▲▼
First topic message reminder :
PRACOWNICY
Dość spore, bo aż dwupiętrowe pomieszczenie pogrążone niemal w idealnej ciszy przerywanej tylko lekkimi stąpnięciami poszukujących wiedzy uczniów i szelestem kartek w czytelni znajdującej się na drugim piętrze tuż obok biurka bibliotekarki. Z zaplecza będącego również punktem ksero co jakiś czas wyłaniał się kolejny nauczyciel lub uczeń, który przypomniał sobie w ostatniej chwili, że na zajęcia będzie potrzebny jakiś dodatkowy świstek.
Długa przerwa, czyli idealny moment, żeby pójść do biblioteki. Właściwie każdy moment był na to idealny, cisza i spokój które tam panowały o każdej porze dnia i nocy tylko zachęcały Florence do jak najczęstszego odwiedzania tego przybytku. Że o niesamowitej ilości ciekawych a także potrzebnych książek nie wspomnę. Problemem mogło być tylko przemycenie wieczorami w torbie Jupitera, Flosiowej fretki uwielbiającej przebywanie w towarzystwie swojej blondwłosej właścicielki i dopominanie o mizianie po brzuszku. No ale teraz była to tylko długa przerwa, moment dnia dość od wieczoru daleki, a fretka była w swojej klatce w pokoju numer siedem w akademiku i zapewne głęboko spała mając w głębokim poważaniu czarnego kota przechadzającego się wokół. Myśli Flo były jednak tak zajęte myśleniem o swoim ukochanym zwierzaku, że zupełnie nie zwracała uwagi na otoczenie, co się nieraz zdarzało. Dość boleśnie zahaczyła biodrem o kant stołu w czytelni, skrzywiła się tylko i syknęła cicho po czym pomaszerowała dalej ku regałom w poszukiwaniu kolejnych lektur. Będzie siniak, pomyślała i spróbowała lekko rozmasować to miejsce,nie pierwszy i nie ostatni, zironizowała i skręciła w odpowiednią alejkę. Miała już co prawda parę książek w pokoju wypożyczonych główni bezterminowo, albo raczej do momentu kiedy je znajdzie pomiędzy stertami swoich własnych papierów i książek. Materiałów do nauki było sporo, ją jednak interesował chwilowo zupełnie inny dział, w którym bywała rzadko z powodu braku odpowiedniej ilości czasu. Dotarłszy do odpowiedniej półki z literaturą rosyjską zaczęła szukać nazwiska pewnego autora, którego fragment biografii omawiali na poprzedniej lekcji. Każdy inny normalny człowiek by na tym poprzestał, ale Florence uznała za stosowne udać się do biblioteki i wypożyczyć jakąś książkę tego sławnego pisarza, o którym słyszała już co prawda ale jeszcze nie miała okazji zapoznać się z twórczością. Po raz kolejny udało jej się o coś uderzyć, tym razem przy prostowaniu się rąbnęła głową o półkę wyżej. Westchnęła tylko i poprawiając torbę rozejrzała się czy aby nikt tego nie widział. Pomiędzy tymi regałami było pusto na całe szczęście. Wzięła więc szybko książkę i zaczęła na spokojnie przeglądać.
Zgłoś się do pracy!
Janice Harper (NPC)
Bibliotekarka
Bill Thomson (NPC). Willy
Pomocnik Bibliotekarki
Dość spore, bo aż dwupiętrowe pomieszczenie pogrążone niemal w idealnej ciszy przerywanej tylko lekkimi stąpnięciami poszukujących wiedzy uczniów i szelestem kartek w czytelni znajdującej się na drugim piętrze tuż obok biurka bibliotekarki. Z zaplecza będącego również punktem ksero co jakiś czas wyłaniał się kolejny nauczyciel lub uczeń, który przypomniał sobie w ostatniej chwili, że na zajęcia będzie potrzebny jakiś dodatkowy świstek.
***
Długa przerwa, czyli idealny moment, żeby pójść do biblioteki. Właściwie każdy moment był na to idealny, cisza i spokój które tam panowały o każdej porze dnia i nocy tylko zachęcały Florence do jak najczęstszego odwiedzania tego przybytku. Że o niesamowitej ilości ciekawych a także potrzebnych książek nie wspomnę. Problemem mogło być tylko przemycenie wieczorami w torbie Jupitera, Flosiowej fretki uwielbiającej przebywanie w towarzystwie swojej blondwłosej właścicielki i dopominanie o mizianie po brzuszku. No ale teraz była to tylko długa przerwa, moment dnia dość od wieczoru daleki, a fretka była w swojej klatce w pokoju numer siedem w akademiku i zapewne głęboko spała mając w głębokim poważaniu czarnego kota przechadzającego się wokół. Myśli Flo były jednak tak zajęte myśleniem o swoim ukochanym zwierzaku, że zupełnie nie zwracała uwagi na otoczenie, co się nieraz zdarzało. Dość boleśnie zahaczyła biodrem o kant stołu w czytelni, skrzywiła się tylko i syknęła cicho po czym pomaszerowała dalej ku regałom w poszukiwaniu kolejnych lektur. Będzie siniak, pomyślała i spróbowała lekko rozmasować to miejsce,nie pierwszy i nie ostatni, zironizowała i skręciła w odpowiednią alejkę. Miała już co prawda parę książek w pokoju wypożyczonych główni bezterminowo, albo raczej do momentu kiedy je znajdzie pomiędzy stertami swoich własnych papierów i książek. Materiałów do nauki było sporo, ją jednak interesował chwilowo zupełnie inny dział, w którym bywała rzadko z powodu braku odpowiedniej ilości czasu. Dotarłszy do odpowiedniej półki z literaturą rosyjską zaczęła szukać nazwiska pewnego autora, którego fragment biografii omawiali na poprzedniej lekcji. Każdy inny normalny człowiek by na tym poprzestał, ale Florence uznała za stosowne udać się do biblioteki i wypożyczyć jakąś książkę tego sławnego pisarza, o którym słyszała już co prawda ale jeszcze nie miała okazji zapoznać się z twórczością. Po raz kolejny udało jej się o coś uderzyć, tym razem przy prostowaniu się rąbnęła głową o półkę wyżej. Westchnęła tylko i poprawiając torbę rozejrzała się czy aby nikt tego nie widział. Pomiędzy tymi regałami było pusto na całe szczęście. Wzięła więc szybko książkę i zaczęła na spokojnie przeglądać.
Chociaż za nią nie przepadał, Rene nie potrafił teraz nie współczuć Lei. Cokolwiek się stało, musiało być naprawdę straszne i chłopak musiał się mocno starać by samemu zachowywać rezon. Stracił go jednak gwałtownie, kiedy dziewczyna zaczęła szlochać.
Dawno nie widział by ktoś płakał. Nie tak mocno i żałośnie. W zasadzie poza jedną osobą nigdy nie spotkał się z czymś takim i miał nadzieję, że więcej się to nie powtórzy. A jednak los bywał przewrotny. Ze wszystkich osób jakie znał, Dubois nie mógł się spodziewać takiego widoku właśnie po Leilani.
Nie odzywał się kiedy płakała, ale gdy skończyła, nachylił się do niej i spokojnym, tak samo cichym co poprzednio głosem mruknął do niej;
- Rozumiem. - ponieważ naprawdę tak było. Mógł nie wiedzieć co się stało, ale był w stanie pojąć jakie miało to konsekwencje. Pamiętał ten smutny, pusty wzrok opuchniętych oczu jeszcze z dzieciństwa. Wiedział co oznacza.
- Mam czas jutro. Będę tu czekał. - zapewnił ją. I po tych słowach mógłby się w zasadzie już zbierać, ale mimo wszystko postanowił zaczekać. Nic go to nie kosztowało, a dawało Lei czas na ogarnięcie się, wzięcie tego co zechce i oddalenie w spokoju, bez wymijania i wpadania na siebie jeszcze na korytarzu. Domyślał się, że byłoby to ostatnim na co mogła mieć teraz ochotę - w końcu ona też nie darzyła go zbytnią sympatią. Najlepsze co mógł dla niej zrobić to zejść z drogi.
Dawno nie widział by ktoś płakał. Nie tak mocno i żałośnie. W zasadzie poza jedną osobą nigdy nie spotkał się z czymś takim i miał nadzieję, że więcej się to nie powtórzy. A jednak los bywał przewrotny. Ze wszystkich osób jakie znał, Dubois nie mógł się spodziewać takiego widoku właśnie po Leilani.
Nie odzywał się kiedy płakała, ale gdy skończyła, nachylił się do niej i spokojnym, tak samo cichym co poprzednio głosem mruknął do niej;
- Rozumiem. - ponieważ naprawdę tak było. Mógł nie wiedzieć co się stało, ale był w stanie pojąć jakie miało to konsekwencje. Pamiętał ten smutny, pusty wzrok opuchniętych oczu jeszcze z dzieciństwa. Wiedział co oznacza.
- Mam czas jutro. Będę tu czekał. - zapewnił ją. I po tych słowach mógłby się w zasadzie już zbierać, ale mimo wszystko postanowił zaczekać. Nic go to nie kosztowało, a dawało Lei czas na ogarnięcie się, wzięcie tego co zechce i oddalenie w spokoju, bez wymijania i wpadania na siebie jeszcze na korytarzu. Domyślał się, że byłoby to ostatnim na co mogła mieć teraz ochotę - w końcu ona też nie darzyła go zbytnią sympatią. Najlepsze co mógł dla niej zrobić to zejść z drogi.
Zrozumienie. Własnie tego potrzebowała w momencie, w którym była święcie przekonana, że cały świat zmówił się przeciwko niej i próbował ją upokorzyć. Obawiała się jednak, że nikt nie będzie w stanie jej go dać, skoro nawet Louis ją zrugał za jej podejście do sprawy. Podniosła wzrok na Rene, a kąciki jej ust nieznacznie drgnęły w grymasie, który miał przypominać uśmiech.
— Wątpię, ale dziękuję. — odpowiedziała ocierając łzy rękawem. — Tylko nie mów nikomu o tym, co tutaj zaszło, okej?
Jeszcze tego brakowało, by po szkole rozeszła się plotka, że Leilani jednak nie przehandlowała uczuć na dragi i nie wszystko po niej spływa, a wtedy jej prześladowcy staliby się jeszcze gorsi. Pośpiesznie zebrała wszystkie swoje rzeczy, łącznie z kartką od swojego nauczyciela, którą wcisnęła między strony podręcznika. Spróbuje rozwiązać zadania w domu, żeby było szybciej. I tak straciła jego czas.
— Mmm... Too... do zobaczenia jutro. — poderwała się z miejsca gotowa opuścić bibliotekę, ale nie odeszła nawet dwa metry od stolika, kiedy gwałtownie się zatrzymała i odwróciła w stronę chłopaka. Bez słowa stanęła za nim i objęła go od tyłu, przytulając swój mokry policzek do jego. Cokolwiek się nie stało, nie byłaby sobą, gdyby nie naruszyła jego przestrzeni osobistej.
— Jesteś najlepszy, Reniaszku. — mówiąc to złożyła delikatny pocałunek na policzku szkolnego kolegi. A potem odwróciła się na pięcie i po prostu wyszła, kierując się prosto do swojego samochodu.
— Wątpię, ale dziękuję. — odpowiedziała ocierając łzy rękawem. — Tylko nie mów nikomu o tym, co tutaj zaszło, okej?
Jeszcze tego brakowało, by po szkole rozeszła się plotka, że Leilani jednak nie przehandlowała uczuć na dragi i nie wszystko po niej spływa, a wtedy jej prześladowcy staliby się jeszcze gorsi. Pośpiesznie zebrała wszystkie swoje rzeczy, łącznie z kartką od swojego nauczyciela, którą wcisnęła między strony podręcznika. Spróbuje rozwiązać zadania w domu, żeby było szybciej. I tak straciła jego czas.
— Mmm... Too... do zobaczenia jutro. — poderwała się z miejsca gotowa opuścić bibliotekę, ale nie odeszła nawet dwa metry od stolika, kiedy gwałtownie się zatrzymała i odwróciła w stronę chłopaka. Bez słowa stanęła za nim i objęła go od tyłu, przytulając swój mokry policzek do jego. Cokolwiek się nie stało, nie byłaby sobą, gdyby nie naruszyła jego przestrzeni osobistej.
— Jesteś najlepszy, Reniaszku. — mówiąc to złożyła delikatny pocałunek na policzku szkolnego kolegi. A potem odwróciła się na pięcie i po prostu wyszła, kierując się prosto do swojego samochodu.
Oczywiście, że nie zamierzał nikomu mówić o jej łzach. Bo zresztą komu miałby? Jedyną osobą z którą "rozmawiał" był Ian, a jego i tak nie obchodziłyby takie rzeczy. Chyba. A nawet jeśli, Rene nie przyszłoby do łba by się nimi dzielić. Nie był typem plotkarza, w przeciwieństwie do kolegi. Był raczej typem ledwo wysławiającego się prawie autysty, którego i tak zazwyczaj nikt nie słuchał.
Już wstała by wyjść. Wzięła nawet zadania, które dla niej przygotował, choć nie oczekiwał, że tak się stanie i gotów był przynieść je na kolejną "lekcję". Mimowolnie obserwował jak się zbierała i już miał wziąć się samemu za sprzątanie rzeczy ze stolika, kiedy Lei zawróciła i znalazła się tuż za nim. A potem... potem przyprawiła go o zawał.
W każdych innych okolicznościach Rene pewnie by się na nią wydarł by go puściła. Teraz zresztą też w pierwszym odruchu tak chciał postąpić. Ale czując jej mokry policzek na swoim, nie mógł jej od siebie odsunąć. Coś jakby go sparaliżowało. Wspomnienia... Kolejny raz tego dnia. Chciał tego czy nie, ten dzień na różny sposób przypomniał mu tę jedną jedyną osobą w jego życiu na której kiedykolwiek naprawdę mu zależało, a to choć na moment otworzyło go na ludzi przed którymi zawsze starał się odgradzać jak najgrubszym murem.
Czując bliskość Leilani jeszcze długo po tym jak go puściła i odeszła, Rene siedział w bibliotece w milczeniu, nie mogąc pojąć co się właściwie stało i dlaczego. Jednego tylko był pewien - już nie będzie w stanie patrzeć na tę zołzę w ten sam sposób. Tylko czy to dobrze..?
Wstał i pochował rzeczy. Na dziś miał dosyć szkoły i ludzi. Szybko zebrał się do swojego pokoju w akademiku, gdzie pierwszy raz od dawna nie spędził całego wieczoru przed książkami.
[ztx2]
Już wstała by wyjść. Wzięła nawet zadania, które dla niej przygotował, choć nie oczekiwał, że tak się stanie i gotów był przynieść je na kolejną "lekcję". Mimowolnie obserwował jak się zbierała i już miał wziąć się samemu za sprzątanie rzeczy ze stolika, kiedy Lei zawróciła i znalazła się tuż za nim. A potem... potem przyprawiła go o zawał.
W każdych innych okolicznościach Rene pewnie by się na nią wydarł by go puściła. Teraz zresztą też w pierwszym odruchu tak chciał postąpić. Ale czując jej mokry policzek na swoim, nie mógł jej od siebie odsunąć. Coś jakby go sparaliżowało. Wspomnienia... Kolejny raz tego dnia. Chciał tego czy nie, ten dzień na różny sposób przypomniał mu tę jedną jedyną osobą w jego życiu na której kiedykolwiek naprawdę mu zależało, a to choć na moment otworzyło go na ludzi przed którymi zawsze starał się odgradzać jak najgrubszym murem.
Czując bliskość Leilani jeszcze długo po tym jak go puściła i odeszła, Rene siedział w bibliotece w milczeniu, nie mogąc pojąć co się właściwie stało i dlaczego. Jednego tylko był pewien - już nie będzie w stanie patrzeć na tę zołzę w ten sam sposób. Tylko czy to dobrze..?
Wstał i pochował rzeczy. Na dziś miał dosyć szkoły i ludzi. Szybko zebrał się do swojego pokoju w akademiku, gdzie pierwszy raz od dawna nie spędził całego wieczoru przed książkami.
[ztx2]
Zapierdole go.
Zabandażowane dłonie zacisnęły się w pięści, kiedy szybkim krokiem przemierzał szkolny korytarz. Może nawet zbyt szybkim, o czym przekonał się potrącając jakąś pierwszoroczniaczkę, która z tego wszystkiego upuściła cały plik kartek. Uniósł prawą rękę w geście przeprosin, a kącik jego ust zadrżał nieznacznie. Zrobiło mu się żal dziewczynki zbierającej papier z podłogi i w normalnej sytuacji zapewne by jej pomógł, ale teraz gonił go czas.
Zabiję jak psa.
Przyciśnięty do ściany gruby dzieciak z Carnelianu z czekoladą (miał nadzieję, że to była czekolada...) roztartą na tłustych policzkach wyjąkał, że osoba, na której Ethanowi zależało, zaszyła się w bibliotece. Oczywiście! Jak mógł nie wpaść na to wcześniej? To przecież bardzo podobne do Ryu — umówić się, a potem znów go olać i spierdolić w miejsce, w którym nikt nie spodziewał się brązowookiego.
Bo przecież niegrzeczni chłopcy nie czytają książek. Nie wiedzą kto to Kafka, nie zaczytują się w Nabokovie, a Szekspir jest dla nich największym koszarem szkolnych lat. Na palcach jednej ręki można wyliczyć osoby, które wiedziały, że w przypadku Ethana jest inaczej. Nawet w byciu złym nie potrafił być dobry.
A kiedy z nim skończę, przyniosą po niego zmiotkę.
Bibliotekarka zgromiła go wzrokiem za tak gwałtowne wejście, ale zanim zdążyła otworzyć usta, Reid odpowiedział jej tym samym. Czy rozsądnie jest zwracać uwagę komuś, kto miał na karku wyrok za pobicie? Podobno miał za uszami coś znacznie gorszego. Kradzieże, podpalenia, znęcanie się nad zwierzętami...
Mógłby próbować naprostować wszystkie plotki, ale czy miał ku temu jakiś sensowny powód? Zła reputacja, nawet jeśli krzywdząca, pozwalała przetrwać. Trzymała drapieżników z daleka.
Odnalazł tego zapominalskiego kurwia siedzącego sobie jak gdyby nigdy nic. W pierwszej chwili miał ochotę chwycić go za kark i walić jego głową o blat stołu tak długo, aż ten wreszcie wbije sobie do łba, że o próbach się pamięta. Szczególnie, że Ethan miał coś lepszego do roboty. Na przykład szukanie zaczepki w czarnej strefie.
Kiedy chciał, potrafił chodzić bezszelestnie niczym kot. A teraz bardzo zależało mu na tym, by nieświadomy niczego Ryunosuke nie zorientował się, że ma towarzystwo. Nie, dopóki sam Reid się z tym nie zdradzi. Gdy znalazł się dostatecznie blisko kolegi z zespołu, uderzył go z otwartej dłoni w tył głowy. Niezbyt mocno, chciał tylko zaznaczyć swoją obecność. I złość. Całe mnóstwo złości.
— Następnym razem Ci wpierdolę. — rzucił zamiast powitania siadając naprzeciwko chłopaka. Miał rozciętą wargę, a bandaże na dłoniach ukrywały otarcia na kostkach. Jak zwykle wdał się w jakąś bójkę. Nie byłby sobą, gdyby nie przyszedł do szkoły z obitym ryjem.
Ale przynajmniej wygrał.
Zabandażowane dłonie zacisnęły się w pięści, kiedy szybkim krokiem przemierzał szkolny korytarz. Może nawet zbyt szybkim, o czym przekonał się potrącając jakąś pierwszoroczniaczkę, która z tego wszystkiego upuściła cały plik kartek. Uniósł prawą rękę w geście przeprosin, a kącik jego ust zadrżał nieznacznie. Zrobiło mu się żal dziewczynki zbierającej papier z podłogi i w normalnej sytuacji zapewne by jej pomógł, ale teraz gonił go czas.
Zabiję jak psa.
Przyciśnięty do ściany gruby dzieciak z Carnelianu z czekoladą (miał nadzieję, że to była czekolada...) roztartą na tłustych policzkach wyjąkał, że osoba, na której Ethanowi zależało, zaszyła się w bibliotece. Oczywiście! Jak mógł nie wpaść na to wcześniej? To przecież bardzo podobne do Ryu — umówić się, a potem znów go olać i spierdolić w miejsce, w którym nikt nie spodziewał się brązowookiego.
Bo przecież niegrzeczni chłopcy nie czytają książek. Nie wiedzą kto to Kafka, nie zaczytują się w Nabokovie, a Szekspir jest dla nich największym koszarem szkolnych lat. Na palcach jednej ręki można wyliczyć osoby, które wiedziały, że w przypadku Ethana jest inaczej. Nawet w byciu złym nie potrafił być dobry.
A kiedy z nim skończę, przyniosą po niego zmiotkę.
Bibliotekarka zgromiła go wzrokiem za tak gwałtowne wejście, ale zanim zdążyła otworzyć usta, Reid odpowiedział jej tym samym. Czy rozsądnie jest zwracać uwagę komuś, kto miał na karku wyrok za pobicie? Podobno miał za uszami coś znacznie gorszego. Kradzieże, podpalenia, znęcanie się nad zwierzętami...
Mógłby próbować naprostować wszystkie plotki, ale czy miał ku temu jakiś sensowny powód? Zła reputacja, nawet jeśli krzywdząca, pozwalała przetrwać. Trzymała drapieżników z daleka.
Odnalazł tego zapominalskiego kurwia siedzącego sobie jak gdyby nigdy nic. W pierwszej chwili miał ochotę chwycić go za kark i walić jego głową o blat stołu tak długo, aż ten wreszcie wbije sobie do łba, że o próbach się pamięta. Szczególnie, że Ethan miał coś lepszego do roboty. Na przykład szukanie zaczepki w czarnej strefie.
Kiedy chciał, potrafił chodzić bezszelestnie niczym kot. A teraz bardzo zależało mu na tym, by nieświadomy niczego Ryunosuke nie zorientował się, że ma towarzystwo. Nie, dopóki sam Reid się z tym nie zdradzi. Gdy znalazł się dostatecznie blisko kolegi z zespołu, uderzył go z otwartej dłoni w tył głowy. Niezbyt mocno, chciał tylko zaznaczyć swoją obecność. I złość. Całe mnóstwo złości.
— Następnym razem Ci wpierdolę. — rzucił zamiast powitania siadając naprzeciwko chłopaka. Miał rozciętą wargę, a bandaże na dłoniach ukrywały otarcia na kostkach. Jak zwykle wdał się w jakąś bójkę. Nie byłby sobą, gdyby nie przyszedł do szkoły z obitym ryjem.
Ale przynajmniej wygrał.
W ostatnim czasie dużo rzeczy się działo. Nawet bardzo dużo. Podczas dzisiejszych zajęć, całkowicie wyleciało mu z głowy, że był umówiony z Ethanem na próbę. Ale, czy na pewno zapomniał? Czy zwyczajnie tak, jak zwykle chciał się, gdzieś zaszyć. Nie było, co w to bardziej ingerować. Po lekcjach udał się do biblioteki.
W ostatnim czasie zaczytał się mocno w jednej z powieści, a dokładnie Powiastki filozoficzne, Woltera. Nie miał w zwyczaju zabierać książek do domu, bo często one nie wracały z powrotem, ale starał się, no. Czy coś. Zaczytał się na tyle, że nie słyszał nikogo, kto wchodził i wychodził, jak i nawet nie pilnował godziny.
Czas dla niego właśnie się zatrzymał w chwili, gdy otworzył książkę. Może wszystko by było dobrze, gdyby nie fakt, że poczuł pieczący ból z tyłu głowy. Dostał z otwartej reki, a jedyną osobą, która była to tego zdolna był kolega z zespołu. - Ała! - Chyba cała biblioteka go słyszała, bo nawet bibliotekarka zjechała go wzrokiem. Bolało. Chociaż i tak dostał w miarę lekko. - Za co to było?! Dobra. Fakt. Zapomniał. Nie ma, co owijać w bawełnę. - Z kim tym razem się tłukłeś? Wyglądasz tragicznie. - Owszem, był przyzwyczajony do jego siniaków, otarć, czy zatarć, ale momentami na prawdę się o niego martwił. Kiedyś przyjdzie czas, że trafi na silniejszego od niego, a wtedy to zapewne Ryu będzie podnosił jego zwłoki z podłogi.
I w tym momencie, jak przez mgłę, dotarło do niego, że byli umówieni! Kurwa.
Jeśli przyzna się do błędu to dostanie w pysk, ale jeśli uda, że faktycznie zapomniał to może mu się upiecze? Chociaż ten jeden raz? Dobra, nie ma co oszukiwać, jak ma dostać to i tak dostanie. Szlag.
Ethan był, jaki był, ale to jedna z niewielu osób, która potrafiła go znaleźć niemal wszędzie. Był jego przyjacielem, ba nawet chyba najlepszym, i chociaż Ethan sobie nie zdawał z tego sprawy, Ryu bardzo szanował go, jako człowieka, przyjaciela i członka zespołu.
W ostatnim czasie zaczytał się mocno w jednej z powieści, a dokładnie Powiastki filozoficzne, Woltera. Nie miał w zwyczaju zabierać książek do domu, bo często one nie wracały z powrotem, ale starał się, no. Czy coś. Zaczytał się na tyle, że nie słyszał nikogo, kto wchodził i wychodził, jak i nawet nie pilnował godziny.
Czas dla niego właśnie się zatrzymał w chwili, gdy otworzył książkę. Może wszystko by było dobrze, gdyby nie fakt, że poczuł pieczący ból z tyłu głowy. Dostał z otwartej reki, a jedyną osobą, która była to tego zdolna był kolega z zespołu. - Ała! - Chyba cała biblioteka go słyszała, bo nawet bibliotekarka zjechała go wzrokiem. Bolało. Chociaż i tak dostał w miarę lekko. - Za co to było?! Dobra. Fakt. Zapomniał. Nie ma, co owijać w bawełnę. - Z kim tym razem się tłukłeś? Wyglądasz tragicznie. - Owszem, był przyzwyczajony do jego siniaków, otarć, czy zatarć, ale momentami na prawdę się o niego martwił. Kiedyś przyjdzie czas, że trafi na silniejszego od niego, a wtedy to zapewne Ryu będzie podnosił jego zwłoki z podłogi.
I w tym momencie, jak przez mgłę, dotarło do niego, że byli umówieni! Kurwa.
Jeśli przyzna się do błędu to dostanie w pysk, ale jeśli uda, że faktycznie zapomniał to może mu się upiecze? Chociaż ten jeden raz? Dobra, nie ma co oszukiwać, jak ma dostać to i tak dostanie. Szlag.
Ethan był, jaki był, ale to jedna z niewielu osób, która potrafiła go znaleźć niemal wszędzie. Był jego przyjacielem, ba nawet chyba najlepszym, i chociaż Ethan sobie nie zdawał z tego sprawy, Ryu bardzo szanował go, jako człowieka, przyjaciela i członka zespołu.
To był najlżejszy cios, jaki mógł zadać Ethan, a on i tak się spłakał. Aż zaczął się zastanawiać, czy to Ryu ma niski próg znoszenia bólu, czy wina leżała po jego stronie i niewłaściwym wymierzeniu siły.
— Nie jęcz — skarcił go półszeptem. — Chyba, że pode mną.
Nie byłby sobą, gdyby nie próbował rzucić jakimś sprośnym żartem. Jak dzieciak, który dopiero co dowiedział się, że istnieje coś takiego jak "seks", więc wciska dwuznaczność w co drugą wypowiedź.
— Ale Ty jesteś, kurwa, miły... — mruknął z przekąsem kopiąc pod stołem nogę Ryu. Tym razem zadbał o to, by nie przesadzić z siłą. Chciał z nim porozmawiać, nie ciągać go po izbach przyjęć i tłumaczyć się w jaki sposób jego przyjaciel złamał nogę, choć czasem Reid miał ochotę złamać mu kręgosłup.
"Oh nie, naprawdę, nie mam z tym nic wspólnego. Leżał już taki, kiedy go znalazłem."
— Olałeś mnie. Znowu. — skrzyżował ręce na piersiach opierając się na krześle, a jego twarz przybrała surowy wyraz. Nie to, żeby kiedykolwiek wyglądał na przyjaznego, ot, taka już jego uroda. — Jeśli Ci nie zależy na zespole, to mi do cholery powiedz, zamiast znowu mnie wystawiać, mały kurwiu.
Czy był wściekły? Kurewsko, ale resztki zdrowego rozsądku schowane na dnie mózgu powstrzymywały go przed rzucaniem stołami w szkolnej bibliotece.
— Nie jęcz — skarcił go półszeptem. — Chyba, że pode mną.
Nie byłby sobą, gdyby nie próbował rzucić jakimś sprośnym żartem. Jak dzieciak, który dopiero co dowiedział się, że istnieje coś takiego jak "seks", więc wciska dwuznaczność w co drugą wypowiedź.
— Ale Ty jesteś, kurwa, miły... — mruknął z przekąsem kopiąc pod stołem nogę Ryu. Tym razem zadbał o to, by nie przesadzić z siłą. Chciał z nim porozmawiać, nie ciągać go po izbach przyjęć i tłumaczyć się w jaki sposób jego przyjaciel złamał nogę, choć czasem Reid miał ochotę złamać mu kręgosłup.
"Oh nie, naprawdę, nie mam z tym nic wspólnego. Leżał już taki, kiedy go znalazłem."
— Olałeś mnie. Znowu. — skrzyżował ręce na piersiach opierając się na krześle, a jego twarz przybrała surowy wyraz. Nie to, żeby kiedykolwiek wyglądał na przyjaznego, ot, taka już jego uroda. — Jeśli Ci nie zależy na zespole, to mi do cholery powiedz, zamiast znowu mnie wystawiać, mały kurwiu.
Czy był wściekły? Kurewsko, ale resztki zdrowego rozsądku schowane na dnie mózgu powstrzymywały go przed rzucaniem stołami w szkolnej bibliotece.
Jeśli ktoś kiedyś zapyta, czy go leją w domu, to nie będzie kłamać. Powie wprost, że to Ethan. Rozumiał powagę sytuacji, więc kopniak w stronę, jego nogi był już zemstą za wszystko. Mimo to nie miał zamiaru zrywać z nim kontaktu, tylko dlatego, że chłopak miał problemy z agresją, czy z wymierzaniem kary dla niego. - Już byś chciał. - Żarty żartami, ale Ryu na serio zaczęły boleć wszystkie kości, no dobra nie do końca była to prawda. Jako sportowiec miał twarde mięśnie i potrafił znieść ból, ale teatralne błaganie o litość było dość zabawne. - Ethan, ja zawsze jestem miły. - Wyszczerzył się, gdzieś w międzyczasie. - Przepraszam, dobrze wiesz, że mam problemy z pamięcią. - Zaśmiał się, bo to było zwyczajnie lenistwo dołączone z zapominalstwem. - Nie no zależy. Gdyby tak nie było, to już dawno byśmy go rozwiązali. Po prostu nie miałem głowy ostatnio do niczego. Jeszcze raz wybacz. - Zrobił minę zbitego psa. Ethan nie dąsaj się już tak. Jeszcze nie raz przywalisz mu w ryj. - Skoro już tak rozmawiamy to wyjawisz w końcu, komu obiłeś twarz tym razem? Bo nie wiem, czy jeszcze trochę, a nie będę robił za Twoją pielęgniarkę. - Chciał, chociaż w drobnym stopniu załagodzić sytuację i naprawić swój błąd. Dobra. Brakowało mu jego towarzystwa.
Zaraz tam lał... po prostu dyscyplinował za jego nazbyt lekkie podejście do spraw ważnych. Oczywiście, ważnych dla Ethana. Czyżby właśnie powiało hipokryzją? Jeszcze jak. Reid miał naprawdę pokręcone zasady, którymi kierował się w życiu i zmieniał je wedle uznania. Jednego dnia szkoła była mu niepotrzebna, by kolejnego wzorowo wytrzymać cały dzień na zajęciach. Nawet jeśli zdychał na zjeździe.
— Może. — odparł tajemniczo z błyskiem w oczach, który nie wróżył niczego dobrego. Ale czy kiedykolwiek to, co robił Ethan mogło skończyć się dobrze? Był chodzącą destrukcją; wszystko, czego się dotykał szybko kończyło swoją egzystencję... przynajmniej jako jeden kawałek.
— Koło chuja mam Twoje przeprosiny. — parsknął pochylając się nieco do przodu. — Zacznij sobie może ustawiać jakieś powiadomienia? Wróć, zapomniałem. Ty nawet nie sprawdzasz tego jebanego telefonu.
Zapytany o wczorajszą bójkę tylko wzruszył ramionami. Był zbyt naćpany, żeby to pamiętać, ale przecież nie powie tego na głos. Nie w szkole, nie po tym, jak facet od historii przyłapał Młodą wciągającą w łazience. A on tam był, widział jej łzy, kiedy wyprowadzała ich policja i nie mógł oprzeć się wrażeniu, że to wszystko jego wina, nawet jeśli ostatni raz rozmawiała z nim cztery miesiące wcześniej.
Poza tym, po co miałby zwierzać się z tego Ryunosuke? Nie miał czternastu lat, by chwalić się ćpaniem przed kolegami.
— Jakiś pajac się do mnie sapał. — odpowiedział wymijająco unikając spojrzenia półjapończyka. No bo co miał mu powiedzieć?
— Może. — odparł tajemniczo z błyskiem w oczach, który nie wróżył niczego dobrego. Ale czy kiedykolwiek to, co robił Ethan mogło skończyć się dobrze? Był chodzącą destrukcją; wszystko, czego się dotykał szybko kończyło swoją egzystencję... przynajmniej jako jeden kawałek.
— Koło chuja mam Twoje przeprosiny. — parsknął pochylając się nieco do przodu. — Zacznij sobie może ustawiać jakieś powiadomienia? Wróć, zapomniałem. Ty nawet nie sprawdzasz tego jebanego telefonu.
Zapytany o wczorajszą bójkę tylko wzruszył ramionami. Był zbyt naćpany, żeby to pamiętać, ale przecież nie powie tego na głos. Nie w szkole, nie po tym, jak facet od historii przyłapał Młodą wciągającą w łazience. A on tam był, widział jej łzy, kiedy wyprowadzała ich policja i nie mógł oprzeć się wrażeniu, że to wszystko jego wina, nawet jeśli ostatni raz rozmawiała z nim cztery miesiące wcześniej.
Poza tym, po co miałby zwierzać się z tego Ryunosuke? Nie miał czternastu lat, by chwalić się ćpaniem przed kolegami.
— Jakiś pajac się do mnie sapał. — odpowiedział wymijająco unikając spojrzenia półjapończyka. No bo co miał mu powiedzieć?
Gdyby serio Ryu znał wszystkiego jego problemy i z czym się borykał, to kto wie, może byłby w stanie mu pomóc. Przynajmniej by spróbował. Zaśmiał się cicho. Miał rację, co mu z powiadomień, jak telefon też nosił, bo nosił. - Poprawię się, a tymczasem przestań się już na mnie tak dąsać. Bo jeszcze ta mina zakwitnie na Twojej buźce na stałe. - Och ten Ethan nieobliczalny. - Obiecuje, że zacznę oddzwaniać i odpisywać. - Mówił poważnie. Musiał zacząć brać odpowiedzialność za swoje czyny, ale to było takie ciężkie. Zamknął książkę i odłożył ją na bok. - Sądząc po tym, że tu jesteś, wnioskuję, że wygrałeś. To dobrze, bo brakowałoby mi twojego towarzystwa. - Zaczynał się zastanawiać, czy przypadkiem nie zmienić miejsc pobytu, bo Ethan znajdował go wszędzie. Chwila ciszy każdemu się przyda. Chwycił go za podbródek, przyglądając się przy tym jego rozciętej wardze. - Przynajmniej będzie się dobrze goiło. Ale następnym razem mógłbyś, chociaż przyjmować ciosy nie na twarz, a gdzieś indziej. - Pooglądał jeszcze jego twarz w poszukiwaniu i szacowaniu, czy może faktycznie nie zastosować na nim pierwszej pomocy. Jednego był pewien - następnym razem pojawi się na próbie. Później pewnie dwa razy, gdzieś się zaszyje, dostanie w ryj i znowu przyjdzie. Ta dyscyplina trochę się sprawdzała, albo była to zwykła sympatia. Gdyby się przyjrzeć temu bliżej to nie zdarzyło się jeszcze, aby Ethan pobił go dotkliwie. I może zostańmy przy tym.
Lepiej, że nie miał o nich pojęcia. Ethan nie był typem, który chętnie mówi o swoich problemach, a jeszcze mniej chętnie przyjmował wyciągnięte w jego stronę ręce. Był na to zbyt dumny. Uważał, że musi poradzić z tym sobie sam, albo wcale. Gdyby więc Ryu dowiedział się o głęboko skrywanych sekretach swojego przyjaciela, ich relacja uległaby tylko pogorszeniu. Reid reagował agresją na każdą próbę pomocy, nawet jeśli kryły się za nią najszlachetniejsze pobudki.
— Jakoś to przeżyję. — uśmiechnął się rozbawiony wizją wieczne osądzającego grymasu wymalowanego na jego twarzy. Hej, to w sumie nie brzmiało tak źle; może wtedy większość ludzi wreszcie by się odpierdoliła i nie zawracała mu głowy swoim pierdoleniem?
Nie spodobałoby mu się jednak, gdyby Ryunosuke był jednym z nich.
— Zawsze wygrywam. — przymknął oczy czując dłoń podtrzymującą jego podbródek. Chociaż coś głęboko w nim wzbraniało się przed tym gestem i nakazywało odsunąć od siebie chłopaka z okrzykiem "wypierdalaj z tym pedalstwem", ale nie potrafił tego zrobić.
Pewnie dlatego, że sam był pedałem. I to miłe, kiedy ktoś się o niego troszczył. Nawet jeśli Ethan upierał się, że da sobie radę, to było to dla niego... rozczulające.
— Będziesz przyglądał się mojej mordzie, czy może wreszcie ruszysz leniwe dupsko i porobimy coś razem?
— Jakoś to przeżyję. — uśmiechnął się rozbawiony wizją wieczne osądzającego grymasu wymalowanego na jego twarzy. Hej, to w sumie nie brzmiało tak źle; może wtedy większość ludzi wreszcie by się odpierdoliła i nie zawracała mu głowy swoim pierdoleniem?
Nie spodobałoby mu się jednak, gdyby Ryunosuke był jednym z nich.
— Zawsze wygrywam. — przymknął oczy czując dłoń podtrzymującą jego podbródek. Chociaż coś głęboko w nim wzbraniało się przed tym gestem i nakazywało odsunąć od siebie chłopaka z okrzykiem "wypierdalaj z tym pedalstwem", ale nie potrafił tego zrobić.
Pewnie dlatego, że sam był pedałem. I to miłe, kiedy ktoś się o niego troszczył. Nawet jeśli Ethan upierał się, że da sobie radę, to było to dla niego... rozczulające.
— Będziesz przyglądał się mojej mordzie, czy może wreszcie ruszysz leniwe dupsko i porobimy coś razem?
Ciekawe, czy właściwie zachowanie Ryu zmieniłoby się, gdyby dowiedział się calutkiej prawdy o Ethanie. Zapewne byłby zdziwiony, ale nie zostawiłby go tak bez pomocy, ani wsparcia. W tej kwestii Ryu cenił sobie przyjaźń i to bardzo. Przynajmniej nie dostał w ryj za złapanie go za podbródek. - Tak wiem. Zawsze. - Uśmiechnął się lekko.
W normalnych okolicznościach starał się dotykać go jak najrzadziej i to nie dlatego, że nie chciał, czy się brzydził, ale dlatego, że nie chciał w żaden sposób naruszać jego przestrzeni osobistej. Był osobą destrukcyjną i nie chciał narażać ani siebie, ani jego na niepotrzebne sytuacje, które zwyczajnie mógłby się nie spodobać Ethanowi, dlatego dotykał go łagodnie, nie gwałtownie i krótko, dlatego puścił jego podbródek. - Ej, ale ja lubię Twoją mordę, ale w sumie zgłodniałem. Idziemy coś zjeść? A później zrobimy tę próbę, czy cokolwiek chcesz. Zjebałem dzisiaj, więc wybierz, jak spędzimy czas. Co ty na to? - Nigdy, jakoś nie myślał o Ethanie w inny sposób, jak o przyjacielu. Nie siedział w jego głowie, ale uważał, że Ethan myślał tak samo. Nigdy też nie rozmawiali o związkach, ani o podobnych preferencjach. Może to i lepiej? Ale serio był głodny. Miał tylko nadzieję, że nie będzie go dzisiaj torturować i więcej nie będzie chciał go dzisiaj bić.
W normalnych okolicznościach starał się dotykać go jak najrzadziej i to nie dlatego, że nie chciał, czy się brzydził, ale dlatego, że nie chciał w żaden sposób naruszać jego przestrzeni osobistej. Był osobą destrukcyjną i nie chciał narażać ani siebie, ani jego na niepotrzebne sytuacje, które zwyczajnie mógłby się nie spodobać Ethanowi, dlatego dotykał go łagodnie, nie gwałtownie i krótko, dlatego puścił jego podbródek. - Ej, ale ja lubię Twoją mordę, ale w sumie zgłodniałem. Idziemy coś zjeść? A później zrobimy tę próbę, czy cokolwiek chcesz. Zjebałem dzisiaj, więc wybierz, jak spędzimy czas. Co ty na to? - Nigdy, jakoś nie myślał o Ethanie w inny sposób, jak o przyjacielu. Nie siedział w jego głowie, ale uważał, że Ethan myślał tak samo. Nigdy też nie rozmawiali o związkach, ani o podobnych preferencjach. Może to i lepiej? Ale serio był głodny. Miał tylko nadzieję, że nie będzie go dzisiaj torturować i więcej nie będzie chciał go dzisiaj bić.
Gdyby Ethan miał coś przeciwko dotykowi Ryunosuke, zdążyłby go o tym poinformować. Na początku łagodnie, później wplatając w to nieco niecenzuralnych słów oraz gróźb, a na koniec, gdy pomimo jego ostrzeżeń, nastolatek nadal planowałby naruszać jego przestrzeń osobistą, nie obyłoby się bez siły.
Tak naprawdę odkąd Isaac trafił do więzienia, nie miał zbyt wielu okazji, by być blisko z drugą osobą. I chociaż wmawiał sobie, że jest twardy i potrafi przeżyć bez tego, lgnął do czułości jak ćma do światła.
Oparł łokieć na blacie i podparł brodę dłonią, udając, że niby się zastanawia. W sumie, to nie miał okazji rano zjeść; zaspał i nie chciał przebywać w tej samej kuchni, w której rodzice siedzieli przy jednym stole z ich cudowną dziewczynką, przez co był cholernie głodny.
— Dobra. Ale Ty zjebałeś, więc Ty stawiasz. — rzucił podnosząc się z miejsca. I wcale nie powiedział tak dlatego, że ostatnie pieniądze wydał na narkotyki. Jak dobrze, że w sobotę ma pomagać na czarno w remoncie łazienki w jakimś apartamencie. Kilkadziesiąt dolarów, które wpadnie w jego ręce, pozwoli mu ogarnąć kolejną działkę i przetrwać następny tydzień. Bo na kieszonkowe od rodziców oczywiście nie ma co liczyć, wszystko szło na Avę. Nawet kredyt wzięli, żeby rozpieszczona księżniczka mogła uczyć się na Riverdale University, zamiast pójść zwyczajnie na McGill. I jeszcze wybrała takie normickie zarządzanie, które studiowało chujwieile osób i niekoniecznie uda jej się znaleźć po tym pracę.
— A potem próba. — powiedział stanowczym tonem, po czym złapał biednego Ryu za ramię i pomógł mu wstać.
Tak naprawdę odkąd Isaac trafił do więzienia, nie miał zbyt wielu okazji, by być blisko z drugą osobą. I chociaż wmawiał sobie, że jest twardy i potrafi przeżyć bez tego, lgnął do czułości jak ćma do światła.
Oparł łokieć na blacie i podparł brodę dłonią, udając, że niby się zastanawia. W sumie, to nie miał okazji rano zjeść; zaspał i nie chciał przebywać w tej samej kuchni, w której rodzice siedzieli przy jednym stole z ich cudowną dziewczynką, przez co był cholernie głodny.
— Dobra. Ale Ty zjebałeś, więc Ty stawiasz. — rzucił podnosząc się z miejsca. I wcale nie powiedział tak dlatego, że ostatnie pieniądze wydał na narkotyki. Jak dobrze, że w sobotę ma pomagać na czarno w remoncie łazienki w jakimś apartamencie. Kilkadziesiąt dolarów, które wpadnie w jego ręce, pozwoli mu ogarnąć kolejną działkę i przetrwać następny tydzień. Bo na kieszonkowe od rodziców oczywiście nie ma co liczyć, wszystko szło na Avę. Nawet kredyt wzięli, żeby rozpieszczona księżniczka mogła uczyć się na Riverdale University, zamiast pójść zwyczajnie na McGill. I jeszcze wybrała takie normickie zarządzanie, które studiowało chujwieile osób i niekoniecznie uda jej się znaleźć po tym pracę.
— A potem próba. — powiedział stanowczym tonem, po czym złapał biednego Ryu za ramię i pomógł mu wstać.
Ryu wiedział, że każdy człowiek potrzebuje chwili uwagi i czułości. Po prostu każdy z nas był człowiekiem, który potrzebował bliskości z drugą osobą i chwili zainteresowania. Uważał, że Ethan również. Nawet jeśli w większości czasu był agresywny i bardzo destrukcyjny, chłopak nie miał zamiaru zaprzestać z nim żadnej relacji. - Tak tak. Postawie Ci. Nie ma problemu. - Norma. Częsta sytuacja, w której zjebał i musiał odpokutować. W sumie miło było jednak, gdy nie dostawał w ryj, nogę, plecy, ramię czy w jakąkolwiek inna część ciała. Wstał wraz z nim, zbierając swoje rzeczy i podnosząc książkę, którą czytał, a której nie miał zamiaru wypożyczać. - Jasne. Potem próba, ale najpierw oddam książkę i możemy iść. - W zasadzie sam zgłodniał, chyba zbyt długo tu przebywał. Ruszył do bibliotekarki i oddał książkę, puszczając jej przy tym miły uśmiech, mówiąc Wiem, że wypożyczenie byłoby praktyczniejsze, ale wolę czytać tutaj, niż w domu.
Pożegnał się z miłą Janice i wraz z Ethanem opuścił bibliotekę, a następnie szkołę. Ruszyli w miasto przehulać pieniądze biednego Uemury. Dobrze, że był świeżo po wypłacie.
oboje z/t x2
Pożegnał się z miłą Janice i wraz z Ethanem opuścił bibliotekę, a następnie szkołę. Ruszyli w miasto przehulać pieniądze biednego Uemury. Dobrze, że był świeżo po wypłacie.
oboje z/t x2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach