▲▼
Szept ulic zawsze trafiał do niego najprędzej.
Auto, które rozdawało świąteczne prezenty bez wątpienia wyróżniało się na tle innych. I choć Słowik nie do końca przepadał za dystryktem A, dość mocno kojarząc go z psami, tym razem zawędrował dokładnie we wskazany punkt. Handlarz Broni niejako roztaczał wokół siebie aurę nietykalności, gdzieś cicho w duszy liczył zatem na święty spokój. W końcu z tego co słyszał, nie lubił gdy klienci kłócili się pomiędzy sobą i dość prędko był w stanie ustawić ich pomiędzy sobą.
Mimo oficjalnego biznesu, nie pojawił się pod ZOO w swojej całkowicie standardowej wersji. Ubiór, który wybrał na dzisiejszy dzień nadal gwarantował mu anonimowość, choć darował sobie bardziej wymyślne lisie czy też ptasie maski, sięgając po prostu po najprostszą jaką miał. Czarną, materiałową, taką którą potem szybko będzie mógł wcisnąć do kieszeni.
— Dzień dobry — przywitał się z krótkim skinięciem głową, zerkając do bagażnika, by prześledzić wzrokiem asortyment — ... interesuje mnie kij baseballowy i glock FM81.
Wątpił, by w tym momencie było go stać na bardziej solidną broń, pozostawało mu więc odłożenie nieco większej liczby pieniędzy i dorwanie handlarza w późniejszym czasie.
Dzisiejszego dnia Connor był nieco bardziej przygotowany i wypoczęty niż zwykle. Być może była to kwestia niedzieli, a może po prostu trafił na lepszy humor i nie wstał lewą nogą. Nie miał problemu z zaparkowaniem. Jakby nie patrzeć, przed zoo było mnóstwo miejsca i mało kto w ogóle tu parkował. Ziejące pustką klatki jak i potencjalne spotkanie ze zdziczałym zwierzęciem, odstraszały wszystkich same w sobie.
Auto stanęło idealnie wzdłuż linii, zupełnie jakby wszystko co robił Connor musiało być perfekcyjne. Dopiero wtedy wyszedł na zewnątrz z dwoma (!) kawami. Dokładnie takimi samymi jakie Kiana ostatnio zaoferowała mu przed budynkiem sądu. W końcu takie osoby jak Josten nie lubiły mieć długów, a jeden papieros nie był jego zdaniem wystarczającą rekompensatą.
Stanął przy wejściu i oparł się o jedną ze ścian, popijając kawę ze swojego kubka. Humor mógł mieć lepszy, ale jego mina nadal była tak samo znużona jak zwykle. Miał nadzieję, że nie będzie musiał czekać na nich jakoś długo. Zwłaszcza, że sam był na miejscu pięć minut przed czasem. Jak zawsze.
TEREN WOLVES
Odnowione G.V. ZOO
SIEDZIBA GŁÓWNA WOLVES.
TEREN BRONIONY PRZEZ 5 BONUSOWYCH NPC.
TEREN BRONIONY PRZEZ 5 BONUSOWYCH NPC.
Szyld ze starą nazwą zniknął, zastąpiony przez całkowicie nowy, będący również symbolem zmiany i odnowy. Mieszkańcy Riverdale City już nie odwracają oczu na widok „Greater Vancouver Zoo", a teren stał się nie tylko siedzibą Wolves, ale i chętnie odwiedzanym przez rodziny miejscem. Doprowadzono do porządku ponad pięćdziesiąt hektarów, zarówno dzięki pracy członków gangu, jak i wsparciu obywateli. W głębi parku dwa budynki oficjalnie stały się siedzibą Wolves, a dostęp do nich mają tylko przynależące do nich osoby. A jednak, mimo odcięcia ich dla zwiedzających, zoo i tak wydaje się kuszącą opcją dla osób, które pragną spędzić przyjemnie czas podczas spaceru i nie obawiać się o przypadkowe napotkanie pozostawionego bez życia ciała. Nie tylko obecność Wolves dająca poczucie bezpieczeństwa przyciąga mieszkańców miasta. Towarzystwo dzikich zwierząt w postaci lisów, wilków, niedźwiedzi i wielkich łosi bez wątpienia stanowi atrakcje dla osób tęskniących za namiastką w pełni wyposażonego zoo. Oczywiście zadbano o to, aby odwiedzający nie zostali głównym pożywieniem zwierząt, oddzielając je poza zasięg ludzkich rąk. Dodatkowo regularnie dba się o zachowanie porządku, dlatego nie raz można się natknąć na osobę zamiatającą liście lub wykonującą drobne naprawy i prace poprawkowe. Za pomocą napisów i znaków wyznaczono strefę dostępną wyłącznie dla Wolves. Niedostosowanie się do wyznaczonej granicy może skutkować mniej lub bardziej nieprzyjemną konfrontacją z członkiem gangu. W końcu pozwolenie na wykorzystanie przez postronnych terenu zoo jako parku nie oznacza zezwolenia na niedostosowanie się do zasad tego miejsca.
Efekt terenu: Odnowione G.V. ZOO po zostaniu oficjalną siedzibą Wilków stało się najczęściej odwiedzanym miejscem w dystrykcie A. To właśnie tu najłatwiej spotkać wszystkich ludzi popierających ich działania, szukających jakiegokolwiek sposobu na okazanie im swojej wdzięczności czy adoracji, ale też po prostu szukających ochrony. W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych gracze, którzy mają minimum dwóch wykupionych NPC zyskują możliwość użycia obu dodatkowych postaci w walce.
__________
Efekt terenu: Odnowione G.V. ZOO po zostaniu oficjalną siedzibą Wilków stało się najczęściej odwiedzanym miejscem w dystrykcie A. To właśnie tu najłatwiej spotkać wszystkich ludzi popierających ich działania, szukających jakiegokolwiek sposobu na okazanie im swojej wdzięczności czy adoracji, ale też po prostu szukających ochrony. W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych gracze, którzy mają minimum dwóch wykupionych NPC zyskują możliwość użycia obu dodatkowych postaci w walce.
- Poprzedni stan miejsca:
- Szyld ze starą nazwą zdaje się bardziej straszyć niż przyciągać zainteresowanych. Ponad pięćdziesiąt hektarów tworzyło niegdyś największe Zoo na terenie nie tylko miasta, ale i prowincji. Korzenie "Greater Vancouver Zoo" w istocie sięgają Aldergrove. Obydwa ogrody zoologiczne nawiązały ze sobą współpracę, wspomagając się finansowo czy konsultując ze sobą wszelki transport zwierząt. Aktualnie teren jest prawie całkiem opustoszały i zdecydowanie nie robi za atrakcję turystyczną dla dorosłych oraz dzieci. Niemal wszystkie zwierzęta zostały wywiezione, bądź zabite na skutek strzelanin. Niewielu śmiałków decyduje się na wkradnięcie na teren zoo, obawiając się ataku zwierząt, które przejęły nad nim kontrolę. Dzikie lisy, psy czy bezdomne koty to nie jedyni lokatorzy. Schronienie tu odnalazły także wilki, niedźwiedzie czy wielkie łosie. Niektórzy mieszkańcy opowiadają pomiędzy sobą, że w jednej z klatek nadal urzęduje jeden z porzuconych tygrysów, teoria ta nie została jednak jak na razie potwierdzona. Nikt szczególnie nie garnie się, by to sprawdzić.
Mimo mroźnej pogody, przejeżdżający przez Dystrykt A solidny samochód miał nieznacznie - acz widocznie - opuszczone w dół okna. Świeże, chłodne powietrze wpadało do środka ignorując ciepłą klimatyzację i rozwiewając na boki włosy wszystkich pasażerów. Jeden z nich, wyjątkowo niezadowolona kobieta, właśnie poprawiała przewieszoną przez ramię broń, rzucając nieprzyjemne spojrzenie siedzącemu po jej prawej towarzyszowi.
— Zimno mi.
— Trzeba było się lepiej ubrać.
— Może gdybyś nie jarał w samochodzie, nie musielibyśmy otwierać okien by zabić zapach tego syfu, którym karmisz płuca — warknęła w odpowiedzi, średnio zgrywając się z radosną, świąteczną muzyką, która swoja drogą była już odrobinę nie na czasie. Kierujący autem Sanchez nie wyglądał jednak na szczególnie przejętego tym faktem, jak i odbywającymi się na tylnych siedzeniach sporami. Postukiwał wesoło palcami w rytm, aż w końcu przed jego oczami wyrysował się znajomy budynek.
— Dobra drużyno, ostatni przystanek na dziś! Powstrzymajcie się przed zbędnym zwiedzaniem, nie mamy w bagażniku miejsca na kolejnego tygrysa — zażartował, parkując na podjeździe. Cała piątka wygramoliła się na zewnątrz, rozcierając nieco ramiona dłońmi, nim Joffrey otworzył bagażnik z wystawą, którą miał da zaoferowania przez najbliższy, dłuższy czas. Raz jeszcze pozostawało mu jedynie czekać na klientów.
— Zimno mi.
— Trzeba było się lepiej ubrać.
— Może gdybyś nie jarał w samochodzie, nie musielibyśmy otwierać okien by zabić zapach tego syfu, którym karmisz płuca — warknęła w odpowiedzi, średnio zgrywając się z radosną, świąteczną muzyką, która swoja drogą była już odrobinę nie na czasie. Kierujący autem Sanchez nie wyglądał jednak na szczególnie przejętego tym faktem, jak i odbywającymi się na tylnych siedzeniach sporami. Postukiwał wesoło palcami w rytm, aż w końcu przed jego oczami wyrysował się znajomy budynek.
— Dobra drużyno, ostatni przystanek na dziś! Powstrzymajcie się przed zbędnym zwiedzaniem, nie mamy w bagażniku miejsca na kolejnego tygrysa — zażartował, parkując na podjeździe. Cała piątka wygramoliła się na zewnątrz, rozcierając nieco ramiona dłońmi, nim Joffrey otworzył bagażnik z wystawą, którą miał da zaoferowania przez najbliższy, dłuższy czas. Raz jeszcze pozostawało mu jedynie czekać na klientów.
Nazwa broni
Ile
CenaPistolet R-47
2 szt.
850$Glock FM814 1 szt.100$
Kij Baseballowy2 1 szt.260$
Tarcza Policyjna
1 szt.
350$Gaz Pieprzowy2 0 szt.320$
Apteczka I poziomu2 1 szt.200$
ASORTYMENT
Szept ulic zawsze trafiał do niego najprędzej.
Auto, które rozdawało świąteczne prezenty bez wątpienia wyróżniało się na tle innych. I choć Słowik nie do końca przepadał za dystryktem A, dość mocno kojarząc go z psami, tym razem zawędrował dokładnie we wskazany punkt. Handlarz Broni niejako roztaczał wokół siebie aurę nietykalności, gdzieś cicho w duszy liczył zatem na święty spokój. W końcu z tego co słyszał, nie lubił gdy klienci kłócili się pomiędzy sobą i dość prędko był w stanie ustawić ich pomiędzy sobą.
Mimo oficjalnego biznesu, nie pojawił się pod ZOO w swojej całkowicie standardowej wersji. Ubiór, który wybrał na dzisiejszy dzień nadal gwarantował mu anonimowość, choć darował sobie bardziej wymyślne lisie czy też ptasie maski, sięgając po prostu po najprostszą jaką miał. Czarną, materiałową, taką którą potem szybko będzie mógł wcisnąć do kieszeni.
— Dzień dobry — przywitał się z krótkim skinięciem głową, zerkając do bagażnika, by prześledzić wzrokiem asortyment — ... interesuje mnie kij baseballowy i glock FM81.
Wątpił, by w tym momencie było go stać na bardziej solidną broń, pozostawało mu więc odłożenie nieco większej liczby pieniędzy i dorwanie handlarza w późniejszym czasie.
Odsunął się nieco od bagażnika, robiąc wystarczająco dużo miejsca, aby Słowik mógł swobodnie rzucić okiem na dostępny asortyment. Nie zwracał uwagi na to, że chłopak był zamaskowany, dopóki za maską nie krył się cwaniaczek myślący, że może rozwalić całe przedsięwzięcie. Ale i na takie osoby mężczyzna posiadał sprawdzone sposoby. Nie on pierwszy i nie ostatni ukrywał swoją tożsamość w trakcie zakupów.
— Dobry wybór. — Klienci, którzy od razu wiedzieli, czego dokładnie potrzebują, zdecydowanie byli na wagę złota. Zazwyczaj nie trzeba było im zbyt wiele opowiadać o broniach, gdyż już sami przychodzili nie tylko z odpowiednią kwotą, ale i wiedzą. — Glock FM81 jest bardzo skuteczny dzięki pile przy rękojeści — powiedział, sięgając po nóż i odrobinę wysuwając go z pokrowca. — Kij baseballowy bez wątpienia pomoże w porachowaniu kilku kości. — Drugą ręką przysunął wspomnianą broń bliżej Słowika.
Dał chłopakowi trochę czasu na zastanowienie się i wypróbowanie wybranych przedmiotów.
— Glock kosztuje 100$, a kij 260$.
— Dobry wybór. — Klienci, którzy od razu wiedzieli, czego dokładnie potrzebują, zdecydowanie byli na wagę złota. Zazwyczaj nie trzeba było im zbyt wiele opowiadać o broniach, gdyż już sami przychodzili nie tylko z odpowiednią kwotą, ale i wiedzą. — Glock FM81 jest bardzo skuteczny dzięki pile przy rękojeści — powiedział, sięgając po nóż i odrobinę wysuwając go z pokrowca. — Kij baseballowy bez wątpienia pomoże w porachowaniu kilku kości. — Drugą ręką przysunął wspomnianą broń bliżej Słowika.
Dał chłopakowi trochę czasu na zastanowienie się i wypróbowanie wybranych przedmiotów.
— Glock kosztuje 100$, a kij 260$.
Słowik przyglądał się zebranym przedmiotom, mimo wszystko wędrując wzrokiem także w inne punkty, nie tylko te z którymi zamierzał dziś wrócić do domu. Wypróbował pokrótce nóż, obracając go na wszystkie strony, zaraz przechodząc do kija baseballowego. Dużo cięższego niż pierwsza broń. Uderzył nim kilkakrotnie o własną dłoń, wyważając odpowiednio w rękach, nim zaraz nie wziął kilku zamachów w powietrzu. Ciężki, ale nadal nie odbierał mu pełnej zwrotności. Gdyby dodatkowo nieco go zmodyfikować, będzie jeszcze bardziej śmiercionośny.
— Wezmę oba, może Pan przeliczyć — powiedział opierając kij o swoje ramię, jednocześnie wyciągając w jego stronę odliczoną kwotę. Nie odszedł jednak od razu od wozu, nawet po odebraniu i noża.
— Ile za R-47? — zapytał wskazując głową w stronę pistoletu. Z pewnością nie było go teraz stać, wolał się jednak przygotować na przyszłość. Bez wątpienia zamierzał go w końcu nabyć.
— Wezmę oba, może Pan przeliczyć — powiedział opierając kij o swoje ramię, jednocześnie wyciągając w jego stronę odliczoną kwotę. Nie odszedł jednak od razu od wozu, nawet po odebraniu i noża.
— Ile za R-47? — zapytał wskazując głową w stronę pistoletu. Z pewnością nie było go teraz stać, wolał się jednak przygotować na przyszłość. Bez wątpienia zamierzał go w końcu nabyć.
-------------------------
Słowik - odliczono 360$ od stanu konta. Możesz dopisać nóż i kij baseballowy do swojego ekwipunku. Polecam dopisać przy okazji obecną liczbę użyć, by ułatwić sobie ich kontrolowanie.
Post z asortymentem został zedytowany, obecny stan dostępnych noży - 1 szt, kij baseballowy - 1szt.
Słowik - odliczono 360$ od stanu konta. Możesz dopisać nóż i kij baseballowy do swojego ekwipunku. Polecam dopisać przy okazji obecną liczbę użyć, by ułatwić sobie ich kontrolowanie.
Post z asortymentem został zedytowany, obecny stan dostępnych noży - 1 szt, kij baseballowy - 1szt.
Nie był pewien tego, co zastanie. Wcześniej słyszał jedynie plotki, potem jednak doszły opowieści od Casimira, który miał już styczność z handlarzem, a u którego to można kupić niejedną przydatną rzecz. Obecność takiego osobnika była mu bardzo na rękę, toteż starał się wyciągnąć od znajomego trochę więcej informacji, w razie gdyby kiedyś przyszło mu na coś zapotrzebowanie. I tak się w końcu stało.
Przemierzał ulice, w głowie powtarzając sobie usłyszane wcześniej instrukcje. Nie był zbytnio obeznany z dystryktem A, był tu jedynie raz, a i wtedy miał małe problemy z dotarciem na miejsce. W pewnym momencie jednak jego oczom ukazał się szczególny pojazd, a przy nim kilka innych osób. Pewności nie miał, ale zamierzał zaryzykować — dlatego też zbliżył się do auta na bezpieczną odległość, a zauważywszy osobę, o której to opowiadał Cas, podszedł nieco pewniej. Nie zwracał uwagi na stojącego obok niego mężczyznę (czekając jednak, aż ich rozmowa dobiegnie końca), sam kiwając handlarzowi głową na przywitanie, tym samym zasuwając sobie daszek czapki nieco bardziej w dół, jakby chcąc pod nią ukryć twarz.
— Potrzebuję apteczki — powiedział neutralnym tonem, kątem oka zerkając na asortyment. Było tam wiele rzeczy, które można by uznać za przydatne, ale na ten moment nie zamierzał kupować nic innego. Nie wiedział, jak dobrze zaopatrzone miał apteczki, jednak na pewno było to lepsze niż nic.
Przemierzał ulice, w głowie powtarzając sobie usłyszane wcześniej instrukcje. Nie był zbytnio obeznany z dystryktem A, był tu jedynie raz, a i wtedy miał małe problemy z dotarciem na miejsce. W pewnym momencie jednak jego oczom ukazał się szczególny pojazd, a przy nim kilka innych osób. Pewności nie miał, ale zamierzał zaryzykować — dlatego też zbliżył się do auta na bezpieczną odległość, a zauważywszy osobę, o której to opowiadał Cas, podszedł nieco pewniej. Nie zwracał uwagi na stojącego obok niego mężczyznę (czekając jednak, aż ich rozmowa dobiegnie końca), sam kiwając handlarzowi głową na przywitanie, tym samym zasuwając sobie daszek czapki nieco bardziej w dół, jakby chcąc pod nią ukryć twarz.
— Potrzebuję apteczki — powiedział neutralnym tonem, kątem oka zerkając na asortyment. Było tam wiele rzeczy, które można by uznać za przydatne, ale na ten moment nie zamierzał kupować nic innego. Nie wiedział, jak dobrze zaopatrzone miał apteczki, jednak na pewno było to lepsze niż nic.
Odebrał pieniądze od Słowika. Przeliczył dokładnie gotówkę, zanim wylądowała w kuferku znajdującym się w bagażniku.
— R-47 kosztuje 850$ — poinformował, zerkając na pistolet. Broń zdecydowanie była warta swojej ceny, mimo że ta mogła odstraszać niektórych potencjalnych kupców. — Pamiętaj o naoliwieniu noża i czyszczeniu, to podstawa, aby dobrze się sprawował.
Poczekał chwilę, dając Słowikowi jeszcze szansę na ewentualne zadanie kolejnych pytań, nim zwrócił swoją uwagę na nową osobę.
— Apteczka, hmmm. — Sięgnął po jedną, pokazując ją Samuelowi. — Ma podstawowe wyposażenie, dzięki któremu szybko udzielisz pierwszej pomocy przy lekkich ranach. — Oczywiście pod warunkiem, że posiadało się przynajmniej minimalną wiedzę na temat użycia zawartych w apteczce przedmiotów. — Jeśli chcesz, możesz przejrzeć i przekonać się, czy ma wszystko, czego potrzebujesz. — Położył apteczkę przed Samuelem, dając mu wolny dostęp do niej.
— R-47 kosztuje 850$ — poinformował, zerkając na pistolet. Broń zdecydowanie była warta swojej ceny, mimo że ta mogła odstraszać niektórych potencjalnych kupców. — Pamiętaj o naoliwieniu noża i czyszczeniu, to podstawa, aby dobrze się sprawował.
Poczekał chwilę, dając Słowikowi jeszcze szansę na ewentualne zadanie kolejnych pytań, nim zwrócił swoją uwagę na nową osobę.
— Apteczka, hmmm. — Sięgnął po jedną, pokazując ją Samuelowi. — Ma podstawowe wyposażenie, dzięki któremu szybko udzielisz pierwszej pomocy przy lekkich ranach. — Oczywiście pod warunkiem, że posiadało się przynajmniej minimalną wiedzę na temat użycia zawartych w apteczce przedmiotów. — Jeśli chcesz, możesz przejrzeć i przekonać się, czy ma wszystko, czego potrzebujesz. — Położył apteczkę przed Samuelem, dając mu wolny dostęp do niej.
Pokiwał krótko głową.
Tyle mu wystarczyło. Mimo, że całkiem mocno ufał swojej pamięci, w jego dłoni szybko pojawił się telefon. Zapisał pokrótce zaszyfrowaną informację w notatkach podkreślając ją jasnoniebieskim mazakiem, nim urządzenie ponownie zniknęło w wewnętrznej kieszeni jego kurtki.
Podziękował krótko i odwrócił się, ruszając w kierunku przeciwnym do tego, z którego przyszedł, rzucając przelotne spojrzenie nowemu klientowi. Nie poświęcił mu jednak zbyt wiele uwagi. Bycie informatorem może i wymagało nieustannej czujności, ale zdążył się nauczyć, że w przypadku kupujących Handlarza Bronią obowiązywała jedna prosta zasada. Im mniej wiesz, tym lepiej.
Tyle mu wystarczyło. Mimo, że całkiem mocno ufał swojej pamięci, w jego dłoni szybko pojawił się telefon. Zapisał pokrótce zaszyfrowaną informację w notatkach podkreślając ją jasnoniebieskim mazakiem, nim urządzenie ponownie zniknęło w wewnętrznej kieszeni jego kurtki.
Podziękował krótko i odwrócił się, ruszając w kierunku przeciwnym do tego, z którego przyszedł, rzucając przelotne spojrzenie nowemu klientowi. Nie poświęcił mu jednak zbyt wiele uwagi. Bycie informatorem może i wymagało nieustannej czujności, ale zdążył się nauczyć, że w przypadku kupujących Handlarza Bronią obowiązywała jedna prosta zasada. Im mniej wiesz, tym lepiej.
zt.
Omiótł apteczkę spojrzeniem i wziął ją do rąk. Obrócił ją w dłoniach, po czym otworzył i przyjrzał jej zawartości. Nie dotknął niczego jednak, nie mając w zwyczaju grzebania w rzeczach, które jeszcze nie należały do niego; samo spojrzenie mu wystarczyło. Na ten moment nie potrzebował niczego więcej, zresztą nie miał też większego wyboru — tak sądził.
— Może być — rzucił, przekładając apteczkę pod pachę, tak żeby móc swobodnie wyjąć z kieszeni niewielki plik banknotów — wystarczająco mały, aby nikogo o nic nie pokusić. — Ile? — spytał, nie podnosząc wzroku i przeliczając pieniądze dość szybkimi i zgrabnymi ruchami. Nie widziało mu się być tu dłużej, niż było potrzeba.
— Może być — rzucił, przekładając apteczkę pod pachę, tak żeby móc swobodnie wyjąć z kieszeni niewielki plik banknotów — wystarczająco mały, aby nikogo o nic nie pokusić. — Ile? — spytał, nie podnosząc wzroku i przeliczając pieniądze dość szybkimi i zgrabnymi ruchami. Nie widziało mu się być tu dłużej, niż było potrzeba.
Ubiór: Strój + czarny szal owinięty wokół jej dolnej części twarzy + kaptur na głowie, zakrywający włosy.
To chyba tutaj - pomyślała fioletowowłosa dziewczyna. - Chyba wiszę przysługę - zaczęła się zastanawiać nad przeszukaniem internetu względem potrzebnych informacji następnym razem. Byleby znów nie polegać na niepewnych informacjach od nieco pijanego chłopaka, którego miała okazję niedawno poznać. Przyjście tutaj zajęło jej wystarczającą część czasu, by zaczęła poważnie zastanawiać się, czy jest zdesperowana, czy na tyle głupia, że nie sprawdziła informacji dla pewności.
Mimowolnie westchnęła, unosząc lewą rękę i poprawiając szalik. Zaraz potem schowała ją do kieszeni, lekko dygocząc. Styczniowy mróz dawał się jej we znaki, pozostawiając jej przede wszystkim możliwość do przeklinania własnej głupoty. Pomyłka mogła kosztować o wiele więcej niż stracone dolary oraz czas. I fakt, że nie zabrała rękawiczek głównie ją dobił.
Los uśmiechnął się do tej głupiej dziewczyny. Widok opisywanego samochodu i dostrzeżonych osób rozgrzał wnętrze jej klatki piersiowej wystarczająco, by odetchnęła z ulgą. Zostało jedynie podejść na miejsce, poczekać aż będzie jej kolej - zignorowanie innych byłoby błędem w jej mniemaniu - i wyrazić się z tym, po co tutaj przyszła.
Brzmiało to nadal na lepszy plan niż poprzedni, którego się podjęła.
- Jest dostępne coś w stylu gazu pieprzowego? - spytała się zaraz po krótkim i uprzejmym przywitaniu, gdy dotarło do niej, że nadeszła jej kolej. Prosty, pozbawiony emocji dziewczęcy głos wydobył się z jej gardła. Zamierzała od razu kupić przedmiot i zabrać się z tego miejsca.
To chyba tutaj - pomyślała fioletowowłosa dziewczyna. - Chyba wiszę przysługę - zaczęła się zastanawiać nad przeszukaniem internetu względem potrzebnych informacji następnym razem. Byleby znów nie polegać na niepewnych informacjach od nieco pijanego chłopaka, którego miała okazję niedawno poznać. Przyjście tutaj zajęło jej wystarczającą część czasu, by zaczęła poważnie zastanawiać się, czy jest zdesperowana, czy na tyle głupia, że nie sprawdziła informacji dla pewności.
Mimowolnie westchnęła, unosząc lewą rękę i poprawiając szalik. Zaraz potem schowała ją do kieszeni, lekko dygocząc. Styczniowy mróz dawał się jej we znaki, pozostawiając jej przede wszystkim możliwość do przeklinania własnej głupoty. Pomyłka mogła kosztować o wiele więcej niż stracone dolary oraz czas. I fakt, że nie zabrała rękawiczek głównie ją dobił.
Los uśmiechnął się do tej głupiej dziewczyny. Widok opisywanego samochodu i dostrzeżonych osób rozgrzał wnętrze jej klatki piersiowej wystarczająco, by odetchnęła z ulgą. Zostało jedynie podejść na miejsce, poczekać aż będzie jej kolej - zignorowanie innych byłoby błędem w jej mniemaniu - i wyrazić się z tym, po co tutaj przyszła.
Brzmiało to nadal na lepszy plan niż poprzedni, którego się podjęła.
- Jest dostępne coś w stylu gazu pieprzowego? - spytała się zaraz po krótkim i uprzejmym przywitaniu, gdy dotarło do niej, że nadeszła jej kolej. Prosty, pozbawiony emocji dziewczęcy głos wydobył się z jej gardła. Zamierzała od razu kupić przedmiot i zabrać się z tego miejsca.
Cierpliwie czekał, aż Samuel zdecyduje się na zakup apteczki bądź jej odłożenie i wycofanie z zakupu. W końcu zawsze mógł dojść do wniosku, że jej zawartość nie spełnia wystarczająco jego oczekiwań. Choć chyba warto było mieć coś takiego przy sobie. Tak niepozorny przedmiot potrafił ratować zdrowie równie dobrze co broń i przy okazji nie odbierał życia.
— Tylko 200$ — odpowiedział, zaraz zerkając na drugą osobę, która dopiero co przyszła. Zmierzył ją spojrzeniem od stóp do głowy, nim zerknął w stronę swojego asortymentu. Zakupy z Samuelem dobiegały już końca, więc równie dobrze mógł też odpowiedzieć na pytanie nowej osoby. Sięgnął po ostatni gaz pieprzowy, wystawiając go na otwartej dłonie w kierunku dziewczyny, żeby mogła bez problemu na niego spojrzeć i ewentualnie wziąć do ręki.
— Mam jeden za 320$ — poinformował.
— Tylko 200$ — odpowiedział, zaraz zerkając na drugą osobę, która dopiero co przyszła. Zmierzył ją spojrzeniem od stóp do głowy, nim zerknął w stronę swojego asortymentu. Zakupy z Samuelem dobiegały już końca, więc równie dobrze mógł też odpowiedzieć na pytanie nowej osoby. Sięgnął po ostatni gaz pieprzowy, wystawiając go na otwartej dłonie w kierunku dziewczyny, żeby mogła bez problemu na niego spojrzeć i ewentualnie wziąć do ręki.
— Mam jeden za 320$ — poinformował.
Usłyszawszy cenę, wyjął odpowiednią ilość banknotów i wyciągnął je w stronę mężczyzny. Czekał przez chwilę w miejscu, by ten mógł upewnić się, że odliczona kwota jest prawidłowa, po czym schował resztę pieniędzy z powrotem do kieszeni. Przełożył apteczkę spod pachy do ręki, kiwnął głową na pożegnanie i odwrócił się na pięcie, aby odejść. Kiedy oddalił się wystarczająco, rozejrzał się po okolicy. Wiedział, z jakiej strony przyszedł, jednak pytanie brzmiało — co dalej? W lewo czy w prawo?
Ryzykując tym drugim kierunkiem, przyspieszył nieco kroku i zniknął z horyzontu wzroku.
z/t
Ryzykując tym drugim kierunkiem, przyspieszył nieco kroku i zniknął z horyzontu wzroku.
z/t
-------------------------
Samuel - odliczono 200$ od stanu konta. Możesz dopisać apteczkę do swojego ekwipunku. Polecam dopisać przy okazji obecną liczbę użyć, by ułatwić sobie jej kontrolowanie.
Samuel - odliczono 200$ od stanu konta. Możesz dopisać apteczkę do swojego ekwipunku. Polecam dopisać przy okazji obecną liczbę użyć, by ułatwić sobie jej kontrolowanie.
Skinęła lekko głową, słysząc cenę. Wyciągnęła rękę i wzięła ostrożnie do rąk napomniany wcześniej przedmiot. Obejrzała go, głównie sprawdzając, jak leżałby jej w dłoni.
- Wezmę - powiedziała bez najmniejszego zawahania. - Chwileczkę - sięgnęła do kieszeni kurtki, wyjmując kilka pogiętych banknotów. Szybko przeliczyła potrzebną kwotę i wręczyła mężczyźnie. Resztę ponownie schowała.
- Powinno się zgadzać - zwróciła się do niego.
Miko nie zamierzała tkwić tutaj dłużej. Nie należało to do najbardziej rozsądnych decyzji, a w dodatku pogoda nie zachęcała do czegokolwiek.
- Dziękuję - zamierzała wypowiedzieć te słowa po zakończonej sukcesem transakcji. Tak, by potem mogła pożegnać się i odejść bez problemów. Najlepiej w miejsce, które było o wiele bardziej cieplejsze niż to.
z/t
- Wezmę - powiedziała bez najmniejszego zawahania. - Chwileczkę - sięgnęła do kieszeni kurtki, wyjmując kilka pogiętych banknotów. Szybko przeliczyła potrzebną kwotę i wręczyła mężczyźnie. Resztę ponownie schowała.
- Powinno się zgadzać - zwróciła się do niego.
Miko nie zamierzała tkwić tutaj dłużej. Nie należało to do najbardziej rozsądnych decyzji, a w dodatku pogoda nie zachęcała do czegokolwiek.
- Dziękuję - zamierzała wypowiedzieć te słowa po zakończonej sukcesem transakcji. Tak, by potem mogła pożegnać się i odejść bez problemów. Najlepiej w miejsce, które było o wiele bardziej cieplejsze niż to.
z/t
-------------------------
Miko - odliczono 320$ od stanu konta. Możesz dopisać gaz pieprzowy do swojego ekwipunku. Polecam dopisać przy okazji obecną liczbę użyć, by ułatwić sobie jej kontrolowanie.
Miko - odliczono 320$ od stanu konta. Możesz dopisać gaz pieprzowy do swojego ekwipunku. Polecam dopisać przy okazji obecną liczbę użyć, by ułatwić sobie jej kontrolowanie.
Przyjął gotówkę od Samuela. Zaraz po przeliczeniu schował ją do skrytki. Skoro pieniądze się zgadzały, to nie zatrzymywał chłopaka, tylko całkowicie skupił się na kolejnej osobie. Czekał, aż dziewczyna zdecyduje się na wzięcie gazu pieprzowego i odliczy potrzebną jej kwotę. Uniósł tylko brew, widząc pogięte banknoty. Może klientka powinna zainwestować dodatkowo w portfel? Nie skomentował jednak tego na głos. W końcu żaden pieniądz nie śmierdzi.
— Zgadza się. Gaz twój, forsa moja.
Kiwnął jedynie na pożegnanie. Musiał przyznać, że tego dnia interes szedł jak złoto. Sprzedał jeszcze kilka rzeczy, nim zamknął klapę bagażnika i władował się do wozu.
— No to ruszamy, wesoła kompanio.
Musiał jeszcze odwiedzić inne miejsca, aby kolejnych ludzi zaopatrzyć w potrzebą im broń.
— Zgadza się. Gaz twój, forsa moja.
Kiwnął jedynie na pożegnanie. Musiał przyznać, że tego dnia interes szedł jak złoto. Sprzedał jeszcze kilka rzeczy, nim zamknął klapę bagażnika i władował się do wozu.
— No to ruszamy, wesoła kompanio.
Musiał jeszcze odwiedzić inne miejsca, aby kolejnych ludzi zaopatrzyć w potrzebą im broń.
_________________
Post z asortymentem został zedytowany, obecny stan dostępnych apteczek - 1 szt. gazu pieprzowego - 0 szt.
HANDLARZ OPUŚCIŁ TEMAT!
Post z asortymentem został zedytowany, obecny stan dostępnych apteczek - 1 szt. gazu pieprzowego - 0 szt.
HANDLARZ OPUŚCIŁ TEMAT!
[ przejmowanie terenu 1/15 ]
Dzisiejszego dnia Connor był nieco bardziej przygotowany i wypoczęty niż zwykle. Być może była to kwestia niedzieli, a może po prostu trafił na lepszy humor i nie wstał lewą nogą. Nie miał problemu z zaparkowaniem. Jakby nie patrzeć, przed zoo było mnóstwo miejsca i mało kto w ogóle tu parkował. Ziejące pustką klatki jak i potencjalne spotkanie ze zdziczałym zwierzęciem, odstraszały wszystkich same w sobie.
Auto stanęło idealnie wzdłuż linii, zupełnie jakby wszystko co robił Connor musiało być perfekcyjne. Dopiero wtedy wyszedł na zewnątrz z dwoma (!) kawami. Dokładnie takimi samymi jakie Kiana ostatnio zaoferowała mu przed budynkiem sądu. W końcu takie osoby jak Josten nie lubiły mieć długów, a jeden papieros nie był jego zdaniem wystarczającą rekompensatą.
Stanął przy wejściu i oparł się o jedną ze ścian, popijając kawę ze swojego kubka. Humor mógł mieć lepszy, ale jego mina nadal była tak samo znużona jak zwykle. Miał nadzieję, że nie będzie musiał czekać na nich jakoś długo. Zwłaszcza, że sam był na miejscu pięć minut przed czasem. Jak zawsze.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach