▲▼
First topic message reminder :
Nie odwzajemnił pocałunku. Wziął kolejny łyk alkoholu i starał się uciekać wzrokiem od Carlosa. Pieprzony sadysta.
Widząc jak ten od niego ucieka, przysunął się do jego ucha i szepnął.
- Zamknij oczy i myśl o nim. - powoli zaczął się o niego ocierać
- Zamknij oczy i myśl o nim. - powoli zaczął się o niego ocierać
Wypił jeszcze trochę wódki i odstawił butelkę.
- Kurwa. Nienawidzę cię. Przysięgam. - mruknął i odchylił głowę do tyłu opierając się tak o ścianę.
- Kurwa. Nienawidzę cię. Przysięgam. - mruknął i odchylił głowę do tyłu opierając się tak o ścianę.
- Yhymm. - pokazał zęby w uśmiechu. Nie przerywał i oglądał jego reakcje.
Zacisnął powieki starając się nie czerpać żadnej przyjemności z tego, co robił Carlos. Szumiało mu w głowie, a jedyne na co liczył to, by nie pamiętać jutro tej całej sytuacji.
- Ej Artem, pojęcz mu. Podobno to lubi. - wyszeptał i uśmiechnął się, dalej się o niego ocierając.
- A skąd ty to, kurwa, wiesz? - warknął. Bezradność i zażenowanie powoli przeradzało się we wściekłość. Spojrzał na niego z mieszanką żalu i furii wzdychając ciężko.
- Myślisz, że z nim nie grałem? Znam go od dziewięciu lat… – wyszeptał i na spokojnie na nim usiadł.
Zakończył połączenie i przeszył Carlosa lodowatym spojrzeniem.
- To, kurwa, gratuluję wspaniałej znajomości. Niemal mnie tym urzekłeś. - mruknął ochrypłym głosem i strącił go ze swoich nóg. Wstał, zawiązał szlafrok i wziął ze stoliczka paczkę fajek, z którą wyszedł na mały balkon. Zapalił papierosa i oparł się jedną ręką o barierkę wzdychając ciężko.
I co narobiłeś, Artem?
- To, kurwa, gratuluję wspaniałej znajomości. Niemal mnie tym urzekłeś. - mruknął ochrypłym głosem i strącił go ze swoich nóg. Wstał, zawiązał szlafrok i wziął ze stoliczka paczkę fajek, z którą wyszedł na mały balkon. Zapalił papierosa i oparł się jedną ręką o barierkę wzdychając ciężko.
I co narobiłeś, Artem?
Usiadł obok i nic nie mówiąc odprowadził go wzrokiem. Westchnął ciężko i z trudem zebrał się do wstania. Alkohol od razu uderzył mocniej. Zachwiał się i na chwilę przystanął, trzymając się szafki. Trzy, dwa… Dobra. Poszedł dalej, za Artemem. Stanął w przejściu i oparł się o framugę drzwi.
- Myślę, że do ciebie przyleci. Jest naiwny i kochliwy. – prychnął – Tylko chociaż ty nie łam mu serca. Albo jeśli już będziesz musiał, zrób to jak najmniej boleśnie.
- Myślę, że do ciebie przyleci. Jest naiwny i kochliwy. – prychnął – Tylko chociaż ty nie łam mu serca. Albo jeśli już będziesz musiał, zrób to jak najmniej boleśnie.
Zaczął głęboko oddychać i przeczesał włosy. Spojrzał przed siebie, wpatrując się w ciemny las. Gdy usłyszał głos Carlosa, wzdrygnął się lekko.
- Czy ty naprawdę nic nie rozumiesz? - odwrócił się w jego stronę. - Przyleci i co? Mam mu powiedzieć, że to wszystko było jakąś głupią grą? Tak nie miało być. Już wolałem to, co było wcześniej. Był niczego nieświadomy. I tak powinno zostać. - oczy powoli zaczęły mu się szklić. Nie rycz. Nie teraz. - Spróbuj się postawić w mojej sytuacji. Kurwa, spróbuj to może zaczniesz łączyć te pierdolone fakty!
- Czy ty naprawdę nic nie rozumiesz? - odwrócił się w jego stronę. - Przyleci i co? Mam mu powiedzieć, że to wszystko było jakąś głupią grą? Tak nie miało być. Już wolałem to, co było wcześniej. Był niczego nieświadomy. I tak powinno zostać. - oczy powoli zaczęły mu się szklić. Nie rycz. Nie teraz. - Spróbuj się postawić w mojej sytuacji. Kurwa, spróbuj to może zaczniesz łączyć te pierdolone fakty!
Odwrócił wzrok widząc jak ten traci nad sobą panowanie. Złapał się za łokcie i ze wszystkich sił spróbował go zrozumieć. Alkohol nie pomagał, ale…
- To mu nie mów, albo niech nie przylatuje… - zamknął oczy. Aż tak ci na nim zależy, że przeżywasz to tak mocno? – Myślę, że… Niepotrzebnie się stresujesz. Czuję, że wszystko będzie dobrze. I ty i on nic sobie złego nie zrobicie. Jesteście tak samo… Hmm…
- To mu nie mów, albo niech nie przylatuje… - zamknął oczy. Aż tak ci na nim zależy, że przeżywasz to tak mocno? – Myślę, że… Niepotrzebnie się stresujesz. Czuję, że wszystko będzie dobrze. I ty i on nic sobie złego nie zrobicie. Jesteście tak samo… Hmm…
Wziął kilka głębszych wdechów, próbując się uspokoić, jednak jego stan upojenia skutecznie mu w tym przeszkadzał. Zaśmiał się gorzko na jego słowa. Pewnie… Najlepiej mu nic nie mówić i udawać, że wszystko jest w porządku.
- Carlos… Ty naprawdę nic nie rozumiesz… - wyszeptał drżącym głosem. - Na chuj ja ci o tym wszystkim w ogóle mówię? Nie jestem na pieprzonej terapii, żeby ci się żalić. - odwrócił się do niego plecami lekko się chwiejąc i zaciągnął papierosem. Z trudem trzymał równowagę, wiec mocniej zacisnął pięść na barierce, a kiedy po policzku spłynęła mu pojedyncza łza, którą natychmiast wytarł.
- Carlos… Ty naprawdę nic nie rozumiesz… - wyszeptał drżącym głosem. - Na chuj ja ci o tym wszystkim w ogóle mówię? Nie jestem na pieprzonej terapii, żeby ci się żalić. - odwrócił się do niego plecami lekko się chwiejąc i zaciągnął papierosem. Z trudem trzymał równowagę, wiec mocniej zacisnął pięść na barierce, a kiedy po policzku spłynęła mu pojedyncza łza, którą natychmiast wytarł.
Kiedy się odwrócił, podszedł do niego i złapał za ramię. Poklepał go i popatrzył na jego buźkę. Płacze? Nie… Garik chyba by go za to zabił… Zresztą nie tylko za to.
- Nikt nic nie rozumie. Wszyscy myślą inaczej… Chodźmy do środka, lepiej byś się nie przeziębił. – pogłaskał go po plecach. – Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
- Nikt nic nie rozumie. Wszyscy myślą inaczej… Chodźmy do środka, lepiej byś się nie przeziębił. – pogłaskał go po plecach. – Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
Dopalił do końca papierosa i już miał sięgnąć po drugiego, gdy poczuł ucisk na swoim ramieniu. Odwrócił się w stronę Carlosa patrząc na niego smutno. Już nie miał na nic siły. Zamknął go w nieporadnym uścisku i pozwolił, by kilka kolejnych łez spłynęło mu po policzkach.
- Nic nie będzie dobrze. - wychrypiał łamiącym się głosem.
- Nic nie będzie dobrze. - wychrypiał łamiącym się głosem.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach