▲▼
Strona 1 z 34 • 1, 2, 3 ... 17 ... 34
Tak jak obiecał, opisał każde ich spotkanie, każdą ich chwilę i uczucia, jakimi się wtedy kierował. Pisząc to, za każdym mailem uświadamiał sobie ile tak naprawdę poczuł i doświadczył z tym facetem, jak bardzo się przez niego? Dzięki mu?... Zmienił i jak przez ten czas się do niego przywiązał. Każdy tekst był zgodny z prawdą. Nie miał serca kłamać, zresztą po co… Charles i tak prędzej czy później zadecyduje jak bardzo zechce zaufać Garikowi, czy będzie mu się opłacało ciągnąć tak dziwaczną znajomość. Przerazi go to, że wylądował więzieniu? A może to, że jedna z jego przyjaciółek zginęła w strzelaninie w Amsterdamie? Nie, nie… Za każdym razem odwoływał się do zdjęć i dat, jeśli nie był czegoś pewny, zaznaczał to. Prosił o pytania i w wolnej chwili odpowiadał. Jeśli tylko znalazł czas, wysyłał na whatsappie zdjęcia Pierożka, zdjęcia Petersburga, Amsterdamu, swoich prac albo siebie samego… Składał mu raporty z tego gdzie jest i jak dużo pracy ma przed sobą. Wspominał, że za nim tęskni i śmiał się, że zabiera mu tyle uwagi i czasu. Chciałby być przy nim, ale nie mógł.
Kiedy ich korespondencja stanęła na wspominaniu ich ostatnich dni w Kanadzie, wskazał Charlesowi odszukać małej wiadomości, w opakowaniu po jednej z jego płyt.
Po miesiącu zaczął wysyłać prezenty. To matrioshka, to elementarz do nauki rosyjskiego, a tu słodycze, a tam kawior… Za każdym razem dołączał mały liścik, na którym zawsze napisane było to samo: „ Tęsknię za tobą”.
Kiedy nie było go obok, domyślał się jak wiele myśli musi być teraz w głowie Charlesa, jak może go boleć jego stan i jak cholernie bezsilny został. Chociażby w krótkich, szybkich wiadomościach starał się oderwać go trochę i skupić na czymś innym. Trwało to… Ponad pół roku. Tyle czasu Garik nie był w stanie stwierdzić, kiedy w końcu będzie wolny. Przez to ich kontakt nadal był pośredni, a to cholera jasna za każdym razem było bolesne i niewystarczające. Kiedy w końcu dostał zlecenie na miesiąc, od razu napisał i wysłał zaproszenie do Charlesa. Niech przylatuje. Będzie czekał w Moskwie.
Kiedy ich korespondencja stanęła na wspominaniu ich ostatnich dni w Kanadzie, wskazał Charlesowi odszukać małej wiadomości, w opakowaniu po jednej z jego płyt.
„ Mój.
Dziękuję, że jesteś, chciałbym spędzić z tobą chwile na nowo.
Twój. "
Dziękuję, że jesteś, chciałbym spędzić z tobą chwile na nowo.
Twój. "
Po miesiącu zaczął wysyłać prezenty. To matrioshka, to elementarz do nauki rosyjskiego, a tu słodycze, a tam kawior… Za każdym razem dołączał mały liścik, na którym zawsze napisane było to samo: „ Tęsknię za tobą”.
Kiedy nie było go obok, domyślał się jak wiele myśli musi być teraz w głowie Charlesa, jak może go boleć jego stan i jak cholernie bezsilny został. Chociażby w krótkich, szybkich wiadomościach starał się oderwać go trochę i skupić na czymś innym. Trwało to… Ponad pół roku. Tyle czasu Garik nie był w stanie stwierdzić, kiedy w końcu będzie wolny. Przez to ich kontakt nadal był pośredni, a to cholera jasna za każdym razem było bolesne i niewystarczające. Kiedy w końcu dostał zlecenie na miesiąc, od razu napisał i wysłał zaproszenie do Charlesa. Niech przylatuje. Będzie czekał w Moskwie.
Charles korzystał z chwil szczerości i zadawał pytania, wiele, wiele pytań. Chciał wiedzieć jak najwięcej, ale nie tylko faktów i zdarzeń, które razem przeżyli, ale i tego, co Garik myśli o tym teraz, co myślał wcześniej, jak zachowywał się przy Draganie sam fotograf, co mówił i w jaki sposób odbierał jego słowa i czyny. Przez cały ten czas ani słowem nie wspomniał, że odkąd na dobre odzyskał przytomność i uświadomił sobie, że nie pamięta tak wielu rzeczy, notował obecne myśli i wydarzenia w notatniku. Szybko zwykłe wpisy zamieniły się w całe logiczne wywody oraz dokładne opisy własnego stanu psychicznego i fizycznego. To, co Dragan mu opowiadał również zostało włączone do pamiętnika, opatrzone paroma osiami czasu i wieloma komentarzami. Charles uznał, że ta znajomość jest równo popieprzona, ale wbrew pozorom trzyma się całości.
Prezentów i miłych słów, które otrzymywał od znajomego pocztą nie pozostawiał bez odzewu. Zawsze wysyłał syrop klonowy, czasami dodatkowo jakiś wzbogacony smakiem orzechów czy owoców, dołączał też liściki i czasami jedzenie związane z porą roku, świętami albo wydarzeniami, które akurat miały miejsce w Kanadzie. No i oczywiście masę zdjęć. Zajmował się teraz głównie lekkimi zleceniami takimi jak sesja w plenerze, zlecenia na zdjęcia do gazet i portali internetowych albo małe wydarzenia kulturalne. Dodatkowo powoli uczył się rosyjskiego z książek, które dostał, ale największy nacisk kładł na poznawanie języka migowego.
Dwa miesiące po ich spotkaniu po feralnym wyjeździe, fotograf przeszedł kolejną, na szczęście udaną operację, która miała zrekonstruować uszkodzony fragment tchawicy i pomóc mężczyźnie w oddychaniu. Przywykł do tego, że utrzymuje ze znajomym kontakt przez komunikator albo SMS-y, ale o tym, że znów był w szpitalu i znów był krojony poinformował dopiero trzy dni po fakcie.
Obecny lot do Moskwy był pierwszym w jego życiu, którego się bał. Oczywiście nie zamierzał się do tego nikomu przyznawać, ale przez to, że wydawało mu się, że pamiętał, jak był transportowany do Kanady po tym, jak już oberwał, miał ważenie, że kiedy wsiądzie na pokład, okropne odczucia powrócą. Nic takiego nie miało miejsca, ale kiedy wysiadł z samolotu czuł się jakby wypluł go wieloryb. Powlókł się na umówione miejsce spotkania wcześniej wysyłając SMS-a, że jest i czeka.
Prezentów i miłych słów, które otrzymywał od znajomego pocztą nie pozostawiał bez odzewu. Zawsze wysyłał syrop klonowy, czasami dodatkowo jakiś wzbogacony smakiem orzechów czy owoców, dołączał też liściki i czasami jedzenie związane z porą roku, świętami albo wydarzeniami, które akurat miały miejsce w Kanadzie. No i oczywiście masę zdjęć. Zajmował się teraz głównie lekkimi zleceniami takimi jak sesja w plenerze, zlecenia na zdjęcia do gazet i portali internetowych albo małe wydarzenia kulturalne. Dodatkowo powoli uczył się rosyjskiego z książek, które dostał, ale największy nacisk kładł na poznawanie języka migowego.
Dwa miesiące po ich spotkaniu po feralnym wyjeździe, fotograf przeszedł kolejną, na szczęście udaną operację, która miała zrekonstruować uszkodzony fragment tchawicy i pomóc mężczyźnie w oddychaniu. Przywykł do tego, że utrzymuje ze znajomym kontakt przez komunikator albo SMS-y, ale o tym, że znów był w szpitalu i znów był krojony poinformował dopiero trzy dni po fakcie.
Obecny lot do Moskwy był pierwszym w jego życiu, którego się bał. Oczywiście nie zamierzał się do tego nikomu przyznawać, ale przez to, że wydawało mu się, że pamiętał, jak był transportowany do Kanady po tym, jak już oberwał, miał ważenie, że kiedy wsiądzie na pokład, okropne odczucia powrócą. Nic takiego nie miało miejsca, ale kiedy wysiadł z samolotu czuł się jakby wypluł go wieloryb. Powlókł się na umówione miejsce spotkania wcześniej wysyłając SMS-a, że jest i czeka.
Daleko iść nie musiał. Garik czekał na niego zaraz przed wyjściem dla pasażerów lotu. Przygotowany na tłum, miał ze sobą ogromny plecak, a w nim… Pierożka. Nie pozwoli, by go zdeptali! Pies opierał się przednimi łapami o barki właściciela i wypatrywał wszystkiego, co chwilę krzywiąc głowę to na jedną stronę, to na drugą. Kiedy Charles wyszedł, od razu ruszył w jego stronę i pociągnął za nadgarstek. Żadnego cześć, żadnego jak tam. Chwycił i zaczął ciągnąć. Owczarek odwrócił się do Charlesa i wychylił na tyle ile mógł. Za wszelką cenę chciał go powąchać.
Kiedy wydostali się z lotniska i w końcu zrobiło się nieco ciszej, Garik przystanął i puścił. Westchnął głęboko i w końcu spojrzał na niego.
- W końcu… - uśmiechnął się bliski płaczu i przytulił go do siebie.
Kiedy wydostali się z lotniska i w końcu zrobiło się nieco ciszej, Garik przystanął i puścił. Westchnął głęboko i w końcu spojrzał na niego.
- W końcu… - uśmiechnął się bliski płaczu i przytulił go do siebie.
Zarzucił plecak na jedno ramię i szedł za Garikiem dając się ciągnąć. W drodze wolną rękę wyciągnął do Pierożka, dał mu powąchać i zaczął drapać po głowie i za uszami. W myślach powiedział mu, że bardzo urósł odkąd ostatnio się widzieli i poprosił, aby nie pogryzł mu rzeczy i nie obsikał butów.
Objął znajomego i długo nie puszczał, odchylił się tylko na moment, aby pocałować go w policzek i mocniej wtulić twarz w jego szyję. Zapomniał, że to nie tolerancyjna Kanada zachowując się znacznie cieplej i bardziej otwarcie niż wcześniej, gdy widzieli się ostatni raz.
Gdy Dragan się od niego oderwał, fotograf przeczesał mu włosy w przyjaznym geście i po prostu stał patrząc na niego i przyjaźnie się uśmiechając. Dziwnie... przywykł do zdalnego kontaktu z tą osobą i podświadomie nie do końca łączył, że ten Garik z SMS-ów to mężczyzna, który przed nim stoi. W końcu gestem wskazał przed siebie. Mogą iść gdziekolwiek tylko Garik chciał.
Objął znajomego i długo nie puszczał, odchylił się tylko na moment, aby pocałować go w policzek i mocniej wtulić twarz w jego szyję. Zapomniał, że to nie tolerancyjna Kanada zachowując się znacznie cieplej i bardziej otwarcie niż wcześniej, gdy widzieli się ostatni raz.
Gdy Dragan się od niego oderwał, fotograf przeczesał mu włosy w przyjaznym geście i po prostu stał patrząc na niego i przyjaźnie się uśmiechając. Dziwnie... przywykł do zdalnego kontaktu z tą osobą i podświadomie nie do końca łączył, że ten Garik z SMS-ów to mężczyzna, który przed nim stoi. W końcu gestem wskazał przed siebie. Mogą iść gdziekolwiek tylko Garik chciał.
No właśnie, tolerancyjna Kanada, a Rosja, ba centrum nietolerancyjności w najzimniejszej odsłonie.
- Nie wierzę, że w końcu cię tu mam. – szepnął i kiedy puścił, szybko przesunął palcami po powiecie. – Tak wiesz, mniej więcej, tak tyle, o… - pokazał palcami ile i zaśmiał się. – Mam tu samochód. Zabieram cię na obiad, pewnie jesteś głodny, co? – ściągnął plecak i pomógł z niego wyciągnąć Pierożka. Na dwóch łapach był prawie tak wielki jak właściciel. Mimo to, Garik złapał go jak maskotkę i przytulił – Podoba ci się? Bardzo o niego dbam… - odłożył go na ziemię i wręczył Charlesowi smycz. Pies od razu zaczął opierać się o nogi gościa i wciskać mu się pod rękę. Domagał się uwagi i głaskania. – Tylko mocno trzymaj. Skubany jest cholernie silny… Chodźmy. – złożył materiałowy plecak w kostkę i powoli zaczął iść w kierunku auta.
- Nie wierzę, że w końcu cię tu mam. – szepnął i kiedy puścił, szybko przesunął palcami po powiecie. – Tak wiesz, mniej więcej, tak tyle, o… - pokazał palcami ile i zaśmiał się. – Mam tu samochód. Zabieram cię na obiad, pewnie jesteś głodny, co? – ściągnął plecak i pomógł z niego wyciągnąć Pierożka. Na dwóch łapach był prawie tak wielki jak właściciel. Mimo to, Garik złapał go jak maskotkę i przytulił – Podoba ci się? Bardzo o niego dbam… - odłożył go na ziemię i wręczył Charlesowi smycz. Pies od razu zaczął opierać się o nogi gościa i wciskać mu się pod rękę. Domagał się uwagi i głaskania. – Tylko mocno trzymaj. Skubany jest cholernie silny… Chodźmy. – złożył materiałowy plecak w kostkę i powoli zaczął iść w kierunku auta.
Uśmiechnął się widząc, co Garik robi z psem, a później poczochrał po głowie Pierożka i zaraz w podobny sposób Garika. Wyszczerzył się niewinnie. Pokiwał głową. Obiad, okej. Jeszcze nie był głodny, bo emocje odbierały mu apetyt, ale domyślił się, że kiedy tylko trochę ochłonie, będzie mógł pochłonąć wszystko.
Szedł prowadząc psa na smyczy i kiedy ten parę razy pociągnął albo zaczął się plątać, Charles skrzywił się i oddał go Draganowi. Wyjął telefon i wystukał w nowej wiadomości, szybko pokazując telefon towarzyszowi:
Co za niewychowana bestia! U mnie w domu psy zawsze były tresowane w kulturalnych spacerach.
Nie potrafisz migowego, prawda?
Szedł prowadząc psa na smyczy i kiedy ten parę razy pociągnął albo zaczął się plątać, Charles skrzywił się i oddał go Draganowi. Wyjął telefon i wystukał w nowej wiadomości, szybko pokazując telefon towarzyszowi:
Co za niewychowana bestia! U mnie w domu psy zawsze były tresowane w kulturalnych spacerach.
Nie potrafisz migowego, prawda?
Śmiał się kiedy Charles próbował siłować się z Pierożkiem. Odebrał smycz, a zaraz i telefon.
- Równaj! – rozkazał i pociągnął owczarka do siebie. – Siad! – sabaczka usiadła i przekrzywiła głowę na bok, zaraz jednak wstała i zaczęła okrążać Garika. Adhd godne właściciela.
Telefon… Czyli jednak? Nic mu nie powie? Przeczytał wiadomość i uśmiechnął się, ale po chwili spoważniał i oddał sprzęt.
- Nie. Nie napisałeś mi wcześniej bym to zrobił. – mruknął i zaczął się odwiązywać ze smyczy. I co on teraz zrobi? Znaczy… Znowu będzie zabawa w wiadomości? Ech… Dadzą radę. Cholera jasna tylko dlaczego świadomość, że ten głupek więcej się nie odezwie musi tak boleć? Dotarli do auta i pierwsze co zrobił, otworzył drzwi psu. Zapiął go i przywiązał smycz do zagłówka. Pierożek sięgał do dachu więc uszy wygięły mu się na dwie strony, mimo to nie wyglądał na niezadowolonego. – Zastanawiam się gdzie cię zabrać… Możesz ty już pić alkohol? Myślę o winie do obiadu. – usiadł za kierownicą i zaczekał na Charlesa.
- Równaj! – rozkazał i pociągnął owczarka do siebie. – Siad! – sabaczka usiadła i przekrzywiła głowę na bok, zaraz jednak wstała i zaczęła okrążać Garika. Adhd godne właściciela.
Telefon… Czyli jednak? Nic mu nie powie? Przeczytał wiadomość i uśmiechnął się, ale po chwili spoważniał i oddał sprzęt.
- Nie. Nie napisałeś mi wcześniej bym to zrobił. – mruknął i zaczął się odwiązywać ze smyczy. I co on teraz zrobi? Znaczy… Znowu będzie zabawa w wiadomości? Ech… Dadzą radę. Cholera jasna tylko dlaczego świadomość, że ten głupek więcej się nie odezwie musi tak boleć? Dotarli do auta i pierwsze co zrobił, otworzył drzwi psu. Zapiął go i przywiązał smycz do zagłówka. Pierożek sięgał do dachu więc uszy wygięły mu się na dwie strony, mimo to nie wyglądał na niezadowolonego. – Zastanawiam się gdzie cię zabrać… Możesz ty już pić alkohol? Myślę o winie do obiadu. – usiadł za kierownicą i zaczekał na Charlesa.
Zatrzymał się i skrzywił się obserwując jak pies reaguje na komendy. Tjaa... Chyba nie będzie tak łatwo się dogadać z Pierożkiem.
Machnął dłonią. Nic się nie stało, w porządku. Nie wyobrażał sobie, aby żądać od znajomego, aby nauczył się języka tylko po to, aby pogadać przez parę godzin z jedną osobą z drugiego końca Ziemi.
Usiadł z przodu przy kierowcy i zapiął pasy czekając, aż znajomy ruszy. Pokiwał głową. Pewnie, mógł pić. To znaczy teoretycznie nie mógł, bo nadał brał leki, ale nawet sam lekarz powiedział, że dopóki Charles nie zacznie pić i ćpać na umór, to nic złego nie powinno się stać.
Zamknął oczy i odchylił głowę opierając ją o zagłówek. Wziął parę głębszych wdechów ze spokojem wydychając powietrze. Jazda samochodem też wzbudzała w nim niepokój, na szczęście przy odrobinie wysiłki i silnej woli potrafił się opanować i niemal zignorować nieprzyjemne napięcie. Po jakimś czasie znów patrzył na drogę, obserwując dokąd jadą i jak wygląda to miasto.
Machnął dłonią. Nic się nie stało, w porządku. Nie wyobrażał sobie, aby żądać od znajomego, aby nauczył się języka tylko po to, aby pogadać przez parę godzin z jedną osobą z drugiego końca Ziemi.
Usiadł z przodu przy kierowcy i zapiął pasy czekając, aż znajomy ruszy. Pokiwał głową. Pewnie, mógł pić. To znaczy teoretycznie nie mógł, bo nadał brał leki, ale nawet sam lekarz powiedział, że dopóki Charles nie zacznie pić i ćpać na umór, to nic złego nie powinno się stać.
Zamknął oczy i odchylił głowę opierając ją o zagłówek. Wziął parę głębszych wdechów ze spokojem wydychając powietrze. Jazda samochodem też wzbudzała w nim niepokój, na szczęście przy odrobinie wysiłki i silnej woli potrafił się opanować i niemal zignorować nieprzyjemne napięcie. Po jakimś czasie znów patrzył na drogę, obserwując dokąd jadą i jak wygląda to miasto.
Kiedy Charles w końcu się zapiął, Garik przybliżył się do niego i spokojnie, czule pocałował. Po pół roku w końcu mógł to zrobić, nie martwiąc się, że zostanie przez to odrzucony.
Ruszył w stronę domu. Zostawią Pierożka i pojadą do restauracji… No, chyba, że Charles przekona go, że przyjemniej będzie zostać trochę dłużej… Westchnął ciężko i wrócił na ziemię. Musi skupić się na drodze. Kiedy stali na światłach, kładł mu dłoń na udzie i głaskał go.
- Moskwa jest niemożliwa… - mruknął gdy z bogatej dzielnicy, przesyconej ogromnymi biurowcami dostali się w zagłębie kamienic i niekończących się ulic. – Jak tam rosyjski? Umiesz już przeczytać jakiś z szyldów? – wskazał na jeden.
Ruszył w stronę domu. Zostawią Pierożka i pojadą do restauracji… No, chyba, że Charles przekona go, że przyjemniej będzie zostać trochę dłużej… Westchnął ciężko i wrócił na ziemię. Musi skupić się na drodze. Kiedy stali na światłach, kładł mu dłoń na udzie i głaskał go.
- Moskwa jest niemożliwa… - mruknął gdy z bogatej dzielnicy, przesyconej ogromnymi biurowcami dostali się w zagłębie kamienic i niekończących się ulic. – Jak tam rosyjski? Umiesz już przeczytać jakiś z szyldów? – wskazał na jeden.
Pozwolił się pocałować... zresztą co innego miał zrobić? Czuł się nieswojo przez sam fakt, że ktoś całuje go z czułością czy w inny sposób okazuje zainteresowanie nie związane bezpośrednio z grą wstępną i seksem, ale wiedział, że to chyba ten czas, kiedy to on musi się do kogoś dostosować. Ba! On chciał to zrobić. Wiedział, że potrzebuje trochę czasu i praktyki. Ach, i masy, masy cierpliwości i wyrozumiałości do samego siebie, z czym było chyba najciężej.
Pokiwał głową i uśmiechnął się zerkając na napisy. Potrafił alfabet, to było najłatwiejsze. Gorzej szło z rozumieniem słów, chociaż już potrafił podstawowe wyrażenia i konstrukcje zdań.
Podjechali odwieźć Pierożka, a później do restauracji. Gdy wysiedli, Charles wydawał się lekko onieśmielony. Puszczał Garika przodem i trzymał krok za nim. W restauracji po przejrzeniu karty dań wskazał znajomemu, co chce zamówić prosząc tym samym, aby zrobił to za niego.
Próbował i starać się prowadzić z towarzyszem jak najbardziej naturalne rozmowy często swoje wypowiedzi zapisując na telefonie, ale wyraźnie za każdym razem rzucał mu przepraszające spojrzenie albo w ogóle nie patrzył, aby uniknąć tego, czego się bał, czyli zobaczenia rozczarowania czy zniecierpliwienia u rozmówcy.
Pokiwał głową i uśmiechnął się zerkając na napisy. Potrafił alfabet, to było najłatwiejsze. Gorzej szło z rozumieniem słów, chociaż już potrafił podstawowe wyrażenia i konstrukcje zdań.
Podjechali odwieźć Pierożka, a później do restauracji. Gdy wysiedli, Charles wydawał się lekko onieśmielony. Puszczał Garika przodem i trzymał krok za nim. W restauracji po przejrzeniu karty dań wskazał znajomemu, co chce zamówić prosząc tym samym, aby zrobił to za niego.
Próbował i starać się prowadzić z towarzyszem jak najbardziej naturalne rozmowy często swoje wypowiedzi zapisując na telefonie, ale wyraźnie za każdym razem rzucał mu przepraszające spojrzenie albo w ogóle nie patrzył, aby uniknąć tego, czego się bał, czyli zobaczenia rozczarowania czy zniecierpliwienia u rozmówcy.
Do restauracji dojechali taksówką. Zauważył zachowanie Charlesa, ale nie zatrzymał się przy tym, ani nie dopytywał. Uznał, że to przecież normalne… Chyba. Zajęli wolne miejsca i skupili się wyborem dań. Jeśli ich spojrzenia się spotkały, uśmiechał się ciepło i pytał czy pomóc przetłumaczyć jakiś punkt albo wyjaśnić. Nie chciał, by Charles czuł się źle, zagadywał go i opowiadał o Rosji, różnicach między Moskwą, a Petersburgiem oraz całej Rosji. Ten kraj nie jest zły! Jest po prostu… Intensywny. W porównaniu do słodziutkiej, syropem klonowym płynącej Kanady, tutaj duma przeplatała się z melancholią. Dziwaczności częściej wychodziły na wierzch, nadając kontrast zwykle tej samej, otaczającej wszystko szarości.
- Kiedyś musisz przylecieć do Petersburga. Najlepiej w lato albo białe noce. Nie jest wtedy tak depresyjnie jak teraz…
Historię Garika już znał z maili, które wysłał. O jego historię… No cóż, nie mógł zapytać, to byłoby zbyt męczące dla nich dwóch, ale! Starał się rzucać ciekawostkami i tłumaczyć różnice kulturowe. Nie starał się być przy tym poważny, nie są tutaj, by płakać czy czuć się źle. Musi przywyknąć, że to on będzie inicjatorem ich rozmów i głównie to on będzie tym, który mówi, mówi, mówi… Chyba, że w końcu nauczy się migowego. Dla Charlesa… Zrobi to.
- Jest coś, co uwielbiamy, a co nie wymaga słów. Wiesz o czym mówię? – zapytał, jednocześnie oddając mu telefon z jego odpowiedzią. – Nie chciałem byś był głodny, a w domu… Cóż szczerze mówiąc jest tylko psia karma. Sam rozumiesz. Chciałbym cię zabrać w jedno miejsce, sądzę, że będziemy tam sami. Zgadniesz co chcę z tobą zrobić? – oparł głowę o rękę i wlepił w niego spojrzenie. Nie wyglądał jakby miał złe intencje.
- Kiedyś musisz przylecieć do Petersburga. Najlepiej w lato albo białe noce. Nie jest wtedy tak depresyjnie jak teraz…
Historię Garika już znał z maili, które wysłał. O jego historię… No cóż, nie mógł zapytać, to byłoby zbyt męczące dla nich dwóch, ale! Starał się rzucać ciekawostkami i tłumaczyć różnice kulturowe. Nie starał się być przy tym poważny, nie są tutaj, by płakać czy czuć się źle. Musi przywyknąć, że to on będzie inicjatorem ich rozmów i głównie to on będzie tym, który mówi, mówi, mówi… Chyba, że w końcu nauczy się migowego. Dla Charlesa… Zrobi to.
- Jest coś, co uwielbiamy, a co nie wymaga słów. Wiesz o czym mówię? – zapytał, jednocześnie oddając mu telefon z jego odpowiedzią. – Nie chciałem byś był głodny, a w domu… Cóż szczerze mówiąc jest tylko psia karma. Sam rozumiesz. Chciałbym cię zabrać w jedno miejsce, sądzę, że będziemy tam sami. Zgadniesz co chcę z tobą zrobić? – oparł głowę o rękę i wlepił w niego spojrzenie. Nie wyglądał jakby miał złe intencje.
Zmarszczył brwi i w zastanowieniu zaczął wodzić spojrzeniem po sali. Machnął dłonią na wspomnienie o pustej lodówce.
Kupimy coś do jedzenia. I... przychodzi mi na myśl seks. I taniec. Coś z tych dwóch? Albo obydwa naraz?
Przekazał telefon z wiadomością i uśmiechnął się zawadiacko, starając oczywiście utrzymać powagę.
Kupimy coś do jedzenia. I... przychodzi mi na myśl seks. I taniec. Coś z tych dwóch? Albo obydwa naraz?
Przekazał telefon z wiadomością i uśmiechnął się zawadiacko, starając oczywiście utrzymać powagę.
Uśmiechnął się i od razu odpisał.
Chodziło mi o taniec… Ale jeśli chcesz trochę przyjemności, dam ci ją.
Oddał telefon i wysłał mu całuska.
- Zastanawiałem się… Bo widzisz, kupiłem na jutro na dwudziestą dwa bilety. Widziałeś kiedyś prawdziwy, moskiewski balet? Będą powtarzać to co dała nam Maya Plisetskaya. „ Śmierć łabędzia „… Znasz?... Wiesz, jeśli nie chcesz, to nic! Zwrócę bilety i załatwię nam coś innego! – szybko chciał w razie co uspokoić go, dać mu wybór. Nie wszyscy muszą lubić tę formę tańca… Nie wszyscy łączą z baletem takie uczucia… - Tego akurat ci nie pisałem, ale… Kiedy było źle, kiedy było zimno, nie miałem pieniędzy i czułem jak przygniata mnie rzeczywistość, chodziłem od czasu do czasu niedaleko szkoły baletowej. Zawsze podglądałem jak tańczą… To było takie… Ech… - machnął dłonią. - Było minęło!
Chodziło mi o taniec… Ale jeśli chcesz trochę przyjemności, dam ci ją.
Oddał telefon i wysłał mu całuska.
- Zastanawiałem się… Bo widzisz, kupiłem na jutro na dwudziestą dwa bilety. Widziałeś kiedyś prawdziwy, moskiewski balet? Będą powtarzać to co dała nam Maya Plisetskaya. „ Śmierć łabędzia „… Znasz?... Wiesz, jeśli nie chcesz, to nic! Zwrócę bilety i załatwię nam coś innego! – szybko chciał w razie co uspokoić go, dać mu wybór. Nie wszyscy muszą lubić tę formę tańca… Nie wszyscy łączą z baletem takie uczucia… - Tego akurat ci nie pisałem, ale… Kiedy było źle, kiedy było zimno, nie miałem pieniędzy i czułem jak przygniata mnie rzeczywistość, chodziłem od czasu do czasu niedaleko szkoły baletowej. Zawsze podglądałem jak tańczą… To było takie… Ech… - machnął dłonią. - Było minęło!
Oczywiście, że chcę przyjemności. Chcę też ci ją dać. Pamiętam nasze zdjęcia, ale chcę sobie przypomnieć, jak to jest być z tobą w rzeczywistości.
Oddal telefon i spuścił wzrok. Coraz szerzej się uśmiechał, nawet pokręcił głową jakby z niedowierzaniem i przeczesał włosy. Zabrał telefon znów szybko pisząc odpowiedź.
Takie wydarzenie, wiedziałeś, kiedy mnie zaprosić. Miło mi, bardzo miło. Chętnie z tobą pójdę! Będę musiał tylko kupić bardziej eleganckie ubrania, mam ze sobą same T-shirty. Nie pamiętam, czy ci mówiłem, ale sam zaczynałem od baletu. Od małego do chyba trzynastego? Albo dwunastego roku życia, wtedy rodzice pozwolili mi samemu decydować i przepisałem się na taniec towarzyski.
Oddal telefon i spuścił wzrok. Coraz szerzej się uśmiechał, nawet pokręcił głową jakby z niedowierzaniem i przeczesał włosy. Zabrał telefon znów szybko pisząc odpowiedź.
Takie wydarzenie, wiedziałeś, kiedy mnie zaprosić. Miło mi, bardzo miło. Chętnie z tobą pójdę! Będę musiał tylko kupić bardziej eleganckie ubrania, mam ze sobą same T-shirty. Nie pamiętam, czy ci mówiłem, ale sam zaczynałem od baletu. Od małego do chyba trzynastego? Albo dwunastego roku życia, wtedy rodzice pozwolili mi samemu decydować i przepisałem się na taniec towarzyski.
- Co tak się cieszysz? Podoba ci się? – sam nie starał się zachowywać poważnie. Uśmiechał się i czytał. Kiedy dostał odpowiedź na drugie pytanie odetchnął z ulgą. Ha! Czyli jego marzenie w końcu się spełni! Aż trudno mu w to uwierzyć… W końcu zobaczy ten układ na żywo.
- Wszystko ci kupię, tylko pójdź tam ze mną naprawdę… Chodziłeś do szkoły baletowej… Czego ja jeszcze o tobie nie wiem kochanie? – zaśmiał się i pogłaskał ekran telefonu. Oddał go i sięgnął po wino. – Toast zaa… Za szczęście, do którego dążymy. Może być? – wystawił kieliszek w jego stronę.
- Wszystko ci kupię, tylko pójdź tam ze mną naprawdę… Chodziłeś do szkoły baletowej… Czego ja jeszcze o tobie nie wiem kochanie? – zaśmiał się i pogłaskał ekran telefonu. Oddał go i sięgnął po wino. – Toast zaa… Za szczęście, do którego dążymy. Może być? – wystawił kieliszek w jego stronę.
Strona 1 z 34 • 1, 2, 3 ... 17 ... 34
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach