▲▼
"Masz potem iść do domu i odpoczywać, zrozumiano?"
Lark zamrugała przez chwilę zaraz sięgając po telefon. Wystukała odpowiedź na ekranie i skierowała go w stronę towarzyszki wzruszając lekko ramionami.
"Postaram się, ale niczego nie obiecuje."
Gdy ponownie jednak obudziła się, jej oczom ukazała się biel. Chyba to ten słynny tunel światła. Miała wrażenie, że miała zbyt ciężkie myśli. Nie tylko to nawet. Czuła, że jej głowa była ciężka, tak samo jak i brzuch. Słyszała gdzieś po boku pikanie, a kątem oka wyłapała kroplówkę.
Chyba jednak nie udało mi się uciec z tego miasta.
Żyła. Jakkolwiek to było bolesne, to jednak żyła. Patrzyła pusto na sufit. Kiedy ostatni raz byłam w szpitalu? Chyba po porwaniu, gdzie również wtedy leczyli jej obrażenia. Ale przynajmniej teraz nic nie straciłam. Heh. Miko-puzzle. Musiała przyznać, że bawiła ją taka myśl.
- Jest tutaj ktoś? - ledwo z jej gardła wyrwał się głos. Chyba jestem zmęczona. Ale zarazem miała wrażenie, że było jej ciężko i miękko. Leki? Wypuściła ciche westchnienie z ust. Zdecydowanie wolała iść udać się do domu.
I w dodaktu nie widziala ze swojej pozycji nigdzie Lexa.
Wszyscy wybudzacie się w swoich salach po operacjach. Lekarze poinformują was o obrażeniach, jak i potencjalnym czasie rekonwalescencji, po którym możecie opuścić szpital, jak i wypytają, jak wiele pamiętacie z parku. Decyzja ile im powiecie zależy od was. Po napisaniu jednego (następnego posta) wszystkie osoby, które nie chcą dalej prowadzić fabuły w szpitalu — za wyjąkiem Lark — mogą dać na dole posta informację "koniec ingerencji". W takim wypadku uznaje się, że wasza postać została w szpitalu, ale nie musicie już tu odpisywać i możecie założyć przeskok czasowy w swojej następnej fabule w dowolnym miejscu.
Ci, którzy zostaną mogą ustalić pomiędzy sobą odwiedziny, wymianę informacji i tym podobne.
Lark: krytyczne > ciężkie. Wymagane odbycie 2 fabuł (czas rekonwalescencji) w szpitalu, obrażenia mogą być wyleczone z pomocą umiejętności dopiero po tych 2 fabułach. | Leczenie bez użycia umiejętności: 5 fabuł
Lezard: krytyczne > ciężkie. Częściowy niedowład w lewej ręce (fabularny czas leczenia: 10 fabuł). Niedowład nie może zostać wyleczony żadną umiejętnością ani przedmiotem. | Leczenie bez użycia umiejętności: 5 fabuł
Bazyliszek: ciężkie | Leczenie bez użycia umiejętności: 4 fabuły
Shane: ciężkie | Leczenie bez użycia umiejętności: 4 fabuły
Emily: krytyczne > ciężkie | Leczenie bez użycia umiejętności: 5 fabuł
Miko + Lex: krytyczne > ciężkie | Leczenie bez użycia umiejętności: 5 fabuł
First topic message reminder :
NIE DO PRZEJĘCIA
Szpital Św. Elżbiety
Teren całkowicie neutralny, niemożliwy do przejęcia.
Odkąd z miasta wygnano ład i porzadek, a na ulicach zapanował chaos, do szpitala zaczęło napływać coraz więcej potrzebujących. Władze budynku wyszły naprzeciw potrzebom dobudowując kolejne skrzydło. Bez wątpienia znajdzie tutaj pomoc każda osoba, o ile oczywiście nie będzie zagrażała życiu personelu bądź pacjentów. Juz na wejściu wita ludzi duża recepcja i kącik dla ochroniarzy, gotowych wychwycić każde podejrzane zachowanie i zareagować w razie niebezpieczeństwa. Naprzeciwko drzwi wejściowych rozwieszono wielkie szyldy wskazujące drogę do odpowiednich miejsc. Szpital składa się z czterech pięter. Na parterze mieści się izba przyjęć, gabinet do pobierania krwi, kawiarnia, oddział intensywnej terapii oraz prywatne gabinety. Dopiero na kolejnych poziomach znajdują się wszelkie oddziały z pokojami dla chorych i rannych. Ściany korytarzy są utrzymane w białych i jasnozielonych kolorach. Ruchy kamery wydają się śledzić prawie każdy ruch osób będących nie tylko w budynku, ale i jego okolicach. Rozległy parking, który mieścił się kiedyś w podziemiach szpitala zamknięto, a na jego miejsce wybudowano nowy - tuż przed nim.
Fabuła opatrzenia obrażeń - 2/4
Potrzebowała chociaż głupiego opatrzenia i przemycia (niekoniecznie w tej kolejności), a najlepiej jeszcze tony tabletek przeciwbólowych. Wolała nie wiedzieć, jak bardzo wyłaby z bólu, gdyby była na miejscu Lark, którą zaciągnęła ze sobą do szpitala.
- Ale ej, przynajmniej żyjemy - uniosła niemrawo kciuk, przerywając swoje milczenie, które panowało od... dłuższego czasu. Może i fizycznie czuła się lepiej od drugiej Lisicy i miała w zasadzie na tyle energii, żeby nadawać 24/7, jak miała to w zwyczaju, ale chyba naprawdę dobił ją widok wszystich tych biednych osób, które musieli wyeksmitować z żywota.
Życie w tym mieście już wcześniej było wystarczająco gówniane.
Przyjęli je w miarę sprawnie - na szczęście. Pozostało im już tylko siedzieć spokojnie i dać się sobą medycznie zaopiekować.
- Masz potem iść do domu i odpoczywać, zrozumiano?
Groźnie.
Fabuła opatrzenia obrażeń - 2/4
W końcu udało się jakoś ogarnąć sytuację sprzed baru, to też przyszedł ostatecznie czas by nieco zająć się lizaniem swoich ran. Osobiście Lark nie bardzo śpieszyło się do szpitala, równie dobrze mogła łyknąć coś mocniejszego i walnąć się do łóżka licząc, że jutro rano będzie lepiej. Aczkolwiek nie była za bardzo pewna czy zostały jej jakieś proszki przeciwbólowe w domu. No niech będzie.
Podążyła powoli za Hailey i nawet nie przeszkadzała jej ta cała cisza, która panowała dookoła. Schowała po drodze swoją maskę, głupio by było wleźć do szpitala od tak jako Lis, całkowicie możliwe było to, że będzie musiała ją zdjąć w trakcie, a to już byłoby upierdliwe.
Słysząc słowa drugiej lisicy i widząc jej gest wykrzywiła lekko usta w uśmiechu. Sama Lark się nad tym nie rozwodziła za dużo - przeżyli - tamci nie. To dość dobry wynik jak na obecny stan miasta.
Słysząc słowa drugiej lisicy i widząc jej gest wykrzywiła lekko usta w uśmiechu. Sama Lark się nad tym nie rozwodziła za dużo - przeżyli - tamci nie. To dość dobry wynik jak na obecny stan miasta.
Usiadła obok dziewczyny i wzdychając ciężko. Tak, każdy ruch przypominał o niedawno stoczonej walce. Na szczęście nie miała żadnych zawrotów głowy, siniaki przejdą same, a głos wróci... w tym momencie największym problemem był zwichnięty nadgarstek.
"Masz potem iść do domu i odpoczywać, zrozumiano?"
Lark zamrugała przez chwilę zaraz sięgając po telefon. Wystukała odpowiedź na ekranie i skierowała go w stronę towarzyszki wzruszając lekko ramionami.
"Postaram się, ale niczego nie obiecuje."
Dzięki pielęgniarzom zyskała darmowe próbki nowego kostiumu mumii na Halloween, tym razem nie z papieru do podcieru, a z bardzo ładnych bandaży. Znowu nie będzie mogła normalnie pracować ze dwa tygodnie, no ale już cokolwiek. Więcej streamowania z domu też miało swoje finansowe plusy.
Przejęcie finansami nie powinno teraz w ogóle nastąpić, ale musiała odwrócić jakoś swoją uwagę, co nie?
Postara się? Kim zmrużyła podejrzliwie oczy, odwracając ponownie głowę w stronę kobiety. Jak ci zaraz wyjebię, ty siwa psycholko.
- Przykuję cię gdzieś w domu i nie będziesz miała wyboru - burknęła jedynie w odpowiedzi na przeczytaną wiadomość. Co za tupet. Głupia baba jeszcze dopiero co ledwo stała, a teraz cisnęła sobie bekę. Albo i nie cisnęła - Hailey wcale by się nie zdziwiła, gdyby następnego dnia zobaczyła Lark wesoło skaczącą po ulicach i wybijającą Niepoczytalnych.
Zresztą, nie była jej matką, więc nie do końca miała prawo się wtrącać. Zaraz stąd wyjdą, rozejdą się, i choćby nie wiem jak się martwiła, nie mogła nawet pomyśleć o faktycznym wpływaniu na Lisicę. Ale wyrażać dezaprobatę zawsze mogła. Stąd to spojrzenie wyrażające coś pomiędzy frustracją a troską.
Lark powoli przechyliła lekko głowę w bok przyglądając się Hailey bez żadnego słowa. Dopiero po chwili dziewczyna mogła dostrzec na twarzy lisicy pojawiający się uśmiech, nawet jeśli wszystkie te gesty kosztowały ją trochę bólu. Wstała ostrożnie wstukując coś na telefonie, ale jak na razie jeszcze nie podzieliła się tym ze swoją rozmówczynią. Fakt, że ktoś się o nią w jakiś sposób troszczył był z jednej strony nieco budujący, a z drugiej, cóż. Zawsze próbowała uniknąć takiego stanu. Jeśli zaczynasz się o kogoś martwić prawdopodobnie zaczniesz popełniać głupie błędy. Dopiero gdy wyprostowała się sztywno przyszykowując się do wyjścia, pokazała też ekran swojego telefonu Hailey.
"Przykujesz mnie wbrew woli? Nie znałam Cię od tej strony~"
Ponownie na jej ustach pojawił się uśmiech i gdyby tylko mogła oddaliłaby się w podskokach, ale obecny stan nie bardzo jej to ułatwiał, więc po prostu ruszyła w stronę wyjścia, szpitalna atmosfera jej nie służyła.
"Jesteś pewna, że dasz radę mnie upilnować?"
Zerknęła na Hailey i przyglądała jej się z zainteresowaniem, a uśmieszek z jej ust gdzieś zniknął.
"Przykujesz mnie wbrew woli? Nie znałam Cię od tej strony~"
Ponownie na jej ustach pojawił się uśmiech i gdyby tylko mogła oddaliłaby się w podskokach, ale obecny stan nie bardzo jej to ułatwiał, więc po prostu ruszyła w stronę wyjścia, szpitalna atmosfera jej nie służyła.
"Jesteś pewna, że dasz radę mnie upilnować?"
Zerknęła na Hailey i przyglądała jej się z zainteresowaniem, a uśmieszek z jej ust gdzieś zniknął.
Dlaczego miała wrażenie, że czegokolwiek nie powie, jasnowłosa wykorzystałaby to, żeby spróbować ją sprowokować? Wypuściła powietrze nosem.
- Czego się człowiek nie uczy dla niektórych klientów - wzruszyła barkami, absolutnie niewzruszona. To jest, do czasu aż nie zdała sobie sprawy z tego, jaki temat właśnie ciągnęły. Wcześniej jakoś to do niej nie dotarło przez to, że zaczęła go z ogólnej troski. Odchrząknęła głośno, zakrywając na wszelki wypadek policzki i usta dłonią, żeby nie zobaczyła jej głupawego uśmieszku zawstydzenia.
"Jesteś pewna, że dasz radę mnie upilnować?"
Parsknęła ze szczerym rozbawieniem, samej podnosząc się wreszcie z miejsca i krocząc za Lark. Chichot wyrwał się z jej ust tuż po pierwszym odgłosie.
- Nie, tylko idiota powiedziałby to ze stuprocentową pewnością - pokręciła głową z politowaniem dla rzeczonego hipotetycznego "idioty". - Mogę próbować, ale szczerze -niezbyt to planuję. Nie wiem jak dla ciebie, ale dla mnie to zero rozrywki - pominęła już kwestię ograniczania drugiej osoby. Kto chciałby trzymać kogokolwiek w ryzach? Chyba że w żartach. Tak czy owak, dla Hailey byłaby to obrzydliwa hipokryzja. - Po prostu... zauważyłam już, że lubisz kłopoty - odetchnęła ciężko - ale spróbuj trzymać się od nich z daleka dopóki nie wydobrzejesz. Dam ci naklejkę, lizaka, albo co tam chcesz.
...aleś dojebała krindżem, o jeny. Ulatniamy się, Kim, ulatniamy się, zanim cię wyśmieje, bogowiejedyniwszyscyświęci.
Czy zacisnęła wargi i dała w długą (na tyle, na ile mogła, biorąc pod uwagę, że jedyne, na co było ją stać, to szybki chód)? Być może.
zt x2 UwU
Czy zacisnęła wargi i dała w długą (na tyle, na ile mogła, biorąc pod uwagę, że jedyne, na co było ją stać, to szybki chód)? Być może.
zt x2 UwU
0/5 + 1/1 fabuły leczenia obrażeń krytycznych
Miko + Lex
Nawet nie wiedziała, kiedy znowu straciła przytomność.Miko + Lex
Gdy ponownie jednak obudziła się, jej oczom ukazała się biel. Chyba to ten słynny tunel światła. Miała wrażenie, że miała zbyt ciężkie myśli. Nie tylko to nawet. Czuła, że jej głowa była ciężka, tak samo jak i brzuch. Słyszała gdzieś po boku pikanie, a kątem oka wyłapała kroplówkę.
Chyba jednak nie udało mi się uciec z tego miasta.
Żyła. Jakkolwiek to było bolesne, to jednak żyła. Patrzyła pusto na sufit. Kiedy ostatni raz byłam w szpitalu? Chyba po porwaniu, gdzie również wtedy leczyli jej obrażenia. Ale przynajmniej teraz nic nie straciłam. Heh. Miko-puzzle. Musiała przyznać, że bawiła ją taka myśl.
- Jest tutaj ktoś? - ledwo z jej gardła wyrwał się głos. Chyba jestem zmęczona. Ale zarazem miała wrażenie, że było jej ciężko i miękko. Leki? Wypuściła ciche westchnienie z ust. Zdecydowanie wolała iść udać się do domu.
I w dodaktu nie widziala ze swojej pozycji nigdzie Lexa.
Ratownicy wpadli do szpitala, błyskawicznie przejeżdżając przez hol. Nie trzeba było czekać, by obok nich dosłownie zmaterializowało się kilku lekarzy.
— Z czym mamy do czynienia?
— Atak Niepoczytalnych i strzelanina w parku Stanley. Trzy osoby w stanie krytycznym, dwie w ciężkim — mężczyzna od razu przystąpił do wymieniania ich imion, nazwisk i wieku posiłkując się znalezionymi przy nich dowodami, jak i krótkim opisem obrażeń.
— Stanley, bierzesz dziewczynę do transfuzji, Brown idziesz jako pomoc. Stevens, Whitelaw, natychmiast znajdźcie doktora Lawsona, zajmiecie się uszkodzeniem czaszki. Green, dziewczyna ze złamaną nogą. Thomas, Morales, wy bierzecie dzieciaka z postrzałem. Zhang, idziesz ze mną — jeden z lekarzy przypisał wszystkich w przeciągu kilkunastu sekund, zgarniając ze sobą Shane'a, nim spojrzał na towarzyszącą reszcie dwójkę.
— Proszę poczekać w poczekalni. No już ludzie, ruchy! — jak na zapomniane miasto, wszyscy pracownicy zdawali się być aż nazbyt zorganizowani. Choć może nie było w tym nic dziwnego, skoro ostatnimi czasy nieustannie byli rzucani na głęboką wodę.
W międzyczasie jedna z pielęgniarek pojawiła się w pokoju Miko, zaraz zwracając się gdzieś w tył.
— Naoto, dzwoń po doktora Parka, powiedz mu, że jego pacjentka się wybudziła. Proszę się nie martwić, lekarz zaraz do pani przyjdzie — zapewniła dziewczynę, sprawdzając od razu jej kroplówkę.
_________________
A K C J E
A K C J E
Wszyscy wybudzacie się w swoich salach po operacjach. Lekarze poinformują was o obrażeniach, jak i potencjalnym czasie rekonwalescencji, po którym możecie opuścić szpital, jak i wypytają, jak wiele pamiętacie z parku. Decyzja ile im powiecie zależy od was. Po napisaniu jednego (następnego posta) wszystkie osoby, które nie chcą dalej prowadzić fabuły w szpitalu — za wyjąkiem Lark — mogą dać na dole posta informację "koniec ingerencji". W takim wypadku uznaje się, że wasza postać została w szpitalu, ale nie musicie już tu odpisywać i możecie założyć przeskok czasowy w swojej następnej fabule w dowolnym miejscu.
Ci, którzy zostaną mogą ustalić pomiędzy sobą odwiedziny, wymianę informacji i tym podobne.
S T A N   O B R A Ż E Ń
Lark: krytyczne > ciężkie. Wymagane odbycie 2 fabuł (czas rekonwalescencji) w szpitalu, obrażenia mogą być wyleczone z pomocą umiejętności dopiero po tych 2 fabułach. | Leczenie bez użycia umiejętności: 5 fabuł
Lezard: krytyczne > ciężkie. Częściowy niedowład w lewej ręce (fabularny czas leczenia: 10 fabuł). Niedowład nie może zostać wyleczony żadną umiejętnością ani przedmiotem. | Leczenie bez użycia umiejętności: 5 fabuł
Bazyliszek: ciężkie | Leczenie bez użycia umiejętności: 4 fabuły
Shane: ciężkie | Leczenie bez użycia umiejętności: 4 fabuły
Emily: krytyczne > ciężkie | Leczenie bez użycia umiejętności: 5 fabuł
Miko + Lex: krytyczne > ciężkie | Leczenie bez użycia umiejętności: 5 fabuł
Wyjątkowo milczała, całą drogę do szpitala jedynie kurczowo trzymając się swojego plecaka, wciśnięta ramieniem w najbliższą powierzchnię. Chyba nie byłaby nawet w stanie otworzyć ust gdyby tego chciała. Wpatrywała się jedynie tępo w punkt przed sobą kompletnie pustym wzrokiem, z twarzą pozbawioną wyrazu. Miała do wyboru albo to, albo płacz.
Skontrolowała jeszcze pobieżnie telefon, na wypadek gdyby otrzymała odpowiedź na ostatnie wysłane do Jonathana wiadomości. Ruszając do wnętrza budynku, ciągnęła się za Słowikiem, szurając stopami po ziemi. Ignorowała większość tego rabanu wokół, słysząc wszystko jak zza szklanej ściany. Jakby ktoś nałożył jej na uszy akwarium. Dotarła do niej dopiero informacja o przejściu do poczekalni, na którą wcisnęła się w ramię Lisa, za którym wcześniej tak konsekwentnie podążała.
- Zostajesz? - wydukała niepewnie, zaraz zabierając od niego ręce. Gdyby nie miał zamiaru grzać tam czterech liter razem z nią, to przecież nie będzie go niepotrzebnie trzymać i sama pójdzie poczekać na... sama nie wiedziała na co. Na Jace'a? Mamę Jace'a? Wybawienie? Cokolwiek.
Przebudzenie się po operacji było całkiem miłe i miękkie. Pikanie dobiegające do jego uszów było zarazem notoryczne i uspokajające. Zamrugał ostrożnie oczami. W jego pamięci jeszcze tkwiła podróż - dość bolesna - do szpitala, jak i rozdzielenie osób do zaopiekowania się jego towarzyszami. Potem tylko zajęcie się nim i uśpienie w którymś momencie, by mogli całkowicie zająć się jego ranami.
- Było ciemno - po wysłuchaniu obrażeń i czasu leczenia, przeszedł do odpowiedzi na pytanie o park. - Pojawiło się mnóstwo Niepoczytalnych. Chyba mieliśmy pecha. Jeszcze w tych ciemnościach strzały... Jestem pewny, że słyszałem czyjeś głosy, ale nie dostrzegłem nic więcej. Chyba ktoś pomylił nas z tą bandą - nie odparł nic więcej, wymawiając się brakiem pamięci.
- Co z pozostałymi? - zapytał jeszcze, zastanawiać się dodatkowo, co z Hailey i Słowikiem.
Gdy już lekarz odszedł, szukał wzrokiem telefonu, by sprawdzić, czy Jace zareagował na wiadomość. Podciągnął się również do pozycji siedzącej, uznając, że i tak nie zostanie tutaj dłużej, jeśli nie było w tym potrzeby.
- Było ciemno - po wysłuchaniu obrażeń i czasu leczenia, przeszedł do odpowiedzi na pytanie o park. - Pojawiło się mnóstwo Niepoczytalnych. Chyba mieliśmy pecha. Jeszcze w tych ciemnościach strzały... Jestem pewny, że słyszałem czyjeś głosy, ale nie dostrzegłem nic więcej. Chyba ktoś pomylił nas z tą bandą - nie odparł nic więcej, wymawiając się brakiem pamięci.
- Co z pozostałymi? - zapytał jeszcze, zastanawiać się dodatkowo, co z Hailey i Słowikiem.
Gdy już lekarz odszedł, szukał wzrokiem telefonu, by sprawdzić, czy Jace zareagował na wiadomość. Podciągnął się również do pozycji siedzącej, uznając, że i tak nie zostanie tutaj dłużej, jeśli nie było w tym potrzeby.
Gdy jej świadomość zaczęła wracać, pierwsze co poczuła, to bardzo znajomy zapach. Pierwsza myśl, która przeszła jej przez głowę, to że może i odpłynęła, ale ktoś ją podwiózł do domu. Dopiero kiedy uchyliła oczy, zdała sobie sprawę z ironii sytuacji. Spędziła w tym miejscu wystarczająco wiele dni, żeby czuć się w nim jak u siebie. Ale mogło być gorzej. Zamiast na względnie miękkim łóżku w jasnym pokoju, wsłuchując się w miarowe pikanie aparatury, mogła wylądować w piwnicy, w twardej chłodni, otoczona duszącym zapachem formaliny przeplatanym słodką wonią rozkładu.
Ból wracał. Najpierw w formie niematerialnego imadła, które powoli acz sukcesywnie próbowało zmiażdżyć jej czaszkę. Dopiero po chwili spojrzała na swoją nogę i zaśmiała się pod nosem.
- To miasto próbuje zrobić wszystko, żebym została kadłubkiem - wychrypiała. Z tego co mówił lekarz, tym razem obejdzie się bez wątpliwej przyjemności amputowania kolejnej kończyny. I bardzo dobrze. Plus był taki, że ostatnim razem opanowała chodzenie o kulach do perfekcji, więc tym razem nie powinna mieć z tym problemów.
- Nie pamiętam zbyt wiele - zmarszczyła brwi, przechodząc do tej mniej miłej części jej pogadanki. Szkoda, że nie miała możliwości ułożenia jednolitej wersji wydarzeń z resztą bandy, dlatego postanowiła sklecić coś względnie uniwersalnego. - Byłam w pobliżu i usłyszałam krzyki. Chciałam zobaczyć, czy wszystko jest w porządku, czy ktoś nie potrzebuje pomocy. Jakiś Niepoczytalny wciągnął mnie między drzewa. Było ciemno, nie widziałam wiele. Ktoś strzelał. Potem straciłam przytomność - powiedziała. Zanim lekarz wyszedł, chciała się dowiedzieć tylko jednej rzeczy: - Czy były jakieś ofiary? - zapytała. Nie byłoby dobrze, gdyby poszła na akcję jako medyk, który nie dość, że dał się znokautować, to jeszcze jego niedoświadczenie na polu bitwy ktoś przepłacił życiem.
Ból wracał. Najpierw w formie niematerialnego imadła, które powoli acz sukcesywnie próbowało zmiażdżyć jej czaszkę. Dopiero po chwili spojrzała na swoją nogę i zaśmiała się pod nosem.
- To miasto próbuje zrobić wszystko, żebym została kadłubkiem - wychrypiała. Z tego co mówił lekarz, tym razem obejdzie się bez wątpliwej przyjemności amputowania kolejnej kończyny. I bardzo dobrze. Plus był taki, że ostatnim razem opanowała chodzenie o kulach do perfekcji, więc tym razem nie powinna mieć z tym problemów.
- Nie pamiętam zbyt wiele - zmarszczyła brwi, przechodząc do tej mniej miłej części jej pogadanki. Szkoda, że nie miała możliwości ułożenia jednolitej wersji wydarzeń z resztą bandy, dlatego postanowiła sklecić coś względnie uniwersalnego. - Byłam w pobliżu i usłyszałam krzyki. Chciałam zobaczyć, czy wszystko jest w porządku, czy ktoś nie potrzebuje pomocy. Jakiś Niepoczytalny wciągnął mnie między drzewa. Było ciemno, nie widziałam wiele. Ktoś strzelał. Potem straciłam przytomność - powiedziała. Zanim lekarz wyszedł, chciała się dowiedzieć tylko jednej rzeczy: - Czy były jakieś ofiary? - zapytała. Nie byłoby dobrze, gdyby poszła na akcję jako medyk, który nie dość, że dał się znokautować, to jeszcze jego niedoświadczenie na polu bitwy ktoś przepłacił życiem.
Budząc się w nie aż tak obcym miejscu wyglądało z jej perspektywy niczym wypłynięcie ponad powierzchnię wody i gwałtownym zaczerpnięciem powietrza. Rozejrzała się ostrożnie po pomieszczeniu wyłapując całą tą hałasującą aparaturę. Dopiero po chwili przypisując sprzęt do miejsca, w którym się znalazła. No dobra. Szpital. Czy była zdziwiona tym faktem? Nie bardzo. Bardziej była wściekła równie mocno jak przerażona. Dała ciała, nie dała rady pomóc innym, a co jeśli komuś stała się krzywda? Na pewno stała... jak dobrze pamiętała wydarzenia z tamtej akcji. Na pytanie lekarzy o tym co się stało, pokręciła lekko głową.
- Jedynie zimno i drgawki, nic więcej. - Chętnie wzruszyłaby ramionami gdyby nie to, że jej ciało było dość ociężałe. Wbiła wzrok w sufit wypuszczając powoli powietrze. Wypytałaby jaki jest stan innych osób, ale cóż. Chwilowo wolała nie wiedzieć co i jak, a z drugiej strony zrobiłaby wszystko by ktoś jej powiedział, że reszcie nic nie jest.
- Jedynie zimno i drgawki, nic więcej. - Chętnie wzruszyłaby ramionami gdyby nie to, że jej ciało było dość ociężałe. Wbiła wzrok w sufit wypuszczając powoli powietrze. Wypytałaby jaki jest stan innych osób, ale cóż. Chwilowo wolała nie wiedzieć co i jak, a z drugiej strony zrobiłaby wszystko by ktoś jej powiedział, że reszcie nic nie jest.
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Szpital Św. Elżbiety
Wto Sie 09, 2022 11:17 pm
Wto Sie 09, 2022 11:17 pm
Jace wpadł do szpitala, zatrzymując się dopiero w poczekalni. Mimo że biegał na co dzień, stres zrobił swoje, pozbawiając go tchu. Zwłaszcza w takiej sytuacji jak ta. Nie minęło nawet piętnaście sekund, gdy jedna z pielęgniarek podbiegła do niego, łapiąc go za dłoń.
— Jace, skarbie, jak się czujesz?
Skupił wzrok na matce, przestępując nerwowo z nogi na nogę.
— Byłaś u niego?
Molly pokręciła przecząco głową.
— Ale Betty przekazywała mi wszystko na bieżąco. Udało im się usunąć kulę, czeka go kilka tygodni rekonwalescencji, ale wyliże się z tego — uśmiechnęła się, głaszcząc go po plecach, gdy objął ją z wyraźną ulgą.
— Cóż, nie do końca tak wyobrażałem sobie wasze pierwsze spotkanie — wymruczał, prostując się w miejscu. Zaraz rozejrzał się dookoła, wyraźnie próbując kogoś zlokalizować.
— Mamo, mam prośbę. Znajoma mojej przyjaciółki została zraniona w całym tym wydarzeniu. Mogłabyś spróbować czegoś się o niej dowiedzieć? I zdobyć jakąś informację, kiedy będzie mogła ją odwiedzić? Nie jestem pewien, jak ma na nazwisko, ale nazywa się Evelyn — powiedział niepewnie, widząc, jak kobieta przez chwilę wyraźnie się nad czymś zastanawia.
— To nie powinno być szczególnie trudne, przywieźli nam wtedy całą grupę. Poproszę Margaret, by sprawdziła rejestr. Ale nie obiecuję, że uda mi się czegoś dowiedzieć — przestrzegła go, poklepując kilka razy po dłoni. Zaraz podała mu jeszcze po krótkiej rozmowie numer pokoju Shane'a, nim ruszyła w kierunku recepcji, znikając z zasięgu jego wzroku.
Wyciągnął telefon i wykręcił numer Hailey, wiedząc, że szukanie jej przy zawężonym polu widzenia zajęłoby zbyt wiele czasu. A on był aż nazbyt dobrze widoczny.
Minuty sprawiały wrażenie godzin, kiedy siedziała na jednym z ostatnich wolnych krzeseł zmartwionych odwiedzających i potencjalnych pacjentów. Rozglądała się czasem za nadchodzącym wielkim golden retrieverem, niestety bez skutku. Wybawieniem miał okazać się telefon, na który rozpromieniła się lekko. Była nadzieja! Już miała odebrać, już przysuwała telefon do twarzy, kiedy w odbiciu wyświetlacza ukazał jej się dość alarmujący widok.
Przecież dalej miała na sobie maskę.
Nigdy tak błyskawicznie nie zlokalizowała łazienki w swoim życiu. Wpadła do niej, by, upewniwszy się, że nikogo nie było w pobliżu, zdjąć lisią maskę z twarzy. Bogowie, było blisko. Gdyby się nie zorientowała, to najpewniej przeżyłaby największy przypał na świecie. Młody może i tak się kiedyś dowie, ale wolałaby, żeby nie działo się to w miejscu publicznym. Wreszcie odebrała, przykładając telefon do ucha.
- Jace! Hej, dotarłeś? - wepchnęła swoją maskę do zdjętego plecaka, wsuwając do niego wraz z nią koszulę, którą narzuciła na T-shirt przed wyjściem z domu. Przynajmniej pod spodem Hailey nie była uwalona krwią. Nikt nie powinien się zorientować, że to ta sama dziewczyna, która przed chwilą paradowała na lisiej maskaradzie, prawda? - Już do ciebie idę, musiałam tylko przemyć twarz - zapięła swoją torbę, zarzuciła z powrotem na plecy i ruszyła na zewnątrz, niemal od razu dostrzegając poszukiwanego dryblasa. - Mam cię! - zawołała, odsuwając słuchawkę od ucha i rozłączając się, by ruszyć truchtem do blondyna. Przecisnęła się przez stojące w korytarzu starowinki i bez zawahania wepchnęła się twarzą w tors Everetta.
- Rozmawiałeś z Shanem? Było okej jak dojechaliśmy, ale... - wlepiła spojrzenie w twarz chłopaka. Była pewna, że spotkanie z partnerem dodałoby teraz Kassirowi otuchy. A samego Jonathana na pewno uspokoiłby widok całkiem żywego Kapitana Fajne Bułeczki. Zaraz westchnęła ciężko. - Twoja mama wie, co z Eevee- znaczy, Evelyn? Przepraszam, czuję się okropnie, że cię tak wykorzystuję, bo sytuacja jest też straszna dla ciebie, ale jest... - urwała na moment, szukając odpowiedniego słowa - bardzo dla mnie ważna. Równie ważna, co Shane. Dlatego tak wypytuję.
Najpierw dotarło do niego pikanie urządzeń i dziwne hałasy, których nijak nie potrafił zidentyfikować. Dopiero po przebudzeniu się i otwarciu oczu zrozumiał, że odgłosy pochodziły głównie z szpitalnych maszyn i rozmów personelu.
Nie wiedział co powinien mówić o tej całej akcji. Najchętniej nie wymazałby z pamięci wspomnienie o walce z Niepoczytalnymi. Nawet nie potrafił dokładnie przypomnieć sobie w którym momencie padł bez świadomość.
— Wracałem do domu przez park i w pewnym momencie usłyszałem zawodzenie… — Przeskoczył wzrokiem z pielęgniarki na lekarza, wzdychając cicho. — Za wiele nie pamiętam. Zaatakowali. Broniłem się, ale… No przynajmniej próbowałem się bronić, ale jak widać mi nie wyszło — powiedział, próbując się cicho roześmiać przy ostatnich słowach. Co udało mu się w równie efektywnym stopniu co wcześniejsza obrona w parku. Jedynie syknął, czując ból w okolicy żeber.
Koniecznie musiał dorwać się do komórki, gdy tylko lekarze dadzą mu spokój. Czuł, jak serce podskakuje mu do gardła na myśl o tym, że nie miał pojęcia co czy Ian wyszedł z tego w lepszym stanie niż on sam. Oby tylko nie okazało się, że i on wylądował tutaj w roli pacjenta.
- Nie potrzebuję tutaj zostać - powiedziała fioletowowłosa, patrząc wprost na lekarza, który został przydzielony tutaj. - Niewiele więcej mam do powiedzenia na ten temat.
Jej wzrok przekierował się na kroplówkę, a usta wygięły się w lekkim grymasie.
- Proszę się nie przejmować. Bardziej niż rany, irytuje mnie popadnięcie w tamtą sytuację - posłała o wiele łagodniejszy uśmiech. - Patrząc na to, w jakim mieście przebywamy.
Wiedziała, że gdyby nie leki, pewnie wiłaby się teraz z bólu. Zarazem też miała z tyłu głowy, że gdyby nie spore szczęście, nie mogłaby teraz narzekać na samą siebie o fakt znalezienia się w tej placówce. Irytowało ją to. Na tyle, że tym bardziej miała dodatkową chęć odejścia stąd.
- W razie komplikacji, wstawię się grzecznie na kontrolę - tylko tyle mogła zaoferować teraz od siebie. Zadzwoniła zaraz potem po swojego współlokatora, by pomógł jej się zebrać stąd. Nie pytała o Lexa, mając w głowie pamięć o tym, że jego samego czekało niechciane spotkanie.
Rodzina, co?
Nie spodziewała się, że widok Dana aż tak poprawi jej humor teraz.
z/t + Lex
Jej wzrok przekierował się na kroplówkę, a usta wygięły się w lekkim grymasie.
- Proszę się nie przejmować. Bardziej niż rany, irytuje mnie popadnięcie w tamtą sytuację - posłała o wiele łagodniejszy uśmiech. - Patrząc na to, w jakim mieście przebywamy.
Wiedziała, że gdyby nie leki, pewnie wiłaby się teraz z bólu. Zarazem też miała z tyłu głowy, że gdyby nie spore szczęście, nie mogłaby teraz narzekać na samą siebie o fakt znalezienia się w tej placówce. Irytowało ją to. Na tyle, że tym bardziej miała dodatkową chęć odejścia stąd.
- W razie komplikacji, wstawię się grzecznie na kontrolę - tylko tyle mogła zaoferować teraz od siebie. Zadzwoniła zaraz potem po swojego współlokatora, by pomógł jej się zebrać stąd. Nie pytała o Lexa, mając w głowie pamięć o tym, że jego samego czekało niechciane spotkanie.
Rodzina, co?
Nie spodziewała się, że widok Dana aż tak poprawi jej humor teraz.
z/t + Lex
Koniec ingerencji
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach