▲▼
First topic message reminder :
PRACOWNICY
Miejsce, w którym znajduje się wiele sklepów oraz punktów usługowych. Ów centrum posiada cztery piętra, a na jednym z nich głównie unosi się zapach jedzenia. Na najwyższym piętrze, znudzeni ludzie chodzeniem po sklepach mogą udać się na film do znanego kina w tym mieście. Przy całej reszcie są same sklepy z odzieżą, obuwiem, biżuterią, technologią, książkami z grami czy zabawkami i wiele, wiele innych. Spotkać można bardziej markowe sklepy lub nieco mniej, dla tych, których nie stać na większe wydatki. Wiecznie tutaj tłoczno, acz w tygodniu mniej ludzi można tu spotkać niżeli w czasie weekendu.
Zgłoś się do pracy!
Abbie Cole (NPC)
Ekspedientka
Jax Orson (NPC)
Ekspedient
Yasmine Bentley (NPC)
Ochroniarz
Miejsce, w którym znajduje się wiele sklepów oraz punktów usługowych. Ów centrum posiada cztery piętra, a na jednym z nich głównie unosi się zapach jedzenia. Na najwyższym piętrze, znudzeni ludzie chodzeniem po sklepach mogą udać się na film do znanego kina w tym mieście. Przy całej reszcie są same sklepy z odzieżą, obuwiem, biżuterią, technologią, książkami z grami czy zabawkami i wiele, wiele innych. Spotkać można bardziej markowe sklepy lub nieco mniej, dla tych, których nie stać na większe wydatki. Wiecznie tutaj tłoczno, acz w tygodniu mniej ludzi można tu spotkać niżeli w czasie weekendu.
Czego to się nie robi dla widoku tego uśmie-. Nie, dobra. Z tym trzeba jeszcze trochę poczekać. Ale i tak okejeczka leci dla cudownego małżeństwa ortodontów, którzy robią z tymi płytami tektonicznymi co mogą i nawet przynosi to jakieś skutki. Powoli do przodu!
A mówiąc o progresie – postanowił pozwolić na ten beznadziejny zakup tylko dlatego, by szybciej opuścić centrum handlowe. No sorry, ale miał dzisiaj naprawdę trochę więcej do zrobienia, dlatego nawet gdy Chester coś mu tam jeszcze nawrzucał do koszyka, zlał to i po prostu ruszył z tym do kasy. A niech ma.
- I nie mów na mnie daddy w miejscach publicznych..’ – co innego w domu, nie, Hayden? Przyznaj się.
Nie słuchał za bardzo o jego kosmetykach, sam używał ich dużo mniej i mu wystarczało, po co miał się więc interesować czymś tak zaawansowanym, jak jakaś „POMADKA DO BRWI”. To i tak, że Redems był na tyle ogarnięty, że używał osobno szamponu, a osobno żelu pod prysznic, bo niektórzy to tym drugim i włosy szorowali.
Zaczął wykładać przedmioty na ruchomy pasek przy kasie, na pierwszy ogień rzucając prezesy. A co się będzie krył, jak robić z siebie debila, to najlepiej od razu. Niestety, na kasie siedziała na tyle utopiona życiem babka, że nawet nie spojrzała na pudełeczko. Po prostu zapytała znudzonym tonem:
- Reklamówka będzie? Aplikacja jest?
- Reklamówka tak, aplikacja nie, dziękuję.' – no to zaczęła jeździć przedmiotami po czytniku, na koniec Hayden zapłacił i tyle z żartów. – Podeszła do tego niesamowicie zlewczo. Aż dziwne – mruknął Hayden, wychodząc z Chesterem i piesełem ze sklepu.
A mówiąc o progresie – postanowił pozwolić na ten beznadziejny zakup tylko dlatego, by szybciej opuścić centrum handlowe. No sorry, ale miał dzisiaj naprawdę trochę więcej do zrobienia, dlatego nawet gdy Chester coś mu tam jeszcze nawrzucał do koszyka, zlał to i po prostu ruszył z tym do kasy. A niech ma.
- I nie mów na mnie daddy w miejscach publicznych..’ – co innego w domu, nie, Hayden? Przyznaj się.
Nie słuchał za bardzo o jego kosmetykach, sam używał ich dużo mniej i mu wystarczało, po co miał się więc interesować czymś tak zaawansowanym, jak jakaś „POMADKA DO BRWI”. To i tak, że Redems był na tyle ogarnięty, że używał osobno szamponu, a osobno żelu pod prysznic, bo niektórzy to tym drugim i włosy szorowali.
Zaczął wykładać przedmioty na ruchomy pasek przy kasie, na pierwszy ogień rzucając prezesy. A co się będzie krył, jak robić z siebie debila, to najlepiej od razu. Niestety, na kasie siedziała na tyle utopiona życiem babka, że nawet nie spojrzała na pudełeczko. Po prostu zapytała znudzonym tonem:
- Reklamówka będzie? Aplikacja jest?
- Reklamówka tak, aplikacja nie, dziękuję.' – no to zaczęła jeździć przedmiotami po czytniku, na koniec Hayden zapłacił i tyle z żartów. – Podeszła do tego niesamowicie zlewczo. Aż dziwne – mruknął Hayden, wychodząc z Chesterem i piesełem ze sklepu.
Chester ustawił się za swoim Tarzan Boyem w kolejce przy kasie, a pies ustawił się obok, wąchając paczki miętowych gum do żucia, mając między swoimi owłosionymi pośladkami złowrogo łypiącą na to zbiorowisko indywiduum starszą panią. Za to Heachthinghearn zgorszony tą uwagą od Redemsa wystosował cięższy kaliber, czyli zaczepił półżywą kasjerkę. Ponadto obrazą dla niego było kasowanie opakowania chesterowych kondomów z taką ignorancją. Gdy blondyn wyłożył pieniądze i komentarz, Chess nie opanował swojego długiego jęzora.
─ Widzi pani, co za facet? Psioczył pięć sekund temu, że założy mi kontrolę rodzicielską, a teraz udaje Greka, że nie wie, jak to się nazywa. ─ poskarżył się zanim wyszli brunet, poprawiając się na siedzisku i tym samym prezentując sprzedawczyni swoja szarą bluzę z wielkim, czarnym napisem „Not today Satan”. ─ To daddy's issues. ─ dodał na odchodne, ruszając sugestywnie ostrymi jak nóż brwiami i ruszył za mężczyzną.
Admirał od razu zaczął merdać ogonem po przekroczeniu bramek, gdyż dla niego to był jednoznaczny sygnał, że jadą do domu. Będzie mógł wystawić głowę przez okno, oooooh yessss! Zmotoryzowany chudzielec za to chichrał się w najlepsze, że przyprawili nudny dzień pani zza lady o jakąś atrakcję.
─ Naprawiłem ten błąd, Misiu. ─ obwieścił tak dumnie, jakby właśnie wygłosił elaborat z fizyki kwantowej na uczelni i puścił mu całusa w przerwie na kołowanie.
─ Widzi pani, co za facet? Psioczył pięć sekund temu, że założy mi kontrolę rodzicielską, a teraz udaje Greka, że nie wie, jak to się nazywa. ─ poskarżył się zanim wyszli brunet, poprawiając się na siedzisku i tym samym prezentując sprzedawczyni swoja szarą bluzę z wielkim, czarnym napisem „Not today Satan”. ─ To daddy's issues. ─ dodał na odchodne, ruszając sugestywnie ostrymi jak nóż brwiami i ruszył za mężczyzną.
Admirał od razu zaczął merdać ogonem po przekroczeniu bramek, gdyż dla niego to był jednoznaczny sygnał, że jadą do domu. Będzie mógł wystawić głowę przez okno, oooooh yessss! Zmotoryzowany chudzielec za to chichrał się w najlepsze, że przyprawili nudny dzień pani zza lady o jakąś atrakcję.
─ Naprawiłem ten błąd, Misiu. ─ obwieścił tak dumnie, jakby właśnie wygłosił elaborat z fizyki kwantowej na uczelni i puścił mu całusa w przerwie na kołowanie.
Chester, uspokój się. Przecież to nawet lepiej, że to olała. Co ludziom do tego wszystkiego, nie? Ale oczywiście, ten musiał wywrócić kota ogonem i pod przymusem zwrócić na siebie uwagę. Hayden czasem wolałby, żeby Chester był niemową, a nie jeździł na wózku. Przynajmniej trzymałby ten długi jęzor za powracającymi do normalności zębami. Eh, marzenia. No trudno, musiał z tym handlować, serce nie sługa, nie? Chociaż trzeba przyznać, że zdrowo je pojebało, skoro wybrało sobie kogoś takiego.
Nie zamierzał brać udziału w tym kabareciku, więc gdy tylko zapłacił, po prostu wyszedł, sprawdzając paragon i upewniając się, że mają już wszystko, czego potrzebowali minus te cholerne emojiki. Najlepiej było zignorować harce bruneta, wtedy może nie dostanie skrzydeł. Kasjerka się tylko zmieszała, jej błąd, że pokazała emocje. Tylko podbudowała pewnie Chestera.
- Idziemy? Koniec teatrzyku? - mruknął Hayden, gdy chłopak do niego podjechał. - To zbierajmy się, nie mam całego dnia. - przerzucił torbę przez ramię i ruszył w stronę parkingu, na którym zostawili samochód. - Jak wrócimy, to Ty gotujesz żarcie Admirałowi, ja od razu siądę do roboty. ...a nie, najpierw muszę nam zrobić obiad. - wydał z siebie zbolały odgłos, ale zanim Chester zdążył coś powiedzieć, wtrącił - Nie. Nie zamawiamy dzisiaj pizzy, nawet mnie nie denerwuj.
Nie zamierzał brać udziału w tym kabareciku, więc gdy tylko zapłacił, po prostu wyszedł, sprawdzając paragon i upewniając się, że mają już wszystko, czego potrzebowali minus te cholerne emojiki. Najlepiej było zignorować harce bruneta, wtedy może nie dostanie skrzydeł. Kasjerka się tylko zmieszała, jej błąd, że pokazała emocje. Tylko podbudowała pewnie Chestera.
- Idziemy? Koniec teatrzyku? - mruknął Hayden, gdy chłopak do niego podjechał. - To zbierajmy się, nie mam całego dnia. - przerzucił torbę przez ramię i ruszył w stronę parkingu, na którym zostawili samochód. - Jak wrócimy, to Ty gotujesz żarcie Admirałowi, ja od razu siądę do roboty. ...a nie, najpierw muszę nam zrobić obiad. - wydał z siebie zbolały odgłos, ale zanim Chester zdążył coś powiedzieć, wtrącił - Nie. Nie zamawiamy dzisiaj pizzy, nawet mnie nie denerwuj.
Chester wydał z siebie równie zbolały odgłos, gdy Hayden ogłosił, że pizza nie wchodzi w grę. Mógłby się kłócić, że zamówienie jedzenia byłoby opcją oszczędzającą czas w obliczu nadchodzącego terminu, ale jedynie wywrócił oczami, wiedząc, że taką odzywką rozpętałby hurricane tortilla.
─ Mogę Ci pomóc z robieniem obiadu. ─ podpowiedział mu, nieco mocniej owijając sobie smycz na lewej dłoni, żeby ktoś nie potknął się o ich psiego niedźwiadka. ─ Chyba, że robisz coś z pomidorami albo brukselką, wtedy nie przyłożę do tego ręki.
Tak, Chess akceptował pomidory tylko w sosie na pizzę, zresztą, sam Redems wiedział, że żeby cwaniaczka wystraszyć na Halloween nie trzeba przebierać się i włączać horrorów, wystarczy zupa jarzynowa.
Praktycznie tuż przed wyjściem uwagę Admirała od opuszczenia budynku odwróciło jakieś zamieszanie za ich plecami, a Heachthinghearn drgnął na dźwięk kobiecego krzyku dobywającego się z tłumu ludzi. Tłok zaczął się przerzedzać, a spomiędzy potencjalnych klientów centrum wybiegł jak strzała mężczyzna w średnim wieku, trzymający kurczowo przy sobie damską torebkę, która definitywnie nie była jego własnością, wnioskując po płci, wieku, marce i stanie majątkowym. Był jeszcze jeden problem. Ten facet ślepo biegł w stronę szeroko rozwartych drzwi, prosto na szczerbatego pizdeusza na wózku inwalidzkim, który wyszeptał tylko ledwo słyszalne: „No chyba żart.”
Pies wydał z siebie dwa szczeknięcia ostrzegawcze, unosząc czujnie ogon, aczkolwiek nie ruszył się, nie mając zielonego światła ani z komendy, ani z ruchu ciała właścicieli. Głównie dlatego, że Irlandczyka zwyczajnie zatkało i ocucił się w momencie, gdy złodziej był już dwa metry od niego. Niewiele rozważając nad mierzeniem sił na zamiary i innymi dyrdymałami, Chessy pospolicie wjechał w delikwenta z takim impetem, że jeden i drugi wyszorował płytki ciałem, z czego do nogawki sprintera zaraz rzucił się rottweiler, szarpiąc ją i drąc materiał. Dobry chłopiec! Teraz jeszcze tylko pozbieraj Chestera z podłogi!
─ Mogę Ci pomóc z robieniem obiadu. ─ podpowiedział mu, nieco mocniej owijając sobie smycz na lewej dłoni, żeby ktoś nie potknął się o ich psiego niedźwiadka. ─ Chyba, że robisz coś z pomidorami albo brukselką, wtedy nie przyłożę do tego ręki.
Tak, Chess akceptował pomidory tylko w sosie na pizzę, zresztą, sam Redems wiedział, że żeby cwaniaczka wystraszyć na Halloween nie trzeba przebierać się i włączać horrorów, wystarczy zupa jarzynowa.
Praktycznie tuż przed wyjściem uwagę Admirała od opuszczenia budynku odwróciło jakieś zamieszanie za ich plecami, a Heachthinghearn drgnął na dźwięk kobiecego krzyku dobywającego się z tłumu ludzi. Tłok zaczął się przerzedzać, a spomiędzy potencjalnych klientów centrum wybiegł jak strzała mężczyzna w średnim wieku, trzymający kurczowo przy sobie damską torebkę, która definitywnie nie była jego własnością, wnioskując po płci, wieku, marce i stanie majątkowym. Był jeszcze jeden problem. Ten facet ślepo biegł w stronę szeroko rozwartych drzwi, prosto na szczerbatego pizdeusza na wózku inwalidzkim, który wyszeptał tylko ledwo słyszalne: „No chyba żart.”
Pies wydał z siebie dwa szczeknięcia ostrzegawcze, unosząc czujnie ogon, aczkolwiek nie ruszył się, nie mając zielonego światła ani z komendy, ani z ruchu ciała właścicieli. Głównie dlatego, że Irlandczyka zwyczajnie zatkało i ocucił się w momencie, gdy złodziej był już dwa metry od niego. Niewiele rozważając nad mierzeniem sił na zamiary i innymi dyrdymałami, Chessy pospolicie wjechał w delikwenta z takim impetem, że jeden i drugi wyszorował płytki ciałem, z czego do nogawki sprintera zaraz rzucił się rottweiler, szarpiąc ją i drąc materiał. Dobry chłopiec! Teraz jeszcze tylko pozbieraj Chestera z podłogi!
Hurricane Catrina? More like hurricane Tortilla! I tak, właśnie to by rozpętał. W kwestii jedzenia ostatnimi czasy nie miał się co kłócić, Hayden bowiem opracował sobie bardzo ścisły plan ulepszenia Chesterowej diety, która dotychczas składała się głównie z frytek, chipsów, chrupek, kurczaka, pizzy i słodyczy. No błagam. Co to miało być? Redems już od jakiegoś czasu próbował przemycić do jego jadłospisu większą ilość warzyw i owoców, a ograniczyć tłuszcze i cukier. Dlatego wychodził z siebie i stawał obok, bardzo starając się przy domowych posiłkach. Co ciekawe, nawet się udawało i Chester powoli przekonywał się do różnych kuchennych wariacji. Mini sukces.
- No dobra, to możesz umyć i obrać warzywa do sałatki. I tak, będą w niej pomidory. Ale koktajlowe, one są słodsze, więc powinny Ci podpasić. – odpowiedział Hayden, zerkając na zegarek na ręce. No, serio trzeba się zbierać. Jeżeli mają jeszcze dzisiaj zrobić obiad, to trzeba.
…tylko, że nie. Bo oczywiście ktoś musiał im popsuć plany. Informacja, że kobieta została okradziona, doszła do Haydena z pewnym opóźnieniem. Wczytał się w listę zakupów i dopiero parę sekund po kobiecym krzyku spostrzegł się, że w ich stronę biegnie złodziej. Późno, za późno. W tym czasie Chester zrobił coś, w co Hayden do końca nie mógł uwierzyć. Zanim w ogóle Redems się ruszył, wjechał wózkiem prosto w złodziejaszka, uderzając w niego z hukiem i z plaskiem lądując na ziemi obok niego. Szok, niedowierzanie – to właśnie miał wypisane na twarzy Hayden.
- Chester! – zawołał zaraz, dobiegając do chłopaka i jednocześnie wydając z agresją w głosie komendę Admirałowi – Bierz go, nie puszczaj! – chwilę później znalazł się przy złodziejaszku, wydarł mu z rąk torebkę i unieruchomił. – Gdzie ochrona w tym centrum?! Zawołajcie ich, szybko! - krzyknął do tłumu.
- No dobra, to możesz umyć i obrać warzywa do sałatki. I tak, będą w niej pomidory. Ale koktajlowe, one są słodsze, więc powinny Ci podpasić. – odpowiedział Hayden, zerkając na zegarek na ręce. No, serio trzeba się zbierać. Jeżeli mają jeszcze dzisiaj zrobić obiad, to trzeba.
…tylko, że nie. Bo oczywiście ktoś musiał im popsuć plany. Informacja, że kobieta została okradziona, doszła do Haydena z pewnym opóźnieniem. Wczytał się w listę zakupów i dopiero parę sekund po kobiecym krzyku spostrzegł się, że w ich stronę biegnie złodziej. Późno, za późno. W tym czasie Chester zrobił coś, w co Hayden do końca nie mógł uwierzyć. Zanim w ogóle Redems się ruszył, wjechał wózkiem prosto w złodziejaszka, uderzając w niego z hukiem i z plaskiem lądując na ziemi obok niego. Szok, niedowierzanie – to właśnie miał wypisane na twarzy Hayden.
- Chester! – zawołał zaraz, dobiegając do chłopaka i jednocześnie wydając z agresją w głosie komendę Admirałowi – Bierz go, nie puszczaj! – chwilę później znalazł się przy złodziejaszku, wydarł mu z rąk torebkę i unieruchomił. – Gdzie ochrona w tym centrum?! Zawołajcie ich, szybko! - krzyknął do tłumu.
Uderzenie o ziemię nie było najprzyjemniejszym doznaniem w życiu, bo, nie oszukujmy się, nawet Szczerbatek skosztował w życiu orgazmu. Nawet nie wydał z siebie przy upadku żadnego odgłosu, będąc tak oniemiałym z szoku. Cholera wie, czym on podjął tę akcję, bo na sto procent nie używał wtedy mózgu. Generalnie to on rzadko kiedy robi cokolwiek ze swoimi szarymi komórkami, a w obliczu stresu już o tym kategorycznie nie było mowy. Podniósł się na łokciach z posadzki z szeroko rozwartymi ustami na widok Redemsa unieruchamiającego malwersanta w duecie z warczącym i szarpiącym na boki łbem psem jak najbardziej stosującym się do wydanej komendy. Normalnie w tym momencie Chessowi przeszło przez głowę, że to jego facet powinien grać Supermana, a nie jakiś Henry Cavill frajer, ale tymi wewnętrznymi rozważaniami podzieli się z nim wtedy, gdy pozbierają się z podłogi i dojdą do samochodu.
Chester syknął, w trybie natychmiastowym odsuwając się od szamotaniny i pracując jako monitoring w niemym wołaniu szukał pomocy u ludzi, którzy oczywiście albo stali sparaliżowani, albo omijali zbiorowisko, bo to nie ich interes. Aczkolwiek bardzo szybko na miejscu zjawili się odziany mu mundury dwaj panowie, którzy wyręczyli Haydena w obowiązku obywatelskim, z czego jeden z nich rzucił:
─ Zabierz pan tego psa!
Chłopak był bardzo bezsilny w tej sytuacji, tak naprawdę po swoim wariackim wyczynie kończyły się jego umiejętności kaskaderskie, więc od razu zawołał po odblokowaniu się:
─ Admirał, do mnie!
Dosłownie zaraz potem czworonóg oderwał się od nogi złodzieja przyciśniętego do gleby przez trzech rosłych mężczyzn, po czym natychmiast podszedł do pana, obwąchując jego włosy i trącając nosem w skroń z tym swoim nie za świeżym oddechem. Co tu się odjaniepawliło, to Chess wciąż za bardzo przetwarzał.
Chester syknął, w trybie natychmiastowym odsuwając się od szamotaniny i pracując jako monitoring w niemym wołaniu szukał pomocy u ludzi, którzy oczywiście albo stali sparaliżowani, albo omijali zbiorowisko, bo to nie ich interes. Aczkolwiek bardzo szybko na miejscu zjawili się odziany mu mundury dwaj panowie, którzy wyręczyli Haydena w obowiązku obywatelskim, z czego jeden z nich rzucił:
─ Zabierz pan tego psa!
Chłopak był bardzo bezsilny w tej sytuacji, tak naprawdę po swoim wariackim wyczynie kończyły się jego umiejętności kaskaderskie, więc od razu zawołał po odblokowaniu się:
─ Admirał, do mnie!
Dosłownie zaraz potem czworonóg oderwał się od nogi złodzieja przyciśniętego do gleby przez trzech rosłych mężczyzn, po czym natychmiast podszedł do pana, obwąchując jego włosy i trącając nosem w skroń z tym swoim nie za świeżym oddechem. Co tu się odjaniepawliło, to Chess wciąż za bardzo przetwarzał.
Może to zabrzmi dziwnie, ale.. Plany obiadowe dalej nie wypadły z głowy Haydena i tak czekając na zjawienie się ochrony, rozmyślał, w jakiej kolejności wszystko przygotować, żeby było cieplutkie, jakie dodać przyprawy, o której właściwie powinni zjeść, żeby mógł się ze wszystkim wyrobi-. A nie, tu się już trochę zjebało. Zerknął na Chestera, marszcząc brwi, a jednocześnie mocniej unieruchamiając złodziejaszka.
- Wszystko w porządku? - chwilę potem na miejsce zjawiło się dwóch facetów w mundurach, którzy przejęli sytuację. Hayden odciągnął mimo wszystko dalej bardzo agresywnie nastawionego do złodzieja psa, tłumacząc ochronie całe zajście. Zaraz też bliżej pojawiła się okradziona kobieta, która zaczęła przelewać swoje podziękowania na Chestera, Admirała i Haydena, odebrała swoją zgubę i została zgarnięta razem z oprawcą w celu zebrania zeznań przy obecności policji, która już została wezwana na miejsce zdarzenia. Redems do tej pory trochę ochłonął, Admirał również się uspokoił. Na szczęście, oni nie byli potrzebni w tym całym majdanie. Informatyk pomógł chłopakowi wspiąć się z powrotem na wózek, pozbierał wszystkie itemki, które przypadkiem wypadły im z ekwipunku... i się zaczęło.
- Pojebało Cię, Chester. - warknął, kucając przy nim z poważną miną. - A gdyby gościu miał nóż? Pomyślałeś o tym chociaż przez moment? Nawet, gdyby nie chciał Cię dźgnąć z premedytacją, to wpadłeś na niego z takim impetem, że wszystko mogło się wydarzyć. Czy Ty w ogóle pomyślałeś? At all? - machnął mu ręką przed oczyma - Słuchasz mnie w ogóle?
- Wszystko w porządku? - chwilę potem na miejsce zjawiło się dwóch facetów w mundurach, którzy przejęli sytuację. Hayden odciągnął mimo wszystko dalej bardzo agresywnie nastawionego do złodzieja psa, tłumacząc ochronie całe zajście. Zaraz też bliżej pojawiła się okradziona kobieta, która zaczęła przelewać swoje podziękowania na Chestera, Admirała i Haydena, odebrała swoją zgubę i została zgarnięta razem z oprawcą w celu zebrania zeznań przy obecności policji, która już została wezwana na miejsce zdarzenia. Redems do tej pory trochę ochłonął, Admirał również się uspokoił. Na szczęście, oni nie byli potrzebni w tym całym majdanie. Informatyk pomógł chłopakowi wspiąć się z powrotem na wózek, pozbierał wszystkie itemki, które przypadkiem wypadły im z ekwipunku... i się zaczęło.
- Pojebało Cię, Chester. - warknął, kucając przy nim z poważną miną. - A gdyby gościu miał nóż? Pomyślałeś o tym chociaż przez moment? Nawet, gdyby nie chciał Cię dźgnąć z premedytacją, to wpadłeś na niego z takim impetem, że wszystko mogło się wydarzyć. Czy Ty w ogóle pomyślałeś? At all? - machnął mu ręką przed oczyma - Słuchasz mnie w ogóle?
Posprzątany z posadzki usadowił się swoje kościste pośladki na wózku, ustawiając też swoje zapałkowate nogi na ich prawowitych miejscach. Pies odciągnięty od drącego się i kopiącego złodzieja usiadł przy Chesterze, układając łeb na jego kolanach, sapiąc jeszcze od wysiłku, choć gdyby to było wymagane, mógłby gryźć typa w łydkę jeszcze przez pięć godzin. Heachthinghearn podrapał czworonoga za klapniętym uchem, dając mu aprobatę za obronę swoich państwa. Zaraz jednak zwierz usunął łeb i usiadł równolegle do koła wózka, aby dać pole do popisu Redemsowi, który zbierał oddech do wygłoszenia litanii.
No tak, jego bluza z „Not today Satan” nie uchroniła go od wpływu sił nieczystych, bo jak inaczej wytłumaczyć to, że niepełnosprawnym chłopakiem miotnęło tak, że egzorcyści z całego kraju wstali do telefonu? Chess uciekał nieco wzrokiem to w prawo, to w lewo, pocierając sobie lewy łokieć, który nieco go zabolał przy lądowaniu awaryjnym, bo jak miał usprawiedliwić swoje zachowanie? Miał nietęgi wyraz twarzy od tego wykładu.
─ On i tak w ogóle mnie nie widział, więc jakby miał nóż, to i tak wbiłby go we mnie. Miałem siedzieć jak ciele? ─ odpyskował, krzyżując ramiona na piersi.
Może i nie był typem wojownika i więcej w życiu spierdalał niż się bił, aczkolwiek jak już wszyscy mieli tak siermiężnie w dupie dokumenty, pieniądze i Diora tej kobiety, to Chess też miałby mieć? Nie był niepełno-... Dobra, był, ale nadal.
No tak, jego bluza z „Not today Satan” nie uchroniła go od wpływu sił nieczystych, bo jak inaczej wytłumaczyć to, że niepełnosprawnym chłopakiem miotnęło tak, że egzorcyści z całego kraju wstali do telefonu? Chess uciekał nieco wzrokiem to w prawo, to w lewo, pocierając sobie lewy łokieć, który nieco go zabolał przy lądowaniu awaryjnym, bo jak miał usprawiedliwić swoje zachowanie? Miał nietęgi wyraz twarzy od tego wykładu.
─ On i tak w ogóle mnie nie widział, więc jakby miał nóż, to i tak wbiłby go we mnie. Miałem siedzieć jak ciele? ─ odpyskował, krzyżując ramiona na piersi.
Może i nie był typem wojownika i więcej w życiu spierdalał niż się bił, aczkolwiek jak już wszyscy mieli tak siermiężnie w dupie dokumenty, pieniądze i Diora tej kobiety, to Chess też miałby mieć? Nie był niepełno-... Dobra, był, ale nadal.
Chyba niepełnosprytny, skoro chciał narażać swoje życie dla tej cholernej torebki. Torebka jest do łatwej wymiany, dokumenty można wyrobić nowe, karty płatnicze zablokować. Uszkodzenia na ciele są gorsze, a w takich przypadkach często też nie kończą się happy endem, a skradzione pieniądze tego nie naprawią. I szczerze mówiąc, Chester narobił przed chwilą Redemsowi niezłego stracha. I było to po nim widać.
- Cholera, Chester. W dupie mam torebkę tej laski. Nic Ci nie jest? - spojrzał od razu na łokieć, który rozcierał - Boli Cię? Mało, czy bardzo? Mam nadzieję, że się tylko obtłukłeś..
Od razu spojrzał też na Admirała, lekko się uśmiechając. Pomiział go za uchem, podrapał po pleckach, tak w nagrodę!
- Dobra robota, kolego, bardzo ładnie nastraszyłeś tego idiotę. Ktoś tu chyba dostanie dobre mięsko na obiadek. - zaśmiał się, zaraz wracając na Chestera - A Ciebie posadzimy na karnym jeżyku. Może na nim uświadomisz sobie, że czasem nie warto się mieszać w takie sprawy.
Wstał, obczaił, czy na pewno nie pogubili po drodze itemów i ruszył w stronę samochodu, przywołując do siebie chłopaka i pieseła. Adrenalinka powoli zaczęła opadać. Coś jeszcze dzisiaj się wydarzy, czy będą w końcu mieli święty spokój?
- Cholera, Chester. W dupie mam torebkę tej laski. Nic Ci nie jest? - spojrzał od razu na łokieć, który rozcierał - Boli Cię? Mało, czy bardzo? Mam nadzieję, że się tylko obtłukłeś..
Od razu spojrzał też na Admirała, lekko się uśmiechając. Pomiział go za uchem, podrapał po pleckach, tak w nagrodę!
- Dobra robota, kolego, bardzo ładnie nastraszyłeś tego idiotę. Ktoś tu chyba dostanie dobre mięsko na obiadek. - zaśmiał się, zaraz wracając na Chestera - A Ciebie posadzimy na karnym jeżyku. Może na nim uświadomisz sobie, że czasem nie warto się mieszać w takie sprawy.
Wstał, obczaił, czy na pewno nie pogubili po drodze itemów i ruszył w stronę samochodu, przywołując do siebie chłopaka i pieseła. Adrenalinka powoli zaczęła opadać. Coś jeszcze dzisiaj się wydarzy, czy będą w końcu mieli święty spokój?
─ Zupełnie nic mi nie jest, już praktycznie nie boli. ─ odpowiedział z nadąsanym wyrazem twarzy, nie fałszując swoich odczuć. Najwięcej, co się narobi na tym łokciu to trochę sinizny i tyle, ewentualnie biodro też będzie miał lekko śliwkowe, ale Chester regularnie nabijał sobie siniaki na piszczelach od leciusieńkiego zetknięcia się z ramą łóżka.
Poprawił się na wózku tak, aby się z niego nie zsunąć, po czym dołączył się do czochrania czworonoga, który już miał jęzor w okolicach kolan, nadstawiając się do pieszczot. Co za good boy nie lubił być głaskany za dobrze wykonaną pracę? A jeszcze jak dochodziło do tego mięso, ojojoj, wyczyści michę do dna!
─ Jezu, nie mam pięciu lat. ─ mówiąc, zaraz wyciągnął się po smycz i nawinął ją sobie wokół pięści, szorując z tą dwójką na parking przed galerią handlową. ─ Nie mogę nic robić, bo mi nogi nie pracują? ─ dodał pretensjonalnym tonem, zbliżając się do samochodu.
Poprawił się na wózku tak, aby się z niego nie zsunąć, po czym dołączył się do czochrania czworonoga, który już miał jęzor w okolicach kolan, nadstawiając się do pieszczot. Co za good boy nie lubił być głaskany za dobrze wykonaną pracę? A jeszcze jak dochodziło do tego mięso, ojojoj, wyczyści michę do dna!
─ Jezu, nie mam pięciu lat. ─ mówiąc, zaraz wyciągnął się po smycz i nawinął ją sobie wokół pięści, szorując z tą dwójką na parking przed galerią handlową. ─ Nie mogę nic robić, bo mi nogi nie pracują? ─ dodał pretensjonalnym tonem, zbliżając się do samochodu.
- Wiem, że nie masz pięciu lat, po prostu mi się aż w głowie zakręciło, jak w niego wjechałeś. - mruknął pod nosem Hayden, zerkając przez ramię na bruneta. Nie zamierzał jeszcze bardziej przyznawać się do tego, że w takich chwilach zwyczajnie bał się o chłopaka. Już na co dzień cały czas się o niego martwił, proszę mu nie dokładać stresów. Wrzucił itemki do samochodu, a że nie było ich mega dużo, to po prostu wciepał wszystko na tylne siedzenie. A co się będzie przejmował.
- Dobra, chodź, sześciolatku. - pomógł Chesterowi wejść do samochodu, wygodnie usadowił go na przednim siedzeniu, a wózek złożył i wrzucił niedaleko zakupów, robiąc jeszcze miejsce dla Admirała. Sam zaraz wskoczył na miejsce kierowcy, zapiął pasy i odpalił silnik.
- Pasy, Chester. - przypomniał mu jeszcze. I nie ruszył, dopóki tego nie zrobił. Chwilę potem odjechali prosto do domu. No to będzie rzeź z tymi projektami - pomyślał Redems. Zwłaszcza, że Heachthinghearn pewnie nie będzie będzie mu ułatwiał zadania.
- Dobra, chodź, sześciolatku. - pomógł Chesterowi wejść do samochodu, wygodnie usadowił go na przednim siedzeniu, a wózek złożył i wrzucił niedaleko zakupów, robiąc jeszcze miejsce dla Admirała. Sam zaraz wskoczył na miejsce kierowcy, zapiął pasy i odpalił silnik.
- Pasy, Chester. - przypomniał mu jeszcze. I nie ruszył, dopóki tego nie zrobił. Chwilę potem odjechali prosto do domu. No to będzie rzeź z tymi projektami - pomyślał Redems. Zwłaszcza, że Heachthinghearn pewnie nie będzie będzie mu ułatwiał zadania.
Wszedł na siedzenie pasażera, zapierając się rękami o barki Redemsa, a na końcówce operacji J.A.Z.D.A. (jakaś awantura z dwoma anarchistami) cmoknął go lekko, mimo że ten przed sekundą nazwał go dzieciakiem. W domu się poszturchają, tutaj niech stwarzają pozory normalnych, dorosłych ludzi, o ile można jeszcze takiego udawać przy kimś tak tęczowym, że można z niego robić Skittelsy. Ale niech tylko zatrzasną się w mieszkaniu, to się zacznie MMA.
Zamknął za sobą drzwi bez wyczucia, czemu towarzyszył pełen wzburzenia trzask, po czym odprowadził swojego kierowcę wzrokiem do tylnych drzwi, przez które na siedzenia wdrapał się od Admirał i ułożył pysk na ramieniu właściciela, na co ten podrapał go pod brodą. Nie to, że nie wiedział, że Hayden się martwi, on tego doświadczał na co dzień bardzo często, problem w tym, że frustrowało go zabieranie mu noża z rąk i "daj, ja to zrobię". On też chciał coś w życiu robić i to nie w stylu daj mi ulgę, jestem niepełnosprawny, tylko ja nie zrobię? potrzymaj mi piwo. Hodowla Chestera wymagała zapewnienia mu wyzwań! Tylko jak to wytłumaczyć takiemu...
─ Dobrze, daddy. ─ odpowiedział tak skonanym tonem, jakby wydawał z siebie ostatnie tchnienie. Zapiął pasy, dalej się złoszcząc i zaczął dłubać przy radiu, aby włączyć coś, do czego będzie mógł się wydzierać przez całą jazdę.
/zt. x2
Zamknął za sobą drzwi bez wyczucia, czemu towarzyszył pełen wzburzenia trzask, po czym odprowadził swojego kierowcę wzrokiem do tylnych drzwi, przez które na siedzenia wdrapał się od Admirał i ułożył pysk na ramieniu właściciela, na co ten podrapał go pod brodą. Nie to, że nie wiedział, że Hayden się martwi, on tego doświadczał na co dzień bardzo często, problem w tym, że frustrowało go zabieranie mu noża z rąk i "daj, ja to zrobię". On też chciał coś w życiu robić i to nie w stylu daj mi ulgę, jestem niepełnosprawny, tylko ja nie zrobię? potrzymaj mi piwo. Hodowla Chestera wymagała zapewnienia mu wyzwań! Tylko jak to wytłumaczyć takiemu...
─ Dobrze, daddy. ─ odpowiedział tak skonanym tonem, jakby wydawał z siebie ostatnie tchnienie. Zapiął pasy, dalej się złoszcząc i zaczął dłubać przy radiu, aby włączyć coś, do czego będzie mógł się wydzierać przez całą jazdę.
/zt. x2
Miało być skromnie i prosto. Pojedynczy stolik, parę balonów, może jakiś stojący banner niewielkich rozmiarów. A te dzbany wywiesiły na wejściu do molocha wielki wallscroll z okładką płyty i zwięzłym ogłoszeniem o obecności Paige w sklepie muzycznym na poziomie +1. Balony też były - dziesięć razy więcej niż się spodziewała, otaczające dosłownie całe wejście do lokalu, w którym się znajdowała. Każdego gościa witały hostessy z ulotkami i tacą pełną soków i wody w papierowych kubeczkach.
Kto tyle zainwestował w kogoś, kto w sumie nawet nie był na tyle znany, skoro ten jeden raz nie korzystała z pomocy Blacka? No albo wytwórnię pojebało i zaryzykowali, albo balony były teraz zajebiście przecenione.
Sheridan za to siedziała sobie spokojnie przy przygotowanej ławeczce, ludzie stali w kolejce, w sumie nawet grzecznie. Tylko niektórzy coś tam darli japę, ktoś tam był na tyle odważny żeby poprosić o zdjęcie, jakiś pedał na wózku darł szczerbatą japę, że przepuścić go, bo fan numer jeden... zaraz, co.
No śmiesznie, tak w skrócie.
//ogólnie jak zawsze - pięciozdaniowce stykają, co nie. Opingolimy to wszystko w parę dni, można dołączyć w każdej chwili i niezależnie od tego w jakiej kolejności wbijecie, nie musimy potem odpisywać po kolei. XD Pozdrawiam, nie umiem prowadzić eventów.
Kto tyle zainwestował w kogoś, kto w sumie nawet nie był na tyle znany, skoro ten jeden raz nie korzystała z pomocy Blacka? No albo wytwórnię pojebało i zaryzykowali, albo balony były teraz zajebiście przecenione.
Sheridan za to siedziała sobie spokojnie przy przygotowanej ławeczce, ludzie stali w kolejce, w sumie nawet grzecznie. Tylko niektórzy coś tam darli japę, ktoś tam był na tyle odważny żeby poprosić o zdjęcie, jakiś pedał na wózku darł szczerbatą japę, że przepuścić go, bo fan numer jeden... zaraz, co.
No śmiesznie, tak w skrócie.
//ogólnie jak zawsze - pięciozdaniowce stykają, co nie. Opingolimy to wszystko w parę dni, można dołączyć w każdej chwili i niezależnie od tego w jakiej kolejności wbijecie, nie musimy potem odpisywać po kolei. XD Pozdrawiam, nie umiem prowadzić eventów.
Chesterowi podczas wizyt w szpitalu niejednokrotnie ludzie mówili, żeby zaczął w posiadaniu niesprawnych nóg szukać plusów, aczkolwiek z kołnierzem ortopedycznym na szyi nie miał na tyle pola do manewru, aby splunąć im w twarz, więc musiał zacząć rozważać ten temat. Po czterech latach nauczył się doceniać to, czego w życiu nie posiadał. Nie tylko sprawnie działającego kręgosłupa, ale też piątej klepki w głowie.
─ Move, I'm gay. ─ obwieścił światu, jakby ten jeszcze nie wiedział po jego różowej bluzie "enjoy cock", przejeżdżając perfidnie po stopie jakiemuś podrostkowi z łupieżem na głowie, a gdy ten już wykonywał zamach, aby odeprzeć atak łokciem, blondyn sparaliżował go błyskiem stali na zębach. ─ Chyba nie uderzysz niepełnosprawnego?
Tak czy srak, dostał się na przód kolejki, mając w dupie całą resztę niezadowolonych fanów, którzy wężykiem stali aż po same schody ruchome. Cóż, trzeba było znać osobiście pannę Paige, frajerzy. On miał tę przyjemność, że w szkole średniej obdarowywał ją swoimi zarazkami w gumie do żucia przyczepionej do włosów.
─ Co tam, Paige? Powodzi się, co? ─ zapytał, opierając się ręką o stolik i podsuwając jej swój egzemplarz płyty. ─ I co z herbatą dla swojego fana numer jeden?
Pamiętliwa bestia.
─ Move, I'm gay. ─ obwieścił światu, jakby ten jeszcze nie wiedział po jego różowej bluzie "enjoy cock", przejeżdżając perfidnie po stopie jakiemuś podrostkowi z łupieżem na głowie, a gdy ten już wykonywał zamach, aby odeprzeć atak łokciem, blondyn sparaliżował go błyskiem stali na zębach. ─ Chyba nie uderzysz niepełnosprawnego?
Tak czy srak, dostał się na przód kolejki, mając w dupie całą resztę niezadowolonych fanów, którzy wężykiem stali aż po same schody ruchome. Cóż, trzeba było znać osobiście pannę Paige, frajerzy. On miał tę przyjemność, że w szkole średniej obdarowywał ją swoimi zarazkami w gumie do żucia przyczepionej do włosów.
─ Co tam, Paige? Powodzi się, co? ─ zapytał, opierając się ręką o stolik i podsuwając jej swój egzemplarz płyty. ─ I co z herbatą dla swojego fana numer jeden?
Pamiętliwa bestia.
Czemu ja nie uwierzyłem, że ona się wybije i nie zainwestowałem w to hajsu.
Ta i wiele innych myśli chodziło po głowie Azjaty, kiedy zobaczył z jaką pompą organizowane jest podpisywanie płyty. Pierdolona Lana Del Rey się znalazła.
Zupełnie inne myśli krążyły po głowie towarzyszącej mu brunetki, która niezwykle chętnie dzieliła się nimi z całym światem.
- Rany, nie mogę uwierzyć, że naprawdę znasz Sheridan Paige i że ja też ją poznam i że podpisze mi płytę i w ogóle jezujezu jestem tak podekscytowana - trajkotała jak najęta, a Koss westchnął ciężko, widząc rozmiary kolejki. W tej chwili autentycznie zazdrościł kolesiowi na wózku, który bez przypału popierdalał do przodu, bo kto go zatrzyma? Inwalidztwo miewa swoje jasne strony.
- Może poproszę, żeby podpisała mi się na ręce i już nigdy jej nie umyję? Co o tym myślisz Kosiaczku?
Zajęty rozważaniem udawania inwalidy, Koss ocknął się i spojrzał na dziewczynę z powątpiewaniem.
- Ogarnij się i przestań robić siarę - rzucił oschle, a potem złapał ją za nadgarstek i pociągnął w stronę ochroniarzy. Nie będzie bez sensu dyndał w tej kolejce jak kutas u eunucha.
Dziewczyna nie stawiała oporu, jednak na jej ślicznej twarzyczce wyraźnie odmalowało się zatroskanie.
- Kossi, nie chcę, żeby nas stąd wyrzucili....
- Nie wyrzucą, przecież mnie kurwa znają. Sheridan też mnie zna.
- Na pewno? Wiesz, ona jest jednak sławna...
Koss przystanął i schował twarz w dłoniach.
- Megg ze dwadzieścia razy już ci tłumaczyłem. Robiłem z nią wywiad i są na to nawet dowody na taśmie. Więc tak, owszem, zna mnie, bo nie miałem wtedy papierowej torby na głowie.
Frustracja wynikała chyba z faktu, że nie mógł sławą dorównać piosenkarce, chociaż kojarzył ją przecież ze szkolnych korytarzy. Trzeba było pójść w przemysł muzyczny, jasna cholera.
Ruszyli dalej w kierunku stolika. Zatrzymał ich jeden z ochroniarzy. Zanim zdążył się jednak odezwać, Koss zaatakował go legitymacją prasową. Mężczyzna przestudiował ją z wyraźnym trudem, a potem się odsunął i wskazał ręką, że mogą ruszać dalej. Koss uśmiechnął się z wyższością do dziewczyny obok, po czym wreszcie dotarli do stolika.
- Cześć, Sher. Ta oto urocza dama dałaby się dosłownie zabić za twój podpis - rzucił i wskazał na Megane, która teraz w panice zaczęła przetrząsać torebkę, aby wyciągnąć swoją płytę. Japończyk ledwo powstrzymał się przed kolejnym westchnięciem westchnięciem i starał się nadrabiać uśmiechem.
Ta i wiele innych myśli chodziło po głowie Azjaty, kiedy zobaczył z jaką pompą organizowane jest podpisywanie płyty. Pierdolona Lana Del Rey się znalazła.
Zupełnie inne myśli krążyły po głowie towarzyszącej mu brunetki, która niezwykle chętnie dzieliła się nimi z całym światem.
- Rany, nie mogę uwierzyć, że naprawdę znasz Sheridan Paige i że ja też ją poznam i że podpisze mi płytę i w ogóle jezujezu jestem tak podekscytowana - trajkotała jak najęta, a Koss westchnął ciężko, widząc rozmiary kolejki. W tej chwili autentycznie zazdrościł kolesiowi na wózku, który bez przypału popierdalał do przodu, bo kto go zatrzyma? Inwalidztwo miewa swoje jasne strony.
- Może poproszę, żeby podpisała mi się na ręce i już nigdy jej nie umyję? Co o tym myślisz Kosiaczku?
Zajęty rozważaniem udawania inwalidy, Koss ocknął się i spojrzał na dziewczynę z powątpiewaniem.
- Ogarnij się i przestań robić siarę - rzucił oschle, a potem złapał ją za nadgarstek i pociągnął w stronę ochroniarzy. Nie będzie bez sensu dyndał w tej kolejce jak kutas u eunucha.
Dziewczyna nie stawiała oporu, jednak na jej ślicznej twarzyczce wyraźnie odmalowało się zatroskanie.
- Kossi, nie chcę, żeby nas stąd wyrzucili....
- Nie wyrzucą, przecież mnie kurwa znają. Sheridan też mnie zna.
- Na pewno? Wiesz, ona jest jednak sławna...
Koss przystanął i schował twarz w dłoniach.
- Megg ze dwadzieścia razy już ci tłumaczyłem. Robiłem z nią wywiad i są na to nawet dowody na taśmie. Więc tak, owszem, zna mnie, bo nie miałem wtedy papierowej torby na głowie.
Frustracja wynikała chyba z faktu, że nie mógł sławą dorównać piosenkarce, chociaż kojarzył ją przecież ze szkolnych korytarzy. Trzeba było pójść w przemysł muzyczny, jasna cholera.
Ruszyli dalej w kierunku stolika. Zatrzymał ich jeden z ochroniarzy. Zanim zdążył się jednak odezwać, Koss zaatakował go legitymacją prasową. Mężczyzna przestudiował ją z wyraźnym trudem, a potem się odsunął i wskazał ręką, że mogą ruszać dalej. Koss uśmiechnął się z wyższością do dziewczyny obok, po czym wreszcie dotarli do stolika.
- Cześć, Sher. Ta oto urocza dama dałaby się dosłownie zabić za twój podpis - rzucił i wskazał na Megane, która teraz w panice zaczęła przetrząsać torebkę, aby wyciągnąć swoją płytę. Japończyk ledwo powstrzymał się przed kolejnym westchnięciem westchnięciem i starał się nadrabiać uśmiechem.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach