Riverdale
Riverdale
Administrator Sovereign of the Power
Szpital Św. Elżbiety
Wto Paź 27, 2020 1:05 pm
First topic message reminder :

NIE DO PRZEJĘCIA
Szpital Św. Elżbiety
Teren całkowicie neutralny, niemożliwy do przejęcia.

Odkąd z miasta wygnano ład i porzadek, a na ulicach zapanował chaos, do szpitala zaczęło napływać coraz więcej potrzebujących. Władze budynku wyszły naprzeciw potrzebom dobudowując kolejne skrzydło. Bez wątpienia znajdzie tutaj pomoc każda osoba, o ile oczywiście nie będzie zagrażała życiu personelu bądź pacjentów. Juz na wejściu wita ludzi duża recepcja i kącik dla ochroniarzy, gotowych wychwycić każde podejrzane zachowanie i zareagować w razie niebezpieczeństwa. Naprzeciwko drzwi wejściowych rozwieszono wielkie szyldy wskazujące drogę do odpowiednich miejsc. Szpital składa się z czterech pięter. Na parterze mieści się izba przyjęć, gabinet do pobierania krwi, kawiarnia, oddział intensywnej terapii oraz prywatne gabinety. Dopiero na kolejnych poziomach znajdują się wszelkie oddziały z pokojami dla chorych i rannych. Ściany korytarzy są utrzymane w białych i jasnozielonych kolorach. Ruchy kamery wydają się śledzić prawie każdy ruch osób będących nie tylko w budynku, ale i jego okolicach. Rozległy parking, który mieścił się kiedyś w podziemiach szpitala zamknięto, a na jego miejsce wybudowano nowy - tuż przed nim.

Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Szpital Św. Elżbiety
Nie Sie 14, 2022 1:56 am
Czemu miałaby cię uznać za kogoś podejrzanego? — spytał, śmiejąc się na samą jego uwagę. Był ostatnią osobą, którą uznałby za podejrzaną. Uśmiechnął się ciepło w odpowiedzi na wspomnienie o rodzeństwie. Everett nie był w stanie wyobrazić sobie życia bez tej małej bandy.
Tak samo nie wyobrażał go sobie obecnie bez Shane'a. Nic więc dziwnego, że mimo luźniejszej rozmowy, w środku nadal był przerażony. Nawet jeśli powoli, krok po kroku, przygniatające go emocje znikały wraz z rozwojem kolejnych tematów. Wizja siedzenia z nim w salonie i oglądania animacji zdecydowanie była czymś, czego nie mógł się doczekać.
"Czemu sobie to tak losowo przypomniałeś?"
Przez sprawy nieodpowiednie do mówienia publicznie — odpowiedział bez najmniejszego skrępowania, wyginając usta w uśmiechu. Chociaż jego reakcje powinny go uciszyć, sprawiły, że jeszcze bardziej zaczął się śmiać, kładąc swoją dłoń na jego.
Okej, okej, przepraszam. Ale wiesz, moim zdaniem to nieuprzejme nie korzystać z prezentu — przysłonił nieznacznie usta dłonią, przygryzając przy tym wargę. Zdecydowanie za bardzo go to bawiło. Nawet jeśli pomysł sam w sobie rzeczywiście go wabił. Nie, żeby teraz zamierzał wciągać go w podobną rozmowę.
... jak widać w przeciwieństwie do Shane'a. Przyglądał mu się przez chwilę kontrolnie, przesuwając jedną nogę mocniej do przodu. Zdecydowanie był zbyt wysoki, by niższe szpitalne krzesła fundowały mu jakąkolwiek wygodę.
Tylko jeśli ty będziesz tego chciał. Ale Słowik ma rację, że dzięki temu później jest łatwiej. Jeśli w ogóle się nad tym zastanawiasz — zawahał się przez chwilę, odchrząkując cicho w dłoń. Jakby nie patrzeć, sama wizja Shane'a w podobnym dodatku sprawiała, że miał ochotę zapaść się pod ziemię. Boże, o czym oni teraz rozmawiali?
To chyba nie jest dobry temat na szpital. Tak czy inaczej, obecnie i tak odpada. W twoim stanie nie ma szans na nic podobnego. Jesteś skazany na dwu albo trzytygodniowy celibat — nie zamierzał ryzykować, że otworzy mu się którakolwiek z ran.
Gdy wspomniał o bibliotece, momentalnie na jego twarzy pojawiło się zrozumienie wskazujące na to, że faktycznie połączył fakty.
Rzeczywiście, pamiętam. Rozmawialiśmy o tym, opowiadałem ci, jak wiele kosztowała wymiana tego wszystkiego i w ogóle.  Chociaż nie jestem pewien czy mówiłeś o swoim poparzeniu, ale mam dość kiepską pamięć — wymamrotał, mimo wszystko głęboko w środku, szczerze dumny z tego, że był z kimś, kto rzucił się na pomoc dziecku. Wpatrywał się w niego wypełnionym ciepłem wzrokiem, dopóki nie wyrwał go z letargu swoimi słowami.
O nie, Shane. Znam ten ton. Absolutnie nie ma szans, żebyś bagatelizował swój stan. Jeśli myślisz, że moja obecność będzie dotyczyła tylko oglądania ze mną bajek, to grubo się mylisz. Wychowałem trójkę dzieci i z tobą też dam sobie radę — ściągnął groźnie brwi, wpatrując się w niego podejrzliwie. Zupełnie jakby Kassir miał się właśnie zerwać z łóżka i wybiec z sali, twierdząc, że nic go nie powstrzyma.
Okej. Postaram się wszystko ogarnąć, najwyżej będę szukał tutoriali w internecie — zażartował, obserwując jak Shane powoli zasypia. Cały czas głaskał go delikatnym ruchem, dopóki jego oddech wyraźnie się nie wyrównał. Usłyszał ciche kroki za swoimi plecami, zwracając się w tamtą stronę.
Zasnął?
Mhm. Wygląda na to, że jednak poznacie się na obiedzie — uśmiechnął się do matki, która podeszła do niego zaciskając palce na jego ramieniu.
Nie martw się skarbie, upewnię się, żeby dobrze się nim zajęli.
Byłabyś w stanie załatwić nam jakieś kule? Żeby ułatwić mu chodzenie? — zapytał, podnosząc się powoli z krzesła. Właśnie ten ruch sprawił, że od razu dało się zauważyć, jak duża była różnica w ich wzroście.
Postaram się, chociaż niczego nie obiecuję. Wiesz, jak u nas jest z zapasami — powiedziała z cichym westchnięciem, machając na niego dłonią. Spojrzał jeszcze ostatni raz w stronę chłopaka, nim wyszedł z pomieszczenia. Rozmawiał z matką aż do momentu wyjścia ze szpitala, dopiero wtedy przytulając ją na pożegnanie. Chciał przygotować na jutro jeszcze kilka rzeczy, a im wcześniej się za to weźmie, tym lepiej.


zt. x2 (Jonathan + Shane)
Lézard
Lézard
The Fox Megalotis
Re: Szpital Św. Elżbiety
Nie Sie 14, 2022 4:43 pm
Zmarszczy brwi, powoli wypuszczając powietrze spomiędzy ust.
Ian. To nie był zły pomysł. Myślisz, że coś takiego nie mogłoby się wydarzyć, gdybym nie był w Lisach? Cieszę się, że mnie wciągnąłeś i byłbym zły, gdybyś ty chodził na akcje, a ja nie mógłbym w nich uczestniczyć.
Oczywiście, że jego brat czuł się źle z powodu tego, co się stało. Znał go na tyle, żeby wiedział, że nie przejdzie to w jego głowie bez echa. I dlatego chciał znaleźć jakiś sposób, żeby choć zapobiec temu wszystkiemu. No bo jak mógłby go obwiniać o coś, co tak na dobrą sprawę nieszczególnie od niego zależało.
Jak się będziesz tym za bardzo zamartwiał, to… to… nie wiem… zawinę cię w kocyk i potrzącham, aż wyjdą ci z głowy wszystkie niepotrzebne myśli, o.
No plan niemal idealny. Zburzyć mógłby go tylko Ian uciekający przed kocem, a że dysponował on lepszymi umiejętnościami w bieganiu i spierdalaniu, to mógłby stanowić niełatwy cel do złapania.
Axel nie będzie miał nic przeciwko? Mogę sobie zamawiać jakieś obiady, zamiast was fatygować…
Jasne, cieszyłby się, gdyby mógł częściej jadać z bratem, ale jednocześnie miał wrażenie, że po czasie jego własny umysł zacząłby go sabotować wysyłając mało przyjemne myśli o narzucaniu się. Dodatkowo jakoś dziwnie czuł się z tym, że Axel specjalnie dla niego miałby więcej czasu spędzać na gotowaniu. Jeśli dobrze pamiętał, to chłopak Iana i tak miał wystarczająco mocno zapełniony czas.
Uff, cieszę się, że udało wam się z tego wyjść lepiej niż mi. A skoro nikt nic nie mówił o żadnych zwłokach, to reszta pewnie też prędzej czy później wyzdrowieje.
No i może, gdy wszystko wróci do względnej normy, powinni się spotkać i ustalić bardziej precyzyjny plan działania.
Nie mówili, ale będę chciał stąd wyjść, jak tylko będzie okazja. Lepiej leżeć u siebie, niż zajmować innym miejsce. — No i klimaty szpitala nie do końca były jego ulubionymi. — Jak rozwiązała się sytuacja z Niepoczytalnymi?/

Słowik
Słowik
The Fox Coryphaeus / Corsac
Re: Szpital Św. Elżbiety
Nie Sie 14, 2022 5:33 pm
Ściągnął brwi, patrząc na niego dziwnie, przekrzywiając przy tym głowę na bok.
Nie mam pięciu lat, Ivo — od kiedy zawijanie kogokolwiek w koc i potrząsanie nim, miało jakkolwiek pomóc. Założył ręce na biodrach z cichym westchnięciem.
Nie wiem, czy powinienem się cieszyć, że pierdolisz od rzeczy i wracasz do siebie czy martwić, że zbyt mocno walnąłeś głową w ziemię — przyglądał mu się oceniająco, zaraz cicho ziewając. Zmęczenie powoli zaczynało mu się dawać we znaki. Na jego pytanie podszedł do drzwi i zacisnął palce na framudze, wychylając się na zewnątrz w lewą stronę.
Axel, będziesz miał coś przeciwko, by robić większe porcje na obiad? Żebym mógł je podrzucać Ivo, dopóki nie będzie w stanie jakkolwiek funkcjonować.
Blondyn nawet nie podniósł wzroku znad telefonu, wstukując coś na klawiaturze.
Bez różnicy.
Super, dzięki. Jakoś ci się odwdzięczę.
Za to, że wrzucę do garnka dwie cukinie zamiast jednej? — uniósł brew ku górze, skupiając w końcu na nim swoją uwagę. Wyszczerzył się w odpowiedzi, opierając mocniej o framugę.
Może to tylko wymówka. A, ale jak coś to obaj nie jemy mięsa, więc czeka cię wegetariańska przeprawa. Nie zdzierżę mięsa w mojej kuchni — zwrócił się w stronę Ivo, słysząc ciche prychnięcie od strony korytarza. Chwilowo dał już jednak Hayesowi spokój, wracając do brata.
Niestety nie wiem, czy inni wyszli na tym lepiej. Lark... — przerwał na chwilę, wbijając wzrok w ziemię — Mam nadzieję, że Hailey udało się do niej dostać.
"Jak rozwiązała się sytuacja z Niepoczytalnymi?"
Uciekli. Porozmawiamy o tym później. Potrzebujesz czegoś z domu? Jakichś ubrań na przebranie czy coś.
Emily Moreau
Emily Moreau
The Fox Vulpes
Re: Szpital Św. Elżbiety
Nie Sie 14, 2022 6:21 pm
Bawiła ją postawa pielęgniarki, która próbowała ją pocieszyć, ale postanowiła zachować to dla siebie. Przeżyła, do cholery. I nie była warzywem. Te dwie informacje wystarczyły jej, żeby zachować resztę optymizmu co do swojego zdrowia, z resztą sobie poradzi. To nie było jej pierwsze rodeo.
Odruchowo spojrzała najpierw na położoną obok niej dłoń, a później na twarz kobiety. Westchnęła cicho. Czuła, że nie otrzyma konkretnych informacji, ale warto było spróbować. Mimo wszystko aż tak wymijająca odpowiedź oznaczała, że prawdopodobnie nie była jedyną osobą, która tego wieczoru wylądowała na stole operacyjnym. Skinęła tylko głową na pożegnanie, a potem sięgnęła po telefon i postanowiła u źródła dowiedzieć się, co z resztą Lisów, a potem skorzystać z całkiem wygodnego OIOM-owego łóżka i zdrzemnąć się jeszcze chwilę. Wyglądało na to, że spędzi tu jeszcze trochę czasu.

zt
Lézard
Lézard
The Fox Megalotis
Re: Szpital Św. Elżbiety
Nie Sie 14, 2022 10:51 pm
Przewrócił oczami, prychając cicho.
No dobrzeee, niech ci będzie, nie zrobię tego.
I tak właśnie jego plan legł w gruzach za pomocą sprowadzenia go na ziemię. Nie żeby w tym momencie i tak mógł zrobić cokolwiek innego zrezygnowaniem z wykonania niemal idealnego pomysłu. Leżenie w łóżku zdecydowanie nie ułatwiało robienia czegokolwiek.
To pewnie przez leki. Choć wiesz, mama kiedyś utrzymywała, że wyślizgnąłem jej się z kocyka. Wtedy też pewnie walnąłem głową w ziemię. — Co oczywiście było nieprawdą, ale kto by się tym przejmował.
Wzrokiem śledził Iana, dopiero teraz uświadamiając sobie, że Axel również zjawił się w szpitalu. Na szczęście. Nie chciał, żeby ciemnowłosy wracał sam do domu jak i siedział w nim tylko z towarzystwem kota. Futrzak był super, ale Ivo wątpił, żeby stanowił dla Iana równie dobre pocieszenie co Axel
Gdyby mógł, to podniósłby teraz ręce w obronnym geście. Nie miał nic przeciwko kuchni wegetariańskiej. Po prostu lubił jeść mięso na tyle, żeby nie chcieć wykluczać go ze swojej stałej diety, ale nie był jedną z tych osób, które nie uznawały obiadów bezmięsnych. Nie gardził żadnym jedzeniem, jeśli było dobrze przyrządzone.
Nie ma sprawy, zjem wszystko.
Przynajmniej nie będzie musiał ciągle zamawiać jedzenia z restauracji. Gotowanie nie było jego mocną stroną gdy miał dwie sprawne ręce, więc pewnie teraz tym bardziej przejechałby się na swoich lichych umiejętnościach.
Och… — Lubił Lark i chociaż nie sprawowała w gangu tej samej funkcji co wcześniej, to nadal stanowiła ważny filar dla grupy. — Lark jest twarda, wyjdzie z tego.
Westchnął. Wiadomość o ucieczce przeciwników nie napawała optymizmem. Grupa, którą napotkali, w pewnym stopniu wydawała się różnić od normalnego przedstawiciela Niepoczytalnych.
Ubrań i szczoteczki do zębów, ale nie spieszy się z tym. Lepiej, żebyś dzisiaj już pojechał do domu i odpoczął. — Nie dało się przeoczyć oznak zmęczenia u bliźniaka. Przecież on też mocno dostał w kość, więc nic dziwnego, że nie był w pełni sił. — Jeśli będziesz miał jakieś informacje o innych, to daj znać.
Lark
Lark
The Fox Vicarius / Littoralis
Re: Szpital Św. Elżbiety
Pon Sie 15, 2022 1:11 am
Naprawdę mogła odetchnąć z ulgą kiedy to do pomieszczenia wcisnęła się Hailey. Obserwowała dziewczynę z lekkim uśmiechem, nie ponaglając jej, ani się nie odzywając. Chociaż obserwowanie jej poza szpitalnym łóżkiem było pocieszające, to widząc jej zaszklone oczy miała bardzo bardzo mieszane odczucia. Nie mogła jednak dać tego po sobie poznać, bo ta wewnętrzna mieszanka mogła ostatecznie spowodować jakiś wybuch, a tego nie chciała. Zanim zebrała się za odpowiedź pozwoliła dziewczynie przycupnąć przy łóżku.
- Musiałam to sprawdzić. - Powiedziała cicho, powoli unosząc dłoń by przeczesać kilka jej kosmyków palcami. - Jesteś tu. Zdałaś. - Uśmiechnęła się głupkowato, chociaż kosztowało ją to trochę energii. - Wiem, głupi pomysł. - Chciałaby przy tym obiecać, że to się więcej nie powtórzy, ale obie strony wiedziały, że byłoby to kłamstwo.
Uniosła powoli dłoń by położyć ją na dłoni dziewczyny i oparła się o nią policzkiem przymykając oczy. - Cieszę się, że nic ci nie jest. - Mruknęła cicho, by lekko pokręcić głową w odpowiedzi na następne pytanie. - Nie wiem obecnie, chociaż zdaje mi się, że jeszcze chwilę mnie tu potrzymają. Szczoteczka do zębów brzmi dobrze, raczej jeszcze poświecę dupskiem w szpitalnym 'szlafroczku' .
Cóż powoli akceptowała fakt, że nie wróci dziś do swojego łóżka i będzie musiała przyzwyczaić się do pikających maszyn by nie zwariować. A skoro już mogła sobie życzyć czegokolwiek...
- Najlepiej jakbyś porządnie wypoczęła po tej całej 'akcji'. - Otworzyła powoli oczy przyglądając się dziewczynie. - Wiesz może co z resztą? - To była druga kwestia, która gryzła ją od czasu przebudzenia.
Hailey Kim
Hailey Kim
The Fox Megalotis
Re: Szpital Św. Elżbiety
Pon Sie 15, 2022 11:24 am
Przymknęła na moment oczy w reakcji na dotyk Lisicy. Ciężko było na moment nie odpłynąć, kiedy nie dość, że sama też była już wyczerpana, to Lark musiała po prostu iść o krok dalej i macać akurat jej włosy. Najsłabszy punkt! Mogłaby zasnąć, gdyby to trwało nieco dłużej i gdyby jej mózg nie przetworzył wreszcie tego, co usłyszał. A zajęło mu to dłuższą chwilę.
- Co sprawdzić? Czy zwieję od ciebie jak tylko się w coś wkopiesz? - uniosła brew, naprawdę nie mając pojęcia, o czym mówiła. Na jej kolejne słowa Hailey wywróciła oczami z grymasem rozbawienia, choć starała się ze wszystkich sił, by wyglądać na zawiedzioną. - Mówiłam ci już, że jesteś niereformowalna? - normalnie dorzuciłaby do tego jakąś groźbę bez pokrycia, ale tym razem nawet nie miała siły na ten przewałkowany żart. Nawet, jeśli ewidentnie stopniowo była coraz spokojniejsza i pogodniejsza na widok całkiem żywej i oddychającej Lark.
"Cieszę się, że nic ci nie jest."
- No a jak, jestem terminatorem - podniosła twarz z materaca, by wyprostować plecy i unieść kciuk wolnej ręki. Wyszczerzyła też zęby w tryumfalnym uśmiechu. - Znaczy, mam siniaka na klacie przez jednego frajera. Jest wielki, chcesz zoba- chociaż może lepiej nie będę się losowo rozbierać w szpitalu - zaśmiała się krótko. Jeszcze i ją by zamknęli. - Przeczytam jeszcze na stronie, co trzeba mieć swojego, i wszystko ci przywiozę. Mam nawet koszulki na zmianę, w które spokojnie wejdziesz. Nawet będziesz miała luz! - zapewne gdyby były ze sobą dłużej, to najzwyczajniej poprosiłaby kobietę o klucze do mieszkania i zabrała jej własne rzeczy, ale teraz absolutnie stresowałaby się mając zapytać o cokolwiek podobnego. Pomijając fakt, że Hailey najzwyczajniej w świecie lubiła dowiadywać się wszystkiego po trochu - w jej głowie bycie enigmą było broszką jej seniorki, co było chyba głównym magnesem na jej zainteresowanie.
- Nie musisz mi dwa razy powtarzać. Jak tylko ojcowie odwiozą mnie do domu, to odetnę się od rzeczywistości na pół doby. I lepiej, żebyś zrobiła to samo - wysiliła się na groźną minę, kontrastującą delikatności, z którą gładziła kciukiem tak długo okupowany przez jej dłoń policzek. - Wszyscy oddychali, kiedy dzwoniliśmy po karetkę. Tylko... większość była postrzelona, nie do końca mam pojęcie, co się stało, bo pobiegłam za Słowikiem po Mimi. Znaczy, Emily - westchnęła. - Tak czy owak, nie mam pojęcia, co teraz z Mimi, Lezardem czy Bazyliszkiem. Shane był cały czas przytomny, teraz też chyba jest? Jego chłopak do niego przyjechał. W sumie, to mama tego chłopaka tu pracuje i gdyby nie ona, to absolutnie by mnie do ciebie nie wpuścili. I w ogóle nie wiedziałabym gdzie leżysz, bo nawet nie wiem, jak się nazywasz, i rany, jestem jej tak wdzięczna - sama nie wiedziała czy była rozbawiona, czy zażenowana całą tą sytuacją. Zaraz jednak spoważniała, odchrząknąwszy głośno. - Jeny. Przepraszam, zeszłam z tematu. Ze Słowikiem wszystko okej! Potrzebował tylko plasterka i szedł dalej. I nas wszystkich ogarniał. Znaczy, nawet mnie, bo dostałam jakiegoś ataku paniki jak zobaczyłam, w jakim jesteście stanie. Trochę mnie chyba przeraża tym, jaki potrafi być wyprany z emocji w takich sytuacjach, ale... z drugiej strony się to przydało? Tak czy siak, nic mu nie jest, był w poczekalni.
Było jej trochę głupio, że wyrzucała z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego, szczególnie, że Lark chyba dosłownie dopiero się wybudziła, albo przynajmniej miała jakiekolwiek siły, żeby funkcjonować w trybie oszczędzania energii. Mogła tylko zrzucić winę na stres całą sytuacją zmieszany z ekscytacją tym, że - no właśnie - kobieta oddychała i dawała radę wyrzucić z siebie trzy słowa. Kim zabrała wreszcie rękę z jej twarzy, sięgając pod łóżko szpitalne.
- O, i w sumie - zebrała swój plecak z podłogi i w pośpiechu otworzyła przednią kieszeń, z której zaczęła wyciągać miliardy absolutnie losowych rzeczy, które dosłownie nie miały prawa się zmieścić w tak małej przestrzeni i, w istocie, ten gremlin nosił to wszystko na co dzień. Po zaledwie kilku sekundach schowała wszystko oprócz kilku miniaturowych tubek i jednego pudełka. - Krem do rąk, krem do twarzy, bo powietrze tutaj wysuszy ci skórę, balsam do ust, żel i szampon podprowadzone z hotelu... pachną cytrusami, może być? O, i jeszcze zatyczki do uszu, w razie jakby pacjenci w sali obok darli ryje. Nie masz ręki, żeby ich zabić, więc masz chociaż zatyczki - kończyła wszystko wyliczać, jednocześnie majstrując coś w dłoniach, ostatecznie kładąc jedną z nich na ramieniu Evelyn, przyzdabiając jej rękaw papierowym orderem z lisem w czepku pielęgniarki. - A tu masz swoją obiecaną naklejkę - stuknęła koniuszkiem palca o czubek nosa kobiety. Co za dzień.
Lark
Lark
The Fox Vicarius / Littoralis
Re: Szpital Św. Elżbiety
Czw Sie 18, 2022 12:30 pm
Słaby punkt, tak? Zapewne gdyby tylko Lisica była w lepszym stanie jakoś by to wykorzystała, jednak teraz po prostu obserwowała z lekkim uśmiechem. To było na swój sposób uspokajające. Kto by pomyślał, że takie prosty gest wywoła takie efekty.
- Możliwe. - Odpowiedziała rozbawiona reakcją jaką uzyskała, na następne pytanie zamyśliła się na chwilę. - Nie, znaczy tak. Użyłaś wtedy trochę innych słów, ale wydaje mi się, że kontekst był ten sam - Wysiliła się nawet by lekko wzruszyć ramionami z tym samym głupokowatym uśmiechem. Ciekawe kto tutaj był tą bardziej niereformowalną, hm?
Wyglądało, że nie tylko była terminatorem, ale też miała niebywałe szczęście, szczególnie porównując do późniejszego opisu stanu innych lisów. W końcu padły tam strzały, a cóż chcąc nie chcąc broń palna miała tendencję do zabijania ludzi znacznie prościej. Więc skoro nie było ofiar po ich stronie, to już można było uznać za sukces w tej całej porażce.
Czy chętnie rzuciłaby okiem na rany Haileynatora? Oczywiście. Czy wydała pomruk niezadowolenia gdy ta stwierdziła, że rozbieranie się w tym miejscu może nie być najlepszym pomysłem? Jak najbardziej. Chociaż w jej stanie podnoszenie ciśnienia nie byłoby zbyt wskazane, to może nawet i lepiej? Co do wszystkich potrzebnych przedmiotów jedynie skinęła głową przytakując. Gładzenie jej policzka miało dużą moc, która sprawiała, że ciężko było jej utrzymać oczy otwarte.
-  Zrobię, zrobię... raczej nie mam tutaj wielu atrakcji, które mogłyby mnie rozproszyć. Zresztą nie mam na nic innego siły. - Wymruczała pod nosem. - To dobrze, zakładam, że skoro dożyli tego momentu, to nie ma co się martwić.. . - Odetchnęła z ulgą i otworzyła oczy by posłać spojrzenie drugiej Lisicy. - Wygląda na to, że też jestem jej wdzięczna. Evelyn Bevill. Jakoś nie zakładałam, że będziesz musiała odwiedzać mnie w szpitalu tak szybko. Mój błąd.

Pokiwała powoli głową, była dumna ze Słowika, zachował zimną krew. Pewno dlatego sytuacja skończyła się w ten sposób, a nie gorzej. W momencie kryzysowym dobrze reagować z czystymi myślami. To jedynie upewniło ją, że podjęła kiedyś bardzo dobrą decyzję.
Następnie stało się coś zadziwiającego bowiem Hailey zaczęłą zaginać prawa logiki i czasoprzestrzeni, wyciągając ewidentnie za dużo przedmiotów z kieszeni swojego plecaka. Zamrugała ze zdziwieniem obserwując cały ten proces, byle tylko przytakiwać lekko głową słuchając wszystkich tych instrukcji. Nawet część z nich próbowała zapamiętać! Ze swoistego amoku informacyjnego wyrwało ją dopiero stuknięcie w nos. Na co uśmiechnęłą się lekko.
- Dzięki, za wszystko. - Mruknęła jeszcze na koniec. Chociaż nieco ciszej niż normalnie. To pewno przez zmęczenie.
z/t x2 tylko że nie do końca
Hailey Kim
Hailey Kim
The Fox Megalotis
Re: Szpital Św. Elżbiety
Czw Sie 18, 2022 2:15 pm
Zakładamy jedną wieczność i sto odwiedzin później, bo odstęp czasowy zrobił się zbyt zjebany. PS: Lama śmierdzi.


Miała wrażenie, że poruszała się po tym budynku już automatycznie. Ale czemu się tu dziwić, w ciągu ostatniego roku była tu dziesięciokrotnie częściej niż całą resztę życia. Pędziła korytarzami prędkim krokiem, dzierżąc w jednej dłoni torebkę prezentową, a w drugiej kubek ze swoim staplowym taro-kokosowym bubble tea, tym razem zawalonym po brzegi lodem.
Dopiero gdy stanęła przed poszukiwanymi drzwiami dotarło do niej, że chyba wypadałoby zweryfikować, czy przez ostatnich kilka dni nie przenieśli Cruelli de Vil Evelyn do innej sali. Czuła się dość żałośnie z tym, że nie dała rady wpadać przez tak długi czas - w końcu w mniemaniu Hailey dzień w szpitalu trwał sto lat, więc czuła się, jakby zostawiała tę biedną babę w limbo na milenia - ale była absolutnie zawalona wszystkim czym się dało. Przynajmniej ostrzegła swoją, ekhe ekhe, koleżankę, że może jej na chwilę zniknąć. Wzruszyła mentalnie barkami, ostatecznie i tak napierając na klamkę i wchodząc do środka. Najwyżej przestraszy jakiegoś losowego człowieka, który leżał tu zamiast niej.
- Uszanowanko, dostawa dla pani Eevee - poprawiła papierową torbę w dłoni, potrząsnąwszy nią lekko. Zaraz obróciła się wokół własnej osi, poruszając totalnie o wiele ważniejszą sprawę: - Patrz, mam nowe włosy. Widzisz, jaki super róż? - oznajmiła z dumą. Dopiero po tym dotarła do łóżka maltretowanej przez siebie po raz enty Lark i położyła pakunek na jej udach, nim zaczęła wyciągać ze środka pluszowego szarego lisa. Szarego kolorem, nie mylić z lisem szarym, chłopaki, lis szary jest rudy, oszust jebany. Wciągnęła nieco napoju przez słomkę. - Wiem, że to kompletnie niepraktyczny prezent, więc mogę go sobie zabrać jak ci się nie podoba, ale... musiałam go wziąć. Patrz, jest siwiutki jak ty, i ładny, i ma taki smug ryj, że mam ochotę mu walnąć. Też jak ty - zachichotała jak rasowy gremlin, przytykając pysk maskotki do policzka tej większej i faktycznie oddychającej Lisicy z przesłodzonym: mwah! - ...przepraszam, nie mogłam się powstrzymać.
Jakoś nie wyglądała na skruszoną, cały czas szczerzyła się w ten sam sposób. Usiadła na podłodze - po paru razach zaczęła być całkiem wygodna - i pokręciła kubkiem z bubble tea w dłoni, przyglądając mu się chwilę bezcelowo. Po chwili zawiesiła wzrok na jasnowłosej.
- Jak się czujesz? Wyglądasz jak ktoś całkiem zdolny do wyjścia z tego więzienia - ponownie przyssała się do słomki, nie spuszczając z niej wyczekującego spojrzenia.
Lark
Lark
The Fox Vicarius / Littoralis
Re: Szpital Św. Elżbiety
Czw Wrz 01, 2022 12:05 am
Dla samej Lisicy czas w szpitalu ciągnął się niemiłosiernie, a bycie zmuszoną do przebywania w łóżku oraz unikania wszelakiego rodzaju wysiłku fizycznego doprowadzało ją do szału. Bardziej w metaforycznym znaczeniu niż fizycznym, ale do tego drugiego też już nie było tak daleko. Raz próbowała poćwiczyć by nie stracić jako takiej formy i co? Nie dość, że musieli ją zbierać z podłogi to jeszcze o mało nie pootwierały się jej szwy. Siedziała więc i niczym naburmuszone dziecko wysłuchiwała po raz enty swojego lekarza prowadzącego. Ostatecznie dając za wygraną... przynajmniej na jakiś czas.
To było w czasie kiedy to nikt jej nie nachodził i trzeba przyznać, że nawet jeśli nikomu się do tego nie przyzna, to wyczekiwała aż drzwiach znajdzie się znajoma osóbka. Wtedy wszystko się zmieniało, jedynie piszcząca dookoła aparatura uświadamiała jej, że znajduje się dalej w szpitalu (chociaż i to można było wyciąć w tamtych momentach), ale stawało się to jakoś bardziej znośne. Chociaż za każdym razem powtarzała jej niczym mantrę, że nie musi aż tak często przychodzić, w końcu ma dużo własnych spraw na głowie i tak dalej.

Uśmiechnęła się delikatnie widząc swojego kuriera w drzwiach. Uniosła lekko brew zerkając na papierową torbę, ale zaraz jej uwaga skupiła się na nowym imidżu drugiej Lisicy. - Oznajmiłaś to tak by mieć pewność, że tego nie przeoczę? Aż tak we mnie nie wierzysz? - Wyszczerzyła się lekko, ostatnio miała więcej energii więc i ewidentnie była żywsza. - Pasuje Ci. - Przyznała nie spuszczając z niej wzroku, do momentu aż papierowa torba nie wylądowała na niej. Gdy Hailey wydobyła z niego pluszaka, ktoś mógłby powiedzieć, że zauważył w oczach Lark dziwny błysk, przez chwilę. Pewno był to tylko wiatr.
Lisi całus sprawił, że Eevee zasłoniła poliki dłońmi odwracając się niczym zawstydzone dziewczę. - Tak przy pierwszym spotkaniu? - Na wspomnienie, że Kim może go zabrać jak się jej nie spodoba, po prostu zgarnęła pluszaka do siebie przytulając się do niego. - Nie. Mój. - Złożyła też lekkiego całusa na lisim nosku. - Polizane. Prawie. I co to ma znaczyć, że masz ochotę mu walnąć haaaa?
Przekrzywiła lekko głowę przyglądając się dziewczynie. Chociaż fakt, że ta zaraz rozgościła się na podłodze trochę to utrudniał. - Na pewno Ci wygodnie..? Tam? Wiesz, mogę się przykładowo przesunąć. - No i była gotów to zrobić, odsunąć się by udostępnić trochę łóżkowej przestrzeni drugiej dziewczynie. Zmuszać nie będzie, ale pokazała możliwości.
- Lepiej, dalej nie pozwalają mi tutaj ćwiczyć, ale no. Daje radę. Jeszcze chwilę i ponoć mnie wypiszą... oileznówniespróbujęrozerwaćszwówprzezgłupotę...a co tam słychać poza tymi murami? Musisz obrzucić mnie jakimiś nowinkami, bym nie wyszła jak dzikuska do społeczeństwa.  
Hailey Kim
Hailey Kim
The Fox Megalotis
Re: Szpital Św. Elżbiety
Czw Wrz 01, 2022 9:59 am
Wywróciła oczami na to powitanie. Wyrzuty od samego progu, naprawdę. Lark udało się odpokutować winy tylko dlatego, że grzecznie pochwaliła absolutnie zajebistą robotę fryzjera Hailey (którym w sumie była sama Hailey, po co wydawać hajs na fryzjera).
Rozczulony uśmiech zagościł na twarzy Koreanki w reakcji na całą tę scenę z maskotką. Na ułamek sekundy była w stanie pokusić się o stwierdzenie, że babsztyl przed nią był w tym momencie nawet bardziej uroczy od niej. Niestety ta myśl zeszła na bok kiedy tylko była świadkiem wielkiej zdrady. Niech go jeszcze za łapę złapie!
- Ej, mnie tak nie zaklepałaś- znaczy, co? Słyszałaś coś? - zerknęła na moment w bok z teatralnym zdziwieniem na pysku. Na jej pytanie za to podparła się pod boki z miną wyrażającą tyle co: "jeszcze pytasz?".
- A, to już chyba z przyzwyczajenia - faktycznie podniosła się z ziemi, by usadzić dupsko na szpitalnym materacu, wpychając się w strefę personalną drugiej Lisicy. Na początku nie było w ogóle mowy o tym, żeby mogła sobie tam tak po prostu klapnąć - stan pacjentki był tak paskudny, że sama wyrzuciłaby z pomieszczenia kogokolwiek, kto tak po prostu siadał sobie na łóżku kogoś w stanie krytycznym. Postawiła jeszcze wcześniej opróżnioną z pluszaka papierową torbę na ziemi, razem z pustym kubkiem po napoju, i mogła już siedzieć spokojnie.
Wsłuchiwała się w jej słowa z uwagą, kiwając nawet głową na znak, że jej atencja w całości skupia się na jej głosie, kiedy nagle musiała zmarszczyć brwi. Czy jej się tylko wydawało, czy Evelyn znowu coś odjebała.
- Co ty tam mamroczesz? - na krótką chwilę zmrużyła podejrzliwie oczy, aczkolwiek sama mówiła na tyle zniżonym tonem, by nie przeszkadzać Lark w kontynuowaniu jej własnej wypowiedzi. Na jej pytanie Kim zanuciła krótko w zastanowieniu, nawijając kosmyk ciemnych włosów na palec. - Jeśli chodzi o bardziej oficjalne sprawy, to jak na razie jest głucho. Podejrzewam, że czekamy, aż wszyscy będą w stanie funkcjonować normalnie. Na ulicach absolutnie nic się nie zmieniło, dalej śmierdzi tak samo. Personalnie to... w sumie też nic nie wiem. Nie umiałam się za bardzo skupić na niczym poza streamowaniem i ogarnianiem przeprowadzki. O, właśnie - wypuściła skręcony lok z dłoni, by oprzeć ją na ramieniu kobiety - klasyczny ruch zaskarbiający czyjąś uwagę. Po podekscytowanej minie już było widać, że zaraz zacznie wyrzygiwać słowa z prędkością trzystu uderzeń na minutę. - Załatwiłam mieszkanie. Jest wielkie, wreszcie mam normalne łóżko i normalną sypialnię. I wszystko w ogóle mam. I uwagauwagauwaga, mam auto. Dwa auta. Jak cię wypuszczą to nawet cię odwiozę. A jak nie masz jeszcze totalnie dość mojego towarzystwa, to zapraszam do siebie, zrobimy sobie piżama party - pokiwała energicznie głową. - ...piżama party na moje urodziny, które tu przeleżałaś - a co to za groźna mina?
Lark
Lark
The Fox Vicarius / Littoralis
Re: Szpital Św. Elżbiety
Pią Wrz 02, 2022 10:24 pm
Wyrzuty? Otóż nie! To proste stwierdzenie obserwacji! No może trochę wyrzutów też, ale na pewno nie było to ze złych intencji! Całe szczęście, że Lark miała te resztki instynktu samozachowawczego i pochwaliła nowe wydanie Hailey. Chociaż instynkt nie był tutaj nawet potrzebny, w końcu szczerze wyraziła swoją opinie w tym temacie.
Uśmiech dziewczyny niestety jej umknął bowiem była zbyt zaaferowana nowym chłopakiem pluszakiem. Tak samo umknęła jej wzmianka o zaklepywaniu.
- Huh? Słucham? - Zamrugała niewinnie oczami. Słyszała coś? Niee, na pewno nie. Czy może jednak? Wyglądało raczej, że nie, tylko może po prostu czeka na odpowiednią chwilę by zaatakować?
- Człowiek chwilę poleży w szpitalu i już chcą go bić... niewiarygodne! Czymże mogłam sobie zasłużyć na takie traktowanie, o ja biedna... - Dramatyczna poza numer 32, uśmiechnęła się lekko pod nosem.

Atak na jej strefę personalną przyjęła nawet z zadowoleniem, po pierwsze dziewczyna skorzystała z zaproszenia, a po drugie podniosła się z ziemi przez co wygodniej było z nią rozmawiać, bez zbędnego zerkania na podłogę. Przez co chyba trochę strzeliła sobie w kolano, bo ewidentnie Hailey wyłapała jej przyznanie się do winy, znaczy nie chciała niczego ukrywać, a z drugiej strony przyznawanie się do błędu czy też głupoty nigdy nie przychodziło jej łatwo.
- Nic, nic. Naprawdę. - Uśmiechnęła się głupkowato zerkając gdzieś w bok, przez chwilę. Następnie przyszła pora by to ona słuchała i wyłapywała wszelakie nowości 'ze świata'. Kiwała lekko głową notując wszystko, jeszcze chwila i wyjdzie z tego miejsca, więc wypadało wiedzieć co i jak.
- Proszę, proszę. Już nie mogę się doczekać aż je zobaczę. Dużo zmian... i zaraz. Masz prawo jazdy? - Lekko ją to zaskoczyło, bo raczej nie wyobrażała sobie drugiej Lisicy za kierownicą. - Nie próżnowałaś przez ten czas. I hej...jak mogłabym mieć dość Twojego towarzystwa? - Objęła ostrożnie Hailey, uważając by nie zaplątać czy też odłączyć żadnej śmiesznej aparatury (nagłe wpadnięcie personelu nie byłoby jej na rękę) i przytuliła się do niej, opierając się policzkiem o jej główkę. - Dzięki Tobie jeszcze tu nie oszalałam... znaczy. Bardziej niż normalnie... - zaśmiała się cicho. - Przegapiłam taką imprezę... przepraszam i chętnie wszystko odpracuje. Dziwię się za to, że to Ty nie masz mnie dość. Raczej nie jestem zbyt rozrywkowa.
Hailey Kim
Hailey Kim
The Fox Megalotis
Re: Szpital Św. Elżbiety
Sob Wrz 03, 2022 12:11 am
- Nic nie mówiłam, buziakujcie się tam - prychnęła w udawanym naburmuszeniu. - Mam wiele powodów, żeby cię pobić. Na przykład ostatnio obiecałam, że jak dasz sobie najebać, to ci poprawię. A teraz całujesz inne lisy. TO jest dopiero niewiarygodne - zacmokała, kręcąc głową, niby to w zawodzie i niedowierzaniu.
Postanowiła kulturalnie pominąć kwestię przygód szpitalnych jasnowłosej. Losowe uszczerbki na zdrowiu i ogólny wszechobecny rozpierdol były jej chlebem powszednim, a Kim doskonale o tym wiedziała. Jeśli dobrze usłyszała, co mówiła, to rozszarpane szwy i tak były tylko wierzchołkiem góry lodowej.
Czy miała prawo jazdy? Zupełnie zapomniała, że niektórzy mogą się nie spodziewać, że mały różowy goblin może prowadzić samochód. I co ona miała jej teraz powiedzieć? Że im bardziej auto próbowało ją zabić, tym większą miała frajdę? Dobra, rozegraj to rozsądnie, głupia chinko.
- ...mam. W sumie to nie wiem na ile chcesz ze mną wsiadać do auta, boooo - podrapała się niemrawo po karku - jeżdżę trochę... znaczy, dobrze, ale... szybko? Średnio trzy razy dziennie pokazuję jakiemuś bananowemu samcowi alfa, gdzie jego miejsce na drodze, ale jakoś nie chciałam o tym mówić, bo to niezbyt urocze i "Hailey", wiesz o co chodzi - ostatnie słowa niemalże wyburczała. Gdyby czuła się pewniej, zaczęłaby wielki wykład o tym, jak ogromną przyjemność sprawiało jej deptanie mentalnych penisów nazbyt pewnych siebie kierowców Porsche kupionych przez tatusia. Teraz jednak wolała chyba sprawdzić pierwszą reakcję ze strony rozmówczyni. W teorii nie powinna się zrazić, skoro sama była zjebana na milion sposobów, ale. Wzruszyła lekko barkami na jej pytanie. - Nie wiem, muszę się nauczyć, że tolerujesz moje natręctwo.
Ciężko było jej się chyba przyzwyczaić do możliwości lepienia się do dziewczyny - pewnie dlatego zesztywniała na moment w reakcji na jej dotyk. Ułamek sekundy, po którym tak czy siak schowała twarz w jej szyi, przymykając oczy na krótką chwilę. Wypuściwszy powietrze nosem nieco entuzjastyczniej niż przy normalnym oddechu, ledwo powstrzymała śmiech w reakcji na stwierdzenie Evelyn.
- Nie jesteś? Wiesz, tyle razy cię widziałam i jakoś nigdy się nie nudziłam - pominęła fakt, że rzeczony brak nudy wynikał głównie albo ze spuszczania komuś wpierdolu przez Lark, albo spuszczania wpierdolu samej Lark.  - Tak czy owak, zapraszam. Jak mówiłam, mam teraz dużo miejsca, więc jakby co, to mogę iść do drugiego łóżka albo na kanapę, alewsumietomogęteżspaćztobąfajniebę- co? Eee, yyy, WJEŻDŻAM DO TUNELU - dobrze, że jej pysk był teraz taktycznie schowany, nie było widać, jak żałośnie się właśnie zaczerwieniła. Odchrząknęła głośno po chwili niezręcznego milczenia. - To ten, tak, eee, w ogóle to mam twoją maskę, jakbyś jej szukała, zapominam ci ciągle powiedzieć. Żeby wiesz, nikt was z nami nie skojarzył i w ogóle. Taktaktojesttematdorozmowy.
Lark
Lark
The Fox Vicarius / Littoralis
Re: Szpital Św. Elżbiety
Sro Wrz 07, 2022 10:23 pm
Z szerokim uśmiechem kompletnie zignorowała buziakowanie się! Znaczy nie zignorowała, a dyplomatycznie przemilczała to z uśmiechem na ustach. Tak, dokładnie. Uśmiech znajdował się tam do momentu gdy Hailey zaczęła wymieniać wszystkie te powody dla przez które, miała dostać wpierdol! Automatycznie przyjęła minę męczennika jakby chciała rzucić "to nie tak jak myślisz".
- Wpierdol za wpierdol, jestem gotowa, ale co do innych listów to jestem kompletnie niewinna. To nie moja wina, dobra? Zobacz jaki jest uroczy, ciężko się oprzeć. To ty go tutaj przyprowadziłaś i... to on zaczął. - Pokiwała głową przytakując własnym argumentom zupełnie ignorując jak brzmią gdy się je faktycznie wypowie na głos. Jednak nie utrzymała tej całej 'powagi' zbyt długo i parsknęła cicho śmiechem, kierując rozbawione spojrzenie na Lisicę. - Oh, ktoś tu jest zazdrosny~?
Bardzo była wdzięczna za fakt iż postanowiono kulturalnie przemilczeć kwestię jej 'przygód', bo nawet ona zdawała sobie sprawę z faktu iż nie było to jej najlepsze posunięcie w całym jej 'dochodzeniu do siebie'.
Słysząc jakim to typem kierowcy jej Hailey trochę ją to zaskoczyło. Zamrugała raz, drugi kiedy ta końcówkę zdania postanowiła wyburczeć. Uśmiechnęła się szeroko, napawając się ostatecznie lekkim zmieszaniem Lisicy.
- Już nie mogę się doczekać. - I mówiła to szczerze. Bardzo chętnie zobaczy i pozna każde oblicze osoby, której 'natręctwo' - jak sama to nazywa - prawdopodobnie sprawiło, że znalazły się w tym miejscu, i nie chodziło jej o szpital rzecz jasna.
Podobała jej się obecność Kim, tak samo jak reakcja na te całe lepienie się, przez co nawet nie mogła powstrzymać lekkiego wręcz błogiego uśmiechu. Całe szczęście, że nikt nie mógł tego dojrzeć w tej sytuacji.
Nigdy się nie nudziła? Czy to nie wynikało raczej z podnoszenia jej ciśnienia, a nie samego rozbawienia? Cóż, koniec końców pobudzała w niej różne emocje, to chyba dobrze?
- Tak jak mówiłam. Beznadziejny przypadek. - Uśmiechnęła się pod nosem. Chociaż co tu dużo mówić, kolejne słowa niemalże złapały ją całkowicie nieprzygotowaną. Gdyby tylko ktoś tu nie był schowany w jej szyi to dostrzegłby całe te trybiki próbujące przeanalizować to co właśnie usłyszała. Ostatecznie zaśmiała się cicho. - Jeszcze chwila i uwierzę, że WSZYSTKO było Twoim planem. Nie wiem tylko, czy powinnaś mi to zdradzać, gdzie w tym niespodzianka? Jestem pewna, że pomimo tego będzie 'fajnie'. - Bawiła się świetnie żałowała tylko, że nie mogła widzieć właśnie wyrazu Hailey.
- Dziękuje lubię tą maskę. Dobrze, że jest w dobrych rękach. Jak ja Ci się za to wszystko odwdzięczę, hm~? - Zaczęła się bawić końcówkami włosów Lisicy. To był doskonały temat do rozmowy! Tylko, że ktoś tutaj nie planował dać uciec swojej 'ofierze' tak łatwo.
Hailey Kim
Hailey Kim
The Fox Megalotis
Re: Szpital Św. Elżbiety
Sro Wrz 07, 2022 11:16 pm
Wywróciła oczami na te żartobliwe tłumaczenia, kręcąc głową z półuśmiechem. Nie zamierzała się kłócić co do uroku ich pluszowego ziomka, w końcu dzięki temu został przez nią zakupiony. Ale żeby tak zrzucać winę na niego?
"Oh, ktoś tu jest zazdrosny~?"
- Nie, nie jestem dzieckiem, ja tylko - zacisnęła na moment usta, odwracając wzrok - tak sobie mówię. Może też chcę go pocałować i oznajmiam tak swoje potrzeby. Jak typowa baba. Właśnie tak jest - oczywiście, że chodziło o maskotkę, nie o nią, kto by chciał się stykać pyskami z człowiekiem. Fuj. Na szczęście pomijając lekkie zakłopotanie faktem, że prawie chlapnęła jakimś dziwnym wyznaniem, Hailey naprawdę cały czas jedynie ciągnęła komediową scenkę między ich dwójką. No, trójką, jeśli liczyć wypchanego psowatego.
Poklepała Eevee po głowie, choć nieco po macoszemu, kiedy zareagowała na wzmiankę o jej kansei drifto w tak pozytywny sposób. - Dziwna jesteś - za to ona była niesamowicie spostrzegawcza.
Zachichotała niewinnie. Jedna była niemożliwa, druga beznadziejna, wszystko się zgadzało. Coś musiało je łączyć, inaczej kontrast między nimi byłby zbyt wielki. Skonfundowała ją dopiero wzmianka o jakimś planie. Coś jej po prawdzie zaświtało, jakby słyszała to już wcześniej, nawet chyba niedawno, ale początkowo nie umiała zbytnio połączyć kropek.
- Jaki plan. Jaka niespo- E V E L Y N - oho. - Nie o to mi chodziło, bogowie! - oderwała się raptownie od okupowanego przez nią ramienia, na ułamek sekundy ujawniając zaczerwienione oblicze, by zaraz naciągnąć na nos kołnierz swojej koszulki w nadziei, że to jakkolwiek pomoże i ukryje absolutne zażenowanie sytuacją. Czując, że nie ma za wiele miejsc na ucieczkę, wbiła spanikowane spojrzenie w szpitalną aparaturę. Spróbowała skupić się na temacie maski, skoro już go podjęła, co pozwoliło choć minimalnie uspokoić rozszalałą pikawę. - Wiadomo, nawet ją odkaziłam, bo jednak trochę się poturbowała, więc jest teraz świeżutka i w ogóle nie musisz nic robić, od tego tu przecież jestem-
Jak wielkim błędem było przeniesienie wzroku na twarz swojej rozmówczyni. Nawet nie musiała dawać po sobie niczego poznać - biedny mały lis dostał po twarzy faktycznym przekazem tego pytania. Naprawdę nie miała pojęcia, kiedy jasnowłosa przestanie ją zbijać z pantałyku. To Hailey była od tego, żeby robić to innym, nie odwrotnie! Fantastycznie jej się to (nie) udawało przez ostatnie tygodnie. Żałosne.
- J-j-jajajajajaaka ty jesteś w ogóle narwana, za wcześnie na takie rzeczy, wstydzę się i w ogóle jestem niewinna i- - urwała na moment, zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo próbowała w tym momencie oszukać samą siebie. Bo nikogo innego by nie zdołała. W dodatku nie mogła zebrać myśli, czując na sobie spojrzenie Lark. Iniechonapuścijejwłosy, głupia siwa cholera. - Dobra, nie jestem, ale nie chodziło mi o nic takiego, po prostu nie wiem, czy komfortowo ci spać z kimś w jednym łóżku, nie myślałam nawet o niczym więcej, bo w sumie to czy to cię w ogóle interesuje i jeszcze ze mną i dkjkvhfkhdkfhks ahahahahahah ale tu gorąco nagle, jest tu klimatyzacja?
Musiała wziąć naprawdę głęboki wdech po kolejnym słowotoku, przez który aż ochrona w postaci odzienia zsunęła się z twarzy Kim, ujawniając najgłupszy uśmiech absolutnej paniki i zmieszania świata. I, uwaga, uciekinier próbował wstać z miejsca. Żeby szukać wspomnianej klimatyzacji oczywiście! Jeszcze żeby tylko nogi nie trzęsły jej się jak galareta.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach