▲▼
Chłopak spojrzał na zmieszanego białowłosego i sam zmieszał się jeszcze bardziej.
— Eh, naprawdę przepraszam. To przez Mike'a Tysona? Uwielbia skakać na innych — jęknął cierpiętniczo, zasłaniając twarz dłonią. Zaczynał mieć poważnie wątpliwości czy powinien jeszcze kiedykolwiek wziąć psa ze sobą w miejsce publiczne. Jego uwagę odwróciły słowa Chestera. Zaśmiał się cicho, nieznacznie przy tym rumieniąc. Boże, skąd tu się wzięło tak niewinne chłopaczysko? Czy świat naprawdę jeszcze takich produkował?
— W takim razie Zeus, sto procent naturalności. Wzrok mam jak sokół czy inny orzeł — uśmiechnął się nieco szerzej, pokazując tym samym aparat na zębach. I całe szczęście, jednak nie był aż tak idealny jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka!
— P-przepraszam, nie... nie spotykam się z chłopcami — zająknął się wyraźnie przerażony, zerkając na psa który właśnie wciskał się pyskiem w noge Sheridan, merdając przy tym ogonem. Zaraz chłopakowi zrobiło się chyba nieco głupio gdy krzyknął:
— Ale możemy zostać przyjaciółmi! — rzucił ochoczo, jakby chciał tym samym odkupić swoje winy i fakt, że nie był takiej orientacji, jakiej by po nim oczekiwano.
Zaraz skupił jednak wzrok na Sher, wyraźnie tracąc na chwilę wątek. Nic dziwnego, kto by nie stracił, gdy śliczna dziewczyna tak ładnie trzepocze rzęsami patrząc prosto na ciebie. Chyba zamarło mu serce. Znowu!
— Mike, daj już pani spokój — rzucił, by wybrnąć jakoś z sytuacji i cmoknął na psa, który momentalnie znalazł się przy jego nodze, zupełnie nie zgrywając się z niesfornym psiakiem którego zaprezentował wszystkim wokół jeszcze kilka minut temu.
— ... ale nie musimy, po prostu twój kolega rzuca takimi tekstami, e- — wydawał się nieco zagubiony. Najpierw to białowłosy szukał telefonu, a teraz wychodziło to tak jakby niebieskooki sam zaproponował mu jakąkolwiek znajomość. A zdecydowanie nie należał do typu, który zaczepiał obcych na ulicy i brał od nich numery telefonu. Zwłaszcza od chłopaków. No bo po co? Miał swoich kolegów ze szkoły, dziwnie tak podbijać do kogoś kogo się nie zna i nieszczególnie interesuje cię jego osoba. Nie żeby chłopak wyglądał na nudnego. Ciężko stwierdzić, w końcu go nie znał.
Eh, relacje międzyludzkie to trudna rzecz.
Słysząc wytłumaczenie Chestera w kwestii Red Bulla parsknął cichym śmiechem, choć jego policzki zaróżowiły się nieznacznie zdradzając jego niewinną duszyczkę. No i nazywano go w takie sposoby, że właśnie został wymiksowaniem dwóch przeróżnych mitologii. Całkiem miłe z ich strony.
Zerknął na dziewczynę, drapiąc psa za uchem zupełnie jakby szukał u niego źródła odwagi i pocieszenia. Poruszył kilka razy ustami jak ryba, ale nic nie powiedział. Chyba za bardzo się wstydził.
— To ja... nie będę wam już przeszkadzał. Mike nadal potrzebuje spaceru. Tym razem na zewnątrz, a nie w środku centrum handlowego — powiedział powoli, nieco niepewnie. W końcu nie chciał im przeszkadzać, to oni się tu znali.
— Ile mam ci oddać za smakołyk dla psa? — zapytał jeszcze dziewczynę, wyraźnie nie chcąc być dłużnym, gdy zajęła się jego pupilem.
— Kuku... łej? — ściągnął brwi słysząc to przedziwne imię. Cóż, teraz gdy przyjrzał mu się z bliska faktycznie nie wyglądał w pełni amerykańsko. Niestety nie miał zielonego pojęcia o Azji, nie mógł więc wiedzieć skąd pochodzi chłopak. Postanowił założyć jakiś Kazachstan. Tak, z pewnością nazywano tak dzieci w Kazachstanie.
Całe szczęście dziewczyna miała dużo normalniejsze imię. Nic dziwnego, że zaraz odetchnął z ulgą. Niestety nazwisko Chestera zaraz wprawiło go w przerażenie.
— Rany, podziwiam że jesteś w stanie to wymówić — wymruczał w stronę Paige, zaraz przyglądając jej się z rosnącym zainteresowaniem. Paige, Paige. Sheridan Paige. Zaraz chwila moment. Singiel? Całe szczęście że się kontrolował i nie opadła mu kopara.
— Widziałem plakaty promujące... w internecie, ale nie poznałem... na żywo. Przepraszam — Mercury Black. Alan Paige. Sheridan Paige. Boże przecież ona mogła go zaskarżyć na grube tysiące! Miliony! Nie żeby należał do szczególnie biednych, ale nie był też niewiadomo jak bogaty. Brr. Miał wrażenie jakby ktoś właśnie przyłożył mu nóż do gardła.
— ... no wiesz po tym bokserze. Bo wwala się na ludzi i powala ich na ziemię swoją wagą. Jestem pewien że gdyby potrafił stać na dwóch tylnych łapach i boksować powietrze to to właśnie by robił.
O mój boże ona chciała od niego numer. Co jeśli jednak chciała go zaskarżyć? Przerażenie momentalnie pojawiło się w jego oczach, gdy ścisnął mocno smycz.
— Ja... znaczy... ja... PRZEPRASZAM — i właśnie z tymi słowami spanikowany chłopak zwrócił się w tył i spieprzył razem ze swoim psem zostawiając całą trójkę w (jak mniemam) osłupieniu. Miał szczęście, że jego pupil biegł przy jego nodze, choć nie dało się ukryć że zerknął jeszcze raz tęsknie w tył, w stronę ciastek.
zt.
__________________
Gratulacje, wszyscy otrzymujecie + 1 punkt reputacji i + 2 punkty umiejętności za pomyślne starcie z przypadkowym NPC. Punkty dopisuję wam do profilu.
First topic message reminder :
PRACOWNICY
Miejsce, w którym znajduje się wiele sklepów oraz punktów usługowych. Ów centrum posiada cztery piętra, a na jednym z nich głównie unosi się zapach jedzenia. Na najwyższym piętrze, znudzeni ludzie chodzeniem po sklepach mogą udać się na film do znanego kina w tym mieście. Przy całej reszcie są same sklepy z odzieżą, obuwiem, biżuterią, technologią, książkami z grami czy zabawkami i wiele, wiele innych. Spotkać można bardziej markowe sklepy lub nieco mniej, dla tych, których nie stać na większe wydatki. Wiecznie tutaj tłoczno, acz w tygodniu mniej ludzi można tu spotkać niżeli w czasie weekendu.
Zgłoś się do pracy!
Abbie Cole (NPC)
Ekspedientka
Jax Orson (NPC)
Ekspedient
Yasmine Bentley (NPC)
Ochroniarz
Miejsce, w którym znajduje się wiele sklepów oraz punktów usługowych. Ów centrum posiada cztery piętra, a na jednym z nich głównie unosi się zapach jedzenia. Na najwyższym piętrze, znudzeni ludzie chodzeniem po sklepach mogą udać się na film do znanego kina w tym mieście. Przy całej reszcie są same sklepy z odzieżą, obuwiem, biżuterią, technologią, książkami z grami czy zabawkami i wiele, wiele innych. Spotkać można bardziej markowe sklepy lub nieco mniej, dla tych, których nie stać na większe wydatki. Wiecznie tutaj tłoczno, acz w tygodniu mniej ludzi można tu spotkać niżeli w czasie weekendu.
- Aach, przecież nic się nie stało - uśmiechnął się do niej i pomachał do niej rękoma ugiętymi w łokciach, aby pokazać jej, że nie ma na nich żadnego zdrapania jej autorstwa. Kiedy wszytko w miarę się uspokoiło, wreszcie mógł trochę odstąpić od dziewczyny, która znała Chestera. Ta ich wymiana zdań wszystko mu mówiła. Nie zwracając na to szczególnej uwagi wyciągnął z stronę Chestera rękę, żeby dać mu żółwika. A na jego komentarz tylko lekko się uśmiechnął. Później obserwował co się dzieje. Jeden pies był oszalały na punkcie ciastek, a drugi spokojny. Związku z tym podszedł do psa Chestera i spróbował go pogłaskać. Jeśli nie odgryzie mu ręki.
Kiedy zobaczył właściciela tego szalonego czworonoga. Zmierzył go przez chwilę wzrokiem.
- N-Nie... Tylko musiałem naszej koleżance pomóc, żeby nie straciła równowagi - odparł do właściciela drugiego psa. A raczej posłużyłem jej jako podpórka... dopowiedział sobie w myślach.
Kiedy zobaczył właściciela tego szalonego czworonoga. Zmierzył go przez chwilę wzrokiem.
- N-Nie... Tylko musiałem naszej koleżance pomóc, żeby nie straciła równowagi - odparł do właściciela drugiego psa. A raczej posłużyłem jej jako podpórka... dopowiedział sobie w myślach.
- No, dobry miś - krótkie skwitowanie, po którym futrzasta reklama zapaśnika została nagrodzona przysmakiem szefa. Z paczki z zoologicznego, ale jakiegoś szefa. Paige zaszczyciła po tym spojrzeniem Admirała, już słysząc w głowie jego naglące chrumknięcia. Wzruszyła barkami na słowa Chestera i podsunęła jego byczemu asystentowi ciacho, by poklepać go po tym po łbie.
I nawet pojawił się właściciel szarego czworonoga, w dodatku całkiem śliczny, przez co kontrolnie zmierzyła Heachthinghearna wzrokiem, żeby ocenić, jak wysokie są szanse tego, że się z podniety zsiura w porty. Khem. Uśmiechnęła się tylko do młodzieńca i pokręciła głową.
- Poczuł żarcie, moja wina. Nic nam nie jest. Zresztą, co mógłby nam zrobić taki słodziaczek? Co nie, Mike? - i w tym momencie zaczęła tarmosić mordkę Tysona, jakby to było zupełnie naturalne i jakby znała go już lata, no bo no przecież jakżeby inaczej. Omiotła jeszcze wzrokiem nieznajomego. - Ale radziłabym wyjść z trybu galaretki, bo ci się znowu wyrwie.
Sewydż.
I nawet pojawił się właściciel szarego czworonoga, w dodatku całkiem śliczny, przez co kontrolnie zmierzyła Heachthinghearna wzrokiem, żeby ocenić, jak wysokie są szanse tego, że się z podniety zsiura w porty. Khem. Uśmiechnęła się tylko do młodzieńca i pokręciła głową.
- Poczuł żarcie, moja wina. Nic nam nie jest. Zresztą, co mógłby nam zrobić taki słodziaczek? Co nie, Mike? - i w tym momencie zaczęła tarmosić mordkę Tysona, jakby to było zupełnie naturalne i jakby znała go już lata, no bo no przecież jakżeby inaczej. Omiotła jeszcze wzrokiem nieznajomego. - Ale radziłabym wyjść z trybu galaretki, bo ci się znowu wyrwie.
Sewydż.
─ Nope, ja też jestem cały. ─ odpowiedział, lustrując wzrokiem twarz właściciela łasej na łakocie bestyjki, równocześnie usiłując dosięgnąć do nieznajomego psa, żeby go poczochrać, póki ten był zajęty. ─ I dzięęęk-... Oh Jesus, take the wheel. Słuchaj, Twój ojciec to Posejdon czy masz szkła kontaktowe? ─ mówiąc, zaczął kręcić głową jak szczeniak usiłujący rozszyfrować, o co go opieprza opiekun.
Nie to, żeby planował schadzki z jakimś nieznajomym, bo nie o to się rozchodziło. Nie był w jego typie. Jaki jest preferowany typ Chestera? Kwadratowa szczena mówiąca "daddy". I ręce, bez dużych rąk się nie obejdzie. A ten facecik zwyczajnie miał oczy tak błękitne, jakby przed chwilą zobaczył jakąś głupotę na czyjejś osi czasu na facebooku i zafundował sobie oczu kąpiel. On, posiadacz piwnych oczu, aprobował.
Aczkolwiek jako, że nie zasadzał się tego pana, mógł namieszać w trakcie, kiedy jego szerokopyski przyjaciel konsumował ciasteczko, siedząc grzecznie obok wózka.
─ Kaku, nie wstydź się, mówiłem, żebyś nosił ze sobą karteczki ze swoim numerem telefonu w razie spotkania jakiegoś przystojniaka. Może podać Ci jego numer, ha? ─ zapytał Chess pana Czekoladowe Hery. ─ Sher, nie bądź taka ostra. Chłopak się stara.
Nie to, żeby planował schadzki z jakimś nieznajomym, bo nie o to się rozchodziło. Nie był w jego typie. Jaki jest preferowany typ Chestera? Kwadratowa szczena mówiąca "daddy". I ręce, bez dużych rąk się nie obejdzie. A ten facecik zwyczajnie miał oczy tak błękitne, jakby przed chwilą zobaczył jakąś głupotę na czyjejś osi czasu na facebooku i zafundował sobie oczu kąpiel. On, posiadacz piwnych oczu, aprobował.
Aczkolwiek jako, że nie zasadzał się tego pana, mógł namieszać w trakcie, kiedy jego szerokopyski przyjaciel konsumował ciasteczko, siedząc grzecznie obok wózka.
─ Kaku, nie wstydź się, mówiłem, żebyś nosił ze sobą karteczki ze swoim numerem telefonu w razie spotkania jakiegoś przystojniaka. Może podać Ci jego numer, ha? ─ zapytał Chess pana Czekoladowe Hery. ─ Sher, nie bądź taka ostra. Chłopak się stara.
Wreszcie postanowił pogłaskać Admirała, jeśli ten wielki pies da się w ogóle pogłaskać. Położył na łbie lekko swoją rękę i parę razy pogładził go po sierści. Niespodziewanie Chester zaczął coś nawiązywać do jego osoby. Chester, c-co ty chcesz wymyślić... pomyślał i pozwolił mu skończyć. To, co miał do powiedzenia.
- C-co... Chester... Co tobie siedzi w głowie, co... - zwrócił się do kolegi z bananem na twarzy. Ale jak szybko się pojawił to szybko zniknął, bo Fuse spuścił głowę. Jednak to co powiedział trochę za zawstydziło. Jeśli mu poda jego numer to nie obrazi się nawet może skorzysta. Odruchowo włożył ręce do kieszeni spodni, szukając telefonu.
- C-co... Chester... Co tobie siedzi w głowie, co... - zwrócił się do kolegi z bananem na twarzy. Ale jak szybko się pojawił to szybko zniknął, bo Fuse spuścił głowę. Jednak to co powiedział trochę za zawstydziło. Jeśli mu poda jego numer to nie obrazi się nawet może skorzysta. Odruchowo włożył ręce do kieszeni spodni, szukając telefonu.
"Jesus take the wheel." Cocococo. Czekaj, co. Zamrugała kilkakrotnie, po czym doszło do saden rializejszyn. Raz. Dwa. Trzy.
- Dziękuj bogu za Red Bulla i sztuczne rzęsy, Hiczdajen - oznajmiła, puszczając mu oko jakby to była jakaś wielka konspira. - A tak poza tym, to synowie Posejdona mają zielone oczy. Ten tutaj to od Zeusa. Czytaj żesz tego Riordana jak należy.
Nie żeby coś, ale po tych dwóch zdaniach poczuła się bliższa Chesterowi niż chyba kiedykolwiek. Jakby serio byli super ziomami i oglądali razem Jutuby całymi dniami i kisnęli z Jeffree Stara. Lata hejtu na nic, ech.
Najgorzej, że znał też to biedne bułkowe białowłose. Chłopak pewnie napatoczył się na niego w Riverdale i teraz nie mógł się od tej wózkowej paskudy uwolnić. Jak wszyscy. Westchnęła cicho i pozwoliła sobie poklepać Kakueia po plecach.
- Jemu tylko jedno siedzi - nawet pokręciła głową na znak żartobliwej dezaprobaty względem idei Chestera. - Nie strasz ich, Chester. Co ci te biedaki zrobiły, jednego nawet w ogóle nie znasz, a już go hexujesz z życia.
Westchnęła ciężko, by zaraz zwrócić się do tego nieznajomego "syna Zeusa".
- Wybacz za tego rydwaniarza, dzieciak gada co mu ślina na język przyniesie - ej, Szer. Chyba coś ci do oka wpadło, bo tak rzęsami zatrzepotałaś. XDXDXD
- Dziękuj bogu za Red Bulla i sztuczne rzęsy, Hiczdajen - oznajmiła, puszczając mu oko jakby to była jakaś wielka konspira. - A tak poza tym, to synowie Posejdona mają zielone oczy. Ten tutaj to od Zeusa. Czytaj żesz tego Riordana jak należy.
Nie żeby coś, ale po tych dwóch zdaniach poczuła się bliższa Chesterowi niż chyba kiedykolwiek. Jakby serio byli super ziomami i oglądali razem Jutuby całymi dniami i kisnęli z Jeffree Stara. Lata hejtu na nic, ech.
Najgorzej, że znał też to biedne bułkowe białowłose. Chłopak pewnie napatoczył się na niego w Riverdale i teraz nie mógł się od tej wózkowej paskudy uwolnić. Jak wszyscy. Westchnęła cicho i pozwoliła sobie poklepać Kakueia po plecach.
- Jemu tylko jedno siedzi - nawet pokręciła głową na znak żartobliwej dezaprobaty względem idei Chestera. - Nie strasz ich, Chester. Co ci te biedaki zrobiły, jednego nawet w ogóle nie znasz, a już go hexujesz z życia.
Westchnęła ciężko, by zaraz zwrócić się do tego nieznajomego "syna Zeusa".
- Wybacz za tego rydwaniarza, dzieciak gada co mu ślina na język przyniesie - ej, Szer. Chyba coś ci do oka wpadło, bo tak rzęsami zatrzepotałaś. XDXDXD
INGERENCJA MISTRZA GRY
Chłopak spojrzał na zmieszanego białowłosego i sam zmieszał się jeszcze bardziej.
— Eh, naprawdę przepraszam. To przez Mike'a Tysona? Uwielbia skakać na innych — jęknął cierpiętniczo, zasłaniając twarz dłonią. Zaczynał mieć poważnie wątpliwości czy powinien jeszcze kiedykolwiek wziąć psa ze sobą w miejsce publiczne. Jego uwagę odwróciły słowa Chestera. Zaśmiał się cicho, nieznacznie przy tym rumieniąc. Boże, skąd tu się wzięło tak niewinne chłopaczysko? Czy świat naprawdę jeszcze takich produkował?
— W takim razie Zeus, sto procent naturalności. Wzrok mam jak sokół czy inny orzeł — uśmiechnął się nieco szerzej, pokazując tym samym aparat na zębach. I całe szczęście, jednak nie był aż tak idealny jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka!
— P-przepraszam, nie... nie spotykam się z chłopcami — zająknął się wyraźnie przerażony, zerkając na psa który właśnie wciskał się pyskiem w noge Sheridan, merdając przy tym ogonem. Zaraz chłopakowi zrobiło się chyba nieco głupio gdy krzyknął:
— Ale możemy zostać przyjaciółmi! — rzucił ochoczo, jakby chciał tym samym odkupić swoje winy i fakt, że nie był takiej orientacji, jakiej by po nim oczekiwano.
Zaraz skupił jednak wzrok na Sher, wyraźnie tracąc na chwilę wątek. Nic dziwnego, kto by nie stracił, gdy śliczna dziewczyna tak ładnie trzepocze rzęsami patrząc prosto na ciebie. Chyba zamarło mu serce. Znowu!
— Mike, daj już pani spokój — rzucił, by wybrnąć jakoś z sytuacji i cmoknął na psa, który momentalnie znalazł się przy jego nodze, zupełnie nie zgrywając się z niesfornym psiakiem którego zaprezentował wszystkim wokół jeszcze kilka minut temu.
Poczuł na swoich plecach dotyk dziewczyny. To było miłe z jej strony, ale to co powiedziała przed chwilą zostawił bez komentarza. Mógł się domyślać co chodzi po głowie Chesterowi, ale za żadne skarby nie chciał. Nie w takim miejscu. Przeklną w myślach i teraz wyciągnął z kieszeni spodni ręce, upewniając się, że mam telefon przy sobie.
Szczerze to... Jeszcze nikomu nie mówił, że zmienił orientacje po tym co go spotkało, ale kiedy usłyszał od tamtego chłopaka, że nie jest tej orientacji, co Chester zasugerował swoim głupim tekstem. W środku poczuł ulgę.
- T-Tak. Jasne - odparł krotko na wzmiankę, że mogą zostać przyjaciółmi. Ale i tak do tego był potrzebny numer telefonu, żeby jakoś się kontaktować.
Podniósł głowę i zaczął obserwować co się teraz dzieje.
Szczerze to... Jeszcze nikomu nie mówił, że zmienił orientacje po tym co go spotkało, ale kiedy usłyszał od tamtego chłopaka, że nie jest tej orientacji, co Chester zasugerował swoim głupim tekstem. W środku poczuł ulgę.
- T-Tak. Jasne - odparł krotko na wzmiankę, że mogą zostać przyjaciółmi. Ale i tak do tego był potrzebny numer telefonu, żeby jakoś się kontaktować.
Podniósł głowę i zaczął obserwować co się teraz dzieje.
─ To nie Bóg stworzył Red Bulla. To ten człowiek, który pociągnął krowi dzyndzel i popłynęło mleko. Potem sprawdził, co będzie, jak pociągnie mężowi tej krowy i tak powstał Red Bull. ─ skrupulatnie wytłumaczył blondynce Heachthinghearn z kamiennym wyrazem twarzy, jakby to była rzecz, której nauczył się na wykładzie podczas wyjazdu na uniwersytet rok temu. Chester bawiąc uczy, ucząc bawi.
Czyli Sheridan Paige ma w subskrybcjach Jeffree'ego "can't relate" Stara i czyta Riordana. Niebezpieczny, grząski grunt, jeszcze wpadną w coś w rodzaju pozytywnej relacji, o fu! Niech jeszcze ogląda się z Antonio Garzę, MacDoesIt i The Dodo a Chester zarządzi alarm ewakuacyjny.
─ Ja przepraszam bardzo, babciu Paige, ale mam 20 lat, co uprawnia mnie do bezkarnego alkoholizowania się jako dorosły obywatel Kanady, więc spasuj z tym "dzieciakiem". ─ oburzył się pół żartem, pół serio, kując palcem wskazującym laskę w żebra. ─ Ale przyjaciele też spoko. Co nie, Kaku? Chociaż wiesz. ─ mówiąc, odwrócił się znów do pana Charliego i Fabryki Czekolady. ─ Panna Sheridan Paige, tutaj wstaw numer kontaktowy, też jest wolna. Ma wściekliznę macicy czasem, ale bywa też słodka. Ciągnie swój do swego, co nie!
Admirał nieszczególnie był zły za gładzenie go po szerokim łbie, lubił to. Nawet na służbie, chociaż to go rozpraszało. Co jak wam w pracy szef postawiłby wyjebaną w kosmos popielniczkę na środku biura, zostawił zapalniczkę, cygaretki i zabronił palić? Taki niedźwiadek też chce trochę uwagi!
Czyli Sheridan Paige ma w subskrybcjach Jeffree'ego "can't relate" Stara i czyta Riordana. Niebezpieczny, grząski grunt, jeszcze wpadną w coś w rodzaju pozytywnej relacji, o fu! Niech jeszcze ogląda się z Antonio Garzę, MacDoesIt i The Dodo a Chester zarządzi alarm ewakuacyjny.
─ Ja przepraszam bardzo, babciu Paige, ale mam 20 lat, co uprawnia mnie do bezkarnego alkoholizowania się jako dorosły obywatel Kanady, więc spasuj z tym "dzieciakiem". ─ oburzył się pół żartem, pół serio, kując palcem wskazującym laskę w żebra. ─ Ale przyjaciele też spoko. Co nie, Kaku? Chociaż wiesz. ─ mówiąc, odwrócił się znów do pana Charliego i Fabryki Czekolady. ─ Panna Sheridan Paige, tutaj wstaw numer kontaktowy, też jest wolna. Ma wściekliznę macicy czasem, ale bywa też słodka. Ciągnie swój do swego, co nie!
Admirał nieszczególnie był zły za gładzenie go po szerokim łbie, lubił to. Nawet na służbie, chociaż to go rozpraszało. Co jak wam w pracy szef postawiłby wyjebaną w kosmos popielniczkę na środku biura, zostawił zapalniczkę, cygaretki i zabronił palić? Taki niedźwiadek też chce trochę uwagi!
Parsknęła szczerze rozbawiona.
- Nie przepraszaj, Mike to nasz nowy kumpel - oznajmiła, drapiąc jeszcze szarą kupę futra za jednym z uszu. Takie dobre, takie kochane. Nie mogła powstrzymać uśmiechu, cholera wie czy przez tego czworonoga, czy pocieszność jego właściciela. Chociaż Chester skutecznie wywołał u niej krótkie skrzywienie. - No i patrz, Heachthinghearn, przez sekundę cię lubiłam, a ty już to zakopałeś.
"Wzrok mam jak sokół czy inny orzeł."
- No patrz pan, hybryda z Horusem - Sheridan i podrywy na znajomość jebanej mitologii. Pozdrawiam. Ale pamiętał o orle! Dzieciak zyskiwał punkty w jej oczach i stawał się coraz to urokliwszy. Nawet miała chyba wyjebkę na to, że właśnie została nazwana babcią. W sensie no... nie żeby od razu wielkie love krove, ale miło było czasem pozachowywać się jak człowiek i rzucić fajną zaczepką, co nie?
Szczególnie jak się było tak upośledzoną we flirtach.
- Sam jesteś wścieklizna, umiem mówić za siebie :/ - burk, burk. Zwróciła się w stronę białowłosego bułkochłopca pytającym spojrzeniem. - Prześladuje cię czy faktycznie zgodziłeś się zakumplować z tym dzikusem? Chester i znajomi to jednak rzadkość, znam tylko jednego złotego chłopca, który go znosi.
I PATRZCIE NA TĘ PODKÓWKĘ. JAK JEJ SMUTNO. BO MIKE SOBIE POSZEDŁ. :CCCC
- Nie przepraszaj, Mike to nasz nowy kumpel - oznajmiła, drapiąc jeszcze szarą kupę futra za jednym z uszu. Takie dobre, takie kochane. Nie mogła powstrzymać uśmiechu, cholera wie czy przez tego czworonoga, czy pocieszność jego właściciela. Chociaż Chester skutecznie wywołał u niej krótkie skrzywienie. - No i patrz, Heachthinghearn, przez sekundę cię lubiłam, a ty już to zakopałeś.
"Wzrok mam jak sokół czy inny orzeł."
- No patrz pan, hybryda z Horusem - Sheridan i podrywy na znajomość jebanej mitologii. Pozdrawiam. Ale pamiętał o orle! Dzieciak zyskiwał punkty w jej oczach i stawał się coraz to urokliwszy. Nawet miała chyba wyjebkę na to, że właśnie została nazwana babcią. W sensie no... nie żeby od razu wielkie love krove, ale miło było czasem pozachowywać się jak człowiek i rzucić fajną zaczepką, co nie?
Szczególnie jak się było tak upośledzoną we flirtach.
- Sam jesteś wścieklizna, umiem mówić za siebie :/ - burk, burk. Zwróciła się w stronę białowłosego bułkochłopca pytającym spojrzeniem. - Prześladuje cię czy faktycznie zgodziłeś się zakumplować z tym dzikusem? Chester i znajomi to jednak rzadkość, znam tylko jednego złotego chłopca, który go znosi.
I PATRZCIE NA TĘ PODKÓWKĘ. JAK JEJ SMUTNO. BO MIKE SOBIE POSZEDŁ. :CCCC
INGERENCJA MISTRZA GRY
— ... ale nie musimy, po prostu twój kolega rzuca takimi tekstami, e- — wydawał się nieco zagubiony. Najpierw to białowłosy szukał telefonu, a teraz wychodziło to tak jakby niebieskooki sam zaproponował mu jakąkolwiek znajomość. A zdecydowanie nie należał do typu, który zaczepiał obcych na ulicy i brał od nich numery telefonu. Zwłaszcza od chłopaków. No bo po co? Miał swoich kolegów ze szkoły, dziwnie tak podbijać do kogoś kogo się nie zna i nieszczególnie interesuje cię jego osoba. Nie żeby chłopak wyglądał na nudnego. Ciężko stwierdzić, w końcu go nie znał.
Eh, relacje międzyludzkie to trudna rzecz.
Słysząc wytłumaczenie Chestera w kwestii Red Bulla parsknął cichym śmiechem, choć jego policzki zaróżowiły się nieznacznie zdradzając jego niewinną duszyczkę. No i nazywano go w takie sposoby, że właśnie został wymiksowaniem dwóch przeróżnych mitologii. Całkiem miłe z ich strony.
Zerknął na dziewczynę, drapiąc psa za uchem zupełnie jakby szukał u niego źródła odwagi i pocieszenia. Poruszył kilka razy ustami jak ryba, ale nic nie powiedział. Chyba za bardzo się wstydził.
— To ja... nie będę wam już przeszkadzał. Mike nadal potrzebuje spaceru. Tym razem na zewnątrz, a nie w środku centrum handlowego — powiedział powoli, nieco niepewnie. W końcu nie chciał im przeszkadzać, to oni się tu znali.
— Ile mam ci oddać za smakołyk dla psa? — zapytał jeszcze dziewczynę, wyraźnie nie chcąc być dłużnym, gdy zajęła się jego pupilem.
Być może nie za bardzo często się odzywał. Zabierał głos tylko w odpowiednich momentach. Tak było wystarczająco. Przez ten krótki czas zauważył, że blondynka i Chester znają się ze sobą dłużej niż on z Heachthinghearn'em oraz można było to poczuć w ich odzywkach. Czasem były śmieszne, ale Kakuei powstrzymywał się od śmiechu oraz niektórych rzeczy nie rozumiał i przez chwilę miał zawieche.. Em... O czym oni gadają?...
Ale mniejsza o to. Zbagatelizował to, gdy Chester do niego się odezwał - Tak. To dobry pomysł - odparł lekko uśmiechając się do żartownisia na wózku.
Jednak, kiedy "Panna Szeridan" - tak miała na imię,z tego co się dowiedział od Chestera - zwróciła się z zapytaniem czy on go prześladuje?...
Odruchowo pokręcił przecząco głową do dziewczyny - N-Nie... Skądże, on mnie nie prześladuje. Em... Nasza znajomość, chyba ukształtowała się z spontanicznego podejścia... - przez chwilę spojrzał pytająco się na Chestera, sprawdzając, czy przypadkiem niczego złego nie powiedział o ich relacji.
Kiedy skończył na chwilę obecną rozmowę z Chesterem i Szeridan zerknął na właściciela bardzo energicznego psa.
- Ach, mój kolega powiedział to w żartobliwy sposób - lekko uśmiechnął się do chłopaka o czekoladowych włosach - A-Ale możemy zostać przyjaciółmi... J-Jeśli chcesz mogę tobie podać swój numer- po wypowiedzeniu tych słów zaczął powoli się denerwować. Czuł jak serce mu zaczęło mocniej bić z zdenerwowania. Zastanawiał się czy chłopak przyjmie taką propozycję, czy po prostu go odrzuci. Chciał spróbować swoich sił w tym, co kiedyś stracił przez przypadkowe wydarzenia, jakie go spotkały.
Ale mniejsza o to. Zbagatelizował to, gdy Chester do niego się odezwał - Tak. To dobry pomysł - odparł lekko uśmiechając się do żartownisia na wózku.
Jednak, kiedy "Panna Szeridan" - tak miała na imię,z tego co się dowiedział od Chestera - zwróciła się z zapytaniem czy on go prześladuje?...
Odruchowo pokręcił przecząco głową do dziewczyny - N-Nie... Skądże, on mnie nie prześladuje. Em... Nasza znajomość, chyba ukształtowała się z spontanicznego podejścia... - przez chwilę spojrzał pytająco się na Chestera, sprawdzając, czy przypadkiem niczego złego nie powiedział o ich relacji.
Kiedy skończył na chwilę obecną rozmowę z Chesterem i Szeridan zerknął na właściciela bardzo energicznego psa.
- Ach, mój kolega powiedział to w żartobliwy sposób - lekko uśmiechnął się do chłopaka o czekoladowych włosach - A-Ale możemy zostać przyjaciółmi... J-Jeśli chcesz mogę tobie podać swój numer- po wypowiedzeniu tych słów zaczął powoli się denerwować. Czuł jak serce mu zaczęło mocniej bić z zdenerwowania. Zastanawiał się czy chłopak przyjmie taką propozycję, czy po prostu go odrzuci. Chciał spróbować swoich sił w tym, co kiedyś stracił przez przypadkowe wydarzenia, jakie go spotkały.
Nowy znajomy i już teksty o prześladowaniu, byciu dzikusem i innym pokemonem, co za saważ ludzie ośmieszający go w miejscu publicznym. To oszczerstwa i pomówienia, Chester już taktycznie zsunął stopę z podpórki, żeby strzelić focha z przytupem. Raz przykleisz komuś gumę do włosów na rozpoczęciu szkoły w trzeciej klasie, a potem szkalują cię przez resztę życia. Dorosłaby ta Paige'ówna.
─ Kakuei chodzi do Riverdale, robiłem z nim projekt w tym roku, zgłosił się z ogłoszenia na tablicy, więc to on zapoczątkował ten bromance. ─ dorzucił swoje trzy grosze, gdyż Fuse jak zwykle opowie coś i nie rozwinie, trzeba to robić za niego. Albo po prostu Chester to gaduła. ─ A koleżanka Paige chodziła do Riverdale, czasem wraca pośpiewać kolędy przed świętami i potruć dupę, a tak to muzykuje i pije herbę. No i jest siostrą Alana Paige'a, tego, co chodzi z Mercury'm Blackiem. ─ tak, bez zwątpienia jest paplą w swoim żywiole.
Heachthinghearn oglądał sobie właściciela hiperaktywnego psiaka i nieco go śmieszyła go jego niepewność, choć raczej na jego miejscu widząc takich popaprańców też skrępowałby się. Drapał tymczasem swojego psa po karku, bowiem ten ułożył łeb na jego kolanach.
─ Idziesz już? Fuuuck, ale zanim pójdziesz, powiedz, skąd wytrzasnąłeś dla niego imię "Mike Tyson", bo jak mi nie powiesz, to w nocy nie zasnę. ─ i uśmiechnął się, tym razem nie odstręczająco. Nawet przyjacielsko. Hej, zadrutowane bractwo pikające na bramkach musi się zgadzać.
─ Kakuei chodzi do Riverdale, robiłem z nim projekt w tym roku, zgłosił się z ogłoszenia na tablicy, więc to on zapoczątkował ten bromance. ─ dorzucił swoje trzy grosze, gdyż Fuse jak zwykle opowie coś i nie rozwinie, trzeba to robić za niego. Albo po prostu Chester to gaduła. ─ A koleżanka Paige chodziła do Riverdale, czasem wraca pośpiewać kolędy przed świętami i potruć dupę, a tak to muzykuje i pije herbę. No i jest siostrą Alana Paige'a, tego, co chodzi z Mercury'm Blackiem. ─ tak, bez zwątpienia jest paplą w swoim żywiole.
Heachthinghearn oglądał sobie właściciela hiperaktywnego psiaka i nieco go śmieszyła go jego niepewność, choć raczej na jego miejscu widząc takich popaprańców też skrępowałby się. Drapał tymczasem swojego psa po karku, bowiem ten ułożył łeb na jego kolanach.
─ Idziesz już? Fuuuck, ale zanim pójdziesz, powiedz, skąd wytrzasnąłeś dla niego imię "Mike Tyson", bo jak mi nie powiesz, to w nocy nie zasnę. ─ i uśmiechnął się, tym razem nie odstręczająco. Nawet przyjacielsko. Hej, zadrutowane bractwo pikające na bramkach musi się zgadzać.
Robili projekt, to nie było prześladowanie. Pokiwała powoli głową. No cóż, dopóki Chester nikomu nie truł życia, to było okej, co nie? Zresztą, ten chłopaczek wcale nie był taki zły, po prostu raz jej podpadł, potem dalej ją wkurwiał... ale w ostatecznym rozrachunku był całkiem fajnym bubusiem. Czasem. Chyba.
- Fajnie, że moim znakiem rozpoznawczym jest mój brat, a nie nadchodzący debiutancki singiel. Heachthinghearn, róbże mi lepszą reklamę przed nowymi ludźmi - jakby jeszcze brzmiała jak sfochana gwiazdka, a nie jakby miała zgnić ze śmiechu, to może byłoby to faktyczną groźbą. Tylko że Paige nie dawała aż takiego jebania o swoją karierę, żeby jakoś się obruszać, że ktoś jej jeszcze nie zna. No bo lol.
Ile miał jej oddać? Zmarszczyła brwi.
- ...nic? - przekrzywiła głowę na bok, zaraz wyciągając drugie ciastko i podsuwając je Tysonowi pod nosek. - Daję mu je, bo każdemu psu dałabym ciastko, gdyby się napatoczył. Znaczy, ten. Możesz mi dać swój numer za trzecie ciastko. Kek - kek.
- Fajnie, że moim znakiem rozpoznawczym jest mój brat, a nie nadchodzący debiutancki singiel. Heachthinghearn, róbże mi lepszą reklamę przed nowymi ludźmi - jakby jeszcze brzmiała jak sfochana gwiazdka, a nie jakby miała zgnić ze śmiechu, to może byłoby to faktyczną groźbą. Tylko że Paige nie dawała aż takiego jebania o swoją karierę, żeby jakoś się obruszać, że ktoś jej jeszcze nie zna. No bo lol.
Ile miał jej oddać? Zmarszczyła brwi.
- ...nic? - przekrzywiła głowę na bok, zaraz wyciągając drugie ciastko i podsuwając je Tysonowi pod nosek. - Daję mu je, bo każdemu psu dałabym ciastko, gdyby się napatoczył. Znaczy, ten. Możesz mi dać swój numer za trzecie ciastko. Kek - kek.
INGERENCJA MISTRZA GRY
— Kuku... łej? — ściągnął brwi słysząc to przedziwne imię. Cóż, teraz gdy przyjrzał mu się z bliska faktycznie nie wyglądał w pełni amerykańsko. Niestety nie miał zielonego pojęcia o Azji, nie mógł więc wiedzieć skąd pochodzi chłopak. Postanowił założyć jakiś Kazachstan. Tak, z pewnością nazywano tak dzieci w Kazachstanie.
Całe szczęście dziewczyna miała dużo normalniejsze imię. Nic dziwnego, że zaraz odetchnął z ulgą. Niestety nazwisko Chestera zaraz wprawiło go w przerażenie.
— Rany, podziwiam że jesteś w stanie to wymówić — wymruczał w stronę Paige, zaraz przyglądając jej się z rosnącym zainteresowaniem. Paige, Paige. Sheridan Paige. Zaraz chwila moment. Singiel? Całe szczęście że się kontrolował i nie opadła mu kopara.
— Widziałem plakaty promujące... w internecie, ale nie poznałem... na żywo. Przepraszam — Mercury Black. Alan Paige. Sheridan Paige. Boże przecież ona mogła go zaskarżyć na grube tysiące! Miliony! Nie żeby należał do szczególnie biednych, ale nie był też niewiadomo jak bogaty. Brr. Miał wrażenie jakby ktoś właśnie przyłożył mu nóż do gardła.
— ... no wiesz po tym bokserze. Bo wwala się na ludzi i powala ich na ziemię swoją wagą. Jestem pewien że gdyby potrafił stać na dwóch tylnych łapach i boksować powietrze to to właśnie by robił.
O mój boże ona chciała od niego numer. Co jeśli jednak chciała go zaskarżyć? Przerażenie momentalnie pojawiło się w jego oczach, gdy ścisnął mocno smycz.
— Ja... znaczy... ja... PRZEPRASZAM — i właśnie z tymi słowami spanikowany chłopak zwrócił się w tył i spieprzył razem ze swoim psem zostawiając całą trójkę w (jak mniemam) osłupieniu. Miał szczęście, że jego pupil biegł przy jego nodze, choć nie dało się ukryć że zerknął jeszcze raz tęsknie w tył, w stronę ciastek.
zt.
__________________
Gratulacje, wszyscy otrzymujecie + 1 punkt reputacji i + 2 punkty umiejętności za pomyślne starcie z przypadkowym NPC. Punkty dopisuję wam do profilu.
Pozwolił Chesterowi rozwinąć jego myśl, już nic nie dodając. Cóż, wyczerpał limit tematu w jaki sposób się poznali i tak dalej. Podczas przedstawiania mu dziewczyny o blond włosach usłyszał wzmiankę o jej bracie. Alan Paige i Mercury Black. Czytał o tych osobach, że to są ważne osoby w tym mieście. Każde miasto ma swoich celebrytów.
- Tak. Tak było. Musiałem zrealizować jakiś projekt, żeby przejść do następnej klasy - odważył się do dodania jeszcze coś od siebie.
Szczerze... Jak usłyszał jak tamten chłopak wypowiada jego imię, to był w szoku, że można pomylić pierwszą literę, która jest po "K". Boże... widzisz i nie grzmisz... Pomyślał przez chwilę, lekko przymykając oczy. A kiedy je z powrotem otworzył coś stało się niebywałego. Brązowowłosy zaczął nagle panikować, a po chwili opuścił ich towarzystwo, a raczej uciekł, bo to wyglądało na ucieczkę. Ach, czyli to tak... Może biedny przestraszył się znanego nazwiska Szeridan, które ja pierwszy raz słyszę. Intuicyjnie przechylił lekko w bok.
- Tak. Tak było. Musiałem zrealizować jakiś projekt, żeby przejść do następnej klasy - odważył się do dodania jeszcze coś od siebie.
Szczerze... Jak usłyszał jak tamten chłopak wypowiada jego imię, to był w szoku, że można pomylić pierwszą literę, która jest po "K". Boże... widzisz i nie grzmisz... Pomyślał przez chwilę, lekko przymykając oczy. A kiedy je z powrotem otworzył coś stało się niebywałego. Brązowowłosy zaczął nagle panikować, a po chwili opuścił ich towarzystwo, a raczej uciekł, bo to wyglądało na ucieczkę. Ach, czyli to tak... Może biedny przestraszył się znanego nazwiska Szeridan, które ja pierwszy raz słyszę. Intuicyjnie przechylił lekko w bok.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach