Riverdale
Riverdale
Administrator Sovereign of the Power
Herbaciarnia White Monkey
Pon Paź 26, 2020 11:29 am


Ostatnio zmieniony przez RIVERDALE dnia Nie Lut 20, 2022 8:18 pm, w całości zmieniany 5 razy
First topic message reminder :

TEREN WOLVES
Herbaciarnia White Monkey
TEREN BRONIONY PRZEZ 5 BONUSOWYCH NPC.

Do wnętrza wyłożonego dębowymi panelami prowadzą stare, ciężkie, stylizowane na wręcz zniszczone drzwi z tego samego drewna. Zawieszono na nich jabłonkową tabliczkę z ręcznie wymalowanymi eleganckim liternictwem godzinami otwarcia, choć nikogo nie powinno dziwić, że jakiś żartowniś domalował obok nich markerem męskie przyrodzenie. Na ścianach dominuje wprawiająca w spokojny nastrój barwa ciemnego burgungu, nieco zlewającego się z dębowymi stolikami i ladą, jednakże nie jest to nieprzyjemna dla oka kompozycja. Dawniej ściany zdobiły obrazy Kate Perugini, Thomasa Gainsborough'a czy Joshuy Reynoldsa, wszystkie zostały jednak sprzedane, by uniknąć ich kradzieży — i zastąpione prostymi zdjęciami rodzinnymi, na które nie zapolowałby żaden złodziej. Stoliki są w zależności od położenia okrągłe, bądź idące kształtem blatu w kwadrat, jeśli zostały ustawione pod ścianą. Przy tych pierwszych postawiono cztery ażurowe krzesła, natomiast drugie mogą cieszyć się towarzystwem ławek ze skórzanym obiciem. Po wyjeździe pierwotnych właścicieli — siedemdziesięcioletniego Wesley i Marthy — interes przejęła ich czterdziestopięcioletnia córka, Angielka z krwi i kości o włosach koloru marchewki i wdzięcznym imieniu Ashlynn. Jej mąż — niewiele starszy szatyn Trent — często pomaga jej za ladą. Choć zdjęcia wskazują na trójkę potomstwa, niezależnie od chęci, nie idzie ich dojrzeć w okolicy.

Babushka
Babushka
The Wolf Sleuth
Re: Herbaciarnia White Monkey
Nie Lis 07, 2021 8:26 pm
[Przejmowanie tematu 15/15]

Przeczucie go nie myliło, wyglądało na to, że ta tykająca bomba jakoś sama postanowiła się rozbrajać. Powoli, ale zawsze. Więc ku radości wszystkich, Babushka nie musiał wkraczać do akcji jako mediator. Jakoś wewnętrznie czuł, że nie byłby zbyt dobry w tej roli. No, ale jako tako atmosfera zaczęła się rozjaśniać. Zsunął swoje sombrero by te zawisło spokojnie na jego plecach, o dziwo odpowiedział takim samym gestem na komplement Connora. Na jego pytanie natomiast jakby widocznie się zamyślił.
- Oh. Tamta. - NO W KOŃCU MUSIAŁ PRZELECIEĆ W MYŚLACH CAŁĄ LISTĘ. - Jeszcze trochę poczeka, nie wcisnę ją w kolejkę. Nawet po ZNAJOMOŚCIACH. - Wzruszył lekko ramionami i chyba się uśmiechnął. Delikatnie. Chyba. Możliwe, że to jedynie przez cień rzucany przez maskę na jego twarz. Prawdę powiedziawszy to był pod wrażeniem detektywistycznej obserwacji Kiany, a próbował być taki dyskretny. Spojrzał na nią odkładając na chwilę menu.
- To by było STRASZNIE nie na miejscu. - W końcu byli w herbaciarni prawda? Tym razem jednak kącik jego ust wyraźnie powędrował w górę. Już sobie wypatrzył herbatkę, którą miał zamiar zamówić. Jednak, powoli czuł, że nie będzie mu to dane, bo będzie trzeba wyciągnąć  cięższe działa.
Skinął jedynie głową na przybycie kolejnej osoby, trzeba przyznać, że nagromadziło się ich tutaj. Aż miło! No prawie. Bo teraz Babushka miał jeden problem, którego nie chciał teraz poruszać, ale po prostu nie przewidział takiej opcji.
Pamiętacie wspominkę o oczyszczaniu atmosfery? Wyglądało na to, że Connor i Kiana po prostu uwielbiali sprawiać, że się mylił.
Spotkanie integracyjne. Huh. Słabo im to wychodzi? Huh. Say no more. Babushka podniósł się z krzesła i oddalił się od ich stolika, by po chwili wrócić z jakąś śmieszną filiżanką. Postawił ją przed sobą i sięgnął do pasa odpinając skórzane kieszonki. No, musiał być przygotowany. Zaczął wyciągać z nich trochę większe kieliszki. No nie były jakoś wybitne kawałki szkła, ale w warunkach polowych zawsze się sprawdzały. Postawił szkło przed każdym z wilków i sięgnął do gitary by z jej pudła wyciągnąć sporą butelkę tequili. Napełnił każdemu kieliszek, by na końcu nalać sobie do filiżanki - w miarę odmierzoną ilość. Swoją drogą, po usłyszeniu kolejnej pochwały stroju Babushka trochę rozpromieniał. W środeczku, na zewnątrz jedynie mruknął coś co miało być podziękowaniem.
- Życzenia? Jakoś średnio mi się widzi wracanie trzeźwym do domu. - To było chyba najdłuższe stwierdzenie ostatniego czasu, a wypowiadając to uniósł wymownie swoją filiżankę.
Riverdale
Riverdale
Administrator Sovereign of the Power
Re: Herbaciarnia White Monkey
Nie Lis 07, 2021 8:48 pm
TEREN PRZEJĘTY PRZEZ WILKI
Okres nietykalności: do 07.12.2021 (włącznie)
Connor Josten
Connor Josten
The Wolf Deputy Commander (β) / Sleuth
Re: Herbaciarnia White Monkey
Nie Lis 07, 2021 8:51 pm
  — Sam nie wiem co sądzić o tej twojej obsesji i naiwności, skoro twierdzisz, że wyglądam na jakiegoś rodzinnego kretyna, który ściągałby swoich krewnych do podobnego gówna. Chociaż w sumie, może i byłby to całkiem niezły sposób na wyruchanie ich w dupsko. Tak, to zdecydowanie bardziej do mnie pasuje — wydmuchał dym w górę, kompletnie nie przejmując się... w sumie to niczym. Miał głęboko gdzieś czy ktoś mu wierzył, czy nie. I tak samo nie obchodziło go czy ktoś uzna, że kłamie. Dostrzegł jednak jej ruch i pokręcił głową na boki.
  Wyciągnął paczkę z mundura i rzucił przed białowłosą bez słowa. Zapalniczkę i tak miała w środku.
  — Super. Będziemy opowiadać o swoich hobby i śpiewać razem świąteczne piosenki? — parsknął w odpowiedzi na słowa o integracji, mimowolnie rozglądając się po reszcie. Na specjalne życzenia nijak się nie odezwał. W końcu nie należał do osób, które stawiały jakieś większe żądania. Przyzwyczaił się w życiu do nieustannych zmian. Potrafił odnaleźć się w każdej sytuacji, a wygodę ograniczał do własnych środków.
  Parsknął krótko na uwagę Babushki, kręcąc na boki głową.
  — Zakładam zatem, że jej Americano nie było mistrzostwem świata — w innym wypadku Babushka na pewno już upominałby się o zniżki. Totalnie wyglądał przecież na ten typ osoby.
  Gdy zaczął rozlewać tequilę, Connor mimowolnie zmarszczył nos. Niestety nie podzielał miłości Kiany do akurat tego rodzaju alkoholu. Nic dziwnego, że złapał za kieliszek i przesunął go w stronę białowłosej.
  — Smacznego. Swoją drogą skoro Śnieżyna szarpnęła się już na głębokie przemowy, to dodam tylko, że inni zaczynają trząść przed nami dupami, a karetki w końcu dojeżdżają na miejsce. Oby tak dalej. A jak będziecie się opierdalać, to osobiście przestrzelę wam łeb.
  W sumie nie wyglądał, jakby żartował.
Babushka
Babushka
The Wolf Sleuth
Re: Herbaciarnia White Monkey
Sro Lis 10, 2021 11:13 pm
Trzeba przyznać, że otrzymane wtedy Americano nie było może najlepsze na świecie, ale też złe jakoś szczególnie też nie było. Nie odpowiedział na to, przemyślał sprawę "dobrości" kawki. Ostatecznie też za długo nie czekał aż wszyscy wychylą swoje szkło, w końcu jak to tak! Trzeba było pić, trzeba było się bawić. Szczególnie w taki dzień! Jednak jego "radość" nie trwała za długo. Nie dość, że Connor oddał swój kieliszek, to jeszcze zaczęły się jakieś polityczne sprawy wilków. No jeśli oni zawsze się tak bawili to nie dziwił się, że atmosfera była tutaj jakaś taka sztywna. No cóż. Sięgnął po butelkę i polał sobie ponownie, uwzględnił też inne osoby, które postanowiły dołączyć się do opróżniania butelki. Czy ruszyła go jakoś przemowa i ostrzeżenie? Nie bardzo. Znaczy, to nie było tak, że ignorował co właśnie zostało powiedziane. Wręcz przeciwnie. Zapamiętał wszystko. Po prostu Babushkę ciężko było ruszyć, czymkolwiek. Zresztą nie sądził, żeby takie miejsce i okoliczności były dobre do omawiania Wilczych spraw. Przytaknął słowom Marchewy wprawiając zawartość filiżanki w wirowanie lekko nią kręcąc, po czym łyknął wszystko. - Powoli, równo i do celu. Tequila Ci nie pasuje?
Maannguaq Thorleifsen
Maannguaq Thorleifsen
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Herbaciarnia White Monkey
Pią Lis 12, 2021 11:36 pm
Zmarszczyła brwi w irytacji, gdy padło hasło "dron". Początkowo zacisnęła palce na krawędzi stołu i poruszyła się tak, jakby chciała wstać, przejść po blacie i udusić chłopaka. Ostatecznie jednak skrzyżowała ręce na piersiach, oparła plecami o oparcie krzesła i fuknęła cicho, wskutek czego zalegający na jej twarzy kosmyk włosów poruszył się.
 Chociaż nie byłaby sobą, gdyby korzystając z układu rąk nie posłała do Connora środkowego palca.
 Kiedy usłyszała słowa Kiany dotyczące średniej jakości integracji, mimowolnie parsknęła pod nosem, jednocześnie zerkając w kierunku białowłosej z uniesionymi brwiami i ustami wykrzywionymi w uśmiechopodobnym grymasie. Była podręcznikowym przykładem reakcji "no co ty nie powiesz".
 — Specjalny wybieg dla tego tu — wskazała brodą w kierunku Connora odnośnie dodatkowych życzeń — i jestem zadowolona — odparła, przenosząc łokcie na oparcie krzesła. — A tak serio... zostaw mi trochę nieużytkowanego miejsca na trening z BSP. — Ponownie przerwała, zamyślając się na chwilę. — I z płotkiem, żeby dzieci nie właziły — dodała w końcu znacznie ciszej, niewinnie patrząc w sufit. Oczywiście był to przytyk do młodego wieku części z Wilków.
 Ponownie uniosła brwi i nieświadomie rozchyliła usta ze zdziwienia, kiedy zobaczyła jak Babushka wyjmował kieliszki, a następnie polewał im wszystkim alkoholu.
 — Nie wątpię — burknęła znużonym głosem, gdy Josten zaczął im "grozić". Niekoniecznie brała sobie do serca jego słowa.
 Westchnęła ciężko i sięgnęła po kieliszek, aby wlać w siebie porcję alkoholu. Po tym jednak odstawiła go do góry dnem, sygnalizując, że ten jeden symboliczny był także dla niej ostatnim. Od jakiegoś czasu ograniczała tego typu napoje, będąc świadomą, że w pewien sposób jako Grenlandka miała we krwi uzależnienie oraz samobójstwo. Niekoniecznie jej się to podobało.
 — Qujavoq — podziękowała mężczyźnie skinieniem głowy. — Będziesz chciał za to spróbować kiedyś sznapsa robionego z zawartości żołądka pardwy? Albo... ktokolwiek? — spytała, rozglądając się po pomieszczeniu z cieniem uśmiechu widniejącym na twarzy.
 Inuicka gościnność nie zna granic.
Avery Josten
Avery Josten
The Wolf Scout / Diplomat
Re: Herbaciarnia White Monkey
Wto Lis 16, 2021 9:57 pm
Trafienie na spotkanie jako nowy... Dziwny fart. Mogło to pomóc w zapoznaniu się z osobami, z którymi przyjdzie jej pracować w najbliższej przyszłości... albo chociaż będzie mieć do czynienia, patrząc na obraną przez siebie ścieżkę. Niełatwo było przewidzieć to, co nastąpiłoby jutrzejszego dnia, a co dopiero coś dalej. Ciemnowłosa jednak doszła do wniosku, że na razie szło to w całkiem dobrym kierunku. Nawet pomimo niezbyt przychylnego startu. Przynajmniej grzecznie wysłuchała różnych wypowiedzi.
- Zdaję się więc na twoją opiekę - powiedziała do Kiany, gdy ta zwróciła się do niej bezpośrednio. - Chociaż długa droga przede mną.
Obowiązki nowego nie mogły jednak uciec od niej. W dodatku zapoznanie się z konkretną strukturą działania w policji wymagało trochę czasu. Do tego mogło dość parę szczegółów, o których nie chciała teraz myśleć. Postarała się poszufladkować w głowie priorytety i nastawiła na pierwszy plan to spotkanie. Tyle, że...
Uniosła brew, patrząc z lekką sceptycznością na dodatkowy trunek z tego miejsca.
- Raczej nie wypada mi się upijać w pierwszym dniu znajomości - powiedziała bez zawahania w głosie.
Kiana
Kiana
The Wolf Commander (α) / Paymaster
Re: Herbaciarnia White Monkey
Sro Lis 17, 2021 10:13 pm
Wzruszyła ramionami, a gdy pod jej nosem wylądowała paczka fajek bez podziękowania otworzyła ją i wyciągnęła jednego papierosa. Odpaliła go zapalniczką, która wspaniałomyślnie znajdowała się w środku i rozsiadła się wygodniej na swoim miejscu.
”Jasne Marchewa. Możesz zacząć jako pierwszy. I co, pewnie Last Christmas to twój numer popisowy?” Spojrzała na niego kątem oka z pół uśmiechem na ustach.
Może faktycznie inaczej planowała to spotkanie, ale jak dotąd jeszcze nikt nie wdał się ani w bójkę, ani też nie uciekł z krzykiem. A patrząc na to jaką byli mieszanką prędzej czy później mogło do tego dojść.
Gdy Babushka jednak wyciągnął z futerału flaszkę oczy jej rozbłysły z radości. No w końcu ktoś mówił jej językiem.
Chwyciła za postawiony przed nią kieliszek i od razu wypiła cały. Uniosła brwi w zdziwieniu, kiedy Connor podsunął jej swoją porcję. No cóż. Nie miała zamiaru narzekać.
”No to siup,” wypiła kolejnego szota, a pusty kieliszek przesunęła bliżej Babushki. No przecież na jednym czy dwóch nie poprzestaną, nie?
Przeniosła wzrok na Inuitkę i skinęła głową na jej zapytanie.
”Masz cały teren zoo do dyspozycji. Myślę, że uda Ci się znaleźć jakieś odludzie,” skoro i tak kompleks znajdował się na uboczu nie powinno być to wyzwaniem.
Parsknęła cicho podsuwając jeden z pełnych kieliszków w stronę nowej.
”Dzisiaj masz przyzwolenie. No śmiało, nie wstydź się,” co jak co, ale za picie nie będzie się czepiać. Inaczej stałaby się niezłą hipokrytką.
Connor Josten
Connor Josten
The Wolf Deputy Commander (β) / Sleuth
Re: Herbaciarnia White Monkey
Pon Lis 22, 2021 12:57 am
  "Jasne Marchewa. Możesz zacząć jako pierwszy. I co, pewnie Last Christmas to twój numer popisowy?"
  Pokazał jej środkowy palec, nijak nie odpowiadając. Nienawidził tej piosenki z całego serca. Zwłaszcza że zaczynali ją puszczać już w październiku.
  — To ten jeden rodzaj alkoholu, którego wolę nie dotykać. Wybacz Babushka. Mogę zamówić sobie piwo dla towarzystwa, bo wątpię, że polewają tu czysty rum czy inny gin — pomijając fakt, że doskonale zdawał sobie sprawę ze swojej twardej głowy. Pewnie po kilku kieliszkach skończyłby na stole, śpiewając z Babushką Katyushę. Ewentualnie ległby pod nim, kompletnie nieprzytomny. Nie było innej opcji. Przynajmniej się nie rozbierał, jak jeden koleś w wojsku, który zawsze po kilku głębszych paradował po ośrodku na golasa.
  — Nie wiem czym jest pardwa, ale każdy pojebany alkohol brzmi jak świetny pomysł. Albo okazuje się odkryciem stulecia, albo rzygasz za budynkiem przez godzinę. Kiedyś ktoś przemycił do ośrodka wojskowego jakiś... na psich kościach czy coś w ten deseń. I ze skorpionem. Oczywiście, że poleciały zakłady, kto zje skorpiona. Nie, to nie byłem ja — dodał, zaciągając się papierosem, nim odchylił się na krześle, patrząc na Avery z cwanym uśmiechem.
  — No, dawaj młoda. Pij śmiało, w razie czego odstawimy cię do łóżka. Ewentualnie w ramach dnia dobroci dla zwierząt zaoferuję ci swoją kanapę — patrzcie go, jaki wzór cnót wszelakich.
Avery Josten
Avery Josten
The Wolf Scout / Diplomat
Re: Herbaciarnia White Monkey
Nie Lis 28, 2021 7:06 pm
Westchnęła w duchu. Ciemnowłosej było niełatwo ocenić, czy w tym momencie powinna nadal odmawiać alkoholu, czy jednak przystać i wypić postawiony przed nią trunek. Wybór nie należał do najprostszych, a ona nie miała luksusu czasu, by przemyśleć lepiej wybór działania.
- Skoro tak... - chociaż brakowało jej entuzjazmu podnośnie działań.
Wystarczyły słowa Connora, by drgnęła jej powieka. Jego głos był niczym zapalnik na wspomnienia z dzieciństwa. A jej charakter niewiele zmienił się od tamtego czasu. Odwróciła głowę w jego stronę.
Znowu ten uśmiech.
- Zaszczyt mnie kopnął - mruknęła., Odwróciła głowę od mężczyzny i  sięgnęła po kieliszek. - Mam nadzieję, że jest wystarczająco wygodna - po tych słowach wypiła zawartość.
Odstawiła naczynie z lekkim uderzeniem, zaciskając od razu usta, by nie skrzywić się. Miała wrażenie jakby płyn próbował wypalić jej gardło. Zarazem dość szybko przypomniała sobie tym, że jej styczność z alkoholem należała do rzadkości.
Connor Josten
Connor Josten
The Wolf Deputy Commander (β) / Sleuth
Re: Herbaciarnia White Monkey
Wto Lis 30, 2021 10:22 am
Ja wam dam, nieodpisujące gnojarze.

  Denerwowanie ludzi należało do jego hobby od zawsze.
  Denerwowanie Avery było swego rodzaju tradycją. Im dłużej obserwował jej reakcje, tym większą odczuwał satysfakcję. Nie zamierzał rzecz jasna męczyć jej aż tak bardzo, ale drobna szpilka czy śrubokręt wbity między żebra, jeszcze nikomu nie zaszkodziły.
  — Jeśli to pośrednie pytanie, czy w razie czego będziesz mogła, wepchnąć mi się do łóżka to odpada. Ewentualnie zostaje ci ziemia — obserwował z ciągłym znikomym rozbawieniem, jak dziewczyna wypija tequilę, robiąc wszystko by się przy tym nie skrzywić. A przynajmniej tak wyglądało to z jego perspektywy, równie dobrze mogła być po prostu wybitnie niezadowolona. Choćby z jego towarzystwa.
  — Może chociaż załatwcie sobie limonkę, by pozbyć się nieco tego paskudnego smaku? No, poza tobą. Ty i tak jesteś alkoholiczką to walisz całą butelkę jak wodę — powiedział machając niedbale dłonią w stronę Kiany.
Kiana
Kiana
The Wolf Commander (α) / Paymaster
Re: Herbaciarnia White Monkey
Wto Lis 30, 2021 5:58 pm
Gdyby przejmowała się każdą reakcją lub komentarzem Jostena już by dawno oszalała lub co bardziej prawdopodobne skończyłaby w lokalnym więzieniu. Tak więc machnęła ręką na jego jakże kulturalny gest i polała sobie kolejny kieliszek wypijając go zaraz potem.
Jej brew skoczyła do góry i cicho parsknęła.
”Wymiękłeś czy skorupiaki to także nie twoje smaki?” Swoją drogą ona by w życiu nie tknęła czegoś podobnego.
Obserwowała interakcję pomiędzy Connorem, a Avery w zamyśleniu. Już sama nie wiedziała co ma o tym wszystkich sądzić. Jostenowie wyrastali jak grzyby po deszczu i wszyscy byli związani w ten czy inny sposób z policją. Czy gdzieś w tym pięknym kraju istniała sekta zostań Jostenem, zbaw świat? W aż taki zbieg okoliczności nie wierzyła.
— Może chociaż załatwcie sobie limonkę, by pozbyć się nieco tego paskudnego smaku? No, poza tobą. Ty i tak jesteś alkoholiczką to walisz całą butelkę jak wodę— na jego komentarz złapała ze stołu garść popcornu, który w międzyczasie przyniosła im kelnerka i rzuciła w jego stronę tak, że część trafiła go prosto w tors.
“Ja Ci kurwa dam. Nie jestem alkoholiczką,” i na totalne zaprzeczenie co właśnie powiedziała dorwała się ponownie do butelki i pociągnęła prosto z gwinta. “W przeciwieństwie do nich ja wiem kiedy przestać,” odsunęła od siebie butelkę z lekkim żalem. Ale co tam. W domu czekał na nią jeszcze niezły zapas.
Babushka
Babushka
The Wolf Sleuth
Re: Herbaciarnia White Monkey
Czw Gru 02, 2021 11:43 pm
Ha! Na szczęście nie był sam do picia! Ktoś podjął rękawicę, co też zapobiegło wewnętrznych "sad Babushka noises" . Nawet jeśli niektórzy walnęli jedną kolejeczkę. Thats fine!
Zadane pytanie musiał nieco przetrawić. Pewno tak samo jak pardwa trawiła to wszystko co później trafiało do sznapsa. Brzmiało okropnie... dziwnie. Jednak czy to go kiedykolwiek powstrzymało? Zaproszenia się przecież nie odrzuca, szczególnie jeśli człowiek miał możliwość spróbowania czegoś nowego.
- Możesz na mnie liczyć. - Odpowiedział kiwając lekko głową. Będzie to jego najlepsza czy może najgorsza decyzja w życiu? Kto wie?
Przyjął też "wytłumaczenie" Connora. No tak. Tego już nie przeskoczy, a przecież siłą nikomu do gardła nie będzie nic wlewał, ale! Zapamięta na przyszłość. Jeśli ktoś myśli, że ucieknie od picia z Babushką, to się grubo myli ha!
Polał drugą kolejeczkę i z niewidoczną satysfakcją obserwował nowy nabytek Wilków. Just let the nectar flow. Swoją drogą, skorpiony nie były złe. Smażone były nawet dobre. Znaczy, kto co lubi, no i nie jest to jakiś przysmak w jego regionach, ale no... widział trochę, a poznawanie tajemnic różnych kuchni było nawet ekscytujące!
Swoją drogą jak na osobę, która nie lubi tego rodzaju alkoholu, Connor dobrze zapunktował. Kompletnie zapomniał o limonce. W sumie... sól by też się przydała, ale no. Mu sama tequila nie przeszkadzała, dlatego tylko w milczeniu przytaknął głową. Następnym razem. Niestety też przez tą akcję stracił osobę do picia. No cóż. Polał sobie po raz ostatni i osuszył szkło. Przynajmniej trochę butelki poszło, powoli robiło się późno, podyskutowali, wymienili się rzuconym popcornem i można było się zbierać.

[zt dla Wolves!]
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Herbaciarnia White Monkey
Pon Gru 27, 2021 12:21 am
   — Jace? — ciche pukanie do drzwi nie uzyskało żadnej odpowiedzi. Zack otworzył je powoli, ignorując ciche skrzypnięcie, zaraz rozglądając się dookoła po idealnie czystym pokoju, w którym nie było ani śladu po jego starszym bracie. Stał przez chwilę w progu, nim westchnął cicho i podszedł do szafy, otwierając ją powoli, by przejrzeć kilka rzeczy. Przynajmniej się ciepło ubrał. Wyszedł z pokoju, zamykając drzwi za sobą i stanął w salonie, zatrzymując spojrzenie na Codym.
   — I?
   Pokręcił głową w odpowiedzi, zaraz przenosząc uwagę na Rosaline, która siedziała na kanapie po turecku, postukując palcami o swoje kostki. Cała trójka doskonale wiedziała, że może się tego spodziewać, ale i tak jego zniknięcie zawsze powodowało u nich ten sam niepokój i zmartwienie.
   Jakby nie patrzeć, ten konkretny dzień był jedynym w całym roku, gdy Jace znikał bez słowa, nijak nikogo nie uprzedzając i całkowicie wyzbywał się wszelkich obowiązków.
   — Nic mu nie będzie, prawda? — Rosaline wyszeptała cicho swoje pytanie, zaraz patrząc na Cody'ego, który przyciągnął ją do siebie z szerokim uśmiechem.
   — No jasne, że nie! W końcu to Jace nie ma takiej siły, która mogłaby go od nas oddzielić. Jesteś głodna? Możemy zrobić coś do jedzenia i obejrzeć jakąś bajkę — zmierzwił jej włosy, zaraz rzucając krótkie, dużo poważniejsze spojrzenie Zackowi, który kiwnął głową i wyszedł do ich pokoju, wyciągając z kieszeni telefon. Trzy sygnały wystarczyły, by w słuchawce rozległ się kobiecy głos.
   — Mamo? Jace znowu zniknął.

______________________

   Nie wiedział, jak długo siedział już w jednym miejscu. Był pewien, że gdyby ktoś go poprosił, byłby w stanie opisać każdy najmniejszy szczegół znajdującej się przed nim płyty nagrobkowej. Wiedział, że położone na ziemi kwiaty zmarnieją dość szybko. W przeciwieństwie do Jonathana nie były w stanie całkowicie się wyłączyć, by ignorować przejmujące zimno.
   Wstał w końcu powoli i kucnął, kładąc obok kwiatów drobne białe pudełeczko z czerwoną wstążką.
   — Wszystkiego najlepszego, Julie — cichy, przygaszony ton poprzedził moment, w którym położył na ziemi plecak i usiadł na nim, wpatrując się uważnie w wyryte w kamieniu imię.
   — Szkoda, że nie możemy świętować twoich urodzin razem. W Riverdale otworzyli znowu ZOO. Co prawda nie ma tam zwierząt, ale zrobili całkiem sporo różnych atrakcji. Byłem tam z rodzeństwem i znajomymi. No, w sumie jednym znajomym, którego ostatnio poznałem. W ogóle udało mi się poznać dość sporo nowych osób, wiesz? Polubiłabyś ich. Zwłaszcza Kianę. Kiana jest policjantką i jest totalnie cool. Ostatnio mieliśmy nawet akcję jak z filmu i odbijaliśmy jakąś dziewczynę, którą chcieli sprzedać na czarnym rynku. Wyobrażasz to sobie? Tak, tak, wiem, że brzmi to nieprawdopodobnie, ale naprawdę się przydałem. Jest też Shane... chociaż jego w sumie dobrze, że nie poznałaś. Jak nic polubiłby się bardziej ode mnie — zażartował, zaraz unosząc dłoń do góry, gdy mocniejszy wiatr sypnął mu w oczy pojedynczymi, zimnymi płatkami śniegu — rany tylko żartowałem. Chociaż może nie do końca. Nawet jeśli jestem dobry w nawiązywaniu kontaktów, zawsze byłaś lepsza ode mnie. Pewnie wyciągnęłabyś od niego numer na pierwszym spotkaniu.
   Westchnął, podciągając nieco nogi do góry, by oprzeć brodę na kolanach.
   — Martwię się też o Nathaniela. Mam wrażenie, że wygląda na bardziej zmęczonego i zmarnowanego niż zwykle. Chciałbym mu jakoś mocniej pomóc, ale nie do końca wiem jak. Wiesz, że nie potrafię się mieszać w cudze życie, gdy wyraźnie tego nie chce. Umówiłem się dziś nawet z nim w kawiarni... mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. Do tej pory zawsze spędzałem ten dzień sam, ale... nie wiem. Nie jestem pewien czy na pewno tego właśnie byś chciała. Zawsze na mnie krzyczałaś, że mam się nie separować od ludzi.
   Przekrzywił głowę w bok, kompletnie nie zrażając się brakiem odpowiedzi. Podobne monologi były dla niego w końcu czymś całkowicie normalnym. Gdy skończył mówić, jego dłonie zdążyły już zmarznąć do tego stopnia, by miał problem z zaciśnięciem palców. A nawet gdy skończył, siedział jeszcze w miejscu, wpatrując się w nagrobek pustym wzrokiem.
   — Tęsknię za tobą. Każdego dnia. Dotrzymuję naszej umowy, ale to nie zmienia faktu, że chciałbym cię znowu zobaczyć. I usłyszeć ten twój głupi śmiech czajnika, przez który wszyscy wokół się śmiali, mimo że twoje żarty były absolutnie beznadziejne — uśmiechnął się do samego siebie, w końcu cicho wzdychając. Podniósł się z ziemi, wraz z plecakiem i spuścił nieznacznie głowę. Nie dodał już niczego więcej. Nie żegnał się. Odwrócił się jedynie powoli i wyszedł z cmentarza, kierując się w stronę herbaciarni.
   Po raz pierwszy od trzech lat nie miał spędzać tego dnia sam. Złamanie dotychczasowego rytuału, sprawiało, że sam nie był pewien czy nie popełniał właśnie błędu. Zrobił już jednak krok do przodu i nie zamierzał się cofać ze względu na własne troski. Przywitał się cicho z pracownicą, zaraz siadając przy jednym ze stolików w kącie i przysunął do siebie menu, ignorując powoli wracające do jego dłoni czucie. Nie sprawdzał nawet zegarka. Wiedział, że Nathaniel dotrzyma obietnicy i pojawi się na miejscu. W końcu nigdy go jeszcze nie zawiódł.
Xaxa
Xaxa
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Herbaciarnia White Monkey
Pon Gru 27, 2021 5:05 pm
- Wesołych Świąt, Nathaniel - głos wychodzący z ekranu brzmiał w jego uszach ciepło i łagodnie, wywołując na jego twarzy delikatnie rysujący się uśmiech.
- Nawzajem, Jakub - cichy głos wydobył się z jego gardła. Czułość mikrofonu momentalnie wyłapała te słowa, przekazując je w stronę jego rozmówcy. Światło ekranu padające na jego twarz drażniło go w oczy, ale zarazem nie robił nic z tym, by to naprawić.
- Sorka, że nie mogłem do ciebie zadzwonić wcześniej - na obrazie mężczyzna wyglądał na strapionego i niezadowolonego. - Chciałem, ale za dużo zaczęło się robić tutaj zamieszania i nie było wiadomo, w co ręce włożyć.
- To zrozumiałe - Xaxa zaśmiał się krótko, czując jednak, że jego śmiech był zbyt krótki i zbyt płytki. - W końcu są święta. Z tym zawsze jest sporo zamieszania. Tradycje, prezenty czy kolacje - przekrzywił głowę na bok i podciągnął jedną nogę ku sobie. - W końcu to się nie zmieniło przez te wszystkie lata.
- Tak, tak. Jeszcze to, co zrobiła Karo- - urwał, przybliżając swoją twarzy bliżej monitora. - Nath, w porządku?
- Huh? - ciemnowłosy zamrugał oczy. - Tak, a co jest? -  jego głos zdradzał wyraźne zaskoczenie słowami, jakie usłyszał.
- Twoja mina... - w tym momencie Xaxa przyłożył otwartą dłoń do ust, zasłaniając momentalnie je. Niemalże odruch.
- Nie, nie. Nic mi nie jest, naprawdę - zaraz potem odsunął dłonie i pomachał przed ekranem, starając się jakoś załagodzić sytuację. Nie potrafił sobie odpowiedzieć czemu. Czuł się, jakby zaczął stosować wyuczone zachowanie, które wypaliło się w jego umyśle. Zaraz potem niedbale uśmiechnął się do niego.  - Nie martw się o mnie. Wiesz, muszę już kończyć. Umówiłem się z kumplem na spotkanie dzisiaj i nie chcę się spóźnić - powiedział szybko ciemnowłosy. - Pogadamy jutro, dobrze? - podświadomie chciał zakończyć tą rozmowę. Jednakże jego rozmówca zdał sobie sprawę z tego, dlatego zaraz potem usłyszał głębokie westchnienie.
- Jasne, młody. Pogadamy jutro - powiedział jedynie, a Xaxa poczuł momentalne wyrzuty sumienia na widok jego wyrazu twarzy.
- Ja... Prze-
- Nie masz za co - wciął się w jego słowa, śmiejąc się krótko. - Uważaj na siebie i baw się dobrze. W razie czego, pisz. Dla ciebie znajdę czas.
Xaxa nieśmiało przytaknął, po czym zobaczył, że połączenie zostało przerwane. Zawiesił wzrok na czarnym ekranie świadczącym o zakończeniu połączenia.  Widział to. Dlaczego on zawsze to widzi? - spytał się ze smutkiem samego siebie. Tkwił nieruchomo kilka minut, przeklinając siebie w myślach, że nie potrafił zapanować nad sobą. Podciągnął kolana do klatki piersiowej, przechylając się trochę do przodu. Sprawiał teraz wrażenie o wiele mniejszego niż normalnie.
- Przepraszam - wyszeptał cicho do wyłączonego ekranu.
Nawet jeśli było już za późno.

Czas potem...

Zebranie się i dotarcie do herbaciarni nie zajęło mu wiele czasu. Oszacował sobie wystarczająco czas, by zdążyć na umówioną porę spotkania. Był przygotowany mentalnie do tego, że Jonathan prędzej czy później zdecyduje się skorzystać z możliwości spotkania się na mieście. Nie miał nic przeciwko temu, jednakże miał wrażenie, że coś było nie tak. W wypowiadanych słowach, formie zaproszenia, samego tonowi... Nie potrafił dokładniej przywołać słów, jakie usłyszał wtedy, ale wystarczyło to, by nie zdecydował się na odmowę. Dlatego też kolejne otworzenie drzwi było zwiastunek pojawienia sie niskiego nastolatka. Bez słowa rozejrzał się, szukając znajomej postury, zanim sunął w jej stronę, nie wydając z siebie dodatkowych dźwięków.
- Cześć, Jonathan - przywitał się cicho, gdy juz znalazł się przy stoliku.  Usiadł naprzeciw chłopaka, ściągając z głowy czapkę z dwoma czarnymi pomponami i rękawiczki. Przemarznięte palce powoli zaczynały drętwieć, a on mógł w głównie w myślach pomarudzić na materiałowy ubiór, który nie stanowił najlepszego sposobu ogrzania. - Zamawiałeś coś już? - spytał się, próbując nawiązać powoli rozmowę. Od pewnego czasu czuł się beznadziejny w tym. Zupełnie jakby słowa i umiejętności komunikacji zaniknęły u niego.
Może od tamtego czasu?
- Czy... chcesz coś zacząć? - nieśmiałe pytanie wyrwało się z jego ust, po czym zaraz potem momentalnie pokręcił głową. - Wybacz. Odruchowo - zreflektował się momentalnie, szukając wzrokiem jakiegoś menu, w którym mógłby schować twarz.
Jonathan Everett
Jonathan Everett
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Herbaciarnia White Monkey
Pon Gru 27, 2021 6:19 pm
   Z początku go nie zauważył.
   Pochylony nad menu, przeglądał jedną pozycję po drugiej, wyraźnie szukając czegoś konkretnego. Aż w końcu znalazł. Adagio Chocolate Truffle Tea, jeden z najdziwniejszych wymysłów, jakich kiedykolwiek miał okazję spróbować. Napój, który pił jedynie raz do roku.
   Podniósł głowę, słysząc własne imię i zatrzymał wzrok na Nathanielu, uśmiechając się łagodnie w jego stronę, nawet jeśli tym razem w jego oczach zabrakło standardowej radości.
   — Hej. Nie, dopiero przeglądam, chociaż wiem już, co wezmę. Musiałem po prostu przypomnieć sobie nazwę. Ale zastanawiam się, czy nie wziąć jeszcze jakiejś kanapki albo deseru, zapomniałem zjeść śniadanie. Ty coś jadłeś? — zapytał, zaraz przekrzywiając głowę na jego przeprosiny. Wychylił się nieznacznie do przodu i poczochrał jego włosy z dokładnie tym samym ciepłym uśmiechem co zawsze.
   — Teraz już rozumiem, czemu wszyscy zawsze na mnie krzyczą, że za dużo przepraszam. Wiesz, że dla mnie najważniejsze jest to, że w ogóle przyszedłeś? Nawet jeśli mielibyśmy siedzieć w ciszy — spuścił wzrok na menu, przerzucając przez chwilę jedną kartkę po drugiej, przyglądając się przy tym obrazkom deserów. Pudding z sosem malinowym i lodami o smaku zielonej herbaty brzmiał dobrze.
   — Ja... nigdy wcześniej nie spędzałem tego dnia z drugą osobą — powiedział powoli, nie przenosząc na niego wzroku. Zamiast tego uparcie wpatrywał się w słodycze, nawet jeśli w rzeczywistości nieszczególnie je widział, kompletnie wyłączony z rzeczywistości.
   — Z reguły po prostu wyłączam wszystkie urządzenia i znikam. Ten jeden raz w roku — w końcu podniósł głowę do góry, wpatrując się w niego z przebijającą się przez pustkę troską.
   — Nathaniel, wszystko w porządku? Wiesz, że nie chcę zbytnio ingerować, gdy ktoś sobie tego nie życzy, ale... martwię się o ciebie. Coś się stało w Święta? — niekoniecznie chodziło o te Święta. Być może podobnie jak w przypadku Jonathana, chodziło na nieszczęsną datę, która raz na zawsze postawiła piętno na jego życiu.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach