▲▼
Był to jeden z nielicznych dni, które zaliczała do udanych, a co więcej pierwszy raz odkąd przyjechała do tego pieprzonego miasta miała zasadniczo dobry humor. A przynajmniej na tyle pozytywny, że nie pragnęła wszystkim wpierdolić.
Jako, że pogoda tego popołudnia także dopisywała, postanowiła wyrwać się z pracy i spędzić trochę czasu w otoczeniu przyrody. Nie była naiwna na tyle by sądzić, że skoro świeciło słońce to nagle miasto stało się bezpieczne. Dlatego też przy pasku spodni, spoczywał jej drogi pistolet, schowany pod luźnym T-shirtem. Było na tyle ciepło, że zostawiła kurtkę na posterunku i musiała przyznać, że czuła się bez niej trochę nieswojo, ale jednocześnie wiedziała, że skórzane nakrycie nie sprawdziłoby się w taką pogodę.
Spacerowała jedną z głównym alei parku, kiedy nagle usłyszała za plecami donośny krzyk i zanim zdążyła się obrócić ktoś chwycił ją za rękę i zrobił to za nią. Jej druga dłoń odruchowo powędrowała na schowaną pod ubraniem broń, ale widząc, że przed nią stał młody chłopak, a nie jakiś śmierdzący menel odetchnęła z wyraźną ulgą. Zabrała dłoń znad pistoletu i oparła ją na biodrze.
„Mogę Ci w czymś pomóc?” zapytała, ale w odpowiedzi usłyszała jedynie kolejny okrzyk, nie wiedząc czy chłopak w ogóle przyswoił jej pytanie. Teraz to dopiero wprawił ją w osłupienie.
Ściągnęła brwi i przekrzywiła głowę lekko w bok, jednocześnie krzyżując ramiona na piersi.
„Chyba mnie z kimś pomyliłeś młody. Nie mam pojęcia kim jesteś, ani też o czym mówisz,” istotnie patrząc na niego nic nie przychodziło jej do głowy. Zmierzyła go spojrzeniem, starając się zapamiętać jak najwiecej szczegółów i tym samym próbowała sobie przypomnieć coś, co mogłoby wskazywać na wcześniejszą znajomość z chłopakiem.
„Kim jesteś?” zapytała w końcu zimnym tonem, czując jak jej dobry humor ustępuje poirytowaniu. Nie uszło jej uwadze, że dramatyczne zachowanie młodego przyciągało uwagę otaczających ich ludzi. Świetnie, właśnie stali się główną atrakcją tego miejsca.
A jednak, los jej nienawidził skoro pozbawiał ją jedynego udanego dnia.
First topic message reminder :
TEREN WOLVES
Park Stanley
TEREN BRONIONY PRZEZ 5 BONUSOWYCH NPC.
Bez wątpienia największy park w mieście. Jego historia sięga ponad stu trzydziestu dwóch lat, a powierzchnia zajmuje ponad czterysta hektarów. Za spokojnych czasów, miejsce to uchodziło za idealne do rekreacji i wypoczynku. Nic dziwnego. Rozciągający się stąd widok na wodę, góry i piękne kanadyjskie niebo potrafi chwycić za serce każdego. Teraz nie wydają się one być już jednak tak urokliwe i zachęcające do spędzania czasu z rodziną. Duża liczba drewnianych totemów została zniszczona, a miasto postanowiło nie uzupełniać ich braków, wiedząc że byłaby to niekończąca się walka z wiatrakami. Za atrakcje w dalszym ciągu robią miniaturowe kolejki, które obecnie można oglądać przez szyby kuloodporne, kort tenisowy, pola piknikowe, ścieżki rowerowe, niewielki park wodny, oraz ogrodzona plac dla psów. Nikogo nie dziwi widok dzikich nietoperzy, bielików amerykańskich czy szopów, małych złodziei. Zwierzęta te nie zawsze są jednak przyjaźnie nastawione. Cały teren stał się też najchętniej wybieranym miejscem przez kieszonkowców. Krążą nawet pogłoski mówiące, że nie da się tędy przejść bez utracenia części ekwipunku.
Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, wymagania do ich pokonania wzrastają dwukrotnie. Oznacza to, że do pokonania jednego Niepoczytalnego musicie wykonać jedną z poniższych akcji:
→ osiem udanych ataków wręcz;
→ cztery udane ataki z użyciem zakupionej broni białej;
→ dwa udane ataki z użyciem zakupionej broni palnej/granatu.
__________
Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, wymagania do ich pokonania wzrastają dwukrotnie. Oznacza to, że do pokonania jednego Niepoczytalnego musicie wykonać jedną z poniższych akcji:
→ osiem udanych ataków wręcz;
→ cztery udane ataki z użyciem zakupionej broni białej;
→ dwa udane ataki z użyciem zakupionej broni palnej/granatu.
Ubiór: czarny, luźny T-shirt, długie, ciemno szare jeansy z przetarciami, czarne botki na niskim obcasie
Był to jeden z nielicznych dni, które zaliczała do udanych, a co więcej pierwszy raz odkąd przyjechała do tego pieprzonego miasta miała zasadniczo dobry humor. A przynajmniej na tyle pozytywny, że nie pragnęła wszystkim wpierdolić.
Jako, że pogoda tego popołudnia także dopisywała, postanowiła wyrwać się z pracy i spędzić trochę czasu w otoczeniu przyrody. Nie była naiwna na tyle by sądzić, że skoro świeciło słońce to nagle miasto stało się bezpieczne. Dlatego też przy pasku spodni, spoczywał jej drogi pistolet, schowany pod luźnym T-shirtem. Było na tyle ciepło, że zostawiła kurtkę na posterunku i musiała przyznać, że czuła się bez niej trochę nieswojo, ale jednocześnie wiedziała, że skórzane nakrycie nie sprawdziłoby się w taką pogodę.
Spacerowała jedną z głównym alei parku, kiedy nagle usłyszała za plecami donośny krzyk i zanim zdążyła się obrócić ktoś chwycił ją za rękę i zrobił to za nią. Jej druga dłoń odruchowo powędrowała na schowaną pod ubraniem broń, ale widząc, że przed nią stał młody chłopak, a nie jakiś śmierdzący menel odetchnęła z wyraźną ulgą. Zabrała dłoń znad pistoletu i oparła ją na biodrze.
„Mogę Ci w czymś pomóc?” zapytała, ale w odpowiedzi usłyszała jedynie kolejny okrzyk, nie wiedząc czy chłopak w ogóle przyswoił jej pytanie. Teraz to dopiero wprawił ją w osłupienie.
Ściągnęła brwi i przekrzywiła głowę lekko w bok, jednocześnie krzyżując ramiona na piersi.
„Chyba mnie z kimś pomyliłeś młody. Nie mam pojęcia kim jesteś, ani też o czym mówisz,” istotnie patrząc na niego nic nie przychodziło jej do głowy. Zmierzyła go spojrzeniem, starając się zapamiętać jak najwiecej szczegółów i tym samym próbowała sobie przypomnieć coś, co mogłoby wskazywać na wcześniejszą znajomość z chłopakiem.
„Kim jesteś?” zapytała w końcu zimnym tonem, czując jak jej dobry humor ustępuje poirytowaniu. Nie uszło jej uwadze, że dramatyczne zachowanie młodego przyciągało uwagę otaczających ich ludzi. Świetnie, właśnie stali się główną atrakcją tego miejsca.
A jednak, los jej nienawidził skoro pozbawiał ją jedynego udanego dnia.
- Teraz udajesz, że mnie nie znasz? - spytał się, nie poświęcając nawet chwili uwagi na to, że ściągał na siebie coraz to większą uwagę. Obecnie liczyła się tylko ona: ta jedna osoba, którą napotkał przez całkowity przypadek... lub też złośliwość losu. Jego myśli rozkręcały się wraz z upływem czasu, powodując w nim lekki chaos. Nie będąc psychicznie przygotowany na takie zdarzenie, kierował się emocjami przy wypowiadanych słowach. Przez to umykały mu takie słowa jak:
- Kłótnia kochanków?
Albo:
- Może jakaś narwana para?
Pociągnął nosem, sprawiając na moment wrażenie zagubionego dziecka. Uniósł rękę i zewnętrzną częścią dłoni zasłonił swoje usta, nie ukrywając nawet tego, jak bardzo białowłosa zraniła go.
- No tak... potraktowałaś mnie jak śmiecia, więc i nie byłem warty zachowania w pamięci? - nawet nie przeszło mu przez myśl, ile osób mogła napotkać Kiana w swoim życiu i jak wiele z nich stało się losowymi twarzami, nie mających żadnego wpływu na jej przyszłość.
Położył dłoń na klatce piersiowej.
- Nie ma mowy, bym pomylił Ciebie z kimkolwiek innym - odparł z niezachwianą pewnością siebie. - Nie zapomnę wyglądu kobiety, która jest odpowiedzialna za zniszczenie mojego życia.
Nie słuchał. Zdecydowanie jej nie słuchał, przez co podświadomie zignorował fakt, że zadała mu proste pytanie. Przełknął ślinę, czując uścisk w żołądku. Nie miał żadnego planu odnoszącego się do tego, co mógłby dalej zrobić.
- Tss. Pewnie będziesz uważać się za niewinną i próbować się wymiać od winy wobec tego, co mi zrobiłaś kilka lat temu? Czy może takie zdarzenia są dla ciebie codziennością? - zarzucił ją pytaniami, cofając się o pół kroku. - Lodowate zachowanie nie zmieniło się od lat u ciebie, pani Taylor.
- Kłótnia kochanków?
Albo:
- Może jakaś narwana para?
Pociągnął nosem, sprawiając na moment wrażenie zagubionego dziecka. Uniósł rękę i zewnętrzną częścią dłoni zasłonił swoje usta, nie ukrywając nawet tego, jak bardzo białowłosa zraniła go.
- No tak... potraktowałaś mnie jak śmiecia, więc i nie byłem warty zachowania w pamięci? - nawet nie przeszło mu przez myśl, ile osób mogła napotkać Kiana w swoim życiu i jak wiele z nich stało się losowymi twarzami, nie mających żadnego wpływu na jej przyszłość.
Położył dłoń na klatce piersiowej.
- Nie ma mowy, bym pomylił Ciebie z kimkolwiek innym - odparł z niezachwianą pewnością siebie. - Nie zapomnę wyglądu kobiety, która jest odpowiedzialna za zniszczenie mojego życia.
Nie słuchał. Zdecydowanie jej nie słuchał, przez co podświadomie zignorował fakt, że zadała mu proste pytanie. Przełknął ślinę, czując uścisk w żołądku. Nie miał żadnego planu odnoszącego się do tego, co mógłby dalej zrobić.
- Tss. Pewnie będziesz uważać się za niewinną i próbować się wymiać od winy wobec tego, co mi zrobiłaś kilka lat temu? Czy może takie zdarzenia są dla ciebie codziennością? - zarzucił ją pytaniami, cofając się o pół kroku. - Lodowate zachowanie nie zmieniło się od lat u ciebie, pani Taylor.
Chłopak był wyraźnie podburzony, a z doświadczenia wiedziała czym to groziło. Jeszcze ubzdurał sobie, że się znali. W swoim życiu poznała masę ludzi, ale każdą z tych osób pamiętała. Nawet jeśli były to pojedyncze cechy. Przyglądała się mu uważnie już kilka minut, ale za cholerę nie mogła skojarzyć z nim żadnych wspomnień.
W pewnym momencie do jej uszu dobiegły komentarze przechodniów. Przymknęła powieki czując jak rośnie w niej irytacja. Odwróciła głowę w bok, a swój zimny wzrok utkwiła w widowni, która otoczyła ich prawie z każdej strony.
"Nie macie nic innego do roboty?" rzuciła ostro w stronę tłumu tonem, który mówił sam za siebie- spierdalać.
Ponownie skupiła swoją uwagę na chłopaku i skrzyżowała ramiona na piersi, ale nie odezwała się. Nie widziała w tym sensu. Widać było, że nic do niego nie dotrze póki był w tym stanie. Więc czekała, z twarzą wypraną z emocji.
Nie pierwszy raz obarczano ją winą o przeróżne rzeczy. W większość przypadków robili to Ci, których złapała na gorącym uczynku. Nawet patrząc na solidne dowody niektórzy dalej brnęli w gierki z cyklu: to nie ja, ktoś mnie wrobił etc. Tak więc wszystkie oskarżenia rudzielca były dla niej zaledwie kroplą w morzu. Dopiero jego ostatnie zdania spowodowały, że ręce opadły wzdłuż jej ciała. Ściągnęła brwi, a rysy jej twarzy wyostrzyły się. W co on pogrywał?
Słysząc własne nazwisko z jego ust Kiana zacisnęła dłonie w pięści i zrobiła krok w jego stronę.
„Kim ty do cholery jesteś i skąd wiesz jak się nazywam?” tym razem jej ton nie był ani trochę przyjemny. Był to ton, którego używała podczas przesłuchań i który miał sugerować by lepiej z nią nie zadzierać. I lepiej żeby chłopak zacząć gadać.
W pewnym momencie do jej uszu dobiegły komentarze przechodniów. Przymknęła powieki czując jak rośnie w niej irytacja. Odwróciła głowę w bok, a swój zimny wzrok utkwiła w widowni, która otoczyła ich prawie z każdej strony.
"Nie macie nic innego do roboty?" rzuciła ostro w stronę tłumu tonem, który mówił sam za siebie- spierdalać.
Ponownie skupiła swoją uwagę na chłopaku i skrzyżowała ramiona na piersi, ale nie odezwała się. Nie widziała w tym sensu. Widać było, że nic do niego nie dotrze póki był w tym stanie. Więc czekała, z twarzą wypraną z emocji.
Nie pierwszy raz obarczano ją winą o przeróżne rzeczy. W większość przypadków robili to Ci, których złapała na gorącym uczynku. Nawet patrząc na solidne dowody niektórzy dalej brnęli w gierki z cyklu: to nie ja, ktoś mnie wrobił etc. Tak więc wszystkie oskarżenia rudzielca były dla niej zaledwie kroplą w morzu. Dopiero jego ostatnie zdania spowodowały, że ręce opadły wzdłuż jej ciała. Ściągnęła brwi, a rysy jej twarzy wyostrzyły się. W co on pogrywał?
Słysząc własne nazwisko z jego ust Kiana zacisnęła dłonie w pięści i zrobiła krok w jego stronę.
„Kim ty do cholery jesteś i skąd wiesz jak się nazywam?” tym razem jej ton nie był ani trochę przyjemny. Był to ton, którego używała podczas przesłuchań i który miał sugerować by lepiej z nią nie zadzierać. I lepiej żeby chłopak zacząć gadać.
No, wychodziło na to, że jednak niespecjalnie mieli co robić. Albo niespodziewane wydarzenie było na tyle niecodzienne, że warto było poświęcić mu wolną chwilę. Nieprzychylna postawa kobiety wystarczyła, by gapie rzucili parę komentarzy niezbyt przyjemnych, ale... zarazem dostali trochę więcej prywatności.
Kobieta zrobiła się o wiele bardziej przerażająca w jego oczach. Mimowolnie cofnął się o krok, czując przytłoczenie jej zachowaniem. Nie zamierzał zmniejszać odległości między sobą, a kimś, kto powoli przeradzał się w uosobienie furii. Gdyby był trochę młodszy, mógłby nawet skończyć z wybuchem płaczu, jednakże z racji wieku i doświadczenia na jego twarzy wypisana była zaciętość. No i przede wszystkim lekkie zdenerwowanie faktem, że przez słowa Kiany poczuł się mniej wartościowy niż zwykły robak, skoro nie pamiętała go w ogóle.
- Jedną z osób, którym namieszałaś w życiu - wykrzyczenie prawdy na cały głos w tym momencie nie wydawało się być jednak najlepszym pomysłem. Gapie niekoniecznie mogliby być zachwyceni słuchaniem o podejrzanej przeszłości jakieś losowej osoby napotkanej w losowym miejscu.
I niespecjalnie chciał powracać do tego w jeszcze mocniejszy sposób.
- Shiro - powiedział swoje imię, po czym zaraz potem poprawił się, przedstawiając się pełnym imieniem i nazwiskiem, będące odmienne od tego, które obecnie stosował.
Jego twarz wykrzywił grymas niezadowolenia.
- Spotkaliśmy się ze sobą. Twarzą w twarz. Nawet mi się przedstawiłaś - odparł rudowłosy. - Chociaż wtedy twój głos był bardziej martwy.
Bez zawahania w głosie wygłosił swoją opinię na ten temat.
- Beznadzieja. Nawet nie wiem czy to jest już specjalna zagrywka, czy na serio nie byłem nawet warty zapamiętania.
Kobieta zrobiła się o wiele bardziej przerażająca w jego oczach. Mimowolnie cofnął się o krok, czując przytłoczenie jej zachowaniem. Nie zamierzał zmniejszać odległości między sobą, a kimś, kto powoli przeradzał się w uosobienie furii. Gdyby był trochę młodszy, mógłby nawet skończyć z wybuchem płaczu, jednakże z racji wieku i doświadczenia na jego twarzy wypisana była zaciętość. No i przede wszystkim lekkie zdenerwowanie faktem, że przez słowa Kiany poczuł się mniej wartościowy niż zwykły robak, skoro nie pamiętała go w ogóle.
- Jedną z osób, którym namieszałaś w życiu - wykrzyczenie prawdy na cały głos w tym momencie nie wydawało się być jednak najlepszym pomysłem. Gapie niekoniecznie mogliby być zachwyceni słuchaniem o podejrzanej przeszłości jakieś losowej osoby napotkanej w losowym miejscu.
I niespecjalnie chciał powracać do tego w jeszcze mocniejszy sposób.
- Shiro - powiedział swoje imię, po czym zaraz potem poprawił się, przedstawiając się pełnym imieniem i nazwiskiem, będące odmienne od tego, które obecnie stosował.
Jego twarz wykrzywił grymas niezadowolenia.
- Spotkaliśmy się ze sobą. Twarzą w twarz. Nawet mi się przedstawiłaś - odparł rudowłosy. - Chociaż wtedy twój głos był bardziej martwy.
Bez zawahania w głosie wygłosił swoją opinię na ten temat.
- Beznadzieja. Nawet nie wiem czy to jest już specjalna zagrywka, czy na serio nie byłem nawet warty zapamiętania.
Wzięła głęboki oddech, a następnie powoli wypuściła powietrze, łapiąc palcami za grzbiet nosa.
"Posłuchaj, musisz być nieco bardziej precyzyjny," on nawet nie zdawał sobie sprawy w ilu życiach mogła namieszać. Zwykle jednak miała ku temu powody. Czy w jego przypadku było inaczej?
Gdy chłopak wypowiedział swoje imię, początkowo nic jej ono nie powiedziało. Dopiero gdy przedstawił się pełnymi danymi, gdzieś z tyłu głowy zaczęło jej coś świtać. Nie na tyle jednak by Kiana miała stu procentową pewność co do jego osoby. Chociaż nazwisko rudowłosego wywołało u niej nieprzyjemne uczucie w żołądku. Kim on był? Skąd wiedział kim była? Co do diabła ona mu zrobiła? Te i wiele więcej pytań krążyło po jej myślach powoli wywołując pulsujący ból głowy.
Przekrzywiła głowę lekko w bok świdrując go wzrokiem. Huh? Martwy głos?
„Gdzie i kiedy to wszystko miało miejsce?” spytała oschle i nie kryła się z tym, że powoli zaczynała tracić cierpliwość do tej rozmowy. To już było jej szczęście. Ostatnio ciągle spotykała ludzi z którymi miała problemy się dogadać.
Prawą dłonią przeczesała włosy, wywracając oczami.
„O losie, nie jesteś jedyny,” a może wcale nie poznała go w pracy tylko na przykład w jakimś klubie albo barze? Może… może przez nią wyrzucono go z jakiegoś lokalu? Ale czy to mogło być wydarzeniem, które jak twierdził zniszczyło mu życie? W końcu ile razy ona została wyprowadzona siłą, a mimo to nadal funkcjonowała relatywnie normalne.
„Po prostu powiedz w końcu o co Ci chodzi i będzie po sprawie,” powiedziała w końcu ponownie krzyżując ramiona przed sobą.
"Posłuchaj, musisz być nieco bardziej precyzyjny," on nawet nie zdawał sobie sprawy w ilu życiach mogła namieszać. Zwykle jednak miała ku temu powody. Czy w jego przypadku było inaczej?
Gdy chłopak wypowiedział swoje imię, początkowo nic jej ono nie powiedziało. Dopiero gdy przedstawił się pełnymi danymi, gdzieś z tyłu głowy zaczęło jej coś świtać. Nie na tyle jednak by Kiana miała stu procentową pewność co do jego osoby. Chociaż nazwisko rudowłosego wywołało u niej nieprzyjemne uczucie w żołądku. Kim on był? Skąd wiedział kim była? Co do diabła ona mu zrobiła? Te i wiele więcej pytań krążyło po jej myślach powoli wywołując pulsujący ból głowy.
Przekrzywiła głowę lekko w bok świdrując go wzrokiem. Huh? Martwy głos?
„Gdzie i kiedy to wszystko miało miejsce?” spytała oschle i nie kryła się z tym, że powoli zaczynała tracić cierpliwość do tej rozmowy. To już było jej szczęście. Ostatnio ciągle spotykała ludzi z którymi miała problemy się dogadać.
Prawą dłonią przeczesała włosy, wywracając oczami.
„O losie, nie jesteś jedyny,” a może wcale nie poznała go w pracy tylko na przykład w jakimś klubie albo barze? Może… może przez nią wyrzucono go z jakiegoś lokalu? Ale czy to mogło być wydarzeniem, które jak twierdził zniszczyło mu życie? W końcu ile razy ona została wyprowadzona siłą, a mimo to nadal funkcjonowała relatywnie normalne.
„Po prostu powiedz w końcu o co Ci chodzi i będzie po sprawie,” powiedziała w końcu ponownie krzyżując ramiona przed sobą.
Rudowłosy czuł się nad wyraz skołowany zachowaniem kobiety. Nie posiadając odpowiedniej umiejętności odnoszącej się do wykrywania, czy ktoś kłamie, czy nie, mógł głównie domyślać się. Jednakże próba uczynienia tego powodowała, że czuł jak z jego uszów zaczynał wydobywać się dym. Inaczej mówiąc, zwyczajnie przerastało go to, a zachowanie kobiety niczym w tym nie pomagało. Jego determinacja odnosząca się do podjęcia działania nie malała, ale widoczny brak pomysłów nasilał się coraz to bardziej i bardziej...
- Pff - niemalże naburmuszył się na jej słowa, zupełnie jakby to on był zaczepiany i ofiarą w tym zdarzeniu. - Ciężko mówić o cokolwiek bardziej szczegółowym w takim miejscu - niewielka część umysłu Fuyu starała się myśleć bardziej racjonalnie i nakierować na fakt, że to jest jednak miejsce publiczne, a nie jeden z pokoi.
A pozostała część kręciła się wokół tematu zakupów i samej białowłosej.
Póki jednak co...
- Kilka lat temu - nie zamierzał cytować jej tego co do dnia, godziny i sekundy. Jednakże podał jej miejsce jakim był posterunek, gdzie pracowała w tamtym czasie. Splótł ze sobą palce, nie dodając jednak nic więcej.
Czego ja chcę?
- Em... - wydarzenie miało już kilka swoich lat, a przeszłości i tak nie dało się zmienić. Jego niechęć i uraza względem kobiety nie zaniknęły jednak, ale słowa Kiany wystarczyły, żeby wpędzić go w pętle myśli.
- Nie wiem. Może najpierw przyznania się do pomyłki - powiedział w końcu. - I nie na "odwal się" - dopowiedział szybko, próbując pokazać sobą więcej pewności siebie. - Chyba sama nie chciałabyś, by tak skończyć na moim miejscu?
- Pff - niemalże naburmuszył się na jej słowa, zupełnie jakby to on był zaczepiany i ofiarą w tym zdarzeniu. - Ciężko mówić o cokolwiek bardziej szczegółowym w takim miejscu - niewielka część umysłu Fuyu starała się myśleć bardziej racjonalnie i nakierować na fakt, że to jest jednak miejsce publiczne, a nie jeden z pokoi.
A pozostała część kręciła się wokół tematu zakupów i samej białowłosej.
Póki jednak co...
- Kilka lat temu - nie zamierzał cytować jej tego co do dnia, godziny i sekundy. Jednakże podał jej miejsce jakim był posterunek, gdzie pracowała w tamtym czasie. Splótł ze sobą palce, nie dodając jednak nic więcej.
Czego ja chcę?
- Em... - wydarzenie miało już kilka swoich lat, a przeszłości i tak nie dało się zmienić. Jego niechęć i uraza względem kobiety nie zaniknęły jednak, ale słowa Kiany wystarczyły, żeby wpędzić go w pętle myśli.
- Nie wiem. Może najpierw przyznania się do pomyłki - powiedział w końcu. - I nie na "odwal się" - dopowiedział szybko, próbując pokazać sobą więcej pewności siebie. - Chyba sama nie chciałabyś, by tak skończyć na moim miejscu?
Im dłużej stali naprzeciwko siebie tym bardziej Kiana utwierdzała się w przekonaniu, że chłopak nie powie wprost o co mu chodzi. Miał też trochę racji w tym, że środek głównej parkowej alei to nie było wymarzone miejsce do prowadzenia tego typu rozmowy.
Dziewczyna wyciągnęła z kieszeni spodni opakowanie lucky strike'ów, wyciągnęła jednego i następnie schowała paczkę na swoje miejsce. Odpaliła fajka i omal nie udusiła się dymem gdy usłyszała słowa chłopaka.
Kilka lat temu. Posterunek.
Przed oczami od razu stanęły jej obrazy z tamtego okresu. Spojrzała na chłopaka szeroko otwartymi oczami, opuszczając rękę wzdłuż ciała, a świeżo co odpalony papieros wyślizgnął jej się z pomiędzy palców.
"To ty," udało jej się wydukać. W tamtym czasie liczyło się dla niej tylko jedno. Jednak ówczesny przełożony Kiany chcąc ją odciągnąć od gonienia białego królika wciskał jej inne sprawy, które dziewczyna ładnie mówiąc traktowała bardzo olewczo. Najwyraźniej Shiro był właśnie jedną z tych spraw. Na jego przesłuchanie i podjęcie decyzji poświęciła może z dziesięć minut przeklinając swojego szefa, że miał czelność zawracać jej głowę błahostkami.
"Co się z Tobą stało?" spytała cicho szczerze nie pamiętając jaki zarzut mu postawiła i jakie to niosło konsekwencje.
Zacisnęła dłoń w pięść, a drugą przysłoniła oczy gdy ponownie jej myśli zaczęły krążyć w okół jednej nocy. Z pomiędzy palców spojrzała w lewo i dostrzegła niedaleko wolną ławkę, która była w bocznej alejce, a dodatkowo osłonięta krzakami. Wskazała palcem na drewniane siedzisko.
"Może dokończymy rozmowę tam?" jej głos stracił wszelkie emocje i w ogóle nie przypominał tego sprzed paru minut.
Dziewczyna wyciągnęła z kieszeni spodni opakowanie lucky strike'ów, wyciągnęła jednego i następnie schowała paczkę na swoje miejsce. Odpaliła fajka i omal nie udusiła się dymem gdy usłyszała słowa chłopaka.
Kilka lat temu. Posterunek.
Przed oczami od razu stanęły jej obrazy z tamtego okresu. Spojrzała na chłopaka szeroko otwartymi oczami, opuszczając rękę wzdłuż ciała, a świeżo co odpalony papieros wyślizgnął jej się z pomiędzy palców.
"To ty," udało jej się wydukać. W tamtym czasie liczyło się dla niej tylko jedno. Jednak ówczesny przełożony Kiany chcąc ją odciągnąć od gonienia białego królika wciskał jej inne sprawy, które dziewczyna ładnie mówiąc traktowała bardzo olewczo. Najwyraźniej Shiro był właśnie jedną z tych spraw. Na jego przesłuchanie i podjęcie decyzji poświęciła może z dziesięć minut przeklinając swojego szefa, że miał czelność zawracać jej głowę błahostkami.
"Co się z Tobą stało?" spytała cicho szczerze nie pamiętając jaki zarzut mu postawiła i jakie to niosło konsekwencje.
Zacisnęła dłoń w pięść, a drugą przysłoniła oczy gdy ponownie jej myśli zaczęły krążyć w okół jednej nocy. Z pomiędzy palców spojrzała w lewo i dostrzegła niedaleko wolną ławkę, która była w bocznej alejce, a dodatkowo osłonięta krzakami. Wskazała palcem na drewniane siedzisko.
"Może dokończymy rozmowę tam?" jej głos stracił wszelkie emocje i w ogóle nie przypominał tego sprzed paru minut.
Lekkie wzruszenie ramionami miało nieco zbagatelizować jego kolejne słowa, nawet jeśli jego postawa nie pokazywała, że zamierzał traktować to z lekkością. Usta wykrzywiły się w smętnym uśmiechu, będącym niczym źle nałożona maska, mająca zakrywać prawdziwe emocje, jakie nim targały.
- Zamknęli mnie.
Jego odpowiedź była krótka. Cichy głos miał dobiec jedynie do uszów Kiany i do nikogo więcej - nie chciał rozgłaszać tego. Nawet wypowiedzenie tych słów wywoływało w nim nieprzyjemne uczucie skrępowania.
Jego wzrok przekierował się w stronę widocznej ławki. W tym momencie czuł, jakby na jego obu ramionach znajdowały się jego dwie niewielkie wersje, imitujące na swój wygląd formę aniołka i diabełka, przedstawiając mu dwie możliwości - albo zgodzenie się na spędzenie trochę więcej czasu z białowłosą kobietą i porozmawianie, przy okazji ciesząc się z faktu, że jednak nie stał się losowym człowiekiem (innymi słowami, że pamiętała go!), albo z innej strony, pozwolić pochłonąć się urazie i żalowi, by dać urosnąć negatywnym emocjom w znaczącym stopniu, tak, by przesłaniały zdrowy rozsądek.
Uniósł rękę i trzepnął ramię, nim z cięższym westchnieniem zabrał z podłoża swoje zakupy i przekierował swoje kroki ku ławce. Usiadł zaraz na jej brzegu.
- Zasadniczo... - nie był przygotowany. Nawet jeśli mógł widzieć scenę wielokrotnie w swojej wyobraźni, nie równało się to kompletnie rzeczywistości jakiej stawiał teraz czoła. - ...jakie to uczucie napotkać jedną z osób, za których los było się odpowiedzialnym?
Wypuścił ostrożnie powietrze z płuc.
- Dla mnie niezbyt radosne - rudowłosy nie szczędził teraz na słowach. - Zostałem potraktowany jak śmieć i skazany za coś, czego nie zrobiłem. Najgorsze uczucie. Zwłaszcza, że nie doczekałem się swojej sprawiedliwości - za to więcej problemów, o których nie chciał nawet myśleć. Ich wspomnienie wywoływało paskudny dreszcz na plecach, wyciągając z zakamarków umysłu niechciane wspomnienia.
- Nie potrafię ci powiedzieć czego chcę. I tak nie oddasz mi straconego czasu. Utraciłem go na zawsze - schował twarz w dłoniach. - Ale co mi tam. Chcę posłuchać, co masz do powiedzenia.
- Zamknęli mnie.
Jego odpowiedź była krótka. Cichy głos miał dobiec jedynie do uszów Kiany i do nikogo więcej - nie chciał rozgłaszać tego. Nawet wypowiedzenie tych słów wywoływało w nim nieprzyjemne uczucie skrępowania.
Jego wzrok przekierował się w stronę widocznej ławki. W tym momencie czuł, jakby na jego obu ramionach znajdowały się jego dwie niewielkie wersje, imitujące na swój wygląd formę aniołka i diabełka, przedstawiając mu dwie możliwości - albo zgodzenie się na spędzenie trochę więcej czasu z białowłosą kobietą i porozmawianie, przy okazji ciesząc się z faktu, że jednak nie stał się losowym człowiekiem (innymi słowami, że pamiętała go!), albo z innej strony, pozwolić pochłonąć się urazie i żalowi, by dać urosnąć negatywnym emocjom w znaczącym stopniu, tak, by przesłaniały zdrowy rozsądek.
Uniósł rękę i trzepnął ramię, nim z cięższym westchnieniem zabrał z podłoża swoje zakupy i przekierował swoje kroki ku ławce. Usiadł zaraz na jej brzegu.
- Zasadniczo... - nie był przygotowany. Nawet jeśli mógł widzieć scenę wielokrotnie w swojej wyobraźni, nie równało się to kompletnie rzeczywistości jakiej stawiał teraz czoła. - ...jakie to uczucie napotkać jedną z osób, za których los było się odpowiedzialnym?
Wypuścił ostrożnie powietrze z płuc.
- Dla mnie niezbyt radosne - rudowłosy nie szczędził teraz na słowach. - Zostałem potraktowany jak śmieć i skazany za coś, czego nie zrobiłem. Najgorsze uczucie. Zwłaszcza, że nie doczekałem się swojej sprawiedliwości - za to więcej problemów, o których nie chciał nawet myśleć. Ich wspomnienie wywoływało paskudny dreszcz na plecach, wyciągając z zakamarków umysłu niechciane wspomnienia.
- Nie potrafię ci powiedzieć czego chcę. I tak nie oddasz mi straconego czasu. Utraciłem go na zawsze - schował twarz w dłoniach. - Ale co mi tam. Chcę posłuchać, co masz do powiedzenia.
Mimo usilnych starań nie potrafiła przegonić z myśli obrazów z przeszłości. Nienawidziła siebie za to, że wciąż pozwalała by to co się wydarzyło kontrolowało jej życie. Zwykle jednak potrafiła nad tym zapanować. Nie dzisiaj. Tym razem jej wewnętrzne demony wygrywały i śmiały jej się prosto w twarz.
Jej ręce drżały coraz bardziej więc zacisnęła je mocniej w pięści wbijając paznokcie w ich wnętrze i niewątpliwie zostawiając na nich czerwone półksiężyce.
"Na długo?" udało jej się ledwo wydukać.
Opadła na ławkę opierając łokcie na kolanach, a głowę pochyliła przysłaniając twarz włosami. Z każdą upływającą sekundą było jej coraz trudniej złapać dech. Wiedziała, że jeśli za moment się nie uspokoi chłopak będzie świadkiem ataku paniki, które nie były przyjemnym widokiem, a tym bardziej przeżyciem. Starała się oddychać głębiej i wolniej, odciąć się od emocji.
Po paru minutach powoli się wyprostowała, skupiając całą uwagę na słowach Shiro. Nie potrafiła jednak na niego spojrzeć. Poczucie winy. To czuła. Powinna go pewnie przeprosić, ale jaki to miało sens? Kiana pokręciła głową wlepiając swój wzrok przed siebie. Chłopak oczekiwał od niej odpowiedzi, której nie była w stanie udzielić. Przynajmniej na razie.
"Dlaczego.... dlaczego wylądowałeś tamtej nocy na posterunku?" jej głos był pusty, bez wyrazu. Odbiła pałeczkę i choć zdawała sobie sprawę, że jest to słabe zagranie nie miała innego wyjścia. Musiała wiedzieć co się stało. Dlaczego tamtego dnia wylądował w sali przesłuchań? Co zrobił, że trafił przed jej oblicze? Kto był za niego odpowiedzialny, gdy ona bezceremonialnie wyszła z przesłuchania? Dlaczego go zamknęli? Jakie były dowody? Masa pytań, zero odpowiedzi.
Pogodziła się z faktem, że ten dzień jak i noc będą dla niej emocjonalnym koszmarem. W tym momencie jednak musiała być wyrachowaną Panią Inspektor. Swoją wrodzoną upartością odgoniła niechciane wspomnienia zamykając je tymczasowo za solidnymi drzwiami i odważyła się na niego spojrzeć.
"Powiedz mi wszystko co wiesz," na powrót jej głos stał się rzeczowy, a oczy aż biły chłodem.
Jej ręce drżały coraz bardziej więc zacisnęła je mocniej w pięści wbijając paznokcie w ich wnętrze i niewątpliwie zostawiając na nich czerwone półksiężyce.
"Na długo?" udało jej się ledwo wydukać.
Opadła na ławkę opierając łokcie na kolanach, a głowę pochyliła przysłaniając twarz włosami. Z każdą upływającą sekundą było jej coraz trudniej złapać dech. Wiedziała, że jeśli za moment się nie uspokoi chłopak będzie świadkiem ataku paniki, które nie były przyjemnym widokiem, a tym bardziej przeżyciem. Starała się oddychać głębiej i wolniej, odciąć się od emocji.
Po paru minutach powoli się wyprostowała, skupiając całą uwagę na słowach Shiro. Nie potrafiła jednak na niego spojrzeć. Poczucie winy. To czuła. Powinna go pewnie przeprosić, ale jaki to miało sens? Kiana pokręciła głową wlepiając swój wzrok przed siebie. Chłopak oczekiwał od niej odpowiedzi, której nie była w stanie udzielić. Przynajmniej na razie.
"Dlaczego.... dlaczego wylądowałeś tamtej nocy na posterunku?" jej głos był pusty, bez wyrazu. Odbiła pałeczkę i choć zdawała sobie sprawę, że jest to słabe zagranie nie miała innego wyjścia. Musiała wiedzieć co się stało. Dlaczego tamtego dnia wylądował w sali przesłuchań? Co zrobił, że trafił przed jej oblicze? Kto był za niego odpowiedzialny, gdy ona bezceremonialnie wyszła z przesłuchania? Dlaczego go zamknęli? Jakie były dowody? Masa pytań, zero odpowiedzi.
Pogodziła się z faktem, że ten dzień jak i noc będą dla niej emocjonalnym koszmarem. W tym momencie jednak musiała być wyrachowaną Panią Inspektor. Swoją wrodzoną upartością odgoniła niechciane wspomnienia zamykając je tymczasowo za solidnymi drzwiami i odważyła się na niego spojrzeć.
"Powiedz mi wszystko co wiesz," na powrót jej głos stał się rzeczowy, a oczy aż biły chłodem.
Odsunął dłonie od twarzy, posyłając jej niepewne spojrzenie. Jego odpowiedzią na pytanie był jedynie krzywy uśmiech. Nie bardzo chciał mówić o tym, tak samo jak i zdarzeniach z przeszłości, które nastąpiły i po tym. Widok zmiany zachowania u kobiety sprawił, że sparaliżowało go. Miał pustkę w głowie. Jego część podpowiadała mu, żeby zainteresować się i zadziałać jakoś, ale inna miała głos, który szeptał złośliwie mu do ucha - "Dobrze jej tak. Niech cierpi. Niech zrozumie swój błąd.". Nie czerpał z tego satysfakcji. Bardziej się czuł, jakby kompletnie go nie dotyczyło go.
Chociaż nie krył rozczarowania, gdy nie dostał informacji, jakie chciałby.
Huh? Czyli się nie dowiem? - ponura myśl niemalże wywołała w nim napadł smętnego śmiechu.
- Czy moje słowa będą miały znaczenie teraz? - minęło trochę lat od tamtego wydarzenia... A patrząc na charakter teraźniejszości, nie było mu w głowie, by próbować zyskać chociaż część rekompensaty. Nawet próba sądzenia się nie chodziła mu po głowie. Nie widział w tym zwyczajnie sensu.
Zmiana zachowania białowłosej nie była czymś, co odbierał pozytywnie. Nie mógł powstrzymać się od myśli, że miał do czynienia bardziej z robotem niż z drugim człowiekiem.
Straszna.
Splótł ze sobą palce, patrząc na swoje nogi. W obliczu profesjonalnego zachowania Kiany jego odwaga uciekała w popłochu, pozostawiając za soba młodego człowieka, którego przeszłość zawierała w sobie brud.
- Ponieważ wkręcili mnie - odpowiedział jej na pytanie. - Zostałem złapany jako jeden z dzieciaków z podejrzanej grupy - kopnął myśli odnoszące się do słów kumpla, który go non stop namawiał na odejście z gangu, do którego wtedy należał. - Ustawione idealnie tak, by uwaga ps... znaczy się policji skupiła się wokół jednej osoby. Plan zadziałał aż za dobrze, patrząc w przeszłość - został zamknięty bez żadnego śledztwa. Przynajmniej tak to wyglądało z poziomu niedoświadczonej w procedury osoby. Targające go wtedy emocje też nie pomagały w próbie obrony. - Zostałem wystawiony przez własnych znajomych tylko po to, by mogli sami sobie ochronić dupę. Stworzona sytuacja, gdzie zasadniczo przyłapano mnie na "miejscu zbrodni" - westchnienie wyrwało się z jego ust. - Potem poszło z górki na samym komisariacie. Moje słowa były całkowicie zignorowane.
Owinął o palec kosmyk rudych włosów, milknąc na moment.
- Usłyszałem wtedy niezłą wiązankę. Wandalizm, niszczenie mienia... - zamyślił się. - Chciano mi przypisać jeszcze jakąś aferę z podpaleniem oraz narkomanię... - poczuł lodowaty dreszcz na plecach. Zacisnął zęby, odwracając głowę. Nie chciał dalej mówić o tym. - ... to ten moment, gdy zostaję zabrany na nowo na przesłuchanie? - palnął jeszcze, ukierunkowując swoje ciało w jej stronę. - Tym razem jednak proszę bez kajdanek - uniósł nadgarski na wysokość klatki piersiowej. - Są cholernie niewygodne.
Bzzzz.
Do jego uszów dobiegł przeklęty dźwięk, będący zwiastunek kłopotów dla niego. To wystarczyło, by Kiana zeszła w liście priorytetów na drugie miejsce. Niechęć do pewnego rodzaju stworzeń na tym świecie była zbyt duża. Zwłaszcza, że na widok jednej z nich, która już siadała na jego przedramieniu, poczuł napływ emocji.
BZZZZZZZ.
- A, pieprzony owad! - spanikowany głos wyrwał się z jego gardła, gdy zaczął machać nerwowo ręką, próbując odgonić od siebie natrętną osę. Odchylił się, chcąc odsunąć się od niej. Przesunął się na skraj ławki. Jego ciało przechyliło jednak zbyt bardzo, przez co zleciał na plecy, uderzając o ziemię. Zamrugał energicznie oczami, skołowany całym tym zdarzeniem. Czuł lekkie zawroty głowy i skołowanie. Auć?
Chociaż nie krył rozczarowania, gdy nie dostał informacji, jakie chciałby.
Huh? Czyli się nie dowiem? - ponura myśl niemalże wywołała w nim napadł smętnego śmiechu.
- Czy moje słowa będą miały znaczenie teraz? - minęło trochę lat od tamtego wydarzenia... A patrząc na charakter teraźniejszości, nie było mu w głowie, by próbować zyskać chociaż część rekompensaty. Nawet próba sądzenia się nie chodziła mu po głowie. Nie widział w tym zwyczajnie sensu.
Zmiana zachowania białowłosej nie była czymś, co odbierał pozytywnie. Nie mógł powstrzymać się od myśli, że miał do czynienia bardziej z robotem niż z drugim człowiekiem.
Straszna.
Splótł ze sobą palce, patrząc na swoje nogi. W obliczu profesjonalnego zachowania Kiany jego odwaga uciekała w popłochu, pozostawiając za soba młodego człowieka, którego przeszłość zawierała w sobie brud.
- Ponieważ wkręcili mnie - odpowiedział jej na pytanie. - Zostałem złapany jako jeden z dzieciaków z podejrzanej grupy - kopnął myśli odnoszące się do słów kumpla, który go non stop namawiał na odejście z gangu, do którego wtedy należał. - Ustawione idealnie tak, by uwaga ps... znaczy się policji skupiła się wokół jednej osoby. Plan zadziałał aż za dobrze, patrząc w przeszłość - został zamknięty bez żadnego śledztwa. Przynajmniej tak to wyglądało z poziomu niedoświadczonej w procedury osoby. Targające go wtedy emocje też nie pomagały w próbie obrony. - Zostałem wystawiony przez własnych znajomych tylko po to, by mogli sami sobie ochronić dupę. Stworzona sytuacja, gdzie zasadniczo przyłapano mnie na "miejscu zbrodni" - westchnienie wyrwało się z jego ust. - Potem poszło z górki na samym komisariacie. Moje słowa były całkowicie zignorowane.
Owinął o palec kosmyk rudych włosów, milknąc na moment.
- Usłyszałem wtedy niezłą wiązankę. Wandalizm, niszczenie mienia... - zamyślił się. - Chciano mi przypisać jeszcze jakąś aferę z podpaleniem oraz narkomanię... - poczuł lodowaty dreszcz na plecach. Zacisnął zęby, odwracając głowę. Nie chciał dalej mówić o tym. - ... to ten moment, gdy zostaję zabrany na nowo na przesłuchanie? - palnął jeszcze, ukierunkowując swoje ciało w jej stronę. - Tym razem jednak proszę bez kajdanek - uniósł nadgarski na wysokość klatki piersiowej. - Są cholernie niewygodne.
Bzzzz.
Do jego uszów dobiegł przeklęty dźwięk, będący zwiastunek kłopotów dla niego. To wystarczyło, by Kiana zeszła w liście priorytetów na drugie miejsce. Niechęć do pewnego rodzaju stworzeń na tym świecie była zbyt duża. Zwłaszcza, że na widok jednej z nich, która już siadała na jego przedramieniu, poczuł napływ emocji.
BZZZZZZZ.
- A, pieprzony owad! - spanikowany głos wyrwał się z jego gardła, gdy zaczął machać nerwowo ręką, próbując odgonić od siebie natrętną osę. Odchylił się, chcąc odsunąć się od niej. Przesunął się na skraj ławki. Jego ciało przechyliło jednak zbyt bardzo, przez co zleciał na plecy, uderzając o ziemię. Zamrugał energicznie oczami, skołowany całym tym zdarzeniem. Czuł lekkie zawroty głowy i skołowanie. Auć?
„Mają dla mnie,” jej głos był ledwie słyszalny. Było to egoistyczne z jej strony, tak. Ale potrzebowała wiedzieć gdzie popełniła błąd. I co ważniejsze, czy mogła go naprawić.
Nie spuszczała z niego wzroku, choć wcale nie było jej łatwo. Co parę sekund zamiast rudzielca widziała tak dobrze jej znaną twarz, a zamiast otaczających ich drzew była na powrót w zimnej i brudnej uliczce.
Zmarszczyła brwi słuchając jego wypowiedzi i westchnęła gdy chłopak skończył. Miał racje od początku. Spierdoliła sprawę po całości. I mimo, że nigdy nie opowiadała ludziom o swojej przeszłości, a tym bardziej o tym co sprawiło, że zachowywała się jak zimna suka tym razem czuła, że była mu to winna. Chłopak powinien poznać przyczynę, dlaczego tamtej nocy zachowywała się tak, a nie inaczej. Zasługiwał także na coś jeszcze.
Zignorowała jego słowa o kajdankach, kręcąc nieznacznie głową i odnalazła spojrzeniem jego wzrok. Wzięła głęboki oddech, przygotowując się na to co postanowiła.
„Od paru tygodni byłam zaangażowana w sprawę seryjnego mordercy. Takiego, który sprawia, że sama myśl o nim powoduje koszmary. Ten skurwiel panoszył się po mieście przez tygodnie, miesiące. Nieuchwytny. Robiliśmy wszystko, ale za każdym razem udowadniał, że był lepszy. Zawsze dwa kroki przed nami. Jego ostatnią ofiarą była…,” Kiana ukryła twarz w dłoniach nie będąc w stanie dłużej patrzeć Shiro prosto w oczy. Dopiero po paru minutach opuściła ręce, ale jej wzrok był nieobecny i zamiast patrzeć na chłopaka, wlepiła wzrok w przestrzeń. „Byłyśmy identyczne. Jak dwie krople wody. Nawet nasi rodzice mieli problem by nas rozróżnić,” Wzięła głęboki wdech wbijając zaciskając pięści. „Wtedy, tamtej nocy pokłóciłyśmy się jak zawsze o moją przerośniętą ambicje by wpakować wszystkie ścierwa do paki. Gdy w nocy dostałam wezwanie do jednej z ciemnych ulic domyślałam się przyczyny. Ale nigdy bym nie pomyślała, że na ziemi zobaczę własną twarz…., kurwa,” przerwała nie będąc w stanie kontynuować. I tak powiedziała więcej niż by chciała. Wzięła kolejny głęboki oddech zdając sobie sprawę, że niedługo będzie zmuszona uciec do domu. Została jeszcze tylko jedna sprawa. Spojrzała na chłopaka i cichym głosem dodała.
„Przepraszam. Nie powinnam potraktować Cię w taki sposób. Nie myślałam wtedy trzeźwo i wiem, że moje słowa nic nie zmienią. I nie chce się usprawiedliwiać. Jeśli chcesz mogę porozmawiać z sędzią byś miał szanse o odszkodowanie,” chciała dodać coś jeszcze, ale w tym samym momencie chłopak zaczął się kręcić i machać rękami. Kiedy nagle wykrzyknął ona sama odskoczyła lekko w tył, ale sekundę później wybuchnęła śmiechem gdy Shiro wylądował plackiem na ziemi. Pewnie powinna mu pomóc, ale nie była w stanie opanować się na tyle by to zrobić.
Nie spuszczała z niego wzroku, choć wcale nie było jej łatwo. Co parę sekund zamiast rudzielca widziała tak dobrze jej znaną twarz, a zamiast otaczających ich drzew była na powrót w zimnej i brudnej uliczce.
Zmarszczyła brwi słuchając jego wypowiedzi i westchnęła gdy chłopak skończył. Miał racje od początku. Spierdoliła sprawę po całości. I mimo, że nigdy nie opowiadała ludziom o swojej przeszłości, a tym bardziej o tym co sprawiło, że zachowywała się jak zimna suka tym razem czuła, że była mu to winna. Chłopak powinien poznać przyczynę, dlaczego tamtej nocy zachowywała się tak, a nie inaczej. Zasługiwał także na coś jeszcze.
Zignorowała jego słowa o kajdankach, kręcąc nieznacznie głową i odnalazła spojrzeniem jego wzrok. Wzięła głęboki oddech, przygotowując się na to co postanowiła.
„Od paru tygodni byłam zaangażowana w sprawę seryjnego mordercy. Takiego, który sprawia, że sama myśl o nim powoduje koszmary. Ten skurwiel panoszył się po mieście przez tygodnie, miesiące. Nieuchwytny. Robiliśmy wszystko, ale za każdym razem udowadniał, że był lepszy. Zawsze dwa kroki przed nami. Jego ostatnią ofiarą była…,” Kiana ukryła twarz w dłoniach nie będąc w stanie dłużej patrzeć Shiro prosto w oczy. Dopiero po paru minutach opuściła ręce, ale jej wzrok był nieobecny i zamiast patrzeć na chłopaka, wlepiła wzrok w przestrzeń. „Byłyśmy identyczne. Jak dwie krople wody. Nawet nasi rodzice mieli problem by nas rozróżnić,” Wzięła głęboki wdech wbijając zaciskając pięści. „Wtedy, tamtej nocy pokłóciłyśmy się jak zawsze o moją przerośniętą ambicje by wpakować wszystkie ścierwa do paki. Gdy w nocy dostałam wezwanie do jednej z ciemnych ulic domyślałam się przyczyny. Ale nigdy bym nie pomyślała, że na ziemi zobaczę własną twarz…., kurwa,” przerwała nie będąc w stanie kontynuować. I tak powiedziała więcej niż by chciała. Wzięła kolejny głęboki oddech zdając sobie sprawę, że niedługo będzie zmuszona uciec do domu. Została jeszcze tylko jedna sprawa. Spojrzała na chłopaka i cichym głosem dodała.
„Przepraszam. Nie powinnam potraktować Cię w taki sposób. Nie myślałam wtedy trzeźwo i wiem, że moje słowa nic nie zmienią. I nie chce się usprawiedliwiać. Jeśli chcesz mogę porozmawiać z sędzią byś miał szanse o odszkodowanie,” chciała dodać coś jeszcze, ale w tym samym momencie chłopak zaczął się kręcić i machać rękami. Kiedy nagle wykrzyknął ona sama odskoczyła lekko w tył, ale sekundę później wybuchnęła śmiechem gdy Shiro wylądował plackiem na ziemi. Pewnie powinna mu pomóc, ale nie była w stanie opanować się na tyle by to zrobić.
Tego nie spodziewał się. Nie. Nic nie spodziewał się od momentu, gdy postanowił skrzyżować swoje drogi wraz z panią policjant, która stała się jednym z filarów wyznaczających trasę przyszłości w jego przeszłości. Nie za pozytywnej, gdy patrzył z perspektywy czasu. Jednakże poznanie powodu zachowania kobiety - tego nie potrafiłby założyć w żadnym scenariuszu. A to co usłyszał nie należało do przyjemnych spraw.
Nie byłem na to przygotowany.
"Przepraszam". Te słowo wstrząsnęło nim tak samo jak i wcześniejsza opowieść. Zrozumiał, że został jedną z wielu ofiar stanu psychicznego kobiety, która musiała być napędzona widmem śmierci i chęcią zemsty. Mógł zrozumieć... ale nie potrafił zaakceptować tego, że z tego wszystkiego, sam pośrednio ucierpiał. Nie myśląc nawet o tym został ofiarą owej sprawy. Jednakże... - nie mógł od tak odpuścić mimo wszystko. Zrozumienie nie równało się chęci przebaczenia na dzień dzisiejszy.
Nim jednak odpowiedział jej, musiał mało dzielnie znieść atak uporczywego owada, przez którego póki co wylądował na ziemi.
- No wiesz co - wymamrotał. - Tu nie ma nic śmiesznego w tym... - bardzo niezdarnie próbował podnieść się z powrotem. - Nienawidzę os - niełatwo było mu wstać ponownie. - A, świetnie. Nie mogę wstać teraz - wyciągnął ręce do góry. - Możesz mi pomóc? - zwrócił się z prośbą do kobiety.
Międzyczasie leżąc tak, zastanawiał się nad jej wcześniejszymi słowami.
- Tak myślę teraz... Nie powinnaś wtedy brać innych zadań - powiedział, ostrożnie dobierając swoje słowa. - Twoja pozycja w tamtej chwili stanowiła dużą odpowiedzialność... jak wszystko związane z zarządzaniem losem drugiej osoby - lekko skrzywił się. - Ale okay. Dzięki, że opowiedziałaś mi o tym - dodał jeszcze. Tematyki odszkodowań nie poruszał obecnie.
Nie chciał się przyznać na głos, że brzmiało to zbyt skomplikowanie w jego uszach.
Nie byłem na to przygotowany.
"Przepraszam". Te słowo wstrząsnęło nim tak samo jak i wcześniejsza opowieść. Zrozumiał, że został jedną z wielu ofiar stanu psychicznego kobiety, która musiała być napędzona widmem śmierci i chęcią zemsty. Mógł zrozumieć... ale nie potrafił zaakceptować tego, że z tego wszystkiego, sam pośrednio ucierpiał. Nie myśląc nawet o tym został ofiarą owej sprawy. Jednakże... - nie mógł od tak odpuścić mimo wszystko. Zrozumienie nie równało się chęci przebaczenia na dzień dzisiejszy.
Nim jednak odpowiedział jej, musiał mało dzielnie znieść atak uporczywego owada, przez którego póki co wylądował na ziemi.
- No wiesz co - wymamrotał. - Tu nie ma nic śmiesznego w tym... - bardzo niezdarnie próbował podnieść się z powrotem. - Nienawidzę os - niełatwo było mu wstać ponownie. - A, świetnie. Nie mogę wstać teraz - wyciągnął ręce do góry. - Możesz mi pomóc? - zwrócił się z prośbą do kobiety.
Międzyczasie leżąc tak, zastanawiał się nad jej wcześniejszymi słowami.
- Tak myślę teraz... Nie powinnaś wtedy brać innych zadań - powiedział, ostrożnie dobierając swoje słowa. - Twoja pozycja w tamtej chwili stanowiła dużą odpowiedzialność... jak wszystko związane z zarządzaniem losem drugiej osoby - lekko skrzywił się. - Ale okay. Dzięki, że opowiedziałaś mi o tym - dodał jeszcze. Tematyki odszkodowań nie poruszał obecnie.
Nie chciał się przyznać na głos, że brzmiało to zbyt skomplikowanie w jego uszach.
Wierzchem dłoni otarła policzki z łez, nie do końca wiedząc czy były one rezultatem histerycznego śmiechu czy mówieniem o tym co stało się kilka lat temu.
„Przepraszam, nic nie poradzę,” ponownie się zaśmiała, ale tym razem udało jej się zejść do znacznie cichszego głosu. Wzięła pare oddechów by się opanować i po paru sekundach jej twarz na powrót nie okazywała żadnych emocji. Ich cień pozostał jedynie w jej oczach.
"Tak, już, chwila,” podniosła się z ławki, sprawdzając czy pod wpływem zaciskanych pieści nie uszkodziła sobie wnętrza dłoni. Nie żeby mocno ją to obchodziło. Bardziej myślała w tym momencie by nie podać chłopakowi zakrwawionej ręki. To by dopiero było. Stanęła przed nim i wyciągnęła ku niemu lewą kończynę by mógł się jej złapać.
Spojrzała na niego przenikliwie, i przez ułamek sekundy można było dostrzec jak przez jej twarz przelatuje grymas niezadowolenia.
"Wcale się o nią nie prosiłam Shiro,” jej słowa brzmiały ostro, choć starała się panować nad głosem. "Po tym…, incydencie byłam skupiona tylko i wyłącznie na tym, by dorwać skurwiela i niekoniecznie doprowadzić go przed sąd,” zrobiła krótką pauzę by sens jej słów w pełni do niego dotarł. "To, że trafiłeś akurat na mnie tamtej nocy było wymysłem mojego przełożonego, który uznał, że powinnam przewietrzyć umysł,” spojrzała na swoją dłoń, na której widniały czerwone półksiężyce. "Jego pierwsza i zarazem ostatnia próba,” dodała, kończąc tym samym temat. Nie miała już ani siły ani ochoty dłużej rozmawiać o swoim życiu przed przyjazdem do miasta.
Przekrzywiła lekko głowę mając w zanadrzu jeszcze jedno pytanie.
"Czy tamci…, znajomi odzywali się do Ciebie po całej aferze? Masz z nimi nadal kontakt? Czy potraktowali Cię jak typowego kozła ofiarnego?” nawet jeśli obecnie byli uwięzieni za murami miasta, wciąż pozostały im maile. A na jej szczęście miała parę przysług do odebrania w rodzinnym mieście.
„Przepraszam, nic nie poradzę,” ponownie się zaśmiała, ale tym razem udało jej się zejść do znacznie cichszego głosu. Wzięła pare oddechów by się opanować i po paru sekundach jej twarz na powrót nie okazywała żadnych emocji. Ich cień pozostał jedynie w jej oczach.
"Tak, już, chwila,” podniosła się z ławki, sprawdzając czy pod wpływem zaciskanych pieści nie uszkodziła sobie wnętrza dłoni. Nie żeby mocno ją to obchodziło. Bardziej myślała w tym momencie by nie podać chłopakowi zakrwawionej ręki. To by dopiero było. Stanęła przed nim i wyciągnęła ku niemu lewą kończynę by mógł się jej złapać.
Spojrzała na niego przenikliwie, i przez ułamek sekundy można było dostrzec jak przez jej twarz przelatuje grymas niezadowolenia.
"Wcale się o nią nie prosiłam Shiro,” jej słowa brzmiały ostro, choć starała się panować nad głosem. "Po tym…, incydencie byłam skupiona tylko i wyłącznie na tym, by dorwać skurwiela i niekoniecznie doprowadzić go przed sąd,” zrobiła krótką pauzę by sens jej słów w pełni do niego dotarł. "To, że trafiłeś akurat na mnie tamtej nocy było wymysłem mojego przełożonego, który uznał, że powinnam przewietrzyć umysł,” spojrzała na swoją dłoń, na której widniały czerwone półksiężyce. "Jego pierwsza i zarazem ostatnia próba,” dodała, kończąc tym samym temat. Nie miała już ani siły ani ochoty dłużej rozmawiać o swoim życiu przed przyjazdem do miasta.
Przekrzywiła lekko głowę mając w zanadrzu jeszcze jedno pytanie.
"Czy tamci…, znajomi odzywali się do Ciebie po całej aferze? Masz z nimi nadal kontakt? Czy potraktowali Cię jak typowego kozła ofiarnego?” nawet jeśli obecnie byli uwięzieni za murami miasta, wciąż pozostały im maile. A na jej szczęście miała parę przysług do odebrania w rodzinnym mieście.
Ochoczo skorzystał z otrzymanej pomocy i złapał się jej ręki, podciągając się na tyle, by zaraz potem samodzielnie móc usiąść.
- Dzięki - podziękował szybko, starając się nie wyglądać przy okazji jakby przeszły przez niego lodowate dreszcze. Niewiele mógł zrobić z reakcją ciała na widok jej grymasu.
- No, ale typ został złapany i masz już spokój, nie? - powiedział. - Nie...? - dodał z lekką tonacją niepewności. Kiana nie określiła dokładnych losów nieznajomego, który tak mocno namieszał w życiu wielu osób, więc z góry założył dla niego taką teraźniejszość.
Sięgnął do kieszeni by wyjąć telefon... który zaraz potem prawie wypadł mu z dłoni, gdy usłyszał jej pytania.
- Aaaa... hahaha - z jego ust wyrwał się nerwowy śmiech, a on odwrócił głowę, nie będąc zdolnym w tym momencie patrzeć na kobietę. - Powiedzmy... że... no... Nie wiem jak to nazwać... - jej słowa wywołały wspomnienia z przeszłości. - ... odezwali się po paru latach... Ale to historia o czymś innym... - o czymś, o czym zdecydowanie nie chciał przypominać sobie, a co dopiero mówić na głos. Nieco pobladł, sprawiając wrażenie, jakby miał zaraz zasłabnąć.
Momentalnie pokręcił głową, próbując się wyzbyć niechcianych myśli i skupił wzrok na Kianie.
- A-ale! Po tamtej akcji już nie powróciłem do nich, gdy tylko zostałem uwolniony - zaraz potem naprostował, niemalże z dumą w głosie. Przyłożył dłoń do klatki piersiowej. - Trochę się działo, ale można powiedzieć, że trochę dorosłem - albo i nie. Kwestia indywidualna do oceny. Nie wiedział, czy mógł się nazwać przykładnym obywatelem patrząc na dzień dzisiejszy..
- W sumie jesteś fajna, gdy nie jesteś straszna - palnął jeszcze nawet nie zastanawiając się nad swoimi słowami, za to skupiając wzrok na ekranie telefonu. - Jestem zaskoczony. Inaczej Cię zapamiętałem - zaraz potem podsunął jej swój telefon wraz z wyświetlonym zdjęciem. - Proszę. Mi to poprawia nastrój. Moje futrzaki - bez najmniejszego zawahania pokazał jej zdjęcie rudego kota śpiącego na łóżku.
- Dzięki - podziękował szybko, starając się nie wyglądać przy okazji jakby przeszły przez niego lodowate dreszcze. Niewiele mógł zrobić z reakcją ciała na widok jej grymasu.
- No, ale typ został złapany i masz już spokój, nie? - powiedział. - Nie...? - dodał z lekką tonacją niepewności. Kiana nie określiła dokładnych losów nieznajomego, który tak mocno namieszał w życiu wielu osób, więc z góry założył dla niego taką teraźniejszość.
Sięgnął do kieszeni by wyjąć telefon... który zaraz potem prawie wypadł mu z dłoni, gdy usłyszał jej pytania.
- Aaaa... hahaha - z jego ust wyrwał się nerwowy śmiech, a on odwrócił głowę, nie będąc zdolnym w tym momencie patrzeć na kobietę. - Powiedzmy... że... no... Nie wiem jak to nazwać... - jej słowa wywołały wspomnienia z przeszłości. - ... odezwali się po paru latach... Ale to historia o czymś innym... - o czymś, o czym zdecydowanie nie chciał przypominać sobie, a co dopiero mówić na głos. Nieco pobladł, sprawiając wrażenie, jakby miał zaraz zasłabnąć.
Momentalnie pokręcił głową, próbując się wyzbyć niechcianych myśli i skupił wzrok na Kianie.
- A-ale! Po tamtej akcji już nie powróciłem do nich, gdy tylko zostałem uwolniony - zaraz potem naprostował, niemalże z dumą w głosie. Przyłożył dłoń do klatki piersiowej. - Trochę się działo, ale można powiedzieć, że trochę dorosłem - albo i nie. Kwestia indywidualna do oceny. Nie wiedział, czy mógł się nazwać przykładnym obywatelem patrząc na dzień dzisiejszy..
- W sumie jesteś fajna, gdy nie jesteś straszna - palnął jeszcze nawet nie zastanawiając się nad swoimi słowami, za to skupiając wzrok na ekranie telefonu. - Jestem zaskoczony. Inaczej Cię zapamiętałem - zaraz potem podsunął jej swój telefon wraz z wyświetlonym zdjęciem. - Proszę. Mi to poprawia nastrój. Moje futrzaki - bez najmniejszego zawahania pokazał jej zdjęcie rudego kota śpiącego na łóżku.
„Gdyby tak było, nie byłoby mnie tutaj,” w końcu przyjechała do Riverdale w jednym celu- zbadać poszlaki i znaleźć skurwiela. Mogła jedynie bliżej się przyjrzeć sytuacji jaka panowała w mieście. Ale cóż, na to było już nieco za późno.
Uniosła brew gdy Shiro zaczął się śmiać, jednocześnie skrzyżowała ramiona przed sobą czekając na wyjaśnienia. Skinęła głową i nie dopytywała. Z tego co już wiedziała i czego się domyślała grupa do jakiej kiedyś musiał należeć chłopak zwyczajnie go wystawiła chcąc uciec od odpowiedzialności.
„To dobrze,” powiedziała lekko zgarniając włosy z jednego ramienia na drugie. W jej oczach chłopak nadal wydawał się być naiwnym i łatwowiernym dzieciakiem, którego w łatwy sposób można było zmanipulować. Miała tylko nadzieje, że w tym przypadku się myliła.
„Um….dzięki?” Burknęła zbita z tropu. Już dawno nie słyszała by ktoś nazwał ją fajną. Ostatni raz to było chyba w szkole podstawowej? Kąciki jej ust uniosły się lekko gdy Shiro podsunął jej pod nos ekran telefonu na którym wyświetlony był rudy zwierzak.
Podniosła wzrok i zlustrowała okolicę, po czym wyciągnęła z kieszeni swój telefon i spojrzała na godzinę.
„Powoli muszę wracać do pracy. Jakbyś potrzebował pomocy lub chciał coś zrobić w sprawie odszkodowania złapiesz mnie pod tym numerem,” wystukała na swojej komórce ciąg liczb i pokazała je chłopakowi. Była mu winna chociaż tyle. Mógł to potraktować jako przysługę do odebrania albo jakkolwiek chciał.
Uniosła brew gdy Shiro zaczął się śmiać, jednocześnie skrzyżowała ramiona przed sobą czekając na wyjaśnienia. Skinęła głową i nie dopytywała. Z tego co już wiedziała i czego się domyślała grupa do jakiej kiedyś musiał należeć chłopak zwyczajnie go wystawiła chcąc uciec od odpowiedzialności.
„To dobrze,” powiedziała lekko zgarniając włosy z jednego ramienia na drugie. W jej oczach chłopak nadal wydawał się być naiwnym i łatwowiernym dzieciakiem, którego w łatwy sposób można było zmanipulować. Miała tylko nadzieje, że w tym przypadku się myliła.
„Um….dzięki?” Burknęła zbita z tropu. Już dawno nie słyszała by ktoś nazwał ją fajną. Ostatni raz to było chyba w szkole podstawowej? Kąciki jej ust uniosły się lekko gdy Shiro podsunął jej pod nos ekran telefonu na którym wyświetlony był rudy zwierzak.
Podniosła wzrok i zlustrowała okolicę, po czym wyciągnęła z kieszeni swój telefon i spojrzała na godzinę.
„Powoli muszę wracać do pracy. Jakbyś potrzebował pomocy lub chciał coś zrobić w sprawie odszkodowania złapiesz mnie pod tym numerem,” wystukała na swojej komórce ciąg liczb i pokazała je chłopakowi. Była mu winna chociaż tyle. Mógł to potraktować jako przysługę do odebrania albo jakkolwiek chciał.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach