▲▼
Kiedy ten zaproponował mu powtórkę, spojrzał na niego jak na Allaha. Kiwał głową na znak, że powoli do niego dociera.
- Chcę… Ale tam są schody. – zaśmiał się nerwowo. - Lepiej zostanę na statku. Lądy mi nie po drodze. – wyszczerzył się. - Wybacz mi Arturo.
First topic message reminder :
Zrezygnowany pokręcił głową i westchnął. No już, spokojnie. Przecież on nie ma pięciu lat. Jest samodzielny i z pewnością nie zrobi nic głupiego... No nie?
- No cóż. W takim razie trzymaj się... I nie pij za dużo. - uśmiechnął się lekko i pomknął do wyjścia.
- No cóż. W takim razie trzymaj się... I nie pij za dużo. - uśmiechnął się lekko i pomknął do wyjścia.
Kiedy spuścił go z oczu, od razu położył się i przyciągnął słoik do twarzy. Oparł na nim ucho, jakby to w jakiś magiczny sposób miało mu pomóc w nasłuchiwać wyjścia Artema i czekał. Póki drzwi się nie zamknęły, nie ruszył się z miejsca. Usilnie walczył ze sobą, aby nie zasnąć i ha!.... Jeszcze wstać!
Doczołgał się do łóżka i złapał jego rogu. Podciągnął się, stękając przy tym jak jakiś schorowany starzec i na kolanach w połowie się na nim położył.
- Umrę… - mruczał do siebie, widząc i czując jak wszystko wokół niego lata i wiruje. Westchnął i po kilku minutach wstał, od razu wręcz rzucając się na szafę. Przytulił się do niej i powoli, jakby szedł po skarpie zaczął kierować się w stronę kuchni. Po wyjściu z pokoju zdecydował jednak iść na czworaka aż w końcu zobaczył schody… Zapłakał żałośnie i jeśli tylko jakiś pies przyszedł sprawdzić co się dzieje, złapał go i wytarł w niego łzy.
Dobra… Trzeba to zrobić. Muzyka!... A, telefon został w pokoju. Wściekły doczołgał się tam i zabrał go. Włączył nową muzykę wojny i wcisnął sobie urządzenie pod bieliznę (ponieważ tam już nie wypadnie, a kto normalny wkłada sobie rzeczy do kieszeni?!). Wrócił przed schody i usilnie zaczął zastanawiać się jak zejść. Najlepiej byłoby zjechać… Dlaczego te schody muszą być kręcone cholera jasna?!
Doczołgał się do łóżka i złapał jego rogu. Podciągnął się, stękając przy tym jak jakiś schorowany starzec i na kolanach w połowie się na nim położył.
- Umrę… - mruczał do siebie, widząc i czując jak wszystko wokół niego lata i wiruje. Westchnął i po kilku minutach wstał, od razu wręcz rzucając się na szafę. Przytulił się do niej i powoli, jakby szedł po skarpie zaczął kierować się w stronę kuchni. Po wyjściu z pokoju zdecydował jednak iść na czworaka aż w końcu zobaczył schody… Zapłakał żałośnie i jeśli tylko jakiś pies przyszedł sprawdzić co się dzieje, złapał go i wytarł w niego łzy.
Dobra… Trzeba to zrobić. Muzyka!... A, telefon został w pokoju. Wściekły doczołgał się tam i zabrał go. Włączył nową muzykę wojny i wcisnął sobie urządzenie pod bieliznę (ponieważ tam już nie wypadnie, a kto normalny wkłada sobie rzeczy do kieszeni?!). Wrócił przed schody i usilnie zaczął zastanawiać się jak zejść. Najlepiej byłoby zjechać… Dlaczego te schody muszą być kręcone cholera jasna?!
Siedem godzin w szkole raczej nie było spełnieniem marzeń. Szczególnie w tak wymagającej szkole... Więc gdy tylko rozbrzmiał ostatni dzwonek, Artem z nieukrywanym zadowoleniem, opuścił budynek i udał się do domu.
Niemal wybiegł z samochodu, zdjął buty i płaszcz w przedpokoju i od razu udał się w stronę kuchni. Tam zrobił sobie kawę i poszedł z nią do pokoju Carlosa. Już od wejścia słyszał głośną muzykę, więc mężczyzna nie mógł spać. Wszedł do pokoju i stanął w przejściu. Rzucił plecak do kąta i rozejrzał się.
- Już jestem. - westchnął i nieco ściszył muzykę. - Ogłuchniesz tutaj.
Niemal wybiegł z samochodu, zdjął buty i płaszcz w przedpokoju i od razu udał się w stronę kuchni. Tam zrobił sobie kawę i poszedł z nią do pokoju Carlosa. Już od wejścia słyszał głośną muzykę, więc mężczyzna nie mógł spać. Wszedł do pokoju i stanął w przejściu. Rzucił plecak do kąta i rozejrzał się.
- Już jestem. - westchnął i nieco ściszył muzykę. - Ogłuchniesz tutaj.
Po przekroczeniu progu dało się usłyszeć jakieś arabskie nawoływania, zmieszane z elektroniczną muzyką. Oprócz tego… Wszystko wydawało się w porządku. W kuchni tylko zniknął wok… Ale poza tym na dole spokój.
U Carlosa… Hm. Siedział w kartonie ( na którym namalował statek i fale), cały umazany farbami i dziergał na tym płótnie. Obok znajdował się słoik, wok z do połowy zjedzonym makaronem, kilka łyżek, zapalniczka… Kolejna butelka wódki do połowy była już wypita, słodki napój, garnek…
- Już wróciłeś? – zapytał spoglądając na niego z małym przerażeniem.
U Carlosa… Hm. Siedział w kartonie ( na którym namalował statek i fale), cały umazany farbami i dziergał na tym płótnie. Obok znajdował się słoik, wok z do połowy zjedzonym makaronem, kilka łyżek, zapalniczka… Kolejna butelka wódki do połowy była już wypita, słodki napój, garnek…
- Już wróciłeś? – zapytał spoglądając na niego z małym przerażeniem.
Rozejrzał się po pokoju z uniesionymi brwiami, jednak nie wyglądał na bardzo zdziwionego. W suuumie... Chyba spodziewał się większego bałaganu.
- Już po czwartej. Miałem nie wracać? - westchnął, poklepał go po głowie i upił trochę kawy. Podkradł mu widelec i spróbował makaronu.
- Będziesz chciał obiadu? - stanął obok i przyglądał się przez chwilę nowym obrazom. Pokiwał głową z aprobatą i wziął łyk kawy.
- Już po czwartej. Miałem nie wracać? - westchnął, poklepał go po głowie i upił trochę kawy. Podkradł mu widelec i spróbował makaronu.
- Będziesz chciał obiadu? - stanął obok i przyglądał się przez chwilę nowym obrazom. Pokiwał głową z aprobatą i wziął łyk kawy.
- Już po czwartej… Nie, nie, nie… - pokręcił głową i odłożył pędzel. – Ja… Ale ja już jadłem już. – przesunął się nieco, by bardziej leżeć niż siedzieć i uśmiechnął się błogo – Chcesz się przepłynąć moim statkiem? – pogłaskał bok kartonu – Ale on jest tylko mój ćśśśśś… No chodź… Jest fajnie… Tak buja… - zaśmiał się kołysząc się w różne strony.
- Dlatego też się pytam. Podobno jesteś cały czas głodny, hmm? - uśmiechnął się i wyjął telefon z kieszeni. - Wiesz... Chyba podziękuję. Powiedzmy, że nie lubię głębokości. - zaśmiał się cicho i zrobił mu zdjęcie, które od razu wysłał do Garika i samego Carlosa. Zabrał butelkę wódki i położył ją na szafie, gdzie mężczyzna nie mógł jej dosięgnąć.
- Już kończymy z alkoholem, ok?
- Już kończymy z alkoholem, ok?
- Wszyscy tak mówią, a póóóźniej!... Rwą się, bo chcą jeszcze! – położył się w tym kartonie tak, że wystawały tylko nogi. – Nnnnieee… To dopiero drugi dzień jeszcze… - i tutaj trzy razy musiał policzyć na palcach – Pięć!... Sześć! Tak właściwie to w ogóle... Kiedy mam wystawę?...
Pokiwał głową i dopił do końca kawę. Pomyślał chwilę zanim udzielił mu odpowiedzi.
- Wydaję mi się, że w przyszły poniedziałek wieczorem. - westchnął i odstawił kubek na stolik. - Ale w sumie chyba nieźle ci idzie. Powinieneś skończyć przed terminem, jeśli dalej będziesz pracował w takim tempie. - powiedział drapiąc się po karku. Przeciągnął się i ruszył w stronę drzwi.
- To jak? Robisz sobie przerwę i chociaż potowarzyszysz mi przy obiedzie, czy zostajesz tutaj?
- Wydaję mi się, że w przyszły poniedziałek wieczorem. - westchnął i odstawił kubek na stolik. - Ale w sumie chyba nieźle ci idzie. Powinieneś skończyć przed terminem, jeśli dalej będziesz pracował w takim tempie. - powiedział drapiąc się po karku. Przeciągnął się i ruszył w stronę drzwi.
- To jak? Robisz sobie przerwę i chociaż potowarzyszysz mi przy obiedzie, czy zostajesz tutaj?
Puttana! Za dużo danych na raz!
Nic nie ogarnął… Coś tam… Coś tam… Tempie… Coś tam… Cisza. Hm… Ciekawe co się stało. Podniósł się, by oczy sięgnęły poza karton i wtedy zmierzył Artem spojrzeniem.
- … Nie wiem. – mruknął z cichą nadzieją, że trafił. Rozejrzał się za alkoholem, dużo czasu poświęcając na wgapianie się w jego poprzednie miejsce. Z czasem dotarło do niego, że już go nie ma. Wypił?... Kiedy?! A! W sumie nieważne. Ma przecież jeszcze trochę pochowane po kątach… Ekhmm…
Nic nie ogarnął… Coś tam… Coś tam… Tempie… Coś tam… Cisza. Hm… Ciekawe co się stało. Podniósł się, by oczy sięgnęły poza karton i wtedy zmierzył Artem spojrzeniem.
- … Nie wiem. – mruknął z cichą nadzieją, że trafił. Rozejrzał się za alkoholem, dużo czasu poświęcając na wgapianie się w jego poprzednie miejsce. Z czasem dotarło do niego, że już go nie ma. Wypił?... Kiedy?! A! W sumie nieważne. Ma przecież jeszcze trochę pochowane po kątach… Ekhmm…
Zaśmiał się cicho i pokręcił głową. Podszedł do niego i usiadł obok krzyżując nogi.
- Od początku, co? - spojrzał na niego rozbawiony. - Masz czas do poniedziałku i pytałem się, czy chcesz może potowarzyszyć mi przy obiedzie? - starał się mówić wolno, byle by dotarło do Carlosa. Parsknął śmiechem i roztrzepał mu włosy, patrząc na niego pytająco.
- Od początku, co? - spojrzał na niego rozbawiony. - Masz czas do poniedziałku i pytałem się, czy chcesz może potowarzyszyć mi przy obiedzie? - starał się mówić wolno, byle by dotarło do Carlosa. Parsknął śmiechem i roztrzepał mu włosy, patrząc na niego pytająco.
Kiedy ten zaproponował mu powtórkę, spojrzał na niego jak na Allaha. Kiwał głową na znak, że powoli do niego dociera.
- Chcę… Ale tam są schody. – zaśmiał się nerwowo. - Lepiej zostanę na statku. Lądy mi nie po drodze. – wyszczerzył się. - Wybacz mi Arturo.
Parsknął śmiechem. No tak... Schody mogą stanowić wyzwanie dla osoby w jego stanie.
- Teoretycznie mógłbym cię zanieść, aaaale... - podrapał się po głowie. - Jak chcesz, Caroline. - puścił mu oczko i podniósł się z miejsca.
- Teoretycznie mógłbym cię zanieść, aaaale... - podrapał się po głowie. - Jak chcesz, Caroline. - puścił mu oczko i podniósł się z miejsca.
Noszenie go będzie zdecydowanie złym pomysłem, dlatego z ciężkim sercem odmówił propozycji i pomachał mu z malującym się na twarzy smutkiem.
- Pamiętaj o mnie… Proszę… - znowu położył się w kartonie i na chwileczkę, tylko na momencik postanowił zamknąć oczy…
Sześć godzin później…
- Pamiętaj o mnie… Proszę… - znowu położył się w kartonie i na chwileczkę, tylko na momencik postanowił zamknąć oczy…
Sześć godzin później…
Przyłożył rękę do serca i skinął głową z bólem malującym się na twarzy.
- Nie zapomnę. - wyszeptał i z widocznym rozbawieniem na twarzy, wyszedł z pokoju, by w końcu zrobić sobie obiad.
- Nie zapomnę. - wyszeptał i z widocznym rozbawieniem na twarzy, wyszedł z pokoju, by w końcu zrobić sobie obiad.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach