▲▼
First topic message reminder :
Wysoka, długa na 40 i szeroka na 17 metrów sala z oknami od strony wschodniej. Dostosowana do piłki nożnej, siatkówki, koszykówki, piłki ręcznej oraz innych dyscyplin. Po jej zachodniej części znajdują się wysokie trybuny. Idealna do organizowania apeli, ćwiczeń przed zawodami oraz gimnastyki szkolnych cheerleaderek. Odbywają się tutaj również wszystkie potańcówki.
Wysoka, długa na 40 i szeroka na 17 metrów sala z oknami od strony wschodniej. Dostosowana do piłki nożnej, siatkówki, koszykówki, piłki ręcznej oraz innych dyscyplin. Po jej zachodniej części znajdują się wysokie trybuny. Idealna do organizowania apeli, ćwiczeń przed zawodami oraz gimnastyki szkolnych cheerleaderek. Odbywają się tutaj również wszystkie potańcówki.
Z racji tego, że głosowanie nie wyłoniło jednoznacznie laureatów konkursu (heh), pozwoliłem sobie rzucić pierwszą, lepszą kostką k100. W sytuacji pań, wszystkie uzyskały równą ilość głosów i wszystkie brały udział w losowaniu. Liczby przypisałem zgodnie z kolejnością z postu konkursowego czyli:
1.Anastasia 1-25
2.Sheridan 26-50
3.Leilani 51-75
4.Raven 76-100
Jeśli chodzi o panów to do „stołka” ścigać się będzie :
1.Saturn 1-50
2.Michael 51-100
WYNIKI
*patrz od dołu zgodnie z czasem.
Może faktycznie rozpędził się zapominając ile lat ma ta bezbronna niewiasta. Szesnastka to jeszcze prawie dziecko i chociaż w tej sukience i szpilkach wcale nie wyglądała na smarkulę, to wewnątrz była małym, przestraszonym stworzeniem, które niechybnie wpadło w jego sidła. Wygląd zewnętrzny bywał często niezwykle złudny. Szczególnie w czasach kiedy czternastki robiły lepszą tapetę od swoich matek. On sam miał odwrotnie. Z nieogolonym zarostem i swoim wyrośniętym ciałem przypisywano mu co najmniej cztery, pięć lat więcej. Bawił się dobrze mając wrażenie, że Leilani się to podoba. Nie protestowała a nawet sama zachęciła do dalszego kroku więc nawet przez myśl mu nie przeszło, że zrobił coś źle. A to, że spojrzał na Raven? Musiał pilnować czy Michael nie deptał jej butów.
Po tym jak muzyka ucichła, Vic przeprosił Lei za nieobecność i faktycznie zniknął gdzieś w tłumie. Zaraz pod sceną przejął dwie białe koperty, których zawartość interesowała zarówno jego jak i resztę bawiących się dzieciaków. Na początek zlokalizował Trystiana. Był mu potrzebny.
Siema. Sorry że przerywam randkę ale mam coś dla Ciebie.
Zażartował w odpowiedni dla siebie sposób spoglądając z rozbawieniem to na Nicolasa, którego nie znał, to na Trysta. Temu drugiemu wręczył kopertę z wynikami konkursu na króla balu. Sam trzymał drugą. Po chwili jedna z dziewczyn przyniosła sztuczną ale niezwykle efektowną koronę i dwie szarfy.
Trzymaj stary.
Podał szarfę grajkowi po czym ruchem głowy zachęcił do wejścia na scenę. Czas najwyższy, no nie?
Witam! Dawno mnie tu nie było ale nie przychodzę z pustymi rękami. Jak widzicie ja i nasz wspaniały Trystian mamy Wam coś do powiedzenia więc proszę o chwilę ciszy.
Skończył trzymając róg koperty w dwóch palcach. Na jego wrednej gębie pojawił się uśmiech a on sam wiedział, że nieco przeciąganie ten moment. Może jego współpracownik chciał coś dodać?!
1.Anastasia 1-25
2.Sheridan 26-50
3.Leilani 51-75
4.Raven 76-100
Jeśli chodzi o panów to do „stołka” ścigać się będzie :
1.Saturn 1-50
2.Michael 51-100
WYNIKI
*patrz od dołu zgodnie z czasem.
Może faktycznie rozpędził się zapominając ile lat ma ta bezbronna niewiasta. Szesnastka to jeszcze prawie dziecko i chociaż w tej sukience i szpilkach wcale nie wyglądała na smarkulę, to wewnątrz była małym, przestraszonym stworzeniem, które niechybnie wpadło w jego sidła. Wygląd zewnętrzny bywał często niezwykle złudny. Szczególnie w czasach kiedy czternastki robiły lepszą tapetę od swoich matek. On sam miał odwrotnie. Z nieogolonym zarostem i swoim wyrośniętym ciałem przypisywano mu co najmniej cztery, pięć lat więcej. Bawił się dobrze mając wrażenie, że Leilani się to podoba. Nie protestowała a nawet sama zachęciła do dalszego kroku więc nawet przez myśl mu nie przeszło, że zrobił coś źle. A to, że spojrzał na Raven? Musiał pilnować czy Michael nie deptał jej butów.
Po tym jak muzyka ucichła, Vic przeprosił Lei za nieobecność i faktycznie zniknął gdzieś w tłumie. Zaraz pod sceną przejął dwie białe koperty, których zawartość interesowała zarówno jego jak i resztę bawiących się dzieciaków. Na początek zlokalizował Trystiana. Był mu potrzebny.
Siema. Sorry że przerywam randkę ale mam coś dla Ciebie.
Zażartował w odpowiedni dla siebie sposób spoglądając z rozbawieniem to na Nicolasa, którego nie znał, to na Trysta. Temu drugiemu wręczył kopertę z wynikami konkursu na króla balu. Sam trzymał drugą. Po chwili jedna z dziewczyn przyniosła sztuczną ale niezwykle efektowną koronę i dwie szarfy.
Trzymaj stary.
Podał szarfę grajkowi po czym ruchem głowy zachęcił do wejścia na scenę. Czas najwyższy, no nie?
Witam! Dawno mnie tu nie było ale nie przychodzę z pustymi rękami. Jak widzicie ja i nasz wspaniały Trystian mamy Wam coś do powiedzenia więc proszę o chwilę ciszy.
Skończył trzymając róg koperty w dwóch palcach. Na jego wrednej gębie pojawił się uśmiech a on sam wiedział, że nieco przeciąganie ten moment. Może jego współpracownik chciał coś dodać?!
Wyszedł mu na twarz niewypowiedziany grymas, gdy został zdzielony po ramieniu, aczkolwiek nie z bólu. Ana choć była silna, to jej ciosy były raczej z rodzaju „a ty, ty, ty!”. Mieszkając w tym mieście nie od godziny, miał już Blacków od cholery i ciut-ciut. Zaznajamianie się było grzeczne, aczkolwiek stosunkowo zbędne. Zresztą, nie wierzył, że Ana, która więcej ma do czynienia z ważniakami niż on, może go nie znać. Trzeba być chyba nornicą, żeby się komuś lampeczka nie zaświeciła na nazwisko „Black”.
Uśmiechnął się lekko do Paige i nie włączał się do rozmowy między Serpent a Blackiem, nie mając nic do dodania od siebie. Nie chciał udawać, że jakkolwiek jest w temacie, bo on kupował tylko te magazyny, w których była Ana. Zresztą, zwykle sami dostawali egzemplarz po opublikowaniu zdjęć, więc czasopisma modowe go interesowały jedynie w obszarze jego petite piękności.
─ Ja jak najbardziej. ─ mówiąc, posmyrał ją kciukiem po ręce, odpływając na sekundę w zamyśleniu, gdyż bardzo intrygował go temat, kto ma mocniejszą głowę w tym związku. Niby Dakota był cięższy, ale Ana miała słowiańskie korzenie, więc… należało to przetestować w boju. Ale najlepiej w domowym zaciszu, bo biedne kurduple nie dotoczyłyby się po takich zawodach do parkingu.
I gdy Ros wrócił do mikrofonu na scenę, zwrócił twarz w jego kierunku. Już zapomniał o tym, że brał udział w tej konkurencji. Zresztą, pewnie nie on jeden.
Uśmiechnął się lekko do Paige i nie włączał się do rozmowy między Serpent a Blackiem, nie mając nic do dodania od siebie. Nie chciał udawać, że jakkolwiek jest w temacie, bo on kupował tylko te magazyny, w których była Ana. Zresztą, zwykle sami dostawali egzemplarz po opublikowaniu zdjęć, więc czasopisma modowe go interesowały jedynie w obszarze jego petite piękności.
─ Ja jak najbardziej. ─ mówiąc, posmyrał ją kciukiem po ręce, odpływając na sekundę w zamyśleniu, gdyż bardzo intrygował go temat, kto ma mocniejszą głowę w tym związku. Niby Dakota był cięższy, ale Ana miała słowiańskie korzenie, więc… należało to przetestować w boju. Ale najlepiej w domowym zaciszu, bo biedne kurduple nie dotoczyłyby się po takich zawodach do parkingu.
I gdy Ros wrócił do mikrofonu na scenę, zwrócił twarz w jego kierunku. Już zapomniał o tym, że brał udział w tej konkurencji. Zresztą, pewnie nie on jeden.
"Wszystko w porządku?"
- Jasne. Żyję - podrapała się lekko po policzku, kombinując, jak to wszystko obrócić w żart. - Wiesz, nie masz aż tak kamiennego torsu, twarz cała. Ha... haha.
A Aneczka rzuciła takim tekstem, że nie dało się nie poheheszkować już na serio. Parsknęła. Serio, była szczerze rozbawiona sytuacją, nic jej nawet jakoś szczególnie nie zabolało, to co się miała przypierdzielać.
- Przynajmniej robicie efektowne wejścia - i uniosła kciuk w górę w reakcji na pytanie o zabawę. Do modowych konwersacji też się za bardzo nie dołączała, bo ona o faszonistów myliła z faszystami, a o ich kreacjach wiedziała tyle, ile jej koszulki w koty z amazona. Serio.
Picie. Uch, em, ach, em, czy chodziło o alkohol? Stała w sumie sekundkę w ciszy i przyjrzała się najpierw Saturnowi, jakby czekając na jego decyzję. Bo jej to w sumie było totalnie obojętne, poncz sobie posiorbie, ale miała nadzieję, że wódy tu nie lali, kek.
I taktaktak, Victor na scenie, jestem pedałem i piszę to na szybko.
- Jasne. Żyję - podrapała się lekko po policzku, kombinując, jak to wszystko obrócić w żart. - Wiesz, nie masz aż tak kamiennego torsu, twarz cała. Ha... haha.
A Aneczka rzuciła takim tekstem, że nie dało się nie poheheszkować już na serio. Parsknęła. Serio, była szczerze rozbawiona sytuacją, nic jej nawet jakoś szczególnie nie zabolało, to co się miała przypierdzielać.
- Przynajmniej robicie efektowne wejścia - i uniosła kciuk w górę w reakcji na pytanie o zabawę. Do modowych konwersacji też się za bardzo nie dołączała, bo ona o faszonistów myliła z faszystami, a o ich kreacjach wiedziała tyle, ile jej koszulki w koty z amazona. Serio.
Picie. Uch, em, ach, em, czy chodziło o alkohol? Stała w sumie sekundkę w ciszy i przyjrzała się najpierw Saturnowi, jakby czekając na jego decyzję. Bo jej to w sumie było totalnie obojętne, poncz sobie posiorbie, ale miała nadzieję, że wódy tu nie lali, kek.
I taktaktak, Victor na scenie, jestem pedałem i piszę to na szybko.
Trystian podniósł się i zrobił parę kroków nie odrywając wzroku od Nickolasa. Wydawał się jakby go badał, albo co najmniej polował na niego. Uśmiechnął się uroczo po czym już w pełni wyluzowany i przyzwyczajony do nagłej sytuacji spotkania chłopaka zaczął:
- Ależ potwornie się stresuję. Co jest znakomite, bo wtedy adrenalina skacze i ma się wrażenie, że jeszcze bardziej panuje się nad swoim ciałem niż zwykle. To właśnie dzięki stresowi.- po czym zaśmiał się, dopijając napój. Zbliżył się trochę do Nickolasa patrząc mu prosto w oczy, jakby wręcz przewiercając wzrokiem. Dogłębnie analizując i starając się dostać do jego myśli, albo chociaż jedną konkretną rzecz, która blondynowi nie dawała spokoju, jakby chciał odkryć odpowiedź na jakieś dręczące go pytanie.
- Tak, zacząłem intensywnie myśleć. O Tobie.- powiedział beznamiętnie, najprawdopodobniej nie zdając sobie nawet sprawy o tym jak mogło zostać odebrane, czy po prostu usłyszane jego zdanie. Po prostu nie przemyślał tego i już. No a w sumie powiedział przecież prawdę. Zrobił głęboki wdech i swobodnie dodał wyjaśnienie. – Po prostu próbuję Cię rozgryźć Nickolas. W co Ty pogrywasz i czego chcesz.- rzucił prosto i już widział organizatora imprezy. Oho, szefciu się zbliża. Trys jak zawsze w tym momencie przybrał uśmiech słodkiego chłopczyka, czekającego na jakieś rozkazy czy inne słowa. I w tym momencie usłyszał o jakieś r-r-randce?! Cooo. W niezmienionej pozycji zaczął się delikatnie rumienić. Fuck to jedyne co mogłoby mu wpaść teraz do głowy, jakby tylko mógł sam siebie zobaczyć. Victor po prostu był zbyt dosłowny w swoich słowach i rzucił to jakby nigdy nic, niby żartobliwie a tak uderzająco, przynajmniej blondyna. No nic. Zrobił głęboki wdech szybko się restartując i starając wyprzeć wszelkie podobne myśli i emocje, by być w stanie dalej funkcjonować i działać na tych samych obrotach co poprzednio. Może nikt nie zauważy jego poprzedniego zakłopotania? Od razu chwycił za kopertę i już nie mógł doczekać się otwarcia. Już. W TYM MOMENCIE wręcz chciał to zrobić. Do wejścia na scenę nie trzeba było go zachęcać dwa razy, przed wskoczeniem na nią jednak rzucił do Nickolasa
- Dokończymy to później.- po czym mrugnął w jego stronę i już w fantastycznym humorze z uśmiechem od ucha do ucha znajdował się na scenie. Po słowach Victora sam dał głos
- Na pewno chcieliśmy przede wszystkim podziękować za tak liczne przyjście i udział w głosowaniu. Aczkolwiek, dla niektórych ten wieczór się dopiero zaczyna…- dodał zaledwie i mrugnął w stronę ludzi, delikatnie przedłużając sam moment zapowiedzi wyboru.
- Ależ potwornie się stresuję. Co jest znakomite, bo wtedy adrenalina skacze i ma się wrażenie, że jeszcze bardziej panuje się nad swoim ciałem niż zwykle. To właśnie dzięki stresowi.- po czym zaśmiał się, dopijając napój. Zbliżył się trochę do Nickolasa patrząc mu prosto w oczy, jakby wręcz przewiercając wzrokiem. Dogłębnie analizując i starając się dostać do jego myśli, albo chociaż jedną konkretną rzecz, która blondynowi nie dawała spokoju, jakby chciał odkryć odpowiedź na jakieś dręczące go pytanie.
- Tak, zacząłem intensywnie myśleć. O Tobie.- powiedział beznamiętnie, najprawdopodobniej nie zdając sobie nawet sprawy o tym jak mogło zostać odebrane, czy po prostu usłyszane jego zdanie. Po prostu nie przemyślał tego i już. No a w sumie powiedział przecież prawdę. Zrobił głęboki wdech i swobodnie dodał wyjaśnienie. – Po prostu próbuję Cię rozgryźć Nickolas. W co Ty pogrywasz i czego chcesz.- rzucił prosto i już widział organizatora imprezy. Oho, szefciu się zbliża. Trys jak zawsze w tym momencie przybrał uśmiech słodkiego chłopczyka, czekającego na jakieś rozkazy czy inne słowa. I w tym momencie usłyszał o jakieś r-r-randce?! Cooo. W niezmienionej pozycji zaczął się delikatnie rumienić. Fuck to jedyne co mogłoby mu wpaść teraz do głowy, jakby tylko mógł sam siebie zobaczyć. Victor po prostu był zbyt dosłowny w swoich słowach i rzucił to jakby nigdy nic, niby żartobliwie a tak uderzająco, przynajmniej blondyna. No nic. Zrobił głęboki wdech szybko się restartując i starając wyprzeć wszelkie podobne myśli i emocje, by być w stanie dalej funkcjonować i działać na tych samych obrotach co poprzednio. Może nikt nie zauważy jego poprzedniego zakłopotania? Od razu chwycił za kopertę i już nie mógł doczekać się otwarcia. Już. W TYM MOMENCIE wręcz chciał to zrobić. Do wejścia na scenę nie trzeba było go zachęcać dwa razy, przed wskoczeniem na nią jednak rzucił do Nickolasa
- Dokończymy to później.- po czym mrugnął w jego stronę i już w fantastycznym humorze z uśmiechem od ucha do ucha znajdował się na scenie. Po słowach Victora sam dał głos
- Na pewno chcieliśmy przede wszystkim podziękować za tak liczne przyjście i udział w głosowaniu. Aczkolwiek, dla niektórych ten wieczór się dopiero zaczyna…- dodał zaledwie i mrugnął w stronę ludzi, delikatnie przedłużając sam moment zapowiedzi wyboru.
Rzeczywiście tekst rzucony o randce był spontaniczny i niezobowiązujący to też wypowiadając go, Victor akurat zawiesił wzrok na przechodzącej obok brunetce. Spokojnie, te wypieki umknęły jego uwadze. W przeciwnym wypadku Trys nie mógłby opędzić się od uszczypliwych uwag i żartów. Teraz mógł być spokojny, jego sekret nadal nim pozostał. Bo coś było na rzeczy?
Muzyka nieco ucichła. Pary poruszające się do rytmu na parkiecie przystanęły zwracając swoją uwagę na scenę i osobę, która lustrowała ich wzrokiem.
Nie ma na co czekać.
Dodał w końcu otwierając kopertę i wyjmując białą kartkę. On już wiedział i nie ma się czego dziwić, nie kojarzył posiadaczki imienia. Sunąc wzrokiem po sali chciał wyłowić ożywienie jakie pojawi się wokół zwyciężczyni. Przy odrobinie szczęścia powinno mu się to udać.
Większością głosów, na królową dzisiejszego balu, wybraliście piękną Anastasie Serpent!
Po raz kolejny warto zaznaczyć, że ni cholery nie wiedział jak dziewczyna wygląda ale domyślał się, że musiała być piękna.
Zapraszam do nas.
Zachęcił nową królową odsuwając się jednocześnie żeby zrobić miejsce dla Trysta. Szarfa dla nowej gwiazdy zwisała bezwiednie na jego barku więc przez krótką chwilę to on miał tytuł miłościwie panującej, lol. Koronę zaś trzymał w obu dłoniach. Wyprostowany i bez ruchu wyglądał jak manekin na sklepowej wystawie. Tak, dokładnie tej z koronami xd.
Muzyka nieco ucichła. Pary poruszające się do rytmu na parkiecie przystanęły zwracając swoją uwagę na scenę i osobę, która lustrowała ich wzrokiem.
Nie ma na co czekać.
Dodał w końcu otwierając kopertę i wyjmując białą kartkę. On już wiedział i nie ma się czego dziwić, nie kojarzył posiadaczki imienia. Sunąc wzrokiem po sali chciał wyłowić ożywienie jakie pojawi się wokół zwyciężczyni. Przy odrobinie szczęścia powinno mu się to udać.
Większością głosów, na królową dzisiejszego balu, wybraliście piękną Anastasie Serpent!
Po raz kolejny warto zaznaczyć, że ni cholery nie wiedział jak dziewczyna wygląda ale domyślał się, że musiała być piękna.
Zapraszam do nas.
Zachęcił nową królową odsuwając się jednocześnie żeby zrobić miejsce dla Trysta. Szarfa dla nowej gwiazdy zwisała bezwiednie na jego barku więc przez krótką chwilę to on miał tytuł miłościwie panującej, lol. Koronę zaś trzymał w obu dłoniach. Wyprostowany i bez ruchu wyglądał jak manekin na sklepowej wystawie. Tak, dokładnie tej z koronami xd.
No cóż! Wypadało przeprosić Sheridan tak czy siak, więc to zrobiła! Ana należała do przesadnie grzecznych ludzi i ciężko było to wyplewić z jej charakteru, co niekiedy doprowadzało do dziwnych sytuacji, jednak nie mogła już na to nic poradzić i trzeba było z tym po prostu handlować. Taki jej urok!
Na rozbawienie blondynki z naprzeciwka Serpent tylko się uśmiechnęła i ponownie poprawiła włosy, lekko odgarniając je za ucho. Już miała powoli ciągnąć Dakotę w stronę stołu z jedzeniem i piciem, nieważne, czy pozostała dwójka chciała dołączyć, czy nie, ale w tej chwili przycichła muzyka i na scenę wkroczył jakiś wysoki, nieco zarośnięty chłopak, który w jednej dłoni trzymał kopertę, a do drugiej złapał mikrofon. Jakiś koordynator, który miał ogłosić wyniki? Hm, Ana z Dakotą nieco się spóźnili na całe wydarzenie, więc zwyczajnie ominęło ich oficjalne otwarcie, przez co nie mieli pojęcia o tym, kto się zajmował całym tym przedsięwzięciem.
Dziewczyna odwróciła się w tamtą stronę, uwagę skupiając też na kolejnej postaci, która zjawiła się na scenie. Czyli jednak wyniki, huh? Złapała Dakotę mocniej za rękę, stając ciut bliżej, niemalże opierając się o jego ramię. Trzeba przyznać, że byłoby miło wygrać, ale z drugiej strony jakoś bardzo jej nie zależało. Zwłaszcza, że formularze zgłoszeń i karty głosów zdradzały nieco sposób, w jaki Król i Królowa zostaną wybrani, więc był cień szansy, że gdyby któreś z nich zajęło miejsce, drugiemu by się to nie udało. A to niezbyt podobało się Anie...
Iiii wtedy usłyszała w głośnikach swoje imię i nazwisko. Spojrzała na swojego chłopaka ze zmarszczonymi brwiami, po czym cmoknęła go w policzek, zostawiając na nim lekki ślad po pomadce i ruszyła w światła reflektorów. Zdecydowanym krokiem stanęła obok koordynatorów imprezy, każdemu z nich posyłając serdeczny uśmiech z wampirzymi kiełkami!
Na rozbawienie blondynki z naprzeciwka Serpent tylko się uśmiechnęła i ponownie poprawiła włosy, lekko odgarniając je za ucho. Już miała powoli ciągnąć Dakotę w stronę stołu z jedzeniem i piciem, nieważne, czy pozostała dwójka chciała dołączyć, czy nie, ale w tej chwili przycichła muzyka i na scenę wkroczył jakiś wysoki, nieco zarośnięty chłopak, który w jednej dłoni trzymał kopertę, a do drugiej złapał mikrofon. Jakiś koordynator, który miał ogłosić wyniki? Hm, Ana z Dakotą nieco się spóźnili na całe wydarzenie, więc zwyczajnie ominęło ich oficjalne otwarcie, przez co nie mieli pojęcia o tym, kto się zajmował całym tym przedsięwzięciem.
Dziewczyna odwróciła się w tamtą stronę, uwagę skupiając też na kolejnej postaci, która zjawiła się na scenie. Czyli jednak wyniki, huh? Złapała Dakotę mocniej za rękę, stając ciut bliżej, niemalże opierając się o jego ramię. Trzeba przyznać, że byłoby miło wygrać, ale z drugiej strony jakoś bardzo jej nie zależało. Zwłaszcza, że formularze zgłoszeń i karty głosów zdradzały nieco sposób, w jaki Król i Królowa zostaną wybrani, więc był cień szansy, że gdyby któreś z nich zajęło miejsce, drugiemu by się to nie udało. A to niezbyt podobało się Anie...
Iiii wtedy usłyszała w głośnikach swoje imię i nazwisko. Spojrzała na swojego chłopaka ze zmarszczonymi brwiami, po czym cmoknęła go w policzek, zostawiając na nim lekki ślad po pomadce i ruszyła w światła reflektorów. Zdecydowanym krokiem stanęła obok koordynatorów imprezy, każdemu z nich posyłając serdeczny uśmiech z wampirzymi kiełkami!
Trys pokręcił się trochę po scenie i w momencie kiedy imię zostało wywołane stanął wyprostowany, czekając na dziewczynę, po czym odebrał mikrofon od Victora. Otworzył kopertę z wybranym królem i uśmiechnął się w stronę oczekujących na wyniki. Zapadła chwila ciszy. Jakby ktoś kliknął pauzę w pilocie i tym sposobem zadziałał na blondyna. Wziął głęboki wdech i zaczął:
- Natomiast przystojnym, niezastąpionym królem balu zostaje…- i znowu zawiesił się. Zapomniał imienia? Jakby nigdy nic zaczął rozglądać się po Sali, szukając konkretnej osoby. Widać, że znał osobę, która pojawiła się na karteczce. Ba, kto by śmiał nie znać. – nie kto inny jak Saturn Black! Wielkie brawa.- powiedział entuzjastycznie, choć musiał przyznać, że jakoś nie był zbyt zdziwiony tym wynikiem. Wybranie przez wszystkich innego kandydata byłoby podstawą do stwierdzenia, że wyniki zostały sfałszowane. Tak przynajmniej wszystko wyglądało na logikę Trystiana. Trzymał prosto szarfę, którą aż nie mógł się doczekać, aż założy ją na króla balu. Tym bardziej, że został nim nie kto inny jak jeden z Blacków. Tak jak wtedy stres blondyna był względny, tak teraz zaczął piąć się w górę. Czekał w spokoju aż ten znajdzie się w tłumie i podejdzie, by zająć miejsce tuż obok Any. Kiedy tylko pojawiłby się na scenie zostałby przyodziany w jakże szlachetną szarfę, zaś Trys nie byłby w stanie odpuścić sobie przelotnego mrugnięcia okiem do niego. Ot tak.
- Jeszcze raz wielkie brawa dla Anastasi i Saturna! Czyż ta para nie wygląda fenomenalnie? Oczywiście nie obejdzie się również bez tańca pary królewskiej. Zapraszam na środek parkietu!- nie mógł się oprzeć swoim komentarzom na ich temat, po czym ogłosił ich wspólny taniec. Na te okazje przygotował bardziej grudniową piosenkę, która jego zdaniem jak najbardziej pasowała do balów, Once Upon a December
- Natomiast przystojnym, niezastąpionym królem balu zostaje…- i znowu zawiesił się. Zapomniał imienia? Jakby nigdy nic zaczął rozglądać się po Sali, szukając konkretnej osoby. Widać, że znał osobę, która pojawiła się na karteczce. Ba, kto by śmiał nie znać. – nie kto inny jak Saturn Black! Wielkie brawa.- powiedział entuzjastycznie, choć musiał przyznać, że jakoś nie był zbyt zdziwiony tym wynikiem. Wybranie przez wszystkich innego kandydata byłoby podstawą do stwierdzenia, że wyniki zostały sfałszowane. Tak przynajmniej wszystko wyglądało na logikę Trystiana. Trzymał prosto szarfę, którą aż nie mógł się doczekać, aż założy ją na króla balu. Tym bardziej, że został nim nie kto inny jak jeden z Blacków. Tak jak wtedy stres blondyna był względny, tak teraz zaczął piąć się w górę. Czekał w spokoju aż ten znajdzie się w tłumie i podejdzie, by zająć miejsce tuż obok Any. Kiedy tylko pojawiłby się na scenie zostałby przyodziany w jakże szlachetną szarfę, zaś Trys nie byłby w stanie odpuścić sobie przelotnego mrugnięcia okiem do niego. Ot tak.
- Jeszcze raz wielkie brawa dla Anastasi i Saturna! Czyż ta para nie wygląda fenomenalnie? Oczywiście nie obejdzie się również bez tańca pary królewskiej. Zapraszam na środek parkietu!- nie mógł się oprzeć swoim komentarzom na ich temat, po czym ogłosił ich wspólny taniec. Na te okazje przygotował bardziej grudniową piosenkę, która jego zdaniem jak najbardziej pasowała do balów, Once Upon a December
Drgnął nieznacznie, wsłuchując się w wyniki konkursu. Ciężko było stwierdzić po jego twarzy co właściwie odczuwał w danym momencie. Nie żeby było to coś nowego. Tak czy inaczej dziewczyna, którą dostrzegł chwilę temu powędrowała ku organizatorom całego tego przedsięwzięcia. Uniósł nieznacznie dłonie, by uprzejmie zaklaskać, gdy na scenę wezwano również jego. Przez chwilę rozejrzał się ukradkiem dookoła nie obracając przy tym głowy. Nic dziwnego, był zbyt mocno przyzwyczajony, że to Mercury zgarniał całe światło reflektorów. Być może ludzie zwyczajnie się pomylili i wrzucali papierki z jego imieniem przez przypadek.
Problem w tym, że jego brata dziś tu nie było. Tylko jeden Black reprezentował ich rodzinę. Wszelkie te rozmyślania zmieściły się w dwóch krótkich sekundach, nim białowłosy eleganckim, spokojnym krokiem ruszył we wskazane miejsce. Przywitał obu organizatorów skinięciem głowy, zatrzymując na dłużej wzrok na dzisiejszej gwieździe wieczoru. Bo bez wątpienia to właśnie Trystian nią był. On i Anastasia mogli stać na scenie i udawać tych popularnych, lecz to nie oni nadawali biegu całej imprezie. Pochylił się nieznacznie, by ułatwić mu zadanie. Gdy już szarfa spoczęła na jego ubraniu, zwrócił się w kierunku tłumu. W końcu tego właśnie od niego oczekiwano przed całym tym tańcem. Ciężko było się spodziewać, że ten stoicki młodzieniec nagle pośle wszystkim szeroki uśmiech zdradzający jego dumę z całego wydarzenia. Zwyczajnie mu to nie pasowało. Zamiast marnować energię na coś podobnego jak mimika, zdecydowanie wolałby wysłać teraz smsa do swojego brata, by o wszystkim go poinformować. Zawsze był pierwszą osobą, którą zawiadamiał dosłownie o wszystkim.
"Zapraszam na srodek parkietu."
Obrócił się w kierunku Any i ukłonił nieznacznie wysuwając dłoń przed siebie.
— Mogę prosić do tańca, panno Serpent? — zapytał w opanowany sposób, wyraźnie czekając na jej przyzwolenie.
Problem w tym, że jego brata dziś tu nie było. Tylko jeden Black reprezentował ich rodzinę. Wszelkie te rozmyślania zmieściły się w dwóch krótkich sekundach, nim białowłosy eleganckim, spokojnym krokiem ruszył we wskazane miejsce. Przywitał obu organizatorów skinięciem głowy, zatrzymując na dłużej wzrok na dzisiejszej gwieździe wieczoru. Bo bez wątpienia to właśnie Trystian nią był. On i Anastasia mogli stać na scenie i udawać tych popularnych, lecz to nie oni nadawali biegu całej imprezie. Pochylił się nieznacznie, by ułatwić mu zadanie. Gdy już szarfa spoczęła na jego ubraniu, zwrócił się w kierunku tłumu. W końcu tego właśnie od niego oczekiwano przed całym tym tańcem. Ciężko było się spodziewać, że ten stoicki młodzieniec nagle pośle wszystkim szeroki uśmiech zdradzający jego dumę z całego wydarzenia. Zwyczajnie mu to nie pasowało. Zamiast marnować energię na coś podobnego jak mimika, zdecydowanie wolałby wysłać teraz smsa do swojego brata, by o wszystkim go poinformować. Zawsze był pierwszą osobą, którą zawiadamiał dosłownie o wszystkim.
"Zapraszam na srodek parkietu."
Obrócił się w kierunku Any i ukłonił nieznacznie wysuwając dłoń przed siebie.
— Mogę prosić do tańca, panno Serpent? — zapytał w opanowany sposób, wyraźnie czekając na jej przyzwolenie.
Lowe puścił blondynce oczko, gdy ta oddelegowała się odebrać swoją nagrodę i z tą różową pieczątką na poliku odprowadził ją wzrokiem aż do schodków. Oczywiście, że liczył na to, że Serpent zostanie wywołana na scenę. Po to przecież pisał kartkę z jej nazwiskiem, żeby miała koronę Królowej Balu.
…aczkolwiek niekoniecznie po to, żeby jej Królem był Black, więc gdy organizatorzy zaprosili wybranego przez lud Saturna, Dakotę wryło w parkiet. W jednej sekundzie machał zadowolony Anie, gdy ustawiła się na swoim zasłużonym miejscu, mając bliźniaka Mercurego w poważaniu, a w drugiej dłoń opadła i miał ochotę unicestwić całą ludzkość zamieszkującą tę planetę. Boże, ktokolwiek tylko nie on. Pani Jadzia z recepcji, szofer Any, ktokolwiek, byle nie Black.
Może dlatego, że był wysoki, przystojny i bogaty, czego można by się spodziewać po facecie modelki, który w rzeczywistości był niskim nerdem, który był tak biedny, że natura nawet mu nie dała startowego pakietu oczu, tylko jakiś ekonomiczny albo wersję demo jak dla psa.
A jak usłyszał tylko, że mieli razem TAŃCZYĆ i Saturn wyciągał rękę w stronę jego dziewczyny przy takiej muzyce, Dakota go znienawidził do ostatniej płytki krwi i osteocytu. Gdyby to jeszcze był jakiś byle idiota z zupełnie nieważnej rodziny, to mógłby zwyczajnie dać mu w mordę, a tutaj za byle pyskówkę, że mu laskę chce obłapiać, może dostać wyrok i nici z Krzemowej Doliny oraz podobnie ślepych jak on latorośli.
Zacisnął pięści, wwiercając wzrok w Saturna, mając nadzieję, że ta cała ezoteryka i inne nauki alternatywne działają, co oznaczałoby, że jeśli wyjątkowo się skupi, to zniknie panicza. Aczkolwiek to nie działało. Pozostało mu coś innego do zrobienia. Na razie usunął się w cień.
…aczkolwiek niekoniecznie po to, żeby jej Królem był Black, więc gdy organizatorzy zaprosili wybranego przez lud Saturna, Dakotę wryło w parkiet. W jednej sekundzie machał zadowolony Anie, gdy ustawiła się na swoim zasłużonym miejscu, mając bliźniaka Mercurego w poważaniu, a w drugiej dłoń opadła i miał ochotę unicestwić całą ludzkość zamieszkującą tę planetę. Boże, ktokolwiek tylko nie on. Pani Jadzia z recepcji, szofer Any, ktokolwiek, byle nie Black.
Może dlatego, że był wysoki, przystojny i bogaty, czego można by się spodziewać po facecie modelki, który w rzeczywistości był niskim nerdem, który był tak biedny, że natura nawet mu nie dała startowego pakietu oczu, tylko jakiś ekonomiczny albo wersję demo jak dla psa.
A jak usłyszał tylko, że mieli razem TAŃCZYĆ i Saturn wyciągał rękę w stronę jego dziewczyny przy takiej muzyce, Dakota go znienawidził do ostatniej płytki krwi i osteocytu. Gdyby to jeszcze był jakiś byle idiota z zupełnie nieważnej rodziny, to mógłby zwyczajnie dać mu w mordę, a tutaj za byle pyskówkę, że mu laskę chce obłapiać, może dostać wyrok i nici z Krzemowej Doliny oraz podobnie ślepych jak on latorośli.
Zacisnął pięści, wwiercając wzrok w Saturna, mając nadzieję, że ta cała ezoteryka i inne nauki alternatywne działają, co oznaczałoby, że jeśli wyjątkowo się skupi, to zniknie panicza. Aczkolwiek to nie działało. Pozostało mu coś innego do zrobienia. Na razie usunął się w cień.
O ile wcześniej nie przywiązywał szczególnej uwagi do tego, co działo się na scenie, tak znajome – i znane nie tylko jemu – nazwisko skutecznie przyciągnęło jego uwagę. Przegryzając kęs specjalnie okrojonej ze skórek kanapki, przeniósł spojrzenie na miejsce, które aktualnie skupiało na sobie uwagę większości osób na sali, nawet jeśli wśród tej większości znajdowała się cała masa zawiedzionych kandydatów, którzy też czaili się na wygraną w konkursie, jakby od tego zależała ich dalsza przyszłość.
Nie mógł nie zgodzić się z przymiotnikami, które przypisano królowi tego balu – nawet przyłączył się do oklasków, choć z uwagi na jedzenie w jego dłoni, te nie należały do najbardziej gromkich, a zamiast uznania, na jego twarzy zagościł cień rozbawionego uśmiechu, jakby wystarczyło jedno spojrzenie na pozbawioną wyrazu twarz Saturna, by dojść do wniosku, że znalezienie się w centrum uwagi nie pasowało do kogoś, kto tak bardzo cenił sobie święty spokój.
Gdy sala wypełniła się przeznaczoną dla pary królewskiej piosenką, dokończył przekąskę i rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu Michaela, który wbrew wcześniejszym oporom, chyba jednak odnalazł swoje miejsce na parkiecie. Nic dziwnego, że sam ruszył wzdłuż stołu w poszukiwaniu czegoś, co jeszcze zachęciłoby go do spróbowania, jednak zamiast tego przyszło mu natrafić na porzuconą wcześniej Leilani, choć na ten moment udało mu się zapamiętać ją jedynie z widzenia.
― Dobrze się czujesz? ― rzucił bez większych oporów, jakby to pozorne zmartwienie było zupełnie typowe dla kogoś, komu udało się zauważyć nienaturalnie zaczerwienione policzki. Jeżeli za chwilę miała paść z przegrzania, lepiej było w porę poradzić jej, żeby wyszła na zewnątrz.
Nie mógł nie zgodzić się z przymiotnikami, które przypisano królowi tego balu – nawet przyłączył się do oklasków, choć z uwagi na jedzenie w jego dłoni, te nie należały do najbardziej gromkich, a zamiast uznania, na jego twarzy zagościł cień rozbawionego uśmiechu, jakby wystarczyło jedno spojrzenie na pozbawioną wyrazu twarz Saturna, by dojść do wniosku, że znalezienie się w centrum uwagi nie pasowało do kogoś, kto tak bardzo cenił sobie święty spokój.
Gdy sala wypełniła się przeznaczoną dla pary królewskiej piosenką, dokończył przekąskę i rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu Michaela, który wbrew wcześniejszym oporom, chyba jednak odnalazł swoje miejsce na parkiecie. Nic dziwnego, że sam ruszył wzdłuż stołu w poszukiwaniu czegoś, co jeszcze zachęciłoby go do spróbowania, jednak zamiast tego przyszło mu natrafić na porzuconą wcześniej Leilani, choć na ten moment udało mu się zapamiętać ją jedynie z widzenia.
― Dobrze się czujesz? ― rzucił bez większych oporów, jakby to pozorne zmartwienie było zupełnie typowe dla kogoś, komu udało się zauważyć nienaturalnie zaczerwienione policzki. Jeżeli za chwilę miała paść z przegrzania, lepiej było w porę poradzić jej, żeby wyszła na zewnątrz.
Światła reflektorów ustawionych na scenę wydawały się jej za mocne. Aż zmrużyła na krótką chwilę oczy, kiedy spojrzała w stronę całej sali. Nawet na sesjach zdjęciowych lampy w parasolkach mniej dawały po oczach. Zwłaszcza te całkiem obudowane. Mimo takich utrudnień szybko wypatrzyła w tłumie bawiących się Dakotę, który machał do niej z szerokim uśmiechem, a takim też się odwzajemniła. A przynajmniej do chwili, kiedy oba te wyrazy twarzy nie zostały zmyte przez wiadomość Trystiana. Ana jeszcze dwie sekundy temu trzymała za plecami lewą dłoń z zaciśniętym kciukiem, a w głowie powtarzała tylko jedną myśl: "Dakota, Dakota, Dakota, niech wygra Dakota". W końcu ludzie ją tutaj znali, wiedzieli, że jest w związku. Przez to miała nadzieję, że mimo użytej w tym konkursie formy głosowania uda się im razem odebrać korony, więc wyobraźcie sobie jej zawód, gdy usłyszała imię i nazwisko nienależące do jej ukochanego. Od razu poczuła, jakby ktoś wbijał jej śrubkę w plecy, szepcąc "Mogłaś na niego zagłosować!" i jednocześnie ją tym dokręcając. Dokładnie tak, nagle zaczęła żałować swojej praworządności i uczciwości w głosowaniu. Chociaż czy cokolwiek by tym wskórała? Nie było pewności.
Posłała Dakocie zbolałe spojrzenie, zaraz jednak popychając w swojej głowie wajchę na tryb aktorski udała, że wszystko jest w porządku i obróciła się do organizatorów, by odebrać szarfę i koronę. I gdyby tutaj to wszystko się skończyło, byłoby cudownie i dziewczyna ruszyłaby do swojego chłopaka. Ale oczywiście, że tak nie było, nie mogło tak być. Chwilę po otrzymaniu przez Anę i Saturna insygniów koronacyjnych Trystian radośnie oświadczył, że mają wspólnie zatańczyć do Once Upon a December. Nie dość, że Ana wybitnie nie chciała tańczyć z kimś innym, niż Dakota, to na dodatek organizatorzy wybrali.. bardzo ciekawy cover tego utworu. Dreszcz przeszedł przez biedne, ukoronowane dziewczę, gdy tylko usłyszała pierwsze dźwięki dochodzące z głośników. Jak mogła nie znać oryginału, skoro jej matka miała obsesję na punkcie filmu animowanego "Anastasia" i praktycznie ze względu na tę produkcję Ana otrzymała takie, a nie inne imię? No cóż, przyszło jej tańczyć walca przy latynoskich dźwiękach i w dodatku z obcym mężczyzną. Wybacz, Dakota.
Słysząc prośbę Saturna, przygryzła wargę i jeszcze na krótką chwilę spojrzała na widocznie wychodzącego już z siebie Lowe'a. Wiedziała, czego oczekiwał od niej teraz tłum, ale tak bardzo chciała po prostu zejść ze sceny! Westchnęła i przymknęła na moment oczy, zbierając w sobie całą energię, by po paru krótkich sekundach położyć dłoń na tej Blacka. Uśmiechnęła się do niego i kiwnęła głową.
Posłała Dakocie zbolałe spojrzenie, zaraz jednak popychając w swojej głowie wajchę na tryb aktorski udała, że wszystko jest w porządku i obróciła się do organizatorów, by odebrać szarfę i koronę. I gdyby tutaj to wszystko się skończyło, byłoby cudownie i dziewczyna ruszyłaby do swojego chłopaka. Ale oczywiście, że tak nie było, nie mogło tak być. Chwilę po otrzymaniu przez Anę i Saturna insygniów koronacyjnych Trystian radośnie oświadczył, że mają wspólnie zatańczyć do Once Upon a December. Nie dość, że Ana wybitnie nie chciała tańczyć z kimś innym, niż Dakota, to na dodatek organizatorzy wybrali.. bardzo ciekawy cover tego utworu. Dreszcz przeszedł przez biedne, ukoronowane dziewczę, gdy tylko usłyszała pierwsze dźwięki dochodzące z głośników. Jak mogła nie znać oryginału, skoro jej matka miała obsesję na punkcie filmu animowanego "Anastasia" i praktycznie ze względu na tę produkcję Ana otrzymała takie, a nie inne imię? No cóż, przyszło jej tańczyć walca przy latynoskich dźwiękach i w dodatku z obcym mężczyzną. Wybacz, Dakota.
Słysząc prośbę Saturna, przygryzła wargę i jeszcze na krótką chwilę spojrzała na widocznie wychodzącego już z siebie Lowe'a. Wiedziała, czego oczekiwał od niej teraz tłum, ale tak bardzo chciała po prostu zejść ze sceny! Westchnęła i przymknęła na moment oczy, zbierając w sobie całą energię, by po paru krótkich sekundach położyć dłoń na tej Blacka. Uśmiechnęła się do niego i kiwnęła głową.
Sophie należała do tych nieco roztargnionych, więc Michael nieszczególnie by się zdziwił, gdyby zasiliła ich szeregi wręcz tuż przed końcem imprezy. W dodatku pewnie podczas pierwszych pięciu minut zacznie mu streszczać ostatni odcinek serialu, który oglądała skutecznie zdradzając dlaczego tak naprawdę się spóźniła. A Charpentier tak jak zawsze jedynie zdobędzie się na ciężkie westchnięcie.
— Podobno jedzie. Właściwie powinna tu niedługo być, w końcu pisała mi wiadomość jakieś trzydzieści minut temu. Nie do końca rozumie, że modne spóźnianie się, mieści się w piętnastu minutach — zażartował z nieśmiałym uśmiechem. Była to jedna z jej cech, które zwyczajnie musiał tolerować. Nie wyglądało by był tym jakoś szczególnie oburzony. Ich związek jakby nie patrzeć był dość luźny, pewnie nawet nie kłamałby gdyby stwierdził że oboje zgodzili się na niego z nudów i po prostu postanowili spróbować. Układało im się całkiem nieźle, chociaż ciężko byłoby nazwać ich standardową parą.
Ale jej zdjęcie na tapecie miał.
— Prawda? Bycie DJem brzmi jak świetna zabawa, chociaż sam bym się do tego nie nadawał. Gorzej jak każą ci grać piosenki, których zwyczajnie nie trawisz. Wyobraź sobie całe Riverdale tańczące do US5. Ma, Maria, I wanna see ya, ah can you feel that too? — zanucił cicho, by nie narażać dziewczyny na swój okrutny fałsz i zaśmiał się wesoło, w końcu nieco wracając do siebie. Nawet jeśli kolejne słowa Raven i tak sprawiły, że nieznacznie się zaczerwienił.
— Ś-średnio sobie radzę w kontaktach z innymi. Zwłaszcza na początku. Jake'a znam od dłuższego czasu, bo trzyma się z moim kuzynem, ale i tak nie do końca wiem jak się zachować w jego towarzystwie. Jakoś łatwiej mi... przed komputerem. Chyba dlatego, że nie widzę oceniających spojrzeń innych — powiedział ostrożnie zaraz rzucając jej niepewne spojrzenie, zupełnie jakby dziewczyna miała nagle ryknąć śmiechem, wykrzyczeć że jest nerdem i uciec w tłum wyjąc ze śmiechu. W sumie to by dopiero było widowisko. Gdy dziewczyna stwierdziła, że zombie nie najadłby się jej mózgiem uśmiechnął się obracając ją dookoła.
— Myślę, że w rzeczywistości byłoby ciężko. Na pewno wszystkie zombie chciałyby cię zjeść w nadziei, że zostaniesz ich towarzyszką zombie i będziecie razem przemierzać ulice czyhając na ocalałych. Codzienna romantyczna kolacja w uliczce. Choć pewnie szybko wybiłabyś mu podobne pomysły z głowy jakimś shotgunem — pokręcił nieznacznie głową na boki nie ukrywając szczególnie własnego rozbawienia. Odezwał się w nim fan survival horrorów. Gdy ogłaszano wyniki zatrzymał się na chwilę z Raven, by umożliwić dziewczynie dostrzeżenie zwycięzców. Zaklaskał kilkakrotnie, chociaż nadal uważał że to Castlecrow powinna stać na scenie. Choć Anastasia bez wątpienia również wpisywała się w kategorie ślicznych dziewczyn.
— Em, chcesz zatańczyć jeszcze jeden czy wracamy do reszty? — zapytał ostrożnie przestępując z nogi na nogę.
— Podobno jedzie. Właściwie powinna tu niedługo być, w końcu pisała mi wiadomość jakieś trzydzieści minut temu. Nie do końca rozumie, że modne spóźnianie się, mieści się w piętnastu minutach — zażartował z nieśmiałym uśmiechem. Była to jedna z jej cech, które zwyczajnie musiał tolerować. Nie wyglądało by był tym jakoś szczególnie oburzony. Ich związek jakby nie patrzeć był dość luźny, pewnie nawet nie kłamałby gdyby stwierdził że oboje zgodzili się na niego z nudów i po prostu postanowili spróbować. Układało im się całkiem nieźle, chociaż ciężko byłoby nazwać ich standardową parą.
Ale jej zdjęcie na tapecie miał.
— Prawda? Bycie DJem brzmi jak świetna zabawa, chociaż sam bym się do tego nie nadawał. Gorzej jak każą ci grać piosenki, których zwyczajnie nie trawisz. Wyobraź sobie całe Riverdale tańczące do US5. Ma, Maria, I wanna see ya, ah can you feel that too? — zanucił cicho, by nie narażać dziewczyny na swój okrutny fałsz i zaśmiał się wesoło, w końcu nieco wracając do siebie. Nawet jeśli kolejne słowa Raven i tak sprawiły, że nieznacznie się zaczerwienił.
— Ś-średnio sobie radzę w kontaktach z innymi. Zwłaszcza na początku. Jake'a znam od dłuższego czasu, bo trzyma się z moim kuzynem, ale i tak nie do końca wiem jak się zachować w jego towarzystwie. Jakoś łatwiej mi... przed komputerem. Chyba dlatego, że nie widzę oceniających spojrzeń innych — powiedział ostrożnie zaraz rzucając jej niepewne spojrzenie, zupełnie jakby dziewczyna miała nagle ryknąć śmiechem, wykrzyczeć że jest nerdem i uciec w tłum wyjąc ze śmiechu. W sumie to by dopiero było widowisko. Gdy dziewczyna stwierdziła, że zombie nie najadłby się jej mózgiem uśmiechnął się obracając ją dookoła.
— Myślę, że w rzeczywistości byłoby ciężko. Na pewno wszystkie zombie chciałyby cię zjeść w nadziei, że zostaniesz ich towarzyszką zombie i będziecie razem przemierzać ulice czyhając na ocalałych. Codzienna romantyczna kolacja w uliczce. Choć pewnie szybko wybiłabyś mu podobne pomysły z głowy jakimś shotgunem — pokręcił nieznacznie głową na boki nie ukrywając szczególnie własnego rozbawienia. Odezwał się w nim fan survival horrorów. Gdy ogłaszano wyniki zatrzymał się na chwilę z Raven, by umożliwić dziewczynie dostrzeżenie zwycięzców. Zaklaskał kilkakrotnie, chociaż nadal uważał że to Castlecrow powinna stać na scenie. Choć Anastasia bez wątpienia również wpisywała się w kategorie ślicznych dziewczyn.
— Em, chcesz zatańczyć jeszcze jeden czy wracamy do reszty? — zapytał ostrożnie przestępując z nogi na nogę.
Wyglądało na to, że wszystko przebiegało niezwykle wręcz spokojnie. Uczniowie Riverdale jak to oni trzymali klasę i zachowywali się przyzwoicie, co Roger po kilku minutach określił "kijem w dupie". Za co zresztą błyskawicznie zarobił od Erica w tył głowy. Jessie przewrócił oczami na ten widok, zaraz wracając jednak wzrokiem ku scenie. Mimo charakteru całego wydarzenia, nikt z drużyny Riverdale Crows nie wykazywał większego zainteresowania tańcem. Nic dziwnego, w końcu na co dzień zajmowali się sportem, a nie wywijaniem na parkiecie i uczestniczeniem w bankietach. Samo ich uczestnictwo w całym tym wydarzeniu sprawiało, że większość czuła się zwyczajnie niekomfortowo. Zdecydowanie nie byli przyzwyczajeni do podobnych standardów i faktu, że po zjedzeniu kawałka ciasta, momentalnie pojawiał się obok nich ktoś z obsługi próbujący zabranie brudnego talerzyka.
— Mógłbym się do tego przyzwyczaić — Nyles szturchnął Setha ramieniem obserwując odchodzącego z jego własnością kelnera. A dokładniej kręcący się na boki tyłek kelnera. Jego kumpel odpowiedział jedynie mruknięciem na wzór "uhum" niezdolny do powiedzenia czegokolwiek innego przez zapychające jego usta ciastka. Jedna z uczennic posłała mu niezbyt przychylne spojrzenie zza maski, zapewne właśnie nazywając go w myślach niewychowanym dzikusem. Nyles dostrzegł jej spojrzenie, zerknął na Setha i zaraz szeroko się wyszczerzył.
— Sorki koleżanko, chłopak nigdy nie miał talentu do nauki savoir vivre.
— Nie jestem twoją koleżanką.
Urażone fuknięcie poprzedziło efektowne odwrócenie się na pięcie i zniknięcie w tłumie. Henderson zagwizdał cicho odprowadzając ją wzrokiem.
— Siostro, nie tak ostro, bo się pokaleczysz.
— Czy ty właśnie zacytowałeś Zebrę z Klasą? — zapytał średnio wyraźnie Seth, przełykając w końcu swoje smakołyki. Chyba nieszczególnie przejął się faktem, że jego zachowanie mogło się komuś nie spodobać. Nyles momentalnie odpowiedział mu szerokim wyszczerzem, nim dostał w tył głowy od Vance'a.
— Co mówiłem o braku kłótni?
— Jak to nie moja wina — wymruczał oburzony, masując uderzony tył głowy. Zaraz się jednak pozbierał, gdy w jego rękach błysnął telefon. Seth doskonale wiedział co to oznacza. W ułamku sekundy przybrał cool pose, puszczając oczko w kierunku obiektywu. Wszyscy po kolei pozowali do mini-sesji Hendersona, przyzwyczajeni do faktu że to właśnie on zajmował się odpowiednim utrwaleniem wszystkich wspomnień. Nawet Ray i Emma zwrócili się nieco leniwie w jego stronę, wcale nie uciekając przed całą sytuacją, mimo że dla wielu osób Minyard zapewne prezentował się jako ten, który powinien zasłonić twarz dłonią, a potem spuścić operatorowi kamery solidny wpierdol.
Roger oparł się łokciem o ramię Jessiego, gdy obaj pokazali po dwa palce u dłoni w charakterystycznym przekrzywionym "V". Zapewne gdyby zdjęcia szły do prywatnego folderu, a oni byliby w jakimkolwiek innym miejscu, zadowoliliby się środkowymi palcami o wyjątkowo jasnym przekazie.
W pewnym momencie impreza została na swój sposób zatrzymana, gdy na scenę wyszli - chyba - organizatorzy, ogłaszający króla i królową balu.
— Wow. Gdy widzę takie sceny, czuję się jak w filmie. Dziewczyna z ładną buźką i bogaty chłopiec tańczący pośród tłumów z koronami na głowach, by uczcić Halloween — Eric parsknął cicho z wyraźnym rozbawieniem, zwracając tym samym na siebie uwagę Emmy, która przewróciła oczami wracając uwagą do Raya.
— Wybieracie się gdzieś potem?
— Niczego nie planowaliśmy.
— Przynajmniej na razie.
— Was pytam? — uniosła brew ku górze rzucając im pytające spojrzenie. W końcu wyraźnie była zwrócona w innym kierunku. Ray nawet nie spojrzał w ich stonę, gdy zadrapywał czarny materiał na nadgarstkach, nie patrząc na nic konkretnego. Zdecydowanie nie były to jego klimaty. Seth właśnie dorwał się do kolejnego ciasta, gdy odwracając się dosłownie wpakował się na biednego Jacka towarzyszącego Niklasowi. Całe szczęście osłonił ciasto ręką, dzięki czemu żaden strój nie ucierpiał.
— Ups. Sorry stary.
I bam, kolejne zdjęcie ze strony Nylesa.
— Mógłbym się do tego przyzwyczaić — Nyles szturchnął Setha ramieniem obserwując odchodzącego z jego własnością kelnera. A dokładniej kręcący się na boki tyłek kelnera. Jego kumpel odpowiedział jedynie mruknięciem na wzór "uhum" niezdolny do powiedzenia czegokolwiek innego przez zapychające jego usta ciastka. Jedna z uczennic posłała mu niezbyt przychylne spojrzenie zza maski, zapewne właśnie nazywając go w myślach niewychowanym dzikusem. Nyles dostrzegł jej spojrzenie, zerknął na Setha i zaraz szeroko się wyszczerzył.
— Sorki koleżanko, chłopak nigdy nie miał talentu do nauki savoir vivre.
— Nie jestem twoją koleżanką.
Urażone fuknięcie poprzedziło efektowne odwrócenie się na pięcie i zniknięcie w tłumie. Henderson zagwizdał cicho odprowadzając ją wzrokiem.
— Siostro, nie tak ostro, bo się pokaleczysz.
— Czy ty właśnie zacytowałeś Zebrę z Klasą? — zapytał średnio wyraźnie Seth, przełykając w końcu swoje smakołyki. Chyba nieszczególnie przejął się faktem, że jego zachowanie mogło się komuś nie spodobać. Nyles momentalnie odpowiedział mu szerokim wyszczerzem, nim dostał w tył głowy od Vance'a.
— Co mówiłem o braku kłótni?
— Jak to nie moja wina — wymruczał oburzony, masując uderzony tył głowy. Zaraz się jednak pozbierał, gdy w jego rękach błysnął telefon. Seth doskonale wiedział co to oznacza. W ułamku sekundy przybrał cool pose, puszczając oczko w kierunku obiektywu. Wszyscy po kolei pozowali do mini-sesji Hendersona, przyzwyczajeni do faktu że to właśnie on zajmował się odpowiednim utrwaleniem wszystkich wspomnień. Nawet Ray i Emma zwrócili się nieco leniwie w jego stronę, wcale nie uciekając przed całą sytuacją, mimo że dla wielu osób Minyard zapewne prezentował się jako ten, który powinien zasłonić twarz dłonią, a potem spuścić operatorowi kamery solidny wpierdol.
Roger oparł się łokciem o ramię Jessiego, gdy obaj pokazali po dwa palce u dłoni w charakterystycznym przekrzywionym "V". Zapewne gdyby zdjęcia szły do prywatnego folderu, a oni byliby w jakimkolwiek innym miejscu, zadowoliliby się środkowymi palcami o wyjątkowo jasnym przekazie.
W pewnym momencie impreza została na swój sposób zatrzymana, gdy na scenę wyszli - chyba - organizatorzy, ogłaszający króla i królową balu.
— Wow. Gdy widzę takie sceny, czuję się jak w filmie. Dziewczyna z ładną buźką i bogaty chłopiec tańczący pośród tłumów z koronami na głowach, by uczcić Halloween — Eric parsknął cicho z wyraźnym rozbawieniem, zwracając tym samym na siebie uwagę Emmy, która przewróciła oczami wracając uwagą do Raya.
— Wybieracie się gdzieś potem?
— Niczego nie planowaliśmy.
— Przynajmniej na razie.
— Was pytam? — uniosła brew ku górze rzucając im pytające spojrzenie. W końcu wyraźnie była zwrócona w innym kierunku. Ray nawet nie spojrzał w ich stonę, gdy zadrapywał czarny materiał na nadgarstkach, nie patrząc na nic konkretnego. Zdecydowanie nie były to jego klimaty. Seth właśnie dorwał się do kolejnego ciasta, gdy odwracając się dosłownie wpakował się na biednego Jacka towarzyszącego Niklasowi. Całe szczęście osłonił ciasto ręką, dzięki czemu żaden strój nie ucierpiał.
— Ups. Sorry stary.
I bam, kolejne zdjęcie ze strony Nylesa.
Na parkiecie utworzył się ciasny tunel, przez który ruszyła szczupła blondynka. Wyglądała na nieco zdziwioną albo lepiej, zakłopotaną całą sytuacją. Najpewniej nie przyszła sama a jej Królem został ktoś inny niż osoba towarzysząca. To tylko zabawa i nie należy traktować tego zbyt poważnie, chyba, że to jakiś zazdrośnik. Kto wie, może Black powinien obawiać się podstawionej w nieoczekiwanym momencie nogi.
Gdy Ana weszła na scenę, Vic nie omieszkał obcenić jej od góry do dołu. Choć zaczął od długich i zgrabnych nóg, to poprzestał na niezwykłych oczach, których barwę dostrzegł dopiero w momencie koronowania jej niemal białej głowy.
Gratuluję moja droga. W pełni zasłużona korona.
Puścił jej oczko zakładając też szarfę, która była fajną pamiątką na przyszłość. W końcu to tylko kawałek materiału o wartości sentymentalnej. Przynajmniej na stare lata.
Kiedy na deskach sceny pojawił się Black, Ros uścisnął mu dłoń gratulując wygranej. Dalsza część przedstawienia należała już do Trystiana, który świetnie czuł się za mikrofonem. Widać, że to sprawiało mu satysfakcję i niech tak zostanie.
W momencie gdy parka zaczęła pląsać swój taniec, on podszedł do Trysta.
Spadam do znajomych, gdybyś czegoś potrzebował albo miał jakieś pytania to będę raczej w tamtej części Sali.
Wskazał prawą stronę i gdy uznał, że koleś zakumał, oddalił się schodząc najpierw ze sceny. Jak widać wszystko ruszyło swoim życiem. Na stołach było coraz mniej jedzenia i picia ale ciągle starczyło dla wszystkich. To dobrze bo baba z cateringu straszyła go koniecznością zabrania ze sobą tego co zostanie. Gdy każdy weźmie sobie ‘ciastko na drogę ‘ to po problemie. Oby.
Przeciskając się przez tłum zwrócony w stronę nowej pary wieczoru, Ros dostrzegł skupisko niewielkiej grupki , wyraźnie niezainteresowanej tym kto i co jest teraz w centrum uwagi. Kilku kolesi i laska. Przynajmniej tyle zdołał dostrzec przez chodzące jak nawiedzone dziewczyny. Tam i tu, jakby nie mogły się zdecydować skąd lepiej widać.
Podchodząc do Lei położył jej dłoń na barku. Widać rozmawiała z Jake, który do tej pory jeszcze niczego nie upolował. Widać nie miał ochoty.
Czemu pijesz beze mnie.
Z cieniem wyrzutu w głosie nalał sobie do szklanki trochę tego słodkiego czegoś. Bleh, nigdy więcej.
Jake, kto to jest, znasz ich?
Wskazał szklanką na grupę, która zwróciła jego uwagę minutę temu.
Gdy Ana weszła na scenę, Vic nie omieszkał obcenić jej od góry do dołu. Choć zaczął od długich i zgrabnych nóg, to poprzestał na niezwykłych oczach, których barwę dostrzegł dopiero w momencie koronowania jej niemal białej głowy.
Gratuluję moja droga. W pełni zasłużona korona.
Puścił jej oczko zakładając też szarfę, która była fajną pamiątką na przyszłość. W końcu to tylko kawałek materiału o wartości sentymentalnej. Przynajmniej na stare lata.
Kiedy na deskach sceny pojawił się Black, Ros uścisnął mu dłoń gratulując wygranej. Dalsza część przedstawienia należała już do Trystiana, który świetnie czuł się za mikrofonem. Widać, że to sprawiało mu satysfakcję i niech tak zostanie.
W momencie gdy parka zaczęła pląsać swój taniec, on podszedł do Trysta.
Spadam do znajomych, gdybyś czegoś potrzebował albo miał jakieś pytania to będę raczej w tamtej części Sali.
Wskazał prawą stronę i gdy uznał, że koleś zakumał, oddalił się schodząc najpierw ze sceny. Jak widać wszystko ruszyło swoim życiem. Na stołach było coraz mniej jedzenia i picia ale ciągle starczyło dla wszystkich. To dobrze bo baba z cateringu straszyła go koniecznością zabrania ze sobą tego co zostanie. Gdy każdy weźmie sobie ‘ciastko na drogę ‘ to po problemie. Oby.
Przeciskając się przez tłum zwrócony w stronę nowej pary wieczoru, Ros dostrzegł skupisko niewielkiej grupki , wyraźnie niezainteresowanej tym kto i co jest teraz w centrum uwagi. Kilku kolesi i laska. Przynajmniej tyle zdołał dostrzec przez chodzące jak nawiedzone dziewczyny. Tam i tu, jakby nie mogły się zdecydować skąd lepiej widać.
Podchodząc do Lei położył jej dłoń na barku. Widać rozmawiała z Jake, który do tej pory jeszcze niczego nie upolował. Widać nie miał ochoty.
Czemu pijesz beze mnie.
Z cieniem wyrzutu w głosie nalał sobie do szklanki trochę tego słodkiego czegoś. Bleh, nigdy więcej.
Jake, kto to jest, znasz ich?
Wskazał szklanką na grupę, która zwróciła jego uwagę minutę temu.
Właśnie wlewała w siebie trzeci kubeczek ponczu (rany, jak ktoś tak mały mógł w sobie tyle pomieścić w tak krótkim czasie) zupełnie nie przejmując się tym co działo się na scenie, gdy została zaczepiona przez... huh, jak mu było? Ah tak, chyba Jake. O rany, czyżby rumieniec na jej policzkach aż tak zwracał na siebie uwagę? No, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, czy jak to leciało... Przynajmniej pasowało do koloru sukienki!
— Umm... Taaaak... — odpowiedziała ściskając mocniej czerwony kubeczek — Dlaczego pytasz?
Zawsze mogła powiedzieć, że po prostu trochę zmęczyła się tańcem. Chyba Jake nie widział tego, co działo się na parkiecie? Tego całego pocałunku i w ogóle. Wówczas łatwiej byłoby mu wcisnąć kłamstwo o swojej słabej kondycji fizycznej. Właściwie, to tylko połowiczne kłamstwo, bo o ile Leilani zdecydowanie nie należała do sportsmenek, tak taniec z Victorem nie wymagał od niej dużego wysiłku.
A skoro mowa o Vicu...
Zadrżała, gdy jego dłoń znalazła się na jej ramieniu.
— Byłeś na scenie — wysiliła się na uśmiech, czując, jak procenty zaczynają na nią działać. Zaraz, tak szybko? Niemożliwe, zapewne sobie to wmówiła. Gdzieś wyczytała, że potrzeba na to co najmniej sześciu minut, tymczasem minęły zaledwie... eee, trzy?
Nie umiała spojrzeć mu w oczy po tym, co stało się przed ogłoszeniem wyników. Dla Rosa to zapewne nic wielkiego, to nie pierwszy i nie ostatni pocałunek składany na czyiś ustach, ale dla Leilani i jej niedoświadczenia... Cholera, ale to przeżywała.
— Umm... Taaaak... — odpowiedziała ściskając mocniej czerwony kubeczek — Dlaczego pytasz?
Zawsze mogła powiedzieć, że po prostu trochę zmęczyła się tańcem. Chyba Jake nie widział tego, co działo się na parkiecie? Tego całego pocałunku i w ogóle. Wówczas łatwiej byłoby mu wcisnąć kłamstwo o swojej słabej kondycji fizycznej. Właściwie, to tylko połowiczne kłamstwo, bo o ile Leilani zdecydowanie nie należała do sportsmenek, tak taniec z Victorem nie wymagał od niej dużego wysiłku.
A skoro mowa o Vicu...
Zadrżała, gdy jego dłoń znalazła się na jej ramieniu.
— Byłeś na scenie — wysiliła się na uśmiech, czując, jak procenty zaczynają na nią działać. Zaraz, tak szybko? Niemożliwe, zapewne sobie to wmówiła. Gdzieś wyczytała, że potrzeba na to co najmniej sześciu minut, tymczasem minęły zaledwie... eee, trzy?
Nie umiała spojrzeć mu w oczy po tym, co stało się przed ogłoszeniem wyników. Dla Rosa to zapewne nic wielkiego, to nie pierwszy i nie ostatni pocałunek składany na czyiś ustach, ale dla Leilani i jej niedoświadczenia... Cholera, ale to przeżywała.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach