▲▼
First topic message reminder :
Poproszę… Jedną. Tak.
Powąchał krwistoczerwoną różę i przesunął dolną wargą po jej odstającym płatku. W drodze trzymał ją blisko siebie, jakby chciał ją ochronić przed nieustannie sypiącym z nieba śniegiem. Lodowaty puch delikatnie odbijał się od czarnego płaszcza i kąśliwie wżynał się w policzki idącego. Pogrążony w migających przed oczami wyobrażeniach, pewnie stąpał po śliskich chodnikach Newskiego Porspektu. Prosto do celu…
Odłożył ją na ladę i szybko ściągnął z siebie ślady wyjścia. Recepcjonista niepotrzebnie wskazał numer pokoju i posłusznie odebrał przeźroczystą folię osłaniającą kwiat. Zimna, dumna zbliżała się wraz z jej posiadaczem do wspominanych wcześniej drzwi. Zapukał i westchnął ciężko. Oparł się ramieniem o ścianę i zawiesił spojrzenie na idealnym, niekończącym się korytarzu.
Poproszę… Jedną. Tak.
Powąchał krwistoczerwoną różę i przesunął dolną wargą po jej odstającym płatku. W drodze trzymał ją blisko siebie, jakby chciał ją ochronić przed nieustannie sypiącym z nieba śniegiem. Lodowaty puch delikatnie odbijał się od czarnego płaszcza i kąśliwie wżynał się w policzki idącego. Pogrążony w migających przed oczami wyobrażeniach, pewnie stąpał po śliskich chodnikach Newskiego Porspektu. Prosto do celu…
Odłożył ją na ladę i szybko ściągnął z siebie ślady wyjścia. Recepcjonista niepotrzebnie wskazał numer pokoju i posłusznie odebrał przeźroczystą folię osłaniającą kwiat. Zimna, dumna zbliżała się wraz z jej posiadaczem do wspominanych wcześniej drzwi. Zapukał i westchnął ciężko. Oparł się ramieniem o ścianę i zawiesił spojrzenie na idealnym, niekończącym się korytarzu.
Chyba siedem… Tak, siedem razy upewnił się, że jest dobrze zapięty. Widząc auta jadące prosto na nich ćwiczył oddech z zajęć jogi. Nic strasznego, ta? Szkoda, że ekscesy po marysi opadają i naprawdę zaczyna się martwić.
Ta niby krótka jazda, pozwoliła Garikowi na moment zapomnieć o tym kim się stał. Wrócił wspomnieniami do ich poprzednich przejażdżek. Gokarty. Zdecydowanie najbardziej lubił z tego gokarty... W wesołym miasteczku oczywiście!
Kiedy wyszła, natychmiast zrobił to samo. Przeżył, cudownie. Uśmiechnął się do kobiety i pobiegł ją dogonić.
Ta niby krótka jazda, pozwoliła Garikowi na moment zapomnieć o tym kim się stał. Wrócił wspomnieniami do ich poprzednich przejażdżek. Gokarty. Zdecydowanie najbardziej lubił z tego gokarty... W wesołym miasteczku oczywiście!
Kiedy wyszła, natychmiast zrobił to samo. Przeżył, cudownie. Uśmiechnął się do kobiety i pobiegł ją dogonić.
Wyciągnęła klucz z małej kieszeni bluzy, nie wiedziała jakim cudem nie wypadł w trakcie tańca. Oh well. Otworzyła drzwi i weszła do środka, odkładając klucz na wysoki stoliczek, po czym zsunęła buty.
Nie odwracając się boso ruszyła w stronę sypialni, po drodze ściągając z siebie bluzę.
- Give me a moment, will ya?
Nie odwracając się boso ruszyła w stronę sypialni, po drodze ściągając z siebie bluzę.
- Give me a moment, will ya?
Wszedł za nią i podczas ściągania z siebie butów patrzył na jej oddalającą się sylwetkę. Że co? Ma czekać? Gdyby nie broń, podbiegłby i zatrzymał ją, wziął dla siebie i… No… Zrobiłby to, o czym myślał od dawna. Ech, skończyło się na opróżnianiu jej lodówki.
Zarzuciła na siebie długi szlafrok, ten sam co ostatnio. Cały czas boso wyszła i poszła do kuchni. Lodówka. Nie znajdzie tam zbyt wiele. Pomijając tony czekolady, mleka (cocoa!), deserów jogurtowych i owoców nie było tam nic jadalnego. Była za to kolekcja lakierów do paznokci, która zajmowała całe drzwi. Usiadła na blacie przy ekspresie do kawy.
- So, what are we doing now?
- So, what are we doing now?
Ależ mu odpowiadały słodycze… Aktualnie odpowiadało mu wszystko co było jedzeniem. Kiedy przyszła, jadł trzy czekolady na raz, jak kanapkę.
- Hmm? – przełknął – Zamierzam iść spać, albo miło spędzić z tobą poranek – uśmiechnął się szeroko i wrócił pochłaniania czekolady
- Hmm? – przełknął – Zamierzam iść spać, albo miło spędzić z tobą poranek – uśmiechnął się szeroko i wrócił pochłaniania czekolady
Siedziała bezczynnie, nie reagując. Rozglądała się bez sensu wokół. Szukała czegoś, coś wywoła w niej jakieś emocje.
Te duże, puchate poduszki na kanapie, takie spokojne, takie... zwyczajne. Takie...
Nagle zrobiło jej się chłodno.
Nuda.
Cholernie uciążliwa nuda.
Ręce jej zadrżały. Czuła jak powieka lekko pulsuje. Siedziała, a jednak trzęsły jej się nogi. Obfity rumieniec wstąpił na jej policzki, lekka mgła spowiła jej oczy. Warcząc cicho z frustracji zeskoczyła z blatu i rzuciła się biegiem do sypialni. W amoku przewróciła krzesło, ze złością rzuciła perfumami w duże lustro toaletki. Szkło roztrzaskało się w drobny mak, rozbryzgując się wokół niej i delikatnie raniąc przedramiona. Ale nie zwróciła na to uwagi. Wściekle wyszarpała z szuflady sporego kalibru broń i nie przejmując się tłumikiem opróżniła magazynek w ścianę nad łóżkiem. Nagle, przypominając sobie o tych chrzanionych poduszkach, zaczęła rozrywać wszystkie jakie mogła znaleźć nożykiem do listów, który leżał zapomniany na ławie.
Nie widziała nic. Kolory połączyły się w jedną, jasną plamę, przysłaniającą wszystko inne.
Nie słyszała nic. Nawet głosów. Nic. Czuła tylko okropny ciężar nudy, który w kilka sekund spadł na jej barki.
Te duże, puchate poduszki na kanapie, takie spokojne, takie... zwyczajne. Takie...
Nagle zrobiło jej się chłodno.
Nuda.
Cholernie uciążliwa nuda.
Ręce jej zadrżały. Czuła jak powieka lekko pulsuje. Siedziała, a jednak trzęsły jej się nogi. Obfity rumieniec wstąpił na jej policzki, lekka mgła spowiła jej oczy. Warcząc cicho z frustracji zeskoczyła z blatu i rzuciła się biegiem do sypialni. W amoku przewróciła krzesło, ze złością rzuciła perfumami w duże lustro toaletki. Szkło roztrzaskało się w drobny mak, rozbryzgując się wokół niej i delikatnie raniąc przedramiona. Ale nie zwróciła na to uwagi. Wściekle wyszarpała z szuflady sporego kalibru broń i nie przejmując się tłumikiem opróżniła magazynek w ścianę nad łóżkiem. Nagle, przypominając sobie o tych chrzanionych poduszkach, zaczęła rozrywać wszystkie jakie mogła znaleźć nożykiem do listów, który leżał zapomniany na ławie.
Nie widziała nic. Kolory połączyły się w jedną, jasną plamę, przysłaniającą wszystko inne.
Nie słyszała nic. Nawet głosów. Nic. Czuła tylko okropny ciężar nudy, który w kilka sekund spadł na jej barki.
Co jej? Przyglądał się jej uważnie i analizował. Zszedł z drogi, gdy zerwała się do sypialni. Został, był cholernie głodny, nabierze sił i zajmie się n… Wzdrygnął się słysząc rozbijające się szkło. Odłożył czekolady na blat i powoli, niepewnie poszedł sprawdzić co się dzieje. Od razu uciekł do kuchni słysząc strzały. Bogu… Co jest?! Kiedy strzały ustały, wszedł do pokoju i szybko się po nim rozejrzał. Dopisał sobie historię do wszystkich zniszczeń i spoczął na sylwetce kobiety.
- Furiatka. – mruknął do siebie i szybko wrócił do przedpokoju. Założył buty, po czym wrócił do niej. Kiedy nadarzyła się okazja złapał ją za nadgarstki i zmusił do wypuszczenia z ręki nożyka. Oj biedulka, będzie miała siniaki…
- Furiatka. – mruknął do siebie i szybko wrócił do przedpokoju. Założył buty, po czym wrócił do niej. Kiedy nadarzyła się okazja złapał ją za nadgarstki i zmusił do wypuszczenia z ręki nożyka. Oj biedulka, będzie miała siniaki…
Całe jej ciało ogarnęło drżenie. Chciała się wyrwać. Zamarła na ułamek sekundy, czując uścisk na nadgarstkach. Nożyk wypadł jej z ręki i uderzył głucho w podłogę. Uniosła niewidzące oczy i szarpnęła się do tyłu ze wszystkich sił, odpychając się nogami od podłoża, lądując na kanapie na plecach i dziko wierzgając nogami. Z podrażnionego gardła wyrwał jej się szorstki chichot.
Nic. Nie czuła nic.
Nic. Nie czuła nic.
Puścił ją i skrzywił się. Od razu kopnął nożyk pod łóżko i rozejrzał się. Lepiej, by tu nie chodziła, lepiej byłoby powyciągać szkła z jej skóry. Ta, gdyby pozwoliła zabrać do szpitala i zająć się… Nie. Przestań Dragan. Kim ty jesteś? Matka Terasa? Daj sobie luzu. W końcu się ogarnij… Nie uratujesz wszystkich, nawet jak ci na nich bardzo zależy.
- Przyszedłem się pożegnać... Zobaczymy się wieczorem. Chyba. – obserwował ją jeszcze moment.
- Przyszedłem się pożegnać... Zobaczymy się wieczorem. Chyba. – obserwował ją jeszcze moment.
Wzięła jedną z podartych poduszek, przyłożyła ją do twarzy i wrzasnęła, najgłośniej jak umiała. Gardło ją bolało i głos był zachrypnięty, ale to nie było ważne. Niechciana świadomość powoli do niej wracała, rozejrzała się powoli oglądając skutki szału. Wyłapała wzrokiem postać. Zirytowana rzuciła w nią sporym odłamkiem szkła, który wczepił się w jej szlafrok. Opadła z powrotem na kanapę i uśmiechnęła się do siebie delikatnie.
- Ha. Ha. Hhhaaa..
- Ha. Ha. Hhhaaa..
Kiedy zaczęła krzyczeć, znowu uświadomił sobie, że nie ma i nie będzie dla niej ratunku. Zdążył zareagować i uniknął bliższego spotkania ze szkłem.
- Przyjemny mi odpoczynek. – westchnął – Masz tu wszystko bella. Poradzisz sobie. – odwrócił się na pięcie i poszedł do przedpokoju po płaszcz.
- Przyjemny mi odpoczynek. – westchnął – Masz tu wszystko bella. Poradzisz sobie. – odwrócił się na pięcie i poszedł do przedpokoju po płaszcz.
Następne kilka godzin minęło jej na rzucani w ściany wszystkim, co wpadło jej w ręce. Przez cały czas śmiała się do siebie. Około godzinę od początku wybuchu głosy zaczęły szeptać. Słyszała jakiś szmer. Ktoś mówił coś do niej. Coś ważnego. Nie mogła się skupić, nie mogła tego wyłapać. Chwyciła się za głowę i znowu krzyczała. Potem dopadło ją zmęczenie, niemal straciła głos, ręce miała całe podrapane. Rany nie były głębokie, nie zostawią blizn, ale śnieżno-biały szlafrok raczej nadaje się już tylko do wyrzucenia.
Kilka minut po siódmej wieczorem wyszła z budynku. Miała na sobie długi, granatowy płaszcz i niebotycznie wysokie obcasy. Szła powoli, wysoko unosząc głowę, patrząc spode łba na portiera. Jej odrobinę podkrążone oczy zdawały się być ciemniejsze niż zwykle.
The door, now.
Samochód czekał. Razem z kierowcą.
Kilka minut po siódmej wieczorem wyszła z budynku. Miała na sobie długi, granatowy płaszcz i niebotycznie wysokie obcasy. Szła powoli, wysoko unosząc głowę, patrząc spode łba na portiera. Jej odrobinę podkrążone oczy zdawały się być ciemniejsze niż zwykle.
The door, now.
Samochód czekał. Razem z kierowcą.
Wrócił się, ale tylko po to, by zabrać z kuchni czekoladową kanapkę. Za drzwiami od razu zadzwonił po taksówkę. Koniec przedstawienia na dziś.
Do szpitala przyjechał na osiemnastą. Bolało go gardło i czuł ból rozchodzący się po klatce piersiowej i plecach. Najchętniej wróciłby do domu, a tak… Zostaje mu ćpanie… Witamin, tak, tak… Witaminek… Nie zaglądał do swoich pacjentów, tym razem postanowił popracować sam, w ciszy. Zaszył się w laboratorium i próbował przeprowadzić badania. Może ten nowy materiał nie uszkodzi tkanek? Hmm… Wszyscy wiedzieli gdzie jest, żadna tajemnica. Wystarczyło spytać kogokolwiek.
Do szpitala przyjechał na osiemnastą. Bolało go gardło i czuł ból rozchodzący się po klatce piersiowej i plecach. Najchętniej wróciłby do domu, a tak… Zostaje mu ćpanie… Witamin, tak, tak… Witaminek… Nie zaglądał do swoich pacjentów, tym razem postanowił popracować sam, w ciszy. Zaszył się w laboratorium i próbował przeprowadzić badania. Może ten nowy materiał nie uszkodzi tkanek? Hmm… Wszyscy wiedzieli gdzie jest, żadna tajemnica. Wystarczyło spytać kogokolwiek.
Kilka minut przed ósmą stała przed szpitalem. Nie trudziła się ukrywaniem twarzy, czy włosów. Wszystko dało się załatwić. Wkładając ręce do kieszeni płaszcza weszła do środka i uśmiechnęła się słodko do jednego z pracowników, który z otwartymi jak u ryby ustami prawie rzucił się na ziemię, żeby zrobić jej przejście. Zaraz za nim następny. Inny zaoferował oprowadzenie po szpitalu. A może szklankę wody? Wygląda na zmęczoną.
- The boss, pleeeaaase?
- The boss, pleeeaaase?
Dotarła. Przy otwartych drzwiach do laboratorium przewodnik ją zostawił i poleciał po wodę. Dłuższe niż zazwyczaj niezamykanie drzwi, nieco zirytowało Garika. Chciał spokój, jak najmniej ludzi, ciemność… Podniósł głowę i popatrzył kto zakłóca mu pracę.
- To już ta godzina? – zapytał i jakby nigdy nic wrócił do pracy. Osoby widzące kobietę, natychmiast zaczęły intensywnie się jej przyglądać.
- To już ta godzina? – zapytał i jakby nigdy nic wrócił do pracy. Osoby widzące kobietę, natychmiast zaczęły intensywnie się jej przyglądać.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach