▲▼
Dobrze, że ty masz wystarczająco dużo szczęścia.
Darował sobie odgryzanie się na głos, wyciągając jedynie rękę i wystawiając środkowy palec, chociaż Connor nie mógł tego zobaczyć. Ten cholery szkodnik był jak mały robak, który plątał się pod nogami na tyle sprawnie, że można było jedynie uderzać butami w losowe miejsca, licząc na trafienie cholerstwa.
— No i po co ci to było — mruknął, spuszczając na chwile wzrok na trzymanego przez siebie mężczyznę. Namierzenie grupy o dziwo okazało się nawet łatwiejsze niż przypuszczał. Bez zbędnego ociągania się dołączył do nich.
— Pewnie już ci opowiedzieli co się stało, więc daruję sobie przedstawianie nowego znajomego — powiedział, patrząc na Kianę, nim podszedł do jednej z ławek, aby położyć tam mężczyznę. Trzymanie go ciągle na rękach zdecydowanie nie było czymś, czym chciałby się zająć do przyjazdu policji.
— Zawiadomię służby — odparł, wyciągając telefon i wybierając numer alarmowy.
W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, wymagania do ich pokonania wzrastają dwukrotnie. Oznacza to, że do pokonania jednego Niepoczytalnego musicie wykonać jedną z poniższych akcji:
→ osiem udanych ataków wręcz;
→ cztery udane ataki z użyciem zakupionej broni białej;
→ dwa udane ataki z użyciem zakupionej broni palnej/granatu;
Wszystkie trwające fabuły na terenie parku zostają zakończone.
Shortcut:
— Zakładacie, że jesteście już na miejscu. Nie rozpisujecie się na temat tego jak wchodzicie/spóźniacie się/dołączacie do grupy/cokolwiek.
— Pierwszy post może być nieco dłuższy, potem ograniczajcie się tylko do opisywania akcji, bez niepotrzebnego gadania i przemyśleń postaci.
— Wszystkie używane umiejętności i zużycia broni wpisujecie na dole posta. Wasze obrażenia podliczam ja.
— Robię w tej rozgrywce za MG, więc to ja rzucam wszystkimi kośćmi, bez wyjątku.
— W następnym poście pojawi się mapka, HP przeciwników i tak dalej. W tej turze jeszcze nie atakujemy, a jedynie wywabiamy Niepoczytalnych. Ataki (i uniki) rozpoczną się od następnej tury.
— Osoby, którym zlecono konkretne zadanie w poście: Shane i Lark.
- Ty czasem lubisz wymagać czegoś nierealnego, co? - spytał Shane, wzdychając cicho, by zaraz potem potrzeć kark. Niełatwo było zrealizować to życzenie. Wycie oraz hałasy wyraźnie świadczyły o tym, że wchodzenie tam, to jak proszenie się, by śmierć przyszła przedwcześnie. Jednakże zawsze ktoś musiał wyciągnąć najkrótszą słomkę i z jakiegoś akurat powodu padło i na nich.
Ilu tam ich będzie?
Wysłuchał w milczeniu słów ich przywódcy.
- Liczę na was - powiedział jedynie Kassir na tę kwestię, po czym przesunął wzrok na mur, pozwalając sobie na jedynie krzywy uśmiech. - Bez wątpienia to będzie niezapomniana chwila - z takimi słowami uniósł dłoń do czoła w pseudosalucie, po czym skierował się w stronę głównego wejścia.
Więc pora zacząć jedną z najbardziej dziwnych rzeczy w moim życiu? Ale jeśli będzie jakis przy samym wejściu, to mam pierwszego z głowy - wiedział, że zawahanie w potraktowaniu przeciwnika skończyłoby się dla niego źle. Zwłaszcza, że to była ostatnia chwila, gdzie mógł pozwolić myślom krążyć swobodnie, nim przyszło mu się skupić całkowicie.
Zamierzał wykorzystać oświetlenie biorące się od strony głównej ścieżki, by na nią wabić niepoczytalnych, szukając, czy widoczny cel nie sprowokował już pobliskie do zareagowania.
Przeraźliwe wrzaski zdawały się przechodzić ją wskroś i coraz bardziej przypominać, dlaczego tego typu akcje to nie jest jej konik. Było jednak za późno na odwrót, a nie miała zamiaru zawieść Lisów. Obecność medyka na polu bitwy mogła się w tym momencie okazać kluczowa.
Pokiwała głową, przyjmując do wiadomości polecenia Słowika. Zdecydowanie należała do tego mniej lub bardziej wąskiego grona, które wolałoby pozostawić niepoczytalnych przy życiu, ale też jak mało kto pojmowała wartość martwych osobników. Chociaż miała silne przeczucie, że nie będzie jej dane zabrać jednego z gagatków ze sobą, kiedy wszystko się uspokoi.
- Jak któreś z was oberwie mocniej to zapraszam do siebie, ale mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby - uśmiechnęła się lekko, czego reszta drużyny nie mogła dostrzeć przez jej maskę.
Chyba ich wszystkich pojebało. I to naprawdę niezdrowo. Wejście do parku było jak przybycie do jaskini pełnej dzikich bestii gotowych nie tylko zaprezentować swoim ofiarom ich wnętrzności od środka, ale i dopilnować, żeby był to ostatni widok, jaki wyryje się w ich głowach. Jednak było to za mało, żeby blondyn w którymś momencie stwierdził, że jest w stanie zostawić całą grupę, a tym bardziej nie było mowy, żeby w takiej sytuacji nie walczył wraz z bratem.
— W tym momencie pomysł zabicia ich podoba mi się jakoś bardziej niż bawienie się w obezwładnianie. — Może dlatego, że Niepoczytalni raczej nie przewidywali w swoim planie próby dogadania się na drodze pokojowej.
Wycie z pewnością wystraszyło nie tylko okoliczną zwierzynę, ale i trzymało ludzi na spory dystans. No oczywiście wszystkich poza nimi. Oni zamierzali się wpakować w sam środek tego jazgotu.
Nigdy nie odpuszczała sobie dużej imprezy, a atakująca horda i jakieś zawodzenie w tle brzmi jak kwintesencja imprezy. Dlatego też spokojnie odsłuchała odprawy i uśmiechnęła się pod nosem. Przeciągnęła się ruszając do środka parku doganiając Rai'a. Klepnęła go w plecy szczerząc się jak głupia chociaż nie mógł tego zobaczyć.
- Najlepsza robota, co? - Powiedziała wesołym tonem, rozglądając się dookoła. - Czyli co, zwabić ich do światła? - Zagwizdała głośno na palcach, patrząc czy to przyniosło jakiś efekt , zakładając ręce za głowę i w razie czego zaczęłaby się powoli cofać.
First topic message reminder :
TEREN WOLVES
Park Stanley
TEREN BRONIONY PRZEZ 5 BONUSOWYCH NPC.
Bez wątpienia największy park w mieście. Jego historia sięga ponad stu trzydziestu dwóch lat, a powierzchnia zajmuje ponad czterysta hektarów. Za spokojnych czasów, miejsce to uchodziło za idealne do rekreacji i wypoczynku. Nic dziwnego. Rozciągający się stąd widok na wodę, góry i piękne kanadyjskie niebo potrafi chwycić za serce każdego. Teraz nie wydają się one być już jednak tak urokliwe i zachęcające do spędzania czasu z rodziną. Duża liczba drewnianych totemów została zniszczona, a miasto postanowiło nie uzupełniać ich braków, wiedząc że byłaby to niekończąca się walka z wiatrakami. Za atrakcje w dalszym ciągu robią miniaturowe kolejki, które obecnie można oglądać przez szyby kuloodporne, kort tenisowy, pola piknikowe, ścieżki rowerowe, niewielki park wodny, oraz ogrodzona plac dla psów. Nikogo nie dziwi widok dzikich nietoperzy, bielików amerykańskich czy szopów, małych złodziei. Zwierzęta te nie zawsze są jednak przyjaźnie nastawione. Cały teren stał się też najchętniej wybieranym miejscem przez kieszonkowców. Krążą nawet pogłoski mówiące, że nie da się tędy przejść bez utracenia części ekwipunku.
Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, wymagania do ich pokonania wzrastają dwukrotnie. Oznacza to, że do pokonania jednego Niepoczytalnego musicie wykonać jedną z poniższych akcji:
→ osiem udanych ataków wręcz;
→ cztery udane ataki z użyciem zakupionej broni białej;
→ dwa udane ataki z użyciem zakupionej broni palnej/granatu.
__________
Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, wymagania do ich pokonania wzrastają dwukrotnie. Oznacza to, że do pokonania jednego Niepoczytalnego musicie wykonać jedną z poniższych akcji:
→ osiem udanych ataków wręcz;
→ cztery udane ataki z użyciem zakupionej broni białej;
→ dwa udane ataki z użyciem zakupionej broni palnej/granatu.
[ Przejmowanie terenu 15 /15 ]
Dobrze, że ty masz wystarczająco dużo szczęścia.
Darował sobie odgryzanie się na głos, wyciągając jedynie rękę i wystawiając środkowy palec, chociaż Connor nie mógł tego zobaczyć. Ten cholery szkodnik był jak mały robak, który plątał się pod nogami na tyle sprawnie, że można było jedynie uderzać butami w losowe miejsca, licząc na trafienie cholerstwa.
— No i po co ci to było — mruknął, spuszczając na chwile wzrok na trzymanego przez siebie mężczyznę. Namierzenie grupy o dziwo okazało się nawet łatwiejsze niż przypuszczał. Bez zbędnego ociągania się dołączył do nich.
— Pewnie już ci opowiedzieli co się stało, więc daruję sobie przedstawianie nowego znajomego — powiedział, patrząc na Kianę, nim podszedł do jednej z ławek, aby położyć tam mężczyznę. Trzymanie go ciągle na rękach zdecydowanie nie było czymś, czym chciałby się zająć do przyjazdu policji.
— Zawiadomię służby — odparł, wyciągając telefon i wybierając numer alarmowy.
TEREN PRZEJĘTY PRZEZ WILKI
Okres nietykalności: do 22.02.2021 (włącznie)
Okres nietykalności: do 22.02.2021 (włącznie)
Prychnął z wyraźną pogardą. Czy kogokolwiek powinno to dziwić, skoro nie tylko miał paskudny humor, ale przede wszystkim dodatkowo go stracił przez drugiego z Jostenów, który nie wiedział kiedy trzymać język za zębami? Miał szczęście, że nie próbował dodatkowo zaczepiać Connora. Zdecydowanie nie miał dziś cierpliwości, a to mogłoby skończyć się w bardzo, ale to bardzo niemiły sposób.
— Zostawiłem go poza parkiem, Sullivan chyba w końcu łaskawie postanowił się na coś przydać i go ogarnąć. Chociaż chuj go wie, ostatnio lubi sobie pogadać nawet kiedy nic nie robi. Chyba jakieś nowe hobby — stwierdził, przyglądając się siostrze ogarniającej okradzioną kobietę. Przynajmniej ona potrafiła się czymś zająć bez zbędnego pierdolenia.
— Święte słowa. A, jako że nie jestem z policji — zasalutował Avery w wyraźnej parodii, zaraz tracąc wszystkim zainteresowanie, gdy zwrócił się w stronę Kiany.
— Chcesz iść czy jechać? Zaparkowałem samochód przed parkiem. W sumie po co się tu zjechaliśmy, jakiś standardowy obchód czy po prostu wszystkim się nudziło? — zapytał, ściągając nieznacznie brwi.
“Widzę, że relacje między wami są na coraz lepszym poziomie,” mruknęła pod nosem, ale zapewne chłopak i tak to usłyszał.
Nie minęła nawet minuta, kiedy Sullivan w końcu do nich dołączył, ciągnąć ze sobą kolesia, jak podejrzewała, odpowiedzialnego za to całe zamieszanie. Przyjrzała mu się bez większego zainteresowania, zaciskając usta w cienką linię. Ta, ten sam, który wbij jej się w ramię.
Kretyn.
“Przypilnuj go dopóki nie przyjedzie patrol. A potem rób co chcesz,” zwróciła się do Sullivana, po czym dopaliła papierosa i po rzuceniu go na ziemię, przygniotła butem. Podniosła śmieć nie chcąc ponownie wysłuchiwać uwag od Rudzielca i zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu śmietnika.
“Szybciej będzie jak tam pojedziemy. Mam motocykl przed wejściem. Postaraj się nadążyć, Marchewa,” zlokalizowała kosz i po wyrzuceniu do niego resztki filtra, wróciła do Connora.
“Avery chciała pobiegać,” odpowiedziała z ironią, po czym zaczęła iść powoli w stronę wyjścia. “Jak tak sprawnie idzie nam ogarnianie tego dystryktu, może czas na jakąś imprezę? W końcu chyba tylko jeszcze w jednym miejscu nie zaznaczyliśmy dosadnie naszego patronatu?” Spojrzała na niego kątem oka, będąc w sumie ciekawa jego opinii.
Nie minęła nawet minuta, kiedy Sullivan w końcu do nich dołączył, ciągnąć ze sobą kolesia, jak podejrzewała, odpowiedzialnego za to całe zamieszanie. Przyjrzała mu się bez większego zainteresowania, zaciskając usta w cienką linię. Ta, ten sam, który wbij jej się w ramię.
Kretyn.
“Przypilnuj go dopóki nie przyjedzie patrol. A potem rób co chcesz,” zwróciła się do Sullivana, po czym dopaliła papierosa i po rzuceniu go na ziemię, przygniotła butem. Podniosła śmieć nie chcąc ponownie wysłuchiwać uwag od Rudzielca i zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu śmietnika.
“Szybciej będzie jak tam pojedziemy. Mam motocykl przed wejściem. Postaraj się nadążyć, Marchewa,” zlokalizowała kosz i po wyrzuceniu do niego resztki filtra, wróciła do Connora.
“Avery chciała pobiegać,” odpowiedziała z ironią, po czym zaczęła iść powoli w stronę wyjścia. “Jak tak sprawnie idzie nam ogarnianie tego dystryktu, może czas na jakąś imprezę? W końcu chyba tylko jeszcze w jednym miejscu nie zaznaczyliśmy dosadnie naszego patronatu?” Spojrzała na niego kątem oka, będąc w sumie ciekawa jego opinii.
— Dziwi cię to? Nie mam nic do tego, że ktoś zachowuje się jak kretyn i mi podskakuje, dopóki podpiera swoje akcje jakimikolwiek czynami. A na Sullivanie można polegać tyle, co wcale. Mogę być chujem, ale zawsze się pojawiam, jak każesz mi się ruszyć. I przynajmniej jestem w stanie wykrzesać z siebie coś więcej niż absolutne, kurwa, minimum — nawet nie starał się być cicho. Miał głęboko w dupie czy jego brat go usłyszy, czy też nie. Zdążył posłać mu jeszcze wyraźnie wkurwione spojrzenie, nim wrócił uwagą do białowłosej.
— Lepiej nie, wolałbym nie wjechać ci autem w dupę. Wystarczy, że jakiś zjeb, próbował mi wgnieść drzwi, niepotrzebna mi jeszcze porysowana maska i wybita szyba — powiedział, idąc w ślad za nią ku wyjściu z parku. Prychnął krótko, patrząc na nią z rezygnacją.
— Ściągnęliście mnie tu, bo Avery chciała kurwa iść pobiegać, serio? — przyłożył palce do nasady nosa, wyraźnie starając się zachować cierpliwość. Dobra, ogarnij. I tak miałeś nieco dłuższą przerwę od użerania się z Wilkami, możesz poświęcić jeden dzień na podobne gówno. Przynajmniej złapali jakiegoś kretyna.
— Można. Pytanie czy chcemy to zorganizować tylko i wyłącznie dla naszych, czy jednak rozszerzyć na mieszkańców. ZOO było niezłym boostem dla naszej opinii i poparcia. Nawet jeśli trochę jest z tym pierdolenia się, to ostatecznie chyba warto. Avery pierdolnie jakąś przemowę, jak to mogą na nas liczyć i inne sranie. Pochwalimy się odnowieniem nowego terenu.
Rozłożyła ręce, rzucając w stronę drugiego Jostena ukradkowe spojrzenie. To nie była jej sprawa co działo się pomiędzy nimi. Przynajmniej dopóki nie miało to wpływu na funkcjonowanie gangu. I choć pewnie nie powinna brać tu żadnej ze stron, tak rozumiała punkt widzenia Connora i z paroma faktami się zgadzała. Rzeczywiście, mimo dość ciężkiego charakteru na Rudego mogła liczyć za każdym razem. Nawet kiedy wypiła ciut za dużo.
"Nie dziwi. Szczerze mówiąc mało mnie obchodzi czy się kochacie czy nienawidzicie. Macie po prostu zachowywać się cywilizowanie podczas akcji. Tyle," podsumowała na tyle cicho by tylko Connor ją usłyszał. Kiedyś sobie z nimi pogada. Na osobności. Jak będzie w nieco lepszym humorze.
"Haha zabawne. A może tak mały zakład? Kto pierwszy dojedzie do Starbucksa ten stawia?" Patrzyła na niego z wyczekiwaniem. Kto im w końcu zabroni nieco rozrywki? Perspektywa mandatu też jej nie odstraszała, miała na to swoje sposoby.
Parsknęła i pokręciła głową.
"Spójrz na to z innej strony. Zatrzymałeś bardzo groźnego przestępcę. Jeden śmieć mniej," jej ton aż ociekał sarkazmem. Jednocześnie widziała, że chłopak zapewne próbował przemilczeć mnogie epitety.
Jak minęli bramy parku, obróciła się w jego stronę i z kieszeni kurtki wyciągnęła kluczyki.
"Możemy zrobić to jako wydarzenie dla wszystkich. Może przy okazji zorganizujemy jakąś zbiórkę na akcje charytatywną czy sierociniec? Coś co pokaże ludziom, że wcale nie jesteśmy tacy straszni. A Avery w świetle jupiterów myślę, że sprawdzi się najlepiej," przytaknęła i ponownie Connor udowodnił jej, że postąpiła słusznie, mianując go betą.
— W sposób cywilizowany mógłby przestać się opierdalać i zabrać do jebanej roboty. Nie jesteśmy na służbie. Przypierdolił się tu dobrowolnie, więc jeżeli coś mu się nie podoba, to niech wypierdala tą samą drogą, którą się tu pojawił — odpowiedział chłodno, wcale nie siląc się na przyciszanie tonu. Nie, żeby było to coś nowego. W końcu Connor nigdy nie przejmował się czy ktoś usłyszy jego wypowiedzi, czy nie, równie dobrze mógł powtórzyć wszystko drugiej osobie w twarz.
— No proszę, ktoś tu potrzebuje zabawy. Niech będzie. Ale jeśli zakończę dzisiejszy dzień jebnięciem w jakiegoś tępego przechodnia, to pomagasz mi go upychać w beczce — pstryknął palcami, zaraz przewracając oczami na jej wspomnienie groźnego przestępcy. Bardzo zabawne. Mógł mu mocniej przyjebać.
— Święta prawda. Zdecydowanie nadaje się do tego najlepiej. Akcja charytatywna też brzmi spoko, jakby nie patrzeć, wątpię, by mieli w całym tym syfie, jakieś grube dofinansowania — mruknął, kierując się z Kianą w stronę zaparkowanych pojazdów, dogadując jeszcze kilka rzeczy, choć szczegóły i tak mieli ustalić już po zgarnięciu kawy. Poczekał, aż ustawi się z motocyklem obok jego auta, trzymając nogę w pogotowiu na gazie.
— Dobra Śnieżyna. Startujemy na trzy. Raz... dwa... trzy — duch konkurencji zdecydowanie był w nich silny. W sumie musiał przyznać, że poprawiło mu to nieco humor. Nawet jeśli jakiś kutas zajechał mu, w którymś momencie drogę, odbierając tym samym szanse na wygraną.
— Ciesz się swoim fartem, następnym razem nie wygrasz tak łatwo — rzucił do Kiany, podając jej kawę, nie wyglądając na szczególnie zawiedzionego tym, że wygrała. Zaraz siadając z nią w bardziej ustronnym miejscu, by kontynuować wcześniejsze rozmowy.
zt. x2
Nowy efekt terenu!
W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, wymagania do ich pokonania wzrastają dwukrotnie. Oznacza to, że do pokonania jednego Niepoczytalnego musicie wykonać jedną z poniższych akcji:
→ osiem udanych ataków wręcz;
→ cztery udane ataki z użyciem zakupionej broni białej;
→ dwa udane ataki z użyciem zakupionej broni palnej/granatu;
Wszystkie trwające fabuły na terenie parku zostają zakończone.
Bronie: Pistolet R-47 + ulepszenie (15/15); Glock FM81 (15/15); kij baseballowy + ulepszenie (15/15), granat hukowy (1/1), granat łzawiący (1/1), granat błyskowy (1/1), strzykawki z lekiem nasennym (1/2), (2/2), shotgun D-12 (5/5), (5/5), apteczka II poziomu (3/3) Karnet Nietykalności (2/2)
Umiejętności: Uniki i parowanie ciosow (100%}, Walka Bronią Białą i Pochodnymi (50%), Walka Bronią Palną (50%), Naprawy i wytwórstwo (25%)
Umiejętności: Uniki i parowanie ciosow (100%}, Walka Bronią Białą i Pochodnymi (50%), Walka Bronią Palną (50%), Naprawy i wytwórstwo (25%)
Zadziwiające, że w takich sytuacjach jak ta, wystarczyło pojawić się na miejscu, by wyczuć, że coś wisi w powietrzu. Słowik przeszedł do ogrodzenia, omijając główne wejście. Zamiast tego wdrapał się zwinnie na ceglany słupek i kucnął na nim, przymrużając nieznacznie oczy, próbując cokolwiek wypatrzeć w ciemności.
— To zdecydowanie nie wygląda dobrze — słowa wypowiedziane przez Słowika były bardziej niemrawym mamrotem niż faktycznym zdaniem skierowanym w stronę reszty stojących za nim Lisów. Głośne zawodzenie dobiegające z parku, w połączeniu z porą dnia, sprawiało, że na myśl przychodziło mu tylko jedno.
Musiało ich naprawdę popierdolić, że zamierzali tam wejść.
Obniżył lekko rękę, by położyć ją wygodniej na murku ogrodzenia. Nie był w stanie określić dokładniejszego źródła dźwięku. Jego przeklęty słuch i fakt, że miał tylko jedno zdrowe ucho, skutecznie uniemożliwiały mu bawienie się w tropiciela. Wzrok może i miał lepszy niż przeciętna osoba — czymś w końcu nadrabiał wrodzoną niepełnosprawność — tak teraz nieszczególnie mu się to przydawało. Bez wątpienia Niepoczytalni musieli być jednak między drzewami, a nie na głównej ścieżce oświetlanej przez latarnie.
— Musimy ich zlokalizować i wywabić do światła. Inaczej pozabijamy się wzajemnie — zwrócił się w kierunku reszty, zatrzymując wzrok na dwóch konkretnych osobach.
— Shane, Lark, pójdziecie przodem, spróbujcie wyciągnąć ich na szlak. Będziemy was osłaniać — były to jedyne osoby, które nie tylko były w stanie przetrwać podobną szarżę, ale też wiedziały dlaczego Słowik nie był w stanie im pomóc.
— Dziś nie bawimy się w obezwładnianie. Jest ich zbyt wiele. Więc jeśli chcecie przeżyć, celujcie tak, żeby zabić. Nawet jeśli wam się to nie podoba. Zrozumiano? — zwrócił się w ich stronę, wyraźnie szukając potwierdzenia, tuż przed tym, gdy zeskoczył na ziemię tuż przed nich.
— Zróbcie wszystko, byle nie umrzeć.
Shortcut:
— Zakładacie, że jesteście już na miejscu. Nie rozpisujecie się na temat tego jak wchodzicie/spóźniacie się/dołączacie do grupy/cokolwiek.
— Pierwszy post może być nieco dłuższy, potem ograniczajcie się tylko do opisywania akcji, bez niepotrzebnego gadania i przemyśleń postaci.
— Wszystkie używane umiejętności i zużycia broni wpisujecie na dole posta. Wasze obrażenia podliczam ja.
— Robię w tej rozgrywce za MG, więc to ja rzucam wszystkimi kośćmi, bez wyjątku.
— W następnym poście pojawi się mapka, HP przeciwników i tak dalej. W tej turze jeszcze nie atakujemy, a jedynie wywabiamy Niepoczytalnych. Ataki (i uniki) rozpoczną się od następnej tury.
— Osoby, którym zlecono konkretne zadanie w poście: Shane i Lark.
Bronie: Glock FM81 (15/15) X2; Kij Baseballowy (15/15); Apteczka I poziomu (3/3) X2; Apteczka II poziomu (3/3) X2
Umiejętności: Manipulacja i Kłamstwo (64%); Walka bronią białą i pochodnymi (50%); Uniki i Parowanie Ciosów (73%); Lecznictwo i Opatrywanie Ran (6%)
Maska
Umiejętności: Manipulacja i Kłamstwo (64%); Walka bronią białą i pochodnymi (50%); Uniki i Parowanie Ciosów (73%); Lecznictwo i Opatrywanie Ran (6%)
Maska
Hailey wyjątkowo nie rwała się do pomocy z zadaniami specjalnymi od starego. Stała trochę wycofana, metaforycznie robiąc w zbroję, oparta o swój kij baseballowy, jakby był teraz jej jedynym ratunkiem.
"Celujcie tak, żeby zabić."
- Nawet jak będzie tam jakiś superczłombi? - nie słyszała nigdy takiego wyjca jak ten, który darł pizdę w tle, dlatego wolała się upewnić. Mimo wszystko nie oponowała nawet zabijaniu całej reszty. Przełknęła głośno ślinę, trzymając kij w gotowości.
Bronie: Pistolet R-47 (12/12), Glock FM81 (15/15), Kij Baseballowy (15/15), Apteczka I poziomu (3/3), Apteczka II poziomu (3/3)
Umiejętności: kamuflaż i ucieczka: 25%, uniki i parowanie ciosów: 25%
Ubiór: Czarny tshirt, koszula w czerwono-czarną kratę, z rękawami podwiniętymi do 3/4, chusta lisów owinięta wokół prawego nadgarstka, na lewym skórzana bransoletka, ciemne jeansy z przetarciami, ćwiekowanym paskiem i łańcuchem przypiętym do szlufek, czerwone conversy za kostkę. Zielone soczewki kontaktowe, maska bez tego futra na głowie
Umiejętności: kamuflaż i ucieczka: 25%, uniki i parowanie ciosów: 25%
Ubiór: Czarny tshirt, koszula w czerwono-czarną kratę, z rękawami podwiniętymi do 3/4, chusta lisów owinięta wokół prawego nadgarstka, na lewym skórzana bransoletka, ciemne jeansy z przetarciami, ćwiekowanym paskiem i łańcuchem przypiętym do szlufek, czerwone conversy za kostkę. Zielone soczewki kontaktowe, maska bez tego futra na głowie
Dotarli. Z każdym momentem coraz bardziej się stresował faktem walki z całą hordą, a kiedy Słowik mówił, wyjątkowo wytrzymał w bezruchu i w ciszy. Nie chciał w końcu zaszkodzić całej ekipie, dopóki nie chcieli wykorzystać jego zdolności darcia japy. Przełknął ślinę, słysząc wyjca. To wszystko dla niego było popierdolone.
– Chyba takiego krzykacza wśród jeszcze nie spotkaliśmy...
Bronie: Glock FM81 (15/15), Kij baseballowy (14/15), Apteczka II poziomu (2/3), , Apteczka II poziomu (3/3), Apteczka II poziomu (3/3), Granat hukowy (1/1) Karnet Nietykalności (1/2), Apteczka I poziomu (3/3), Pistolet R-47 + ulepszenie (15/15), Maczeta (17/17), Strzykawki z lekiem nasennym (2/2)
Umiejętności: Umiejętność personalizowana (elektryk) (25%), Walka wręcz (112%}, Uniki i parowanie ciosów (25%), Walka Bronią Białą i Pochodnymi (50%), Walka bronią palną (25%)
Umiejętności: Umiejętność personalizowana (elektryk) (25%), Walka wręcz (112%}, Uniki i parowanie ciosów (25%), Walka Bronią Białą i Pochodnymi (50%), Walka bronią palną (25%)
- Ty czasem lubisz wymagać czegoś nierealnego, co? - spytał Shane, wzdychając cicho, by zaraz potem potrzeć kark. Niełatwo było zrealizować to życzenie. Wycie oraz hałasy wyraźnie świadczyły o tym, że wchodzenie tam, to jak proszenie się, by śmierć przyszła przedwcześnie. Jednakże zawsze ktoś musiał wyciągnąć najkrótszą słomkę i z jakiegoś akurat powodu padło i na nich.
Ilu tam ich będzie?
Wysłuchał w milczeniu słów ich przywódcy.
- Liczę na was - powiedział jedynie Kassir na tę kwestię, po czym przesunął wzrok na mur, pozwalając sobie na jedynie krzywy uśmiech. - Bez wątpienia to będzie niezapomniana chwila - z takimi słowami uniósł dłoń do czoła w pseudosalucie, po czym skierował się w stronę głównego wejścia.
Więc pora zacząć jedną z najbardziej dziwnych rzeczy w moim życiu? Ale jeśli będzie jakis przy samym wejściu, to mam pierwszego z głowy - wiedział, że zawahanie w potraktowaniu przeciwnika skończyłoby się dla niego źle. Zwłaszcza, że to była ostatnia chwila, gdzie mógł pozwolić myślom krążyć swobodnie, nim przyszło mu się skupić całkowicie.
Zamierzał wykorzystać oświetlenie biorące się od strony głównej ścieżki, by na nią wabić niepoczytalnych, szukając, czy widoczny cel nie sprowokował już pobliskie do zareagowania.
Bronie: Pistolet R-47 (12/12), Apteczka II poziomu (3/3)
Umiejętności: umiejętność spersonalizowana (medycyna sądowa)(12%), lecznictwo i opatrywanie ran (6%), walka bronią palną (2%), uniki i parowanie ciosów (2%)
Ubiór: czarne spodnie cargo, czarne martensy z wyszytymi kwiatami, jasnofioletowy t-shirt, cienka czarna bluza z kapturem i pomarańczowymi pasami na rękawach, maska na twarzy, kabura z pistoletem przy pasie
Umiejętności: umiejętność spersonalizowana (medycyna sądowa)(12%), lecznictwo i opatrywanie ran (6%), walka bronią palną (2%), uniki i parowanie ciosów (2%)
Ubiór: czarne spodnie cargo, czarne martensy z wyszytymi kwiatami, jasnofioletowy t-shirt, cienka czarna bluza z kapturem i pomarańczowymi pasami na rękawach, maska na twarzy, kabura z pistoletem przy pasie
Przeraźliwe wrzaski zdawały się przechodzić ją wskroś i coraz bardziej przypominać, dlaczego tego typu akcje to nie jest jej konik. Było jednak za późno na odwrót, a nie miała zamiaru zawieść Lisów. Obecność medyka na polu bitwy mogła się w tym momencie okazać kluczowa.
Pokiwała głową, przyjmując do wiadomości polecenia Słowika. Zdecydowanie należała do tego mniej lub bardziej wąskiego grona, które wolałoby pozostawić niepoczytalnych przy życiu, ale też jak mało kto pojmowała wartość martwych osobników. Chociaż miała silne przeczucie, że nie będzie jej dane zabrać jednego z gagatków ze sobą, kiedy wszystko się uspokoi.
- Jak któreś z was oberwie mocniej to zapraszam do siebie, ale mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby - uśmiechnęła się lekko, czego reszta drużyny nie mogła dostrzeć przez jej maskę.
Bronie: Dwa Glocki FM81 (15/15 x2), Pistolet R-47 (12/12), Granat Błyskowy (1/1), Granat Hukowy (1/1), Apteczka II Poziomu (3/3)
Umiejętności: Manipulacja i Kłamstwo (30%), Walka Wręcz (50%), Uniki i Parowanie Ciosów (25%), Walka Bronią Białą i Pochodnymi (25%)
Umiejętności: Manipulacja i Kłamstwo (30%), Walka Wręcz (50%), Uniki i Parowanie Ciosów (25%), Walka Bronią Białą i Pochodnymi (25%)
Chyba ich wszystkich pojebało. I to naprawdę niezdrowo. Wejście do parku było jak przybycie do jaskini pełnej dzikich bestii gotowych nie tylko zaprezentować swoim ofiarom ich wnętrzności od środka, ale i dopilnować, żeby był to ostatni widok, jaki wyryje się w ich głowach. Jednak było to za mało, żeby blondyn w którymś momencie stwierdził, że jest w stanie zostawić całą grupę, a tym bardziej nie było mowy, żeby w takiej sytuacji nie walczył wraz z bratem.
— W tym momencie pomysł zabicia ich podoba mi się jakoś bardziej niż bawienie się w obezwładnianie. — Może dlatego, że Niepoczytalni raczej nie przewidywali w swoim planie próby dogadania się na drodze pokojowej.
Wycie z pewnością wystraszyło nie tylko okoliczną zwierzynę, ale i trzymało ludzi na spory dystans. No oczywiście wszystkich poza nimi. Oni zamierzali się wpakować w sam środek tego jazgotu.
Bronie: Granat Dymny (2/2), 2x Granat Błyskowy (2/2), Apteczka II poziomu (3/3), Shotgun D-12 (5/5)
Umiejętności: WALKA WRĘCZ: 104%, UNIKI I PAROWANIE CIOSÓW (50%)
Wilcza maska!
Umiejętności: WALKA WRĘCZ: 104%, UNIKI I PAROWANIE CIOSÓW (50%)
Wilcza maska!
Nigdy nie odpuszczała sobie dużej imprezy, a atakująca horda i jakieś zawodzenie w tle brzmi jak kwintesencja imprezy. Dlatego też spokojnie odsłuchała odprawy i uśmiechnęła się pod nosem. Przeciągnęła się ruszając do środka parku doganiając Rai'a. Klepnęła go w plecy szczerząc się jak głupia chociaż nie mógł tego zobaczyć.
- Najlepsza robota, co? - Powiedziała wesołym tonem, rozglądając się dookoła. - Czyli co, zwabić ich do światła? - Zagwizdała głośno na palcach, patrząc czy to przyniosło jakiś efekt , zakładając ręce za głowę i w razie czego zaczęłaby się powoli cofać.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach