Kotarou
Kotarou
The Writers Alter Universe
n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 8:33 pm
First topic message reminder :

   Złote oczy wyłapywały blask księżyca niemal równie intensywnie, co ślepia nocnych zwierząt. Noc była ciemna, a szlak oświetlany jedynie mdłym światłem z nieba znacznie odbiegał od bezpieczniejszych terenów miasta. Żaden z tych czynników nie powstrzymał ciemnowłosego nastolatka przed wkroczeniem na niebezpieczne trasy. Szedł przed siebie niewzruszony, całą swoją uwagę poświęcając otoczeniu i idącej kilkanaście metrów naprzód postaci.
   Zapytany o powód tego spaceru nie potrafiłby udzielić odpowiedzi. Mijany na ulicy stróż roztaczał wokół siebie aurę, która zwyczajnie rozkazała Kotarou podążać śladem nieznajomego. Chłopak nawet się nie zastanawiał; odczekał odpowiednia chwilę i ruszył naprzód, cały czas dokładając starań, by zachować odpowiednią odległość. Ciepły, jesienny wietrzyk uderzał mu w piegowata twarz i rozwiewał niesforne kosmyki na wszystkie strony, podczas gdy niebo nabierało szkarłatu, granatu i fioletów.
   Ostatnie promienie słońca zniknęły za horyzontem w przeciągu kilku krótkich minut. Gdzieś z tyłu głowy walały się myśli, równie niepotrzebne co odrzucona w kąt pokoju zmięta kartka. Wszystko krzyczało i wrzeszczało, że absolutnie nie powinien łamać reguł, wychodzić po zmroku w ciemny las, szlajać się własnymi ścieżkami, gdy mrok otulał cały świat.
   Wyrywał się z rąk, którymi próbowano go pochwycić i posyłał uśmiech ku kolejnym zakazom. Wiedział lepiej, wierzył w swoje instynkty, wiedział, że przeczucia były trafne. Z wysuniętą poza zaciśnięte wargi końcówką języka i dzikim blaskiem w oczach wyciągnął rękę przed siebie, chcąc pochwycić rozmazaną sylwetkę za ubranie.

| ubiór |

Kotarou
Kotarou
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Pon Paź 10, 2022 12:03 am
   Kolejny mentalny policzek. Miał wrażenie, że ostatnimi czasy wszyscy wyczekiwali momentu, by dać mu w pysk. Nie był pewien, czy chcieli się odpłacić za lata, gdy wykazywał inteligencję większą od nich, czy może korzystali z tych nielicznych momentów, w których objawiał słabości, w których pozwalał sobie na więcej, spuszczał gardę, bo zaczynał czuć, że w końcu znalazł się w lepszym towarzystwie. Ile to już było siniaków? Pół twarzy? Cała twarz?
   Powieka mu zadrżała, czuł to. Czy w tym przeklętym mieście była choć jedna osoba, której mógł zaufać?
   Nie, jesteś sam. Nie nauczyłeś się jeszcze, że już lata temu zostałeś sam?
   Wraz z Keijim umarło zaufanie, umarła otwartość. Tak mu się przynajmniej wydawało, ale oba te elementy wciąż tu były. Jasna cholera, okazywał je, świadomie czy nie, temu zasranemu dupkowi, który właśnie wbijał kolejne szpile w zachwianą psychikę wilka.
   Był jednak na tyle uprzejmy, że wysłuchał wszystkich jego słów do końca. Jeśli wcześniej piegowaty pysk wykazywał delikatność skrywanych przed resztą świata emocji, to zniknęły w przeciągu kilku sekund w trakcie których Akuto wyznaczał czasową granicę. Delikatnie zmrużone ślepia wpatrywały się w stróża tak, jakby miały wywiercić mu dziurę w mózgu, bo potrzebował w y j a ś n i e n i a. Nie rozumiał go. Usilnie próbował rozwikłać zagadkę, którą był ten człowiek, lecz ten na każdym kroku zrzucał coraz to cięższe przeszkody, byleby tylko zatrzeć ślady na szlaku który przemierzał, byleby tylko nie pozwolić do siebie dotrzeć.
   – Pierdole twoje dwie minuty – odparł w końcu głosem nieskalanym żadną emocją. Zadarł podbródek w górę, spojrzenie miał raczej nieprzychylne. Gdyby ktokolwiek go teraz usłyszał, byłby w szoku. Kotarou Momobashi nie używał wulgaryzmów. Nie musiał, znał wszak sztukę używania słów, dotychczas nigdy go nie zawiodła.
   Nie masz nikogo, nikt ci nie został.
   Momo? On był tylko marnym pachołkiem właścicieli hotelu. Oni natomiast? Nie obchodziło ich nic poza utrzymaniem dobrego wizerunku.
   Podniósł się ze znaną sobie gracją, postąpił krok w tył, przekrzywił łeb na bok i uśmiechnął się tak serdecznie, że jad wylewał się z każdego zakamarka całego tego przybytku.
   – Dziękuję za wspaniałą radę Koyasuryo – zaczął, uprzednio klasnąwszy w dłonie, jakby uznał pomysł stróża za wybitnie wspaniały. Jakim cudem sam na to nie wpadł? – Myślę, że takie oderwanie od codzienności może dobrze mi zrobić. Kontemplacja nad życiem podczas trywialnych czynności wpływa kojąco na umysł, w zasadzie wielu naukowców to potwierdza – zamyślił się na głos, stukając palcem w policzek. Wyglądał jakby realnie rozmyślał nad przedstawioną kwestią. Łagodny uśmiech wpłynął na wilcze lico, unosząc jeden z kącików ust ku górze.
   Jednym sprawnym ruchem przechwycił wcześniej odłożoną na stół pamiątkę w postaci fotografii. Upchnął ją bez słowa w kieszeń.
   – Mądre słowa. Masz rację, nie zmienię przyszłości – pokiwał zgodnie głową; parodia uśmiechu ani na sekundę nie zniknęła mu z ust. – Mogę jednak nadać jej tory i sprawić, by było chociaż zabawniej.
   Skrzyżował ręce na piersi i przeniósł ciężar ciała bardziej na drugą nogę, wyginając biodro na bok. Czekał.
   Wyjdź, wyjdź, wyjdź, przepadnij, zniknij mi z oczu zanim puszczę to wszystko z dymem, jestem na skraju – zdawało się krzyczeć jego wnętrze, choć lico miał nieprzerwanie wesołe.
   – Płaszcze stróży są odporne na deszcz.
   Normalnie przy stróżu pozwoliłby sobie na drgnięcie choć jednego mięśnia, może delikatne poderwanie powieki lub przemieszczenie kącika ust, lecz nie tym razem.
   – Tak? Nie miałem pojęcia – teatralnym ruchem dłoni tknął miejsca, w którym winno leżeć serca. Rozszerzył też z lekka powieki, pełen szoku wpatrując się w Akuto. – Powinniście to zatem opatentować. To prosty sposób na zebranie funduszy by pchnąć ten patent naprzód, zacząć na tym zarabiać. Mielibyście środki na szerzenie pomocy tym, którzy jej potrzebują. Czyż nie tak brzmi wasza dewiza? – Kończąc mówić był już w zupełnie innej części pokoju. Wyciągał z szafy ciemną bluzę z jasnym futerkiem dookoła kaptura i przerzucał ją przez ramię, z wolna zmierzając ku wyjściu. W ustach tkwił dymiący papieros. Kiedy zdążył go odpalić? Bogowie jedni wiedzieli.
   Zdobył się nawet na tyle uprzejmości, by podczas przytrzymywania drzwi posłać Koyasuryo serdeczny uśmiech.
   Wypad.
Akuto Koyasuryo
Akuto Koyasuryo
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Pon Paź 10, 2022 1:06 am


Ostatnio zmieniony przez Akuto Koyasuryo dnia Pon Paź 10, 2022 1:36 am, w całości zmieniany 1 raz
"Pierdole twoje dwie minuty."
Świetnie. W takim razie zejdź — odpowiedział spokojnie, wyraźnie czekając. Mógł go po prostu zrzucić i naprawdę już od dawna aż tak bardzo nie czuł napięcia w każdym możliwym mięśniu ciała, kuszącym go, by to zrobić.
W końcu został zwolniony z niechcianego ciężaru. Moment, w którym Momobashi wstał z jego kolan, był tym, w którym Akuto sam podniósł się do góry. Przesunął powoli rękami po wszystkich miejscach, w których nadal odczuwał ciepło wynikające z kontaktu fizycznego. I wiedział, że pozbycie się go, nie było tak proste jak strzepnięcie kurzu.
Nie reagował na jego prowokacje, nie widząc w tym większego sensu. Jak we wszelkiego rodzaju konfliktach. Cały jego ród miał jedną przeklętą cechę, która zdawała się wręcz bić po oczach już od pierwszego spotkania. Zawsze wyglądali jakby byli ponad to. Nawet jeśli głowa rodu ostatnimi czasy zdawała się coraz bardziej poddawać rozchwianiu emocjonalnemu, reszta utrzymywała rezon.
A stojący przed Kotarou mężczyzna był uosobieniem wszystkich wyznawanych przez nich wartości.
Normalna osoba przejawiałaby pewnie jakiekolwiek wyrzuty sumienia. Może irytacji, słysząc pretensjonalny ton stojącego przed nim chłopaka, urazy w odpowiedzi na bezprecedensowe wyproszenie. A jednak Koyasuryo nie odczuwał żadnej z tych rzeczy. Zupełnie jakby obserwował zza szklanej tafli sytuację, która dotyczyła kogoś zupełnie innego.  I po cierpliwym wysłuchaniu ich kłótni, w końcu postanowił zabrać głos.
Jestem pewien, że twoje wnętrze wręcz płacze ze śmiechu. Możesz przeżywać swoją żałobę, Momobashi, wściekać się na świat, że jest niesprawiedliwy i tkwić w pokoju użalając się nad sobą. Ale skoro masz w sobie na tyle inteligencji, by udawać kogoś, kim nie jesteś, zastanów się nad swoją rolą samolubnego gówniarza, który zapomina, że nie jest jedynym, który stracił kogoś, kogo kochał.
Sięgnął dłonią do wnętrza swojego płaszcza, wyciągając ze środka ręcznie malowaną, drewnianą maskę białego kitsune.
Skoro tak bardzo lubisz przywdziewać maski to czas, żebyś sprawił sobie własną.
Wystarczył jeden ruch, by bez najmniejszego wysiłku posłał ją wprost na stolik. Schylił nieznacznie głowę w dokładnie tym samym  geście przepełnionym szacunkiem wobec gospodarza co zawsze. Dopiero wtedy opuścił pokój, nawet nie patrząc w jego stronę.
Wychodząc na zewnątrz, rozejrzał się jedynie wokół, próbując tym samym rozeznać w porze dnia. Zdecydowanie stracił tu zbyt wiele czasu. Sam nadal nie był w stanie stwierdzić, dlaczego pofatygował się osobiście do kogoś, kto nie był oficjalnym zleceniem dla jego rodu.
Gdy wyciągał z płaszcza drugą, należącą do niego maskę kitsune z czarnej porcelany, ozdobionej złotą i czerwoną farbą, cała sytuacja rozmywała się już w jego umyśle. Jej nałożenie całkowicie go oczyściło, zupełnie jakby samo jej uczucie wystarczyło do uzupełnienia wewnętrznej harmonii, którą ktoś z zewnątrz tak uparcie próbował zburzyć. Przez głowę przebiegła mu jeszcze tylko jedna samotna myśl.
Akari bez wątpienia strzeliłaby mu w łeb.
Paradoksalnie właśnie ta jedna samotna idea wystarczyła, by maska na jego twarzy skutecznie skryła ledwo wygięty ku górze kącik ust. Prosty gest, który z biegiem czasu stał się dla niego tak nienaturalny, by nawet teraz mięśnie zaprotestowały, przywracając jego mimikę do standardowej beznamiętności. Nie pozwolił sobie już na żadne inne wspomnienie.
Kotarou
Kotarou
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Pon Paź 10, 2022 1:22 am
   Cierpliwie czekał aż stróż opuści pokój. Nic już nie powoedział, nie wiedział sensu w krzyczeniu do oddalających się pleców. Zamknął powoli drzwi i wrócił do wnętrza, kierując się od razu ku stolikowi. Nie bez wahania chwycił w palce białą maskę. Długo jej się przyglądał, zdecydowanie zbyt długo jak ma kogoś, kto jeszcze przed chwilą był tak wściekły i buzujący od nadmiaru emocji. Powoli przesuwał opuszkami po jasnej powierzchni, badając opuszkami każdy element pyska kitsune. Złość gdzieś zniknęła, cała reszta też.
   Pozostał jak zwykle jedynie żal i zmęczenie.
   Miał dość.
   Drzwi pokoju nie otworzyły się ponownie, lecz Kotarou również nie było już wewnątrz.

| END.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach