Ryan Jay Grimshaw
Ryan Jay Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Animal Cafe [ KAWIARNIA ]
Pią Lut 23, 2018 9:20 pm
First topic message reminder :


Animal Cafe




Chiński Nowy Rok zagościł w niemalże całym Riverdale City – nie ominął także miejsca, które dość silnie wiąże się ze zwierzętami. Mamy przecież rok królika! Nie jest to jednak czas, kiedy należy uhonorować jedynie to stworzenie, dlatego miejskie schronisko postanowiło zorganizować akcję charytatywną, by uczcić pamięć wszystkich pupili, które wciąż poszukują swoich właścicieli. Każdy chętny do pomocy ma możliwość zgłoszenia się do pomocy szukającym domu zwierzakom. Podczas świętowania, będzie można nakarmić miejscowe koty czy też psy, którym nie brak chęci do spaceru i zabawy. Oprócz tego tradycyjnie organizowana jest zbiórka karmy czy koców, które pozwolą naszym przyjaciołom na przetrwanie chłodniejszych dni.
Dzięki dotacjom i wsparciu wolontariuszy z tej okazji udało nam się zagospodarować przestrzeń, w której powstało jedyne w swoim rodzaju Animal Cafe. Nasi goście będą mogli spędzić swój czas w miłej atmosferze przy kubku gorącej kawy i herbaty i, rzecz jasna, w otoczeniu zwierzątek, z którymi będą mieli możliwość zrobić sobie zdjęcia!



Animal Cafe [ KAWIARNIA ] - Page 6 Herb-RDpn_qnxwsaa

Rosa María Chavarría
Rosa María Chavarría
Fresh Blood Lost in the City
Re: Animal Cafe [ KAWIARNIA ]
Wto Mar 20, 2018 12:35 am
Chciała uniknąć kolejnego kieliszka, jednak Sigrunn najwidoczniej miała inne plany co do tego. Doskonale wiedziała gdzie uderzyć! Sięgnęła po kieliszek i wychyliła go szybko. Zaraz zagryzając ciastem.
- Potworzee- jęknęła cicho patrząc na Norweżkę.
Ryan Jay Grimshaw
Ryan Jay Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Animal Cafe [ KAWIARNIA ]
Wto Mar 20, 2018 11:02 am
„Czy on mnie polubił?”
Grimshaw już wcześniej przyglądał się poczynaniom psa, który najwyraźniej zyskał na pewności siebie, gdy uznał, że wreszcie trafił na kogoś, kto nie będzie nabijał się z jego nieporadności. Przez chwilę nie odpowiadał, po prostu obserwując, jak zwierzę zaczyna przysypiać obok Thatchera, choć inni przedstawiciele jego gatunku zazwyczaj woleli zachować czujność, czego idealny pokaz przyszło im obserwować, gdy tylko przekroczyli próg strefy.
Chyba aż za bardzo. Może przyciągasz tylko niektóre egzemplarze?
Jakie jeszcze wyjaśnienie mogli znaleźć w tym przypadku?
Teraz pozostało mieć nadzieję, że Starr nie okaże się jedną z tych osób, które nie wstaną z miejsca, dopóki pies nie obudzi się sam z siebie i nie zwróci im wolności. Skoro mowa o puszczaniu lampionów, mieli coraz mniej czasu.
No, no. Czy to zazdrość czy mi się wydaje? ― odparł, jakby wyczuł w jego głosie zdradzieckie tony zazdrości, mimo że to właśnie Winchester był tym, który właśnie poświęcał całkiem sporo uwagi leżącemu na jego udzie psu. Czy to nie podchodziło pod hipokryzję?
Szarooki zerknął na rudzielca, który spokojnie spoczywał przy jego nodze z przednimi łapami schowanymi pod swoim ciałem. Nie wyglądał na niezadowolonego z faktu, że nie doczekał się żadnych pieszczot, jakby ciepło bijące od ludzkiego ciała w zupełności mu wystarczało. Chociaż Ryan nie miał styczności z kotami, a sam był posiadaczem rosłego dobermana, dla którego leżący obok futrzak równie dobrze mógłby stać się obiadem, zdawał sobie sprawę, że gdyby kot tylko chciał jakichkolwiek pieszczot, na pewno zacząłby się o nie dopraszać.
Może to jeden z tych kotów, które szukają towarzystwa tam, gdzie nie będzie ich się na siłę tarmosić. Jak widać, dobrze trafił.
Zamiast skupić się na kocie, przywiązał większą wagę do wcześniejszego wyrzutu złotookiego. Niespodziewanie uniósł rękę, wsuwając palce w jego włosy z tyłu głowy, które poczochrał w dość pobłażliwym geście, jakby to właśnie on był tym rudzielcem, który siedział tu od dłuższego czasu i nie doczekał się swojej nagrody.
Riley Wolfhound Grimshaw
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Animal Cafe [ KAWIARNIA ]
Wto Mar 20, 2018 5:55 pm
Rozumiem. — to jedno, proste słowo wystarczyło w formie odpowiedzi na słowa Sheridan. Jakby nie patrzeć, nie miał za bardzo jak podzielić się własnymi spostrzeżeniami, skoro nie miał większego doświadczenia w tejże dziedzinie. Postanowił jednak zapamiętać, na wypadek gdyby kiedykolwiek w przyszłości jemu albo Jayowi zachciało się uzupełnić dom dodatkowymi kotami. Nawet jeśli szczerze wątpił, by coś podobnego miało nastąpić. Żaden z nich nie był typem wielkiego miłośnika zwierząt marzącego o wielkim schronisku, a Woolfe'owi zdecydowanie daleko było do kociarza. Jeśli miał już zwracać się w jakimś konkretnym kierunku, zdecydowanie wolał psowate.
Jeden mi wystarczy. Nie potrzebuję wielkiego stada zainteresowanych. Zazdrość o kota? — roześmiał się, kręcąc przy tym nieznacznie głową na boki. Może jeszcze frytki do tego? Tak jakby futrzak miał z nim jakiekolwiek szanse.
Widzisz Jay, jak śmiałeś go tak długo ignorować? — zażartował, wpasowując się idealnie w słowa Sheridan. Nie spodziewał się jednak, że dłoń Grimshawa wyląduje w jego własnych włosach. Gest jest pomimo faktu, że pozostawał dla niego niezwykle przyjemnym i tak wymusił na nim dość konkretną reakcję, gdy uderzył srebrnookiego w żebra łokciem, przewracając oczami.
Bardzo zabawne. Widzę, że zaczynasz się nudzić — pies na jego udzie podniósł łeb, rzucając im krótkie spojrzenie, zaraz jednak zwrócił się w przeciwnym kierunku, wylizując futro na wybrakowanej łapie. Z każdą minutą odczuwał coraz mocniejszy wewnętrzny konflikt, do którego nadal nie chciał się przyznać.

Wybrakowany kundel trafił na innego wybrakowanego kundla. Jesteście tak samo żałośni, stanowilibyście wymarzony duet.

Nie słuchaj go chłopcze. Wiesz, że decyzja nie należy tylko do ciebie, ale jeśli ją podejmiesz możesz odmienić jego życie.

Nie lepiej byłoby po prostu strzelić mu w łeb? Mógłbyś załadować dwie kulki i przy okazji odwalić robotę też w swoim przypadku.

Żałuję, że nie możemy po prostu odstrzelić ciebie.

Warkoty wypełniały jego głowę coraz głośniej i głośniej, tylko po to by zaraz ponownie przycichnąć. Czuł się jakby tuż przed nimi usiadła wyjątkowo kłopotliwa para, upominana od czasu do czasu przez kelnera o miejscu, w którym się znajdowali.
Doskonale zdawał sobie jednak sprawę że przy stoliku przez nimi nie było nikogo. A już na pewno nikt nie rzucałby w jego stronę aż tak kontrowersyjnych uwag.
Musnął ponownie palcem ucho psa, patrząc jak ten odwraca się w jego stronę, by zaraz zacząć podgryzać jego palec, machając przy tym ogonem.
Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Re: Animal Cafe [ KAWIARNIA ]
Wto Mar 20, 2018 6:34 pm
Mając przed sobą tę dwójkę przedstawioną na kolorowym, uroczym obrazku, powoli zaczynała rozumieć opinię niektórych nastolatek odnośnie wszystkich opowiadań skupiających się na męsko-męskich romantycznych podchodach. Bezsensowne opisy wciskania sobie parówek w bułki nie były czymś, do czego odnosiła się teraz w myślach, ale jakieś pocieszne sceny pokroju właśnie takiego niewinnego przetrzepywania włosów brzmiały całkiem... słodko. I przyzwoicie. Pewnie dlatego jeszcze raz udało im się rozczulić Sheridan.
- Kochani jesteście - rzuciła trochę mimowolnie, zaraz marszcząc brwi i odchrząkując głośno. - Znaczy się. Ten.
No, Sher, znaczy się co?
- Chyba powinniśmy się zebrać - mruknęła nagle niechętnie. Jakoś odechciało jej się iść puszczać te lampiony, kiedy mogła siedzieć sobie i wpatrywać się w rozradowanego psa i maksymalnie zrelaksowane kociska. Mimo wszystko podniosła tyłek i machnęła na mężczyzn ręką, mrucząc coś, że zaraz wróci. I podbiła do jednej z kelnerek, podczas rozmowy z nią wskazując na kurduplokota. Zanim jeszcze od niej odeszła, skinęła głową. Najwyraźniej otrzymała informacje, których chciała. Zaraz wróciła po swój płaszczyk i uśmiechnęła się do ciemnowłosych. - No, Thatcher, jeśli chcesz wrócić do domu z kolegą, to rozmów się jeszcze z obsługą i wpadnij po dokumenty kiedy pora będzie dogodna... przynajmniej to usłyszałam, nie wiem na ile ta baristka jest ogarnięta w temacie - wzruszyła ramionami. Zapewne coś tam wiedziała, więc nie miała zamiaru szczególnie podważać prawdziwości jej słów. Paige poklepała się po na szybko kieszeniach, sprawdzając czy wszystko jest na swoim miejscu, nim wyczekująco zerknęła na swoich towarzyszy. Nie wiedziała już nawet czy nie chce się stąd ruszyć, czy chce mieć te lampiony już za sobą żeby wrócić po czworonoga.
Anonymous
Gość
Gość
Re: Animal Cafe [ KAWIARNIA ]
Wto Mar 20, 2018 9:42 pm
Westchnęła i upiła kawy. Skrzywiła się i natychmiastowo zaczęła się zastanawiać jak napój wpłynie na jej serce. Nie miała czym tego zagryźć, ale trudno. Pozostało jej tylko bawienie się kulką w języku.
Ryan Jay Grimshaw
Ryan Jay Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Animal Cafe [ KAWIARNIA ]
Wto Mar 20, 2018 10:34 pm
Oboje wiemy, że jesteś mistrzem w robieniu dobrej miny do złej gry. Możesz próbować z innymi, Winchester ― skomentował, słysząc śmiech prefekta. Co prawda nie mógł dać sobie uciąć ręki, że w tej kwestii się nie mylił, jednak przynajmniej jego postawa świadczyła o tym, że obserwował go na tyle długo, by podobne rzeczy nie były w stanie mu umknąć.
„Kochani jesteście.”
Zdawał się puścić tę uwagę mimo uszu, choć pewnie bardziej dlatego, że nie rozumiał, do czego odnosiła się jasnowłosa. Dla niego wszystkie gesty były czymś całkowicie naturalnym, co nie miało w sobie żadnego podłoża, które dodawałoby szczypty słodyczy do ich relacji. Dotyk był tu jednak dość istotnym aspektem, choć – jak widać – nie zawsze spotykał się z równie pozytywnym odbiorem.
M-mm. Jak na to wpadłeś? ― rzucił mrukliwie, nawet nie próbując zaprzeczać ogarniającej go nudzie, choć mogło być znacznie gorzej. Łokieć wbity w jego żebra nie zrobił na nim większego wrażenia, choć zdawało się, że jak na złość oparł przedramię o ramię chłopaka, ograniczając tym samym jego przestrzeń osobistą.
„No, Thatcher, jeśli chcesz wrócić do domu z kolegą (...)”
Wcześniej nie zakładał, że mogła istnieć taka możliwość. Dopiero słowa wypowiedziane przez blondynkę uświadomiły go, że zaznajomienie się z broszurą, mogło mieć jakiś konkretny cel. W gruncie rzeczy Winchester nigdy nie wyrażał specjalnego zainteresowania posiadaniem pupila – nawet dziś uświadomił im, że obawia się, że mógłby zrobić takowemu krzywdę.
Odmówiłbyś mu tego?
Szare tęczówki dosięgnęły spojrzeniem niewielkiego psa. Było całkiem zrozumiałe, że nie przekonał się do niego na tyle, na ile zdążył to zrobić Starr. Przygarnianie psa po przejściach wiązało się z całą masą obowiązków. Choć na pierwszy rzut oka pies wydawał się całkiem grzeczny, nie wiadomo, jakie cechy ujawniłby przed nimi przy bliższym poznaniu. Nie odezwał się jednak ani słowem, choć wzrok, który wreszcie spoczął na twarzy złotookiego, był wręcz do bólu wyczekujący. Nie próbował go ani zachęcać, ani zniechęcać – chciał po prostu wiedzieć, co zamierzał i czy w ogóle miał jakiekolwiek plany względem nowego ulubieńca.
Riley Wolfhound Grimshaw
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Animal Cafe [ KAWIARNIA ]
Wto Mar 20, 2018 11:41 pm
Ach gdyby nie ten mój optymizmjuż dawno by mnie tu nie było. Woolfe był dość specyficznym przypadkiem. Ciężko było mu określić czy faktycznie mógłby się określić mianem optymisty, czy może rzeczywiście jedynie robił dobrą minę do złej gry. W końcu jakby nie patrzeć, jedno nie było równoznaczne z drugim. Z jednej strony z łatwością przypisałby samemu sobie pesymizm w stosunku do życia i wszystkiego co go spotykało.
Ale z drugiej strony czy gdyby rzeczywiście tak było, nadal znajdowałby się na tym świecie?

Już zapomniałeś, że stosunkowo niedawno próbowałeś jebnąć się z mostu?

Do diabła, Woolfe. Mój szacunek do ciebie wzrósł trzykrotnie, nie wiem jakim cudem wytrzymywałeś z nim przez te wszystkie lata. Jest nie do zniesienia.

Tylko się nie popłacz, wilczku. Gdyby był z tobą od samego początku wyrósłby na totalną pizdę.

Podniósł dłoń do głowy, uciskając kilkakrotnie nasadę nosa. Dopiero po wyczuciu przedramienia na swoim ramieniu, odchylił się w bok przechylając głowę w stronę Jaya, by praktycznie całkowicie zmniejszyć odległość pomiędzy nimi.
Zaraz stąd pójdziemy — powiedział cicho do jego ucha, wracając wzrokiem do Sheridan. Kobiety były czasem naprawdę przerażające. Ich szósty zmysł działał na dziwnej zasadzie, której nie potrafił nijak ogarnąć umysłem. Zabawne, biorąc pod uwagę to jak bardzo rozbudowaną miał wyobraźnię. Im dłużej siedział w miejscu tym więcej pojawiało się elementów. Głosy stawały się coraz wyraźniejsze, aż w końcu nawet siedząc w miejscu dostrzegał majaczące wokół niego kolory. A jednak gdy tylko kierował wzrok w tamtą stronę, niewyraźne kształty znikały bezpowrotnie.
Spojrzał krótko na psa, wyciągając palec z jego szczęk. Zwierzę zamachało ogonem w odpowiedzi i wdrapało się nieco pokracznie na jego kolana, skubiąc zębami przód jego koszulki.
Nie jestem pewien... — powiedział cicho przygladając się uważnie potencjalnemu pupilowi. Nie chodziło o jego brakującą łapę. Nie był po prostu pewien czy da sobie z tym radę. Nigdy, ale to nigdy nie wychowywał własnego zwierzęcia od początku. Nawet jeśli Russel wyglądał jeszcze na szczenię, bez wątpienia będzie musiał wyrobić w nim całe mnóstwo nawyków. Ponadto podejrzewał że jego pozorny spokój wynikał wyłącznie z nieporadności. Gdyby udało im się przekroczyc tę barierę, być może odzyskałby naturalną żywotność.
Większość czasu zajmowała mu jednak szkoła i praca dorywcza. Czasem nie było go w domu całymi dniami. Zamiast niego był wtedy...
Spojrzał na srebrnookiego, kładąc rękę na jego dłoni. Bynajmniej nie w geście czułości, lecz mającym zwrócić na siebie jego uwagę, mimo że i tak patrzył na niego wyjątkowo uważnie.
Wybacz nam na chwilę — wziął psa drugą ręką i odstawił na ziemię, kiwając na chłopaka głową, nim pociągnął go lekko w kierunku jednego z kątów, przy którym nie kręcili się żadni ludzie. Puści go, bądź nie, zależnie od tego czy postanowi za nim iść. Decyzja nie należała w końcu tylko do niego.
Sheridan Kenneth Paige
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Re: Animal Cafe [ KAWIARNIA ]
Sro Mar 21, 2018 5:59 am
Nie był pewien. Pokiwała głową w pewnego rodzaju aprobacie dla tej wypowiedzi.
- I dobrze. Przynajmniej myślisz zamiast wziąć psa z myślą, że to pluszak - odparła tak w ramach tematu. Gdyby chłopak z miejsca stwierdził, że psiaka bierze i od razu poszedł rozmówić się z kimś żeby przygotowali mu papiery - jasne - ucieszyłaby się. Ale tylko na moment, bo potem zaczęłaby się zastanawiać czy chłopak da sobie radę, skoro rozmawiali wcześniej z Ryanem o jakichś zmianach, czymś tam. Pies to jednak nie kot, który wyprowadzi się do kuwety sam. A nie można z takiego żywotnego szczeniaka robić inwalidy, nawet jeśli technicznie trochę nim był.
"Wybacz nam na chwilę."
Skinęła głową i darowała sobie docinek o małżeńskich konsultacjach, uznając, że to już za niski poziom żartu jak na jej osobę. Zwyczajnie uniosła dłoń i ułożyła ją płasko w powietrzu, niczym w geście na swoiste: "go ahead". Sama spróbowała w tym czasie zwrócić na siebie uwagę małego Russella, żeby dać mu trochę atencji pod nieobecność jego nowego kolegi.
Ryan Jay Grimshaw
Ryan Jay Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Animal Cafe [ KAWIARNIA ]
Sro Mar 21, 2018 9:42 am
„Zaraz stąd pójdziemy.”
Kiwnął głową. Całe szczęście, te piszczące dookoła dzieciaki stanowiły raczej marną scenerię dla miejsca, które reklamowało się jako ostoja, w której odnajdzie się spokój w towarzystwie zwierząt. Wyglądało na to, że nie wszystkie zwierzęta były na tyle wychowane, by mieć świadomość tego, że są za głośno.
Masz teraz inny problem, Jay.
Na to wygląda.
Już sam fakt, że pojawiło się wahanie dało Grimshawowi do zrozumienia, że Thatcher rozważał opcję zabrania ze sobą kalekiego psa. Z drugiej strony musiał zgodzić się z Sheridan – gdyby od razu porwał się na adopcję, chłodne „nie” ze strony szarookiego mogłoby podziałać na niego niczym kubeł lodowatej wody, jednak nie dlatego, że potraktowałby psa jak pluszaka ze straganu, ale dlatego, że jego nowa zabawka miała wolną wolę, zęby i przy odrobinie nieuwagi mogła zamienić się w chodzącą destrukcję.
Na pewno będzie świetnym właścicielem.
Dotyk na dłoni na moment odwiódł go od rozmyślań. Chyba już wtedy czuł, że Starr nie zamierzał zrobić nic bez jego zgody. I dobrze, punkt dla niego – byłoby kiepsko, gdyby był na tyle zauroczony wielkimi, ciemnymi ślepiami, że zapomniałby o reszcie świata. Bez słowa podniósł się z miejsca, ruszając za Riley'em.
Chcesz go zabrać ― już nawet nie pytał, po prostu stwierdził i wypowiedział na głos te słowa, których chłopak widocznie się obawiał. Teraz tylko wystarczyło czekać na to, co miał do powiedzenia Winchester.
Riley Wolfhound Grimshaw
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Animal Cafe [ KAWIARNIA ]
Sro Mar 21, 2018 2:42 pm
"Chcesz go zabrać."
Myślę nad tym — poprawił go mimowolnie, drapiąc się wolną ręką po karku. Nadal nie podjął decyzji do końca z dość oczywistych względów, które miały decydujący głos w tej sprawie. Przynajmniej w jego perspektywie. Nie do końca zrównywał rozważanie z chęciami, nawet jeśli dla większości mogło być to jedynie zwyczajne czepianie się szczegółów.
Co o tym sądzisz? Jakby nie patrzeć mamy już Scara — och spójrzcie go tylko, zaczynał już mówić w liczbie mnogiej. Więc teraz doberman był ich wspólnym psem?

Darzy cię tak głęboką miłością, że mimo wieloletniej znajomości nadal go nie pogłaskałeś. Zresztą wiesz lepiej niż ktokolwiek inny jak na ciebie patrzy. Gdyby mógł, już dawno przegryzłby ci gardło i wytargał z mieszkania, byś nie brukał jego cennej przestrzeni i właściciela.

Złośliwy rechot rozbrzmiał w jego głowie po raz kolejny. Woolfe z trudem powstrzymał cisnące mu się na usta 'zamknij się', co raczej nie byłoby odebrane w zbyt pozytywny sposób. Zbyt dobrze zdawał sobie sprawę z problemów jakich potrafiła przysporzyć mu mara. Właśnie z tego powodu jej powrót zdecydowanie nie był mu na rękę.
To dodatkowy obowiązek. Dobrze wiesz jak dużo pracujemy na zmiany, więc w momencie gdy mnie nie będzie, spacer przypadłby tobie lub gosposi. Nie wiemy jak zareaguje na niego Scar, ani jak zachowuje się na spacerach. Z innymi psami raczej nie ma problemu, skoro wytrzymał w tym zwierzyńcu, ale nie chcę mieszać cię w coś, co jakkolwiek kłóciłoby się z twoją wizją. Dlatego jeśli nie chcesz to zrozumiem... — zawahał się przez chwilę, obracając w stronę psa, który po ich odejściu wyraźnie nie wiedział co ze sobą zrobić. Stał przez dłuższą chwilę nim w końcu podszedł powoli do Sheridan obwąchując jej palce.
Ale tak. Chciałbym go wziąć — podjął w końcu decyzję, wracając spojrzeniem do srebrnookiego.
avatar
Mistrz Gry
Fresh Blood Lost in the City
Re: Animal Cafe [ KAWIARNIA ]
Sro Mar 21, 2018 4:17 pm
Tym razem to Greg sięgnął po swojego kawowego shota, podczas gdy Albert pozostał niewzruszony na miejscu.
Kto by tracił czas na pracę domową? — zapytał wyraźnie zdziwiony faktem, że tylko jedna osoba dzieliła z nim podobne podejście. Więc trafili na większość grzecznych uczniów. Gregory zakasłał po wypiciu espresso, zupełnie jakby w kieliszku podano mu czysty spiryt.
Fuj, fuj, fuj. Dlatego zawsze piłem tylko kawę z mlekiem, okropne. Całe szczęście że Mio była wcześniej, nie chciałbym pić tego dwa razy pod rząd... Rosa, błagam miej litość — uniósł złożone dłonie do twarzy, obracając się w stronę dziewczyny. Jej kolej!
Rosa María Chavarría
Rosa María Chavarría
Fresh Blood Lost in the City
Re: Animal Cafe [ KAWIARNIA ]
Sro Mar 21, 2018 6:28 pm
Uśmiechnęła się uroczo. Oczywiście, że nie będzie nikogo torturować. To nie było w jej stylu. Chwile się zastanawiała po czym rzuciła z uroczym uśmiechem.
- Nigdy nie tańczyłam nago podczas pełni! - Pokiwała zadowolona z siebie głową, czytała kiedyś o jakimś rytuale czy coś w tym stylu. Nigdy nie próbowała, ale może kiedyś?
Mio Amakawa
Mio Amakawa
Fresh Blood Lost in the City
Re: Animal Cafe [ KAWIARNIA ]
Sro Mar 21, 2018 7:10 pm
Biedne dwie krzywiące się istotki. Spojrzała najpierw na Natalie, potem na Grześka, by już po chwili odkroić widelczykiem dwa kawałeczki swojego ciasta i podsunąć kolejno obydwojgu po jednym z nich pod nosy. W przypadku Rosy nie musiała się martwić, bo dziewczyna miała własne remedium.
- Żeby osłodzić po tym paskudztwie.
No i... to nie tak że podniosła kieliszek po tym co powiedziała, Rosa, ale... hehehehe.
Ryan Jay Grimshaw
Ryan Jay Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Animal Cafe [ KAWIARNIA ]
Sro Mar 21, 2018 7:56 pm
Obecnie Thatcher przypominał mu małego chłopca, choć w odróżnieniu od typowego dziecka nie tupał przed nim nogą, nie wrzeszczał i nie zanosił się płaczem, byleby tylko dostać to, co rzekomo mu się należało. Nie zmieniało to faktu, że dość szybko starał się podjąć tę poważną decyzję, a Grimshaw – na swoje nieszczęście – stanowił jej kluczową część. O ile prościej byłoby, gdyby nie dzielili jednego miejsca zamieszkania – wtedy Winchester bez żadnych przeszkód mógłby zabrać ze sobą nowego domownika.
Czy istniał jakiś konkretny powód, dla którego miałby się zgodzić?
Założył ręce na klatce piersiowej, pomimo zadanego pytania budując napięcie pełne milczenia. Szare tęczówki z daleka obserwowały pozostawionego z Sheridan psa, przez co mogło się zdawać, że zaledwie biernie słuchał tego, co mówił do niego złotooki.
Masz rację. To jest dodatkowy obowiązek ― zaczął powoli, przenosząc spojrzenie na Starra. ― Nie chodzi tylko o spacery. To tresura, sprzątanie, karmienie, dodatkowe koszty, możliwość i wręcz konieczność zapewnienia opieki weterynaryjnej oraz świadomość, że nikt tego za ciebie nie zrobi.Przeważnie, dokończył w myślach. Oczywiście co do ostatniego istniały pewne wyjątki, jednak właściciel nieustannie musiał pamiętać o tym, że bezsensowne wymówki i próby wymigiwania się od zadań nie wchodziły w grę.
I tak doskonale wiesz, że jest odpowiedzialny, Jay.
Opuścił ramiona, jedną ręką sięgając do kieszeni, z której wyłowił telefon. Z początku wyglądało to tak, jakby niecierpliwie sprawdzał godzinę – do wyjścia pozostało niewiele czasu.
Jeśli jesteś w stanie spełnić te warunki, nie mam nic przeciwko, ale zapomniałeś o jednym ważnym szczególe. ― Uniósł słuchawkę do ucha, odruchowo obracając się bokiem do Riley'a. Uważnie przysłuchiwał się kolejnym sygnałom, zanim w słuchawce rozbrzmiał znajomy głos. ― Winchester ma do ciebie sprawę.
Nie wdając się w szczegóły, podał chłopakowi komórkę, z której już mógł usłyszeć przejęty głos Deana:
Riley, wszystko w porządku?
Riley Wolfhound Grimshaw
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Animal Cafe [ KAWIARNIA ]
Sro Mar 21, 2018 8:18 pm
Im dłużej wsłuchiwał się w słowa Jaya, tym bardziej docierało do niego, że nie był do tego wszystkiego przekonany. Nie mógł go za nic dziwić, a jednak nie był też w stanie całkowicie poddać się myśli zostawienia psa samemu sobie pośród natarczywego tłumu. Sam nie był w stanie stwierdzić do końca dlaczego. Podobna silna więź, którą odczuł była kompletnie nienaturalna i nie przydarzyła mu się od czasów dzieciństwa. Być może po wyjściu z lokalu zwyczajnie zniknęłaby bez śladu.
Lecz jakaś jego część była niemalże przekonana o tym, że losy Jack Russel Terriera nie dawałyby mu spokoju. Zwłaszcza, że jego chęć przygarnięcia zwierzęcia nie była jedynie wizją dania mu szczęśliwego trzyłapnego życia.

Myślisz, że możesz mu pomóc.

Olśnienie ze strony białego wilka przyszło niespodziewanie. Wszystko zaczynało układać się w jego głowie, w jedną sensowną całość. Mógł mu po prostu pomóc. Zbudować odpowiednią protezę i przynieść ją do schroniska licząc że ktokolwiek go zaadoptuje. Doskonale jednak wiedział, że mało kto zwracał swe oczy w stronę kalek. Chcieli ślicznych, pięknych piesków którymi będą mogli chwalić się w towarzystwie.

Nasz bohater znowu w akcji.

Gdyby tak dało się zbudować protezę, która naprawiłaby twój skrzywiony mózg.

Bacz na słowa psie. Pamiętaj czyjego umysłu jesteśmy wytworem. Chyba nie chciałbyś obrazić swojego kochanego złotego chłopca?

... cofam to co mówiłem. Proteza niczego by tu nie dała. Potrzebujesz kagańca, kundlu.

Oba wilki rozwarczały się donośnie, niemalże zagłuszając wypowiadane przez Jaya słowa. Jego myśli stanowiły w tym momencie jeden wielki mętlik. Do tego stopnia, że ledwo docierało do niego co mówił szatyn. W jego głowie stopniowo pojawiał się znajomy, przeszywający ból. Nie chciał go pamiętać.
"Zapomniałeś o jednym ważnym szczególe."
"Riley, wszystko w porządku?"
Telefon znalazł się przy jego uchu nim zdążył się zorientować w sytuacji. Skołowanie szybko zebrało swe żniwo, gdy zamilkł skonfundowany nie odzywając się ani słowem.
Sam nie wiem. Jay chyba właśnie subtelnie daje mi do zrozumienia, że czas bym się wyprowadził — wymruczał w słuchawkę niskim tonem, aż nazbyt dobrze słysząc warkoty z tyłu jego głowy. Był przekonany, że jeśli tym razem się obróci, dostrzeże obie sylwetki równie wyraźnie co stojącego przed nim Grimshawa. W końcu mieszkanie od początku nie było jego. Mieszkał tam wyłącznie dzięki uprzejmości Deana. Jak widać w końcu nadszedł moment, w którym czara się przelała, a utrzymywanie złotookiego zaczynało robić się na tyle problematyczne, by zostało mu wskazane nowe rozwiązanie.
Problem w tym, że było ono niczym niepełne równanie, na które nadal nie potrafił znaleźć odpowiedzi.
Przestańcie warczeć...
Sponsored content
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach