▲▼
Sporych rozmiarów park w centrum miasta. Został stworzony na wzór Central Parku w Nowym Yorku. Jest to chyba najpopularniejsze miejsce w mieście. Codziennie można tu spotkać ludzi biegających o tej samej porze, matki na spacerze z dziećmi, całe rodziny robiące piknik na zielonej trawie czy też pary siedzące na pobliskiej ławeczce i wzdychające do siebie. Jest to niezwykle przyjemne miejsce na odpoczynek. Zieleń dookoła pomaga odpocząć oku, a zapach kwiatów, które rosną dookoła przyjemnie łechta węch. Niezależnie od pory dnia można tu spotkać mnóstwo ludzi rozkoszujących się tym mały kawałkiem przyrody w środku miasta.
Przyszła do parku bo potrzebowała odpoczynku. Dzień spędzony na świeżym powietrzu tylko jej dodawał energii. A dodatkowo jeśli ten dzień był słoneczny to była prze szczęśliwa. Miała tego dnia do załatwienia parę rzeczy w mieście, jednakże nie śpieszyło jej się. Stwierdziła, że zajdzie tu na chwilę by rozkoszować się widokiem zielonych drzew i trawy. Wzięła łyka mrożonej bezkofeinowej kawy, którą kupiła chwilę wcześniej. W taki dzień jak ten ciężko było wytrzymać bez czegoś zimnego. Oczywiście kawa musiała być bezkofeinowa. W innym wypadku zaczęła by się zachowywać jak wiewiórka na sterydach. Kofeina źle na nią wpływała. Ona była energiczną osobą bez żadnych wzmacniaczy. Kiedyś jej rodzice myśleli, że ma ADHD, ale u lekarza okazało się, że po prostu już taka jest. Oczywiście nie ucieszyło to ich za bardzo. Prawdopodobnie chcieli mieć spokojne dziecko, a widząc takie zachowanie próbowali je sobie jakoś usprawiedliwić. Jej to jednak nie przeszkadzało. Właściwie pomagało w wielu rzeczach. Zdarzały jej się jednak mimo wszystko dni kiedy stawała się leniwą bułą i chciała spędzić dzień na oglądaniu telewizji albo graniu w gry. Rzadko kiedy jednak tak się stawało. Zawsze było coś do zrobienia. Tu posprzątać, tego się nauczyć, to gdzieś zanieść. Była zapracowaną dziewczyną, ale uważała, że tak musi być i najwidoczniej nie zasługuje na to by się lenić. Poza tym ktoś przecież musi te rzeczy robić. Ostatnimi czasy jej obowiązki się zwiększyły. gdy zamieszkała z babcią starała się wyręczać ją we wszystkim. Nie pozwalała jej sprzątać i to ona gotowała obiady. No z drobną jej pomocą. Przeczesała włosy dłonią jednocześnie zastanawiając się co jeszcze musi dzisiaj zrobić. Nagle jednak poczuła na swojej nodze ciężar i ciche dyszenie. Spojrzała na psa, który do niej podbiegł i uśmiechnęła się szeroko. Pogłaskała go, choć nie trwało to długo bo od razu obok pojawił się właściciel przepraszając za zwierzaka. Od razu jednak zaprzeczyła jakoby jej to przeszkadzało. W końcu uwielbiała zwierzęta.
Był to naprawdę ciężki miesiąc — multum koncertów, wypadów na piwo z ziomkami, no i oczywiście, sporo sesji u tatuażysty. Jack postanowił, że przedłuży sobie tatuaż na prawym przedramieniu, którego jest posiadaczem już od dobrych dwóch lat. Przymierzał się do tego już jakiś czas, jednak dopiero teraz w wakacje miał sporo wolnego czasu, no i hajsu. Pomimo tego, że jego dobry kumpel prowadzi salon tatuażu, i w dodatku ma u niego dosyć sporą zniżkę. To i tak musiał wybulić całkiem sporo dolców, żeby móc sobie sprawić taki wyjebisty rękaw.
Dzisiaj była ostatnia sesja, więc mógł się już cieszyć nową dziarą, i prawdopodobnie nie ostatnią, ponieważ miał jeszcze sporo pomysłów na kolejne, ale to raczej w niedalekiej w przyszłości. Wychodząc z salonu, zdecydował, że zahaczy sobie jeszcze o sklep i kupi energetyka, żeby następnie skierować się w stronę parku, by móc w końcu odpocząć i mieć nareszcie chwilę dla samego siebie.
Podczas drogi spotkał kilku swoich znajomków, którzy to jak to zwykle bywa, musieli go zacząć zapraszać na kolejne imprezy czy wspólne wypady. Dzisiaj akurat chłopak musiał odmówić, to był jeden z tych dni, kiedy potrzebował odpoczynku od innych ludzi, ewentualnie od tłumu wokół jego, od którego musiał się dzisiaj odizolować. Kiedy po dłuższej przechadzce ostatecznie pojawił się w parku. Zajął jedną z niewielu pustych ławek, następnie założył prawą nogę na lewą i się wygodnie rozsiadł. Słońce wtedy naprawdę mocno dawało po oczach, na szczęście francuz się odpowiednio zaopatrzył w okulary przeciwsłoneczne. Wziął kolejny łyk energola, jednocześnie podziwiając widoki, nieważne czy to, drzewa, zielona trawa, psy, fajne loszki, czy dzieci bawiące się na placu zabaw obok… chociaż nie, to akurat nie, on takim zwyrodnialcem nie jest. Jego wesołe opierdalanie się, przerwał mu jeden z wyprowadzanych psów, który postanowił się uczepić nogi Oliviera. Zmienił pozycję na taką, aby móc z łatwością go pogłaskać i podrapać za uchem. Pomimo ciągłych pieszczot Jacka, kundel dalej ocierał się o jego nogę. Dobra to już za wiele psino. Odsunął go lekko nogą. - Sio, sio. - postanowił go przegonić prostym gestem. W końcu pies odpuścił i z podkulonym ogonem wrócił do właściciela. A francuz powrócił do poprzedniej pozycji i ponownie zaczął podziwiać widoki. Siedział tak już dobre kilkanaście minut, nie miał pojęcia, że takie spędzanie wolnego czasu potrafi się szybko znudzić, cicho westchnął, jednocześnie podnosząc się z ławki. Wyciągnął telefon i ruszył przed siebie. Po drodze musiał posprawdzać co się dzieje na facebooku i twitterze. Wyłączenie od sieci, nawet na te kilkanaście minut, było dla niego naprawdę męczące. Nie zważał na to, co się dzieje wokół niego, szedł tak wgapiony w telefon, jakby nic innego się nie liczyło. No i nie skończyło się to za dobrze. Wszedł przypadkiem na dziewczynę, która aktualnie bawiła się jednym z psów. - Oh, przepraszam, nic ci się nie stało? - raczej nic się jej poważnego nie stało, nie wpadł na nią z jakimś impetem, czy coś, ale no, uprzejmym trzeba być.
Dzisiaj była ostatnia sesja, więc mógł się już cieszyć nową dziarą, i prawdopodobnie nie ostatnią, ponieważ miał jeszcze sporo pomysłów na kolejne, ale to raczej w niedalekiej w przyszłości. Wychodząc z salonu, zdecydował, że zahaczy sobie jeszcze o sklep i kupi energetyka, żeby następnie skierować się w stronę parku, by móc w końcu odpocząć i mieć nareszcie chwilę dla samego siebie.
Podczas drogi spotkał kilku swoich znajomków, którzy to jak to zwykle bywa, musieli go zacząć zapraszać na kolejne imprezy czy wspólne wypady. Dzisiaj akurat chłopak musiał odmówić, to był jeden z tych dni, kiedy potrzebował odpoczynku od innych ludzi, ewentualnie od tłumu wokół jego, od którego musiał się dzisiaj odizolować. Kiedy po dłuższej przechadzce ostatecznie pojawił się w parku. Zajął jedną z niewielu pustych ławek, następnie założył prawą nogę na lewą i się wygodnie rozsiadł. Słońce wtedy naprawdę mocno dawało po oczach, na szczęście francuz się odpowiednio zaopatrzył w okulary przeciwsłoneczne. Wziął kolejny łyk energola, jednocześnie podziwiając widoki, nieważne czy to, drzewa, zielona trawa, psy, fajne loszki, czy dzieci bawiące się na placu zabaw obok… chociaż nie, to akurat nie, on takim zwyrodnialcem nie jest. Jego wesołe opierdalanie się, przerwał mu jeden z wyprowadzanych psów, który postanowił się uczepić nogi Oliviera. Zmienił pozycję na taką, aby móc z łatwością go pogłaskać i podrapać za uchem. Pomimo ciągłych pieszczot Jacka, kundel dalej ocierał się o jego nogę. Dobra to już za wiele psino. Odsunął go lekko nogą. - Sio, sio. - postanowił go przegonić prostym gestem. W końcu pies odpuścił i z podkulonym ogonem wrócił do właściciela. A francuz powrócił do poprzedniej pozycji i ponownie zaczął podziwiać widoki. Siedział tak już dobre kilkanaście minut, nie miał pojęcia, że takie spędzanie wolnego czasu potrafi się szybko znudzić, cicho westchnął, jednocześnie podnosząc się z ławki. Wyciągnął telefon i ruszył przed siebie. Po drodze musiał posprawdzać co się dzieje na facebooku i twitterze. Wyłączenie od sieci, nawet na te kilkanaście minut, było dla niego naprawdę męczące. Nie zważał na to, co się dzieje wokół niego, szedł tak wgapiony w telefon, jakby nic innego się nie liczyło. No i nie skończyło się to za dobrze. Wszedł przypadkiem na dziewczynę, która aktualnie bawiła się jednym z psów. - Oh, przepraszam, nic ci się nie stało? - raczej nic się jej poważnego nie stało, nie wpadł na nią z jakimś impetem, czy coś, ale no, uprzejmym trzeba być.
Jak widać właściciel psa był dosyć miłym człowiekiem bo pozwolił dziewczynie jeszcze przez chwilę bawić się z psem. Drapała go za uchem z uśmiechem na twarzy. No bo w końcu.. to był mops. Jej ulubiona rasa. O rety, oddałaby całe pieniądze rodziców za takiego. No ale niestety. Liczyła po cichu, że kiedyś gdy będzie mieszkać sama, sobie takiego sprawi. Ah.. na razie jednak marzenia pozostawały marzeniami i mogła się jedynie zadowolić zdjęciami mopsów ubranych w słodkie ubranka na fejsie. Swoją drogą, to dopiero był interes. Robisz słodkie zdjęcia psa/kota ubranego w coś niebywale uroczego i przykuwającego wzrok, zakładasz fanpage na fejsie, wrzucasz foty a gdy fp zrobi się popularny (co w końcu kiedyś nastąpi, bo kto nie lubi słodkich zwierząt) otwierasz sklep i zbijasz na tym kokosy. W dobie dzisiejszej cywilizacji internet był bardziej dochodowy niż cokolwiek innego. W sumie Mel nie spędzała w nim aż tak dużo czasu. Przeglądała od czasu do czasu fejsa, ewentualnie czasem obejrzała jakiś głupi filmik albo obrazki i na tym się kończyła jej aktywność. Była z tych osób, które wolały relacje na żywo. Lubiła spotkać się gdzieś na dworze i porozmawiać w cztery oczy niż wpatrywać się w ekran telefonu czy laptopa. Zabawa z psem nie trwała zbyt długo. Poczuła po chwili jak ktoś na nią wpada. Zadrżała przestraszona, bo zabawa z psem wciągnęła ją do tego stopnia, że nie widziała co się dzieje dookoła. Spojrzała na chłopaka. W sumie to ona stała na środku ścieżki przeszkadzając ludziom. Wstała szybko spoglądając na niego zakłopotana.
- Oh.. wybacz.. - powiedziała praktycznie w tym samym momencie co on. Pokręciła głową na jego pytanie.
- Nie, w porządku. Nic się nie stało. - Dodała po chwili. Przyjrzała się chłopakowi. Przecież ona go znała! Chodzili razem do szkoły. No i był w zespole z Gabrielem. Niby mały szczegół, a miał spore znaczenie.
- Um.. Ty jesteś Jack, prawda? - Spytała niepewnie. Nie była pewna jego imienia, a nie znosiła takich sytuacji. Szczerze mówiąc kojarzyła sporo uczniów. Dodatkowo pamiętała, że był starszy. Starszych uczniów jakoś zawsze lepiej się pamięta niż młodszych. Ciekawe czego to była kwestia. W sumie jakby się tak zastanowić, to ona na każdego zwracała uwagę po równo. Ktoś mógłby ją nazwać przyjaciółką świata. Miała taki cel, żeby z każdym się dobrze dogadywać i mieć dobre relacje. To nie było żadne przekonanie, że im więcej ma znajomych tym jest lepsza czy coś w tym guście. Po prostu.. chyba chciała czuć się popularna. Gdzieś tam w niej tkwiła ta chęć bycia zauważaną, z czego ona sama nie zdawała jeszcze sobie sprawy.
- Oh.. wybacz.. - powiedziała praktycznie w tym samym momencie co on. Pokręciła głową na jego pytanie.
- Nie, w porządku. Nic się nie stało. - Dodała po chwili. Przyjrzała się chłopakowi. Przecież ona go znała! Chodzili razem do szkoły. No i był w zespole z Gabrielem. Niby mały szczegół, a miał spore znaczenie.
- Um.. Ty jesteś Jack, prawda? - Spytała niepewnie. Nie była pewna jego imienia, a nie znosiła takich sytuacji. Szczerze mówiąc kojarzyła sporo uczniów. Dodatkowo pamiętała, że był starszy. Starszych uczniów jakoś zawsze lepiej się pamięta niż młodszych. Ciekawe czego to była kwestia. W sumie jakby się tak zastanowić, to ona na każdego zwracała uwagę po równo. Ktoś mógłby ją nazwać przyjaciółką świata. Miała taki cel, żeby z każdym się dobrze dogadywać i mieć dobre relacje. To nie było żadne przekonanie, że im więcej ma znajomych tym jest lepsza czy coś w tym guście. Po prostu.. chyba chciała czuć się popularna. Gdzieś tam w niej tkwiła ta chęć bycia zauważaną, z czego ona sama nie zdawała jeszcze sobie sprawy.
- Oh… nie to ja powinienem przeprosić… - dodał w tym samym momencie co dziewczyna, niezłe synchro. Gdyby posiadał swoją mentalność sprzed pół roku, pewnie strzeliłby buraka i uciekł, gdzie pieprz rośnie. Tygodnie, jak nie miesiące, pracy nad sobą, w końcu pozwoliły mu normalnie rozmawiać z dziewczynami. Chociaż, nie do końca. Jeśli sytuacja stała by się naprawdę niezręczna pewnie by tak zrobił. No cóż.
Na kolejne słowa dziewczyny, dokładnie ją zlustrował, może ją skądś kojarzył? Może kiedyś z nią rozmawiał, wpadł na nią tak jak dzisiaj, widział gdzieś w szkole, czy cokolwiek innego. Nie mógł sobie przypomnieć. Cicho westchnął. - Znamy się? - spytał się dosyć chłodnym tonem, dalej przyglądając się dziewczynie. Może widział ją kiedyś z Gabrielem? Całkiem prawdopodobne, ale chłopak nie jest co do tego jeszcze pewny. W sumie nie znał jakoś dobrze Gabsa, mimo że grają w tym samym zespole, jakoś specjalnie się nim nie interesował. Więc oczywistym faktem jest, że Olivier nie mógł wiedzieć, z kim się jego znajomy zadaję. - Czekaj, chyba cię kojarzę. Jesteś koleżanką, przyjaciółką, albo dziewczyną Walsha? Bo kilka razy cię z nim chyba widziałem, jak nie, to zapomnij, że cię o to pytałem. - zaryzykował, będąc przy nadziei, że przynajmniej w jakieś kwestii miał rację.
Już myślał, że dzisiejszy spacer będzie nudny, znaczy się, że posiedzi chwilkę w parku, następnie wróci do chaty i odpali konsolę, żeby przez całą resztę dnia się wesoło opierdalać. A tu taki zonk. Może mu to nawet na dobre wyjdzie? No wiecie, pozna nowych ludzi, będzie super, fajnie, spoko i w ogóle. Bo im więcej ziomków tym lepiej, prawda? No, raczej nie. Jack ostatnio często narzeka na to, że swego czasu chciał się ziomkować z całym światem, robiąc z ledwo poznanych ludzi swoich kumpli, ziomków, kompanów, czy innych kamratów. Te czasy już dawno minęły. Teraz to tłumy zaczynają go powoli drażnić, no i oczywiście wkurwiać. - I tak, Jack. A ty? -
Schował telefon do kieszeni, żeby po chwili móc się przeciągnąć. - Usiądziemy gdzieś? Czy będziemy tutaj cały czas stać? - rzucił luźno w stronę dziewczyny, aby następnie rozejrzeć się po okolicy w poszukiwaniu wolnej ławki. Ławka, na której wcześniej siedział, została zajęta przez jakąś parkę. Po krótkiej chwili nareszcie znalazł wolne miejsce. Kiwnął głową w stronę ławki, po czym powoli ruszył w jej stronę.
Na kolejne słowa dziewczyny, dokładnie ją zlustrował, może ją skądś kojarzył? Może kiedyś z nią rozmawiał, wpadł na nią tak jak dzisiaj, widział gdzieś w szkole, czy cokolwiek innego. Nie mógł sobie przypomnieć. Cicho westchnął. - Znamy się? - spytał się dosyć chłodnym tonem, dalej przyglądając się dziewczynie. Może widział ją kiedyś z Gabrielem? Całkiem prawdopodobne, ale chłopak nie jest co do tego jeszcze pewny. W sumie nie znał jakoś dobrze Gabsa, mimo że grają w tym samym zespole, jakoś specjalnie się nim nie interesował. Więc oczywistym faktem jest, że Olivier nie mógł wiedzieć, z kim się jego znajomy zadaję. - Czekaj, chyba cię kojarzę. Jesteś koleżanką, przyjaciółką, albo dziewczyną Walsha? Bo kilka razy cię z nim chyba widziałem, jak nie, to zapomnij, że cię o to pytałem. - zaryzykował, będąc przy nadziei, że przynajmniej w jakieś kwestii miał rację.
Już myślał, że dzisiejszy spacer będzie nudny, znaczy się, że posiedzi chwilkę w parku, następnie wróci do chaty i odpali konsolę, żeby przez całą resztę dnia się wesoło opierdalać. A tu taki zonk. Może mu to nawet na dobre wyjdzie? No wiecie, pozna nowych ludzi, będzie super, fajnie, spoko i w ogóle. Bo im więcej ziomków tym lepiej, prawda? No, raczej nie. Jack ostatnio często narzeka na to, że swego czasu chciał się ziomkować z całym światem, robiąc z ledwo poznanych ludzi swoich kumpli, ziomków, kompanów, czy innych kamratów. Te czasy już dawno minęły. Teraz to tłumy zaczynają go powoli drażnić, no i oczywiście wkurwiać. - I tak, Jack. A ty? -
Schował telefon do kieszeni, żeby po chwili móc się przeciągnąć. - Usiądziemy gdzieś? Czy będziemy tutaj cały czas stać? - rzucił luźno w stronę dziewczyny, aby następnie rozejrzeć się po okolicy w poszukiwaniu wolnej ławki. Ławka, na której wcześniej siedział, została zajęta przez jakąś parkę. Po krótkiej chwili nareszcie znalazł wolne miejsce. Kiwnął głową w stronę ławki, po czym powoli ruszył w jej stronę.
No cóż, była to trochę niezręczna sytuacja. Ciężko było właściwie orzec czyja to sytuacja i kto wpadł na kogo. Można więc było uznać, że oboje więc zawinili. Ona stała na środku ścieżki, chłopak zaś szedł wpatrzony w ekran, telefonu. Takie rzeczy się zdarzały, trudno. W każdym bądź razie sytuacja szybko opanowana. Mel cieszyła się, że sytuacja nie skończyła się w inny sposób. Zawsze akurat chłopak mógł się okazać totalnym burakiem i krzyknąć do niej coś w stylu: "uważaj gdzie stoisz" po czym odejść niezadowolony. Ale nie, na szczęście Jack się taki nie wydawał. Aczkolwiek nie wolno oceniać człowieka po okładce, co? Mel też tak uważała. Sama wiedziała najlepiej o tym, że człowiek może być zupełnie inny niż się wydaje. Słysząc chłodny ton chłopaka poczuła się nieco mniej pewnie. Prawdopodobnie jej nie kojarzył, no cóż bywa. Ciężko kojarzyć wszystkich gdy chodzi się do tak dłużej szkoły. Dodatkowo nie każdy starał się być tak towarzyski jak ona. Ludzie bywali różni. Jedni woleli mieć mnóstwo przyjaciół, a inni woleli własne towarzystwo, lub też niewielkie i nie patrzyli dalej. Już miała mu odpowiedzieć, że znają się ze szkoły gdy chłopak dodał coś jeszcze.
- Oh.. - No cóż, tego się nie spodziewała. Dziewczyną... na te słowa na jej policzkach pojawił się delikatny rumieniec. Chciałabym..
- N-nie, tylko przyjaciółką. - Odparła starając się zachować głos spokojny. Nie sądziła, że zapamięta ją w ten sposób. No ale chyba lepsze to niż gdyby nie kojarzył jej w ogóle.
Ona także była zadowolona z tego co się stało. Zawsze to była okazja do poznania kogoś nowego. Znaczy tak, niby go znała wcześniej, ale tylko z widzenia, to się nie liczyło.
- Melanie, miło mi. - Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie. Kto wie, może ta znajomość zaowocuje czymś ciekawym? Skinęła tylko głową i podążyła za nim po czym usiadła na ławce obok niego. Zapowiadała się dłuższa rozmowa. To dobrze, miłe urozmaicenie dnia. Jeśli chodziło o to co miała załatwić, to nigdzie się nie spieszyła. W końcu były wakacje, miała mnóstwo czasu, a nawet gdyby nie udało jej się zrobić czegoś jutro to zawsze mogła to zrobić następnego dnia. W wakacje zawsze czuła się dobrze bo miała więcej czasu dla siebie. Owszem, jak zawsze miała swoje codzienne obowiązki do wypełnienia, z tym że teraz miała na nie więcej czasu.
- Oh.. - No cóż, tego się nie spodziewała. Dziewczyną... na te słowa na jej policzkach pojawił się delikatny rumieniec. Chciałabym..
- N-nie, tylko przyjaciółką. - Odparła starając się zachować głos spokojny. Nie sądziła, że zapamięta ją w ten sposób. No ale chyba lepsze to niż gdyby nie kojarzył jej w ogóle.
Ona także była zadowolona z tego co się stało. Zawsze to była okazja do poznania kogoś nowego. Znaczy tak, niby go znała wcześniej, ale tylko z widzenia, to się nie liczyło.
- Melanie, miło mi. - Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie. Kto wie, może ta znajomość zaowocuje czymś ciekawym? Skinęła tylko głową i podążyła za nim po czym usiadła na ławce obok niego. Zapowiadała się dłuższa rozmowa. To dobrze, miłe urozmaicenie dnia. Jeśli chodziło o to co miała załatwić, to nigdzie się nie spieszyła. W końcu były wakacje, miała mnóstwo czasu, a nawet gdyby nie udało jej się zrobić czegoś jutro to zawsze mogła to zrobić następnego dnia. W wakacje zawsze czuła się dobrze bo miała więcej czasu dla siebie. Owszem, jak zawsze miała swoje codzienne obowiązki do wypełnienia, z tym że teraz miała na nie więcej czasu.
Ogólnie Jack ma dosyć dziwną przypadłość, wpadania na przeróżne osoby, czasami przypadkowo (tak jak teraz) i specjalnie. Często zadawał sobie pytanie — czym to jest spowodowane? Odpowiedź na to jest prostsza niż się wydaję, po prostu nie wie jak zacząć rozmowę i takie “przypadkowe” wpadnięcie to chyba najlepsze wyjście, przynajmniej z perspektywy Oliviera.
Całe szczęście dla dziewczyny, że Francuz był dzisiaj w dobrym humorze... w sumie nawet nie. Chłopak zawsze, stara się być uprzejmym względem innych ludzi niezależnie od humoru, pogody, koloru majtek czy koszulki. Jest to niewątpliwie jedna z niewielu zalet, jakie posiada chłopak, w dodatku to taka, która brakuje wielu ludziom na świecie. Sam był wiele razy świadkiem ludzkiej znieczulicy nieważne czy to w pracy, sklepie, na ulicy czy nawet w szkole. Nie starał się z tym jakoś szczególnie walczyć, bo normalnie go to jakoś zbytnio nie obchodziło, jakie ktoś ma podejście do życia. Można powiedzieć, że zwyczajnie nie lubi wchodzić nikomu w życie i “próbować” go zmienić na lepsze, czy coś.
Po głosie dziewczyny mógł stwierdzić, że coś jest na rzeczy, albo po prostu zaskoczyło ją pytanie Jacka. Cóż, to też jest opcja. Nie będąc pewien, która z tych opcji jest tą prawdziwą, nie zamierzał jakoś szczególnie ciągnąć tego tematu. - Dobrze wiedzieć. -
“N-nie, tylko przyjaciółką”
To tylko coraz bardziej potwierdzało jedną z jego teorii. Cholernie go to ciekawiło, jakie relacje łączą Melanie z tym bananem Walshem. Było to takie małe jego zboczenie, ale jak już wcześniej wspomniałem, wchodzenie innym w życie czy też zaglądanie komuś do łóżka, nie należało raczej do rzeczy, które Olivier by jakoś specjalnie lubił. Dlatego też mimo jego zainteresowania, musiał odpuścić sobie z takimi pytaniami, nie byłoby to przyjemne zarówno dla dziewczyny, jak i Jacka. - Wzajemnie. - odparł, żeby móc usiąść na wcześniej wskazanej przez niego pustej ławce. Szybko dopił energola, aby następnie zgnieść puszkę i wyrzucić ją do śmietnika obok. Wygodnie się rozsiadł, następnie założył prawą nogę na lewą. Jego wzrok ponownie wrócił na Mel.
- No, to co tam u ciebie, Mel? Jak ci wakacje mijają? Byłaś już gdzieś? Czy może coś planujesz? Ewentualnie gdzieś pracujesz, czy coś? Hm? - zasypał ją serią pytań, mówił to tak szybko, że nie zdziwiłby się zbytnio, jakby dziewczyna nie mogła za nim nadążyć. - Jak już wspomniałem o pracy, to mnie tydzień temu wyrzucili z myjni, czaisz? Szef śmiał mi powiedzieć, że się opierdalam? Rozumiesz to? - nawijał jak potłuczony, nie dając dziewczynie powiedzieć ani jednego słowa. - Sorki, chyba się zagalopowałem, hehe. -
Całe szczęście dla dziewczyny, że Francuz był dzisiaj w dobrym humorze... w sumie nawet nie. Chłopak zawsze, stara się być uprzejmym względem innych ludzi niezależnie od humoru, pogody, koloru majtek czy koszulki. Jest to niewątpliwie jedna z niewielu zalet, jakie posiada chłopak, w dodatku to taka, która brakuje wielu ludziom na świecie. Sam był wiele razy świadkiem ludzkiej znieczulicy nieważne czy to w pracy, sklepie, na ulicy czy nawet w szkole. Nie starał się z tym jakoś szczególnie walczyć, bo normalnie go to jakoś zbytnio nie obchodziło, jakie ktoś ma podejście do życia. Można powiedzieć, że zwyczajnie nie lubi wchodzić nikomu w życie i “próbować” go zmienić na lepsze, czy coś.
Po głosie dziewczyny mógł stwierdzić, że coś jest na rzeczy, albo po prostu zaskoczyło ją pytanie Jacka. Cóż, to też jest opcja. Nie będąc pewien, która z tych opcji jest tą prawdziwą, nie zamierzał jakoś szczególnie ciągnąć tego tematu. - Dobrze wiedzieć. -
“N-nie, tylko przyjaciółką”
To tylko coraz bardziej potwierdzało jedną z jego teorii. Cholernie go to ciekawiło, jakie relacje łączą Melanie z tym bananem Walshem. Było to takie małe jego zboczenie, ale jak już wcześniej wspomniałem, wchodzenie innym w życie czy też zaglądanie komuś do łóżka, nie należało raczej do rzeczy, które Olivier by jakoś specjalnie lubił. Dlatego też mimo jego zainteresowania, musiał odpuścić sobie z takimi pytaniami, nie byłoby to przyjemne zarówno dla dziewczyny, jak i Jacka. - Wzajemnie. - odparł, żeby móc usiąść na wcześniej wskazanej przez niego pustej ławce. Szybko dopił energola, aby następnie zgnieść puszkę i wyrzucić ją do śmietnika obok. Wygodnie się rozsiadł, następnie założył prawą nogę na lewą. Jego wzrok ponownie wrócił na Mel.
- No, to co tam u ciebie, Mel? Jak ci wakacje mijają? Byłaś już gdzieś? Czy może coś planujesz? Ewentualnie gdzieś pracujesz, czy coś? Hm? - zasypał ją serią pytań, mówił to tak szybko, że nie zdziwiłby się zbytnio, jakby dziewczyna nie mogła za nim nadążyć. - Jak już wspomniałem o pracy, to mnie tydzień temu wyrzucili z myjni, czaisz? Szef śmiał mi powiedzieć, że się opierdalam? Rozumiesz to? - nawijał jak potłuczony, nie dając dziewczynie powiedzieć ani jednego słowa. - Sorki, chyba się zagalopowałem, hehe. -
Melanie rzadko kiedy zaczynała rozmowę tak z ulicy. Czasami.. może gdy dostrzegła jakąś osobę, która wydawała się wyjątkowo ciekawa.. ewentualnie rozmowy z babciami, które zaczepiły ją przypadkowo. Komuś coś upadło, a ona tej osobie to podała.. w taki sposób zaczynały się krótkie pogawędki z nieznajomymi. Kilka zdań i każdy szedł w swoją stronę. Miło było widzieć, że niektórzy ludzie są na tyle otwarci by bez problemu odezwać się do nieznajomego. Niektórzy jednak nie mieli na tyle uwagi i na jej krótkie wtrącone zaczepki odpowiadali tylko burknięciem. To było trochę smutne. No ale nic, nie każdy ma ochotę na coś takiego, a ona przecież nie chciała nikogo zmuszać do rozmowy. Chyba nie było niczego bardziej niezręcznego niż niechciana rozmowa. To czekanie, żeby tylko się jakoś wywinąć od rozmówcy. Ona zbyt często tego nie doświadczała, mimo wszystko starała się wszystkich traktować równo i każdego stawiała na początkowej pozycji ciekawego rozmówcy. Czasami jednak z biegiem rozmowy pozycja ta osoby obniżała się coraz bardziej, aż Mel stwierdzała, że nie ma sensu marnować czasu.
Melanie miała zupełnie tak samo! Nawet jeśli miała zły humor, to i tak go nie okazywała. Nigdy nie dawała po sobie znać, że coś jest nie tak. Nienawidziła tego. Jaki był sens w psuciu komuś innemu humoru swoim własnym? Nie chciała nikomu przykładać zmartwień, dlatego nigdy nie mówiła gdy coś ją dręczyło. Nauczyła się upychać stres gdzieś głęboko w sobie, udawać, że go nie ma. Samą siebie przekonywała, że każda sytuacja ma swoje dobre strony i nie ma sensu się przejmować tymi złymi.
Na jej słowa chłopak wyglądał jakby zaczął się nad czymś zastanawiać. Miała szczerą nadzieję, że nie powiedziała czegoś źle. Ostatnie co by chciała to przysporzyć Gabrielowi kłopoty. Nie znała przecież Jacka i nie wiedziała czy sobie tego nie zinterpretuje na własny sposób. No ale może przesadzała, jak zawsze. Miała tendencje by nadmiernie analizować sytuacje przez co często w jej głowie rodziły się straszne głupoty. Zaczęło ją zastanawiać, czy Jack jest blisko z kolegą z zespołu. Teoretycznie mogli by po prostu razem grać i zbytnio się nie kolegować. Z drugiej strony jednak mogli być bliskimi przyjaciółmi. Gabs nigdy jej nic na ten temat nie mówił, więc mogła się tylko domyślać. Może kiedyś go o to spyta, zobaczymy.
Spojrzała jak chłopak zgniata puszkę i wrzuca ją do kosza. Zdecydowanie ma cela. Ona zapewne gdyby rzuciła nie trafiłaby, a i puszka pewnie odbiłaby się od kosza lądując jeszcze dalej. No cóż. Nigdy nie przepadała za koszykówką. Inne sporty bardzo jej podchodziły, ten tylko był wyjątkiem. No ale, nie można być dobrym we wszystkim, ona coś o tym wiedziała. I chociaż starała się czasem aż za bardzo to gdzieś tam z tyłu głos rozsądku jej podpowiadał, że to nic. Ona zaś go skutecznie uciszała i z całych swoich sił starała doprowadzić do perfekcji wszystko co robi.
Na pytanie chłopaka już miała odpowiedzieć, ale zaraz po nim chłopak zadał kolejne i kolejne pytanie. Nie wiedziała, aż na co odpowiedzieć najpierw. Otworzyła już usta, gdy wydawało jej się że chłopak już skończył, ale z jego ust wydobyły się kolejne słowa. Zamknęła usta czekając aż skończy. Ma gadane, nie ma co. Nawet ona nie była taka gadatliwa. A chłopak na początku wydawał się cichy i spokojny, taka niespodzianka. Nie oceniaj książki po okładce, co?
- Um.. jeszcze nigdzie nie byłam, ale planuje się gdzieś wybrać niedługo. A co do pracy to tak. Nie wiem czy kojarzysz, jest taka knajpka niedaleko stąd, The Red Lion się nazywa. Jestem tam kelnerką. - Uśmiechnęła się lekko na te słowa. Według niej żadna praca nie ujmuje człowiekowi. Mogłaby tam nawet sprzątać kible i nie uznałaby tego za pracę gorszą niż bycie kelnerką niż kucharzem. Praca to praca i dopóki człowiek się starał i zarabiał za te prace godziwe pieniądze, nie można mu było nic zarzucić.
- Um.. no cóż.. Czasami szefowie są naprawdę nie fajni. - Odpowiedziała wymijająco. Nie jej było oceniać. Być może jego szef był dupkiem. Z drugiej strony nie znała chłopaka i może faktycznie obijał się zamiast wykonywać swoją pracę. W takiej sytuacji nie dziwiłaby się szefowi. Czemu płacić komuś za robotę, której nie wykonuje.
- Nie no w porządku, ja też bywam gadatliwa. - Zaśmiała się cicho. Chociaż nie aż tak, żeby nie dać komuś dojść do słowa.. Ale tego już nie powiedziała na głos.
Melanie miała zupełnie tak samo! Nawet jeśli miała zły humor, to i tak go nie okazywała. Nigdy nie dawała po sobie znać, że coś jest nie tak. Nienawidziła tego. Jaki był sens w psuciu komuś innemu humoru swoim własnym? Nie chciała nikomu przykładać zmartwień, dlatego nigdy nie mówiła gdy coś ją dręczyło. Nauczyła się upychać stres gdzieś głęboko w sobie, udawać, że go nie ma. Samą siebie przekonywała, że każda sytuacja ma swoje dobre strony i nie ma sensu się przejmować tymi złymi.
Na jej słowa chłopak wyglądał jakby zaczął się nad czymś zastanawiać. Miała szczerą nadzieję, że nie powiedziała czegoś źle. Ostatnie co by chciała to przysporzyć Gabrielowi kłopoty. Nie znała przecież Jacka i nie wiedziała czy sobie tego nie zinterpretuje na własny sposób. No ale może przesadzała, jak zawsze. Miała tendencje by nadmiernie analizować sytuacje przez co często w jej głowie rodziły się straszne głupoty. Zaczęło ją zastanawiać, czy Jack jest blisko z kolegą z zespołu. Teoretycznie mogli by po prostu razem grać i zbytnio się nie kolegować. Z drugiej strony jednak mogli być bliskimi przyjaciółmi. Gabs nigdy jej nic na ten temat nie mówił, więc mogła się tylko domyślać. Może kiedyś go o to spyta, zobaczymy.
Spojrzała jak chłopak zgniata puszkę i wrzuca ją do kosza. Zdecydowanie ma cela. Ona zapewne gdyby rzuciła nie trafiłaby, a i puszka pewnie odbiłaby się od kosza lądując jeszcze dalej. No cóż. Nigdy nie przepadała za koszykówką. Inne sporty bardzo jej podchodziły, ten tylko był wyjątkiem. No ale, nie można być dobrym we wszystkim, ona coś o tym wiedziała. I chociaż starała się czasem aż za bardzo to gdzieś tam z tyłu głos rozsądku jej podpowiadał, że to nic. Ona zaś go skutecznie uciszała i z całych swoich sił starała doprowadzić do perfekcji wszystko co robi.
Na pytanie chłopaka już miała odpowiedzieć, ale zaraz po nim chłopak zadał kolejne i kolejne pytanie. Nie wiedziała, aż na co odpowiedzieć najpierw. Otworzyła już usta, gdy wydawało jej się że chłopak już skończył, ale z jego ust wydobyły się kolejne słowa. Zamknęła usta czekając aż skończy. Ma gadane, nie ma co. Nawet ona nie była taka gadatliwa. A chłopak na początku wydawał się cichy i spokojny, taka niespodzianka. Nie oceniaj książki po okładce, co?
- Um.. jeszcze nigdzie nie byłam, ale planuje się gdzieś wybrać niedługo. A co do pracy to tak. Nie wiem czy kojarzysz, jest taka knajpka niedaleko stąd, The Red Lion się nazywa. Jestem tam kelnerką. - Uśmiechnęła się lekko na te słowa. Według niej żadna praca nie ujmuje człowiekowi. Mogłaby tam nawet sprzątać kible i nie uznałaby tego za pracę gorszą niż bycie kelnerką niż kucharzem. Praca to praca i dopóki człowiek się starał i zarabiał za te prace godziwe pieniądze, nie można mu było nic zarzucić.
- Um.. no cóż.. Czasami szefowie są naprawdę nie fajni. - Odpowiedziała wymijająco. Nie jej było oceniać. Być może jego szef był dupkiem. Z drugiej strony nie znała chłopaka i może faktycznie obijał się zamiast wykonywać swoją pracę. W takiej sytuacji nie dziwiłaby się szefowi. Czemu płacić komuś za robotę, której nie wykonuje.
- Nie no w porządku, ja też bywam gadatliwa. - Zaśmiała się cicho. Chociaż nie aż tak, żeby nie dać komuś dojść do słowa.. Ale tego już nie powiedziała na głos.
Mimo tego, że Jack jest dosyć wysportowany, to jednak nie jest typem sportowca. Jego dobry cel, jak i reakcja, są dla niego raczej rzeczą naturalną. Nie musiał ich przez ileś tam lat ciągle ćwiczyć, żeby tam utrzymać jakąś formę. Na dodatek, jakoś specjalnie go sporty zespołowe nigdy nie kręcił, w ogóle jakiekolwiek sporty (oczywiście nie licząc deskorolki, to jest jedyny wyjątek… jeśli można tę aktywność, sportem nazwać). Jeszcze za czasów Hudson Bay bardzo lubił lekkoatletykę. Ba! Nawet miał co do tego jakieś tam plany na przyszłość, ale jak to często w życiu Francuza bywa, znudziło mu się to dosyć szybko. Możliwe, że kilka razy w jego życiu zdarzyło mu się pograć w koszykówkę czy piłkę nożną, ale to raczej była forma spędzania wolnego czasu, nie robił tego na poważnie, lubił po prostu czerpać z tego zabawę, dodatkowo w towarzystwie swoich ziomków. Dlatego też wychowanie fizyczne było jednym z tych niewielu przedmiotów szkolnych, z których chłopak czerpał jakikolwiek fun, i nie uciekał z niego bez przerwy, jak to było w przypadku innych przedmiotów.
No fakt, nie można być perfekcyjnym, ale można się przynajmniej starać. Nie ma w tym nic złego, jeśli jakieś osoby próbują dokonać niemożliwego, co go to ma obchodzić? Chłopaka już dawno przestały obchodzić oczekiwania innych względem niego i czuje się z tym bardzo dobrze. Same profity, nie musi się już zmuszać, do których rzeczy nie chcę robić, ale przede wszystkim wyrobił sobie własną opinię i nie jest już zależny od drugiej osoby. Same profity, warto.
- Hm. Ja w sumie planowałem wyjazd do Francji, dokładnie do Paryża. Wiesz, powrót do ojczyzny dobrze by mi zrobił, ale no, fundusze się skończyły. Jakoś trzeba było opłacić to cudo. - wyciągnął prawą rękę przed siebie i podwinął rękaw koszulki, pokazując przy tym Mel swój nowy tatuaż z każdej możliwej strony. - Planowałem go już od dwóch lat, nareszcie miałem szansę go skończyć - dobra, koniec przechwalaniem się swoją nową dziarą, to niezdrowe. - Chociaż, dobrze, że taki wyjazd nie dojdzie do skutku, w sumie. Tak bardzo tęsknie za moim Paryżem, że pewnie bym się tak zatracił, że po prostu nie mógłbym z niego wyjechać. Nawet jeśli miałbym zostać bezdomnym. - to ostanie powiedział raczej do siebie. Tęsknił jak cholera, ale co zrobić. - Ej, to pewnie ostatnio do tej knajpy przychodzi więcej ludzi, że taka fajna dziewczyna tam pracuje, ha! - dziewczyna nawet nie musiała się starać, żeby paść ofiarą chujowego jak barszcz podrywu Francuzika. - Hehe, zapomnij. - zaśmiał się nerwowo, machnął dłonią i odwrócił wzrok od Mel. Szybko zajęło mu ogarnięcie jaką głupią rzeczą, było rzucenie takim żenującym tekstem.
Każdy, kto zna Jacka nawet dopiero co z tydzień wie, że jest cholernie leniwy. Mel mogła nie wiedzieć, jaki jest, ale żeby rozwiać wszystkie wątpliwości — tak, został wyrzucony, bo się opierdalał, i tak, on nie zdaję sobie z tego sprawy. - Ten akurat był spoko, tylko do pewnego momentu… później mu coś odjebało. -
Jego gadatliwość była prawdopodobnie spowodowana dobrym humorem chłopaka. Rano zjadł zajebiste śniadanie (czyli pizzę), w końcu dostał od ciotki kieszonkowe, przez co był w stanie dokończyć planowany już od dłuższego czasu tatuaż. Jak na razie, wszystko szło po jego myśli, nic dziwnego, że jest tak skory do rozmowy… znaczy się do ciągłego nawijania. Bo tego aktualnie nie można nazwać rozmową. Rzadko co się zdarzała taka sytuacja, gdzie ktoś musiał go upomnieć, żeby się trochę pohamował. Zawsze, szybko się orientuje w tym, że trochę przesadził, nie inaczej było teraz. No co zrobić? Taka już była jego natura, nic nie można na to poradzić… prawda?
- Pewnie nie aż tak jak ja. - zaśmiał się cicho.
No fakt, nie można być perfekcyjnym, ale można się przynajmniej starać. Nie ma w tym nic złego, jeśli jakieś osoby próbują dokonać niemożliwego, co go to ma obchodzić? Chłopaka już dawno przestały obchodzić oczekiwania innych względem niego i czuje się z tym bardzo dobrze. Same profity, nie musi się już zmuszać, do których rzeczy nie chcę robić, ale przede wszystkim wyrobił sobie własną opinię i nie jest już zależny od drugiej osoby. Same profity, warto.
- Hm. Ja w sumie planowałem wyjazd do Francji, dokładnie do Paryża. Wiesz, powrót do ojczyzny dobrze by mi zrobił, ale no, fundusze się skończyły. Jakoś trzeba było opłacić to cudo. - wyciągnął prawą rękę przed siebie i podwinął rękaw koszulki, pokazując przy tym Mel swój nowy tatuaż z każdej możliwej strony. - Planowałem go już od dwóch lat, nareszcie miałem szansę go skończyć - dobra, koniec przechwalaniem się swoją nową dziarą, to niezdrowe. - Chociaż, dobrze, że taki wyjazd nie dojdzie do skutku, w sumie. Tak bardzo tęsknie za moim Paryżem, że pewnie bym się tak zatracił, że po prostu nie mógłbym z niego wyjechać. Nawet jeśli miałbym zostać bezdomnym. - to ostanie powiedział raczej do siebie. Tęsknił jak cholera, ale co zrobić. - Ej, to pewnie ostatnio do tej knajpy przychodzi więcej ludzi, że taka fajna dziewczyna tam pracuje, ha! - dziewczyna nawet nie musiała się starać, żeby paść ofiarą chujowego jak barszcz podrywu Francuzika. - Hehe, zapomnij. - zaśmiał się nerwowo, machnął dłonią i odwrócił wzrok od Mel. Szybko zajęło mu ogarnięcie jaką głupią rzeczą, było rzucenie takim żenującym tekstem.
Każdy, kto zna Jacka nawet dopiero co z tydzień wie, że jest cholernie leniwy. Mel mogła nie wiedzieć, jaki jest, ale żeby rozwiać wszystkie wątpliwości — tak, został wyrzucony, bo się opierdalał, i tak, on nie zdaję sobie z tego sprawy. - Ten akurat był spoko, tylko do pewnego momentu… później mu coś odjebało. -
Jego gadatliwość była prawdopodobnie spowodowana dobrym humorem chłopaka. Rano zjadł zajebiste śniadanie (czyli pizzę), w końcu dostał od ciotki kieszonkowe, przez co był w stanie dokończyć planowany już od dłuższego czasu tatuaż. Jak na razie, wszystko szło po jego myśli, nic dziwnego, że jest tak skory do rozmowy… znaczy się do ciągłego nawijania. Bo tego aktualnie nie można nazwać rozmową. Rzadko co się zdarzała taka sytuacja, gdzie ktoś musiał go upomnieć, żeby się trochę pohamował. Zawsze, szybko się orientuje w tym, że trochę przesadził, nie inaczej było teraz. No co zrobić? Taka już była jego natura, nic nie można na to poradzić… prawda?
- Pewnie nie aż tak jak ja. - zaśmiał się cicho.
Ona lubiła jedynie utrzymywać ciało w formie. Starała się regularnie ćwiczyć, pomimo że była bardzo leniwym człowiekiem. Kiedyś gdy przebiegła kawałek od razu dostawała zadyszki. Nie podobało jej się to. Zaczęła regularnie ćwiczyć. Nie żeby schudnąć, nawet nie po to by mieć jakąś muskulaturę ale by po prostu nie mieć problemów ze zdrowiem i mieć dobrą kondycję. Nigdy nie wiadomo czy jakiś typ zza krzaków się nie wychyli albo czy ktoś nie ukradnie torebki. W takim przypadku dobra kondycja się przydaje. Nigdy w sumie nie zastanawiała się nad dołączeniem do klubu czy coś. Lubiła wiele sportów, ale żaden nie był tym czymś. O wiele bardziej wolała muzykę. Pozwalała ona jej się wyrażać. A to, że robiła to schowana przed całym światem było już inną kwestią. Zresztą żeby wyrażać siebie nie trzeba czegoś robić na pokaz. Jej wystarczały samotne godziny spędzone na graniu i śpiewaniu. To nikt, że nie słyszał. Ważne że w tym jednym momencie czuła się szczęśliwa, to się liczyło. Pomagało jej się to odstresować. Lek na życie i ból całego świata. No ale nie zagłębiajmy się za daleko. Są pewne czarne fragmenty w jej duszy, o których nie możemy tu napisać.
- O, jesteś z Francji? Nie wiedziałam. - odparła lekko zaskoczona. No tak, w sumie skąd miała by wiedzieć. Chłopak dodatkowo miał taki wygląd, że jego urodę można by przypisać do większości europejskich krajów. Zresztą jak niby wyglądał typowy francuz? W jej myślach pojawił się wysoki, szczupły blondyn, o długich włosach i zielonych oczach, z beretem na głowie i bagietką w ręce. Spojrzała na chłopaka. Nope, żadnego podobieństwa. Ale, ale, Francja Elegancja. Nie lubiła tego kraju. Była tam raz. Nie wykluczała co prawda, że jeszcze tam wróci, bo był to piękny kraj z przepysznym jedzeniem. Być może była to w niej faza buntu, gdyż wszyscy dookoła zachwycali się tym pięknym krajem, co ją odrobinę irytowało. Im bardziej inni go zachwalali, tym większą niechęć ona czuła. Ah, więc chłopak był francuzem. No cóż.. Ci tutaj byli trochę milsi, niż Ci z Europy. Przez chwilę chciała coś powiedzieć, na ten temat, ale ostatecznie zrezygnowała. Nie było sensu go poruszać teraz. Jeszcze by się pokłócili, a tego nie chciała.
Spojrzała na tatuaż chłopaka.
- Wow, niezły. - skomentowała krótko. Nie było sensu fałszywie się zachwycać, jaki to on nie piękny. Mel lubiła tatuaże. U innych, nie u siebie, ale jednak. Nie wyobrażała siebie z wydziaranymi rękawami. Być może kiedyś zdecyduje się na jakiś mały znaczący tatuaż, na nadgarstku, może na kostce, albo w jakimś innym mało rzucającym się w oczy miejscu. Wracając jednak do chłopaka... tatuaż był w porządku. Zastanawiała się tylko czy miał jakieś konkretne znaczenie, czy też był jedynie w celach czysto estetycznych.
Zaśmiała się na jego uwagę.
- A żebyś wiedział. - Wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Zaczęła się czuć trochę pewniej przy chłopaku. Może to była kwestia wewnętrznego spokoju, który bił od chłopaka. Miał ciekawą aurę, która wydała jej się interesująca.
No to było ich dwoje. Ona też była strasznie leniwa. Tyle tylko, że najczęściej udawało jej się jakoś ogarnąć tyłek i zabrać do roboty. Musiała, po prostu czuła się jeszcze gorzej kiedy coś odkładała na później. Było to dla niej bardziej męczące niż jakakolwiek robota. Miała wtedy wyrzuty sumienia, że jest tyle rzeczy do zrobienia, a ona sobie leży i nic nie robi. No ale gdy tylko było trochę wolnego.. Kanapa, paczka chipsów i telewizor, tylko tyle się liczyło.
Co do gadatliwości, to dziewczyna potrafiła się rozgadać. Najczęściej było to kiedy była w bliższym gronie. Wśród przyjaciół usta jej się nie zamykała. Przy obcych natomiast wyłaziła z niej wewnętrzna nieśmiałość i nie pozwalała już sobie na tak dużo. Akurat przy chłopaku postanowiła mu nie robić konkurencji i spokojnie dać mu sie wygadać.
- O, jesteś z Francji? Nie wiedziałam. - odparła lekko zaskoczona. No tak, w sumie skąd miała by wiedzieć. Chłopak dodatkowo miał taki wygląd, że jego urodę można by przypisać do większości europejskich krajów. Zresztą jak niby wyglądał typowy francuz? W jej myślach pojawił się wysoki, szczupły blondyn, o długich włosach i zielonych oczach, z beretem na głowie i bagietką w ręce. Spojrzała na chłopaka. Nope, żadnego podobieństwa. Ale, ale, Francja Elegancja. Nie lubiła tego kraju. Była tam raz. Nie wykluczała co prawda, że jeszcze tam wróci, bo był to piękny kraj z przepysznym jedzeniem. Być może była to w niej faza buntu, gdyż wszyscy dookoła zachwycali się tym pięknym krajem, co ją odrobinę irytowało. Im bardziej inni go zachwalali, tym większą niechęć ona czuła. Ah, więc chłopak był francuzem. No cóż.. Ci tutaj byli trochę milsi, niż Ci z Europy. Przez chwilę chciała coś powiedzieć, na ten temat, ale ostatecznie zrezygnowała. Nie było sensu go poruszać teraz. Jeszcze by się pokłócili, a tego nie chciała.
Spojrzała na tatuaż chłopaka.
- Wow, niezły. - skomentowała krótko. Nie było sensu fałszywie się zachwycać, jaki to on nie piękny. Mel lubiła tatuaże. U innych, nie u siebie, ale jednak. Nie wyobrażała siebie z wydziaranymi rękawami. Być może kiedyś zdecyduje się na jakiś mały znaczący tatuaż, na nadgarstku, może na kostce, albo w jakimś innym mało rzucającym się w oczy miejscu. Wracając jednak do chłopaka... tatuaż był w porządku. Zastanawiała się tylko czy miał jakieś konkretne znaczenie, czy też był jedynie w celach czysto estetycznych.
Zaśmiała się na jego uwagę.
- A żebyś wiedział. - Wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Zaczęła się czuć trochę pewniej przy chłopaku. Może to była kwestia wewnętrznego spokoju, który bił od chłopaka. Miał ciekawą aurę, która wydała jej się interesująca.
No to było ich dwoje. Ona też była strasznie leniwa. Tyle tylko, że najczęściej udawało jej się jakoś ogarnąć tyłek i zabrać do roboty. Musiała, po prostu czuła się jeszcze gorzej kiedy coś odkładała na później. Było to dla niej bardziej męczące niż jakakolwiek robota. Miała wtedy wyrzuty sumienia, że jest tyle rzeczy do zrobienia, a ona sobie leży i nic nie robi. No ale gdy tylko było trochę wolnego.. Kanapa, paczka chipsów i telewizor, tylko tyle się liczyło.
Co do gadatliwości, to dziewczyna potrafiła się rozgadać. Najczęściej było to kiedy była w bliższym gronie. Wśród przyjaciół usta jej się nie zamykała. Przy obcych natomiast wyłaziła z niej wewnętrzna nieśmiałość i nie pozwalała już sobie na tak dużo. Akurat przy chłopaku postanowiła mu nie robić konkurencji i spokojnie dać mu sie wygadać.
W przypadku Oliviera muzyka była na początku tylko skutkiem okresu buntu, który się rozpoczął w momencie przeprowadzki do Kanady. Nie mógł się pogodzić ze śmiercią rodziców, rówieśnicy w nowym otoczeniu nie byli do niego zbyt pozytywnie nastawieni. Te dwa czynniki wystarczyły, aby chłopak mógł zamknąć się w pokoju, żeby móc w spokoju sobie emować razem ze swoją gitarą i pisać smutne i żenujące (z perspektywy czasu) piosenki. Następnie zaczął godzić się z niektórymi faktami, sytuacja w szkole się znacznie poprawiła, okres buntu minął. W tym momencie muzyka stała się dla niego niczym innym jak hobby. Które traktował poważnie lub mniej poważniej, zależnie od jego humoru i obecnej sytuacji.
Rzadko się zdarzało, żeby dopiero co poznana osoba mogła zgadnąć narodowość chłopaka. I jest to raczej całkiem normalna sprawa, przecież nie można stwierdzić, skąd pochodzi dany osobnik, widząc go pierwszy raz na oczy? Jack zdawał sobie z tego bardzo dobrze sprawę. Przez to właśnie starał się nawet na siłę pokazać to, skąd pochodzi. Czy to przez wymuszanie sztucznego francuskiego akcentu (który fakt faktem jest tak cholernie irytujący, że inni ludzie dostają nagłej chęci spoliczkowania Jacka), czy nagłym wtrąceniem o jego ojczyźnie do jakiejkolwiek rozmowy, który nijak się wpasowywał do tematu konwersacji. Było to takie jego małe zboczenie. Pomimo tego, że nie jest jakimś super patriotą, to jednak czuje się w jakiś sposób dumny z tego, skąd pochodzi, przez co stara się być kojarzony z tym krajem.
- A nie widać tego?! Hmph. - na jego twarzy zagościł udawany grymas zdenerwowania. Trzymał taką minę jeszcze przez dobrych kilka sekund, żeby po chwili parsknąć cicho śmiechem. - Teraz już wiesz. I jestem z tego dumny! - powiedział to takim tonem, jakby było to coś naprawdę ważnego i dumnego. Założył ręce na biodrach i spojrzał się w niebo. Dobra, koniec tego. Powrócił do poprzedniej pozycji, w następnej kolejności cicho odchrząknął. - No może trochę przesadziłem, kocham ten kraj, ale nie jestem jakimś najbardziej zatwardziałym patriotą. - pomimo swojej wszechobecnej dumy, miał pojęcie o tym, że Francja to nie jest państwo bez skazy. Ludzie tam nie należą do najmilszych, poza Paryżem nie ma nic tam ciekawego do zwiedzania. W dodatku została delikatnie spierdolona, przez wszechobecne w tym miejscu “multi-kulti”. Ogólnie dosyć nudny kraj, z ciekawą historią i aktualnie dosyć słabą, pozycją polityczną.
- Ha! Wiedziałem, że ci się spodoba. - podskoczył radośnie na siedzeniu. Jak każdy, lubił komplementy. No w sumie to może i za bardzo lubił, lecz nie można tego jeszcze nazwać egoizmem. Dla Francuza dziary nic szczególnego nie znaczyły, nie jest to jakoś popularne podejście, ale po prostu zrobił je, bo mu się po prostu podobały. Nie ma z nimi jakieś szczególnej więzi. - Ogólnie, wielu ludziom się podobają, ale oczywiście mojej kochanej cioci nie. Uważa to za marnowanie skóry i hajsu. Ignorantka. - no, mógł się trochę pohamować z tym ostatnim, bo przecież to ostatnia rodzina jak mu została. Chwila mu zajęła uświadomienie tego faktu, przez co widocznie posmutniał. Nie trwało to zbyt długo, wystarczył tylko komentarz Mel, aby się rozchmurzyć. Również się wyszczerzył, ale jakże by inaczej, na swój głupkowaty sposób, robiąc przy tym jakąś dziwną minę.
Na szczęście nie miał problemu, związanego z rozmawianiem z nieznajomymi. Nieważne, w jakim towarzystwie by nie był, to i tak czuję się tam pewnie, i dalej bije od niego ta głupkowata i Śmieszkowa aura co zawsze. No, może w sumie, jeśli reszta towarzystwa jest do niego negatywnie nastawiona, ale to się raczej rzadko zdarza.
- Masz w ogóle jakieś zajęcie? Wiesz, jakieś Hobby? - postanowił zarzucić kolejnym pytaniem. - Bo ja poza graniem na gitarze, jeżdżę sporo na desce i gram sporo konsoli… jeśli można to nazwać hobby. - oczywiście, że nie pozwolił najpierw dziewczynie odpowiedzieć.
Rzadko się zdarzało, żeby dopiero co poznana osoba mogła zgadnąć narodowość chłopaka. I jest to raczej całkiem normalna sprawa, przecież nie można stwierdzić, skąd pochodzi dany osobnik, widząc go pierwszy raz na oczy? Jack zdawał sobie z tego bardzo dobrze sprawę. Przez to właśnie starał się nawet na siłę pokazać to, skąd pochodzi. Czy to przez wymuszanie sztucznego francuskiego akcentu (który fakt faktem jest tak cholernie irytujący, że inni ludzie dostają nagłej chęci spoliczkowania Jacka), czy nagłym wtrąceniem o jego ojczyźnie do jakiejkolwiek rozmowy, który nijak się wpasowywał do tematu konwersacji. Było to takie jego małe zboczenie. Pomimo tego, że nie jest jakimś super patriotą, to jednak czuje się w jakiś sposób dumny z tego, skąd pochodzi, przez co stara się być kojarzony z tym krajem.
- A nie widać tego?! Hmph. - na jego twarzy zagościł udawany grymas zdenerwowania. Trzymał taką minę jeszcze przez dobrych kilka sekund, żeby po chwili parsknąć cicho śmiechem. - Teraz już wiesz. I jestem z tego dumny! - powiedział to takim tonem, jakby było to coś naprawdę ważnego i dumnego. Założył ręce na biodrach i spojrzał się w niebo. Dobra, koniec tego. Powrócił do poprzedniej pozycji, w następnej kolejności cicho odchrząknął. - No może trochę przesadziłem, kocham ten kraj, ale nie jestem jakimś najbardziej zatwardziałym patriotą. - pomimo swojej wszechobecnej dumy, miał pojęcie o tym, że Francja to nie jest państwo bez skazy. Ludzie tam nie należą do najmilszych, poza Paryżem nie ma nic tam ciekawego do zwiedzania. W dodatku została delikatnie spierdolona, przez wszechobecne w tym miejscu “multi-kulti”. Ogólnie dosyć nudny kraj, z ciekawą historią i aktualnie dosyć słabą, pozycją polityczną.
- Ha! Wiedziałem, że ci się spodoba. - podskoczył radośnie na siedzeniu. Jak każdy, lubił komplementy. No w sumie to może i za bardzo lubił, lecz nie można tego jeszcze nazwać egoizmem. Dla Francuza dziary nic szczególnego nie znaczyły, nie jest to jakoś popularne podejście, ale po prostu zrobił je, bo mu się po prostu podobały. Nie ma z nimi jakieś szczególnej więzi. - Ogólnie, wielu ludziom się podobają, ale oczywiście mojej kochanej cioci nie. Uważa to za marnowanie skóry i hajsu. Ignorantka. - no, mógł się trochę pohamować z tym ostatnim, bo przecież to ostatnia rodzina jak mu została. Chwila mu zajęła uświadomienie tego faktu, przez co widocznie posmutniał. Nie trwało to zbyt długo, wystarczył tylko komentarz Mel, aby się rozchmurzyć. Również się wyszczerzył, ale jakże by inaczej, na swój głupkowaty sposób, robiąc przy tym jakąś dziwną minę.
Na szczęście nie miał problemu, związanego z rozmawianiem z nieznajomymi. Nieważne, w jakim towarzystwie by nie był, to i tak czuję się tam pewnie, i dalej bije od niego ta głupkowata i Śmieszkowa aura co zawsze. No, może w sumie, jeśli reszta towarzystwa jest do niego negatywnie nastawiona, ale to się raczej rzadko zdarza.
- Masz w ogóle jakieś zajęcie? Wiesz, jakieś Hobby? - postanowił zarzucić kolejnym pytaniem. - Bo ja poza graniem na gitarze, jeżdżę sporo na desce i gram sporo konsoli… jeśli można to nazwać hobby. - oczywiście, że nie pozwolił najpierw dziewczynie odpowiedzieć.
No tak, dla niej to było coś zupełnie innego. W ogóle chyba nie było u niej czegoś takiego jak okres buntu. Od małego była dosyć samodzielna. Trochę jak mały dorosły. Rodziców prawie nigdy nie było w domu i wszystko sama musiała robić. Co prawda nie musiała się zajmować sprzątaniem czy gotowaniem, bo od tego była gospodyni, którą zatrudnili rodzice, ale wszystkie pozostałe obowiązki spadały na nią. Uznała, że skoro rodzice nie mogą to ona w takim razie musi opiekować się domem za nich. Doglądała wszystkiego co trzeba. Pilnowała terminów i tego typu rzeczy. Nie mogła zawieść rodziców, więc zawsze starała się by absolutnie wszystko było zrobione perfekcyjnie. Dla niej muzyka była odskocznią. To był ten moment kiedy mogła przez chwilę odpocząć. Wychodziła do ogrodu, siadała pod drzewem i śpiewała. Grała także na pianinie, ale to się nie liczyło. Robiła to z przymusu, na zajęciach. Jej przygoda z grą zaczęła się u babci. Gdy była mała, to właśnie ona siadała z nią i grały wspólnie. Potem też chciała grać i uczyć się dalej, ale zajęcia z nauczycielem nie sprawiały jej radości tak jak gra z babcią. Zresztą kiedy niby obowiązki bywały przyjemne.
No tak, znowu palnęła coś głupiego. W sumie skąd miałaby wiedzieć. Pierwszy raz rozmawiała z chłopakiem, a ona sama nie była typem plotkary. Nie mogła więc wiedzieć. Zresztą, w przypadku białych ludzi ciężko byłoby coś takiego zgadnąć. Gdyby był azjatą czy murzynem, to nie byłoby tak ciężko, no ale nie był. Dobrze jednak, że chłopak był dumny ze swojego kraju. Patriotyzm był czymś co dziewczyna mocno pochwalała. To jednak czy pochwalała sam kraj było już inną kwestią.
- Nie no, jak ja mogłam tego nie zauważyć, oczywiście, że widać. - odparła z udanym przejęciem i sama również się roześmiała się po chwili. Słysząc kolejne słowa uśmiechnęła się delikatnie. To dobrze. Żeby inni ludzie też potrafili być tak dumni z innych rzeczy.. Zdecydowanie za rzadko ludzie czuli się pewni siebie. Wstydzili się często czegoś, z czego powinni być dumni. Ale niestety tak działała ludzka psychika. To co mamy zawsze nam się nie podoba i chcemy tego co dalekie nam jest do osiągnięcia.
- Nie no, to ważne żeby być dumnym ze swojego pochodzenia. - Odparła jeszcze. Ona.. to nie tak, że nie była dumna ze swojego kraju. Nie uważała go za najlepszy na świecie, ale nigdy by się go nie wyparła. Zresztą każdy kraj miał swoje wady i zalety. W jednych było to lepsze, a w innych coś innego. Byłoby nudno gdyby wszystkie kraje były takie same.
Uśmiechnęła się tylko spokojnie widząc radość chłopaka. Ucieszyło ją, że sprawiła mu komplement tym komentarzem. Tatuaże były ładne, o ile były także w umiarze. Widziała osoby, które były wytatuowane od stóp do głów i to jej zdaniem było już za dużo. Parę nawet dużych tatuaży było natomiast bardzo w porządku.
- Oh, to zupełnie jak moja matka.. Uważa to za szpecenie własnej skóry. - Stwierdziła z lekkim grymasem na twarzy. Jej rodzice bywali nieco staroświeccy, jeśli chodziło o poglądy. Nie do końca się z nimi w tym przypadku zgadzała.
Zaśmiała się cicho, chłopak serio był gadatliwy. Gitara, deska, konsola.. chyba typowe zajęcia dla chłopaka w takim wieku, jakoś nie zaskoczyło jej to szczególnie. Jej kuzyn miał tak samo, też ciągle tylko grał na konsoli i świata poza tym nie widział. Nie do końca rozumiała jak można było całe dnie spędzać zamkniętym w pokoju bez kontaktu z ludźmi. No ale cóż.. różni bywali ludzie.
- Pewnie, że mam. Chyba każdy jakieś ma. - Stwierdziła. Trzeba by było być naprawdę nudnym człowiekiem by się niczym nie interesować.
- Oczywiście kiedy mam wolny czas, to gram na pianinie. No i chodzę też na zajęcia teatralne. - uśmiechnęła się szczerze. To była zwykła lokalna grupka, takie dodatkowe zajęcia w specjalnej szkółce, ale uwielbiała je. Ten moment kiedy się mogła wczuć w historię, udawać, że jest kimś innym. To było coś. Zawsze od małego miała marzenie, żeby zostać aktorką.. Ale wiedziała, że jej rodzice nigdy by się na to nie zgodzili. Uznali by to za niezbyt godziwą pracę.
No tak, znowu palnęła coś głupiego. W sumie skąd miałaby wiedzieć. Pierwszy raz rozmawiała z chłopakiem, a ona sama nie była typem plotkary. Nie mogła więc wiedzieć. Zresztą, w przypadku białych ludzi ciężko byłoby coś takiego zgadnąć. Gdyby był azjatą czy murzynem, to nie byłoby tak ciężko, no ale nie był. Dobrze jednak, że chłopak był dumny ze swojego kraju. Patriotyzm był czymś co dziewczyna mocno pochwalała. To jednak czy pochwalała sam kraj było już inną kwestią.
- Nie no, jak ja mogłam tego nie zauważyć, oczywiście, że widać. - odparła z udanym przejęciem i sama również się roześmiała się po chwili. Słysząc kolejne słowa uśmiechnęła się delikatnie. To dobrze. Żeby inni ludzie też potrafili być tak dumni z innych rzeczy.. Zdecydowanie za rzadko ludzie czuli się pewni siebie. Wstydzili się często czegoś, z czego powinni być dumni. Ale niestety tak działała ludzka psychika. To co mamy zawsze nam się nie podoba i chcemy tego co dalekie nam jest do osiągnięcia.
- Nie no, to ważne żeby być dumnym ze swojego pochodzenia. - Odparła jeszcze. Ona.. to nie tak, że nie była dumna ze swojego kraju. Nie uważała go za najlepszy na świecie, ale nigdy by się go nie wyparła. Zresztą każdy kraj miał swoje wady i zalety. W jednych było to lepsze, a w innych coś innego. Byłoby nudno gdyby wszystkie kraje były takie same.
Uśmiechnęła się tylko spokojnie widząc radość chłopaka. Ucieszyło ją, że sprawiła mu komplement tym komentarzem. Tatuaże były ładne, o ile były także w umiarze. Widziała osoby, które były wytatuowane od stóp do głów i to jej zdaniem było już za dużo. Parę nawet dużych tatuaży było natomiast bardzo w porządku.
- Oh, to zupełnie jak moja matka.. Uważa to za szpecenie własnej skóry. - Stwierdziła z lekkim grymasem na twarzy. Jej rodzice bywali nieco staroświeccy, jeśli chodziło o poglądy. Nie do końca się z nimi w tym przypadku zgadzała.
Zaśmiała się cicho, chłopak serio był gadatliwy. Gitara, deska, konsola.. chyba typowe zajęcia dla chłopaka w takim wieku, jakoś nie zaskoczyło jej to szczególnie. Jej kuzyn miał tak samo, też ciągle tylko grał na konsoli i świata poza tym nie widział. Nie do końca rozumiała jak można było całe dnie spędzać zamkniętym w pokoju bez kontaktu z ludźmi. No ale cóż.. różni bywali ludzie.
- Pewnie, że mam. Chyba każdy jakieś ma. - Stwierdziła. Trzeba by było być naprawdę nudnym człowiekiem by się niczym nie interesować.
- Oczywiście kiedy mam wolny czas, to gram na pianinie. No i chodzę też na zajęcia teatralne. - uśmiechnęła się szczerze. To była zwykła lokalna grupka, takie dodatkowe zajęcia w specjalnej szkółce, ale uwielbiała je. Ten moment kiedy się mogła wczuć w historię, udawać, że jest kimś innym. To było coś. Zawsze od małego miała marzenie, żeby zostać aktorką.. Ale wiedziała, że jej rodzice nigdy by się na to nie zgodzili. Uznali by to za niezbyt godziwą pracę.
- Wiesz tym bardziej że aktualnie tam nie mieszkam. - skomentował, aby następnie móc się przeciągnąć i zmienić pozycję siedzenia na inną. Na ogół to zgadzał się z Melanie, należy być dumnym ze swojego pochodzenia. Zdążył zauważyć, że w dzisiejszych czasach, ludzie powoli przestają się interesować swoją narodowością, i patriotyzm traktują bardziej jako “mało ważną rzecz, która nie ma większego znaczenia”. Może nie każdy ma takie podejście, ale trzeba tutaj raczej zgodzić, że patriotyzm zaczyna powoli schodzić na drugi plan. - Mnie to w sumie trochę boli, że ludzie zaczynają tracić właśnie szacunek do swojego kraju. Wiem, że podejścia ludzi nie zmienię, i nawet nie będę próbował, ale… nie wiem, mam jakiś dziwny ból dupy o to. - cicho westchnął, jednocześnie drapiąc się po twarzy. - Zapomnij. - dodał po dłuższej chwili, żeby następnie spuścić wzrok z dziewczyny i skupić się na czym innym. Ma tak czasem, że lubi głośnio myśleć. Co przeważnie nie kończy się to dla niego zbyt dobrze, bo w 2021 ciężko kogoś nie urazić głupim żartem, czy po prostu wyrażaniem swojej opinii. No, co poradzić? Akurat teraz nie miał z tym większego problemu, bo dziewczyna miała podobną opinię, co ogólnie w przypadku Francuza rzadko się zdarza. Przeważnie wpada na osoby z odmiennym światopoglądem lub ogólnie z opiniami na dany temat. Przez co bardzo często zwykła konwersacja zamieniała się w cholerną kłótnię. Eh.
Akurat tatuaże od stóp do głowy dla Jacka wyglądały spoko, tylko nie na nim. Ponieważ chce być jeszcze gdzieś zatrudniony, a pracodawcy mimo wszystko krzywo patrzą na tatuaże. Na jeden duży pewnie przymkną jeszcze oko, ale kiedy chodzi o całe ciało, to tak no, średnio. No i jeszcze są problemy związane z ogólną estetyką i przede wszystkim kosztami, które w przypadku tak wielu dziar są prawdopodobnie bardzo wysokie. No, co zrobisz, jak nic nie zrobisz. - Dużo ludzi ma takie podejście, nic na to nie poradzisz. - stwierdził, nie każdemu tatuaże muszą się podobać, a, że rodzice Mel mieli do tego takie podejście nie inne, jest całkiem normalne. No, chyba że są tym typem popierdolonych rodziców, co zawsze, mają rację i nie zgadzają się z prawie wszystkim. Chłopak mógł wyczuć w głosie dziewczyny lub po prostu patrząc na jej grymas, że coś jest na rzeczy z jej rodzicami, ewentualnie tylko z jej matką. Chociaż mogło mu się to tylko wydawać. Więc lepiej by było, jakby nie tykał tego tematu.
- O, to spoko. - delikatnie się uśmiechnął, słysząc wypowiedź dziewczyny. W sumie sam nie wie dlaczego, w Riverdale każdy bogaty dzieciak miał prawie takie same zainteresowania — Muzyka, zajęcia teatralne, później niektórym dochodził sport, nauka, i tym podobne. - Wiążesz z tym jakąś przyszłość? Wiesz, jakaś działalność solowa, jako wokalistka? Ewentualnie w jakimś zespole. Albo jako aktorka teatralna lub filmowa, czy coś. Masz bogatych rodziców, czyli tak jakby masz do wszystkiego załatwiony start. -
Akurat tatuaże od stóp do głowy dla Jacka wyglądały spoko, tylko nie na nim. Ponieważ chce być jeszcze gdzieś zatrudniony, a pracodawcy mimo wszystko krzywo patrzą na tatuaże. Na jeden duży pewnie przymkną jeszcze oko, ale kiedy chodzi o całe ciało, to tak no, średnio. No i jeszcze są problemy związane z ogólną estetyką i przede wszystkim kosztami, które w przypadku tak wielu dziar są prawdopodobnie bardzo wysokie. No, co zrobisz, jak nic nie zrobisz. - Dużo ludzi ma takie podejście, nic na to nie poradzisz. - stwierdził, nie każdemu tatuaże muszą się podobać, a, że rodzice Mel mieli do tego takie podejście nie inne, jest całkiem normalne. No, chyba że są tym typem popierdolonych rodziców, co zawsze, mają rację i nie zgadzają się z prawie wszystkim. Chłopak mógł wyczuć w głosie dziewczyny lub po prostu patrząc na jej grymas, że coś jest na rzeczy z jej rodzicami, ewentualnie tylko z jej matką. Chociaż mogło mu się to tylko wydawać. Więc lepiej by było, jakby nie tykał tego tematu.
- O, to spoko. - delikatnie się uśmiechnął, słysząc wypowiedź dziewczyny. W sumie sam nie wie dlaczego, w Riverdale każdy bogaty dzieciak miał prawie takie same zainteresowania — Muzyka, zajęcia teatralne, później niektórym dochodził sport, nauka, i tym podobne. - Wiążesz z tym jakąś przyszłość? Wiesz, jakaś działalność solowa, jako wokalistka? Ewentualnie w jakimś zespole. Albo jako aktorka teatralna lub filmowa, czy coś. Masz bogatych rodziców, czyli tak jakby masz do wszystkiego załatwiony start. -
No tak, to było logiczne, że tam nie mieszkał, skoro mieszkał tu. Raczej też nie widziało jej się latanie z Europy do Ameryki w tę i z powrotem. Ona się cieszyła, że mieszkała tutaj w Kanadzie od urodzenia, oraz, że cała jej rodzina tu była. To by było straszne, być oddalonym od najbliższych o tyle kilometrów.. Nie umiała sobie tego wyobrazić. Dlatego wywoływało to u niej podziw dla chłopaka. Zastanawiała też ją jego historia, jak trafił do Kanady i tak dalej. To mogło być ciekawe. Tym bardziej, że był w dosyć młodym wieku. Większość osób wyjeżdża zagranicę na przykład po studiach, czy generalnie po skończeniu nauki, gdy już chcieli rozpocząć nowe życie. Ale kto wie, może przeprowadził się tu z rodzicami, czy coś? Można by było tak gdybać, albo też mogła chłopaka po prostu spytać. Nie chciała się jednak za bardzo zagłębiać. Nie dlatego, że ją to nie interesowało, a raczej dlatego, że nie za dobrze znała chłopaka i nie chciała go od razu wypytywać o nie wiadomo jakie rzeczy. Westchnęła cicho na jego "zapomnij". To w sumie nie było takie proste rozmawiać o takich tematach. O rzeczach, jakich się najczęściej unikało. Współcześni nastolatkowie najczęściej rozmawiali o jakiś głupich, błahych rzeczach.
Pokiwała głową zgadzając się z nim. Tatuaże były tematem spornym, także każdy miał inną opinię i tyle.
Co do zainteresowań.. Czym niby przeciętny nastolatek miałby się interesować? Rzemieślnictwem? To chyba normalne, że interesowali się takimi rzeczami jak muzyka, aktorstwo czy sport. I stan materialny także nie miał tu wiele znaczenia. Zarówno biedny jak i bogaty mógł się czymś takim interesować. Co do kariery.. to nie do końca tak mogło wyglądać w jej przypadku. Najchętniej znalazłaby sobie zawód, który łączyłby się z jej zainteresowaniami. Talent także nie był problemem bo zarówno śpiewanie i jak i gra aktorska wychodziły jej bardzo dobrze. Były jednak dwie przeszkody. Takie kariery jak aktorska czy muzyczna, najczęściej wiązały się ze sławą. Ona nie wyobrażała sobie siebie otoczonej fanami lub paparazzimi. Raczej nie zniosła by ciężaru sławy i mogłoby to się dla niej źle skończyć. I chociaż znane osoby miały fanów, to bardzo często miały też ich przeciwieństwo. Hejt byłby dla niej na porządku dziennym. Silna osoba spokojnie to zniesie, ale taka słabsza jak ona, nawet jeśli z tej słabości nie zdawała sobie sprawy, raczej nie podołałaby temu.
- Niee.. raczej nie. Nie wyobrażam sobie tego. -uśmiechnęła się lekko, ręką drapiąc się w tył głowy z lekkim zakłopotaniem.
- A Ty? - spytała też od razu. Być może chłopak miał inne nastawienie niż ona.
- Poza tym.. skąd stwierdzenie, że jestem bogata? Nie wiesz tego. - Stwierdziła lekko oschle. Nie przepadała za bezpodstawnymi stwierdzeniami, nawet jeśli w tym przypadku były prawdziwe.
Pokiwała głową zgadzając się z nim. Tatuaże były tematem spornym, także każdy miał inną opinię i tyle.
Co do zainteresowań.. Czym niby przeciętny nastolatek miałby się interesować? Rzemieślnictwem? To chyba normalne, że interesowali się takimi rzeczami jak muzyka, aktorstwo czy sport. I stan materialny także nie miał tu wiele znaczenia. Zarówno biedny jak i bogaty mógł się czymś takim interesować. Co do kariery.. to nie do końca tak mogło wyglądać w jej przypadku. Najchętniej znalazłaby sobie zawód, który łączyłby się z jej zainteresowaniami. Talent także nie był problemem bo zarówno śpiewanie i jak i gra aktorska wychodziły jej bardzo dobrze. Były jednak dwie przeszkody. Takie kariery jak aktorska czy muzyczna, najczęściej wiązały się ze sławą. Ona nie wyobrażała sobie siebie otoczonej fanami lub paparazzimi. Raczej nie zniosła by ciężaru sławy i mogłoby to się dla niej źle skończyć. I chociaż znane osoby miały fanów, to bardzo często miały też ich przeciwieństwo. Hejt byłby dla niej na porządku dziennym. Silna osoba spokojnie to zniesie, ale taka słabsza jak ona, nawet jeśli z tej słabości nie zdawała sobie sprawy, raczej nie podołałaby temu.
- Niee.. raczej nie. Nie wyobrażam sobie tego. -uśmiechnęła się lekko, ręką drapiąc się w tył głowy z lekkim zakłopotaniem.
- A Ty? - spytała też od razu. Być może chłopak miał inne nastawienie niż ona.
- Poza tym.. skąd stwierdzenie, że jestem bogata? Nie wiesz tego. - Stwierdziła lekko oschle. Nie przepadała za bezpodstawnymi stwierdzeniami, nawet jeśli w tym przypadku były prawdziwe.
Zakupy. Cóżże by innego? Mimo, że Ian absolutnie nie radził sobie z gotowaniem, jakoś trzeba było sobie radzić i coś jeść, prawda? I nawet jeżeli przypalał niemalże każde przygotowywane przez niego jedzenie, czymś zapełniać żołądek musiał. Musiał więc gotować lub jeść gotowce, za którymi (o, ironio!) nie przepadał. Lodówka jednak świeciła pustkami. Jak na złość, bo dzisiaj miał wyjątkowo leniwy dzień. Albo raczej leniwy nastrój, kiedy to wolałby się zaszyć we własnym mieszkaniu, wypić ciepłą herbatę i poczytać jedną z jego wielu książek. Medycznych, rzecz jasna. Cóż się jednak dziwić? Wystarczyło wyjrzeć przez okno i spojrzeć na termometr by stwierdzić, że absolutnie nie ma się ochoty wychylać nosa zza progu swojego własnego, ciepłego mieszkania. Ale mus to mus, prawda? Czasami trzeba się poświęcić, by mieć czym zapełnić żołądek. Pomimo faktu, że było weekendowe popołudnie, które można było spędzić w znacznie przyjemniejszy sposób, w zaciszu własnego mieszkania.
Ian ubrał więc jakiś losowy zestaw ubrań (czyli jedną z niewielu par jego spodni i jakąś losową koszulę), a na to zarzucił swój jedyny płaszcz - długi, szary, ale ciepły. Szyję obwiązał dość cienkim szalikiem, który z nieznanych względów wzbudził jego niezwykłą sympatię; zaś kieszenie wypełnił podstawowymi rzeczami w tej wyprawie: portfelem z pieniędzmi, telefonem, kluczami, oraz zapalniczką i paczką papierosów. I tak właśnie uzbrojony wyszedł z mieszkania.
Mrucząc coś pod nosem na temat temperatury w powietrzu, schował twarz w szaliku i wyruszył. Mimo tego temperatura nie powstrzymała go przed wyciągnięciem dłoni z kieszeni, w celu wyciągnięcia papierosa, odpalenia go i, co chwila, przytykania go oraz odsuwania od ust, kiedy zaciągał się dymem i wypuszczał go z płuc. Droga do sklepu prowadziła koło parku, ale skoro już miał tędy przechodzić - jak zwykle wolał iść przez park, nie obok niego. Skierował tam więc swe kroki i gdy już był w połowie drogi - ujrzał znajomą sylwetkę. Uśmiechnął się pod nosem i przyspieszył nieco kroku, by dogonić tak dobrze znaną mu postać, która (ku jego radości) nie zauważyła jego. Gdy zaś ją dopadł, zaczaił się od tyłu jak dziecko i zakrył jej dłonią oczy.
- Zgadnij kto tam? - Mruknął z rozbawieniem. Oczywiście, że musiała odgadnąć. Robił to nie pierwszy raz, a jego głos był jej dobrze znanym.
Ian ubrał więc jakiś losowy zestaw ubrań (czyli jedną z niewielu par jego spodni i jakąś losową koszulę), a na to zarzucił swój jedyny płaszcz - długi, szary, ale ciepły. Szyję obwiązał dość cienkim szalikiem, który z nieznanych względów wzbudził jego niezwykłą sympatię; zaś kieszenie wypełnił podstawowymi rzeczami w tej wyprawie: portfelem z pieniędzmi, telefonem, kluczami, oraz zapalniczką i paczką papierosów. I tak właśnie uzbrojony wyszedł z mieszkania.
Mrucząc coś pod nosem na temat temperatury w powietrzu, schował twarz w szaliku i wyruszył. Mimo tego temperatura nie powstrzymała go przed wyciągnięciem dłoni z kieszeni, w celu wyciągnięcia papierosa, odpalenia go i, co chwila, przytykania go oraz odsuwania od ust, kiedy zaciągał się dymem i wypuszczał go z płuc. Droga do sklepu prowadziła koło parku, ale skoro już miał tędy przechodzić - jak zwykle wolał iść przez park, nie obok niego. Skierował tam więc swe kroki i gdy już był w połowie drogi - ujrzał znajomą sylwetkę. Uśmiechnął się pod nosem i przyspieszył nieco kroku, by dogonić tak dobrze znaną mu postać, która (ku jego radości) nie zauważyła jego. Gdy zaś ją dopadł, zaczaił się od tyłu jak dziecko i zakrył jej dłonią oczy.
- Zgadnij kto tam? - Mruknął z rozbawieniem. Oczywiście, że musiała odgadnąć. Robił to nie pierwszy raz, a jego głos był jej dobrze znanym.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach