▲▼
Podjechała na miejsce chwilę po 22:30. Odkąd otrzymała zaproszenie dosłownie dreptała w miejscu z ekscytacji. Co jak co, ale dawno już nie brała udziału w tego typu wydarzeniu. Jednocześnie miała nadzieję, że nie była to jednorazowa impreza.
Mimo okropnej pogody- oczywiście zbierało się na deszcz- tłum był całkiem spory. Kiana rzuciła okiem po zebranych zastanawiając się, kto był tajemniczym organizatorem. Ciekawiło ją czy ujawni się przy starcie, mecie czy może będzie sterował wszystkim z ukrycia.
Pokazała zaproszenie dwójce barczystych ochroniarzy i powoli wjechała na teren wyścigu. Ustawiła się niedaleko innych startujących witając się z nimi skinieniem głowy. Pewnie gdyby pogoda była bardziej sprzyjająca ściągnęłaby kask i puściła włosy na wia- nie, znając ją siedziałaby w czarnym hełmie nawet podczas upału. W końcu nie tylko organizator chciał zachować relatywną anonimowość.
— Ostra, lubię takie — zaśmiał się osiłek kiedy dłoń Kiany spoczęła na jego nadgarstku. Poczuł na niej wyraźną siłę i złość dziewczyny, którą niezbyt przyjemnie traktowali. Bez problemu wyrwał się z uścisku, koniec końców jej dłoń nie była w stanie dokładnie opleść masywnego nadgarstka, który miał mężczyzna. Zmierzył ją spojrzeniem, szczerząc się niebezpiecznie. Nagle dało się zauważyć, że w drugiej dłoni zdecydowanie coś miał. Szpikulec?
— Nie nudzicie się za bardzo? — niespodziewanie odezwał się gruby i niski głos, a wysoka, atletyczna sylwetka zaczęła podchodzić do złowieszczej grupki przygłupów. Ci spojrzeli w stronę nieznanego im głosu, tym samym przestając interesować się kobietą. Napięli mocno, nieprzyjemnie mięśnie, chętnie i złowrogo startując do osoby, która krzywdząco przerastała ich aż o głowę. Zaczęli mówić coś po kroju "za kogo się masz", ale Cinnamon zignorował wszelakie słowa kierowane do niego. W zamian wyciągnął telefon, wykonując połączenie.
— Cześć, mamy dwa spore problemy na tyłach. Tak, trzeba ich wyrzucić, aby nie psuli zabawy innym. Mhm, to czekam — odezwał się, bezczelnie obserwując ich reakcję, tym samym kończąc krótką rozmowę — Kilka minut i będzie po kłopotach — dodał, uśmiechając się do nich prowokująco.
Oczywiście nie spodobało się to im, będąc gotowym rzucić się na mężczyznę z zabawką, która była ukryta w dłoni. Ale rzeczywiście — w niecałą minutę przyszła ochrona, trochę poszarpała się z nimi i wyprowadziła zza ogrodzony teren, aby nie naprzykrzali się innym i to koniec było z osiłków, którzy żerowali na cudzym nieszczęściu. Cynamon na to całe widowisko patrzył z ubocza, podchodząc nieco bliżej kobiety gdy było już po wszystkim.
— Jesteś cała? Mam nadzieję, że nic Ci nie zrobili — spytał z uniesioną brwią, przeczesując niebieskawe włosy, uśmiechając się lekko do kobiety — Lepiej już idź, bo spóźnisz się na wyścig — dodał, kątem oka spoglądając na sprzęt, który został sam sobie.
Celeston szybko została porwana przez Mihaela. W zasadzie ciężko było powiedzieć, czy faktycznie kobieta czuła do niego sympatię, a może udawała, dla własnych korzyści lub odwrócenia uwagi. Za chwilę jednak zaśmiała się, przekładając lizaka w buzi.
— Pewnie! Daj mi rękę — rzuciła, ale w zasadzie to nie czekała na to aż faktycznie ją poda. Chwyciła pewnie jego nadgarstek i pociągnęła do siebie. Po podwinięciu rękawa, wyciągnęła ze swojej kurtki cienki marker, którym wypisała ciąg cyfr. Wolała zrobić to w taki sposób niż brać swój telefon. Ciężko wytłumaczyć dlaczego.
— Niestety nie stawiałam na nikogo, jestem od organizacji, nie zakładania się — puściła do niego oczko, również wypuszczając jego rękę i odsuwając się na bezpieczną odległość. Zachichotała cicho na jego pomruk, wlepiając w niego uważne spojrzenie po kolejnych słowach —Noo, niestety nie mogę powiedzieć — uśmiechnęła się, poprawiając mu kombinezon na klatce piersiowej, całkiem przypadkiem ładując się w jego ramiona —Ale wielkich może nie będzie — dodała, pozwalając sobie odsunąć szybkę od kasku mężczyzny, aby móc na niego spojrzeć twarzą w twarz —Dla takiego przystojniaka jeden buziak nie wystarczy — odezwała się, wyciągając z ust prawie zjedzoną słodycz i przyciągnęła go do siebie za kark krótkim szarpnięciem, wpijając się mocno w jego usta. Mógł poczuć delikatną słodycz, wymieszaną z charakterystycznym smakiem zioła.
— Powodzenia, Gołębiu — szepnęła cicho, odsuwając się od niego i machając mu, odeszła od niego.
Do wyścigu zostało niewiele czasu, a niektórych uczestników dalej nie było na linii startu.
Czas na odpis: 48h na jedną osobę.
First topic message reminder :
TEREN WOLVES
Uliczki
TEREN BRONIONY PRZEZ 5 BONUSOWYCH NPC.
Uliczki Riverdale City dla kogoś, kto nigdy wcześniej nie zapuszczał się w owe rejony, mogą przypominać istny labirynt. Lawirują między budynkami w jednym miejscu, wprowadzając idące nimi osoby w inny rejon, a w kolejnym kończąc się wielką betonową ścianą. Jeśli nigdy wcześniej tędy nie przechodziłeś, uważaj, byś nie skończył w zupełnie innej części miasta, nie wiedząc jak wrócić do domu. Napotkani po drodze uprzejmi koledzy, którzy chętnie oferują wskazanie kierunku, znani są nie tylko z ogłuszania zagubionych kanarków, ale też porzucania ich w wannach wypełnionych lodem. Ci, którzy mieli szczęście, budzili się bez konkretnych organów, obolali, ale w całkiem niezłym stanie. Ci, którzy mieli go nieco mniej, za ostatni widok mieli obdrapane, pokryte graffiti mury.
Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, wymagania do ich pokonania wzrastają dwukrotnie. Oznacza to, że do pokonania jednego Niepoczytalnego musicie wykonać jedną z poniższych akcji:
→ osiem udanych ataków wręcz;
→ cztery udane ataki z użyciem zakupionej broni białej;
→ dwa udane ataki z użyciem zakupionej broni palnej/granatu.
__________
Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, wymagania do ich pokonania wzrastają dwukrotnie. Oznacza to, że do pokonania jednego Niepoczytalnego musicie wykonać jedną z poniższych akcji:
→ osiem udanych ataków wręcz;
→ cztery udane ataki z użyciem zakupionej broni białej;
→ dwa udane ataki z użyciem zakupionej broni palnej/granatu.
Wydarzenie fabularne
Gracze: Mihael, Kiana, ewentualni gapie i widownia.
NPC: Kilka ochroniarzy goryli, młoda kobieta, fałszywy organizator, inni uczestnicy.
Miejsce akcji: Opuszczony, stary budynek.
Cel: Zajęcie pierwszego miejsca w wyścigu.
NPC: Kilka ochroniarzy goryli, młoda kobieta, fałszywy organizator, inni uczestnicy.
Miejsce akcji: Opuszczony, stary budynek.
Cel: Zajęcie pierwszego miejsca w wyścigu.
Noc była późna, a pogoda nieszczególnie dopisywała wyścigowi. Pochmurne niebo wskazywało na to, że lada moment miał zacząć padać deszcz, co tylko utrudniał wizję perfekcyjnego wyścigu. Przecież taki nie istniał i zawsze musiało pójść coś nie tak, by finalnie wyszło inaczej. Mimo wszystko Cinnamon za każdym razem czuł tę samą ekscytację. Chociaż nie był tu oficjalnie jako główny organizator, to zawsze doglądał wszystkiego z ukrycia i starał się, aby wszystko składało się w idealną całość.
Start wyścigu miał być równo o 23:00. Organizator nie przewidywał opóźnień, w tym momencie liczył się czas. Część uliczek była zastawiona znakami, głównie po to, aby nikt nieodpowiedni nie znalazł się w planowanym miejscu akcji. Główne wejście, strzeżone przez wynajętą ochronę, znajdowało się od wschodniej strony ulicy, na której wszystko rozpocznie się. Kamery rozstawione w odpowiedni sposób, trasa i tor przeszkód obmyślony, a schron w postaci budynku był. Jeśli ostatecznie deszczowa pogoda da im we znaki, będzie to tylko przyjemnym urozmaiceniem dla konkurencji.
Kilkoro uczestników było przed czasem, ale wpuszczani byli dopiero od godziny 22:30. Gapiów i tych, którzy chcieli obstawić wynik również nie brakowało. Mimo wszystko musieli okazać zaproszenie, aby wejść na teren planowanej akcji. Lub za decyzją głównego bądź fałszywego organizatora, wpuszczał poszczególnych gapiów. Aby mogli popatrzeć sobie na osobę, która zostanie miejską legendą. To wyobrażenie zdecydowanie było zbyt wygórowane, ale nagroda do zdobycia zawsze kusiła tych, którzy lubili minimalny dreszcz adrenaliny. I chcieli pieniędzy. Cinnamon w głębi duszy liczył, że widowisko będzie tego warte, a plotki o tym wyścigu rozejdą się niczym maślane bułeczki. Zegar tykał, zostało tylko pół godziny na przygotowanie.
Kto tym razem stanie się zwycięzcą?
Czas odpisu: 48h na jedną osobę.
Start wyścigu miał być równo o 23:00. Organizator nie przewidywał opóźnień, w tym momencie liczył się czas. Część uliczek była zastawiona znakami, głównie po to, aby nikt nieodpowiedni nie znalazł się w planowanym miejscu akcji. Główne wejście, strzeżone przez wynajętą ochronę, znajdowało się od wschodniej strony ulicy, na której wszystko rozpocznie się. Kamery rozstawione w odpowiedni sposób, trasa i tor przeszkód obmyślony, a schron w postaci budynku był. Jeśli ostatecznie deszczowa pogoda da im we znaki, będzie to tylko przyjemnym urozmaiceniem dla konkurencji.
Kilkoro uczestników było przed czasem, ale wpuszczani byli dopiero od godziny 22:30. Gapiów i tych, którzy chcieli obstawić wynik również nie brakowało. Mimo wszystko musieli okazać zaproszenie, aby wejść na teren planowanej akcji. Lub za decyzją głównego bądź fałszywego organizatora, wpuszczał poszczególnych gapiów. Aby mogli popatrzeć sobie na osobę, która zostanie miejską legendą. To wyobrażenie zdecydowanie było zbyt wygórowane, ale nagroda do zdobycia zawsze kusiła tych, którzy lubili minimalny dreszcz adrenaliny. I chcieli pieniędzy. Cinnamon w głębi duszy liczył, że widowisko będzie tego warte, a plotki o tym wyścigu rozejdą się niczym maślane bułeczki. Zegar tykał, zostało tylko pół godziny na przygotowanie.
Kto tym razem stanie się zwycięzcą?
Czas odpisu: 48h na jedną osobę.
Ubiór: czarny, skórzany strój motocyklowy, czarny (matowy) kask z ciemną szybą
Motocykl: również czarny, sportowy
Motocykl: również czarny, sportowy
Podjechała na miejsce chwilę po 22:30. Odkąd otrzymała zaproszenie dosłownie dreptała w miejscu z ekscytacji. Co jak co, ale dawno już nie brała udziału w tego typu wydarzeniu. Jednocześnie miała nadzieję, że nie była to jednorazowa impreza.
Mimo okropnej pogody- oczywiście zbierało się na deszcz- tłum był całkiem spory. Kiana rzuciła okiem po zebranych zastanawiając się, kto był tajemniczym organizatorem. Ciekawiło ją czy ujawni się przy starcie, mecie czy może będzie sterował wszystkim z ukrycia.
Pokazała zaproszenie dwójce barczystych ochroniarzy i powoli wjechała na teren wyścigu. Ustawiła się niedaleko innych startujących witając się z nimi skinieniem głowy. Pewnie gdyby pogoda była bardziej sprzyjająca ściągnęłaby kask i puściła włosy na wia- nie, znając ją siedziałaby w czarnym hełmie nawet podczas upału. W końcu nie tylko organizator chciał zachować relatywną anonimowość.
Ubiór: Motocyklowy: biały z czarnymi elementami i czarno biały kask z czerwonym irokezem z przyciemnianą szybką.
Motocykl: Biały z naklejką gołębia
Nie należał do osób strachliwych, odkąd dostał ''tajemniczy cynk'' o łatwej kasie to zgodził się bez wahania. W końcu czasy są trudne, a nie zawsze dostaje się takie oferty. Dzięki nowym znajomościom Mihael poczuł się jak gwiazda, kiedy pokazany został mu na czas wyścigów jego sprzęt i ubiór.
Będzie wyglądał jak jakiś bogacz, niemożliwe. Marzenia się spełniają.
Kilka tygodni przed wyścigami spędzał dnie i noce za kierownicą, aby zaprzyjaźnić się z motorem. Nie wiedział, że mogło mu sprawiać to tyle frajdy. Za nic nie płacił, jego jedynym celem było wygrać. A co jeśli nie da rady? Nie pytał. Wolał się nie zrażać.
Wstając rano czuł się dobrze choć ciało go nieco bolało. Postarał się ogarnąć i kiedy już się przebrał i wyszedł na ulicę, dziwiło go zainteresowanie jego osobą. A więc wystarczyło tylko zakryć mordę... zapamięta na przyszłość.
Pokręcił barkiem i skrzywił się znacząco, rany się jeszcze nie zagoiły. Jednak nie mógł sobie pozwolić na poddanie się. Nie, kiedy już przyjął zakład. Wyjechał trochę później niż zamierzał. Z obawą zerkał na niebo, licząc że nie zacznie lać. Droga zrobi się śliska i łatwo o wywrotkę.
A co jeśli umrę?
Wjeżdżając za teren wyścigu, pokazał to co miał pokazać i wjechał, zatrzymując się obok kobiety (Kiany) i obrzucił ją ciekawskim spojrzeniem. Oczywiście nie miał pojęcia, że to jego dobra znajoma z komisariatu. Nie odzywał się, tylko obserwował uważnie wszystko i wszystkich. Gdzie jest ten prowadzący? Gdzie mają się ustawić? Nie lubił takiej niewiedzy, zwłaszcza że musiał mieć dobrą pozycję by wygrać. Nie ściągał kasku, uznając to za zbędne. Tutaj większość osób wolała zachować anonimowość, w końcu nielegalnymi wyścigami nie szczycimy się w CV.
Zgasił motor i wyprostował ręce, czekając.
Motocykl: Biały z naklejką gołębia
Nie należał do osób strachliwych, odkąd dostał ''tajemniczy cynk'' o łatwej kasie to zgodził się bez wahania. W końcu czasy są trudne, a nie zawsze dostaje się takie oferty. Dzięki nowym znajomościom Mihael poczuł się jak gwiazda, kiedy pokazany został mu na czas wyścigów jego sprzęt i ubiór.
Będzie wyglądał jak jakiś bogacz, niemożliwe. Marzenia się spełniają.
Kilka tygodni przed wyścigami spędzał dnie i noce za kierownicą, aby zaprzyjaźnić się z motorem. Nie wiedział, że mogło mu sprawiać to tyle frajdy. Za nic nie płacił, jego jedynym celem było wygrać. A co jeśli nie da rady? Nie pytał. Wolał się nie zrażać.
Wstając rano czuł się dobrze choć ciało go nieco bolało. Postarał się ogarnąć i kiedy już się przebrał i wyszedł na ulicę, dziwiło go zainteresowanie jego osobą. A więc wystarczyło tylko zakryć mordę... zapamięta na przyszłość.
Pokręcił barkiem i skrzywił się znacząco, rany się jeszcze nie zagoiły. Jednak nie mógł sobie pozwolić na poddanie się. Nie, kiedy już przyjął zakład. Wyjechał trochę później niż zamierzał. Z obawą zerkał na niebo, licząc że nie zacznie lać. Droga zrobi się śliska i łatwo o wywrotkę.
A co jeśli umrę?
Wjeżdżając za teren wyścigu, pokazał to co miał pokazać i wjechał, zatrzymując się obok kobiety (Kiany) i obrzucił ją ciekawskim spojrzeniem. Oczywiście nie miał pojęcia, że to jego dobra znajoma z komisariatu. Nie odzywał się, tylko obserwował uważnie wszystko i wszystkich. Gdzie jest ten prowadzący? Gdzie mają się ustawić? Nie lubił takiej niewiedzy, zwłaszcza że musiał mieć dobrą pozycję by wygrać. Nie ściągał kasku, uznając to za zbędne. Tutaj większość osób wolała zachować anonimowość, w końcu nielegalnymi wyścigami nie szczycimy się w CV.
Zgasił motor i wyprostował ręce, czekając.
Przez wzgląd na ideologię miasta i na niektóre kręgi, informacja o nielegalnym wyścigu rozniosła się po mieście całkiem prędko. Jednak zaproszenia nie można było dostać aż tak łatwo. Prawdopodobnie Ci, którzy zgłaszali swoją kandydaturę do wyścigu, uważnie zostali sprawdzani. Tylko na jakiej podstawie byli przyjmowani?
Po pokazaniu zaproszenia, Kiana jak i Mihael mogli bez większych przeszkód wejść na teren organizacji. Ludzi wcale nie brakowało jak na kameralną imprezę, dostępną tylko dla określonego grona. Ale też nie było żadnych tłumów. Dało się również zauważyć, że w jednym kręgu wytworzyło się małe spotkanie towarzyskie, w którym można było przyjmować zakłady, pić alkohol i rozmawiać bez jakichkolwiek ograniczeń. Generalnie zrobiło się tam dosyć głośno. Koniec końców to miejsce i Ci ludzie stworzyli integracyjną imprezę pośród tych, którzy lubili dreszcz adrenaliny. Natomiast wejście do budynku stało się ogólnodostępne. W zasadzie to właśnie tam w głównej mierze znajdowała się śmietanka towarzyska w postaci organizatorów imprezy.
Prócz jednej, zgrabnej kobiety, która wirowała między uczestnikami na wysokim, ciężkim obcasie. W sumie było siedmioro osób, którym udało się zdobyć tajemnicze zaproszenie. Prócz Kiany, była jeszcze jedna kobieta, która chętnie rozmawiała z gromadzonymi ludźmi, śmiejąc się i pijąc do uporu. Koniec końców żadne, konkretne zasady tu nie obowiązywały.
Liczyła się tylko wygrana.
W pewny momencie młoda dziewczyna podeszła do dwójki uczestników, językiem przekładają lizaka w stronę prawego policzka, spoglądając na nich, na ich kaski. W dłoni trzymała tablet, a w drugiej rysik, którym prawdopodobnie zapisywała mniej lub bardziej istotne informacje na temat członków wyścigu. Dało się też zauważyć, że przy tablecie trzymała coś jeszcze.
— Cześć, jestem Celeston. Świetnie, że jesteście w miarę o czasie. Wyścig startuje o 23:00, więc do tego czasu bawcie się do woli. A tu macie trasę, którą przygotował dla Was organizator — w tym samym momencie dziewczyna, niewiele wyższa od drugiej kobiety, podarowała im szczegółową mapę, którędy dokładniej mieli jechać i ile kilometrów było do pokonania. Jednak o ewentualnych przeszkodach nie było ani słowa — Muszę znać także Wasze imiona lub pseudonimy, pod którymi wystartujecie w wyścigu — dodała, ponownie obracając rysik w palcach, spoglądając się na uczestników od góry do dołu.
Czas na odpis: 48h na jedną osobę.
Po pokazaniu zaproszenia, Kiana jak i Mihael mogli bez większych przeszkód wejść na teren organizacji. Ludzi wcale nie brakowało jak na kameralną imprezę, dostępną tylko dla określonego grona. Ale też nie było żadnych tłumów. Dało się również zauważyć, że w jednym kręgu wytworzyło się małe spotkanie towarzyskie, w którym można było przyjmować zakłady, pić alkohol i rozmawiać bez jakichkolwiek ograniczeń. Generalnie zrobiło się tam dosyć głośno. Koniec końców to miejsce i Ci ludzie stworzyli integracyjną imprezę pośród tych, którzy lubili dreszcz adrenaliny. Natomiast wejście do budynku stało się ogólnodostępne. W zasadzie to właśnie tam w głównej mierze znajdowała się śmietanka towarzyska w postaci organizatorów imprezy.
Prócz jednej, zgrabnej kobiety, która wirowała między uczestnikami na wysokim, ciężkim obcasie. W sumie było siedmioro osób, którym udało się zdobyć tajemnicze zaproszenie. Prócz Kiany, była jeszcze jedna kobieta, która chętnie rozmawiała z gromadzonymi ludźmi, śmiejąc się i pijąc do uporu. Koniec końców żadne, konkretne zasady tu nie obowiązywały.
Liczyła się tylko wygrana.
W pewny momencie młoda dziewczyna podeszła do dwójki uczestników, językiem przekładają lizaka w stronę prawego policzka, spoglądając na nich, na ich kaski. W dłoni trzymała tablet, a w drugiej rysik, którym prawdopodobnie zapisywała mniej lub bardziej istotne informacje na temat członków wyścigu. Dało się też zauważyć, że przy tablecie trzymała coś jeszcze.
— Cześć, jestem Celeston. Świetnie, że jesteście w miarę o czasie. Wyścig startuje o 23:00, więc do tego czasu bawcie się do woli. A tu macie trasę, którą przygotował dla Was organizator — w tym samym momencie dziewczyna, niewiele wyższa od drugiej kobiety, podarowała im szczegółową mapę, którędy dokładniej mieli jechać i ile kilometrów było do pokonania. Jednak o ewentualnych przeszkodach nie było ani słowa — Muszę znać także Wasze imiona lub pseudonimy, pod którymi wystartujecie w wyścigu — dodała, ponownie obracając rysik w palcach, spoglądając się na uczestników od góry do dołu.
Czas na odpis: 48h na jedną osobę.
Obserwowała zgromadzenie, które z chwili na chwilę stawało się coraz większe. Bardzo dobrze. Im więcej ludzi tym łatwiej będzie jej wtopić się w tłum. Jak to bywało na tego typu imprezach tu i ówdzie zaczęły tworzyć się grupki ludzi, którzy w oczekiwaniu na wyścig umilali sobie czas na różne sposoby.
A może by tak-, Kiana pokręciła głową i skarciła samą siebie. Nie będzie pić przed wyścigiem. Chciała wygrać. Upije się później.
Gdy kolejny uczestnik zatrzymał się obok niej, otaksowała go szybko wzrokiem będąc wdzięczna za kolor szyby w jej kasku, która uniemożliwiała dostrzeżenie jej twarzy. Uniosła brwi w zdziwieniu na widok jego kasku i... czy on miał naklejkę gołębia na motocyklu? Jeśli miała być szczera, przez ten irokez na czubku jego głowy, całość bardziej przypominała kurczaka niż gołębia, ale może chłopak po prostu lubił drób?
"Fan KFC, huh?", mruknęła sama do siebie. Jej dalsze przemyślenia przerwało pojawienie się zgrabnej kobiety. Wzięła od niej mapę i zaczęła ją dokładnie studiować. Trasa nie wydawała się jakoś bardzo mocno skomplikowana, ale była by naiwna sądząc, że organizatorzy nie przygotowali czegoś ekstra. Miała tylko nadzieję, że faktycznie się postarali.
Kiana poderwała głowę na słowa kobiety. Imię? Pseudonim? Kurwa, o tym nie pomyślała. Nie poda im przecież swojego imienia, na wypadek gdyby wieść o wyścigu i uczestnikach wydostała się poza grono zebranych.
"Tay," rzuciła szybko do kobiety, przypominając sobie zdrobnienie, jakim nazywali ją rodzice lata temu. Ponownie spuściła wzrok na mapę i w głowie zaczęła układać plan jak najszybciej pokonać przedstawioną trasę. Zapowiadał się ekscytujący wieczór.
A może by tak-, Kiana pokręciła głową i skarciła samą siebie. Nie będzie pić przed wyścigiem. Chciała wygrać. Upije się później.
Gdy kolejny uczestnik zatrzymał się obok niej, otaksowała go szybko wzrokiem będąc wdzięczna za kolor szyby w jej kasku, która uniemożliwiała dostrzeżenie jej twarzy. Uniosła brwi w zdziwieniu na widok jego kasku i... czy on miał naklejkę gołębia na motocyklu? Jeśli miała być szczera, przez ten irokez na czubku jego głowy, całość bardziej przypominała kurczaka niż gołębia, ale może chłopak po prostu lubił drób?
"Fan KFC, huh?", mruknęła sama do siebie. Jej dalsze przemyślenia przerwało pojawienie się zgrabnej kobiety. Wzięła od niej mapę i zaczęła ją dokładnie studiować. Trasa nie wydawała się jakoś bardzo mocno skomplikowana, ale była by naiwna sądząc, że organizatorzy nie przygotowali czegoś ekstra. Miała tylko nadzieję, że faktycznie się postarali.
Kiana poderwała głowę na słowa kobiety. Imię? Pseudonim? Kurwa, o tym nie pomyślała. Nie poda im przecież swojego imienia, na wypadek gdyby wieść o wyścigu i uczestnikach wydostała się poza grono zebranych.
"Tay," rzuciła szybko do kobiety, przypominając sobie zdrobnienie, jakim nazywali ją rodzice lata temu. Ponownie spuściła wzrok na mapę i w głowie zaczęła układać plan jak najszybciej pokonać przedstawioną trasę. Zapowiadał się ekscytujący wieczór.
Jakim cudem taka wiadomość dotarła do Mihaela? Tego nikt nie wiedział, nawet on sam nie znał swojego głównego szefa w tym projekcie. Miał po prostu wygrać i tyle. Polak uznał to za świetną okazję do zarobku, ale też zabawy. Przecież nie codziennie się ścigał, a przynajmniej traktował to jako miłą odmianę od kradzieży.
Mihael postanowił zostawić motor i przejść się po wejściu do budynku. Jego wzrok był na tyle dobry, że zauważył jak bardzo różnią się tamci ludzie o tych co przyszli tu po adrenalinę. A może jego szef był wśród nich?
W sumie nie zamierzał kręcić się długo, bardziej interesował go bar. Zauważył jednak, jak jakaś laska przechadzała się po tych, którzy mieli motory. Postanowił więc zostać, spoglądając na nieznajomą, ale znajomą od czasu do czasu. Nie odezwie się? To nie.
Mihael poczekał aż dojdzie do nich obca dziewczyna. Zmierzył ją, choć ona tego widzieć nie mogła. W końcu przyciemniana szybka jest całkiem opłacalna, mógł obczajać kogo chciał.
- Siema. - Powiedział nieco przytłumionym głosem, biorąc do ręki mapę. Przyglądał się jej uważnie, będąc ciekaw jak trasa im się trafiła i czy będzie łatwo. Trochę się zamyślił. Pierwsza odezwała się Kiana, a właściwie Tay. Mihael nawet nie domyślił się, że była to jego dobra znajoma. Poczekał aż dziewczyna do niego podejdzie i machnął ręką.
- Żeś wymyśliła.. no niech będzie Gołąb. - Wzruszył barkami. Widząc, że to tyle zsiadł z motoru i udał się do baru. Musiał sobie golnąć jednego, przecież jechać tak o suchym pysku też nie ma co.
Jego celem nie było się upijać, od kieliszka wódki mu się nic nie stanie. Oparł się o bar, zarzucił nieswoją mamoną i czekał, obserwując tą gadatliwą uczestniczkę. W zasadzie to sporo piła. Ciekawe czy był to klucz do zwycięstwa czy do przedwczesnego wypadku. Mihael ściągnął kask na moment, chociaż miał na łbie kominiarkę i odchylił ją tak by móc wypić kielona. Potem założył kask z powrotem i postanowił się przejść po miejscach, gdzie przebywała śmietanka towarzyska. Ot tak z czystej ciekawości. Na oku miał swój motor, oglądając się uważnie za nim i patrząc czy nikt przy nim nic nie grzebie. W końcu widok z góry nieco mu to ułatwiał.
Mihael postanowił zostawić motor i przejść się po wejściu do budynku. Jego wzrok był na tyle dobry, że zauważył jak bardzo różnią się tamci ludzie o tych co przyszli tu po adrenalinę. A może jego szef był wśród nich?
W sumie nie zamierzał kręcić się długo, bardziej interesował go bar. Zauważył jednak, jak jakaś laska przechadzała się po tych, którzy mieli motory. Postanowił więc zostać, spoglądając na nieznajomą, ale znajomą od czasu do czasu. Nie odezwie się? To nie.
Mihael poczekał aż dojdzie do nich obca dziewczyna. Zmierzył ją, choć ona tego widzieć nie mogła. W końcu przyciemniana szybka jest całkiem opłacalna, mógł obczajać kogo chciał.
- Siema. - Powiedział nieco przytłumionym głosem, biorąc do ręki mapę. Przyglądał się jej uważnie, będąc ciekaw jak trasa im się trafiła i czy będzie łatwo. Trochę się zamyślił. Pierwsza odezwała się Kiana, a właściwie Tay. Mihael nawet nie domyślił się, że była to jego dobra znajoma. Poczekał aż dziewczyna do niego podejdzie i machnął ręką.
- Żeś wymyśliła.. no niech będzie Gołąb. - Wzruszył barkami. Widząc, że to tyle zsiadł z motoru i udał się do baru. Musiał sobie golnąć jednego, przecież jechać tak o suchym pysku też nie ma co.
Jego celem nie było się upijać, od kieliszka wódki mu się nic nie stanie. Oparł się o bar, zarzucił nieswoją mamoną i czekał, obserwując tą gadatliwą uczestniczkę. W zasadzie to sporo piła. Ciekawe czy był to klucz do zwycięstwa czy do przedwczesnego wypadku. Mihael ściągnął kask na moment, chociaż miał na łbie kominiarkę i odchylił ją tak by móc wypić kielona. Potem założył kask z powrotem i postanowił się przejść po miejscach, gdzie przebywała śmietanka towarzyska. Ot tak z czystej ciekawości. Na oku miał swój motor, oglądając się uważnie za nim i patrząc czy nikt przy nim nic nie grzebie. W końcu widok z góry nieco mu to ułatwiał.
Kiedy od kobiet dostała oczekiwaną odpowiedź, którą natychmiast zapisała, od mężczyzny musiało wyrwać się dodatkowe, niepotrzebne słowo. Pan Gołąb? A nie lepiej Pan Sardynka? O wiele lepiej brzmiało niż pseudonim wymyślony na poczekaniu.
— Cóż, dobrze wiedzieć kogo okrzyknąć zwycięzcą, o ile dasz radę nim zostać — odparła w odpowiedzi, puszczając mu oczko dla "otuchy" ducha, choć dało się wyczuć, że w tym momencie to była czysta złośliwość — Wspaniale. W takim razie przygotujcie się, bawcie i widzimy się na linii startu, dobra? Niestawienie się o czasie uznawane jest za walkowery, także warto siebie pilnować! — dodała entuzjastycznie, wyciągając lizaka z buzi i powoli już od nich odchodząc. Pewna siebie czmychnęła czym prędzej, prawdopodobnie aby zanieść to, co udało się jej sporządzić.
Mieli niecałe pół godziny, aby nieco rozluźnić się przed samym wyścigiem i poznać ewentualnych konkurentów. Póki co nie zapowiadało się, aby ktokolwiek nieproszony miał wtargnąć na nielegalną imprezę. Dodatkowo chmury chwilowo zapomniały o tym, że miał być to deszczowy wieczór. Kto wie, może się uda?
Kiedy Mihael dotarł do opuszczonego budynku, nie działo się tam nic szczególnego. W zasadzie kilka osób, jak chociażby dziewczyna sprzed chwili, o czym żwawo dyskutowali, a gdy jeden z organizatorów zobaczył uczestnika, uciszył na chwilę kobietę, doglądając Polaka od góry do dołu i z powrotem. Dało się zauważyć, że był tu rozłożony sprzęt, aczkolwiek bardziej na piętrze, aby móc śledzić ewentualny przebieg wyścigu. Koniec końców co to za obserwacja, skoro nie mogli widzieć, kto wypadał z trasy, a kto trzymał się wprost wybornie?
—Pomóc w czymś? — spytał najkulturalniej jak potrafił, choć bardziej brzmiała to jak groźba. Zresztą, po samej posturze czy zachowaniu było widać, że mężczyzna do najświętszych nie należał. Oczekiwał jednak ze spokojem odpowiedzi, uważnie obserwując nieznajomego.
Tymczasem do członka Wolves podeszło dwóch knypków. Masywnej postury mężczyźni, którzy prawdopodobnie też byli uczestnikami wyścigu — ciężko to określić na chwilę obecną. Obaj byli ubrani całkiem podobnie, czyli w luźne spodnie, skórzana kurtka, jakiś podkoszulek. Przyjrzeli się białemu motorowi, po czym spojrzeli na kobietę, jak i na jej sprzęt. Prychnęli.
— Myślisz, że masz szansę wygrać czymś takim? Jaki ma silnik? — odezwał się jeden z nich, krzyżując ręce na piersi. Czy chciał ją zastraszyć i zmniejszyć jej morale? Być może.
— Pewnie nawet nie ma pojęcia, w końcu skąd baba znalazłby się na takich rzeczach — dodał drugi, drwiąc z jej ewentualnej niewiedzy. Bo zamiast być miłym trzeba pokazać się od najgorszej strony.
Czas odpisu: 48h.
— Cóż, dobrze wiedzieć kogo okrzyknąć zwycięzcą, o ile dasz radę nim zostać — odparła w odpowiedzi, puszczając mu oczko dla "otuchy" ducha, choć dało się wyczuć, że w tym momencie to była czysta złośliwość — Wspaniale. W takim razie przygotujcie się, bawcie i widzimy się na linii startu, dobra? Niestawienie się o czasie uznawane jest za walkowery, także warto siebie pilnować! — dodała entuzjastycznie, wyciągając lizaka z buzi i powoli już od nich odchodząc. Pewna siebie czmychnęła czym prędzej, prawdopodobnie aby zanieść to, co udało się jej sporządzić.
Mieli niecałe pół godziny, aby nieco rozluźnić się przed samym wyścigiem i poznać ewentualnych konkurentów. Póki co nie zapowiadało się, aby ktokolwiek nieproszony miał wtargnąć na nielegalną imprezę. Dodatkowo chmury chwilowo zapomniały o tym, że miał być to deszczowy wieczór. Kto wie, może się uda?
Kiedy Mihael dotarł do opuszczonego budynku, nie działo się tam nic szczególnego. W zasadzie kilka osób, jak chociażby dziewczyna sprzed chwili, o czym żwawo dyskutowali, a gdy jeden z organizatorów zobaczył uczestnika, uciszył na chwilę kobietę, doglądając Polaka od góry do dołu i z powrotem. Dało się zauważyć, że był tu rozłożony sprzęt, aczkolwiek bardziej na piętrze, aby móc śledzić ewentualny przebieg wyścigu. Koniec końców co to za obserwacja, skoro nie mogli widzieć, kto wypadał z trasy, a kto trzymał się wprost wybornie?
—Pomóc w czymś? — spytał najkulturalniej jak potrafił, choć bardziej brzmiała to jak groźba. Zresztą, po samej posturze czy zachowaniu było widać, że mężczyzna do najświętszych nie należał. Oczekiwał jednak ze spokojem odpowiedzi, uważnie obserwując nieznajomego.
Tymczasem do członka Wolves podeszło dwóch knypków. Masywnej postury mężczyźni, którzy prawdopodobnie też byli uczestnikami wyścigu — ciężko to określić na chwilę obecną. Obaj byli ubrani całkiem podobnie, czyli w luźne spodnie, skórzana kurtka, jakiś podkoszulek. Przyjrzeli się białemu motorowi, po czym spojrzeli na kobietę, jak i na jej sprzęt. Prychnęli.
— Myślisz, że masz szansę wygrać czymś takim? Jaki ma silnik? — odezwał się jeden z nich, krzyżując ręce na piersi. Czy chciał ją zastraszyć i zmniejszyć jej morale? Być może.
— Pewnie nawet nie ma pojęcia, w końcu skąd baba znalazłby się na takich rzeczach — dodał drugi, drwiąc z jej ewentualnej niewiedzy. Bo zamiast być miłym trzeba pokazać się od najgorszej strony.
Czas odpisu: 48h.
Uniosła brwi słysząc jego odpowiedź. Huh, a to niespodzianka. Przez chwilę wydawało jej się, że skądś kojarzyła ten głos, ale zamiast drążyć temat skupiła się na mapie. Z resztą chłopak i tak sobie gdzieś poszedł. Gdy stwierdziła, że więcej i tak już nie zapamięta schowała kartkę do kieszeni i postukała palcami o bak paliwa. Zaczynało jej się nieco nudzić, a siedzenie w kasku wcale nie należało do najprzyjemniejszych. Rozejrzała się dookoła i zauważyła, że większość zgromadzonych była zajęta piciem lub rozmowami. Generalnie nikt nie zwracał na nią uwagi, co w tym momencie było dla niej zbawieniem.
"Chuj z tym," rzuciła pod nosem i chwyciła za spód hełmu i jednym, zwinnym ruchem ściągnęła go z głowy. Od razu lepiej. Położyła kask przed sobą, a włosy które miała związane w luźny warkocz odrzuciła do tyłu. Wyciągnęła z kieszeni telefon i odcięła się od otoczenia.
W pewnym momencie usłyszała nad sobą prychnięcie i od niechcenia spojrzała w górę. Przed nią stało dwóch, rosłych mężczyzn, którzy z pogardą lustrowali ją i jej motocykl. Schowała telefon do kieszeni i oparła dłonie na kasku. Po usłyszeniu pytania od jednego z nich pochyliła się najpierw z prawej, potem z lewej strony rzucając okiem na silnik w jej maszynie, po czym skrzyżowała z nim spojrzenie.
"Teraz nieco przybrudzony, a co jesteś z myjni?" zapytała ironicznie. Jak ona uwielbiała tępych osiłków, którzy uważali, że są niepokonanymi macho. Od lat musiała się użerać z takimi gnojkami jak i nie gorszymi. Swój wzrok skierowała na drugiego kolesia, gdy ten zaczął standardowe teksty typu jesteś babą nic nie wiesz. Kiana parsknęła pod nosem, drapiąc się w policzek.
"Oj Panowie, czy o to stoją przede mną przedstawiciele syndromu braku jaj?" Kiana odchyliła się lekko i skrzyżowała ramiona przed sobą mierząc ich zimnym spojrzeniem od stóp do głów. "Jak tak bardzo boicie się, że pokona was dziewczyna, po chuj tu w ogóle przyszliście?"
"Chuj z tym," rzuciła pod nosem i chwyciła za spód hełmu i jednym, zwinnym ruchem ściągnęła go z głowy. Od razu lepiej. Położyła kask przed sobą, a włosy które miała związane w luźny warkocz odrzuciła do tyłu. Wyciągnęła z kieszeni telefon i odcięła się od otoczenia.
W pewnym momencie usłyszała nad sobą prychnięcie i od niechcenia spojrzała w górę. Przed nią stało dwóch, rosłych mężczyzn, którzy z pogardą lustrowali ją i jej motocykl. Schowała telefon do kieszeni i oparła dłonie na kasku. Po usłyszeniu pytania od jednego z nich pochyliła się najpierw z prawej, potem z lewej strony rzucając okiem na silnik w jej maszynie, po czym skrzyżowała z nim spojrzenie.
"Teraz nieco przybrudzony, a co jesteś z myjni?" zapytała ironicznie. Jak ona uwielbiała tępych osiłków, którzy uważali, że są niepokonanymi macho. Od lat musiała się użerać z takimi gnojkami jak i nie gorszymi. Swój wzrok skierowała na drugiego kolesia, gdy ten zaczął standardowe teksty typu jesteś babą nic nie wiesz. Kiana parsknęła pod nosem, drapiąc się w policzek.
"Oj Panowie, czy o to stoją przede mną przedstawiciele syndromu braku jaj?" Kiana odchyliła się lekko i skrzyżowała ramiona przed sobą mierząc ich zimnym spojrzeniem od stóp do głów. "Jak tak bardzo boicie się, że pokona was dziewczyna, po chuj tu w ogóle przyszliście?"
Sardynka brzmi słabo okej. Spojrzał na dziewczynę z uśmiechem, choć nie mogła tego zobaczyć.
- Dobrze wiedzieć, że będziesz mnie dopingować. - Powiedział swoim maczo głosem. Nawet pomyślał, że chyba jej się spodobał skoro puściła mu oczko. Wcale nie odczytał tego jako znaku złośliwości. Spojrzał na kobietę z motorem obok i znowu przeniósł wzrok na tę drugą.
- Jak coś to krzycz, posiałem gdzieś zegarek. - Wypalił całkiem poważnie, odprowadzając ją wzrokiem. Nic tu po nim, zanim wróci do Kiany o której nie miał pojęcia zamierzał się szybko czegoś napić, rozejrzeć i wrócić.
Pierwszy kielon wódki wszedł gładko. Drobna rozgrzewka, tyle to można.
Powsinoga, bo przecież co miałby robić innego, wędrował bo terenach imprezki z lekkim zaciekawieniem. Zawsze miejsca dla wtajemniczonych wzbudzały chęć ich zobaczenia. Tak więc skierował się do opuszczonego budynku. Niestety od razu został zatrzymany. Przyjrzał się mężczyźnie i kiwnął głową.
- Jestem uczestnikiem i pomyślałem, że znajdę tu mojego szefa. - Wzruszył lekko barkami, patrząc na to co leżało na ziemi. Nie spodziewał się takiej ciszy jak tutaj wejdzie. Aż tak chcieli by sobie poszedł?
- Rozumiem, że to prywatna impreza i mam sobie iść? Chciałem tylko życzyć powodzenia tej damie i zamienić może dwa słowa. - Wskazał na tą, którą mężczyzna uciszył i jej pomachał. Cóż, jeżeli każą mu wyjść to nie miał z tym problemu, Mihael to w ogóle był taki gołąb, przyleci, obsra i poleci z takim samym wyrazem dzioba z jakim się pojawił.
Oczywiście ominęła go cała zabawa z Kianą w tytule, której doczepiły się dwa rzepy. W sumie zamierzał do niej wrócić, więc może jeszcze zdąży się załapać na teatrzyk?
- Dobrze wiedzieć, że będziesz mnie dopingować. - Powiedział swoim maczo głosem. Nawet pomyślał, że chyba jej się spodobał skoro puściła mu oczko. Wcale nie odczytał tego jako znaku złośliwości. Spojrzał na kobietę z motorem obok i znowu przeniósł wzrok na tę drugą.
- Jak coś to krzycz, posiałem gdzieś zegarek. - Wypalił całkiem poważnie, odprowadzając ją wzrokiem. Nic tu po nim, zanim wróci do Kiany o której nie miał pojęcia zamierzał się szybko czegoś napić, rozejrzeć i wrócić.
Pierwszy kielon wódki wszedł gładko. Drobna rozgrzewka, tyle to można.
Powsinoga, bo przecież co miałby robić innego, wędrował bo terenach imprezki z lekkim zaciekawieniem. Zawsze miejsca dla wtajemniczonych wzbudzały chęć ich zobaczenia. Tak więc skierował się do opuszczonego budynku. Niestety od razu został zatrzymany. Przyjrzał się mężczyźnie i kiwnął głową.
- Jestem uczestnikiem i pomyślałem, że znajdę tu mojego szefa. - Wzruszył lekko barkami, patrząc na to co leżało na ziemi. Nie spodziewał się takiej ciszy jak tutaj wejdzie. Aż tak chcieli by sobie poszedł?
- Rozumiem, że to prywatna impreza i mam sobie iść? Chciałem tylko życzyć powodzenia tej damie i zamienić może dwa słowa. - Wskazał na tą, którą mężczyzna uciszył i jej pomachał. Cóż, jeżeli każą mu wyjść to nie miał z tym problemu, Mihael to w ogóle był taki gołąb, przyleci, obsra i poleci z takim samym wyrazem dzioba z jakim się pojawił.
Oczywiście ominęła go cała zabawa z Kianą w tytule, której doczepiły się dwa rzepy. W sumie zamierzał do niej wrócić, więc może jeszcze zdąży się załapać na teatrzyk?
Uczestnicy obok siebie dalej pozostawali osobami nieznanymi, pomimo tego że tak naprawdę wiedzieli o sobie więcej niż sądzili. Jednak przytłumiona barwa głosu jednej i drugiego nie dała im szansy na domyślenie się, że tak naprawdę mogą siebie znać. W taki sposób Kiana została sama sobie, pośród niezbyt bystrych osiłków, natomiast mężczyzna robił rezonans otoczenia budynku, który w teorii był dostępny dla każdego rodzaju uczestnika. Czy aby na pewno?
Postać Kiany szybciej została ujawniona, dlatego gdy mężczyzna powróci o czasie, będzie miał szansę rozpoznać towarzyszkę wyścigu. Tymczasem jedynie kto do niej przyszedł to niezbyt ciekawa, dwuosobowa zgraja, która najwyraźniej bardzo chciała osłabić jej morale w wyścigu. Prychnęli w niedowierzeniu na słowa kobiety, które nijak pasowały do ich wypowiedzi. Ciężko powiedzieć, czy to miała być riiposta czy faktyczna niewiedza. W zasadzie nie miała obowiązku znać się na technicznej stronie maszyny, ale warto wiedzieć, co kryło się pod maską, aby wyścig był gwarantowaną wygraną.
— Mówiłem, że nie warto na nią stawiać zakład? Chodźmy stąd — i w tym momencie byli gotowi odwrócić się na pięcie i odejść, ale kolejne, prowokujące słowa przyczyniły się do tego, że obaj zatrzymali się w półkroku, odwracając się jeszcze na chwilę do kobiety. Ten, który wyglądał na bardziej odważnego, podszedł do kobiety, nieznacznie pochylając się nad jej drobną sylwetką. Wyszczerzył zęby w paskudnym uśmiechu, spoglądając na nią niebezpiecznie.
— Widzę, że szczekać to umiesz, Suczko. Porozmawiamy po wyścigu w takim razie. Bo widzisz Słonko, nie chciałbym psuć całej zabawy. Ale dobrze wiedzieć, że na taką pindę nie warto ładować pieniędzy — rzucił ten większy na odchodne, na razie nie dając się sprowokować aż za bardzo. Ale bardzo chętnie policzy się po całej zabawie, dopadając biedną Kianę w jakiejś ciemnej, nieprzyzwoitej uliczce.
— Widzisz mała, nie jesteśmy uczestnikami, staramy się tylko zarobić. Pokaż nam, że masz, jak to mówisz, większe jaja od nas, a możesz liczyć na to, że gdy będzie już po, nie połamiemy Ci kości — przyznał drugi, nie kwapiąc się od gróźb.
— Wyścig już niebawem, więc przygotuj się i uważaj. Może dzięki ładnej buźce nikt nie przedziurawił Ci opon — dodał złośliwie ten pochylony, klepiąc dłonią w policzek młodej kobiety, pozwalając sobie na zdecydowanie więcej niż powinien. Jaką taktykę zastosuje bezbronna dziewczyna?
Tymczasem w budynku żadnej rewelacji nie było. Dało się słyszeć odgłosy muzyki, więc całkiem cicho nie było. Gdy kobieta z lizakiem w ustach rozmawiała o interesach ze swoim współpracownikiem, oczywistym było, że zamilknął na obecność kogoś zupełnie obcego. Celeston, pomimo tego, że nie widziała uśmiechu uczestnika, odwzajemniła go, po raz kolejny wyciągając lizaka z buzi. Zapamiętała charakterystycznego Gołębia i to jak nie zrozumiał jej złośliwości. Było to na swój sposób urocze.
— Szefa? — spytał z uniesionymi brwiami, może nie do końca wiedząc, o co mu chodziło. Albo aż za dobrze wiedział i w tym był mały kłopot — Jeśli szukasz organizatora to stoi przed Tobą, a jeśli kogoś innego, to niestety, ale nie będę wstanie Ci pomóc. Chyba że opiszesz jego wygląd, to ta młoda dama może zrobić dla Ciebie wyjątek i pomóc Ci go poszukać — przyznał współorganizator, chrząkając cicho w zamkniętą dłoń i popychając drugim ramieniem dziewczynę w stronę nieznajomego. Na co zareagowała dosyć zabawnie, gromiąc go spojrzeniem. Szybko jednak zmieniła minę na bardziej radosną, podchodząc do Mihaela.
— Byle szybko, bo mam jeszcze kilka spraw do załatwienia przed wyścigiem — przyznała, ponownie nie hamując się przed tym, aby puścić mu oczko. Wsunęła więc lizaka do buzi, oczekując na przebieg dalszych wydarzeń. Słysząc kolejne słowa mężczyzny, kobieta pokręciła głowa przecząco i wzięła nieznajomego pod ramię, na tyle, na ile pozwalał jej na to zwrot na wysokich butach.
— Oj no co Ty. Po prostu do gbur i mruk bez wychowania, nie przejmuj się nim — zaśmiała się — Dzięki! Ale nie biorę czynnego udziału w wyścigu. No chyba że mówimy o stawce, która została na Ciebie postawiona, to rzeczywiście warto życzyć powodzenia, ale bardziej Tobie — przyznała wesolutko. Hazard i zakłady. Kto spodziewałby się, że takie rzeczy będą miały tu miejsce? Raczej było to nieuniknioną częścią imprezy. Koniec końców nie tylko uczestnicy chcieli coś wygrać.
— To jakie dwa słowa chcesz zamienić, Słodziutki? Byle szybko, bo już naprawdę niewiele czasu zostało — spytała, przekrzywiając odrobinę głowę na bok, spoglądając na jego ślący kask z kogutem na czele.
Czas na odpis: 48h na jedną osobę.
Postać Kiany szybciej została ujawniona, dlatego gdy mężczyzna powróci o czasie, będzie miał szansę rozpoznać towarzyszkę wyścigu. Tymczasem jedynie kto do niej przyszedł to niezbyt ciekawa, dwuosobowa zgraja, która najwyraźniej bardzo chciała osłabić jej morale w wyścigu. Prychnęli w niedowierzeniu na słowa kobiety, które nijak pasowały do ich wypowiedzi. Ciężko powiedzieć, czy to miała być riiposta czy faktyczna niewiedza. W zasadzie nie miała obowiązku znać się na technicznej stronie maszyny, ale warto wiedzieć, co kryło się pod maską, aby wyścig był gwarantowaną wygraną.
— Mówiłem, że nie warto na nią stawiać zakład? Chodźmy stąd — i w tym momencie byli gotowi odwrócić się na pięcie i odejść, ale kolejne, prowokujące słowa przyczyniły się do tego, że obaj zatrzymali się w półkroku, odwracając się jeszcze na chwilę do kobiety. Ten, który wyglądał na bardziej odważnego, podszedł do kobiety, nieznacznie pochylając się nad jej drobną sylwetką. Wyszczerzył zęby w paskudnym uśmiechu, spoglądając na nią niebezpiecznie.
— Widzę, że szczekać to umiesz, Suczko. Porozmawiamy po wyścigu w takim razie. Bo widzisz Słonko, nie chciałbym psuć całej zabawy. Ale dobrze wiedzieć, że na taką pindę nie warto ładować pieniędzy — rzucił ten większy na odchodne, na razie nie dając się sprowokować aż za bardzo. Ale bardzo chętnie policzy się po całej zabawie, dopadając biedną Kianę w jakiejś ciemnej, nieprzyzwoitej uliczce.
— Widzisz mała, nie jesteśmy uczestnikami, staramy się tylko zarobić. Pokaż nam, że masz, jak to mówisz, większe jaja od nas, a możesz liczyć na to, że gdy będzie już po, nie połamiemy Ci kości — przyznał drugi, nie kwapiąc się od gróźb.
— Wyścig już niebawem, więc przygotuj się i uważaj. Może dzięki ładnej buźce nikt nie przedziurawił Ci opon — dodał złośliwie ten pochylony, klepiąc dłonią w policzek młodej kobiety, pozwalając sobie na zdecydowanie więcej niż powinien. Jaką taktykę zastosuje bezbronna dziewczyna?
Tymczasem w budynku żadnej rewelacji nie było. Dało się słyszeć odgłosy muzyki, więc całkiem cicho nie było. Gdy kobieta z lizakiem w ustach rozmawiała o interesach ze swoim współpracownikiem, oczywistym było, że zamilknął na obecność kogoś zupełnie obcego. Celeston, pomimo tego, że nie widziała uśmiechu uczestnika, odwzajemniła go, po raz kolejny wyciągając lizaka z buzi. Zapamiętała charakterystycznego Gołębia i to jak nie zrozumiał jej złośliwości. Było to na swój sposób urocze.
— Szefa? — spytał z uniesionymi brwiami, może nie do końca wiedząc, o co mu chodziło. Albo aż za dobrze wiedział i w tym był mały kłopot — Jeśli szukasz organizatora to stoi przed Tobą, a jeśli kogoś innego, to niestety, ale nie będę wstanie Ci pomóc. Chyba że opiszesz jego wygląd, to ta młoda dama może zrobić dla Ciebie wyjątek i pomóc Ci go poszukać — przyznał współorganizator, chrząkając cicho w zamkniętą dłoń i popychając drugim ramieniem dziewczynę w stronę nieznajomego. Na co zareagowała dosyć zabawnie, gromiąc go spojrzeniem. Szybko jednak zmieniła minę na bardziej radosną, podchodząc do Mihaela.
— Byle szybko, bo mam jeszcze kilka spraw do załatwienia przed wyścigiem — przyznała, ponownie nie hamując się przed tym, aby puścić mu oczko. Wsunęła więc lizaka do buzi, oczekując na przebieg dalszych wydarzeń. Słysząc kolejne słowa mężczyzny, kobieta pokręciła głowa przecząco i wzięła nieznajomego pod ramię, na tyle, na ile pozwalał jej na to zwrot na wysokich butach.
— Oj no co Ty. Po prostu do gbur i mruk bez wychowania, nie przejmuj się nim — zaśmiała się — Dzięki! Ale nie biorę czynnego udziału w wyścigu. No chyba że mówimy o stawce, która została na Ciebie postawiona, to rzeczywiście warto życzyć powodzenia, ale bardziej Tobie — przyznała wesolutko. Hazard i zakłady. Kto spodziewałby się, że takie rzeczy będą miały tu miejsce? Raczej było to nieuniknioną częścią imprezy. Koniec końców nie tylko uczestnicy chcieli coś wygrać.
— To jakie dwa słowa chcesz zamienić, Słodziutki? Byle szybko, bo już naprawdę niewiele czasu zostało — spytała, przekrzywiając odrobinę głowę na bok, spoglądając na jego ślący kask z kogutem na czele.
Czas na odpis: 48h na jedną osobę.
No tak, tego się mogła spodziewać. Gdzie nielegalne wyścigi, tam zawsze znalazł się ktoś zbierający zakłady jak i również Ci co szukali sobie faworytów. Dwójka osiłków była najwyraźniej przedstawicielami grupy numer dwa. Aczkolwiek nie zdziwiłaby się jakby zajmowali się również przeszkadzaniem czy eliminacją potencjalnych zagrożeń. Kątem oka miała na uwadze motocykl pozostawiony przez kolesia z kogutem na kasku. Najwidoczniej musiał to być jego pierwszy raz, gdyż każdy wiedział że na takich eventach nie pozostawia się sprzętu bez opieki. Właśnie z powodu typów jak dwójka przed nią. Gdy jeden z mężczyzn pochylił się nad nią, Kiana z automatu spięła wszystkie mięśnie, a jej wyraz twarzy mówił jedno- za blisko. Nie spuszczała z niego wzroku mając głęboko w dupie to co mówił jego kolega.
Dużo bardziej zaniepokoił ją ten, który szczerzył się do niej z odległości parunastu centymetrów. Coś w jego mimice, sprawiało, że po jej plecach przeszedł dreszcz. Zamierzała wywalić mu prosto z mostu co uważa na jego temat, kiedy niespodziewanie poczuła na swojej twarzy jego dłoń. Jej oczy zwęziły się i przybrały jeszcze zimniejszy wyraz. Dziewczyna oplotła palce w okół nadgarstka mężczyzny odginając mu dłoń w przeciwną stronę, powodując tym samym, że nieznacznie odsunął się od jej twarzy.
"Dotknij mnie jeszcze raz, a pożegnasz się z ręką na tygodnie," wycedziła przez zaciśnięte zęby, napierając palcami na jego dłoń. Czy zawsze musiała przyciągać takich kretynów?
Dużo bardziej zaniepokoił ją ten, który szczerzył się do niej z odległości parunastu centymetrów. Coś w jego mimice, sprawiało, że po jej plecach przeszedł dreszcz. Zamierzała wywalić mu prosto z mostu co uważa na jego temat, kiedy niespodziewanie poczuła na swojej twarzy jego dłoń. Jej oczy zwęziły się i przybrały jeszcze zimniejszy wyraz. Dziewczyna oplotła palce w okół nadgarstka mężczyzny odginając mu dłoń w przeciwną stronę, powodując tym samym, że nieznacznie odsunął się od jej twarzy.
"Dotknij mnie jeszcze raz, a pożegnasz się z ręką na tygodnie," wycedziła przez zaciśnięte zęby, napierając palcami na jego dłoń. Czy zawsze musiała przyciągać takich kretynów?
Wiadome było, że Mihael prędzej czy później Kianę rozpozna. Jej ton głosu był zbyt taki dziwny, jakby znajomy. Jakim cudem się nie domyślił? No głupi był co zrobić. Jednak w głowie postać białowłosej mu świrowała, wiec będzie musiał zaspokoić swoją ciekawość. Tymczasem zamierzał sobie połazić tam gdzie wolno, ale nie wolno i pozaczepiać obcych. O dziwo dziewczyna z lizakiem była właśnie w tym budynku, pomachał jej wesoło, a potem skupił wzrok na mężczyźnie. W sumie sam nie wiedział, dlaczego wypalił, że szuka szefa. Nawet nie wiedział kto nim jest, khe.
- Jakże miło z Pana strony, na moment więc porwę tę damę by znaleźć tego kogo szukam. - Powiedział uprzejmie, kłaniąc się lekko. W końcu miał do czynienia z organizatorem czarnych wyścigów, więc wypadało być miłym.
- Nie będę więc zajmował niepotrzebnie Pańskiego czasu, dziękuję raz jeszcze. - Powiedział, po czym skupił wzrok na dziewczynie z lizakiem i podumał przez chwilę, że chwyciła go za ramię.
- Wiesz... dasz mi swój numer? - Wypalił prosto z mostu, gapiąc się jak obraca lizaka w buzi. Zerknął raz w stronę szefa.
- Wydawał się całkiem miły! - Stwierdził i zaśmiał się lekko, klepiąc ją po ręce za którą go chwyciła.
- A więc mam nadzieję, że postawiłaś na mnie i wygrasz sporą sumkę. Dołożę wszelkich starań. - Zamruczał jej jak kot do ucha, a potem ściszył lekko głos.
- Mam nadzieję, że podczas wyścigów nie będzie jakiś wielkich niespodzianek? - A co szkodzi spróbować dopytać. Jeżeli zaczną do niego strzelać to prawdopodobnie odpadnie. W sumie nawet nie spodziewał się od niej jasnej odpowiedzi, zatrzymał się. Faktycznie mało czasu zostało.
- A dasz buziaka na szczęście? - Powiedział całkiem na poważnie, mierząc ją. Da czy nie, zamierzał i tak wrócić w stronę motoru i pomęczyć przez chwilę białowłosą.
- Jakże miło z Pana strony, na moment więc porwę tę damę by znaleźć tego kogo szukam. - Powiedział uprzejmie, kłaniąc się lekko. W końcu miał do czynienia z organizatorem czarnych wyścigów, więc wypadało być miłym.
- Nie będę więc zajmował niepotrzebnie Pańskiego czasu, dziękuję raz jeszcze. - Powiedział, po czym skupił wzrok na dziewczynie z lizakiem i podumał przez chwilę, że chwyciła go za ramię.
- Wiesz... dasz mi swój numer? - Wypalił prosto z mostu, gapiąc się jak obraca lizaka w buzi. Zerknął raz w stronę szefa.
- Wydawał się całkiem miły! - Stwierdził i zaśmiał się lekko, klepiąc ją po ręce za którą go chwyciła.
- A więc mam nadzieję, że postawiłaś na mnie i wygrasz sporą sumkę. Dołożę wszelkich starań. - Zamruczał jej jak kot do ucha, a potem ściszył lekko głos.
- Mam nadzieję, że podczas wyścigów nie będzie jakiś wielkich niespodzianek? - A co szkodzi spróbować dopytać. Jeżeli zaczną do niego strzelać to prawdopodobnie odpadnie. W sumie nawet nie spodziewał się od niej jasnej odpowiedzi, zatrzymał się. Faktycznie mało czasu zostało.
- A dasz buziaka na szczęście? - Powiedział całkiem na poważnie, mierząc ją. Da czy nie, zamierzał i tak wrócić w stronę motoru i pomęczyć przez chwilę białowłosą.
— Ostra, lubię takie — zaśmiał się osiłek kiedy dłoń Kiany spoczęła na jego nadgarstku. Poczuł na niej wyraźną siłę i złość dziewczyny, którą niezbyt przyjemnie traktowali. Bez problemu wyrwał się z uścisku, koniec końców jej dłoń nie była w stanie dokładnie opleść masywnego nadgarstka, który miał mężczyzna. Zmierzył ją spojrzeniem, szczerząc się niebezpiecznie. Nagle dało się zauważyć, że w drugiej dłoni zdecydowanie coś miał. Szpikulec?
— Nie nudzicie się za bardzo? — niespodziewanie odezwał się gruby i niski głos, a wysoka, atletyczna sylwetka zaczęła podchodzić do złowieszczej grupki przygłupów. Ci spojrzeli w stronę nieznanego im głosu, tym samym przestając interesować się kobietą. Napięli mocno, nieprzyjemnie mięśnie, chętnie i złowrogo startując do osoby, która krzywdząco przerastała ich aż o głowę. Zaczęli mówić coś po kroju "za kogo się masz", ale Cinnamon zignorował wszelakie słowa kierowane do niego. W zamian wyciągnął telefon, wykonując połączenie.
— Cześć, mamy dwa spore problemy na tyłach. Tak, trzeba ich wyrzucić, aby nie psuli zabawy innym. Mhm, to czekam — odezwał się, bezczelnie obserwując ich reakcję, tym samym kończąc krótką rozmowę — Kilka minut i będzie po kłopotach — dodał, uśmiechając się do nich prowokująco.
Oczywiście nie spodobało się to im, będąc gotowym rzucić się na mężczyznę z zabawką, która była ukryta w dłoni. Ale rzeczywiście — w niecałą minutę przyszła ochrona, trochę poszarpała się z nimi i wyprowadziła zza ogrodzony teren, aby nie naprzykrzali się innym i to koniec było z osiłków, którzy żerowali na cudzym nieszczęściu. Cynamon na to całe widowisko patrzył z ubocza, podchodząc nieco bliżej kobiety gdy było już po wszystkim.
— Jesteś cała? Mam nadzieję, że nic Ci nie zrobili — spytał z uniesioną brwią, przeczesując niebieskawe włosy, uśmiechając się lekko do kobiety — Lepiej już idź, bo spóźnisz się na wyścig — dodał, kątem oka spoglądając na sprzęt, który został sam sobie.
Celeston szybko została porwana przez Mihaela. W zasadzie ciężko było powiedzieć, czy faktycznie kobieta czuła do niego sympatię, a może udawała, dla własnych korzyści lub odwrócenia uwagi. Za chwilę jednak zaśmiała się, przekładając lizaka w buzi.
— Pewnie! Daj mi rękę — rzuciła, ale w zasadzie to nie czekała na to aż faktycznie ją poda. Chwyciła pewnie jego nadgarstek i pociągnęła do siebie. Po podwinięciu rękawa, wyciągnęła ze swojej kurtki cienki marker, którym wypisała ciąg cyfr. Wolała zrobić to w taki sposób niż brać swój telefon. Ciężko wytłumaczyć dlaczego.
— Niestety nie stawiałam na nikogo, jestem od organizacji, nie zakładania się — puściła do niego oczko, również wypuszczając jego rękę i odsuwając się na bezpieczną odległość. Zachichotała cicho na jego pomruk, wlepiając w niego uważne spojrzenie po kolejnych słowach —Noo, niestety nie mogę powiedzieć — uśmiechnęła się, poprawiając mu kombinezon na klatce piersiowej, całkiem przypadkiem ładując się w jego ramiona —Ale wielkich może nie będzie — dodała, pozwalając sobie odsunąć szybkę od kasku mężczyzny, aby móc na niego spojrzeć twarzą w twarz —Dla takiego przystojniaka jeden buziak nie wystarczy — odezwała się, wyciągając z ust prawie zjedzoną słodycz i przyciągnęła go do siebie za kark krótkim szarpnięciem, wpijając się mocno w jego usta. Mógł poczuć delikatną słodycz, wymieszaną z charakterystycznym smakiem zioła.
— Powodzenia, Gołębiu — szepnęła cicho, odsuwając się od niego i machając mu, odeszła od niego.
Do wyścigu zostało niewiele czasu, a niektórych uczestników dalej nie było na linii startu.
Czas na odpis: 48h na jedną osobę.
Kiana nie spuszczała z mężczyzny spojrzenia, a gdy wyrwał swoją dłoń z jej uścisku śmiejąc się jak psychopata opuściła wzrok na jego drugą dłoń. Oczywiście, że szykował się by albo zrobić krzywdę jej, albo motocyklowi w który włożyła masę forsy i przede wszystkim czasu. Gość nie zdawał sobie sprawy, że dziewczyna nigdy nie chodziła bezbronna. Podniosła wzrok na jego twarz, a jedną z dłoni sięgała ku ukrytemu nożowi w swoim bucie. W tym samym momencie dołączył do nich trzeci mężczyzna, ale sądząc po jego tonie i słowach nie zamierzał uprzykrzać jej życia. Wyprostowała się zostawiając ostrze na swoim miejscu i obserwowała wysokiego chłopaka, starając się jak zwykle zapamiętać każdy detal i ocenić kim był. Czy miała właśnie do czynienia z tajemniczym organizatorem?
Parsknęła gdy dwójka ochroniarzy wyprowadziła pultających się debili i pomachała im z perfidnym uśmiechem.
„Do następnego!” rzuciła w ich stronę, a po usłyszeniu pytania skupiła swoją uwagę na pozostałym mężczyźnie.
„Wszystko w porządku, dzięki,” pewnie dałaby radę sama, po prostu zajęłoby jej to nieco więcej czasu.
Skinęła głową i szybko spojrzała na zegarek. Faktycznie, wyścig miał za chwilę się zacząć. Założyła kask, odpaliła motocykl, a mijając chłopaka przystanęła na moment widząc jak zerka na biały motor, który stał samotnie obok niej. Kiana westchnęła.
Co za kretyn z tego gołębia.
„Typ z kurczakiem na kasku. To jego sprzęt. Nie wiem gdzie przepadł, ale to chyba jego pierwszy raz. Co za strata gdyby nie wystartował przez własną głupotę,” z tonu jej głosu nie dało się wywnioskować czy mówiła serio czy wręcz przeciwnie. Gdyby mieli więcej czasu pewnie by została i na niego poczekała, ale sama nie miała zamiaru się spóźnić przez nieznajomego. Spojrzała raz jeszcze na biały motocykl, a następnie przeniosła wzrok na chłopaka. „Oby jednak szybko się pojawił,” po tych słowach, zamknęła ciemną przesłonę, przekręciła manetkę z gazem i powoli odjechała w stronę ,gdzie znajdowała się linia startu.
Parsknęła gdy dwójka ochroniarzy wyprowadziła pultających się debili i pomachała im z perfidnym uśmiechem.
„Do następnego!” rzuciła w ich stronę, a po usłyszeniu pytania skupiła swoją uwagę na pozostałym mężczyźnie.
„Wszystko w porządku, dzięki,” pewnie dałaby radę sama, po prostu zajęłoby jej to nieco więcej czasu.
Skinęła głową i szybko spojrzała na zegarek. Faktycznie, wyścig miał za chwilę się zacząć. Założyła kask, odpaliła motocykl, a mijając chłopaka przystanęła na moment widząc jak zerka na biały motor, który stał samotnie obok niej. Kiana westchnęła.
Co za kretyn z tego gołębia.
„Typ z kurczakiem na kasku. To jego sprzęt. Nie wiem gdzie przepadł, ale to chyba jego pierwszy raz. Co za strata gdyby nie wystartował przez własną głupotę,” z tonu jej głosu nie dało się wywnioskować czy mówiła serio czy wręcz przeciwnie. Gdyby mieli więcej czasu pewnie by została i na niego poczekała, ale sama nie miała zamiaru się spóźnić przez nieznajomego. Spojrzała raz jeszcze na biały motocykl, a następnie przeniosła wzrok na chłopaka. „Oby jednak szybko się pojawił,” po tych słowach, zamknęła ciemną przesłonę, przekręciła manetkę z gazem i powoli odjechała w stronę ,gdzie znajdowała się linia startu.
Spojrzał na dziewczynę z nikłym uśmiechem. Czy udawała czy nie i tak z nim rozmawiała. Zawsze mogła go spławić, a więc pół sukcesu za nim. Pozwolił się szarpnąć i podnieść rękaw, aby nieznajoma mogła napisać na jego skórze numer. W zasadzie nie było to takie proste, w końcu miał pełno tatuaży, ale o dziwo rozczytał każdą cyferkę. Skinął głową z uznaniem, ostrożnie ciągnąc rękaw ku dołowi. Przecież nie chciał, aby napis się zmazał. Chyba za dużo szczęścia miał. Wolał się nie martwić czy faktycznie podała swój prawdziwy numer.
- Ale przecież nikt ci nie zabrania mieć faworyta. - Stwierdził wzruszając lekko barkami. Nie zamierzał jej ciągnąć za język, jeżeli chciała to by powiedziała. Musiało mu wystarczyć to, że miał jej numer. Ochoczo przyjął ją w ramiona, śmiejąc się lekko.
- Trzymam za słowo. - Pogładził ją po plecach i nieco skrzywił się, gdy sięgnęła do jego kasku. A jak miała cię pocałować w inny sposób pacanie.
Rozchmurzył się, że zamiast dostać liścia to dostał... język. Dziewczyna wpiła się w jego wargi co rzecz jasna odwzajemnił. Z pomrukiem oderwał się od jej ust, patrząc nań uważnie.
- Gdybym miał więcej czasu przed wyścigiem to na buziaku by się nie skończyło. - Odrobinę się wyszczerzył, mając bardzo brzydkie myśli w główce. Smak zioła przypomniał mu, jak bardzo chciało mu się palić. Dziewczyna mu się spodobała co zrobić, niemal czuł smutek widząc jak odchodzi.
- Nie dziękuję! - Zawołał na nią, po czym zerknął na zegarek. Było tak późno? Rzucił się biegiem w stronę motoru jakby mu się gacie paliły. W końcu przekroczył całą odległość w dwie minuty, zbiegł ze schodów omal się nie wywracając. Spojrzał na dziewczynę na motorze obok i przez ułamek sekundy widział jej twarz. Kiana? A co ona do cholery tu robiła? Niestety nie zdążył, gdyż kobieta odjechała kiedy pokonał te kilka stopni. Przy motorze nieco zwolnił udając, że wcale nie było mu tak spieszno. Spojrzał na mężczyznę i dosiadł motoru.
- O witam pana Rekina. - Powiedział do niego, szczerząc się. Oczywiście twarzy widzieć za kaskiem nie mógł, ale głos to z pewnością by rozpoznał. Odpalił sprzęt, patrząc na plecy Kiany. Potem przeniósł wzrok na Cinnamona. Typ który go uratował, chyba miał do niego jakąś sympatię za ten czyn.
- Strzelimy sobie piwko po wyścigu? - Niezależnie od odpowiedzi na którą poczekał, machnął mu i powoli udał się tam gdzie pojechała białowłosa. Musiał ją odnaleźć i porozmawiać. A potem się napić, niezależnie od wyniku.
- Ale przecież nikt ci nie zabrania mieć faworyta. - Stwierdził wzruszając lekko barkami. Nie zamierzał jej ciągnąć za język, jeżeli chciała to by powiedziała. Musiało mu wystarczyć to, że miał jej numer. Ochoczo przyjął ją w ramiona, śmiejąc się lekko.
- Trzymam za słowo. - Pogładził ją po plecach i nieco skrzywił się, gdy sięgnęła do jego kasku. A jak miała cię pocałować w inny sposób pacanie.
Rozchmurzył się, że zamiast dostać liścia to dostał... język. Dziewczyna wpiła się w jego wargi co rzecz jasna odwzajemnił. Z pomrukiem oderwał się od jej ust, patrząc nań uważnie.
- Gdybym miał więcej czasu przed wyścigiem to na buziaku by się nie skończyło. - Odrobinę się wyszczerzył, mając bardzo brzydkie myśli w główce. Smak zioła przypomniał mu, jak bardzo chciało mu się palić. Dziewczyna mu się spodobała co zrobić, niemal czuł smutek widząc jak odchodzi.
- Nie dziękuję! - Zawołał na nią, po czym zerknął na zegarek. Było tak późno? Rzucił się biegiem w stronę motoru jakby mu się gacie paliły. W końcu przekroczył całą odległość w dwie minuty, zbiegł ze schodów omal się nie wywracając. Spojrzał na dziewczynę na motorze obok i przez ułamek sekundy widział jej twarz. Kiana? A co ona do cholery tu robiła? Niestety nie zdążył, gdyż kobieta odjechała kiedy pokonał te kilka stopni. Przy motorze nieco zwolnił udając, że wcale nie było mu tak spieszno. Spojrzał na mężczyznę i dosiadł motoru.
- O witam pana Rekina. - Powiedział do niego, szczerząc się. Oczywiście twarzy widzieć za kaskiem nie mógł, ale głos to z pewnością by rozpoznał. Odpalił sprzęt, patrząc na plecy Kiany. Potem przeniósł wzrok na Cinnamona. Typ który go uratował, chyba miał do niego jakąś sympatię za ten czyn.
- Strzelimy sobie piwko po wyścigu? - Niezależnie od odpowiedzi na którą poczekał, machnął mu i powoli udał się tam gdzie pojechała białowłosa. Musiał ją odnaleźć i porozmawiać. A potem się napić, niezależnie od wyniku.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach