▲▼
First topic message reminder :
TEREN
FOXES
FOXES
Royal Bank of Canada
Teren broniony przez 5 bonusowych NPC.
Choć w Kanadzie Royal Bank of Canada dorobił się miana drugiego najpopularniejszego banku, w Riverdale City bez wątpienia jest numerem jeden. Może się pochwalić nie tylko gigantycznymi zabezpieczeniami, jeszcze większymi ilościami pieniędzy pochowanych po skrytkach, ale przede wszystkim zaufaniem klientów i absolutnym profesjonalizmem pracowników. Chcesz założyć gdzieś konto bądź przechować swoje zarobki? Royal Bank z pewnością nie tylko odpowie na wszystkie twoje potrzeby, ale i zapewni, że nie stracisz ich podczas napadu. I choć nadal znajdują się pojedynczy śmiałkowie, którzy próbują przetestować zdolności tutejszej bezlitosnej ochrony, większość z nich sprawdza obecnie warunku zakładu karnego od środka. Reszta natomiast wącha kwiatki od spodu.
Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, wymagania do ich pokonania wzrastają dwukrotnie. Oznacza to, że do pokonania jednego Niepoczytalnego musicie wykonać jedną z poniższych akcji:
→ osiem udanych ataków wręcz;
→ cztery udane ataki z użyciem zakupionej broni białej;
→ dwa udane ataki z użyciem zakupionej broni palnej/granatu.
__________
Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, wymagania do ich pokonania wzrastają dwukrotnie. Oznacza to, że do pokonania jednego Niepoczytalnego musicie wykonać jedną z poniższych akcji:
→ osiem udanych ataków wręcz;
→ cztery udane ataki z użyciem zakupionej broni białej;
→ dwa udane ataki z użyciem zakupionej broni palnej/granatu.
Mężczyzna wyglądał na wybitnie zaskoczonego faktem, że Słowik... chciał kupić biżuterię. Widok dwóch dorosłych facetów w maskach zdecydowanie nie dokładał pewności w możliwości powrócenia do interesu, ale mimo to, przytaknął, przyjmując to do wiadomości.
- Wziąłeś mnie dla porównywania? - żachnął Shane, dając jednak staruszkowi możliwość sprawdzenia rozmiarów na podstawie jego dłoni. Obserwował, jak sięgał lekko drżącymi dłońmi po swoje przedmioty do odmierzania rozmiaru, oraz notes.
- N-na który palec? - spytał się jeszcze, nim zebrał rozmiary od ich dwóch i zanotował sobie. Zaraz potem kiwając głową zapisał adnotacje od Słowika.
- Diamenty i przesadne ozdoby kłócą się ze sobą - skomentował, woląc zdecydowanie wzrokiem omijać ceny. Ile Jace dał za mój? - myśl o tym wywoływała w nim ciarki. - Może to pomyłka w cenach i są o jedno zero za dużo? - musiałby przestać wydawać na gry - co było niemożliwe - by było go stać na takie cudeńka.
- Ah. Tak. Dobrze. Dziękuję. Naprawdę dziękuję. Będę mieć to na względzie - jego słowa brzmiały nerwowo, ale twarz wyrażała już uspokojenie. - Obecnie mam na stanie to, to i to - wskazywał na ladzie odpowiednie pierścionki. - Które pasują do Pańskiego opisu oraz rozmiaru - wyglądem były zbliżone do siebie, tylko jeden z nich miał mniej diamentów na sobie, a inny miał jeden trochę większy kamień niż pozostałe. - Jeszcze jest ten - pokazał obok na zbliżony mocno do wizji czarnowłosego. - Ale jest o rozmiar większy. Jeśli by się Pan zdecydował na to, mógłbym jeszcze na miejscu dostosować go do potrzeb.
- Wziąłeś mnie dla porównywania? - żachnął Shane, dając jednak staruszkowi możliwość sprawdzenia rozmiarów na podstawie jego dłoni. Obserwował, jak sięgał lekko drżącymi dłońmi po swoje przedmioty do odmierzania rozmiaru, oraz notes.
- N-na który palec? - spytał się jeszcze, nim zebrał rozmiary od ich dwóch i zanotował sobie. Zaraz potem kiwając głową zapisał adnotacje od Słowika.
- Diamenty i przesadne ozdoby kłócą się ze sobą - skomentował, woląc zdecydowanie wzrokiem omijać ceny. Ile Jace dał za mój? - myśl o tym wywoływała w nim ciarki. - Może to pomyłka w cenach i są o jedno zero za dużo? - musiałby przestać wydawać na gry - co było niemożliwe - by było go stać na takie cudeńka.
- Ah. Tak. Dobrze. Dziękuję. Naprawdę dziękuję. Będę mieć to na względzie - jego słowa brzmiały nerwowo, ale twarz wyrażała już uspokojenie. - Obecnie mam na stanie to, to i to - wskazywał na ladzie odpowiednie pierścionki. - Które pasują do Pańskiego opisu oraz rozmiaru - wyglądem były zbliżone do siebie, tylko jeden z nich miał mniej diamentów na sobie, a inny miał jeden trochę większy kamień niż pozostałe. - Jeszcze jest ten - pokazał obok na zbliżony mocno do wizji czarnowłosego. - Ale jest o rozmiar większy. Jeśli by się Pan zdecydował na to, mógłbym jeszcze na miejscu dostosować go do potrzeb.
— Oczywiście, że tak. Zależy mi na tym, by dobrać coś odpowiedniego. No i rzecz jasna zależy mi na twojej opinii — stwierdził profesjonalnym tonem, zwracając się ponownie w kierunku mężczyzny.
— Serdeczny — nawet się nie zawahał. Nawet jeśli nie zamierzał się oświadczać, a pierścionek miał wylądować na drugiej dłoni, ważny był przekaz. W tym przypadku: nigdy się ode mnie nie uwolnisz. Na samą myśl, jego zadowolenie wyraźnie wzrosło.
Zwrócił się w stronę Shane'a, przewracając oczami.
— Wcale nie. Przesadne ozdoby to na przykład winorośle, wymyślne wzory czy dodatkowe elementy. Ja chcę, by pierścionek był prosty i płaski, lecz wysadzany diamentami — stwierdził, zawieszając na chwilę wzrok na tym, który zdobił palec Shane'a. Zupełnie nieświadomie częściowo poruszając temat, jakby czytał mu w myślach.
— Swoją drogą, chłopak ma naprawdę dobry gust. Cieszę się, że nie kupił ci byle tandety z H&M, wtedy musiałbym go... przeszkolić — zmienił słowo domyślne, biorąc pod uwagę obecność sprzedawcy. Przyjrzał się wszystkim propozycjom, wskazując na ostatnią z nich.
— Ten będzie idealny. Z przyjemnością poczekam. Zapłacę od razu w gotówce — czy Słowik nosił przy sobie pieniądze, które stanowiły wielomiesięczną wypłatę niejednego mieszkańca Riverdale? Tak. Czy jakkolwiek się tym przejmował? Nie.
Zapomniał nawet, że miał zapytać Kassira o zdanie. Chociaż i tak od początku była to tylko ładnie brzmiąca wymówka, jakie uwielbiał wplatać w swoje wypowiedzi.
Opinii? Że mojej? - tylko co miał by mu poradzić? Jego poziom zainteresowania biżuterią często kończył się na samych kolczykach, a niczym więcej. Ale na ile mógł, to postarał się pomóc, nawet jeśli sprowadzało się to do użyczenia dłoni.
- Ucieszyłby mnie jakikolwiek prezent - westchnął w odpowiedzi Kassir. - Nawet jeśli byłby to pierścionek-lizak. Więc zero męczenia mi go o takie kwestie - podparł dłońmi biodra, spoglądając na niego bardziej srogo. No, o ile byłoby to rzeczywiście widać zza maski, jaką nosił na sobie.
- P-proszę o chwilę - staruszek zabrał ze sobą wybrany przedmiot, po czym przeszedł na inną część sali. Spojrzał na nich raz, po czym odetchnął z ulgą, nim przeszedł do swojej pracy. Huh. Chyba obarczył nas zaufaniem - obstawiał, że nie było mu łatwo prowadzić tak drogi interes w tym mieście. Obstawiał, że nim Lisy wzięły tą część miasta pod opiekę, musiał nie raz znosić niemałe straty spowodowane atakami.
- Trochę przeraża mnie to, ile ty masz przy sobie - rzucił półżartem. Noszenie takiej kwoty przy sobie było szczytem nieodpowiedzialności dla rozsądnej osoby, ale.... Najwyraźniej teraz nie było o czym mówić.
- Gotowe - mężczyzna wrócił do nich po około trzydziestu minutach. Na ladzie położył czarne pudełeczko, w którym znajdował się pierścionek dostosowany do życzenia jego klienta. - Poproszę - podał cenę. Trzeba przyznać, że Kassir nawet nie zadrżał, gdy podana płatność dorównywała temu, co potrafił wywalić na gry.
- Ucieszyłby mnie jakikolwiek prezent - westchnął w odpowiedzi Kassir. - Nawet jeśli byłby to pierścionek-lizak. Więc zero męczenia mi go o takie kwestie - podparł dłońmi biodra, spoglądając na niego bardziej srogo. No, o ile byłoby to rzeczywiście widać zza maski, jaką nosił na sobie.
- P-proszę o chwilę - staruszek zabrał ze sobą wybrany przedmiot, po czym przeszedł na inną część sali. Spojrzał na nich raz, po czym odetchnął z ulgą, nim przeszedł do swojej pracy. Huh. Chyba obarczył nas zaufaniem - obstawiał, że nie było mu łatwo prowadzić tak drogi interes w tym mieście. Obstawiał, że nim Lisy wzięły tą część miasta pod opiekę, musiał nie raz znosić niemałe straty spowodowane atakami.
- Trochę przeraża mnie to, ile ty masz przy sobie - rzucił półżartem. Noszenie takiej kwoty przy sobie było szczytem nieodpowiedzialności dla rozsądnej osoby, ale.... Najwyraźniej teraz nie było o czym mówić.
- Gotowe - mężczyzna wrócił do nich po około trzydziestu minutach. Na ladzie położył czarne pudełeczko, w którym znajdował się pierścionek dostosowany do życzenia jego klienta. - Poproszę - podał cenę. Trzeba przyznać, że Kassir nawet nie zadrżał, gdy podana płatność dorównywała temu, co potrafił wywalić na gry.
Przyglądał się Shane'owi nieco dziwnie, z początku nijak się nie odzywając. Dopiero po chwili uniósł brew.
— Ile ty masz lat, pięć? — cóż, wyglądało na to, że jego przyjaciel nie miał najmniejszego pojęcia, ile była warta ozdoba na jego dłoni. Nie zamierzał go jednak uświadamiać, w końcu to nie jego sprawa. A skoro wolał żyć w jakiejś dziwnej rzeczywistości, omijając świadomość takich rzeczy to jego sprawa.
Chociaż jeśli rzeczywiście kupi dzieciakowi kiedyś lizakowy pierścionek na prezent to osobiście zrzuci go z okna. Masakra. Z kim on w ogóle się przyjaźnił?
Skinął mężczyźnie głową, nie zamierzając go poganiać. Zdecydowanie wolał dobrze wykonaną robotę od czegoś, co było robione na szybko, byle to sprzedać.
— Hm? Och nie przejmuj się, na wszystko mi starcza. Axel zabrania mi nosić większych sum — wzruszył ramionami, interpretując jego słowa w absolutnie odwrotny sposób.
Wyprostował się, widząc, jak mężczyzna wraca z pierścionkiem. Od razu się ożywił, otwierając jeszcze czarne pudełeczko, by wyciągnąć go i ocenić ze wszystkich stron. Dopiero wtedy odliczył dziesięć tysięcy dolarów i przesunął w jego stronę na ladzie.
— Interesy z panem to czysta przyjemność — schował pudełeczko i ukłonił się teatralnie na pożegnanie, szczerząc się w zaczepnym uśmiechu.
— Proszę o nas pamiętać w razie kłopotów. Lisy dbają o swoich.
Z tymi słowami zwrócił się w tył i skinął głową na Shane'a, opuszczając budynek. Nie mieli tu już nic więcej do zrobienia, choć nie był pewien czy jego przyjaciel chciał robić coś jeszcze.
— To jak? Chcemy robić coś jeszcze czy wracamy do domu? No, chyba że chcesz iść do mnie — powiedział, przenosząc wzrok na zegarek w telefonie. Miał jeszcze sporo czasu.
- Z dwójką z przodu - nachmurzył się. - Odlep się. Nie jestem takim ignorantem - co nie zmieniało faktu, że wartość prezentu w dolarach nie była dla niego istotna. Ani jego forma. Dlatego też wiedział, że nawet jeśli by nic nie miał, nie narzekałby wcale.
Chociaż odnosił wrażenie, że właśnie wbija mu się w bok głowy strzałka z napisem "bieda", gdy wsłuchiwał się w słowa przyjaciela. I właśnie dlatego ja nie zmieniam garderoby, a ty masz zakaz wyrzucania mi ubrań - pomyślał jeszcze, bardziej zdeterminowany, by pilnować swojej własności.
Westchnął cicho, widząc, jak płaci, by potem jedynie pokręcić głową.
- Dziękuję za wszystko - powiedział staruszek po zebraniu należności i przeliczeniu jej dokładniej. - Będę, będę. Zapraszam was ponownie - pożegnał ich w bardziej sympatyczniejszy sposób, nie ukazując już tego strachu co na samym początku. Kassir wypowiedział grzecznościowe słowa pożegnania, nim sam udał się za przyjacielem na ulice.
- Um... możemy w sumie kierować się w stronę domu - zadecydował po krótkim zastanowieniu. - I w sumie dowolnie mi to? Sam mówiłeś, że resztę rzeczy chcesz ogarnąć na wideokonferencji. Można pomyśleć nad tym, co robić później. Ewentualnie idę wcisnąć się do ciebie i ogarniemy jakieś sensowne filmy. Obiecuję nie uruchamiać swoich.
z/t x2
Chociaż odnosił wrażenie, że właśnie wbija mu się w bok głowy strzałka z napisem "bieda", gdy wsłuchiwał się w słowa przyjaciela. I właśnie dlatego ja nie zmieniam garderoby, a ty masz zakaz wyrzucania mi ubrań - pomyślał jeszcze, bardziej zdeterminowany, by pilnować swojej własności.
Westchnął cicho, widząc, jak płaci, by potem jedynie pokręcić głową.
- Dziękuję za wszystko - powiedział staruszek po zebraniu należności i przeliczeniu jej dokładniej. - Będę, będę. Zapraszam was ponownie - pożegnał ich w bardziej sympatyczniejszy sposób, nie ukazując już tego strachu co na samym początku. Kassir wypowiedział grzecznościowe słowa pożegnania, nim sam udał się za przyjacielem na ulice.
- Um... możemy w sumie kierować się w stronę domu - zadecydował po krótkim zastanowieniu. - I w sumie dowolnie mi to? Sam mówiłeś, że resztę rzeczy chcesz ogarnąć na wideokonferencji. Można pomyśleć nad tym, co robić później. Ewentualnie idę wcisnąć się do ciebie i ogarniemy jakieś sensowne filmy. Obiecuję nie uruchamiać swoich.
z/t x2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach