Chester Ó Heachthinghearn
Chester Ó Heachthinghearn
Fresh Blood Lost in the City
Charleson Park
Pon Mar 21, 2016 9:50 am
First topic message reminder :

Charleson Park. Zadbany, niewielki teren zielony, który jest bardzo chętnie odwiedzany wiosną i latem przez mieszkańców ze względu na liczne walory estetyczne oraz ofertę wypoczynkową w postaci ławek, mini parków rekreacyjnych i sprzętu do ćwiczeń. Jego centrum przedarte jest przez fragment Zatoki Angielskiej, na której często odbywają się regaty małych żaglówek, natomiast z pozostałych trzech stron miejsce to jest otoczone przez osiedla mieszkalne.

Plague Doctor
Plague Doctor
Fresh Blood Lost in the City
Re: Charleson Park
Sob Lip 06, 2019 2:14 am
______Ostra zima dawała się we znaki i mróz przenikał skórę mężczyzn, nieprzyjemnie szczypiąc, a sztywniejące mięśnie były coraz większym problemem. Lider został zaskoczony atakiem z łokcia i Ryan mógł usłyszeć satysfakcjonujący, głuchy odgłos, a później cichy jęk, który wydobył się z ust mężczyzny. Ponownie wykluczył go na kilka sekund, gdy napastnik musiał zebrać się i nabrać powietrza w płuca. Brunetowi udało się również ominąć cios w szczękę o milimetry, a łokieć zahaczył tylko o płatek ucha i kosmyk włosów. Bandzior zawarczał, jeszcze bardziej rozeźlony, po czym sam uchylił się przed możliwym ciosem i zakręcił mocniej w prawo, omijając bruneta. On i lider znajdowali się teraz twarzą w twarz z szarookim chłopakiem.
______Nikt z nich nie spodziewał się, iż dzisiejszy wieczór okaże się być tak tragiczny w skutkach. Samotne neurony powoli zaczynały iskrzyć, a ich właściciele coraz bardziej nabierali świadomości, że mogą przegrać. Para była tak łatwym celem, że aż grzech było nie skorzystać, a tu takie rozczarowanie... Przypałętał się obcy młodziak, który pokrzyżował im plany. A na kolejne zaskoczenie nie trzeba było długo czekać.
______— Dzięki.
______Ryan mógł poczuć jak ktoś staje za nim, zwrócony plecami. Chłopak, była ofiara wpierdolu, poskładała się do kupy i wstąpiła w niego nowa energia. Otarł niedbale krew z nosa, patrząc na swoich oprawców, którzy kilka minut temu okładali go na lodowatym chodniku, gdy brunet zajmował się liderem i tym drugim.
______— Kończymy ich? — zapytał retorycznie, po czym bez dalszego gadania ruszył do ataku. Grimshaw miał 'sojusznika', nie był już sam na całą bandę. Lider, widząc co się dzieje, zawarczał wściekle i wraz z pseudo bokserem zebrali się w sobie i doskoczyli do srebrnookiego. Lider zaatakował z prawej, drugi napastnik z lewej. Lider celował w wątrobę, tym razem próbując parować kontr uderzenie; widać było, iż skupiał się przede wszystkim na tym, by ponownie zrobić użytek ze swojej masy ciała. Domniemany bokser obrał za cel krtań bruneta. Prawą ręką trzymał lekką gardę, kryjąc swoją twarz i szyję, a lewą wziął zamaszysty zamach, by móc go wyprowadzić w odpowiedniej chwili.
______Kawaleria nadchodzi.
Ryan Jay Grimshaw
Ryan Jay Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Charleson Park
Nie Sie 18, 2019 10:07 am
Grimshaw kiwnął głową, nie zważając na to, że zwrócony do niego plecami nieznajomy może nie zauważyć tego gestu. Uznał, że odpowiedź na to pytanie i tak była na tyle oczywista, że nie musiał mówić głośno o nadejściu odpowiedniego czasu na zakończenie tej farsy. I tak użerali się z nimi wystarczająco długo i prawdopodobnie już każdy z nich – nieważne czy byli oni czy przeciwnicy – marzył o tym, by wrócić do mieszkania. Tyle że walka nie mogła zakończyć się bez jasno wytyczonej wygranej strony, a mróz nie był na tyle dotkliwy, gdy od wewnątrz rozgrzewała ich adrenalina.
____Chwilę później jakiekolwiek werbalne przekazy również straciły znaczenie – teraz, gdy przyszło im walczyć ramię w ramię (albo też plecy w plecy), musieli na ten krótki czas nauczyć się współpracować. Wszystko wskazywało jednak na to, że lider i osiłek byli zainteresowani wyłącznie nim, a jego tymczasowy kompan miał w planach dobicie pozostałych dwóch kumpli.
____Dostrzegłszy atak nadciągający z dwóch różnych stron, uciekł się do najprostszej próby uniknięcia ich. Kiedy nadbiegający przeciwnicy znaleźli się wystarczająco blisko, by ich ograniczone mózgi straciły kilka cennych ułamków sekund na reakcję, Jay ruszył do przodu. Nie uciekał. To były zaledwie dwa szybkie kroki, podczas których ryzykował, że pięści napastników i tak otrą się o jego ciało. Niemniej jednak zaraz po tym energicznie okręcił się dookoła własnej osi, wyciągając rozczapierzoną dłoń, która gotowała się zarówno do silnego uderzenia, jak i do chwytu lidera za gardło lub twarz, jednocześnie zmuszając go do wycofania się o kilka kroków, gdy okazało się, że do tego ataku zaparł się całym ciałem, by później dać sobie trochę czasu zareagowanie na atak ze strony tego drugiego.
Plague Doctor
Plague Doctor
Fresh Blood Lost in the City
Re: Charleson Park
Czw Wrz 05, 2019 5:22 pm
______Mróz był siarczysty i przeciwnicy zaczynali się męczyć. Nocna eskapada nie była tak udana jak sądzili. Grimshaw pokrzyżował ich plany na łatwy zarobek i odrobinę uciechy. Okazał się godnym przeciwnikiem i jego spryt mógł pomóc mu wygrać. Kiedy ruszył przed siebie, atakująca go para za późno się zorientowała, iż znaleźli się na kolizyjnym kursie. Cios w wątrobę otarł się o materiał kurtki Ryan’a, a jego dłoń uderzyła go w szczękę i bok szyi, dodatkowo zbijając go z tropu. Poleciał na łeb na szyję, zderzając się lekko ze swoim kumplem, przez to potknął się i wylądował na oblodzonej ziemi. Bokser zaś, pomimo chwilowego zaburzenia równowagi, zdołał trafić Grimshaw’a w bok szyi. Nie było to miejsce w które celował, ale tylko tak zdołał go dosięgnąć. Wyglądało na to, iż zostali sami, gdyż lider leżał na ścieżce, dysząc ciężko. Ciche przekleństwo wydarło się z ust wroga, kiedy ponownie zacisnął pięści, rzucając się na szatyna, chcąc wykorzystać moment. Już raz go trafił, teraz drugi! Trzymając lewą ręką gardę na wysokości klatki piersiowej, prawą wycelował w splot słoneczny Ryan’a. Nogami zaparł się na wypadek ewentualnego kontrataku.
______W tle nowy sojusznik radził sobie coraz lepiej i oboje jego przeciwników zaczynało tracić parę. Prawie się udało.
Ryan Jay Grimshaw
Ryan Jay Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Charleson Park
Nie Mar 15, 2020 10:44 am
Cios w szyję zmusił Grimshawa do odsunięcia się o krok, pozostawiając po sobie pamiątkę w postaci tępego, pulsującego bólu. Ten dyskomfort nie miał wystarczającej siły sprawczej, by zniechęcić go do dalszej walki – dopóki wciąż stał na nogach i dopóki jego umysł był trzeźwy, szedł w zaparte, by pozbyć się problemu. Od samego początku uważał, że była to bezsensowna walka; niechciana przeszkoda podczas spokojnej drogi powrotnej do mieszkania, w którym prawie na pewno miał zastać Winchestera przed telewizorem.
____Miał nadzieję, że upadek lidera ostudził jego zapał do dalszej walki – to oznaczałoby, że pozbył się przynajmniej jednej natrętnej muchy. Biorąc za wyznacznik jego umiejętności bojowe, to bezmyślne wymachiwanie pięściami jedynie odwracało uwagę od bardziej doświadczonego przeciwnika. Nieznajomy, który właśnie tarzał się w śniegu, miał szczęście, że udało mu się zjednać sobie jakichkolwiek towarzyszy. W przeciwnym razie Jay wątpiłby, że jakikolwiek ząb w jego parszywej mordzie nie byłby sztuczny.
____Kolejny atak. Tym razem szarooki nie próbował się odsuwać. W ferworze walki osiłek raczej nie spodziewał się, że ktokolwiek mógłby czekać na jego atak, jakby kolejny cios miał być decydujący. Kiedy mężczyzna spodziewał się ataku na wysokości klatki piersiowej, Ryan skupił się na pięści wyprowadzającej cios. Prawą ręką spróbował pochwycić nadgarstek nieznajomego, zanim uderzenie miało dotrzeć do jego torsu, zaś lewa przedramię wystrzeliło do góry, przecinając pustą przestrzeń pomiędzy nim, a przedramieniem wroga, by osłonić go przed ewentualnym atakiem. Jeśli ten plan miał wypalić, zamierzał czym prędzej odepchnąć od siebie boksera i posłać go tam, gdzie jego miejsce – na ziemię obok swojego lidera.
____Leżeć, psie.
Plague Doctor
Plague Doctor
Fresh Blood Lost in the City
Re: Charleson Park
Pon Mar 30, 2020 8:54 pm
______Lider leżał na ziemi, ciężko dysząc, a spocone i poobijane ciało nawet nie czuło chłodu ciągnącego od ścieżki pokrytej lodem. Nie miał siły wstać, zalane krwią oczy ledwo co potrafiły dostrzec nikłe światło latarni, a co dopiero przeciwnika. Bokser zaś rzeczywiście nie spodziewał się, iż Ryan wyczeka jego atak. W ostatniej chwili zorientował się, że młody mężczyzna nie zamierza oddać ciosu, a jedynie chce pozbyć się przeciwnika niczym natrętnej muchy. W całym tym zamęcie odbił się od bruneta, ale nie wywrócił. Zatoczył się lekko, dziękując w duchu, że przyblokował siebie gardą. Dzięki temu nie poleciał jak placek na plecy, obok swojego szefa. Nabrał szybko głębokie oddechu, aż zapiekło go w płucach.
______UWAŻAJ. —  krzyk rozbrzmiał potężnie, kiedy nietypowy towarzysz walki ostrzegł Grimshaw'a. Kiedy on kończył z jednym ze swoich napastników, drugi odsunął się od nich i zaatakował znienacka Ryan'a. Był drobniejszy niż bokser i lider, ale ciągle miał dość siły, żeby doskoczyć do szarookiego i skoczyć mu na plecy. Miał nadzieję wywrócić wysokiego, obcego mężczyznę, który pokrzyżował ich plany.
______Bokser, widząc nagły zwrot akcji, zebrał się w sobie do ostatniego ataku, na jaki było stać jego zmęczone ciało. Wypruł przed siebie, ciągle trzymając gardę na wysokości twarzy i szyi, a prawą ręką szykował się do ciosu w szczękę.
Ryan Jay Grimshaw
Ryan Jay Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Charleson Park
Sob Kwi 11, 2020 4:35 pm
Co za cyrk. Takiego obrotu spraw mógł spodziewać się tylko po kompletnych amatorach. Przynajmniej z każdą kolejną sekundą walki uczył się tego, by przy kolejnej okazji nie pakować się w coś, co nie było warte jego straconego czasu. Wbrew wszelkim obawom dziewczyny, która wybiegła mu naprzeciw, wątpił, by ktokolwiek z tej czwórki był w stanie wyrządzić ofierze śmiertelną krzywdę. Może i wyszedłby z tego obolały, może któryś z nich przypadkiem złamałby mu żebro – nie wyglądało też na to, by tamten drugi był szczególnie bezbronny.
  Ale w przeciągu tych kilku minut to Grimshaw stał się celem numer jeden.
  Świetnie.
  Nie było większych szans na uskoczenie w porę przed atakiem nadciągającym zza pleców. Nim zdążył cokolwiek zrobić, poczuł ciężar na swoich plecach, choć nie na tyle duży, by Jay bez większego problemu dał się pociągnąć do tyłu. Instynktownie pochylił się do przodu, chwytając nieznajomego za przedramiona, by zabezpieczyć się przed ewentualnym podduszeniem. Z zajętymi rękami był dość łatwym celem dla przeciwnika, z którym stoczył najdłuższą do tej pory walkę i nic nie wskazywało na to, by ten zamierzał się poddać, mimo słyszalnie ciężkiego oddechu. Szare oczy nie spuszczały z niego czujnego spojrzenia i dostrzegłszy, że mężczyzna przymierzał się do kolejnego ataku, ciemnowłosy postanowił wykorzystać to, że jego znajomy uczepił się jego pleców. Gwałtownie obrócił się tyłem do boksera, chcąc zrobić sobie tarczę z jego wspólnika, który w najlepszym wypadku miał przyjąć cios na swoje plecy, a w najgorszym – w tył głowy. Druga opcja mogła pomóc im wszystkim zakończyć to znacznie szybciej.
Plague Doctor
Plague Doctor
Fresh Blood Lost in the City
Re: Charleson Park
Czw Lip 09, 2020 2:42 pm
______Cyrk na kółkach to słabe określenie na to, co działo się tej nocy w parku. Gdyby ktoś postronny oglądał tą heroiczną walkę najpewniej przecierałby oczy ze zdumienia, gdyż zakładałby, że to najgłupszy sen jaki miał w swoim życiu. Niestety, albo stety, wszystko było prawdą, a ostatnie podrygi pseudo gangsterów spotkały się z twardą ścianą rzeczywistości. Lider grupy uderzył z głuchym plask w swojego towarzysza, który bawił się w koalę na plecach Ryan'a I ciężko upadł na ziemię. Bokser próbujący chwytu od tyłu zaklął, popuszczając uchwyt, dzięki czemu Grimshaw z łatwością mógł pozbyć się napastnika. Chłopak, który pozbył się już swoich napastników, doskoczył do ostatniego stojącego na nogach I przydzwonił mu niczym Rocky, najpewniej ukazując agresorowi najpiękniejsze konstelacje gwiezdne, jakie istniały.
______Koniec.
______Lider grupy podniósł się z klęczek, ciężko dysząc I ocierając ślinę z kącika ust:
— Jeszcze Cię dopadnę, gnoju. Zobaczysz. — zawarczał, wycofując się jednak pośpiesznie, niczym zbity pies z podkulonym ogonem. Tak samo, jak reszta bandziorów, o ile byli w stanie w ogóle podnieść się do względnego pionu.
______Chłopak, którego Ryan uratował przed operacją plastyczną, a I pewnie traumatologią, podszedł do niego, wyciągając rękę:
— Dziękuję. — zaczął z wolna, nabierając głębszego oddechu. Był wysokim, postawnym blondynem, pokrwawionym I poobijanym, ale z pewnością odznaczał się niezłomnością ducha I kulturą osobistą. — Naprawdę. Gdyby nie Ty to zrobiliby z mojej twarzy jesień średniowiecza. Nazywam się Jack Crawford. — odchrząknął, po czym szelest w krzakach skupił jego uwagę. Kayla. Gdzieś w oddali słychać tez było syreny policyjne. Widocznie udało się jej wezwać pomoc. Jack wyciągnął rękę w kierunku dziewczyny, która wpadła w jego ramiona, drżąc. —  Gdybyś kiedykolwiek potrzebował pomocy, daj znać. — mówiąc to, wolną ręką sięgnął do kieszeni spodni I wyciągnął z niego, pomiętolony po walce, kartonik. Wizytówka. — Jestem synem komendanta policji z Centrum, a sam zajmuję się programowaniem. Jeżeli będziesz szukał pomocy – wal, jestem Twoim dłużnikiem. Naprawdę dziękuję.
Wydarzenia potoczyły się szybko. Para została odwieziona przez policjantów na komisariat, a dwóch z czterech napastników zostało pojmanych. Grimshaw zaś zyskał przypadkowych, zaś wdzięcznych, sojuszników w tym dziwnym mieście.


Gratuluję, dotarłeś/liśmy do finału. Mega dziękuję za okazaną cierpliwość i za to, że z chęcią odpisywałeś na moje najdziwniejsze pomysły walk.
Ryan otrzymuje 5 pkt. reputacji oraz 5 PU + wdzięczność oraz przyjaźń Jack'a Crawford'a oraz jego dziewczyny, Kayli. Ta-ra-ra Boom-de-ay.

Sponsored content
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach