▲▼
First topic message reminder :
Pierwszym, co rzuca się w oczy, gdy patrzy się na ten dom, jest to, że brakuje mu przepychu, który bije od wielu tutejszych rezydencji. Wyróżnia się też staromodnym, angielskim stylem, który nie jest tak często spotykany w Kanadzie. O tę stylistykę zadbała głowa rodziny, chcąc wynagrodzić jakoś bliskim opuszczenie ojczyzny.
Budynek jest piętrowy, z poddaszem i sporą piwnicą. Wewnątrz również gustownie urządzony, ale pozbawiony niepotrzebnych nikomu, kosztownych elementów. Prowadzony wedle ideologii: "Mieć tyle, ile jest potrzebne i stawiać na jakość oraz użyteczność, a nie na modę i cenę".
O porządek w rezydencji dba zamieszkująca go gosposia. Jest ona jedynym tutejszym pracownikiem.
Pierwszym, co rzuca się w oczy, gdy patrzy się na ten dom, jest to, że brakuje mu przepychu, który bije od wielu tutejszych rezydencji. Wyróżnia się też staromodnym, angielskim stylem, który nie jest tak często spotykany w Kanadzie. O tę stylistykę zadbała głowa rodziny, chcąc wynagrodzić jakoś bliskim opuszczenie ojczyzny.
Budynek jest piętrowy, z poddaszem i sporą piwnicą. Wewnątrz również gustownie urządzony, ale pozbawiony niepotrzebnych nikomu, kosztownych elementów. Prowadzony wedle ideologii: "Mieć tyle, ile jest potrzebne i stawiać na jakość oraz użyteczność, a nie na modę i cenę".
O porządek w rezydencji dba zamieszkująca go gosposia. Jest ona jedynym tutejszym pracownikiem.
Co to, deja vu? Nawet jeśli, to wcale nie pomogło mu w tej chwili opanować się w dolnych strefach.
Ona to robi specjalnie czy co...?
- Vivs? - chciał się na nią obejrzeć, ale tak się do niego wtuliła, że prędzej wykręciłby sobie szyję niż ją dostrzegł.
- Ech... mała, to nie jest najlepszy moment. Nie chcesz chyba powtórki z... - zagryzł wargę, wspominając co wyprawiał przy niej na haju. Chciał udawać, że to się nie stało. Chciał by zachowywali się jak przed tym zajściem. Ale, do cholery, był tylko facetem! Może i robiła to nieświadomie, ale prowokowała go i jeszcze nie pozwalała odejść, kiedy robił to między innymi dla jej własnego dobra.
- Lepiej żebym już poszedł, serio. - podkreślił i spróbował zrobić krok by sprawdzić czy Natalie go puści.
Ona to robi specjalnie czy co...?
- Vivs? - chciał się na nią obejrzeć, ale tak się do niego wtuliła, że prędzej wykręciłby sobie szyję niż ją dostrzegł.
- Ech... mała, to nie jest najlepszy moment. Nie chcesz chyba powtórki z... - zagryzł wargę, wspominając co wyprawiał przy niej na haju. Chciał udawać, że to się nie stało. Chciał by zachowywali się jak przed tym zajściem. Ale, do cholery, był tylko facetem! Może i robiła to nieświadomie, ale prowokowała go i jeszcze nie pozwalała odejść, kiedy robił to między innymi dla jej własnego dobra.
- Lepiej żebym już poszedł, serio. - podkreślił i spróbował zrobić krok by sprawdzić czy Natalie go puści.
Serio, zrobiło jej się teraz jakoś tak cholernie smutno.
Głupie myśli. Głupie nadzieje. Głupie hormony. Po co mi to wszystko?
Już nawet zignorowała nazwanie jej "małą" choć bardzo tego nie lubiła. Brat ją tym często wkurzał, więc z automatu poprawiała jego i każdą inną osobę, ale teraz jakoś puściła to mimo uszu.
Powinnam bardziej się pilnować. Może wtedy przestanę się tak poniżać... Heh. Jasne. Bo ci się to uda. Zaczynasz zawalać wszystko po kolei, więc skąd myśl, że kiedykolwiek będzie dobrze? Nigdy nie będzie. Zawsze będzie "coś do poprawy" i dobrze o tym wiesz.
Uśmiechnęła się smutno, ale wreszcie go puściła. Nie zamierzała go tu przecież trzymać siłą. To nie miało sensu.
- A zanim nie zacząłeś przeginać, to było całkiem przyjemne - wypaliła, mając już głęboko gdzieś, co gada i w jakiej sytuacji ją to postawi.
I tak wlecze się za chwilę do łóżka i będzie się czuła źle, więc co za różnica, czy spieprzy coś jeszcze, czy zachowa resztki dumy?
Taa, jakby jakieś pozostały. Bye bye jakakolwiek dumo. Nie mam z czego.
Odwróciła się powoli na pięcie, wbijając wzrok w trawnik i ruszyła w stronę swojego pokoju. Nie była pewna, czy chce w ogóle widzieć jego reakcję na te słowa. Po prostu chciała rzucić się na łóżko i przestać myśleć o czymkolwiek, by wreszcie usnąć. A co będzie jutro, będzie się martwiła jutro.
Głupie myśli. Głupie nadzieje. Głupie hormony. Po co mi to wszystko?
Już nawet zignorowała nazwanie jej "małą" choć bardzo tego nie lubiła. Brat ją tym często wkurzał, więc z automatu poprawiała jego i każdą inną osobę, ale teraz jakoś puściła to mimo uszu.
Powinnam bardziej się pilnować. Może wtedy przestanę się tak poniżać... Heh. Jasne. Bo ci się to uda. Zaczynasz zawalać wszystko po kolei, więc skąd myśl, że kiedykolwiek będzie dobrze? Nigdy nie będzie. Zawsze będzie "coś do poprawy" i dobrze o tym wiesz.
Uśmiechnęła się smutno, ale wreszcie go puściła. Nie zamierzała go tu przecież trzymać siłą. To nie miało sensu.
- A zanim nie zacząłeś przeginać, to było całkiem przyjemne - wypaliła, mając już głęboko gdzieś, co gada i w jakiej sytuacji ją to postawi.
I tak wlecze się za chwilę do łóżka i będzie się czuła źle, więc co za różnica, czy spieprzy coś jeszcze, czy zachowa resztki dumy?
Taa, jakby jakieś pozostały. Bye bye jakakolwiek dumo. Nie mam z czego.
Odwróciła się powoli na pięcie, wbijając wzrok w trawnik i ruszyła w stronę swojego pokoju. Nie była pewna, czy chce w ogóle widzieć jego reakcję na te słowa. Po prostu chciała rzucić się na łóżko i przestać myśleć o czymkolwiek, by wreszcie usnąć. A co będzie jutro, będzie się martwiła jutro.
Puściła go. Z ulgą zrobił krok dalej i pewnie nie zatrzymywałby się, gdyby nie doszły go słowa jakimi postanowiła go pożegnać. Tak szybko jak w tej chwili to jeszcze nigdy się nie odwracał... Aż zakręciło mu się w głowie i prawie padł na ziemię, nie mając o co się podeprzeć, gdy zawołał za nią;
- C-czekaj... coo?
Przynajmniej tym razem jakoś utrzymał równowagę, a wyciągniętą ręką dosięgnął ramienia gotowej oddalić się Natalie, zanim ta zdążyłaby uciec.
Nie wydawało mu się wtedy. Ona serio odwzajemniła ten pocałunek! I całą resztę i...
Gdybym nie przegiął...
Prosiła by nie robili tego na ulicy, zamiast kazać mu się odwalić. A potem jeszcze czyhała na niego pod blokiem by to wyjaśnić. Czemu dopiero teraz dotarło do niego, że może jednak miał u niej szanse? I dlaczego musiało to tak mocno napompować jego ego, że z szerokim, pewnym siebie uśmiechem przyciągnął ją do siebie, odwrócił w swoją stronę i namiętnie pocałował... Był trzeźwy, ale równie napalony, jeśli nie bardziej, co wtedy na ulicy. Papieros, którego nie zdążył wypalić, trzymał teraz w jednej ręce, drugą wciąż nie puszczając ramienia Darkówny. Może i zmieniało mu się jak w kalejdoskopie, ale jednego był pewien od dawna; nie potrafił jej dłużej postrzegać jako tylko kumpeli. I to była szansa by naprawdę wszystko zmienić.
- C-czekaj... coo?
Przynajmniej tym razem jakoś utrzymał równowagę, a wyciągniętą ręką dosięgnął ramienia gotowej oddalić się Natalie, zanim ta zdążyłaby uciec.
Nie wydawało mu się wtedy. Ona serio odwzajemniła ten pocałunek! I całą resztę i...
Gdybym nie przegiął...
Prosiła by nie robili tego na ulicy, zamiast kazać mu się odwalić. A potem jeszcze czyhała na niego pod blokiem by to wyjaśnić. Czemu dopiero teraz dotarło do niego, że może jednak miał u niej szanse? I dlaczego musiało to tak mocno napompować jego ego, że z szerokim, pewnym siebie uśmiechem przyciągnął ją do siebie, odwrócił w swoją stronę i namiętnie pocałował... Był trzeźwy, ale równie napalony, jeśli nie bardziej, co wtedy na ulicy. Papieros, którego nie zdążył wypalić, trzymał teraz w jednej ręce, drugą wciąż nie puszczając ramienia Darkówny. Może i zmieniało mu się jak w kalejdoskopie, ale jednego był pewien od dawna; nie potrafił jej dłużej postrzegać jako tylko kumpeli. I to była szansa by naprawdę wszystko zmienić.
Będzie miała jutro kłopoty i to niezłe. Już sam fakt, że jakiś znajomy i to wyglądający, jak wyglądający, włamał im się do mieszkania, bo chciał się z nią widzieć, to jeszcze spotykał się z nią w takiej piżamie. Może i była ona dla niej normalna i w domu nikomu nie przeszkadzała, ale paradowanie w niej przy innych ludziach mogło już wyglądać dość dwuznacznie. To jeszcze dałaby radę JAKOŚ wytłumaczyć, ale tego, że pozwoliła mu się tak pocałować... jakkolwiek pocałować, nie był już taki łatwy do wytłumaczenia. Tak, jutro będzie naprawdę ciekawie, jak znajdzie się na dywaniku u ojca, ale tym zajmie się później. Teraz po kolei...
Miała już zbyt wielkiego doła by przejmować się jego reakcją. Jasne, istniałyspore wielkie szanse, że stanie się coś takiego, ale w tym momencie naprawdę o tym nie myślała. To zabawne, że taka inteligentna i myśląca o wszystkim dziewczyna, potrafiła ignorować wszelkie docierające do niej dane tylko dlatego, że źle się czuła i skupiała się na celu, którym było zanurzenie się w otchłań rozpaczy. Szkoda, że emocji nie dało się wyłączyć, bo już dawno by to zrobiła. Życie byłoby znacznie łatwiejsze bez huśtawek nastrojów i związanych z tym okresów dekoncentracji. Bez tego, mogłaby spokojnie skupić się na realizowaniu swoich celów, zamiast użerać się z myślami, które do niczego przecież nie prowadziły, a już na pewno niczego dobrego.
Nie zareagowała na pytanie, bo naprawdę miała ochotę zostawić to wszystko za sobą i wrócić do tego głupiego łóżka. Jej nowy pokój dziwacznie, jak dla niej, pachniał, ale z pewnością stwarzał poczucie większego komfortu i bezpieczeństwa, niż otwarta przestrzeń ogrodu. Powinni posadzić w tym miejscu więcej drzew. Było zbyt pusto. Źle się czuła z tą pustką.
Dopiero szarpnięcie jej za ramię i uniemożliwienie dalszego marszu zombie zwróciło jej uwagę z powrotem na chłopaka. O ile to tylko zwróciło na powrót jej uwagę, o tyle dalsze wypadki do reszty ją ocuciły. Może i trawnik przed jej domem w środku nocy to nie było najlepsze miejsce i chwila na robienie takich rzeczy, ale jakby się zastanowić, poprzednim razem było jeszcze gorzej. Tyle, ze wtedy nie musiała się przejmować reakcją rodziców.
Teraz była jednak w stanie to na moment zignorować i nacieszyć się jego bliskością. Może i hejciła nastolatków, którzy dawali się ponieść hormonom zamiast myśleć o "ważniejszych" rzeczach, ale teraz może, ale tylko może, trochę ich rozumiała. To było naprawdę przyjemne, naturalne reakcje w mózgu można było spokojnie porównać do działania jakiegoś narkotyku. Równie odurzające, mieszające w myślach i uzależniające.
Dopiero po chwili się od niego oderwała. Tym razem nie miała z tym aż takich problemów, bo brak alkoholu i trochę różniąca się sytuacja pozwoliły jej zachować resztki rozumu.
- Serio, chodźmy stąd, bo głupio się czuję, stercząc tutaj w środku nocy. - Z całą pewnością nie była już taka przybita, ale i nie traciła od razu całego panowania nad sobą.
Wszystko po kolei. Niektóre rzeczy zwyczajnie trzeba załatwić, zanim zabierze się za inne. Jakkolwiek dokładnie mają wyglądać te "inne".
Miała już zbyt wielkiego doła by przejmować się jego reakcją. Jasne, istniały
Nie zareagowała na pytanie, bo naprawdę miała ochotę zostawić to wszystko za sobą i wrócić do tego głupiego łóżka. Jej nowy pokój dziwacznie, jak dla niej, pachniał, ale z pewnością stwarzał poczucie większego komfortu i bezpieczeństwa, niż otwarta przestrzeń ogrodu. Powinni posadzić w tym miejscu więcej drzew. Było zbyt pusto. Źle się czuła z tą pustką.
Dopiero szarpnięcie jej za ramię i uniemożliwienie dalszego marszu zombie zwróciło jej uwagę z powrotem na chłopaka. O ile to tylko zwróciło na powrót jej uwagę, o tyle dalsze wypadki do reszty ją ocuciły. Może i trawnik przed jej domem w środku nocy to nie było najlepsze miejsce i chwila na robienie takich rzeczy, ale jakby się zastanowić, poprzednim razem było jeszcze gorzej. Tyle, ze wtedy nie musiała się przejmować reakcją rodziców.
Teraz była jednak w stanie to na moment zignorować i nacieszyć się jego bliskością. Może i hejciła nastolatków, którzy dawali się ponieść hormonom zamiast myśleć o "ważniejszych" rzeczach, ale teraz może, ale tylko może, trochę ich rozumiała. To było naprawdę przyjemne, naturalne reakcje w mózgu można było spokojnie porównać do działania jakiegoś narkotyku. Równie odurzające, mieszające w myślach i uzależniające.
Dopiero po chwili się od niego oderwała. Tym razem nie miała z tym aż takich problemów, bo brak alkoholu i trochę różniąca się sytuacja pozwoliły jej zachować resztki rozumu.
- Serio, chodźmy stąd, bo głupio się czuję, stercząc tutaj w środku nocy. - Z całą pewnością nie była już taka przybita, ale i nie traciła od razu całego panowania nad sobą.
Wszystko po kolei. Niektóre rzeczy zwyczajnie trzeba załatwić, zanim zabierze się za inne. Jakkolwiek dokładnie mają wyglądać te "inne".
Ryzykował i gdyby okazało się, że źle ją zrozumiał, to już nikt by go nie powstrzymał od pobiegnięcia do Matta. Odkąd odwaliło mu po koce, zaczął zastanawiać się nad jakąś alternatywą, a im dłużej eksperymentował, tym bardziej przekonywał się do twardych narkotyków...
Na szczęście, nie pomylił się i widząc jak Natalie odwzajemnia jego pocałunek, nawet jeśli trwało to krótką chwilę, poczuł się najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. Nawet, gdy odsunęła się od niego, serce dalej biło mu jak oszalałe i z szerokim uśmiechem pokiwał głową, zgadzając się na wszystko co tylko chciała.
- Prowadź, ma chérie...
Zaciągnął się dymem z papierosa, puszczając brunetkę i podążając za nią, już bez poczucia winy wpatrując się w jej śliczne krągłości, gdy szła przodem kierując go do domu, a następnie własnego pokoju. Czyż to nie zachwycające jak wiele potrafi zmienić w facecie zwykłe przyzwolenie ze strony kobiety? Kiedy myślał, że go nie chce, potrafił peszyć się na samo nietaktowne wspomnienie. Teraz bezczelnie obczajał jej tyłek i długie, smukłe nogi, nie przejmując tym czy zostanie przyłapany przez Darkównę, czy nastolatka tego nie zauważy. Aż ciężko stwierdzić co było bardziej dobijające...
Na szczęście, nie pomylił się i widząc jak Natalie odwzajemnia jego pocałunek, nawet jeśli trwało to krótką chwilę, poczuł się najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. Nawet, gdy odsunęła się od niego, serce dalej biło mu jak oszalałe i z szerokim uśmiechem pokiwał głową, zgadzając się na wszystko co tylko chciała.
- Prowadź, ma chérie...
Zaciągnął się dymem z papierosa, puszczając brunetkę i podążając za nią, już bez poczucia winy wpatrując się w jej śliczne krągłości, gdy szła przodem kierując go do domu, a następnie własnego pokoju. Czyż to nie zachwycające jak wiele potrafi zmienić w facecie zwykłe przyzwolenie ze strony kobiety? Kiedy myślał, że go nie chce, potrafił peszyć się na samo nietaktowne wspomnienie. Teraz bezczelnie obczajał jej tyłek i długie, smukłe nogi, nie przejmując tym czy zostanie przyłapany przez Darkównę, czy nastolatka tego nie zauważy. Aż ciężko stwierdzić co było bardziej dobijające...
Czy wszystko musiało się teraz tak nagle zmieniać? Natalie od zawsze bała się dużych zmian, a teraz jedna poganiała drugą, nie pozwalając na chociażby chwilę wytchnienia i zastanowienia się nad sytuacją. Co się obecnie w jej życiu w ogóle działo? Ona sama nie wiedziała. Wszystko zmieniało się tak chaotycznie, że nawet przestała próbować to układać. Pewnie stąd ta dobrowolna zmiana pokoju. Potrzebowała odskoczni od jej dawnego ładu który wciąż gościł w jej małej twierdzy, a którego w żaden sposób nie potrafiła zburzyć. Musiała zacząć od zera, a pomieszczenie nad warsztatem nadawało się do tego idealnie. W zimie mógł być problem z dogrzaniem go, bo jednak nie był on planowany jako pokój mieszkalny, ale tym nie musiała się teraz martwić, bo od września przeprowadzała się do akademika, a przerwę świąteczną będzie w stanie jakoś znieść w starym pokoju. Z resztą, biorąc pod uwagę tempo obecnych zmian, do tego czasu może się zdążyć tak wiele rzeczy, że nie warto było nawet gdybać.
A jak wyglądał pokój, do którego Violet zaprowadziła Remiego. Z pewnością inaczej, niż można było się tego spodziewać po obejrzeniu całego domu. Nie było z niego bezpośredniego przejścia do głównego budynku. Było to poddasze warsztatu czy tam pracowni, przylegającej do domu. Jak zwał, tak zwał. Nie zaglądano tam zbyt często. Może kiedyś, gdy rodzina spędzała ze sobą więcej czasu i robiła coś razem, ale teraz, stało rzez większość czasu nie używane.
Teraz jednak było widać, że trwają tam jakieś prace. Sporo palet, jakieś materiały, kable, żarówki, narzędzia... Kurzu było znacznie mniej, niż gdyby pomieszczenie pozostawiono samo sobie, ale i nie było wysprzątane do końca. Przecież to warsztat. Nie było sensu zamiatać trocin z podłogi i innych śmieci za każdym razem, gdy się tam pojawią. To byłaby istna syzyfowa praca.
Po wejściu po drabino-schodach, trafiało się na niewielkie poddasze o ciemnozielonych ścianach ścianach i z jednym tylko oknem. Oświetlenie dawały lampy stworzone z ozdobnych żarówek i instalacji, która była tak prosta, że można było pokusić się o stwierdzenie, że wystarczyła podstawowa wiedza na ten temat, by ją stworzyć. Podobnie meble. Swego czasu była moda na przerabianie palet i była tu ona wyraźnie dostrzegalna. Łóżko składało się z kilku takich egzemplarzy i materaca, biurko również było przerobione, tak samo szafa albo raczej stojący wieszak na ubrania, bo do szafy było temu daleko, a gdzieś obok ścianka, podobna do parawanu. Na ścianach wisiało jeszcze kilka półek w tym samym stylu, w rogu stały ozdobne kartony oraz gitara, a przy biurku proste, drewniane krzesło. Wystrój był dość specyficzny, ale w pewnością zaplanowany, bo wszystko tu jakoś do siebie pasowało. Ciemna, nieco przykurzona, drewniana podłoga; pomalowane na ciemno meble; czarne akcenty, ten kolor ścian, prosty dywan, a nawet pościel o prostym wzorze. No tak, pokój Natalie, tu wszystko musiało być dopracowane. Może i meble nie były doskonałe, bo wykonawca nie znał się na robocie, ale wszystko musiało być poukładane. Tylko jedna rzecz nie pasowała do panującej to harmonii. Był to przesadnie kolorowy obraz oprawiony w antyramę i oparty o ścianę w widocznym miejscu. Jakiś znajomy ten obraz.
Dziewczyna zaśmiała się bezgłośnie, widząc ponownie swoje dzieło i zajęła miejsce na brzegu łóżka, zakładając nogę na nogę i zdejmując trampki, bo nie lubiła w nich chodzić, gdy była teoretycznie w piżamie.
- Ja chyba faktycznie mam problem z szukaniem sobie znajomych. - Wzruszyła ramionami.
- Zamiast znaleźć ludzi, z którymi mogłabym spędzić czas, zajęłam się robieniem tego. - Ogarnęła ruchem ręki przedmioty znajdujące się dookoła niej.
Dziewczyna rzeczywiście miała ze sobą jakiś problem skoro wolała się podczas wakacji zająć tworzeniem rzeczy do pokoju zamiast spędzać czas ze znajomymi. Z drugiej strony, to też był jakiś postęp. Zajęła się czymś twórczym zamiast siedzieć nad książkami i starać się być we wszystkim perfekcyjną.
A jak wyglądał pokój, do którego Violet zaprowadziła Remiego. Z pewnością inaczej, niż można było się tego spodziewać po obejrzeniu całego domu. Nie było z niego bezpośredniego przejścia do głównego budynku. Było to poddasze warsztatu czy tam pracowni, przylegającej do domu. Jak zwał, tak zwał. Nie zaglądano tam zbyt często. Może kiedyś, gdy rodzina spędzała ze sobą więcej czasu i robiła coś razem, ale teraz, stało rzez większość czasu nie używane.
Teraz jednak było widać, że trwają tam jakieś prace. Sporo palet, jakieś materiały, kable, żarówki, narzędzia... Kurzu było znacznie mniej, niż gdyby pomieszczenie pozostawiono samo sobie, ale i nie było wysprzątane do końca. Przecież to warsztat. Nie było sensu zamiatać trocin z podłogi i innych śmieci za każdym razem, gdy się tam pojawią. To byłaby istna syzyfowa praca.
Po wejściu po drabino-schodach, trafiało się na niewielkie poddasze o ciemnozielonych ścianach ścianach i z jednym tylko oknem. Oświetlenie dawały lampy stworzone z ozdobnych żarówek i instalacji, która była tak prosta, że można było pokusić się o stwierdzenie, że wystarczyła podstawowa wiedza na ten temat, by ją stworzyć. Podobnie meble. Swego czasu była moda na przerabianie palet i była tu ona wyraźnie dostrzegalna. Łóżko składało się z kilku takich egzemplarzy i materaca, biurko również było przerobione, tak samo szafa albo raczej stojący wieszak na ubrania, bo do szafy było temu daleko, a gdzieś obok ścianka, podobna do parawanu. Na ścianach wisiało jeszcze kilka półek w tym samym stylu, w rogu stały ozdobne kartony oraz gitara, a przy biurku proste, drewniane krzesło. Wystrój był dość specyficzny, ale w pewnością zaplanowany, bo wszystko tu jakoś do siebie pasowało. Ciemna, nieco przykurzona, drewniana podłoga; pomalowane na ciemno meble; czarne akcenty, ten kolor ścian, prosty dywan, a nawet pościel o prostym wzorze. No tak, pokój Natalie, tu wszystko musiało być dopracowane. Może i meble nie były doskonałe, bo wykonawca nie znał się na robocie, ale wszystko musiało być poukładane. Tylko jedna rzecz nie pasowała do panującej to harmonii. Był to przesadnie kolorowy obraz oprawiony w antyramę i oparty o ścianę w widocznym miejscu. Jakiś znajomy ten obraz.
Dziewczyna zaśmiała się bezgłośnie, widząc ponownie swoje dzieło i zajęła miejsce na brzegu łóżka, zakładając nogę na nogę i zdejmując trampki, bo nie lubiła w nich chodzić, gdy była teoretycznie w piżamie.
- Ja chyba faktycznie mam problem z szukaniem sobie znajomych. - Wzruszyła ramionami.
- Zamiast znaleźć ludzi, z którymi mogłabym spędzić czas, zajęłam się robieniem tego. - Ogarnęła ruchem ręki przedmioty znajdujące się dookoła niej.
Dziewczyna rzeczywiście miała ze sobą jakiś problem skoro wolała się podczas wakacji zająć tworzeniem rzeczy do pokoju zamiast spędzać czas ze znajomymi. Z drugiej strony, to też był jakiś postęp. Zajęła się czymś twórczym zamiast siedzieć nad książkami i starać się być we wszystkim perfekcyjną.
Raczej nie tego się spodziewał po pokoju prefektki z Riverdale. Idealistka i kujonka, a mieszkała na jakimś cholernym strychu... Wszędzie syf, meble przypominały mu te z meliny Szczura, który zawsze chichotał, że to instalacje artystyczne i kiedyś opchnie je komuś za miliony, ale każdy głupi wiedział, że były to tylko podwędzone spod sklepów palety, które ułożył na sobie i zakrył swoim ulubionym, jakby wielokrotnie obrzyganym kocem.
- Tak mówisz...? - mruknął rozglądając się po pomieszczeniu do którego go przyprowadziła, zastanawiając jak wiele z jego własnych znajomych poczułoby się tu jak w domu. Kiedy przyznała się, że to jej dzieło, aż nie wiedział jak to skomentować...
Trzeba jej znaleźć przyjaciół. Ale to potem. W tej chwili niech będzie tylko moja.
Zajął miejsce za nią na łóżku i objął w pasie, przysuwając do siebie tak by oparła się o niego plecami. Zaczął całować jej włosy, upajając ich zapachem oraz przeświadczeniem o obustronności swoich uczuć. Nie mówił nic, nigdy nie widział sensu w wyznaniach czy ustaleniach słownych. Kochał ją i ona to wiedziała. A skoro i ona coś do niego czuła, to wystarczyło się tym cieszyć, nie ważne gdzie i jak. Nawet jeśli jej ojciec wiedział o jego wizycie. Nawet jeśli jego matka zabroniła mu się z nią widywać... Oparł brodę na ramieniu Violette i uśmiechnął się lekko. Był tak cholernie szczęśliwy, że aż w to sam nie wierzył.
- Tak mówisz...? - mruknął rozglądając się po pomieszczeniu do którego go przyprowadziła, zastanawiając jak wiele z jego własnych znajomych poczułoby się tu jak w domu. Kiedy przyznała się, że to jej dzieło, aż nie wiedział jak to skomentować...
Trzeba jej znaleźć przyjaciół. Ale to potem. W tej chwili niech będzie tylko moja.
Zajął miejsce za nią na łóżku i objął w pasie, przysuwając do siebie tak by oparła się o niego plecami. Zaczął całować jej włosy, upajając ich zapachem oraz przeświadczeniem o obustronności swoich uczuć. Nie mówił nic, nigdy nie widział sensu w wyznaniach czy ustaleniach słownych. Kochał ją i ona to wiedziała. A skoro i ona coś do niego czuła, to wystarczyło się tym cieszyć, nie ważne gdzie i jak. Nawet jeśli jej ojciec wiedział o jego wizycie. Nawet jeśli jego matka zabroniła mu się z nią widywać... Oparł brodę na ramieniu Violette i uśmiechnął się lekko. Był tak cholernie szczęśliwy, że aż w to sam nie wierzył.
Natalie miała słabość do robienia wszystkiego po swojemu. Co prawda, nie zawsze robiła to najlepiej, ale przynajmniej sama i mogła być z tego dumna. Tak, jak tutaj. To znaczy, była sama dumna, ale jakoś kiedy miała to komuś pokazać, to było jej głupio. To był jej i tylko jej świat. Aż nazbyt wiele mówił on o człowieku, jeśli wiedziało się, jak na to spojrzeć. Nawet tutaj można było się naprawdę wiele doszukać, ale chyba tylko ona zwracała na takie szczegóły uwagę. W końcu psychoanaliza była jej działką.
Nawet to, że miała na chwilę obecną dwa pokoje mogło coś o niej mówić. Kurcze, było tego naprawdę dużo, jak się zastanowić. Nic dziwnego, że mało kto zwracał na to uwagę. Tylko ona. Tylko jej analizujący wszystko mózg zwracał uwagę na takie szczegóły.
To była dla niej naprawdę dziwna sytuacja. Nie dość, że wpuściła kogoś do swojej małej twierdzy, to jeszcze pozwalała mu naruszać jej przestrzeń osobistą, a jeśli dołożyło się do tego ich pokomplikowane relacje, wychodziło... no właśnie, dziwnie. Dlatego z początku mogła wydawać się trochę sztywna i wypłoszona, ale po chwili się rozluźniła i postanowiła założyć, że lepiej udawać, że wszystko jest jakoś normalnie i samo się ułoży. Czy naprawdę miało aż tyle się zmienić w przeciągu tych kilku minut?
Kolejna zmiana, której się bała. Ona zdecydowanie nie lubiła takich zmian. Może warto było to dopisać do jej fobii? To było coś bardziej realnego niż klaustrofobia i agorafobia. Z tymi dało się w miarę szybko poradzić, a strach przed zmianami nie chciał tak szybko mijać.
Nawet to, że miała na chwilę obecną dwa pokoje mogło coś o niej mówić. Kurcze, było tego naprawdę dużo, jak się zastanowić. Nic dziwnego, że mało kto zwracał na to uwagę. Tylko ona. Tylko jej analizujący wszystko mózg zwracał uwagę na takie szczegóły.
To była dla niej naprawdę dziwna sytuacja. Nie dość, że wpuściła kogoś do swojej małej twierdzy, to jeszcze pozwalała mu naruszać jej przestrzeń osobistą, a jeśli dołożyło się do tego ich pokomplikowane relacje, wychodziło... no właśnie, dziwnie. Dlatego z początku mogła wydawać się trochę sztywna i wypłoszona, ale po chwili się rozluźniła i postanowiła założyć, że lepiej udawać, że wszystko jest jakoś normalnie i samo się ułoży. Czy naprawdę miało aż tyle się zmienić w przeciągu tych kilku minut?
Kolejna zmiana, której się bała. Ona zdecydowanie nie lubiła takich zmian. Może warto było to dopisać do jej fobii? To było coś bardziej realnego niż klaustrofobia i agorafobia. Z tymi dało się w miarę szybko poradzić, a strach przed zmianami nie chciał tak szybko mijać.
Całował ją i tulił, ale ona zachowywała się jak szmaciana lalka. Początkowo starał się nie zwracać na to uwagi, ale kiedy nic się nie zmieniało, zaczął podejrzewać, że może nie wszystko jest tak super jak mu się wydawało. Momentalnie poczuł jak ściska go w żołądku.
Znowu coś spieprzyłem...
Zagryzł wargę i puścił ją, a następnie sam odsunął pod ścianę i podkulił zdrową nogę.
Zawsze wszystko spieprzam. Za każdym razem. Za każdym cholernym razem...
Przeczesał włosy palcami, które w pewnej chwili zacisnęły się na rudych kosmykach, jakby miały ochotę je wyrwać wraz ze skórą. Ile on już czasu nic nie brał? Chyba ze dwa dni... może trzy? Równie dobrze mogła to być wieczność, bo wszystko to co w sobie zabijał od tylu lat nagle wróciło do niego i coraz bardziej nie dawało spokoju. Chciał zapomnieć i może nawet udawało mu się to, gdy żył od haju do haju, albo nienaturalnie rozweselony, albo tak dobity i cierpiący katusze odstawienia, że miał w głowie tylko zdobycie następnej porcji. Nawet nie zauważył, gdy zaczął rzadziej brać, mniej palić... i więcej myśleć.
Matka mnie zabije jak się dowie. Wyśle do ojca... Ciekawe co z Rene?
Boli. Czemu to tak boli? Sama myśl o nim...
To moja wina. Mogłem się z nim zamienić. Mogłem nie sprawiać tylu kłopotów. Mogłem... mogłem wcale się nie urodzić. Wszystkim byłoby wtedy lepiej.
Wyjął papierosa i odpalił, zaciągając się nim kilka razy zanim przestał czuć zbliżające się drgawki. Czy to normalne, że w złości zmieniał się w pieprzoną galaretkę? I że o wiele za dużo siedziało mu we łbie, jeśli wcześniej niczym tego nie zagłuszył...?
Znowu coś spieprzyłem...
Zagryzł wargę i puścił ją, a następnie sam odsunął pod ścianę i podkulił zdrową nogę.
Zawsze wszystko spieprzam. Za każdym razem. Za każdym cholernym razem...
Przeczesał włosy palcami, które w pewnej chwili zacisnęły się na rudych kosmykach, jakby miały ochotę je wyrwać wraz ze skórą. Ile on już czasu nic nie brał? Chyba ze dwa dni... może trzy? Równie dobrze mogła to być wieczność, bo wszystko to co w sobie zabijał od tylu lat nagle wróciło do niego i coraz bardziej nie dawało spokoju. Chciał zapomnieć i może nawet udawało mu się to, gdy żył od haju do haju, albo nienaturalnie rozweselony, albo tak dobity i cierpiący katusze odstawienia, że miał w głowie tylko zdobycie następnej porcji. Nawet nie zauważył, gdy zaczął rzadziej brać, mniej palić... i więcej myśleć.
Matka mnie zabije jak się dowie. Wyśle do ojca... Ciekawe co z Rene?
Boli. Czemu to tak boli? Sama myśl o nim...
To moja wina. Mogłem się z nim zamienić. Mogłem nie sprawiać tylu kłopotów. Mogłem... mogłem wcale się nie urodzić. Wszystkim byłoby wtedy lepiej.
Wyjął papierosa i odpalił, zaciągając się nim kilka razy zanim przestał czuć zbliżające się drgawki. Czy to normalne, że w złości zmieniał się w pieprzoną galaretkę? I że o wiele za dużo siedziało mu we łbie, jeśli wcześniej niczym tego nie zagłuszył...?
Zamyśliła się i to głównie przez to tak przestała reagować na otoczenie. Może jednak była zmęczona? Albo po prostu za dużo się ostatnio działo i potrzebowała czasu na przemyślenie tego, ale znów o nim zapomniała, zajmując się na nowo tymi wszystkimi rzeczami.
Z zamyślenia wyrwał ją ruch rudzielca, który bez zapowiedzi puścił ją i odsunął. Zamrugała kilkukrotnie, wracając do rzeczywistości i obróciła się do niego przodem, uginając przed sobą jedną nogę, bo inaczej nie mogła tak siedzieć.
Kolejna zmiana nastroju. Zdarzały mu się one znacznie częściej ostatnimi czasy. Było świetnie. Było do bani. Śmiali się. Za chwilę miał potwornego doła. W ciągu ostatnich dziesięciu minut zaliczył przynajmniej cztery jak nie pięć takich zmian, a to nie wyglądało zbyt naturalnie.
Patrzyła się na niego przez jakiś czas zmartwiona. Nigdy nie była dobra na pocieszaniu ludzi. Może i była świetnym psychologiem ze strony teoretycznej, ale o praktyce nie było co gadać. Własne problemy grzebała gdzieś głęboko, a o cudzych niezbyt często słuchała. Jakoś nikt nigdy się jej nie zwierzał. Ciekawe dlaczego...
- Hej, co ci jest? - W jej głosie było słychać, że się martwi.
Może i pytanie kiepskie, zbyt oklepane, ale nie wiedziała, co innego może powiedzieć.
Kurna, on zasmrodzi mi cały pokój. Cholera...
Skrzywiła się z niezadowoleniem, patrząc na trzymanego przez niego papierosa, ale nie kazała mu go odłożyć. Skoro znów poczuł się źle i sięgnął po niego odruchowo, by się uspokoić, to była już w stanie znieść ten okropny dym, nawet w jej pokoju, byleby tylko mu się poprawiło, a przynajmniej nie pogorszyło.
Westchnęła i spojrzała na zamknięte okno. Tylko ono jej w takim wypadku pozostawało. Wstała z łóżka i podeszła do niego by otworzyć je na oścież. Po tej czynności wróciła i usiadła koło rudzielca, opierając głowę na jego ramieniu.
Zaczęła coś tam kojarzyć, że takie zachowanie może być spowodowane brakiem dostępu do używek, ale nie miała pewności. To, że nie natknęła się na niego na haju, jeszcze nie oznaczało, że w czasie, gdy się nie widzieli, po nic nie sięgał. Nie wiedziała, o jego sytuacji w domu i o nadzorze przez jakieś 16 godzin dziennie. Sama wiedziała tylko tyle, że jeśli spędzał dużo czasu z nią, to przynajmniej wtedy nic nie brał. Zawsze coś.
- Mogę ci jakoś poprawić humor? - Uśmiechnęła się, ale jakoś tak smutno i objęła rękami jego ramię, by się do niego przytulić.
Musiała jeszcze popracować nad tym kontaktem fizycznym, ale można było powiedzieć, że już teraz jest znacznie lepiej, niż kiedyś. Kiedyś nie dałaby się chociażby dotknąć, a teraz była w stanie nie tylko znieść to na dłuższą metę, ale również uznać to za przyjemne i się przy tym rozluźnić.
I na tym mogłoby się zakończyć. Zapadłaby dobijająca cisza, ale nawet takie sceny ktoś potrafił czasem spieprzyć.
Bez ostrzeżenia, w oknie pojawiło się wielkie, kudłate coś. Tak, określenie "wielkie, kudłate coś" było najbardziej trafnym, jakie się w tej sytuacji nasuwało. Dopiero później zwracało się uwagę na to, że to "coś" wbija w ciebie obrażone, zielone ślepia i jest szare z ciemnymi pasami. Gdy się nie poruszało, przypominało wielką kulkę futra, a jedynym, co teraz dało jasno do zrozumienia, czym jest owo "coś" było głośne miauczenie na widok rudzielca. Tak, jakby jego wejście tam bez zgody "czegoś" było zbrodnią karaną pazurami i obrażeniem się. W sumie, to zdenerwowanie ze strony kota mogło też być wywołane dymem w "jego" pomieszczeniu. W tej kwestii był chyba bardziej wrażliwy niż właścicielka.
Kurwa, serio teraz się pojawiasz?
Z zamyślenia wyrwał ją ruch rudzielca, który bez zapowiedzi puścił ją i odsunął. Zamrugała kilkukrotnie, wracając do rzeczywistości i obróciła się do niego przodem, uginając przed sobą jedną nogę, bo inaczej nie mogła tak siedzieć.
Kolejna zmiana nastroju. Zdarzały mu się one znacznie częściej ostatnimi czasy. Było świetnie. Było do bani. Śmiali się. Za chwilę miał potwornego doła. W ciągu ostatnich dziesięciu minut zaliczył przynajmniej cztery jak nie pięć takich zmian, a to nie wyglądało zbyt naturalnie.
Patrzyła się na niego przez jakiś czas zmartwiona. Nigdy nie była dobra na pocieszaniu ludzi. Może i była świetnym psychologiem ze strony teoretycznej, ale o praktyce nie było co gadać. Własne problemy grzebała gdzieś głęboko, a o cudzych niezbyt często słuchała. Jakoś nikt nigdy się jej nie zwierzał. Ciekawe dlaczego...
- Hej, co ci jest? - W jej głosie było słychać, że się martwi.
Może i pytanie kiepskie, zbyt oklepane, ale nie wiedziała, co innego może powiedzieć.
Kurna, on zasmrodzi mi cały pokój. Cholera...
Skrzywiła się z niezadowoleniem, patrząc na trzymanego przez niego papierosa, ale nie kazała mu go odłożyć. Skoro znów poczuł się źle i sięgnął po niego odruchowo, by się uspokoić, to była już w stanie znieść ten okropny dym, nawet w jej pokoju, byleby tylko mu się poprawiło, a przynajmniej nie pogorszyło.
Westchnęła i spojrzała na zamknięte okno. Tylko ono jej w takim wypadku pozostawało. Wstała z łóżka i podeszła do niego by otworzyć je na oścież. Po tej czynności wróciła i usiadła koło rudzielca, opierając głowę na jego ramieniu.
Zaczęła coś tam kojarzyć, że takie zachowanie może być spowodowane brakiem dostępu do używek, ale nie miała pewności. To, że nie natknęła się na niego na haju, jeszcze nie oznaczało, że w czasie, gdy się nie widzieli, po nic nie sięgał. Nie wiedziała, o jego sytuacji w domu i o nadzorze przez jakieś 16 godzin dziennie. Sama wiedziała tylko tyle, że jeśli spędzał dużo czasu z nią, to przynajmniej wtedy nic nie brał. Zawsze coś.
- Mogę ci jakoś poprawić humor? - Uśmiechnęła się, ale jakoś tak smutno i objęła rękami jego ramię, by się do niego przytulić.
Musiała jeszcze popracować nad tym kontaktem fizycznym, ale można było powiedzieć, że już teraz jest znacznie lepiej, niż kiedyś. Kiedyś nie dałaby się chociażby dotknąć, a teraz była w stanie nie tylko znieść to na dłuższą metę, ale również uznać to za przyjemne i się przy tym rozluźnić.
I na tym mogłoby się zakończyć. Zapadłaby dobijająca cisza, ale nawet takie sceny ktoś potrafił czasem spieprzyć.
Bez ostrzeżenia, w oknie pojawiło się wielkie, kudłate coś. Tak, określenie "wielkie, kudłate coś" było najbardziej trafnym, jakie się w tej sytuacji nasuwało. Dopiero później zwracało się uwagę na to, że to "coś" wbija w ciebie obrażone, zielone ślepia i jest szare z ciemnymi pasami. Gdy się nie poruszało, przypominało wielką kulkę futra, a jedynym, co teraz dało jasno do zrozumienia, czym jest owo "coś" było głośne miauczenie na widok rudzielca. Tak, jakby jego wejście tam bez zgody "czegoś" było zbrodnią karaną pazurami i obrażeniem się. W sumie, to zdenerwowanie ze strony kota mogło też być wywołane dymem w "jego" pomieszczeniu. W tej kwestii był chyba bardziej wrażliwy niż właścicielka.
Kurwa, serio teraz się pojawiasz?
Pogrążał się coraz bardziej w tej cholernej pustce bez dna, w tym wszystkim co ciągnęło się za nim bez końca i dobijało nawet, gdy leżał bez życia. Poczucie winy i rozżalenie - dwie siostry, jego najbliższe towarzyszki. Poznał je tak wcześnie, że nawet nie wyobrażał sobie jak wygląda życie bez nich, a jedynym sposobem by choć na chwilę się od nich uwolnić było odurzenie...
Wypalił pierwszego fajka i od niego od razu odpalił następnego. Te cholerne lighty nic nie dawały, równie dobrze mógł zaciągać się powietrzem! Ale przynajmniej miał zajęcie dla wciąż lekko drżących dłoni, a to zawsze coś.
- ...hm? - przeniósł spojrzenie smutnych, miodowych oczu na dziewczynę i pokręcił głową, zmuszając się do lekkiego uśmiechu.
- Mnie? Nic...
Wiedział, że tego nie kupi, ale też nie była dotąd dociekliwa, więc tyle powinno wystarczyć by ją spławić. Jakkolwiek okropnie to nie brzmiało, wolał by dała mu święty spokój, niż faktycznie bawiła w to całe 'pomaganie'. Dotąd zawsze radził sobie z tym sam i nie zamierzał tego zmieniać, nawet jeśli jego jedyną strategią było wąchanie białego proszku.
Nawet nie skomentował, gdy otwierała okno, chociaż i z tego powodu uderzyło go poczucie winy. Serio, jakby nie miał już za co się obwiniać, to jeszcze czuł się fiutem za palenie w jej domu. Nie sprawiło to jednak, że zgasił fajka i jak tylko wyciągnął z niego ile się dało, wziął jeszcze jednego. Wraz z tym zostały mu już tylko dwa i aż przeszła mu przez głowę myśl czy nie wziąć wszystkich na raz, ale to byłoby byt nieporęczne, a jemu naprawdę nie chciało się wydziwiać. Gdy tylko Natalie usiadła obok i objęła jego ramię, Rem wyjął papierosa by ucałować ją w głowę i odetchnął, wypuszczając wstrzymywany w płucach dym. Trochę z tym przesadził, albo podrażniło to jego gardło, bo zaraz zaczął kaszleć, przeklinając pod nosem. To NIE był jego dzień.
Zgięty w pół, z trudem łapiący powietrze, dostrzegł kątem oka jakieś coś na oknie. Krztusząc się jeszcze przez chwilę, skupił wzrok na kupce futra, której błyszczące ślepia zdawały się nienawidzić go z daleka. Równie dobrze to ten zwierzak mógł rzucać na Francuza jakieś zaklęcie duszące, jeśli przynajmniej nie czerpać radość z jego krzywdy. Tylko, że Remiemu wcale to nie przeszkadzało. Zgasił dopiero na wpół wypalonego fajka i starając się uspokoić nie ze względu na własną niewygodę, co z obawy przed wystraszeniem stworzonka, wyciągnął rękę w jego stronę i zawołał.
- Kici kici kici...
W tej chwili przestała liczyć się tak Natalie, jak i wszystko co go dobijało. Największy priorytet zyskał kot, którego chłopak widział pierwszy raz na oczy, a który momentalnie podbił jego serce. Powiadają, że do zakochania jeden krok... Szkoda tylko, że na Darkównę serce Thibaulta otwierało się tygodniami, a jej pupil włamał się tam w mniej niż minutę. Brawo on!
Wypalił pierwszego fajka i od niego od razu odpalił następnego. Te cholerne lighty nic nie dawały, równie dobrze mógł zaciągać się powietrzem! Ale przynajmniej miał zajęcie dla wciąż lekko drżących dłoni, a to zawsze coś.
- ...hm? - przeniósł spojrzenie smutnych, miodowych oczu na dziewczynę i pokręcił głową, zmuszając się do lekkiego uśmiechu.
- Mnie? Nic...
Wiedział, że tego nie kupi, ale też nie była dotąd dociekliwa, więc tyle powinno wystarczyć by ją spławić. Jakkolwiek okropnie to nie brzmiało, wolał by dała mu święty spokój, niż faktycznie bawiła w to całe 'pomaganie'. Dotąd zawsze radził sobie z tym sam i nie zamierzał tego zmieniać, nawet jeśli jego jedyną strategią było wąchanie białego proszku.
Nawet nie skomentował, gdy otwierała okno, chociaż i z tego powodu uderzyło go poczucie winy. Serio, jakby nie miał już za co się obwiniać, to jeszcze czuł się fiutem za palenie w jej domu. Nie sprawiło to jednak, że zgasił fajka i jak tylko wyciągnął z niego ile się dało, wziął jeszcze jednego. Wraz z tym zostały mu już tylko dwa i aż przeszła mu przez głowę myśl czy nie wziąć wszystkich na raz, ale to byłoby byt nieporęczne, a jemu naprawdę nie chciało się wydziwiać. Gdy tylko Natalie usiadła obok i objęła jego ramię, Rem wyjął papierosa by ucałować ją w głowę i odetchnął, wypuszczając wstrzymywany w płucach dym. Trochę z tym przesadził, albo podrażniło to jego gardło, bo zaraz zaczął kaszleć, przeklinając pod nosem. To NIE był jego dzień.
Zgięty w pół, z trudem łapiący powietrze, dostrzegł kątem oka jakieś coś na oknie. Krztusząc się jeszcze przez chwilę, skupił wzrok na kupce futra, której błyszczące ślepia zdawały się nienawidzić go z daleka. Równie dobrze to ten zwierzak mógł rzucać na Francuza jakieś zaklęcie duszące, jeśli przynajmniej nie czerpać radość z jego krzywdy. Tylko, że Remiemu wcale to nie przeszkadzało. Zgasił dopiero na wpół wypalonego fajka i starając się uspokoić nie ze względu na własną niewygodę, co z obawy przed wystraszeniem stworzonka, wyciągnął rękę w jego stronę i zawołał.
- Kici kici kici...
W tej chwili przestała liczyć się tak Natalie, jak i wszystko co go dobijało. Największy priorytet zyskał kot, którego chłopak widział pierwszy raz na oczy, a który momentalnie podbił jego serce. Powiadają, że do zakochania jeden krok... Szkoda tylko, że na Darkównę serce Thibaulta otwierało się tygodniami, a jej pupil włamał się tam w mniej niż minutę. Brawo on!
To dobrze, że nie musiała go pocieszać, bo jej kicia zrobiła to za nią. Naprawdę nie potrafiła tego robić, a w jego przypadku wyszłoby to pewnie jeszcze gorzej, tym bardziej, że była już zmęczona dzisiejszymi atrakcjami i nie tylko.
Zmartwiła się, gdy zaczął kaszleć i już chciała coś zrobić, gdy do akcji weszło szare monstrum i zwróciło na siebie uwagę rudzielca. Chłopak patrzył na futrzaka z takim zafascynowaniem, że nietrudno było się domyślić, jaką ma do nich słabość.
- To Salomea - przedstawiła kotkę, a następnie wstała i powoli do niej podeszła by nie bez problemu wziąć ją na ręce.
Stworzenie było okropnie humorzaste i niezbyt chętnie poddawało się czyjejś woli, jednak obyło się bez drapania dziewczyny. Jakby nie miała ostatnimi czasy już dość śladów pazurów na całych rękach. Dobrze, że nikt nie zwracał na nie uwagi, bo jeszcze zaczęliby pytać, czy nie zaczęła się ciąć. Nie, to tylko kot, którym zaczęła się ostatnio sama zajmować, a który nie lubił, gdy zajmowały się nim osoby, bez dobrej ręki do zwierząt.
Chwyciła pewniej kotkę, by ta jej się przypadkowo nie wywinęła i tylko nie pogorszyła sobie humoru, a później ją przytuliła. Zwierzak nadal patrzył na Remiego wielce obrażony, choć młodzieniec wyraźnie chciał mu się przypodobać, zamiast wywoływać irytację.
- Za bardzo pachniesz fajkami żeby chciała się do ciebie zbliżyć. - Salomea może i była zmienną bestią, ale niektóre rzeczy zawsze pozostawały takie same.
Nienawidziła zapachu dymu. Pewnie dlatego była teraz taka niezadowolona. Całe pomieszczenie było nim wypełnione i choć Natalie otworzyła okno na oścież, to dla kota było to ciągle mało.
- Zdejmij tą kurtkę, to może będzie lepiej. - Nie wiedziała, czy to rzeczywiście pomoże, ale nie mieli w tej chwili żadnego lepszego rozwiązania pod ręką, bo przepraszam, ona nie poleci znowu po ciuchy brata tylko dlatego, że kolega chce się pobawić z kotem.
Zmartwiła się, gdy zaczął kaszleć i już chciała coś zrobić, gdy do akcji weszło szare monstrum i zwróciło na siebie uwagę rudzielca. Chłopak patrzył na futrzaka z takim zafascynowaniem, że nietrudno było się domyślić, jaką ma do nich słabość.
- To Salomea - przedstawiła kotkę, a następnie wstała i powoli do niej podeszła by nie bez problemu wziąć ją na ręce.
Stworzenie było okropnie humorzaste i niezbyt chętnie poddawało się czyjejś woli, jednak obyło się bez drapania dziewczyny. Jakby nie miała ostatnimi czasy już dość śladów pazurów na całych rękach. Dobrze, że nikt nie zwracał na nie uwagi, bo jeszcze zaczęliby pytać, czy nie zaczęła się ciąć. Nie, to tylko kot, którym zaczęła się ostatnio sama zajmować, a który nie lubił, gdy zajmowały się nim osoby, bez dobrej ręki do zwierząt.
Chwyciła pewniej kotkę, by ta jej się przypadkowo nie wywinęła i tylko nie pogorszyła sobie humoru, a później ją przytuliła. Zwierzak nadal patrzył na Remiego wielce obrażony, choć młodzieniec wyraźnie chciał mu się przypodobać, zamiast wywoływać irytację.
- Za bardzo pachniesz fajkami żeby chciała się do ciebie zbliżyć. - Salomea może i była zmienną bestią, ale niektóre rzeczy zawsze pozostawały takie same.
Nienawidziła zapachu dymu. Pewnie dlatego była teraz taka niezadowolona. Całe pomieszczenie było nim wypełnione i choć Natalie otworzyła okno na oścież, to dla kota było to ciągle mało.
- Zdejmij tą kurtkę, to może będzie lepiej. - Nie wiedziała, czy to rzeczywiście pomoże, ale nie mieli w tej chwili żadnego lepszego rozwiązania pod ręką, bo przepraszam, ona nie poleci znowu po ciuchy brata tylko dlatego, że kolega chce się pobawić z kotem.
Salomea. Salomcia. Salomunia. Najsłodsze stworzonko na calutkim wszechświecie, które zasługiwało na wszystko co najlepsze i...
"Za bardzo pachniesz fajkami żeby chciała się do ciebie zbliżyć."
I po cholerę on palił? Gdyby wiedział... Nie! To jeszcze da się naprawić! Jak tylko Natalie zaproponowała rudzielcowi zrobienie czegoś czego nigdy nie praktykował przy ludziach, ten z miejsca i bez słowa oporu rozpiął skórzaną kurtkę i wyrzucił niedbale jak najdalej od siebie. Następnie zsunął się z łóżka i podszedł powoli do Darkówny, uważnie obserwując reakcję zwierzęcia. Czy siedziała grzecznie dalej czy zaczęła się wyrywać na jego widok? Nie zamierzał go drażnić, w końcu zajmował się kiedyś dzikimi kotami i pamiętał jak ostrożnie trzeba podchodzić do tych stworzeń, które i tak jego zdaniem nigdy do końca nie dawały się oswoić. Właśnie dlatego wolał je od psów - koty zawsze pozostawały sobą, nawet, jeśli pozwalały się karmić i brać na ręce. Miały swoją dumę i zachowywały niezależność pomimo wszystko. Gdyby Remi miał wybór, naprawdę wolałby urodzić się kotem, niż człowiekiem.
Starał się zbliżyć do Salomei, ale tylko na tyle ile ona mu pozwalała. Nie dość, że był jej obcy to jeszcze wtargnął na jej teren. Tak jak włamania do domu Darków Rem nie postrzegał jako coś bardzo złego, tak naruszenie terytorium kota rozumiał jako zbrodnię do której trzeba podejść z należytą powagą.
- Hej, śliczna... - nie mógł powstrzymać się od lekkiego uśmiechu, wpatrzony w nią z zachwytem.
- Gdybym wiedział, że tu przyjdziesz to bym nie zabierał matce fajek.
No, bo świadomość, że Natalie tu będzie jakoś nie miała żadnego wpływu na jego decyzję. W końcu sama uznała kiedyś, że nie będzie go do niczego zmuszać, prawda? Podczas, gdy kotka takich rzeczy nie oświadczała!
"Za bardzo pachniesz fajkami żeby chciała się do ciebie zbliżyć."
I po cholerę on palił? Gdyby wiedział... Nie! To jeszcze da się naprawić! Jak tylko Natalie zaproponowała rudzielcowi zrobienie czegoś czego nigdy nie praktykował przy ludziach, ten z miejsca i bez słowa oporu rozpiął skórzaną kurtkę i wyrzucił niedbale jak najdalej od siebie. Następnie zsunął się z łóżka i podszedł powoli do Darkówny, uważnie obserwując reakcję zwierzęcia. Czy siedziała grzecznie dalej czy zaczęła się wyrywać na jego widok? Nie zamierzał go drażnić, w końcu zajmował się kiedyś dzikimi kotami i pamiętał jak ostrożnie trzeba podchodzić do tych stworzeń, które i tak jego zdaniem nigdy do końca nie dawały się oswoić. Właśnie dlatego wolał je od psów - koty zawsze pozostawały sobą, nawet, jeśli pozwalały się karmić i brać na ręce. Miały swoją dumę i zachowywały niezależność pomimo wszystko. Gdyby Remi miał wybór, naprawdę wolałby urodzić się kotem, niż człowiekiem.
Starał się zbliżyć do Salomei, ale tylko na tyle ile ona mu pozwalała. Nie dość, że był jej obcy to jeszcze wtargnął na jej teren. Tak jak włamania do domu Darków Rem nie postrzegał jako coś bardzo złego, tak naruszenie terytorium kota rozumiał jako zbrodnię do której trzeba podejść z należytą powagą.
- Hej, śliczna... - nie mógł powstrzymać się od lekkiego uśmiechu, wpatrzony w nią z zachwytem.
- Gdybym wiedział, że tu przyjdziesz to bym nie zabierał matce fajek.
No, bo świadomość, że Natalie tu będzie jakoś nie miała żadnego wpływu na jego decyzję. W końcu sama uznała kiedyś, że nie będzie go do niczego zmuszać, prawda? Podczas, gdy kotka takich rzeczy nie oświadczała!
Właściwie, to poświęcenie całej uwagi kotu było całkiem zabawne.
Przynajmniej na chwilę zajmie czymś myśli.
Uśmiechnęła się jednym kącikiem ust, ale humor nie dopisywał jej tak dobry, jak Remiemu. Ona nie była w tej kwestii tak zmienna jak on, bo o ile potrafił jej szybko zjechać, o tyle poprawiał się powoli i od czasu zrezygnowania podczas rozmowy z ojcem, nie osiągną jeszcze ani razu poziom neutralnego. Rudzielec jeździł teraz po całej skali emocji, ale ona tak nie potrafiła. Robiło się źle? Robiło się źle na długo. A ona nie miała od tego żadnej drogi ucieczki.
Podrapała Salomeę za uchem i skupiła się na jego reakcji na chłopaka. Może i nie miała ręki do zwierząt, bo futrzaki jej zwyczajnie nie lubiły, ale (jak zwykle) znała ich zachowania w teorii, więc również potrafiła wyczytać nastrój kota.
- Gdybyś nie włamywał mi się ot tak do domu, tylko nim normalnie zainteresował, to zdążyłabym ci powiedzieć, że mamy dwa koty. - Może i nie zwracał się teraz do niej, tylko do sierściucha, ale i tak musiała dorzucić swoje trzy grosze.
Kotka początkowo nie była zachwycona rudzielcem, ale dzięki jego odpowiedniemu podejściu i uspokajaniu ze strony właścicielki, pozwoliła mu się zbliżyć na tyle, by mógł jej ostrożnie dotknąć, nie narażając się przy tym na atak nieprzycinanych szponów. Teoretycznie, Natalie mogła jej je skracać, ale jakoś wolała nie ryzykować. Już na samą myśl o tej masakrze przechodziły ją ciarki.
Przynajmniej na chwilę zajmie czymś myśli.
Uśmiechnęła się jednym kącikiem ust, ale humor nie dopisywał jej tak dobry, jak Remiemu. Ona nie była w tej kwestii tak zmienna jak on, bo o ile potrafił jej szybko zjechać, o tyle poprawiał się powoli i od czasu zrezygnowania podczas rozmowy z ojcem, nie osiągną jeszcze ani razu poziom neutralnego. Rudzielec jeździł teraz po całej skali emocji, ale ona tak nie potrafiła. Robiło się źle? Robiło się źle na długo. A ona nie miała od tego żadnej drogi ucieczki.
Podrapała Salomeę za uchem i skupiła się na jego reakcji na chłopaka. Może i nie miała ręki do zwierząt, bo futrzaki jej zwyczajnie nie lubiły, ale (jak zwykle) znała ich zachowania w teorii, więc również potrafiła wyczytać nastrój kota.
- Gdybyś nie włamywał mi się ot tak do domu, tylko nim normalnie zainteresował, to zdążyłabym ci powiedzieć, że mamy dwa koty. - Może i nie zwracał się teraz do niej, tylko do sierściucha, ale i tak musiała dorzucić swoje trzy grosze.
Kotka początkowo nie była zachwycona rudzielcem, ale dzięki jego odpowiedniemu podejściu i uspokajaniu ze strony właścicielki, pozwoliła mu się zbliżyć na tyle, by mógł jej ostrożnie dotknąć, nie narażając się przy tym na atak nieprzycinanych szponów. Teoretycznie, Natalie mogła jej je skracać, ale jakoś wolała nie ryzykować. Już na samą myśl o tej masakrze przechodziły ją ciarki.
Oj, tak. Remi potrafił mieć takie huśtawki nastrojów, że ledwo można było za nim nadążyć. W tym momencie zachwycał się zwierzakiem, ale za chwilę mógł znowu coś sobie przypomnieć i popaść w depresję. Przynajmniej na dragach był do przewidzenia na tyle, że chodził zadowolony i mało co mogło to faktycznie zmienić. Niestety, spędzając czas z Natalie uniemożliwiał sobie zaczepienie o dilera. Coś za coś...
Futerko Salomei było tak puszyste i delikatne, że ciężko było powstrzymać się od wtulenia w nie. Nawet pazury i ostre kły nie zniechęcały chłopaka tak bardzo jak myśl, że mógłby zniechęcić do siebie zwierzaka - tylko to kazało mu uważać na to co robi... choć już nie na to co robiła Natalie. Komentarz nastolatki przeszedł Francuzowi mimo uszu. Tzn większa jego część. To o drugim kocie dotarło jasno i wyraźnie.
- Masz towarzystwo, tak? A nie wyglądasz jakbyś lubiła się dzielić. - znowu zwracał się do futrzaka, jakby ten miał możliwość potwierdzić lub zanegować jego przeczucia. W końcu jednak zerknął na Darkówkę, o której najwidoczniej nie do końca zapomniał. Uśmiechnął się do niej łobuzersko.
- Jakbym nie włamywał się do ciebie do domu, to byś nie goniła mnie tak zawzięcie by aż zaliczyć glebę. - poszerzył swój wredny wyszczerz.
- A to jednak było całkiem urocze z twojej strony, Vivs.
Futerko Salomei było tak puszyste i delikatne, że ciężko było powstrzymać się od wtulenia w nie. Nawet pazury i ostre kły nie zniechęcały chłopaka tak bardzo jak myśl, że mógłby zniechęcić do siebie zwierzaka - tylko to kazało mu uważać na to co robi... choć już nie na to co robiła Natalie. Komentarz nastolatki przeszedł Francuzowi mimo uszu. Tzn większa jego część. To o drugim kocie dotarło jasno i wyraźnie.
- Masz towarzystwo, tak? A nie wyglądasz jakbyś lubiła się dzielić. - znowu zwracał się do futrzaka, jakby ten miał możliwość potwierdzić lub zanegować jego przeczucia. W końcu jednak zerknął na Darkówkę, o której najwidoczniej nie do końca zapomniał. Uśmiechnął się do niej łobuzersko.
- Jakbym nie włamywał się do ciebie do domu, to byś nie goniła mnie tak zawzięcie by aż zaliczyć glebę. - poszerzył swój wredny wyszczerz.
- A to jednak było całkiem urocze z twojej strony, Vivs.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach