▲▼
First topic message reminder :
Kolejne kiwanie głową i kolejne notowanie.
- Przejdźmy do Pana Tremblay. Przyznam, że przewinął się kilka razy w naszych raportach. Co możesz mi o nim powiedzieć? Nie tylko o tym, jak traktował Monicę, ale uczniów w ogóle - zagadnął, bawiąc się długopisem.
Wuefista też był na cenzurowanym. Nie było wątpliwości, że sprawy rodzinne Tremblayów też dołożyły swoje. Pytanie tylko na ile ojciec przekładał to na relacje szkolne. I jakim był nauczycielem.
- Przejdźmy do Pana Tremblay. Przyznam, że przewinął się kilka razy w naszych raportach. Co możesz mi o nim powiedzieć? Nie tylko o tym, jak traktował Monicę, ale uczniów w ogóle - zagadnął, bawiąc się długopisem.
Wuefista też był na cenzurowanym. Nie było wątpliwości, że sprawy rodzinne Tremblayów też dołożyły swoje. Pytanie tylko na ile ojciec przekładał to na relacje szkolne. I jakim był nauczycielem.
- Bywał głośny. Czasem nawet bardzo - westchnęła po wydzierganiu tak krótkiej odpowiedzi. Nie wiedziała do końca co tak w zasadzie powiedzieć. - Nie widziałam, żeby posuwał się do rękoczynów, tylko zaznaczam. W razie gdybyście państwo o tym myśleli... Ale krzyczał bardzo często. Z tym, że na Monicę nagminnie. Czuł się bezkarnie, bo to przecież jego córka, t-tak myślę.
- Rozumiem - podrapał się po brodzie. - Jakiego rodzaju to było krzyczenie? Takie typowe wuefisty? No wiesz: "ruszajcie się szybciej leniwce"? A może krzyczał coś innego. W jaki sposób się do was odnosił?
Strasznie trzeba było ciągnąć z tych dzieciaków, tak jakby nie mogły mówić same, do końca, wszystkiego. To chyba jakieś nawyki ze szkoły, czy coś. Kiedyś czytał o tym artykuł.
Strasznie trzeba było ciągnąć z tych dzieciaków, tak jakby nie mogły mówić same, do końca, wszystkiego. To chyba jakieś nawyki ze szkoły, czy coś. Kiedyś czytał o tym artykuł.
- Raczej takie zwykłe wuefistowe krzyki. Problem w tym, że w sumie nie pamiętam nawet, jak brzmiał, kiedy NIE krzyczał. Chyba nawet nigdy nie przestawał - oznajmiła w odpowiedzi. - Nie wiem, skąd u niego ta cecha. Chyba nawet nie chcę wiedzieć. Ale najbardziej było mi szkoda Monici... że też musiała to znosić na co dzień.
- Rozumiem - powtórzył i ponownie zanotował coś w notesie. Potem podniósł spojrzenie na niebieskowłosą dziewczynę i wpatrywał się w nią dłuższy czas bez słowa, tak jakby chciał sprawdzić, czy na pewno mówiła prawdę.
- To wszystko, o co chcielibyśmy cię spytać. Gdybyś przypomniała sobie coś istotnego albo dowiedziała się tego, skontaktuj się ze mną lub detektyw Short. A teraz jesteś wolna - powiedział, po czym sam wstał i opuścił salę przesłuchań.
- To wszystko, o co chcielibyśmy cię spytać. Gdybyś przypomniała sobie coś istotnego albo dowiedziała się tego, skontaktuj się ze mną lub detektyw Short. A teraz jesteś wolna - powiedział, po czym sam wstał i opuścił salę przesłuchań.
- Dziękuję. Proszę też dzwonić, gdyby chcieli państwo jeszcze ze mną porozmawiać.
I se poszła. Lol.
zt
I se poszła. Lol.
zt
Yass, nadszedł czas Rosie.
Nim się obejrzała ze zwykłego czatu który miał pomóc wszystkim odnaleźć sprawcę śmierci tej dziewczyny - nagle została wezwana na komisariat. KTO BY SIĘ SPODZIEWAŁ. To nie tak, że sobie tego sama zażyczyła, nie. W każdym razie gdy zjawiła się w odpowiednim budynku podeszła do recepcji żeby się dowiedzieć gdzie jest sala przesłuchań. Miły pą policjant ją pokierował w odpowiednią stronę a ona? Ona powoli sobie tam poczłapała, nie śpiesząc się w ogóle.
Na miejscu zatrzymała się przed drzwiami i wzięła głęboki wdech, by zaraz do nich zapukać i nacisnąć na klamkę, kiedy usłyszy odpowiednie - zapraszające - słowa.
Nim się obejrzała ze zwykłego czatu który miał pomóc wszystkim odnaleźć sprawcę śmierci tej dziewczyny - nagle została wezwana na komisariat. KTO BY SIĘ SPODZIEWAŁ. To nie tak, że sobie tego sama zażyczyła, nie. W każdym razie gdy zjawiła się w odpowiednim budynku podeszła do recepcji żeby się dowiedzieć gdzie jest sala przesłuchań. Miły pą policjant ją pokierował w odpowiednią stronę a ona? Ona powoli sobie tam poczłapała, nie śpiesząc się w ogóle.
Na miejscu zatrzymała się przed drzwiami i wzięła głęboki wdech, by zaraz do nich zapukać i nacisnąć na klamkę, kiedy usłyszy odpowiednie - zapraszające - słowa.
Pracował już dziesiątą godzinę. Wszedł do sali przesłuchań paręnaście minut przed przybiciem świadka, na stole postawił laptop i kubek czarnej, gęstej i mocnej jak smoła piekielna kawy. Przeglądał w komputerze akta dopóki nie usłyszał pukania do drzwi. Zanim odpowiedział przetarł twarz dłonią i zamknął laptopa.
– Wejść – odezwał się wstając i gestem wskazując na miejsce, które ma zająć dziewczyna. – Rosalie Shizuo? Jestem Robert Evans. Wezwano cię tu, bo potrzebujemy zadać parę rutynowych pytań. Nie ma powodu do stresu. – Wysoki, chudy mężczyzna mówił beznamiętnym, niskim głosem. Podniósł dłoń do gęstych, prawie całkiem siwych, krótkich włosów i przeczesał je palcami, jakby to pomogło mu zebrać myśli.
– Robert Myhall gnębił uczniów z klas B. Jak sądzisz, dlaczego?
– Wejść – odezwał się wstając i gestem wskazując na miejsce, które ma zająć dziewczyna. – Rosalie Shizuo? Jestem Robert Evans. Wezwano cię tu, bo potrzebujemy zadać parę rutynowych pytań. Nie ma powodu do stresu. – Wysoki, chudy mężczyzna mówił beznamiętnym, niskim głosem. Podniósł dłoń do gęstych, prawie całkiem siwych, krótkich włosów i przeczesał je palcami, jakby to pomogło mu zebrać myśli.
– Robert Myhall gnębił uczniów z klas B. Jak sądzisz, dlaczego?
/nie odpowiadam za Autokorekte, pisze z telefonu/
Nie czekała długo na odzew ze strony policji, ponieważ zaraz otrzymała zgodę na wejście do sali. Dziewczyna zaraz nacisnela klamkę i weszła do środka kiwając do mężczyzny głową. Zaraz zajęła miejsce przy stoliku. - Dzień dobry, tak, to ja. - odgezwała sie po chwili, przeczesując ręką włosy.
Trzeba przyznać, że bardzo sie tym stresowało, chociaż specjalnie tego nie okazywała. - W każdej szkole Ci silniejsi gnębią słabszych. - odparła cicho bawiąc sie rękawem swojej bluzki. - Dla niektórych uczniów klasy B są niechcianymi, gorszymi.
Nie czekała długo na odzew ze strony policji, ponieważ zaraz otrzymała zgodę na wejście do sali. Dziewczyna zaraz nacisnela klamkę i weszła do środka kiwając do mężczyzny głową. Zaraz zajęła miejsce przy stoliku. - Dzień dobry, tak, to ja. - odgezwała sie po chwili, przeczesując ręką włosy.
Trzeba przyznać, że bardzo sie tym stresowało, chociaż specjalnie tego nie okazywała. - W każdej szkole Ci silniejsi gnębią słabszych. - odparła cicho bawiąc sie rękawem swojej bluzki. - Dla niektórych uczniów klasy B są niechcianymi, gorszymi.
Robert uniósł brew w górę. Niechcianymi. No jasne. Wszyscy mają równe szanse, nie? Nie ma podziałów, szlachty i biedoty, nie ma wzajemnej pogardy między klasami, prawda? Przełknął gorzkie myśli.
– Szkoła, pomimo tego, że wiedziała o tym procederze, nie podejmowała żadnych działań, aby temu zapobiec, tak? – Kolejne stwierdzenie. – Jak sądzę, nie przeprowadzano żadnych apelów na ten temat, nie zorganizowano wyjazdów integracyjnych między klasami, rozmów, które pomogłoby przełamać niechęć, imprez, et cetera.
– Szkoła, pomimo tego, że wiedziała o tym procederze, nie podejmowała żadnych działań, aby temu zapobiec, tak? – Kolejne stwierdzenie. – Jak sądzę, nie przeprowadzano żadnych apelów na ten temat, nie zorganizowano wyjazdów integracyjnych między klasami, rozmów, które pomogłoby przełamać niechęć, imprez, et cetera.
- Niech pan nie wyciąga z kontekstu tego co mówię, panie komisarzu. Nie twierdzę, że szkoła wiedziała, że niektórzy uczniowie z klasy A znęcają się psychicznie nad uczniami z klasy B... nie mniej, jeżeli nikt nie szedł do nauczycieli na skargę, to szkoła nie miała nawet możliwości żeby coś z tym zrobić. - mruknęła cicho wpatrując się w twarz mężczyzny. - Natomiast jeśli chodzi o imprezy czy wyjazdy integracyjne... Czy naprawdę myśli pan, że to mogłoby przełamać niechęć rozpieszczonych do granic uczniów widząc w swojej szkolę wyrzutków? Osobiście starałam się przełamać lody jeśli chodzi o tego typu sprawy. - dodała zaraz, skubiąc paznokciem jakiejś odstające ze stołu coś. Tak po prostu, jakby chciała to w jakiś sposób zeskrobać. (czycokolwiekniewiemjaktonapisać)
Pan Evans zanim odniósł się do słów dziewczyny, podniósł kubek z kawą i pociągnął z niego spory łyk.
– To nie chodzi o to, co sądzisz ty czy ja. Pytam o fakty, a nie domysły i opinie, bo to dziedzina brukowców, nie policji.– Swoje słowa podkreślił gestem dłoni. – I proszę, abyś precyzyjnie odpowiadała na moje pytania. Czy słyszałaś o tym, aby szkoła podejmowała próby polepszenia relacji między klasami?
– To nie chodzi o to, co sądzisz ty czy ja. Pytam o fakty, a nie domysły i opinie, bo to dziedzina brukowców, nie policji.– Swoje słowa podkreślił gestem dłoni. – I proszę, abyś precyzyjnie odpowiadała na moje pytania. Czy słyszałaś o tym, aby szkoła podejmowała próby polepszenia relacji między klasami?
- Dobrze, panie komisarzu. - precyzyjnie. Jakby to było takie łatwe, skoro doskonale wiedziała o tym, że czasem policja przekręca wszystko tak, by koniec końców wina zeszła na Ciebie, tsk. - Na tą chwilę nie przypominam sobie o takich sytuacjach.
Robert kiwnął głową.
– A znałaś Monicę? Może wiesz, jakie kontakty miała z rodzicami, z rówieśnikami?
– A znałaś Monicę? Może wiesz, jakie kontakty miała z rodzicami, z rówieśnikami?
- Owszem, znałam Monicę, chociaż nie miałyśmy mocno zażyłej relacji. Ot... pomogła mi zaliczyć ważny egzamin u jednego z profesorów. Wspominam ją pozytywnie. O relacji z rodzicami słyszałam tylko z plotek. - powiedziała, spuszczając głowę i na powrót zaczęła bawić się rękawem.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach