Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Wielka Sala [ZAKOŃCZENIE ROKU SZKOLNEGO] SBpng_snpqhhw

Przepych, przepych i jeszcze raz przepych. Tutaj nawet parkiet, który zapewne nie będzie specjalnie podziwiany, ma swój własny urok i emanuje pięknem na wszystkie strony. Jest on bowiem wykonany na zasadzie intarsji, gdzie jabłonkowe drewno zostało gdzieniegdzie wzbogacone o elementy wiśni, mahoniu, a także i dębu, łącząc się w fantazyjne wzory i kształty. Mimo wszystko nie byłoby luksusu bez dywanów, a te długie, wąskie i w kolorze czerwieni prezentują się najlepiej. Być może właśnie dlatego po bokach sali leżą właśnie takowe, rozciągając się przez całą jej długość, dając szansę zaznać nieziemskich wygód nogom osób stających właśnie przy-... stołach z jedzeniem. Zajmują one przestrzeń tuż pod ścianami, łącząc się w długie rzędy i będąc okrytymi naturalnie plamoodpornym obrusem koloru białego, przy czym nawet najmniej wprawne oko dostrzeże delikatne złocenia na jego brzegach, znajdujących się niewiele ponad podłogą. Nie wiadomo jednak, na jak długo, gdyż okryte przez nie stoły wręcz uginają się od tac z sałatkami, ciastami czy mis pełnych ponczu gotowego do rozlania i regularnie uzupełnianego czy wymienianego na świeży. Znajdzie się tu coś dla nawet najbardziej wybrednych jednostek, niczym w prawdziwej, pięciogwiazdkowej restauracji. W końcu Riverdale zasługuje na najwyższe standardy. Aby zachować wszystko w harmonijnej, jednakowej konwencji, okna przysłonięte zostały kurtynami w odcieniu ciepłego bordo, akcentowanymi złotym obszyciem, a oświetlenie również zdaje się być nieco mdławe i podpadające swoją barwą pod czerwienie. Naturalnie na tym nie koniec - przez całą salę, tuż poniżej sufitu, ciągnie się festonowy ornament dający złudzenie wiszącej w tym miejscu tkaniny, mającej pozorować girlandę, za to niczym dziwnym nie powinny się okazać wazony pełne krwistoczerwonych i białych róż, poustawiane na wcześniej wspomnianych stołach.
avatar
Mistrz Gry
Fresh Blood Lost in the City
Dziedziniec, akademik, korytarze, schody. Niezależnie od miejsca wszędzie panował ten sam, niemożliwy do zignorowania gwar podnieconych uczniów. Jedni starali się zachować kulturę i odpowiednią posturę, inni dali sobie święty spokój i biegli na łeb na szyję, krzycząc w niebogłosy, tylko po to by zaraz otrzymać naganę ze strony prefektów. Nie zmieniało to faktu, że wymieniali się nowinami i szli w jednym jasno określonym kierunku.
- Koniec roku, w końcu!
- Gdy tylko wrócę do domu, ojciec obiecał że wyśle mnie na obóz piłkarski do Barcelony.
- Mam nadzieję, że to nasza klasa miała największą frekwencję, nie chcę przynieść wstydu swojej rodzinie...
- Ktoś idzie się potem nawalić? - różne, przemieszane okrzyki, wzrok pełen podniecenia, zniesmaczenia, bądź czystej rezygnacji. Jedno było jasne. Drzwi do wielkiej sali, która zwykle służyła za balową podczas podobnych uroczystości, stały otworem czekając aż wszyscy uczniowie zajmą odpowiednie miejsce, siadając wraz ze swoim rocznikiem. Znalezienie ich nie było zbyt trudne, biorąc pod uwagę duże flagi odpowiadające kolorem każdej z nich i rzymską cyfrą, odpowiadającą klasie. Założyciel wraz z dyrektorem siedzieli już w odpowiednim miejscu na podium, czekając aż dołączy do nich reszta nauczycieli, by mogli rozpocząć całe przedsięwzięcie bez większego opóźnienia czy zamieszania. Co uważniejsi mogli dostrzec zgromadzone na stole za nimi kartki, pogrupowane na kilka stosików. Czyżby świadectwa?

// Krótkie posty, wchodzicie i zajmujecie miejsca, bez przeciągania. Kolejny pojawi się jeszcze dziś późnym wieczorem/nocą.
Alan Hayden Paige
Alan Hayden Paige
Fresh Blood Lost in the City
Bynajmniej nie dziwił się entuzjazmowi wszystkich uczniów dookoła, którzy już zaczynali tłoczyć się w sali balowej. Mimo wysokiej temperatury na zewnątrz i przymusu wrzucenia na siebie odświętnych ubrań, w których człowiek dosłownie się gotował, trudno było narzekać, gdy wreszcie nadszedł upragniony dzień w roku. Paige złapał za kołnierz i pociągnął za niego kilkakrotnie, licząc na to, że to pomoże zwalczyć duszność, zanim wszedł do sali, która okazała się zbawieniem. Odetchnął głębiej, wciągając do płuc znacznie chłodniejsze powietrze i udał się w stronę jednego z miejsc, po drodze omijając uczniów, którzy niekoniecznie patrzyli, jak idą, a przy okazji witał się ze znajomymi krótkimi skinieniami głowy, zanim wreszcie udało mu się zająć miejsce w jednym z ostatnich rzędów. W końcu to tam siadali najpilniejsi uczniowie. Choć krążyły też plotki, że ci nie przychodzili w ogóle.
Osunął się wygodnie na krześle, wyciągając lekko nogi przed siebie. Na tyle, na ile pozwalała mu przestrzeń między jednym krzesłem a drugim. Miał nadzieję, że zakończenia roku w Riverdale były wolne od zbędnego pierdolenia i zmierzały do jak najszybszego rozpoczęcia wakacji.
Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
Gwar, rozmowy, podniecenie. Rozglądał się dookoła zmierzając spokojnie do wielkiej sali, bez słowa.
- Przynajmniej w końcu wrócisz do domu.
- ... dzięki za przypomnienie. - średnio zadowolony głos Mercury'ego wskazywał na to, że wbrew pozorom było mu całkiem dobrze w Riverdale'owym akademiku. Podejrzewał zresztą, że nawet w trakcie wakacji, będzie tu od czasu do czasu wpadał, by odpocząć od rodzinnego gwaru.
- A jak tam staż?
- Złożyłem papiery. W przyszłym tygodniu mam spotkanie z jednym z pracowników.
- Dostaniesz się. - krótka rozmowa między bliźniętami szybko zniknęła, gdy rozmowy narosły, wraz z przejściem przez wielkie drzwi. Zupełnie automatycznie powędrował wzrokiem w stronę rzędów Sapphire próbując namierzyć Alana. Nie było to zbyt trudne biorąc pod uwagę to jak wyróżniał się ze swoim wzrostem. Choć z drugiej strony, trzeba było przyznać że większość z czwartego rocznika trafiła się jakaś wyrośnięta. Zamaskował śmiech cichym kaszlnięciem i minął rzędy, wyjmując ukradkiem telefon z kieszeni.
Wyprostuj się, Paige.
Szanse, że chłopak w ogóle zabrał ze sobą telefon i odczyta smsa w czasie były nikłe. Niemniej dało się zauważyć, że Mercury i tak nigdy się nie poddawał.
Zajął swoje miejsce z Saturnem z brzegu, wpatrując się uważnie w kadrę nauczycielską.
Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
No i na chuj komu wszystkie te głupie uroczystości. Powinni wejść, odebrać świadectwa i wyjść. Tyle. Z drugiej strony-... kto nie chciałby poświętować trochę nadchodzących wakacji? Paige wkroczyła na salę mimo wszystko raźnym krokiem, wymijając po drodze kilkoro uczniów najróżniejszych klas, wszystkich witając ciepłym uśmiechem. Wpadła też na tę pierdołę Greya, którego zmierzyła nieprzychylnym spojrzeniem, bo fuj, najgorszy nauczyciel świata, a tuż po tym, no nie przeciągajmy, zajęła miejsce z resztą swojego rocznika, szczerząc się do wszystkich jak ostatni debil.
No bo plz. Kończy. Szkołę. Right. Now.
Anonymous
Gość
Gość
Zakończenie roku było trochę podobne do tych wszystkich nudnych przyjęć dla przyjaciół rodziny Jonker, więc Mezamere czuł się teraz niemal jak w domu. I to „niemal” jest tu słowem kluczowym, bo przecież od dwóch lat unikał tych spotkań jak diabeł wody święconej. Dziś, niestety, nie mógł schować się na cały dzień w szafie.
Także wstał rano marudząc jakby musiał przejść na piechotę pół świata po bułki, a telefon od mateczki wcale nie poprawił mu humoru. Przywdział swój najmniej lubiony, ale najlepszy garnitur, zaczesał włosy do tyłu i z tajemniczym uśmiechem ruszył w odpowiednie miejsce. Próbując, choć trochę wyglądać jak odpowiedzialny oraz dobrze wychowany członek rodu Jonker minął kilku uczniów, których skąpie pozdrowił, choć z większym entuzjazmem przywitał grono pedagogiczne. Oczywiście, miał cichą nadzieję, że nie będą go za bardzo dziś torturować, a ta zmiana podejścia do starszych była tylko na pokaz.
Usiadł przy odpowiednim stole, czekając, aż te piekielne katusze dobiegną końca i będzie mógł mieć trochę spokoju.
[MG] Cyrille Montmorency
[MG] Cyrille Montmorency
Fresh Blood Lost in the City
Cyrille jak na ucznia z klasy A przystało, zjawił się o czasie w wyznaczonym miejscu. Co było raczej dziwnym zjawiskiem jak na niego. Nigdy nie przepadał, za takimi imprezami, chociaż trzeba było mieć to na uwadze, że to jest ostatni dzień w szkole i właśnie nastały upragnione wakacje.

Jednak czy aby na pewno było z czego się tak cieszyć? W końcu będzie musiał wrócić do domu, stanąć przed ojcem i być przykładnym synem. Musiał doścignąć wzorzec, który przed nim postawiono, a nigdy mu się do tego nie śpieszyło. Liczył po cichu, że uda mu się wyrwać przynajmniej na jakiś czas z rodzinnego gniazda i skosztować nieco wakacyjnego życia.
Chociaż wizyty na obozach treningowych wspominał raczej z uśmiechem. Szczególnie, że pewno znów trafi na "swój" oddział.
Teraz pozostało mu udanie się na swoje miejsce. Po drodze pomachał entuzjastycznie i z uśmiechem kilku znajomym, usiadł i czekał rozglądając się od czasu do czasu. Co nie było też takie łatwe, bo im więcej ludzi się tutaj znajdowało, tym więcej naruszeń jego przestrzeni osobistej. Zdarzali się tacy co niemalże wypłakiwali mu się w ramię, że nie przeżyją tego dwu miesięcznego rozstania. Kwitował to lekkim poklepaniu po głowie lub plecach. Takie życie maskotki...

Ratunku...
Anonymous
Gość
Gość
Amir obowiązkowo musiał być na tejże uroczystości. Znany mu tłok i ścisk nie dokuczał mu na tyle, aby musiał gdzieś uciekać, żeby złapać odrobinę świeżego powietrza. Był przyzwyczajany do takich rzeczy od dzieciństwa. To było nic w porównaniu do tego na jakich balach on bywał.
Zakończenie roku było jest i będzie błogą ulgą dla wszystkich uczniów, nawet dla tych, którym nie udało się zaliczyć roku. Dwa miesiące spokoju. Jednak nie dla wszystkich. Książę po dziś dzień nie był pewien tego, czy zostanie tu na wakacje czy będzie musiał wracać do swojej ojczyzny. Z końcem roku wzywały książęce obowiązki. Było mu to lekko nie na rękę.
Z zamyślenia wyrwał go głos pełen niestosownych słów. Uspokoił od razu delikwenta jak na prefekta przystało, zachowując przy tym takt i klasę. Kiedy nadeszła ta odpowiednia chwila, z elegancją zajął miejsce siedzące przy swoim roczniku, starając się nie pognieść idealnie wyprasowanego garnituru. Owszem, on podchodził poważnie do tego typu uroczystości. Tak, witał się z niektórymi skinięciem głowy, jednak tych mógł wymienić na palcu jednej ręki.
Anonymous
Gość
Gość
Szedł do sali z pochyloną głową, rękoma w kieszeniach i słuchawkami w uszach. Nie witał się z nikim, patrzył uparcie w swoje stopy i ogólnie udawał, że nie istnieje. Raz, że nie chciał zwracać na siebie uwagi nauczycieli, a dwa... cóż, i tak nie miał tu żadnych przyjaciół, których mógłby wypatrywać. Był sam, jak zwykle. Sam ze swoimi niezbyt wesołymi myślami.
Zawalił ten rok, nie ma co. Najpierw epizod depresyjny, później pobyt w szpitalu, mało fortunny powrót do szkoły i niechęć do odrabiania ogromu zaległości. Wagary. Włóczenie się po muzeach i antykwariatach, byle jak najdalej od obowiązków. Dopiero telefon ze szkoły, informujący rodziców o jego nędznym sprawowaniu się uświadomił mu, że narobił sobie niezłego syfu. I że teraz musi to jakoś odkręcić.
Usiadł w możliwie jak najbardziej odosobnionym kącie sali i pozornie spokojnie czekał na rozpoczęcie ceremonii. Miał szczerą nadzieję, że dyrektor wspomni coś o sierpniowych poprawkach... bo jeśli nie, to będzie musiał iść do niego osobiście.
Na samą myśl zrobiło mu się niedobrze ze zdenerwowania.
Riley Wolfhound Grimshaw
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Ziewnął. W ostatniej chwili udało mu się podnieść rękę, by zasłonić usta, choć i tak na jego twarzy malowało się jako-takie zmęczenie. Ostatnimi czasy musiał robić na podwójnych zmianach, więc niezbyt miał czas na porządne wyspanie się. Poprawił gustowny krawat i swoją odznakę prefekta, patrząc gdzieś za siebie.
- Nawet nie próbuj się zerwać, Jay. - rzucił ostrzegawczo, uśmiechając się z rozbawieniem w stronę kumpla. Zaraz jednak spoważniał na nowo, rozglądając się dookoła po sali. Całe szczęście wyglądało na to, że wszyscy mieli siadać zgodnie z klasą, a nie pełnioną funkcją. Odetchnął cicho i przeszedł krótki dystans zajmując odpowiednie krzesło, biorąc pod uwagę by Grimshaw mógł usiąść obok niego. Ponadto dostrzegł Amira, z którym przywitał się skinięciem głową. Winchester w przeciwieństwie do większości właściwie nie rozstawał się ze szkołą. Akademik miał być jego domem nawet w trakcie wakacji, na co zdecydowanie nie zamierzał narzekać, biorąc pod uwagę tutejsze warunki. Ponadto gwar uczniów był na tyle głośny, by wilk dał sobie spokój z jakimikolwiek komentarzami, zbyt zmęczony próbą zrozumienia co się dzieje dookoła. Przynajmniej póki co. Ciężko było przewidzieć co się stanie za pięć minut, gdy wszyscy postanowią zamilknąć. Potarł skronie ze znużeniem, przesuwając wzrokiem po całej sali.
Yunlei Chen
Yunlei Chen
Fresh Blood Lost in the City
Byle się przemknąć jak najciszej. Takie było jej pierwsze założenie. Niestety nie znalazło swojego odbicia w rzeczywistości, gdy ledwo po wejściu w tłum, ktoś postanowił przytulić ją z głośnym płaczem i piszczeć jej imię wprost do ucha. Stała w miejscu z kamienną twarzą, próbując odsunąć od siebie delikwenta, co skończyło się tak, że wskazała mu inny punkt palcem, by odwrócić jego uwagę i przebiegła mu pod ramieniem, znikając w sali. Już widziała drugą osobę z tym znajomym błyskiem w oku zwiastującym powtórkę z rozrywki, gdy udało jej się umknąć w rząd Carnelianów i zająć jedno ze środkowych miejsc, do których ciężko byłoby się komukolwiek przeciskać. Wyglądało na to, że jej sąsiedzi byli z klasy A, nie poświęcili jej bowiem zbyt wiele uwagi poza skinięciem głową. Znajoma reakcja. Bardzo przyjazna środowisku reakcja. Odpowiedziała tym samym składając dłonie na kolanach i poruszyła nieco nerwowo butem zerkając na nauczycieli. Chyba wszystko zaliczyła, prawda? Tak jej się przynajmniej wydawało. W końcu chodziła na zajęcia i w ogóle, raczej nikt na nią nie narzekał, więc wszystko powinno być w porządku.
Może i większość rzeczy miała głęboko gdzieś, ale z pewnością był to jeden z tych aspektów którym poświęcała uwagę. Głównie ze względu na ojca, który suszyłby jej później głowę... westchnęła cicho.
Anonymous
Gość
Gość
Kolejny rok był tylko następną formalnością. Odbiór świadectwa, ogarnięcie wszystkich wyjazdów i załatwienie sobie jakiegoś przyjemnego środka transportu do rodziców. Na parę tygodni, bo przecież potem trzeba wracać do Vancouver i resztę wakacji przepieprzyć ze znajomymi.
Miejsca Obsidianu były po prawdzie bardzo blisko niej kiedy już przeszła się kawałek z jedną z dziewcząt kończących właśnie pierwszą klasę, aczkolwiek bez wahania wyminęła swój rocznik i zatrzymała się na sekundę przy stole należącym do Carnelianu, a tam przeczesała włosy znanej już wszystkim dwójce bliźniaków Black. Przelotnie, puszczając do jednego z nich perskie oko, w drodze powrotnej zahaczając o czwartorocznych i pewnego rozkosznego, wysokiego blondyna (niktniewiekogowiadomo). Dopiero po tym gównianym przedstawieniu przysiadła na swoim miejscu, tuż obok niderlandzkiego królewicza, do którego nachyliła się z uroczym uśmiechem.
- Dzień dobry, książę. Wyglądasz dziś jak milion dolarów.
Kek.
Ryan Jay Grimshaw
Ryan Jay Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
A myślałem, że jest jeszcze za wcześnie, by przemawiał przez ciebie instynkt ojcowski, Winchester ― wymruczał pod nosem, podwijając już drugi rękaw marynarki. Nie wyglądało na to, żeby cokolwiek robił sobie z ostrzeżenia Riley'a – trzeba było przyznać, że chłopak wybrał sobie raczej kiepski obiekt do sprawowania nad nim pieczy. Złożyło się jednak, że póki co Grimshaw nie zamierzał nigdzie wychodzić. Ostatni dzień szkoły uznał za możliwy do odbębnienia. Rzecz jasna, tylko jeśli uroczystość nie miała trwać zbyt długo i jeśli nie planowano dla nich kolejnego bezużytecznego balu, który większość traktowała jako okazję do najebania się w ukryciu albo skorzystania ze szkolnego bufetu za darmo.
Szare tęczówki bez zainteresowania przesunęły się po zapełnionej sali. Ryan, w przeciwieństwie do Starr'a, nie tracił czasu na wymianę uprzejmości z obecnymi już znajomymi z klasy. Nawet jeśli przez ostatni rok sprawował jedną z najważniejszych funkcji, nie czuł się zobowiązany do trzymania się przyjętych norm. Zajął miejsce obok Thatchera, traktując tę czynność jak codzienność, biorąc pod uwagę, ile razy dzielił z nim ławkę. Kwestia przyzwyczajenia.
Blythe Aiden Hamalainen
Blythe Aiden Hamalainen
Fresh Blood Lost in the City
Zakończenie roku!
Blythe już od wejścia szczerzył się do wszystkich zebranych, przybijał piątki znajomym, wydawał z siebie okrzyki radości i generalnie całym sobą prezentował jak bardzo przykro jest mu z powodu całej uroczystości. Oczywiście wszystko wykonywał w towarzystwie swojej nieodłącznej miłości, piłki do kosza. Spojrzał na nią z wyraźną dumą, tuląc do siebie niczym dziecko, błyszcząc przy tym śnieżnobiałymi zębami.
- Teraz już nic nas nie rozdzieli mała. Tylko ty, ja i boisko. Przez całe, calusieńkie lato. - rozmarzenie w jego głosie i ponadprzeciętna radość pewnie normalnie zwróciłyby na siebie uwagę, obecnie ginęły jednak w tłumie.
- Blythe, idziesz z nami po zakończeniu na imprezę?
- Jasne, ostatni dzień socjalizacji, a potem tylko kosz, kosz, kosz. - ekscytacja pełną parą.
- Jesteś uzależniony, lecz się stary. A tak na serio, pamiętaj o kumplu i dzwoń kiedy możesz! - zaśmiał się w odpowiedzi i udał się wraz ze znajomym w stronę rzędów Sapphire. Od razu wyhaczył dwie osoby, nie cofając się przed przytuleniem Sheridan od tyłu.
- Cześć kuzyneczko. - wyszczerz radości, machnięcie ręką Alanowi. Będzie musiał się z nim umówić na jakiś mecz, dawno ze sobą nie grali.
Anonymous
Gość
Gość
Upierdliwy harmider dla większości, dla Liama był dodatkową katorgą. Tym razem dzięki krzykom wszystkich słyszał w miarę wyraźnie, mimo to wszystkie głosy zlewały się w jeden, bezsensowny bełkot, którego nijak nie potrafił zrozumieć.
Był zagubiony.
Starał się trzymać bardziej na uboczu, z tą samą obojętną miną co zawsze, mimo to nie mogąc dłużej wytrzymać, co czujniejszy obserwator dostrzegłby że między niebieskimi włosami wystają białe słuchawki, którymi odciął się od innych, puszczając sobie zagłuszającą innych muzykę. Nawet ją musiał jednak odpowiednio kontrolować. Powstrzymał cisnące mu się na usta westchnięcie przechodząc pomiędzy innymi. Biała flaga, biała flaga. Poniekąd musiał przyznać, że będzie tęsknił za bielą, gdy już przeniosą go do żółtych.
Zajął swoje miejsce i skupił wzrok na telefonie.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach