▲▼
First topic message reminder :
PRACOWNICY
Dość spore, bo aż dwupiętrowe pomieszczenie pogrążone niemal w idealnej ciszy przerywanej tylko lekkimi stąpnięciami poszukujących wiedzy uczniów i szelestem kartek w czytelni znajdującej się na drugim piętrze tuż obok biurka bibliotekarki. Z zaplecza będącego również punktem ksero co jakiś czas wyłaniał się kolejny nauczyciel lub uczeń, który przypomniał sobie w ostatniej chwili, że na zajęcia będzie potrzebny jakiś dodatkowy świstek.
Długa przerwa, czyli idealny moment, żeby pójść do biblioteki. Właściwie każdy moment był na to idealny, cisza i spokój które tam panowały o każdej porze dnia i nocy tylko zachęcały Florence do jak najczęstszego odwiedzania tego przybytku. Że o niesamowitej ilości ciekawych a także potrzebnych książek nie wspomnę. Problemem mogło być tylko przemycenie wieczorami w torbie Jupitera, Flosiowej fretki uwielbiającej przebywanie w towarzystwie swojej blondwłosej właścicielki i dopominanie o mizianie po brzuszku. No ale teraz była to tylko długa przerwa, moment dnia dość od wieczoru daleki, a fretka była w swojej klatce w pokoju numer siedem w akademiku i zapewne głęboko spała mając w głębokim poważaniu czarnego kota przechadzającego się wokół. Myśli Flo były jednak tak zajęte myśleniem o swoim ukochanym zwierzaku, że zupełnie nie zwracała uwagi na otoczenie, co się nieraz zdarzało. Dość boleśnie zahaczyła biodrem o kant stołu w czytelni, skrzywiła się tylko i syknęła cicho po czym pomaszerowała dalej ku regałom w poszukiwaniu kolejnych lektur. Będzie siniak, pomyślała i spróbowała lekko rozmasować to miejsce,nie pierwszy i nie ostatni, zironizowała i skręciła w odpowiednią alejkę. Miała już co prawda parę książek w pokoju wypożyczonych główni bezterminowo, albo raczej do momentu kiedy je znajdzie pomiędzy stertami swoich własnych papierów i książek. Materiałów do nauki było sporo, ją jednak interesował chwilowo zupełnie inny dział, w którym bywała rzadko z powodu braku odpowiedniej ilości czasu. Dotarłszy do odpowiedniej półki z literaturą rosyjską zaczęła szukać nazwiska pewnego autora, którego fragment biografii omawiali na poprzedniej lekcji. Każdy inny normalny człowiek by na tym poprzestał, ale Florence uznała za stosowne udać się do biblioteki i wypożyczyć jakąś książkę tego sławnego pisarza, o którym słyszała już co prawda ale jeszcze nie miała okazji zapoznać się z twórczością. Po raz kolejny udało jej się o coś uderzyć, tym razem przy prostowaniu się rąbnęła głową o półkę wyżej. Westchnęła tylko i poprawiając torbę rozejrzała się czy aby nikt tego nie widział. Pomiędzy tymi regałami było pusto na całe szczęście. Wzięła więc szybko książkę i zaczęła na spokojnie przeglądać.
Zgłoś się do pracy!
Janice Harper (NPC)
Bibliotekarka
Bill Thomson (NPC). Willy
Pomocnik Bibliotekarki
Dość spore, bo aż dwupiętrowe pomieszczenie pogrążone niemal w idealnej ciszy przerywanej tylko lekkimi stąpnięciami poszukujących wiedzy uczniów i szelestem kartek w czytelni znajdującej się na drugim piętrze tuż obok biurka bibliotekarki. Z zaplecza będącego również punktem ksero co jakiś czas wyłaniał się kolejny nauczyciel lub uczeń, który przypomniał sobie w ostatniej chwili, że na zajęcia będzie potrzebny jakiś dodatkowy świstek.
***
Długa przerwa, czyli idealny moment, żeby pójść do biblioteki. Właściwie każdy moment był na to idealny, cisza i spokój które tam panowały o każdej porze dnia i nocy tylko zachęcały Florence do jak najczęstszego odwiedzania tego przybytku. Że o niesamowitej ilości ciekawych a także potrzebnych książek nie wspomnę. Problemem mogło być tylko przemycenie wieczorami w torbie Jupitera, Flosiowej fretki uwielbiającej przebywanie w towarzystwie swojej blondwłosej właścicielki i dopominanie o mizianie po brzuszku. No ale teraz była to tylko długa przerwa, moment dnia dość od wieczoru daleki, a fretka była w swojej klatce w pokoju numer siedem w akademiku i zapewne głęboko spała mając w głębokim poważaniu czarnego kota przechadzającego się wokół. Myśli Flo były jednak tak zajęte myśleniem o swoim ukochanym zwierzaku, że zupełnie nie zwracała uwagi na otoczenie, co się nieraz zdarzało. Dość boleśnie zahaczyła biodrem o kant stołu w czytelni, skrzywiła się tylko i syknęła cicho po czym pomaszerowała dalej ku regałom w poszukiwaniu kolejnych lektur. Będzie siniak, pomyślała i spróbowała lekko rozmasować to miejsce,nie pierwszy i nie ostatni, zironizowała i skręciła w odpowiednią alejkę. Miała już co prawda parę książek w pokoju wypożyczonych główni bezterminowo, albo raczej do momentu kiedy je znajdzie pomiędzy stertami swoich własnych papierów i książek. Materiałów do nauki było sporo, ją jednak interesował chwilowo zupełnie inny dział, w którym bywała rzadko z powodu braku odpowiedniej ilości czasu. Dotarłszy do odpowiedniej półki z literaturą rosyjską zaczęła szukać nazwiska pewnego autora, którego fragment biografii omawiali na poprzedniej lekcji. Każdy inny normalny człowiek by na tym poprzestał, ale Florence uznała za stosowne udać się do biblioteki i wypożyczyć jakąś książkę tego sławnego pisarza, o którym słyszała już co prawda ale jeszcze nie miała okazji zapoznać się z twórczością. Po raz kolejny udało jej się o coś uderzyć, tym razem przy prostowaniu się rąbnęła głową o półkę wyżej. Westchnęła tylko i poprawiając torbę rozejrzała się czy aby nikt tego nie widział. Pomiędzy tymi regałami było pusto na całe szczęście. Wzięła więc szybko książkę i zaczęła na spokojnie przeglądać.
Jaki typ, takie wymagania i przyzwyczajenia. Dobrze wiedział jak skończyłoby się suszenie głowy Ryanowi w momencie, gdy ten postanowiłby zniknąć gdzieś bez słowa. Ignorowanie i pozbywanie się drażniących go ludzi raczej nie powinno nikogo dziwić. Winchester natomiast odnosił wrażenie, że nie miało znaczenia czy ową osobą był ktoś całkowicie obcy, czy osoba która traktowała go jak przyjaciela. Nie miał też najmniejszej ochoty przekonywać się czy faktycznie miał rację.
Przekonywać się? Dobrze wiesz co by się stało.
Przymknął nieznacznie powieki, zupełnie jakby mógł tym samym uciszyć przytłaczający głos, który zdecydowanie nie zamierzał tak łatwo kończyć swojego monologu, gdy wyczuł odpowiednią szansę.
Rzec wręcz można, że nie tylko co by się stało, a co się stanie. Też to widzisz, co złoty chłopcze? Z każdym dniem zaczyna mieć cię dość. Ty też zaczynasz mieć tego wszystkiego dość. Jesteś taki słaby. Nie nadajesz się do relacji z kimś takim jak on. Uwielbiasz patrzeć jak cię wyniszcza swoją obojętnością i przyjmować na siebie całą winę. Ale któregoś dnia już nie będziesz jej na siebie przyjmował. Przygniecie cię na tyle, byś w końcu podjął jedyną słuszną decyzję i zniknął z tego świata.
Zacisnął szczękę, starając się opanować nagłe napięcie mięśni, które przyszło wraz z ostrymi słowami. Całe szczęście, miał kilka cennych sekund na opanowanie się, gdy dziewczyna zajęła się swoim telefonem. Gdy na powrót na niego spojrzała, miał ten sam łagodny wyraz twarzy co zwykle. Poprawił okulary na nosie, przesuwając palcami po stole, wystukując na nich jakiś przyspieszony rytm.
- W razie gdyby ktoś próbował zakłócić twój spokój w bibliotece, po prostu zagroź mu prefektem. Albo bibliotekarką. - odpowiedział unosząc kąciki ust w uśmiechu. Po usłyszeniu słów o próbie łagodzenia konfliktów, pokiwał powoli głową.
- Obiecuję to samo w kwestii Ryana. - podrapał się po policzku z wyraźnym zastanowieniem, zaraz pocierając go palcami. Wilk mlasnął z niesmakiem, przesuwając się obok niego i potarł ciężkim łbem o bok jego nogi.
Ile zamierzasz tu siedzieć i udawać przyjaciół z kimś, komu nie dorastasz do pięt?
Zignorował go. Poruszył nieznacznie nogą starając się go odepchnąć, musiał się jednak pogodzić z jego obecnością, gdy ciężki pysk spoczął na jego butach.
"Nie mam zielonego pojęcia, z której klasy jesteś."
Spojrzał na nią z nieznacznym zaskoczeniem w oczach, zaraz się cicho śmiejąc. Pokręcił głową i machnął nieznacznie dłonią przed swoją twarzą.
- Wybacz, kompletnie o tym zapomniałem. Klasa 3-B. Jesteśmy na tym samym roku, ale w różnych klasach. Choć prawdopodobnie jestem od ciebie rok starszy. Straciłem jeden rok szkolny... z powodów zdrowotnych. - chwilowe zawieszenie głosu, dokończenie zdania wyjątkowo okrężnym argumentem. Nie była to historia którą chciał się chwalić i zdecydowanie nie zamierzał tego robić. Dlatego też szybko zatuszował poprzednie słowa uśmiechem.
- Wiem już, że lubisz czytać książki. Jakieś inne hobby? - najprostszy temat jaki mógł podjąć. Przeczesał włosy palcami, zaraz zostawiając je w spokoju, zupełnie jakby wiedział że i tak nie uda mu się ich do końca ułożyć.
Przekonywać się? Dobrze wiesz co by się stało.
Przymknął nieznacznie powieki, zupełnie jakby mógł tym samym uciszyć przytłaczający głos, który zdecydowanie nie zamierzał tak łatwo kończyć swojego monologu, gdy wyczuł odpowiednią szansę.
Rzec wręcz można, że nie tylko co by się stało, a co się stanie. Też to widzisz, co złoty chłopcze? Z każdym dniem zaczyna mieć cię dość. Ty też zaczynasz mieć tego wszystkiego dość. Jesteś taki słaby. Nie nadajesz się do relacji z kimś takim jak on. Uwielbiasz patrzeć jak cię wyniszcza swoją obojętnością i przyjmować na siebie całą winę. Ale któregoś dnia już nie będziesz jej na siebie przyjmował. Przygniecie cię na tyle, byś w końcu podjął jedyną słuszną decyzję i zniknął z tego świata.
Zacisnął szczękę, starając się opanować nagłe napięcie mięśni, które przyszło wraz z ostrymi słowami. Całe szczęście, miał kilka cennych sekund na opanowanie się, gdy dziewczyna zajęła się swoim telefonem. Gdy na powrót na niego spojrzała, miał ten sam łagodny wyraz twarzy co zwykle. Poprawił okulary na nosie, przesuwając palcami po stole, wystukując na nich jakiś przyspieszony rytm.
- W razie gdyby ktoś próbował zakłócić twój spokój w bibliotece, po prostu zagroź mu prefektem. Albo bibliotekarką. - odpowiedział unosząc kąciki ust w uśmiechu. Po usłyszeniu słów o próbie łagodzenia konfliktów, pokiwał powoli głową.
- Obiecuję to samo w kwestii Ryana. - podrapał się po policzku z wyraźnym zastanowieniem, zaraz pocierając go palcami. Wilk mlasnął z niesmakiem, przesuwając się obok niego i potarł ciężkim łbem o bok jego nogi.
Ile zamierzasz tu siedzieć i udawać przyjaciół z kimś, komu nie dorastasz do pięt?
Zignorował go. Poruszył nieznacznie nogą starając się go odepchnąć, musiał się jednak pogodzić z jego obecnością, gdy ciężki pysk spoczął na jego butach.
"Nie mam zielonego pojęcia, z której klasy jesteś."
Spojrzał na nią z nieznacznym zaskoczeniem w oczach, zaraz się cicho śmiejąc. Pokręcił głową i machnął nieznacznie dłonią przed swoją twarzą.
- Wybacz, kompletnie o tym zapomniałem. Klasa 3-B. Jesteśmy na tym samym roku, ale w różnych klasach. Choć prawdopodobnie jestem od ciebie rok starszy. Straciłem jeden rok szkolny... z powodów zdrowotnych. - chwilowe zawieszenie głosu, dokończenie zdania wyjątkowo okrężnym argumentem. Nie była to historia którą chciał się chwalić i zdecydowanie nie zamierzał tego robić. Dlatego też szybko zatuszował poprzednie słowa uśmiechem.
- Wiem już, że lubisz czytać książki. Jakieś inne hobby? - najprostszy temat jaki mógł podjąć. Przeczesał włosy palcami, zaraz zostawiając je w spokoju, zupełnie jakby wiedział że i tak nie uda mu się ich do końca ułożyć.
W napadzie nieświadomego strajku mózgu i receptorów zmysłów gapił się na koleżkę jakby był jednym z siedmiu cudów świata, przez sekundę zamiast człowieka widział Krzywą Wierzę i to chyba nie znaczyło nic dobrego. Na szczęście mogło być jeszcze gorzej, bo po chwili wyobraził sobie ten zabytek z twarzą Blytha, który jeździ na monocyklu. Stwierdził nawet, że by mu to pasowało, sto razy lepiej niż fucha mordercy.
A skoro już o wyglądzie przyszło mu myśleć…jakoś wcześniej nie zauważył, żeby jego towarzysz rozmowy był odcinającym się od otoczenia osobnikiem, ale teraz przyswoił sobie kilka ważnych informacji. Niezwykle artystyczna koszulka z chwytliwym napisem, rzemyk z przywieszką i oczywiście piłka do kosza – czy trzeba być geniuszem na miarę Einsteina lub jakiegoś greckiego filozofa by odgadnąć, że Blythe „lubi” sport? Prawdopodobnie Mezamere nawet, jako Platon nie byłby w stanie tak łatwo rozwiązać tej nieszczęsnej zagadki, a przecież imię zobowiązuje, nie? Najwidoczniej.
Otrząsnął się z tego niedobrego stanu z delikatnym uśmiechem, który zniknął tak szybko jak się pojawił, gdy przypomniał sobie o nieudanej próbie wyeliminowania go. Dał sobie mentalnego kopa za to niepotrzebne wspominanie przeszłości, bo przecież już się pogodzili dzięki niezawodnej fajce pokoju – cukierek sposobem na wszystko.
- Z Finlandii? W Australii? – wymruczał zdziwiony i czysto zaciekawiony, bo jak w wielu innych krajach był nie raz tak w tych nie postawił nogi. Jeszcze. - W jakim mieście się urodziłeś? Czy tam przypadkiem nie jest ciepło? Słyszałem, że widoki są nie do zapomnienia. A Australia? Musi tam być dużo dobrego jedzenia. Pewnie bym tam pojechał, ale, pomijając te wszystkie żyjątka, które chcą cię zabić na każdym kroku, raczej bym się nie zaaklimatyzował.
Zatrzymał się na sekundę by wziąć oddech, bo od bardzo dawna nie naprodukował się tyle, co w tej chwili. Zorientował się, że to jego wyrwanie się mogło być dziwne, ale nie mógł bardziej się tym nie przejąć, bo gdy przychodził temat podróżowania… powiedźmy, że bardzo lubił zwiedzać.
- Wybacz z ten słowotok i nawał pytań, nie musisz odpowiadać jak nie chcesz. – powiedział, momentalnie się zacinając. – Widzisz, urodziłem się w Japonii i jak każdy porządny Japończyk mam w genach potrzebę zwiedzania.
„Dobra robota, Mere, powinni ci wręczyć nagrodę za głupotę roku”
Na szczęście z tego wyjątkowo silnego zawstydzenia uratował go sam Blythe opowiadając swoją historię. Zaśmiał się cicho na wzmiankę o dziewczynach, bo to akurat wiedział dość dobrze – jak kogoś nie lubił lub po prostu mu się nudziło potrafił specjalnie mylić imiona. Hilarious!
Gdy historia doszła do bijących się kangurów prawie wypluł cukierka, którego cały czas ciamkał. Nawet nie próbował hamować śmiechu, który brzmiał jakby próbował wypluć płuca. A kiedy myślał, że się już uspokoił chłopak dowalił jeszcze lepszym numerem, który prawie skończył się jego uduszeniem. Cwaniak jeden, tak chciał go załatwić!..., ale musiał przyznać, miał finezje.
- Żartujesz, prawda? To się nie mogło stać! – powiedział przez śmiech, łapiąc się za brzuch i próbując uspokoić oddech. Cukierka już dawno się pozbył (czyt. pogryzł na śmierć), bojąc się, że kolejna taka akcja i wyląduje w szpitalu. A to, powiedźmy sobie szczerzy, było nad wyraz prawdopodobne.
Wytarł łezkę, która pojawiła się w jego oku z niewiadomych przyczyn i prawie od razu tego pożałował, bo na pytanie Blythe dostał drgawek rąk i prawie wyciągnął sobie ten nieszczęsny narząd receptorowy.
- Um, czasami są też dobrymi przewodnikami, nie wolno ich nie doceniać, ale w gruncie rzeczy to masz rację. – Westchnął przeciągle, zjeżdżając po ścianie z półek do pozycji na wpół leżącej. – Chodzi raczej o to, że bardziej niż mnie słuchają mojego ojca, który postanowił zaciągnąć mnie do piekła najgłębszego, gdzie płomienie spalą cię z kilometra. Rozumiesz, bankiet.
Wzruszył ramionami, udając, że to w sumie nic wielkiego, ale w środku trząsł się jak osika na wietrze. Jak go dziś złapią to nie tylko będzie musiał iść na ten przeklęty bankiet, ale również dostanie takie kazanie od ojczulka, że się chyba popłacze na wstępie. Tak to dostanie tylko wykład.
- Czy to głupi powód, żeby ukrywać się w bibliotece?
A skoro już o wyglądzie przyszło mu myśleć…jakoś wcześniej nie zauważył, żeby jego towarzysz rozmowy był odcinającym się od otoczenia osobnikiem, ale teraz przyswoił sobie kilka ważnych informacji. Niezwykle artystyczna koszulka z chwytliwym napisem, rzemyk z przywieszką i oczywiście piłka do kosza – czy trzeba być geniuszem na miarę Einsteina lub jakiegoś greckiego filozofa by odgadnąć, że Blythe „lubi” sport? Prawdopodobnie Mezamere nawet, jako Platon nie byłby w stanie tak łatwo rozwiązać tej nieszczęsnej zagadki, a przecież imię zobowiązuje, nie? Najwidoczniej.
Otrząsnął się z tego niedobrego stanu z delikatnym uśmiechem, który zniknął tak szybko jak się pojawił, gdy przypomniał sobie o nieudanej próbie wyeliminowania go. Dał sobie mentalnego kopa za to niepotrzebne wspominanie przeszłości, bo przecież już się pogodzili dzięki niezawodnej fajce pokoju – cukierek sposobem na wszystko.
- Z Finlandii? W Australii? – wymruczał zdziwiony i czysto zaciekawiony, bo jak w wielu innych krajach był nie raz tak w tych nie postawił nogi. Jeszcze. - W jakim mieście się urodziłeś? Czy tam przypadkiem nie jest ciepło? Słyszałem, że widoki są nie do zapomnienia. A Australia? Musi tam być dużo dobrego jedzenia. Pewnie bym tam pojechał, ale, pomijając te wszystkie żyjątka, które chcą cię zabić na każdym kroku, raczej bym się nie zaaklimatyzował.
Zatrzymał się na sekundę by wziąć oddech, bo od bardzo dawna nie naprodukował się tyle, co w tej chwili. Zorientował się, że to jego wyrwanie się mogło być dziwne, ale nie mógł bardziej się tym nie przejąć, bo gdy przychodził temat podróżowania… powiedźmy, że bardzo lubił zwiedzać.
- Wybacz z ten słowotok i nawał pytań, nie musisz odpowiadać jak nie chcesz. – powiedział, momentalnie się zacinając. – Widzisz, urodziłem się w Japonii i jak każdy porządny Japończyk mam w genach potrzebę zwiedzania.
„Dobra robota, Mere, powinni ci wręczyć nagrodę za głupotę roku”
Na szczęście z tego wyjątkowo silnego zawstydzenia uratował go sam Blythe opowiadając swoją historię. Zaśmiał się cicho na wzmiankę o dziewczynach, bo to akurat wiedział dość dobrze – jak kogoś nie lubił lub po prostu mu się nudziło potrafił specjalnie mylić imiona. Hilarious!
Gdy historia doszła do bijących się kangurów prawie wypluł cukierka, którego cały czas ciamkał. Nawet nie próbował hamować śmiechu, który brzmiał jakby próbował wypluć płuca. A kiedy myślał, że się już uspokoił chłopak dowalił jeszcze lepszym numerem, który prawie skończył się jego uduszeniem. Cwaniak jeden, tak chciał go załatwić!..., ale musiał przyznać, miał finezje.
- Żartujesz, prawda? To się nie mogło stać! – powiedział przez śmiech, łapiąc się za brzuch i próbując uspokoić oddech. Cukierka już dawno się pozbył (czyt. pogryzł na śmierć), bojąc się, że kolejna taka akcja i wyląduje w szpitalu. A to, powiedźmy sobie szczerzy, było nad wyraz prawdopodobne.
Wytarł łezkę, która pojawiła się w jego oku z niewiadomych przyczyn i prawie od razu tego pożałował, bo na pytanie Blythe dostał drgawek rąk i prawie wyciągnął sobie ten nieszczęsny narząd receptorowy.
- Um, czasami są też dobrymi przewodnikami, nie wolno ich nie doceniać, ale w gruncie rzeczy to masz rację. – Westchnął przeciągle, zjeżdżając po ścianie z półek do pozycji na wpół leżącej. – Chodzi raczej o to, że bardziej niż mnie słuchają mojego ojca, który postanowił zaciągnąć mnie do piekła najgłębszego, gdzie płomienie spalą cię z kilometra. Rozumiesz, bankiet.
Wzruszył ramionami, udając, że to w sumie nic wielkiego, ale w środku trząsł się jak osika na wietrze. Jak go dziś złapią to nie tylko będzie musiał iść na ten przeklęty bankiet, ale również dostanie takie kazanie od ojczulka, że się chyba popłacze na wstępie. Tak to dostanie tylko wykład.
- Czy to głupi powód, żeby ukrywać się w bibliotece?
Na wspomnienie o bibliotekarce rozejrzała się dookoła za biurkiem, przy którym mogłaby siedzieć kobieta. Wcześniej zwyczajnie nie zwróciła na to uwagi, a przecież powinna przynajmniej zorientować się, gdzie może później ją znaleźć, choćby z tego prostego powodu, że potrzebna jej będzie do wyrobienia karty bibliotecznej. A opcja z ewentualnym zapytaniem, nie wchodziła oczywiście w grę. Poradzi sobie sama. Nie lubiła formalności, choć rozumiała, jakie mają znaczenie i popierała je, na szczęście zawsze była to jednorazowa uciążliwość. Piętnaście minut z życia, te same rubryki do wypełnienia, kilka formularzy do podpisania - przede wszystkim regulamin, którego przecież i tak nikt nie czytał. Oprócz Lis nauczona przez rodziców zawsze czytała, to co podsuwano jej pod nos do podpisu, co wryło się w jej zwyczaje, dlatego nawet regulamin biblioteki musiała przeczytać, nawet jeśli ogólne punkty w każdej były takie same.
Dostrzegła sporo innych rzeczy, ale bibliotekarki wśród nich nie było. Dlatego właśnie powróciła wzrokiem do Rileya, aby przypadkiem nie okazało się, że go niegrzecznie ignoruje.
- Czyżby bibliotekarka była jedną z tych "starych smoczyc", które dopadają uczniów, gdy tylko ci zaczynają rozmowy, zamiast pilnego uczenia się? - zapytała, rozciągając usta w nikłym uśmiechu. Najwidoczniej w jej słowach ukryty był żart, który ją w pewnym stopniu rozbawił.
Na jego śmiech obróciła zaciekawiona głową. Przeważnie nie była tą zabawną stroną w towarzystwie, ale dźwięk śmiechu był miłym dla ucha.
- Spokojnie, to nie powód do przeprosin, nie miało to przecież znaczenia w naszej rozmowie do tej pory. - Zamilkła na chwilę, odchylając się na krześle do tyłu. Przygryzła policzek od wewnątrz, zastanawiając się właśnie nad jedną kwestią, która przyszła jej do głowy.
- Czy podział na A i B na właściwie jakieś znaczenie oprócz tego, że jest to wyznacznik stanu majątkowego swojej rodziny? Przecież i tak zajęcia są mieszane. - Uniosła w górę dłoń i zaczęła bawić się czaszką gryzonia zawieszoną na płatku ucha. Nie wypytywała o kwestie zdrowotne. Przyjęła je do wiadomości, ale nie zagłębiała się w jego prywatną sprawę, zwłaszcza gdy zauważyła jego zawahanie.
- Muzyka. Projektowanie biżuterii - odpowiedziała ostrożnie, jakby sama przy okazji zastanawiała się, co naprawdę stanowi jej hobby.
- Raczej nudny ze mnie typ osoby - dodała swobodnie, z lekkością podchodząc do swojej samokrytyki, a przy tym wzruszyła niezobowiązująco ramionami.
Dostrzegła sporo innych rzeczy, ale bibliotekarki wśród nich nie było. Dlatego właśnie powróciła wzrokiem do Rileya, aby przypadkiem nie okazało się, że go niegrzecznie ignoruje.
- Czyżby bibliotekarka była jedną z tych "starych smoczyc", które dopadają uczniów, gdy tylko ci zaczynają rozmowy, zamiast pilnego uczenia się? - zapytała, rozciągając usta w nikłym uśmiechu. Najwidoczniej w jej słowach ukryty był żart, który ją w pewnym stopniu rozbawił.
Na jego śmiech obróciła zaciekawiona głową. Przeważnie nie była tą zabawną stroną w towarzystwie, ale dźwięk śmiechu był miłym dla ucha.
- Spokojnie, to nie powód do przeprosin, nie miało to przecież znaczenia w naszej rozmowie do tej pory. - Zamilkła na chwilę, odchylając się na krześle do tyłu. Przygryzła policzek od wewnątrz, zastanawiając się właśnie nad jedną kwestią, która przyszła jej do głowy.
- Czy podział na A i B na właściwie jakieś znaczenie oprócz tego, że jest to wyznacznik stanu majątkowego swojej rodziny? Przecież i tak zajęcia są mieszane. - Uniosła w górę dłoń i zaczęła bawić się czaszką gryzonia zawieszoną na płatku ucha. Nie wypytywała o kwestie zdrowotne. Przyjęła je do wiadomości, ale nie zagłębiała się w jego prywatną sprawę, zwłaszcza gdy zauważyła jego zawahanie.
- Muzyka. Projektowanie biżuterii - odpowiedziała ostrożnie, jakby sama przy okazji zastanawiała się, co naprawdę stanowi jej hobby.
- Raczej nudny ze mnie typ osoby - dodała swobodnie, z lekkością podchodząc do swojej samokrytyki, a przy tym wzruszyła niezobowiązująco ramionami.
"Czyżby bibliotekarka była jedną z tych "starych smoczyc", które dopadają uczniów, gdy tylko ci zaczynają rozmowy, zamiast pilnego uczenia się?"
Zaśmiał się. Cicho i krótko, przywołując się do porządku w momencie, gdy zdał sobie sprawę, że nadal znajdują się w bibliotece, mimo to wyraźne rozbawienie odbiło się na jego twarzy.
- Bibliotekarka jest jedną z tych, o której marzy większość męskiej części szkoły, dlatego robią wszystko, by jak najlepiej wypaść w jej oczach, zupełnie jakby się spodziewali, że dzięki temu będą u niej mieli jakiekolwiek szanse. - odpowiedział na jej pytanie, zaraz przekrzywiając głowę na bok, gdy usłyszał wypowiadane przez nią słowa na temat klas.
- Podobno zajęcia głównie były mieszane w tym roku, ze względu na to jaką nowością były klasy B w Riverdale. Mimo to dyrekcja zastrzegła, że od przyszłego roku, dużo częściej będą one dzielone. Klasom A przysługuje dużo więcej przywilejów. Możliwość korzystania ze sprzętu szkolnego w każdym momencie, organizacja wycieczek, branie udziału w spotkaniach z ważnymi osobistościami, lepsza stołówka. Klasy B nie mają do tego wszystkiego dostępu. Szczerze mówiąc niespecjalnie mnie to dziwi. Wielu z nas chyba nie do końca zdaje sobie sprawę jaką szansę otrzymali, podchodzą do sprzętu bez większego szacunku, zupełnie jakby nie wiedzieli że jeden projektor może być wart trzy razy więcej niż ich mieszkanie. - rzucił spokojnie, skupiając swoją uwagę na jej hobby. Pokiwał kilka razy głową, by pokazać jej że przyjął do wiadomości.
Wilk poruszył się nieznacznie u jego stóp niczym wierny podopieczny, nieustannie obarczając go swoim ciężarem. Milczał jednak, zupełnie jakby wszystkie słowa zostały już wypowiedziane i nie miał w tym momencie nic więcej do dodania.
- Nie powiedziałbym. Muzyka to najpiękniejsza forma sztuki, przynajmniej w moim odbiorze. Projektowanie biżuterii natomiast wymaga nie tylko nie zgoła cierpliwości, ale i olbrzymiej kreatywności. I wyczucia stylu. Kilka dodatków za dużo i ozdoba stanie się tandetna. Jeśli będzie ich zbyt mało, może być uznana za tanią i niedokończoną. - łagodny uśmiech wygiął jego usta, gdy wypowiadał jedno słowo po drugim, zgodnie ze swoimi przekonaniami. Sam przez chwilę zastanawiał się, nim w końcu podzielił się z nią swoją częścią.
- Robotyka. To dopiero brzmi nudno, co? Zabawa w fizyka. Ale to najlepsze co mogło mi się przytrafić. Tchnąć odrobinę życia w maszynę, zostawić w niej cząstkę siebie. - postukał palcami o stół. Wilk spojrzał na niego kątem oka, nie unosząc łba.
Nie pytała cię o hobby.
Zaśmiał się. Cicho i krótko, przywołując się do porządku w momencie, gdy zdał sobie sprawę, że nadal znajdują się w bibliotece, mimo to wyraźne rozbawienie odbiło się na jego twarzy.
- Bibliotekarka jest jedną z tych, o której marzy większość męskiej części szkoły, dlatego robią wszystko, by jak najlepiej wypaść w jej oczach, zupełnie jakby się spodziewali, że dzięki temu będą u niej mieli jakiekolwiek szanse. - odpowiedział na jej pytanie, zaraz przekrzywiając głowę na bok, gdy usłyszał wypowiadane przez nią słowa na temat klas.
- Podobno zajęcia głównie były mieszane w tym roku, ze względu na to jaką nowością były klasy B w Riverdale. Mimo to dyrekcja zastrzegła, że od przyszłego roku, dużo częściej będą one dzielone. Klasom A przysługuje dużo więcej przywilejów. Możliwość korzystania ze sprzętu szkolnego w każdym momencie, organizacja wycieczek, branie udziału w spotkaniach z ważnymi osobistościami, lepsza stołówka. Klasy B nie mają do tego wszystkiego dostępu. Szczerze mówiąc niespecjalnie mnie to dziwi. Wielu z nas chyba nie do końca zdaje sobie sprawę jaką szansę otrzymali, podchodzą do sprzętu bez większego szacunku, zupełnie jakby nie wiedzieli że jeden projektor może być wart trzy razy więcej niż ich mieszkanie. - rzucił spokojnie, skupiając swoją uwagę na jej hobby. Pokiwał kilka razy głową, by pokazać jej że przyjął do wiadomości.
Wilk poruszył się nieznacznie u jego stóp niczym wierny podopieczny, nieustannie obarczając go swoim ciężarem. Milczał jednak, zupełnie jakby wszystkie słowa zostały już wypowiedziane i nie miał w tym momencie nic więcej do dodania.
- Nie powiedziałbym. Muzyka to najpiękniejsza forma sztuki, przynajmniej w moim odbiorze. Projektowanie biżuterii natomiast wymaga nie tylko nie zgoła cierpliwości, ale i olbrzymiej kreatywności. I wyczucia stylu. Kilka dodatków za dużo i ozdoba stanie się tandetna. Jeśli będzie ich zbyt mało, może być uznana za tanią i niedokończoną. - łagodny uśmiech wygiął jego usta, gdy wypowiadał jedno słowo po drugim, zgodnie ze swoimi przekonaniami. Sam przez chwilę zastanawiał się, nim w końcu podzielił się z nią swoją częścią.
- Robotyka. To dopiero brzmi nudno, co? Zabawa w fizyka. Ale to najlepsze co mogło mi się przytrafić. Tchnąć odrobinę życia w maszynę, zostawić w niej cząstkę siebie. - postukał palcami o stół. Wilk spojrzał na niego kątem oka, nie unosząc łba.
Nie pytała cię o hobby.
Z dość sporą dozą ostrożności, ale jednak słysząc śmiech chłopaka, sama również rozciągnęła usta w szerszym uśmiechu. W końcu żart się udał, został zrozumiany przez kogoś jeszcze, a nie tylko przez samą Lisę, wiec wszystko wychodziło na plus.
- W porządku. Powiedzmy, że męską część biblioteki mamy z głowy, ale z częścią damską? Wątpię, żeby zależało im na atencji bibliotekarki. Chyba że w tym momencie wkracza argument pod tytułem "pan prefekt naczelny". - Z obiektywnego punktu widzenia, potrafiłaby nawet to zrozumieć. Przesunęła dłonią po prawym łuku brwiowym, przyglądając się chłopakowi jednym okiem.
Wyprostowała się, gdy zaczął odpowiadać na jej pytanie, a to z kolei wprawiło ją w chwilowe zamyślenie.
- Z jednej strony się z Tobą zgadzam. Brak poszanowania nie swojej własności - w porządku, to jest dobry argument. Ale z drugiej strony, jak wiele było przypadków zniszczenia szkolnego mienia w ciągu tego roku?
Zresztą, to nawet nie jest tak ważne. Skoro szkoła już zdecydowała się na połączenie dwóch placówek, to moim zdaniem powinna sobie zdawać sprawę z możliwych szkód. Już teraz widać spięcia pomiędzy klasami A i B, a co będzie, gdy ta różnica między obiema klasami zostanie jeszcze bardziej zaznaczona? Czy to się nie mija z celem pomysłodawcy? - Rzadko zdarzało się, by zainteresowała się tematem rozmowy na tyle, by wypowiedzieć na raz tyle słów. Z definicji trzymała się raczej krótkich, zdawkowych odpowiedzi. Chyba że trafiał się ktoś oprócz brata, z kimś faktycznie miała ochotę porozmawiać.
Słowa Rileya zaskoczyły dziewczynę. Podejrzewała, że chłopak może być molem książkowym, ale nie sądziła, że mógłbyś również przepadać za sztuką, a już w ogóle nie przypuszczała, że może mieć o niej tak dobre zdanie. Lubiła katalogować ludzi, lubiła wiedzieć z kim ma do czynienia, a dzisiejsze spotkanie odrobinę wymykało jej się spod kontroli.
- Co myślisz o tym? - zapytała, palcem wskazującym pokazując na zwisający z prawego ucha kolczyk. Ciężko byłoby stwierdzić, czy faktycznie była ciekawa jego zdania, czy po prostu zastanawiała się nad możliwością kantowania.
- Brzmi jak magia. Co prawda czarna magia, ale to zawsze magia - parsknęła krótko śmiechem.
[...]zostawić w niej cząstkę siebie.
Ta właśnie końcówka sprawiła, że pokiwała głową ze zrozumieniem i spojrzała na Rileya w zupełnie inny sposób.
- Podaj jakiś przykład, może nad czymś obecnie pracujesz? - Nie udawała zainteresowania. Może wcześniej nie była ciekawa jego hobby, co wynikało z jej przekonań o niewpychaniu się w prywatne sprawy innych, ale skoro Winchester sam podjął temat, to mogła ze spokojem ducha poprowadzić go dalej.
- W porządku. Powiedzmy, że męską część biblioteki mamy z głowy, ale z częścią damską? Wątpię, żeby zależało im na atencji bibliotekarki. Chyba że w tym momencie wkracza argument pod tytułem "pan prefekt naczelny". - Z obiektywnego punktu widzenia, potrafiłaby nawet to zrozumieć. Przesunęła dłonią po prawym łuku brwiowym, przyglądając się chłopakowi jednym okiem.
Wyprostowała się, gdy zaczął odpowiadać na jej pytanie, a to z kolei wprawiło ją w chwilowe zamyślenie.
- Z jednej strony się z Tobą zgadzam. Brak poszanowania nie swojej własności - w porządku, to jest dobry argument. Ale z drugiej strony, jak wiele było przypadków zniszczenia szkolnego mienia w ciągu tego roku?
Zresztą, to nawet nie jest tak ważne. Skoro szkoła już zdecydowała się na połączenie dwóch placówek, to moim zdaniem powinna sobie zdawać sprawę z możliwych szkód. Już teraz widać spięcia pomiędzy klasami A i B, a co będzie, gdy ta różnica między obiema klasami zostanie jeszcze bardziej zaznaczona? Czy to się nie mija z celem pomysłodawcy? - Rzadko zdarzało się, by zainteresowała się tematem rozmowy na tyle, by wypowiedzieć na raz tyle słów. Z definicji trzymała się raczej krótkich, zdawkowych odpowiedzi. Chyba że trafiał się ktoś oprócz brata, z kimś faktycznie miała ochotę porozmawiać.
Słowa Rileya zaskoczyły dziewczynę. Podejrzewała, że chłopak może być molem książkowym, ale nie sądziła, że mógłbyś również przepadać za sztuką, a już w ogóle nie przypuszczała, że może mieć o niej tak dobre zdanie. Lubiła katalogować ludzi, lubiła wiedzieć z kim ma do czynienia, a dzisiejsze spotkanie odrobinę wymykało jej się spod kontroli.
- Co myślisz o tym? - zapytała, palcem wskazującym pokazując na zwisający z prawego ucha kolczyk. Ciężko byłoby stwierdzić, czy faktycznie była ciekawa jego zdania, czy po prostu zastanawiała się nad możliwością kantowania.
- Brzmi jak magia. Co prawda czarna magia, ale to zawsze magia - parsknęła krótko śmiechem.
[...]zostawić w niej cząstkę siebie.
Ta właśnie końcówka sprawiła, że pokiwała głową ze zrozumieniem i spojrzała na Rileya w zupełnie inny sposób.
- Podaj jakiś przykład, może nad czymś obecnie pracujesz? - Nie udawała zainteresowania. Może wcześniej nie była ciekawa jego hobby, co wynikało z jej przekonań o niewpychaniu się w prywatne sprawy innych, ale skoro Winchester sam podjął temat, to mogła ze spokojem ducha poprowadzić go dalej.
Nie wiedział jak interpretować jego nagłą uwagę. Nie żeby nie był do niej przyzwyczajony. Prawdopodobnie jak każdemu zdarzały mu się momenty, gdy był niezwykle czujnie obserowany przez innych. Czy to w szkole, czy to na boisku. Niemniej, nadal miał problem z dokładnym odbiorem i interpretacją skąd się ona brała. Przekrzywił więc łeb w bok, to w jedną, to w drugą stronę, jak jeden z samochodowych piesków, które wprawiały się w ruch na każdym zakręcie. Z tą różnicą, że on nie machał nią w górę i w dół jak porąbany. Wtedy to dopiero byłoby dziwne. I faktycznie zasłużyłby sobie na dziwne spojrzenia ze strony Jonkera.
Zdecydowanie blondyn się rozluźnił, gdy dostrzegł rysujący się na twarzy chłopaka delikatny uśmiech. Całe szczęście! Co by było, gdyby pozostał poważny? Pewnie robiłby z siebie idiotę na wszelkie sposoby, byle wyciągnąć z niego nieco pozytywności. Co za szkoda, że równie szybko co się pojawił, owy uśmiech zniknął (czyżby bezpowrotnie?) pozostawiając po sobie niedosyt w postaci ściągniętych brwi Blythe'a, który chciał popatrzeć na niego dłużej. Bo przecież uśmiech to taka dobra rzecz.
- Helsinki. Stolica. Prawodpodobnie jedyne miasto jakie rozpoznają ludzie, ze względu na nasze olbrzymie lotnisko przez które odbywa się większość przesiadek w przypadku długodystansowych lotów. No i mamy mnóstwo tanich linii lotniczych, które podpisały z nami kontrakty. - zaśmiał się, wyraźnie na chwilę zamyślając, gdy jakieś wspomenienie pojawiło się w jego głowie, gwałtownie ożywając na nowo. Przez chwilę uśmiechał się do samego siebie, nim na nowo dało się ujrzeć, że powrócił myślami do świata żywych i teraźniejszości.
-Finlandia jest mroźna przez większość czasu. Niskie temperatury, dużo śniegu i zimnych wiatrów. Choć lata są dość ciepłe. W sumie poniekąd ma podobny klimat do Kanady, ale jednak w Kanadzie pogoda jest bardziej umiarkowana. Fakt faktem dzięki temu łatwo mi się żyje. Natomiast ciężko było mi się przestawić na Australię. Melbourne jest piekielnie gorące. W pierwszych miesiącach bywały dni, gdy nie byłem w stanie w południe opuścić domu, więc zwykle zamykałem się na sali gimnastycznej i trenowałem pod osłoną dachu, nie zwracając uwagi na słońce. Wypijając hektolitry wody rzecz jasna. Nieciężko było się nabawić chorego gardła, gdy non-stop próbowałeś się schłodzić czy to napojem, czy lodami. - parsknął śmiechem, szurając nieznacznie butem po ziemi. Przesunął kilka razy piłkę, umiejscawiając ją między kolanami, by ostatecznie kontynuować temat, mimo że wypowiedział już całą masę słów. Zerknął jeszcze na Mezamere'a zupełnie jakby chciał się upewnić, że go nie zanudza swoją gadaniną.
- Jedzenie jest przepyszne. Jeśli nie jesteś zbyt dobry w podobnym klimacie i kwestii zwierząt, polecam jedno z większych miast jak choćby właśnie moje Melbourne, wynajęcie droższego hotelu i oddanie się w pełni uczcie. W towarzystwie klimatyzacji i szklanych szyb, które oddzielą cię od tamtejszych wielkich tarantul, węży... i nachalnych koali, które włażą ci do domu przez okno w poszukiwaniu eukaliptusa. Ćpuny jakich mało! - pokiwał energicznie głową, by pokazać mu jak ważna była przekazywana informacja. Zdecydowanie jeśli miał na coś szczególnie uważać to na te szarofuterkowce, które wiecznie chodziły z półprzymkniętymi oczami i odwalały niewiadomo co. Ich pierwsza wizyta była dość urocza. Każda kolejna zmieniała się natomiast w powolną katastrofę, gdy zaspane zwierzaki strącały mu z parapetu i blatów przeróżne przedmioty, nie zdając sobie z tego sprawy.
- Robisz dużo zdjęć? Japończycy zawsze robią dużo zdjęć. To godne podziwu. Zapisywanie wspomnień. Sam nie jestem w tym zbyt dobry, choć staram się większość swoich wyjazdów udokumentować w jakikolwiek sposób, by móc potem pokazać znajomym. Ale różnie to wychodzi. Często muszą potem w większości przekopywać się przez szczegółowo sfotografowane elementy boisk do koszykówki. - ponowny śmiech uniemożliwił stwierdzenie czy tylko żartował, czy może jak najbardziej mówił poważnie. W końcu patrząc na kogoś takiego jak Blythe, nawet jeśli nie znało się go zbyt dobrze, można było odnieść wrażenie, że jak najbardziej jest do tego zdolny.
- Skoro lubisz podróżować, jaki kraj był jak do tej pory twoim ulubionym? Podobno Japonia jest przepiękna. - zagadnął go z zaciekawieniem, podejmując próbę dowiedzenia się także czegoś o nim. W końcu nieczęsto zyskiwało się podobną szansę.
"Żartujesz, prawda?"
- Nie, naprawdę! Zresztą jestem pewien, że ktoś udokumentował kiedyś podobny filmik i wrzucił go do internetu. Mogę poszukać i ci pokazać, daj mi tylko chwilę... - cały czas go słuchając, wyciągnął swój telefon z kieszeni, włączając odpowiednią aplikację. Nie był pewien jak długo zajmie mu odnalezienie podobnego filmiku, więc na razie patrzył od czasu do czasu na chłopaka, wsłuchując się w jego słowa. Prawdę mówiąc, rozumiał o czym mówił, aż nazbyt dobrze. Sam nienawidził bankietów, na które regularnie zaciągali go nie tylko rodzice, ale nawet i nauczyciele. Westchnął ciężko, opuszczając chwilowo komórkę na kolana.
- Głupi? Nie. Zdecydowanie zrozumiały. Zbyt dobrze znam ten ból. Na wypadek, gdyby ochroniarze postanowili tu zajrzeć... możemy się ukryć. Jakoś. Przy moim wzroście, może być to dość trudne i ryzykowne, ale damy radę. Zostanę twoim wspólnikiem zbrodni, schowasz się za mną i będziemy udawać, że cię nie ma. Sam nie mam ochoty stawiać kroku na sali balowej. Zdecydowanie. - wyszczerzył się szeroko w jego stronę, zupełnie jakby ten jeden gest miał mu poprawić humor i utwierdzić w przekonaniu, że mają dość spore szanse na korzystne zakończenie. Bo w sumie czemu mieliby nie mieć? Grunt to pozytywne myślenie!
Zdecydowanie blondyn się rozluźnił, gdy dostrzegł rysujący się na twarzy chłopaka delikatny uśmiech. Całe szczęście! Co by było, gdyby pozostał poważny? Pewnie robiłby z siebie idiotę na wszelkie sposoby, byle wyciągnąć z niego nieco pozytywności. Co za szkoda, że równie szybko co się pojawił, owy uśmiech zniknął (czyżby bezpowrotnie?) pozostawiając po sobie niedosyt w postaci ściągniętych brwi Blythe'a, który chciał popatrzeć na niego dłużej. Bo przecież uśmiech to taka dobra rzecz.
- Helsinki. Stolica. Prawodpodobnie jedyne miasto jakie rozpoznają ludzie, ze względu na nasze olbrzymie lotnisko przez które odbywa się większość przesiadek w przypadku długodystansowych lotów. No i mamy mnóstwo tanich linii lotniczych, które podpisały z nami kontrakty. - zaśmiał się, wyraźnie na chwilę zamyślając, gdy jakieś wspomenienie pojawiło się w jego głowie, gwałtownie ożywając na nowo. Przez chwilę uśmiechał się do samego siebie, nim na nowo dało się ujrzeć, że powrócił myślami do świata żywych i teraźniejszości.
-Finlandia jest mroźna przez większość czasu. Niskie temperatury, dużo śniegu i zimnych wiatrów. Choć lata są dość ciepłe. W sumie poniekąd ma podobny klimat do Kanady, ale jednak w Kanadzie pogoda jest bardziej umiarkowana. Fakt faktem dzięki temu łatwo mi się żyje. Natomiast ciężko było mi się przestawić na Australię. Melbourne jest piekielnie gorące. W pierwszych miesiącach bywały dni, gdy nie byłem w stanie w południe opuścić domu, więc zwykle zamykałem się na sali gimnastycznej i trenowałem pod osłoną dachu, nie zwracając uwagi na słońce. Wypijając hektolitry wody rzecz jasna. Nieciężko było się nabawić chorego gardła, gdy non-stop próbowałeś się schłodzić czy to napojem, czy lodami. - parsknął śmiechem, szurając nieznacznie butem po ziemi. Przesunął kilka razy piłkę, umiejscawiając ją między kolanami, by ostatecznie kontynuować temat, mimo że wypowiedział już całą masę słów. Zerknął jeszcze na Mezamere'a zupełnie jakby chciał się upewnić, że go nie zanudza swoją gadaniną.
- Jedzenie jest przepyszne. Jeśli nie jesteś zbyt dobry w podobnym klimacie i kwestii zwierząt, polecam jedno z większych miast jak choćby właśnie moje Melbourne, wynajęcie droższego hotelu i oddanie się w pełni uczcie. W towarzystwie klimatyzacji i szklanych szyb, które oddzielą cię od tamtejszych wielkich tarantul, węży... i nachalnych koali, które włażą ci do domu przez okno w poszukiwaniu eukaliptusa. Ćpuny jakich mało! - pokiwał energicznie głową, by pokazać mu jak ważna była przekazywana informacja. Zdecydowanie jeśli miał na coś szczególnie uważać to na te szarofuterkowce, które wiecznie chodziły z półprzymkniętymi oczami i odwalały niewiadomo co. Ich pierwsza wizyta była dość urocza. Każda kolejna zmieniała się natomiast w powolną katastrofę, gdy zaspane zwierzaki strącały mu z parapetu i blatów przeróżne przedmioty, nie zdając sobie z tego sprawy.
- Robisz dużo zdjęć? Japończycy zawsze robią dużo zdjęć. To godne podziwu. Zapisywanie wspomnień. Sam nie jestem w tym zbyt dobry, choć staram się większość swoich wyjazdów udokumentować w jakikolwiek sposób, by móc potem pokazać znajomym. Ale różnie to wychodzi. Często muszą potem w większości przekopywać się przez szczegółowo sfotografowane elementy boisk do koszykówki. - ponowny śmiech uniemożliwił stwierdzenie czy tylko żartował, czy może jak najbardziej mówił poważnie. W końcu patrząc na kogoś takiego jak Blythe, nawet jeśli nie znało się go zbyt dobrze, można było odnieść wrażenie, że jak najbardziej jest do tego zdolny.
- Skoro lubisz podróżować, jaki kraj był jak do tej pory twoim ulubionym? Podobno Japonia jest przepiękna. - zagadnął go z zaciekawieniem, podejmując próbę dowiedzenia się także czegoś o nim. W końcu nieczęsto zyskiwało się podobną szansę.
"Żartujesz, prawda?"
- Nie, naprawdę! Zresztą jestem pewien, że ktoś udokumentował kiedyś podobny filmik i wrzucił go do internetu. Mogę poszukać i ci pokazać, daj mi tylko chwilę... - cały czas go słuchając, wyciągnął swój telefon z kieszeni, włączając odpowiednią aplikację. Nie był pewien jak długo zajmie mu odnalezienie podobnego filmiku, więc na razie patrzył od czasu do czasu na chłopaka, wsłuchując się w jego słowa. Prawdę mówiąc, rozumiał o czym mówił, aż nazbyt dobrze. Sam nienawidził bankietów, na które regularnie zaciągali go nie tylko rodzice, ale nawet i nauczyciele. Westchnął ciężko, opuszczając chwilowo komórkę na kolana.
- Głupi? Nie. Zdecydowanie zrozumiały. Zbyt dobrze znam ten ból. Na wypadek, gdyby ochroniarze postanowili tu zajrzeć... możemy się ukryć. Jakoś. Przy moim wzroście, może być to dość trudne i ryzykowne, ale damy radę. Zostanę twoim wspólnikiem zbrodni, schowasz się za mną i będziemy udawać, że cię nie ma. Sam nie mam ochoty stawiać kroku na sali balowej. Zdecydowanie. - wyszczerzył się szeroko w jego stronę, zupełnie jakby ten jeden gest miał mu poprawić humor i utwierdzić w przekonaniu, że mają dość spore szanse na korzystne zakończenie. Bo w sumie czemu mieliby nie mieć? Grunt to pozytywne myślenie!
Może i Natalie nie była jedną z tych osób, które koniecznie musiały dorabiać po lekcjach by kupić sobie najnowszy model telefonu, bo wszystko byli gotowi zapewnić jej rodzice, lecz mimo to dziewczyna bardzo chętnie chwytała się różnych zajęć. Nie chciała być pasożytem żyjącym jedynie za kasę ojca i nie mającym żadnego celu swego istnienia niż tylko kupować sobie coraz to nowe świecidełka i chwalić się nimi przed równie zadufanymi w sobie uczennicami. Nie, ona wolała poszerzać swoją wiedzę i zdobywać doświadczenie, a praca w bibliotece jej to zapewniała. Mogła tu robić coś pożytecznego, a jednocześnie spędzać miło czas w towarzystwie książek. Czegóż chcieć więcej?
Westchnęła, zbierając pozostawione na niektórych stolikach książki. Trochę drażniło ją, że nie wszyscy uczniowie odkładali je na miejsce po zakończeniu pracy, ale nic nie mogła na to poradzić. Przynajmniej zazwyczaj, bo jeśli tylko złapała delikwenta na gorącym uczynku, to zdecydowanie mu tak łatwo nie odpuszczała.
Zatrzymała się akurat w pobliżu rozmawiającej Elisabeth i Riley'a, więc chcąc nie chcąc usłyszała część ich rozmowy i nie byłaby sobą, gdyby czegoś od siebie nie wtrąciła.
- Osobiście się z nią zgodzę. Szkoła nie powinna robić takiego podziału między klasami, bo to może tylko pogorszyć sprawę. Uczniowie z klas A mogą się jeszcze bardziej wywyższać, a ci z B uznają, że i tak spisują ich na straty, więc nie ma sensu się starać - dorzuciła pod nosem, odkładając książki na pobliską półkę.
Właściwie, odezwała się nawet nie myśląc, że para wcale jej do dyskusji nie zapraszała, a może nawet wolała by żeby jakaś dziewucha nie pakowała im się z butami w środek rozmowy. No cóż, niestety panna Dark miewała czasem zbyt długi jęzor i najpierw się odzywała, a dopiero później zdawała sobie sprawę, że może jednak powinna milczeć.
//Wpadam tu popracować. Możecie mnie praktycznie zignorować jeśli chcecie.
Westchnęła, zbierając pozostawione na niektórych stolikach książki. Trochę drażniło ją, że nie wszyscy uczniowie odkładali je na miejsce po zakończeniu pracy, ale nic nie mogła na to poradzić. Przynajmniej zazwyczaj, bo jeśli tylko złapała delikwenta na gorącym uczynku, to zdecydowanie mu tak łatwo nie odpuszczała.
Zatrzymała się akurat w pobliżu rozmawiającej Elisabeth i Riley'a, więc chcąc nie chcąc usłyszała część ich rozmowy i nie byłaby sobą, gdyby czegoś od siebie nie wtrąciła.
- Osobiście się z nią zgodzę. Szkoła nie powinna robić takiego podziału między klasami, bo to może tylko pogorszyć sprawę. Uczniowie z klas A mogą się jeszcze bardziej wywyższać, a ci z B uznają, że i tak spisują ich na straty, więc nie ma sensu się starać - dorzuciła pod nosem, odkładając książki na pobliską półkę.
Właściwie, odezwała się nawet nie myśląc, że para wcale jej do dyskusji nie zapraszała, a może nawet wolała by żeby jakaś dziewucha nie pakowała im się z butami w środek rozmowy. No cóż, niestety panna Dark miewała czasem zbyt długi jęzor i najpierw się odzywała, a dopiero później zdawała sobie sprawę, że może jednak powinna milczeć.
//Wpadam tu popracować. Możecie mnie praktycznie zignorować jeśli chcecie.
Och?
Po jej słowach, spojrzał na nią z wyraźnym zaskoczeniem, kompletnie nie wiedząc skąd w ogóle wpadła na taki pomysł. Przez głowę przemknęło mu, że może zwyczajnie próbuje go wyśmiać, biorąc pod uwagę jak przeciętnie wyglądał. Z drugiej strony póki co nie sprawiała wrażenia kogoś, kto robił sobie podobne żarty z innych. Postanowił więc zareagować bardziej neutralnie niż pierwotnie zakładał.
- Ha-ha. Bardzo śmieszne. - wykrzywił usta w kąśliwym uśmiechu, który zaraz zniknął na nowo nim wsłuchał się w jej słowa. Ile było przypadków zniszczenia szkolnego mienia?
- Nie, nie mija się. - przekrzywił głowę w bok marszcząc brwi. Była z klasy A, a jednak stawała po stronie uczniów z klas B, nie rozumiejąc podstawowej różnicy? Co za dziwne podejście. Nie spodziewał się też podobnych wątpliwości po Violet. Mimo to przez chwilę zbierał myśli.
- Dlaczego wybieracie Riverdale za szkołę? Bo jest blisko domu? Bo ma ładne kolory? Spodobał wam się uczeń promujący ją na targach szkół? Nie. Bo to prestiżowa placówka, na którą wydajecie niemałe pieniądze, znając jej renomę. Fakt, że ładujecie w nią takie, a nie inne kwoty również zwiększają jej prestiż. Pracodawcy widząc ukończone Riverdale i wysoki status dużo chętniej zatrudnią cię u siebie od razu na wyższej pozycji. Twoim zdaniem szkoła powinna oferować dokładnie to samo obu klasom, gdzie od jednej pobiera czesne, a od drugiej nie? - zapytał dając jej chwilę na zastanowienie się nad tym co powiedział. Dopiero po tej krótkiej przerwie na nowo podjął temat.
- Różnica między klasami ma być zaznaczona. Klasy B powinny dziękować, że mają w ogóle szansę uczenia się tutaj. Choć szczerze mówiąc dziwi mnie, że przypominam o tym ja, nawet nie chodząc do klasy A. Jeśli zrównasz ze sobą dwa środowiska na wszystkich płaszczyznach, nie tylko odbierzesz prestiż Riverdale. Sprawisz, że bogatsi przestaną postrzegać placówkę jako wartościową. Bo po co mają płacić za to, co dostają inni za darmo? Skończyłoby się to albo masowym odejściem uczniów z klas A i prawdopodobnie upadkiem szkoły, albo wyrzuceniem z niej klas B, gdy dyrektor próbowałby ratować sytuację. A wierz mi, że nie jest to nam na rękę. Wystarczy, że muszę wysłuchiwać skarg na uczniów klas B, po tym jak robią sobie doskonałe dowcipy na lekcjach, rzucając w nauczycieli gumami do żucia, cukierkami w okno i drąc się na cały regulator, przeszkadzając w prowadzeniu zajęć. I wierz mi, że skargi te nie pochodzą od uczniów klas B. - potarł skronie z niejakim zmęczeniem. Słyszał cichy śmiech Wilka, choć jednocześnie nie przywiązywał do niego większej uwagi. Z każdą sekundą drażnił go coraz bardziej.
- Zależy mi na dobrej atmosferze pomiędzy klasami. Lecz jednocześnie nie zamierzam żyć na czyimś kredycie jak pasożyt. - dlatego starał się o stypendium. Wyciągnął się wygodniej na krześle, patrząc na jej kolczyk.
- Jest kreatywny. Nieco kontrowersyjny biorąc pod uwagę jego kształt, więc domyślam się, że ciężko byłoby nosić go na bankietach. Nie wydawałby się też pasować do większości zwykłych, nazbyt kolorowych ciuchów. Za to przy stonowanych kolorach ubrań, ubarwia je swoją oryginalnością. Nadaje noszącej go osobie dystyngowania, indywidualnego charakteru, zabarwionego czymś na wzór... braku dbałości w kwestii jak ocenią ją inni. - podrapał się po karku nie do końca pewien czy takiej odpowiedzi oczekiwała. Postawił więc na szczerość, mając nadzieję, że nie wypowiedział niczego co w jakikolwiek sposób by ją uraziło.
- Obecnie... mechaniczny pies. Niektóre dzieciaki mają duży problem, gdy chcą mieć pupila, a skutecznie uniemożliwia im to alergia. Ponadto zaplanowałem mu kilka przydatnych funkcji jak stan czuwania, skanowanie otoczenia czy funkcja budzika. - parsknął krótkim śmiechem. Dawno się tak nie rozgadał jak podczas pobytu w bibliotece. Co za ironia.
Po jej słowach, spojrzał na nią z wyraźnym zaskoczeniem, kompletnie nie wiedząc skąd w ogóle wpadła na taki pomysł. Przez głowę przemknęło mu, że może zwyczajnie próbuje go wyśmiać, biorąc pod uwagę jak przeciętnie wyglądał. Z drugiej strony póki co nie sprawiała wrażenia kogoś, kto robił sobie podobne żarty z innych. Postanowił więc zareagować bardziej neutralnie niż pierwotnie zakładał.
- Ha-ha. Bardzo śmieszne. - wykrzywił usta w kąśliwym uśmiechu, który zaraz zniknął na nowo nim wsłuchał się w jej słowa. Ile było przypadków zniszczenia szkolnego mienia?
- Nie, nie mija się. - przekrzywił głowę w bok marszcząc brwi. Była z klasy A, a jednak stawała po stronie uczniów z klas B, nie rozumiejąc podstawowej różnicy? Co za dziwne podejście. Nie spodziewał się też podobnych wątpliwości po Violet. Mimo to przez chwilę zbierał myśli.
- Dlaczego wybieracie Riverdale za szkołę? Bo jest blisko domu? Bo ma ładne kolory? Spodobał wam się uczeń promujący ją na targach szkół? Nie. Bo to prestiżowa placówka, na którą wydajecie niemałe pieniądze, znając jej renomę. Fakt, że ładujecie w nią takie, a nie inne kwoty również zwiększają jej prestiż. Pracodawcy widząc ukończone Riverdale i wysoki status dużo chętniej zatrudnią cię u siebie od razu na wyższej pozycji. Twoim zdaniem szkoła powinna oferować dokładnie to samo obu klasom, gdzie od jednej pobiera czesne, a od drugiej nie? - zapytał dając jej chwilę na zastanowienie się nad tym co powiedział. Dopiero po tej krótkiej przerwie na nowo podjął temat.
- Różnica między klasami ma być zaznaczona. Klasy B powinny dziękować, że mają w ogóle szansę uczenia się tutaj. Choć szczerze mówiąc dziwi mnie, że przypominam o tym ja, nawet nie chodząc do klasy A. Jeśli zrównasz ze sobą dwa środowiska na wszystkich płaszczyznach, nie tylko odbierzesz prestiż Riverdale. Sprawisz, że bogatsi przestaną postrzegać placówkę jako wartościową. Bo po co mają płacić za to, co dostają inni za darmo? Skończyłoby się to albo masowym odejściem uczniów z klas A i prawdopodobnie upadkiem szkoły, albo wyrzuceniem z niej klas B, gdy dyrektor próbowałby ratować sytuację. A wierz mi, że nie jest to nam na rękę. Wystarczy, że muszę wysłuchiwać skarg na uczniów klas B, po tym jak robią sobie doskonałe dowcipy na lekcjach, rzucając w nauczycieli gumami do żucia, cukierkami w okno i drąc się na cały regulator, przeszkadzając w prowadzeniu zajęć. I wierz mi, że skargi te nie pochodzą od uczniów klas B. - potarł skronie z niejakim zmęczeniem. Słyszał cichy śmiech Wilka, choć jednocześnie nie przywiązywał do niego większej uwagi. Z każdą sekundą drażnił go coraz bardziej.
- Zależy mi na dobrej atmosferze pomiędzy klasami. Lecz jednocześnie nie zamierzam żyć na czyimś kredycie jak pasożyt. - dlatego starał się o stypendium. Wyciągnął się wygodniej na krześle, patrząc na jej kolczyk.
- Jest kreatywny. Nieco kontrowersyjny biorąc pod uwagę jego kształt, więc domyślam się, że ciężko byłoby nosić go na bankietach. Nie wydawałby się też pasować do większości zwykłych, nazbyt kolorowych ciuchów. Za to przy stonowanych kolorach ubrań, ubarwia je swoją oryginalnością. Nadaje noszącej go osobie dystyngowania, indywidualnego charakteru, zabarwionego czymś na wzór... braku dbałości w kwestii jak ocenią ją inni. - podrapał się po karku nie do końca pewien czy takiej odpowiedzi oczekiwała. Postawił więc na szczerość, mając nadzieję, że nie wypowiedział niczego co w jakikolwiek sposób by ją uraziło.
- Obecnie... mechaniczny pies. Niektóre dzieciaki mają duży problem, gdy chcą mieć pupila, a skutecznie uniemożliwia im to alergia. Ponadto zaplanowałem mu kilka przydatnych funkcji jak stan czuwania, skanowanie otoczenia czy funkcja budzika. - parsknął krótkim śmiechem. Dawno się tak nie rozgadał jak podczas pobytu w bibliotece. Co za ironia.
Dzień w szkole przebiegał całkiem przyjemnie. Przynajmniej dla pewnego czerwonowłosego chłopaka o imieniu Yosuke. Lekcje były całkiem interesujące i nawet się w nie wciągnął. Nauczyciele wydawali się mili, tak samo, jak współuczniowie. Nic więcej chłopak nie potrzebował. Szybko się już przyzwyczajał do zmian, nie raz już w swoim życiu podobne przeżył. Chociaż na stałe do innego kraju jeszcze się nie przenosił. Był delikatnie zagubiony w systemie edukacyjnym panującym w Kanadzie. Inny podział semestrów, inny typ nauczania, inny podział egzaminów. Na szczęście na pomoc przychodzili mu koledzy i dobre koleżanki. Jedna z niewielu rzeczy, która go smuciła, był brak kół zainteresowań. Znaczy, można było takie założyć. Problem w tym, że nie było chętnych. Osobiście rozumiał, że coś takiego jak klub kulturowy to tu nie przejdzie, ale szczerze żałował, że nie w szkole klubu pływackiego. To była w końcu jego nowo odkryta pasja i chyba jedyny sport, który go interesował. W pozostałych był dosyć.. Kompletnie beznadziejny. Tak więc lekko zasmucony, trochę zamyślony skierował kroki wprost do szkolnej biblioteki. Akurat nie miał w tym momencie zajęć, więc mógł wpaść na trochę dłużej. Bardzo lubił czytać, a spokój panującym w tym pomieszczeniu był niemal błogosławieństwem. W miarę szybko dotarł pod drzwi biblioteki i otworzył drzwi. Chyba zdecydowanie nie mógł bardziej wyróżniać się z większości osób, jakie się w tym miejscu znajdowały. Ubrany w żółto-pomarańczową koszulkę z promiennie uśmiechniętym słońcem, dresem we fioletowo-szare odblaskowe ciapki, jeansy, mający średniej długości czerwone rozczochrana włosy i czerwone dzięki kontaktom oczy był chyba raczej dosyć zauważalny. Stanął na chwilę w progu i napawał się przez moment wyglądem pomieszczenia. Kiedy już skończył, ruszył między półki w poszukiwaniu jakiejś ciekawej książki. Z trudem jednak się skupiał na jej znalezieniu. Właściwie nie był w tym miejscu po raz pierwszy, ale i tak robiła na nim niezmienne wrażenie. Było naprawdę duże i na bogato zrobione. W tym miejscu chyba chłopak po raz pierwszy odczuł wysokość budżetu swoich rodziców.
Ten dzień był szczególnie krótki i już po paru lekcjach Trystian miał wolne. Nie mając zbytnio co robić, skierował się do biblioteki. W końcu szkoda byłoby marnować czas na lenieniu się. Tym bardziej, że był prawie przekonany, iż Ryu jeszcze nie skończył zajęć. Co z tego, że byli w jednej klasie. Z pewnością miał inaczej rozłożone przedmioty i nie na każdych zajęciach mogli się spotkać. Taki także był ten dzień. Jedyne co, to wziął ówcześnie swoją kurtkę zimową, żeby po wcale nie tak krótkich planach nauki w swoim zakątku móc ulotnić się od razu na zewnątrz, bez potrzeby schodzenia do szatni. W pomieszczeniach w szkole było wystarczająco ciepło by mieć założoną na sobie raptem podkoszulkę koloru czarnego. Trochę zmienił się wewnętrznie, może "dorósł" do normy i zaczął nosić rzeczy, które nie wyróżniały się szczególnie w tłumie. Jakoś tak miał po prostu taką zachciankę, by tym razem wyglądać jak każdy inny. Nic szczególnego. Równie ciemne spodnie, które zostały podkreślone jedynie białym paskiem ze złotawymi akcentami, tak samo jak i klamrą. Na nadgarstku widniała równie jasna ozdoba, z lekką różową obramówką. Bardziej niżeli w celach dodatku, potrzebował po prostu mieć na sobie coś więcej. Jak i dodać chociaż trochę innej barwy w swoim ubiorze niżeli sam czarny. W końcu nie chciał wyjść na jakiegoś ponuraka. Kiedy tylko przekroczył próg biblioteki aż nie umiał zdecydować się w którą stronę pójść. Zaczął więc od początku. Chwycił przeróżne książki matematyczne na poziomie college'u, po czym parę podstawowych z chemii. Przechadzając się tak dalej łapał za wszystko co było kursem do nauki języka Japońskiego, od podstaw, poprzez kulturę, kończąc na prostych słownikach z zapisami kanji. Jego wędrówka jednak na tym się nie skończyła. Chciał przynajmniej ogarnąć dobre księgozbiory z różnych przydatnych mu nauk, nawet jeżeli niemożliwym byłoby ogarnięcie tego wszystkiego w jeden dzień. Najwyżej wypożyczyłby co lepsze. Nie widząc niczego interesującego w dziedzinie przedmiotów, które są nauczane w szkole, poszedł w stronę dobrze znanego mu działu z magazynami modowymi. Chwycił niektóre, te z ładną kolorową okładką i zaczął ustawiać na kupce która robiła się coraz to większa i powoli zaczęła przeszkadzać w widoczności. Ale nie ważne! Przemęczy się na początku i potem nie będzie musiał latać po całym pomieszczeniu! Trafiając do miejsca w którym znalazł tomy o śpiewu, chwycił za parę prostych poradników odnośnie tonacji głosu. W tym momencie już w ogóle nie widział co ma przed sobą. Albo raczej kogo. Ostrożnie idąc przed siebie naglę się zatrzymał ze względu wyczucia, że kogoś niechcący szturchnął. Równie dobrze mogła to być jakaś niespodziewana półka, czy też wózek służący do odnoszenia książek. Mimo wszystko odezwał się na wszelki wypadek. No i bardzo dobrze, gdyż osobą delikatnie uderzoną 'tonami' książek był niejaki Yosuke.
- Och... bardzo przepraszam! Um, robisz coś ważnego? Możesz mi z tym pomóc?- Zapytał bezosobowo, gdyż nie miał bladego pojęcia czy właśnie wpadł na kobietę czy też mężczyznę. Miał też nadzieję, że poszkodowany nie okaże się być kimś niezbyt przyjaznym, kto od razu by się oburzył za przypadkowe uszkodzenie, a może nawet zrobił krzywdę blondynowi? W razie ewentualnej pomocy w wyglądzie Trissa na pewno rzuciłby się szeroki uśmiech okazujący wdzięczność, po czym po powrocie do swojej naturalnej mimiki duże, oszukane z kolorem, niebieskie oczy. Kurtka którą chłopak wcześniej posiadał była już na zajętym miejscu przy niewielkim stole dla dwojga, tam też od razu by się skierował by w końcu odłożyć wszystko co zgarnął w bibliotece. Wybór tego zakątka był podjęty tylko i wyłącznie ze względu, że dwuosobowe miejsce było najmniejszym, niezajętym. Oczywiście jeżeli nieznajomy chciałby się przyłączyć do wspólnej 'nauki', Trystian bez zastanowienia odparłby twierdząco. Im więcej osób do czytania, tym lepiej!
- Och... bardzo przepraszam! Um, robisz coś ważnego? Możesz mi z tym pomóc?- Zapytał bezosobowo, gdyż nie miał bladego pojęcia czy właśnie wpadł na kobietę czy też mężczyznę. Miał też nadzieję, że poszkodowany nie okaże się być kimś niezbyt przyjaznym, kto od razu by się oburzył za przypadkowe uszkodzenie, a może nawet zrobił krzywdę blondynowi? W razie ewentualnej pomocy w wyglądzie Trissa na pewno rzuciłby się szeroki uśmiech okazujący wdzięczność, po czym po powrocie do swojej naturalnej mimiki duże, oszukane z kolorem, niebieskie oczy. Kurtka którą chłopak wcześniej posiadał była już na zajętym miejscu przy niewielkim stole dla dwojga, tam też od razu by się skierował by w końcu odłożyć wszystko co zgarnął w bibliotece. Wybór tego zakątka był podjęty tylko i wyłącznie ze względu, że dwuosobowe miejsce było najmniejszym, niezajętym. Oczywiście jeżeli nieznajomy chciałby się przyłączyć do wspólnej 'nauki', Trystian bez zastanowienia odparłby twierdząco. Im więcej osób do czytania, tym lepiej!
- Nie możesz być pewien, dlaczego ludzie wybierają tę właśnie szkołę. Są bogaci, mogą robić, co chcą. Równie dobrze mogło nie chodzić o prestiż, a o zwykły kaprys. Może odległość od domu, to również był argument. Nie można zakładać jednego scenariusza ani być stronniczym, co właśnie prezentujesz. I tak, moim zdaniem szkoła powinna oferować obu klasom, to samo, skoro zgodziła się na przyjęcie uczniów z innej szkoły. Jest również wiele innych przykładów, które można by było przytoczyć. - A których zwyczajnie nie chciało jej się mówić. Wysłuchała do końca słów Rileya, ale nie skomentowała już tego w żaden inny sposób. Najpierw musiała pobyć trochę w tej szkole, by móc wyrobić sobie większe zdanie na ten temat. Nie zamierzała się też kłócić dla samego przeforsowania swojego zdania. Bądź swojego i Violet, która podzielała opinię Lisy.
Zależy mi na dobrej atmosferze pomiędzy klasami. Lecz jednocześnie nie zamierzam żyć na czyimś kredycie jak pasożyt.
Dopiero po tej wypowiedzi zaczęła powoli rozumieć, w czym tak naprawdę tkwił problem i skąd się bierze takie przywiązanie do swojego stanowiska u chłopaka. Albo wydawało jej się, że wie. Przyjrzała się dokładnie Riley'owi po raz któryś już dzisiaj.
Natomiast gdy zaczął mówić o kolczyku, uśmiechnęła się i pokiwała głową. Lubiła szczerość i doceniała, że powiedział coś więcej oprócz możliwego "podoba mi się".
- Mniej więcej o to chodziło, gdy go tworzyłam. Miał być inny niż wszystko, co znalazłabym w salonach z biżuterią - mruknęła, unosząc dłoń do błyskotki, którą obróciła w palcach.
- Z chęcią bym go kiedyś zobaczyła. Co prawda nie mam na nie alergii, ale.. - Nie udało jej się dokończyć zdania, gdy telefon w jej kieszeni zaczął wibrować. Przeprosiła ich i sprawdziła wyświetlacz. Zebrała swoje rzeczy i szybko odpisała na wiadomość.
- Na mnie już czas, miło było. Do zobaczenia - pożegnała się i poszła poszukać bibliotekarki. Tam szybko załatwiła formalności z wypożyczeniem poleconej książki, a potem udała się przed szkołę, gdzie czekał na nią już samochód.
/zt
Zależy mi na dobrej atmosferze pomiędzy klasami. Lecz jednocześnie nie zamierzam żyć na czyimś kredycie jak pasożyt.
Dopiero po tej wypowiedzi zaczęła powoli rozumieć, w czym tak naprawdę tkwił problem i skąd się bierze takie przywiązanie do swojego stanowiska u chłopaka. Albo wydawało jej się, że wie. Przyjrzała się dokładnie Riley'owi po raz któryś już dzisiaj.
Natomiast gdy zaczął mówić o kolczyku, uśmiechnęła się i pokiwała głową. Lubiła szczerość i doceniała, że powiedział coś więcej oprócz możliwego "podoba mi się".
- Mniej więcej o to chodziło, gdy go tworzyłam. Miał być inny niż wszystko, co znalazłabym w salonach z biżuterią - mruknęła, unosząc dłoń do błyskotki, którą obróciła w palcach.
- Z chęcią bym go kiedyś zobaczyła. Co prawda nie mam na nie alergii, ale.. - Nie udało jej się dokończyć zdania, gdy telefon w jej kieszeni zaczął wibrować. Przeprosiła ich i sprawdziła wyświetlacz. Zebrała swoje rzeczy i szybko odpisała na wiadomość.
- Na mnie już czas, miło było. Do zobaczenia - pożegnała się i poszła poszukać bibliotekarki. Tam szybko załatwiła formalności z wypożyczeniem poleconej książki, a potem udała się przed szkołę, gdzie czekał na nią już samochód.
/zt
Pierwszą rzeczą jaką zrobił było poszukanie jakiś książek związanych z historią. W końcu była ona jego pasją. Zaczął więc poszukiwać odpowiedniego działu. To zajęcia było niczym rozwiązywanie zagadki w jakimś escape roomie, bo za chiny tego miejsca nie potrafił znaleźć. Właściwie nie zdawał sobie sprawy, że już kilka razy je minął, ale ćśś.. nikt tego nie widział, nikt nie zaświadczy. Kiedy ostatecznie trafił tam, gdzie trafić chciał, zaczął rozglądać się za jakimiś ciekawymi książkami. Był dosyć wybredny, więc trochę mu to zajęło.
" Wojna secesyjna? Nieee.. historia Kanady? Może później.. II wojna światowa? Błagam nie znowu.. co by tu poczytać.. " - decyzję trudno mu było podjąć. Z jednej strony wybór był olbrzymi, z drugiej jakoś nie potrafił znaleźć nic, co zainteresowałoby go na dłużej. Minęło trochę czasu i jego wzrok padł na książkę opisującą cywilizację prekolumbijskie. " Hmm.. to właściwie mogłoby być ciekawe.. zawsze interesowali mnie aztekowie i te inne takie." Sięgnął dłonią po wybrany tom i wyciągnął go jakimś cudem ze ścisku innych dzieł historycznych. Zerknął na okładkę i wpadł w głęboką zadumę. W końcu zdecydował, że tak, to jest właśnie książka, którą ma zamiar przeczytać. Jako jednak, że nie chciało mu się później wstawać po następne książki, postanowił się zabezpieczyć i poszukać jeszcze z dwóch może. Tak też zaczęło się kolejne poszukiwanko.
- Nieee.. błagam. To ta książką. - Mruknął do siebie, patrząc z obrzydzeniem i judgem na jedną z książek, którą strasznie nienawidził, a znajdowała się w księgozbiorze w jego byłej szkolnej bibliotece. Trochę to potrwało, ale ostatecznie zdecydował się na "Historię stosunków japońsko-amerykańskich". Uznał, że właściwie ciekawi go patrzenie na jego ojczyznę przez pryzmat innego kraju. Choć właściwie amerykanów nadal nienawidził. Czytanie tego to było chyba niemal jak czysty masochizm. Co tam, robiło się gorsze rzeczy. Właściwie był już gotowy do zajęcia miejsca, kiedy coś, a raczej ktoś szturchnął go w bok. Jego wzrok od razu powędrował w tamtą stronę i pierwsze co zobaczył to poruszająca się góra książek.
- Matko jedyna, biedaku, zmienili Cię w książki? - Zapytał mocno zdziwiony. Dopiero po chwili ogarnął, że za tym poruszającym się stosem ktoś się znajduje. Oczywiście jako istota przyjazna i niosąca pomoc postanowił od razu spełnić prośbę jak się później okazało kolegi z klasy.
- Pewnie, gdzie zanieść? - Wziął mniej więcej połowę tego majdanu. Dopiero wtedy mógł się dowiedzieć, że natknął się na Trystiana. Po głosie nie poznał, jeszcze nie wszystko dobrze mu się kojarzyło. Kiedy miejsce docelowe mu zostało wskazane ruszył w tamtym kierunku.
- Więc ty też lubisz wpaść sobie do biblioteki coś sobie poczytać, co Stern-san? - Zagaił jakoś nie wiedzieć zbytnio co powiedzieć, a uznał, że coś wypada. Po chwili dotarli do wcześniej zajętej przez chłopaka kurtką miejsca przy stole. Postawił tam po jego stronę zabraną wcześniej połowę, zostawiając sobie tylko dwie zabrane przez siebie książki. Usiadł naprzeciwko niego, bo w sumie czemu nie. Miejsce dobre jak każde inne, a siedzenie przy osobie chociaż trochę znajomej było zawsze lepsze niż nieznajomych. Przynajmniej dla czerwonowłosego. Przy okazji zerknął na to, co zabrał ze sobą jego klasowy kolega. "Matma.. moda.. podziwiam Cię człowieku.." - pomyślał z ogromnym szacunkiem. W większości jednak głównie z powodu nieprzymusowego (chyba) przeglądania książek do matematyki. Ostatecznie jednak jego wzrok padł na książki o japońskim i ogólnie Japonii. Jako no.. dosyć dobry spec od tej tematyki zagaił do niego.
- Może mogę Ci jakoś pomóc w tym zakresie? - Wskazał na książki do nauki kanji itd. - W końcu wiem co nieco na ten temat. - Uśmiechnął się przy tym ciepło.
" Wojna secesyjna? Nieee.. historia Kanady? Może później.. II wojna światowa? Błagam nie znowu.. co by tu poczytać.. " - decyzję trudno mu było podjąć. Z jednej strony wybór był olbrzymi, z drugiej jakoś nie potrafił znaleźć nic, co zainteresowałoby go na dłużej. Minęło trochę czasu i jego wzrok padł na książkę opisującą cywilizację prekolumbijskie. " Hmm.. to właściwie mogłoby być ciekawe.. zawsze interesowali mnie aztekowie i te inne takie." Sięgnął dłonią po wybrany tom i wyciągnął go jakimś cudem ze ścisku innych dzieł historycznych. Zerknął na okładkę i wpadł w głęboką zadumę. W końcu zdecydował, że tak, to jest właśnie książka, którą ma zamiar przeczytać. Jako jednak, że nie chciało mu się później wstawać po następne książki, postanowił się zabezpieczyć i poszukać jeszcze z dwóch może. Tak też zaczęło się kolejne poszukiwanko.
- Nieee.. błagam. To ta książką. - Mruknął do siebie, patrząc z obrzydzeniem i judgem na jedną z książek, którą strasznie nienawidził, a znajdowała się w księgozbiorze w jego byłej szkolnej bibliotece. Trochę to potrwało, ale ostatecznie zdecydował się na "Historię stosunków japońsko-amerykańskich". Uznał, że właściwie ciekawi go patrzenie na jego ojczyznę przez pryzmat innego kraju. Choć właściwie amerykanów nadal nienawidził. Czytanie tego to było chyba niemal jak czysty masochizm. Co tam, robiło się gorsze rzeczy. Właściwie był już gotowy do zajęcia miejsca, kiedy coś, a raczej ktoś szturchnął go w bok. Jego wzrok od razu powędrował w tamtą stronę i pierwsze co zobaczył to poruszająca się góra książek.
- Matko jedyna, biedaku, zmienili Cię w książki? - Zapytał mocno zdziwiony. Dopiero po chwili ogarnął, że za tym poruszającym się stosem ktoś się znajduje. Oczywiście jako istota przyjazna i niosąca pomoc postanowił od razu spełnić prośbę jak się później okazało kolegi z klasy.
- Pewnie, gdzie zanieść? - Wziął mniej więcej połowę tego majdanu. Dopiero wtedy mógł się dowiedzieć, że natknął się na Trystiana. Po głosie nie poznał, jeszcze nie wszystko dobrze mu się kojarzyło. Kiedy miejsce docelowe mu zostało wskazane ruszył w tamtym kierunku.
- Więc ty też lubisz wpaść sobie do biblioteki coś sobie poczytać, co Stern-san? - Zagaił jakoś nie wiedzieć zbytnio co powiedzieć, a uznał, że coś wypada. Po chwili dotarli do wcześniej zajętej przez chłopaka kurtką miejsca przy stole. Postawił tam po jego stronę zabraną wcześniej połowę, zostawiając sobie tylko dwie zabrane przez siebie książki. Usiadł naprzeciwko niego, bo w sumie czemu nie. Miejsce dobre jak każde inne, a siedzenie przy osobie chociaż trochę znajomej było zawsze lepsze niż nieznajomych. Przynajmniej dla czerwonowłosego. Przy okazji zerknął na to, co zabrał ze sobą jego klasowy kolega. "Matma.. moda.. podziwiam Cię człowieku.." - pomyślał z ogromnym szacunkiem. W większości jednak głównie z powodu nieprzymusowego (chyba) przeglądania książek do matematyki. Ostatecznie jednak jego wzrok padł na książki o japońskim i ogólnie Japonii. Jako no.. dosyć dobry spec od tej tematyki zagaił do niego.
- Może mogę Ci jakoś pomóc w tym zakresie? - Wskazał na książki do nauki kanji itd. - W końcu wiem co nieco na ten temat. - Uśmiechnął się przy tym ciepło.
Słysząc tekst chłopaka, kiedy jeszcze niósł stertę książek jedynie zaśmiał się lekko. Coś czuł, że się dogadają. Za to kiedy ujrzał znajomą twarz od razu się odezwał, starając się przypomnieć imię osoby z klasy. Przez chwilę poczuł lekki stres, ponieważ jakoś mu nie chciało ono wpaść do głowy, jednak wypadałoby się przywitać. A wymówienie jego godności po prostu przyszło odruchowo.
- O! Yoo... suke?- zaciął się w połowie i zakończył z nutką zwątpienia. Naprawdę nie był pewien, czy nie pomieszał się i nie zmienił jego imienia. Aczkolwiek starał się nie przejmować ewentualnym błędem. W końcu nawet jeżeli, to nie wyglądał na osobę, która by się za coś takiego gniewała. Chociaż trzeba było przyznać, że trochę wstydu się pojawiło. Podczas podróży na miejsce usłyszał ze strony chłopaka pytanie i w sumie prawie natychmiastowo odpowiedział.
- No akurat dzisiaj był wolniejszy dzień, a muszę przyznać, ze dawno nie skupiałem się tak solidniej na jakiejkolwiek nauce no i uznałem, że najwyższa pora.- Wypowiedział zdanie zupełnie naturalnie, starając się nie upuścić żadnej książki, ani nie zabłądzić pomiędzy regałami. Jak i może też nie zapomnieć o celu 'podróży'? Trzeba było przyznać, że Stern miał to do siebie, że szybko się rozpraszał i uciekał myślami z realnego świata, kompletnie zapominając gdzie się znajduje i co aktualnie robi. Przy pierwszej dłuższej interakcji z klasowym kolegą mogłoby to wyglądać kiepsko. Kiedy zaś dotarli na swoje miejsce od razu zanurzył się w literaturze, pierwsze co biorąc to jakiś zbiór matematyczny. Bardziej niżeli skupieniu się na wszelkich przeprowadzonych dowodach, przekartkowywał strony, jakby czytając jakiś magazyn. Może po prostu w tempie ekspresowym przypominał sobie działy i sposoby na rozwiązanie? W każdym razie trzeba było przyznać, że niezbyt normalnie to wyglądało- takie traktowanie tomu matematycznego. Z jego 'czytania' wyrwało go kolejne zadane pytanie. Trzeba było przyznać, że Yosuke nie należał do tych najcichszych. Nie żeby to jakoś znacząco przeszkadzało Trissowi, aczkolwiek musiał przyznać, że nie przyszedł w to miejsce na pogaduchy. Jednakże słysząc co ten ma do powiedzenia, od razu odłożył zbiór na bok a jego oczy od razu nabrały połysku, mimo założonych soczewek. Wstał szybko ze swojego siedzenia i złapał chłopaka z naprzeciwka za ręce, będąc wciąż pełny podekscytowania.
- Naprawdę mi pomożesz?!- Wręcz wykrzyknął, po czym przypomniał sobie w jakim miejscu się znajdują i momentalnie się opamiętał rzucając tylko krótkie -Sorry...- w stronę osób, które zwróciły uwagę na jego podniesienie głosu. To byłaby nieoceniona pomoc. Bardzo przydatna. W końcu od kogo mógłby się szybciej nauczyć tego języka i zwyczajów, jak nie od rodowitego Japończyka? Wtedy, przypominając sobie z jakich powodów uczy się japońskiego, lekko się zarumienił i spojrzał na czerwonowłosego, zadając jednocześnie pytanie. - Byłbyś w stanie nauczyć mnie japońskiego?- To było dla niego w sumie najważniejsze. Sam nawet nie wiedział od czego zacząć. Najprostsze podstawy, jak i wymowę już znał. Jednak 'im dalej w las, tym więcej drzew' i zaczął się powoli gubić. Sam też nie wiedział o co konkretnie poprosić. Jaki powinien być następny krok. Miał szczerą nadzieję, że chłopak jakoś mu pomoże i popchnie naprzód w zrozumieniu tematu. W tym momencie jednocześnie poczuł, jak bardzo nie potrafi się uczyć z inną osobą. Watanabe wciąż był jedną z nielicznych osób, które poznał w szkole. Z którymi przeprowadził chociażby krótką konwersację. A będąc szczerym- jedną z nielicznych którą poznał w całym swoim życiu. Stern zdecydowanie nie wiedział o jaką pomoc mógłby prosić w swojej nauce. Przez myśl blondyna też przeszło, że może lepiej by było jakby skupili się najpierw na kulturze? Sam już nieźle się pogubił... nie wiedział kompletnie od czego zacząć. Mógł mieć tylko nadzieję, że rówieśnik wyjdzie z inicjatywą i znajdzie sposób na przekazanie jak największej ilości wiedzy.
- O! Yoo... suke?- zaciął się w połowie i zakończył z nutką zwątpienia. Naprawdę nie był pewien, czy nie pomieszał się i nie zmienił jego imienia. Aczkolwiek starał się nie przejmować ewentualnym błędem. W końcu nawet jeżeli, to nie wyglądał na osobę, która by się za coś takiego gniewała. Chociaż trzeba było przyznać, że trochę wstydu się pojawiło. Podczas podróży na miejsce usłyszał ze strony chłopaka pytanie i w sumie prawie natychmiastowo odpowiedział.
- No akurat dzisiaj był wolniejszy dzień, a muszę przyznać, ze dawno nie skupiałem się tak solidniej na jakiejkolwiek nauce no i uznałem, że najwyższa pora.- Wypowiedział zdanie zupełnie naturalnie, starając się nie upuścić żadnej książki, ani nie zabłądzić pomiędzy regałami. Jak i może też nie zapomnieć o celu 'podróży'? Trzeba było przyznać, że Stern miał to do siebie, że szybko się rozpraszał i uciekał myślami z realnego świata, kompletnie zapominając gdzie się znajduje i co aktualnie robi. Przy pierwszej dłuższej interakcji z klasowym kolegą mogłoby to wyglądać kiepsko. Kiedy zaś dotarli na swoje miejsce od razu zanurzył się w literaturze, pierwsze co biorąc to jakiś zbiór matematyczny. Bardziej niżeli skupieniu się na wszelkich przeprowadzonych dowodach, przekartkowywał strony, jakby czytając jakiś magazyn. Może po prostu w tempie ekspresowym przypominał sobie działy i sposoby na rozwiązanie? W każdym razie trzeba było przyznać, że niezbyt normalnie to wyglądało- takie traktowanie tomu matematycznego. Z jego 'czytania' wyrwało go kolejne zadane pytanie. Trzeba było przyznać, że Yosuke nie należał do tych najcichszych. Nie żeby to jakoś znacząco przeszkadzało Trissowi, aczkolwiek musiał przyznać, że nie przyszedł w to miejsce na pogaduchy. Jednakże słysząc co ten ma do powiedzenia, od razu odłożył zbiór na bok a jego oczy od razu nabrały połysku, mimo założonych soczewek. Wstał szybko ze swojego siedzenia i złapał chłopaka z naprzeciwka za ręce, będąc wciąż pełny podekscytowania.
- Naprawdę mi pomożesz?!- Wręcz wykrzyknął, po czym przypomniał sobie w jakim miejscu się znajdują i momentalnie się opamiętał rzucając tylko krótkie -Sorry...- w stronę osób, które zwróciły uwagę na jego podniesienie głosu. To byłaby nieoceniona pomoc. Bardzo przydatna. W końcu od kogo mógłby się szybciej nauczyć tego języka i zwyczajów, jak nie od rodowitego Japończyka? Wtedy, przypominając sobie z jakich powodów uczy się japońskiego, lekko się zarumienił i spojrzał na czerwonowłosego, zadając jednocześnie pytanie. - Byłbyś w stanie nauczyć mnie japońskiego?- To było dla niego w sumie najważniejsze. Sam nawet nie wiedział od czego zacząć. Najprostsze podstawy, jak i wymowę już znał. Jednak 'im dalej w las, tym więcej drzew' i zaczął się powoli gubić. Sam też nie wiedział o co konkretnie poprosić. Jaki powinien być następny krok. Miał szczerą nadzieję, że chłopak jakoś mu pomoże i popchnie naprzód w zrozumieniu tematu. W tym momencie jednocześnie poczuł, jak bardzo nie potrafi się uczyć z inną osobą. Watanabe wciąż był jedną z nielicznych osób, które poznał w szkole. Z którymi przeprowadził chociażby krótką konwersację. A będąc szczerym- jedną z nielicznych którą poznał w całym swoim życiu. Stern zdecydowanie nie wiedział o jaką pomoc mógłby prosić w swojej nauce. Przez myśl blondyna też przeszło, że może lepiej by było jakby skupili się najpierw na kulturze? Sam już nieźle się pogubił... nie wiedział kompletnie od czego zacząć. Mógł mieć tylko nadzieję, że rówieśnik wyjdzie z inicjatywą i znajdzie sposób na przekazanie jak największej ilości wiedzy.
- Dobrze trafiłeś. Właściwie nawet zaskakująco dobrze, spora część osób coś kojarzy, ale mówi różne możliwe kombinacje. - Odpowiedział z uśmiechem. To dosyć ciekawe. Z jednej strony można było sądzić, że większość osób łatwiej zapamięta jego imię. W końcu takie egzotyczne i w ogóle. Część jednak miała trudności i zostawał "Yonske", "Yuneske" "Yangiem" i innymi podobnymi. No, ale nie było to takie złe. Choć trochę zabawne.
- Oho, to podziwiam Ciebie. Ja mam strasznego lenia i niespecjalnie mi się kiedykolwiek chce uczyć. Mam jednak szczęście do dobrej pamięci. Jakoś mi ta wiedza z lekcji zostaje. Może powinienem w końcu rzeczywiście się wziąć za to.. - Powiedział z zastanowieniem. Co prawda miał dobre oceny zawsze, czwóreczki i piąteczki. No, ale jakby się naprawdę postarał to byłyby o wiele lepsze. No i pamiętałby może coś jeszcze z danych rzeczy. Bo trzeba przyznać, że po sprawdzianie z czegoś, większość materiału jakoś uchodzi z jego pamięci. To oczywiste normalne, jednak zwalczenie w sobie lenia też jest bardzo trudne. W końcu komu by się chciało uczyć jak można pograć sobie na konsoli? Choć właściwie akurat jeśli historię, to by się pouczył. To chyba jedyny przedmiot, który naprawdę go mocno interesował, no i w który się po szkole bardziej zgłębiał. Kiedy zasiedli na swoich miejscach, starał się poczytać "Historię stosunków Japońsko-Amerykańskich.". Tak jak można się było spodziewać, na jego twarzy szybko pojawiło się obrzydzenie. Może i te relacje nie należały do najlepszych, ale to co opisywał autor było.. tragicznie nie zgodne z prawdą. Chłopak westchnął ciężko. Wiedza niektórych często nie wychodziła poza stereotypy bądź jakieś ludowe opowiastki. Niemal się wystraszył kiedy Stern tak się podekscytował jego propozycją. Kiedy już dotarł do siebie, jego dłonie znalazły się w uścisku chłopaka. Nie trwało to jednak zbyt długo by delikatne zaskoczenie, zastąpiła ekscytacja oraz pewność siebie.
- Jasne. Jeśli tego byś chciał, z chęcią pomogę. W końcu kto jak nie ja? - Powiedział z ciepłym uśmiechem. Nie żeby się uważał za jakiegoś wybitnego nauczyciela, ale co jak co w temacie Japonii to jest dużym ekspertem.
- Tylko jak i kiedy, oto jest pytanie. Gdzie byśmy się spotykali, co ile czasu. - Zastanowił się przez chwilę po czym powiedział. - W sumie biblioteka się nadaje idealnie prawda? Teraz tylko ustalić co jaki czas i na ile. A to już pozostawiam tobie. Nie będę miał zbytnich problemów by się dostosować.
- Oho, to podziwiam Ciebie. Ja mam strasznego lenia i niespecjalnie mi się kiedykolwiek chce uczyć. Mam jednak szczęście do dobrej pamięci. Jakoś mi ta wiedza z lekcji zostaje. Może powinienem w końcu rzeczywiście się wziąć za to.. - Powiedział z zastanowieniem. Co prawda miał dobre oceny zawsze, czwóreczki i piąteczki. No, ale jakby się naprawdę postarał to byłyby o wiele lepsze. No i pamiętałby może coś jeszcze z danych rzeczy. Bo trzeba przyznać, że po sprawdzianie z czegoś, większość materiału jakoś uchodzi z jego pamięci. To oczywiste normalne, jednak zwalczenie w sobie lenia też jest bardzo trudne. W końcu komu by się chciało uczyć jak można pograć sobie na konsoli? Choć właściwie akurat jeśli historię, to by się pouczył. To chyba jedyny przedmiot, który naprawdę go mocno interesował, no i w który się po szkole bardziej zgłębiał. Kiedy zasiedli na swoich miejscach, starał się poczytać "Historię stosunków Japońsko-Amerykańskich.". Tak jak można się było spodziewać, na jego twarzy szybko pojawiło się obrzydzenie. Może i te relacje nie należały do najlepszych, ale to co opisywał autor było.. tragicznie nie zgodne z prawdą. Chłopak westchnął ciężko. Wiedza niektórych często nie wychodziła poza stereotypy bądź jakieś ludowe opowiastki. Niemal się wystraszył kiedy Stern tak się podekscytował jego propozycją. Kiedy już dotarł do siebie, jego dłonie znalazły się w uścisku chłopaka. Nie trwało to jednak zbyt długo by delikatne zaskoczenie, zastąpiła ekscytacja oraz pewność siebie.
- Jasne. Jeśli tego byś chciał, z chęcią pomogę. W końcu kto jak nie ja? - Powiedział z ciepłym uśmiechem. Nie żeby się uważał za jakiegoś wybitnego nauczyciela, ale co jak co w temacie Japonii to jest dużym ekspertem.
- Tylko jak i kiedy, oto jest pytanie. Gdzie byśmy się spotykali, co ile czasu. - Zastanowił się przez chwilę po czym powiedział. - W sumie biblioteka się nadaje idealnie prawda? Teraz tylko ustalić co jaki czas i na ile. A to już pozostawiam tobie. Nie będę miał zbytnich problemów by się dostosować.
Trystian zaczął poważnie myśleć, kiedy tylko miałby wolny czas na to, by pouczyć się ze znajomym. W jego grafiku było niewiele luk, a nawet jeżeli jakieś się zdarzały, to mimo wszystko wolał poświęcić ten czas dla samego siebie, odpoczywając od codziennych obowiązków i wszelkich ćwiczeń.
- Hmm... W sumie to jest jeszcze do ustalenia, prawda? Poza tym zawsze można na 'spontanie' robić takie spotkania, co nie? Podaj mi do siebie kontakt, a na pewno się odezwę!- Nie wiedział co mógłby innego zaproponować. Wprawdzie było mu też trochę głupio całą sytuacją. Prosił o nauczanie a jego grafik nie bardzo mu na to pozwalał. Cały Triss- najpierw mówi, potem myśli. Ponadto należy do osób, które mimo wszystko wolą być samodzielnymi w tych sprawach. W jakimś cichym miejscu wyjąć książkę i tak spokojnie sobie pochłaniać wiedzę.
- Poza tym wtedy mógłbym też do Ciebie pisać odnośnie jakichś drobniejszych pytań i niepewności. Szybszy i prostszy sposób.- Na koniec obdarował rówieśnika szczerym uśmiechem. Jak to się w ogóle stało, że nie miał zbyt wielu kontaktów w swoim telefonie? Są na tym samym roku. Mają wiele klas wspólnych. Tak przydatna i podstawowa rzecz. Potem natomiast pojawiła się myśl "gdzie?". Dosłownie moment zajęło odpowiedzenie na to pytanie.
- Niekoniecznie musi być biblioteka. Jasne, zawsze jakieś wyjście. Ale zawsze możemy też uczyć się u mnie, czy też hmm... w kawiarni! O!- Tak. Takie miejsce zawsze było przyjazne dla uczniów. Stosunkowa cisza, kawa i ogólny klimat. Wystarczyło zająć jakieś większe miejsce, gdzie możnaby było się rozłożyć i można przesiadywać godzinami, sącząc jeden po drugim napoju. Jak zawsze jedna myśl pociągała kolejną. A, że blondyn nie należał do osób, które długo potrafiły się skupić na jednym temacie, to od razu chwycił się kolejnego.
- Właśnie. Kawiarnia. Słyszałeś może o Mon Ami? Baardzo chciałem tam pójść. Co Ty na to, żeby zmienić plany i się tam wybrać? Proszee! To jest jakoś na wschodzie Vancouver. Podobno mają jakiś nowy nieziemski tort! Zamówilibyśmy taksówkę, coo?- Co chwila przedłużał słowa, chcąc jak najbardziej nakłonić chłopaka na przejechanie się tam. Tak spontanicznie o tym pomyślał, chociaż prawdą było, że od dłuższego czasu czaił się na to miejsce. Podobno uczennica ich szkoły jest autorką przepisu. Z tego co widać, już Triss został rozproszony od nauki i pojawiła się chęć odpoczynku. Tak. Wspólna nauka zdecydowanie nie jest jego mocną stroną. Już od kiedy tylko wpadł na znajomego, mógł skreślić wszelkie plany związane z książkami. Teraz w sumie wiele zależało od samego Yosuke, czy zgodzi się na wspólny wypad do kawiarni.
- Hmm... W sumie to jest jeszcze do ustalenia, prawda? Poza tym zawsze można na 'spontanie' robić takie spotkania, co nie? Podaj mi do siebie kontakt, a na pewno się odezwę!- Nie wiedział co mógłby innego zaproponować. Wprawdzie było mu też trochę głupio całą sytuacją. Prosił o nauczanie a jego grafik nie bardzo mu na to pozwalał. Cały Triss- najpierw mówi, potem myśli. Ponadto należy do osób, które mimo wszystko wolą być samodzielnymi w tych sprawach. W jakimś cichym miejscu wyjąć książkę i tak spokojnie sobie pochłaniać wiedzę.
- Poza tym wtedy mógłbym też do Ciebie pisać odnośnie jakichś drobniejszych pytań i niepewności. Szybszy i prostszy sposób.- Na koniec obdarował rówieśnika szczerym uśmiechem. Jak to się w ogóle stało, że nie miał zbyt wielu kontaktów w swoim telefonie? Są na tym samym roku. Mają wiele klas wspólnych. Tak przydatna i podstawowa rzecz. Potem natomiast pojawiła się myśl "gdzie?". Dosłownie moment zajęło odpowiedzenie na to pytanie.
- Niekoniecznie musi być biblioteka. Jasne, zawsze jakieś wyjście. Ale zawsze możemy też uczyć się u mnie, czy też hmm... w kawiarni! O!- Tak. Takie miejsce zawsze było przyjazne dla uczniów. Stosunkowa cisza, kawa i ogólny klimat. Wystarczyło zająć jakieś większe miejsce, gdzie możnaby było się rozłożyć i można przesiadywać godzinami, sącząc jeden po drugim napoju. Jak zawsze jedna myśl pociągała kolejną. A, że blondyn nie należał do osób, które długo potrafiły się skupić na jednym temacie, to od razu chwycił się kolejnego.
- Właśnie. Kawiarnia. Słyszałeś może o Mon Ami? Baardzo chciałem tam pójść. Co Ty na to, żeby zmienić plany i się tam wybrać? Proszee! To jest jakoś na wschodzie Vancouver. Podobno mają jakiś nowy nieziemski tort! Zamówilibyśmy taksówkę, coo?- Co chwila przedłużał słowa, chcąc jak najbardziej nakłonić chłopaka na przejechanie się tam. Tak spontanicznie o tym pomyślał, chociaż prawdą było, że od dłuższego czasu czaił się na to miejsce. Podobno uczennica ich szkoły jest autorką przepisu. Z tego co widać, już Triss został rozproszony od nauki i pojawiła się chęć odpoczynku. Tak. Wspólna nauka zdecydowanie nie jest jego mocną stroną. Już od kiedy tylko wpadł na znajomego, mógł skreślić wszelkie plany związane z książkami. Teraz w sumie wiele zależało od samego Yosuke, czy zgodzi się na wspólny wypad do kawiarni.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach