▲▼
First topic message reminder :
Koło 23 wydostał się z kartonu i całkiem trzewo wstał i szybkim krokiem poszedł na spotkanie z łazienką. Zasnął tam na kolejne pół godziny, a kiedy się ocknął, od razu wziął prysznic.
Nie do końca suchy, oczywiście bez ubrań, przemaszerował do swojego pokoju i dopiero tam wyciągnął gatki i TEN strój roboczy. Wcisnął się w śpiwór i odsunął karton od sztalugi. Jeszcze tylko trochę… Później już będzie z górki. Tylko dokumenty i mieszkanie. Taaa…
Już, już miał zacząć malować, ale wok z jedzeniem przekonał go, by jeszcze tego nie robił. Wziął zapalniczkę, łyżkę i zaczął podgrzewać na niej zimny makaron.
Nie do końca suchy, oczywiście bez ubrań, przemaszerował do swojego pokoju i dopiero tam wyciągnął gatki i TEN strój roboczy. Wcisnął się w śpiwór i odsunął karton od sztalugi. Jeszcze tylko trochę… Później już będzie z górki. Tylko dokumenty i mieszkanie. Taaa…
Już, już miał zacząć malować, ale wok z jedzeniem przekonał go, by jeszcze tego nie robił. Wziął zapalniczkę, łyżkę i zaczął podgrzewać na niej zimny makaron.
Po obiedzie zajrzał do Carlosa, ale widząc go śpiącego, postanowił go nie budzić. Zajął się sobą, posiedział trochę nad książkami, przejrzał wszystkie media społecznościowe i nawet sprawdził rozpiskę treningów sekcji lekkoatletycznej.
Gdy usłyszał hałas z pokoju mężczyzny, westchnął ciężko i ruszył się z miejsca. Wszedł do pomieszczenia, uprzednio pukając.
- Zdajesz sobie sprawę, że w kuchni mógłbyś to sobie normalnie podgrzać, nie? - zaśmiał się cicho i oparł się biodrem o drzwi.
Gdy usłyszał hałas z pokoju mężczyzny, westchnął ciężko i ruszył się z miejsca. Wszedł do pomieszczenia, uprzednio pukając.
- Zdajesz sobie sprawę, że w kuchni mógłbyś to sobie normalnie podgrzać, nie? - zaśmiał się cicho i oparł się biodrem o drzwi.
- Ale tam są schodyyyyy! – załkał i pochłonął łyżkę makaronu. Przeżuwał i patrzył się na Artema. Co by mu tu… – A kiedy dokończysz obraz? Co? – uśmiechnął się – Nawet w połowie nie jesteś! – odłożył jedzenie i wstał. Zachwiał się i przerażony od razu przylgnął do szafy.
- … Nie piłem! Naprawdę! Od tych sześciu godzin nawet kropelki!
- … Nie piłem! Naprawdę! Od tych sześciu godzin nawet kropelki!
No taaaaak... Schody...
- Już dzisiaj nie mam na to sił. Może jutro spróbujemy coś tam jeszcze domalować. - westchnął i przeciągnął się lekko. Zaśmiał się, widząc jak sie chwieje. - Mhmm... Właśnie widzę... - pokręcił głową i założył ręce na piersi.
- Już późno. Chyba pójdę się zaraz położyć. Potrzebujesz czegoś?
- Już dzisiaj nie mam na to sił. Może jutro spróbujemy coś tam jeszcze domalować. - westchnął i przeciągnął się lekko. Zaśmiał się, widząc jak sie chwieje. - Mhmm... Właśnie widzę... - pokręcił głową i założył ręce na piersi.
- Już późno. Chyba pójdę się zaraz położyć. Potrzebujesz czegoś?
Pokręcił głową. Oprócz dodatkowego czasu na malowanie to chyba nie potrzebuje nic więcej. No dobra, przyda się jeszcze jedzenie, wygodne łóżko, ciepełko i takie tam.
Przez parę kolejnych dni nie ruszał się z domu. Jego największe wędrówki sięgały kuchni, a największym wysiłkiem było wdrapanie się po schodach. Starał się malować szybko, ale jak to w przypadku lenia do kwadratu - zwyczajnie nie potrafił. Wszystko robił ślamazarnie, powolnie i oczywiście bezstresowo jak to w naturze południowca. Wysyłał Artemowi zdjęcia swoich prac i koślawo pytał czy są w porządku. Po takiej ilości alkoholu już w sumie nie jest w stanie stwierdzić i ocenić…
W domu nie przeszkadzał, zajęty tworzeniem, leżeniem, piciem i przysypianiem. Jedynie kiedy dostał maila, poprosił Artema o przetłumaczenie. Były tam dokładne dane gdzie, kiedy i jak ma odbyć się wernisaż oraz komu i jak należy dostarczyć prace.
Dostarczyć… Carlos był tak spity i nieprzytomny, że nie był w stanie doczłapać się do łóżka, dlatego o transport obrazów poprosił towarzysza. Oczywiście obiecał, że się odwdzięczy i tak dalej…
I przyszedł ten dzień. O 18:00 wszystko miało się zacząć. A Carlos… Jak dzień wcześniej się położył i spał, tak i teraz nawet nie ruszył palcem…
Przez parę kolejnych dni nie ruszał się z domu. Jego największe wędrówki sięgały kuchni, a największym wysiłkiem było wdrapanie się po schodach. Starał się malować szybko, ale jak to w przypadku lenia do kwadratu - zwyczajnie nie potrafił. Wszystko robił ślamazarnie, powolnie i oczywiście bezstresowo jak to w naturze południowca. Wysyłał Artemowi zdjęcia swoich prac i koślawo pytał czy są w porządku. Po takiej ilości alkoholu już w sumie nie jest w stanie stwierdzić i ocenić…
W domu nie przeszkadzał, zajęty tworzeniem, leżeniem, piciem i przysypianiem. Jedynie kiedy dostał maila, poprosił Artema o przetłumaczenie. Były tam dokładne dane gdzie, kiedy i jak ma odbyć się wernisaż oraz komu i jak należy dostarczyć prace.
Dostarczyć… Carlos był tak spity i nieprzytomny, że nie był w stanie doczłapać się do łóżka, dlatego o transport obrazów poprosił towarzysza. Oczywiście obiecał, że się odwdzięczy i tak dalej…
I przyszedł ten dzień. O 18:00 wszystko miało się zacząć. A Carlos… Jak dzień wcześniej się położył i spał, tak i teraz nawet nie ruszył palcem…
Artem spędzał czas głównie w szkole lub męcząc się nad kolejnymi książkami do matematyki, angielskiego czy innych (nikomu niepotrzebnych lub niesamowicie nudnych) przedmiotów. Dokończył nawet swój obraz, z którego był bardzo dumny! W wolnym czasie zaglądał do Carlosa, by podglądać go w czasie pracy lub, gdy ten tylko czegoś potrzebował, starał się mu pomóc. W końcu co miał zrobić?
Już dwie godziny przed wernisażem Artem był zwarty i gotowy. Ubrany w dobrze skrojony garnitur, przechadzał się w towarzystwie psów po domu. W końcu zdecydował się odwiedzić Carlosa, by oświadczyć mu ile czasu jeszcze zostało.
Zapukał do drzwi i nie słysząc żadnej odpowiedzi, wszedł do pokoju. Zaśmiał się cicho, widząc śpiącego mężczyznę i podszedł do jego łóżka. Ukucnął obok i delikatnie zgarnął mu z czoła kilka kosmyków włosów.
- Caaarlos. Już pora się zbierać. - pstryknął go w nos. - Masz już mało czasu.
Już dwie godziny przed wernisażem Artem był zwarty i gotowy. Ubrany w dobrze skrojony garnitur, przechadzał się w towarzystwie psów po domu. W końcu zdecydował się odwiedzić Carlosa, by oświadczyć mu ile czasu jeszcze zostało.
Zapukał do drzwi i nie słysząc żadnej odpowiedzi, wszedł do pokoju. Zaśmiał się cicho, widząc śpiącego mężczyznę i podszedł do jego łóżka. Ukucnął obok i delikatnie zgarnął mu z czoła kilka kosmyków włosów.
- Caaarlos. Już pora się zbierać. - pstryknął go w nos. - Masz już mało czasu.
- … Heeee? – podniósł nieco głowę i lekko otworzył oczy. Wytarł ślinę z ust i westchnął ciężko – Oh Allahu, moja głooowaa... O czym ty mówisz?– zapytał nieprzytomny. Wyglądał jak typowy student politechniki po bardzo intensywnej nocy chlańska i zabawy. Odwrócił się na drugi bok i skulił – Siłą mnie nie zabierzecie… - wymruczał i spróbował zasnąć ponownie.
Zaśmiał się cicho i zaczął go lekko dźgać w policzek.
- Masz dzisiaj wernisaż! Już za niecałe dwie godziny. - przestał go maltretować i zmarszczył brwi, gdy ten się odwrócił.
- A może jednak dam radę... - położył się na nim w poprzek, przygniatając go swoim ciężarem. Nie było to zbyt mądre uwzględniając jego strój... No najwyżej się przebierze.- No już! Wstawaaaj. Nie możesz się spóźnić.
- Masz dzisiaj wernisaż! Już za niecałe dwie godziny. - przestał go maltretować i zmarszczył brwi, gdy ten się odwrócił.
- A może jednak dam radę... - położył się na nim w poprzek, przygniatając go swoim ciężarem. Nie było to zbyt mądre uwzględniając jego strój... No najwyżej się przebierze.- No już! Wstawaaaj. Nie możesz się spóźnić.
Stęknął żałośnie czując jak go przygniata.
- Przepraszam! Błagam wybacz przepraszam! – piszczał, ale nawet do głowy mu nie przyszło, by szarpać się i siłować. Jeszcze się zmęczy… Zresztą! Nie ma siły!
- Przepraszam! Błagam wybacz przepraszam! – piszczał, ale nawet do głowy mu nie przyszło, by szarpać się i siłować. Jeszcze się zmęczy… Zresztą! Nie ma siły!
Jeszcze chwilę go przygniatał, aż w końcu sturlał się z niego i wstał z łóżka.
- To jak? Przebierasz się i jedziemy, co? - uśmiechnął się szeroko. - A po wernisażu zabieram cię na obiad! - spojrzał na niego i lekko zmrużył oczy. - Pasuje?
- To jak? Przebierasz się i jedziemy, co? - uśmiechnął się szeroko. - A po wernisażu zabieram cię na obiad! - spojrzał na niego i lekko zmrużył oczy. - Pasuje?
- Artem tak… - jęknął słysząc o obiedzie – Chociaż tam na tym otwarciu… - podniósł się na łokciu i popatrzył na niego. Wyglądał jak ciężko chory i spracowany dzieciak – Będzie alkohol… I jedzenie też… Zawsze jest… - uśmiechnął się cwaniacko i podniósł się do siadu. Od kiedy oddał te przeklęte obrazy, jeszcze nie zdążył posprzątać tych wszystkich folii i tak dalej… W sumie. Chce zrobić jeszcze obrazki dla Artema, więc chyba dobrze, że to zostało.
- Idę pod prysznic. – oznajmił i powoli wstał z łóżka. Wykonał szybszy ruch i od razu złapał się za głowę i załkał cicho. – Moooja głoooowaaa… Arteeeem, powiedz, że masz jakieś tabletki szczęścia…
- Idę pod prysznic. – oznajmił i powoli wstał z łóżka. Wykonał szybszy ruch i od razu złapał się za głowę i załkał cicho. – Moooja głoooowaaa… Arteeeem, powiedz, że masz jakieś tabletki szczęścia…
- Z alkoholem już sobie daj spokój. - westchnął cicho. - W takim razie pójdziemy, jeśli tylko będziesz miał ochotę. - wzruszył ramionami. Poklepał go lekko po głowie i przyjrzał mu się. No... Nie wyglądał wspaniale...
- Idź. Już pora. - uśmiechnął się lekko. - Tabletki szczęścia? Na pewno coś się znajdzie. Potrzebujesz czegoś jeszcze? Kawy? - gdy otrzymał odpowiedź od razu pomknął do kuchni, by przygotować to co chciał Carlos.
- Idź. Już pora. - uśmiechnął się lekko. - Tabletki szczęścia? Na pewno coś się znajdzie. Potrzebujesz czegoś jeszcze? Kawy? - gdy otrzymał odpowiedź od razu pomknął do kuchni, by przygotować to co chciał Carlos.
- Idę, ide… Chcę wody… Proszę – popatrzył na niego błagalnie i zniknął w łazience… Oczywiście zasnął krzywo pod tym prysznicem, ale na szczęście po dwudziestu minutach obudził się i ogarnął. Szybko się ogolił, uczesał i pomknął do pokoju ubrać się z coś przyzwoitego…. Gdzieś tutaj… O!
Zszedł do kuchni i natychmiast odszukał Artema.
- Masz może żelazko? – pokazał na wygniecioną koszulę i marynarkę. Widząc wodę natychmiast wszystko odłożył na blat i dossał się do szklanki.
A do rozpoczęcia została godzinka...
Zszedł do kuchni i natychmiast odszukał Artema.
- Masz może żelazko? – pokazał na wygniecioną koszulę i marynarkę. Widząc wodę natychmiast wszystko odłożył na blat i dossał się do szklanki.
A do rozpoczęcia została godzinka...
Podczas nieobecności Carlosa, Artem zdążył wypić kawę i przygotować jedzenie dla psów. Gdy mężczyzna zszedł do kuchni, uśmiechnął się delikatnie.
- Mhm. Już po nie idę. - skinął głową i podsunął mu listek z tabletkami przeciwbólowymi. Wyszedł z pomieszczenia i po chwili wrócił z żelazkiem w dłoni. Położył je na blacie i usiadł na krześle barowym.
- Poradzisz sobie czy mam ci pomóc?
- Mhm. Już po nie idę. - skinął głową i podsunął mu listek z tabletkami przeciwbólowymi. Wyszedł z pomieszczenia i po chwili wrócił z żelazkiem w dłoni. Położył je na blacie i usiadł na krześle barowym.
- Poradzisz sobie czy mam ci pomóc?
Kiedy wrócił, pół listka dragów było zjedzone. Siedział nad pustą szklanką i tykał ją palcem, jakby to miało sprawić, że zaraz w jakiś magiczny sposób ożyje i da mu receptę na wszystkie bóle. Odwrócił się do Artema i westchnął.
- Poraaadzę… - westchnął i podrapał się po klatce piersiowej – Masz jeszcze deskę? Wiesz jak coś to ja coś wymyyyślę. – wstał i zabrał żelazko wraz ze swoimi rzeczami.
- Poraaadzę… - westchnął i podrapał się po klatce piersiowej – Masz jeszcze deskę? Wiesz jak coś to ja coś wymyyyślę. – wstał i zabrał żelazko wraz ze swoimi rzeczami.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach