Kotarou
Kotarou
The Writers Alter Universe
n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 8:33 pm
   Złote oczy wyłapywały blask księżyca niemal równie intensywnie, co ślepia nocnych zwierząt. Noc była ciemna, a szlak oświetlany jedynie mdłym światłem z nieba znacznie odbiegał od bezpieczniejszych terenów miasta. Żaden z tych czynników nie powstrzymał ciemnowłosego nastolatka przed wkroczeniem na niebezpieczne trasy. Szedł przed siebie niewzruszony, całą swoją uwagę poświęcając otoczeniu i idącej kilkanaście metrów naprzód postaci.
   Zapytany o powód tego spaceru nie potrafiłby udzielić odpowiedzi. Mijany na ulicy stróż roztaczał wokół siebie aurę, która zwyczajnie rozkazała Kotarou podążać śladem nieznajomego. Chłopak nawet się nie zastanawiał; odczekał odpowiednia chwilę i ruszył naprzód, cały czas dokładając starań, by zachować odpowiednią odległość. Ciepły, jesienny wietrzyk uderzał mu w piegowata twarz i rozwiewał niesforne kosmyki na wszystkie strony, podczas gdy niebo nabierało szkarłatu, granatu i fioletów.
   Ostatnie promienie słońca zniknęły za horyzontem w przeciągu kilku krótkich minut. Gdzieś z tyłu głowy walały się myśli, równie niepotrzebne co odrzucona w kąt pokoju zmięta kartka. Wszystko krzyczało i wrzeszczało, że absolutnie nie powinien łamać reguł, wychodzić po zmroku w ciemny las, szlajać się własnymi ścieżkami, gdy mrok otulał cały świat.
   Wyrywał się z rąk, którymi próbowano go pochwycić i posyłał uśmiech ku kolejnym zakazom. Wiedział lepiej, wierzył w swoje instynkty, wiedział, że przeczucia były trafne. Z wysuniętą poza zaciśnięte wargi końcówką języka i dzikim blaskiem w oczach wyciągnął rękę przed siebie, chcąc pochwycić rozmazaną sylwetkę za ubranie.

| ubiór |
Akuto Koyasuryo
Akuto Koyasuryo
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 8:44 pm

| outfit + maska + latarnia |
Ekwipunek: tantō (sztylet z obosiecznym ostrzem), pistolet nambu Typ 14,
ww. latarnia z drobnym lusterkiem,  drobny worek z tajemniczą zawartością
schowany na tyle głęboko, że i tak raczej go nie wyciągnie.

Błękit światła mistycznej latarni skutecznie rozpraszał mrok. Lekko zakrzywione miedziane pręty układały się we wzory, które znał już na pamięć. Za każdym razem wędrował przez te same tereny, oświetlając sobie drogę. Już na co dzień jego twarz pozostawała nieprzenikniona, a ludzie niejednokrotnie zastanawiali się, o czym właśnie myślał. Uczucie to nocą zdawało się dodatkowo potęgować. Nic dziwnego, wszyscy stróże pozostawiali po sobie to samo uczucie niepewności. Czarne szaty skrywające ich sylwetki i właśnie latarnie, sprawiały, że w ludzkich sercach zaszczepiał się zarówno niepokój, jak i
poczucie bezpieczeństwa. Zabawne, czyż nie? Bez wątpienia nikt normalny nie chciał trafić na nocnego wędrowca. A jednak od dłuższego czasu ktoś go śledził.
Człowiek, czy też yokai? Ani jedna, ani druga opcja z pewnością mu się nie uśmiechała. Nie bez powodu przydzielono mu jednak taką, a nie inną rolę. Jak mało kto potrafił utrzymać nerwy na wodzy, nawet w sytuacjach gdy przeciętny człowiek już dawno skończyłby z szybko bijącym sercem i paniką ogarniającą lichy umysł.
Już dawno temu przygotował się zresztą na podobne sytuacje. Ludzie mogli sądzić, że to Yokai były ich głównym problemem, ale prawda była taka, że nie tylko one napadały stróży nocą. Uniósł latarnię nieco wyżej, kierując wzrok na drobne lusterko zamontowane na jej boku. Opuścił ją powoli w dół.
Pewności nigdy nie miał. Przyspieszyć, a może zwolnić? Jeśli miał do czynienia z yokai, wątpił, by dał mu spokój nawet jeżeli puści się sprintem. Jeśli jednak będzie szedł zbyt wolno...
Kolejne myśli przelatywały przez jego głowę w błyskawicznym tempie. Ostatecznie postawił na drugą taktykę, patrząc na malejącą pomiędzy nimi odległość. Ręka wolna od latarni poruszyła się nieznacznie pod szatą. Słyszał jego oddech za plecami. Ruch, choć praktycznie niedosłyszalny, zdradził się cichym szelestem ubrań. W przeciągu sekundy Akuto był już zwrócony w jego kierunku z tantō wycelowanym w jego klatkę piersiową. Nic dziwnego, że prawie przeklął na głos, choć maska skutecznie skryła drobny ruch warg, jak i ściągnięte brwi.
Kurwa jego mać.
Sekunda opóźnienia i zatopiłby ostrze w jego ciele. Sekunda zawahania, a to on mógłby skończyć jako przekąska dla demonów.
Życie ci niemiłe, dzieciaku? — w jego głosie nie dało się wyczuć niczego za wyjątkiem chłodu. Nie pozwolił, by wdarła się do niego ani nuta zdenerwowania, ani irytacji. Przyjrzał się uważniej jego twarzy, momentalnie rozpoznając w nim dzieciaka Momobashich. Nie od dziś wiedział, że mieli nierówno pod sufitem, ale tym razem zdecydowanie przekroczyli niepisaną granicę. Złote ślepia Kotarou w blasku latarni z łatwością mogłyby przyprawić kogoś o zawał. Czasem sam się zastanawiał, jak wypuścili na świat tyle dziwadeł.
Zakręcił wokół tantō wycofując dłoń w tył i chowając go z powrotem do skórzanej sayi skrytej pod płaszczem. Miał dwie minuty, by się wytłumaczyć. Minuty? Nigdy w życiu. Dawał mu co najwyżej piętnaście sekund.
Kotarou
Kotarou
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 8:45 pm
   Od dłuższego czasu interesował się stróżami. Ze względu na napięty grafik łączący szkołę, pracę i staż nie miał zbyt wiele czasu na przyjemności, lecz gdy tylko nadarzała się okazja, zaczynał działać w temacie. Czytał opasłe, obciążone kurzem tomy, wypytywał zamieszkujących Oguni ludzi, słuchał plotek, które mimo wątpliwej jakości zdarzały się okazywać przydatne.
   Nie spodziewał się jednak kogoś tak... ogromnego. A jednocześnie zwinnego jak diabli. Mimo pokaźnego wzrostu nie brakowało mu płynności w ruchach, a jedynym dźwiękiem wypełniającym zaległą ciszę był świst ostrza przecinającego powietrze.
   Dzikie tęczówki chłopaka wydawały się drżeń, choć nie ze strachu czy zdziwienia, a ekscytacji. Wilcze ślepia lśniły niepokojąco, odbijając blask uśmiechu, który nigdy nie naznaczył piegowatego pyska; Kotarou dłuższą chwilę walczył z mięśniami, ostatecznie będąc w stanie powstrzymać gębę przed przywdzianiem zachwyconej parodii uśmiechu.
   Nie cofnął się ani o centymetr. W ogóle się nie poruszył, czekając, aż to stróż zabierze swoją broń.
   – Wręcz przeciwnie – niski ton uderzył w mrukliwe nuty o zaczepnym charakterze. Kotarou uniósł zaintrygowany wzrok prosto na maskę nieznajomego, poddając ją osobliwej analizie. Wpierw zmrużył nieco ślepia, przechylił łeb na bok i obserwował, jakby zdobienia miały mu wyszeptać odpowiedzi na niezadane pytania. Ledwie kilka sekund później poruszył ramionami w bezwiednym ruchu.
   Musiał przyznać, że jeszcze nigdy w życiu nie czuł się tak drobny, jak w tej chwili. Mężczyzna górował nad nim o dobrą głowę i młody wilk nie był w stanie powiedzieć, czy bardziej go to drażni, czy intryguje.
   – Gdyby było mi niemiłe, poszedłbym szukać yokai. A jednak stoję tu w obecności stróża, prawda? – Zęby błysnęły w zadowolonym grymasie. Momobashi zbliżył się na krok, uniósł rękę. Opuszki dotknęły chłodnej powierzchni maski, przemykając z lekkością wzdłuż zdobień.
   – W czym wam pomagają? Jakie mają zastosowanie? – zapytał na wydechu, sunąc palcami wzdłuż zwierzęcego pyska. Mógłby zostać stróżem tylko i wyłącznie dla podobnego akcesorium. Nie potrafił sprecyzować, dlaczego przedmiot aż tak go przyciągał.
   Brunet nie sprawiał wrażenia pełnego skruchy nastolatka, który całkowitym przypadkiem zabłądził w nieodpowiednie miejsce. Wręcz przeciwnie – od całej postaci była pewność siebie, nie było tu mowy o żadnej pomyłce.
   Absurd całej tej sytuacji sięgał chmur.
Akuto Koyasuryo
Akuto Koyasuryo
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 8:46 pm
Zdecydowanie mają nierówno pod sufitem.
Ale czy powinien się dziwić komukolwiek w tym szalonym miasteczku, że tracił poczytalność? Jak miałby w końcu inaczej nazwać zachowanie, które przejawiał złotooki chłopak. Obserwował każdy jego najmniejszy ruch, każde drgnięcie twarzy czy gwałtowniejszy ruch tęczówek. Nasłuchiwał zmian w głosie, z początku spodziewając się wyłącznie durnych wymówek. Zamiast tego nie dostał żadnego wytłumaczenia. A jedynie zwrotne pytania. Rzadko kiedy spotykał się z podobną bezczelnością, zwłaszcza kierowaną w jego stronę. Z jednej strony mógłby to w pełni zrozumieć, biorąc pod uwagę fakt, że jego twarz skrywała w tym momencie czarna maska. Z drugiej, wątpił, by ktoś, kto i tak nie przejawiał większej karności względem osoby obwołanej stróżem, nagle miał zmienić swe podejście.
Trafił mu się najbardziej kłopotliwy przypadek wśród mieszkańców.
Ubrana w czarną rękawiczkę dłoń zacisnęła się stanowczo na nadgarstku chłopaka, odsuwając ją w tył.
Naszym zadaniem jest przeganianie yokai i ochrona mieszkańców Oguni. Każdego dnia narażamy własne życia, by upewnić się, że wasze zaznają, choć odrobinę spokoju. Dlatego ustalone są podstawowe zasady. A jedna z nich brzmi — nachylił się do przodu, dając chłopakowi doskonałą okazję do przyjrzenia się jego masce z bliska, gdy zawisł kilka centymetrów przed jego twarzą — nie opuszczaj domu po zmroku, narażając się na bezsensowne niebezpieczeństwo jak mięso armatnie.
Chłód nawet na chwilę nie znikał z jego głosu, nadal brakowało w nim jednak... czegokolwiek innego. Jakiekolwiek emocje byłyby tu w końcu dużo bardziej adekwatne. Zawód cudzą głupotą. Troska o jego życie. Irytacja zbędnym rozproszeniem. Wściekłość z powodu przerwanej pracy.
Tymczasem prezentował sobą mocne nic.
Odchylił się ponownie w tył, unosząc nieznacznie latarnię ku górze. Jeśli chłopak myślał, że jego kazanie się skończyło, to srogo się mylił.
Jeśli tak bardzo szukasz wrażeń, może po prostu zgłosisz się do rytuału przy następnym wyjściu kapłanów? Bo właśnie tak mógłbyś skończyć, gdyby zaczepiła cię Kuchisake onna czy Teke Teke. A może myślisz, że dałbyś im radę? Masz przy sobie broń? Mierzyłeś się kiedyś z yokai, któremu nie zależało na zrobienie ci głupich psikusów, lecz na tym, by wybebeszyć cię na drugą stronę?
Palce powędrowały w kierunku maski, przesuwając ją nieco wygodniej na twarzy. Zabawne. Zasłaniał ją, tymczasem jego tożsamość i tak nigdy nie była tajemnicą. Jego brat niejednokrotnie z dumą wypowiadał się na temat swego rodzeństwa, które poświęciło się służbie miastu. Wrócił spojrzeniem do Kotarou, rozważając przez chwilę czy powinien zaspokoić jego ciekawość.
To mój wymysł. Z tego co wiem, inni nie noszą masek, choć mogę się mylić. Powiedzmy, że liczę na łut szczęścia, wraz z którym mniej lub bardziej upierdliwe demony uznają mnie za wędrującego kitsune i dadzą mi święty spokój — podwinął nieznacznie rękawy, zwracając się w kierunku, z którego przyszli i uniósł wyżej latarnię, wymijając chłopaka.
Idziemy — tylko jedno pojedyncze słowo wypowiedziane głosem, który wyraźnie nie znosił sprzeciwu i negocjacji. Być może królewska krew była w nim dużo mocniejsza niż sam zdawał sobie z tego sprawę.
Kotarou
Kotarou
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 8:48 pm
   Złapany za rękę nie wyglądał na zaskoczonego. Najwyraźniej był już przyzwyczajony do ludzi reagujących w ten sposób na zbyt śmiałe gesty.
   To nie dotyk sprawił, że brwi ściągnęły się ku sobie, a powieki zmrużyły. To nie palce owinięte wokół nadgarstka zmazały uśmiech z zadowolonego lica.
   Kim był ten człowiek i dlaczego robił mu kazanie jak pięciolatkowi, który sięgał po opakowanie ciastek na kilka chwil przed obiadem? Kotarou czuł się zbity z tropu w głównej mierze przez ten brak emocji. Spodziewając się czegoś całkowicie przeciwnego – złości, rozczarowania, pogardy, czegokolwiek – dał się wziąć z zaskoczenia zimnej... Nicości.
   W stróżu stojącym kilka lichych centymetrów dalej nie było niczego, prócz zimna. Wobec takich zdarzeń wilk nie mógł przestać się zastanawiać jakie sekrety skrywa ta maska i gruba bariera obojętności, przed jaką się znalazł.
   Długo nic nie mówił. Może w ogóle nie słuchał? Chociaż nie, nie wyglądał na ignoranta. Mógł sprawiać wrażenie zainteresowanego czymś kompletnie innym, choć w rzeczywistości poświęcał mężczyźnie całą swoją uwagę.
   Gdy raz łapała go ciekawość, nie rezygnował zbyt szybko.
   Postanowił dość szybko. Obrał sobie za cel, by wyciągnąć z tego człowieka emocje. Nie obchodziło, go ile to zajmie i czego będzie wymagało; był gotowy poświęcić wiele. – Gdybym planował się na cokolwiek narazić, nie stałbym tu teraz w obecności stróża – odparł, zadzierając nieco głowę. Przełamanie tych kilku centymetrów odległości w ogóle mu nie wadziło; był gotów postąpić krok naprzód, byleby tylko zajrzeć w dziury wydrążone na oczy i poznać bezpośrednie spojrzenie osoby z którą rozmawiał.
   Maska wymknęła mu się spod ręki. Nie był zbyt zadowolony, ale też nie spodziewał się niczego innego. Wsunął dłonie do kieszeni kurtki.
   – Umieranie mi raczej nie na rękę. Poza tym... nic się nie stało, prawda? Wiem, którędy chodzić, żeby zbytnio nie kusić losu, a stuprocentowego bezpieczeństwa nie gwarantuje nawet samo centrum miasta – Wzruszył z lekkością ramionami, ani na chwilę nie odrywając czujnego spojrzenia od zamaskowanego mężczyzny. Poddawał go bacznej analizie, przyglądał się każdemu drgnięciu pod płaszczem, wszystkim błyskom odbijanym na powierzchni maski. – Drobny dreszczyk emocji bywa pozytywnym stymulantem dla umysłu.
   Nie brzmiał jak typowy gówniarz, który dla zabawy wymknął się na nocną wyprawę. Mówił ze spokojem i sensem, a twarz miał niewzruszoną. Mógł mieć zszargany umysł lub rzeczywiście dysponować wiedzą, której brakowało większości buntowniczych nastolatków. Odpowiedź stróża wyraźnie zadowoliła nastolatka, bo znów wygiął usta w uśmiechu.
   – Hoh? Interesująca teza. Brzmi na taką, której procent prawdopodobieństwa sięga niemal setki i muszę przyznać, że jestem zdziwiony brakiem aprobaty. Nawet jeśli to tylko teoria, to wygląda na taką, którą warto wypróbować na większą skalę. Moim zdaniem powinieneś wyjść z inicjatywą – Gdy kończył mówić, mężczyzna przechodził obok. Kotarou spojrzał na niego przez ramię, samemu nie ruszając się z miejsca. Nie planował tak szybko wracać, w końcu dopiero tutaj przyszedł. Nic więc dziwnego, że twarde polecenie uniosło jedną z brwi ku górze.
   – Idziemy? Mam nadzieję, że na randkę, bo inne opcje nie będą zbyt ciekawe – Nie bez oporu ruszył za rozmówcą, dość szybko zrównując się z nim krokiem; nigdy nie lubił zostawać w tyle. – W takim wypadku wypada się wpierw przedstawić.
Nawet idąc przed siebie, stale odbiegał wzrokiem na bok, ku zwierzęcej masce i powiewającym w rytm marszu okryciu. Blask latarni nieprzerwanie tańczył w złotych ślepiach.
   Pokonywane metry sprawiały, że powstała na początku odległość między stróżem a nastolatkiem malała niezauważalnie.
Akuto Koyasuryo
Akuto Koyasuryo
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 8:55 pm
Mógł się domyślić, że nie był typem, którego łatwo zastraszyć czy zniechęcić. Ktoś słaby nigdy nie pogwałciłby zasad i nie wyszedł sam po zmroku. Nawet jeśli Akuto nadal sądził, że stojący przed nim chłopak wykazywał się nie tyle odwagą, ile głupotą. I nawet jeśli na usta cisnęło mu się ciężkie westchnięcie, po raz kolejny stłumił podobną potrzebę. Jak zawsze.
Doceniam twą wiarę w nasze umiejętności, lecz nie jesteśmy ani nieśmiertelni, ani nieomylni. I choć wewnętrzne zasady nakazują mi poświęcić życie nawet dla tak nierozsądnego dzieciaka, jeśli to zwiększy szanse jego przeżycia, to nie spieszy mi się na drugą stronę — odpowiedział spokojnie, nie odrywając od niego wzroku. Koyasuryo nigdy nie należał do osób, które uciekały od innych spojrzeniem bez powodu. Niejednokrotnie nawyk ten stawał się dla innych wyjątkowo niewygodny, gdy przewiercał ich spojrzeniem na wylot podczas ich wypowiedzi. Bądź własnych.
"Przytłaczasz ich, Akuto. A ja nadal nie jestem w stanie stwierdzić czy to dobrze, czy źle."
Słowa wypowiedziane kiedyś przez jego brata na stałe utrwaliły się w jego głowie. I mimo upływu lat nadal pozostawały bez odpowiedzi.
Nie gwarantuje — zgodził się z nim bez chwili zawahania — lecz pamiętaj, że czasem brak umiejętności można nadrobić liczebnością. Nie bez powodu większość najgroźniejszych demonów atakuje osoby samotne. Zagubione, przestraszone czy niestabilne. Nie szukaj dreszczyku emocji, lecz stabilności, by nie były w stanie przełamać się przez bariery twojego umysłu. Nie szukaj chaosu, lecz porządku, Momobashi. To on będzie twoim kluczem do przetrwania.
Rzecz jasna niezależnie od tego ile słów wypowiadał, ostateczny werdykt pozostawiał samemu chłopakowi. Nie musiał się z nim zgadzać, ani nijak brać sobie jego słów do serca. Przekazywał mu tylko i wyłącznie własne przekonania, którymi wybrukowana była droga, którą kroczył.
Na jego komentarz odnośnie własnej tezy nijak nie odpowiedział. Ciężko było stwierdzić, o czym mógł akurat myśleć, skoro nie wypowiadał niczego na głos. Nie był zresztą do tego szczególnie przyzwyczajony. Nawet jeśli podczas dyskusji nie miał problemu z zabieraniem głosu, nie znaczyło to, że robił to przy każdej okazji. Niejednokrotnie zachowywał przeróżne teorie i uwagi dla siebie, dopóki ktoś nie zapytał go o zdanie. Dla kogoś kompletnie nieznajomego mógłby uchodzić za osobę, która jest ponad innymi i nie liczy się z ich słowami. Wystarczyło jednak choć odrobinę oddzielić się od własnych uprzedzeń i przede wszystkim spędzić więcej czasu w jego towarzystwie, by uświadomić sobie, że po prostu brakowało mu podstawowych nawyków, które innym przychodziły naturalnie.
A słowa wyjścia z inicjatywą odłożyły się w którejś części jego umysłu, by mógł na spokojnie ponownie je przemyśleć, gdy znajdą się w dużo bezpieczniejszym miejscu.
Jeśli masz w głowie, choć odrobinę rozumu, nigdy więcej się nie spotkamy. Po co zatem zaprzątać sobie głowę mianem kogoś, kogo więcej nie zobaczysz? — odparł spokojnie, obracając jedynie od czasu do czasu latarnię w dłoni, by zwiększyć z pomocą lusterka swoje pole widzenia.
Zachowuj się przyzwoicie i stosuj do moich poleceń, a w zamian być może zaspokoję twoją ciekawość. Jeśli nie uznam, że odpowiedź może być dla ciebie bardziej krzywdząca niż pomocna — wybór należał do niego. Zawsze w pierwszej kolejności dawał im opcję pójścia po dobroci. Która i dla niego była dużo przyjemniejsza niż ciąganie ich do domu siłą za fraki jak zbłąkane szczenięta. Wystarczyło, że musiał użerać się z yokai, nie potrzebował dodatkowej rozrywki w postaci niesubordynowanych dzieciaków.
Kotarou
Kotarou
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 9:02 pm
   – Nie wyolbrzymiałbym nazbyt tej sprawy. Gdybym działał nierozsądnie, to yokai już od kilku minut pożerałyby moje trzewia w krzakach. A jednak jestem teraz tutaj i rozmawiam z tobą w najlepsze, czy nie tak? – Starał się zaowalić temat, jak tylko mógł, ale co bardziej spostrzegawczy człowiek byłby w stanie wyłapać prawdziwy sens – zwyczajnie nie lubił, gdy nazywano go głupim. Nie był jednak kimś, kto udowadnia swoją rację wrzaskami, czy wymachiwaniem rąk, więc mówił spokojnie i z sensem.
   Ciemny błysk przemykający przez oczy dowodził, że nie był do końca zadowolony. Nie dość, że prawiono mu kazanie – i to jeszcze zanim zdążył na dobre wyjść w nocne tereny – to jeszcze nazywano nierozsądnym. Długo walczył z ochotą dziecinnego zaciśnięcia zaplecenia ramion na piersi i przybraniem obronnej pozycji. Na szczęście obyło się bez tego.
   – Zasada liczebności działa w obie strony, nocny wędrowcze – odparł, w duchu zaskoczony jak gładko szła rozmowa z tym człowiekiem. Nie sądził, że ta chodząca bryła lodu będzie w ogóle chętna do prowadzenia dyskusji. – Poza tym... przewaga w liczbie na nic ci się zda, jeśli nie wiesz, jak ją wykorzystać. Każda z tych rzeczy musi iść w parze z rozumem, jeśli ma zadziałać. Jeśli coś ma człowieka dopaść, to i tak dopadnie. Bez znaczenia, czy będzie sam, czy w grupie z dwudziestoma znajomymi. Tak po prostu bywa – Odbił wzrokiem na bok, wpatrując się w nocną ciemność. Przez chwilę zbierał myśli, zaraz znów obracając twarz ku zamaskowanemu mężczyźnie.
   – Moim kluczem do przetrwania jest spryt. Możesz znać moje nazwisko, ale nie zakładaj, że dzięki niemu znasz również mnie – Mimo powagi słów nie wyglądał na urażonego. Wręcz przeciwnie – lekki, wręcz rozbawiony grymas cały czas zdobił jego twarz. – Oczywiście nie będę mieć nic przeciwko, jeśli zechcesz nadrobić zaległości. Nie zwykłem odmawiać dobrego towarzystwa – Zaczepny błysk znalazł miejsce w złotych tęczówkach.
   Zamrugał gwałtownie, gdy policzka dotknęło coś zimnego i mokrego. Z początku pomyślał, że to przypadek i zwid, lecz gdy tylko zadarł twarz i spojrzał w niebo, zrozumiał. Ciemne chmury nagromadzone przez ostatnie godziny w końcu wypuściły plony; z początku były to pojedyncze, grube krople, które szybko przybrały miano ulewy. Kotarou stanął na moment w miejscu i przymknął oczy, dając sobie chwilę na oddech pełną piersią. Zawsze lubił deszcz i gdy cała reszta społeczeństw umykała pod najbliższy dach, od nawet nie przyspieszał kroku.
   – Oh błagam – zaśmiał się nagle, zaczesując mokre kosmyki w tył. – Naprawdę sądzisz, że tak łatwo odpuszczę? Szedłem za tobą taki kawał i mam nagle zrezygnować i "nigdy więcej cię nie spotkać"? A myślałem, że nie potrafisz żartować.
   Wznowił marsz, tym razem nie bawiąc się już w podchody. Szedł ramię w ramię ze stróżem, co jakiś czas czując, jak płaszcz ociera się o podwinięty rękaw młodzieńczej kurtki. – Miasto może nie należeć do najmniejszych, ale człowiek twojej postury nie pozostanie wiecznie niezauważony. Nawet jeśli będziesz próbował się ukrywać, to prędzej czy później i tak cię znajdę. Czemu więc nie zaoszczędzić sobie czasu, panie nocny stróżu? – Niski pomruk zwieńczył wypowiedź chłopaka. Parł naprzód nieprzerwanie, cały czas z tym samym zadowolonym wyrazem. Już teraz wiedział, że podjął dobrą decyzję ufając instynktom. Pójście za tym mężczyzną było najlepszym, co mógł mu podsunąć umysł. – Oh, przecież jestem grzeczny. Intryguje mnie rola stróża, więc jeszcze przez chwilę taki pozostanę – Przekorny ton znów uderzył w mrukliwe nuty. Tym razem skończyło się jednak tylko na tym, bo Kotarou zaraz wlepił wzrok w latarnię i wskazał na nią krótkim ruchem dłoni.
   – To też twój wymysł, czy wszyscy je ze sobą nosicie? W nieprzeniknionym mroku nocy jedna latarnia sprawia, że jesteś odsłonięty jak na talerzu.
Akuto Koyasuryo
Akuto Koyasuryo
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 9:11 pm
Mógł rzecz jasna dalej się z nim kłócić. Zapytać, czy wierzył w fakt, że szczęście będzie się go trzymać nieustannie. Szczerze bowiem w to wątpił, to miasto nigdy nie pozwalało, by ludzie chodzili nietknięci. Moment, gdy zaczynałeś się czuć bezpieczny, był tym, w którym atakowało z największą siłą. Być może właśnie dlatego słowa Momobashiego niejako wzbudziły jego niepokój, nawet jeśli nijak nie dałoby się tego wyczytać ani z jego twarzy, ani głosu. Niezależnie od tego ilu nie zadawałby pytań, był pewien, że brązowowłosy zawsze odwróci kota ogonem. I choć mógłby omamić innych ludzi słowami, w większości przypadków demony nie były nimi szczególnie zainteresowane. Darował więc sobie dalsze pogadanki, które i tak nie miały w tym momencie niczego osiągnąć. On uważał, że dzieciak postępował nierozsądnie. Momobashi z kolei znajdował dziesięć argumentów, które jego zdaniem miały uzasadnić ten głupi wypad. I kompletnie nie trafiały do Akuto z przeróżnych powodów.
Przy zasadzie liczebności nie zamierzał się upierać. Tym razem nie zachował jednak milczenia, nawet jeśli jego wypowiedź nie była równie długa czy barwna.
To prawda — było jedynym, co otrzymał od niego w tym momencie brązowowłosy. Tuż przed tym, gdy mężczyzna wsłuchał się w jego dalsze słowa. Choć mogły się wydawać agresywne i zaczepne, nie należał do osób, które tak łatwo dawały się sprowokować. W jego sylwetce czy zachowaniu nie dało się odnotować nawet najmniejszej zmiany.
Nie zamierzam niczego zakładać. Dałem ci poradę, bazując na własnych doświadczeniach, zrobisz z nią, co zechcesz — jeśli chciał tak po prostu ją zanegować, niech tak będzie. Jeśli uważał, że sam spryt doprowadzi go gdzieś dalej, był to tylko i wyłącznie jego wybór. Dla Akuto stabilność była podstawą, lecz nie wykluczała pozostałych atrybutów, które wyrabiał w sobie skrzętnie latami.
Nie odpowiedział na jego zaczepkę. Nawet nie spojrzał w jego stronę, cały czas skoncentrowany na drodze przed nimi, choć bez wątpienia słuchał i zapamiętywał każde wypowiedziane przez niego słowo. Nie do końca potrafił bowiem zrozumieć, czego właściwie od niego chciał.
Odważne stwierdzenie. Jak często uparcie chodzisz za innymi, by osiągnąć swój cel? Słyszę w końcu po twoich słowach, że zdążyłeś wyrobić w sobie przekonanie, że to inni będą się przed tobą kryć. Doprawdy sądzisz, że poświęcę część swojej cennej energii, by chować się przed żądnym dreszczyku emocji nastolatkiem? Mam na głowie dużo więcej obowiązków i nie rozumiem, dlaczego miałbym dobrowolnie władować się w kolejny — nie był zresztą szczególnie zainteresowany zgłębianiem tego tematu. Jakiekolwiek motywy nie kierowałyby chłopakiem, nie był ich częścią. I nie zamierzał nią w danym momencie zostawać. Nic dziwnego, że przemilczał kolejną wypowiedź. Spokojne, niespieszne kroki nieustannie pokonywały miasto. Wiedział, że będzie musiał nieznacznie zboczyć z codziennego kursu i nieszczególnie mu się to uśmiechało.
Każdy stróż ma własną latarnię. Osobiście podejrzewam, że jest to forma spadku odziedziczonego po dawnych wierzeniach. Nie od dziś ludzie próbowali chronić swe domostwa czy obozy przed dzikimi zwierzętami, rozpalając ogień. Czy demony się go boją i zastanawiają się trzy razy, zanim postanowią nas zaatakować? Być może. Jest to kolejna rzecz, którą bez wątpienia warto przetestować, choćby miała odstraszyć mniejsze jednostki. Poza tym, mimo wieloletnich treningów, nigdy nie zyskamy zwierzęcych oczu, które przenikną przez ciemność. Oprócz światła znalazłem też dla niej inne zastosowanie. Przyjrzyj się uważniej — nie zamierzał podawać mu odpowiedzi na tacy, ale też bez wątpienia go nie zbywał. Latarnia była doskonale widoczna pomimo lekkiego deszczu, nie miał więc nijak utrudnionego zadania i bez wątpienia mógł określić odpowiedź sam.
Kotarou
Kotarou
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 9:15 pm
   Każda odpowiedź tego człowieka była taka... wyważona. Wypowiadał się z chłodnym spokojem i nie reagował na żadne zaczepki, nie odpowiadał na uśmiechy, nie podchwytywał spojrzeń. Kompletnie nic, zero, null.
   Wypracowane przez lata opanowanie mimiki pozwoliło Kotarou zachować niezmienny wyraz twarzy. Nie zmieniało to jednak faktu, że w duchu zaciskał już zęby i marszczył brwi, bo coś było zdecydowanie nie tak.
   Każdy prędzej czy później pękał. Zazwyczaj jednak prędzej, bo wilk wiedział, jak podchodzić do ludzi. Co się stało tym razem? Dlaczego nie potrafił wydusić z nocnego wędrowca ani grama reakcji? I co ważniejsze – dlaczego w tym samym momencie wypełniała go złość i ekscytacja?
   Jeszcze chwila, a był gotów zacząć warczeć.
   — Będę szedł tak długo, aż nie osiągnę celu. Wierzę w instynkty i jeśli mówią, by obrać konkretną ścieżkę, to najwyraźniej tak musi być — Poruszył ramionami z lekkością niepasującą do powagi rozmowy. Wewnętrzne zwierzę szeptało, kusiło i naprowadzali na właściwą ścieżkę. On natomiast słuchał uważnie każdej z uwag. — Fakt, wyrobiłem podobne wrażenie. Głównie dlatego, że tak po prostu jest. Pewność siebie zbudowana na kłamstwie nie jest nic warta. Pogrążyłaby mnie, zanim zdążyłbym ją do końca wyszlifować. Sprawa przedstawia się jednak inaczej w przypadku faktów. Poza tym... Skoro nie zamierzasz się chować, to wyjdzie nam to na plus. Więc czasu na zdobywanie wiedzy i doświadczenia, a mniej na bezsensowną bieganinę — Klasnął bezgłośnie w dłonie, a usta wygiął usatysfakcjonowany wyraz.
   Może nawet powiedziałby więcej, gdyby stróż nie rozpoczął krótkiej opowieści. Kotarou słuchał go uważnie i jak raz w życiu jego pyska nie naznaczało nic poza szczerym zainteresowaniem. Był gotów przyznać, że opowieść wprawionego w fachu nocnego wędrowcy była równie ciekawa co prowadzenie z nim dysputy. Z lekko przechyloną na bok głową obserwował latarnię. W miarę możliwości nie przestudiował każdy jej cal, najdłużej skupiając uwagę na samym centrum, z którego biło nie tylko odbijane w złotych ślepiach światło, ale i subtelne ciepło.
   — Bo ogień to jasność, a jasność w zamyśle przegania wszystko, co złe, odgania mrok — Pokiwał głową bardziej do siebie, niż do mężczyzny. — Wygląda na to, że masz dużo błyskotliwych pomysłów. Nie ukrywam, że to dość imponujące. Posiadasz płynność nie tylko w ruchach, ale i w myśleniu. A zdawać by się mogło, że to miasto otumaniło większość mieszkających w nim ludzi.
   Poruszył się niezauważenie, tknięty nagłą refleksją. Z początku chciał postawić szybszy krok naprzód i pochwycić latarnię w dłonie — zawsze lubił badać obiekty zainteresowania nie tylko spojrzeniem, ale i dotykiem. Nie był do końca pewien, co go powstrzymało, ale szedł cały czas tym samym tempem, nie odstępując mężczyzny na krok. Może rzeczywiście wziął sobie do serca radę o posłuszeństwie? Cóż, wątpliwe.
   — Lusterko? — powiedział w końcu, kierując wzrok ku masce. — W pierwszej chwili pomyślałem, że chodzi o coś innego. Coś mi w niej nie pasowało i zauważyłem lusterko. Zakładam, że działa jak dodatkowa para oczu? Zobaczysz w nim to, czego nie dostrzegą twoje własne. Genialne — Szczere komplementy nieczęsto opuszczały usta Kotarou; sam był zdziwiony tym, jak gładko przyszło mu to tym razem.
   Zanim spostrzegł, dłoń miał już przytkniętą do ust; ziewnięcie zniknęło za jej wierzchem. Może rzeczywiście było odrobinę zbyt późno na długie wyprawy poza miasto. Na dodatek wszystkiego deszcz zawsze działał na niego uspokajająco, więc zmęczenie powoli dawało mu się we znaki. Mimo tego nie miał zamiaru się z nim obnosić, nie był przecież dzieckiem.
   — Jak to jest być stróżem? I jak ciężko nim zostać? — Nie zdradził powodów swoich pytań, po prostu je zadał. Zaczynał powoli rozumieć powody, dla których coś kazało mu pójść śladem nieznajomego mężczyzny.
   Od deszczu był już cały mokry i jednocześnie kompletnie tym faktem niewzruszony. Nawet nie zakodował, że temperatura dookoła spadła, w końcu wymuszając na nim tłumione kichnięcie.
Akuto Koyasuryo
Akuto Koyasuryo
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 9:17 pm
Miał wrażenie, że każdy dzieciak musiał przejść przez swoją fazę buntu. Czas, gdy ufali tylko swojej podświadomości, uważali, że ich ścieżka jest jedyną słuszną, a do błędów często nie przyznawali się, nawet gdy padali ofiarami ich skutków. Niektórzy z tego wyrastali. Inni pozostawali dziećmi przez całe życie.
Pokora była bez wątpienia jedną z najtrudniejszych cech, do wyrobienia w sobie przez istoty ludzkie. Stanowiła bowiem zaprzeczenie ich wrodzonego egoizmu. Że to JA mam zawsze rację. JA wiem co dla mnie najlepsze. JA nigdy się nie mylę. Świat był pełen urodzonych liderów, którzy ścierali się ze sobą dzień w dzień. A na szczyt docierali wyłącznie nieliczni. Czas był najlepszym sędzią i to on bez wątpienia miał ujawnić, w której grupie znajdzie się Momobashi.
Zdobywaj wiedzę w domu, zamiast dokładać mi pracy — powtórzył krótko z tym samym nieugiętym spokojem co dotychczas. Kotarou mógł go wałkować godzinami, a i tak słowa opuszczające jego usta pozostałyby takie same. Był pewien swoich umiejętności, ale był też pewien, że obecność drugiej osoby zawsze działała rozpraszająco. Zwłaszcza gdy był nim ktoś niewyszkolony.
Zdarzało mu się patrolować miasto z innymi stróżami. Przez większość czasu unikał z nimi rozmów, skupiał się na swoim zadaniu i wykorzystywał fakt, że ktoś inny pilnuje jego pleców. Czy zawierzał im życie? Nie. Wierzył we własne umiejętności i czujność, nie cudze. Przyjmował komplementy w milczeniu, z wyuczoną pokorą. Chłodny umysł zawsze skrzętnie je analizował i odrzucał na odpowiednią stronę. Niektóre były bowiem efektem zwyczajnej chęci pozostawienia po sobie śladu, zyskania jego przychylności, bądź pustej grzeczności. Z takimi komplementami spotykał się w większości na co dzień, wędrując ulicami Oguni. Były to wszystkie słowa mieszkańców każących pozdrowić mu brata, zachwalających jego schludny strój czy odnoszących się radości wynikającej z faktu, że ktoś podtrzymywał w tym mieście tradycję.
Widział w ich oczach, jak często wypowiadali podobne słowa, byle nie zachować ciszy. Nie wypadało w końcu minąć kogoś w milczeniu. Nawet jemu zdarzało się stosować tę taktykę z uprzejmości, wypowiadając zdania nieszkodliwe, lecz przyjemne dla cudzego ucha.
Słowa Momobashiego brzmiały jednak szczerze. I przede wszystkim udowadniały, że chłopak potrafił myśleć i miał w sobie, choć odrobinę spostrzegawczości. — Dobrze — nie musiał mu nawet niczego tłumaczyć, sam szybko podał sobie odpowiedź na tacy. To zdecydowanie wszystko ułatwiało.
Ty mi odpowiedz. Dlaczego ktokolwiek twoim zdaniem chciałby zostać stróżem? — odpowiedział na pytania pytaniem. Jego oczy wyłącznie na ułamek sekundy poruszyły się w bok pod maską, gdy chłopak kichnął. Od hotelu dzieliła ich jeszcze daleka droga, a deszcz nasilał się z każdą minutą. Być może dlatego przekalkulował wszystko w głowie, ostatecznie zmieniając cel trasy.
Przynajmniej chwilowo.
Kotarou
Kotarou
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 9:18 pm
   – Zdobywaj wiedzę w domu, zamiast dokładać mi pracy.
   Dobrze, że ręce miał ukryte w kieszeniach, bo tym razem nie powstrzymał odruchu, który stulił dłonie w pięści. Nigdy nie lubił być traktowany jak głupie dziecko, a ten człowiek obchodził się z nim jak niedoświadczonym uczniakiem, któremu co chwila wytyka się błędy.
   – Nauka w domu nie równa się faktycznemu zdobywaniu wiedzy, nie w każdym przypadku. Co z doświadczeniem w praktyce? – dopytał, znów mrużąc oczy, ale tym razem już nie z zadowolenia. Dotychczasowa pewność siebie i arogancja zaczęły gdzieś znikać, a wilk musiał walczyć z całych sił, żeby nie pozwolić złości na obranie dowodzenia. Jakby nie patrzeć miał siedemnaście lat i wciąż nie wykorzenił wszystkich młodzieńczych odruchów.
   Zgrzytnął niepostrzeżenie zębami, wbijając wzrok w zalewaną falami deszczu drogę. Skupił uwagę na dudniących o glebę kroplach, na głębokim oddechu i na uspokojeniu rozbudzonych nerwów. Złość była mu nie na rękę. Uważał, że aż nazbyt dobrze odbierała zdolność chłodnej kalkulacji i przyćmiewała rozsądek, więc robił co mógł, by jej nie ulegać.
   W tej sytuacji ulewa okazała się niezastąpionym sprzymierzeńcem. Chłód biegnący przez organizm wraz z zimnymi strugami z nieba walczył z gorącymi nerwami lepiej niż jakikolwiek inny uspokajacz.
   Wziął głęboki oddech, aż płuca zakuły od nadmiaru powietrza. Wydech był powolny i przybrał formę białego kłębu pary. Po kilkunastu sekundach młody wilk wyglądał na nieco bardziej rozluźnionego.
   Pochwała – nawet jeśli ze względu na nijaki ton w ogóle na taką nie wyglądała – zabrzmiała zaskakująco dobrze. Jak do tej pory nocny wędrowca jedynie wytykał błędy i prawił kazania, więc nagłe słowo uznania podniosło złote ślepia znad ziemi, wbijając je w połyskującą od latarni maskę. Przechylił głowę na bok, wciąż nie do końca dowierzając własnym uszom.
   – Hm. Z poczucia obowiązku wobec ludzkości? – mruknął po dłuższej chwili. Coś mu jednak nie pasowało, w głowie kłębiły się wspomnienia, które próbował dogonić wszelkimi dostępnymi sposobami. Wiedział doskonale, że to nie jedyny powód, ale mówienie o tym nagłos wydawało się tak niewłaściwe, że aż fizycznie bolesne. – To jedna z opcji. Druga zakłada wrodzoną potrzebę niesienia pomocy, zapewnienia bezpieczeństwa, troskę nawet o tych, którzy na nią nie zasługują. Legendy głoszą, że zostało jeszcze trochę naturalnie dobrych ludzi – Próbował się zaśmiać i obrócić słowa w żart, ale zdołał jedynie wygiąć usta w marnej parodii uśmiechu.
   Zacisnął palce na trzymanej w kieszeni fotografii. Zaraz jednak zmazał obecny wyraz z piegowatego pyska.
   – Jaki jest twój powód? – spytał, chcąc nie tylko poznać skrawek historii tego człowieka, ale i odwrócić od siebie uwagę. Dotychczas podwinięte do łokci rękawy opuścił w dół, na powrót chowając ręce w kurtce. Zazwyczaj zimno niezbyt mu przeszkadzało, lecz gdy w grę wchodził jeszcze deszcz, sytuacja przedstawiała się nieco inaczej.
Akuto Koyasuryo
Akuto Koyasuryo
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 9:21 pm
Doświadczenie w praktyce jest ważne, ale by odpowiednio je otrzymać, należy zbudować wcześniej fundamenty z teorii. Jedno nie istnieje bez drugiego. To nie jest temat, w którym warto przeć do przodu jak dzik, licząc, że przebijesz się przez każde drzewo na twojej drodze. Pokora, Momobashi. Kontrola. I cierpliwość — czy Akuto zdawał sobie sprawę z tego, że doprowadza go do szału? Zapewne. Mało kto poddawał obecnie swoje dzieci podobnym treningom, które on przechodził już w dzieciństwie. I choć podczas okresu swojego buntu miał koło pięciu lat, a sceny zacierały się w jego pamięci, nadal pamiętał palące uczucie wzbierające w nim od środka. Uczucie, którego nie napotkał już od lat. Mógł się tylko domyślać, że u kogoś starszego było jeszcze bardziej duszące. W końcu dzieciom wybaczało się dość wiele. Nie próbowały trzymać emocji na wodzy, wypuszczały z siebie wszystko bez najmniejszego żalu czy przemyślenia. Dorosłym zawsze było ciężej. Z wielu powodów. I jeśli Momobashi nie byłby sobie w stanie poradzić z własnymi emocjami, tym bardziej nie zamierzał poświęcać mu swojego cennego czasu, którego i tak miał na rękach niezwykle mało.
Szło mu jednak całkiem nieźle. Być może nawet gdzieś w głębi, Akuto odczuwał ledwo skrzące rozbawienie, widząc, jak złotooki walczy z samym sobą. Nie towarzyszyło mu ono zbyt często, a już na pewno nigdy nie przebijało się na powierzchnię przez wszystkie zbudowane przez niego mury. Niepokonana forteca była czymś, co na co dzień przynosiło mu spokój ducha i poczucie stabilności, o której tak często wspominał. Nic dziwnego, że niejednokrotnie słyszał od brata, że w razie zarzucenia ścieżki stróża, z radością przyjęto by go w szeregi mnichów ich świątyni.
Wysłuchał spokojnie wszystkiego co miał do powiedzenia. Chłopak był bystry. Pyskaty i nieokiełznany, ale bystry. Z pewnością zapunktował też u niego faktem, że nie próbował uparcie się z nim kłócić i narzekać jak gówniarz, że nie odpowiada na jego pytanie, lecz płynnie dostosowywał się do konwersacji. Być może zdążył się już domyślić, że był to jedyny sposób na wyciągnięcie czegokolwiek ze stróża.
Zapewne — zamilkł na dłuższą chwilę, przeprowadzając ich przez drewniany most. Deszcz przybrał na sile, na tyle, by stopniowo ograniczać ich wizję. Nawet jego szata kleiła się do jego ciała w mało przyjemny sposób. Gdy przed obojgiem wyrysowała się wielka brama torii, zatrzymał się, kłaniając nisko przed jej przekroczeniem.
Poczucie obowiązku, wrodzone lub nabyte. Potrzeba niesienia pomocy, podlegająca pod te same zasady tak jak cała reszta. Pomagamy innym dlatego, że chcemy czy dlatego, że wychowano nas w przekonaniu, że to słuszna ścieżka? Niektórzy zostają stróżami, by wyzwolić się z ubóstwa. W końcu rody pełnią rolę ich zwierzchników i nie pozwolą im głodować. Inni robią to dla sławy i zwiększenia statusu, głębszy powód pozostaje jednak ten sam. Mieliśmy też kilku szaleńców, którzy odnajdywali siebie w agresji i morderstwie. Ich ujście wściekłości skierowane przeciwko yokai bez wątpienia było dużo bezpieczniejsze niż puszczanie ich wolno między ludzi, lecz koniec końców nigdy nie kończyło się zbyt dobrze. Jeszcze inni chcieli zapewnić sobie w ten sposób swego rodzaju nietykalność przed rytuałami, o których każdy z nas słyszał, lecz nikt nie mówi głośno — świątynia Koyasuryo wyłaniała się powoli z każdym krokiem zza mgły spowijającej miasto i utrudniającego wizję deszczu. Stróż poprowadził go jednak nie ku głównemu budynkowi, lecz jednemu z bocznych.
Jaki zatem jest mój powód? — zakończył własną odpowiedź z pomocą pytania, być może skrywając prawidłową wśród wcześniejszych słów. A może nie podał jej wcale. Zgasił latarnię i odstawił ją powoli na drewniane panele po swojej lewej, nim wszedł do środka, kierując się ku jednemu z pomieszczeń. Mógł jedynie liczyć na to, że Momobashi wiedział, jak się zachować i podąży za nim, nie robiąc zbędnego hałasu. Pora była późna, a w budynku panowała względna cisza przerywana uderzeniami deszczu o dach. Pokój, do
którego wszedł był praktycznie pusty, co dodatkowo zwiększało poczucie jego przestrzenności. Jedynymi meblami, jakie w nim widniały, była szafa i ustawiony na środku stolik wraz z ułożonymi na ziemi poduszkami. Żadnych zdjęć. Żadnych ozdób.
Kotarou
Kotarou
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 9:22 pm
   Przez jedną krótką chwilę chciał odpowiedzieć. Chciał wytknąć, że nie jest żadnym cholernym dzikiem, używając do tego tonu równie chłodnego co ten, którym posługiwał się sam stróż. Był wilkiem i przez pierwsze kilka chwil walczył z samym sobą, żeby nie powiedzieć tego na głos.
   Nie mów, pokaż.
   Rozbrzmiałe w głowie słowa i znajoma barwa głosu oblały go zimnym wiadrem wody. Uspokoił się w ledwie ułamek sekundy, rozluźnił każdy napięty mięsień, zrezygnował z wyzywającego spojrzenia. Całe nagromadzone nerwy uleciały wraz z wydychanym powietrzem.
   Ostateczne nie powiedział ani słowa. Zamiast tego skinął powoli głową, bo rozumiał aż za dobrze i w końcu postanowił posłuchać. Było mu z tym dziwnie i jakoś nieswojo, ale przełknął dumę.
   Most był dla niego kolejnym wyzwaniem. Nie z żadnego poważnego powodu, a kolejnej głupiej drobnostki. Nie znosił zostawać w tyle i patrzeć na cudze plecy przed sobą. Nie bez problemu zwolnił nieco kroku, by przepuścić stróżka przodem. Nie znał jednak drogi, bo ta, którą właśnie szli, zdecydowanie nie prowadziła do miasta. Nierozsądnym byłoby obnosić się z wysokim ego i iść naprzód w nieznanym kierunku.
   Wielka brama wychynęła zza gromadzonej ponad ziemią mgły. Kotarou słuchał uważnie swojego rozmówcy i rozglądał się na boki, wyłapując z otoczenia każdy co bardziej charakterystyczny element.
   Zaintrygowało go pytanie, choć nie od razu udzielił odpowiedzi. Kilka dobrych zbierał odpowiednie słowa, przy okazji pozwalając się naprowadzić na odpowiednią trasę. – Koyasuryo, co? – mruknął nagle, obserwując powoli znikający za barierą mgły główny budynek. Wszystko wskazywało na to, że jedną drobną kwestię mieli już za sobą; każdy wiedział, kim jest ten drugi. A przynajmniej z zewnątrz.
   Przed wejściem do budynku potrząsnął lekko głową, pozbywając się z włosów nadmiaru wody. Kosmyki pod wpływem wilgoci zaczynały się powoli kręcić; wplótł palce w brązowe pasma i odgarnął grzywkę z oczu. W korytarzu i później w pokoju zachowywał się nadzwyczaj cicho. Wciąż nic nie mówił, a i kroki stawiał ostrożniej, coby przypadkiem nie natrafić na skrzypiącą deskę.
   Pokój był tak prosty, jak tylko się dało i Kotarou nie mógł powiedzieć, że spodziewał się czegokolwiek innego. Stanął niedaleko wejścia, jak raz w życiu nie wiedząc, co powinien ze sobą zrobić. Zwykle nie miał problemu ze znalezieniem sobie miejsca, ale tym razem? Coś było nie tak, wszystko było inaczej niż trzeba.
   – Po namyśle muszę przyznać, że nie mam pojęcia, co tobą kierowało – W końcu się odezwał. Początkowo wbity w podłogę wzrok uniósł się na mężczyznę. – Na pewno nie robisz tego dla pieniędzy, to mogę już potwierdzić. Nie sprawiasz też wrażenia kogoś, kto szuka w stróżowaniu sposobu na nudę. O co więc może chodzić? Jeśli miałbym obstawiać, to wybrałbym jedną z kilku opcji... Pierwsza z nich zakłada, że jest ktoś jeszcze. Lub był. Ktoś, kto przed laty wywarł na tobie duże wrażenie i postanowiłeś iść tą samą ścieżką. Druga dotyczy rodziny. Ot przeznaczenie, którego niektóre dzieciaki z wielkich rodów zwyczajnie nie mogą albo nie chcą zmienić. Według trzeciej opcji należysz do tego nielicznego grona legendarnych ludzi o dobrym sercu – na koniec zaśmiał się z jakąś dziwną lekkością. Zachowywał się cicho i subtelnie, mając na uwadze późną porę i miejsce, w jakim się znalazł.
   Czym prędzej uniósł dłoń do ust, tłumiąc kolejne kichnięcie.
   – Nie znam cię, więc nie jestem w stanie powiedzieć który scenariusz jest najbardziej zgodny z prawdą. Albo czy w ogóle którykolwiek o nią zahacza, może z niczym nie trafiłem – wzruszył ramionami.
   Usiadł powoli na podłodze; miejsce znalazł gdzieś z boku przy ścianie, nie chcąc naruszać gościnności gospodarza. – Pójdę do domu, jak tylko trochę przestanie padać. Nie musisz mnie dalej odprowadzać, stąd sobie poradzę – Z cichym pomrukiem oparł policzek na ramieniu. Wcześniejszy entuzjazm zaczął powoli ulatywać. Może wzniósł się w powietrze razem z mgłą i przepadł bezpowrotnie w mroku nocy?
Akuto Koyasuryo
Akuto Koyasuryo
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 9:26 pm


Ostatnio zmieniony przez Akuto Koyasuryo dnia Czw Sie 11, 2022 9:27 pm, w całości zmieniany 1 raz
Nie odpowiedział na jego słowa. Nie było takiej potrzeby, w końcu sam bezbłędnie poznał miejsce, w którym się znaleźli. Nie, żeby było w tym coś szczególnie dziwnego. Chyba każdy mieszkaniec miasta znał kilka najważniejszych w nim punktów. Świątynie i hotel bez wątpienia do nich przynależały, a rodów będących u władzy po prostu nie dało się nie znać.
Gdy znaleźli się w pokoju, stróż podszedł do szafy, otwierając jedno z jej skrzydeł. W środku, co zaskakujące, dało się dostrzec nie ubrania, a tylko i wyłącznie zwinięte futony, co dość szybko zdawało się wytłumaczyć, dlaczego było tu aż tak pusto.
Znajdowali się w pokoju gościnnym.
Nawet jeśli Akuto wydawał się być bezbarwną postacią, nie był aż tak pozbawiony jakichkolwiek zainteresowań. Zsunął z głowy obszerny kaptur, odsłaniając krótko ścięte, czarne włosy, które po dłuższym czasie pod materiałem przyklapły nieznacznie na boki. Wystarczyło przeczesać je raz palcami, by powróciły do swojej naturalnej, bardziej spiczastej formy. W końcu rozpiął szatę i odwiesił ją na drzwi szafy.
Usiądź — rzucił, nie obracając się nawet w jego kierunku. Doskonale słyszał, że chłopak nadal tkwił sztywno w miejscu, najwyraźniej nie wiedząc, co ze sobą zrobić. W końcu, w pokoju nie było co podziwiać. Ostatecznie ściągnął z twarzy i lisią maskę, którą odłożył na stolik. Proste czarne spodnie i podkoszulek pod spodem nadawały mu tak nudnego i praktycznego wyglądu, że było to na swój sposób przerażające. Jedynym urozmaiceniem był przytwierdzony do szlufki spodni woreczek i saya z wetkniętym w nią sztyletem z drugiej strony. Roztarł palcami czubek nosa, nim zwrócił się i ruszył w jego stronę.
Pozostawię cię samego z tym otwartym scenariuszem — podniósł rękę, kładąc krótko dłoń na jego mokrych włosach, które zmierzwił w niekontrolowanym odruchu, nawet nie patrząc w jego stronę — zaczekaj tu.
Opuścił pomieszczenie, praktycznie nie odpowiadając na żadne z jego słów. Minęło kilka długich minut, nim na nowo stanął w drzwiach, przebrany w praktycznie identyczne, ale bez wątpienia suche ubrania. Postawił na stoliku tacę z zaparzoną herbatą jaśminową i dwoma czarkami, zaraz rzucając mu na głowę miękki, biały ręcznik.
Wytrzyj się. Możesz się też przebrać, lepsze to niż siedzenie w mokrych ubraniach — położył na ziemi obok niego ocieplane kimono. Mogło być na niego nieco za duże, ale zawsze mógł zawinąć rękawy do góry, czyż nie? Usiadł naprzeciwko, przecierając palcem cienie pod oczami, które już od dłuższego czasu zdawały się nie opuszczać jego kamiennej twarzy.
Przeczekamy nieco deszcz i odprowadzę cię do domu. Do świtu jeszcze daleko — i w ten prosty sposób zanegował jego poprzednią wypowiedź. Nalał herbaty do obu czarek, przesuwając jedną z nich w jego stronę, drugą z nich otaczając palcami prawej ręki.
Jak myślisz, Momobashi. Dlaczego rody wymyśliły stróży? — zapytał spokojnie, wpatrując się beznamiętnie w napar, mieszając go kilkakrotnie w naczyniu delikatnymi ruchami.
Kotarou
Kotarou
The Writers Alter Universe
Re: n u a g e s - Dreams
Czw Sie 11, 2022 9:26 pm
   Siedząc na podłodze spoglądał głównie ku stróżowi. Nie tylko dlatego, że w pokoju nie było niczego innego do oglądania; wciąż był zaintrygowany i tylko czekał, aż mężczyzna odsłoni kolejny skrawek siebie, swojego charakteru, swojego życia.
Przyglądał się odkładanemu na bok płaszczowi, ciemnym ubraniem, na których widok zaśmiał się w duchu i wilgotnej od deszczu fryzurze. Zawsze lubił badać nowości rękoma, więc nie był ani trochę zdziwiony, czując potrzebę zmierzwienia tych ciemnych kosmyków w palcach. Mimo tego nawet nie drgnął, z niecierpliwością oczekując na punkt kulminacyjny – tę nieszczęsną maskę i skrywaną pod nią twarz. Nie był zawiedziony, gdy nareszcie wpadła w pole widzenia. Bardzo subtelny uśmiech, który nie wiadomo kiedy wykwitł na ustach, ukrył za mokrym rękawem kurtki.
   – Tak coś czułem, że nie dostanę od ciebie zbyt łatwych odpowiedzi – Chciał mówić dalej. Już nawet otwierał usta, ale głos ugrzązł mu w gardle tak niespodziewanie, że przez chwilę przed oczami majaczyła wizja utraconej mowy. Nagłe uczucie cudzej dłoni spoczywającej na głowie sprawiło, że rozszerzył oczy w szczerym zaskoczeniu i przestał oddychać.
   Nawet nie śmiał przypuszczać, że opanowany stróż zdobędzie się na podobny gest. Nie podejrzewał równie, że coś tak głupiego i drobnego aż tak wytrąci go z rytmu. Dlaczego był w aż tak wielkim szoku i dlaczego cały chłód deszczu trawiący organizm gdzieś przepadł?
   Może i lepiej, że został na chwilę sam. Wsparł czoło na przedramieniu i myślał. Problem w tym, że nie zdążył chwycić żadnej z rozszalałych myśli, a stróż już wchodził z powrotem do środka. Jak długo go nie było? A może w ogóle nie wyszedł?
W momencie, gdy Kotarou podnosił głowę, biała tkanina przesłoniła mu oczu. Zamrugał zdezorientowany, moment później zsuwając ręcznik odrobinę w tył, by wilcze ślepia mogły wychynąć zza tkaniny i skonfrontować twarz mężczyzny. Podziękował krótkim ruchem głowy, zaraz zabierając się za wycieranie kosmyków. Matka zawsze zwracała mu uwagę, by nie chodził nigdzie z mokrymi włosami, bo nabawi się choroby. Zwykle zbywał ją kilkoma uspokajającymi słowami, lecz dziś było inaczej, a pani Momobashi siedziała spokojnie w hotelu.
   – Co, jeśli będzie tak lało całą noc? – zaśmiał się subtelnie ani na chwilę nie zsuwając ręcznika z głowy; najwyraźniej postanowił na jakiś czas pozostawić tkaninę w jednym miejscu. Kątem oka zerknął na przyniesione kimono. Kusiło i wyglądało na ciepłe, ale nie mógł – a może nie chciał? – sobie na nie pozwolić. – Dziękuję, nie chciałbym nadwyrężać twojej gościnności – W parę z uprzejmą odmową poszło grzeczne pochylenie głowy.
   Herbaty natomiast odmawiać nie miał zamiaru. Ułożył czarkę w dłoni, grzejąc od niej wyziębioną skórę. Już myślał, że Koyasuryo niczym go nie zaskoczy, a tu proszę, kolejne pytanie. I tym razem niesprowokowane żadnymi słowami chłopaka.
   Mruknął w zastanowieniu, podciągając pod pierś kolano, na którym wsparł podbródek. – Teoria zakłada, że dla bezpieczeństwa ludzi. Jestem w stanie w to uwierzyć, biorąc pod uwagę, że pozycji stróża nie wymyślono wczoraj. Pierwotnie rzeczywiście mogło chodzić tylko o ochronę, o zapewnienie godnych do życia warunków i ocalenie jak
największej liczby dusz. Problem w tym, że czas zaciera niektóre intencje. Przywódcy się zmieniają, jedni zastępują drugich, a kolejni zastępują stare ambicje nowymi. Nawet jeśli kiedyś chodziło o drobiu wspólnoty, teraz może liczyć się coś zupełnie innego
– Upił odrobinę herbaty, zaraz odstawiając czarkę na miejsce, by zobaczyć ze sobą dłonie i rozetrzeć jedną o drugą; siedząc niemal w bezruchu było znacznie chłodniej, niż gdy maszerowali przez las. – Rozgłos jest czynnikiem popychającym naprzód. Każdy lubi czuć się jak bohater, większość chce być opiewana w opowieściach. Właśnie dlatego mówiłem, że naturalnie bezinteresownych osób została garstka, której równie dobrze można by było nadać miano legendarnej. Ktoś mi kiedyś powiedział, że w każdym drzemie dobro i wtedy naprawdę byłem gotowy w to uwierzyć. Teraz chce mi się śmiać na samą myśl o tym – Odwrócił wzrok gdzieś na bok, jakby spojrzenie na pustą ścianę miało powstrzymać wyobraźnię przed kreowaniem spojrzenia.
   Te kilka lat wstecz był w stanie uważać, że sam miał w sobie krztę tego dobra. – Dlaczego wziąłeś mnie pod swój dach, skoro początkowa obstawałeś przy zdaniu, że nie chcesz dokładać sobie obowiązków? Mogłeś od razu odstawić mnie pod hotel i mieć spokój przez następne kilka czy kilkanaście dni. A jednak siedzę teraz tutaj – W końcu wrócił wzrokiem do twarzy siedzącego naprzeciwko mężczyzny. Przyglądał się temu niewzruszonemu obliczu i ciemnym tęczówkom w skupieniu, ale ani w jednym, ani w drugim nie znalazł odpowiedzi, których akurat szukał.
   Odetchnął głębiej, przecierając twarz piegowate lico wierzchem dłoni. Zaczynał odczuwać pierwsze ślady zmęczenia.
Sponsored content
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach