▲▼
First topic message reminder :
Odstawiła kubek na biurko i przeciągnęła się nieznacznie. Po tym jak padło pierwsze pytanie, musiała zrezygnować ze swojej kawy. Wyminęła kumpli po fachu wychodząc z pomieszczenia. Nawet ze środka sali Cyrille mógł usłyszeć jak jej obcasy stukając o podłogę, gdy wpadła do środka z szerokim uśmiechem, śmiejąc się cicho.
— O rany, przepraszam. Bieganie w obcasach nie należy do najłatwiejszych czynności! — usiadła obok Hanka, wpatrując się z uśmiechem w Cyrille'a. Nie pytała o żadną z poprzednich wypowiedzi, w końcu słyszała jak na nie odpowiada z drugiego pokoju.
— Słyszałeś na jej temat jakiekolwiek plotki? Może pomagałeś w ich rozsiewaniu, bądź robiłeś coś by im zapobiec? — cały czas uśmiechała się wesoło, nachylając nieznacznie w jego kierunku nad stołem.
— O rany, przepraszam. Bieganie w obcasach nie należy do najłatwiejszych czynności! — usiadła obok Hanka, wpatrując się z uśmiechem w Cyrille'a. Nie pytała o żadną z poprzednich wypowiedzi, w końcu słyszała jak na nie odpowiada z drugiego pokoju.
— Słyszałeś na jej temat jakiekolwiek plotki? Może pomagałeś w ich rozsiewaniu, bądź robiłeś coś by im zapobiec? — cały czas uśmiechała się wesoło, nachylając nieznacznie w jego kierunku nad stołem.
Policjant milczał przez chwilę. Wyglądało na to, że on nie miał więcej pytań, albo szykował się do czegoś.
Stukot obcasów był słyszany już w sali przesłuchań. Kątem oka zerknął na drzwi, podświadomie przeczuwając, że właścicielka obcasów zaraz wparuje do pomieszczenia.
Nie mylił się, chociaż trzeba było przyznać, że ten wybuch entuzjazmu i radości nieco zbił go z tropu.
Zmarszczył lekko brwi i przekrzywił lekko głowę w bok.
- Z całym szacunkiem,kim Pani jest...? - spytał łagodnym i spokojnym tonem. To było trochę irytujące, już druga osoba wpada tutaj i nie udziela pełnych informacji o swojej osobie. Może to wszystko było po prostu ustawione?
Wbił niebieskie tęczówki w kobietę, najwidoczniej nie zamierzał posunąć się dalej w swoich zeznaniach. Przynajmniej nie teraz.
Stukot obcasów był słyszany już w sali przesłuchań. Kątem oka zerknął na drzwi, podświadomie przeczuwając, że właścicielka obcasów zaraz wparuje do pomieszczenia.
Nie mylił się, chociaż trzeba było przyznać, że ten wybuch entuzjazmu i radości nieco zbił go z tropu.
Zmarszczył lekko brwi i przekrzywił lekko głowę w bok.
- Z całym szacunkiem,kim Pani jest...? - spytał łagodnym i spokojnym tonem. To było trochę irytujące, już druga osoba wpada tutaj i nie udziela pełnych informacji o swojej osobie. Może to wszystko było po prostu ustawione?
Wbił niebieskie tęczówki w kobietę, najwidoczniej nie zamierzał posunąć się dalej w swoich zeznaniach. Przynajmniej nie teraz.
No proszę, więc dzieciak nie był jednak taki głupi.
Uśmiech nie znikał z jej twarzy, choć zmalał nieznacznie do dużo bardziej neutralnych rozmiarów. Jakby nie patrzeć ciągłe szczerzenie się nie należało do najprostszych czynności, nawet dla kogoś kto był aż nazbyt dobry w zmienianiu mimiki z sekundy na sekundę.
— Kori Short, podobnie jak Hank prowadzę dochodzenie w sprawie samobójstwa Moniki Tremblay. Jak widać nie wszyscy są pewni skąd dziewczynie uderzył podobny pomysł do głowy. W końcu decyzji o samobójstwie nie podejmuje się z dnia na dzień, a plotki które do nas docierają są co najmniej niepokojące. Swoją drogą, jesteś w klasie A, jeśli się nie mylę? — oczywiście, że się nie myliła. W końcu jeszcze sekundę temu czytała jego akta.
Uśmiech nie znikał z jej twarzy, choć zmalał nieznacznie do dużo bardziej neutralnych rozmiarów. Jakby nie patrzeć ciągłe szczerzenie się nie należało do najprostszych czynności, nawet dla kogoś kto był aż nazbyt dobry w zmienianiu mimiki z sekundy na sekundę.
— Kori Short, podobnie jak Hank prowadzę dochodzenie w sprawie samobójstwa Moniki Tremblay. Jak widać nie wszyscy są pewni skąd dziewczynie uderzył podobny pomysł do głowy. W końcu decyzji o samobójstwie nie podejmuje się z dnia na dzień, a plotki które do nas docierają są co najmniej niepokojące. Swoją drogą, jesteś w klasie A, jeśli się nie mylę? — oczywiście, że się nie myliła. W końcu jeszcze sekundę temu czytała jego akta.
[MG] Cyrille Montmorency
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala Przesłuchań #1
Pon Paź 02, 2017 10:37 pm
Pon Paź 02, 2017 10:37 pm
Uśmiech lekkiego triumfu został ukryty pod maską jaką przyjął wchodząc do komisariatu. Skinął lekko głową w stronę kobiety i posłał jej uśmiech. To był ten jeden z jego zwykłych uśmiechów, które nie schodziły mu z twarzy. Jednak gdy ta wróciła do tematu samobójstwa, znów spoważniał.
- Tak, należę do klasy A. - chłodny obojętny ton po raz kolejny musiał potwierdzić oczywistość, ah te procedury. -Co do plotek, cała szkoła jest ich pełna. Długo by wymieniać...
- Nigdy nie pomagałem rozsiewać żadnej z nich, czy próbowałem im zapobiec? Szczerze to wtedy nie byłem ich nawet świadom. Nie interesują mnie plotki. - wyznał zgodnie z prawdą, w końcu czasami udawało mu się skupiać na czymś innym nawet podczas rozmowy...
- Tak, należę do klasy A. - chłodny obojętny ton po raz kolejny musiał potwierdzić oczywistość, ah te procedury. -Co do plotek, cała szkoła jest ich pełna. Długo by wymieniać...
- Nigdy nie pomagałem rozsiewać żadnej z nich, czy próbowałem im zapobiec? Szczerze to wtedy nie byłem ich nawet świadom. Nie interesują mnie plotki. - wyznał zgodnie z prawdą, w końcu czasami udawało mu się skupiać na czymś innym nawet podczas rozmowy...
Przyglądał się uważnie chłopakowi. Nie umiał go ocenić. Wydawał się pewny siebie, ale jednocześnie ta pewność jakoś do niego nie pasowała. A może to on opierał się na złudnych stereotypach? Kiwnął głową do Kori, kiedy ta weszła i pozwolił jej prowadzić rozmowę. Sam uderzał długopisem w biurko, zanim podjął się kolejnego pytania.
- Niech pomyślę. Znajdujesz, w trakcie lekcji, w męskiej toalecie, dziewczynę, która wyczołguje się z kabiny. I to wszystko. Nic nie robisz, nie reagujesz. Nie informujesz... no nie wiem, chociażby nauczyciela? - Hank spojrzał w bok. - No nie wiem Kori jak tobie, dla mnie to brzmi cholernie podejrzanie. A może, Cyrille, kryjesz kogoś, kto ją tam gnębił? Niczego więcej nie widziałeś?
Wciąż uderzał długopisem w biurko. Stuk, stuk, stuk.
- To mi się kojarzy z torturami wodnymi. Wiesz jak to wygląda? Ładujesz gościowi łeb pod wodę i trzymasz. Potem wyciągasz, dajesz pół sekundy na zaczerpnięcie oddechu i znów pod wodę. I znów. I znów. I znów. A wiesz co jest jeszcze gorsze? Woda, która kapie ci na głowę. Bez przerwy. Przez kilkadziesiąt godzin. W końcu zaczyna żłobić zmarszczkę w twojej skórze. A ty dostajesz szału, bo nie możesz nic zrobić, nie możesz się ruszyć, jesteś związany. A woda kapie. Kap, kap, kap. - Stuk, stuk, stuk. - To jak było z tą Monicą? Chyba sama się nie zaciągnęła do tej kabiny, co?
- Niech pomyślę. Znajdujesz, w trakcie lekcji, w męskiej toalecie, dziewczynę, która wyczołguje się z kabiny. I to wszystko. Nic nie robisz, nie reagujesz. Nie informujesz... no nie wiem, chociażby nauczyciela? - Hank spojrzał w bok. - No nie wiem Kori jak tobie, dla mnie to brzmi cholernie podejrzanie. A może, Cyrille, kryjesz kogoś, kto ją tam gnębił? Niczego więcej nie widziałeś?
Wciąż uderzał długopisem w biurko. Stuk, stuk, stuk.
- To mi się kojarzy z torturami wodnymi. Wiesz jak to wygląda? Ładujesz gościowi łeb pod wodę i trzymasz. Potem wyciągasz, dajesz pół sekundy na zaczerpnięcie oddechu i znów pod wodę. I znów. I znów. I znów. A wiesz co jest jeszcze gorsze? Woda, która kapie ci na głowę. Bez przerwy. Przez kilkadziesiąt godzin. W końcu zaczyna żłobić zmarszczkę w twojej skórze. A ty dostajesz szału, bo nie możesz nic zrobić, nie możesz się ruszyć, jesteś związany. A woda kapie. Kap, kap, kap. - Stuk, stuk, stuk. - To jak było z tą Monicą? Chyba sama się nie zaciągnęła do tej kabiny, co?
Wyglądało na to, że kobieta nie miała więcej pytań... przynajmniej w obecnej chwili. Stukanie długopisu zwiastowało uaktywnienie się milczącego w ostatnich chwilach Hank'a, przeniósł na niego wzrok.
- W tamtej chwili jakoś nie przyszło mi to na myśl. Zaskoczyła mnie. - Wzruszył lekko ramionami, co miał mu teraz powiedzieć? Że był jakby nie patrzeć zajęty własnym interesem? Miał za nią tak pobiec? - Gnębienie innych nawet nie znajduje się na liście moich zainteresowań, a krycie kogoś, tak jak teraz sugerujesz czyniłoby mnie współwinnym. Nie wiem co robiła w tej kabinie. - Splótł palce dłoni ze sobą i oparł je na stoliku.
- Gdyby ktoś ją tam gnębił, na pewno nie pozwoliłby jej od tak uciec, w momencie mojego wejścia usłyszałbym cokolwiek. Coś niepokojącego, szarpaninę, jakieś słowa. Chyba, że podtapianie kogoś w toalecie jest czynnością bezgłośną. Jednak nie wyobrażam sobie, żeby osoba podtapiana nie próbowała walczyć, a nie usłyszałem niczego. Dlatego mnie zaskoczyła. - Zrobił chwilową przerwę by się zastanowić. - Mogła być przestraszona moją obecnością, może coś tam schowała lub próbowała się czegoś pozbyć, nie spodziewała się nikogo o tej porze w toalecie. - nie powie im też, że od tamtego momentu stara się nie wychodzić z lekcji do toalety ehem...
- W tamtej chwili jakoś nie przyszło mi to na myśl. Zaskoczyła mnie. - Wzruszył lekko ramionami, co miał mu teraz powiedzieć? Że był jakby nie patrzeć zajęty własnym interesem? Miał za nią tak pobiec? - Gnębienie innych nawet nie znajduje się na liście moich zainteresowań, a krycie kogoś, tak jak teraz sugerujesz czyniłoby mnie współwinnym. Nie wiem co robiła w tej kabinie. - Splótł palce dłoni ze sobą i oparł je na stoliku.
- Gdyby ktoś ją tam gnębił, na pewno nie pozwoliłby jej od tak uciec, w momencie mojego wejścia usłyszałbym cokolwiek. Coś niepokojącego, szarpaninę, jakieś słowa. Chyba, że podtapianie kogoś w toalecie jest czynnością bezgłośną. Jednak nie wyobrażam sobie, żeby osoba podtapiana nie próbowała walczyć, a nie usłyszałem niczego. Dlatego mnie zaskoczyła. - Zrobił chwilową przerwę by się zastanowić. - Mogła być przestraszona moją obecnością, może coś tam schowała lub próbowała się czegoś pozbyć, nie spodziewała się nikogo o tej porze w toalecie. - nie powie im też, że od tamtego momentu stara się nie wychodzić z lekcji do toalety ehem...
— A nie przyszło ci do głowy, że ktoś mógł ją tam zwyczajnie zamknąć, bądź czekać pod drzwiami aż dziewczyna stamtąd wyjdzie, by uprzykrzyć jej życie? Być może na tyle długo, by przerażona Monica czekała jeszcze długo po rozpoczęciu lekcji, chcąc się upewnić że nikt nie złapie jej za włosy i nie przeciągnie po ziemi, gdy tylko uchyli drzwi? — zapytała Kori, przekrzywiając głowę na bok. Uśmiech nie schodził jej z ust, choć nadal był tak samo delikatny co wcześniej.
Największym problemem w podobnych sytuacjach była ignorancja innych. Wszyscy zajmowali się wyłącznie sobą. Nawet jeśli wydarzyła się jakaś dziwna sytuacja, była dla nich powodem do powiedzenia o tym znajomym, zaśmiania się i... tyle. Nie interesowali się, ani nie pytali.
A oni nie mogli ich za to karać.
Spojrzała na Hanka kątem oka. Dobrze wiedziała, że nie mogli go tutaj trzymać dłużej niż było to konieczne, nawet jeśli cała sprawa jej się nie podobała. Nie mieli żadnych dowodów, że chłopak był jakkolwiek zamieszany w samobójstwo Tremblay, robili jedynie rekonesans, by się tego dowiedzieć.
— Cóż, teraz i tak zapewne nie ma to większego znaczenia. Gdybanie dziewczynie życia nie zwróci. To wszystko co masz nam do powiedzenia? — upewniła się raz jeszcze, uważnie się w niego wpatrując.
Największym problemem w podobnych sytuacjach była ignorancja innych. Wszyscy zajmowali się wyłącznie sobą. Nawet jeśli wydarzyła się jakaś dziwna sytuacja, była dla nich powodem do powiedzenia o tym znajomym, zaśmiania się i... tyle. Nie interesowali się, ani nie pytali.
A oni nie mogli ich za to karać.
Spojrzała na Hanka kątem oka. Dobrze wiedziała, że nie mogli go tutaj trzymać dłużej niż było to konieczne, nawet jeśli cała sprawa jej się nie podobała. Nie mieli żadnych dowodów, że chłopak był jakkolwiek zamieszany w samobójstwo Tremblay, robili jedynie rekonesans, by się tego dowiedzieć.
— Cóż, teraz i tak zapewne nie ma to większego znaczenia. Gdybanie dziewczynie życia nie zwróci. To wszystko co masz nam do powiedzenia? — upewniła się raz jeszcze, uważnie się w niego wpatrując.
[MG] Cyrille Montmorency
Fresh Blood Lost in the City
Re: Sala Przesłuchań #1
Wto Paź 03, 2017 11:14 pm
Wto Paź 03, 2017 11:14 pm
- Być może. - Powtórzył słowa Kori z obojętnym wyrazem twarzy. Chociaż w środku zaczynał odczuwać wyrzuty sumienia. Może faktycznie gdyby wtedy poszedł za nią, coś by się zmieniło.. może dziewczyna by żyła, a może ich spotkanie byłoby obojętne na ścieżce losu i ostatecznie i tak wylądowała by na dachu... Nie chciał się z tym jednak zdradzać, nie teraz. Nie przy nich. Pewno coś go ugryzie jeszcze później..ale na pewno nie da im tej nikłej satysfakcji. Przytaknął lekko i podniósł się z miejsca.
- Skoro to wszystko, wrócę do swoich zajęć. Pani Short, Panie Larsson. - skinął im głową w geście pożegnania i ruszył w stronę wyjścia. Wyciągnął rękę w stronę drzwi i zawahał się przez chwilę.
Spojrzał jeszcze przez ramię na kobietę i uśmiechnął się, nie był to ten wyćwiczony uśmiech, pasujący do wielkiego, twardego faceta, który żelazną ręką trzymał całą firmę w ryzach. To był uśmiech Cyrilla, pozbawiony wszelakiej radości, ale przepełniony szczerością.
- Mam nadzieje, że szybko uda wam się rozwiązać tę sprawę. - Po tych słowach wyszedł z sali przesłuchań tym samym pewnym krokiem, którym tu wszedł. Jednak w środku nie był już niczego pewien...
z/t
- Skoro to wszystko, wrócę do swoich zajęć. Pani Short, Panie Larsson. - skinął im głową w geście pożegnania i ruszył w stronę wyjścia. Wyciągnął rękę w stronę drzwi i zawahał się przez chwilę.
Spojrzał jeszcze przez ramię na kobietę i uśmiechnął się, nie był to ten wyćwiczony uśmiech, pasujący do wielkiego, twardego faceta, który żelazną ręką trzymał całą firmę w ryzach. To był uśmiech Cyrilla, pozbawiony wszelakiej radości, ale przepełniony szczerością.
- Mam nadzieje, że szybko uda wam się rozwiązać tę sprawę. - Po tych słowach wyszedł z sali przesłuchań tym samym pewnym krokiem, którym tu wszedł. Jednak w środku nie był już niczego pewien...
z/t
Spokojnie. Przecież sama chciałaś tu przyjść i zeznawać.
Chciała. Tylko dlaczego jakimś cudem jej nogi drżały coraz bardziej wraz z każdym stawianym krokiem w kierunku nieszczęsnego pomieszczenia, w którym to miała zwyczajnie odpowiedzieć na kilka pytań. No bo przecież co jak zamkną ją za niezgłoszenie takiego przypadku? Jeny. Teraz już sama nie wiedziała co powiedzieć.
Głęboki wdech, Mio. Szła dalej i, choć miała uczucie że przeszła już parę kilometrów, a korytarz dłużył się i dłużył, tak naprawdę przebyła zaledwie paręnaście marnych metrów. Gdy już wreszcie dotarła do właściwych drzwi, najpierw zapukała lekko, a po paru sekundach bez odpowiedzi uchyliła drzwi, za którymi czekała już na nią sala przesłuchań. Sama nie wiedziała, do kogo zostało skierowane słowo "przepraszam?", które wydukała, gdyż nie miała nawet czasu na zlustrowanie pomieszczenia w poszukiwaniu tam żywej duszy. Nieco pewniejszym już krokiem zadreptała do krzesła, na którym następnie usiadła, by dopiero po tym zacząć rozglądać się po samym pokoju.
Chciała. Tylko dlaczego jakimś cudem jej nogi drżały coraz bardziej wraz z każdym stawianym krokiem w kierunku nieszczęsnego pomieszczenia, w którym to miała zwyczajnie odpowiedzieć na kilka pytań. No bo przecież co jak zamkną ją za niezgłoszenie takiego przypadku? Jeny. Teraz już sama nie wiedziała co powiedzieć.
Głęboki wdech, Mio. Szła dalej i, choć miała uczucie że przeszła już parę kilometrów, a korytarz dłużył się i dłużył, tak naprawdę przebyła zaledwie paręnaście marnych metrów. Gdy już wreszcie dotarła do właściwych drzwi, najpierw zapukała lekko, a po paru sekundach bez odpowiedzi uchyliła drzwi, za którymi czekała już na nią sala przesłuchań. Sama nie wiedziała, do kogo zostało skierowane słowo "przepraszam?", które wydukała, gdyż nie miała nawet czasu na zlustrowanie pomieszczenia w poszukiwaniu tam żywej duszy. Nieco pewniejszym już krokiem zadreptała do krzesła, na którym następnie usiadła, by dopiero po tym zacząć rozglądać się po samym pokoju.
Ledwo jeden wyszedł, a już następna przychodziła. Hank jednak miał prawo do przerwy, tak jak każdy normalny człowiek. Zanim Mio przybyła, oznajmił Kori, że idzie na fajkę. Zaczynały go drażnić te przesłuchania. Bezmyślność tych dzieciaków, brak zainteresowania drugą osobą. Mogą go nazwać starym głupcem, ale kiedyś tak nie było. Ludzie dbali o siebie i interesowali się sobą. To oczywiście nie wykluczało samobójstw...
- Szlag by ich - zgniótł papierosa i wrócił do sali przesłuchań z nową teczką. Czekała tam na niego ta jakże przesłodka istotka. Do porzygu.
- Niech no spojrzę - bez większego entuzjazmu otworzył teczkę. - Mio Ama...kawa. Była uczennica Riverdale. Nie mam tu zbyt wielu informacji na twój temat. Tajemnicza z ciebie istotka, panno Amakawa.
Położył kartkę na biurku i lekko się przeciągnął. Kilka kości strzeliło.
- Ja jestem Hank Larsson i prowadzę dochodzenie w sprawie samobójstwa Moniki Tremblay. Co możesz mi o niej powiedzieć?
- Szlag by ich - zgniótł papierosa i wrócił do sali przesłuchań z nową teczką. Czekała tam na niego ta jakże przesłodka istotka. Do porzygu.
- Niech no spojrzę - bez większego entuzjazmu otworzył teczkę. - Mio Ama...kawa. Była uczennica Riverdale. Nie mam tu zbyt wielu informacji na twój temat. Tajemnicza z ciebie istotka, panno Amakawa.
Położył kartkę na biurku i lekko się przeciągnął. Kilka kości strzeliło.
- Ja jestem Hank Larsson i prowadzę dochodzenie w sprawie samobójstwa Moniki Tremblay. Co możesz mi o niej powiedzieć?
Poprawiła kołnierzyk koszuli. Mimo wszystko na przesłuchaniu na komisariacie wolała nie wyglądać jak batonik, więc stonowała nieco kolory i kroje. Zdradzały ją rzecz jasna włosy i torba, do której przywieszony był pluszowy kot, ale... szczegóły? Odetchnęła jeszcze głęboko, gdy tylko usłyszała otwierające się drzwi, zerkając na wkraczającego do pomieszczenia mężczyznę. Powitała go niekoniecznie entuzjastycznym, ale i nie niesympatycznym "dzień dobry", czekając aż zajmie miejsce.
"Tajemnicza z ciebie istotka, panno Amakawa."
- Byłam w klasie A, ale po trzecim roku rodzice postanowili, że będę uczyć się w domu - odparła, żeby dać mu choć zdawkowy zarys jak wszystko w jej wypadku wygląda. Starała się zachować spokój, nie dukać. To byłby trochę wstyd zachowywać się jak dzieciak na przesłuchaniu. Nawet jak się na takiego wygląda.
- Nie byłyśmy zbyt blisko, ale kojarzylam ją. Wydawała się całkiem sympatyczna, więc robiło mi się strasznie przykro jak Robert-... znaczy, no, Robert Myhall, wyżywał się na niej czy innych uczniach - tutaj zrobiła krótką pauzę, by odchrząknąć. Jakoś głos jej się już zdążył zacząć łamać. - Przepraszam, to strasznie nieprofesjonalne... Tak czy owak, znałam ją bardziej z widzenia, tylko... w jednym momencie zrobiła coś, co bardzo mnie zmartwiło. I teraz trochę żałuję, że nikomu nie powiedziałam.
"Tajemnicza z ciebie istotka, panno Amakawa."
- Byłam w klasie A, ale po trzecim roku rodzice postanowili, że będę uczyć się w domu - odparła, żeby dać mu choć zdawkowy zarys jak wszystko w jej wypadku wygląda. Starała się zachować spokój, nie dukać. To byłby trochę wstyd zachowywać się jak dzieciak na przesłuchaniu. Nawet jak się na takiego wygląda.
- Nie byłyśmy zbyt blisko, ale kojarzylam ją. Wydawała się całkiem sympatyczna, więc robiło mi się strasznie przykro jak Robert-... znaczy, no, Robert Myhall, wyżywał się na niej czy innych uczniach - tutaj zrobiła krótką pauzę, by odchrząknąć. Jakoś głos jej się już zdążył zacząć łamać. - Przepraszam, to strasznie nieprofesjonalne... Tak czy owak, znałam ją bardziej z widzenia, tylko... w jednym momencie zrobiła coś, co bardzo mnie zmartwiło. I teraz trochę żałuję, że nikomu nie powiedziałam.
Kori skinęła krótko głową Hankowi na wieść, że ten idzie zapalić. Sama zrobiła sobie drobną przerwę, by uzupełnić zapasy kawy. Wyglądało na to, że mieli mieć wyjątkowo pracowity okres. Cała sprawa była na tyle nieprzyjemna, że każdy chciał ją zamknąć jak najszybciej. Niektórzy byli tu ściągani przymusowo, inni natomiast chcieli w jakikolwiek sposób pomóc, tak jak siedząca przed nimi istotka.
"Byłam w klasie A (...)"
Spojrzała w stronę Hanka, wyraźnie zaciekawiona wypowiedzianymi przez nią słowami.
— Kori Short. Był jakiś konkretny powód twojego przeniesienia? Może sama padłaś ofiarą dręczenia? — zapytała łagodnie, splatając palce dłoni na stole przed nią. Dziewczyna wystarczyła na wyjątkowo zestresowaną, a biorąc pod uwagę fakt że przyszła tu jako ochotniczka, nie chciała jej dodatkowo stresować. Zwłaszcza jeśli posiadała wartościowe informacje.
— Byłaś świadkiem tego jak Robert Myhall wyżywa się na innych? — upewniła się, słysząc dość mocny dowód na winę chłopaka w całym wydarzeniu.
— Spokojnie, skarbie. Chcesz się napić wody? — zaproponowała przekrzywiając głowę na bok.
"I teraz trochę żałuję, że nikomu nie powiedziałam."
Skinęła nieznacznie głową ze zrozumieniem i machnęła powoli dłonią, pokazując jej tym samym, by kontynuowała.
"Byłam w klasie A (...)"
Spojrzała w stronę Hanka, wyraźnie zaciekawiona wypowiedzianymi przez nią słowami.
— Kori Short. Był jakiś konkretny powód twojego przeniesienia? Może sama padłaś ofiarą dręczenia? — zapytała łagodnie, splatając palce dłoni na stole przed nią. Dziewczyna wystarczyła na wyjątkowo zestresowaną, a biorąc pod uwagę fakt że przyszła tu jako ochotniczka, nie chciała jej dodatkowo stresować. Zwłaszcza jeśli posiadała wartościowe informacje.
— Byłaś świadkiem tego jak Robert Myhall wyżywa się na innych? — upewniła się, słysząc dość mocny dowód na winę chłopaka w całym wydarzeniu.
— Spokojnie, skarbie. Chcesz się napić wody? — zaproponowała przekrzywiając głowę na bok.
"I teraz trochę żałuję, że nikomu nie powiedziałam."
Skinęła nieznacznie głową ze zrozumieniem i machnęła powoli dłonią, pokazując jej tym samym, by kontynuowała.
Skinęła lekko głową słysząc nazwisko kobiety. Nie przypominała w niczym kogoś, komu pasowałoby akurat Short. Spróbowała unieść kąciki ust w sympatycznym uśmiechu, ale jakoś... średnio miała na to ochotę. Dopóki nie usłyszała kolejnego pytania. Spojrzała na Short lekko zaskoczona, by zaraz wyjaśnić całą sprawę:
- N-nie, nie! - zaśmiała się trochę nerwowo. Bycie dręczoną to chyba ostatnie, co ludzie mogliby podpiąć pod osobę Amakawy. - Jestem po prostu trochę słaba z przedmiotów ścisłych i nie dawałam sobie za bardzo rady. Rodzice spytali czy gdybym była nauczana indywidualnie i miała całą uwagę dla siebie, to czy byłoby lepiej. Nie chciałam za bardzo zostawiać znajomych... ale przecież zawsze mogę się z nimi widywać po szkole? - sama nie wiedziała czy było to pytanie, czy też stwierdzenie. Odchrząknęła. - Nikt mnie nie dręczył. Część osób upodobała mnie sobie bardziej na... żywego pluszaka, jeśli mogłabym to tak nazwać? Inni ignorowali lub byli neutralni. A jeśli ktoś mnie nie lubił, to po prostu nie rozmawialiśmy. Tylko... hm.
Wydęcie warg, chwila zastanowienia. Nadęła policzki, jakby próbowała przeanalizować jak dokładnie wszystko opowiedzieć.
- Nie widziałam żadnego popychania czy przemocy fizycznej. Ale Robert czasami stosował bardzo nieprzyjemne słowa i wyzwiska w kierunku ludzi z klasy B. W sumie zwracałam mu uwagę, parę osób prosiło, żeby przestał, ale na mnie na przykład wtedy zawsze krzyczał i, szczerze mówiąc, trochę się bałam stawiać. Miałam nadzieję, że ktoś inny do niego dotrze... - westchnęła. - Wiem, że powinniśmy to zgłosić nauczycielom. Pewnie ktoś próbował. Może był zastraszony. Ja nie chciałam nikomu za bardzo robić problemów. Myślałam, że dojrzeje i mu to przejdzie.
Kiwnęła wodą na pytanie o wodę i wysiliła się na drobny uśmiech. Mały kubeczek czy szklanka by nie zaszkodziły, a wręcz oczyściłyby głowę i jakoś ją wspomogły.
- Myślę, że wiedzą państwo o tym... - zacisnęła na moment usta, przybierając na twarz minę wahającą się między zmartwieniem a delikatnym zniesmaczeniem. - Zdjęciu. Tym, które rozesłała koleżanka Monici. Dostałam je i wiedziałam, że to ona. Szczególnie, że cała szkoła huczała od tego następnego dnia. No i jakiś czas później... Byłam w bibliotece, koledzy chcieli zrobić razem projekt i trzeba się było za niego zabrać. Chciałam wziąć jakieś potrzebne książki, ale jak chodziłam między regałami, to przy oknie stała Monica. Myślałam, że chce powdychać świeżego powietrza, ale ona-... cóż. Wolała chyba coś innego - kolejne westchnienie. - Jakiś biały proszek z parapetu. Nie wiem, co to konkretnie było. Ale wiem, że nie kreda. I wiem, że była załamana przez to wyzwanie ze zdjęciem, więc nie chciałam jej jeszcze dokładać narkotykami... myślałam, żeby z nią porozmawiać, ale uciekła, jak tylko mnie zauważyła. Potem jeszcze pary razy ją złapałam na korytarzu, poprosiłam, żeby dała sobie pomóc. Ale krzyki i machanie rękami znaczą chyba, że ktoś tej pomocy nie chce.
Opuściła głowę. Nie zbierało jej się na płacz, ale jej mina nie wyrażała pełni szczęścia. Może i nie znała Tremblay, ale na pewno nie życzyłaby jej niczego złego. Wyglądała na naprawdę sympatyczną...
- N-nie, nie! - zaśmiała się trochę nerwowo. Bycie dręczoną to chyba ostatnie, co ludzie mogliby podpiąć pod osobę Amakawy. - Jestem po prostu trochę słaba z przedmiotów ścisłych i nie dawałam sobie za bardzo rady. Rodzice spytali czy gdybym była nauczana indywidualnie i miała całą uwagę dla siebie, to czy byłoby lepiej. Nie chciałam za bardzo zostawiać znajomych... ale przecież zawsze mogę się z nimi widywać po szkole? - sama nie wiedziała czy było to pytanie, czy też stwierdzenie. Odchrząknęła. - Nikt mnie nie dręczył. Część osób upodobała mnie sobie bardziej na... żywego pluszaka, jeśli mogłabym to tak nazwać? Inni ignorowali lub byli neutralni. A jeśli ktoś mnie nie lubił, to po prostu nie rozmawialiśmy. Tylko... hm.
Wydęcie warg, chwila zastanowienia. Nadęła policzki, jakby próbowała przeanalizować jak dokładnie wszystko opowiedzieć.
- Nie widziałam żadnego popychania czy przemocy fizycznej. Ale Robert czasami stosował bardzo nieprzyjemne słowa i wyzwiska w kierunku ludzi z klasy B. W sumie zwracałam mu uwagę, parę osób prosiło, żeby przestał, ale na mnie na przykład wtedy zawsze krzyczał i, szczerze mówiąc, trochę się bałam stawiać. Miałam nadzieję, że ktoś inny do niego dotrze... - westchnęła. - Wiem, że powinniśmy to zgłosić nauczycielom. Pewnie ktoś próbował. Może był zastraszony. Ja nie chciałam nikomu za bardzo robić problemów. Myślałam, że dojrzeje i mu to przejdzie.
Kiwnęła wodą na pytanie o wodę i wysiliła się na drobny uśmiech. Mały kubeczek czy szklanka by nie zaszkodziły, a wręcz oczyściłyby głowę i jakoś ją wspomogły.
- Myślę, że wiedzą państwo o tym... - zacisnęła na moment usta, przybierając na twarz minę wahającą się między zmartwieniem a delikatnym zniesmaczeniem. - Zdjęciu. Tym, które rozesłała koleżanka Monici. Dostałam je i wiedziałam, że to ona. Szczególnie, że cała szkoła huczała od tego następnego dnia. No i jakiś czas później... Byłam w bibliotece, koledzy chcieli zrobić razem projekt i trzeba się było za niego zabrać. Chciałam wziąć jakieś potrzebne książki, ale jak chodziłam między regałami, to przy oknie stała Monica. Myślałam, że chce powdychać świeżego powietrza, ale ona-... cóż. Wolała chyba coś innego - kolejne westchnienie. - Jakiś biały proszek z parapetu. Nie wiem, co to konkretnie było. Ale wiem, że nie kreda. I wiem, że była załamana przez to wyzwanie ze zdjęciem, więc nie chciałam jej jeszcze dokładać narkotykami... myślałam, żeby z nią porozmawiać, ale uciekła, jak tylko mnie zauważyła. Potem jeszcze pary razy ją złapałam na korytarzu, poprosiłam, żeby dała sobie pomóc. Ale krzyki i machanie rękami znaczą chyba, że ktoś tej pomocy nie chce.
Opuściła głowę. Nie zbierało jej się na płacz, ale jej mina nie wyrażała pełni szczęścia. Może i nie znała Tremblay, ale na pewno nie życzyłaby jej niczego złego. Wyglądała na naprawdę sympatyczną...
Słuchał uważnie wszystkiego co mówiła dziewczyna, sporą część notując. Wszystko to zaczynało się układać w dosyć prosty wzór. Każdy widział, że z Monicą nie było najlepiej, ale jakoś nikomu nie przyszło do głowy, żeby komukolwiek o tym powiedzieć. Ta tutaj przynajmniej próbowała porozmawiać z samą dziewczyną.
Hank westchnął ciężko, co dobrze obrazowało jego obecny stan. Był zmęczony. Nie pracą, nie przesłuchaniami, ale głupotą, ignorancją i samolubstwem. Czuł, że coraz większy ciężar pojawia się na jego barkach, a on nie będzie potrafił się go pozbyć.
Pogrzebał w teczce i wyciągnął zdjęcie Moniki, o którym wspominała Mio, do tego dodał zdjęcie Roberta. Ustawił je przed dziewczyną i dał chwilę, aby się im przyjrzała.
- Nie będę ukrywał, że Roberta czekają spore problemy. Miał udział w samobójstwie Monici. Może nie zabił jej... bezpośrednio, ale równie dobrze mógłby tam po prostu stać i ją pchnąć. - Nachylił się lekko nad stołem. - Kluczem do pokonania wroga jest wniknięcie w jego psychikę. Zniszczenie go w ten sposób. Wiesz, że amerykańskie wojsko eksperymentowało z muzyką na polu bitwy? Albo wiązali gościa w kontenerze i puszczali mu jeden kawałek Metalliki, cały czas, na pełny regulator. Nie dlatego, że Metallica to zły zespół, ale żeby gość oszalał. I oszalał. - Odchrząknął. - Mio, nie możemy przywrócić życia Monice, ale być może możemy uratować kilka innych osób. Sama przyznałaś, że Robet dręczył osoby z klasy B. Był jeszcze ktoś taki? Jak zachowywali się nauczyciele? Każda informacja może być potencjalnym kołem ratunkowym dla jakiejś osoby. - Splótł dłonie i położył je na biurku, a skupione spojrzenie wbił w dziewczynę. Przekaz był jasny: bez kręcenia, bez wymijania.
Hank westchnął ciężko, co dobrze obrazowało jego obecny stan. Był zmęczony. Nie pracą, nie przesłuchaniami, ale głupotą, ignorancją i samolubstwem. Czuł, że coraz większy ciężar pojawia się na jego barkach, a on nie będzie potrafił się go pozbyć.
Pogrzebał w teczce i wyciągnął zdjęcie Moniki, o którym wspominała Mio, do tego dodał zdjęcie Roberta. Ustawił je przed dziewczyną i dał chwilę, aby się im przyjrzała.
- Nie będę ukrywał, że Roberta czekają spore problemy. Miał udział w samobójstwie Monici. Może nie zabił jej... bezpośrednio, ale równie dobrze mógłby tam po prostu stać i ją pchnąć. - Nachylił się lekko nad stołem. - Kluczem do pokonania wroga jest wniknięcie w jego psychikę. Zniszczenie go w ten sposób. Wiesz, że amerykańskie wojsko eksperymentowało z muzyką na polu bitwy? Albo wiązali gościa w kontenerze i puszczali mu jeden kawałek Metalliki, cały czas, na pełny regulator. Nie dlatego, że Metallica to zły zespół, ale żeby gość oszalał. I oszalał. - Odchrząknął. - Mio, nie możemy przywrócić życia Monice, ale być może możemy uratować kilka innych osób. Sama przyznałaś, że Robet dręczył osoby z klasy B. Był jeszcze ktoś taki? Jak zachowywali się nauczyciele? Każda informacja może być potencjalnym kołem ratunkowym dla jakiejś osoby. - Splótł dłonie i położył je na biurku, a skupione spojrzenie wbił w dziewczynę. Przekaz był jasny: bez kręcenia, bez wymijania.
Zerknęła na to nieszczęsne zdjęcie dziewczyny, którego wcale oglądać nie chciała. Nawet w takich okolicznościach pokraśniała delikatnie i odwróciła na krótką chwilę wzrok ciemnych tęczówek.
Myhalla miała czekać kara. Nie życzyła nikomu źle, ale wiedziała, że czasami niektórzy muszą tego zła doświadczyć. Kara jest karą, a skoro on sam popchnął biedną Monicę do ostateczności, to w świetle jakiegokolwiek prawa na taką karę zasługiwał. I nie miała zamiaru go bronić.
- Pytając o "jeszcze kogoś takiego", ma pan na myśli innych dręczycieli? - spytała, by zaraz i tak kontynuować wątek w tymże kierunku. - Pamiętam sporo osób z klas A, które patrzyły na tych z Bay z wyższością, czasami im trochę dogadywali. Ale nigdy nie było to częste, nachalne, ani... no, wyzywanie kogokolwiek tylko dlatego, że ma mniej pieniędzy albo wpadł kiedyś w tarapaty nigdy nie jest dobre, ale nikt nie przesadzał z tym dokuczaniem. Często widziałam też osoby, które raczej próbowały się z tymi z B zakolegować. Nie byłam świadkiem wielkiego dręczenia - chwila przerwy na wdech. Przecież tych kilka zdań wypowiedziała praktycznie bez przerywania. - A z takich dręczonych osób... on chyba nie oszczędzał nikogo. Ale na Monicę chyba miał po prostu haka. To jest, to zdjęcie. Może dlatego ją sobie upodobał...? Bo zdawała się łatwym celem? Pan Tremblay, nasz wuefista i tata Monici, też nie był dla niej szczególnie miły. Podobno wrzeszczał na nią nawet na zajęciach.
Zamilkła na parę sekund, oczekując przez chwilę na kolejne pytanie i dając Hankowi czas na przetworzenie informacji, dopóki nie wydała z siebie krótkiego "a!", jakby coś jej się przypomniało. Nawet uniosła przy tym palec, żeby dać znak, że ma coś do dodania.
- Szczerze mówiąc, nigdy nie widziałam nauczycieli jako świadków całych tych zdarzeń - przyznała po chwili krótkiego namysłu. - Robert wiedział chyba, kiedy ma zacząć, żeby nie wpaść w tarapaty.
Myhalla miała czekać kara. Nie życzyła nikomu źle, ale wiedziała, że czasami niektórzy muszą tego zła doświadczyć. Kara jest karą, a skoro on sam popchnął biedną Monicę do ostateczności, to w świetle jakiegokolwiek prawa na taką karę zasługiwał. I nie miała zamiaru go bronić.
- Pytając o "jeszcze kogoś takiego", ma pan na myśli innych dręczycieli? - spytała, by zaraz i tak kontynuować wątek w tymże kierunku. - Pamiętam sporo osób z klas A, które patrzyły na tych z Bay z wyższością, czasami im trochę dogadywali. Ale nigdy nie było to częste, nachalne, ani... no, wyzywanie kogokolwiek tylko dlatego, że ma mniej pieniędzy albo wpadł kiedyś w tarapaty nigdy nie jest dobre, ale nikt nie przesadzał z tym dokuczaniem. Często widziałam też osoby, które raczej próbowały się z tymi z B zakolegować. Nie byłam świadkiem wielkiego dręczenia - chwila przerwy na wdech. Przecież tych kilka zdań wypowiedziała praktycznie bez przerywania. - A z takich dręczonych osób... on chyba nie oszczędzał nikogo. Ale na Monicę chyba miał po prostu haka. To jest, to zdjęcie. Może dlatego ją sobie upodobał...? Bo zdawała się łatwym celem? Pan Tremblay, nasz wuefista i tata Monici, też nie był dla niej szczególnie miły. Podobno wrzeszczał na nią nawet na zajęciach.
Zamilkła na parę sekund, oczekując przez chwilę na kolejne pytanie i dając Hankowi czas na przetworzenie informacji, dopóki nie wydała z siebie krótkiego "a!", jakby coś jej się przypomniało. Nawet uniosła przy tym palec, żeby dać znak, że ma coś do dodania.
- Szczerze mówiąc, nigdy nie widziałam nauczycieli jako świadków całych tych zdarzeń - przyznała po chwili krótkiego namysłu. - Robert wiedział chyba, kiedy ma zacząć, żeby nie wpaść w tarapaty.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach