▲▼
First topic message reminder :
Tak jak obiecał, opisał każde ich spotkanie, każdą ich chwilę i uczucia, jakimi się wtedy kierował. Pisząc to, za każdym mailem uświadamiał sobie ile tak naprawdę poczuł i doświadczył z tym facetem, jak bardzo się przez niego? Dzięki mu?... Zmienił i jak przez ten czas się do niego przywiązał. Każdy tekst był zgodny z prawdą. Nie miał serca kłamać, zresztą po co… Charles i tak prędzej czy później zadecyduje jak bardzo zechce zaufać Garikowi, czy będzie mu się opłacało ciągnąć tak dziwaczną znajomość. Przerazi go to, że wylądował więzieniu? A może to, że jedna z jego przyjaciółek zginęła w strzelaninie w Amsterdamie? Nie, nie… Za każdym razem odwoływał się do zdjęć i dat, jeśli nie był czegoś pewny, zaznaczał to. Prosił o pytania i w wolnej chwili odpowiadał. Jeśli tylko znalazł czas, wysyłał na whatsappie zdjęcia Pierożka, zdjęcia Petersburga, Amsterdamu, swoich prac albo siebie samego… Składał mu raporty z tego gdzie jest i jak dużo pracy ma przed sobą. Wspominał, że za nim tęskni i śmiał się, że zabiera mu tyle uwagi i czasu. Chciałby być przy nim, ale nie mógł.
Kiedy ich korespondencja stanęła na wspominaniu ich ostatnich dni w Kanadzie, wskazał Charlesowi odszukać małej wiadomości, w opakowaniu po jednej z jego płyt.
Po miesiącu zaczął wysyłać prezenty. To matrioshka, to elementarz do nauki rosyjskiego, a tu słodycze, a tam kawior… Za każdym razem dołączał mały liścik, na którym zawsze napisane było to samo: „ Tęsknię za tobą”.
Kiedy nie było go obok, domyślał się jak wiele myśli musi być teraz w głowie Charlesa, jak może go boleć jego stan i jak cholernie bezsilny został. Chociażby w krótkich, szybkich wiadomościach starał się oderwać go trochę i skupić na czymś innym. Trwało to… Ponad pół roku. Tyle czasu Garik nie był w stanie stwierdzić, kiedy w końcu będzie wolny. Przez to ich kontakt nadal był pośredni, a to cholera jasna za każdym razem było bolesne i niewystarczające. Kiedy w końcu dostał zlecenie na miesiąc, od razu napisał i wysłał zaproszenie do Charlesa. Niech przylatuje. Będzie czekał w Moskwie.
Tak jak obiecał, opisał każde ich spotkanie, każdą ich chwilę i uczucia, jakimi się wtedy kierował. Pisząc to, za każdym mailem uświadamiał sobie ile tak naprawdę poczuł i doświadczył z tym facetem, jak bardzo się przez niego? Dzięki mu?... Zmienił i jak przez ten czas się do niego przywiązał. Każdy tekst był zgodny z prawdą. Nie miał serca kłamać, zresztą po co… Charles i tak prędzej czy później zadecyduje jak bardzo zechce zaufać Garikowi, czy będzie mu się opłacało ciągnąć tak dziwaczną znajomość. Przerazi go to, że wylądował więzieniu? A może to, że jedna z jego przyjaciółek zginęła w strzelaninie w Amsterdamie? Nie, nie… Za każdym razem odwoływał się do zdjęć i dat, jeśli nie był czegoś pewny, zaznaczał to. Prosił o pytania i w wolnej chwili odpowiadał. Jeśli tylko znalazł czas, wysyłał na whatsappie zdjęcia Pierożka, zdjęcia Petersburga, Amsterdamu, swoich prac albo siebie samego… Składał mu raporty z tego gdzie jest i jak dużo pracy ma przed sobą. Wspominał, że za nim tęskni i śmiał się, że zabiera mu tyle uwagi i czasu. Chciałby być przy nim, ale nie mógł.
Kiedy ich korespondencja stanęła na wspominaniu ich ostatnich dni w Kanadzie, wskazał Charlesowi odszukać małej wiadomości, w opakowaniu po jednej z jego płyt.
„ Mój.
Dziękuję, że jesteś, chciałbym spędzić z tobą chwile na nowo.
Twój. "
Dziękuję, że jesteś, chciałbym spędzić z tobą chwile na nowo.
Twój. "
Po miesiącu zaczął wysyłać prezenty. To matrioshka, to elementarz do nauki rosyjskiego, a tu słodycze, a tam kawior… Za każdym razem dołączał mały liścik, na którym zawsze napisane było to samo: „ Tęsknię za tobą”.
Kiedy nie było go obok, domyślał się jak wiele myśli musi być teraz w głowie Charlesa, jak może go boleć jego stan i jak cholernie bezsilny został. Chociażby w krótkich, szybkich wiadomościach starał się oderwać go trochę i skupić na czymś innym. Trwało to… Ponad pół roku. Tyle czasu Garik nie był w stanie stwierdzić, kiedy w końcu będzie wolny. Przez to ich kontakt nadal był pośredni, a to cholera jasna za każdym razem było bolesne i niewystarczające. Kiedy w końcu dostał zlecenie na miesiąc, od razu napisał i wysłał zaproszenie do Charlesa. Niech przylatuje. Będzie czekał w Moskwie.
– Mmm? – wymruczał pytająco, kiedy znajomy wspomniał o jakichś pomysłach na spędzanie czasu nad Bajkałem. Odwrócił się przodem i jakby nigdy nic lekko pościskał ramię Dragana niczym poduszkę przed położeniem się na niej i dopiero oparł na nim głowę. Pozwolił się pocałować, ale przyłapał się na tym, że znów takie okazywanie czułości było dla niego czymś niezwykłym, czymś, do czego musiał przywyknąć.
Wyciągnął obydwie dłonie i powoli wymigał, również starając się wyraźnie wyszeptać: ile czasu mogę zostać u ciebie?
Wyciągnął obydwie dłonie i powoli wymigał, również starając się wyraźnie wyszeptać: ile czasu mogę zostać u ciebie?
Zaśmiał się na tak przeprowadzony zabieg na jego ręce. No już już, nie jest jakaś niewygodna, tylko zobacz. Oparł się o jego głowę i oglądał gwiazdy. Czas leciał zbyt szybko, by miał odgadnąć kiedy dokładnie minie te dziesięć minut. Dopiero pytanie natchnęło go na powolne zebranie się do auta.
- Myślę, że… Nawet miesiąc. Tylko od razu mówię, będę musiał popracować i nie będę… Niestety… W stu procentach dla ciebie. Uwierz mi wolałbym, aby jednak tak było. – ku wielkiemu niezadowoleniu zaczął rozpinać śpiwór i podnosić się z ziemi. – Ugaś proszę ognisko, ja nas spakuję.
Po kilku minutach wracali razem do domu. Garik nie ukrywał ziewania, chciałby położyć się już obok Charlesa i spać do południa albo dłużej. Zostawił samochód na parkingu i w drodze do mieszkania, ciągle obejmował fotografa w pasie. Skoro już mu pozwala, nie będzie go puszczał.
- Umyć ci plecy? – zapytał kiedy otwierał drzwi - Tym razem bez seksu pod prysznicem – wyszczerzył się – I ty i ja jesteśmy zmęczeni. Obiecuję, że rano… Ekhm, w południe zrekompensuję ci to.
- Myślę, że… Nawet miesiąc. Tylko od razu mówię, będę musiał popracować i nie będę… Niestety… W stu procentach dla ciebie. Uwierz mi wolałbym, aby jednak tak było. – ku wielkiemu niezadowoleniu zaczął rozpinać śpiwór i podnosić się z ziemi. – Ugaś proszę ognisko, ja nas spakuję.
Po kilku minutach wracali razem do domu. Garik nie ukrywał ziewania, chciałby położyć się już obok Charlesa i spać do południa albo dłużej. Zostawił samochód na parkingu i w drodze do mieszkania, ciągle obejmował fotografa w pasie. Skoro już mu pozwala, nie będzie go puszczał.
- Umyć ci plecy? – zapytał kiedy otwierał drzwi - Tym razem bez seksu pod prysznicem – wyszczerzył się – I ty i ja jesteśmy zmęczeni. Obiecuję, że rano… Ekhm, w południe zrekompensuję ci to.
Kiedy znajomy wygrzebywał się ze śpiwora, Charles właśnie jeszcze bardziej się zakopywał, a gdy został w nim sam przez chwilę siedział cały zawinięty w materiał, nawet na głowę. Wreszcie zmusił się do wyjścia, zagaszenia ogniska i zasypania go piaskiem. Na odchodne jeszcze robił parę zdjęć gwiazd, które teraz, w ciemności, wyszły odrobinę lepiej. Pakując się do auta rzucił ostatnie spojrzenie i zrobił kilka zdjęć Pierożka na siedzeniu, pozwolił mu nawet powąchać aparat, czego zaraz pożałował, bo na obiektywie zebrała się para i w magiczny sposób pojawił mokry odcisk w kształcie psiego nosa.
W drodze odrobinę podsypiał, ale jakoś nie mógł rozluźnić się jadąc autem na tyle, aby na dobre zasnąć, dlatego pilnował Garika i tylko raz na jakiś czas przymykał oczy, kiedy nadchodził kryzys zmęczenia. W domu zdjął plecak i zerknął na Dragana krzywiąc się. Pokręcił głową. Mycie pleców, też coś. Prysznic jakoś wydawał mu się dość... prywatnym momentem. Poczuł się jak niedołężny staruszek niańczony przez młodszego kolegę. Zamigał coś szybko, ale w połowie zorientował się, co robi i zwolnił powtarzając również szeptem: dam radę, dzięki. Czy możesz przez ten czas zrobić coś do jedzenia? Jestem cho-ler-nie głodny. Uśmiechnął się do znajomego ze zmęczeniem czekając na jego odpowiedź, gotowy powtórzyć coś jeszcze raz w razie potrzeby.
W drodze odrobinę podsypiał, ale jakoś nie mógł rozluźnić się jadąc autem na tyle, aby na dobre zasnąć, dlatego pilnował Garika i tylko raz na jakiś czas przymykał oczy, kiedy nadchodził kryzys zmęczenia. W domu zdjął plecak i zerknął na Dragana krzywiąc się. Pokręcił głową. Mycie pleców, też coś. Prysznic jakoś wydawał mu się dość... prywatnym momentem. Poczuł się jak niedołężny staruszek niańczony przez młodszego kolegę. Zamigał coś szybko, ale w połowie zorientował się, co robi i zwolnił powtarzając również szeptem: dam radę, dzięki. Czy możesz przez ten czas zrobić coś do jedzenia? Jestem cho-ler-nie głodny. Uśmiechnął się do znajomego ze zmęczeniem czekając na jego odpowiedź, gotowy powtórzyć coś jeszcze raz w razie potrzeby.
Widząc jak zaczyna machać rękoma, podszedł do niego i złapał go za nie. Pochylił się, by lepiej usłyszeć co mówi. A, jedzenie. Ucałował mu skroń i pokiwał głową.
- Jak wyjdziesz spod prysznica, jedzenie będzie już czekało. – uśmiechnął się i puścił. Poszedł do Pierożka i ściągnął mu obrożę. Pogłaskał go i zawołał do kuchni.
Kiedy Charles w końcu wyszedł, na stole czekał przygotowany posiłek. Małe kanapki z wieloma dodatkami, kawior w małej miseczce i słoik z kiszonymi ogórkami. Garik mijając fotografa wcinał jednego. – Tylko nie dawaj psu! – zawołał i zaraz zniknął w łazience.
- Jak wyjdziesz spod prysznica, jedzenie będzie już czekało. – uśmiechnął się i puścił. Poszedł do Pierożka i ściągnął mu obrożę. Pogłaskał go i zawołał do kuchni.
Kiedy Charles w końcu wyszedł, na stole czekał przygotowany posiłek. Małe kanapki z wieloma dodatkami, kawior w małej miseczce i słoik z kiszonymi ogórkami. Garik mijając fotografa wcinał jednego. – Tylko nie dawaj psu! – zawołał i zaraz zniknął w łazience.
Po wejściu do łazienki Garik mógł zobaczyć, że na lustrze, w samym rogu Charles napisał czerwoną szminką 'wareniki ♥'. Fotograf użył cyrylicy i nawet zrobił to poprawnie! Widocznie jego nauka rosyjskiego nie poszła w las.
Wystarczyła mu chwila na wciągnięcie połowy słoika ogórków i połowi przygotowanych kanapeczek, a resztę czasu, który czekał na znajomego, spędził w jego łóżku. Prawie zasnął głaszcząc Pierożka, który wpierw grzecznie podał do głaskania łeb opierając brodę o skraj łóżka, a później wpakował się cały i powalił obok Lewisa. Kiedy tylko usłyszał, że Dragan wyszedł wstał z łóżka i poprawił je, aby w razie czego zostawić w mniej więcej takim stanie, w jakim je zastał i podszedł do mężczyzny.
Dziękuję za kolację. Znów uratowałeś mi życie. Uśmiechnął się. Tym razem migał i ruszał usta, ale nie szeptał. Myślałem o tym, jak długo zostać. Miesiąc to za dużo, w domu muszę spotykać się z lekarzami. Ale tydzień... pasuje?
Wystarczyła mu chwila na wciągnięcie połowy słoika ogórków i połowi przygotowanych kanapeczek, a resztę czasu, który czekał na znajomego, spędził w jego łóżku. Prawie zasnął głaszcząc Pierożka, który wpierw grzecznie podał do głaskania łeb opierając brodę o skraj łóżka, a później wpakował się cały i powalił obok Lewisa. Kiedy tylko usłyszał, że Dragan wyszedł wstał z łóżka i poprawił je, aby w razie czego zostawić w mniej więcej takim stanie, w jakim je zastał i podszedł do mężczyzny.
Dziękuję za kolację. Znów uratowałeś mi życie. Uśmiechnął się. Tym razem migał i ruszał usta, ale nie szeptał. Myślałem o tym, jak długo zostać. Miesiąc to za dużo, w domu muszę spotykać się z lekarzami. Ale tydzień... pasuje?
Kiedy zobaczył napis na lustrze... Z jakieś pięć minut zajęło mu ogarnięcie, że zrobił to Charles, że pamięta albo nauczył się czegoś z tego rosyjskiego i… Ma ze sobą czerwoną szminkę. Starał się nie uśmiechać, ale wyobrażenia o tym co może nastąpić były silniejsze.
Wyszedł po piętnastu minutach, pachnący, w podkoszulku i bokserkach. Sprawdził pierw co z kolacją, czy zjadł, czy zostawił, czy chować ją albo nie. Zatrzymał się dopiero kiedy Charles do niego podszedł i znowu zaczął z tym machaniem… Prawie nic nie zrozumiał, lekko przekrzywił głowę i ściągnął brwi, starając się domyśleć o co chodziło.
Że niby co za dużo? Jedzenia? Czy… Bogu, dlaczego…
Ujął jego policzek i pogłaskał go. Poprosił, by mu to napisał i poszedł posprzątać w kuchni.
- Zmykaj do łóżka! Zaraz do ciebie dołączę! – zawołał, chowając resztki do lodówki.
Wyszedł po piętnastu minutach, pachnący, w podkoszulku i bokserkach. Sprawdził pierw co z kolacją, czy zjadł, czy zostawił, czy chować ją albo nie. Zatrzymał się dopiero kiedy Charles do niego podszedł i znowu zaczął z tym machaniem… Prawie nic nie zrozumiał, lekko przekrzywił głowę i ściągnął brwi, starając się domyśleć o co chodziło.
Że niby co za dużo? Jedzenia? Czy… Bogu, dlaczego…
Ujął jego policzek i pogłaskał go. Poprosił, by mu to napisał i poszedł posprzątać w kuchni.
- Zmykaj do łóżka! Zaraz do ciebie dołączę! – zawołał, chowając resztki do lodówki.
Westchnął i dał sobie spokój z mówieniem. Wrócił do sypialni i znów zakopał się pod kołdrę. Ha, i po co było wcześniej ścielić łóżko? Napisał, że zamierzał zostać u Dragana tydzień i przy okazji zapytał, czy znajomy ma jakieś plany na ten czas. Podał mu telefon jak tylko mógł i czekał na odpowiedź.
Wrócił do niego po krótszej chwili i wcisnął się obok pod kołdrę. Pierw przytulił go do siebie, a później dopiero przeczytał wiadomość.
- Tylko tydzień? – zapytał z uśmiechem i ucałował go w bok głowy. – Moskwa jest duża, nie będziesz się tu ze mną nudził. Mam samochód więc i za miasto mogę nas wywieźć. Lub pociągiem w głąb Rosji… Albo… - zaśmiał się i westchnął – Już, już się zamykam. Pierw chciałbym spędzić z tobą jeden, chociaż jeden spokojny dzień w domu. W nagrodę wieczorem pójdziemy na spektakl. – wtulił go w siebie jak miśka i przymknął oczy. Wiedział, że Charles musi czuć się przez to nieswojo i prawdopodobnie przez to też nie zaśnie, ale mimo wszystko pewien czas potrzymał go przy sobie. Głaskał go delikatnie i zastanawiał się jak mógłby umilić im czas, co zrobić, by dać mu trochę szczęścia, a jednocześnie nie zamęczać go.
Jeśli dalej widział, że nie może zasnąć, puścił go i położył się obok, dając mu przestrzeń i swobodę ruchów. Przytulił się do poduszki i tak zasnął.
Następnego dnia, zrobił na dzień dobry kawę dla Charlesa i małe bliny na śniadanie. Wyszedł na moment z psem i wrócił z prezentem. Kiedy był blisko, chwycił fotografa za nadgarstek i zapiął mu na nim srebrną bransoletkę. Ucałował mu dłoń i uśmiechnął się, mówiąc jak ważny jest dla niego. Bawił się z nim w kuchni, lepiąc i gotując tabun wareników. Pokazał Charlesowi jak może obchodzić się z Pierożkiem. Ponieważ… Nie tylko komendą głosową dało się go uspokoić, ale również specjalnymi gestami. Sabaczka posłusznie siadała i czekała jak tylko któryś jej wskazał dany rozkaz.
Około siódmej zaczęli zbierać się na pokaz. Garik całkowicie zasłonił wszystkie tatuaże i zaczesał się na bok. Jeśli była potrzeba, pomógł Charlesowi przy ubieraniu, co oczywiście było głupim pretekstem, by móc go jeszcze odrobinę podotykać. Tuż przed wyjściem zatańczył z nim powolny taniec, dając mu prowadzić i ciesząc się z bliskości jaką mają.
Gdyby nie byli w Rosji, chętnie wziąłby Charlesa pod rękę, zupełnie nie przejmując się tym czy ktoś to widzi czy nie. Teraz niestety, a może i stety, musieli zachować granice „ruskiej przyzwoitości”. Po sprawdzeniu biletów, udali się do sali, zająć wybrane przez Garika miejsca. Mieli doskonały widok na scenę, cena musiała uderzyć po kieszeni… Chociaż? Przecież pod opieką dwóch oligarchów, co to dla niego… Ta…
- Charles… - pochylił się do jego fotela i wymruczał – Kiedyś nazwałeś mnie „ ekspertem od miłości” i pytałeś o to jak to z nią jest. Teraz mogę ci powiedzieć i pokazać gdzie poznałem to uczucie… Dzisiaj na scenie zatańczy moja pierwsza miłość. – odsunął się nieco, by zobaczyć reakcję i uśmiechnął się smutno. – Wiesz. Tamto jest już przeszłością. To co czuliśmy do siebie rozmyło się z moim poprzednim życiem. Teraz… Zostało mi jedynie chłonąć jej uczucia, które oddaje w tańcu.
- Tylko tydzień? – zapytał z uśmiechem i ucałował go w bok głowy. – Moskwa jest duża, nie będziesz się tu ze mną nudził. Mam samochód więc i za miasto mogę nas wywieźć. Lub pociągiem w głąb Rosji… Albo… - zaśmiał się i westchnął – Już, już się zamykam. Pierw chciałbym spędzić z tobą jeden, chociaż jeden spokojny dzień w domu. W nagrodę wieczorem pójdziemy na spektakl. – wtulił go w siebie jak miśka i przymknął oczy. Wiedział, że Charles musi czuć się przez to nieswojo i prawdopodobnie przez to też nie zaśnie, ale mimo wszystko pewien czas potrzymał go przy sobie. Głaskał go delikatnie i zastanawiał się jak mógłby umilić im czas, co zrobić, by dać mu trochę szczęścia, a jednocześnie nie zamęczać go.
Jeśli dalej widział, że nie może zasnąć, puścił go i położył się obok, dając mu przestrzeń i swobodę ruchów. Przytulił się do poduszki i tak zasnął.
Następnego dnia, zrobił na dzień dobry kawę dla Charlesa i małe bliny na śniadanie. Wyszedł na moment z psem i wrócił z prezentem. Kiedy był blisko, chwycił fotografa za nadgarstek i zapiął mu na nim srebrną bransoletkę. Ucałował mu dłoń i uśmiechnął się, mówiąc jak ważny jest dla niego. Bawił się z nim w kuchni, lepiąc i gotując tabun wareników. Pokazał Charlesowi jak może obchodzić się z Pierożkiem. Ponieważ… Nie tylko komendą głosową dało się go uspokoić, ale również specjalnymi gestami. Sabaczka posłusznie siadała i czekała jak tylko któryś jej wskazał dany rozkaz.
Około siódmej zaczęli zbierać się na pokaz. Garik całkowicie zasłonił wszystkie tatuaże i zaczesał się na bok. Jeśli była potrzeba, pomógł Charlesowi przy ubieraniu, co oczywiście było głupim pretekstem, by móc go jeszcze odrobinę podotykać. Tuż przed wyjściem zatańczył z nim powolny taniec, dając mu prowadzić i ciesząc się z bliskości jaką mają.
Gdyby nie byli w Rosji, chętnie wziąłby Charlesa pod rękę, zupełnie nie przejmując się tym czy ktoś to widzi czy nie. Teraz niestety, a może i stety, musieli zachować granice „ruskiej przyzwoitości”. Po sprawdzeniu biletów, udali się do sali, zająć wybrane przez Garika miejsca. Mieli doskonały widok na scenę, cena musiała uderzyć po kieszeni… Chociaż? Przecież pod opieką dwóch oligarchów, co to dla niego… Ta…
- Charles… - pochylił się do jego fotela i wymruczał – Kiedyś nazwałeś mnie „ ekspertem od miłości” i pytałeś o to jak to z nią jest. Teraz mogę ci powiedzieć i pokazać gdzie poznałem to uczucie… Dzisiaj na scenie zatańczy moja pierwsza miłość. – odsunął się nieco, by zobaczyć reakcję i uśmiechnął się smutno. – Wiesz. Tamto jest już przeszłością. To co czuliśmy do siebie rozmyło się z moim poprzednim życiem. Teraz… Zostało mi jedynie chłonąć jej uczucia, które oddaje w tańcu.
Słuchał propozycji wspólnego spędzania czasu nie mogąc powstrzymać smutnego, gorzkiego uśmiechu.
Rankiem do blinów zaproponował syrop klonowy, a później, kiedy dostał bransoletkę zalał znajomego pytaniami. Ile ma mu za nią oddać, z jakiej to okazji, czy to planował i oczywiście, w jaki sposób ma mu się odwdzięczyć. Obiecał, że po spektaklu, kiedy znajdą już chwilę prywatności, postara się należycie wynagrodzić ten prezent.
Podczas zabawy i pokazu tresury Pierożka, fotograf uświadomił sobie, że czuje się w bliskiej obecności psa nieswojo i że świadomi musi hamować lęk przed kudłatym owczarkiem. O wiele łatwiej szedł mu późniejszy taniec, podczas którego specjalnie dla uciechy znajomego wykonał parę figur kojarzonych stricte z baletem.
Po zajęciu miejsc fotograf nabrał głęboki wdech, zaciągając się charakterystycznym zapachem sceny. Czy żałował, że przerwał ćwiczenia? Nie. Wiedział, że pomimo fizycznych predyspozycji do tego sakramencko wymagającego tańca, nie czułby się dobrze walcząc o każdą możliwą rolę, męczyłby się przez wszechobecną rywalizację wśród tancerzy i własny perfekcjonizm.
Ekspert od miłości? Lewis zmarszczył brwi rzucając Draganowi zaskoczone i powątpiewające spojrzenie. No, może tak go nazwał, ale na pewno zrobił to ironicznie – tego mógł być pewny pomimo zaniku pamięci i nieznania własnych intencji. Kiedy tylko usłyszał wyjaśnienie i wspomnienie o 'pierwszej miłości', spuścił wzrok błądząc spojrzeniem za swoim palcem, którym bawił się fałdką materiału spodni na kolanie. Dopiero po chwili znów spojrzał na towarzysza i uśmiechnął się smutno, jednocześnie przelotnie i niby przypadkowo głaszcząc go po dłoni.
- Bonusowa narracja:
- Przyszło mu na myśl, że to cholernie wygodne dla nich obydwu, aby spotykać się raz na miesiąc na parę tygodni. Nie licząc ostatniego, krótkiego spotkania, kiedy Charles był w rozsypce, ich znajomość pewnie będzie wyglądała jak teraz. Widzieli się wtedy, kiedy wybrali, kiedy czuli się dobrze, kiedy mieli dużo czasu na robienie tego, co chcieli i przekładanie na później ważniejszych, cięższych zadań. Charlesa nie było obok, kiedy Garik potrzebował kogoś, kto zadbałby o to, czy jadł coś albo przespał się, a nie tylko pracował, nie widział go w złej kondycji, nie mógł wesprzeć, kiedy znajomy był zmuszony wykonać zadanie, które go wiele kosztowało albo którego wykonywać nie chciał. Garik znowu nie wiedział o tym, jak bardo fotograf potrzebował kogoś obok, gdy budził się w nocy z przerażeniem i poczuciem, że ci, którzy chcieli go zabić przyszli dokończyć dzieła i już krążą pod wieżowcem albo kiedy czytał, jak skuteczniej idzie się zabić: przedawkowując leki czy narkotyki, i kiedy wyliczał dawkę dla siebie. Garik nie wiedział, jak nieznośny i autodestrukcyjny potrafi być Charles, być może dlatego tak łatwo przychodziło mu wyznawanie mu miłości i wspólne planowanie czasu – tak myślał Lewis. Uznał, że to odpowiednia chwila aby zmusić się do skupienia na czymś innym, nie chciał zepsuć sobie humoru.
Rankiem do blinów zaproponował syrop klonowy, a później, kiedy dostał bransoletkę zalał znajomego pytaniami. Ile ma mu za nią oddać, z jakiej to okazji, czy to planował i oczywiście, w jaki sposób ma mu się odwdzięczyć. Obiecał, że po spektaklu, kiedy znajdą już chwilę prywatności, postara się należycie wynagrodzić ten prezent.
Podczas zabawy i pokazu tresury Pierożka, fotograf uświadomił sobie, że czuje się w bliskiej obecności psa nieswojo i że świadomi musi hamować lęk przed kudłatym owczarkiem. O wiele łatwiej szedł mu późniejszy taniec, podczas którego specjalnie dla uciechy znajomego wykonał parę figur kojarzonych stricte z baletem.
Po zajęciu miejsc fotograf nabrał głęboki wdech, zaciągając się charakterystycznym zapachem sceny. Czy żałował, że przerwał ćwiczenia? Nie. Wiedział, że pomimo fizycznych predyspozycji do tego sakramencko wymagającego tańca, nie czułby się dobrze walcząc o każdą możliwą rolę, męczyłby się przez wszechobecną rywalizację wśród tancerzy i własny perfekcjonizm.
Ekspert od miłości? Lewis zmarszczył brwi rzucając Draganowi zaskoczone i powątpiewające spojrzenie. No, może tak go nazwał, ale na pewno zrobił to ironicznie – tego mógł być pewny pomimo zaniku pamięci i nieznania własnych intencji. Kiedy tylko usłyszał wyjaśnienie i wspomnienie o 'pierwszej miłości', spuścił wzrok błądząc spojrzeniem za swoim palcem, którym bawił się fałdką materiału spodni na kolanie. Dopiero po chwili znów spojrzał na towarzysza i uśmiechnął się smutno, jednocześnie przelotnie i niby przypadkowo głaszcząc go po dłoni.
- Bonusowa narracja:
- Co w tym czasie siedziało w głowie fotografa? Przeanalizował to, co dowiedział się od Dragana o samej jego fascynacji baletem, ogólnie o dzisiejszej sztuce oraz występujących aktorach i gorzko stwierdził, że w tej chwili znalazł się tu jedynie w ramach pretekstu. Pomyślał, że Garik potrzebował kogoś, kto byłby wygodnym świadkiem jego powrotu do dawnych lat i zranionych uczuć albo osoby towarzyszącej, która po prostu będzie go podtrzymywać na duchu swoją obecnością w czasie spotkania z utraconą miłością. i oto napatoczył się on. Dragan nie spędzał tego wieczora z Charlesem, tylko z tamtą kobietą, a fotograf właśnie się na to świadomie i z pełną odpowiedzialnością zgadzał.
W tamtym momencie smutny uśmiech Lewisa nie był reakcją na słowa Dragana i odpowiedzią na uśmiech, tylko na jego własne myśli, a późniejszy gest, to dyskretne pogłaskanie dodał w ramach utrzymania wrażenia, jakoby nic się nie stało. Wiedział, że nie opłaca mu się poruszać tego tematu na gorąco, poza tym nie byłby sobą, gdyby zareagował bez wcześniejszego przemyślenia ruchu od razu odkrywając karty. Zdawał sobie też sprawę z tego, że był zazdrosny i że zrobiło mu się przykro oraz gorzko, a takie emocje nie były dobrymi doradcami do prowadzenia rozmów i zdradzania własnych myśli. Od razu miał ochotę cofnąć się na bezpieczny dystans i usunąć w cień, z chęcią zdjąłby bransoletkę, którą dostał rano, mógłby przesiąść się miejsce obok, a nawet dla własnego komfortu wyjść z sali – pomimo tego trwał uprzejmie obok, nie chcąc reagować gwałtownie, teatralnie i pewnie na wyrost. Zniósł upokorzenie w milczeniu, obserwując piękną sztukę, starając się złagodzić ból rozczarowania walorami estetycznymi i choreografią na najwyższym poziomie.
- Bonusowa narracja:
- I oto jest hipokryta roku. Za każdym razem naskakuje na mnie i karci za sentymentalność. Mówi, że to przeszłość, która nie ma znaczenia, a sam przy pierwszej okazji płacze do jakiejś wiotkiej dziewoi. Ba! Nawet nie do niej, a do wyobrażenia o kimś, kim była chuj wie ile czasu temu. 'Chłonąć jej uczucia'... Chciałbyś pochłonąć coś innego, co? – myślał złośliwie.
Nie przyznawał się, że odpłynął już gdzieś w połowie, że nie wiedział, jaki był scenariusz i jedynie pusto patrzył na technikę tancerzy.
Cóż poradzić, że reagował właśnie w ten sposób? Pamiętał ją i wiedział z jakim zawzięciem dążyła do tego, by w końcu wystąpić na moskiewskiej scenie. Pamiętał jak zarażała go swoim uśmiechem i ile dostał dzięki niej dobrego. Widząc jak zgrabnie się porusza, z jaką delikatnością odrywa się od ziemi i jak płynnie zmienia figury, poczuł się… No właśnie… Dumny? Nieco stęskniony? To co było wtedy, już nie wróci, jej marzenia w końcu się spełniły, czas zamknąć ten rozdział.
Z jednej strony bolesne, to już koniec, spełnił obietnicę i był przy niej podczas jej pierwszego występu tutaj. Z drugiej strony czuł ulgę, jest wolny. Już więcej nie musi rozglądać się za przedstawieniami, więcej nie musi szukać jej nazwiska na plakatach ani pytać czy podczas jego nieobecności w Rosji, ona nie tańczyła przed innymi. Przetarł łzę i westchnął ciężko.
Pokazałaś mi czym jest wolność, po czym ją odebrałaś. Trzymałaś moje serce do tego momentu. Teraz już wiem, to nie ciebie kocham.
Skupił się na spektaklu, analizując ruchy tancerzy i scenariusz. Kilka razy oderwał wzrok, chcąc skontrolować stan Charlesa. Uśmiechnął się do niego za każdym razem. Gdyby on wiedział, jak jest mu wdzięczny… Sam prawdopodobnie po zakończeniu, zacząłby robić głupie rzeczy. Odczułby to zupełnie inaczej. W końcu… To kolejna chwila, w której poczuł, że kogoś traci. Tylko ta jedna obietnica trzymała go przy niej.
Zamówił taksówkę i zaprosił Charlesa na wino i zakuski. W aucie usiadł obok niego i od czasu do czasu głaskał go po udzie. Wjechali na zupełnie inną dzielnicę Moskwy. Było już zimno, a wszystkie ulice rozświetlone były ciepłym światłem starych latarni.
Zaprosił go do Savvy, wykwintnej restauracji, o stonowanej i przyjemnej atmosferze. Goście zachowywali się cicho, takie szczegóły jak świece i kwiaty na stołach były wyjątkowo brane pod uwagę i zadbane. Nie było miejsca, które przyprawiłoby siedzącego o jakikolwiek dyskomfort. Stoły i siedzenia były od siebie w dużej odległości, dzięki czemu można było poczuć odrobinę prywatności. Garik wyciągnął portfel i pokazał swój dowód. Zaraz odprowadzono ich do zarezerwowanego stolika i przyniesiono karty dań. Wszystkie oprawione w skórę, w środku mające przyjemne w dotyku kartki i dwujęzyczne opisy potraw. Serb, nie zaglądając do środka, poprosił o wino o francusko brzmiącej nazwie i poprosił, by kelner wrócił za krótką chwilę.
- Wybacz jeśli wybrałem miejsce, które cię do końca nie zadowala. Uznałem, że jest dość przyjemne i… Rosyjskie. Może przed powrotem do Kanady, odrobinę poczujesz tego wschodniego ducha – uśmiechnął się do niego ciepło i otworzył kartę dań. Wskazał, które z nich są warte spróbowania… Czyli zaczął wymieniać wszystko. Zaśmiał się, a po chwili znalazł coś dla siebie. Kiedy dostali wino, uniósł kieliszek z zamiarem stuknięcia się szkieł. Za co tym razem? Za nasz uśmiech? Jest taki cenny, Charles, proszę… Upił małego łyka i oblizał górną wargę. Cierpki, ciemnoczerwony trunek osadził się na ściance kieliszka, co przykuło uwagę Dragana i niestety przywołało dość nieprzyjemne wspomnienia. Dopiero telefon ściągnął go na ziemię. Sięgnął go i przeczytał. Hmmm… Jak to się zaczęło i jak skończyło? Miejmy nadzieję, że tym razem nie będzie musiał mówić tego więcej niż jeden raz.
- Dobrze… - odchrząknął i uciekł spojrzeniem w podłogę. – To było jakieeeeś… Pięć, sześć, siedem… Osiem lat temu. Tak, osiem lat. – westchnął i zacisnął usta. Czas na rachunek sumienia, no dalej, dasz radę – Nie znałem wtedy mojego szefostwa, nie wiedziałem czym będę się zajmował i jak będę żył. Vuka zapewniał mi mieszkanie, na które musiałem się dokładać. Żeby to zrobić, pracowałem… Wtedy byłem zwykłym magazynierem, marzącym o studiach medycznych. Odkładałem część na uniwersytet, część na życie i część na mieszkanie. Vuka pokierował mnie na wieczorowe kursy dla elektryków i opłacał je więc… Po pracy kierowałem się prosto na zajęcia, które… Cóż, nie intrygowały mnie jakoś specjalnie, czasami miałem ich dość, czasami przyprawiały mnie o łzy, no bo… Ja, tutaj chciałem ratować ludzi, dawać im siebie, a zostało mi łączenie kabli i przykręcanie gniazdek do ścian. – sięgnął po kieliszek i napił się – Każdego dnia czułem zmęczenie i wszechobecną melancholię, która każdego dnia naciskała na mnie mocniej. Miałem dość rutyny, chciałem zmian, chciałem uciec i zacząć coś zupełnie nowego, ale wiedziałem jakie to głupie i nieodpowiedzialne. Bałem się. Miałem tylko Vukę, byłem od niego uzależniony. Któregoś dnia opuściłem zajęcia i po prostu chodziłem po Moskwie. Oglądałem witryny sklepów, przechodziłem ulicami, których nie znałem, wsiadałem do autobusów i jechałem, przed siebie, dlaczego nie? W końcu się zgubiłem… Nie wywarło wtedy to na mnie wrażenia, czułem się dobrze z myślą, że nie wracam do rysunków pokazujących działanie żarówki i tak dalej. Plątałem się i wdychałem ducha Moskwy aż w końcu zatrzymałem się. Zaciekawił mnie budynek, zupełnie inny niż otaczające go obdarte kamienice. Zajrzałem przez wielkie okno i dowiedziałem się. To była szkoła baletowa i wieczorowy kurs dla przyszłych tancerek. To był pierwszy raz, po naprawdę długim czasie, gdy coś na tak długo mnie zatrzymało i zaciekawiło. Wtedy zauważyła to ona. Nadia pierw przyjrzała mi się, a zaraz po tym uśmiechnęła i pomachała. Pokazała jak potrafi się rozciągnąć, heh popisywała się przede mną. Obserwowałem ją, póki ich koordynatorka mi jej nie zabrała. Odszedłem, ale po godzinie wróciłem, ciekawy, zaintrygowany nią. W końcu jakieś uczucia, coś co sprawiło, że chciałem więcej. Nie znalazłem jej za na sali, ale już poza nią… Stała przy ulicy i czekała aż zwrócę na nią uwagę. Co miałem zrobić? Mimo, że niesamowicie mnie to stresowało, podszedłem do niej z zamiarem poznania się. Od razu wyczuła, że nie jestem z Rosji, ale… Zdaje mi się, że jej to odpowiadało, nie odrzuciła mnie. Rozmawialiśmy o jej tańcu, o mojej pracy i życiu, o mieście… Nie bałem się powiedzieć prawdy, co wtedy było dla mnie sukcesem. Odprowadziłem ją na przystanek i kiedy podjeżdżał jej autobus, poprosiła, bym wrócił tu za tydzień. Poczułem się wtedy ważny, dla kogoś interesujący, po dziesięciu minutach już planowałem ślub – zaśmiał się, ale zaraz spoważniał – Przyjeżdżałem do niej regularnie. Wychodziłem wcześniej z zajęć, by móc znowu oglądać jak tańczy, a później, by móc się z nią spotkać i porozmawiać. Ta dziewczyna… Inspirowała mnie, popisywała się przede mną, sprawiała, że chciałem ją tylko dla siebie. Zapraszałem ją na spacery, na kolację, dawałem jej róże i całowałem ją. Ona… Ona była idealna, wiedząca czego chce i uparcie do tego dążąca. Bardzo ją idealizowałem, w końcu przerwała ten smutny okres w moim życiu. Z czasem osiągała coraz więcej sukcesów. Zapraszała na swoje kameralne pokazy, dzieliła się radością z kolejnej podróży za granicę, by tam pokazać się na scenie… Czasami tańczyła ze mną, zarażała swoim uśmiechem i żywiołowością. Zakochałem się w niej. Nie wiedziałem jak mogę jej podziękować za to, że znowu poczułem, że żyję. Balet kojarzył mi się z nią i z odrodzeniem. Dał mi wolność i jednocześnie od siebie uzależnił. Podziwiałem wszystkich, którzy uczyli się tego tańca, dzięki Nadii, popatrzyłem na świat nieco szerzej. I… - westchnął – Pewnego dnia umowa się skończyła, a ja zostałem bez pracy. Wtedy przyszło mi wyjechać na Syberię i zarobić dobre pieniądze. Na studia, na mieszkanie dla mnie i dla niej… Dwa lata wymienialiśmy ze sobą listy, ponieważ tak gdzie mieszkałem, internet był płatny i dostępny jedynie w kawiarni, w godzinach, w których oczywiście pracowałem. Tęskniłem za nią, za Vuką, za serbskim słońcem, za ciepłą wodą wszystkimi wygodami, jakich doświadczyłem wcześniej. Mimo to… Wiesz… Poznałem siebie trochę bardziej, dowiedziałem się gdzie są moje granice. Ta surowość Syberii, hmmm… Polubiłem ją, dała mi naprawdę dużo. Zrozumiałem co jest ważne, czego tak naprawdę nie potrzebuję, jak ważne są relacje z innymi, jak dużo dają mi ludzie… Wróciłem do Petersburga, inny. Schudłem, nabrałem mięśni, zrobiłem się wygadany i zadziorny. Wiedziałem co chcę, a czego nie. Miałem pieniądze, aby wynająć mieszkanie i uniezależnić się, ale… No właśnie, Vuka sprowadził mnie na ziemię. Zapłacę czynsz za pół roku i co dalej? Wyląduję pod mostem? W jakimś kanale? Musiałem znaleźć pracę, stałą pracę. Chciałem zapewnić Nadii bezpieczeństwo, chciałem w końcu z nią zamieszkać i być przy niej szczęśliwy. Marzyłem, że jak to w końcu się uda, pójdę na studia zaoczne i w końcu zrealizuję swój sen o byciu chirurgiem… To było takie… Rozmyte. Bez szczególnych kwalifikacji, ciężko było znaleźć mi pracę w Moskwie, zwłaszcza, że krzywili się za każdym razem, gdy dowiadywali się, że jestem Serbem. W końcu udało się, co prawda pod Moskwą, ale gwarantowali wysokie wynagrodzenie i samochód. Wiesz co to za praca, prawda? – uśmiechnął się – Wtedy poznałem Krotowa. Wróciłem wypruty, jak każda z kukieł, którą obierałem. W domu dowiedziałem się. Że skończyła się ochrona ze strony Vukašina. To było już za dużo… Nie chciałem widzieć się z nikim, nie chciałem, by ktokolwiek dowiedział się co zrobiłem i jak nieszczęśliwy jestem. Nie chciałem widzieć się z Nadią, zdawałem sobie sprawę, jak mógłbym ją zranić. Zaczynałem szaleć, ciąć się, płakałem bez powodu i tak dalej… Nie dawałem sobie pomóc aż w końcu trafiłem do więzienia… Tam dostałem list. Jeden, jedyny, ostatni od niej. Napisała mi, że dowiedziała się jak się zmieniłem, jaką krzywdę wyrządziłem innym i ile zła uczyniłem. Nie chciała w to wierzyć, napisała, że… Będzie na mnie czekać, na tego starego Dragana, który miał cel i chciał być szczęśliwy. Poprosiła, bym przyszedł na jej pierwszy występ w na moskiewskiej scenie, kiedy spełni się jej marzenie, chciała, bym był przy niej w tej chwili. Odpisałem jednym słowem. „ Obiecuję”. Dzisiaj zakończyła się nasza historia. Stary Dragan nie wróci nigdy więcej. Spełniłem jej obietnicę i mogę spokojnie powiedzieć, że… - nachylił się do Charlesa i przeszedł do szeptu – Chciałbym być tylko twój i pokochać cię mocniej niż wtedy Nadię. Chciałbym dać ci tyle powodów do szczęścia, ile dała ona mi, gdy tego potrzebowałem. Chciałbym… Heh, chciałbym bardzo dużo i… Naiwnie wierzę, że kiedyś mi się w końcu uda. – odsunął się i sięgnął po kieliszek. Napił się i wygodniej rozsiadł w fotelu. Przesunął dłonią po policzku, skroni i oku, jakby próbując schować twarz, schować siebie i nie musieć patrzeć na jego reakcje. – Zapytałbym cię o kilka rzeczy, ale nie powiedziałeś mi, że mam uczyć się migowego. Ty… Samolubny Kanadyjczyku… - uśmiechnął się ciepło i przechylił głowę na bok. Po krótkiej chwili milczenia, do stolika podszedł kelner, chcący przyjąć zamówienie. Widocznie wcześniej nie chciał wchodzić w monolog.
Z jednej strony bolesne, to już koniec, spełnił obietnicę i był przy niej podczas jej pierwszego występu tutaj. Z drugiej strony czuł ulgę, jest wolny. Już więcej nie musi rozglądać się za przedstawieniami, więcej nie musi szukać jej nazwiska na plakatach ani pytać czy podczas jego nieobecności w Rosji, ona nie tańczyła przed innymi. Przetarł łzę i westchnął ciężko.
Pokazałaś mi czym jest wolność, po czym ją odebrałaś. Trzymałaś moje serce do tego momentu. Teraz już wiem, to nie ciebie kocham.
Skupił się na spektaklu, analizując ruchy tancerzy i scenariusz. Kilka razy oderwał wzrok, chcąc skontrolować stan Charlesa. Uśmiechnął się do niego za każdym razem. Gdyby on wiedział, jak jest mu wdzięczny… Sam prawdopodobnie po zakończeniu, zacząłby robić głupie rzeczy. Odczułby to zupełnie inaczej. W końcu… To kolejna chwila, w której poczuł, że kogoś traci. Tylko ta jedna obietnica trzymała go przy niej.
Zamówił taksówkę i zaprosił Charlesa na wino i zakuski. W aucie usiadł obok niego i od czasu do czasu głaskał go po udzie. Wjechali na zupełnie inną dzielnicę Moskwy. Było już zimno, a wszystkie ulice rozświetlone były ciepłym światłem starych latarni.
Zaprosił go do Savvy, wykwintnej restauracji, o stonowanej i przyjemnej atmosferze. Goście zachowywali się cicho, takie szczegóły jak świece i kwiaty na stołach były wyjątkowo brane pod uwagę i zadbane. Nie było miejsca, które przyprawiłoby siedzącego o jakikolwiek dyskomfort. Stoły i siedzenia były od siebie w dużej odległości, dzięki czemu można było poczuć odrobinę prywatności. Garik wyciągnął portfel i pokazał swój dowód. Zaraz odprowadzono ich do zarezerwowanego stolika i przyniesiono karty dań. Wszystkie oprawione w skórę, w środku mające przyjemne w dotyku kartki i dwujęzyczne opisy potraw. Serb, nie zaglądając do środka, poprosił o wino o francusko brzmiącej nazwie i poprosił, by kelner wrócił za krótką chwilę.
- Wybacz jeśli wybrałem miejsce, które cię do końca nie zadowala. Uznałem, że jest dość przyjemne i… Rosyjskie. Może przed powrotem do Kanady, odrobinę poczujesz tego wschodniego ducha – uśmiechnął się do niego ciepło i otworzył kartę dań. Wskazał, które z nich są warte spróbowania… Czyli zaczął wymieniać wszystko. Zaśmiał się, a po chwili znalazł coś dla siebie. Kiedy dostali wino, uniósł kieliszek z zamiarem stuknięcia się szkieł. Za co tym razem? Za nasz uśmiech? Jest taki cenny, Charles, proszę… Upił małego łyka i oblizał górną wargę. Cierpki, ciemnoczerwony trunek osadził się na ściance kieliszka, co przykuło uwagę Dragana i niestety przywołało dość nieprzyjemne wspomnienia. Dopiero telefon ściągnął go na ziemię. Sięgnął go i przeczytał. Hmmm… Jak to się zaczęło i jak skończyło? Miejmy nadzieję, że tym razem nie będzie musiał mówić tego więcej niż jeden raz.
- Dobrze… - odchrząknął i uciekł spojrzeniem w podłogę. – To było jakieeeeś… Pięć, sześć, siedem… Osiem lat temu. Tak, osiem lat. – westchnął i zacisnął usta. Czas na rachunek sumienia, no dalej, dasz radę – Nie znałem wtedy mojego szefostwa, nie wiedziałem czym będę się zajmował i jak będę żył. Vuka zapewniał mi mieszkanie, na które musiałem się dokładać. Żeby to zrobić, pracowałem… Wtedy byłem zwykłym magazynierem, marzącym o studiach medycznych. Odkładałem część na uniwersytet, część na życie i część na mieszkanie. Vuka pokierował mnie na wieczorowe kursy dla elektryków i opłacał je więc… Po pracy kierowałem się prosto na zajęcia, które… Cóż, nie intrygowały mnie jakoś specjalnie, czasami miałem ich dość, czasami przyprawiały mnie o łzy, no bo… Ja, tutaj chciałem ratować ludzi, dawać im siebie, a zostało mi łączenie kabli i przykręcanie gniazdek do ścian. – sięgnął po kieliszek i napił się – Każdego dnia czułem zmęczenie i wszechobecną melancholię, która każdego dnia naciskała na mnie mocniej. Miałem dość rutyny, chciałem zmian, chciałem uciec i zacząć coś zupełnie nowego, ale wiedziałem jakie to głupie i nieodpowiedzialne. Bałem się. Miałem tylko Vukę, byłem od niego uzależniony. Któregoś dnia opuściłem zajęcia i po prostu chodziłem po Moskwie. Oglądałem witryny sklepów, przechodziłem ulicami, których nie znałem, wsiadałem do autobusów i jechałem, przed siebie, dlaczego nie? W końcu się zgubiłem… Nie wywarło wtedy to na mnie wrażenia, czułem się dobrze z myślą, że nie wracam do rysunków pokazujących działanie żarówki i tak dalej. Plątałem się i wdychałem ducha Moskwy aż w końcu zatrzymałem się. Zaciekawił mnie budynek, zupełnie inny niż otaczające go obdarte kamienice. Zajrzałem przez wielkie okno i dowiedziałem się. To była szkoła baletowa i wieczorowy kurs dla przyszłych tancerek. To był pierwszy raz, po naprawdę długim czasie, gdy coś na tak długo mnie zatrzymało i zaciekawiło. Wtedy zauważyła to ona. Nadia pierw przyjrzała mi się, a zaraz po tym uśmiechnęła i pomachała. Pokazała jak potrafi się rozciągnąć, heh popisywała się przede mną. Obserwowałem ją, póki ich koordynatorka mi jej nie zabrała. Odszedłem, ale po godzinie wróciłem, ciekawy, zaintrygowany nią. W końcu jakieś uczucia, coś co sprawiło, że chciałem więcej. Nie znalazłem jej za na sali, ale już poza nią… Stała przy ulicy i czekała aż zwrócę na nią uwagę. Co miałem zrobić? Mimo, że niesamowicie mnie to stresowało, podszedłem do niej z zamiarem poznania się. Od razu wyczuła, że nie jestem z Rosji, ale… Zdaje mi się, że jej to odpowiadało, nie odrzuciła mnie. Rozmawialiśmy o jej tańcu, o mojej pracy i życiu, o mieście… Nie bałem się powiedzieć prawdy, co wtedy było dla mnie sukcesem. Odprowadziłem ją na przystanek i kiedy podjeżdżał jej autobus, poprosiła, bym wrócił tu za tydzień. Poczułem się wtedy ważny, dla kogoś interesujący, po dziesięciu minutach już planowałem ślub – zaśmiał się, ale zaraz spoważniał – Przyjeżdżałem do niej regularnie. Wychodziłem wcześniej z zajęć, by móc znowu oglądać jak tańczy, a później, by móc się z nią spotkać i porozmawiać. Ta dziewczyna… Inspirowała mnie, popisywała się przede mną, sprawiała, że chciałem ją tylko dla siebie. Zapraszałem ją na spacery, na kolację, dawałem jej róże i całowałem ją. Ona… Ona była idealna, wiedząca czego chce i uparcie do tego dążąca. Bardzo ją idealizowałem, w końcu przerwała ten smutny okres w moim życiu. Z czasem osiągała coraz więcej sukcesów. Zapraszała na swoje kameralne pokazy, dzieliła się radością z kolejnej podróży za granicę, by tam pokazać się na scenie… Czasami tańczyła ze mną, zarażała swoim uśmiechem i żywiołowością. Zakochałem się w niej. Nie wiedziałem jak mogę jej podziękować za to, że znowu poczułem, że żyję. Balet kojarzył mi się z nią i z odrodzeniem. Dał mi wolność i jednocześnie od siebie uzależnił. Podziwiałem wszystkich, którzy uczyli się tego tańca, dzięki Nadii, popatrzyłem na świat nieco szerzej. I… - westchnął – Pewnego dnia umowa się skończyła, a ja zostałem bez pracy. Wtedy przyszło mi wyjechać na Syberię i zarobić dobre pieniądze. Na studia, na mieszkanie dla mnie i dla niej… Dwa lata wymienialiśmy ze sobą listy, ponieważ tak gdzie mieszkałem, internet był płatny i dostępny jedynie w kawiarni, w godzinach, w których oczywiście pracowałem. Tęskniłem za nią, za Vuką, za serbskim słońcem, za ciepłą wodą wszystkimi wygodami, jakich doświadczyłem wcześniej. Mimo to… Wiesz… Poznałem siebie trochę bardziej, dowiedziałem się gdzie są moje granice. Ta surowość Syberii, hmmm… Polubiłem ją, dała mi naprawdę dużo. Zrozumiałem co jest ważne, czego tak naprawdę nie potrzebuję, jak ważne są relacje z innymi, jak dużo dają mi ludzie… Wróciłem do Petersburga, inny. Schudłem, nabrałem mięśni, zrobiłem się wygadany i zadziorny. Wiedziałem co chcę, a czego nie. Miałem pieniądze, aby wynająć mieszkanie i uniezależnić się, ale… No właśnie, Vuka sprowadził mnie na ziemię. Zapłacę czynsz za pół roku i co dalej? Wyląduję pod mostem? W jakimś kanale? Musiałem znaleźć pracę, stałą pracę. Chciałem zapewnić Nadii bezpieczeństwo, chciałem w końcu z nią zamieszkać i być przy niej szczęśliwy. Marzyłem, że jak to w końcu się uda, pójdę na studia zaoczne i w końcu zrealizuję swój sen o byciu chirurgiem… To było takie… Rozmyte. Bez szczególnych kwalifikacji, ciężko było znaleźć mi pracę w Moskwie, zwłaszcza, że krzywili się za każdym razem, gdy dowiadywali się, że jestem Serbem. W końcu udało się, co prawda pod Moskwą, ale gwarantowali wysokie wynagrodzenie i samochód. Wiesz co to za praca, prawda? – uśmiechnął się – Wtedy poznałem Krotowa. Wróciłem wypruty, jak każda z kukieł, którą obierałem. W domu dowiedziałem się. Że skończyła się ochrona ze strony Vukašina. To było już za dużo… Nie chciałem widzieć się z nikim, nie chciałem, by ktokolwiek dowiedział się co zrobiłem i jak nieszczęśliwy jestem. Nie chciałem widzieć się z Nadią, zdawałem sobie sprawę, jak mógłbym ją zranić. Zaczynałem szaleć, ciąć się, płakałem bez powodu i tak dalej… Nie dawałem sobie pomóc aż w końcu trafiłem do więzienia… Tam dostałem list. Jeden, jedyny, ostatni od niej. Napisała mi, że dowiedziała się jak się zmieniłem, jaką krzywdę wyrządziłem innym i ile zła uczyniłem. Nie chciała w to wierzyć, napisała, że… Będzie na mnie czekać, na tego starego Dragana, który miał cel i chciał być szczęśliwy. Poprosiła, bym przyszedł na jej pierwszy występ w na moskiewskiej scenie, kiedy spełni się jej marzenie, chciała, bym był przy niej w tej chwili. Odpisałem jednym słowem. „ Obiecuję”. Dzisiaj zakończyła się nasza historia. Stary Dragan nie wróci nigdy więcej. Spełniłem jej obietnicę i mogę spokojnie powiedzieć, że… - nachylił się do Charlesa i przeszedł do szeptu – Chciałbym być tylko twój i pokochać cię mocniej niż wtedy Nadię. Chciałbym dać ci tyle powodów do szczęścia, ile dała ona mi, gdy tego potrzebowałem. Chciałbym… Heh, chciałbym bardzo dużo i… Naiwnie wierzę, że kiedyś mi się w końcu uda. – odsunął się i sięgnął po kieliszek. Napił się i wygodniej rozsiadł w fotelu. Przesunął dłonią po policzku, skroni i oku, jakby próbując schować twarz, schować siebie i nie musieć patrzeć na jego reakcje. – Zapytałbym cię o kilka rzeczy, ale nie powiedziałeś mi, że mam uczyć się migowego. Ty… Samolubny Kanadyjczyku… - uśmiechnął się ciepło i przechylił głowę na bok. Po krótkiej chwili milczenia, do stolika podszedł kelner, chcący przyjąć zamówienie. Widocznie wcześniej nie chciał wchodzić w monolog.
W taksówce Charles złapał Garika za dłoń i splótł z nim palce czując się dziwnie, kiedy mężczyzna go głaskał. Cały czas miał ochotę się odsunąć i spędzić chwilę sam ze sobą, poukładać myśli i zdystansować się bardziej. Cholera... W takich momentach tak okropnie żałował, że jego mózg nie działał normalnie, że nie potrafił ot tak zdenerwować się i wyrzucić wraz ze złością całej narastającej frustracji, zazdrości i swojej opinii. Tymczasem po prostu opuścił rękę znajomego na siedzenie między nimi i nie puszczał, czasami głaszcząc go palcem. Z dwojga złego fotografowi łatwiej było znieść dotyk na dłoni niż na udzie.
Na początku słuchał lekko marszcząc brwi, a później odchylił się na krześle, zaplótł ramiona na piersi i obserwował Dragana w ciszy, tylko raz na jakiś czas odwracając wzrok, kiedy zaczynał myśleć o czymś bolesnym albo aby uniknąć odwzajemnienia uśmiechu.
Lewis wrócił po niecałych dziesięciu minutach siadając na swoim miejscu – oczywiście bez słowa. Chwycił swój kieliszek z winem i wypił jego zawartość do dna, wciąż unikając patrzenia na Dragana. Był widocznie przybity, garbił się lekko i miał odrobinę zaczerwienione oczy.
- Bonusowa narracja:
- Zadając pytania na temat znajomości z baletnicą spodziewał się, że Dragan uderzy w monolog, ale nie tak długi, rozbudowany i że nie będzie w nim aż tak gloryfikować swojej byłej. W momencie, w którym mężczyzna powiedział, że idealizował swoją ukochaną, Charles w myślach odpowiedział, że nadal to robi – zarówno idealizuje, jak i kocha. Z każdą chwilą, z każdym usłyszanym słowem czuł się gorzej, bardziej nie na miejscu, bardziej gorzko i smutno. Potępiał i uważał za głupotę wiele decyzji, które młodszy podjął podczas zadawania się z Nadią. W mniemaniu Kanadyjczyka Garik miał wielką szansę na zniszczenie życia dziewczynie swoją słabością i egoizmem. Był w szoku, jak można wiązać obietnicą kogoś, kogo odepchnęło się od siebie albo utraciło w inny sposób. Uznał, że to wcale nie było romantyczne i honorowe obiecywać, że kiedyś przyjdzie obserwować i nie mniej, nie więcej być częścią tak ważnej chwili w jej życiu – to szczyt okrucieństwa oraz egoizmu. Przyjdzie celebrować jej sukces nie towarzysząc w chwilach słabości? Przyjdzie obserwować jej piękno wcześniej świadomie odwracając wzrok od jej urazów i ran, upadków i potknięć, żeby dokładniej móc skupić się na własnych? Powiedziała, że będzie na niego czekać, a on tak po prostu jej na to pozwolił jako jedną z możliwości biorąc to, że nigdy nie wróci do niej taki, jakiego go chciała? Wcześniej myślał, żeby nie zranić jej tym, kim się stał, ale zostawienie jej w taki sposób to coś lepszego? Niby tak bardzo ją kochał, a nie pozwolił sobie pomóc, nie uspokoił się, nie wziął w garść nawet na myśl o niej?
Charles uważał, że doprowadzenie do tylu rozbabranych spraw, ile posiadał Garik było zupełnym brakiem opanowania i odpowiedzialności, i gdyby to dotyczyło jego życia, a nie życia jego znajomego, uznałby się za zupełnie niedołężnego i niegodnego bliższej relacji.
Zabolało go to, że Dragan tak zachłannie uczynił go częścią swojego życia, ba! Wyznał mu miłość, chwilę po tym świadomie czyniąc go świadkiem prania brudów związanych z inną miłością. Jeśli w ogóle można to do czegoś przyrównać, to Lewis poczuł się jak żona, do której mąż przychodzi poskarżyć się i wyżalić, że zerwał z dawną kochanką, opowiedzieć, jaka to ona nie jest wspaniała, jednocześnie oczekując braku zazdrości i szczerego wsparcia. Dla fotografa niewciąganie w swoje kłopoty i nieobciążanie osoby, którą się szanowało i którą uważało się za bliską sercu było jednym z kluczowych wyznaczników honoru, dojrzałości i męskości – dlatego tak ciężko mu było przejść nad tym, że Garik w jakikolwiek sposób musiał się dostosowywać do tego, że Charles nie mógł mówić. Przecież stracił głos w wielkiej mierze przez swoje decyzje i błędy. Gdyby to on postawił znajomego w takiej sytuacji, w jakiej został sam postawiony w teatrze, poczułby się jak ostatni dupek i gówniarz. Nie mógłby spojrzeć towarzyszowi w oczy przez długi, długi czas.
Na początku słuchał lekko marszcząc brwi, a później odchylił się na krześle, zaplótł ramiona na piersi i obserwował Dragana w ciszy, tylko raz na jakiś czas odwracając wzrok, kiedy zaczynał myśleć o czymś bolesnym albo aby uniknąć odwzajemnienia uśmiechu.
- Bonusowa narracja:
- Och, Garik chciał pokochać go mocniej niż wtedy Nadię? Charles spuścił wzrok i poczuł realny ból w klatce piersiowej oraz jak mięśnie ramion spinają mu się jeszcze bardziej. Zapytałby go o kilka rzeczy? Śmiało! Przecież nie jest głuchy! Umie odpowiadać! I to on jest samolubny? To stwierdzenie, choć Charles wiedział, że żartobliwe, przelało czarę goryczy.
Lewis wrócił po niecałych dziesięciu minutach siadając na swoim miejscu – oczywiście bez słowa. Chwycił swój kieliszek z winem i wypił jego zawartość do dna, wciąż unikając patrzenia na Dragana. Był widocznie przybity, garbił się lekko i miał odrobinę zaczerwienione oczy.
No proszę… Takiej reakcji się nie spodziewał. Zrobił coś źle? Przecież chciał wiedzieć, więc w czym problem? Ta historia go tak poruszyła? Czy może nie jest w stanie uwierzyć, że to już koniec? Westchnął ciężko i cudem powstrzymał się, by nie iść za nim. Oparł głowę o rękę i zamknął oczy. Czemu nie może być dobrze?... Chyba, że źle się poczuł?! Coś jest nie tak?! Zerwał się z miejsca, ale zaraz uspokoił się i usiadł. Wróci… Może dowie się co jest nie tak.
Skrzywił się, widząc jak szybko kończy wino i jaką postawę przyjmuje. Dlaczego tak próbuje go unikać? Co się do cholery jasnej dzieje?! Dlaczego czuje się z jakiegoś powodu winny?!
- Co tym razem zrobiłem źle? – zapytał szorstko i pchnął po stole swój telefon. Niech napisze… Oby tylko go nie zbył.
Skrzywił się, widząc jak szybko kończy wino i jaką postawę przyjmuje. Dlaczego tak próbuje go unikać? Co się do cholery jasnej dzieje?! Dlaczego czuje się z jakiegoś powodu winny?!
- Co tym razem zrobiłem źle? – zapytał szorstko i pchnął po stole swój telefon. Niech napisze… Oby tylko go nie zbył.
Ciężko było składnie opisać to, co Charles myślał, kiedy został sam. Opłukał twarz zimną wodą, podwiną rękawy i ochlapał też przedramiona i dłonie. Gdyby mógł, najchętniej cały polałby się jak najbardziej zimną wodą i poszedł pobiegać – wtedy dystans i spokój przychodziły mu najłatwiej.
Po powrocie westchnął głęboko biorąc telefon i pisząc jedną część wiadomości. Chciał przekazać słowa znajomemu, ale cofnął i dopisał coś jeszcze:
Za dużo myślę. Po prostu jestem zazdrosny. Postaram się sam z tym sobie poradzić.
Po powrocie westchnął głęboko biorąc telefon i pisząc jedną część wiadomości. Chciał przekazać słowa znajomemu, ale cofnął i dopisał coś jeszcze:
Za dużo myślę. Po prostu jestem zazdrosny. Postaram się sam z tym sobie poradzić.
O… Jak szybko mu poszło, to aż nieco przerażające. Przeczytał wiadomość i zmarszczył brwi.
- Zazdrosny? O to, że z kimś skończyłem? Czy o to, że patrzyłem na nią, a nie na ciebie? – oparł się łokciami o kolana i przeczytał odpowiedź jeszcze kilka razy. – Moim zdaniem… Nie masz o co być zazdrosny… To nie ją zaprosiłem do swojego domu, to nie z nią się kochałem i to nie jej tak zaufałem. To nie ją zaprosiłem do restauracji i to nie jej zapewniłem najlepszy, moskiewski spektakl baletowy. – podniósł na niego wzrok i uśmiechnął się słabo – Nie muszę wymieniać dalej, prawda?... – sięgnął wino i napił się. Przeszła mu ochota na alkohol, na cokolwiek… - Skoro już wypiłeś, możemy wracać. Odpoczniesz w domu, położysz się spać, nie będę ci przeszkadzać, popracuję w jadalni. Albo przeciwnie… - wyciągnął portfel i wstał – Udowodnię ci, że… Pour moi tu es le plus importante. – specjalnie nie chciał używać języka, który mogliby zrozumieć inni. Rzucił banknot na stół i powoli ruszył się w kierunku szatni.
- Zazdrosny? O to, że z kimś skończyłem? Czy o to, że patrzyłem na nią, a nie na ciebie? – oparł się łokciami o kolana i przeczytał odpowiedź jeszcze kilka razy. – Moim zdaniem… Nie masz o co być zazdrosny… To nie ją zaprosiłem do swojego domu, to nie z nią się kochałem i to nie jej tak zaufałem. To nie ją zaprosiłem do restauracji i to nie jej zapewniłem najlepszy, moskiewski spektakl baletowy. – podniósł na niego wzrok i uśmiechnął się słabo – Nie muszę wymieniać dalej, prawda?... – sięgnął wino i napił się. Przeszła mu ochota na alkohol, na cokolwiek… - Skoro już wypiłeś, możemy wracać. Odpoczniesz w domu, położysz się spać, nie będę ci przeszkadzać, popracuję w jadalni. Albo przeciwnie… - wyciągnął portfel i wstał – Udowodnię ci, że… Pour moi tu es le plus importante. – specjalnie nie chciał używać języka, który mogliby zrozumieć inni. Rzucił banknot na stół i powoli ruszył się w kierunku szatni.
Charles zdecydował się powiedzieć tylko o najwygodniejszym aspekcie tego, co czuł i co go tak przybiło i oburzyło, czyli o zazdrości. Szybko wyjął swój telefon i pisał szybko, bez zastanowienia, z zaciętą miną.
Zabrałeś mnie na oglądanie twojej eks, do której płaczesz i ślinisz się w ciemności. Liczysz na to, że będę czuł się dobrze i ci przyklaskiwał? Wystarczy, że ktoś na mnie spojrzy, a ty już jesteś zazdrosny, co pomyślałbyś, gdybym zabrał cię do mojej byłej i pokazał, jaka jest piękna i cudowna, a później jeszcze rozpływał się opowiadając, jaka to ona była wspaniała. Jestem pewny, że trafiłby cię szlag.
Mnie właśnie trafił.
Może powinieneś do niej wrócić, skoro masz do niej taki sentyment. Możesz być ze mną, to równie dobrze możesz być z nią, spróbować wynagrodzić stracone lata.
Wcisnął telefon Garikowi i wyminął go w drodze do szatni. Szybko odebrał swój płaszcz, narzucił na ramiona i wyszedł nie czekając na znajomego. Szedł w stronę kiosku, w którym kupił fajki, wybierając te, które były na wystawie, aby nie musieć nieudolnie tłumaczyć sprzedawczyni, o co chodzi. Zapłacił i wyjął jednego papierosa szybko go podpalając i idąc szybko przed siebie.
Zabrałeś mnie na oglądanie twojej eks, do której płaczesz i ślinisz się w ciemności. Liczysz na to, że będę czuł się dobrze i ci przyklaskiwał? Wystarczy, że ktoś na mnie spojrzy, a ty już jesteś zazdrosny, co pomyślałbyś, gdybym zabrał cię do mojej byłej i pokazał, jaka jest piękna i cudowna, a później jeszcze rozpływał się opowiadając, jaka to ona była wspaniała. Jestem pewny, że trafiłby cię szlag.
Mnie właśnie trafił.
Może powinieneś do niej wrócić, skoro masz do niej taki sentyment. Możesz być ze mną, to równie dobrze możesz być z nią, spróbować wynagrodzić stracone lata.
Wcisnął telefon Garikowi i wyminął go w drodze do szatni. Szybko odebrał swój płaszcz, narzucił na ramiona i wyszedł nie czekając na znajomego. Szedł w stronę kiosku, w którym kupił fajki, wybierając te, które były na wystawie, aby nie musieć nieudolnie tłumaczyć sprzedawczyni, o co chodzi. Zapłacił i wyjął jednego papierosa szybko go podpalając i idąc szybko przed siebie.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach