▲▼
First topic message reminder :
Crystal Fox nie jest jednym z tych studio, które już od progu krzyczą "tu zrobisz dziarę". Brak czerwieni na ścianach, masek z opery pekińskiej, świec czy plakatów heavy metalowych zespołów. Całe wnętrze urządzone jest w biało-czarnych klimatach, bez krwi i krzyku. Od razu przy wejściu stoi czarny kontuar z monitorem, zaraz obok zorganizowana jest mała poczekalnia - czarna skórzana sofa i mały, drewniany stolik kawowy, na którym leżą magazyny, a w głębi salonu znajduje się "strefa dziarania". Białe ściany tylko podkreślają panujące tu czystość i ład. Jedynymi ozdobnikami jakie tu uświadczysz są ciągle świeże kwiaty stojące na kontuarze przy wejściu i oczywiście masa geometrycznych rysunków, które wiszą w wielkich oprawach na ścianach.
W Kryształowym Lisie zawsze panuje spokojny klimat, tak samo spokojny, jak właściciel tego przybytku.
Crystal Fox nie jest jednym z tych studio, które już od progu krzyczą "tu zrobisz dziarę". Brak czerwieni na ścianach, masek z opery pekińskiej, świec czy plakatów heavy metalowych zespołów. Całe wnętrze urządzone jest w biało-czarnych klimatach, bez krwi i krzyku. Od razu przy wejściu stoi czarny kontuar z monitorem, zaraz obok zorganizowana jest mała poczekalnia - czarna skórzana sofa i mały, drewniany stolik kawowy, na którym leżą magazyny, a w głębi salonu znajduje się "strefa dziarania". Białe ściany tylko podkreślają panujące tu czystość i ład. Jedynymi ozdobnikami jakie tu uświadczysz są ciągle świeże kwiaty stojące na kontuarze przy wejściu i oczywiście masa geometrycznych rysunków, które wiszą w wielkich oprawach na ścianach.
W Kryształowym Lisie zawsze panuje spokojny klimat, tak samo spokojny, jak właściciel tego przybytku.
Harvey przyglądał się przez chwilę Roro i uśmiechał się wyraźnie nad czymś myśląc, ale nic nie powiedział. Jasne, jasne! Takiego absurdu nie spodziewał się nawet po znajomym. Cóż, właściwie wydawało mu się, że tatuażysta nie jest skłonny do przeginania w którąkolwiek ze stron, z udziwnieniami co do bycia grzecznym i niedotykalskim też. Z drugiej strony ta chwila refleksji przypomniała mu, jak słabo zna tego mężczyznę.
Słowo powtórzył, ale bezgłośnie.
– Nie. – Zaśmiał się mrukliwie. – Zresztą pisanie na sobie 'fotograf' to jak chodzenie po domu i pisanie na garnku 'garnek' albo na szafie 'szafa'. Według mnie to głupie i niepotrzebne. Poza tym... – dodał już poważniej i trochę groźnie. – Nie ufam ci na tyle, może napisałbyś mi 'kurczak w pięciu smakach' zamiast 'fotograf'.
Słowo powtórzył, ale bezgłośnie.
– Nie. – Zaśmiał się mrukliwie. – Zresztą pisanie na sobie 'fotograf' to jak chodzenie po domu i pisanie na garnku 'garnek' albo na szafie 'szafa'. Według mnie to głupie i niepotrzebne. Poza tym... – dodał już poważniej i trochę groźnie. – Nie ufam ci na tyle, może napisałbyś mi 'kurczak w pięciu smakach' zamiast 'fotograf'.
- Oj wiesz co... nigdy bym tak nie zrobił nikomu. - znowu udał obrażonego, ale po chwili uśmiechnął się psotnie. - Kurczak w pięciu smakach jest zbyt oklepany. Postawiłbym raczej na klopsiki w sosie musztardowym albo pizzę hawajską.
Nagle do głowy wpadł mu tak genialny pomysł, że aż musiał przestać na moment tatuować. Dlaczego on o tym nie pomyślał wcześniej? Powinien być wdzięczny Harveyowi, że zapytał o fotografa po chińsku, inaczej nie wpadłby na to, jak ciągle nazywać go łosiem, bez irytowania go.
Wyszczerzył się i radośnie przetarł skórę z nadmiaru tuszu.
- Chociaż w twoim przypadku, powinno być tuolu. Zaufaj mi, wiem co mówię. Pasowałoby do ciebie idealnie!
Nagle do głowy wpadł mu tak genialny pomysł, że aż musiał przestać na moment tatuować. Dlaczego on o tym nie pomyślał wcześniej? Powinien być wdzięczny Harveyowi, że zapytał o fotografa po chińsku, inaczej nie wpadłby na to, jak ciągle nazywać go łosiem, bez irytowania go.
Wyszczerzył się i radośnie przetarł skórę z nadmiaru tuszu.
- Chociaż w twoim przypadku, powinno być tuolu. Zaufaj mi, wiem co mówię. Pasowałoby do ciebie idealnie!
Uśmiechnął się i pokręcił głową. No tak. Czego mógł się spodziewać, jak nie na wpół żartobliwej, a na wpół kąśliwej odpowiedzi.
– Dobrze, że uprzedziłeś. Jeśli kiedykolwiek coś mi odbije i będę chciał coś po chińsku, będę wiedzieć, żeby iść wszędzie, tylko nie do ciebie. – Ułożył się wygodniej zakładając, że ich konwersacja powoli się kończy. Och, no tak. Przecież był tu z Roro.
– Domyślam się, że w tej chwili nie chcę wiedzieć, co to znaczy... – Zerknął znacząco w dół, na maszynkę dzierżoną przez tatuażystę. – Czy ty zawsze jesteś taki złośliwy? Czy tylko ja wyzwalam w tobie tę cechę?
– Dobrze, że uprzedziłeś. Jeśli kiedykolwiek coś mi odbije i będę chciał coś po chińsku, będę wiedzieć, żeby iść wszędzie, tylko nie do ciebie. – Ułożył się wygodniej zakładając, że ich konwersacja powoli się kończy. Och, no tak. Przecież był tu z Roro.
– Domyślam się, że w tej chwili nie chcę wiedzieć, co to znaczy... – Zerknął znacząco w dół, na maszynkę dzierżoną przez tatuażystę. – Czy ty zawsze jesteś taki złośliwy? Czy tylko ja wyzwalam w tobie tę cechę?
– Nie, nie chcesz i na pewno nie powiem ci co to znaczy w najbliższej przyszłości. – uśmiechnął się nonszalancko i kontynuował swoją pracę. – Ja? Złośliwy?
Cóż, nie może zaprzeczać, że strasznie się przy Harveyu "rozbrykał". Ostatnio był taki, gdy jeszcze siedział w szkolnych murach. Powinien przestać? Co jeśli przez takie zachowanie fotograf ma go tylko za infantylnego dzieciaka? Bo przecież jest jakaś różnica wieku między nimi, nie wspominając o bagażu doświadczeń Harveya. W porównaniu z nim, Roro nawet nie wie jak wygląda brutalne życie.
– Hm... możliwe, że to przez ciebie. – przekrzywił głowę przyglądając się pod innym kątem swojej pracy i unikając jednocześnie patrzenia mu w oczy. – Powiedz, jeśli przesadzam.
Ostatnie czego by chciał, to żeby fotograf miał go za niedojrzałego szczeniaka.
Cóż, nie może zaprzeczać, że strasznie się przy Harveyu "rozbrykał". Ostatnio był taki, gdy jeszcze siedział w szkolnych murach. Powinien przestać? Co jeśli przez takie zachowanie fotograf ma go tylko za infantylnego dzieciaka? Bo przecież jest jakaś różnica wieku między nimi, nie wspominając o bagażu doświadczeń Harveya. W porównaniu z nim, Roro nawet nie wie jak wygląda brutalne życie.
– Hm... możliwe, że to przez ciebie. – przekrzywił głowę przyglądając się pod innym kątem swojej pracy i unikając jednocześnie patrzenia mu w oczy. – Powiedz, jeśli przesadzam.
Ostatnie czego by chciał, to żeby fotograf miał go za niedojrzałego szczeniaka.
Cóż, szczerze powiedziawszy, Harvey miał Roro za swojego rodzaju szczeniaka i czasami było to widać w jego spojrzeniu albo cierpliwości, którą wykazywał się wobec młodszego, ale z drugiej strony ciężko byłoby znaleźć kogoś, o kim fotograf nie myślałby podobnie. Ten typ tak ma.
– I co byś wtedy zrobił, gdybym powiedział? Przestałbyś? Pewnie znów na moment, dopóki by ci się nie nazbierało. – Posłał znajomemu złośliwe, zaczepne spojrzenie, ale zaraz na moment zmarszczył brwi. Albo wpadł na jakiś pomysł, albo mocniej zabolała go skóra.
– I co byś wtedy zrobił, gdybym powiedział? Przestałbyś? Pewnie znów na moment, dopóki by ci się nie nazbierało. – Posłał znajomemu złośliwe, zaczepne spojrzenie, ale zaraz na moment zmarszczył brwi. Albo wpadł na jakiś pomysł, albo mocniej zabolała go skóra.
Ah, no tak... kiedy obiecał nie rzucać łosiami na prawo i lewo wytrzymywał góra pięć minut.
– Nie chcę mówić, że mnie przejrzałeś, ale... nie, nie byłoby tak. Postarałbym się więcej tak nie robić. Ale kto wie ile wytrzymałbym w takim ponurym stanie. Może nawet umarłbym ze smutku. Jak królik. – wzruszył lekko ramionami z miną jakby to co mówił, było niesłychanie poważne.
Udał, że nie zauważył chwilowego grymasu na jego twarzy, jednak po chwili nadal nie patrząc mu w oczy i skupiając się na maszynce uśmiechnął się delikatnie pod nosem, bynajmniej nie w prześmiewczym geście.
– Jeśli chcesz przerwę to mów śmiało.
– Nie chcę mówić, że mnie przejrzałeś, ale... nie, nie byłoby tak. Postarałbym się więcej tak nie robić. Ale kto wie ile wytrzymałbym w takim ponurym stanie. Może nawet umarłbym ze smutku. Jak królik. – wzruszył lekko ramionami z miną jakby to co mówił, było niesłychanie poważne.
Udał, że nie zauważył chwilowego grymasu na jego twarzy, jednak po chwili nadal nie patrząc mu w oczy i skupiając się na maszynce uśmiechnął się delikatnie pod nosem, bynajmniej nie w prześmiewczym geście.
– Jeśli chcesz przerwę to mów śmiało.
Nie przejrzał go? Jasne, jasne! Jakoś ciężko było w to fotografowi uwierzyć. Zakładał, że byłoby jak teraz: Roro wynalazłby jakiś wybieg od tego, czego miał nie robić, aby i tak to robić, ale w inny sposób. I właśnie w tym momencie przychodziło z pomocą podejście Harveya do znajomego jak do szczeniaka, gdyby uznał go za poważnego i dorosłego to... pewnie szybko znudziłby się nim i poukładanym sposobem działania.
– Dlaczego królik? One umierają ze smutku? – spytał zaskoczony, a później znów ułożył się całkiem wygodnie. – Nie. Bez przerw. Szybciej skończymy.
– Dlaczego królik? One umierają ze smutku? – spytał zaskoczony, a później znów ułożył się całkiem wygodnie. – Nie. Bez przerw. Szybciej skończymy.
– No wiesz, krąży jakiś mit o tym, że umierają z tęsknoty za właścicielem. Więc trzeba o nie dbać, karmić i rozpieszczać, żeby nie było im smutno. – zaśmiał się cicho wzruszając znowu ramionami. – Jestem jak królik, będę głodny to będę smutny i umrę.
Tak Roro, łosie i króliki. W mózgu to masz chyba zoo. Zachichotał znowu pod nosem przez swoje myśli, ale po chwili przestał, nie chciał żeby Harvey wziął go za obłąkanego, kiedy tak szczerzy się sam do siebie. Dlatego zamiast kontynuowania tej karuzeli śmiechu, wziął się po prostu do roboty nie zadawając fotografowi już żadnych pytań.
Tak Roro, łosie i króliki. W mózgu to masz chyba zoo. Zachichotał znowu pod nosem przez swoje myśli, ale po chwili przestał, nie chciał żeby Harvey wziął go za obłąkanego, kiedy tak szczerzy się sam do siebie. Dlatego zamiast kontynuowania tej karuzeli śmiechu, wziął się po prostu do roboty nie zadawając fotografowi już żadnych pytań.
Harvey prychnął słysząc o tym, jak wzorowy opiekun powinien się zajmować królikami.
– I co? Jestem twoim właścicielem? Że niby ja też powinienem o ciebie dbać, karmić cię i może jeszcze rozpieszczać? – pytał starając się brzmieć kpiąco i powstrzymać rozbawienie.
– I co? Jestem twoim właścicielem? Że niby ja też powinienem o ciebie dbać, karmić cię i może jeszcze rozpieszczać? – pytał starając się brzmieć kpiąco i powstrzymać rozbawienie.
Oh rany... nadal się nie nauczył, jakich słów nie powinien używać przy fotografie. Sam tego chciał. W takim razie jak zwykle ma do wyboru kilka zbywających temat odzywek. Dzisiaj musi wybrać między "Chciałbyś" a "Ty to powiedziałeś".
Jednak zamiast jak zwykle wywrócić oczami i na odczepne rzucić jakimś tanim, dziecinnym tekstem przestał znowu tatuować i przybliżył swoją twarz do twarzy Harveya.
– Tak. – kiwnął głową bez żadnego uśmiechu i nie czekając na żadną reakcję ze strony znajomego, po prostu kontynuował pracę, jak gdyby nigdy nic.
O tak, karmienia nigdy za dużo.
Jednak zamiast jak zwykle wywrócić oczami i na odczepne rzucić jakimś tanim, dziecinnym tekstem przestał znowu tatuować i przybliżył swoją twarz do twarzy Harveya.
– Tak. – kiwnął głową bez żadnego uśmiechu i nie czekając na żadną reakcję ze strony znajomego, po prostu kontynuował pracę, jak gdyby nigdy nic.
O tak, karmienia nigdy za dużo.
Spojrzał na niego i nie spuszczał wzroku nawet kiedy Roro znalazł się tak dziwnie blisko. Cóż, gdyby to był ktoś inny, Harvey od razu starałby się stworzyć bardziej jednoznaczną, erotyczną sytuację, jednak teraz dał sobie spokój, tylko obserwował z ciekawością. Tak? Czyli właśnie zyskał podopiecznego królikołaka?
– W porządku – zgodził się. – Jak skończysz nie pójdziemy do knajpy tylko do zoologicznego, kupię ci najlepszej jakości karmę dla królika. Cieszysz się? – Nawet nie dał mu odpowiedzieć tylko kontynuował. – No i mam nadzieję, że umiesz hamować swoje królicze libido... Z tego co mówiłeś, to akurat z tym daleko ci do królika... cecha produktu made in China? – zaśmiał się i dotknął barku Roro aby dać mu znak, żeby się nie obrażał i że to tylko złośliwy żart, wykorzystanie gry słów i sytuacji, a nie chęć sprawienia mu przykrości.
– W porządku – zgodził się. – Jak skończysz nie pójdziemy do knajpy tylko do zoologicznego, kupię ci najlepszej jakości karmę dla królika. Cieszysz się? – Nawet nie dał mu odpowiedzieć tylko kontynuował. – No i mam nadzieję, że umiesz hamować swoje królicze libido... Z tego co mówiłeś, to akurat z tym daleko ci do królika... cecha produktu made in China? – zaśmiał się i dotknął barku Roro aby dać mu znak, żeby się nie obrażał i że to tylko złośliwy żart, wykorzystanie gry słów i sytuacji, a nie chęć sprawienia mu przykrości.
Słysząc o wycieczce do zoologicznego już chciał coś wtrącić, ale nie zdążył bo przecież Harvey nadal jest tym samym Harveyem, zboczonym, starym łosiem.
Przestał tatuować i wyprostował się zabierając maszynkę z jego ciała. Zanim spojrzał na twarz znajomego odchrząknął lekko. Uniósł wysoko brew i powątpiewająco spojrzał na Harveya.
– Po pierwsze... karmę? Za kogo ty mnie masz? Za jakiegoś pierwszego lepszego królika z łąki? Ja jem tylko świeżą i ekologiczną sałatę. – uniósł dumnie głowę i z taką pozą przez chwilę przypatrywał się fotografowi. – Po drugie, tylko szare króliki z plebsu są takie... jurne. – skrzywił się jakby mówił właśnie o czymś niesamowicie odrażającym. – I owszem, jestem made in China, dlatego nie zadzieraj ze mną. Co jeśli jestem z cesarskiej dynastii gryzoniów?
Po swoim wywodzie patrzył przez moment na Harveya w ciszy, ale po chwili zaśmiał się i pokręcił głową kontynuując zdobienie jego skóry. Nie mógł się gniewać na niego za żarty tego typu, no chyba każdy widzi i słyszy, że nie jest z tego kontynentu. Poza tym cieszy go niezmiernie to, że jest akceptowany takim jakim jest.
Przestał tatuować i wyprostował się zabierając maszynkę z jego ciała. Zanim spojrzał na twarz znajomego odchrząknął lekko. Uniósł wysoko brew i powątpiewająco spojrzał na Harveya.
– Po pierwsze... karmę? Za kogo ty mnie masz? Za jakiegoś pierwszego lepszego królika z łąki? Ja jem tylko świeżą i ekologiczną sałatę. – uniósł dumnie głowę i z taką pozą przez chwilę przypatrywał się fotografowi. – Po drugie, tylko szare króliki z plebsu są takie... jurne. – skrzywił się jakby mówił właśnie o czymś niesamowicie odrażającym. – I owszem, jestem made in China, dlatego nie zadzieraj ze mną. Co jeśli jestem z cesarskiej dynastii gryzoniów?
Po swoim wywodzie patrzył przez moment na Harveya w ciszy, ale po chwili zaśmiał się i pokręcił głową kontynuując zdobienie jego skóry. Nie mógł się gniewać na niego za żarty tego typu, no chyba każdy widzi i słyszy, że nie jest z tego kontynentu. Poza tym cieszy go niezmiernie to, że jest akceptowany takim jakim jest.
Nie odpowiedział na to, co usłyszał, tylko chwilę przyglądał się twarzy znajomego w zamyśleniu i z uśmiechem błąkającym się po ustach. A może nie uśmiechał się, tylko jego oczy przez chwilę nabrały cieplejszego wyrazu?
– I co mi po takim cesarskim króliku, hm? – Wydawało się, że już nie odpowie, ale jednak odezwał się, dalej spokojny i niemal błogi.
Dla Fotografa było jasne, że traktuje ludzi z różnych krajów i postępuje tak samo jak z rodakami: większość uznaje za niewartych zainteresowania, a do przekonania go do siebie potrzeba było dłuższej chwili. Nie widział powodów, aby od początku miał cokolwiek ułatwiać albo utrudniać Roro tylko z powodu jego pochodzenia.
– I co mi po takim cesarskim króliku, hm? – Wydawało się, że już nie odpowie, ale jednak odezwał się, dalej spokojny i niemal błogi.
Dla Fotografa było jasne, że traktuje ludzi z różnych krajów i postępuje tak samo jak z rodakami: większość uznaje za niewartych zainteresowania, a do przekonania go do siebie potrzeba było dłuższej chwili. Nie widział powodów, aby od początku miał cokolwiek ułatwiać albo utrudniać Roro tylko z powodu jego pochodzenia.
Widząc obserwujące go oczy, zmarszczył na chwilę brwi i odwzajemnił spojrzenie. Już chciał pytać czy aby przypadkiem nie ma czegoś fascynującego na twarzy, ale zrezygnował i po prostu wrócił wzrokiem do maszynki.
– Kto wie... – wzruszył lekko ramionami prawdopodobnie ucinając już temat szlachetnie urodzonych królików.
Koniec śmieszkowania, bierz się do roboty. Żeby nie rzucać słów na wiatr, a w tym przypadku swoich myśli, skupił się całkowicie na tatuażu i nie kontynuował dalej rozmowy, a jedyną rzeczą, która zagłuszała ciszę w studiu była muzyka puszczona wcześniej przez Harveya.
Kiedy w końcu poprawił sensowną i sporą część tatuażu fotografa i stwierdził, że na dzisiaj to wystarczy, odłożył maszynkę na bok.
– Ok, na dzisiaj skończyliśmy.
Uśmiechnął się lekko i zaczął oczyszczać świeżo wytatuowaną skórę. Gdy skończył machnął głową w stronę lustra.
– Możesz spojrzeć, zaraz założę ci opatrunek.
– Kto wie... – wzruszył lekko ramionami prawdopodobnie ucinając już temat szlachetnie urodzonych królików.
Koniec śmieszkowania, bierz się do roboty. Żeby nie rzucać słów na wiatr, a w tym przypadku swoich myśli, skupił się całkowicie na tatuażu i nie kontynuował dalej rozmowy, a jedyną rzeczą, która zagłuszała ciszę w studiu była muzyka puszczona wcześniej przez Harveya.
Kiedy w końcu poprawił sensowną i sporą część tatuażu fotografa i stwierdził, że na dzisiaj to wystarczy, odłożył maszynkę na bok.
– Ok, na dzisiaj skończyliśmy.
Uśmiechnął się lekko i zaczął oczyszczać świeżo wytatuowaną skórę. Gdy skończył machnął głową w stronę lustra.
– Możesz spojrzeć, zaraz założę ci opatrunek.
No tak, łatwa odpowiedź. Fotograf nie pytał o nic i nie próbował poruszać więcej żadnego tematu. Słuchał muzyki próbując wczuć się w ból, w ruchy maszynki, chociaż wszystko zlewało się w jedno pieczenie rozprzestrzeniające się na coraz większy obszar na jego skórze. Czuł już w swoim życiu o wiele nieprzyjemniejsze rzeczy, a tatuowanie od zawsze znosił dobrze, czasem tylko się krzywił, kiedy zaczynało szczypać.
Kiedy Roro poinformował, że skończył, Harvey spojrzał w dół na swój brzuch i wyciągnął ramiona nad głowę przeciągając się z mruczeniem. Cholera, chyba naprawdę starość go dopadała albo ostatnio wyjątkowo się rozleniwił. Wstał i podszedł do lustra.
– Jak nowy – pochwalił znajomego i wrócił do niego, pozwalając się opatrzyć. – Jeszcze gdybyś tylko mógł mnie tak odnowić – uśmiechnął się smutno.
Kiedy Roro poinformował, że skończył, Harvey spojrzał w dół na swój brzuch i wyciągnął ramiona nad głowę przeciągając się z mruczeniem. Cholera, chyba naprawdę starość go dopadała albo ostatnio wyjątkowo się rozleniwił. Wstał i podszedł do lustra.
– Jak nowy – pochwalił znajomego i wrócił do niego, pozwalając się opatrzyć. – Jeszcze gdybyś tylko mógł mnie tak odnowić – uśmiechnął się smutno.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach