Alex Wright
Alex Wright
Fresh Blood Lost in the City
Ulica
Pon Gru 07, 2015 7:46 pm


Ostatnio zmieniony przez Alex dnia Wto Gru 08, 2015 9:51 pm, w całości zmieniany 1 raz
First topic message reminder :


Jedna z wielu zwyczajnych ulic w tym mieście. Nic nadzwyczajnego. Całkiem zadbana, znajdująca się niedaleko centrum miasta, dzięki czemu niemal o każdej porze można kogoś spotkać. Przy niej również znajdują się wszelkiego rodzaju kawiarnie, restauracje i sklepu, ale z pewnością nie ma ich tyle, ile w samym centrum - w końcu to tam zbiera się spora gromada mieszkańców, gdy chcą się zabawić nocą lub spędzić miło czas za dnia. Owszem, w lokalach przy tej ulicy również tętni nocne i dzienne życie, jednak zdecydowanie nie w takim natężeniu jak w centrum. Ze względu na połączenie komunikacyjne, dostępność różnych miejsc rozrywkowych i gastronomicznych oraz względną ciszę w nocy ludzie często szukają w tej okolicy mieszkań do wynajęcia lub kupna.

Ulica


Na tym terenie nie ma ingerencji pracowniczej.
Jesteś zainteresowany pracą na ulicy? Kliknij na W.


***

Czy to coś nowego, że znów ktoś wkurwił Alex do tego stopnia, że ta postanowila sobie darować, wziąć gitarę w pokrowcu i psa i pójść przed siebie? No raczej nie. Wright była wściekła wszystko ją denerwowało. Dodatkowo czuła się strasznie bezsilnie. Szczerze? Choć Amerykanka się by do tego nigdy nie przyznała to jednak tęskniła za domem. Dokładnie za czasem, kiedy jej ojciec żyła, a ona sama wiodła spokojne życie w San Francisco. Była jednak świadoma, że to już przeszłość. Tamto już nie wróci. Nie może, a ona sama musi sobie jakoś radzić.
No nic, wracając do sytuacji Wright. Dziewczyna potrzebowała się jakoś zrelaksować. Przeszła się spory kawałek drogi, nieco ją to uspokoiło, ale nie do końca. Potrzebowała się na czymś wyżyć. Było kilka opcji na to, na przykład wplątanie się w jakąś bojkę. Zostawało jednak pytanie czy warto było to zrobić i pewnie po raz kolejny oberwać? Z resztą Roverowi mogłoby się wtedy oberwać, a ona nie chciała by psu się coś stało, więc raczej ta opcja odpadała. Postanowiła wyrzucić z siebie te negatywne uczucia przez coś zupełnie innego, a dokładnie przez muzykę. Znalazła sobie odpowiednie miejsce na jednej z ulicy. Wyjęła z pokrowca Angie, etui zostawiła otwarte przed sobą. Instrument nastroiła i zaczęła. Grała dość długo, a jej pierwsze utwory nie należały do tych spokojnych. W końcu jednak opanowała się nieco i zmieniła z nieco spokojniejsze i łagodniejsze brzmieniem. Poskutkowało to nieco większą ilością drobnych wrzuconych do pokrowca od jej gitary. Alex ogólnie jakoś bardzo nie skupiała się na otaczających ją ludziach. Zwyczajnie ją nie interesowali. Czasem tylko zerknęła tylko na ludzi. Podczas tego wszystkiego Rover zajmowała się sobą, ale nie odchodził za daleko od swojej właścicielki. Tak, Rover był mądra psiną.
Dosłownie chwilę temu skończyła jeden z utworów Starset. Chwilę zastanawiała się nad kolejnym, ale pomimo tego zastawienia jej palce nie przestawały wędrować po strunach i gryfie Angel. W końcu zdecydowała się na kolejny utwór.
- Oh well, honor for all
Of the big and the small
Well, the taller they stand
Well, the harder they fall
We live for today, but we die for the next
with blood in our veins and the air in our chest
Oh, we step into war with our hearts on the line
Dirt on our boots, it shakes free over time...
- zaczęła nucić i śpiewała dalej wybraną piosenkę

Anonymous
Gość
Gość
Re: Ulica
Wto Kwi 05, 2016 6:58 pm
Głód wziął wreszcie górę i w oczekiwaniu grom wie na co, wyciągnęłam z czarnej torby skradzione pieczywo i przysunęłam do nosa, wciągając jego apetyczny zapach. Kojarzył mi się z domem - ale nie tą ruderą, w której mieszkałam. To był raczej przytulny dom, w którym mieszkałam razem z bratem w spokoju, bez konieczności dealowania i kradnięcia pożywienia. Coś, czego tak naprawdę nigdy nie miałam, a jednak za tym w jakiś sposób tęskniłam i ów obraz, odległy, tkwił w mojej głowie. Urwałam oczywiście tylko połowę, drugą chowając z powrotem, aby później móc wręczyć Bastienowi. Pewnie i on był teraz głodny, chyba, że i jemu się powiodło.
I jemu? Cóż, chyba raczej tylko jemu, bo niespodziewanie właściciel pieczywa, zamiast pójść sobie dalej, skręcił w tę cholerną uliczkę i w dodatku zaczął mi się przyglądać.
Tylko nie to - przemknęło mi przez głowę, nie pokazałam po sobie jednak zestresowania. W zasadzie i tak było ono nikłe, żyłam w ten sposób od lat i tak jak przy pierwszej kradzieży serce waliło mi jak młotem, tak z czasem... stało się to normą, codziennością. Nic niezwykłego. Gorzej tylko, kiedy ktoś się skapnął, tak jak teraz. W dodatku potwierdziły się moje przypuszczenia, znałam tego gościa, ale - podobnie jak i on - nie miałam pojęcia skąd. Przyjrzałam mu się lepiej i po krótkim zastanowieniu zaczęło coś mi świtać.
To nie ten gościu z policji? Wielokrotnie się zastanawiałam nad tym, co kiedyś dla mnie zrobił, jednak nigdy go potem nie spotkałam. A przynajmniej nie zwróciłam na to uwagi, bo - kto wie - może mijaliśmy się nieraz na ulicy, po prostu nie zwróciłam na to uwagi. On najwidoczniej też nie. Chociaż chciałam go poznać, albo raczej jego motywy z przeszłości, kiedy postanowił ukryć przed policją to, co zrobiłam, to nie chciałam się w nic wplątywać. Wolałam unikać kontaktu i niewygodnych rozmów. Zdecydowałam, że tak będzie po prostu bezpieczniej.  
- Parę sekund temu zwinęłam Ci bagietkę - udawałam, że mężczyzny po prostu nie znam.  Jeszcze zacznie bardziej przy mnie węszyć, a o kradzieży wspomniałam, bo skoro już tu skręcił, to znaczy, że się musiał zorientować. No bo chyba nie przylazłby tu tylko dlatego, że mnie skojarzył? Cóż, tak przynajmniej myślałam.
- Krótką masz pamięć w takim razie - dodałam, biorąc kolejny kęs pieczywa i to na nie przenosząc wzrok.
Sketch
Sketch
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ulica
Wto Kwi 05, 2016 7:29 pm
Tu coś zaświeciło żarówkę, ale za chwile znowu gasła. Sheeeit, skąd ona była... Dopiero "lekko" sarkastyczny wydźwięk słów naprowadził go na właściwsze tory, choć to jeszcze nie było to, co chciał osiągnąć. Spojrzenie przemknęła na trzymane przez dziewczynę pieczywo i zwyczajnie nie mógł powstrzymać wykrzywiającego lekko kąciki uśmiechu.
- Tak, wiem. Przy okazji, smacznego. - Wzruszył barkami, przenosząc spojrzenie w bliżej nieokreślony punkt za plecami dziewczyny. Kolejna pochwycona myśl i kolejne skojarzenia. Zacisnął palce na wnętrzu kieszeni, chcąc złapać jak najwięcej fragmentów pamięci.
- Na pewno nigdy nie uprawialiśmy seksu? - Czysto teoretyczne pytanie, zadane w razie wypadku. Pokręcił zaraz głową, odsuwając od siebie tę myśl. Impasibru. Kilka kolejnych sekund i w końcu przypomniał sobie tę rudą dziewczynę, którą funkcjonariusze trzymali za ramiona coby nie uciekła.
- Beskha Roché! Podejrzana o kradzież, ponoć sąsiad ją a raczej ciebie widział. - Oh, jak wielkie było zdziwienie panów z odznakami gdy ich młodszy kolega po fachu zapełnił podejrzanej alibi. Aż parsknął pod nosem, zaraz sobie przypominając, że miał tego nie robić publicznie. Jeszcze wezmą go za rozrywkowego i co wtedy.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Ulica
Wto Kwi 05, 2016 7:51 pm
- Dziękuję - odparłam swobodnie, zaspokajając głód, przynajmniej w pewnym stopniu. Od rana nic nie jadłam, ale to nie był pierwszy raz, kiedy dopiero późnym popołudniem jadłam swój pierwszy posiłek. Zresztą, było to po mnie widać - zbyt szczupłe jak na mój wiek ciało, niekompatybilne ze wzrostem. Pod koszulką miałam wyraźnie zarysowane żebra, można je było niemalże policzyć. Nigdy nie odżywiałam się należycie, ale bardziej martwiło mnie to w przypadku brata. Wolałabym sama cały dzień nic nie jeść, a żeby on choć raz zjadł porządny posiłek.
Pytanie mężczyzny sprawiło, że aż się zakrztusiłam. Poważnie, odwróciłam się w bok zanosząc kaszlem, bo kawałek bagietki utkwił nie tam gdzie trzeba. Co to, głupia karma? Odruchowo złapałam się dłońmi za brzuch, kaszel jednak nie trwał długo. Kiedy tylko ustał, powróciłam spojrzeniem do Sketcha, który zresztą w tym momencie wykrzyknął moje imię i nazwisko. Cholera, przypomniał sobie...
W pierwszej chwili chciałam go o wszystko wypytać. Dlaczego mi wtedy pomógł? Przecież nawet mnie nie znał, powinien razem z tamtą bandą zaprowadzić mnie na komisariat i mieć w dupie moje motywy i to jak żyję. Przecież i tak nie obchodziło to nikogo poza Bastienem. Ludzie czerpali radość z cudzego cierpienia, dowartościowując tym siebie. Postanowiłam jednak brnąć jeszcze trochę w kłamstwo, może się w końcu odczepi i pójdzie.
- Roché? - wymówiłam nazwisko, błędnie je akcentując. Celowo oczywiście.
- Mało irlandzkie nazwisko jak na mnie. Mówię Ci, koleś, nie znamy się, ani tym bardziej z Tobą nie spałam.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Ulica
Wto Kwi 05, 2016 9:10 pm
Nie, wbrew pozorom nie śledziłem wcale swojej siostry. Na miejscu wydarzeń znalazłem się w zasadzie zupełnie przypadkowo. Po prostu szukałem szczęścia kilka przecznic dalej, a że ulice dzisiejszego wieczoru były wyjątkowo puste i wolne od przechodniów to robiąc obchód po obrzeżach centralnej części miasta trafiłem idealnie w sam środek wydarzeń. W pierwszej kolejności dostrzegłem stojącego w tej chwili tyłem do mnie mężczyznę, dopiero potem przyuważyłem siostrę. Przyglądała mu się nieufnie w dłoni trzymając nadgryzioną bułkę. Przynajmniej jej się poszczęściło... Chyba. Potrafiłem wyczuć nastrój swojej siostry, nawet z takiej odległości, mowę ciała również zawsze odczytywałem bezbłędnie dlatego nie ujawniłem się od razu ze swą obecnością, a podkradłem się bliżej kryjąc gdzieś za rogiem i nasłuchując. Czyżby miała kłopoty? Wychyliłem się ostrożnie by skontrolować sytuację i wymienić z Beskhą porozumiewawcze spojrzenie. Potrzebowała wsparcia? Facet się nie naprzykrzał? Jeżeli będzie trzeba spiorę mu dupsko. I pewnie nei wyjdę na tym najlepiej biorąc pod uwagę fakt, że mam do czynienia z policyjnym potrecistą.
Sketch
Sketch
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ulica
Wto Kwi 05, 2016 9:20 pm
Skinął głową w wyrazie "nie ma za co". Utrata pieczywa którego i tak miał się pozbyć na rzecz jakichś ptaszków wcale nie była zła. Przynajmniej ta dziewczyna się naje. A wcale nie wyglądał lepiej od niej. Też był chudy, właściwie chudszy niż powinien. Tak to jest, kiedy ma się inne priorytety niż odżywianie.
Z rozbawieniem obserwował reakcję dziewczyny, nic jednak nie robiąc by pomóc w usunięciu okruszka z przełyku. Dotyk "obcych" nie jest zawsze pożądany, czego on sam był idealnym przykładem. Dokładnie w taki sposób zawsze kwitowali pytanie bruneta, co za każdym razem dostarczało mu niewielkiej dawki śmiechu.
- Nie spałaś, oczywiście, że nie. - Bo co jak co, ale to zapewne by pamiętał. Znaczy "pamiętał". Przypomniałby sobie dopiero po dłuższej chwili, ale ważne, że w ogóle.
- Jeśli dobrze pamiętam, to masz brata. - Kontynuował, nijak nie zniechęcony. Normalni ludzie zapewne już by przeprosili i odeszli. Nie wiadomo jednak co zrobią ci nienormalni.
Natomiast praca w policji dała mu już na tyle doświadczeń, by być w stanie wyczuć spojrzenie na sobie.
- Uznasz za dziwne przyjęcie spóźnionego prezentu urodzinowego od gościa który pracuje w policji? - Dodał po chwili, zwracając wzrok znów ku dziewczynie. Jak już było wspomniane, totalnie normalny człowiek wyskakuje z totalnie normalnymi propozycjami do dziewczyny która właśnie go okradła.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Ulica
Wto Kwi 05, 2016 9:36 pm
Mogłam się w zasadzie domyślić, że tak łatwo nie da sobie wcisnąć kitu. Uparty był i na tyle przekonany o swej słuszności, że przekonania go do swojej racji wymagałoby ode mnie zbyt wiele. Sama musiałabym tego bardzo chcieć, a jednak część mnie wolała się przyznać i wypytać o przeszłość.
Na wspomnienie o bracie zacisnęłam lekko pięść i ściągnęłam brwi ku sobie. Nie lubiłam, kiedy ktoś wnikał w moje życie, a w szczególności kiedy jakiś koleś z policji pytał o Bastiena. W tym momencie wyczułam jednak na sobie jego spojrzenie i momentalnie się uspokoiłam mając tę świadomość, że jest w pobliżu. Dłonią, którą trzymałam na dole, dałam mu jednak sygnał, że wszystko jest w porządku. A przynajmniej na razie, nie wiedziałam, jakie właściciel bagietki miał zamiary.
Miast odpowiedzieć na jego pytanie, zadałam własne, które mnie dręczyło już od dłuższego czasu.
- Dlaczego mi pomogłeś? - wypaliłam. No bo jakiś chyba musiał mieć w tym cel? Nie wierzę, że nagle zrobiło się mu żal biednej dziewczyny, starającej się zapewnić sobie oraz bratu w miarę "przyzwoite" życie, o ile tak w ogóle można je nazwać.
Kolejne jego pytanie mnie zdziwiło. W zasadzie to w pierwszej chwili nie wiedziałam, co powinnam odpowiedzieć. To jakiś żart.
- Słuchaj, koleś... Twoje pytania coraz bardziej zbijają mnie z pantałyku. Jaki prezent? I jakie urodziny? Chcesz czegoś ode mnie, tak? Chciałeś już wtedy, kiedy wstawiłeś się za mną - nie lubiłam owijania w bawełnę i byłam zbyt niecierpliwa. Chciałam też dać wreszcie Bastienowi pół bagietki, które dla niego schowałam do torby. Swoją drogą, wciąż czułam jej śliczny zapach.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Ulica
Wto Kwi 05, 2016 9:54 pm
Dostrzegłem naturalnie gest jakim posłużyła się Beskha aby mnie uspokoić i odwieść od popełnienia jakiegoś głupstwa. Ufałem jej, bardziej niżeli komukolwiek innemu dlatego zgodnie z jej wolą nie włączałem się w konflikt wciąż jednak pozostając na miejscu by mieć typa na oku. Co prawda stojąc za nim mogłem co najwyżej przyjrzeć się dogłębnie jego pośladkom (na co z drugiej strony z racji swojej orientacji seksualnej nie powinienem generalnie narzekać), podczas gdy to twarz interesowała mnie w tej chwili najbardziej. Skoro Bex go znała, może i ja bym go skojarzył? Zwłaszcza, że właśnie wspomniał o mnie w dialogu w pełni świadomy mojej egzystencji. Właściwie biorąc pod uwagę całą tę dziwaczną sytuację trochę mnie to zaniepokoiło. Co to za gość do cholery? Bladą twarz wykrzywił delikatny grymas mimo wszystko ani drgnąłem wciąż pozostając w ukryciu.
Sketch
Sketch
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ulica
Wto Kwi 05, 2016 10:03 pm
Widział to zaciśnięcie pięści i od razu odnotował w pamięci by nie poruszać tematu brata. Licząc oczywiście, że o tym nie zapomni. A był wstanie z własnego roztrzepania zostawić gdzieś głowę. Był do tego bardziej niż zdolny. Przysłonił usta wierzchem dłoni, powstrzymując się od ziewnięcia. Oj, tyle dni bez snu zdecydowanie nie za dobrze wpłynęło na wytrzymałość. Jeleń zastukał kopytami, podchodząc bliżej "towarzysza". Spojrzenie czarnych ślepi ulokował zaś w dziewczynie, po kilku krótkich sekundach obchodząc ją dookoła.
Nie lubi cie.
Nic nowego.
Nie bądź pesymistą Sketch.
Sam zacząłeś.
Prychnął mentalnie, odwracając wzrok od pokaźnego poroża które zadrżało w rozbawieniu.
Dlaczego jej pomógł? A kto to wie? Działał pod wpływem impulsu, ciesząc się jak dziecko z nowych zabawek na widok wściekłych min policjantów. No bo co im szkodził jeden "przestępca" w tą czy tamtą.
- A dlaczego by nie? Oboje korzystnie na tym wyszliście, myślałem, że byłaś zadowolona? - Wzruszył barkami, przyglądając się rudej z niezrozumieniem wymalowany w dwukolorowych tęczówkach. Kolejna sytuacja kiedy jego zaburzone wartości nie pozwalały zrozumieć sytuacji. A wywołanie jeszcze większego zdziwienia na twarzy Beshki wywołało minimalne uniesienie kącików ust.
- Twoje urodziny. Na pewno je miałaś, bądź będziesz mieć. Niczego nie chcę, ci z policji z reguły są... - Zaciął się na moment, szukając odpowiedniego słowa. - Bezinteresowni, no nie? W końcu pomagają i tak dalej. - Machnął ręką, podsumowując tym gestem całą swoją wypowiedź. Zawsze mu mówili, żeby pomagał innym a jak już starał się to robić to kończył na tym że mieli wobec niego podejrzenia i nie ufali. Ugh.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Ulica
Wto Kwi 05, 2016 10:20 pm
Nie rozumiałam mężczyzny, albo po prostu nie byłam w stanie pojąć, że ktoś coś dla mnie zrobił tak po prostu. W moim życiu były tylko dwie takie osoby. Mój brat i tamten stary facet, który dał mi harmonijkę, ja zaś wręczyłam ją na urodziny Bastienowi. I... to w sumie tyle. Osiemnaście lat, a tylko od dwóch osób doświadczyłam bezinteresownej życzliwości. Teraz miałam uwierzyć w trzecią? Coś mi nie pasowało i choć z jednej strony chciałam zaufać "nieznajomemu" i było w nim coś specyficznego, to jednak nie mogłam. Nie umiałam.
- Byłam. Wybacz, że nie podziękuję, ale ciężko mi uwierzyć, że zrobiłeś to ot tak, po prostu - odparłam, kolejne zaś jego słowa skwitowałam krótkim parsknięciem. Nie był to wesoły śmiech, bardziej... pogardliwy. - Pomagają i tak dalej? Dbają tylko o porządek tak, jak im najwygodniej, byleby zgarnąć pieniądze i mieć sprawę z głowy. Daleko im do empatii, z bratem wiemy o tym najlepiej - w tym momencie kiwnęłam głową do Bastiena, aby podszedł. Domyślałam się, że jest głodny, a że była późna godzina, to chciałam się z nim podzielić swoją "zdobyczą". Zakładając, że podszedł, uśmiechnęłam się delikatnie i wyciągnęłam z torby bagietkę.
- Jeszcze świeża - oznajmiłam, podtykając mu ją niemalże pod sam nos.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Ulica
Wto Kwi 05, 2016 10:42 pm
Zupełnie nie byłem świadomy tego, że Sketch zdaje sobie sprawę z mojej obecności. Nic też nie wskazywało na to by mnie zauważył, a sam przecież byłem ostrożny. Jak zawsze. Skradanie miałem opanowane niemal do perfekcji, rzadko się zdarzało bym się nieporadnie o coś potknął, nadepnął na gałązkę, która w efekcie pękłaby ze zdradliwym trzaskiem czy nieszczęśliwie kopnął butem mijany kamień. Byłem absolutnie pewien, że tylko Bex jest świadoma tego, że tu jestem. Słuchałem w ciszy tej niezbyt zrozumiałej dla mnie wymiany zdań próbując złapać wątek. Czego się dowiedziałem? Że facet w płaszczu udzielił niegdyś mojej siostrze pomocy, a teraz... Chce jej wręczyć spóźniony prezent urodzinowy. Bullshit. Byłem względem niego podejrzliwy i w sumie miałam rację. Kiedy zasugerował między wierszami, że jest z policji zaniepokoiłem się jeszcze bardziej. Dlaczego Bex rozmawiała z policją? Stąpała po bardzo grząskim i niepewnym gruncie... Nie podobało mi się to. Stanowczo. Skoro jednak i tak już kiwnięciem głowy zdradziła moją pozycję to i wyłoniłem się zza rogu równym krokiem do nich podchodząc. Mijając Sketcha rzuciłem mu ponure, niezbyt przyjazne spojrzenie, a następnie przystanąłem przy siostrze dłonią odsuwając spod nosa jej dłoń.
- Schowaj na później. - poleciłem. Nawet jeżeli byłem głodny to nadal nie na tyle, by nie potrafić sobie w takiej sytuacji odmówić sobie posiłku. Zwłaszcza, że tamten się gapił. A zupełnie mu nie ufałem. Często miewałem zatargi z policją, czepiali się drobnych kradzieży miast ścigać i puszkować morderców i gwałcicieli. Nic dziwnego, że za nimi nie przepadałem.
- Ona niczego od ciebie nie chce, zostaw ją w spokoju i idź być policjantem gdzie indziej. - zwróciłem się bezpośrednio do Sketcha.
Sketch
Sketch
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ulica
Wto Kwi 05, 2016 10:50 pm
Do trzech razy sztuka, nie? Właściwie to doskonale rozumiał wahania dziewczyny. Zapewne sam trzymałby się na trzy metry od kogoś, kto bezinteresownie by mu pomógł. Nawet ten jeleń brał swoje "w zamian". Ale to akurat było zrozumiałe. Oparł się wygodniej o ścianę, gdy torba coraz bardziej ciążyła na ramieniu. Z wielką chęcią pozbyłby się chociaż jednego urządzenia. Sprzeda je na ebay'u, to zawsze jakaś opcja.
- Nie ma sprawy, nie oczekuję podziękowań. - Wzruszyłby ramionami raz jeszcze, gdyby nie to, że powoli zaczynały go boleć. Zaraz też uniósł przedramiona w geście "ja tam nie wiem".
- Nie mnie to oceniać. Nie wszyscy myślą tylko o swoich dupskach, tak mi się przynajmniej wydaje. Są powaleni, to oczywiste. Może gdzieś tam jest jeden, który ma serce. I nie, nie mówię o sobie. - To ostatnie dodał w razie wypadku, gdyby chciała wziąć go za narcyza. Nie był tym o dobrym sercu pod żadnym względem. Jego sprawa dlaczego im pomógł i akurat to mógł zachować dla siebie. Lekko obrócił głowę na bok w celu zlustrowania brata rozmówczyni, a jednak jedyne na co trafił, było wielkim łbem z pięknym porożem. Gdyby nie towarzystwo, sięgnąłby ręką by odsunąć tę opierzoną mordę. No niestety, teraz nie za bardzo mógł. Powiódł spojrzeniem za rudą czupryną, tak bardzo podobną do tej należącej do dziewczyny. Zabójczy wzrok skwitował szerokim uśmiech, tak jak każdy zrobiłby to na jego miejscu.
"Idź być policjantem gdzie indziej".
Przesłonił usta dłonią, z całych sił powstrzymując się przed... Wybuchnięciem śmiechem. Co też po chwili i tak nastąpiło. Całkowicie szczery, rozbawiony dźwięk wypełnił zaułek, zapewne wywołując niezrozumiałe spojrzenia u reszty przechodniów.
- Przepraszam, to po prostu komiczne. - Usprawiedliwił się, ocierając łzy rozbawienia i jako tako uspokajając.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Ulica
Wto Kwi 05, 2016 11:16 pm
Zgodnie z poleceniem brata schowałam bagietkę do torby, chociaż niechętnie, bo wolałabym aby ją zjadł i nie przejmował się Sketchem. Choć wciąż temu kolesiowi nie ufałam, to nie uważałam go za szczególne zagrożenie. Wtedy załatwił mi alibi, a teraz pozwolił bez konsekwencji ukraść sobie bagietkę. Choć to wszystko nie miało dla mnie najmniejszego sensu, to wierzyłam, że jakiś mieć musiało i chciałam go poznać. Właśnie dlatego jeszcze kontynuowałam tę dziwną rozmowę, zamiast po prostu odejść, jak to zazwyczaj robiłam w przypadku niechcianych konwersacji.
- W porządku, Buzz - rzuciłam do brata, chwytając go delikatnie za nadgarstek. - Zna moje nazwisko i twierdzi, że bezinteresownie odsunął ode mnie podejrzenia przed policją. Pójdziemy stąd, ale chcę się najpierw dowiedzieć, dlaczego naprawdę to zrobił- najwidoczniej z tego towarzystwa nie tylko Sketch był uparty. Pomijając fakt, że był też dziwny.
Kiedy wybuchnął śmiechem, zmarszczyłam brwi. Wspominałam już, że był dziwny? I zupełnie nieprzewidywalny. Nie wiedziałam, czy powinnam sobie po prostu dać spokój i pójść, czy drążyć temat. Być może naciskałam dlatego, bo miałam w głowie jedną myśl. Choć ojciec, którego ostatni raz widziałam w wieku pięciu lat i pamiętałam po nim jedynie odór papierosów, zupełnie mnie nie obchodził, to jednak pomyślałam, że może obudziły się w nim nagłe wyrzuty sumienia i kazał komuś pomóc mi i bratu. Gdybym się o tym dowiedziała, oczywiście nie chciałabym żadnej pomocy. Nie od Vincenta.
- Co w tym zabawnego? - zapytałam widocznie zrezygnowana. - Dobra, uznajmy, że faktycznie zrobiłeś to bezinteresownie. I o tę bagietkę też nie masz spiny. W takim razie rozmowę możemy uznać za zakończoną i nigdy do tego nie wrócimy tak? Np. na komisariacie.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Ulica
Wto Kwi 05, 2016 11:34 pm
Gdyby nie był policjantem - o ile w ogóle nim jest - dostałby już w nos. Za samą reakcję. Nie znosiłem szydery, a w taki właśnie sposób zinterpretowałem jego śmiech. Rzekome usprawiedliwienie ani trochę nie pomogło, jedynie jeszcze bardziej mnie rozzłościło. Dlaczego się powstrzymałem? Bo przykleiłby mi do czoła artykuł traktujący o karze za znieważenie funkcjonariusza policji, albo o zgrozo jeszcze zaciągnął na komisariat. Poza tym i bez tego miałem dość problemów na głowie. Miałem coś odpyskować, ale w tej samej chwili poczułem jak palce Bex oplatają delikatnie mój nadgarstek. Wpierw zerknąłem na niego z ukosa, a następnie stopniowo uniosłem swe spojrzenie na jej bladą, okraszoną piegami twarz. Na wargi cisnęło się nieme pytanie "Dlaczego w ogóle z nim rozmawiasz?", ale nim zdołałem wypowiedzieć jej w głos przyszła mi z wyjaśnieniami. Bezinteresowna pomoc ze strony policjanta?
- Podejrzenia były słuszne, domyślam się że o tym wiedziałeś. Czy to się aby nie zalicza pod składanie fałszywych zeznań, umyślne krycie sprawcy i co za tym idzie współudział w przestępstwie? Jeżeli to się wyda wylecisz z roboty. - między wierszami dyskretnie zasugerowałem, że sam go z przyjemnością podkabluję jeżeli będę miał ku temu powód. Może chciałem się w ten sposób upewnić, że nie będzie próbował wrobić w nic Bex?
Sketch
Sketch
Fresh Blood Lost in the City
Re: Ulica
Wto Kwi 05, 2016 11:40 pm
Próbuj być dobry i socjalny a będą kazać ci spadać. Cała ta sytuacja wydawała mu się po prostu absurdalnie śmieszna, lecz tym razem zachował to dla siebie. Kolejny wybuch radości mógłby nie być potraktowany zbyt dobrze.
- Mówiłem, nie ma żadnego "prawdziwego powodu". Zrobiłem to bo chciałem. - Był uparty i nie miał nic przeciwko powtarzaniu jednego i tego samego w kółko. Pytanie ile wytrzyma jego rozmówczyni. Dziwny, oczywiście. To kwintesencja Sketcha.
Szczycisz się tym?
A powinienem płakać?
Tym samym uciszył jelenia, obserwując jak ten wznawia wcześniejszą wędrówkę. Tym razem jednak dołączając do trasy odcinek wokół Bastiena.
- Nie zamierzam być niemiły czy coś, ale... Nie chcę was widzieć na komisariacie. - Wypowiedziane właśnie słowa miały wiele głębszych znaczeń, które znał tylko ich autor. Dwójka rodzeństwa mogła interpretować je na wszelakie sposoby i prawdopodobnie trafiliby we właściwie raz czy dwa. Nie znaliby powodów, i byliby podejrzliwi, ale tak bywa!Wtedy też zwrócił spojrzenie na chłopaka.
- Owszem, zalicza się, i tak, wiem, że mogą mnie wyrzucić. Nie mam zamiaru was szantażować ani błagać o utrzymanie tego w tajemnicy. Zrobiłem co zrobiłem, nie chcę niczego w zamian. Ja was znam, wy mnie nie. Sketch Morningstar, portrecista, czasami fotograf policyjny. A co do tego prezentu... - Przesunął językiem po dolnej wardze, przenosząc spojrzenie na własną torbę. Zdjął ją z ramieniu, wyciągając w stronę Beshki. Wraz z całą zawartością w postaci rozmaitych telefonów i kilku aparatów.
- Jeśli usłyszę pytanie "dlaczego? to podejrzane"" to wyjdę z siebie i stanę obok. - Innymi słowy... Do wyboru do koloru, wybierajcie.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Ulica
Sro Kwi 06, 2016 12:00 am
"Zrobiłem to bo chciałem", "zupełnie bezinteresownie", bo "dlaczego nie?". Może i jestem przewrażliwiony, ale zupełnie mu nie ufałem. Nie wierzyłem w Świętego Mikołaja, dlaczego miałbym uwierzyć w przypadkowo spotkanego na drodze dobroczyńcę? O ile można go w ten sposób nazwać bo przecież sam przyznał, że z dobrocią niewiele ma wspólnego. Tak, poddawałem dokładnej analizy wszystkie jego słowa, tworząc głowie obraz jego osobowości. Niewiele różniło się to w sumie od jego pracy, czyż to nie zabawne? Różnica jest taka, że ja nie używam ołówka.
- Mylisz się... Nie znasz nas. Ani trochę. Znasz jedynie nasze imiona i nazwisko. - sprostowałem bo nie byłbym sobą. Jeżeli mogłem z czystym sumieniem powiedzieć o kimś, że mnie zna to tylko i wyłącznie o mojej siostrze. I swoim ex ale go starałem się mimo wszystko wyrzucić z pamięci. A więc Sketch Morningstar... Świetnie, będę już wiedział jakie nazwisko wskazać na komisariacie. Jeśli będzie to konieczne, naturalnie.
- A nie chcesz nas tam widzieć bo..? - wróciłem do jego poprzednich słów. Znowu ta podejrzliwość, ale co ja mogę? Facet zachowywał się na tyle dziwnie, że nie dało się tego po prostu zignorować. Nawet jeżeli początkowo miałem ochotę chwycić siostrę za ramię, odwrócić na pięcie i odejść to teraz sam sterczałem jak ten słup bacznie przyglądając się nowemu 'znajomemu'. Popatrzyłem też z ukosa na torbę, a gdy Bex trzymała ją już w dłoniach - zajrzałem do jej wnętrza.
- No chyba sobie jaja robisz... - stwierdziłem unosząc ponownie wzrok na twarz Morningstara.
Sponsored content
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach