Kotarou
Kotarou
The Writers Alter Universe
n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 8:33 pm
First topic message reminder :

   Złote oczy wyłapywały blask księżyca niemal równie intensywnie, co ślepia nocnych zwierząt. Noc była ciemna, a szlak oświetlany jedynie mdłym światłem z nieba znacznie odbiegał od bezpieczniejszych terenów miasta. Żaden z tych czynników nie powstrzymał ciemnowłosego nastolatka przed wkroczeniem na niebezpieczne trasy. Szedł przed siebie niewzruszony, całą swoją uwagę poświęcając otoczeniu i idącej kilkanaście metrów naprzód postaci.
   Zapytany o powód tego spaceru nie potrafiłby udzielić odpowiedzi. Mijany na ulicy stróż roztaczał wokół siebie aurę, która zwyczajnie rozkazała Kotarou podążać śladem nieznajomego. Chłopak nawet się nie zastanawiał; odczekał odpowiednia chwilę i ruszył naprzód, cały czas dokładając starań, by zachować odpowiednią odległość. Ciepły, jesienny wietrzyk uderzał mu w piegowata twarz i rozwiewał niesforne kosmyki na wszystkie strony, podczas gdy niebo nabierało szkarłatu, granatu i fioletów.
   Ostatnie promienie słońca zniknęły za horyzontem w przeciągu kilku krótkich minut. Gdzieś z tyłu głowy walały się myśli, równie niepotrzebne co odrzucona w kąt pokoju zmięta kartka. Wszystko krzyczało i wrzeszczało, że absolutnie nie powinien łamać reguł, wychodzić po zmroku w ciemny las, szlajać się własnymi ścieżkami, gdy mrok otulał cały świat.
   Wyrywał się z rąk, którymi próbowano go pochwycić i posyłał uśmiech ku kolejnym zakazom. Wiedział lepiej, wierzył w swoje instynkty, wiedział, że przeczucia były trafne. Z wysuniętą poza zaciśnięte wargi końcówką języka i dzikim blaskiem w oczach wyciągnął rękę przed siebie, chcąc pochwycić rozmazaną sylwetkę za ubranie.

| ubiór |

Akuto Koyasuryo
Akuto Koyasuryo
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 9:28 pm
Obrócił głowę, spoglądając w kierunku wejścia. Tkwił tak obrócony przez dłuższy czas, być może koncentrując się na bliżej nieokreślonej myśli, a być może nasłuchując odgłosów deszczu.
Wątpię. Jeszcze nie pora — odpowiedział spokojnie przerywając wcześniejszą kontemplację i unosząc czarkę z naparem ku górze.
Jeśli się jednak utrzyma, weźmiemy parasole i będziemy liczyć na to, że nie zainteresuje się nimi żaden Amefuri kozo — stwierdził spokojnie, patrząc na niego kątem oka, mimo że ledwo w ogóle zwrócił głowę w jego kierunku — jeśli nie chcesz go ubierać, po prostu przerzuć je przez ramiona. Ogrzeje cię zamiast płaszcza, gdy będziemy wracać. Odbiorę je w wolnej chwili.
Upił w końcu kilka łyków herbaty, nim odstawił czarkę z powrotem na stolik, tłumiąc ciche stuknięcie z pomocą małego palca. Wysłuchał wszystkich jego teorii, standardowo mu nie przerywając. Nigdy nie miał tendencji do przekrzykiwania się z innymi. Jeśli nie byli zainteresowani usłyszeniem co ma do powiedzenia, mogli go po prostu przegadać. Podobne zachowanie było sygnałem, że i tak nie miał ochoty z nimi rozmawiać. Dzieciak potrafił jednak zarówno mówić, jak i słuchać. Oparł łokieć o stół, podpierając twarz dłonią, nawet na chwilę nie odrywając od niego wzroku. Nawet gdy skończył mówić, jeszcze przez chwilę wpatrywał się w niego w ciszy, zupełnie jakby chciał mu dać kilka sekund na dojście do siebie po dość gorzkich słowach jak na kogoś tak młodego.
Chcesz znać moją opinię? — pytanie było bardziej retoryczne, biorąc pod uwagę fakt, że mężczyzna zaraz się wyprostował, zakładając ręce na klatce piersiowej — Stróże nie zostali powołani dla bezpieczeństwa ludzi, lecz dla poczucia bezpieczeństwa. Czy zabicie yokai zmniejszy ich liczebność, bądź sprawi że dadzą mieszkańcom na jakiś czas spokój? Szczerze w to wątpię. Czy gdyby wszyscy po prostu przestrzegali godziny policyjnej, nadal byliby atakowani przez demony, które polują na samotnych wędrowców? Czy zmieniłyby swoje nawyki? To wyłącznie teoria niepoparta żadnymi dowodami, ale ponownie — szczerze w to wątpię. Yokai działają według pewnych schematów, mniej lub bardziej nieregularnych, ale jednak schematów. Bekataro nie zaczną nagle kraść diamentów zamiast jedzenia, a Dorotabo nie staną się topielcami. Nie wiem jak powstały yokai, być może były efektem skumulowanej negatywnej energii, może istniały jeszcze przed nami, a może powstały na skutek opowieści mających być przestrogą przed różnymi zachowaniami, ostatecznie przyjmując cielesną formę. Nie wychodź z domu po zmroku, nie marnuj jedzenia, nie chodź sam na bagna, nie zapuszczaj się w ciemne zaułki, nie oceniaj innych po wyglądzie, nie rozmawiaj z obcymi — wyliczał coraz to kolejne punkty, ponownie dając mu krótką chwilę na przetrawienie - tym razem - wypowiedzianych przez niego słów. Bez wątpienia nie skończył jednak mówić i zaraz ponownie podjął temat.
Ludzie żyli w strachu. Bali się, że któryś z demonów wędrujących po ulicach zawita jednak do ich domu i ściągnie na nich nieszczęście. Wtedy nagle pojawia się wieść, że rody osobiście zajęły się selekcją i treningiem najlepszych jednostek, by wypuścić na ulice ich obrońców. Stróży. Stróży z latarniami odstraszającymi złe demony. Czy sama latarnia wystarczy by je odstraszyć? Oczywiście, że nie. Ale dla większości nie ma to już najmniejszego znaczenia, śpią spokojnie bo ktoś jest gotów oddać swoje życie w obronie miasta i może się mierzyć z yokai jak równy z równym. Wszystko inne przestaje ich interesować. Przypadki opętań nie spadają do zera, ale tu z pomocą przychodzą mnisi. Egzorcyzmy pozwalające odegnać złe duchy, rytuały oczyszczenia i pomocne maści. Czy to znaczy, że nikt nie umiera bądź jesteśmy bezpieczni? Nie. Nadal mamy do czynienia z ich ingerencją. Zmuszają ludzi do samobójstw czy morderstw. Ale nikt nie panikuje, bo to pojedyncze przypadki. Najwidoczniej byli słabi. Nie zginęli w końcu w fizycznej walce, yokai zaatakował ich umysł — podniósł jedną z rąk dotykając swojej skroni palcem wskazującym — a oni są przecież silni. Nic ich nie złamie.
Opuścił powoli dłoń, ponowie zakładając je na klatce piersiowej. Mimo tych drobnych ruchów, nawet na chwilę nie odrywał wzroku od brązowowłosego.
To właśnie moje zdanie. Reszta którą podałeś jest jak najbardziej słuszna, lecz wydaje mi się bardziej skutkiem tej pojedynczej decyzji niż jej przyczyną. Choć mogę się mylić — dodał ze spokojem, przymykając na chwilę powieki. Dawno nie miał chwili oddechu. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie może spędzić tu zbyt wiele czasu, postanowił jednak wykorzystać go jak najlepiej.
Nic się w tym temacie nie zmieniło. Nie znaczy to jednak, że jestem na tyle okrutny, by targać przemarzniętego dzieciaka przez całe miasto w deszczu — jak widać nawet tak drobne gesty jak jego kichnięcia, nie uchodziły uwadze mężczyzny. Dolał herbaty zarówno do swojej, jak i jego czarki, odstawiając porcelanowy czajnik z powrotem na stolik.
Dopij resztę herbaty, musimy zaraz ruszać. Mamy przed sobą wcale nie tak krótką drogę — zwłaszcza po zmroku, gdy lepiej było omijać niektóre miejsca.
Kotarou
Kotarou
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 9:32 pm
   – Niewykonalne.
   Ręce mu opadły.
   – Nawet tego nie przemyślałeś... Odpowiedziałeś w sekundę. Może jeszcze szybciej – wytknął z teatralnym żalem. Mimo próby nadania sytuacji żartobliwych tonów czuł się odrobinę zawiedziony. Nigdy przecież nie ulegał chwili. Zapadająca decyzja zawsze była u niego ostateczna, nie wspominając już o tym, że nie znosił przedwcześnie rezygnować. Jedno postanowienie było trwałe, wykonywał je od początku do końca. Jednocześnie wiedział, że nie było prawa, które pozwoliłoby mu się złościć.
   Idący tuż obok mężczyzna wyznawał swoje własne, twarde zasady. Wychowano go w całkiem innej wierze niż młodego wilka i nawet jeśli dla nastolatka coś mogło być oczywiste i jasne, to dla rozmówcy już nie musiało. Poza tym... Nie znali się praktycznie wcale; jeden mógł uznawać drugiego za kapryśnego gówniarza i wcale nie mieć racji. Zasada działała oczywiście w obie strony, więc Kotarou zrezygnował z buntu po chwili chłodnej kalkulacji.
   – Jeszcze zmienisz zdanie, obiecuję – mruknął tylko. Początkowo chciał wyskoczyć z pytaniami i naręczem argumentów, jak to miał w zwyczaju. Zdążył już jednak zauważyć, że ten sposób nie wywoływał na Koyasuryo żadnego efektu. A ich brak był z kolei nie na rękę dla samego nastolatka. Postawił więc na kilka prostych słów niezaowalonych żadną arogancją, żadnym nadmiarem pewności, a jedynie spokojem.
   Przyglądał się spowitemu mgłą otoczeniu. Ulewa znacznie zelżała, a większość ciężkich od deszczu chmur gdzieś uciekła. Był jakiś środek nocy, choć Kotarou nie potrafił dokładnie określić godziny. Wiedział tylko, że matka nie będzie zadowolona, jeśli przyłapie go na wchodzeniu do domu o takiej porze. Rola menadżerki sprawiała, że pani domu rzadko chodziła spać o wczesnej porze i zdecydowanie nie byłaby skłonna do pojednania nawet mimo argumentu o towarzystwie stróża.
   Oczy rozbłysły mu na nowo, gdy usłyszał o istnieniu drugiej maski. W dodatku z motywem, o którym myślał ledwie chwilę temu.
   – Niewątpliwie – zaśmiał się krótko pod nosem. – Teraz, jak już zdradziłeś jej istnienie, chciałbym ją kiedyś zobaczyć – Już ta obecna przypadła mi do gustu, więc co tu mówić o takiej, która jeszcze bardziej trafiała w jego gusta?
   – Kiedyś bardzo chciałem własnego psa – zaczął niespodziewanie, odrywając wzrok od nocnego wędrowcy. – Szkoda, że to raczej kiepska opcja biorąc pod uwagę hotel. Rodzice zaczynali się krzywić na każde wspomnienie o zwierzaku, więc po czasie rozmowy przestały mieć jakikolwiek sens – Poruszył krótko ramionami. Pies w połączeniu z hotelem rzeczywiście był wysokim progiem do przeskoczenia, ale nie niewykonalnym. Tak przynajmniej twierdził sam Kotarou, ale rodzice nigdy nie chcieli słuchać, a bracia nie spieszyli z pomocą, zbyt zajęci własnymi sprawami.
   – Poza tym... – urwał niespodziewanie, marszcząc śmiesznie nos i ściągając brwi ku sobie. Nie, nieważne. – Poza tym uważają mnie za nieodpowiedzialnego, bo czasami ładuję się w kłopoty. Cóż, chyba sam jestem sobie winny – Delikatny śmiech wieńczący wypowiedź świadczył o tym, że wypowiedziane słowa nie były tymi, o których dzieciak myślał pierwotnie. Już bez udziału świadomości palce nieco mocniej ścisnęły rączkę parasolki.
Akuto Koyasuryo
Akuto Koyasuryo
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 9:34 pm
Nadzieja... tak, nadzieja byłaby tu zapewne całkiem niezłym słowem. Jej podtrzymywanie mogło robić cuda. Ludzie zawsze chcieli w coś wierzyć, dlatego wymyślali tyle... wszystkiego. Całe niezwykle skomplikowane wierzenia wypełnione barwnymi postaciami, które często brzmiały w tak absolutnie odrealniony sposób. Reprezentowały konkretny zestaw cech, bądź zachowań, które były pożądane — bądź wbrew przeciwnie. Sięgnął dłonią po czarkę, upijając drobny łyk herbaty.
Ciężko stwierdzić — zaczął dwoma prostymi słowami, wzdychając cicho by zaraz znów podnieść na niego niewzruszony — to nie jest temat, w którym można coś jasno określić. Czy nasza praca ma w ogóle jakikolwiek wpływ? Nie wiem. Gdy wypuszcza się żołnierzy na wojnę, ich oddanie ma wiele namacalnych dowodów. Choćby w postaci rozkładających się trupów. Jesteś w stanie wyrżnąć całe miasteczko i wiesz, że faktycznie doprowadziłeś do jego opustoszenia. My nie mamy tego komfortu. Mierzymy się z czymś niewyjaśnionym. Nie wiemy skąd wzięła się klątwa, ani jak dokładnie działają yokai. Czy zabijając Teke Teke zmniejszasz ich szeregi, czy doprowadzasz do resetu? Jeśli zaatakuje cię dwa razy z rzędu czy jest to ten sam duch, a może zupełnie inny? Czy robimy to w ogóle poprawnie? Gdyby ich szeregi miały ograniczoną liczbę, nasze akcje miałyby jakikolwiek sens. W Oguni jest dziesięć podobnych duchów, zabiliśmy dwa, osiągnęły spokój, zatem zostało osiem. Ale my nie wiemy nic. Prawda jest taka, że jedynymi, którzy z całą pewnością umierają, jesteśmy my sami.
Bezgłośnie odstawione na stół naczynie, nie ściągnęło wzroku Akuto, który nadal w pełni skupiał go na siedzącym przed nim chłopaku.
Czy jest to zatem samobójcza misja? A może po prostu wyjątkowo beznadziejna wojna, w której i tak z góry jesteśmy skazani na przegraną. Może wychodzi też na jedno i to samo? Być może kiedyś nastąpi przełom, który udowodni mi, że się mylę. Być może nawet tego nie dożyję — spokojne wypowiedzi średnio pasowały do wypowiadanych przez niego słów. Albo wręcz przeciwnie? Wyglądało na to, że stróż całkowicie pogodził się z losem, z którym przyszło mu się zmierzyć. Nawet jeśli słowa wskazywały, że nie podążał za nim aż tak ślepo jak mogłoby się wydawać.
Odpowiadając na twoje pytanie, myślę, że każdy z nas ma z tego co innego. Pieniądze, status, poczucie własnej siły, wypełnienie obowiązku przekazanego przez rodzinę, sprostanie ich oczekiwaniom, zasłużenie na ich pochwały i podziw, nie zdziwiłbym się gdyby niektórzy wykorzystywali to jako metodę na podryw, bądź wręcz przeciwnie — próbę ucieczki od ożenku. Ilu ludzi, tyle powodów. Każdy zawsze usprawiedliwi swoje wybory i znajdzie dla nich zadośćuczynienie. A fakt, że stawiają na szali swoje życie, z reguły pozwala im żądać więcej — wzrok jeszcze przez chwilę skoncentrowany na Kotarou, powoli przesunął się ku wyjściu, gdy Akuto ponownie zaczął nasłuchiwać. Deszcz zdawał się uspokoić, choć nie był w stanie stwierdzić czy nie zmienił się po prostu w mżawkę. Było to bez wątpienia dużo lepsze niż wcześniejsza ulewa. Obrócił nieznacznie głowę w jego stronę, gdy jego telefon znalazł się tuż obok niego. Skupił na nim wzrok z wyraźnym zastanowieniem.
Nie jesteś mi nic winien. Jeśli chcesz mi się odwdzięczyć, przestań chodzić nocą i dokładać nam pracy — beznamiętne słowa w uszach większości zawsze brzmiały jak odmowa. A jednak jego dłonie ujęły urządzenie, wstukując w nie ciąg cyfr, tuż po tym odsuwając go w jego stronę — jest dużo więcej ciekawszych zajęć, którym możesz się oddać, Momobashi.
Wstał z miejsca, zgarniając ze stolika lisią maskę i założył ją ponownie na twarz, nim podszedł do swojego płaszcza, wkładając go pojedynczym płynnym ruchem. Naciągnął kaptur, nim opuścił pomieszczenie, nie patrząc w jego kierunku. Deszcz rzeczywiście zdawał się zelżeć. Mimo to przy wyjściu zgarnął z szafy jeden z parasoli, wręczając go chłopakowi.
Kucnął przed latarnią, gdy jedna z jego rąk zniknęła pod płaszczem. Chwilę później błysnęła w niej całkowicie nowa świeca i zapalniczka, gdy rozpalił na nowo błękitny płomień. Wyjaśniło się zatem, co trzymał w woreczku.
Ruszajmy.
Kotarou
Kotarou
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 9:36 pm
   – Jesteś naprawdę dziwnym człowiekiem – odezwał się po dłuższej chwili ciszy. – Sprawiasz wrażenie twardego tradycjonalisty. Wypowiadasz się też w sposób, który nakierowuje myślenie na jeden konkretny tor, by później mimo brzmiących na odmowę słów zrobić coś całkiem innego – Zerknął porozumiewawczo na telefon. Nie chciał przyznać tego na głos, ale wizja odejścia z tego miejsca bez numeru stróża wydawała się... Nieswoja. Porwał więc urządzenie, gdy tylko stróż odstawił je z powrotem na stolik. Dla pewności zajrzał nawet w listę kontaktów i odszukał nową pozycję.
   Sam nie wiedział, po co to wszystko, ale skoro mięśnie działały bez interwencji mózgu, to najwyraźniej był w tym jakiś ważny cel.
   Wysłał kontrolną wiadomość bez żadnej konkretnej treści, żeby któregoś dnia stróż nie zablokował serii sms'ów z myślą, że ktoś przypadkiem podłapał jego numer. – Dobrze, już dobrze. Obiecuję nie wchodzić do ponurego lasu w środku nocy – mruknął pod nosem, bardzo delikatnie nadymając policzki w wyrazie naburmuszenia. Nie byłby sobą, gdyby nie znalazł drobnego kruczka w poleceniu.
   – Znam jedno takie zajęcie – rzucił po chwili, podnosząc kurtkę z podłogi. Przerzucił ją przez ramię i ruszył w ślad za mężczyzną, cały czas stawiając kroki na tyle ostrożnie, by żadna z luźniejszych desek nie wydała nawet najmniejszego dźwięku.
Za parasolkę złapał dość zdziwiony, zaraz jednak skinął głową w podzięce. Nie mógł sobie przypomnieć, kiedy ostatnio doświadczył tylu miłych gestów jednego dnia. I nawet jeśli chciał być wobec nich podejrzliwy, to wystarczyło jedno spojrzenie w kierunku Koyasuryo, by zrozumieć, że za pomocą nie kryło się drugie dno, nie było żadnego haczyka, zero oczekiwań na jakikolwiek zwrot.
   – Szkolenie na stróża pod wprawnym okiem jest jednym z nich – Posłał mężczyźnie przekorny uśmiech. Postępując krok naprzód, rozłożył parasol; przez chwilę oceniał jego wielkość, a gdy na piegowate lico wpłynął wyraz satysfakcji, młody wilk zbliżył się do nocnego wędrowcy na tyle, by i jego uchronić przed atakiem spadających z nieba kropel. Wzrost czarnowłosego zmusił go do trzymania parasola dość wysoko, ale nie wyglądał na przejętego. W zasadzie ślady zadowolenia ani na chwilę nie znikały mu z pyska.
   – Tak jest, panie władzo – zasalutował entuzjastycznie; sam nie wiedział, skąd ta nagła poprawa nastroju. Wieczór był coraz chłodniejszy, przemoczone ubrania doprowadzały ciało
do lekkiego dygotania, a nos drapał od nadchodzącego kichnięcia, więc naprawdę nie rozumiał obecnego stanu.
   Na razie nie chciał się nad tym zastanawiać, więc znów zerknął na lisią maskę. – Zrobiłeś ją własnoręcznie? – dopytał, powoli knując nad własną wersją. Spodobał mu się nie tylko sam przedmiot, ale i cała jego idea. Już teraz nie mógł doczekać się momentu, w którym mógłby pokazać własny wyrób stróżowi. Dokładnie sekundę później uderzyła go myśl, że przecież i tak uzyska w zamian niczego więcej ponad obdartą z emocji reakcję. A mimo tego nie chciał rezygnować.
   Dziwne były te wszystkie nowe odczucia. Nie potrafił do nich przywyknąć.
Akuto Koyasuryo
Akuto Koyasuryo
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 9:37 pm
Spojrzał w jego kierunku, nieporuszony jego słowami. Nie był to pierwszy raz, gdy słyszał coś podobnego z cudzych ust, niemniej zawsze miał do powiedzenia dokładnie to samo. — Nie odmówiłem — były to jedyne słowa, które opuściły jego wargi. Nic więcej nie musiał na ten moment dodawać. Gdyby nie chciał podzielić się z Momobashim swoim numerem, powiedziałby mu to wprost. Nawet jeśli kompletnie nie wiedział, po co właściwie go potrzebował. Akuto nie należał do osób, które SMS-owały z innymi czy dzwoniły do nich w okresach nudy. Być może właśnie dlatego, że praktycznie ich nie miewał. Nigdy nie nosił przy sobie telefonu podczas nocnej pracy, nie dało się zatem słyszeć żadnych wibracji. Nawet jeśli sygnał od Kotarou dotarł do drugiej strony, będzie musiał poczekać nieco dłużej na zapisanie go w kontaktach.
Powstrzymał cisnący mu się na usta komentarz, gdy ten zaczął coś bredzić o lesie, nie obracając się nawet w jego stronę. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ciągłe wałkowanie tego samego tematu i tak nie sprawi, że magicznie odniesie sukces. Dopóki Momobashi dobrowolnie nie postanowi zmienić swojego zachowania, pozostawało mu jedynie liczyć, że podczas swoich idiotycznych wędrówek trafi na stróży, którzy regularnie będą odstawiać dzieciaka do domu. Co za upierdliwość.
"Znam jedno takie zajęcie."
Nie mogę się doczekać — wyrzucił z siebie suchym tonem. Zdążył się już niejako zorientować w akcjach, które podejmował chłopak i choć jego sposób myślenia nadal pozostawał tajemnicą, jedno było pewne. Kłopoty, kłopoty i jeszcze raz kłopoty. Tak bardzo chciał na siebie zwrócić uwagę, potrzebował czyjejś opieki, a może kryło się za tym coś więcej? Nie miał pojęcia. Zawsze miewał trudności w interpretacji ludzkich zachowań, zwłaszcza tak nielogicznych. Momobashi zresztą go nie zawiódł. Pomysł, który z siebie wyrzucił, był absurdalny. Szkolenie na stróża?
Niewykonalne — podsumował, unosząc latarnię nieco wyżej. Jego grafik nie pozwalał mu nawet na wciśnięcie w niego chwili na dodatkowy sen, a co dopiero braniu sobie uczniaka, którego musiałby od początku nauczyć wszystkich podstaw? Podobny trening zabierał nie miesiące, lecz lata. I równie dobrze był być jego niedzielnym kaprysem dyktowanym nudą w deszczową noc.
Nie odsunął się od niego, gdy wpadł na pomysł osłonięcia ich obu przed mżawką, mimo że szata zapełniała mu wystarczającą ochronę. Krople wody skutecznie ześlizgiwały się po materiale, pozostawiając go całkowicie suchym w środku, a lekkie futro od środka pozwalało na wędrowanie przez długie godziny nawet w niższych, nocnych temperaturach. Jedynie jego ubrana w czarną rękawiczkę dłoń z uniesioną wysoko latarnią co jakiś czas łapała pojedyncze krople, spływające po opalonej skórze.
Kiwnął ledwo dostrzegalnie głową w odpowiedzi na pytanie o maskę, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że przy podobnych warunkach ruch ten mógł zostać przeoczony bez najmniejszych trudności.
Mhm — niski pomruk musiał mu wystarczyć w tym momencie za odpowiedź. Powtarzając wcześniejszy rytuał, ukłonił się nisko przed bramą torii, nim przekroczył ją, wychodząc z powrotem na ulicę.
Druga z nich jest imitacją Inugami — dodał, być może odrobinę starając się podtrzymać rozmowę. Akuto nie miał problemu z absolutną ciszą. Jakby nie patrzeć, przez większość czasu nie miał się nawet do kogo odezwać, naturalne więc, że milczenie stało się jego sprzymierzeńcem. Regularnie otrzymywał jednak od brata reprymendy, że zwykli ludzie w większości nie przywykli do podobnych zachowań — spodobałaby ci się.
W końcu widział jego przywieszkę wilka przy telefonie.
Kotarou
Kotarou
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 9:39 pm
   – Niewykonalne.
   Ręce mu opadły.
   – Nawet tego nie przemyślałeś... Odpowiedziałeś w sekundę. Może jeszcze szybciej – wytknął z teatralnym żalem. Mimo próby nadania sytuacji żartobliwych tonów czuł się odrobinę zawiedziony. Nigdy przecież nie ulegał chwili. Zapadająca decyzja zawsze była u niego ostateczna, nie wspominając już o tym, że nie znosił przedwcześnie rezygnować. Jedno postanowienie było trwałe, wykonywał je od początku do końca. Jednocześnie wiedział, że nie było prawa, które pozwoliłoby mu się złościć.
   Idący tuż obok mężczyzna wyznawał swoje własne, twarde zasady. Wychowano go w całkiem innej wierze niż młodego wilka i nawet jeśli dla nastolatka coś mogło być oczywiste i jasne, to dla rozmówcy już nie musiało. Poza tym... Nie znali się praktycznie wcale; jeden mógł uznawać drugiego za kapryśnego gówniarza i wcale nie mieć racji. Zasada działała oczywiście w obie strony, więc Kotarou zrezygnował z buntu po chwili chłodnej kalkulacji.
   – Jeszcze zmienisz zdanie, obiecuję – mruknął tylko. Początkowo chciał wyskoczyć z pytaniami i naręczem argumentów, jak to miał w zwyczaju. Zdążył już jednak zauważyć, że ten sposób nie wywoływał na Koyasuryo żadnego efektu. A ich brak był z kolei nie na rękę dla samego nastolatka. Postawił więc na kilka prostych słów niezaowalonych żadną arogancją, żadnym nadmiarem pewności, a jedynie spokojem.
   Przyglądał się spowitemu mgłą otoczeniu. Ulewa znacznie zelżała, a większość ciężkich od deszczu chmur gdzieś uciekła. Był jakiś środek nocy, choć Kotarou nie potrafił dokładnie określić godziny. Wiedział tylko, że matka nie będzie zadowolona, jeśli przyłapie go na wchodzeniu do domu o takiej porze. Rola menadżerki sprawiała, że pani domu rzadko chodziła spać o wczesnej porze i zdecydowanie nie byłaby skłonna do pojednania nawet mimo argumentu o towarzystwie stróża.
   Oczy rozbłysły mu na nowo, gdy usłyszał o istnieniu drugiej maski. W dodatku z motywem, o którym myślał ledwie chwilę temu.
   – Niewątpliwie – zaśmiał się krótko pod nosem. – Teraz, jak już zdradziłeś jej istnienie, chciałbym ją kiedyś zobaczyć – Już ta obecna przypadła mi do gustu, więc co tu mówić o takiej, która jeszcze bardziej trafiała w jego gusta?
   – Kiedyś bardzo chciałem własnego psa – zaczął niespodziewanie, odrywając wzrok od nocnego wędrowcy. – Szkoda, że to raczej kiepska opcja biorąc pod uwagę hotel. Rodzice zaczynali się krzywić na każde wspomnienie o zwierzaku, więc po czasie rozmowy przestały mieć jakikolwiek sens – Poruszył krótko ramionami. Pies w połączeniu z hotelem rzeczywiście był wysokim progiem do przeskoczenia, ale nie niewykonalnym. Tak przynajmniej twierdził sam Kotarou, ale rodzice nigdy nie chcieli słuchać, a bracia nie spieszyli z pomocą, zbyt zajęci własnymi sprawami.
   – Poza tym... – urwał niespodziewanie, marszcząc śmiesznie nos i ściągając brwi ku sobie. Nie, nieważne. – Poza tym uważają mnie za nieodpowiedzialnego, bo czasami ładuję się w kłopoty. Cóż, chyba sam jestem sobie winny – Delikatny śmiech wieńczący wypowiedź świadczył o tym, że wypowiedziane słowa nie były tymi, o których dzieciak myślał pierwotnie. Już bez udziału świadomości palce nieco mocniej ścisnęły rączkę parasolki.
Akuto Koyasuryo
Akuto Koyasuryo
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 9:40 pm
Nie ma nad czym myśleć — zwłaszcza w tym momencie. Urwanie tematu z jego strony mogło się wydawać chłodne i bez serca, lecz Akuto znał swoje granice. Niezależnie od ambicji, ze względu na swoje obowiązki wiedział, że musiał podejmować rozsądne decyzje. Zbyt duże obciążenie organizmu i doprowadzi do katastrofy, która odbije się nie tylko na nim, ale i na reputacji jego rodziny. A na to zdecydowanie nie mógł pozwolić. Rzecz jasna, gdyby to ród zlecił mu szkolenie młodego Kotarou, sprawa wyglądałaby zupełnie inaczej. Jego poczucie obowiązku było na zupełnie innym poziomie niż u większości i w każdym momencie był w stanie zrezygnować ze swojej wygody, by spełnić oczekiwania swego brata.
"Jeszcze zmienisz zdanie, obiecuję."
Skąd u niego ta determinacja? Chwilowa fascynacja wynikająca z ich spotkania i fakt, że mógł zobrazować swoje dotychczasowe wizje o stróżach? Powinien zatem potraktować jego zachowanie jako pochlebstwo, skłaniające się ku opinii, że spełniał jego oczekiwania? Nie zamierzał myśleć o tym wszystkim dłużej niż to konieczne, choć aprobata zawsze stanowiła spory element życia Koyasuryo. Sęk w tym, że szukał jej głównie we własnych szeregach, nie cudzych.
W Kotarou było natomiast coś, co sprawiało, że mimowolnie miał ochotę ciężko westchnąć. Darował sobie jednak zbędne dźwięki. W przeciwieństwie do gestów. Wolna dłoń ubrana w czarną rękawiczkę uniosła się niespiesznie do góry, nim pstryknął chłopaka palcem w czoło z tą samą nieprzeniknioną miną co wcześniej.
Powodzenia, Momobashi — jego wzrok zaraz ponownie całkowicie skoncentrował się na drodze, zupełnie jakby całe to zajście nigdy się nie wydarzyło.
Wykaż się gorliwością w odwiedzaniu naszej światyni, a może będziesz miał szczęście — ton jego głosu wiecznie uniemożliwiał stwierdzenie czy mówił poważnie, czy też zwyczajnie sobie żartował. Ciężko było w końcu oczekiwać, by Kotarou nagle zaczął regularnie stawiać się w ich murach, tylko po to, by zobaczyć zrobioną przez niego maskę. Zwłaszcza że Akuto pomagał w świątyni mocno nieregularnie, a spotkanie go tam wiązało się z nie lada szczęściem.
Argument zwierzęcia obronnego też ich nie przekonywał? Czy bali się opętania przez Inugami? — być może skrzywienie zawodowe nakazywało mu w pierwszej kolejności szukać powodu przeróżnych nieszczęść i ogólnych wydarzeń w obecności Yokai. Dopiero w drugiej dopuszczał do siebie resztą argumentów taką jak choćby fakt, że jego rodzice prowadzili hotel, przez który przewijała się masa turystów. Biegający wszędzie pies i futro na każdym kroku zapewne nie były zbyt mile widziane. Nie chciało mu się jednak wierzyć, że żaden z turystów nigdy nie pojawił się na miejscu ze swoim pupilem, którego zabrał z domu na wakacje. A może w takim wypadku nakazywano im się ich pozbyć?
Udowodnij im zatem, że się mylą — odpowiedział, przystając na chwilę, by ostatecznie zmienić nieco kurs, prowadząc go inną drogą.
Rzecz jasna każdy ładuje się czasem w kłopoty. Możesz ich unikać, a one i tak zrobią wszystko, by cię dopaść, nie unikniesz tego, choćbyś nie wiadomo jak się starał. Sęk w tym, by nie dać im się pochłonąć i rozwiązać sytuację w sposób, który twoi rodzice uznają za zrozumiały, słuszny i świadczący o twojej dojrzałości. Jeżeli poważnie myślisz o zostaniu tarczą Oguni dającą innym poczucie bezpieczeństwa, lekcja ta przyda ci się nie tylko do zdobycia psa.
Kotarou
Kotarou
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 9:43 pm
   – Nie ma nad czym myśleć.
   Gdyby nie trzymana w ręce parasolka, już dawno zaplótłby ręce na piersi. Nie rozumiał skąd taka postawa. Był przyzwyczajony raczej do zbywania próśb ręką, a nie tak twardej odmowy. Spodziewał się raczej przytknięcia; zauważył, że starsi często kiwali głowami, byleby tylko dano im spokój. Rzucą krótkim potwierdzeniem, odwloką temat w przyszłość, a gdy nastąpi odpowiedni moment, zerżną głupa, jakby rozmowa nigdy nie miała miejsca.
   Właśnie czegoś takiego oczekiwał. Tej ignoranckiej postawy, dzięki której mógłby znaleźć czynnik łączyć stróża z pozostałymi ludźmi. Ale nie. Nawet w czymś takim musiał się różnić, przez co powieka Kotarou zadrżała niewidocznie w irytacji.
   Szukał w nim wad, których nie mógł nigdzie znaleźć. Ten człowiek nawet nie sprawiał wrażenia osoby, która uważa się za kogoś ponad innymi. Nie. Trwał w tej swojej lodowej otoczce, nie łapał żadnych haczyków, nie dawał się prowokować i pozostawał przy tym tak cierpliwy, że to aż krzyczało o pomstę do nieba. Kotarou pracując non stop z ludźmi poznał się nieco na ich charakterach i sposobie myślenia. Zawsze też uważał, że dzięki temu zdobył doświadczenie w czytaniu ludzkiej natury i to na całkiem niezłym poziomie. Ale tym razem, w przypadku Koyasuryo? Nie miał pojęcia, za którą myśl złapać, co zrobić, żeby zrozumieć jego motywy.
   Nagłe pstryknięcie rozszerzyło oczy młodego wilka w szoku. Spojrzał czym prędzej w kierunku mężczyzny, ale ten pozostawał cały czas tam samo niewzruszony, tak samo niemożliwy do rozczytania, a jednocześnie tak oczywisty. Niczego przecież nie ukrywał, nie chował się za motywami, za uśmiechami, za zaczepkami. Był kompletnym przeciwieństwem idącego tuż obok nastolatka.
   – Hah, nie ma problemu – odparł, wyginając usta w walecznym wyrazie. – Wypomnę ci to kiedyś, gdy będziesz próbował się mnie pozbyć – Żartobliwe nuty ani na moment nie znikały z głosu bruneta. A mimo tego... Poczuł się dziwnie. Tak dziwnie, że przez chwilę miał wrażenie, jakby wyszedł ze swojego ciała i obserwował całą scenerię z dystansu. Dlaczego miałby się przejmować, gdyby stróż rzeczywiście próbował się go pozbyć? Nie znali się, jeszcze kilka godzin temu byli dla siebie kompletnie obcy, więc dlaczego, cholera, dlaczego poczuł zimny chłód w piersi? Od długich lat izolował się od wszystkich spotkanych na swojej drodze osób. Tym razem nie było przecież inaczej.
   Nie powinno, wręcz nie mogło być inaczej. A mimo tego pełna trwogi cisza przed burzą nie opuszczała umysłu chłopaka. Sam już nie widział, co go nawiedzało – złość, czy może zagubienie.
   Na szczęście stróż podłapał temat i po raz kolejny wyrwał Kotarou z niebezpiecznego ciągu myśli.
   – Czasami mam wrażenie, że jedyne czego boją się rodzice, to szczury wyjadające zapasy – Wolną ręką zaczesał wpadające do oczu kosmyki w tył. – Wydaje mi się, że nie w tym rzecz. Psy są mimo wszystko postrzegane za coś... Absurdalnie dobrego, czystego. Pozbawionego ludzkich skaz. Niemniej byłem wtedy dużo młodszy, więc może rzeczywiście w grę wchodził zwykły strach nawet mimo tego przekonania, kto wie.
   Starał się cały czas patrzeć przed siebie, ale po czasie wzrok samoistnie powracał do lisiej maski, próbując wyłapać jakiekolwiek drgnięcie skrywanej pod nią twarzy. Długo się zastanawiał, jak powinien na to wszystko odpowiedzieć.
   – To... Dość skomplikowane – mruknął w końcu, smakując na języku wszystkie kolejne słowa. – Można powiedzieć, że wciąż chcę psa, ale wiem, że nie mogę sobie na niego pozwolić. Nie chodzi o to, że boję się odpowiedzialności, czy czegoś, bo nie boję. Mam dwóch starszych braci, którymi nierzadko trzeba się zajmować jak dziećmi, żeby nie zrobili sobie krzywdy. Zresztą, nie w rytm rzecz... Porównałbym to do sytuacji, w której ktoś nagle i niespodziewanie oznajmia dziecku, że musi się pożegnać z wieloletnim przyjacielem, bo przyszedł czas na przeprowadzkę. A myśl o rozstaniu jest... Cóż – druzgocąca. Wzruszył jednak bezwiednie ramionami, bo nie miał zamiaru pokazywać, na jak grząski grunt weszli.
   Pies oznaczał przywiązanie, oznaczał głęboką więź. Więź, która mogła zostać przerwana nagle o niespodziewanie, a tego Kotarou nie miał zamiaru przeżywać już nigdy więcej.
Akuto Koyasuryo
Akuto Koyasuryo
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 9:44 pm
Żeby się go pozbyć, wpierw musiałby faktycznie wejść do jego życia. Koyasuryo zdecydowanie nie należał w końcu do osób, które tak szybko dopuszczały do siebie innych. Pojedyncze spotkanie nie było gwarancją żadnej dalszej relacji, choćby najzwyklejszej w świecie. Każdego dnia przez jego życie przewijała się masa ludzi, z których większość nigdy nie zagrzewała w nim miejsca. Krótkie konwersacje, przypadkowe spotkania, czasem towarzyszący temu wszystkiemu wybuch emocji, który utwierdzał ich w przekonaniu, że jest kimś, wokół kogo warto zostać. Ktoś, kto utrzymywał swoje życie w ścisłej kontroli, nigdy nie pozwalał się im porwać, niezależnie od tego ilu pięknych słów nie wypowiadali. I doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że tak nietrwała rzecz jak numer telefonu zapisany w liście kontaktów niczego tu nie zmieniał. A jego zobojętniała postawa prędzej czy później skutecznie nakazywała im sobie darować... bądź wręcz przeciwnie, uczyli się interpretować jego zachowanie na tyle, by postanawiali jednak zostać na dłużej. Liczbę osób z drugiej grupy mógł policzyć na palcach jednej dłoni, ale czy to nie czyniło ich bardziej wartościowymi?
Bez wątpienia nie spodziewał się jednak, że jedną z nowych kłopotliwych osób, z którymi przyjdzie mu się zmierzyć będzie dzieciak Momobashich. Życie naprawdę uwielbiało fundować mu przeróżne niespodzianki.
Odważni ludzie — stwierdził prosto w odpowiedzi. Więc w całym tym porąbanym mieście, ktoś rzeczywiście potrafił oddzielić się od całego szaleństwa i skupić na bardziej przyziemnych problemach. A może wręcz przeciwnie, ludzie na co dzień skupiali się właśnie na nich, lecz umysły Stróży zostały doszczętnie skrzywione obowiązkiem, który przyszło im sprawować?
Wysłuchał go cierpliwie, nie odpowiadając od razu. Kwestia, którą poruszył Kotarou prawdopodobnie spędzała sen z powiek większości ludzi. Mimo upływających lat, ludzie nadal nie byli w stanie pogodzić się ze śmiercią. Niezależnie od tego ile razy nie układałby własnych słów w głowie, nadal nie były one do końca tym, co chciał przekazać. Ponad tym wszystkim wybijało się jednak jedno pytanie.
Śmierć bliskich nam osób zawsze pozostawia w naszym sercu wyrwę. Każda osoba, którą wpuszczamy w swoje życie, staje się jego istotną częścią. Niektóre opuszczają je dobrowolnie, inne zostają nam odebrane. Zanim się to jednak wydarzy, wprowadzają do niego tę niezastąpioną cząstkę siebie. Każdy dzień nabiera innych barw, których sami nie jesteśmy w stanie osiągnąć. Pogodzenie się z bólem utraty drugiej osoby jest jednym z największych wyzwań, jakie stawia wobec nas świat, lecz zamiast na nim... czy nie lepiej skupić się na chwilach, które sprawiały, że czułeś, że żyjesz i wypełniały cię niewyobrażalnym szczęściem? — nie zamierzał narzucać mu swojego zdania, ani tym bardziej do niczego go przekonywać. Zastanowił się przez chwilę, nadal nie do końca pewien czy odpowiednio uchwycił każde ze słów, nim w końcu dodał:
Podchodzisz do tego bardzo dojrzale, Momobashi. Porywczość nigdy nie jest dobra w podobnych tematach, zwłaszcza gdy w grę wchodzi druga, świadoma istota. Postaraj się po prostu, by strach przed bólem nie odebrał ci wielu lat, które możesz spędzić otoczony bezwarunkowym szczęściem.
I nie tylko. Jak zawsze za interakcjami z innymi kryło się dużo więcej. Dni lepsze i gorsze, wzloty i upadki, lecz wszystkie te rzeczy nadal sumiennie ich kształtowały. Postanowił pozostawić to jednak w domyśle.
Kotarou
Kotarou
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 9:47 pm
   – Albo przyziemni – dodał do wypowiedzi stróża. Nie był do końca pewien, czy to rzeczywiście odwaga, czy może już głupota. A skoro trafił na tak dobrego rozmówcę, to postanowił zastanowić się nad tym na głos. – Może to jakiś sposób na oderwanie się od rzeczywiście, nie wiem, czy włożenie głowy w piach, ale osłonięcie się barierą na pewno. Zaprzątając głowę rachunkami, wypełnieniem spiżarni i dobrem gości nie muszą myśleć, że ktoś ich obserwuje z ciemnej szafy, a przy drodze na zewnątrz stoi uosobienie zła. Hm, chyba nie ma w tym nic złego. A przynajmniej do momentu, gdy zaczną celowo ignorować ostrzeżenia, znaki, aż w końcu samo niebezpieczeństwo – Wolał uniknąć momentu, w którym przyszedłby do domu tylko po to, żeby zastać matkę porwaną na strzępy i to tylko dlatego, że była zbyt zajęta kreśleniem kosztorysu na kolejny miesiąc i postanowiła zignorować wszelkie złe przeczucia. Już wystarczy, że braci miał pełnych ignorancji.
   Słuchał słów stróża. Problem w tym, że im dłużej je przyswajał, tym bardziej żałował, że dał się skusić pociągnięciu tematu naprzód. Albo, że w ogóle go zaczął. Gorycz bywała straszną zadrą.
   – Dojrzale? Cóż, nie powiedziałbym – Jak mógł podchodzić do tego dojrzale, gdy żal doszczętnie pożerał go od środka? Chciał zacisnąć dłonie w pięści, zawarczeć z werwą wewnętrznego wilka i obrócić całe to cholerne miasto w pył, byleby wyplenić z serca wszystko, co choćby zakrawało na uczucia. Zamiast tego zmrużył złote ślepia, niezauważalnie zaciskając palce na rączce parasolki. W spojrzeniu zabrakło dotychczasowego rozbawienia, zastąpiło je coś innego, coś, co kompletnie nie pasowało do żartobliwego i rozluźnionego wizerunku, który Kotarou cały czas utrzymywał. W końcu wygiął usta w uśmiechu, choć zdecydowanie nie sięgnął on oczu. – Strata kogoś bliskiego, czy to psa, czy matki, ukochanego, siostry, przyjaciela... to rany. To rany na całe życie. Jedne mniejsze, jedne większe. I jasne, powiesz mi, że rany się goją, ale wówczas zostają paskudne blizny, które szpecą ciało nawet po śmierci. To ciągłe swędzenie, którego nie załagodzisz w żaden sposób. Nawet jeśli ustanie na kilka dni, to w końcu zawsze wróci, jak jakaś cholerna choroba. Możesz miło wspominać wspólnie spędzone chwile, cieszyć się tamtym czasem i żyć dalej, ale co w momencie, gdy przychodzi chłodna rzeczywistość pozbawiona tych chwil i chłód ściska cię za serce? – Brew uniosła się ku górze w pytającym wyrazie. Niby pytał, ale sam nie był pewien, czy chciał poznać odpowiedź. Temat rozmowy był mu bardzo nie na rękę, choć przez cały czas dzielnie utrzymywał rozluźnioną otoczkę i rozleniwiony grymas parodiujący uśmiech.
   – Może kiedyś przyjdzie czas na psa, a może nie – dodał po chwili, jakby cały czas mówił o początkującym rozmowę zwierzęciu, a nie czymś zupełnie innym i oddalonym tematyką od pupila. – Jestem jednak pewien, że znajdę inny sposób na udowodnienie swojej wartości. W końcu zawsze byłem tym pomysłowym dzieciakiem. Dlatego lubię wpadać w kłopoty – Odwrócił wzrok znów ku drodze.
Akuto Koyasuryo
Akuto Koyasuryo
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 10:03 pm
Zamilkł.
Tym razem nie było to milczenie, w oczekiwaniu aż skończy mówić. Nie w temacie rodziców, których nie potrafił osądzić, zwyczajnie ich nie znając. Akuto podczas całego swojego życia praktycznie nie miał styczności z hotelem za wyjątkiem kilku formalnych spotkań, podczas których mógł się dowiedzieć stosunkowo niewiele. Czasem zdarzało mu się w nim pojawiać, by porozmawiać z turystami, nadal były to jednak głównie rozmowy skupione wobec nowych przybyszy niż stałych bywalców.
Drugi temat z kolei był istnym polem minowym, które najwyraźniej poruszyło w Kotarou coś, czego zdecydowanie nie zamierzał poruszać. A już na pewno nie na pierwszym spotkaniu. Nawet jeśli był na pewien sposób przyzwyczajony do tego, że ludzie mówili w jego towarzystwie, więcej niż chcieli, nie do końca odwdzięczał się tym samym. Była cała masa rzeczy, które Koyasuryo chował w środku. Przeróżnego rodzaju historie zamknięte w drobnym czarnym pudełku, zdobionym czerwono-błękitną taśmą. Zrzucone w sam głąb jego samego. Nie chował ich dlatego, że nie potrafił sobie z nimi poradzić. Każdy temat uznawał za przepracowany i zamknięty. Na co dzień starał się nawet nie zaprzątać nimi myśli, gdy jednak łapała go chwila na wspomnienie, umyślnie kontrolował ich przepływ i stan.
Czy był w stanie zrozumieć słowa Kotarou? Po części. Był to jednak temat, w którym, choć zdawał sobie sprawę z tego, o czym mówił chłopak, sam już dawno znalazł na to wszystko rozwiązanie, które u niego się sprawdzało. Jak widać, urodzenie się z wypaczonym odczuwaniem emocji bywało niezwykle pomocne w codziennym życiu, gdy spojrzeć na to od bardziej traumatycznej strony.
Paskudne czy nie, są częścią twojej historii. Każdy nosi całą masę blizn, ale jeśli twoje życie zaczyna się zafiksowywać na fakcie, że je posiadasz... — pokręcił nieznacznie głową na boki. Nie potrafił tego odpowiednio przetłumaczyć, zwłaszcza że już na pierwszy rzut oka widział, jak gigantyczne różnice dzieliły jego i idącego obok niego dzieciaka.
Wszystko na tym świecie umrze, prędzej czy później. Każda osoba, którą kochasz, łącznie z tobą samym. Rzeczywistość jest bezlitosna. Jeśli jednak odnajdujesz sens w cierpieniu i tęsknocie, sam ściągasz na siebie jeszcze większy chaos. Jeśli chcesz się zamknąć na wszystkich innych, tylko dlatego, że straciłeś kogoś ważnego, wszelkie skutki tej decyzji będą tylko i wyłącznie twoim wyborem. Nie będę ci wmawiał, że osoby, które umierają, chciałyby naszego szczęścia, albo że z czasem będzie ci lżej. Szczerze mówiąc, niewiele mnie to obchodzi. Jeśli cierpisz na chłód rzeczywistości i chcesz coś z tym zrobić, znajdź coś, co na nowo wprowadzi do niej ciepło. Jeśli wolisz się nad sobą użalać, to po prostu w tym tkwij. To nie takie proste i aż tak proste, zarazem — nie patrzył w jego stronę.
Słowa wypowiedziane przez Akuto były okrutne w swej szczerości. Nie odpowiedział też na kolejne słowa, chwilowo postanawiając zarzucić wszelkie konwersacje. Wszystko zaczynało się wymykać spod kontroli. Tej nocy tak jak zawsze miał jedynie odbyć swój patrol. Nie przypominał sobie, by zapisywał się na filozoficzne dyskusje z dzieciakiem Momobashich. Czy jego rodzina zdawała sobie w ogóle sprawę z tego ile żalu, smutku i goryczy pożerało ich syna?
To nie twoja sprawa.
Nie moja sprawa.
Kotarou
Kotarou
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 10:05 pm
   Był zły, ale tylko i wyłącznie na siebie. Sam zaczął temat, a też nie był typem, którym urywa rozmowę w połowie. Rzadko ulegał emocjom, naprawdę rzadko. Potrafił trzymać gardę jak nikt inny, chować wszystko za zaczepnym uśmiechem i kilkoma przekornymi słowami. Opracowana przed laty taktyka zawsze dawała radę.
   A jednak pojawiały się ciemnie dni, dni takie jak ten, gdzie maska zaczynała pękać, bo Kotarou mimo przekonania do swoich umiejętności, nie miał odpowiedzi na wszystkie pytania.
   – Kierujesz się w życiu twardymi zasadami i wydajesz się posiadać odpowiedź na każdy problem. Pewnie ich nie masz, bo nikt ich nie ma, ale nie powinieneś mierzyć ludzi swoją miarą. Nawet jeśli kilka zasadniczych prawd u ciebie sprawdza się świetnie, nie znaczy, że zadziałają u innych. Jednym łatwiej radzić sobie z żalem, drugim gorzej. Niektórzy przykryją blizny kwiatowym wzorem i ruszą dalej, inny rozdrapią skórę do krwi, bo tylko w tym znajdą ukojenie, nawet jeśli chwilowe. Wmawianie komuś, by się nie użalał, może być jak pchnięcie naprzód, problem w tym, że to pchnięcie jest relatywne – jednych zmusi do postawienia kroku naprzód, drugich pośle na ziemię. Mało jest historii o żonie, która zawisła na sznurze po wypadku męża? O matce, która na wieść o zamordowanym synu podcięła sobie żyły? Nie każdy ma siłę, by walczyć, Koyasuryo – Chyba pierwszy raz zwrócił się do stróża tak bezpośrednio. Posłał mu również krótkie, niemal wrogie spojrzenie, ale podobne zgrzyty były chyba po prostu nieuniknione, jeśli spojrzeć na te wszystkie różnice, które ich dzieliły. Wychowywali się nie tylko w różnym środowisku, ale i na różnych zasadach. Ciężko więc było o nić porozumienia, szczególnie przy pierwszym spotkaniu.
   Wbił wzrok w ziemię.
   – Więc czemu... – to nie mogłem być ja? Czemu on? Zacisnął szczęki, tym razem nie będąc w stanie powstrzymać krótkiego warknięcia. Postrzelone biodro jak zwykle w takich momentach odezwało się fantomowym bólem. – Czemu niektóre śmierci następują przedwcześnie? Czy to naturalne, czy nie. Skoro na końcu wszystko i tak zmierza do
spoczęcia sześć metrów pod ziemią, to czemu ludziom zdarza się znikać jeszcze szybciej? Jakby życie już i tak nie dokopywało nam w wystarczający sposób. Gdzie tu sprawiedliwość, co? Wiem, nie ma jej, takie życie.

   Nagle tempo, którym szli, nie wydawało się wystarczające. Kotarou miał ochotę zerwać się biegiem naprzód i zniknąć między drzewami, aż wszelkie emocje opadną i będzie mógł znów udawać, że przecież wszystko jest w porządku. Dlaczego coś miałoby być nie tak?
   – Przyspieszmy, zaraz znów się rozleje – Obrócił głowę na bok, w kierunku przeciwnym do Koyasuryo; jak wcześniej korzystał z każdej okazji, by zwrócić wzrok ku mężczyźnie, tak teraz oglądanie kropel spływających po źdźbłach trawy wydawało się ciekawsze.
Akuto Koyasuryo
Akuto Koyasuryo
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 10:10 pm
Spodziewać by się można było kolejnej dyskusji. W końcu nikt nie lubił pozostawiać ich nierozwiązanych, bądź w połowie, gdy nie do końca byli w stanie przekazać swoje zdanie. Akuto zastanawiał się jednak czy przypadkiem nie powiedział wszystkiego co miał mu do powiedzenia. Wiedział, że kolejne słowa mogą zaszczepić w chłopaku rzeczy, których być może wcale nie chciał mu przekazywać. Słowa, które mimowolnie mogły stać się obietnicą, której nie zamierzał składać, dopóki sam nie zyska pewności, że było to tego warte. Odpowiedział mu więc początkowym milczeniem, pokonując kolejne metry, które być może miały się okazać zbawienne w podejmowaniu decyzji.
Masz rację. Jeśli jednak naprawdę chcesz zostać poczuciem bezpieczeństwa Oguni, nie masz w sobie miejsca na podobną słabość — i w jego opinii powinien zastanowić się po raz kolejny czy chciał podążać tą ścieżką. Koyasuryo nie miał najmniejszych oporów przed przeciągnięciem go przez najgorsze konwersacje jakie mógł sobie wyobrazić. Było mu wszystko jedno jak postrzegali go inni, tak długo jak jego akcje osiągały zamierzone skutki. Nie zawsze udawało mu się poprowadzić konwersację w sposób, którego oczekiwał, był to jednak jeden z uroków kontaktów międzyludzkich.
Nie wiedział czy powinien odpowiadać na pytania, na które chłopak sam znalazł już odpowiedź. Nie był też pewien czy w ogóle chciał usłyszeć jakąkolwiek odpowiedź.
Czego szukasz, Momobashi? — zapytał w końcu, działając kompletnie przeciwnie do jego słów. Zamiast przyspieszyć, przystanął w miejscu, zwracając się w jego stronę. Chłodne, uważne spojrzenie czarnych oczu skrytych częściowo za maską, skupiło się na złotych tęczówkach.
Z pewnością nie słów wiary i zapewnienia, że każdy z nas ma jakiś cel, a twój jeszcze najwyraźniej nie dobiegł końca — nawet na sekundę nie opuszczał dłoni, w której trzymał latarnię. I choć wzrok skupiony miał na jego twarzy, kątem uwagi nieustannie kontrolował odbicia w drobnych lusterkach.
Nie jestem i nie będę twoją drogą ucieczki. Ani twoją, ani niczyją. Mając świadomość tego wszystkiego, nadal jesteś w stanie z pełnym przekonaniem powtórzyć swoje wcześniejsze słowa? — maska kitsune gwarantująca tę samą nieprzenikalność co dotychczas, nie była tu nawet potrzebna.
Kotarou
Kotarou
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 10:17 pm
   Z początku chciał znów zawarczeć, gdy marsz, który powinien zostać przyspieszony, ustał całkowicie. Potrzebował jakiegoś sposobu na zużycie nagromadzonej przez złość energii, a szybkie kroki wydawały się teraz najlepszym rozwiązaniem. Ale stanie w miejscu?
   Nie mógł znieść twardego spojrzenia stróża. Zaciskał szczęki i mrużył wilcze oczy jak karcone dziecko, ale ani na chwilę nie odwrócił wzroku, odbierając całą tę scenę jako bezgłośnie rzucone wyzwanie.
   Po chwili ciszy doszedł do wniosku, że być może ta przerwa była mu potrzebna. Złapał chwilę na porządny oddech, rozluźnił napięte mięśnie; nie wiedząc kiedy uniósł dłoń do twarzy i przetarł zmęczone lico palcami. Być może odpoczynek był tu najlepszym wyjściem.
   – Nie wiem, czego szukam – odpowiedział w końcu, zaczesując zbłąkane kosmyki w tył. – Chyba odpowiedzi. Takich, które będą mi się wydawały wystarczając satysfakcjonujące. Ale równie dobrze mogę się mylić i błądzić za czymś zupełnie innym. Cóż, takie uroki młodego wieku – Wzruszył lekko ramionami. Uspokoił się trochę, widać to było. Nie stał już jak napięta w instrumencie struna, a ruchy powoli odzyskiwały wcześniejszą lekkość.
   Powodem mógł być panujący dookoła chłód, który ostudzał nawet najbardziej zagotowane nerwy, a może to opanowanie Koyasuryo dorzuciło swoje trzy grosze. – Ha? – zdziwił się nagle, pozwalając jedne z brwi podskoczyć nieco wyżej od drugiej. Skonsternowany wyraz przez krótką chwilę znaczył piegowatą twarz młodego wilka. – Które słowa? Dużo dziś mówiłem. Zabawne, bo minęło... ile? Godzina? Dwie? Więcej, czy mniej? Nie pamiętam, kiedy ostatnio się tak produkowałem.
   Przechylił głowę na bok i hmknął w zastanowieniu.
   – Czegokolwiek bym nie powiedział, nic się w tej kwestii nie zmieniło. Nie rzucam słów na wiatr i nie odpuszczam, gdy coś sobie uwidzę. Jakby o tym pomyśleć – ma to swoje złe i dobre strony. Zresztą nieważne – Mówił ze wzrokiem cały czas wbitym w lisią maskę. Patrzył na nią uparcie, jakby miała co najmniej pęknąć na dwie połówki i odsłonić skrywaną pod spodem twarz. Nie zrobiła tego.
   W końcu odbił spojrzeniem gdzieś na bok.
   – Nie rozmawiajmy więcej o psie – mruknął, najwyraźniej obierając zwierzę za metaforę całej dyskusji sprzed ledwie momentu. Wolną ręką złapał za skrawek płaszcza czarnowłosego; pociągnął delikatnie za materiał. – Możemy iść dalej? Jestem zmęczony.
   I zdecydowanie nie mówił o zmęczeniu fizycznym.
Akuto Koyasuryo
Akuto Koyasuryo
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 10:20 pm
Masz czas, Momobashi — mnóstwo czasu. Pod warunkiem że sam nie postanowi go skrócić swoimi akcjami. Przyglądał się każdemu pojedynczemu gestowi z jego strony i błyskawicznych zmianach zachodzących na tego twarzy. Spiętej szczęce, którą po chwili rozluźnił, gestom dłoni zdradzających jego zmęczenie, zaczesaniu włosów do tyłu, które wcale nie wchodziły mu aż tak w oczy. Kotarou wykonywał ich sporo na każdym kroku, być może nawet nie do końca zdając sobie sprawę z tego jak ruchome było jego ciało. Zupełnie jakby tkwienie w miejscu bez najmniejszego drgnięcia było zwyczajnie poza jego zasięgiem możliwości. Nic dziwnego. Ludzie nie lubili bezruchu. Bezruch kojarzył się z niebezpieczeństwem. Wzbudzał nieufność i niepokój. Być może był to klasyczny przykład działającej podświadomości, która ostrzegała przed czającym się drapieżnikiem, czekającym na odpowiedni moment, by zaatakować.
Jeśli nie wiedział, do których słów się odnosił, najwyraźniej jego obietnica nie była aż tak ważna. I choć chwilę później zaczął zaprzeczać, stróż zdążył już stracić zainteresowanie. Dzieciaki zawsze dużo gadały. Często kompletnie nie skupiając się na tym co tak właściwie z siebie wyrzucały. Nie miał im tego za złe, ale nie wzbudzało też to w nim większego zachwytu. Ludzie uwielbiali rzucać słowa na wiatr. Właśnie przez to tak ciężko było podchodzić do nich z przekonaniem, że faktycznie mają na myśli to, co mówią i nie zmienią zdania w ciągu dwóch dni.
"Nie rozmawiajmy więcej o psie."
Najlepszy scenariusz zakładał wersję, w której nigdy więcej nie będą już ze sobą rozmawiać, a ich ścieżki nigdy ponownie się nie zejdą. Akuto dając mu swój numer, bez wątpienia nie miał w głowie długoterminowej znajomości. Traktował samego siebie bardziej jak standardowe "911, what's your emergency?". Być może nawet on miewał momenty niemałej głupoty, skoro rzeczywiście wierzył, że inni będą mieli pod tym względem dokładnie takie samo podejście.
Zignorował jego dotyk na własnym płaszczu, rzeczywiście wznowił jednak chód, tym razem narzucając nieco szybsze tempo niż poprzednio. Najwyraźniej nawet jeśli nie spełnił jego prośby wcześniej, postanowił zrobić to teraz.
Po rozmowie o psie darował sobie dalsze konwersacje. Wyprzedził nawet nieznacznie chłopaka, dając wyraźny sygnał, że nie zamierza podejmować już żadnych tematów, obserwując go jedynie czujnie w lusterku, na wypadek gdyby ten z niewyjaśnionych powodów postanowił gdzieś zwiać. Zatrzymał się dopiero po dotarciu do hotelu. Zatrzymał się przy wejściu i obrócił w jego stronę. Żadnego 'jesteśmy', 'dotarliśmy' czy innego bezsensownego zwrotu. W końcu sam widział, gdzie się znaleźli.
Potrzebujesz czegoś jeszcze? — zapytał, poprawiając rękawy. Ubrana w dłoń rękawiczka uniosła się ku górze, obserwując przez chwilę pojawiające się na niej krople. Deszcz praktycznie ustał.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach