▲▼
No wreszcie. Już skłonny był myśleć, że cały wieczór przyjdzie mu kręcić się po pustym parkingu, fafnasty raz sprawdzać w apce z mapą, czy na pewno przyszedł pod dobry adres, i obserwować tego samego szopa pracza wyżerającego co lepsze kąski ze śmietnika.
— Dobry wieczór, señor Sánchez — przywitał się uprzejmie, podchodząc do handlarza. — Pozostaję pod wrażeniem miejscówek, w których prowadzi pan interesy. Następnym razem spotkamy się pewnie w kanałach — rzucił cierpko, ale w jego głosie nie było prawdziwego wyrzutu. Droczył się tylko; może i pozostawali w wyłącznie profesjonalnych relacjach, ale jednak znali się na tyle długo, że mógł sobie pozwolić na drobną zaczepkę. — Co ma pan dzisiaj ciekawego? Wziąłbym coś drobnego, żeby nosić na wszelki wypadek przy sobie.
Nie mógł przepuścić takiej okazji. Ludzie lubi powtarzać różne plotki o handlarzu, ale bez wątpienia najważniejsza z tego wszystkiego była informacja o pobycie mężczyzny. Wybór miejsca przez mężczyznę nie napawał Noela radością, ale nie zamierzał przepuścić okazji do zaopatrzenia się w broń. Latanie po mieście z nożem kuchennym raczej nie było dobrym pomysłem, a handlarz z pewnością miał w swoim asortymencie coś o wiele bardziej godnego uwagi.
Nie podchodził za blisko do wozów, woląc poczekać na swoją kolej. Niespecjalnie też zależało mu na podsłuchaniu rozmowy, dlatego zajął się obserwowaniem otoczenia i czekaniem, aż będzie mógł zaciągnąć porady u handlarza oraz dokonać zakupu. Chciał mieć przy sobie coś, co nie tylko da mu jakiekolwiek poczucie bezpieczeństwa, ale faktycznie przyda się, kiedy kolejny raz położy stopę w nieodpowiednim miejscu lub przez przypadek wpakuje się w coś mało przyjemnego.
Ktoś tutaj wspominał brak gustu? Bo jego uosobienie właśnie tutaj przybyło, ogłaszając to szuraniem ciężkich butów po rozsypanych kawałkach szkła i gruzu. Smuggler właściwie wyglądał jak jeden z bywalców tego miejsca, trudno się więc dziwić, że nie robiło na nim wielkiego wrażenia. Nawet nie zwracał uwagi na te wszystkie graffiti i nieprzyjemnie napisy. Tym bardziej ignorował majaczące w cieniach sylwetki meneli, bo pewnie połowa z nich była jego klientami. Ale on tutaj nie przyszedł w celach zawodowych.
No, nie do końca.
Kiedy dojrzał sylwetkę Miko, od razu skierował się w jej stronę. Zbliżył się, aż wreszcie stanął naprzeciwko niej. Zbyt blisko.
— No patrz niunia, jednak jesteśmy tutaj sami. To co, może się zabawimy? — zaproponował i nie, to niestety nie brzmiało nawet jak obleśny żart. — Tylko musiałabyś zdjąć tę maskę, bo trudno ci się będzie pracowało. — Tym razem już zarechotał głośno, przyciągając tym kilka nieprzychylnych spojrzeń. Travitza rozejrzał się tylko zuchwale.
Dajcie mi jakiś pretekst.
— Ej, ty! Odpierdol się od niej! — Głos, który dobiegł ich z bocznej uliczki, brzmiał znajomo, ale żadne z nich nie miało za specjalnie czasu się nad tym zastanawiać, bo dosłownie chwilkę po tym, jak usłyszeli te słowa, w ich stronę poszybowała zgnieciona puszka po piwie i uderzyła Smugglera niezbyt mocno, ale za to celnie prosto w ucho. Z cienia pod ścianą pobliskiego budynku wyłoniła się dziewczyna, którą obydwoje mieli okazję widzieć podczas pierwszego spotkania przy kontenerach. Wtedy była cicho i starała się nie zwracać na siebie uwagi, ale teraz było dokładnie odwrotnie; szła w ich stronę szybkim krokiem, napuszona jak wściekła kotka. Wcisnęła się między nich dwoje, jakby próbowała zasłonić sobą Miko, i spojrzała Travitzy prosto w oczy, zadzierając przy tym głowę do góry. Sięgała mu raptem do ramienia, a mimo to autentycznie wyglądała, jakby była gotowa za chwilę rzucić mu się do gardła.
TEREN JACKALS
Strefa Opuszczonych Fabryk
TEREN BRONIONY PRZEZ 5 BONUSOWYCH NPC.
Kiedyś przemysł Riverdale działał prężnie. Wielu pracowników porzuciło pracę, gdy zaczęły się zamieszki, a wokół miasta zaczął wyrastać mur grożący izolacją mieszkańców, przez co ponad połowa fabryk bezpowrotnie zakończyła swoją działalność. Budynki nie wyglądają dobrze, już na pierwszy rzut oka można dostrzec mało artystyczne graffiti, powybijane okna, zdewastowane drzwi. Na początku upadku niektórych firm przychodzili tutaj mało rozważni ludzie, którym wydawało się, że zwiedzanie tego typu opuszczonych miejsc to dobra rozrywka. Szybko okazało się, że bezdomni i narkomani, którzy zadomowili się w fabrykach, zaczęli przepędzać ciekawskich ludzi — niejednokrotnie używając do tego mało legalnych i przyjemnych sposobów.
Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, wymagania do ich pokonania wzrastają dwukrotnie. Oznacza to, że do pokonania jednego Niepoczytalnego musicie wykonać jedną z poniższych akcji:
→ osiem udanych ataków wręcz;
→ cztery udane ataki z użyciem zakupionej broni białej;
→ dwa udane ataki z użyciem zakupionej broni palnej/granatu.
__________
Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, wymagania do ich pokonania wzrastają dwukrotnie. Oznacza to, że do pokonania jednego Niepoczytalnego musicie wykonać jedną z poniższych akcji:
→ osiem udanych ataków wręcz;
→ cztery udane ataki z użyciem zakupionej broni białej;
→ dwa udane ataki z użyciem zakupionej broni palnej/granatu.
Dystrykt C nigdy nie należał do jego szczególnie ulubionych. Miał wrażenie, że choć już wcześniej nie prezentował się jakoś wybitnie, teraz zmarniał najmocniej ze wszystkich. Wszystkie te popadające w ruinę budynki, podniszczone tereny naturalne... obrócił lekko kierownicę dłońmi, skierowując tym samym auto w odpowiednią uliczkę.
Mógł nie być jego ulubionym, ale to nie znaczyło że go nie znał. Wręcz przeciwnie, był zaznajomiony z tutejszymi drogami jak własną kieszenią. Zatrzymał się na parkingu z głośnym piskiem opon.
Krótki gwizd całkowicie wystarczył, by obudzić wszystkich pasażerów.
Zaparkowane przed jedną z fabryk auto otworzyło się wypuszczając na zewnątrz pięć dobrze uzbrojonych osób. Czterech mężczyzn, jedna kobieta. Joffrey przerzucił broń przez ramię w dużo wygodniejszy sposób, nim otworzył bagażnik, sprawdzając zebrany w nim sprzęt.
Mógł nie być jego ulubionym, ale to nie znaczyło że go nie znał. Wręcz przeciwnie, był zaznajomiony z tutejszymi drogami jak własną kieszenią. Zatrzymał się na parkingu z głośnym piskiem opon.
Krótki gwizd całkowicie wystarczył, by obudzić wszystkich pasażerów.
Zaparkowane przed jedną z fabryk auto otworzyło się wypuszczając na zewnątrz pięć dobrze uzbrojonych osób. Czterech mężczyzn, jedna kobieta. Joffrey przerzucił broń przez ramię w dużo wygodniejszy sposób, nim otworzył bagażnik, sprawdzając zebrany w nim sprzęt.
Nazwa broni
Ile
CenaPistolet R-47
2 szt.
850$Glock FM814 2 szt.100$
Kij Baseballowy
2 szt.
260$Tarcza Policyjna
1 szt.
350$Gaz Pieprzowy2 1 szt.320$
Apteczka I poziomu
2 szt.
200$ASORTYMENT
[ ubiór: nieco za duża ciemnozielona parka, dżinsy, czarne zimowe buty za kostkę; na twarzy zwykła czarna maseczka ochronna zasłaniająca nos, usta i brodę ]
No wreszcie. Już skłonny był myśleć, że cały wieczór przyjdzie mu kręcić się po pustym parkingu, fafnasty raz sprawdzać w apce z mapą, czy na pewno przyszedł pod dobry adres, i obserwować tego samego szopa pracza wyżerającego co lepsze kąski ze śmietnika.
— Dobry wieczór, señor Sánchez — przywitał się uprzejmie, podchodząc do handlarza. — Pozostaję pod wrażeniem miejscówek, w których prowadzi pan interesy. Następnym razem spotkamy się pewnie w kanałach — rzucił cierpko, ale w jego głosie nie było prawdziwego wyrzutu. Droczył się tylko; może i pozostawali w wyłącznie profesjonalnych relacjach, ale jednak znali się na tyle długo, że mógł sobie pozwolić na drobną zaczepkę. — Co ma pan dzisiaj ciekawego? Wziąłbym coś drobnego, żeby nosić na wszelki wypadek przy sobie.
Na widok znajomej sylwetki, Sánchez podrzucił lekkim ruchem broń, która ponownie zsunęła się do przodu, tuż przez rozłożeniem ramion na boki z szerokim uśmiechem.
— Kogo moje oczy widzą? — opuścił zaraz dłonie wzdłuż ciała, wybuchając rubasznym śmiechem na wspomnienie o kanałach.
— Tylko jeśli ta rozpadająca się strzelnica, którą obrałem sobie za następny cel będzie zaklepana przez szczury. Przeklęte gryzonie, wszędzie robią mi konkurencję — puścił mu oko, podpierając biodra pięśćmi. Zaprosił go krótkim gestem palców bliżej auta.
— Coś drobnego? W takim razie może nóż — wyciągnął z pokrowca Glocka FM81, obracając go kilkakrotnie na boki, tuż przed podaniem Casowi, gdyby sam chciał mu się przyjrzeć z bliska — ma piłę przy rękojeści, dzięki czemu sprawia, że te napalone skurwiele zastanawiają się dwa razy przed zaryzykowaniem dźgnięcia.
Zaraz po tym odwrócił się ponownie w stronę bagażnika, nim w jego dłoni błysnął znajomo wyglądający pojemnik.
— Ewentualnie gaz pieprzowy. Z pewnością wiesz jak działa. Psikniesz nim po oczach i masz agresora z głowy. Za nóż 100$, gaz pieprzowy 320$. Obie te rzeczy z łatwością schowasz w kurtce. Chyba, że zainteresuje cię jednak coś większego.
Skinął głową w stronę auta. Mógł w końcu przejrzeć jego zawartość w każdym momencie, gdyby zmienił zdanie.
— Kogo moje oczy widzą? — opuścił zaraz dłonie wzdłuż ciała, wybuchając rubasznym śmiechem na wspomnienie o kanałach.
— Tylko jeśli ta rozpadająca się strzelnica, którą obrałem sobie za następny cel będzie zaklepana przez szczury. Przeklęte gryzonie, wszędzie robią mi konkurencję — puścił mu oko, podpierając biodra pięśćmi. Zaprosił go krótkim gestem palców bliżej auta.
— Coś drobnego? W takim razie może nóż — wyciągnął z pokrowca Glocka FM81, obracając go kilkakrotnie na boki, tuż przed podaniem Casowi, gdyby sam chciał mu się przyjrzeć z bliska — ma piłę przy rękojeści, dzięki czemu sprawia, że te napalone skurwiele zastanawiają się dwa razy przed zaryzykowaniem dźgnięcia.
Zaraz po tym odwrócił się ponownie w stronę bagażnika, nim w jego dłoni błysnął znajomo wyglądający pojemnik.
— Ewentualnie gaz pieprzowy. Z pewnością wiesz jak działa. Psikniesz nim po oczach i masz agresora z głowy. Za nóż 100$, gaz pieprzowy 320$. Obie te rzeczy z łatwością schowasz w kurtce. Chyba, że zainteresuje cię jednak coś większego.
Skinął głową w stronę auta. Mógł w końcu przejrzeć jego zawartość w każdym momencie, gdyby zmienił zdanie.
Przyjął broń od Joffreya, dziękując mu skinieniem głowy, i zważył ją w dłoni. Jej ciężar był w jakiś dziwny sposób uspokajający, nóż wydawał się dzięki niemu godny zaufania, a piła obiecywała paskudne rany szarpane, które powinny każdego napastnika z odrobinką instynktu samozachowawczego zmusić do zastanowienia się ponownie. Chociaż…
— Ładne cacko, ale chyba wolę coś, do czego nie będę musiał być tak blisko — powiedział, oddając Sánchezowi nóż rękojeścią do przodu. — Wezmę ten gaz. Drogo u pana ostatnio, ale doskonale rozumiem, inflacja zapierdala, też ostatnio musiałem podnieść ceny — marudził, wyłuskując z portfela trzysta dwadzieścia dolarów w lekko pogniecionych banknotach. Przeliczył je jeszcze szybko i podał Joffreyowi z westchnieniem. Wiedział, że inwestuje we własne bezpieczeństwo, ale czemu, do cholery, musiało być takie drogie?
— Ładne cacko, ale chyba wolę coś, do czego nie będę musiał być tak blisko — powiedział, oddając Sánchezowi nóż rękojeścią do przodu. — Wezmę ten gaz. Drogo u pana ostatnio, ale doskonale rozumiem, inflacja zapierdala, też ostatnio musiałem podnieść ceny — marudził, wyłuskując z portfela trzysta dwadzieścia dolarów w lekko pogniecionych banknotach. Przeliczył je jeszcze szybko i podał Joffreyowi z westchnieniem. Wiedział, że inwestuje we własne bezpieczeństwo, ale czemu, do cholery, musiało być takie drogie?
| ubiór + czarny szalik i bez kieliszka oczywiście |
Nie mógł przepuścić takiej okazji. Ludzie lubi powtarzać różne plotki o handlarzu, ale bez wątpienia najważniejsza z tego wszystkiego była informacja o pobycie mężczyzny. Wybór miejsca przez mężczyznę nie napawał Noela radością, ale nie zamierzał przepuścić okazji do zaopatrzenia się w broń. Latanie po mieście z nożem kuchennym raczej nie było dobrym pomysłem, a handlarz z pewnością miał w swoim asortymencie coś o wiele bardziej godnego uwagi.
Nie podchodził za blisko do wozów, woląc poczekać na swoją kolej. Niespecjalnie też zależało mu na podsłuchaniu rozmowy, dlatego zajął się obserwowaniem otoczenia i czekaniem, aż będzie mógł zaciągnąć porady u handlarza oraz dokonać zakupu. Chciał mieć przy sobie coś, co nie tylko da mu jakiekolwiek poczucie bezpieczeństwa, ale faktycznie przyda się, kiedy kolejny raz położy stopę w nieodpowiednim miejscu lub przez przypadek wpakuje się w coś mało przyjemnego.
Mężczyzna cały czas przyglądał się Casowi, choć w jego oczach ciężko było doszukiwać się podejrzliwości. Bardziej wyglądał na ciekawego, które z jego dzieciątek przypadnie mężczyźnie bardziej do gustu. Jego decyzja była zrozumiała. Odebrał więc nóż ze skinięciem głowy, chowając go z powrotem do asortymentu.
— Bardziej niż bym chciał. Wyjazdy z miasta po uzupełnienie magazynu są coraz trudniejsze. Gdyby te pierdolone doki wróciły do użytku wszystko byłoby dużo łatwiejsze — wymamrotał pod nosem, zaraz biorąc od niego pieniądze. Podrzucił mu wygodny pokrowiec do gazu pieprzowego, chowając banknoty do kuferka w bagażniku.
— Możesz go przypiąć do paska. Ma klapę na zatrzask magnetyczny, więc ułatwi ci szybkie wyciągnięcie gazu w razie niebezpieczeństwa — powiedział zerkając ponad ramieniem Casa na kolejnego klienta. Jeśli właściciel lombardu chciał się zaopatrzyć w coś jeszcze nadal miał pierwszeństwo, nie znaczyło to jednak że nie mógł udzielić informacji innym. Przywołał go do siebie prostym gestem ręki.
— Szukasz czegoś konkretnego?
— Bardziej niż bym chciał. Wyjazdy z miasta po uzupełnienie magazynu są coraz trudniejsze. Gdyby te pierdolone doki wróciły do użytku wszystko byłoby dużo łatwiejsze — wymamrotał pod nosem, zaraz biorąc od niego pieniądze. Podrzucił mu wygodny pokrowiec do gazu pieprzowego, chowając banknoty do kuferka w bagażniku.
— Możesz go przypiąć do paska. Ma klapę na zatrzask magnetyczny, więc ułatwi ci szybkie wyciągnięcie gazu w razie niebezpieczeństwa — powiedział zerkając ponad ramieniem Casa na kolejnego klienta. Jeśli właściciel lombardu chciał się zaopatrzyć w coś jeszcze nadal miał pierwszeństwo, nie znaczyło to jednak że nie mógł udzielić informacji innym. Przywołał go do siebie prostym gestem ręki.
— Szukasz czegoś konkretnego?
_________________
Cas - odliczono 320$ od stanu konta. Możesz dopisać gaz pieprzowy do swojego ekwipunku. Polecam dopisać przy okazji obecną liczbę użyć, by ułatwić sobie ich kontrolowanie.
Pierwszy post z asortymentem został zedytowany, obecny stan dostępnego gazu pieprzowego - 1szt.
Cas - odliczono 320$ od stanu konta. Możesz dopisać gaz pieprzowy do swojego ekwipunku. Polecam dopisać przy okazji obecną liczbę użyć, by ułatwić sobie ich kontrolowanie.
Pierwszy post z asortymentem został zedytowany, obecny stan dostępnego gazu pieprzowego - 1szt.
— Wiem dokładnie, co ma pan na myśli. Skończy się tak, że faktycznie będziemy się spotykać w kanałach, bo tylko tak będzie coś można przerzucić do tego pieprzonego miasta. — Skrzywił się z niesmakiem i schował gaz do kieszeni. — No nic, pożyjemy, zobaczymy. Dobrej nocy, señor. — Skinął mu głową na pożegnanie, wcisnął dłonie w kieszenie, bo marzły, i poszedł sobie w noc. Odwrócił wzrok, mijając Noëla; nie potrzebował wiedzieć, kto jeszcze zaopatrywał się u Joffreya. Im mniej wiesz, tym dłużej żyjesz.
zt
zt
Ruszył się, kiedy handlarz przywołał go ruchem ręki. Nie zwrócił większej uwagi na pierwszego klienta. W końcu nie przyszedł tutaj po to, aby patrzeć jakie rzeczy kupują inni. Wolał sam zaopatrzyć się w broń i odejść stąd jak najszybciej.
— Dobry wieczór. Szukam czegoś, co można ukryć i nie robi hałasu. Najlepiej noży — odparł.
Miał nadzieję, że nie będzie miał zbyt wiele okazji do użycia broni. Zdecydowanie wolał trzymać się jak najdalej od zagrożeń i nie ostrzył swoich zębów na rozróbach, ale miasto nie pytało nikogo o to, czy chce zostać uczestnikiem burdy, tylko wciągało w swoje szpony bez ostrzeżenia.
— Dobry wieczór. Szukam czegoś, co można ukryć i nie robi hałasu. Najlepiej noży — odparł.
Miał nadzieję, że nie będzie miał zbyt wiele okazji do użycia broni. Zdecydowanie wolał trzymać się jak najdalej od zagrożeń i nie ostrzył swoich zębów na rozróbach, ale miasto nie pytało nikogo o to, czy chce zostać uczestnikiem burdy, tylko wciągało w swoje szpony bez ostrzeżenia.
Uniósł kącik ust w krzywym uśmiechu.
— Nie kraczmy, przyjacielu. Nie kraczmy — powiedział kręcąc krótko głową, odprowadzając go wzrokiem wyłącznie przez krótką chwilę. Zaraz po tym jego uwaga przeskoczyła na Noëla, w pełni skupiając się na nowym kliencie.
— Noży, noży — powtórzył kilka razy, zaraz podrzucając w dłoni pokrowiec ze swoim ulubionym modelem. Tym samym, który oferował chwilę temu Casowi.
— Glock FM81. Wytrzymały, wchodzi w ciało jak w masło, wychodzi nieco ciężej dzięki pile przy rękojeści. Wymaga nieco większego użycia siły, ale zwiększa tym samym zadawane obrażenia. Kosztuje 100$.
Podał broń chłopakowi, wysuwając ją przy tym nieznacznie z pokrowca. Nie tylko po to by mógł ją sobie obejrzeć, ale i sam odpowiednio zważyć w dłoni, jak i przetestować machając kilka razy w powietrzu, by upewnić się że mu odpowiada. Nawet najlepsze narzędzie w rękach, które nie potrafiły się nim posługiwać stawało się całkowicie bezużyteczne. I choć to jak inni wydają pieniądze nie powinno go obchodzić, lubił mieć opinię kogoś z zadowolonymi klientami.
— Nie kraczmy, przyjacielu. Nie kraczmy — powiedział kręcąc krótko głową, odprowadzając go wzrokiem wyłącznie przez krótką chwilę. Zaraz po tym jego uwaga przeskoczyła na Noëla, w pełni skupiając się na nowym kliencie.
— Noży, noży — powtórzył kilka razy, zaraz podrzucając w dłoni pokrowiec ze swoim ulubionym modelem. Tym samym, który oferował chwilę temu Casowi.
— Glock FM81. Wytrzymały, wchodzi w ciało jak w masło, wychodzi nieco ciężej dzięki pile przy rękojeści. Wymaga nieco większego użycia siły, ale zwiększa tym samym zadawane obrażenia. Kosztuje 100$.
Podał broń chłopakowi, wysuwając ją przy tym nieznacznie z pokrowca. Nie tylko po to by mógł ją sobie obejrzeć, ale i sam odpowiednio zważyć w dłoni, jak i przetestować machając kilka razy w powietrzu, by upewnić się że mu odpowiada. Nawet najlepsze narzędzie w rękach, które nie potrafiły się nim posługiwać stawało się całkowicie bezużyteczne. I choć to jak inni wydają pieniądze nie powinno go obchodzić, lubił mieć opinię kogoś z zadowolonymi klientami.
Spojrzał na nóż, o którym mówił handlarz. Bez wahania wziął broń do ręki, aby lepiej się jej przyjrzeć. Co prawda nie był ekspertem w dziedzinie noży, ale mimo wszystko dobrze spojrzeć na taki produkt przed zakupem. Wysunął ostrze całkowicie z pokrowca, pewnie chwytając za rękojeść broni. Przeciął kilka razy powietrze, nim nóż ponownie wylądował w zabezpieczeniu.
— Wezmę od razu dwa.
Wyciągnął gotówkę z kieszeni płaszcza, odliczając potrzebną kwotę. Wręczył ją handlarzowi, biorąc od niego zakupione przedmioty.
— Do widzenia — powiedział, nim się oddalił. Skoro udało mu się zdobyć to, po co przyszedł, nie było sensu, aby dalej tutaj tkwił. Zresztą i tak nie było w tym miejscu niczego godnego uwagi.
z.t
— Wezmę od razu dwa.
Wyciągnął gotówkę z kieszeni płaszcza, odliczając potrzebną kwotę. Wręczył ją handlarzowi, biorąc od niego zakupione przedmioty.
— Do widzenia — powiedział, nim się oddalił. Skoro udało mu się zdobyć to, po co przyszedł, nie było sensu, aby dalej tutaj tkwił. Zresztą i tak nie było w tym miejscu niczego godnego uwagi.
z.t
Szybkie zakupy, takie właśnie szanował najbardziej. Mężczyzna nie miał nic przeciwko poodpowiadaniu klientom o broni, którą sprzedawał czy doradzeniu co powinni wziąć. Niemniej miał wrażenie, że im bardziej ktoś wypytywał, tym bardziej zmniejszało to szanse, że faktycznie postanowi coś zakupić. To z kolei było zwyczajnym marnowaniem jego czasu, którego i tak nie miał wcale aż tak wiele. W końcu strefa opuszczonych fabryk była jednym z wielu punktów na jego drodze.
Przeliczył przekazane mu pieniądze raz jeszcze, zaraz kiwając głową.
— Wszystko się zgadza — zasalutował chłopakowi we własnym pół-żarcie, nadal przekazując mu oba noże — jeśli chcesz by zachowały sprawność, polecam je od czasu do czasu naoliwić i przede wszystkim, czyścić po każdym użyciu. Inaczej zeżre je korozja i zrobi się tępy jak szpadel.
Poradził krótko na odchodne. Pożegnał się krótko, przyjął jeszcze kilku klientów nim sprzedał tyle ile chciał i obrócił się do swoich ochroniarzy z krótkim gwizdem.
— Zwijamy się — zamknięty bagażnik poprzedził moment, gdy zasiadł za kółkiem i odpalił silnik z cichym ryknięciem. Nie minęła minuta, gdy samochód zniknął za ogrodzeniem, pozostawiając miejsce w tak samo beznadziejnym stanie, w jakim je zastał.
Przeliczył przekazane mu pieniądze raz jeszcze, zaraz kiwając głową.
— Wszystko się zgadza — zasalutował chłopakowi we własnym pół-żarcie, nadal przekazując mu oba noże — jeśli chcesz by zachowały sprawność, polecam je od czasu do czasu naoliwić i przede wszystkim, czyścić po każdym użyciu. Inaczej zeżre je korozja i zrobi się tępy jak szpadel.
Poradził krótko na odchodne. Pożegnał się krótko, przyjął jeszcze kilku klientów nim sprzedał tyle ile chciał i obrócił się do swoich ochroniarzy z krótkim gwizdem.
— Zwijamy się — zamknięty bagażnik poprzedził moment, gdy zasiadł za kółkiem i odpalił silnik z cichym ryknięciem. Nie minęła minuta, gdy samochód zniknął za ogrodzeniem, pozostawiając miejsce w tak samo beznadziejnym stanie, w jakim je zastał.
_________________
Noel - odliczono 200$ od stanu konta. Możesz dopisać oba noże do swojego ekwipunku. Polecam dopisać przy okazji obecną liczbę użyć, by ułatwić sobie ich kontrolowanie.
Post z asortymentem został zedytowany, obecny stan dostępnych noży - 2 szt.
HANDLARZ OPUŚCIŁ TEMAT!
Noel - odliczono 200$ od stanu konta. Możesz dopisać oba noże do swojego ekwipunku. Polecam dopisać przy okazji obecną liczbę użyć, by ułatwić sobie ich kontrolowanie.
Post z asortymentem został zedytowany, obecny stan dostępnych noży - 2 szt.
HANDLARZ OPUŚCIŁ TEMAT!
Miko
The Jackal Canis Lupaster / Assecla Anubis
Re: Strefa Opuszczonych Fabryk
Sro Mar 31, 2021 8:44 pm
Sro Mar 31, 2021 8:44 pm
Strój + maska (bez okularów)
Drogi pamiętniczku, to był cudowny dzień. Zbierałam sobie kwiatki z ogródka i poznałam nowych przyja- - jej dłoń nagle skierowała się ku przyciskowi wyglądającemu jak strzałka skierowana w lewo. Błeh. Nawet jeśli to jedynie słowa pisane, zwyczajnie rzygać mi się chce na ten widok - z narastającą satysfakcją kliknęła przycisk, patrząc, jak litery znikały bezpowrotnie, pozostawiając jedynie białe tło. - Niby byłam wtedy małym smarkiem, ale czytanie tego dzisiaj wywołuje we mnie tylko zdegustowanie. Fuj - wykrzywiony wyraz twarzy zakryła maska, a ona sama zablokowała telefon i schowała go do kieszeni bluzy.
- Jak na fakt, że można napotkać tu ludzkie szczury, wygląda całkiem ok - mruknęła do siebie, komentując widok jednej z fabryk. - Chociaż podobno jest tutaj pełno wszelakiego robactwa.
Westchnienie wyrwało się z jej ust, po czym odchyliła się do tyłu, spoglądając na zachmurzone niebo. Nuda. Przyjście tutaj samej, bez możliwości otworzenia do kogokolwiek ust wywoływało w niej przede wszystkim mniejsze chęci do czegokolwiek. A zdecydowanie nie zamierzała wyrwać się z chęcią zaprzyjaźnienia się ze stałymi bywalcami tego miejsca. Wyprostowała się, spoglądając na zewnętrzną ścianę jednej z fabryk.
Gez. Ktoś naprawdę ma chorą wyobraźnię - skomentowała w myślach, dostrzegając graffiti w postaci części ciała należącej do mężczyzn oraz mało przyjemne słowa wyrażające czyjąś subiektywną opinię na temat tutejszej policji. - I gust sięgający dna. Mogłam ogarnąć jakiś spraj do malowania - skarciła się zaraz potem w myślach, uznając, że nie powinna tak łatwo przeoczyć dobrego punktu do zabawy.
- No i pewnie jeszcze będę sterczeć tu jak kołek. Do kitu - burknęła.
[ Przejmowanie terenu 1 / 15 ]
Drogi pamiętniczku, to był cudowny dzień. Zbierałam sobie kwiatki z ogródka i poznałam nowych przyja- - jej dłoń nagle skierowała się ku przyciskowi wyglądającemu jak strzałka skierowana w lewo. Błeh. Nawet jeśli to jedynie słowa pisane, zwyczajnie rzygać mi się chce na ten widok - z narastającą satysfakcją kliknęła przycisk, patrząc, jak litery znikały bezpowrotnie, pozostawiając jedynie białe tło. - Niby byłam wtedy małym smarkiem, ale czytanie tego dzisiaj wywołuje we mnie tylko zdegustowanie. Fuj - wykrzywiony wyraz twarzy zakryła maska, a ona sama zablokowała telefon i schowała go do kieszeni bluzy.
- Jak na fakt, że można napotkać tu ludzkie szczury, wygląda całkiem ok - mruknęła do siebie, komentując widok jednej z fabryk. - Chociaż podobno jest tutaj pełno wszelakiego robactwa.
Westchnienie wyrwało się z jej ust, po czym odchyliła się do tyłu, spoglądając na zachmurzone niebo. Nuda. Przyjście tutaj samej, bez możliwości otworzenia do kogokolwiek ust wywoływało w niej przede wszystkim mniejsze chęci do czegokolwiek. A zdecydowanie nie zamierzała wyrwać się z chęcią zaprzyjaźnienia się ze stałymi bywalcami tego miejsca. Wyprostowała się, spoglądając na zewnętrzną ścianę jednej z fabryk.
Gez. Ktoś naprawdę ma chorą wyobraźnię - skomentowała w myślach, dostrzegając graffiti w postaci części ciała należącej do mężczyzn oraz mało przyjemne słowa wyrażające czyjąś subiektywną opinię na temat tutejszej policji. - I gust sięgający dna. Mogłam ogarnąć jakiś spraj do malowania - skarciła się zaraz potem w myślach, uznając, że nie powinna tak łatwo przeoczyć dobrego punktu do zabawy.
- No i pewnie jeszcze będę sterczeć tu jak kołek. Do kitu - burknęła.
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: Strefa Opuszczonych Fabryk
Sob Kwi 03, 2021 5:07 pm
Sob Kwi 03, 2021 5:07 pm
[ Przejmowanie terenu 2 / 15 ]
Ktoś tutaj wspominał brak gustu? Bo jego uosobienie właśnie tutaj przybyło, ogłaszając to szuraniem ciężkich butów po rozsypanych kawałkach szkła i gruzu. Smuggler właściwie wyglądał jak jeden z bywalców tego miejsca, trudno się więc dziwić, że nie robiło na nim wielkiego wrażenia. Nawet nie zwracał uwagi na te wszystkie graffiti i nieprzyjemnie napisy. Tym bardziej ignorował majaczące w cieniach sylwetki meneli, bo pewnie połowa z nich była jego klientami. Ale on tutaj nie przyszedł w celach zawodowych.
No, nie do końca.
Kiedy dojrzał sylwetkę Miko, od razu skierował się w jej stronę. Zbliżył się, aż wreszcie stanął naprzeciwko niej. Zbyt blisko.
— No patrz niunia, jednak jesteśmy tutaj sami. To co, może się zabawimy? — zaproponował i nie, to niestety nie brzmiało nawet jak obleśny żart. — Tylko musiałabyś zdjąć tę maskę, bo trudno ci się będzie pracowało. — Tym razem już zarechotał głośno, przyciągając tym kilka nieprzychylnych spojrzeń. Travitza rozejrzał się tylko zuchwale.
Dajcie mi jakiś pretekst.
[ przejmowanie terenu 3/15 ]
[ ubiór ]
[ ubiór ]
— Ej, ty! Odpierdol się od niej! — Głos, który dobiegł ich z bocznej uliczki, brzmiał znajomo, ale żadne z nich nie miało za specjalnie czasu się nad tym zastanawiać, bo dosłownie chwilkę po tym, jak usłyszeli te słowa, w ich stronę poszybowała zgnieciona puszka po piwie i uderzyła Smugglera niezbyt mocno, ale za to celnie prosto w ucho. Z cienia pod ścianą pobliskiego budynku wyłoniła się dziewczyna, którą obydwoje mieli okazję widzieć podczas pierwszego spotkania przy kontenerach. Wtedy była cicho i starała się nie zwracać na siebie uwagi, ale teraz było dokładnie odwrotnie; szła w ich stronę szybkim krokiem, napuszona jak wściekła kotka. Wcisnęła się między nich dwoje, jakby próbowała zasłonić sobą Miko, i spojrzała Travitzy prosto w oczy, zadzierając przy tym głowę do góry. Sięgała mu raptem do ramienia, a mimo to autentycznie wyglądała, jakby była gotowa za chwilę rzucić mu się do gardła.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach