▲▼
First topic message reminder :
TEREN
FOXES
FOXES
Ulice
TEREN BRONIONY PRZEZ 5 BONUSOWYCH NPC.
Sieć ulic jest tym samym dla miasta, czym układ krwionośny dla organizmu. Otoczone licznymi ścianami budynków różnej maści. Od wielkich, szarych, szklanych biurowców, które ogromem sprawiają iż człowiek czuje się przy nich niczym mrówka. Kolorowych witryn sklepów walczących ze sobą i starających się przyciągnąć nawet najmniejsze spojrzenie błądzącego przechodnia, by ostatecznie zwabić go do siebie. Po mniejsze, jakby oderwane od tego przytłaczającego otoczenia starsze budynki, oferujące bardziej specyficzny asortyment. Nie należy również zapominać o licznych mniejszych uliczkach czających się między głównymi budynkami. Innymi słowy, każdy może znaleźć tu coś dla siebie, a fakt że obok co chwilę hałasują wszelkiego rodzaju samochody, nie daje o sobie zapomnieć, że musi to być centrum miasta. Co bardziej rozsądni mieszkańcy nie wychodzą na ulice po zmierzchu, nie chcąc przypadkiem zostać uczestnikiem burdy, której nie planowali. W końcu mało kto marzy o tym, aby to właśnie jego zwłoki znaleziono w jakiejś uliczce.
Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, wymagania do ich pokonania wzrastają dwukrotnie. Oznacza to, że do pokonania jednego Niepoczytalnego musicie wykonać jedną z poniższych akcji:
→ osiem udanych ataków wręcz;
→ cztery udane ataki z użyciem zakupionej broni białej;
→ dwa udane ataki z użyciem zakupionej broni palnej/granatu.
__________
Efekt terenu: W przypadku pojawienia się Niepoczytalnych, wymagania do ich pokonania wzrastają dwukrotnie. Oznacza to, że do pokonania jednego Niepoczytalnego musicie wykonać jedną z poniższych akcji:
→ osiem udanych ataków wręcz;
→ cztery udane ataki z użyciem zakupionej broni białej;
→ dwa udane ataki z użyciem zakupionej broni palnej/granatu.
Ona przez tego człowieka zwariuje. O tak, jeśli Mihael raz jeszcze palnie jakąś głupotę to zdecydowanie opuści klub w czarnym worku z suwakiem. Chociaż może jeśli jebnie go w łeb i zrzuci to na chorobę, Renshaw nie wywali jej na zbity pysk? Kiana uniosła kąciki ust w perfidnym uśmiechu widząc jak chłopak zmienił się w dorodnego buraka i złapała go mocno za udo. Skoro kopniaki nie działały...
"Mih nie jest aż taką ciapą, miał po prostu pecha i potknął się o własne nogi," przecież ona tylko nieznacznie mu w tym pomogła. "Jest za to spostrzegawczy i myślę, że rozpozna bogatych klientów z daleka, czyż nie?" spojrzała na chłopaka spod rzęs, starając się przybrać jak najbardziej przyjazny wyraz twarzy, jednocześnie wbijając mu paznokcie prosto w mięsień. Droczenie się z nim sprawiało jej nie małą radość.
Zabrała dłoń z jego nogi gdy Renshaw skupił swoją uwagę ponownie na niej. Zmrużyła nieznacznie oczy, a wszelkie ciepło ponownie zostało zastąpione chłodem. Nie bardzo spodobały jej się słowa Nate'a, a jeszcze mniej jego wzrok, który zapewnił ją, że powinna myśleć dwa razy zanim coś powie. Co nie było wcale takie proste mając obok siebie Mihaela, który tylko rzucał jej coraz to nowe wyzwania. Skinęła głową zaczesując włosy na prawą stronę.
"Nie miałam wyboru, ale to nie znaczy, że zawaliłam szkołę," domyślała się co mógł pomyśleć gdy powiedziała mu wiek w jakim zaczęła pracę. Zasadniczo każdy wysnułby podobne wnioski. Tudzież nie miała o to pretensji.
Najtrudniejsza sytuacja?
Podświadomie złapała dłonią za czarny krzyżyk na szyji. Tego jednak im nie powie. Zamyśliła się chwilę nad odpowiedzią.
"Był czas, że pracowałam jako negocjator. Wezwano mnie gdy grupa uzbrojonych mężczyzn zabarykadowała się w klubie podczas koncertu na którym większość uczestniczących miała nie więcej niż 18 lat. Kiedy nawiązałam z nimi kontakt zagrozili, że jeśli w ciągu minuty nie wejdę do środka, zaczną strzelać do zakładników. Jak się domyślacie nikt nie chciał mnie tam puścić. Ostatecznie pozwolono mi tam pójść, ale zwłoka kosztowała nas dwie osoby," przerwała na moment spuszczając wzrok na szklankę. Po wzięciu paru oddechów kontynuowała. "Nie chce wchodzić w szczegóły, ale po trzech godzinach negocjacji, gróźb i zarobieniu kulki udało mi się doprowadzić do sytuacji, gdzie specjalny oddział policji mógł wejść i zastrzelić drani. Oprócz dwójki dzieciaków nikt już nie zginął," tego dnia udało jej się uratować ponad setkę ludzi, ale do dnia dzisiejszego pamiętała twarze tych, których zawiodła. Podniosła wzrok i spojrzała najpierw na Mihaela, a potem na Renshawa czekając na ich reakcję.
"Czy mogę szklankę wody?" zwróciła się do blondyna chcąc zająć myśli czymkolwiek innym.
"Mih nie jest aż taką ciapą, miał po prostu pecha i potknął się o własne nogi," przecież ona tylko nieznacznie mu w tym pomogła. "Jest za to spostrzegawczy i myślę, że rozpozna bogatych klientów z daleka, czyż nie?" spojrzała na chłopaka spod rzęs, starając się przybrać jak najbardziej przyjazny wyraz twarzy, jednocześnie wbijając mu paznokcie prosto w mięsień. Droczenie się z nim sprawiało jej nie małą radość.
Zabrała dłoń z jego nogi gdy Renshaw skupił swoją uwagę ponownie na niej. Zmrużyła nieznacznie oczy, a wszelkie ciepło ponownie zostało zastąpione chłodem. Nie bardzo spodobały jej się słowa Nate'a, a jeszcze mniej jego wzrok, który zapewnił ją, że powinna myśleć dwa razy zanim coś powie. Co nie było wcale takie proste mając obok siebie Mihaela, który tylko rzucał jej coraz to nowe wyzwania. Skinęła głową zaczesując włosy na prawą stronę.
"Nie miałam wyboru, ale to nie znaczy, że zawaliłam szkołę," domyślała się co mógł pomyśleć gdy powiedziała mu wiek w jakim zaczęła pracę. Zasadniczo każdy wysnułby podobne wnioski. Tudzież nie miała o to pretensji.
Najtrudniejsza sytuacja?
Podświadomie złapała dłonią za czarny krzyżyk na szyji. Tego jednak im nie powie. Zamyśliła się chwilę nad odpowiedzią.
"Był czas, że pracowałam jako negocjator. Wezwano mnie gdy grupa uzbrojonych mężczyzn zabarykadowała się w klubie podczas koncertu na którym większość uczestniczących miała nie więcej niż 18 lat. Kiedy nawiązałam z nimi kontakt zagrozili, że jeśli w ciągu minuty nie wejdę do środka, zaczną strzelać do zakładników. Jak się domyślacie nikt nie chciał mnie tam puścić. Ostatecznie pozwolono mi tam pójść, ale zwłoka kosztowała nas dwie osoby," przerwała na moment spuszczając wzrok na szklankę. Po wzięciu paru oddechów kontynuowała. "Nie chce wchodzić w szczegóły, ale po trzech godzinach negocjacji, gróźb i zarobieniu kulki udało mi się doprowadzić do sytuacji, gdzie specjalny oddział policji mógł wejść i zastrzelić drani. Oprócz dwójki dzieciaków nikt już nie zginął," tego dnia udało jej się uratować ponad setkę ludzi, ale do dnia dzisiejszego pamiętała twarze tych, których zawiodła. Podniosła wzrok i spojrzała najpierw na Mihaela, a potem na Renshawa czekając na ich reakcję.
"Czy mogę szklankę wody?" zwróciła się do blondyna chcąc zająć myśli czymkolwiek innym.
Kiedy doszły do niej słuchy o handlarzu bronią, postanowiła zapoznać się z tematem. Niewątpliwie dziwnie było jej z myślą, że jako policjantka i członkini grupy chcącej walczyć o szeroko pojęty porządek w mieście, musiała zaopatrywać się u jakichś gości, którzy mieli wręcz wypisane na twarzach "hej, zajmuję się nielegalnymi rzeczami!"
Na ten moment nie miała jednak innego wyjścia niż przyłączyć się do napędzania tej machiny, którą jednocześnie tak bardzo chciałaby zatrzymać.
— Dzień dobry — przywitała się grzecznie i spokojnie, chociaż świadoma była, że bardzo dobrze widać było po niej dyskomfort związany z pobytem w tym miejscu. — Potrzebuję pistoletu. Jest jakiś wybór albo któryś szczególnie polecacie?
Maannguaq uśmiechnęła się, chociaż w tym momencie prawdopodobnie wyglądała bardziej jak Hide the Pain Harold. W jej przypadku jednak nie była to żadna nowość.
Na ten moment nie miała jednak innego wyjścia niż przyłączyć się do napędzania tej machiny, którą jednocześnie tak bardzo chciałaby zatrzymać.
— Dzień dobry — przywitała się grzecznie i spokojnie, chociaż świadoma była, że bardzo dobrze widać było po niej dyskomfort związany z pobytem w tym miejscu. — Potrzebuję pistoletu. Jest jakiś wybór albo któryś szczególnie polecacie?
Maannguaq uśmiechnęła się, chociaż w tym momencie prawdopodobnie wyglądała bardziej jak Hide the Pain Harold. W jej przypadku jednak nie była to żadna nowość.
Upewniony, że nie przyjdzie tutaj sam, pojawił się w miejscu, gdzie powinien znaleźć handlarza bronią. Trzeba się wreszcie jakoś dozbroić, żeby nie byli tylko bandą dzieciaków biegających po ulicach, którym wydaje się, że są groźni. Miał nadzieję, że Chase nie wystawi go do wiatru, bo w sumie nie znał go na tyle, aby móc to stwierdzić z pełnym przekonaniem. Cóż, teraz będzie mógł sprawdzić czy mu zaufać.
Kiedy się zjawił, ku swojemu zaskoczeniu znalazł tutaj Miko i jeszcze jakąś inną babkę.
– Paniusie, to nie sklep z butami – bąknął tylko, chociaż nawet trochę mu zaimponowała ta Miko. Chyba jednak czas powoli uznać, że nie była aż tak bezużyteczna i głupia, za jaką ją uważał. Chociaż wcale nie miał zamiaru jej tego mówić.
– Sprzęt jest w samochodzie? – spytał Handlarza. Chciał to szybko załatwić.
Chase, lepiej się pośpiesz.
Kiedy się zjawił, ku swojemu zaskoczeniu znalazł tutaj Miko i jeszcze jakąś inną babkę.
– Paniusie, to nie sklep z butami – bąknął tylko, chociaż nawet trochę mu zaimponowała ta Miko. Chyba jednak czas powoli uznać, że nie była aż tak bezużyteczna i głupia, za jaką ją uważał. Chociaż wcale nie miał zamiaru jej tego mówić.
– Sprzęt jest w samochodzie? – spytał Handlarza. Chciał to szybko załatwić.
Chase, lepiej się pośpiesz.
Trzyminutowy poślizg w dostaniu się na miejsce był w pełni uzasadniony – Whitelaw nie spodziewał się, że wygrzebanie wysłużonego plecaka z dna szafy będzie aż tak wielkim wyzwaniem. Przez ostatnie miesiące zdążył uzbierać tam tyle przeróżnych skarbów, że prawie zapomniał o swoim wiernym kompanie, który towarzyszył mu podczas wielu ulicznych podróży, gdy był jeszcze potrzebny. Teraz zabrudzony, gdzieniegdzie potargany i przede wszystkim pusty zwisał smętnie na nieco postrzępionym pasku, przewieszony przez ramię Chase'a w oczekiwaniu na to, by się do czegoś przydać – być może już po raz ostatni.
Okolica wyglądała co najmniej podejrzanie, ale czarnowłosy nie wyglądał na zrażonego ani otoczeniem, ani szemranym towarzystwem, które ustawiało się w kolejce do samochodu. Na szczęście odnalezienie tam Smugglera okazało się najmniejszym problemem. Chwała ludzkim żyrafom.
— Muszą sprzedawać tu naprawdę zajebiste bułki — rzucił, zatrzymując się obok Travitzy. Szarpnięciem poprawił pasek plecaka na ramieniu, jednocześnie chcąc oznajmić znajomemu, że przytargał ze sobą to, czego potrzebował. — Oby to był wykurwisty darmowy sprzęt. Prawie umarłem zajebany lawiną z Narnii.
Okolica wyglądała co najmniej podejrzanie, ale czarnowłosy nie wyglądał na zrażonego ani otoczeniem, ani szemranym towarzystwem, które ustawiało się w kolejce do samochodu. Na szczęście odnalezienie tam Smugglera okazało się najmniejszym problemem. Chwała ludzkim żyrafom.
— Muszą sprzedawać tu naprawdę zajebiste bułki — rzucił, zatrzymując się obok Travitzy. Szarpnięciem poprawił pasek plecaka na ramieniu, jednocześnie chcąc oznajmić znajomemu, że przytargał ze sobą to, czego potrzebował. — Oby to był wykurwisty darmowy sprzęt. Prawie umarłem zajebany lawiną z Narnii.
— Hm? — wydał z siebie na wzmiankę o rozpoznawaniu bogatych klientów. Ten temat musiał przykłuć jego uwagę, zwłaszcza że na jego twarzy pojawiło się autentyczne zainteresowanie. — I kiedy już wywęszy jakiegoś bogatego klienta, to co zamierza z nim zrobić? — spytał, wspierając podbródek na dłoni. Przez moment na przemian wodził wzrokiem od Mihaela do Kiany, ale ostatecznie skupił się na białowłosej, która podjęła ten temat za niego. Wyglądało na to, że w tej relacji to ona nosiła spodnie, więc być może miała do powiedzenia na temat ciemnowłosego więcej niż on sam – ludzie często nie dostrzegali swoich wad i to nie było żadną tajemnicą, ale rzadko też skupiali się na własnych zaletach.
Ale czy teraz na pewno chodziło o zalety?
Zadane przez Nate'a pytanie było kluczowe, szczególnie że już teraz mieli przed sobą kogoś, kto raczej nie narzekał na braki w swoim portfelu. Może interesowało go, jak zachowaliby się w sytuacji, gdyby to właśnie Renshaw był tym bogatym klientem?
„Nie miałam wyboru, ale to nie znaczy, że zawaliłam szkołę.”
— Rozumiem — rzucił tylko, widocznie spychając tę kwestię na dalszy plan. Blondyn niekoniecznie zamierzał zagłębiać się w jej szkolne lata, biorąc pod uwagę, że sam nie należał do najprzykładniejszych uczniów – właściwie już na pierwszy rzut oka wyglądał na kogoś, kto lubił sprawiać problemy. Zarówno teraz, jak i w swoich nastoletnich czasach. Jakby się teraz nad tym zastanowić, gdyby postanowił skupić się na nauce, prawdopodobnie nigdy nie dotarłby do punktu, w którym znajdował się obecnie, a sądząc po drogich rzeczach, którymi się otaczał, nie żałował swoich wyborów z przeszłości.
Wyprostował się na stołku, opierając oba przedramiona o blat. Jego spojrzenie na moment zsunęło się na lśniący krzyżyk, który Kiana ujęła swoją dłonią. Pamiątka z przeszłości? Jest nadmiernie wierząca? – te dwie teorie przemknęły przez jego głowę, jednak rozmyły się wraz z początkiem historii Taylor.
Słuchając jej, zachowywał się w sposób, którego można było się spodziewać po kimś, kto sam nie miał do czynienia z taką sytuacją ani prawdopodobnie nie był niczyim ojcem. Opowieść Olivii była dla niego historią, która miała miejsce w przeszłości, a jej skutki nie miały na niego żadnego wpływu – przysłuchiwał się jej, jakby miał do czynienia z wiadomościami, które puszczano w telewizji. Nie wątpił jednak, że dla kobiety było to bardziej wstrząsające wydarzenie. Wydarzenie, o którym wcale nie musiała mówić, ale mimo tego Nate nie odezwał się na ten temat ani słowem, pozwalając na to, by wyrzuciła z siebie to traumatyczne przeżycie.
Cóż, przynajmniej w tym wszystkim białowłosa była szczera.
— Negocjowanie to duża odpowiedzialność, zwłaszcza że nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak zachowa się uzbrojony człowiek — przyznał, najwidoczniej nie dostrzegając winy Kiany w śmierci dwójki dzieciaków, którzy znaleźli się w nieodpowiednim miejscu. Fakt, że dużo więcej osób tamtego dnia przetrwało, było bardziej godne podziwu. W Riverdale i tak na co dzień już nikt nie mógł czuć się bezpieczny – może to też w jakiś sposób wpływało na znikomą wrażliwość Renshawa.
— Jasne — odparł, zgarniając z blatu opróżnioną szklankę po mojito. Oczywiście odstawił ją do zlewu, by ktoś inny zajął się później jej umyciem. Po chwili wyciągnął z lodówki szklaną butelkę z wodą – jedną z tych, za które przepłacało się podczas nocy spędzonych w klubie, gdy nie było się fanem alkoholu – a ściągnąwszy z niej kapsel otwieraczem, przelał całą zawartość do czystej szklanki i postawił ją przed Kianą.
Temat jej trudnego zlecenia został oficjalnie zakończony.
— Wracając do tematu tego, że zależy ci na dodatkowej forsie, wnioskuję, że nadal aktywnie pracujesz w swoim dotychczasowym zawodzie. Zakładam, że interesuje cię tylko częściowy etat, co nie jest problemem w przypadku ochroniarzy – zmiany są ustawione tak, żeby każdy miał szansę odebrać sobie wolne dni w tygodniu. Jedynie w weekend zbieramy większą obstawę z oczywistych powodów. Jakie dni będą ci odpowiadać? Rzecz jasna, chodzi mi o dni, podczas których twoje obecne obowiązki nie będą kolidowały z tymi w klubie. Cenię sobie sumienność — zaznaczył, jednocześnie dając jej do zrozumienia, że nie przewidywał wcześniejszych wyjść z pracy i zwalania obowiązków na swoich kolegów. Podpisana umowa była wiążącą formalnością.
Ale czy teraz na pewno chodziło o zalety?
Zadane przez Nate'a pytanie było kluczowe, szczególnie że już teraz mieli przed sobą kogoś, kto raczej nie narzekał na braki w swoim portfelu. Może interesowało go, jak zachowaliby się w sytuacji, gdyby to właśnie Renshaw był tym bogatym klientem?
„Nie miałam wyboru, ale to nie znaczy, że zawaliłam szkołę.”
— Rozumiem — rzucił tylko, widocznie spychając tę kwestię na dalszy plan. Blondyn niekoniecznie zamierzał zagłębiać się w jej szkolne lata, biorąc pod uwagę, że sam nie należał do najprzykładniejszych uczniów – właściwie już na pierwszy rzut oka wyglądał na kogoś, kto lubił sprawiać problemy. Zarówno teraz, jak i w swoich nastoletnich czasach. Jakby się teraz nad tym zastanowić, gdyby postanowił skupić się na nauce, prawdopodobnie nigdy nie dotarłby do punktu, w którym znajdował się obecnie, a sądząc po drogich rzeczach, którymi się otaczał, nie żałował swoich wyborów z przeszłości.
Wyprostował się na stołku, opierając oba przedramiona o blat. Jego spojrzenie na moment zsunęło się na lśniący krzyżyk, który Kiana ujęła swoją dłonią. Pamiątka z przeszłości? Jest nadmiernie wierząca? – te dwie teorie przemknęły przez jego głowę, jednak rozmyły się wraz z początkiem historii Taylor.
Słuchając jej, zachowywał się w sposób, którego można było się spodziewać po kimś, kto sam nie miał do czynienia z taką sytuacją ani prawdopodobnie nie był niczyim ojcem. Opowieść Olivii była dla niego historią, która miała miejsce w przeszłości, a jej skutki nie miały na niego żadnego wpływu – przysłuchiwał się jej, jakby miał do czynienia z wiadomościami, które puszczano w telewizji. Nie wątpił jednak, że dla kobiety było to bardziej wstrząsające wydarzenie. Wydarzenie, o którym wcale nie musiała mówić, ale mimo tego Nate nie odezwał się na ten temat ani słowem, pozwalając na to, by wyrzuciła z siebie to traumatyczne przeżycie.
Cóż, przynajmniej w tym wszystkim białowłosa była szczera.
— Negocjowanie to duża odpowiedzialność, zwłaszcza że nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak zachowa się uzbrojony człowiek — przyznał, najwidoczniej nie dostrzegając winy Kiany w śmierci dwójki dzieciaków, którzy znaleźli się w nieodpowiednim miejscu. Fakt, że dużo więcej osób tamtego dnia przetrwało, było bardziej godne podziwu. W Riverdale i tak na co dzień już nikt nie mógł czuć się bezpieczny – może to też w jakiś sposób wpływało na znikomą wrażliwość Renshawa.
— Jasne — odparł, zgarniając z blatu opróżnioną szklankę po mojito. Oczywiście odstawił ją do zlewu, by ktoś inny zajął się później jej umyciem. Po chwili wyciągnął z lodówki szklaną butelkę z wodą – jedną z tych, za które przepłacało się podczas nocy spędzonych w klubie, gdy nie było się fanem alkoholu – a ściągnąwszy z niej kapsel otwieraczem, przelał całą zawartość do czystej szklanki i postawił ją przed Kianą.
Temat jej trudnego zlecenia został oficjalnie zakończony.
— Wracając do tematu tego, że zależy ci na dodatkowej forsie, wnioskuję, że nadal aktywnie pracujesz w swoim dotychczasowym zawodzie. Zakładam, że interesuje cię tylko częściowy etat, co nie jest problemem w przypadku ochroniarzy – zmiany są ustawione tak, żeby każdy miał szansę odebrać sobie wolne dni w tygodniu. Jedynie w weekend zbieramy większą obstawę z oczywistych powodów. Jakie dni będą ci odpowiadać? Rzecz jasna, chodzi mi o dni, podczas których twoje obecne obowiązki nie będą kolidowały z tymi w klubie. Cenię sobie sumienność — zaznaczył, jednocześnie dając jej do zrozumienia, że nie przewidywał wcześniejszych wyjść z pracy i zwalania obowiązków na swoich kolegów. Podpisana umowa była wiążącą formalnością.
No i proszę, nie musieli długo czekać na pierwszego klienta. Już po chwili zjawiła się przy nich Miko, na którą spojrzał nie tylko handlarz, ale i współpracownicy, którzy stali blisko niego.
— Skądże, zapraszamy — powiedział jeden z mężczyzn, wskazując gestem ręki bagażnik i wystawioną broń.
— Każda broń jest łatwa w obsłudze, jeśli się wie, jak jej użyć — odparł Santiago. — Mamy nóż, którym na pewno uda ci się łatwo posłużyć. Bardzo gładko wchodzi w ciało przeciwnika. Mogę też zaproponować pistolet R-47. Gdy opanujesz odbezpieczenie broni i wycelowanie w cel, pociągnięcie za spust będzie dziecinnie łatwe.
Jeden z mężczyzn zrobił krok w przód, gdy Maannguang pojawiła się przy wozie, ostrzegawczo unosząc trzymaną w rękach broń na wysokość biodra.
— No tan rapida, jest kolejka, chica. Dostaniesz pistolet, gdy pierwsza osoba skończy kupować.
No proszę, mieli chyba dzisiaj dzień wyjątkowo niecierpliwych klientów, chcących dokonać zakupów przed innymi. Mężczyzna, który wcześniej zwrócił uwagę Thorleifsen, prychnął głośno, patrząc na Travitzę.
— Dowiesz się, gdy przyjdzie twoja kolej, a teraz stań w kolejce — odparł Handlarz.
— Skądże, zapraszamy — powiedział jeden z mężczyzn, wskazując gestem ręki bagażnik i wystawioną broń.
— Każda broń jest łatwa w obsłudze, jeśli się wie, jak jej użyć — odparł Santiago. — Mamy nóż, którym na pewno uda ci się łatwo posłużyć. Bardzo gładko wchodzi w ciało przeciwnika. Mogę też zaproponować pistolet R-47. Gdy opanujesz odbezpieczenie broni i wycelowanie w cel, pociągnięcie za spust będzie dziecinnie łatwe.
Jeden z mężczyzn zrobił krok w przód, gdy Maannguang pojawiła się przy wozie, ostrzegawczo unosząc trzymaną w rękach broń na wysokość biodra.
— No tan rapida, jest kolejka, chica. Dostaniesz pistolet, gdy pierwsza osoba skończy kupować.
No proszę, mieli chyba dzisiaj dzień wyjątkowo niecierpliwych klientów, chcących dokonać zakupów przed innymi. Mężczyzna, który wcześniej zwrócił uwagę Thorleifsen, prychnął głośno, patrząc na Travitzę.
— Dowiesz się, gdy przyjdzie twoja kolej, a teraz stań w kolejce — odparł Handlarz.
Okraść go z ostatnich banknotów, a następnie spierdolić w stronę zachodzącego słońca, pomyślała, ale ugryzła się w język zanim te słowa jakimś trafem zostaną wypowiedziane na głos. Spojrzała kątem oka na Mihaela i wzruszyła ramionami. „Pewnie tak go oczarować żebyś to ty zarobił jak najwięcej,” odpowiedziała na pytanie Nate’a opierając przedramiona na barze.
Była wdzięczna, że blondyn nie chciał wnikać w jej szkolne lata i to nie dlatego, że miała coś do ukrycia. Gdyby chciał, mogłaby mu przedstawić wszelkie dyplomy. Rzecz w tym, że niechętnie wracała myślami do tamtego okresu w swoim życiu. Gdyby mogła cofnęłaby się w czasie i zmieniła to i owo. Jednak wiadomo, były to tylko pobożne życzenia.
Utkwiła spojrzenie w swoich dłoniach, które trzymała na blacie.
„I trzeba nauczyć się żyć z konsekwencjami jakie wynikają z naszych decyzji,” powiedziała cicho. Ona codziennie mierzyła się z takimi. Sytuacja którą opowiedziała nie była jedyną, podczas której wzięła na swoje barki odpowiedzialność za życie wielu ludzi. I nie była też ostatnią, gdzie ktoś zginął przez jej (jak się okazało) błędną decyzję.
„Najbezpieczniej założyć najgorszy scenariusz i robić wszystko by do niego nie doszło. W przeciwnym razie skutki mogą być tragiczne,” dopowiedziała nieco głośniej nie spuszczając wzroku z własnych dłoni.
Gdy szklanka z wodą znalazła się obok jej palców chwyciła za nią i upiła nieco zawartości. Przeniosła swój wzrok na twarz Renshawa i skinęła od czasu do czasu dając mu do zrozumienia, że go uważnie słucha.
„Moja dotychczasowa praca nie jest typową robotą od dziewiątej do siedemnastej. Pracuje tyle ile trzeba. Czasem jest to parę godzin, czasem nie wracam do domu przez dobę czy dwie. Niemniej jednak nigdy nie zawalam i nie wymiguje się od pracy. Weekendy mam zazwyczaj wolne i jestem do pełnej dyspozycji. Oprócz tego powiedzmy trzy razy w tygodniu jestem dostępna, wolałabym jednak jeśli to możliwe o godziny nocne, to znaczy jeśli zamierzasz przyjmować klientów również za dnia,” jej bezsenność i tak pozbawiała ją regularnych godzin snu, a nie raz udawało jej się zasnąć dopiero po zdecydowanie za dużej ilości tequili lub ze zwyczajnego wycieńczenia. Może dzięki tej pracy jej kłopoty ze snem się skończą? A przynajmniej nieco zmniejszą?
Była wdzięczna, że blondyn nie chciał wnikać w jej szkolne lata i to nie dlatego, że miała coś do ukrycia. Gdyby chciał, mogłaby mu przedstawić wszelkie dyplomy. Rzecz w tym, że niechętnie wracała myślami do tamtego okresu w swoim życiu. Gdyby mogła cofnęłaby się w czasie i zmieniła to i owo. Jednak wiadomo, były to tylko pobożne życzenia.
Utkwiła spojrzenie w swoich dłoniach, które trzymała na blacie.
„I trzeba nauczyć się żyć z konsekwencjami jakie wynikają z naszych decyzji,” powiedziała cicho. Ona codziennie mierzyła się z takimi. Sytuacja którą opowiedziała nie była jedyną, podczas której wzięła na swoje barki odpowiedzialność za życie wielu ludzi. I nie była też ostatnią, gdzie ktoś zginął przez jej (jak się okazało) błędną decyzję.
„Najbezpieczniej założyć najgorszy scenariusz i robić wszystko by do niego nie doszło. W przeciwnym razie skutki mogą być tragiczne,” dopowiedziała nieco głośniej nie spuszczając wzroku z własnych dłoni.
Gdy szklanka z wodą znalazła się obok jej palców chwyciła za nią i upiła nieco zawartości. Przeniosła swój wzrok na twarz Renshawa i skinęła od czasu do czasu dając mu do zrozumienia, że go uważnie słucha.
„Moja dotychczasowa praca nie jest typową robotą od dziewiątej do siedemnastej. Pracuje tyle ile trzeba. Czasem jest to parę godzin, czasem nie wracam do domu przez dobę czy dwie. Niemniej jednak nigdy nie zawalam i nie wymiguje się od pracy. Weekendy mam zazwyczaj wolne i jestem do pełnej dyspozycji. Oprócz tego powiedzmy trzy razy w tygodniu jestem dostępna, wolałabym jednak jeśli to możliwe o godziny nocne, to znaczy jeśli zamierzasz przyjmować klientów również za dnia,” jej bezsenność i tak pozbawiała ją regularnych godzin snu, a nie raz udawało jej się zasnąć dopiero po zdecydowanie za dużej ilości tequili lub ze zwyczajnego wycieńczenia. Może dzięki tej pracy jej kłopoty ze snem się skończą? A przynajmniej nieco zmniejszą?
Czyli jednak mogło udać się to w miarę spokojnym tonem. Doszła do takiego wniosku, gdy obecni tutaj mężczyźni nie zdecydowali się kierować w jej stronę swoich broni, fundując jej przy tym dodatkową dziurę tu i ówdzie. Lekko uśmiechnęła się ponownie.
- Poczułam się zachęcona do tego zakupu - odparła na jego słowa. Dość szybko przekalkulowała swój obecny budżet i możliwości względem obsługi danego przedmiotu. - Wezmę ten nóż na chwilę obecną. Ale... Zdecydowanie rozważę możliwość ponownego odwiedzenia Pana i Pańskich kolegów - pozostało poznać cenę i gdy do tego doszło, zamierzała wyłożyć pieniądze, by zakończyć swój zakup.
... dlaczego zaczyna się tutaj robić wycieczka?
Międzyczasie zebrał się niewielki tłumek również zachęcony do zakupów. Poprawiła okulary, spoglądając z lekkiego ukosa na przybyszy.
- Ciekawe - mruknęła jeszcze. Napotkanie znajomych osób - zwłaszcza przypadkiem - niosło za sobą wiele możliwości względem przyszłości, chociaż w tym przypadku chciała przede wszystkim zamknąć temat swoich zakupów, nim bardziej niepożądane osoby zainteresują się owym miejscem.
- Poczułam się zachęcona do tego zakupu - odparła na jego słowa. Dość szybko przekalkulowała swój obecny budżet i możliwości względem obsługi danego przedmiotu. - Wezmę ten nóż na chwilę obecną. Ale... Zdecydowanie rozważę możliwość ponownego odwiedzenia Pana i Pańskich kolegów - pozostało poznać cenę i gdy do tego doszło, zamierzała wyłożyć pieniądze, by zakończyć swój zakup.
... dlaczego zaczyna się tutaj robić wycieczka?
Międzyczasie zebrał się niewielki tłumek również zachęcony do zakupów. Poprawiła okulary, spoglądając z lekkiego ukosa na przybyszy.
- Ciekawe - mruknęła jeszcze. Napotkanie znajomych osób - zwłaszcza przypadkiem - niosło za sobą wiele możliwości względem przyszłości, chociaż w tym przypadku chciała przede wszystkim zamknąć temat swoich zakupów, nim bardziej niepożądane osoby zainteresują się owym miejscem.
Handlarz pokiwał głową na słowa Miko, sięgając po nóż.
— Zdecydowanie warto nas odwiedzić, jeśli chcesz się czuć bezpiecznie w tym przeklętym mieście. — Chyba nie musiał za wiele na ten temat mówić? Wątpił, żeby dziewczyna sama nie zauważyła, jak bardzo bezpieczeństwo w Riverdale dogorywało i kwiczało pod butem zadymy i powiększającego się chaosu. — To będzie 100$. — Poczekał, aż dziewczyna odliczy kasę. Dopiero po otrzymaniu gotówki i schowaniu jej do kieszeni, podał Miko zakupiony nóż w pokrowcu.
— Następna osoba — zawołał, tym samym dając znać niecierpliwym klientom w kolejce, że ktoś z nich może podejść.
— Zdecydowanie warto nas odwiedzić, jeśli chcesz się czuć bezpiecznie w tym przeklętym mieście. — Chyba nie musiał za wiele na ten temat mówić? Wątpił, żeby dziewczyna sama nie zauważyła, jak bardzo bezpieczeństwo w Riverdale dogorywało i kwiczało pod butem zadymy i powiększającego się chaosu. — To będzie 100$. — Poczekał, aż dziewczyna odliczy kasę. Dopiero po otrzymaniu gotówki i schowaniu jej do kieszeni, podał Miko zakupiony nóż w pokrowcu.
— Następna osoba — zawołał, tym samym dając znać niecierpliwym klientom w kolejce, że ktoś z nich może podejść.
_________________
Miko - odliczono 100$ od stanu konta i dopisano broń wraz z użyciem do ekwipunku.
Pierwszy post z asortymentem został zedytowany.
Miko - odliczono 100$ od stanu konta i dopisano broń wraz z użyciem do ekwipunku.
Pierwszy post z asortymentem został zedytowany.
Zamrugała zaskoczona słowami Handlarza, dopiero wtedy rozumiejąc swoją sytuację. Uniosła dłonie w geście obronnym i po powiedzeniu cichego "przepraszam", odsunęła się o krok, zostawiając dziewczynie w kolejce i mężczyźnie należytą prywatność. Ukradkiem spojrzała na zegarek. Jak mało kto szanowała instytucję kolejki i nie przyszła w to miejsce z zamiarem wpychania się przed kogokolwiek, toteż upomnienie trochę zaburzyło jej równowagę i gotowość do działania.
Przeniosła spojrzenie na mężczyznę, a raczej chłopaka, który wspomniał o sklepie z butami. Prychnęła cicho, uśmiechając się półgębkiem i schowała ręce do kieszeni. Dalej nie rozumiała, dlaczego oni — walczący o zachowanie prawa i porządku w Riverdale — musieli załatwiać sobie środki do tej walki w taki sposób.
Kiedy Handlarz odprawił pierwszą klientkę, Maannguaq wyprostowała się i pewnym chodem podeszła w swoje poprzednie miejsce.
— No to... poproszę pistolet.
Przez chwilę zastanawiała się, jak powiedzieć "proszę" po hiszpańsku, jednak darowała sobie, kiedy na końcu języka miała już "despacito".
Przeniosła spojrzenie na mężczyznę, a raczej chłopaka, który wspomniał o sklepie z butami. Prychnęła cicho, uśmiechając się półgębkiem i schowała ręce do kieszeni. Dalej nie rozumiała, dlaczego oni — walczący o zachowanie prawa i porządku w Riverdale — musieli załatwiać sobie środki do tej walki w taki sposób.
Kiedy Handlarz odprawił pierwszą klientkę, Maannguaq wyprostowała się i pewnym chodem podeszła w swoje poprzednie miejsce.
— No to... poproszę pistolet.
Przez chwilę zastanawiała się, jak powiedzieć "proszę" po hiszpańsku, jednak darowała sobie, kiedy na końcu języka miała już "despacito".
Stracił zainteresowanie Miko, która już skończyła swoje zakupy. Nadszedł czas na zajęcie się jedną z tych niecierpliwych osób. Kąciki ust handlarz nieznacznie się wykrzywiły w uśmiechu, gdy Maannguanq poprosiła o pistolet.
— To będzie 850$ — powiedział, sięgając po broń.
Dopiero, gdy kobieta zapłaciła, a jednej z ochroniarzy odebrał od niej pieniądze i je przeliczył, Santiago wręczył jej zakupioną broń.
— Jeśli to wszystko, chica, to zajmę się kolejnymi. Mała kolejka się zrobiła.
Jeśli Smuggler do teraz nie zauważył, gdzie znajduje się sprzęt, wreszcie będzie mógł zaspokoić swoją ciekawość i się dowiedzieć.
— To będzie 850$ — powiedział, sięgając po broń.
Dopiero, gdy kobieta zapłaciła, a jednej z ochroniarzy odebrał od niej pieniądze i je przeliczył, Santiago wręczył jej zakupioną broń.
— Jeśli to wszystko, chica, to zajmę się kolejnymi. Mała kolejka się zrobiła.
Jeśli Smuggler do teraz nie zauważył, gdzie znajduje się sprzęt, wreszcie będzie mógł zaspokoić swoją ciekawość i się dowiedzieć.
_________________
Maannguaq - odliczono 850$ od stanu konta i dopisano broń wraz z użyciem do ekwipunku.
Pierwszy post z asortymentem został zedytowany.
Maannguaq - odliczono 850$ od stanu konta i dopisano broń wraz z użyciem do ekwipunku.
Pierwszy post z asortymentem został zedytowany.
Travitza się gotował. Nie z gorąca, ale z wściekłości. I łatwo mógł to zauważyć każdy, kto tylko na niego spojrzał. Zaciśnięte pieści, wyzywająca postawa i wzrok, który chciał zgładzić każdą osobę posługującą się hiszpańskobrzmiącym dialektem. Na szczęście jednak dla siebie i towarzyszącego mu Chase'a, dawno temu przyswoił sobie pewną ważną zasadę: nie podskakuj do ludzi z bronią, jeśli sam nie masz niczego w zanadrzu. A oni niczego nie mieli, pod tym względem byli goli jak Adam w dniu stworzenia człowieka.
Rosjanin podszedł do samochodu i przyjrzał się uważnie temu, co było w nim umieszczone.
— Noże. Apteczki. Tarcze policyjne. I... granat — wymieniał po kolei, kalkulując potrzeby oraz swoje możliwości finansowe. Następnie podniósł wyzywający wzrok na najbliższego Meksykanina. — I następnym razem zastanówcie się, kogo chcecie obsługiwać pierwszego, amigos.
Czy to była groźba?
Być może.
A może zwykłe pokazanie, kto jest bardziej wartościowym klientem. Cholera wie tego Ruska.
Rosjanin podszedł do samochodu i przyjrzał się uważnie temu, co było w nim umieszczone.
— Noże. Apteczki. Tarcze policyjne. I... granat — wymieniał po kolei, kalkulując potrzeby oraz swoje możliwości finansowe. Następnie podniósł wyzywający wzrok na najbliższego Meksykanina. — I następnym razem zastanówcie się, kogo chcecie obsługiwać pierwszego, amigos.
Czy to była groźba?
Być może.
A może zwykłe pokazanie, kto jest bardziej wartościowym klientem. Cholera wie tego Ruska.
Słowa Olivii sprawiły, że uważniej przyjrzał się Mihaelowi, tym razem oceniając go z nieco innej perspektywy. Oczarowywanie było dla Nate'a równoznaczne z konkretnymi usługami, które oferował jego lokal i nie powinno nikogo dziwić, że na twarzy jasnowłosego pojawił się cień sceptycyzmu. Może nie miał prawa wątpić w umiejętności ciemnowłosego, ale na pewno wiedział, jaki gust mieli tutejsi klienci.
— Myślę, że dotychczasowa kadra jest w stanie zadbać o to bez dodatkowej pomocy. Zresztą nie wygląda mi pan na kogoś, kto chciałby spróbować swoich sił jako chłopak do towarzystwa — odparł, odsuwając na bok swoje uprzedzenia. Miał nadzieję, że w ten taktowny sposób dosadnie uświadomił białowłosą, że bliskie kontakty z bogatymi klientami odgrywały ważną rolę w dochodach klubu. Niestety nie każdy nadawał się do tej roli.
Fetyszystów nie brał pod uwagę.
— Co oznacza dla ciebie „życie z konsekwencjami”? — spytał. Absolutna cisza, która panowała w klubie, oraz to, że dzielił ich tylko blat baru, sprawiały, że nie miał problemów z usłyszeniem ściszonego tonu. Chociaż pytanie wydawało się nie mieć większego sensu, Renshaw uważał, że każdy rozumiał te słowa zupełnie inaczej. Kiana była jak najbardziej żywa, jednak trudno było przeoczyć, że nękały ją wyrzuty sumienia. Te z kolei mogły być powodem jej problemów, o których wspominał Mihael. Wcześniej brał jego słowa za zwykłe przekomarzania, ale teraz Nathan nie był już taki pewny co do jego poczucia humoru.
— Jest to jakaś metoda. Niestety mam wrażenie, że ludziom trudno jest nie myśleć o tym, co jeszcze mogli zrobić. Większość z nas po czasie zastanawia się nad nowymi rozwiązaniami- — Blondyn wzruszył barkami. To właśnie tym gestem podsumował swoją wypowiedź, jakby był on dopowiedzianym do całości wierszem. Bywały sytuacje, w których nowa idea wciąż miała szansę się do czegoś przydać, jednak w sytuacji, w której nie udało się uratować czyjegoś życia, podobne rozmyślania nie miały żadnego sensu. Ludzie tracili swój czas na pogrążaniu się w depresji.
„Moja dotychczasowa praca nie jest typową robotą (...)”
Splótł ze sobą palce obu dłoni, układając je wygodnie na blacie. Teraz to jemu przyszło przeanalizować informacje o trybie pracy Taylor. Niemalże pełna dyspozycyjność była ogromnym atutem, ale niektórzy mieli tendencję do przeceniania swoich możliwości, jeśli chodziło o radzenie sobie z dwoma wyczerpującymi etatami.
— Naturalnie. Klub jest czynny jedynie w godzinach nocnych, dlatego ważne jest, żeby przed zmianą pracownicy byli maksymalnie wypoczęci. Zdarza się, że kończymy pracę nad ranem, a nie będę ukrywał, że nie jest to ciche i spokojne otoczenie. Nie zawsze mamy do czynienia z narwanymi klientami, których trzeba uspokajać, ale sam fakt pracowania w hałaśliwym otoczeniu jest ogromnym pożeraczem energii. Myślę jednak, że oferta, którą zamieściłem w Internecie, była wystarczająco klarowna co do panujących tu warunków. Oczywiście do każdego otoczenia można się przyzwyczaić. Skoro uważasz, że szerszy wymiar pracy w pełni ci odpowiada, nie będę oponował. W razie czego zawsze możesz ubiegać się o zmiany w umowie, a twoja stawka zostanie dostosowana do wymiaru pracy — zamilkł na moment i odruchowo uniósł wzrok, gdy widocznie się nad czymś zastanawiał. — Skoro już o tym mowa – jakie wynagrodzenie cię interesuje? Oczywiście to kwestia wynagrodzenia początkowego i jest ona do rozważenia, ale nie krępuj się. — Ujął zimną szklankę obiema dłońmi, wyginając usta w lekkim uśmiechu o bliżej nieokreślonym wyrazie. Czy właśnie rzucał jej wyzwanie?
— Myślę, że dotychczasowa kadra jest w stanie zadbać o to bez dodatkowej pomocy. Zresztą nie wygląda mi pan na kogoś, kto chciałby spróbować swoich sił jako chłopak do towarzystwa — odparł, odsuwając na bok swoje uprzedzenia. Miał nadzieję, że w ten taktowny sposób dosadnie uświadomił białowłosą, że bliskie kontakty z bogatymi klientami odgrywały ważną rolę w dochodach klubu. Niestety nie każdy nadawał się do tej roli.
Fetyszystów nie brał pod uwagę.
— Co oznacza dla ciebie „życie z konsekwencjami”? — spytał. Absolutna cisza, która panowała w klubie, oraz to, że dzielił ich tylko blat baru, sprawiały, że nie miał problemów z usłyszeniem ściszonego tonu. Chociaż pytanie wydawało się nie mieć większego sensu, Renshaw uważał, że każdy rozumiał te słowa zupełnie inaczej. Kiana była jak najbardziej żywa, jednak trudno było przeoczyć, że nękały ją wyrzuty sumienia. Te z kolei mogły być powodem jej problemów, o których wspominał Mihael. Wcześniej brał jego słowa za zwykłe przekomarzania, ale teraz Nathan nie był już taki pewny co do jego poczucia humoru.
— Jest to jakaś metoda. Niestety mam wrażenie, że ludziom trudno jest nie myśleć o tym, co jeszcze mogli zrobić. Większość z nas po czasie zastanawia się nad nowymi rozwiązaniami- — Blondyn wzruszył barkami. To właśnie tym gestem podsumował swoją wypowiedź, jakby był on dopowiedzianym do całości wierszem. Bywały sytuacje, w których nowa idea wciąż miała szansę się do czegoś przydać, jednak w sytuacji, w której nie udało się uratować czyjegoś życia, podobne rozmyślania nie miały żadnego sensu. Ludzie tracili swój czas na pogrążaniu się w depresji.
„Moja dotychczasowa praca nie jest typową robotą (...)”
Splótł ze sobą palce obu dłoni, układając je wygodnie na blacie. Teraz to jemu przyszło przeanalizować informacje o trybie pracy Taylor. Niemalże pełna dyspozycyjność była ogromnym atutem, ale niektórzy mieli tendencję do przeceniania swoich możliwości, jeśli chodziło o radzenie sobie z dwoma wyczerpującymi etatami.
— Naturalnie. Klub jest czynny jedynie w godzinach nocnych, dlatego ważne jest, żeby przed zmianą pracownicy byli maksymalnie wypoczęci. Zdarza się, że kończymy pracę nad ranem, a nie będę ukrywał, że nie jest to ciche i spokojne otoczenie. Nie zawsze mamy do czynienia z narwanymi klientami, których trzeba uspokajać, ale sam fakt pracowania w hałaśliwym otoczeniu jest ogromnym pożeraczem energii. Myślę jednak, że oferta, którą zamieściłem w Internecie, była wystarczająco klarowna co do panujących tu warunków. Oczywiście do każdego otoczenia można się przyzwyczaić. Skoro uważasz, że szerszy wymiar pracy w pełni ci odpowiada, nie będę oponował. W razie czego zawsze możesz ubiegać się o zmiany w umowie, a twoja stawka zostanie dostosowana do wymiaru pracy — zamilkł na moment i odruchowo uniósł wzrok, gdy widocznie się nad czymś zastanawiał. — Skoro już o tym mowa – jakie wynagrodzenie cię interesuje? Oczywiście to kwestia wynagrodzenia początkowego i jest ona do rozważenia, ale nie krępuj się. — Ujął zimną szklankę obiema dłońmi, wyginając usta w lekkim uśmiechu o bliżej nieokreślonym wyrazie. Czy właśnie rzucał jej wyzwanie?
Handlarz zacmokał cicho po słowach Smugglera. Szykowały się naprawdę ładne zakupy, ale niestety nie mógł mu wszystkiego sprzedać bez uprzedniego sprawdzenia.
— Perfectamente, ile sztuk? — A może chciał wykupić wszystko? To wcale nie byłoby takie złe. — i jeszcze błyśnij tylko ładnie odznaką, żeby dostać tarcze — powiedział, mierząc chłopaka wzrokiem.
Wyszczerzył zęby w krzywym uśmiechu. Odprawienie Rosjanina na koniec kolejki musiało naprawdę urazić jego dumę i nim wstrząsnąć.
— Nie muszę się nad tym zastanawiać. Kto pierwszy przychodzi, ten pierwszy kupuje, pewnie to zauważyłeś, amigo.
— Perfectamente, ile sztuk? — A może chciał wykupić wszystko? To wcale nie byłoby takie złe. — i jeszcze błyśnij tylko ładnie odznaką, żeby dostać tarcze — powiedział, mierząc chłopaka wzrokiem.
Wyszczerzył zęby w krzywym uśmiechu. Odprawienie Rosjanina na koniec kolejki musiało naprawdę urazić jego dumę i nim wstrząsnąć.
— Nie muszę się nad tym zastanawiać. Kto pierwszy przychodzi, ten pierwszy kupuje, pewnie to zauważyłeś, amigo.
Travitza po raz kolejny zamrugał z zaskoczeniem, patrząc na meksykańca i nie wierząc własnym uszom.
– Okej, widzę, że nie lubicie tu zarabiać pieniędzy. Cóż, wasza sprawa amigos – wzruszył ramionami, odwrócił się i poklepał Chase'a po ramieniu. – Sorry stary, zapomniałem, że Mikołaj już nie przylatuje to Riverdale. Ale możesz sobie sam coś kupić – powiedział do niego, a potem schował ręce do kieszeni i odszedł w swoją stronę.
/zt
– Okej, widzę, że nie lubicie tu zarabiać pieniędzy. Cóż, wasza sprawa amigos – wzruszył ramionami, odwrócił się i poklepał Chase'a po ramieniu. – Sorry stary, zapomniałem, że Mikołaj już nie przylatuje to Riverdale. Ale możesz sobie sam coś kupić – powiedział do niego, a potem schował ręce do kieszeni i odszedł w swoją stronę.
/zt
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach