▲▼
First topic message reminder :
TEREN WOLVES
Park Stanley
TEREN BRONIONY PRZEZ 5 BONUSOWYCH NPC.
Bez wątpienia największy park w mieście. Jego historia sięga ponad stu trzydziestu dwóch lat, a powierzchnia zajmuje ponad czterysta hektarów. Za spokojnych czasów, miejsce to uchodziło za idealne do rekreacji i wypoczynku. Nic dziwnego. Rozciągający się stąd widok na wodę, góry i piękne kanadyjskie niebo potrafi chwycić za serce każdego. Teraz nie wydają się one być już jednak tak urokliwe i zachęcające do spędzania czasu z rodziną. Duża liczba drewnianych totemów została zniszczona, a miasto postanowiło nie uzupełniać ich braków, wiedząc że byłaby to niekończąca się walka z wiatrakami. Za atrakcje w dalszym ciągu robią miniaturowe kolejki, które obecnie można oglądać przez szyby kuloodporne, kort tenisowy, pola piknikowe, ścieżki rowerowe, niewielki park wodny, oraz ogrodzona plac dla psów. Nikogo nie dziwi widok dzikich nietoperzy, bielików amerykańskich czy szopów, małych złodziei. Zwierzęta te nie zawsze są jednak przyjaźnie nastawione. Cały teren stał się też najchętniej wybieranym miejscem przez kieszonkowców. Krążą nawet pogłoski mówiące, że nie da się tędy przejść bez utracenia części ekwipunku.
Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, wymagania do ich pokonania wzrastają dwukrotnie. Oznacza to, że do pokonania jednego Niepoczytalnego musicie wykonać jedną z poniższych akcji:
→ osiem udanych ataków wręcz;
→ cztery udane ataki z użyciem zakupionej broni białej;
→ dwa udane ataki z użyciem zakupionej broni palnej/granatu.
__________
Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, wymagania do ich pokonania wzrastają dwukrotnie. Oznacza to, że do pokonania jednego Niepoczytalnego musicie wykonać jedną z poniższych akcji:
→ osiem udanych ataków wręcz;
→ cztery udane ataki z użyciem zakupionej broni białej;
→ dwa udane ataki z użyciem zakupionej broni palnej/granatu.
Pokiwał głową, zabierając telefon Shane'a, by od razu napisać na messengerze do Jace'a. Zaraz wziął od niego maskę i schował ja do plecaka, nim zacisnął dłoń na jego nadgarstku.
— Cywil. Inny cywil pomylił was z Niepoczytalnymi, zorientował się, że postrzelił ludzi i uciekł. Wszyscy mają teraz dostęp do broni. Strzelał z krzaków, więc nic nie widzieliście — przeklinał cicho w duchu to jak zimne były w tym momencie jego ręce. Raz po raz pocierał palcami skórę przyjaciela, nawet jeśli wiedział, że nie była to żadna forma pomocy, jakiej mógłby sobie życzyć.
— Nic mi nie jest. Dzięki tobie i Hailey wyjdę z tego z kilkoma zadrapaniami. Reszta... żyją, Shane. I oby to się nie zmieniło — poderwał głowę, słysząc nadjeżdżające karetki — ja się tym zajmę, Shane, nic już nie mów.
Najbardziej w tym wszystkim przerażało go patrzenie na Ivo. Widok nieprzytomnego braka w tak tragicznym stanie, uczucie, że w każdej chwili mógł go stracić. I to z własnej winy. To on go w to wszystko wciągnął. On zrobił z niego lisa. Myślał, że mając go obok, uda mu się go chronić. Ich wszystkich.
Teraz miał płacić za konsekwencje swoich idiotycznych decyzji.
Wstał, od razu podbiegając do ratowników, by wszystko im wytłumaczyć zgodnie z ustaloną wersją, starając się jakkolwiek pomóc z choć powierzchownym opisem obrażeń.
zt. dla wszystkich Lisów
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach