▲▼
Strona 2 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Riverdale
Administrator Sovereign of the Power
Riverdale City Adventure Therapy
Pon Mar 15, 2021 2:39 pm
Pon Mar 15, 2021 2:39 pm
First topic message reminder :
TEREN JACKALS
Riverdale City Adventure Therapy
TEREN BRONIONY PRZEZ 5 BONUSOWYCH NPC.
Riverdale City Adventure Therapy to jeden z najlepszych ośrodków psychiatrycznych w okolicy. Trafiają tu przeróżne przypadki, od tych którzy padli ofiarą agresji domowej, wagarowiczów z kuratorem, alkoholików, narkomanów, aż po ciężkie przypadki walczące na co dzień ze schizofrenią, psychozą czy innymi chorobami psychicznymi. Miejsce słynie z niebywałej skuteczności z pomocy potrzebującym i dlatego ze względu na swoją renomę ludzie są w stanie czekać nawet na odległe terminy wizyt. Sam budynek wygląda bardzo nowocześnie. Już na wejściu wita gości uśmiechnięta recepcjonistka, gotowa odpowiedzieć na każde pytanie związane z Aventure Therapy i pomóc dostać się na wizytę do wybranego specjalisty lub doradzić przy pierwszej wizycie, do jakiego się udać. Dzięki dużym oknom poczekalnia wydaje się przestronna i zdecydowanie nie przytłaczająca, choć oczywiście znajdzie się też bardziej odosobnione miejsca dla tych, których wolą usunąć się z bezpośredniego widoku innych i zostać sam na sam ze swoimi myślami.
Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, jeśli w temacie znajduje się minimum trzech członków gangu Jackals, otrzymują oni pomoc w postaci dodatkowego NPC będącego popierającym ich mieszkańcem.
__________
Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, jeśli w temacie znajduje się minimum trzech członków gangu Jackals, otrzymują oni pomoc w postaci dodatkowego NPC będącego popierającym ich mieszkańcem.
Ingerencja Mistrza Gry
Aktywni NPC: Ochroniarz, recepcjonistka, ???
Ruch JP bez wątpienia zaskoczył wszystkich wokół. A przynajmniej tę przytomną część. Mężczyzna wpadł na niego na pełnej prędkości, zaraz wykładając się na ziemi jak kłoda. Nic dziwnego, że nawet ochroniarz przystanął w miejscu zdecydowanie nie spodziewając się takiego rozwoju akcji. Czy ktokolwiek spodziewałby się w końcu takiego ataku? Przez chwilę mogło się wydawać, że sytuacja została opanowana. Jean-Paul nie odniósł nawet żadnych obrażeń, może za wyjątkiem drobnych otarć, które pewnie zdążą się zagoić w przeciągu następnych dni. But nie uderzył w jego żebra, nie było żadnych siniaków.
Zakrwawiony mężczyzna leżał na ziemi dopóki Sean się nad nim nie pochylił, by zastosować swój chwyt. Dopiero wtedy zaryczał niczym ranny łoś. Dźwięki, które z siebie wydawał naprawdę zdawały się bardziej przypominać zwierzę niż człowieka. Nim pracownikowi udało się go unieruchomić, poderwał się do góry, zabierając jedną z rąk, którą zaraz w niego wycelował, odpychając go w bok. A przynajmniej próbując to zrobić. Doświadczenie Reave'a z pacjentami robiło bowiem swoje. Z trudem, bo z trudem, ale póki co udawało mu się utrzymać go przy ziemi, choć bez wątpienia miał wyjść z tego starcia z kilkoma solidnymi siniakami. Mężczyzna miał w sobie bowiem tak niewyobrażalne pokłady siły, że co jakiś czas podrzucał ciało Seana do góry, by zaraz znowu wylądować przy ziemi. Gdyby ktoś nagrał to od boku, możnaby pomyśleć że zafundowali sobie solidny sparring MMA.
Ochroniarz zaciął się kompletnie. Stał spetryfikowany, widząc jak intruz kłapie zębami, zupełnie jakby próbował właśnie utorować sobie drogę do wyrwania kawałka smacznego mięsa z jakiejkolwiek części ciała swojego oprawcy. Całe szczęście jedna z pielęgniarek właśnie przekrzykiwała się z drugą, jak najszybciej starając się ustalić dawkę, która powali go na ziemię bez zabicia. Czekało ich jeszcze kilkanaście długich sekund walki. Recepcjonistka Cornelia przybiegła spanikowana, machając telefonem w powietrzu.
— Mam dzwonić na policję?
Zakrwawiony mężczyzna leżał na ziemi dopóki Sean się nad nim nie pochylił, by zastosować swój chwyt. Dopiero wtedy zaryczał niczym ranny łoś. Dźwięki, które z siebie wydawał naprawdę zdawały się bardziej przypominać zwierzę niż człowieka. Nim pracownikowi udało się go unieruchomić, poderwał się do góry, zabierając jedną z rąk, którą zaraz w niego wycelował, odpychając go w bok. A przynajmniej próbując to zrobić. Doświadczenie Reave'a z pacjentami robiło bowiem swoje. Z trudem, bo z trudem, ale póki co udawało mu się utrzymać go przy ziemi, choć bez wątpienia miał wyjść z tego starcia z kilkoma solidnymi siniakami. Mężczyzna miał w sobie bowiem tak niewyobrażalne pokłady siły, że co jakiś czas podrzucał ciało Seana do góry, by zaraz znowu wylądować przy ziemi. Gdyby ktoś nagrał to od boku, możnaby pomyśleć że zafundowali sobie solidny sparring MMA.
Ochroniarz zaciął się kompletnie. Stał spetryfikowany, widząc jak intruz kłapie zębami, zupełnie jakby próbował właśnie utorować sobie drogę do wyrwania kawałka smacznego mięsa z jakiejkolwiek części ciała swojego oprawcy. Całe szczęście jedna z pielęgniarek właśnie przekrzykiwała się z drugą, jak najszybciej starając się ustalić dawkę, która powali go na ziemię bez zabicia. Czekało ich jeszcze kilkanaście długich sekund walki. Recepcjonistka Cornelia przybiegła spanikowana, machając telefonem w powietrzu.
— Mam dzwonić na policję?
Czas na odpis: 72h.
Jean-Paul Leroux
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Riverdale City Adventure Therapy
Sro Kwi 14, 2021 2:04 pm
Sro Kwi 14, 2021 2:04 pm
Uczciwie byłoby przyznać, że Jean-Paul sam nie spodziewał się tak pozytywnego wyniku swoich działań. Cóż, nie był doświadczonym wojownikiem, w sytuacjach krytycznych raczej właśnie stawiał na rozwiązania niekonwencjonalne, bowiem każda inna próba prawdopodobnie zakończyłaby się marnymi skutkami.
Chciał odetchnąć, widząc, że Sean już ogarnia sytuację, ale ranny "pacjent" najwyraźniej nie miał zamiaru tak łatwo się poddać. Krzyki i dziwne wierzgnięcia sprawiły, że dziennikarz zerwał się z podłogi jak rażony prądem i odsunął od zagrożenia. Trochę głupio wyszło, że zostawił Seana samego, ale z drugiej strony, no nie był mu w stanie pomóc. Prawdopodobnie bardziej by przeszkadzał. Chociaż z drugiej strony... Może był w stanie jednak coś zrobić?
Leroux klepnął zamrożonego ochroniarza, jakby chciał go przebudzić ze snu zimowego, a następnie wskazał na Reave'a siłującego się z napastnikiem.
— Pomóż mu! — krzyknął nagląco, mając nadzieję, że taki impuls zadziała motywująco. A tak ładnie zaczął ten ochroniarz. JP spojrzał następnie na Cornelię. — Tak, szybko. Tylko spokojnie wytłumacz co się dzieje, żeby prędko zareagowali — wyjaśnił jej, chociaż miał ochotę odpowiedzieć: "nie, kurwa, zadzwoń do mamy i spytaj, jak jej minął dzień". Wiedział jednak, że w sytuacjach stresowych ludzie potrzebują prostych komunikatów, bo zupełnie tracą głowę. Jeśli więc nie mógł wesprzeć Seana fizycznie, to może chociaż spróbuje opanować sytuację i w ten sposób ułatwić zadanie pielęgniarzowi.
— Gdzie te środki uspokajające?! — rzucił w głąb korytarza. Jednocześnie zaczął się rozglądać za czymś ciężkim, co mogłoby mu posłużyć za ewentualną broń. Jeśli akurat okaże się, że trzeba ubrudzić ręce, chociaż wolałby nie. Może jakaś gaśnica?
Chciał odetchnąć, widząc, że Sean już ogarnia sytuację, ale ranny "pacjent" najwyraźniej nie miał zamiaru tak łatwo się poddać. Krzyki i dziwne wierzgnięcia sprawiły, że dziennikarz zerwał się z podłogi jak rażony prądem i odsunął od zagrożenia. Trochę głupio wyszło, że zostawił Seana samego, ale z drugiej strony, no nie był mu w stanie pomóc. Prawdopodobnie bardziej by przeszkadzał. Chociaż z drugiej strony... Może był w stanie jednak coś zrobić?
Leroux klepnął zamrożonego ochroniarza, jakby chciał go przebudzić ze snu zimowego, a następnie wskazał na Reave'a siłującego się z napastnikiem.
— Pomóż mu! — krzyknął nagląco, mając nadzieję, że taki impuls zadziała motywująco. A tak ładnie zaczął ten ochroniarz. JP spojrzał następnie na Cornelię. — Tak, szybko. Tylko spokojnie wytłumacz co się dzieje, żeby prędko zareagowali — wyjaśnił jej, chociaż miał ochotę odpowiedzieć: "nie, kurwa, zadzwoń do mamy i spytaj, jak jej minął dzień". Wiedział jednak, że w sytuacjach stresowych ludzie potrzebują prostych komunikatów, bo zupełnie tracą głowę. Jeśli więc nie mógł wesprzeć Seana fizycznie, to może chociaż spróbuje opanować sytuację i w ten sposób ułatwić zadanie pielęgniarzowi.
— Gdzie te środki uspokajające?! — rzucił w głąb korytarza. Jednocześnie zaczął się rozglądać za czymś ciężkim, co mogłoby mu posłużyć za ewentualną broń. Jeśli akurat okaże się, że trzeba ubrudzić ręce, chociaż wolałby nie. Może jakaś gaśnica?
Sean Reave
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Riverdale City Adventure Therapy
Sro Kwi 14, 2021 9:54 pm
Sro Kwi 14, 2021 9:54 pm
Co jest kurwa.
Biorąc pod uwagę, że znajdował się w miejscu pracy, powstrzymał cisnące mu się na usta przekleństwa. Mężczyzna, którego przyszło mu przygwoździć do parteru, miał niewiele wspólnego z pacjentami – ci w większości przypadków nie grzeszyli siłą fizyczną. Byli raczej zwyczajnymi ludźmi o niestykających receptorach w mózgu. Reave nie zamierzał dawać za wygraną, jednak napięte mięśnie przedramion, na których pojawiły się wyraźne zarysy żył, doskonale obrazowały wysiłek, który musiał włożyć w przytrzymanie agresora. Zauważywszy, że ten próbował wyrwać mu się z zaciekłością dzikiego zwierzęcia, nie zwracał większej uwagi na to, z jaką siłą zaciskał palce na jego nadgarstkach, gdy już udało mu się je złapać. Zapewne nie tylko on miał skończyć dziś z nowymi siniakami.
— Jest pan ranny. Proszę się uspokoić. Możemy i przede wszystkim chcemy panu pomóc — rzucił najspokojniejszym tonem, jaki udało mu się wykrzesać w tej sytuacji. Nie to, żeby żywił większą nadzieję na to, że jakiekolwiek słowa są w stanie dotrzeć do pochłoniętego amokiem umysłu nieznajomego. Formułkę wyrzucił z siebie tylko dla zasady. Zaczynały boleć go ramiona i aż za bardzo odczuwał skutki wierzgania się mężczyzny. W dodatku w polu widzenia nadal nie było nikogo ze strzykawką, a przecież był to doskonały moment, by całkowicie wyeliminować napastnika.
Sean nie wiedział, jak długo jeszcze wytrzyma. Wiedział za to, że pomimo powolnej reakcji personelu, nie mógł uciec się do wymierzenia przeciwnikowi solidnego ciosu w potylicę. Szpital nie popierał takich praktyk, a ciemnowłosy nie chciał mieć na sumieniu kogoś, kogo nawet nie znał. Nieważne, że zachowywał się w tak nieracjonalny sposób. Nie mówiąc już o tym, że chłopakowi zależało na tej pracy – nie chciałby jej stracić w tak głupi sposób.
— Ludzie, on zaraz powybija sobie barki — wycedził przez zęby. Dzwonienie na policję było obecnie najmniejszym priorytetem – przypadek, z którym mieli do czynienia, wyraźnie zasługiwał na miejsce w szpitalnej izolatce. Czas uciekał.
Biorąc pod uwagę, że znajdował się w miejscu pracy, powstrzymał cisnące mu się na usta przekleństwa. Mężczyzna, którego przyszło mu przygwoździć do parteru, miał niewiele wspólnego z pacjentami – ci w większości przypadków nie grzeszyli siłą fizyczną. Byli raczej zwyczajnymi ludźmi o niestykających receptorach w mózgu. Reave nie zamierzał dawać za wygraną, jednak napięte mięśnie przedramion, na których pojawiły się wyraźne zarysy żył, doskonale obrazowały wysiłek, który musiał włożyć w przytrzymanie agresora. Zauważywszy, że ten próbował wyrwać mu się z zaciekłością dzikiego zwierzęcia, nie zwracał większej uwagi na to, z jaką siłą zaciskał palce na jego nadgarstkach, gdy już udało mu się je złapać. Zapewne nie tylko on miał skończyć dziś z nowymi siniakami.
— Jest pan ranny. Proszę się uspokoić. Możemy i przede wszystkim chcemy panu pomóc — rzucił najspokojniejszym tonem, jaki udało mu się wykrzesać w tej sytuacji. Nie to, żeby żywił większą nadzieję na to, że jakiekolwiek słowa są w stanie dotrzeć do pochłoniętego amokiem umysłu nieznajomego. Formułkę wyrzucił z siebie tylko dla zasady. Zaczynały boleć go ramiona i aż za bardzo odczuwał skutki wierzgania się mężczyzny. W dodatku w polu widzenia nadal nie było nikogo ze strzykawką, a przecież był to doskonały moment, by całkowicie wyeliminować napastnika.
Sean nie wiedział, jak długo jeszcze wytrzyma. Wiedział za to, że pomimo powolnej reakcji personelu, nie mógł uciec się do wymierzenia przeciwnikowi solidnego ciosu w potylicę. Szpital nie popierał takich praktyk, a ciemnowłosy nie chciał mieć na sumieniu kogoś, kogo nawet nie znał. Nieważne, że zachowywał się w tak nieracjonalny sposób. Nie mówiąc już o tym, że chłopakowi zależało na tej pracy – nie chciałby jej stracić w tak głupi sposób.
— Ludzie, on zaraz powybija sobie barki — wycedził przez zęby. Dzwonienie na policję było obecnie najmniejszym priorytetem – przypadek, z którym mieli do czynienia, wyraźnie zasługiwał na miejsce w szpitalnej izolatce. Czas uciekał.
Ingerencja Mistrza Gry
Aktywni NPC: Ochroniarz, recepcjonistka, pielęgniarka, ???
Sean z każdą sekundą coraz mocniej opadał z sił. Nic dziwnego, utrzymanie takiego bydlęcia przy ziemi w pojedynkę graniczyło z cudem. Całe szczęście słowa Jean-Paula dały efekt. Ochroniarz wybudził się z amoku i czym prędzej rzucił do przodu, pomagając pracownikowi w unieruchomieniu szalejącego intruza. Ten nieustannie wył wniebogłosy, powodując tym samym niemałe poruszenie wśród innych zaniepokojonych pacjentów szpitala. Kilku z nich zaczęło krzyczeć razem z nim, wyraźnie nie wiedząc co się dzieje. Zupełnie jakby właśnie znaleźli się pośród stada dzikich zwierząt postawionych pod ścianą, które komunikowały się ze sobą okrzykami bólu.
Personel biegał na wszystkie strony, starając się opanować to istne Piekło, które rozpętało się w placówce. Pielęgniarka pojawiła się w końcu ze środkiem uspokajającym, wskazując ochroniarzowi na ramię mężczyzny.
— Niech Pan mu podwinie rękaw! — zakomunikowała, odprowadzając powietrze ze strzykawki. Mokry płyn prysnął lekko w powietrze, nim nachyliła się wyraźnie szukając dla siebie miejsca. Rzucał się jednak zbyt mocno, by mogła bawić się w podwijanie rękawów. Wycelowała więc w nabrzmiałą żyłę z boku szyi i uwolniła całą dawkę na raz. Gwałtowne rzucanie się stopniowo zaczęło ustawać. Mężczyzna, rzęził jeszcze przez chwilę, nim kompletnie znieruchomiał.
Przez chwilę wydawało się, że koszmar dobiegł końca.
— Przenieście go do sali — zakomunikowała pielegniarka, gdy ochroniarz przyłożył rękę do jego ust.
— Siostro, on nie oddycha!
— DO SALI, ALE JUŻ! — kolejne polecenia, błyskawicznie pomogły na przetransportowanie mężczyzny do odpowiedniego pomieszczenia. Cornelia wyraźnie skończyła rozmawiać z linią alarmową, gdy biegała w kółko, zaraz przynosząc Jean-Paulowi i Seanowi kubek wody.
— Wszystko w porządku? Nie jesteście ranni? — zapytała kontrolnie, zerkając nerwowo w stronę reszty budynku, gdzie krzyki reszty faktycznych pacjentów powoli zaczynały cichnąć.
Personel biegał na wszystkie strony, starając się opanować to istne Piekło, które rozpętało się w placówce. Pielęgniarka pojawiła się w końcu ze środkiem uspokajającym, wskazując ochroniarzowi na ramię mężczyzny.
— Niech Pan mu podwinie rękaw! — zakomunikowała, odprowadzając powietrze ze strzykawki. Mokry płyn prysnął lekko w powietrze, nim nachyliła się wyraźnie szukając dla siebie miejsca. Rzucał się jednak zbyt mocno, by mogła bawić się w podwijanie rękawów. Wycelowała więc w nabrzmiałą żyłę z boku szyi i uwolniła całą dawkę na raz. Gwałtowne rzucanie się stopniowo zaczęło ustawać. Mężczyzna, rzęził jeszcze przez chwilę, nim kompletnie znieruchomiał.
Przez chwilę wydawało się, że koszmar dobiegł końca.
— Przenieście go do sali — zakomunikowała pielegniarka, gdy ochroniarz przyłożył rękę do jego ust.
— Siostro, on nie oddycha!
— DO SALI, ALE JUŻ! — kolejne polecenia, błyskawicznie pomogły na przetransportowanie mężczyzny do odpowiedniego pomieszczenia. Cornelia wyraźnie skończyła rozmawiać z linią alarmową, gdy biegała w kółko, zaraz przynosząc Jean-Paulowi i Seanowi kubek wody.
— Wszystko w porządku? Nie jesteście ranni? — zapytała kontrolnie, zerkając nerwowo w stronę reszty budynku, gdzie krzyki reszty faktycznych pacjentów powoli zaczynały cichnąć.
Czas na odpis: 72h.
Jean-Paul Leroux
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Riverdale City Adventure Therapy
Pią Kwi 16, 2021 5:50 pm
Pią Kwi 16, 2021 5:50 pm
W desperackim poszukiwaniu broni, Jean-Paul sięgnął po doniczkę z kwiatkiem. Stwierdził, że w najgorszym wypadku po prostu rozbije ją na głowie napastnika. Na szczęście personel szpitala wreszcie ocknął się w tym amoku i zareagowali, pomagający Seanowi. Wycie spotęgowane jeszcze przez innych pacjentów przenikało dziennikarza na wskroś, tak, że nie umiał sformułować prostej myśli. Obserwował tylko bezmyślnie, jak pielęgniarka… zabija? Tego człowieka. Czy to był człowiek? Co mu było? Skąd te rany? Skąd ta siła? Pytania, mętlik.
Gdy wszystko wreszcie ustało, JP bezwiednie wypuścił doniczką z rąk i ciężko oparł się o ścianę, łapiąc głęboko oddech. Dopiero teraz zwrócił uwagę na to, że był cały spocony, a jego ręce się trzęsły. Nie spodziewał się takiej reakcji po sobie. Przecież nie bał się gangów ani przedwczesnego odejścia z tego świata. Prawdopodobnie nawet z pistoletem przystawionym do skroni, byłby w stanie zachować zimną krew. Ale teraz? To nie była normalna sytuacja, z którą mógł zetknąć się na co dzień. Nic, na co mógłby się przygotować. Ot, niezwykła „przygoda” w szpitalu psychiatrycznym.
Z wdzięcznością przyjął wodę od Cornelii.
– Wszystko w porządku – odpowiedział, po czym pochłonął niemal całą wodę jednym haustem. Powoli wracał do stanu wyjściowego. Trybiki znów zaczynały pracować. Ale to wcale nie pomagało mu w ogarnięciu sytuacji.
Odkleił się od ściany i podszedł do Seana. Spojrzał na niego wymownie. Nie zada tego pytania. Ale czuł, że Reave zrozumie, jakie pytanie chciał mu zadać.
Co tu się właśnie odjebało?
Gdy wszystko wreszcie ustało, JP bezwiednie wypuścił doniczką z rąk i ciężko oparł się o ścianę, łapiąc głęboko oddech. Dopiero teraz zwrócił uwagę na to, że był cały spocony, a jego ręce się trzęsły. Nie spodziewał się takiej reakcji po sobie. Przecież nie bał się gangów ani przedwczesnego odejścia z tego świata. Prawdopodobnie nawet z pistoletem przystawionym do skroni, byłby w stanie zachować zimną krew. Ale teraz? To nie była normalna sytuacja, z którą mógł zetknąć się na co dzień. Nic, na co mógłby się przygotować. Ot, niezwykła „przygoda” w szpitalu psychiatrycznym.
Z wdzięcznością przyjął wodę od Cornelii.
– Wszystko w porządku – odpowiedział, po czym pochłonął niemal całą wodę jednym haustem. Powoli wracał do stanu wyjściowego. Trybiki znów zaczynały pracować. Ale to wcale nie pomagało mu w ogarnięciu sytuacji.
Odkleił się od ściany i podszedł do Seana. Spojrzał na niego wymownie. Nie zada tego pytania. Ale czuł, że Reave zrozumie, jakie pytanie chciał mu zadać.
Co tu się właśnie odjebało?
Sean Reave
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Riverdale City Adventure Therapy
Sob Kwi 17, 2021 11:51 am
Sob Kwi 17, 2021 11:51 am
Cała ta scena przypominała scenę z horroru. Rozlegające się dookoła krzyki nijak ułatwiały Seanowi robotę – nad całym szpitalem zawisło widmo nadchodzącej katastrofy. Skąd mogli mieć pewność, że w tym zamieszaniu ktoś jeszcze nie zrobi sobie krzywdy?
Oddech chłopaka mimowolnie stał się cięższy; zaczynał mieć dość siłowania się z mężczyzną. Chociaż wcześniej zażartował, że miał wprawę w obezwładnianiu innych, nie sądził, że w tak krótkim czasie przyjdzie mu się popisać. Właściwie mówiąc to, nie zakładał, że kiedykolwiek da pokaz swoich przydatnych dla zawodu umiejętności. Kątem oka chciał skontrolować otoczenie, jednak sylwetka ochroniarza, który wreszcie wziął się do roboty, przysłoniła mu widok na resztę korytarza.
Reszta działa się już bardzo szybko.
„Siostro, on nie oddycha!”
Reave puścił nieruchomego już napastnika. Krzyk ochroniarza huczał w jego głowie głośnym echem. Ciemnowłosy, zamiast podnieść się z podłogi, opadł ciężko do tyłu, siadając na zimnych kafelkach. Nieobecnym wzrokiem obserwował, jak zgarniają rannego, próbując ułożyć sobie w głowie to, co się właśnie wydarzyło.
— Przeżyje, prawda? — rzucił, słysząc głos Cornelii. Nie była to odpowiedź na jej pytanie, ale na ten moment nie wiedział, czy wszystko jest w porządku ani czy nie jest ranny. Na pewno będzie w porządku, jeśli okaże się, że nie przyczynił się do śmierci człowieka, a rany – jeśli jakieś były – w niedalekiej przyszłości miały się zagoić. Nie czuł, że umiera, więc można było uznać to za jakiś sukces.
Zamrugał kilkakrotnie, przenosząc wzrok na plastikowy kubek z wodą. Chwycił go drżącą ręką i upił kilka łyków, nie zawracając sobie głowy tym, że wciąż siedzi na samym środku korytarza. Musiał ochłonąć.
Spojrzał na JP, który pojawił się tuż obok. Gdyby nie to, że nie byli do siebie podobni, wyglądaliby jak odbicie lustrzane – oboje równie zdezorientowani.
— Takie arakcje tylko w Adventure Therapy — skomentował. Oczywiście to miał być żart, ale nikt się nie śmiał – nawet Sean. — To nie był nasz pacjent. Nie wiem, o co tu chodzi. Dlaczego ktoś miałby atakować szpital? Poza tym... zauważyłeś? Nic do niego nie docierało — jego głos był znacznie cichszy niż normalnie. Nie wiadomo, czy mówił do przyjaciela, czy raczej zaczął łączyć ze sobą fakty dla samego siebie.
Oddech chłopaka mimowolnie stał się cięższy; zaczynał mieć dość siłowania się z mężczyzną. Chociaż wcześniej zażartował, że miał wprawę w obezwładnianiu innych, nie sądził, że w tak krótkim czasie przyjdzie mu się popisać. Właściwie mówiąc to, nie zakładał, że kiedykolwiek da pokaz swoich przydatnych dla zawodu umiejętności. Kątem oka chciał skontrolować otoczenie, jednak sylwetka ochroniarza, który wreszcie wziął się do roboty, przysłoniła mu widok na resztę korytarza.
Reszta działa się już bardzo szybko.
„Siostro, on nie oddycha!”
Reave puścił nieruchomego już napastnika. Krzyk ochroniarza huczał w jego głowie głośnym echem. Ciemnowłosy, zamiast podnieść się z podłogi, opadł ciężko do tyłu, siadając na zimnych kafelkach. Nieobecnym wzrokiem obserwował, jak zgarniają rannego, próbując ułożyć sobie w głowie to, co się właśnie wydarzyło.
— Przeżyje, prawda? — rzucił, słysząc głos Cornelii. Nie była to odpowiedź na jej pytanie, ale na ten moment nie wiedział, czy wszystko jest w porządku ani czy nie jest ranny. Na pewno będzie w porządku, jeśli okaże się, że nie przyczynił się do śmierci człowieka, a rany – jeśli jakieś były – w niedalekiej przyszłości miały się zagoić. Nie czuł, że umiera, więc można było uznać to za jakiś sukces.
Zamrugał kilkakrotnie, przenosząc wzrok na plastikowy kubek z wodą. Chwycił go drżącą ręką i upił kilka łyków, nie zawracając sobie głowy tym, że wciąż siedzi na samym środku korytarza. Musiał ochłonąć.
Spojrzał na JP, który pojawił się tuż obok. Gdyby nie to, że nie byli do siebie podobni, wyglądaliby jak odbicie lustrzane – oboje równie zdezorientowani.
— Takie arakcje tylko w Adventure Therapy — skomentował. Oczywiście to miał być żart, ale nikt się nie śmiał – nawet Sean. — To nie był nasz pacjent. Nie wiem, o co tu chodzi. Dlaczego ktoś miałby atakować szpital? Poza tym... zauważyłeś? Nic do niego nie docierało — jego głos był znacznie cichszy niż normalnie. Nie wiadomo, czy mówił do przyjaciela, czy raczej zaczął łączyć ze sobą fakty dla samego siebie.
Ingerencja Mistrza Gry
Aktywni NPC: Ochroniarz, recepcjonistka
Powoli sytuacja w szpitalu zaczęła wracać do normy. Zabawne, jeszcze chwilę temu cały budynek zdawał się przypominać scenę z horroru, wystarczyło jednak kilka minut, by ponownie się wyciszył. Personelowi udało się uspokoić rozkrzyczany tłum pacjentów, recepcjonistka dodzwoniła się zarówno na policję, jak i pogotowie informując ich, że zjawią się na miejscu w przeciągu kilku minut, z kolei ochroniarz w końcu został wypuszczony z pokoju, w którym zniknął chwilę temu z pielęgniarkami.
— Walczą. Nic więcej nie możemy zrobić — powiedział krótko, wlepiając pusty wzrok w ścianę. Cornelia szybko potuptała do dystrybutora z wodą, by wręczyć mu kubek i pogłaskać kilkakrotnie uspokajająco po plecach.
— Wróć na swoje stanowisko. Zajmę się resztą. Będzie dobrze, wszyscy świetnie się spisaliście, nie mogliśmy zrobić nic więcej — powiedziała patrząc na każdego z osobna, wyraźnie czując się w obowiązku, jakkolwiek ich pokrzepić. Czasem słowa wystarczyły, by rzeczywiście przywrócić komuś pewność siebie. Być może tak będzie i w tym przypadku. Ochroniarz skinął kilkakrotnie głową nim oddalił się na swoje stanowisko. Choć wyglądał w miarę normalnie, opuszczone ramiona wyraźnie wskazywały na to, że nie do końca jeszcze doszedł do siebie. Cornelia spojrzała na Reave'a, zaraz łącząc dłonie przed sobą.
— Sean, przepraszam że cię o to proszę, ale mógłbyś ogarnąć podłogę? Albo zlecić to którejś z wolnych pielęgniarek, wolałabym żeby policja nie zastała wszystkiego w takim stanie, a muszę wrócić na recepcję — wskazała na ślady krwi na podłodze, uśmiechając się nieznacznie w przepraszający sposób. Dopiero wtedy skinęła krótko obu mężczyznom głową i wróciła na swoje stanowisko.
— Walczą. Nic więcej nie możemy zrobić — powiedział krótko, wlepiając pusty wzrok w ścianę. Cornelia szybko potuptała do dystrybutora z wodą, by wręczyć mu kubek i pogłaskać kilkakrotnie uspokajająco po plecach.
— Wróć na swoje stanowisko. Zajmę się resztą. Będzie dobrze, wszyscy świetnie się spisaliście, nie mogliśmy zrobić nic więcej — powiedziała patrząc na każdego z osobna, wyraźnie czując się w obowiązku, jakkolwiek ich pokrzepić. Czasem słowa wystarczyły, by rzeczywiście przywrócić komuś pewność siebie. Być może tak będzie i w tym przypadku. Ochroniarz skinął kilkakrotnie głową nim oddalił się na swoje stanowisko. Choć wyglądał w miarę normalnie, opuszczone ramiona wyraźnie wskazywały na to, że nie do końca jeszcze doszedł do siebie. Cornelia spojrzała na Reave'a, zaraz łącząc dłonie przed sobą.
— Sean, przepraszam że cię o to proszę, ale mógłbyś ogarnąć podłogę? Albo zlecić to którejś z wolnych pielęgniarek, wolałabym żeby policja nie zastała wszystkiego w takim stanie, a muszę wrócić na recepcję — wskazała na ślady krwi na podłodze, uśmiechając się nieznacznie w przepraszający sposób. Dopiero wtedy skinęła krótko obu mężczyznom głową i wróciła na swoje stanowisko.
KONIEC INGERENCJI MISTRZA GRY
Wynagrodzenie:
Sean: 300 Punktów Umiejętności + 100$
JP: 300 Punktów Umiejetności + 100$
Sean: 300 Punktów Umiejętności + 100$
JP: 300 Punktów Umiejetności + 100$
Jean-Paul Leroux
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Riverdale City Adventure Therapy
Nie Kwi 25, 2021 1:35 am
Nie Kwi 25, 2021 1:35 am
Jean-Paul pozwolił Cornelii, aby po swojemu ogarnęła tę sytuację. Mimo wszystko nie czuł się na siłach, żeby mówić lekarzom i pielęgniarzom, jak mają się zachować w tej sytuacji. Miał tylko jedna uwagę. Poczekał z nią jednak do momentu, kiedy recepcjonistka wróciła na swoje miejsce.
– Ja bym się nie śpieszył ze sprzątaniem tego. Wiesz, policja lubi sobie pooglądać takie rzeczy – a to może być miejsce zbrodni. To już jednak dodał tylko w myślach. Oczywiście doszło tutaj do działania w obronie własnej, bla, bla, bla. No nikt skazany raczej nie będzie. Ale to nie zmienia faktu, że sytuacja śmierdziała na kilometr.
Wyciągnął rękę, aby pomóc Seanowi wstać z podłogi.
– Wyglądał na rannego. Ale nie zachowywał się jak osoba z motywem. Raczej rzucał się na wszystko, co się ruszało. Jak… – słowa zawisły w powietrzu. Przecież nie powie, że jak zombie. Trudno jednak nie przyznać, że sceny które się tutaj działy, były jak z horroru. – …Jak jakieś dzikie zwierzę. Te ryki i furiackie ataki. Może oberwał w głowę i coś mu się poprzestawiało. Albo…
Znów nie dokończył. Twarz dziennikarza wskazywała na głębokie zamyślenie. Analizował kolejne słowa, które same formułowały się w jego głowie. Szybko wyciągnął mały notesik oraz długopis, usiadł na tym samym krzesełku, które zajmował jeszcze przed tym całym zamieszaniem i zaczął coś szybko notować. Odciął się od świata zewnętrznego, pogrążony w notatkach, które musiał zapisać, żeby potem drogocenne myśli mu nie uciekły. Potrwało to dobrą chwilę, zanim powrócił do świata zewnętrznego.
Podniósł spojrzenie na Seana.
– Na twoim miejscu wziąłbym wolne – zaproponował, chowając notesik i długopis. Coś go trapiło. – Myślisz, że mogą testować na nas jakąś broń chemiczną? – wypalił w końcu.
To ci dopiero teoria.
– Ja bym się nie śpieszył ze sprzątaniem tego. Wiesz, policja lubi sobie pooglądać takie rzeczy – a to może być miejsce zbrodni. To już jednak dodał tylko w myślach. Oczywiście doszło tutaj do działania w obronie własnej, bla, bla, bla. No nikt skazany raczej nie będzie. Ale to nie zmienia faktu, że sytuacja śmierdziała na kilometr.
Wyciągnął rękę, aby pomóc Seanowi wstać z podłogi.
– Wyglądał na rannego. Ale nie zachowywał się jak osoba z motywem. Raczej rzucał się na wszystko, co się ruszało. Jak… – słowa zawisły w powietrzu. Przecież nie powie, że jak zombie. Trudno jednak nie przyznać, że sceny które się tutaj działy, były jak z horroru. – …Jak jakieś dzikie zwierzę. Te ryki i furiackie ataki. Może oberwał w głowę i coś mu się poprzestawiało. Albo…
Znów nie dokończył. Twarz dziennikarza wskazywała na głębokie zamyślenie. Analizował kolejne słowa, które same formułowały się w jego głowie. Szybko wyciągnął mały notesik oraz długopis, usiadł na tym samym krzesełku, które zajmował jeszcze przed tym całym zamieszaniem i zaczął coś szybko notować. Odciął się od świata zewnętrznego, pogrążony w notatkach, które musiał zapisać, żeby potem drogocenne myśli mu nie uciekły. Potrwało to dobrą chwilę, zanim powrócił do świata zewnętrznego.
Podniósł spojrzenie na Seana.
– Na twoim miejscu wziąłbym wolne – zaproponował, chowając notesik i długopis. Coś go trapiło. – Myślisz, że mogą testować na nas jakąś broń chemiczną? – wypalił w końcu.
To ci dopiero teoria.
Sean Reave
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Riverdale City Adventure Therapy
Czw Kwi 29, 2021 7:46 pm
Czw Kwi 29, 2021 7:46 pm
„Walczą. Nic więcej nie możemy zrobić.”
Ciemnowłosy kiwnął bezwiednie głową. Był to jedyny ruch i jedyna rzecz, na którą mógł się w tym momencie zdobyć. Nie miał większego wpływu na to, jak potoczą się dalsze losy mężczyzny, jednak dla bezpieczeństwa szpitala – i własnego oczywiście – wolał, by nieznajomy wyszedł z tego cało.
— Gdybyśmy byli w każdym innym miejscu, sam byłbym za tym, żeby zostawić dowody. Ale jesteśmy w szpitalu, a tu musimy dbać o porządek i komfort pacjentów. Niestety niektórzy źle reagują na takie widoki, a do samego urazu głowy nie doszło akurat tutaj — wyjaśnił, przyjmując pomocną dłoń. Korzystając z oparcia JP, podniósł się na równe nogi i odruchowo otrzepał spodnie stroju medycznego. — Myślę, że wystarczą zeznania świadków. No i nagranie z monitoringu — dodał już nieco mniej pewnie. Tak naprawdę nigdy nie brał udziału w przesłuchaniu, a po dzisiejszej rozmowie z Jeanem nie był też pewien, na ile w ogóle mogli ufać policji w tych czasach. Skoro nie mieli skrupułów, by strzelać do cywili, uwikłanie kogoś niewinnego w taką sprawę, także musiało przychodzić im z łatwością.
Pokręcił głową, natychmiast wyrzucając z głowy podobne scenariusze. W końcu sam zapewnił, że dookoła mieli całą masę dowodów, które świadczyły o jego niewinności. Nie było się czym martwić.
— Poproszę, by wezwano sprzątaczkę — rzucił do Cornelii. W tym całym roztargnieniu mogła zapomnieć o tym, że utrzymywanie czystości nie było jego obowiązkiem. Kiedy Paul snuł swoje teorie, Reave zaczepił jedną z sanitariuszek, prosząc ją, by poprosiła jedną ze sprzątaczek o wytarcie podłogi. Zaraz po tym opadł ciężko na miejsce obok czarnowłosego.
— Amok? — podsunął słowo, które pierwsze przyszło mu na myśl. Nie sądził jednak, by mężczyzna jeszcze go słuchał. Zerknął z ukosa na notes, który zapełniał się słowami, jednak nie zagłębiał się w zapisywaną treść. Wiedział, że prawdopodobnie już wkrótce będzie miał okazję ujrzeć pełen artykuł w jego wykonaniu.
Na wzmiankę o wolnym machnął lekceważąco ręką. To prawda, że ta sytuacja wyssała z niego wszelkie siły życiowe i obecnie miał ochotę wrócić do domu, wziąć prysznic i iść spać, jednak miał dziś jeszcze parę spraw do załatwienia.
— Kończę za trzy godziny. Może poproszę o wolne jutro. Myślę, że stażyści jakoś-- — urwał niespodziewanie i ściągnął brwi. Broń chemiczna? — W sensie? Chemia, która przemienia ludzi we wściekłe bestie? W jakim celu mieliby to robić?
Sean potarł ręką przedramię, jakby dostał ciarek na samą myśl o tym, że już niedługo w mieście mogło pojawić się więcej takich przypadków. Na razie mieli do czynienia z jednym, co niekoniecznie dawało im powody do wysnuwania teorii spiskowych, ale w ostatnich latach w Riverdale wszystko było możliwe.
Ciemnowłosy kiwnął bezwiednie głową. Był to jedyny ruch i jedyna rzecz, na którą mógł się w tym momencie zdobyć. Nie miał większego wpływu na to, jak potoczą się dalsze losy mężczyzny, jednak dla bezpieczeństwa szpitala – i własnego oczywiście – wolał, by nieznajomy wyszedł z tego cało.
— Gdybyśmy byli w każdym innym miejscu, sam byłbym za tym, żeby zostawić dowody. Ale jesteśmy w szpitalu, a tu musimy dbać o porządek i komfort pacjentów. Niestety niektórzy źle reagują na takie widoki, a do samego urazu głowy nie doszło akurat tutaj — wyjaśnił, przyjmując pomocną dłoń. Korzystając z oparcia JP, podniósł się na równe nogi i odruchowo otrzepał spodnie stroju medycznego. — Myślę, że wystarczą zeznania świadków. No i nagranie z monitoringu — dodał już nieco mniej pewnie. Tak naprawdę nigdy nie brał udziału w przesłuchaniu, a po dzisiejszej rozmowie z Jeanem nie był też pewien, na ile w ogóle mogli ufać policji w tych czasach. Skoro nie mieli skrupułów, by strzelać do cywili, uwikłanie kogoś niewinnego w taką sprawę, także musiało przychodzić im z łatwością.
Pokręcił głową, natychmiast wyrzucając z głowy podobne scenariusze. W końcu sam zapewnił, że dookoła mieli całą masę dowodów, które świadczyły o jego niewinności. Nie było się czym martwić.
— Poproszę, by wezwano sprzątaczkę — rzucił do Cornelii. W tym całym roztargnieniu mogła zapomnieć o tym, że utrzymywanie czystości nie było jego obowiązkiem. Kiedy Paul snuł swoje teorie, Reave zaczepił jedną z sanitariuszek, prosząc ją, by poprosiła jedną ze sprzątaczek o wytarcie podłogi. Zaraz po tym opadł ciężko na miejsce obok czarnowłosego.
— Amok? — podsunął słowo, które pierwsze przyszło mu na myśl. Nie sądził jednak, by mężczyzna jeszcze go słuchał. Zerknął z ukosa na notes, który zapełniał się słowami, jednak nie zagłębiał się w zapisywaną treść. Wiedział, że prawdopodobnie już wkrótce będzie miał okazję ujrzeć pełen artykuł w jego wykonaniu.
Na wzmiankę o wolnym machnął lekceważąco ręką. To prawda, że ta sytuacja wyssała z niego wszelkie siły życiowe i obecnie miał ochotę wrócić do domu, wziąć prysznic i iść spać, jednak miał dziś jeszcze parę spraw do załatwienia.
— Kończę za trzy godziny. Może poproszę o wolne jutro. Myślę, że stażyści jakoś-- — urwał niespodziewanie i ściągnął brwi. Broń chemiczna? — W sensie? Chemia, która przemienia ludzi we wściekłe bestie? W jakim celu mieliby to robić?
Sean potarł ręką przedramię, jakby dostał ciarek na samą myśl o tym, że już niedługo w mieście mogło pojawić się więcej takich przypadków. Na razie mieli do czynienia z jednym, co niekoniecznie dawało im powody do wysnuwania teorii spiskowych, ale w ostatnich latach w Riverdale wszystko było możliwe.
Jean-Paul Leroux
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Riverdale City Adventure Therapy
Pią Kwi 30, 2021 2:53 pm
Pią Kwi 30, 2021 2:53 pm
– W sumie racja – burknął Leroux, na wzmiankę o tym, że w szpitalu lepiej jednak zachować czystość. Zbyt wiele rzeczy się działo i zbyt wiele myśli przebiegało przez jego głowę, aby zwracał uwagę na takie drobiazgi.
Sam wiedział, że reaguje niejako pod wpływem emocji. Po prostu kilka rzeczy złożyło się w całość, ale to wcale nie oznaczało, że są prawdą. Równie dobrze mogli mieć po prostu ogromnego pecha i znaleźli się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. Tak jak ten facet.
– Jak tak myślę, to dobrze, że zaatakował szpital, z jakiegokolwiek powodu to zrobił. No bo pomyśl sobie – wykwalifikowany opiekun medyczny i ochroniarz ledwo byli w stanie go ogarnąć. Tak naprawdę pomogły dopiero środki uspokajające, które są tutaj pod ręką. A jakby ten gość trafił, nie wiem, do centrum handlowego?
Wypuścił to pytanie w eter. Chyba oboje mieli wystarczającą wyobraźnie, aby zobaczyć jak jakieś nieszczęsne kobiety na zakupach albo opłacani najniższą krajową ochroniarze próbują powstrzymać tego opętanego gościa. Pewnie poradziłaby sobie z nim policja, ale ile czasu by minęło, ile zniszczeń zostałoby dokonanych, ile żyć utraconych? Nawet w panice, ludzie zaczęliby się po prostu tratować.
Ciche westchnięcie wyrwało się z ust Jean-Paula. Przeglądał pobieżnie swoje notatki.
– Trochę za wcześnie na takie teorie – przyznał sam przed sobą. – Ale to cholernie niepokojąca myśl. No bo zobacz. Zamknięte miasto. Nic stąd nie wydostaje się na zewnątrz, oui? Idealny poligon doświadczalny.
Leroux schował notes do kieszeni i wyciągnął nogi przed siebie. On też czuł zmęczenie, chociaż praktycznie nie brał fizycznego udziału w tej całej akcji. Jednak same nerwy kosztowały dużo sił. Mógł sobie tylko wyobrażać, jak w tej chwili czuł się Sean. A on przecież nie będzie sobie mógł wyjść stąd i o tym zapomnieć.
– Będę musiał trochę pogrzebać. Sprawdzę czy gdzieś były podobne przypadki. Zapowiada się pracowity okres – ależ miałby ochotę teraz zapalić. – Słuchaj, jakbyś się dowiedział co mu było, to daj mi znać, okej? No i czy… przeżył. Wiesz co, w sumie napiłbym się jeszcze jednej kawy.
I tak nie mógł stąd wyjść, dopóki nie złoży zeznań policji. Ech, parszywy dzień.
Sam wiedział, że reaguje niejako pod wpływem emocji. Po prostu kilka rzeczy złożyło się w całość, ale to wcale nie oznaczało, że są prawdą. Równie dobrze mogli mieć po prostu ogromnego pecha i znaleźli się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. Tak jak ten facet.
– Jak tak myślę, to dobrze, że zaatakował szpital, z jakiegokolwiek powodu to zrobił. No bo pomyśl sobie – wykwalifikowany opiekun medyczny i ochroniarz ledwo byli w stanie go ogarnąć. Tak naprawdę pomogły dopiero środki uspokajające, które są tutaj pod ręką. A jakby ten gość trafił, nie wiem, do centrum handlowego?
Wypuścił to pytanie w eter. Chyba oboje mieli wystarczającą wyobraźnie, aby zobaczyć jak jakieś nieszczęsne kobiety na zakupach albo opłacani najniższą krajową ochroniarze próbują powstrzymać tego opętanego gościa. Pewnie poradziłaby sobie z nim policja, ale ile czasu by minęło, ile zniszczeń zostałoby dokonanych, ile żyć utraconych? Nawet w panice, ludzie zaczęliby się po prostu tratować.
Ciche westchnięcie wyrwało się z ust Jean-Paula. Przeglądał pobieżnie swoje notatki.
– Trochę za wcześnie na takie teorie – przyznał sam przed sobą. – Ale to cholernie niepokojąca myśl. No bo zobacz. Zamknięte miasto. Nic stąd nie wydostaje się na zewnątrz, oui? Idealny poligon doświadczalny.
Leroux schował notes do kieszeni i wyciągnął nogi przed siebie. On też czuł zmęczenie, chociaż praktycznie nie brał fizycznego udziału w tej całej akcji. Jednak same nerwy kosztowały dużo sił. Mógł sobie tylko wyobrażać, jak w tej chwili czuł się Sean. A on przecież nie będzie sobie mógł wyjść stąd i o tym zapomnieć.
– Będę musiał trochę pogrzebać. Sprawdzę czy gdzieś były podobne przypadki. Zapowiada się pracowity okres – ależ miałby ochotę teraz zapalić. – Słuchaj, jakbyś się dowiedział co mu było, to daj mi znać, okej? No i czy… przeżył. Wiesz co, w sumie napiłbym się jeszcze jednej kawy.
I tak nie mógł stąd wyjść, dopóki nie złoży zeznań policji. Ech, parszywy dzień.
Sean Reave
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Riverdale City Adventure Therapy
Sro Maj 05, 2021 9:34 pm
Sro Maj 05, 2021 9:34 pm
— Właściwie nie mamy gwarancji, że już nie zrobił komuś krzywdy — zauważył. Nie miał ochoty pomagać swojej wyobraźni w tworzeniu drastycznych obrazów, ale wszystko wskazywało na to, że mężczyzna przez jakiś czas szlajał się po ulicach, zanim trafił akurat tutaj. Wątpił, by z premedytacją podrzucono go pod szpital czarnym SUVem, by pozostawić mu do dyspozycji jeden cel. — W każdym razie... chyba zrobiliśmy, co do nas należało? Musimy tylko przekazać policji, żeby zorientowali się, czy coś nie wydarzyło się w najbliższej okolicy. Choć wtedy na pewno dostaliby jakieś wezwania. Już sam nie wiem, ale raczej nikt nie jest na tyle ślepy, żeby nie zauważyć rannego człowieka na ulicy?
Westchnął ciężko – w momencie, w którym zadał to pytanie, zorientował się, że sam równie dobrze mógł sobie na nie odpowiedzieć. Ludzie może i nie byli ślepi, ale dużo wygodniej było im nie mieszać się w nieswoje sprawy. W ich oczach człowiek, który szedł ulicą z rozwaloną głową, uważany był za kogoś, kto oberwał, bo się o to prosił. Zamieszki przeszły do porządku dziennego i nikt z żyjących w Riverdale nie potrafił dokładnie określić, w którym momencie do tego doszło. Rzeczywistość, w której przyszło im żyć, była do dupy.
„Idealny poligon doświadczalny.”
Z ust ciemnowłosego wyrwało się krótkie „ha”. Oczywiście wolał uznać to za kolejny żart ze strony Jeana. Jakie były szanse, że władze miasta aż tak poniosła fantazja?
— Wolałbym, żebyś w tym razem się mylił — odpowiedział, zakładając, że czarnowłosemu nie zależałoby na sensacji tak wielkim kosztem. Gdyby spojrzeć na to okiem dziennikarza, uznałby, że jego artykuł byłby niekończącą się opowieścią z dobrą fabułą, ale Reave widział świat ze swojej perspektywy – perspektywy osoby, która miała pod swoją opieką trzy inne życia.
Na szczęście nie sądził, by jego kumpel był aż tak bezwzględny.
— Wątpię, żeby udało mi się dokopać do jakichś szczegółów. Jeśli się ocknie, jest duża szansa na to, że przewiozą go do miejskiego szpitala. Wróci tu, gdy uznają, że atak miał podłoże psychiczne. W każdym razie informację o stanie ogólnym masz jak w banku — zapewnił i klepnąwszy się w kolana, podniósł się z miejsca. — Przyniosę. Może trzeba było zostać baristą?
Nie dał mu szansy na odpowiedź, już kierując swoje kroki w stronę automatu z kawą. Po drodze przywitał panią Smith, która już zmierzała w stronę miejsca zdarzenia, wystrojona w roboczy fartuch i uzbrojona w wiadro z wodą i mop.
― Słyszałam, co się wydarzyło. No rozbój w biały dzień! ― zagaiła do siedzącego w pobliżu JP, który akurat czekał na swoją kawę. Krwi na podłodze nie było aż tak dużo, a mimo tego kobieta starannie zaczęła szorować to miejsce, przy okazji sunąc mopem po pobliskich kafelkach. Mimo że nie była członkinią personelu medycznego, zdążyła przyzwyczaić się do nieprzyjemnego widoku krwi. Pacjenci szpitala często znajdowali coraz to bardziej kreatywne sposoby na robienie sobie krzywdy. ― Mam nadzieję, że nikomu z was nic się nie stało. Wy faceci zawsze lubicie zgrywać silniejszych niż jesteście, ale mamy tu naprawdę wykwalifikowaną pomoc ― odparła, kiwając głową. Trudno było posądzić ją o złośliwość w tej kwestii – emanowała aurą poczciwej kobiety w prawie emerytalnym wieku, która autentycznie przejmowała się zdrowiem młodych ludzi.
Westchnął ciężko – w momencie, w którym zadał to pytanie, zorientował się, że sam równie dobrze mógł sobie na nie odpowiedzieć. Ludzie może i nie byli ślepi, ale dużo wygodniej było im nie mieszać się w nieswoje sprawy. W ich oczach człowiek, który szedł ulicą z rozwaloną głową, uważany był za kogoś, kto oberwał, bo się o to prosił. Zamieszki przeszły do porządku dziennego i nikt z żyjących w Riverdale nie potrafił dokładnie określić, w którym momencie do tego doszło. Rzeczywistość, w której przyszło im żyć, była do dupy.
„Idealny poligon doświadczalny.”
Z ust ciemnowłosego wyrwało się krótkie „ha”. Oczywiście wolał uznać to za kolejny żart ze strony Jeana. Jakie były szanse, że władze miasta aż tak poniosła fantazja?
— Wolałbym, żebyś w tym razem się mylił — odpowiedział, zakładając, że czarnowłosemu nie zależałoby na sensacji tak wielkim kosztem. Gdyby spojrzeć na to okiem dziennikarza, uznałby, że jego artykuł byłby niekończącą się opowieścią z dobrą fabułą, ale Reave widział świat ze swojej perspektywy – perspektywy osoby, która miała pod swoją opieką trzy inne życia.
Na szczęście nie sądził, by jego kumpel był aż tak bezwzględny.
— Wątpię, żeby udało mi się dokopać do jakichś szczegółów. Jeśli się ocknie, jest duża szansa na to, że przewiozą go do miejskiego szpitala. Wróci tu, gdy uznają, że atak miał podłoże psychiczne. W każdym razie informację o stanie ogólnym masz jak w banku — zapewnił i klepnąwszy się w kolana, podniósł się z miejsca. — Przyniosę. Może trzeba było zostać baristą?
Nie dał mu szansy na odpowiedź, już kierując swoje kroki w stronę automatu z kawą. Po drodze przywitał panią Smith, która już zmierzała w stronę miejsca zdarzenia, wystrojona w roboczy fartuch i uzbrojona w wiadro z wodą i mop.
― Słyszałam, co się wydarzyło. No rozbój w biały dzień! ― zagaiła do siedzącego w pobliżu JP, który akurat czekał na swoją kawę. Krwi na podłodze nie było aż tak dużo, a mimo tego kobieta starannie zaczęła szorować to miejsce, przy okazji sunąc mopem po pobliskich kafelkach. Mimo że nie była członkinią personelu medycznego, zdążyła przyzwyczaić się do nieprzyjemnego widoku krwi. Pacjenci szpitala często znajdowali coraz to bardziej kreatywne sposoby na robienie sobie krzywdy. ― Mam nadzieję, że nikomu z was nic się nie stało. Wy faceci zawsze lubicie zgrywać silniejszych niż jesteście, ale mamy tu naprawdę wykwalifikowaną pomoc ― odparła, kiwając głową. Trudno było posądzić ją o złośliwość w tej kwestii – emanowała aurą poczciwej kobiety w prawie emerytalnym wieku, która autentycznie przejmowała się zdrowiem młodych ludzi.
Jean-Paul Leroux
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Riverdale City Adventure Therapy
Pią Maj 21, 2021 3:39 pm
Pią Maj 21, 2021 3:39 pm
Pokiwał smętnie głową. Czuł, że nie musiał odpowiadać Seanowi na to pytanie. Przecież sam pracował w miejscu, w którym przebywali ludzie doświadczający największych tragedii. Ale innym nie za bardzo chciało się o tym myśleć. I Jean-Paul nie miał zamiaru zgrywać tutaj hipokryty. Sam nie myślał o innych poza kwestiami czysto zawodowymi. Czy gdyby nie pisanie artykułów, kiedykolwiek zainteresowałby się osobą z chorobą psychiczną? Człowiekiem pokrzywdzonym przez gangi? Albo młodą prostytutką, która nie miała innego wyboru? Nie, prawdopodobnie nie. Zamknąłby się w swojej bańce i udawał, że te problemy istnieją tylko na ekranie jego telewizora, kiedy akurat odpalałby kolejny filmy.
Westchnął cicho i mimowolnie przeczesał włosy dłonią.
– Uwierz mi, że ja też – odpowiedział z jakąś… rezygnacją? – Materiału dziennikarskiego i tak mi tutaj nie brakuje. Naprawdę, gangi mi wystarczą. Nie potrzebuję jeszcze apokalipsy zombie.
Ostatnie słowa oczywiście ewidentnie miały już stanowić żart, a jednak pozostawiły jakąś nutkę niepokoju w duszy Jean-Paula. Czyżby? Nie, przecież to głupie.
– Możesz też dać znać, do którego szpitala go przewieźli. Spróbuję się nim zainteresować – rzucił jeszcze, zanim Sean odszedł po kawę. Tak, zawód baristy wydawał się w tej chwili całkiem niegłupim pomysłem. Prosta robota dając ludziom szczęście. No nie lepiej?
Starał się nie parsknąć śmiechem na komentarz sprzątaczki. Cóż, on z pewnością wykazał się iście męskim podejściem do sprawy, ściskając w drżących rękach doniczkę. Nie chciał jej jednak urazić, nie ona pierwsza żyła w świecie ludzkich stereotypów. Ba, samy zbyt często im ulegał.
– Wszyscy są cali. Oczywiście poza tym… Hm... – no właśnie, jak go nazwać? Napastnikiem? Wariatem? A może ofiarą?
Starsza pani musiała się pogodzić z brakiem konkluzji ze strony dziennikarza. Nie wiedział, co miał jej powiedzieć. Niewiele teraz wiedział.
Westchnął cicho i mimowolnie przeczesał włosy dłonią.
– Uwierz mi, że ja też – odpowiedział z jakąś… rezygnacją? – Materiału dziennikarskiego i tak mi tutaj nie brakuje. Naprawdę, gangi mi wystarczą. Nie potrzebuję jeszcze apokalipsy zombie.
Ostatnie słowa oczywiście ewidentnie miały już stanowić żart, a jednak pozostawiły jakąś nutkę niepokoju w duszy Jean-Paula. Czyżby? Nie, przecież to głupie.
– Możesz też dać znać, do którego szpitala go przewieźli. Spróbuję się nim zainteresować – rzucił jeszcze, zanim Sean odszedł po kawę. Tak, zawód baristy wydawał się w tej chwili całkiem niegłupim pomysłem. Prosta robota dając ludziom szczęście. No nie lepiej?
Starał się nie parsknąć śmiechem na komentarz sprzątaczki. Cóż, on z pewnością wykazał się iście męskim podejściem do sprawy, ściskając w drżących rękach doniczkę. Nie chciał jej jednak urazić, nie ona pierwsza żyła w świecie ludzkich stereotypów. Ba, samy zbyt często im ulegał.
– Wszyscy są cali. Oczywiście poza tym… Hm... – no właśnie, jak go nazwać? Napastnikiem? Wariatem? A może ofiarą?
Starsza pani musiała się pogodzić z brakiem konkluzji ze strony dziennikarza. Nie wiedział, co miał jej powiedzieć. Niewiele teraz wiedział.
Sean Reave
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Riverdale City Adventure Therapy
Czw Cze 10, 2021 9:29 pm
Czw Cze 10, 2021 9:29 pm
― To musiał być jakiś degenerat ― pani Smith najwidoczniej poczuła, że musi go wyręczyć. Łatwo było jej oceniać sytuację, gdy sama nie brała w niej udziału. Ale może to i lepiej, że w tym zdarzeniu to oni stali się bohaterami. ― Mało to mówią o takich rzeczach w telewizji? Już tu gadają, że to jaki wariat, ale taki młody chłopak równie dobrze mógł się czegoś naćpać. Nie znam się na tych wszystkich ziołach i nie ziołach, ale podobno różne rzeczy się po nich dzieją. ― Pokręciła głową, wbijając zamyślony wzrok w podłogę – w miejsce, gdzie jeszcze przed momentem znajdowały się krwawe ślady. Z jej twarzy dało wyczytać się jedynie niezrozumienie – może wobec tego, co tu zaszło, a może wobec eksperymentującej z substancjami młodzieży. A może wobec wszystkiego, co działo się w mieście, bo na pierwszy rzut oka miała za sobą wiele lat, które utrwaliły w jej pamięci obraz utopijnego miasta Riverdale.
Niewiele już z niego zostało.
― A może nagle zwariował? I tacy się zdarzają. Zwłaszcza tutaj ― dodała po chwili zamyślenia, bardziej do siebie niż do mężczyzny. Uniosła wzrok znad podłogi i posłała brunetowi ciepły uśmiech. ― Najważniejsze, że nikomu nie wyrządził krzywdy.
— Mieliśmy szczęście — przyznał, gdy pojawił się w pobliżu tej dwójki. Chcąc nie chcąc, udało mu się usłyszeć ostatnie słowa kobiety. — Trzymaj. — Posłał przyjacielowi dość wymowne spojrzenie, gdy podawał mu zamówioną kawę – miał nadzieję, że ich personel sprzątający nie zdążył go zamęczyć. Nie to, żeby miał jakiś uraz do pani Smith – po prostu dobrze wiedział, że była prawdziwą gadułą.
― Och, zaraz tam szczęście! ― odparła z lekkim oburzeniem i wierzchem ręki przetarła czoło, jakby zdążyła urobić się wycieraniem tego niewielkiego kawałka podłogi. ― Po prostu nie brakuje wam doświadczenia. I dobrze. Bardzo dobrze! Przynajmniej możemy czuć się tu bezpieczni.
Reave posłał jej zakłopotany uśmiech. Nie sądził, że poradził sobie aż tak dobrze. Właściwie teraz, gdy coraz trzeźwiej myślał o tej sprawie, miał wrażenie, że mógł to rozegrać zupełnie inaczej. Dokładne pomysły jeszcze nie przychodziły mu do głowy, ale na pewno istniała możliwość spacyfikowania pacjenta bez narażania jego zdrowia.
― Po tylu emocjach powinniście wrócić do domu ― stwierdziła, sięgając po wiaderko z brudną wodą.
— Niestety musimy poczekać na policję, pani Smith — odpowiedział uprzejmie, mimowolnie zerkając w stronę recepcji. Jeśli czegoś w tym momencie pragnął, to właśnie tego, by mieć zeznania za sobą. Nie powinien obawiać się, że zostanie pociągnięty do odpowiedzialności – w końcu tylko wykonywał swoją pracę – ale zazwyczaj psychika robiła swoje, gdy w grę wchodziło jakiekolwiek starcie z mundurowymi.
A skoro o nich mowa – dwójka mężczyzn w znajomych strojach właśnie przekroczyła próg szpitala. Gdy dostali zlecenie, musieli być niedaleko, skoro pojawili się na miejscu w tak krótkim czasie.
— O wilku mowa — mruknął pod nosem, a kobieta obok nich gwałtownie obróciła się w stronę recepcji, jakby odkryła nową sensację albo jakby sama poczuła się zagrożona – szczególnie, że już po chwili postanowiła się ulotnić, rzucając tylko krótką informacją o konieczności posprzątania łazienki.
Dialogi, które Cornelia prowadziła z funkcjonariuszami, były poza zasięgiem ich słuchu, ale dla niego i Jeana liczył się jedynie moment, w którym wskazała ich policjantom. Ciemnowłosy drgnął nieznacznie, w pierwszej chwili chcąc podnieść się z miejsca i ruszyć w stronę dwójki mężczyzn – na pierwszy rzut oka bardzo niezadowolonych – jednak zauważył, że ci zamierzali oszczędzić im tej niedalekiej podróży i sami pofatygowali się w stronę ławki, na której siedzieli.
― Funkcjonariusz Baker i funkcjonariusz Anderson, dostaliśmy zgłoszenie o napaści. ― Dość niedbałym gestem zaprezentował im swoją legitymację, więc nawet, gdyby bardzo chcieli, nie byliby w stanie zweryfikować, że mieli do czynienia z panem Bakerem. ― Ze wstępnego zgłoszenia wynika, że młody mężczyzna wtargnął na teren szpitala i zaatakował personel. Czy napastnik był uzbrojony? Czy ktoś z przebywających w tym czasie w szpitalu ucierpiał? Atak nastąpił po przedstawieniu przez napastnika jakichś konkretnych żądań czy może nastąpił na skutek prowokacji? A może sprawca był państwu znany i miał jakiś inny motyw?
— Emm — wyrwało się z ust Seana, gdy najwidoczniej nie wiedział, od której strony powinien ugryźć ten temat w pierwszej kolejności. Nie spodziewał się całej lawiny pytań, jednak coś podpowiadało mu, że przysłani tu policjanci chcieli jak najszybciej pozbyć się problemu. Rzecz jasna, całe to przesłuchanie było dla nich problemem.
― Za szybko?
Niewiele już z niego zostało.
― A może nagle zwariował? I tacy się zdarzają. Zwłaszcza tutaj ― dodała po chwili zamyślenia, bardziej do siebie niż do mężczyzny. Uniosła wzrok znad podłogi i posłała brunetowi ciepły uśmiech. ― Najważniejsze, że nikomu nie wyrządził krzywdy.
— Mieliśmy szczęście — przyznał, gdy pojawił się w pobliżu tej dwójki. Chcąc nie chcąc, udało mu się usłyszeć ostatnie słowa kobiety. — Trzymaj. — Posłał przyjacielowi dość wymowne spojrzenie, gdy podawał mu zamówioną kawę – miał nadzieję, że ich personel sprzątający nie zdążył go zamęczyć. Nie to, żeby miał jakiś uraz do pani Smith – po prostu dobrze wiedział, że była prawdziwą gadułą.
― Och, zaraz tam szczęście! ― odparła z lekkim oburzeniem i wierzchem ręki przetarła czoło, jakby zdążyła urobić się wycieraniem tego niewielkiego kawałka podłogi. ― Po prostu nie brakuje wam doświadczenia. I dobrze. Bardzo dobrze! Przynajmniej możemy czuć się tu bezpieczni.
Reave posłał jej zakłopotany uśmiech. Nie sądził, że poradził sobie aż tak dobrze. Właściwie teraz, gdy coraz trzeźwiej myślał o tej sprawie, miał wrażenie, że mógł to rozegrać zupełnie inaczej. Dokładne pomysły jeszcze nie przychodziły mu do głowy, ale na pewno istniała możliwość spacyfikowania pacjenta bez narażania jego zdrowia.
― Po tylu emocjach powinniście wrócić do domu ― stwierdziła, sięgając po wiaderko z brudną wodą.
— Niestety musimy poczekać na policję, pani Smith — odpowiedział uprzejmie, mimowolnie zerkając w stronę recepcji. Jeśli czegoś w tym momencie pragnął, to właśnie tego, by mieć zeznania za sobą. Nie powinien obawiać się, że zostanie pociągnięty do odpowiedzialności – w końcu tylko wykonywał swoją pracę – ale zazwyczaj psychika robiła swoje, gdy w grę wchodziło jakiekolwiek starcie z mundurowymi.
A skoro o nich mowa – dwójka mężczyzn w znajomych strojach właśnie przekroczyła próg szpitala. Gdy dostali zlecenie, musieli być niedaleko, skoro pojawili się na miejscu w tak krótkim czasie.
— O wilku mowa — mruknął pod nosem, a kobieta obok nich gwałtownie obróciła się w stronę recepcji, jakby odkryła nową sensację albo jakby sama poczuła się zagrożona – szczególnie, że już po chwili postanowiła się ulotnić, rzucając tylko krótką informacją o konieczności posprzątania łazienki.
Dialogi, które Cornelia prowadziła z funkcjonariuszami, były poza zasięgiem ich słuchu, ale dla niego i Jeana liczył się jedynie moment, w którym wskazała ich policjantom. Ciemnowłosy drgnął nieznacznie, w pierwszej chwili chcąc podnieść się z miejsca i ruszyć w stronę dwójki mężczyzn – na pierwszy rzut oka bardzo niezadowolonych – jednak zauważył, że ci zamierzali oszczędzić im tej niedalekiej podróży i sami pofatygowali się w stronę ławki, na której siedzieli.
― Funkcjonariusz Baker i funkcjonariusz Anderson, dostaliśmy zgłoszenie o napaści. ― Dość niedbałym gestem zaprezentował im swoją legitymację, więc nawet, gdyby bardzo chcieli, nie byliby w stanie zweryfikować, że mieli do czynienia z panem Bakerem. ― Ze wstępnego zgłoszenia wynika, że młody mężczyzna wtargnął na teren szpitala i zaatakował personel. Czy napastnik był uzbrojony? Czy ktoś z przebywających w tym czasie w szpitalu ucierpiał? Atak nastąpił po przedstawieniu przez napastnika jakichś konkretnych żądań czy może nastąpił na skutek prowokacji? A może sprawca był państwu znany i miał jakiś inny motyw?
— Emm — wyrwało się z ust Seana, gdy najwidoczniej nie wiedział, od której strony powinien ugryźć ten temat w pierwszej kolejności. Nie spodziewał się całej lawiny pytań, jednak coś podpowiadało mu, że przysłani tu policjanci chcieli jak najszybciej pozbyć się problemu. Rzecz jasna, całe to przesłuchanie było dla nich problemem.
― Za szybko?
Jean-Paul Leroux
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Riverdale City Adventure Therapy
Pią Cze 11, 2021 12:49 pm
Pią Cze 11, 2021 12:49 pm
Jean-Paul podrapał się z konsternacją po głowie. Nie za bardzo chciał wdawać się w sprzeczkę słowną ze sprzątaczką, bo wiedział, jaki to będzie miało schemat. Nikt nikogo nie przekona i tylko zaczną się obrzucać bezsensownymi oskarżeniami. Z drugiej strony, ilość uproszczeń zastosowanych przez tę kobietę bardzo gryzła jego sumienie. Czy ona była naprawdę tak bezmyślna, żeby nie dostrzec, że w tym mieście skrajne sytuacje raczej nie wynikały z jakiegoś młodzieńczego wyskoku nastolatków, ale z opłakanej sytuacji, w której wszyscy się znaleźli?
Dlatego też taktycznie nie reagował na kolejne teorie snute przez pracowniczkę szpitala. Zresztą, miał wrażenie, że to jedna z tych osób, która wcale nie potrzebuje kompana do rozmowy, wystarczy że ktoś jest w pobliżu i chociaż udaje, że słucha.
Zastanawiał się, czy za chwile nie zacznie poznawać jakichś cytatów z biblijnej Apokalipsy, dlatego też z ulgą powitał powracającego Seana oraz kubek paskudnej kawy, który został mu wręczony. Nie spodziewał się, że tak szybko doceni ten ohydny płyn.
Postanowił pozostawić sprzątaczkę Seanowi. On ewidentnie miał już na nią patent. Cóż, jakoś musiał sobie radzić z jej codzienną obecnością.
Widok policjantów wywołał u dziennikarza automatyczną niechęć. Być może była to przedwczesna i niesprawiedliwa ocena, nie mógł jednak na to nic poradzić. Tym bardziej, że kiedy się zbliżyli i zaczęli zadawać pytania, niechęć ta tylko coraz bardziej się pogłębiała.
Natłok pytań ewidentnie skołował Seana. Leroux postanowił odwdzięczyć się za ratunek przed gadatliwą sprzątaczką i tym razem to on przejął pałeczkę. W końcu miał już doświadczenie w rozmowach z mundurowymi, chociaż zazwyczaj to on zadawał pytania.
– Nie był uzbrojony, a przynajmniej nie używał żadnej broni do atakowania nas. Nikt z personelu, gości, ani pacjentów nie ucierpiał. Napastnik nie przedstawił żadnych żądań, prawdę mówiąc, w ogóle nie zachowywał się przytomnie, tylko wył i krzyczał. Jak w jakimś szale lub amoku. Co tam jeszcze? A, nie, nikt go tutaj nie znał. Przynajmniej według naszej wiedzy.
Dziennikarz pozwolił sobie pokrótce opisać przebieg całej sytuacji, pomijając bardziej wstydliwe wątki, jak na przykład moment, kiedy zmroziło ochroniarza.
– Nie było sposobu, aby z nim porozmawiać, chociaż były podejmowane takie próby. Na koniec jednak zaaplikowanie środków uspokajających stanowiło jedyne rozsądne wyjście i tylko dzięki sprawnej reakcji tutejszego personelu udało się uniknąć jakichkolwiek ofiar – zakończył JP, starając się mówić neutralnie, nie okazując swojej wewnętrznej niechęci. Bo czuł, że oni to zbagatelizują. Po prostu to wiedział.
Dlatego też taktycznie nie reagował na kolejne teorie snute przez pracowniczkę szpitala. Zresztą, miał wrażenie, że to jedna z tych osób, która wcale nie potrzebuje kompana do rozmowy, wystarczy że ktoś jest w pobliżu i chociaż udaje, że słucha.
Zastanawiał się, czy za chwile nie zacznie poznawać jakichś cytatów z biblijnej Apokalipsy, dlatego też z ulgą powitał powracającego Seana oraz kubek paskudnej kawy, który został mu wręczony. Nie spodziewał się, że tak szybko doceni ten ohydny płyn.
Postanowił pozostawić sprzątaczkę Seanowi. On ewidentnie miał już na nią patent. Cóż, jakoś musiał sobie radzić z jej codzienną obecnością.
Widok policjantów wywołał u dziennikarza automatyczną niechęć. Być może była to przedwczesna i niesprawiedliwa ocena, nie mógł jednak na to nic poradzić. Tym bardziej, że kiedy się zbliżyli i zaczęli zadawać pytania, niechęć ta tylko coraz bardziej się pogłębiała.
Natłok pytań ewidentnie skołował Seana. Leroux postanowił odwdzięczyć się za ratunek przed gadatliwą sprzątaczką i tym razem to on przejął pałeczkę. W końcu miał już doświadczenie w rozmowach z mundurowymi, chociaż zazwyczaj to on zadawał pytania.
– Nie był uzbrojony, a przynajmniej nie używał żadnej broni do atakowania nas. Nikt z personelu, gości, ani pacjentów nie ucierpiał. Napastnik nie przedstawił żadnych żądań, prawdę mówiąc, w ogóle nie zachowywał się przytomnie, tylko wył i krzyczał. Jak w jakimś szale lub amoku. Co tam jeszcze? A, nie, nikt go tutaj nie znał. Przynajmniej według naszej wiedzy.
Dziennikarz pozwolił sobie pokrótce opisać przebieg całej sytuacji, pomijając bardziej wstydliwe wątki, jak na przykład moment, kiedy zmroziło ochroniarza.
– Nie było sposobu, aby z nim porozmawiać, chociaż były podejmowane takie próby. Na koniec jednak zaaplikowanie środków uspokajających stanowiło jedyne rozsądne wyjście i tylko dzięki sprawnej reakcji tutejszego personelu udało się uniknąć jakichkolwiek ofiar – zakończył JP, starając się mówić neutralnie, nie okazując swojej wewnętrznej niechęci. Bo czuł, że oni to zbagatelizują. Po prostu to wiedział.
Sean Reave
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Riverdale City Adventure Therapy
Czw Cze 17, 2021 9:21 pm
Czw Cze 17, 2021 9:21 pm
Reave odetchnął z ulgą, gdy czarnowłosy postanowił przejąć pałeczkę. Mimowolnie zerkał to na przyjaciela, to na dwójkę policjantów, którzy chcąc nie chcąc – bardziej, rzecz jasna, nie chcąc – musieli wysłuchać zeznania o całym zajściu. Chłopakowi nie podobały się ani ich twarze, ani fakt, że w trakcie monologu Jeana wymienili między sobą całkiem wymowne spojrzenia. Wiedział, że to nie tak, że nie wierzyli dziennikarzowi – po prostu niekoniecznie interesowało ich to, co się tutaj wydarzyło, biorąc pod uwagę, że w tym momencie mogli w spokoju konsumować swój lunch i popijać kawę kupioną na pierwszej lepszej stacji benzynowej.
— To prawda. Pracuję tutaj już od jakiegoś czasu i nie przypominam sobie, żebym widział go tu wcześniej. Z drugiej strony w szpitalu przebywa obecnie sporo ludzi, ale nie wszyscy byli świadkami tego zdarzenia – może ktoś z nich będzie w stanie zidentyfikować napastnika. Chociaż nie wydaje mi się, żeby przyszedł tu z uwagi na kogokolwiek... — dodał od siebie i podrapał się po karku, jakby ten gest miał pomóc mu w rozładowaniu gromadzących się w nim nerwów. Obecnie Sean nie myślał już o sobie jak o winowajcy – spojrzenia policjantów z każdą sekundą coraz bardziej dawały im do zrozumienia, że oboje byli po prostu utrapieniem.
― Mhm. A gdzie obecnie znajduje się napastnik?
— Nasz personel zabrał go do sali, ponieważ obecnie jest pod wpływem środków uspokajających i zasnął. Myślę, że warto dodać, że pojawił się tu z uszkodzoną głową, więc zakładam, że ktoś na pewno zajmuje się właśnie jego raną — odparł, również starając się nie mówić za wiele. Policja nie musiała wiedzieć, że mężczyzna przestał oddychać po zaaplikowaniu zastrzyku. Wciąż istniała nadzieja, że udało się go prędko odratować, więc ta informacja mogła nie mieć większego znaczenia.
― Rozumiem. ― Baker skrzyżował ręce. Choć właśnie dowiedział się, że mężczyzna, który zaatakował szpital, został zraniony już wcześniej, wyraz jego twarzy nie zmienił się ani odrobinę. ― Co o tym sądzisz, Anderson?
― Sprawa jest całkiem prosta. Z zeznań wynika, że niepoczytalny mężczyzna wtargnął na teren szpitala psychiatrycznego, a personel potraktował go zgodnie z tutejszymi procedurami ― drugi policjant odparł tonem rzeczoznawcy, celowo podkreślając słowa, które były kluczowe dla całej sytuacji.
― Szczęśliwe zrządzenie losu? ― Baker spytał czysto retorycznie, ponieważ zaraz potem dodał: ― W dodatku obecnie nie mamy możliwości przesłuchania tego mężczyzny, choć zakładam, że nie będzie takiej potrzeby. Jak panowie twierdzą, nikt nie doznał żadnych uszczerbków na zdrowiu.
— Nie rozumiem, co to ma do rzeczy — rzucił, ściągając brwi w skonsternowanym wyrazie, chwilę później zerkając na Paula, jakby ten miał jakąkolwiek możliwość wyjaśnienia mu, co tu się odpierdalało.
― Opisany przypadek wydaje się spełniać kryteria tego miejsca.
— To prawda. Pracuję tutaj już od jakiegoś czasu i nie przypominam sobie, żebym widział go tu wcześniej. Z drugiej strony w szpitalu przebywa obecnie sporo ludzi, ale nie wszyscy byli świadkami tego zdarzenia – może ktoś z nich będzie w stanie zidentyfikować napastnika. Chociaż nie wydaje mi się, żeby przyszedł tu z uwagi na kogokolwiek... — dodał od siebie i podrapał się po karku, jakby ten gest miał pomóc mu w rozładowaniu gromadzących się w nim nerwów. Obecnie Sean nie myślał już o sobie jak o winowajcy – spojrzenia policjantów z każdą sekundą coraz bardziej dawały im do zrozumienia, że oboje byli po prostu utrapieniem.
― Mhm. A gdzie obecnie znajduje się napastnik?
— Nasz personel zabrał go do sali, ponieważ obecnie jest pod wpływem środków uspokajających i zasnął. Myślę, że warto dodać, że pojawił się tu z uszkodzoną głową, więc zakładam, że ktoś na pewno zajmuje się właśnie jego raną — odparł, również starając się nie mówić za wiele. Policja nie musiała wiedzieć, że mężczyzna przestał oddychać po zaaplikowaniu zastrzyku. Wciąż istniała nadzieja, że udało się go prędko odratować, więc ta informacja mogła nie mieć większego znaczenia.
― Rozumiem. ― Baker skrzyżował ręce. Choć właśnie dowiedział się, że mężczyzna, który zaatakował szpital, został zraniony już wcześniej, wyraz jego twarzy nie zmienił się ani odrobinę. ― Co o tym sądzisz, Anderson?
― Sprawa jest całkiem prosta. Z zeznań wynika, że niepoczytalny mężczyzna wtargnął na teren szpitala psychiatrycznego, a personel potraktował go zgodnie z tutejszymi procedurami ― drugi policjant odparł tonem rzeczoznawcy, celowo podkreślając słowa, które były kluczowe dla całej sytuacji.
― Szczęśliwe zrządzenie losu? ― Baker spytał czysto retorycznie, ponieważ zaraz potem dodał: ― W dodatku obecnie nie mamy możliwości przesłuchania tego mężczyzny, choć zakładam, że nie będzie takiej potrzeby. Jak panowie twierdzą, nikt nie doznał żadnych uszczerbków na zdrowiu.
— Nie rozumiem, co to ma do rzeczy — rzucił, ściągając brwi w skonsternowanym wyrazie, chwilę później zerkając na Paula, jakby ten miał jakąkolwiek możliwość wyjaśnienia mu, co tu się odpierdalało.
― Opisany przypadek wydaje się spełniać kryteria tego miejsca.
Strona 2 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach