dlatego, że w Dystrykcie A mamy komendę, uznałam, że nasza lokacja w C jest dobrym pomysłem. I już spieszę z wytłumaczeniem, dlaczego! — w tym momencie zabrzmiała co najmniej jak wykładowca z uniwersytetu — Otóż, tutaj jest jednak wyższy poziom przestępczości. A co za tym idzie, możemy być bardziej potrzebni. Jednocześnie, jeżeli coś się stanie w Dystrykcie A, ci, co będą na komendzie będą mogli tam być pierwsi. A jak nikogo nie będzie, to nasi koledzy policjanci zajmą się problemem, przynajmniej dopóki my się tam nie dostaniemy. Dzięki temu nie skupiamy działań służb bezpieczeństwa w jednym miejscu, tylko rzeczywiście możemy działać na kilku frontach.
Zdecydowana większość z nich pracowała w policji więc wydawało jej się dobrym manewrem, aby grafiki w obu miejscach w miarę możliwości dopasowywać im wszystkim tak, aby zawsze byli gdzieś dostępni. W najgorszym wypadku zostawał jeszcze nieobecny Kolega Strażak.
Więc nie gotujemy żab ani nie gramy w kółko i krzyżyk, tylko staramy się zapewnić bezpieczeństwo całemu miastu. A poza tym, myślałam, że osobom w waszym wieku na Wi-Fi zależy najbardziej.
Swoją wypowiedź zakończyła robiąc smutną, jakby zawiedzioną minę, chociaż jej ton głosu był zdecydowanie ironiczny. Jak łatwo się było domyślić, trochę kpiła z tego, o ile młodsi byli. Ale w żadnym wypadku nie skreślała ich.
Już chciała ponownie odpowiedzieć Connorowi, kiedy wtrącił się kolejny przybysz: Kristian. Zapowietrzyła się, aby otwarcie opieprzyć go za spóźnienie, ostatecznie jednak wypuściła powietrze z cichym gwizdem, kiedy ten zaczął mówić o powodach do wyboru remizy. Chociaż jeden myślał jak ona! Ale nie oznaczało to, że nie zgarnie opierdolu.
Ja ci, kurwa, dam "dronów"! Ile razy jeszcze będę musiała ci powtarzać, że to są bezzałogowe statki powietrzne?! — wrzasnęła tak, jakby od nauczenia go tej frazy zależało jej życie.
Ubodło. Zwyczajnie ubodło. Kristian świetnie zdawał sobie sprawę z jej fioła na punkcie lotnictwa i oficjalnego nazewnictwa. Dlaczego więc wystawiał ją na takie tortury?
Jeszcze raz się spóźnisz, a będziesz miał okazję przetestować to na sobie — prychnęła jeszcze. — Z kolegą do pomocy — dodała, spojrzeniem przeszywając Remingtona, na którym dopiero teraz mogła się skupić.
Chociaż na policji to on był jej "senpaiem", tutaj role się poniekąd odwróciły.
Odetchnęła cicho, zupełnie, jakby jego słowa skierowane do Connora dotyczyły też jej.
Jak widać, głosy są podzielone — streściła w odpowiedzi na pytanie, zatrzymując wzrok na każdym z zebranych. — Tobie też się coś nie podoba, jak tym młodym gniewnym? — Akurat w tym momencie zobaczyła jeszcze jedną sylwetkę, kolejnego młodego rudzielca. — ...Wam? — poprawiła pytanie głośno, aby Rudy (czyli wcześniej wspomniany Kolega Strażak) mógł je dosłyszeć od wejścia.
Zamrugała nieco zdziwiona. Dawno nikt nie zwracał się do niej po jej stopniu wojskowym. Kącik ust Inuitki uniósł się do góry, kiedy ta wypuściła powietrze nosem w formie cichego śmiechu. Połechtało jej to ego.
Skinęła głową na przywitanie i spojrzała na zegarek. Będzie musiała ich nauczyć punktualności. Oraz pilnowania spraw grupy, bo nie chciała powtórki ze strzelnicy, kiedy to, krótko mówiąc ona i Neil zostali sami przeciwko co najmniej trzem przeciwnikom.
Pan Kapitan wyjaśni wam pokrótce zasady korzystania z tego miejsca — obwieściła nagle, spoglądając w kierunku zbliżającego się ku nim wszystkim mężczyzny.
Ona już to słyszała, ale nie zaszkodziło usłyszeć drugi raz.
Postacie NPC
Postacie NPC
Fresh Blood Lost in the City
Re: Remiza Strażacka
Sro Sty 27, 2021 2:50 am
   Arjun Bourne. Człowiek o dziwnym imieniu i przekomicznie przeciętnej wręcz twarzy. Cudem zdawał się fakt, że krzaczaste czarne brwi nie przysłaniały wizji jego równie czarnych, choć malutkich oczu, osadzonych jakby odrobinę zbyt blisko siebie. Mimo to, zarówno dorodny wąs jak i zadbana broda, bez wątpienia dodawały mu charakteru, który w tej pracy był bardzo, ale to bardzo potrzebny.
  Przyjęcie Wolves do swojej siedziby było jego decyzją. I doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie wszyscy byli z niej zadowoleni. Jeszcze dziś rano Jonah Ward spędził trzydzieści minut na pustym pitoleniu w jego gabinecie, by wyrazić swoje niezadowolenie.
   — Wsparcie jednego z gangów oznacza wyjście naprzeciw całej reszcie! Co jeśli tą jedną akcją ściągniemy na siebie jeszcze więcej kłopotów? Kładzenie swojego życia na szali, by ratować tych wszystkich ludzi nie jest wystarczającym zagrożeniem? Myślałem, że masz więcej rozumu, Bourne!
   Oskarżeń było wiele, a niezadowolenia jeszcze więcej. Nic dziwnego, że w końcu i Bourne poderwał się do góry. "A ty naprawdę jesteś tak tępy, by sądzić że nie zrobiliby tego prędzej czy później? Spójrzmy prawdzie w oczy, Ward. Albo oni, albo inne szuje, które wcale nie będą chciały działać w naszym imieniu czy zgodnie z prawej. Wolisz trafić w ręce mafioza, który będzie ściągał z nas haracz? Upatrzy sobie twoją żonę? Dobrze wiesz jak wygląda obecnie całe to miasto. Skończył się czas neutralności, każdy z nas musi obrać jakąś stronę. I jeśli sądzisz inaczej, możesz odejść w każdej chwili!". Po wyrzuceniu z siebie tych słów wskazał mu drzwi, w milczeniu patrząc jak coś na twarzy Jonaha się zmienia. Nadal czuł też ciężar na żołądku, gdy mężczyzna faktycznie opuścił pomieszczenie, twierdząc że musi się zastanowić. Być może mógł rozegrać tę rozmowę inaczej. Był jednak pewien, że przyjęcie Wolves w swoje progi było dobrą decyzją. Teraz ważne było jedynie wytyczenie odpowiednich granic. Odsunął więc wszystkie zbędne emocje na bok i wystąpił naprzeciw zgromadzonej grupie. Zajął miejsce obok Maannguaq, omiatając ich pokrótce wzrokiem.
   — Nie będę was katował zbędnymi wstępami. Sytuacja jest niezwykle jasna, dopóki przestrzegacie naszych zasad. W momencie, gdy przestaniecie je szanować, dopilnuję żebyście wylecieli stąd z hukiem bez możliwości powrotu. Żadnych wyjątków. Zaufanie buduje się czasowo, więc nie oczekujcie od razu kury znoszącej złote jaja. Po pierwsze, otrzymacie kilka wolnych pokoi, z którymi możecie robić co chcecie. Uprzątnęliśmy już z nich swój sprzęt i dokumenty, zostawiliśmy wam biurka, krzesła i kilka kanap. Gdybyście potrzebowali czegoś jeszcze, dajcie mi znać i zobaczę co da się zrobić. Po drugie, możecie korzystać z innych pomieszczeń jak kuchnia czy toaleta, ale postarajcie się nie wchodzić nam w drogę. Po trzecie, jeśli w remizie rozlegnie się alarm, macie zostać w swoich pokojach i raz jeszcze - nie wchodzić nam w drogę. Mamy około minuty do przygotowania się i wyjechania z remizy, więc nie możemy sobie pozwolić byście pałętali się pod nogami. Nie obchodzi mnie jakie moglibyście mieć do nas sprawy, bez wątpienia mogą poczekać. Po czwarte, nie wynosicie niczego co jest na terenie remizy. Żadnych narzędzi, żadnego sprzętu, niczego. Możecie korzystać z narzędzi wielorazowych na miejscu. Jasne, nasz asortyment jest piękny i błyszczący, ale nadal nie mamy go zbyt wiele, nie możemy więc sobie pozwolić na utrzymywanie was. My robimy swoje, wy robicie swoje. Jeśli jednak któreś z was będzie potrzebować pomocy, nie bójcie się do nas zgłosić. Nie damy wam apteczek, ale opatrzymy was, gdy będzie taka potrzeba. Starajmy się żyć w remizie razem, ale jednak osobno. Wy macie swoje obowiązki, my mamy swoje. Jeśli macie wątpliwości czy możecie z czegoś skorzystać, lepiej mnie zapytajcie. Unikniemy w ten sposób nieporozumień i kłótni.
   Przesunął wzrokiem po wszystkich zebranych wyraźnie szukając u nich jakiegokolwiek potwierdzenia, że wszystko do nich trafiło, gdy przypomniał sobie o czymś jeszcze. Niezwykle ważnym punkcie, który wtłaczali do łba każdemu pracownikowi.
   — Jeszcze jedno. Absolutny zakaz podgrzewania jakiejkolwiek ryby czy serów pleśniowych w mikrofalówce. Zrozumiano? — zwrócił się tym razem w stronę Maannguaq.
   — Daję wam kredyt zaufania. W pakiecie dorzucę bezzałogowy statek powietrzny. Jedną sztukę, którą "trzymasz w rękach", jeśli przypadła ci do gustu. Zróbcie wszystko, żebym nie żałował tej współpracy — wyciągnął rękę w stronę kobiety, wyraźnie oczekując przypieczętowania w ten sposób ich umowy.
Riverdale
Riverdale
Administrator Sovereign of the Power
Re: Remiza Strażacka
Sro Sty 27, 2021 3:05 am
Odblokowano Przedmiot Dodatkowy
BSP-104

Remiza Strażacka 0380e6b344972083655347d4ce9ff6bc

Dron wyposażony w kamerkę i średniej jakości mikrofon, pozwalający na zarejestrowanie obrazu i rozmów. By zebrać dane, dron musi bezpiecznie wrócić do właściciela, nie są one przesyłane automatycznie na żadne urządzenia wewnętrzne.

Sposób użycia: Wejdź do tematu, w którym odbywa się interesująca cię rozmowa i wypuść BSP-104, by zebrał informacje. Podczas tej czynności jesteś nietykalny i niewykrywalny - zakłada się, że znajdujesz się dużo dalej niż zebrana grupa. Raz na turę PIERWSZY gracz grupy, którą podsłuchujesz może rzucić kostką na wykrycie drona. W przypadku sukcesu (6-10 na kostce) zostaje on dostrzeżony. W przypadku porażki (1-5) dron bezpiecznie zbiera wszystkie informacje z dotychczas napisanych w danej sesji postów, jak i wszystkich następnych. W przypadku wykrycia, przeciwnicy mogą podjąć próbę zestrzelenia drona (każdy przeciwny gracz ma jedną próbę w turze na normalnych zasadach, by przeprowadzić atak) z pomocą broni palnej, białej lub miotanej. Nie mogą złapać go gołymi rękami. By całkowicie zniszczyć drona, muszą trafić go trzy razy. Użytkownik BSP-104 może wycofać go w swojej następnej turze po wykryciu, jeśli nie został on całkowicie zniszczony, nie zbiera jednak żadnych danych z miejsca zdarzenia.
Użycia: Nieograniczone.
Naprawa: W remizie strażackiej (tylko jeśli dron nie zostanie całkowicie zniszczony), koszt naprawy: 400$.
Użytkownik: Maannguaq. Może przekazać BSP-104 dowolnej wybranej przez siebie osobie z wymogiem odegrania momentu przekazu fabularnie (wystarczy krótka fabuła, w której przychodzi, przekazuje drona i w następnym poście wychodzi).
Connor Josten
Connor Josten
The Wolf Deputy Commander (β) / Sleuth
Re: Remiza Strażacka
Sro Sty 27, 2021 3:36 am
[ przejmowanie terenu 10/15 ]

  Kolejne wytłumaczenie, które zaserwowała im Maannguaq trafiało do niego dużo mocniej niż pierwsze. Być może dlatego w końcu zdawał się nieco złagodnieć, choć jego spojrzeniu nadal daleko było do przychylności. Zawsze tak było. Connor widział w życiu zbyt wielu ludzi, którzy uwalali na czymś dupę dla własnej wygody ignorując prawdziwe obowiązki. Plan kobiety był zupełnie inny niż obrałby on sam, dopóki jednak wierzyła w jego powodzenie, mógł jedynie pozostać z boku i patrzeć. Nawet nie obrócił się w kierunku drugiego mężczyzny, kompletnie go ignorując. Nie powiedział niczego, co wymusiłoby na nim jakąkolwiek odpowiedź, a traktowanie innych jak powietrze przychodziło mu równie naturalnie co wyzywanie ich planów.
  Wystarczyło jednak, by poczuł zaciskające się na jego ramieniu palce. Choć początkowo potrzeba zrzucenia ich i wyprowadzenia natychmiastowej samoobrony, prawie targnęła jego ciałem, powstrzymał się widząc do kogo należą. Uniósł więc jedynie ręce ku górze, wyraźnie sygnalizując tym samym odpuszczenie w kwestii wyboru terenu.
  — Jeżeli uważasz, że plan działania na kilku frontach jest odpowiedni, niech będzie — nie była to jednak ostatnia rzecz, którą Connor miał do powiedzenia. Był tu niedługo, im więcej dostawał jednak informacji, tym bardziej wszystko stawało się klarowne. Strategia Wilków była jednocześnie bezpieczniejsza, jak i stawiała na gigantyczne szczęście. To z kolei, szybko mogło przeświadczyć o ich porażce. Policjantów nie było aż tak wielu. Nie potrzebował wielu dni, by się o tym przekonać. Jak wielu z nich musiało zatem wyruszyć na miejsce zdarzenia, by powstrzymać zapłon i jak wielu w nich zostawało wtedy do obrony budynku głównego? Czy aby na pewno byli gotowi aż tak ryzykować, dla grupy której wcale nie musieli akceptować? Nie wszyscy policjanci należeli do Wolves, a Maannguaq choć dowodziła Wilkami, nie była główną przełożoną zwykłych szaraków. Jedynie ich koleżanką z pracy z wyższym stopniem wojskowym, której mogli posłuchać, bądź nie.
  Jaki więc tak właściwie był ich cel? Chcieli przejąć punkty i robić za dodatkowe służby bezpieczeństwa, licząc na to, że inne z nich nie padną podczas gdy oni będą odbijać inne tereny miasta? Chcą rozbijać spory i interweniować? A może przeprowadzić własną krucjatę, wprowadzić reżim względem tych łamiących prawo (samemu je przy tym łamiąc) i postawić miasto od nowa, z jasno wyrysowanymi zasadami? Było wiele pytań i nie pozostawiało wątpliwości, że każde z nich spadnie na głowę stojącej przed nim kobiety, gdy tylko obecna sprawa zostanie załatwiona. Jeżeli było coś czego nienawidził w życiu bardziej od włażących w dupę przełożonych lizusów i bezużytecznych leni to był to brak informacji i konkretnej strategii.
  Z wszystkich tych myśli wyrwał ją nagły wrzask. Podniósł głowę i przymrużył nieznacznie powieki, przyglądając się uważnie ich hersztowi, zaraz po tym wydając z siebie krótkie zdumione prychnięcie. No proszę, więc jednak wydzierała się całkiem nieźle. Przez chwilę prawie poczuł się jakby znowu był w wojsku.
  Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i przywitał się z Rudym skinięciem głowy. Dopiero, gdy na miejscu znalazł się kapitan, przeniósł swoją uwagę całkowicie na niego, odnotowując w głowie wszystkie wymienione przez niego zasady.
Neil Arrowood
Neil Arrowood
The Wolf Rookie (Ω)
Re: Remiza Strażacka
Sob Sty 30, 2021 2:17 am
[przejęcie terenu 11/15]

  Nie miał zamiaru za bardzo dyskutować z kobietą w sprawie wyboru miejsca, skoro już i tak nic nie było można zrobić. Zresztą, ostatecznie wolał zdać się na jej decyzję, niż kwestionować ją bardziej niż to było potrzebne, nawet jeśli miał na ten temat nieco odmienne zdanie niż ona. Ale to w końcu policjantka miała trochę więcej lat na karku, a tym samym i doświadczenia, więc może to właśnie ono skłoniło Maannguaq do przejęcia remizy. Skinął jedynie głową na kolejne słowa kobiety, przyjmując je jako wystarczające wytłumaczenie. Uniósł jedynie brwi na wzmiankę o wi-fi, powstrzymując się przed wypowiedzeniem uwagi na ten temat.
  Pojawienie się kolejnej osoby całkiem już odwróciło jego myśli od wcześniejszej rozmowy. Kątem oka zerknął na przybysza, ale szybko skupił uwagę na policjantce, kiedy ta zaczęła się wydzierać. Zakrył usta palcami, gdy na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech wywołany nagłym wyskokiem. Cóż, raczej nie chciał wprost pokazać, że upomnienie jednego z ludzi rozbawiło go bardziej niż powinno. No bo kto przejmuje się tym, czy powinno się mówić na dron per bezzałogowy statek powietrzy?
  Przywitał się z każdym skinięciem głowy, zaraz potem wracając do rozglądania się wzrokiem po okolicy. Nigdy wcześniej nie miał okazji zwiedzać miejscówki strażaków, a już na pewno nie myślał o tym, że pewnego dnia przejmie ten teren razem z gangiem.
  Starał się przyswoić słowa kapitana, aby przypadkiem nic ważnego nie umknęło jego uwadze. Mimowolnie skrzywił się na wspomnienie o rybach i serach. Kto normalny podgrzewał te rzeczy w mikrofalówce? Neil mógłby się założyć, że delikwent, który dopuściłby się takiego haniebnego czynu, zostałby spuszczony po rurze głową w dół bez możliwości miękkiego lądowania.
Kristian Jespersen
Kristian Jespersen
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Remiza Strażacka
Nie Sty 31, 2021 5:39 pm
[ przejmowanie terenu 12/15 ]

 Drgnął, słysząc krzyk Maannguaq, który czasem aż śnił mu się po nocach, a który teraz miał okazję doświadczyć ponownie, tym razem w rzeczywistości i skierowany wprost w jego stronę.
 — BEZZAŁOGOWE STATKI POWIETRZNE — poprawił po sobie podniesionym tonem, ale bez krzyku, byle tylko nie sprowokować jej do pociągnięcia tematu.
Bezzałogowe pierdolce powietrzne, mruknął pod nosem, kiedy znalazł się już od niej nieco dalej — czyli poza strefą rażenia, w której to jego szpet mógłby dojść do jej uszu i ryzykować kolejną dawką wrzasku. Sugestię natomiast, jakoby przy następnym spóźnieniu miał przetestować bezzałogowy statek powietrzny na sobie (jak?), zignorował, po tym już tylko kiwając Remingtonowi na przywitanie. Można by powiedzieć, że przez resztę czasu siedział cicho, bo nie miał nic specjalnego do powiedzenia, ale zbesztanie ze strony kobiety zamknęło mu twarz na tyle, że starał się nawet nie oddychać zbyt głośno.
 Gdy do budynku wbiegł znajomy mu już z twarzy rudzielec, w jego stronę też kiwnął głową. Podniósł jednak jedną brew, słysząc to, w jaki sposób zwrócił się do Maannguaq. Jeśli próbował wkupić się w jej łaski, to z pewnością mu się udało.
 Może gdyby też zaczął na nowo tak do niej mówić, wtenczas nie musiałaby się na niego drzeć co pół minuty i budzić śpiące po śmietnikach dachowce?
 Przeniósł wzrok na kapitana, który w międzyczasie pojawił się między nimi — i zaczął słuchać, co miał do powiedzenia. Nie oczekiwał cudów na kiju, toteż jego decyzje wydały mu się racjonalne i na miejscu. Poza tym był świadom, że poniekąd wpraszali się na ich terytorium, więc nie miał żadnych zastrzeżeń czy innych niepotrzebnie zawracających tyłek uwag. To nie czas i miejsce na jakiekolwiek no nie wiem, targujmy się.
W pakiecie dorzucę bezzałogowy statek powietrzny.
 Nagle wizja wypróbowania na sobie drona stała się jakoś bardziej realna.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach