▲▼
Jak napisał tak też zrobił. Tuż po zajęciach pożegnał się z bratem, informując go że spotkanie z Rene faktycznie się odbędzie, przełożył ich wspólne burgery i ruszył w kierunku biblioteki z plecakiem przerzuconym przez ramię. Nie był do końca pewien na co właśnie się pisał. Nawet jeśli po porannej akcji rudowłosy twierdził że "wszystko było w porządku", nadal mógł stwierdzić że nauka migowego z ciemnowłosym go przerasta. Oddać notatki i ruszyć w swoją stronę. I choć byłoby to zachowanie w pełni naturalne i zrozumiałe, nie chciał go teraz doświadczać. Spuścił wzrok i wsunął do uszu słuchawki, kompletnie ignorując wszystkich i wszystko wokół. Dzisiejszego dnia nie miał już ochoty na nawiązywanie z nimi jakiegokolwiek kontaktu. Zmęczenie odbijało się na jego twarzy, najmocniej dotykając oczu, które reagując na nastrój chłopaka wyraźnie zmatowiały. Puste spojrzenie odbijało się od czasu do czasu, od butów po przypadkowe twarze innych uczniów, gdy kontrolował mijane przez siebie klasy. Dopiero gdy dotarł pod bibliotekę, odłożył plecak na ziemię między nogi i odchylił się w tył, opierając plecami o ścianę. Jego powieki opadły w dół. Z zewnątrz wyglądałoby to całkowicie naturalnie, w końcu ludzie niejednokrotnie odcinali się od świata, by dać się w pełni ponieść muzyce. Lecz Nixon wykonując dokładnie te same ruchy potęgował jedynie uczucie pustki. Jedynie miarowo uderzające o spodnie palce, wystukujące konkretny rytm którego nie mógł w tym momencie przerwać, przywracały mu świadomość, że nadal stoi w jednym miejscu które nie jest jedynie bezgraniczną czernią pozbawioną dźwięku. Nie robił tego zbyt często. Wzrok był jego ostatnią ostoją. W końcu to dzięki niemu mógł jeszcze jakkolwiek porozumiewać się ze światem. Jeszcze.
First topic message reminder :
PRACOWNICY
Dość spore, bo aż dwupiętrowe pomieszczenie pogrążone niemal w idealnej ciszy przerywanej tylko lekkimi stąpnięciami poszukujących wiedzy uczniów i szelestem kartek w czytelni znajdującej się na drugim piętrze tuż obok biurka bibliotekarki. Z zaplecza będącego również punktem ksero co jakiś czas wyłaniał się kolejny nauczyciel lub uczeń, który przypomniał sobie w ostatniej chwili, że na zajęcia będzie potrzebny jakiś dodatkowy świstek.
Długa przerwa, czyli idealny moment, żeby pójść do biblioteki. Właściwie każdy moment był na to idealny, cisza i spokój które tam panowały o każdej porze dnia i nocy tylko zachęcały Florence do jak najczęstszego odwiedzania tego przybytku. Że o niesamowitej ilości ciekawych a także potrzebnych książek nie wspomnę. Problemem mogło być tylko przemycenie wieczorami w torbie Jupitera, Flosiowej fretki uwielbiającej przebywanie w towarzystwie swojej blondwłosej właścicielki i dopominanie o mizianie po brzuszku. No ale teraz była to tylko długa przerwa, moment dnia dość od wieczoru daleki, a fretka była w swojej klatce w pokoju numer siedem w akademiku i zapewne głęboko spała mając w głębokim poważaniu czarnego kota przechadzającego się wokół. Myśli Flo były jednak tak zajęte myśleniem o swoim ukochanym zwierzaku, że zupełnie nie zwracała uwagi na otoczenie, co się nieraz zdarzało. Dość boleśnie zahaczyła biodrem o kant stołu w czytelni, skrzywiła się tylko i syknęła cicho po czym pomaszerowała dalej ku regałom w poszukiwaniu kolejnych lektur. Będzie siniak, pomyślała i spróbowała lekko rozmasować to miejsce,nie pierwszy i nie ostatni, zironizowała i skręciła w odpowiednią alejkę. Miała już co prawda parę książek w pokoju wypożyczonych główni bezterminowo, albo raczej do momentu kiedy je znajdzie pomiędzy stertami swoich własnych papierów i książek. Materiałów do nauki było sporo, ją jednak interesował chwilowo zupełnie inny dział, w którym bywała rzadko z powodu braku odpowiedniej ilości czasu. Dotarłszy do odpowiedniej półki z literaturą rosyjską zaczęła szukać nazwiska pewnego autora, którego fragment biografii omawiali na poprzedniej lekcji. Każdy inny normalny człowiek by na tym poprzestał, ale Florence uznała za stosowne udać się do biblioteki i wypożyczyć jakąś książkę tego sławnego pisarza, o którym słyszała już co prawda ale jeszcze nie miała okazji zapoznać się z twórczością. Po raz kolejny udało jej się o coś uderzyć, tym razem przy prostowaniu się rąbnęła głową o półkę wyżej. Westchnęła tylko i poprawiając torbę rozejrzała się czy aby nikt tego nie widział. Pomiędzy tymi regałami było pusto na całe szczęście. Wzięła więc szybko książkę i zaczęła na spokojnie przeglądać.
Zgłoś się do pracy!
Janice Harper (NPC)
Bibliotekarka
Bill Thomson (NPC). Willy
Pomocnik Bibliotekarki
Dość spore, bo aż dwupiętrowe pomieszczenie pogrążone niemal w idealnej ciszy przerywanej tylko lekkimi stąpnięciami poszukujących wiedzy uczniów i szelestem kartek w czytelni znajdującej się na drugim piętrze tuż obok biurka bibliotekarki. Z zaplecza będącego również punktem ksero co jakiś czas wyłaniał się kolejny nauczyciel lub uczeń, który przypomniał sobie w ostatniej chwili, że na zajęcia będzie potrzebny jakiś dodatkowy świstek.
***
Długa przerwa, czyli idealny moment, żeby pójść do biblioteki. Właściwie każdy moment był na to idealny, cisza i spokój które tam panowały o każdej porze dnia i nocy tylko zachęcały Florence do jak najczęstszego odwiedzania tego przybytku. Że o niesamowitej ilości ciekawych a także potrzebnych książek nie wspomnę. Problemem mogło być tylko przemycenie wieczorami w torbie Jupitera, Flosiowej fretki uwielbiającej przebywanie w towarzystwie swojej blondwłosej właścicielki i dopominanie o mizianie po brzuszku. No ale teraz była to tylko długa przerwa, moment dnia dość od wieczoru daleki, a fretka była w swojej klatce w pokoju numer siedem w akademiku i zapewne głęboko spała mając w głębokim poważaniu czarnego kota przechadzającego się wokół. Myśli Flo były jednak tak zajęte myśleniem o swoim ukochanym zwierzaku, że zupełnie nie zwracała uwagi na otoczenie, co się nieraz zdarzało. Dość boleśnie zahaczyła biodrem o kant stołu w czytelni, skrzywiła się tylko i syknęła cicho po czym pomaszerowała dalej ku regałom w poszukiwaniu kolejnych lektur. Będzie siniak, pomyślała i spróbowała lekko rozmasować to miejsce,nie pierwszy i nie ostatni, zironizowała i skręciła w odpowiednią alejkę. Miała już co prawda parę książek w pokoju wypożyczonych główni bezterminowo, albo raczej do momentu kiedy je znajdzie pomiędzy stertami swoich własnych papierów i książek. Materiałów do nauki było sporo, ją jednak interesował chwilowo zupełnie inny dział, w którym bywała rzadko z powodu braku odpowiedniej ilości czasu. Dotarłszy do odpowiedniej półki z literaturą rosyjską zaczęła szukać nazwiska pewnego autora, którego fragment biografii omawiali na poprzedniej lekcji. Każdy inny normalny człowiek by na tym poprzestał, ale Florence uznała za stosowne udać się do biblioteki i wypożyczyć jakąś książkę tego sławnego pisarza, o którym słyszała już co prawda ale jeszcze nie miała okazji zapoznać się z twórczością. Po raz kolejny udało jej się o coś uderzyć, tym razem przy prostowaniu się rąbnęła głową o półkę wyżej. Westchnęła tylko i poprawiając torbę rozejrzała się czy aby nikt tego nie widział. Pomiędzy tymi regałami było pusto na całe szczęście. Wzięła więc szybko książkę i zaczęła na spokojnie przeglądać.
Poczekam na ciebie przy wejściu.
Jak napisał tak też zrobił. Tuż po zajęciach pożegnał się z bratem, informując go że spotkanie z Rene faktycznie się odbędzie, przełożył ich wspólne burgery i ruszył w kierunku biblioteki z plecakiem przerzuconym przez ramię. Nie był do końca pewien na co właśnie się pisał. Nawet jeśli po porannej akcji rudowłosy twierdził że "wszystko było w porządku", nadal mógł stwierdzić że nauka migowego z ciemnowłosym go przerasta. Oddać notatki i ruszyć w swoją stronę. I choć byłoby to zachowanie w pełni naturalne i zrozumiałe, nie chciał go teraz doświadczać. Spuścił wzrok i wsunął do uszu słuchawki, kompletnie ignorując wszystkich i wszystko wokół. Dzisiejszego dnia nie miał już ochoty na nawiązywanie z nimi jakiegokolwiek kontaktu. Zmęczenie odbijało się na jego twarzy, najmocniej dotykając oczu, które reagując na nastrój chłopaka wyraźnie zmatowiały. Puste spojrzenie odbijało się od czasu do czasu, od butów po przypadkowe twarze innych uczniów, gdy kontrolował mijane przez siebie klasy. Dopiero gdy dotarł pod bibliotekę, odłożył plecak na ziemię między nogi i odchylił się w tył, opierając plecami o ścianę. Jego powieki opadły w dół. Z zewnątrz wyglądałoby to całkowicie naturalnie, w końcu ludzie niejednokrotnie odcinali się od świata, by dać się w pełni ponieść muzyce. Lecz Nixon wykonując dokładnie te same ruchy potęgował jedynie uczucie pustki. Jedynie miarowo uderzające o spodnie palce, wystukujące konkretny rytm którego nie mógł w tym momencie przerwać, przywracały mu świadomość, że nadal stoi w jednym miejscu które nie jest jedynie bezgraniczną czernią pozbawioną dźwięku. Nie robił tego zbyt często. Wzrok był jego ostatnią ostoją. W końcu to dzięki niemu mógł jeszcze jakkolwiek porozumiewać się ze światem. Jeszcze.
Smsy wymieniane z Ianem trochę uspokoiły Rene. Dały mu poczucie, że cała ta akcja jaką odwalił (bo oczywiście, że widział w tym tylko swoją porażkę) nie odbiła się negatywnie na tym jak inni go odbierali. Uszło mu na sucho kolejne zwianie przed kłopotliwą sytuacją i tego chciał się trzymać. Nie było co roztrząsać przeszłości, prawda?
Idąc na spotkanie w bibliotece nie myślał o tym by uczyć się migać. Tego dnia miał jeszcze inne zobowiązania. Szczerze przez tą całą akcję rano nie pamiętał czy wspominał o tym Ianowi, ale musieli przełożyć wspólną naukę na później. Tymczasem da mu tylko notatki i co najwyżej chwilę porozmawiają. Aż mu dziwnie się zrobiło na tę myśl... Rozmowa z inną osobą, nawet jeśli w tak niecodziennym wydaniu jak ich, dotąd Francuza tylko irytowała. A teraz? Sam zakładał, że spędzi na niej jakiś czas i nawet mu to pasowało. Niezwykłe uczucie, które mimowolnie przypominało mu pytanie jakie zadał mu Ivo.
"Wolisz dziewczyny czy chłopców?"
Oczywiście, że to nie tak, że wolał chłopców! To byłoby złe i dziwne i zupełnie nie na miejscu! On w zasadzie nikogo nie wolał, bo wszyscy go tylko męczyli albo irytowali. Wszyscy poza Ianem...
Rudzielec potrząsnął łbem i mentalnie wyrzucił za drzwi podobne przemyślenia. Nie zamierzał się tym teraz przejmować, bo gdyby miał zacząć wnikać w podobne rzeczy to szybko straciłby rezon, a na to nie mógł pozwolić sobie poza swoim pokojem. Na zewnątrz musiał być silny i opanowany by inni nie mieli o co się do niego przyczepić. Zresztą i tak nie miał siły, ale też przede wszystkim czasu na takie sprawy. Musiał się uczyć i ewentualnie pomagać z nauką innym. Jako stypendialnego goniły go średnie, które momentami nawet on ledwo wyciągał. Zwłaszcza z tych kreatywnych zajęć. Do tego samodzielne życie i próba utrzymania dobrej reputacji - to wszystko dostatecznie ciążyło by nie chciał więcej zobowiązań. A miał wrażenie, że zastanawianie się nad odpowiedzią na to durne pytanie Ivo mogłoby otworzyć furtkę dla samych nowych problemów.
Odetchnął. Był już w korytarzu wiodącym do biblioteki i z daleka zauważył stojącego pod nią Iana. Uspokoiwszy nerwy, przybrał na twarz maskę obojętności i podszedł do kolegi. Ponieważ ten miał słuchawki w uszach (dziwne, ale nie będzie wnikać) i zamknięte oczy, Rene nie bardzo wiedział co ma zrobić by zwrócić swoją uwagę. Nie zamierzał go dotykać, bo wiedział, że sam by nie docenił podobnego powitania. Zamiast tego stanął tuż przed nim i pomachał mu przed twarzą, mając nadzieję, że chłopak zauważy, że nie pada na niego już tak samo światło i przez to postanowi zobaczyć co rzuca na niego cień.
Idąc na spotkanie w bibliotece nie myślał o tym by uczyć się migać. Tego dnia miał jeszcze inne zobowiązania. Szczerze przez tą całą akcję rano nie pamiętał czy wspominał o tym Ianowi, ale musieli przełożyć wspólną naukę na później. Tymczasem da mu tylko notatki i co najwyżej chwilę porozmawiają. Aż mu dziwnie się zrobiło na tę myśl... Rozmowa z inną osobą, nawet jeśli w tak niecodziennym wydaniu jak ich, dotąd Francuza tylko irytowała. A teraz? Sam zakładał, że spędzi na niej jakiś czas i nawet mu to pasowało. Niezwykłe uczucie, które mimowolnie przypominało mu pytanie jakie zadał mu Ivo.
"Wolisz dziewczyny czy chłopców?"
Oczywiście, że to nie tak, że wolał chłopców! To byłoby złe i dziwne i zupełnie nie na miejscu! On w zasadzie nikogo nie wolał, bo wszyscy go tylko męczyli albo irytowali. Wszyscy poza Ianem...
Rudzielec potrząsnął łbem i mentalnie wyrzucił za drzwi podobne przemyślenia. Nie zamierzał się tym teraz przejmować, bo gdyby miał zacząć wnikać w podobne rzeczy to szybko straciłby rezon, a na to nie mógł pozwolić sobie poza swoim pokojem. Na zewnątrz musiał być silny i opanowany by inni nie mieli o co się do niego przyczepić. Zresztą i tak nie miał siły, ale też przede wszystkim czasu na takie sprawy. Musiał się uczyć i ewentualnie pomagać z nauką innym. Jako stypendialnego goniły go średnie, które momentami nawet on ledwo wyciągał. Zwłaszcza z tych kreatywnych zajęć. Do tego samodzielne życie i próba utrzymania dobrej reputacji - to wszystko dostatecznie ciążyło by nie chciał więcej zobowiązań. A miał wrażenie, że zastanawianie się nad odpowiedzią na to durne pytanie Ivo mogłoby otworzyć furtkę dla samych nowych problemów.
Odetchnął. Był już w korytarzu wiodącym do biblioteki i z daleka zauważył stojącego pod nią Iana. Uspokoiwszy nerwy, przybrał na twarz maskę obojętności i podszedł do kolegi. Ponieważ ten miał słuchawki w uszach (dziwne, ale nie będzie wnikać) i zamknięte oczy, Rene nie bardzo wiedział co ma zrobić by zwrócić swoją uwagę. Nie zamierzał go dotykać, bo wiedział, że sam by nie docenił podobnego powitania. Zamiast tego stanął tuż przed nim i pomachał mu przed twarzą, mając nadzieję, że chłopak zauważy, że nie pada na niego już tak samo światło i przez to postanowi zobaczyć co rzuca na niego cień.
Starał się nie skupiać na niczym konkretnym. Tak zdecydowanie było lepiej, zwłaszcza gdy w tym momencie jego myśli nieustannie wracały do sytuacji z Uemurą, która kompletnie przyćmiła wszystko inne. A przecież słyszał te słowa tak wiele razy. Był pewien, że z biegiem czasu był w stanie odseparować się od negatywnych emocji i zwyczajnie to wszystko zignorować. Wmawiał sobie, że tak właśnie było. Więc dlaczego nie potrafił się tego pozbyć. Przygryzł wargę od wewnątrz, zaciskając na niej mocno zęby, zupełnie jakby fizyczny ból był w stanie skuteczniej odwrócić jego uwagę.
Dopóki przed jego oczami nie poruszył się cień. Nawet z zamkniętymi oczami nagły ruch zwrócił jego uwagę, nie tylko ze względu na migające światło, ale i delikatny podmuch powietrza. Zamrugał kilkakrotnie, na nowo przywracając sobie samemu wizję, nim podniósł nieznacznie spojrzenie do góry, zatrzymując je na twarzy Rene. Chyba pierwszy raz mógł mu się przyjrzeć z tak bliskiej odległości. Nic dziwnego, że początkowo nie wykonał żadnego konkretnego ruchu, jedynie skacząc wzrokiem po jego twarzy. Aż w końcu kompletnie zapominając o wszystkich negatywnych myślach, jego twarz rozświetlił promienny uśmiech, tak mocno kontrastujący z pustą maską, którą przywdziewał jeszcze chwilę temu.
"Cześć Rene."
Zamigał, trzymając ręce tuż przy sobie. Miał wrażenie, że jeśli wyciągnie je odrobinę do przodu...
Rzecz jasna nie zrobił tego. Zamiast tego sięgnął powoli do słuchawek, wyciągając je z uszu i pocierając kilka razy boki głowy. Nie przepadał za tym uczuciem bezsensownego ucisku, ale bez wątpienia potrafiły mu zaoszczędzić sporo idiotycznych starć z innymi. Przechylił się nieznacznie w prawo, by złapać swój plecak i wyciągnąć z niego tablet, nim uniósł go ku górze.
Jak lekcje?
Cały czas opierał się wygodnie o ścianę, póki co nie przejawiając większych chęci udania się do biblioteki. Być może czekał po prostu aż Rene da mu jakikolwiek sygnał, że faktycznie mają wejść do środka. Bądź kompletnie temu zaprzeczy. Ledwo powstrzymał skrzywienie, gdy jego serce nagle zmieniło rytm bicia, kując go w wyjątkowo nieprzyjemny sposób. Co jest? Potarł mostek palcami prawej dłoni, drugą nadal przytrzymując tablet. Nie lubił tego uczucia, zwłaszcza że nie miał pojęcia dlaczego pojawiało się w tak zupełnie przypadkowych sytuacjach. Całe szczęście trwało jedynie kilka sekund, po których oczy Iana ponownie nieznacznie rozbłysły.
Dopóki przed jego oczami nie poruszył się cień. Nawet z zamkniętymi oczami nagły ruch zwrócił jego uwagę, nie tylko ze względu na migające światło, ale i delikatny podmuch powietrza. Zamrugał kilkakrotnie, na nowo przywracając sobie samemu wizję, nim podniósł nieznacznie spojrzenie do góry, zatrzymując je na twarzy Rene. Chyba pierwszy raz mógł mu się przyjrzeć z tak bliskiej odległości. Nic dziwnego, że początkowo nie wykonał żadnego konkretnego ruchu, jedynie skacząc wzrokiem po jego twarzy. Aż w końcu kompletnie zapominając o wszystkich negatywnych myślach, jego twarz rozświetlił promienny uśmiech, tak mocno kontrastujący z pustą maską, którą przywdziewał jeszcze chwilę temu.
"Cześć Rene."
Zamigał, trzymając ręce tuż przy sobie. Miał wrażenie, że jeśli wyciągnie je odrobinę do przodu...
Rzecz jasna nie zrobił tego. Zamiast tego sięgnął powoli do słuchawek, wyciągając je z uszu i pocierając kilka razy boki głowy. Nie przepadał za tym uczuciem bezsensownego ucisku, ale bez wątpienia potrafiły mu zaoszczędzić sporo idiotycznych starć z innymi. Przechylił się nieznacznie w prawo, by złapać swój plecak i wyciągnąć z niego tablet, nim uniósł go ku górze.
Jak lekcje?
Cały czas opierał się wygodnie o ścianę, póki co nie przejawiając większych chęci udania się do biblioteki. Być może czekał po prostu aż Rene da mu jakikolwiek sygnał, że faktycznie mają wejść do środka. Bądź kompletnie temu zaprzeczy. Ledwo powstrzymał skrzywienie, gdy jego serce nagle zmieniło rytm bicia, kując go w wyjątkowo nieprzyjemny sposób. Co jest? Potarł mostek palcami prawej dłoni, drugą nadal przytrzymując tablet. Nie lubił tego uczucia, zwłaszcza że nie miał pojęcia dlaczego pojawiało się w tak zupełnie przypadkowych sytuacjach. Całe szczęście trwało jedynie kilka sekund, po których oczy Iana ponownie nieznacznie rozbłysły.
Na szczęście pomachanie wystarczyło. To dobrze, bo co innego mu pozostało? Stanie i czekanie aż Ian się obudzi? Pewnie w ostateczności zostawiłby mu notatki na parapecie najbliższego okna i poszedł, bo szturchać go nie zamierzał. Jakoś pokonywanie granicy czyjejś nietykalności było dla niego na tym etapie jeszcze nie do przeskoczenia. Nie w tym przypadku.
Na widok radosnego uśmiechu kolegi, Rene z trudem powstrzymał swój własny. Zrobił to jednak, bo taki już był - nie lubił nosić serca na dłoni ani okazywać emocji. Nie tylko tak go wychowano, ale już od dziecka wolał nie zwracać na siebie niczyjej uwagi. A przecież każdy nieneutralny gest, każda mina, to wszystko wywoływało w ludziach jakąś reakcję kiedy on nie chciał być w ogóle nawet zauważany. No, może poza teraz, kiedy machał komuś dłonią przed twarzą. W tym momencie faktycznie chciał by Ian na niego spojrzał, ale tylko tyle.
"Dobrze" zamigał w odpowiedzi na pytanie i wyjął z torby notatki. Po przekazaniu ich sięgnął też po komórkę i szybko wystukał krótką wiadomość, którą pokazał Nixonowi.
"Dziś mam mało czasu."
Rene nie lubił być wylewny i zazwyczaj formułował swoje myśli w jak najbardziej zwięzły sposób, ale teraz, po tym wszystkim co się stało, nawet on postanowił coś dodać, więc zabrał komórkę i dopisał na niej;
"Daję komuś korepetycje. Ale mam jeszcze chwilę."
Tyle powinno wystarczyć, prawda? Nie chciał wyjść na niesłownego - najpierw umawiać się na wspólną naukę z kimś, a potem go wystawiać. Ale zarazem miał już dawno ustalone obowiązki, których nie sposób było przesunąć.
"Może jutro?"
Napisał jeszcze na szybko, decydując się na to w ostatniej chwili. Kiedy nie odpowiadał na pytania z wiedzy ogólnej, strasznie dziwnie czuł się "mówiąc" aż tyle na raz. Jakby było to dla niego wręcz nienaturalne. A mimo to przy Ianie coś go do tego pchało. Coś czego jeszcze nie rozumiał.
Na widok radosnego uśmiechu kolegi, Rene z trudem powstrzymał swój własny. Zrobił to jednak, bo taki już był - nie lubił nosić serca na dłoni ani okazywać emocji. Nie tylko tak go wychowano, ale już od dziecka wolał nie zwracać na siebie niczyjej uwagi. A przecież każdy nieneutralny gest, każda mina, to wszystko wywoływało w ludziach jakąś reakcję kiedy on nie chciał być w ogóle nawet zauważany. No, może poza teraz, kiedy machał komuś dłonią przed twarzą. W tym momencie faktycznie chciał by Ian na niego spojrzał, ale tylko tyle.
"Dobrze" zamigał w odpowiedzi na pytanie i wyjął z torby notatki. Po przekazaniu ich sięgnął też po komórkę i szybko wystukał krótką wiadomość, którą pokazał Nixonowi.
"Dziś mam mało czasu."
Rene nie lubił być wylewny i zazwyczaj formułował swoje myśli w jak najbardziej zwięzły sposób, ale teraz, po tym wszystkim co się stało, nawet on postanowił coś dodać, więc zabrał komórkę i dopisał na niej;
"Daję komuś korepetycje. Ale mam jeszcze chwilę."
Tyle powinno wystarczyć, prawda? Nie chciał wyjść na niesłownego - najpierw umawiać się na wspólną naukę z kimś, a potem go wystawiać. Ale zarazem miał już dawno ustalone obowiązki, których nie sposób było przesunąć.
"Może jutro?"
Napisał jeszcze na szybko, decydując się na to w ostatniej chwili. Kiedy nie odpowiadał na pytania z wiedzy ogólnej, strasznie dziwnie czuł się "mówiąc" aż tyle na raz. Jakby było to dla niego wręcz nienaturalne. A mimo to przy Ianie coś go do tego pchało. Coś czego jeszcze nie rozumiał.
Przytrzymał tablet ramieniem, biorąc od niego ostrożnie notatki. Fakt, że Carnelian miał identyczny układ zajęć - no, przynajmniej przedmiotowo, w końcu nadal ich lekcje różniły się godzinami - ułatwiał mu więcej niż Rene mógł przypuszczać. Jakby nie patrzeć, Ian zwiał z pierwszej lekcji. Nie wrócił na nią, nawet po spotkaniu Ryunosuke, zamiast tego przez godzinę obijając się na dachu. Dlatego widząc przerabiany przez klasy A materiał nie musiał się przejmować, że zostanie jakkolwiek w tyle. Nixon nie przepadał za nauką. Jasne, potrafił być pracowity, ale głównie uważał siedzenie w szkole za stratę czasu. Przepisując notatki momentalnie wszystko zapamiętywał, nieszczególnie się nawet ucząc. Bez wątpienia było to coś, co łączyło go razem z Ivo. Szkoda tylko, że nie obejmowało tej przeklętej fizyki.
"Dziś mam mało czasu."
Ianowi momentalnie zrzedła mina. Opuścił powoli tablet w dół, chyba bardziej odruchowo otwierając usta jakby chciał coś powiedzieć. Zaraz je zacisnął i skinął powoli głową, wbijajac wzrok w ziemię. W pierwszym momencie z góry założył, że rudowłosy nadal był na niego zły. Dopiero po zobaczeniu kolejnego dopisku nieznacznie mu ulżyło.
Ale tylko trochę.
Założył ręce na klatce piersiowej, wpatrując się w niego trudnym do odgadnięcia wzrokiem, nim uniósł nieznacznie brwi ku górze.
Auć, czuję się podmieniony.
Spójrzcie tylko na tę nachmurzoną minę. Wyglądał jak obrażony dzieciak, któremu właśnie zabrano ulubioną zabawkę i wciśnięto młodszej siostrze, bo jej się bardziej należała. Tyle że Rene zdecydowanie nie był zabawką. Nic dziwnego, że zaraz Ian nieznaczne się uśmiechnął kończąc swój wcześniejszy żart. Częściowo.
Teoretycznie chciałem iść jutro na łyżwy. Umiesz jeździć na łyżwach?
W końcu ostatnim razem, gdy go o to zapytał nawiał w drugą stronę, więc Ian nigdy nie otrzymał odpowiedzi.
Mogę cię uczyć jeżdżąc. Ale musisz wtedy jeździć ze mną. Dodatkowe wyzwanie. A jeśli przewracasz się na prostej to będę cię łapał niczym superbohater. To taka kara za to brutalne wystawianie mnie dzisiaj. Lodowisko jest niedaleko więc nawet odstawiłbym cię przed zmrokiem.
Postukał palcem w tablet, cały czas głupio się przy tym szczerząc. No bo chyba Rene naprawdę nie spędzał całego czasu tylko w szkole? Dwa razy nie mógł go zignorować. A jak znowu zacznie zwiewać to tym razem go złapie, dopóki nie dostanie odpowiedzi. Łyżwy to poważny biznes i inni nie będą ich lekceważyć w jego towarzystwie, ot co.
"Dziś mam mało czasu."
Ianowi momentalnie zrzedła mina. Opuścił powoli tablet w dół, chyba bardziej odruchowo otwierając usta jakby chciał coś powiedzieć. Zaraz je zacisnął i skinął powoli głową, wbijajac wzrok w ziemię. W pierwszym momencie z góry założył, że rudowłosy nadal był na niego zły. Dopiero po zobaczeniu kolejnego dopisku nieznacznie mu ulżyło.
Ale tylko trochę.
Założył ręce na klatce piersiowej, wpatrując się w niego trudnym do odgadnięcia wzrokiem, nim uniósł nieznacznie brwi ku górze.
Auć, czuję się podmieniony.
Spójrzcie tylko na tę nachmurzoną minę. Wyglądał jak obrażony dzieciak, któremu właśnie zabrano ulubioną zabawkę i wciśnięto młodszej siostrze, bo jej się bardziej należała. Tyle że Rene zdecydowanie nie był zabawką. Nic dziwnego, że zaraz Ian nieznaczne się uśmiechnął kończąc swój wcześniejszy żart. Częściowo.
Teoretycznie chciałem iść jutro na łyżwy. Umiesz jeździć na łyżwach?
W końcu ostatnim razem, gdy go o to zapytał nawiał w drugą stronę, więc Ian nigdy nie otrzymał odpowiedzi.
Mogę cię uczyć jeżdżąc. Ale musisz wtedy jeździć ze mną. Dodatkowe wyzwanie. A jeśli przewracasz się na prostej to będę cię łapał niczym superbohater. To taka kara za to brutalne wystawianie mnie dzisiaj. Lodowisko jest niedaleko więc nawet odstawiłbym cię przed zmrokiem.
Postukał palcem w tablet, cały czas głupio się przy tym szczerząc. No bo chyba Rene naprawdę nie spędzał całego czasu tylko w szkole? Dwa razy nie mógł go zignorować. A jak znowu zacznie zwiewać to tym razem go złapie, dopóki nie dostanie odpowiedzi. Łyżwy to poważny biznes i inni nie będą ich lekceważyć w jego towarzystwie, ot co.
Tego Rene się obawiał - zawieść drugą osobę. Widząc jak Ianowi rzednie mina, najpierw się zdziwił, a potem poczuł jak najgorsze ścierwo. Tak mocno przeżywał podobne rzeczy, że ledwo utrzymał obojętną minę i tylko wzrokiem uciekł gdzieś na bok by nie musieć patrzeć na Nixona. A i to nie potrwało długo, bo ten coś do niego napisał. Coś co go mocniej dobiło.
Akurat słowa "przepraszam" Dubois się nie nauczył migać, bo nie przypuszczał, że tak szybko będzie go potrzebował. Szybko wziął się więc za pisanie na komórce, które jednak przerwał, zerkając na resztę wiadomości kolegi. Każda kolejna była tylko gorsza.
Rudzielec nie umiał jeździć ani na łyżwach ani nawet na rowerze. Takich rzeczy uczy się jeszcze za dzieciaka z rodzicami czy innymi wujkami, ale on miał małą rodzinę i nikt z dorosłych nigdy nie znalazł czasu na podobne rzeczy. Później, już sam, też miał ważniejsze sprawy na głowie. Poza tym nie wychodził z domu dalej niż do sklepu czy szkoły. I teraz też nie chciał się zgodzić. I nie zrobiłby tego. Ale widząc jedno zdanie poczuł się przyparty do muru i już widział, że nie ma wyboru.
"To taka kara za to brutalne wystawianie mnie dzisiaj."
Westchnął. Skasował to co wcześniej pisał na komórce (czyli głównie przeprosiny) i wystukał na niej dwie literki;
"OK"
Tylko i aż tyle. Chociaż nie widział się na lodzie i nie pasowało mu marnowanie czasu na takie pierdoły. Tyle, że jeszcze bardziej nie pasowało mu zawodzenie innych, tak wbrew pozorom. A jutro po szkole nie miał już więcej do roboty. Jeśli dzięki temu miał mieć czyste sumienie to niech już tak będzie, że poświęci się i wyjdzie z Ianem. Oby tylko nikt ich tam nie zobaczył razem. Nie dlatego, że Rene się go wstydził, ale dlatego, że obawiał się jak źle będzie mu szło. Ale może nikogo nie będzie na miejscu? Może przyjdą tam i będzie pusto? Ach, te złudne nadzieje...
Akurat słowa "przepraszam" Dubois się nie nauczył migać, bo nie przypuszczał, że tak szybko będzie go potrzebował. Szybko wziął się więc za pisanie na komórce, które jednak przerwał, zerkając na resztę wiadomości kolegi. Każda kolejna była tylko gorsza.
Rudzielec nie umiał jeździć ani na łyżwach ani nawet na rowerze. Takich rzeczy uczy się jeszcze za dzieciaka z rodzicami czy innymi wujkami, ale on miał małą rodzinę i nikt z dorosłych nigdy nie znalazł czasu na podobne rzeczy. Później, już sam, też miał ważniejsze sprawy na głowie. Poza tym nie wychodził z domu dalej niż do sklepu czy szkoły. I teraz też nie chciał się zgodzić. I nie zrobiłby tego. Ale widząc jedno zdanie poczuł się przyparty do muru i już widział, że nie ma wyboru.
"To taka kara za to brutalne wystawianie mnie dzisiaj."
Westchnął. Skasował to co wcześniej pisał na komórce (czyli głównie przeprosiny) i wystukał na niej dwie literki;
"OK"
Tylko i aż tyle. Chociaż nie widział się na lodzie i nie pasowało mu marnowanie czasu na takie pierdoły. Tyle, że jeszcze bardziej nie pasowało mu zawodzenie innych, tak wbrew pozorom. A jutro po szkole nie miał już więcej do roboty. Jeśli dzięki temu miał mieć czyste sumienie to niech już tak będzie, że poświęci się i wyjdzie z Ianem. Oby tylko nikt ich tam nie zobaczył razem. Nie dlatego, że Rene się go wstydził, ale dlatego, że obawiał się jak źle będzie mu szło. Ale może nikogo nie będzie na miejscu? Może przyjdą tam i będzie pusto? Ach, te złudne nadzieje...
Był gotowy na kolejne próby ucieczki. Na odwracanie się i zasuwanie wzdłuż korytarza, biegnięcie za nim, odmowę, chłodne spojrzenie i pytania co on sobie wyobraża. Dlatego gdy zobaczył krótkie "OK" nie mógł uwierzyć własnym oczom.
Zgodził się.
Naprawdę się zgodził?
Iana momentalnie wypełniła euforia. Zgodził się! Uniósł ręce w wyraźnym triumfie, uśmiechając się szeroko, jakby właśnie wygrał na loterii. Zadziwiające jak szybko jeden z najgorszych dni w ostatnich miesiącach właśnie stał się najlepszym. Kompletnie zapomniał już o całej sytuacji z rana, jak i nieprzyjemnym spotkaniu z Uemurą. Szkoda, że w tym wszystkim kompletnie nie był w stanie dostrzec, że Rene faktycznie dręczyły słowa których użył. Z drugiej strony czy można mu się było dziwić? Rudowłosy był ciężki do odczytania jak mało kto, a spostrzegawczość Iana działała lepiej i gorzej zależnie od dnia. Dziś zdecydowanie był zbyt zmęczony, by głęboko analizować cudzą mimikę. Chociaż miał ku temu idealną okazję, skoro już Rene postanowił stanąć tak blisko i nawet się nie odsuwać.
Super, podejdę po ciebie po zajęciach! Masz jakiś cieplejszy sweter?
W kurtce może ci być niewygodnie.
A w szkolnych ubraniach z kolei mogłoby mu być zimno. Nie drążył sprawy umiejętności, stwierdzając że i tak wszystkiego dowie się jutro.
Nagle coś go olśniło. Zupełnie przypadkowo, ale zdał sobie sprawę, że powinien zapytać o to już na samym początku.
Rene, jak masz właściwie na nazwisko?
Przekręcił tablet w jego stronę, powoli się uspokajając, mimo że jego organizm nadal miał w sobie jeszcze ślady poprzedniej ekscytacji. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że zarumienił się jak najszczęśliwszy na świecie dzieciak, który dostał od lekarza naklejkę dzielnego pacjenta.
Zgodził się.
Naprawdę się zgodził?
Iana momentalnie wypełniła euforia. Zgodził się! Uniósł ręce w wyraźnym triumfie, uśmiechając się szeroko, jakby właśnie wygrał na loterii. Zadziwiające jak szybko jeden z najgorszych dni w ostatnich miesiącach właśnie stał się najlepszym. Kompletnie zapomniał już o całej sytuacji z rana, jak i nieprzyjemnym spotkaniu z Uemurą. Szkoda, że w tym wszystkim kompletnie nie był w stanie dostrzec, że Rene faktycznie dręczyły słowa których użył. Z drugiej strony czy można mu się było dziwić? Rudowłosy był ciężki do odczytania jak mało kto, a spostrzegawczość Iana działała lepiej i gorzej zależnie od dnia. Dziś zdecydowanie był zbyt zmęczony, by głęboko analizować cudzą mimikę. Chociaż miał ku temu idealną okazję, skoro już Rene postanowił stanąć tak blisko i nawet się nie odsuwać.
Super, podejdę po ciebie po zajęciach! Masz jakiś cieplejszy sweter?
W kurtce może ci być niewygodnie.
A w szkolnych ubraniach z kolei mogłoby mu być zimno. Nie drążył sprawy umiejętności, stwierdzając że i tak wszystkiego dowie się jutro.
Nagle coś go olśniło. Zupełnie przypadkowo, ale zdał sobie sprawę, że powinien zapytać o to już na samym początku.
Rene, jak masz właściwie na nazwisko?
Przekręcił tablet w jego stronę, powoli się uspokajając, mimo że jego organizm nadal miał w sobie jeszcze ślady poprzedniej ekscytacji. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że zarumienił się jak najszczęśliwszy na świecie dzieciak, który dostał od lekarza naklejkę dzielnego pacjenta.
Jedynym pocieszeniem dla Rene w tej sytuacji był zachwyt Iana. Widząc jak bardzo dzieciak się cieszy, rudzielec zarumienił się lekko i wzruszył ramionami, jakby chcąc tym gestem dać mu znać, że to przecież nic takiego. Nawet jeśli w rzeczywistości było na odwrót. Bo to było coś i to bardzo dużego. Wielka odmiana dla rudzielca, który zazwyczaj unikał podobnych wyjść. I to jeszcze łyżwy, podczas, gdy on asem ze sportów nie był. Dubois już oczami wyobraźni widział jak obija się na zimnie z nakręconym kolegą. I ten jeszcze chciał go przy okazji uczyć wtedy migania! No chyba trochę się zagalopował. Będzie dobrze, jeśli Francuz przeżyje to spotkanie na tyle by następnego dnia nie umierać na lekcjach WFu. Ech, czego się nie robiło dla czystego sumienia...
Na pytanie Nixona Rene wypisał na komórce jedno słowo;
"Dubois."
On nazwisko Iana znał od nauczyciela, który zlecił mu pisanie notatek dla kolegi. Teraz Rene przeszło przez głowę, że przecież profesor musiał wiedzieć, że chłopaków jest dwóch niemal identycznych i to o tym samym nazwisku i podobnie brzmiących imionach, więc mógł go ostrzec, a tego wcale nie zrobił. Trochę niefajna zagrywka, ale naiwność rudzielca kazała mu wierzyć, że dorosły po prostu zapomniał o tym wspomnieć. No, bo jaki inny mógł być powód? Zbytnie wyjebanie? Nie, to nie pasowało do wyidealizowanego wyobrażenia Rene o nauczycielach.
Na pytanie Nixona Rene wypisał na komórce jedno słowo;
"Dubois."
On nazwisko Iana znał od nauczyciela, który zlecił mu pisanie notatek dla kolegi. Teraz Rene przeszło przez głowę, że przecież profesor musiał wiedzieć, że chłopaków jest dwóch niemal identycznych i to o tym samym nazwisku i podobnie brzmiących imionach, więc mógł go ostrzec, a tego wcale nie zrobił. Trochę niefajna zagrywka, ale naiwność rudzielca kazała mu wierzyć, że dorosły po prostu zapomniał o tym wspomnieć. No, bo jaki inny mógł być powód? Zbytnie wyjebanie? Nie, to nie pasowało do wyidealizowanego wyobrażenia Rene o nauczycielach.
Widząc nieznaczny rumieniec na twarzy Rene, Ian przyglądał mu się z jeszcze większym zaciekawieniem niż wcześniej, chcąc przypisać tę reakcję do konkretnych odczuć. Pewnie gdyby nie był emocjonalną łopatą, byłoby to dużo łatwiejsze. Tymczasem mimo wielkiej wylewności, mógłby przeżywać miłość swojego życia i nadal się nie zorientować, dopóki nie zostałoby mu to wepchnięte praktycznie w twarz. Kto wie jak wiele relacji faktycznie przepadło mu przez to w przeszłości?
Nixon zdecydowanie nie zamierzał pozwolić, by Rene odbijał się od lodu jak piłka. Nie był to pierwszy raz, gdy szedł na lodowisko z drugą osobą gotów wcielić się w rolę nauczyciela. Nie bez powodu trenował od małego, by teraz unikać swojego hobby. Jeśli będzie trzeba go łapać to będzie go łapał i tyle!
"Dubois."
Nawet jeśli usta Iana nie wydawały żadnego dźwięku i tak poruszył nimi, powtarzając jego nazwisko. Wrócił do niego wzrokiem, wstukując coś szybko na tablecie z uśmiechem.
Więc jesteś z tej bardziej francuskiej części Kanady*? New Brunswick? Kiedy się przeprowadziłeś?
Może i Ian urodził się w Riverdale City, ale nadal był Kanadyjczykiem. Uczył się francuskiego tak jak inni, zwłaszcza że wielokrotnie jeździli z rodzicami na wycieczki w przeróżne części kraju. Pomijając fakt, że znajomi z internetu też pochodzili z różnych części państwa. Nie bez powodu nazywał się na czacie Noirceur.
I masz ten sweter czy nie?
Wypuścił z siebie powietrze z wyraźnym rozbawieniem. Rene naprawdę uwielbiał pomijać odpowiedzi na zadawane mu pytania. Ledwo się powstrzymał przed szturchnięciem go tabletem, tak jak zawsze robił to z Ivo.
Nixon zdecydowanie nie zamierzał pozwolić, by Rene odbijał się od lodu jak piłka. Nie był to pierwszy raz, gdy szedł na lodowisko z drugą osobą gotów wcielić się w rolę nauczyciela. Nie bez powodu trenował od małego, by teraz unikać swojego hobby. Jeśli będzie trzeba go łapać to będzie go łapał i tyle!
"Dubois."
Nawet jeśli usta Iana nie wydawały żadnego dźwięku i tak poruszył nimi, powtarzając jego nazwisko. Wrócił do niego wzrokiem, wstukując coś szybko na tablecie z uśmiechem.
Więc jesteś z tej bardziej francuskiej części Kanady*? New Brunswick? Kiedy się przeprowadziłeś?
Może i Ian urodził się w Riverdale City, ale nadal był Kanadyjczykiem. Uczył się francuskiego tak jak inni, zwłaszcza że wielokrotnie jeździli z rodzicami na wycieczki w przeróżne części kraju. Pomijając fakt, że znajomi z internetu też pochodzili z różnych części państwa. Nie bez powodu nazywał się na czacie Noirceur.
I masz ten sweter czy nie?
Wypuścił z siebie powietrze z wyraźnym rozbawieniem. Rene naprawdę uwielbiał pomijać odpowiedzi na zadawane mu pytania. Ledwo się powstrzymał przed szturchnięciem go tabletem, tak jak zawsze robił to z Ivo.
O nie, to był jeden z tematów, których Rene nie lubił najmocniej - jego pochodzenie. Rzadko się w ogóle do niego przyznawał, tylko przyciśnięty przez kogoś dorosłego albo w takiej sytuacji jak teraz, kiedy zależało mu by znowu nie zrobić sceny. Ale nie cierpiał rozmawiać o swoich korzeniach. Nie bez powodu mieszkał teraz w Riverdale.
"Francja."
Pokazał Ianowi to jedno słowo wystukane na komórce z wyraźną niechęcią. Nawet taki zmęczony nieogar jak Nixon nie mógł nie dostrzec rezerwy jaka momentalnie dała się wyczuć u Dubois. Jego postawa i mina się zmieniły - tak jak wcześniej wydawał się rozluźniony i zobojętniały, ewentualnie trochę tylko niezadowolony po wymuszeniu na nim wyjścia na łyżwy, tak teraz cały się spiął, odsunął i wydał strasznie zmęczony. Jakby samo napisanie tego jednego słowa wycieńczyło go bez reszty. Nawet jak zamigał "tak" na pytanie o sweter, zrobił to niedbale i nie patrząc na Iana tylko gdzieś na bok. To co nastąpiło później było w tym momencie już do przewidzenia.
"Muszę już iść."
Zamigał, ale nie ruszył się jeszcze z miejsca. Zamiast tego dopisał na telefonie jeszcze jedną wiadomość.
"To do jutra po szkole."
Tak by nie było wątpliwości, że między nimi dalej jest wszystko ok i łyżwy wciąż są, niestety, w planie. I choć normalnie już byłby w drodze, teraz zaczekał jeszcze na reakcję Nixona. Bo jeśli ten znowu źle to odebrał, to Francuz był gotów ryzykować spóźnienie byle tylko wszystko wyjaśnić. Niewiarygodne, ale właśnie tak bardzo zaczęło mu zależeć na tym by go nie denerwować.
"Francja."
Pokazał Ianowi to jedno słowo wystukane na komórce z wyraźną niechęcią. Nawet taki zmęczony nieogar jak Nixon nie mógł nie dostrzec rezerwy jaka momentalnie dała się wyczuć u Dubois. Jego postawa i mina się zmieniły - tak jak wcześniej wydawał się rozluźniony i zobojętniały, ewentualnie trochę tylko niezadowolony po wymuszeniu na nim wyjścia na łyżwy, tak teraz cały się spiął, odsunął i wydał strasznie zmęczony. Jakby samo napisanie tego jednego słowa wycieńczyło go bez reszty. Nawet jak zamigał "tak" na pytanie o sweter, zrobił to niedbale i nie patrząc na Iana tylko gdzieś na bok. To co nastąpiło później było w tym momencie już do przewidzenia.
"Muszę już iść."
Zamigał, ale nie ruszył się jeszcze z miejsca. Zamiast tego dopisał na telefonie jeszcze jedną wiadomość.
"To do jutra po szkole."
Tak by nie było wątpliwości, że między nimi dalej jest wszystko ok i łyżwy wciąż są, niestety, w planie. I choć normalnie już byłby w drodze, teraz zaczekał jeszcze na reakcję Nixona. Bo jeśli ten znowu źle to odebrał, to Francuz był gotów ryzykować spóźnienie byle tylko wszystko wyjaśnić. Niewiarygodne, ale właśnie tak bardzo zaczęło mu zależeć na tym by go nie denerwować.
Czyżby coś było nie tak z Francją?
Państwo, które dla Iana brzmiało niezwykle egzotycznie, niczym idealne miejsce na wypad w wakacje, dla Rene najwyraźniej wiązało się z mniej przyjemnymi wspomnieniami. Więc nie był z Kanady. "Rany czemu nie mówiłeś wcześniej?" i wypytywanie o wieżę Eiffle'a zdecydowanie w takim wypadku odpadało. Kiwnął lekko głową, pokazując tym samym że zanotował informację, nie drążąc sprawy. A przemyśleń na ten temat miał naprawdę wiele! Na przykład to, że teraz już rozumiał czemu Rene tak dobrze się prezentował, w końcu czy Francja nie była krajem mody? Może i nie chodził w najnowszych kolekcjach, ale zawsze ubierał się tak elegancko, że... że Nixon w sumie nie mógł się doczekać aż zobaczy go w głupim swetrze.
Chyba naprawdę pada mi na mózg.
No i sam nigdy w Europie nie był. Tutaj rudowłosy trzymał się szkoły, ale może u siebie więcej wychodził na zewnątrz? Może nawet jeździł po innych krajach w Europie? Jak wiele by dał, by zwiedzić inne państwa. Gdyby tylko większość pieniędzy jego rodziny nie musiała iść na lekarza. Chyba nigdy nie pozbędzie się wyrzutów sumienia przez to jak wiele przez niego tracili.
Podniósł swój plecak z ziemi i przerzucił go sobie przez ramię, układając wygodniej na barku. Był nieco zaskoczony, że chłopak po zadeklarowaniu, że musi już iść mimo wszystko nadal stał w miejscu. Uśmiechnął się ciepło, unosząc tablet do góry.
Do jutra Rene. Powodzenia w dawaniu korepetycji, nie daj się za bardzo zmęczyć.
I zaraz potem kompletnie zapominając o kontrolowaniu własnych odruchów, podniósł rękę dotykając przelotnie jego ramienia w rzekomej formie wsparcia. Nie kontaktując, ruszył wzdłuż korytarza, zaraz wsuwając ponownie słuchawki do uszu i otwierając messengera z Ivo na tablecie, wstukując na nim kilka wiadomości. Przekąski, dom i serial. A potem, zdecydowanie musiał się wyspać. Za dużo emocji jednego dnia.
zt. x2
Państwo, które dla Iana brzmiało niezwykle egzotycznie, niczym idealne miejsce na wypad w wakacje, dla Rene najwyraźniej wiązało się z mniej przyjemnymi wspomnieniami. Więc nie był z Kanady. "Rany czemu nie mówiłeś wcześniej?" i wypytywanie o wieżę Eiffle'a zdecydowanie w takim wypadku odpadało. Kiwnął lekko głową, pokazując tym samym że zanotował informację, nie drążąc sprawy. A przemyśleń na ten temat miał naprawdę wiele! Na przykład to, że teraz już rozumiał czemu Rene tak dobrze się prezentował, w końcu czy Francja nie była krajem mody? Może i nie chodził w najnowszych kolekcjach, ale zawsze ubierał się tak elegancko, że... że Nixon w sumie nie mógł się doczekać aż zobaczy go w głupim swetrze.
Chyba naprawdę pada mi na mózg.
No i sam nigdy w Europie nie był. Tutaj rudowłosy trzymał się szkoły, ale może u siebie więcej wychodził na zewnątrz? Może nawet jeździł po innych krajach w Europie? Jak wiele by dał, by zwiedzić inne państwa. Gdyby tylko większość pieniędzy jego rodziny nie musiała iść na lekarza. Chyba nigdy nie pozbędzie się wyrzutów sumienia przez to jak wiele przez niego tracili.
Podniósł swój plecak z ziemi i przerzucił go sobie przez ramię, układając wygodniej na barku. Był nieco zaskoczony, że chłopak po zadeklarowaniu, że musi już iść mimo wszystko nadal stał w miejscu. Uśmiechnął się ciepło, unosząc tablet do góry.
Do jutra Rene. Powodzenia w dawaniu korepetycji, nie daj się za bardzo zmęczyć.
I zaraz potem kompletnie zapominając o kontrolowaniu własnych odruchów, podniósł rękę dotykając przelotnie jego ramienia w rzekomej formie wsparcia. Nie kontaktując, ruszył wzdłuż korytarza, zaraz wsuwając ponownie słuchawki do uszu i otwierając messengera z Ivo na tablecie, wstukując na nim kilka wiadomości. Przekąski, dom i serial. A potem, zdecydowanie musiał się wyspać. Za dużo emocji jednego dnia.
zt. x2
Po rozmowie z Ianem rudzielec wszedł do biblioteki, gdzie zajął miejsce z tyłu, daleko od pani bibliotekarki. Zawsze tak robił, gdy czekał na Leilani, bo wiedział, że w innym wypadku czeka ich wieczne uciszanie, a tak może uda się by nikt nie zwracał na nich za dużej uwagi. Rozłożywszy podręcznik i zeszyt oraz kartki z wydrukowanymi ćwiczeniami, resztkę wolnego czasu Rene postanowił poświęcić na szybkie pochłonięcie paru rozdziałów ostatniej lektury na ten rok. Wszystkie pozostałe już miał z głowy, przeczytane każda po trzy razy by dobrze zapamiętać szczegóły. W końcu na sprawdzianach z wiedzy potrafili pytać nawet o kolor zasłon. Została mu jedna, ostatnia i zamierzał ją dziś skończyć. No, ale na zamiarach, jak się okazało, miało się skończyć.
Siedząc w ciszy i czytając, Francuz złapał się na tym, że mimowolnie wspomina dzisiejsze spotkania z Ianem i całe to zamieszanie spowodowane przez jego brata. Akcja dosyć świeża by nie dawała mu spokoju i nie pozwalała całkiem skupić na lekturze. Ale jak tu się dziwić, skoro tyle się zdarzyło? I kiedy on miał to niby przetrawić, skoro cały czas był w szkole, wśród innych ludzi? To, że Nixon miał bliźniaka tak mocno nim wstrząsnęło! I jeszcze to pytanie jakie mu tamten zadał... A do tego korki z migania i łyżwy i wszystko to sprawiało, że chłopak westchnął i odłożył książkę na bok. Jak raz po prostu zamknął oczy i spróbował się rozluźnić. Potrzebował momentu tylko dla siebie, a przed chwilą, gdy zerkał na wejście to Leil jeszcze nie było. Spóźniała się, co go wcale nie zaskoczyło. Bycie nieodpowiedzialną miała we krwi. Ale tym lepiej, bo chwila odpoczynku była mu teraz niezmiernie potrzebna.
Siedząc w ciszy i czytając, Francuz złapał się na tym, że mimowolnie wspomina dzisiejsze spotkania z Ianem i całe to zamieszanie spowodowane przez jego brata. Akcja dosyć świeża by nie dawała mu spokoju i nie pozwalała całkiem skupić na lekturze. Ale jak tu się dziwić, skoro tyle się zdarzyło? I kiedy on miał to niby przetrawić, skoro cały czas był w szkole, wśród innych ludzi? To, że Nixon miał bliźniaka tak mocno nim wstrząsnęło! I jeszcze to pytanie jakie mu tamten zadał... A do tego korki z migania i łyżwy i wszystko to sprawiało, że chłopak westchnął i odłożył książkę na bok. Jak raz po prostu zamknął oczy i spróbował się rozluźnić. Potrzebował momentu tylko dla siebie, a przed chwilą, gdy zerkał na wejście to Leil jeszcze nie było. Spóźniała się, co go wcale nie zaskoczyło. Bycie nieodpowiedzialną miała we krwi. Ale tym lepiej, bo chwila odpoczynku była mu teraz niezmiernie potrzebna.
Przyszła na spotkanie mocno spóźniona, ale uprzedziła o tym fakcie Rene. Do biblioteki weszła z opuchniętymi oczami i tuszem do rzęs rozmazanym pod dolnymi powiekami. Nawet nie kryła się z tym, że płakała. Co musiało wydarzyć się w gabinecie dyrektora, że odprowadziło Leilani do takiego stanu? Cóż, praktycznie wszystko; rada pedagogiczna dowiedziała się, że jakiś czas wcześniej uratowała na rynku kobietę wykrwawiającą się po ataku nożownika i postanowiła ją nagrodzić dając jej do wyboru jednorazowe stypendium lub zagwarantowane miejsce na Riverdale University. I dlatego wylewała łzy? Tak, bo w jej oczach był to akt łaski, którego przyjęcie obdzierało ją z resztek godności jakie udało jej się zachować po pamiętnej nocy, a to z kolei wpędzało ją w nieopisaną furię. Nie mogła jednak wyrazić jej w inny sposób niż bezsilny płacz.
Na domiar złego po drodze zdążyła pokłócić się z ojcem, który uważał, że odrzucenie propozycji liceum byłoby głupstwem, a tak w ogóle, to powinna być wdzięczna i nie mieć do szkoły żalu o to, że chcieli ją wyrzucić za akcję z narkotykami, bo to wszystko było jej winą. Jak zwykle, wszyscy byli cudowni, tylko Leilani była chodzącym złem. Przywykła do bycia demonizowaną na każdym kroku, ale żeby zrobił to sam Louis...? Jeszcze ten tekst o zawodzeniu go... Bardzo dobrze wiedział, gdzie wbić szpilę, żeby ją zabolało. Dlatego też niechętnie postanowiła przystać na propozycję wicedyrektor, choć miała nieodparte wrażenie, że robi coś wbrew sobie.
— Musimy spotykać się częściej. Zapłacę, jeśli trzeba. — rzuciła słabym głosem, zajmując swoje miejsce naprzeciwko chłopaka. Drżącymi dłońmi wyjęła podręcznik i zeszyt modląc się w duchu, by ich zajęcia jak najszybciej się skończyły. A najlepiej cały ten pierdolony dzień. A jeszcze lepiej jej życie.
Na domiar złego po drodze zdążyła pokłócić się z ojcem, który uważał, że odrzucenie propozycji liceum byłoby głupstwem, a tak w ogóle, to powinna być wdzięczna i nie mieć do szkoły żalu o to, że chcieli ją wyrzucić za akcję z narkotykami, bo to wszystko było jej winą. Jak zwykle, wszyscy byli cudowni, tylko Leilani była chodzącym złem. Przywykła do bycia demonizowaną na każdym kroku, ale żeby zrobił to sam Louis...? Jeszcze ten tekst o zawodzeniu go... Bardzo dobrze wiedział, gdzie wbić szpilę, żeby ją zabolało. Dlatego też niechętnie postanowiła przystać na propozycję wicedyrektor, choć miała nieodparte wrażenie, że robi coś wbrew sobie.
— Musimy spotykać się częściej. Zapłacę, jeśli trzeba. — rzuciła słabym głosem, zajmując swoje miejsce naprzeciwko chłopaka. Drżącymi dłońmi wyjęła podręcznik i zeszyt modląc się w duchu, by ich zajęcia jak najszybciej się skończyły. A najlepiej cały ten pierdolony dzień. A jeszcze lepiej jej życie.
Spojrzał na nią dopiero gdy usiadła. Zaskoczył go nie tylko jej wygląd, ale cała jej postawa. Zamiast wpaść radośnie do biblioteki z głupim uśmieszkiem na ustach i drąc ryj pomimo uciszania przez pracującą tu starszą panią, tym razem Leilani nie zwracała na siebie niepotrzebnie uwagi i od razu przeszła do rzeczy. Do tego chciała się częściej spotykać i jeszcze mu za to płacić! Musiało być naprawdę źle. Tylko, że... kim był niby Rene by ją o to zaczepiać? Mógł zauważyć zmianę i nawet się tym przejąć, w końcu bez serca nie był, ale czy to oznaczało, że powinien w to wszystko wnikać?
- Nie musisz płacić. - stwierdził na początek i podsunął jej wydrukowane zadania. Zawsze starał się wynajdywać dla niej dodatkowe ćwiczenia z którymi wiedział, że z jego pomocą powinna dać sobie radę. Był to dodatkowy wysiłek z jego strony, ale przynosił efekty, bo nie wszystko w podręczniku miało dostatecznie dużo przykładów, a czasem były one wręcz przekomplikowane. Ktoś taki jak Francuz dawał sobie z nimi radę, ale Lei potrzebowała bardziej podstawowych zagadnień.
- Na początek powtórka z ostatniej lekcji. - odezwał się szeptem.
- Powinnaś to umieć. Jak się zatniesz, idź dalej i potem wszystko po kolei omówimy. - każdy kto przebywał w towarzystwie Rene mógł zauważyć, że o wiele łatwiej się mu mówiło kiedy tematem była nauka. Wtedy nie dukał po jedno słowo na raz tylko normalnie się wypowiadał, a głos miał zaskakująco miły dla ucha. Tylko czy Leilani mogło to teraz obchodzić?
- Jak częściej chcesz się widywać? - zapytał wreszcie, kiedy sam z powrotem sięgnął po lekturę. Trochę przerażała go ta perspektywa, ale jeszcze nie dawał tego po sobie poznać.
- Nie musisz płacić. - stwierdził na początek i podsunął jej wydrukowane zadania. Zawsze starał się wynajdywać dla niej dodatkowe ćwiczenia z którymi wiedział, że z jego pomocą powinna dać sobie radę. Był to dodatkowy wysiłek z jego strony, ale przynosił efekty, bo nie wszystko w podręczniku miało dostatecznie dużo przykładów, a czasem były one wręcz przekomplikowane. Ktoś taki jak Francuz dawał sobie z nimi radę, ale Lei potrzebowała bardziej podstawowych zagadnień.
- Na początek powtórka z ostatniej lekcji. - odezwał się szeptem.
- Powinnaś to umieć. Jak się zatniesz, idź dalej i potem wszystko po kolei omówimy. - każdy kto przebywał w towarzystwie Rene mógł zauważyć, że o wiele łatwiej się mu mówiło kiedy tematem była nauka. Wtedy nie dukał po jedno słowo na raz tylko normalnie się wypowiadał, a głos miał zaskakująco miły dla ucha. Tylko czy Leilani mogło to teraz obchodzić?
- Jak częściej chcesz się widywać? - zapytał wreszcie, kiedy sam z powrotem sięgnął po lekturę. Trochę przerażała go ta perspektywa, ale jeszcze nie dawał tego po sobie poznać.
Wyglądało na to, że limit bezczelności został wyczerpany na dziś. W każdym razie to Leilani czuła się całkowicie wyczerpana. Marzyła tylko o gorącym prysznicu, który mógłby zmyć z niej ten dzień i wygodnym łóżku. Byłoby pięknie, gdyby do końca tygodnia mogła zostać w domu, ale niestety świat nie był dla niej aż tak łaskawy.
— Dałbyś radę trzy razy w tygodniu? — zapytała wpatrując się w podsuniętą jej kartkę. Normalnie już wzięłaby się za rozwiązywanie przykładów, nawet jeśli miałaby pomylić w obliczeniach, ale teraz nie była w stanie. Długopis w rozedrganej dłoni nerwowo zastukał o papier, podczas gdy świat rozmywał się przed jej oczami. Nie widziała już liczb przed sobą, a telefon w torebce bezustannie wibrował od wiadomości od Louisa i Jonny.
"Leilani, to ty zjebałaś."
Upuściła długopis i ukryła twarz w dłoniach, podczas gdy jej ramiona unosiły się i opadały w niespodziewanym napadzie szlochu. Nie zwracała już uwagi na Rene, ani ewentualne uciszenia bibliotekarki, gdyby jakimś cudem dotarło do niej zawodzenie dziewczyny. Wyglądało na to, że nawet Leia miała jakieś uczucia.
Uspokojenie się zajęło jej dobre kilka minut. Jeśli w tym czasie ktoś coś do niej mówił, to całkowicie to zignorowała. Nie była w stanie skupić się na niczym innym.
— Wybacz, ale dziś nie dam rady. Strasznie boli mnie głowa. Masz czas jutro? — zapytała, kiedy już udało jej się nieco uspokoić oddech. Wyglądała tragicznie; potargane włosy, czarne ścieżki po tuszu do rzęs na policzkach i ciemne krople zasychające na białym kołnierzyku daleko odbiegały od dress code'u wzorowej uczennicy.
Ale najgorsze z tego wszystkiego były jej oczy; zawieszone gdzieś pomiędzy gładka taflą smutku, a gniewnym sztormem.
— Dałbyś radę trzy razy w tygodniu? — zapytała wpatrując się w podsuniętą jej kartkę. Normalnie już wzięłaby się za rozwiązywanie przykładów, nawet jeśli miałaby pomylić w obliczeniach, ale teraz nie była w stanie. Długopis w rozedrganej dłoni nerwowo zastukał o papier, podczas gdy świat rozmywał się przed jej oczami. Nie widziała już liczb przed sobą, a telefon w torebce bezustannie wibrował od wiadomości od Louisa i Jonny.
"Leilani, to ty zjebałaś."
Upuściła długopis i ukryła twarz w dłoniach, podczas gdy jej ramiona unosiły się i opadały w niespodziewanym napadzie szlochu. Nie zwracała już uwagi na Rene, ani ewentualne uciszenia bibliotekarki, gdyby jakimś cudem dotarło do niej zawodzenie dziewczyny. Wyglądało na to, że nawet Leia miała jakieś uczucia.
Uspokojenie się zajęło jej dobre kilka minut. Jeśli w tym czasie ktoś coś do niej mówił, to całkowicie to zignorowała. Nie była w stanie skupić się na niczym innym.
— Wybacz, ale dziś nie dam rady. Strasznie boli mnie głowa. Masz czas jutro? — zapytała, kiedy już udało jej się nieco uspokoić oddech. Wyglądała tragicznie; potargane włosy, czarne ścieżki po tuszu do rzęs na policzkach i ciemne krople zasychające na białym kołnierzyku daleko odbiegały od dress code'u wzorowej uczennicy.
Ale najgorsze z tego wszystkiego były jej oczy; zawieszone gdzieś pomiędzy gładka taflą smutku, a gniewnym sztormem.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach