▲▼
Widok wiadomości sprawił, że jej usta wygięły się w grymasie, który zakryła całkowicie maseczka. Wydała z siebie cichy świst powietrza, uznając, że gdyby potrafiła przewidzieć odpowiedź, nie fatygowałaby się na tyle, by ponownie sięgnąć po sprzęt, odblokować go i odczytać messengera.
Ja p...
Powstrzymała się do dokończenia w myślach swojej opinii na temat tego, co przeczytała. Wrzuciła telefon do kieszeni, postanawiając sobie odpuścić komentowanie w dalszym ciągu. Przyzwyczajenie do podobnego typu tekstów robiło swoje. Musiała przyznać samej sobie, że niekiedy nadal potrafiły wywołać w niej nagły wzrost emocji. Pozwoliła sobie na oczyszczenie myśli, by móc lepiej skupić się na okolicy. Oraz mieć na oku bywalców tego miejsca, nim zechcieliby zainteresować się niecodziennym gościem.
Jej dyskretne spojrzenia kierowane w stronę wejścia do budynku zostały przerwane wraz z pojawieniem się nowej osoby, na której skupiła swoją uwagę.
Tsk.
Na ten moment nie czuła się fanką bezpośredniego kontaktu, a tym bardziej naruszania przestrzeni osobistej. Nie dała jednak po sobie znać tego w inny sposób oprócz uniesienia brwi do góry. Kontrast wysokości nie był dla niej obcą tematyką, ale w tym samym momencie uznała, że typ był naprawdę wysoki. Lekko zakuło ją w karku, gdy uniosła głowę na tyle, aby móc natrzeć na jego twarz.
... smsy, ale w rzeczywistości...?
Parsknęła wpierw. Jego słowa wywołały w niej nawrót pewnych wspomnień, przez które głównie chciało się jej śmiać. Tyle, że w tym i w tamtym nie było ani okruszka zabawności. Dlatego w odpowiedzi pokazała mu środkowy palec. Zamierzała jeszcze to skomentować dodatkowym słowem, ale zamarło ono na jej ustach w momencie usłyszenia kobiecego krzyku.
Auć? - po krzyku pojawiło się kolejne niespodziewane wydarzenie, którego była świadkiem.
Kto... chwila, nie czasem... - sięgnęła pamięć wstecz, próbując dopasować głos i wygląd dziewczyny do przeszłości. - Aaa... - dodanie dwa do dwóch zajęło jej paręnaście sekund. - Zapowiada się wesoło - jej zachowanie wywołało w Miko falę zaskoczenia. W swoich wyobrażeniach nie sądziła, że będzie świadkiem takiego zachowania, zarazem nie będąc jego celem. Zaraz potem pomyślała, że musiało to wyglądać z boku całkiem zabawnie, ich grupka. Wydawało się jej, że niemalże dopraszali się o dodatkowe zainteresowanie.
- Hola - położyła dłoń na ramieniu dziewczyny. - Masz urocze zachowanie, niemalże mogłabym się zabujać - gdyby nie zakrywająca jej twarz maska, uśmiechnęłaby się lekko do niej. Podarowała sobie obecnie takie milutkie zachowania, pozwalając swoim myślom nakręcać się wokół tematyki - "Co teraz?". - I nie nazywaj mnie per "niunia". Wnerwia mnie to - te słowa skierowała już do mężczyzny.
Zmarszczył brwi, obserwując nową aktorkę w tym małym teatrzyku. Czuł się jak na imprezie, kiedy ktoś przy powitaniu mówił swoje imię, i teraz przydałoby się do niego jakoś zwrócić, tylko jak on miał na imię? No bo niby kojarzył tę laskę, ale że jedynie plątała się gdzieś tam z tyłu, to jakoś zupełnie nie był w stanie powiedzieć o niej nic więcej.
Niebezpieczny błysk w oku Travitzy nie zwiastował niczego dobrego. Agresywna postawa Nanami była dla niego jak woda na młyn, mógł tylko odpowiedzieć: dobra, będziemy się napierdalać. I ruszyć do boju.
W jednej sekundzie jednak wszystko się zmieniło. Jakby całe powietrze z niego uszło. Nawet cofnął się o krok i lekko rozmasował miejsce, w które został uderzony puszką.
— Jak już wychodzisz na typa dwa razy większego od ciebie, to proponuję jakąś lepszą broń niż pusta puszka — rzucił w stronę Nanami. Potem spojrzał na Miko. — No strasznie mi przykro, niunia.
Rosjanin wyciągnął paczkę papierosów i odpalił jednego z nich.
— Poważnie laseczki, doceniam wasz zapał bojowy, ale z takim podejściem to szukałbym już jakichś klinik aborcyjnych, bo na bank jakiś przyjeb się do was... no, przyjebie — ocenił, a następnie wyciągnął paczkę papierosów w ich kierunku. — Jaracie?
To było bardzo ważne zadanie, nie spierdolić na starcie kiedy się zrobiło głośno. Bo było głośno. Normalnie huk było słychać ulice dalej, bo darcie ryja takich małolatów zawsze gdzieś tam zahaczało o strunę w jego umyśle, robiąc taki rozgłos, że mogła głowa pęknąć. Czy coś w tym stylu. Ale był tutaj nie raz, nie dwa, bo jak w typowym filmie akcji, na takich opuszczonych miejscach, zadupiach wszechświata, zawsze można było wyhaczyć jakąś zniżkę. Na cokolwiek. Nawet jak ci dobrze poszło i nie wyglądałeś jak troglodyta, to można było wpierdol za darmo dostać.
W każdym razie głośno było z powodu małej, drobnej sprzeczki między trójką dzieci. Nie wiedział o co im poszło, bo pewnie znów o jakieś zabawki. Ale grzechem było nie przyjść i nie skorzystać, a może nawet przestaną kiedy przyjdzie i ta jedna struna w jego głowie ucichnie.
- Jesteście smutni jak czarno-biały film. No normalnie można się popłakać. - Mówiąc to ujawnił się osobom trzecim, zaciągnął ostatni raz z swojego i tak mocno wypalonego papieroska i kulturalnie rzucił nim na ziemię i zdeptał. - Tatusiowie nie mówili wam, że takie miejsca są niebezpieczne? - Zagaił przy okazji.
A potem rozejrzał się, bo miejsce było urocze. W sam raz na to, żeby umrzeć. Ale nie teraz.
Spięła się, czując, że to ten moment, w którym miało się okazać, czy uda im się załatwić sprawę pokojowo, czy jednak będą musieli przejść do rękoczynów. Nie miałaby nic przeciwko tej drugiej opcji, ale wyglądało na to, że wygrała jednak ta pierwsza. Też dobrze. Zerknęła za siebie, chcąc sprawdzić, jak miewa się Miko; dojrzała początki uśmiechu w jej oczach i sama posłała jej szybki uśmiech, po czym odsunęła się lekko od nich obydwojga, jakby sygnalizując w ten sposób, że wszystko było okej. Z tego, co mówił Smuggler, nie zrozumiała wiele, ale paczkę wyciągniętą w swoją stronę zinterpretowała jako swego rodzaju gest pojednawczy i chętnie wyłuskała z niej jednego papierosa.
— Dzięki — powiedziała cicho, zapaliła i zaciągnęła się głęboko. Uch, paskudztwo. Trudno, nie zamierzała patrzeć w zęby darowanemu koniowi.
Zmrużyła oczy, patrząc na nadchodzącego mężczyznę. Nie pamiętała go spod kontenerów; nie było go tam, czy po prostu go nie zauważyła? Nieważne. Nie podobał jej się jego ton, a wzmianka o tatusiach tym bardziej.
— Stul pysk — poradziła mu obojętnym głosem i spojrzała znów w stronę Miko, najwyraźniej uznawszy ją za najbardziej ogarniętą osobę w tym towarzystwie. — Gdzie inni?
Rozwój sytuacji oceniła w myślach na akceptowalny. Nie doszło do bardziej brutalniejszego rozwoju wydarzeń, którego końca nie dawało się przewidzieć. Musiała przyznać, że brzmiało to na zabawną opcję, ale nie zamierzała narzekać na taki obrót spraw.
Chwyciła maseczkę wskazującym palcem i zsunęła ją tak, że znalazła się na jej brodzie, nachylając się lekko do przodu.
- Miko. Nie niunia - nacisnęła mocno na ostatnie słowo. - Lepiej to zapamiętaj - przesunęła wzrokiem na bok, wydając z siebie ciche westchnienie.
- Dzięki za troskę - powiedziała, jednocześnie odmawiając papierosa gestem wyciągniętej dłoni i kręcąc lekko głową. Przeszła do poprawienia zsuniętej wcześniej maski, by znów zakrywała dolną część jej twarzy. - Wyglądamy aż tak bezbronnie?
Wiedza na temat tego, do czego są zdolni ludzie, została już przez nią osiągnięta. Tak samo jak i poniosła za nią dość sporą cenę. Nie zamierzała na nowo poczuć owej lekcji. W końcu, ilość kończyn jakie posiadała, była mocno ograniczona.
Jej spojrzenie przekierowało się w stronę słyszanego głosu. Tym razem na horyzoncie pojawiła się całkowicie inna persona. Niemalże zamarła z szoku na owy fakt. Niemalże. Bo jego widok najpierw skomentowała przewróceniem oczami, po czym wyprostowała się. Kim był? Co tu robił?
Nikt nie kazał fioletowowłosej pamiętać każdego jednego imienia.
- Do domu starców to nie w tą stronę, dziadku - odparła na słowa przybyłego. - Jeśli przyszedłeś nas pouczać, to możesz już spadać w cholerę.
Po czym spojrzała na Nanami.
- Bo ja wiem? Komórka milczy, na miejscu ich nie ma. Może są zajęci próbą ogarnięcia fabuły porno? - wzruszyła ramionami. - Pewnie jakiegoś gejowskiego.
Chociaż skłoniło ją to do zastanowienia się, czy nie napisać ponownie jakieś wiadomości.
- I zasadniczo, mi się wydaje, czy mamy coraz większą widownię?
Jego sympatia względem Miko jakoś tak od razu lekko wzrosła, kiedy wzięła od niego fajki. To dziwny mechanizm, że lubimy tych ludzi, którzy wykonują tę samą czynność. Z drugiej strony, wcale nie poczuł zbyt wielkiej sympatii do Schappiego, kiedy ten postanowił przybyć i pierdolić jakieś farmazony. Zwrócił się w jego stronę i wypuścił w świat chmurę dymu.
— Mi tatuś mówił, żeby takim frajerom robić ubytki w uzębieniu, bo śmiesznie się wtedy ślinią — odpowiedział i założył ręce na klatce piersiowej. — Słuchaj fagasie, nie wiem co ci się w głowie popierdoliło i czemu tutaj trafiłeś. Jestem jednak w dobrym humorze, więc grzecznie ci wytłumaczę, że ten teren należy teraz do Szakali. A to oznacza, że cała reszta ma stąd wypierdalać. Więc idź męczyć jakieś dzieci na placu zabaw, bo chyba cię kręcą takie sprawy albo sam cię stąd wyproszę i wtedy posłucham rady mojego tatusia.
Po tych słowach odwrócił się od Schnappiego, tracąc nim zainteresowanie. Zyskała je za to Miko.
— Widzisz niunia i tu jest cały problem pogrzebany. Tobie się wydaje, że masz jakąkolwiek siłę sprawczą — wzruszył ramionami. — Nie wiem, może masz na chacie jakiegoś eunucha, który robi wszystko co mu powiesz. Ale ja mam zasadniczo w chuju to, co sobie tam wymyśliłaś. Tak jak reszta świata. Nikt nie będzie dawał jebania na to, że coś ci się nie podoba. Przyjdzie taki zjeb — wskazał skinieniem głowy na Shnappiego — i będzie chciał zrobić coś, co ci się nie spodoba. I co mu zrobisz? Obrazisz go? Nakrzyczysz na niego? Przestaniesz go obserwować na Instagramie? Dlatego nie kumam, po chuj wy dwie się w ogóle w to pchacie. Dla was nieprzyjemności, dla reszty dodatkowa robota. Bo ktoś będzie musiał chronić te chude dupy.
Ciężko było jej wysunąć jakąś opinię na temat przybyłego. Od to jakiś dorosły, który... W sumie, nie wiadomo co chciał zrobić. Przynajmniej w oczach Miko.
- Dziadku, to nie plac zabaw, ani nie marzenie pedofilów. Albo określ co chcesz, albo poszukaj dla siebie jakiegoś domu starców - zasugerowała mu. - Mogę być nawet na tyle miła, żeby dać ci motywację do działania.
Na razie odsunęła kwestię odpowiedzi na swoje pytanie na bok, tak samo jak i o pozostałej zbieraninie, by swoją uwagę poświęcić Smugglerowi. Jej twarz wykrzywił dość nieprzyjemny grymas, nie do końca zamaskowany przez maseczkę. Ale nie poświęciła temu uwagi.
- Mówisz to tak pięknie, że niemalże wzruszyłam się - odparła fioletowłosa. - Niemalże - może miał rację. Może uderzał w punkt. Może... - Nie wiem jaki obraz masz nas w swojej głowie, ale jeśli nie wybijesz go sobie zaraz, to zostaniesz zaskoczony przez rzeczywistość - może i tak, ale nie zmieniało to faktu, że zdanie Miko było całkowicie odmienne.
Zaczęła przyglądać się paznokciom lewej ręki.
- I usunę ze znajomych na Facebooku - przewróciła oczami. - Nie przyszłam po to, by szukać niańki, czy dostawać kazanie, a na cudzą opinię mam wyrąbane - westchnienie. - To, że nie mam dzyndzelka między nogami, nie sprawia od razu, że mam spierniczać stąd, by bawić się w przebieranki i robić "uwu, owo" do każdego, kogo spotkam. Najwyżej możesz wsadzić sobie w dupę takie stwierdzenia.
Podparła dlońmi biodra.
- Ja w sumie nie rozumiem Cię teraz. Co według ciebie mam robić, płakać w poduszkę, że to miasto jest jakie jest, a ludzie są okropni, bo nie robią uwu, owo? - spytała się go, ale nie wyglądało na to, by oczekiwała na odpowiedź. - Czy iść zbierać kwiatki oraz walczyć o lepsze jutro, by pisać o tym książki, będąc owiniętą flagą - prychnęła. - Odpowiadając na twoją poprzednią kwestię, wystarczy zrobić wszystko, by postawić na swoim - wytknęła. - I wybić debilne pomysły w jak najbardziej skuteczny sposób.
Słuchała ich, paląc w milczeniu; sądząc po wyglądzie twarzy można było pomyśleć, że okropnie się nudzi, ale bystrym wzrokiem śledziła każdy ich ruch. Rozumiejąc mniej więcej co drugie słowo, które padało z ich ust, musiała skupić się na czytaniu mowy ciała. Spojrzała najpierw na Smugglera. Nie podobał jej się jego lekceważący ton, ale jeśli faktycznie mówił to, co wydawało jej się, że mówił, to miał niestety trochę racji.
— Poradzimy sobie — powiedziała krótko, a z tyłu głowy zapisała sobie myśl, że faktycznie warto byłoby zaopatrzyć się w jakieś narzędzie zbrodni. Zasadniczo wolała polegać na swoim naturalnym uroku osobistym, a w razie potrzeby pomagać sobie scyzorykiem, który nosiła w kieszeni, ale fakt faktem, potrzebowała czegoś solidniejszego. Nieświadomie zacisnęła prawą dłoń, przypominając sobie, jak dobrze leżał w jej ręce bambusowy shinai, który zwędziła z klubu kendo w szkole, lata temu. Ciekawe, czy byłaby w stanie znaleźć tutaj coś podobnego.
Drgnęła, nagle sobie coś uświadomiwszy.
— Inu-san — powiedziała, rozglądając się dookoła. — To znaczy… Krwawy Pies. Nie ma go — nie, cholera, jak to szło? jak działały zaimki w tym dziwnym języku? — um, nie ma ich tutaj. Wiecie, gdzie są?
Długi wywód Miko sprawił, że styki Smugglera ewidentnie się przegrzały. Szczególnie momenty, kiedy wspominała jakieś "owo" i jakieś "uwu", sprawiały, że Travitzy aż para leciała z uszu, gdy próbował zrozumieć, co ona właściwie do niego mówi. Wpatrywał się w nią więc ze zmarszczonymi brwiami i tylko co jakiś czas zaciągał się papierosem, to mu jakoś pomagało.
— Niunia, co ty w ogóle pierdolisz? — spytał, bo naprawdę nic nie zrozumiał z tego jej wywodu. Być może jednak po prostu stracił zainteresowanie, ponieważ to znów skupiło się na Schnappim.
Smuggler wiele był w stanie znieść. W sumie to nie, szybko się irytował. Mimo to jednak, jak do tej pory, nikt w Szakalach jeszcze nie zasłużył sobie, żeby od niego oberwać. Aż do tego momentu. Bo od psów nie pozwoli się wyzywać. Szczególnie jakiemuś przypadkowemu przychlastowi, który chuj wie po co tu przylazł.
Travitza spokojnie upuścił papierosa i przydeptał go butem. Nie miał zamiaru oznajmiać swojemu przeciwnikowi, że szykuje się do ataku. Bo i po co? Ten jednak nie wyglądał, jakby się tego spodziewał. To się kurwa zdziwi.
Rosjanin wziął szybki rozbieg, zamachnął się i zasadził piękny, soczysty cios, prosto w szczękę przemądrzałego zasrańca (rzut kością, żeby nie było.).
— Mówiłem, że masz wypierdalać.
Właśnie tak wyobrażali sobie grupę Szakali. Jeden wielki chaos, ludzie napierdalający się zarówno z innymi, jak i między sobą. Być może powinni być na spotkaniu od samego początku, a może już przy zebraniu ich w kupę nie zamierzali być ich życiowym kontrolerem. Ciężko stwierdzić, gdy nie jest się w stanie nijak wejść do ich głowy. Nawet dostęp do mimiki odbierali tą przeklętą maską, czyż nie?
Tym razem nie pojawili się jednak sami. Nie wyszli też nie wiadomo skąd, jak przyszło im to robić na co dzień. Nie zawsze kryli się w końcu, w mroku, by jedynie w ciszy obserwować wszystkie wydarzenia. Czasem tak jak teraz, tym co zwiastowało ich nadejście były pojedyncze szczeknięcia i skowyty, których nie próbowali nawet uciszać. Pierwszy na terenie pojawił się Hunter. Dobrze zbudowany kundel, przypominający na pierwszy rzut oka mieszankę wilka i husky'ego. Bez wątpienia to właśnie on był odpowiedzialny za wycie, co zaraz zresztą udowodnił, podnosząc raban po raz kolejny, zupełnie jakby chciał tym samym wskazać drogę reszcie. Drugi pojawił się Bones. Choć jego imię obecnie nie miało większego sensu, biorąc pod uwagę fakt, że i on wyglądał na nadzwyczaj dobrze wykarmionego, w momencie przy Bloodhound go znaleźli, przypominał skórę i kości. Rottweiler, który najwyraźniej nie spełnił czyichś oczekiwań. Być może budową, a może charakterem. Szczeknięcia wydobywały się właśnie z jego pyska podobnie jak warkot, który posyłał od czasu do czasu strużkę śliny na ziemię.
Oni pojawili się jako ostatni. Omietli spokojnie wzrokiem wszystkich zebranych, zatrzymali na nieco dłużej wzrok na bijących się szakalach, tylko po to by zignorować ich i przejść ku Nanami.
— Pracowity dzień, dóttir skugga? Nowy szczeknął o jeden raz za dużo? Hunter, Bones, do mnie — uderzyli ręką w udo, przywołując oba psy, które usiadły na ziemi obok, uderzając o nią namiętnie ogonami.
First topic message reminder :
TEREN JACKALS
Strefa Opuszczonych Fabryk
TEREN BRONIONY PRZEZ 5 BONUSOWYCH NPC.
Kiedyś przemysł Riverdale działał prężnie. Wielu pracowników porzuciło pracę, gdy zaczęły się zamieszki, a wokół miasta zaczął wyrastać mur grożący izolacją mieszkańców, przez co ponad połowa fabryk bezpowrotnie zakończyła swoją działalność. Budynki nie wyglądają dobrze, już na pierwszy rzut oka można dostrzec mało artystyczne graffiti, powybijane okna, zdewastowane drzwi. Na początku upadku niektórych firm przychodzili tutaj mało rozważni ludzie, którym wydawało się, że zwiedzanie tego typu opuszczonych miejsc to dobra rozrywka. Szybko okazało się, że bezdomni i narkomani, którzy zadomowili się w fabrykach, zaczęli przepędzać ciekawskich ludzi — niejednokrotnie używając do tego mało legalnych i przyjemnych sposobów.
Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, wymagania do ich pokonania wzrastają dwukrotnie. Oznacza to, że do pokonania jednego Niepoczytalnego musicie wykonać jedną z poniższych akcji:
→ osiem udanych ataków wręcz;
→ cztery udane ataki z użyciem zakupionej broni białej;
→ dwa udane ataki z użyciem zakupionej broni palnej/granatu.
__________
Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, wymagania do ich pokonania wzrastają dwukrotnie. Oznacza to, że do pokonania jednego Niepoczytalnego musicie wykonać jedną z poniższych akcji:
→ osiem udanych ataków wręcz;
→ cztery udane ataki z użyciem zakupionej broni białej;
→ dwa udane ataki z użyciem zakupionej broni palnej/granatu.
Miko
The Jackal Canis Lupaster / Assecla Anubis
Re: Strefa Opuszczonych Fabryk
Nie Kwi 04, 2021 1:45 am
Nie Kwi 04, 2021 1:45 am
[ Przejmowanie terenu - 4/15 ]
Co.Widok wiadomości sprawił, że jej usta wygięły się w grymasie, który zakryła całkowicie maseczka. Wydała z siebie cichy świst powietrza, uznając, że gdyby potrafiła przewidzieć odpowiedź, nie fatygowałaby się na tyle, by ponownie sięgnąć po sprzęt, odblokować go i odczytać messengera.
Ja p...
Powstrzymała się do dokończenia w myślach swojej opinii na temat tego, co przeczytała. Wrzuciła telefon do kieszeni, postanawiając sobie odpuścić komentowanie w dalszym ciągu. Przyzwyczajenie do podobnego typu tekstów robiło swoje. Musiała przyznać samej sobie, że niekiedy nadal potrafiły wywołać w niej nagły wzrost emocji. Pozwoliła sobie na oczyszczenie myśli, by móc lepiej skupić się na okolicy. Oraz mieć na oku bywalców tego miejsca, nim zechcieliby zainteresować się niecodziennym gościem.
Jej dyskretne spojrzenia kierowane w stronę wejścia do budynku zostały przerwane wraz z pojawieniem się nowej osoby, na której skupiła swoją uwagę.
Tsk.
Na ten moment nie czuła się fanką bezpośredniego kontaktu, a tym bardziej naruszania przestrzeni osobistej. Nie dała jednak po sobie znać tego w inny sposób oprócz uniesienia brwi do góry. Kontrast wysokości nie był dla niej obcą tematyką, ale w tym samym momencie uznała, że typ był naprawdę wysoki. Lekko zakuło ją w karku, gdy uniosła głowę na tyle, aby móc natrzeć na jego twarz.
... smsy, ale w rzeczywistości...?
Parsknęła wpierw. Jego słowa wywołały w niej nawrót pewnych wspomnień, przez które głównie chciało się jej śmiać. Tyle, że w tym i w tamtym nie było ani okruszka zabawności. Dlatego w odpowiedzi pokazała mu środkowy palec. Zamierzała jeszcze to skomentować dodatkowym słowem, ale zamarło ono na jej ustach w momencie usłyszenia kobiecego krzyku.
Auć? - po krzyku pojawiło się kolejne niespodziewane wydarzenie, którego była świadkiem.
Kto... chwila, nie czasem... - sięgnęła pamięć wstecz, próbując dopasować głos i wygląd dziewczyny do przeszłości. - Aaa... - dodanie dwa do dwóch zajęło jej paręnaście sekund. - Zapowiada się wesoło - jej zachowanie wywołało w Miko falę zaskoczenia. W swoich wyobrażeniach nie sądziła, że będzie świadkiem takiego zachowania, zarazem nie będąc jego celem. Zaraz potem pomyślała, że musiało to wyglądać z boku całkiem zabawnie, ich grupka. Wydawało się jej, że niemalże dopraszali się o dodatkowe zainteresowanie.
- Hola - położyła dłoń na ramieniu dziewczyny. - Masz urocze zachowanie, niemalże mogłabym się zabujać - gdyby nie zakrywająca jej twarz maska, uśmiechnęłaby się lekko do niej. Podarowała sobie obecnie takie milutkie zachowania, pozwalając swoim myślom nakręcać się wokół tematyki - "Co teraz?". - I nie nazywaj mnie per "niunia". Wnerwia mnie to - te słowa skierowała już do mężczyzny.
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: Strefa Opuszczonych Fabryk
Nie Kwi 04, 2021 11:44 am
Nie Kwi 04, 2021 11:44 am
[ Przejmowanie terenu - 5/15 ]
Zmarszczył brwi, obserwując nową aktorkę w tym małym teatrzyku. Czuł się jak na imprezie, kiedy ktoś przy powitaniu mówił swoje imię, i teraz przydałoby się do niego jakoś zwrócić, tylko jak on miał na imię? No bo niby kojarzył tę laskę, ale że jedynie plątała się gdzieś tam z tyłu, to jakoś zupełnie nie był w stanie powiedzieć o niej nic więcej.
Niebezpieczny błysk w oku Travitzy nie zwiastował niczego dobrego. Agresywna postawa Nanami była dla niego jak woda na młyn, mógł tylko odpowiedzieć: dobra, będziemy się napierdalać. I ruszyć do boju.
W jednej sekundzie jednak wszystko się zmieniło. Jakby całe powietrze z niego uszło. Nawet cofnął się o krok i lekko rozmasował miejsce, w które został uderzony puszką.
— Jak już wychodzisz na typa dwa razy większego od ciebie, to proponuję jakąś lepszą broń niż pusta puszka — rzucił w stronę Nanami. Potem spojrzał na Miko. — No strasznie mi przykro, niunia.
Rosjanin wyciągnął paczkę papierosów i odpalił jednego z nich.
— Poważnie laseczki, doceniam wasz zapał bojowy, ale z takim podejściem to szukałbym już jakichś klinik aborcyjnych, bo na bank jakiś przyjeb się do was... no, przyjebie — ocenił, a następnie wyciągnął paczkę papierosów w ich kierunku. — Jaracie?
[ Przejmowanie terenu - 6/15 ]
To było bardzo ważne zadanie, nie spierdolić na starcie kiedy się zrobiło głośno. Bo było głośno. Normalnie huk było słychać ulice dalej, bo darcie ryja takich małolatów zawsze gdzieś tam zahaczało o strunę w jego umyśle, robiąc taki rozgłos, że mogła głowa pęknąć. Czy coś w tym stylu. Ale był tutaj nie raz, nie dwa, bo jak w typowym filmie akcji, na takich opuszczonych miejscach, zadupiach wszechświata, zawsze można było wyhaczyć jakąś zniżkę. Na cokolwiek. Nawet jak ci dobrze poszło i nie wyglądałeś jak troglodyta, to można było wpierdol za darmo dostać.
W każdym razie głośno było z powodu małej, drobnej sprzeczki między trójką dzieci. Nie wiedział o co im poszło, bo pewnie znów o jakieś zabawki. Ale grzechem było nie przyjść i nie skorzystać, a może nawet przestaną kiedy przyjdzie i ta jedna struna w jego głowie ucichnie.
- Jesteście smutni jak czarno-biały film. No normalnie można się popłakać. - Mówiąc to ujawnił się osobom trzecim, zaciągnął ostatni raz z swojego i tak mocno wypalonego papieroska i kulturalnie rzucił nim na ziemię i zdeptał. - Tatusiowie nie mówili wam, że takie miejsca są niebezpieczne? - Zagaił przy okazji.
A potem rozejrzał się, bo miejsce było urocze. W sam raz na to, żeby umrzeć. Ale nie teraz.
[ przejmowanie terenu 7/15 ]
Spięła się, czując, że to ten moment, w którym miało się okazać, czy uda im się załatwić sprawę pokojowo, czy jednak będą musieli przejść do rękoczynów. Nie miałaby nic przeciwko tej drugiej opcji, ale wyglądało na to, że wygrała jednak ta pierwsza. Też dobrze. Zerknęła za siebie, chcąc sprawdzić, jak miewa się Miko; dojrzała początki uśmiechu w jej oczach i sama posłała jej szybki uśmiech, po czym odsunęła się lekko od nich obydwojga, jakby sygnalizując w ten sposób, że wszystko było okej. Z tego, co mówił Smuggler, nie zrozumiała wiele, ale paczkę wyciągniętą w swoją stronę zinterpretowała jako swego rodzaju gest pojednawczy i chętnie wyłuskała z niej jednego papierosa.
— Dzięki — powiedziała cicho, zapaliła i zaciągnęła się głęboko. Uch, paskudztwo. Trudno, nie zamierzała patrzeć w zęby darowanemu koniowi.
Zmrużyła oczy, patrząc na nadchodzącego mężczyznę. Nie pamiętała go spod kontenerów; nie było go tam, czy po prostu go nie zauważyła? Nieważne. Nie podobał jej się jego ton, a wzmianka o tatusiach tym bardziej.
— Stul pysk — poradziła mu obojętnym głosem i spojrzała znów w stronę Miko, najwyraźniej uznawszy ją za najbardziej ogarniętą osobę w tym towarzystwie. — Gdzie inni?
Miko
The Jackal Canis Lupaster / Assecla Anubis
Re: Strefa Opuszczonych Fabryk
Pon Kwi 05, 2021 1:26 am
Pon Kwi 05, 2021 1:26 am
[ Przejmowanie terenu - 8/15 ]
Rozwój sytuacji oceniła w myślach na akceptowalny. Nie doszło do bardziej brutalniejszego rozwoju wydarzeń, którego końca nie dawało się przewidzieć. Musiała przyznać, że brzmiało to na zabawną opcję, ale nie zamierzała narzekać na taki obrót spraw.
Chwyciła maseczkę wskazującym palcem i zsunęła ją tak, że znalazła się na jej brodzie, nachylając się lekko do przodu.
- Miko. Nie niunia - nacisnęła mocno na ostatnie słowo. - Lepiej to zapamiętaj - przesunęła wzrokiem na bok, wydając z siebie ciche westchnienie.
- Dzięki za troskę - powiedziała, jednocześnie odmawiając papierosa gestem wyciągniętej dłoni i kręcąc lekko głową. Przeszła do poprawienia zsuniętej wcześniej maski, by znów zakrywała dolną część jej twarzy. - Wyglądamy aż tak bezbronnie?
Wiedza na temat tego, do czego są zdolni ludzie, została już przez nią osiągnięta. Tak samo jak i poniosła za nią dość sporą cenę. Nie zamierzała na nowo poczuć owej lekcji. W końcu, ilość kończyn jakie posiadała, była mocno ograniczona.
Jej spojrzenie przekierowało się w stronę słyszanego głosu. Tym razem na horyzoncie pojawiła się całkowicie inna persona. Niemalże zamarła z szoku na owy fakt. Niemalże. Bo jego widok najpierw skomentowała przewróceniem oczami, po czym wyprostowała się. Kim był? Co tu robił?
Nikt nie kazał fioletowowłosej pamiętać każdego jednego imienia.
- Do domu starców to nie w tą stronę, dziadku - odparła na słowa przybyłego. - Jeśli przyszedłeś nas pouczać, to możesz już spadać w cholerę.
Po czym spojrzała na Nanami.
- Bo ja wiem? Komórka milczy, na miejscu ich nie ma. Może są zajęci próbą ogarnięcia fabuły porno? - wzruszyła ramionami. - Pewnie jakiegoś gejowskiego.
Chociaż skłoniło ją to do zastanowienia się, czy nie napisać ponownie jakieś wiadomości.
- I zasadniczo, mi się wydaje, czy mamy coraz większą widownię?
Schnappi
The Liberty Individual Trouble Seeker
Re: Strefa Opuszczonych Fabryk
Pon Kwi 05, 2021 12:03 pm
Pon Kwi 05, 2021 12:03 pm
[ Przejmowanie terenu - 9/15 ]
Auc, to bolało. Znaczy, zabolałoby, gdyby podobne odzywki robiły na nim wrażenie. Ale rozumiał, był na tyle wyrozumiały, że może jest tak ograniczona, że inaczej nie umie, że młodzież musi się wyszaleć. Eh, też by się wyszalał, westchnął rozmarzony, w myślami będąc chwilowo nie przy nich, a przy wizji palonego zabudowania tutaj obok. Ale lepiej nie. Ostatecznie po drodze kopnie śmietnik. Tak, to dobry plan.
- Na przedszkole też to nie wygląda, a mimo to tutaj jesteście. - Wzruszył ramionami, bo co mógł w tej sytuacji zrobić? Przyszedł bo przyszedł, ktoś wysłał wiadomość, to ruszył dupę, bo przecież siedzieć w domu nie będzie, a też nie mieszkał aż tak daleko. - Ale na plac zabaw też się nada. - Bąknął przy okazji, skupiając spojrzenie na jednym z krańcowych punktów dachu tego uroczego budynku który był najbliżej ich.
Ostatnia nadzieja w tym kolesiu na ciekawszy rozwój wydarzeń niż zaczepianie nieletnich.
Auc, to bolało. Znaczy, zabolałoby, gdyby podobne odzywki robiły na nim wrażenie. Ale rozumiał, był na tyle wyrozumiały, że może jest tak ograniczona, że inaczej nie umie, że młodzież musi się wyszaleć. Eh, też by się wyszalał, westchnął rozmarzony, w myślami będąc chwilowo nie przy nich, a przy wizji palonego zabudowania tutaj obok. Ale lepiej nie. Ostatecznie po drodze kopnie śmietnik. Tak, to dobry plan.
- Na przedszkole też to nie wygląda, a mimo to tutaj jesteście. - Wzruszył ramionami, bo co mógł w tej sytuacji zrobić? Przyszedł bo przyszedł, ktoś wysłał wiadomość, to ruszył dupę, bo przecież siedzieć w domu nie będzie, a też nie mieszkał aż tak daleko. - Ale na plac zabaw też się nada. - Bąknął przy okazji, skupiając spojrzenie na jednym z krańcowych punktów dachu tego uroczego budynku który był najbliżej ich.
Ostatnia nadzieja w tym kolesiu na ciekawszy rozwój wydarzeń niż zaczepianie nieletnich.
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: Strefa Opuszczonych Fabryk
Pon Kwi 05, 2021 3:26 pm
Pon Kwi 05, 2021 3:26 pm
[ Przejmowanie terenu - 10/15 ]
Jego sympatia względem Miko jakoś tak od razu lekko wzrosła, kiedy wzięła od niego fajki. To dziwny mechanizm, że lubimy tych ludzi, którzy wykonują tę samą czynność. Z drugiej strony, wcale nie poczuł zbyt wielkiej sympatii do Schappiego, kiedy ten postanowił przybyć i pierdolić jakieś farmazony. Zwrócił się w jego stronę i wypuścił w świat chmurę dymu.
— Mi tatuś mówił, żeby takim frajerom robić ubytki w uzębieniu, bo śmiesznie się wtedy ślinią — odpowiedział i założył ręce na klatce piersiowej. — Słuchaj fagasie, nie wiem co ci się w głowie popierdoliło i czemu tutaj trafiłeś. Jestem jednak w dobrym humorze, więc grzecznie ci wytłumaczę, że ten teren należy teraz do Szakali. A to oznacza, że cała reszta ma stąd wypierdalać. Więc idź męczyć jakieś dzieci na placu zabaw, bo chyba cię kręcą takie sprawy albo sam cię stąd wyproszę i wtedy posłucham rady mojego tatusia.
Po tych słowach odwrócił się od Schnappiego, tracąc nim zainteresowanie. Zyskała je za to Miko.
— Widzisz niunia i tu jest cały problem pogrzebany. Tobie się wydaje, że masz jakąkolwiek siłę sprawczą — wzruszył ramionami. — Nie wiem, może masz na chacie jakiegoś eunucha, który robi wszystko co mu powiesz. Ale ja mam zasadniczo w chuju to, co sobie tam wymyśliłaś. Tak jak reszta świata. Nikt nie będzie dawał jebania na to, że coś ci się nie podoba. Przyjdzie taki zjeb — wskazał skinieniem głowy na Shnappiego — i będzie chciał zrobić coś, co ci się nie spodoba. I co mu zrobisz? Obrazisz go? Nakrzyczysz na niego? Przestaniesz go obserwować na Instagramie? Dlatego nie kumam, po chuj wy dwie się w ogóle w to pchacie. Dla was nieprzyjemności, dla reszty dodatkowa robota. Bo ktoś będzie musiał chronić te chude dupy.
Miko
The Jackal Canis Lupaster / Assecla Anubis
Re: Strefa Opuszczonych Fabryk
Pon Kwi 05, 2021 8:09 pm
Pon Kwi 05, 2021 8:09 pm
[ Przejmowanie terenu - 11/15 ]
Ciężko było jej wysunąć jakąś opinię na temat przybyłego. Od to jakiś dorosły, który... W sumie, nie wiadomo co chciał zrobić. Przynajmniej w oczach Miko.
- Dziadku, to nie plac zabaw, ani nie marzenie pedofilów. Albo określ co chcesz, albo poszukaj dla siebie jakiegoś domu starców - zasugerowała mu. - Mogę być nawet na tyle miła, żeby dać ci motywację do działania.
Na razie odsunęła kwestię odpowiedzi na swoje pytanie na bok, tak samo jak i o pozostałej zbieraninie, by swoją uwagę poświęcić Smugglerowi. Jej twarz wykrzywił dość nieprzyjemny grymas, nie do końca zamaskowany przez maseczkę. Ale nie poświęciła temu uwagi.
- Mówisz to tak pięknie, że niemalże wzruszyłam się - odparła fioletowłosa. - Niemalże - może miał rację. Może uderzał w punkt. Może... - Nie wiem jaki obraz masz nas w swojej głowie, ale jeśli nie wybijesz go sobie zaraz, to zostaniesz zaskoczony przez rzeczywistość - może i tak, ale nie zmieniało to faktu, że zdanie Miko było całkowicie odmienne.
Zaczęła przyglądać się paznokciom lewej ręki.
- I usunę ze znajomych na Facebooku - przewróciła oczami. - Nie przyszłam po to, by szukać niańki, czy dostawać kazanie, a na cudzą opinię mam wyrąbane - westchnienie. - To, że nie mam dzyndzelka między nogami, nie sprawia od razu, że mam spierniczać stąd, by bawić się w przebieranki i robić "uwu, owo" do każdego, kogo spotkam. Najwyżej możesz wsadzić sobie w dupę takie stwierdzenia.
Podparła dlońmi biodra.
- Ja w sumie nie rozumiem Cię teraz. Co według ciebie mam robić, płakać w poduszkę, że to miasto jest jakie jest, a ludzie są okropni, bo nie robią uwu, owo? - spytała się go, ale nie wyglądało na to, by oczekiwała na odpowiedź. - Czy iść zbierać kwiatki oraz walczyć o lepsze jutro, by pisać o tym książki, będąc owiniętą flagą - prychnęła. - Odpowiadając na twoją poprzednią kwestię, wystarczy zrobić wszystko, by postawić na swoim - wytknęła. - I wybić debilne pomysły w jak najbardziej skuteczny sposób.
[ przejmowanie terenu 12/15 ]
Słuchała ich, paląc w milczeniu; sądząc po wyglądzie twarzy można było pomyśleć, że okropnie się nudzi, ale bystrym wzrokiem śledziła każdy ich ruch. Rozumiejąc mniej więcej co drugie słowo, które padało z ich ust, musiała skupić się na czytaniu mowy ciała. Spojrzała najpierw na Smugglera. Nie podobał jej się jego lekceważący ton, ale jeśli faktycznie mówił to, co wydawało jej się, że mówił, to miał niestety trochę racji.
— Poradzimy sobie — powiedziała krótko, a z tyłu głowy zapisała sobie myśl, że faktycznie warto byłoby zaopatrzyć się w jakieś narzędzie zbrodni. Zasadniczo wolała polegać na swoim naturalnym uroku osobistym, a w razie potrzeby pomagać sobie scyzorykiem, który nosiła w kieszeni, ale fakt faktem, potrzebowała czegoś solidniejszego. Nieświadomie zacisnęła prawą dłoń, przypominając sobie, jak dobrze leżał w jej ręce bambusowy shinai, który zwędziła z klubu kendo w szkole, lata temu. Ciekawe, czy byłaby w stanie znaleźć tutaj coś podobnego.
Drgnęła, nagle sobie coś uświadomiwszy.
— Inu-san — powiedziała, rozglądając się dookoła. — To znaczy… Krwawy Pies. Nie ma go — nie, cholera, jak to szło? jak działały zaimki w tym dziwnym języku? — um, nie ma ich tutaj. Wiecie, gdzie są?
[ przejmowanie terenu 13/15 ]
- Do szakali? Świetnie, więc możesz wypierdalać stąd w podskokach psie, bo jedyne co potrafisz to szczekać. A ja z miłą chęcią poczekam na mądrzejszych od ciebie - Wzruszył ramionami. No normalnie jak słuchał tego pierdolenia, że kobity sobie same mogą nie poradzić. Jak już zdążył się przekonać, szczególnie na komisariatach, kobiety potrafiły przywalić. A przy tym jakie były seksowne... ech, wspomnienia. Pewnie dalej z tego powodu czuł to dziwne ukłucie w żebrach jak o tym pomyśli.
- No, na pewno je obronisz. Już to widzę - Parsknął, dusząc w sobie potrzebę ryknięcia śmiechem.
Ale tak między bogiem a prawdą miał trochę racji, no ale jakby każdy się skupiał jedynie na tym jak mocno umie przypierdolić, to równie dobrze cały świat mógłby się cofnąć do ery jaskiniowców i krzyczeć uga-buga bo ma większą maczugę. Sam zdążył się o tym przekonać. Eh, gdzie jest ten cały...
Liam sięgną po kolejnego papierosa. Wychodzi na to, że wszyscy tutaj są w tym samym celu, no ale jak przystało na cywilizowane osoby, trzeba było poobrzucać się błotem. Co zresztą w zupełności pasowało krokodylkowi, bo jakby miał przyjść na spotkanie biznesowe, to ubrałby chociaż koszulę. Bleh.
- Neh, kurde, nudy - Bąknął do siebie, ostentacyjnie wypuszczając dymka.
- Do szakali? Świetnie, więc możesz wypierdalać stąd w podskokach psie, bo jedyne co potrafisz to szczekać. A ja z miłą chęcią poczekam na mądrzejszych od ciebie - Wzruszył ramionami. No normalnie jak słuchał tego pierdolenia, że kobity sobie same mogą nie poradzić. Jak już zdążył się przekonać, szczególnie na komisariatach, kobiety potrafiły przywalić. A przy tym jakie były seksowne... ech, wspomnienia. Pewnie dalej z tego powodu czuł to dziwne ukłucie w żebrach jak o tym pomyśli.
- No, na pewno je obronisz. Już to widzę - Parsknął, dusząc w sobie potrzebę ryknięcia śmiechem.
Ale tak między bogiem a prawdą miał trochę racji, no ale jakby każdy się skupiał jedynie na tym jak mocno umie przypierdolić, to równie dobrze cały świat mógłby się cofnąć do ery jaskiniowców i krzyczeć uga-buga bo ma większą maczugę. Sam zdążył się o tym przekonać. Eh, gdzie jest ten cały...
Liam sięgną po kolejnego papierosa. Wychodzi na to, że wszyscy tutaj są w tym samym celu, no ale jak przystało na cywilizowane osoby, trzeba było poobrzucać się błotem. Co zresztą w zupełności pasowało krokodylkowi, bo jakby miał przyjść na spotkanie biznesowe, to ubrałby chociaż koszulę. Bleh.
- Neh, kurde, nudy - Bąknął do siebie, ostentacyjnie wypuszczając dymka.
Pavel 'Smuggler' Travitza
The Jackal Canis Lupaster
Re: Strefa Opuszczonych Fabryk
Czw Kwi 08, 2021 11:52 am
Czw Kwi 08, 2021 11:52 am
[ Przejmowanie terenu - 14/15 ]
Długi wywód Miko sprawił, że styki Smugglera ewidentnie się przegrzały. Szczególnie momenty, kiedy wspominała jakieś "owo" i jakieś "uwu", sprawiały, że Travitzy aż para leciała z uszu, gdy próbował zrozumieć, co ona właściwie do niego mówi. Wpatrywał się w nią więc ze zmarszczonymi brwiami i tylko co jakiś czas zaciągał się papierosem, to mu jakoś pomagało.
— Niunia, co ty w ogóle pierdolisz? — spytał, bo naprawdę nic nie zrozumiał z tego jej wywodu. Być może jednak po prostu stracił zainteresowanie, ponieważ to znów skupiło się na Schnappim.
Smuggler wiele był w stanie znieść. W sumie to nie, szybko się irytował. Mimo to jednak, jak do tej pory, nikt w Szakalach jeszcze nie zasłużył sobie, żeby od niego oberwać. Aż do tego momentu. Bo od psów nie pozwoli się wyzywać. Szczególnie jakiemuś przypadkowemu przychlastowi, który chuj wie po co tu przylazł.
Travitza spokojnie upuścił papierosa i przydeptał go butem. Nie miał zamiaru oznajmiać swojemu przeciwnikowi, że szykuje się do ataku. Bo i po co? Ten jednak nie wyglądał, jakby się tego spodziewał. To się kurwa zdziwi.
Rosjanin wziął szybki rozbieg, zamachnął się i zasadził piękny, soczysty cios, prosto w szczękę przemądrzałego zasrańca (rzut kością, żeby nie było.).
— Mówiłem, że masz wypierdalać.
[ Przejmowanie terenu 15/15 ]
Właśnie tak wyobrażali sobie grupę Szakali. Jeden wielki chaos, ludzie napierdalający się zarówno z innymi, jak i między sobą. Być może powinni być na spotkaniu od samego początku, a może już przy zebraniu ich w kupę nie zamierzali być ich życiowym kontrolerem. Ciężko stwierdzić, gdy nie jest się w stanie nijak wejść do ich głowy. Nawet dostęp do mimiki odbierali tą przeklętą maską, czyż nie?
Tym razem nie pojawili się jednak sami. Nie wyszli też nie wiadomo skąd, jak przyszło im to robić na co dzień. Nie zawsze kryli się w końcu, w mroku, by jedynie w ciszy obserwować wszystkie wydarzenia. Czasem tak jak teraz, tym co zwiastowało ich nadejście były pojedyncze szczeknięcia i skowyty, których nie próbowali nawet uciszać. Pierwszy na terenie pojawił się Hunter. Dobrze zbudowany kundel, przypominający na pierwszy rzut oka mieszankę wilka i husky'ego. Bez wątpienia to właśnie on był odpowiedzialny za wycie, co zaraz zresztą udowodnił, podnosząc raban po raz kolejny, zupełnie jakby chciał tym samym wskazać drogę reszcie. Drugi pojawił się Bones. Choć jego imię obecnie nie miało większego sensu, biorąc pod uwagę fakt, że i on wyglądał na nadzwyczaj dobrze wykarmionego, w momencie przy Bloodhound go znaleźli, przypominał skórę i kości. Rottweiler, który najwyraźniej nie spełnił czyichś oczekiwań. Być może budową, a może charakterem. Szczeknięcia wydobywały się właśnie z jego pyska podobnie jak warkot, który posyłał od czasu do czasu strużkę śliny na ziemię.
Oni pojawili się jako ostatni. Omietli spokojnie wzrokiem wszystkich zebranych, zatrzymali na nieco dłużej wzrok na bijących się szakalach, tylko po to by zignorować ich i przejść ku Nanami.
— Pracowity dzień, dóttir skugga? Nowy szczeknął o jeden raz za dużo? Hunter, Bones, do mnie — uderzyli ręką w udo, przywołując oba psy, które usiadły na ziemi obok, uderzając o nią namiętnie ogonami.
TEREN PRZEJĘTY PRZEZ SZAKALE
Okres nietykalności: do 08.05.2021 (włącznie)
Okres nietykalności: do 08.05.2021 (włącznie)
No i miał rację, Krokodylek się nie spodziewał, bo przecież jakby każdy go zlewał ciepłym moczem od początku, więc czemu miałby się przejąć i tym razem? Zaciągał się właśnie kolejnym buchem, minimalnie się odwrócił, bo nie będzie dmuchać w ich stronę skoro go olewają i bęc! Dostał takiego luja w szczękę, że aż sklął gdzieś, ale ciężko było zrozumieć czy mówi kurwa, ja pierdolę, czy oż ty kurwo. Złapał się za nią, bo ajć, zabolało i to konkretnie. Papieros wypadł mu z dłoni na ziemię i w tym momencie Liam się wkurwił.
- Kurwa mać. Do jakiś kurwa przychlastów żem kurwa przystał - Wymsknęło mu się w międzyczasie, kiedy rozmasowywał delikatnie szczękę. Ajć, będzie siniak jak nic.
Ale rezonu stracić nie mógł, więc sam się zamachnął z zamiarem strzelenia oponentowi w ryj, tylko niespecjalnie przewidział to, że rzeczywiście był mniejszy i skończyło się jedynie na "klepnięciu" pięścią w ramię. Akurat to mógł zrzucić na minimalne zdezorientowanie przybyciem gościa z psami. Lub gości. Zależy od tego jak na to patrzeć i czy sugerować się tym co o sobie mówili. Tak, mógł sobie to wytłumaczyć tym, że się rozkojarzył.
- To wszystko na co cię stać? - Rzucił w stronę Smugglera, spluwając na ziemię. Rewanż za wyrzuconą fajkę na ziemię mu się należy.
- Kurwa mać. Do jakiś kurwa przychlastów żem kurwa przystał - Wymsknęło mu się w międzyczasie, kiedy rozmasowywał delikatnie szczękę. Ajć, będzie siniak jak nic.
Ale rezonu stracić nie mógł, więc sam się zamachnął z zamiarem strzelenia oponentowi w ryj, tylko niespecjalnie przewidział to, że rzeczywiście był mniejszy i skończyło się jedynie na "klepnięciu" pięścią w ramię. Akurat to mógł zrzucić na minimalne zdezorientowanie przybyciem gościa z psami. Lub gości. Zależy od tego jak na to patrzeć i czy sugerować się tym co o sobie mówili. Tak, mógł sobie to wytłumaczyć tym, że się rozkojarzył.
- To wszystko na co cię stać? - Rzucił w stronę Smugglera, spluwając na ziemię. Rewanż za wyrzuconą fajkę na ziemię mu się należy.
Miko
The Jackal Canis Lupaster / Assecla Anubis
Re: Strefa Opuszczonych Fabryk
Pią Kwi 09, 2021 11:15 pm
Pią Kwi 09, 2021 11:15 pm
- Nie przejmuj się - podsumowała tymi słowami cały swój wywód. - Po prostu w jednym wielkim skrócie - wzruszyła lekko ramionami, uśmiechając się półgębkiem. Nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego teraz ta sytuacja zaczęła ją powoli bawić, ale skończyło się to tak na jej reakcji.
Co do pytania Nanami...
- Kto wie... - wzruszyła ramionami. - Może gdzieś będzie.
Nie miała zielonego pojęcia, co działo się z pozostałymi osobami. Niespecjalnie paliła się do tego, by nagle próbować dorwać każdego i zaprowadzać za rączkę do danego miejsca. Westchnęła cicho, krzyżując ze sobą palce. Robili co chcieli i jak chcieli. Tak jak w tym momencie, gdy złapała się na kolejnym źródle rozbawienia, patrząc na zaczętą walkę.
Przemyślenia przerwało usłyszane wycie. Lekko uniosła brew na widok pojawiającej się persony w tak licznym towarzystwie. Jej oczy przekierowały się od jednego psa do drugiego, aż do ich właściciela. Skinęła lekko głową na przywitanie.
Chwilka zastanowienia wystarczyła, by uznała, że nie chciała stać samotnie, patrząc głównie jak owa dwójka zaczęła się bić ze sobą, więc podeszła do Nanami i Blóðhundr.
- Robimy zakłady, który wygra? - zaproponowała Miko pozostałym, którzy nie brali udziału w starciu. - O hajs albo postawienie obiadu. Co wy na to?
Czemu nie wykorzystać tej sytuacji bardziej?
Co do pytania Nanami...
- Kto wie... - wzruszyła ramionami. - Może gdzieś będzie.
Nie miała zielonego pojęcia, co działo się z pozostałymi osobami. Niespecjalnie paliła się do tego, by nagle próbować dorwać każdego i zaprowadzać za rączkę do danego miejsca. Westchnęła cicho, krzyżując ze sobą palce. Robili co chcieli i jak chcieli. Tak jak w tym momencie, gdy złapała się na kolejnym źródle rozbawienia, patrząc na zaczętą walkę.
Przemyślenia przerwało usłyszane wycie. Lekko uniosła brew na widok pojawiającej się persony w tak licznym towarzystwie. Jej oczy przekierowały się od jednego psa do drugiego, aż do ich właściciela. Skinęła lekko głową na przywitanie.
Chwilka zastanowienia wystarczyła, by uznała, że nie chciała stać samotnie, patrząc głównie jak owa dwójka zaczęła się bić ze sobą, więc podeszła do Nanami i Blóðhundr.
- Robimy zakłady, który wygra? - zaproponowała Miko pozostałym, którzy nie brali udziału w starciu. - O hajs albo postawienie obiadu. Co wy na to?
Czemu nie wykorzystać tej sytuacji bardziej?
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach