Mercury Black
Mercury Black
Administrator Sovereign of the Power
First topic message reminder :

Wielka Sala [ZAKOŃCZENIE ROKU SZKOLNEGO] - Page 2 SBpng_snpqhhw

Przepych, przepych i jeszcze raz przepych. Tutaj nawet parkiet, który zapewne nie będzie specjalnie podziwiany, ma swój własny urok i emanuje pięknem na wszystkie strony. Jest on bowiem wykonany na zasadzie intarsji, gdzie jabłonkowe drewno zostało gdzieniegdzie wzbogacone o elementy wiśni, mahoniu, a także i dębu, łącząc się w fantazyjne wzory i kształty. Mimo wszystko nie byłoby luksusu bez dywanów, a te długie, wąskie i w kolorze czerwieni prezentują się najlepiej. Być może właśnie dlatego po bokach sali leżą właśnie takowe, rozciągając się przez całą jej długość, dając szansę zaznać nieziemskich wygód nogom osób stających właśnie przy-... stołach z jedzeniem. Zajmują one przestrzeń tuż pod ścianami, łącząc się w długie rzędy i będąc okrytymi naturalnie plamoodpornym obrusem koloru białego, przy czym nawet najmniej wprawne oko dostrzeże delikatne złocenia na jego brzegach, znajdujących się niewiele ponad podłogą. Nie wiadomo jednak, na jak długo, gdyż okryte przez nie stoły wręcz uginają się od tac z sałatkami, ciastami czy mis pełnych ponczu gotowego do rozlania i regularnie uzupełnianego czy wymienianego na świeży. Znajdzie się tu coś dla nawet najbardziej wybrednych jednostek, niczym w prawdziwej, pięciogwiazdkowej restauracji. W końcu Riverdale zasługuje na najwyższe standardy. Aby zachować wszystko w harmonijnej, jednakowej konwencji, okna przysłonięte zostały kurtynami w odcieniu ciepłego bordo, akcentowanymi złotym obszyciem, a oświetlenie również zdaje się być nieco mdławe i podpadające swoją barwą pod czerwienie. Naturalnie na tym nie koniec - przez całą salę, tuż poniżej sufitu, ciągnie się festonowy ornament dający złudzenie wiszącej w tym miejscu tkaniny, mającej pozorować girlandę, za to niczym dziwnym nie powinny się okazać wazony pełne krwistoczerwonych i białych róż, poustawiane na wcześniej wspomnianych stołach.

Gabriel E. Walsh
Gabriel E. Walsh
Fresh Blood Lost in the City
Gabriel założył na siebie idealnie skrojony czarny garnitur, wypastował sobie buciki, aby się błyszczały niczym psu jajca. Jeden guzik od koszuli zostawił rozpięty, a sam śnieżnobiały materiał wpuścił w spodnie, zatrzaskując go z pomocą paska. Czerwony krawat w białe groszki założony na szyję, niedociągnięty do końca, aby zostawić sobie trochę luzu i możliwości wyglądu choć odrobinę luźniej niż niektórzy uczniowie, którzy za pewnie wystroją się jak strusie. Na nosie okulary, standardowa biżuteria w postaci pierścionków na palcach i tyle, ruszył.
Jaki piękny zapach jest tego dnia, wdychał te powietrze z wielką chęcią, nie zwracając uwagi, że im głębiej wchodził w zakątki szkoły tym bardziej można było odczuwać pot innych uczniów. Udało mu się bez problemu przecisnął przez wszelkie tłumy, bystrym okiem dostrzegł miejsce wyznaczone dla jego klasy. A tam kogo zobaczył? No jak to? Dwaj bliźniaki Black! Zaszedł ich od tyłu i znienacka objął oboje, zawieszając swoje ręce na ich karkach.
- No, no, mordy! Kończymy kolejny rok!
Szczerzył swoje białe zębiska na lewo i prawo. A jeszcze szczęśliwszy był, że dalej będzie mógł być w tej samej klasie z tą dwójką. Nie ma nic lepszego niż starzy przyjaciele na tym samym roku, w tej samej sali, na tych samych lekcjach. Piękne, co nie? Jeszcze tak na dodatek mocno ich przycisnął do siebie, kładąc dłonie na ich głowach, lekko czochrając im włosy i przyciskając sobie ich do ramion. Tak po przyjacielsku, of course.
Selim Luke Skywalker
Selim Luke Skywalker
Fresh Blood Lost in the City
Z zakończenia roku cieszyli się nie tylko uczniowie, ale i nauczyciele, którzy w końcu będą mogli odpocząć po całym roku prowadzenia zajęć. Choć rzecz jasna niczego nie dał po sobie poznać, stojąc wraz z innymi za dyrektorem. Idealnie wyprostowany, nieco znudzona, beznamiętna mina poważnego profesora. Jedynie w międzyczasie zerknął szybko na Christiana i puścił mu porozumiewawcze oko z dość jasnym przekazem, gdy znało się tę dwójkę choć odrobinę.
Idziemy to potem oblać, co stary?
Usta Skywalkera wygięły się w ledwo widocznym uśmiechu, który zniknął równie szybko co się pojawił. Zaraz po tym powrócił do obserwacji całej sali, mimowolnie próbując wyszukać kilku tych uczniów, których zdążył szczególnie polubić. Było to średnio możliwe biorąc pod uwagę całe olbrzymie zgromadzenie, odpuścił więc dość szybko, zerkając w tył na leżące za nim świadectwa.
Noah Hatheway
Noah Hatheway
Fresh Blood Lost in the City
Wypuścił powietrze ustami, gdy tylko znalazł się w sali, w której uczniowie tłoczyli się i kręcili jak mrówki, nie mogąc znaleźć sobie odpowiedniego miejsca. Miał za sobą dopiero pierwszy rok w tej szkole, a już był w stanie stwierdzić, że zakończenia nie będą jego ulubionymi dniami w przeciągu następnych lat. Wystarczyło, że pokonał kilka pierwszych kroków w stronę odpowiedniego rzędu, a ktoś już przypadkiem trącił go ramieniem, po paru kolejnych krokach zapowiadało się na to samo, ale Hatheway w porę uchylił się, zerkając z ukosa na mijającego go delikwenta. Chyba niewielu z obecnych rozumiało, że miejsc miało wystarczyć dla wszystkich.
Strzepnął jakiś niewidzialny brud z marynarki i wreszcie przedarł się przez pole bitwy, dostając się do miejsc przeznaczonych dla Quartz. Bez wahania zajął miejsce obok Liama, witając go krótkim skinieniem głowy. I tyle. Teraz pozostało czekać na to, co grono pedagogiczne miało im do ogłoszenia.
Dakota Lowe
Dakota Lowe
Fresh Blood Lost in the City
Dakota właściwie w początkowym planie dnia nie uwzględniał zjawienia się na ceremonii zakończenia roku szkolnego, bo, jak to sobie tłumaczył, po chuj. Coroczne pierdolenie o tym, jak wytężona praca przynosi efekty i czyni cuda. No, jemu za jakiś czas uczyni pierwsze siwe włosy. Generalnie, chciał się przejść do sekretariatu po wszystkim, wtedy obeszłoby się bez białej koszuli, muchy, spodni wyprasowanych w kancik i innych pierdołowatych fatałaszków, które go gniotły i dusiły.
Dresy rulez.
Niemniej jednak sms rano od ojca: “Widzimy się za niedługo.” przesądził o wszystkim. Nie pośpi dłużej, musi zapierdalać do szkoły, odebrać ten pieprzony świstek (przynajmniej ten papier stanowił jakiś powód do dumy w jego przypadku, w końcu stypendialny), zawrócić do domu w trybie natychmiastowym i próbować odgruzować mieszkanie. Gdyż, jeśli ojciec pisze coś o spotkaniu, nie przyjedzie tylko on i macocha. Nie, kurwa. Przyjedzie pielgrzymka z Anglii. O tyle dobrze, że z pieniędzmi, więc przystał na takie odwiedziny. Znowu.
Na salę dostał się cichaczem, w miarę normując oddech, postawił sobie na szybko włosy, przeczesując je lekko palcami i pognał na miejsce swojego rocznika, nie oglądając się za bardzo na inne rzędy, gdyż swoje mordy rozpoznał od razu. Chociaż gdzieś tam z tyłu głowy ciągle miał: “Senpai i.. Jezu.. jak ona się nazywała? Ser. Sercośtam.”. Szybkim ruchem zajął swoje miejsce, oczywiście gdzieś na bezpiecznym uboczu, aby nie być ściśniętym przez wyperfumowane cielska koleżanek z klasy i tym podobnych dziwnych, wytapetowanych stworów. Odetchnął.
Do domu, do domu, do domu.
Anonymous
Gość
Gość
Hehehehe w końcu koniec, co nie?
Keir odstawiony jak nigdy - założył gustowną marynarkę z markowymi trzema paskami na obu nogawkach i pięknym napisem "Adidas" na klatce piersiowej - wkroczył do sali sprężystym krokiem, już od wejścia susząc zęby do każdego, kto tylko znalazł się w zasięgu wzroku.
Klepnął jednego z młodszych uczniów w plery, patrząc jak ten prawie wyjebuje się na ziemię i zaśmiał się chrapliwie, patrząc jak tamten próbuje nie wykasłać płuć.
- Co tam złamasie, kolejny rok za nami, co nie? - kolejny wybuch śmiechu, wsadzenie rąk w kieszenie i ruszenie przed siebie. Zobaczył prawilną ziomalkę swojego życia, zaraz machając jej ręką i drąc się przez pół sali.
- YONKA MOJA ŻONKA, IDZIEMY TO POTEM OPIĆ? - zamachał obiema rękami, nim w końcu któryś z jego kumpli łaskawie kazał mu zamknąć mordę i zająć swoje miejsce. Tak więc zrobił.
Chester Ó Heachthinghearn
Chester Ó Heachthinghearn
Fresh Blood Lost in the City
Heachthinghearn od co najmniej tygodnia suszył swoje “co drugi wystąp” zęby. Cholera wie, może te niby nieistniejące siły nadprzyrodzone go przepchnęły do klasy wyżej. No, albo to była troska i motywacja pana Winchestera oraz metoda pas-telefon/nadzór 24/7 pani Inghram.
A gdyby ktokolwiek go o to pytał, nie był w żaden sposób zadowolony z samego nieoblania klasy. Właściwie, gdyby tak się stało, absolutnie nie byłoby mu żal (pod warunkiem, że nie byłyby w jego stronę wystosowane krwawe konsekwencje), poza jedną rzeczą. I jedynie dlatego jakkolwiek współpracował ─ otóż, był dalej w roczniku ze swoją paczką psycholi i degeneratów.
Wjechał na salę, oglądając się za siebie, jakby ktoś go gonił, po czym.. stanął w przejściu. Nie ma co, zlokalizowanie swojego rocznika wśród tłumu sztywnych idiotów z kijem w dupie jest ciężkie, jeżeli musisz obserwować świat z pozycji dużego psa. Usiłował znaleźć jakieś znajome twarze (a gdyby był to Riley czy Ryan, to byłby wniebowzięty), lecz prawdopodobnie jeśli zabłądzi, zaraz go jakiś profesor naprowadzi na właściwe tory, gdyż w ściganiu błądzącego Chestera byli bezkonkurencyjni. Stanął sobie nieopodal jakiejś grupki z tyłu stali, ciągle próbując się rozeznać w terenie. W razie czego przemieści się w trakcie. Albo..
..zerknął w telefon, który wyjął zza ramoneski robiącej mu za marynarkę i wszedł w smsy z Riley’im.
Gdzie jesteście? nie widzę was.
Liam
Liam
Fresh Blood Lost in the City
Nikt nie mógłby być szczęśliwszy z zakończenia roku szkolnego, niż nauczyciel niezbyt przepadający za nauczaniem. Nic też dziwnego, że na twarzy Liama zamiast zwyczajowego dlań, pogardliwego wyrazu pełnego znudzenia gościło coś na kształt uśmiechu.
To znaczy - grymas ten można było nazwać uśmiechem jedynie przy sporej dozie dobrej woli.
A i tak "uśmiech" zniknął równie szybko, jak się pojawił. Już tłum wrzeszczących, rozhisteryzowanych nie wiadomo czym gówniaków, przez który Liam musiał się przepchnąć, by zająć swoje miejsce, o to zadbał.
Mason nie był zwolennikiem wielkich gal. Kiedy sam jeszcze chodził do szkoły w roli ucznia, często odpuszczał sobie tego typu okazje. A później, już w dorosłym życiu, gdy był na przykład gospodarzem własnej wystawy, też raczej szybko się z takich imprez zmywał. Nie był wychowawcą żadnej klasy, więc zgadywał, że nie będzie musiał zbyt długo tu siedzieć.
Po co więc przyszedł do tego pompatycznie uroczystego cyrku?
To chyba oczywiste. Catering wszak mieli zajebisty.
Lou
Lou
Fresh Blood Lost in the City
Z niemałym wysiłkiem wydostając się z czarnego auta, które odjechało dopiero, kiedy Lou zniknęła kierowcy z pola widzenia, miała nadzieję, że nie będzie spóźniona. Nie widziało jej się bieganie w tym oficjalnym wdzianku, dlatego też dreptała niespiesznie, niemalże beztrosko, w kierunku sali, gdzie odbywało się zakończenie.
Zaraz po wejściu jej uszu dobiegł końcoworoczny harmider, przyjemnie odbijający się echem w głowie. Szybko zleciało, pomyślała, najpierw kierując się w stronę wystawnego cateringu. Chwyciła kilka krwistoczerwonych truskawek, jedną z miejsca wsuwając do ust i popędziła na miejsce jej rocznika. Po drodze posyłała kolegom uśmieszki i uśmiechy, energicznie machała do koleżanek. Znalazłszy wreszcie miejsce, rozsiadła się i skonsumowała kolejną truskawkę. Niech żyje dobre wychowanie, w końcu jest koniec roku. Pomimo ogólnej adoracji tego typu imprez, chciała być już w domu i móc wreszcie odsapnąć, ostatnim czasy była cholernie zajęta. Prawdę mówiąc, była skłonna uciąć sobie drzemkę podczas oficjalnej części, właściwie to jej powieki co jakiś czas samoistnie opadały.
Anonymous
Gość
Gość
Kto by pomyślał, że dziesięć miesięcy nauki może zlecieć jak mrugnięcie okiem? Zapewne dla większości oznaczało to kilkadziesiąt dni beztroskiej laby, leżenia do góry brzuchem i całodobowego nicnierobienia. Co w sumie dla samego Włocha nie brzmiało zbyt zachęcająco. Ba. Nawet nie planował spędzać tak swoich wakacji. Stosy poezji czekały na przeczytanie, języki obce domagały się szlifowania, a gra na pianinie wymagała większej perfekcji. To tylko jego główne plany. Zapewne jego rodzina postara się o to, aby się nie nudził przez resztę lata, zanim ponownie wróci między te bogate mury.
Jak to już miał w swoim zwyczaju, na miejscu pojawił się niewiele minut przed samym rozpoczęciem całej uroczystości, mogąc już dostrzec niektóre znajome twarze. Z tymi bardziej zaprzyjaźnionymi przywitał się należycie, nie omijając oczywiście nauczycieli. Na początku oswajał się z całym tym zamieszaniem, dopiero po chwili postanawiając zająć odpowiednie miejsce. Miał tylko nadzieję, że nie będzie to wszystko trwało zbyt długo, ponieważ nie był zbyt przyzwyczajony do noszenia koszul. Garnitur to zupełnie inna sprawa. Leżał na nim jak zwykle idealnie i można to było śmiało pochwalić.
Ava Cadogan
Ava Cadogan
Fresh Blood Lost in the City
Cadogan od samego rana zajęta, nie miała nawet chwili wytchnienia. Była wszędzie, sprawdzając czy wszystko jest tak, jak powinno być, czyli głównie po jej myśli. Nie byłaby sobą, gdyby tego nie dopilnowała. Uroczystość zakończenia roku szkolnego w Riverdale to spore wydarzenie, dlatego wolała dopiąć wszystkie szczegóły na ostatni guzik, aby cieszyć się ceremonią, na którą większość uczniów niecierpliwie czekała już od września. Pomimo tego, na pewno będą dobrze wspominać czas w Riverdale, tak samo jak Ava dobrze wspomina swoje czasy licealne. Poprawiła kołnierz koszuli i skierowała się w stronę głównej sali. Miała nadzieję, że jej ojciec się nie spóźni. Gdy dotarła na miejsce okazało się, że jej tatko już zajął miejsce. Zerknęła na zegarek, po czym usiadła obok z delikatnym uśmiechem. Jeszcze czas. Teraz dopiero mogła podziwiać finalny wystrój Wielkiej Sali, niewątpliwie robiła wrażenie i, co najważniejsze, zaczęła się powoli zapełniać przez uczniów i nauczycieli.
Catherine Fitzroy
Catherine Fitzroy
Fresh Blood Lost in the City
Weszła do sali łącznie z kolejną falą uczniów, którzy wyjątkowo licznie pojawili się w murach szkoły. Zakończenie roku - był to dzień, w którym sprawdzano by obecność, to okazałaby się, że frekwencja jest bliska perfekcji. Teoretycznie powinna wznieść oczy do nieba, ale prawda była taka, że na usta cisnął jej się rozbawiony uśmiech. Cieszyła się z wakacji, ale nie przeszkadzałoby jej również jeszcze kilka miesięcy szkoły. Lubiła uczyć, niestety nie wszyscy uczyć się lubili.
Przeszła na przód sali, witając się ze wszystkimi uśmiechem i skinięciem głowy. Na jakiekolwiek rozmowy prawdopodobnie czas będzie później. Wybrała sobie miejsce z przodu mniej więcej w połowie rzędu. Zajęła je i dopiero po chwili obróciła się do tyłu, by przyglądać się, jak miejsca powoli się zapełniają. Zapewne oni wszyscy czekali tylko na jeden moment. Chwilę wręczenia świadectwa, która miała być ich przepustką do dwóch miesięcy bezustannego wolnego. Niektórzy mieli wyjątkowo znudzone miny, co kazało jej zastanowić się, jak długo w tej szkole trwa ta oficjalna część. Godzinę? Dwie? Pewnie samo wręczenie świadectw miało tyle zająć, a do tego jeszcze przemowy, dodatkowe nagrody. Spojrzała na zegarek zawieszony na nadgarstku, a potem rozsiadła się wygodniej twarzą do podium.
Elisabeth A. Cartier
Elisabeth A. Cartier
Fresh Blood Lost in the City
Zakończenie roku. Ważny dzień - podobno. Miało to być pierwsze takie wydarzenie, w którym weźmie udział. Na jej nieszczęście i ogólną frustrację składał się wyjazd Evana do Londynu. Nie wiedziała, czy wróci dziś na czas, ani nawet kiedy wróci.. Sam wyjazd był dla niej ogromnym ciosem, a do tego ich kontakt został bardzo ograniczony. Brat stale miał jakieś zajęcie i znalezienie chwili na rozmowę z siostrą, okazywało się ponad wszelkie siły. W dodatku różne strefy czasowe im nie pomagały.
Ubrała się stosownie do okazji, wybierając granatową prostą spódnicę, białą koszulę z krótkim krawatem, do tego ciemne rajstopy i pantofle na obcasie. Było ciepło jak to w lecie, ale jednak nie skarżyła się. Przynajmniej niezbyt długo, ponieważ czas ją gonił i już niedługo przemierzała miasto na tylnym siedzeniu limuzyny, która zawiozła ją aż pod samą szkołę. Wysiadając z samochodu, kierowca wyjął z bagażnika naręcze kwiatów, które dziewczyna odebrała od niego bez słowa. Wymóg jej matki, która uznała, że koniecznie powinna wziąć je ze sobą na zakończenie. Nie było sensu się z nią kłócić..
Gdy tylko przeszła przez dziedziniec, kierowca odjechał. Powoli już zaczynała orientować się w układzie korytarzy a, nawet gdyby miała problem z dotarciem na miejsce, to wystarczyło podążyć za masą ludzi, co też uczyniła.
Po przekroczeniu progu auli zajęła przypadkowe dwa miejsca w część przeznaczonej dla trzecioklasistów. Jedno dla siebie po zewnętrznej było jej, a na drugim położyła kwiaty, jednocześnie uniemożliwiając przypadkowej osobie zajęcie go. Usiadła prosto, wpatrując się jedynie w rzędy krzeseł i głów przed sobą.
Jack
Jack
Fresh Blood Lost in the City
Nie ma to, jak wstać sobie rano po imprezce, oczywiście na kacu i się dowiedzieć, że trzeba iść na zakończenie roku. Świetnie. Normalnie pewnie by poszedł dalej spać, ale ciotka Oczywiście musiała wbić mu do pokoju, następnie przez całe trzydzieści minut stać mu nad głową i napierdalać ciągle tymi samymi tekstami — jak to on ma wyjebane na szkołę i w swoją przyszłość. No i jak tu z tą babą żyć? Nie chciał z nią dyskutować, bo dalej był pod jej utrzymaniem i pewnie wystarczy tylko jedno złe słowo, żeby Jack musiał szukać nowego noclegu. Jak tu żyć. Założył koszulę w kratę, jakieś jeansy oraz pierwszą lepszą parę vansów, na końcu zabrał okulary przeciwsłoneczne, aby nie było niczego po nim widać. Łeb go tak mocno nakurwiał, że chwila moment i by się wyjebał ze schodów. Zajebiście. I jak on niby miał wytrzymać te kilka godzin w szkole? Pewnie nie obejdzie się bez wielokrotnej wizyty w szkolnym kiblu. Mimo wszystko musiał tam jakoś wytrzymać. Wbił do sali z widocznym niezadowoleniem na twarzy, stanął rozkojarzony na środku sali, rozglądając się za swoim rocznikiem. Był dosyć mocno rozkojarzony, więc zajęło mu to dobre kilka minut. Ruszył w ich stronę, lekko się gibając, następnie zajął pierwsze miejsce z brzegu. Słysząc propozycje swoich kumpli na późniejsze chlanie z okazji zakończenia, to momentalnie dostawał odruchy wymiotne. W tym momencie nie wiedział co w sumie jest gorsze, to że musi tam siedzieć kacu, czy słuchać tych debili ze swojej klasy planujących melanż.
Anonymous
Gość
Gość
Po ciężkich chwilach zakończenie roku dla Lucasa było zamknięciem starego rozdziału. Jeszcze wiele rzeczy miał przed sobą, z którymi będzie musiał się uporać, jednak na aktualny moment starał się o tym nie myśleć. Teraz mógł otworzyć zupełnie inny, nowy rozdział, z nadzieją, że ten będzie o wiele lżejszy od poprzednich.
Tak myślał i tak chciał.
Wszedł do sali, na którym odbywało się zakończenie roku. W teorii miało go tu nie być, a świadectwo ukończenia szkoły miał odebrać parę dni później z sekretariatu, jednak w praktyce wyszło zupełnie inaczej. Chociaż duszne powietrze, wymieszane z milionami perfum sprawiało, że automatycznie chciało się opuścić dane miejsce.
Kiedy wzrokiem wyłapał dobrze znaną mu sylwetkę, zaczął się przeciskać przez tłum ludzi, siadając na właściwym miejscu. Obok Sheridan. Mogła być zaskoczona jego obecnością, ponieważ z ich wcześniejszych rozmów wynikło, że go tutaj nie będzie. Mimo tego nawet nie zamierzał się przywitać. Chyba coś był w nie sosie.
Laura
Laura
Fresh Blood Lost in the City
O Boże, wreszcie.
Tyle czasu minęło, a ona w pewnym momencie zauważyła, że w ogóle nie ogarnia, co się dzieje. Serio, tak szybko ten cały czas minął. Niemniej jednak musiała się porządnie kilka razy kopnąć w cztery litery, żeby w ogóle tutaj przyjść. Podobno narzekali, że coś z nią nie tak będzie, że nie zda, że to, że tamto. Ta, jasne. Tyle lat sobie radziła, teraz też nie będzie źle.
Szła powoli, prawie jak na ścięcie, gdyby ktoś się porządniej przyjrzał. Tylko co jakiś czas się rozglądała, szukając znanych jej twarzy. Wyłapała tylko i wyłącznie Lucasa, jednak nie leciała za nim jak poparzona. Przecież nie będzie go atakować za każdym razem, kiedy na niego wpadnie, bo to przecież wyglądałoby źle.
Dlatego czaiła się gdzieś w tle. Tak po prostu, żeby nie było.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach