▲▼
First topic message reminder :
Chiński Nowy Rok zagościł w niemalże całym Riverdale City – nie ominął także miejsca, które dość silnie wiąże się ze zwierzętami. Mamy przecież rok królika! Nie jest to jednak czas, kiedy należy uhonorować jedynie to stworzenie, dlatego miejskie schronisko postanowiło zorganizować akcję charytatywną, by uczcić pamięć wszystkich pupili, które wciąż poszukują swoich właścicieli. Każdy chętny do pomocy ma możliwość zgłoszenia się do pomocy szukającym domu zwierzakom. Podczas świętowania, będzie można nakarmić miejscowe koty czy też psy, którym nie brak chęci do spaceru i zabawy. Oprócz tego tradycyjnie organizowana jest zbiórka karmy czy koców, które pozwolą naszym przyjaciołom na przetrwanie chłodniejszych dni.
Dzięki dotacjom i wsparciu wolontariuszy z tej okazji udało nam się zagospodarować przestrzeń, w której powstało jedyne w swoim rodzaju Animal Cafe. Nasi goście będą mogli spędzić swój czas w miłej atmosferze przy kubku gorącej kawy i herbaty i, rzecz jasna, w otoczeniu zwierzątek, z którymi będą mieli możliwość zrobić sobie zdjęcia!
Animal Cafe
Chiński Nowy Rok zagościł w niemalże całym Riverdale City – nie ominął także miejsca, które dość silnie wiąże się ze zwierzętami. Mamy przecież rok królika! Nie jest to jednak czas, kiedy należy uhonorować jedynie to stworzenie, dlatego miejskie schronisko postanowiło zorganizować akcję charytatywną, by uczcić pamięć wszystkich pupili, które wciąż poszukują swoich właścicieli. Każdy chętny do pomocy ma możliwość zgłoszenia się do pomocy szukającym domu zwierzakom. Podczas świętowania, będzie można nakarmić miejscowe koty czy też psy, którym nie brak chęci do spaceru i zabawy. Oprócz tego tradycyjnie organizowana jest zbiórka karmy czy koców, które pozwolą naszym przyjaciołom na przetrwanie chłodniejszych dni.
Dzięki dotacjom i wsparciu wolontariuszy z tej okazji udało nam się zagospodarować przestrzeń, w której powstało jedyne w swoim rodzaju Animal Cafe. Nasi goście będą mogli spędzić swój czas w miłej atmosferze przy kubku gorącej kawy i herbaty i, rzecz jasna, w otoczeniu zwierzątek, z którymi będą mieli możliwość zrobić sobie zdjęcia!
Nic jej nie śmieszyło w sumie oprócz jej własnej karty. Heh, nieciekawie. Ale musiała coś wybrać.
— Niezniszczalne Kuboty — bo w sumie głosowanie na siebie to trochę jak lajkowanie własnych postów na fb.
Uniosła brew patrząc na śmiejącego się i chrumkającego chłopaka. Uniosła kącik ust, chociaż wewnątrz sama by się tarzała po podłodze. Ale bardziej z jego powodu. Nie chciała jednak zniszczyć swojego wyglądu. Słysząc kolejne hasło niemalże rzuciła kartą, która według niej nadawała się najbardziej.
— Niezniszczalne Kuboty — bo w sumie głosowanie na siebie to trochę jak lajkowanie własnych postów na fb.
Uniosła brew patrząc na śmiejącego się i chrumkającego chłopaka. Uniosła kącik ust, chociaż wewnątrz sama by się tarzała po podłodze. Ale bardziej z jego powodu. Nie chciała jednak zniszczyć swojego wyglądu. Słysząc kolejne hasło niemalże rzuciła kartą, która według niej nadawała się najbardziej.
Nie potrafił udzielić mu jakiejkolwiek odpowiedzi, przyłapując się na tym, że zaczął zastanawiać się nad faktycznym powodem, dla którego zdecydował się wypowiedzieć wcześniejsze słowa na głos. Nie potrafił wskazać jednak momentu, w którym to wszystko się zaczęło, uznając to za naturalny bieg wydarzeń. Jako ktoś, kto szczędził słów przez całe swoje życie, Grimshaw nie cenił ich na tyle, by przekładać ich wagę ponad czyny. W tym wszystkim zapominał jednak, że był prawdopodobnie jedną z nielicznych osób, które nie potrzebowały słownych deklaracji, kiedy wszystko inne wskazywało, że jest tak, a nie inaczej.
Jesteś pewien, że robisz wszystko, by miał tego świadomość, Jay?
Skoro Winchester był wszystkim wyraźnie zaskoczony, mógł pominąć kilka aspektów związku. Związku, którego częścią był po raz pierwszy. Nic dziwnego, że jego pokręcona mechanika nadal była mu obca, a fakt, że w ogóle byli razem uzależnił od aspektów, które różniły relację z Thatcherem od lekkich relacji z niektórymi osobami.
― Już teraz masz do tego predyspozycje, Winchester ― pod z pozoru niewinnym docinkiem kryła się szczypta prawdy, z której tylko ich dwójka zdawała sobie sprawę. Ciężko było zapomnieć o nieprzespanych nocach, nawet jeśli praca nie była ich powodem, choć całkiem możliwe, że pisząc się na późne zmiany, próbował przynajmniej zabić bezczynność – dla Ryana było to całkowicie zrozumiałe. Często spędzał bezsenne noce na porządkowaniu dokumentów Deana, choć nich o zdrowych zmysłach nie miałby ochoty babrać się w papierkowej robocie.
„I nie żałuj tego na co i tak nie masz już wpływu.”
Woolfe, 2023.
Ciemnowłosy spojrzał na niego znad filiżanki, a upiwszy kolejny łyk i odstawiwszy ją na blat, przechylił nieznacznie głowę, opierając policzek na dłoni. Przez moment przyglądał się złotookiemu oceniającym spojrzeniem, z którym nawet nie próbował się ukrywać.
― Może te dodatkowe ciasteczka z wróżbą nie były takim dobrym pomysłem ― zaczął bez wyrazu. ― Jeszcze chwila, a zaczniesz rzucać samymi złotymi myślami.
I nici z ich wspólnej przyszłości na filozofii.
Odruchowo wzruszył barkami, kompletnie niezaskoczony faktem, że Starr jeszcze raz postanowił wykazać się swoją dobrą wolą i wspomóc kogoś w potrzebie. W odróżnieniu od Jay'a, który nawet niezainteresowany całym tym wydarzeniem, nie odezwałby się nawet słowem, słysząc, że ktoś nie ma możliwości wybrania się na jedną z kluczowych części festiwalu.
― Bez różnicy ― rzucił, potwierdzając tym samym, że nie ma nic przeciwko temu, by go wzięła. Jakby nie patrzeć, oznaczało to mniej tobołów do targania ze sobą. ― Ile mamy czasu?
Jesteś pewien, że robisz wszystko, by miał tego świadomość, Jay?
Skoro Winchester był wszystkim wyraźnie zaskoczony, mógł pominąć kilka aspektów związku. Związku, którego częścią był po raz pierwszy. Nic dziwnego, że jego pokręcona mechanika nadal była mu obca, a fakt, że w ogóle byli razem uzależnił od aspektów, które różniły relację z Thatcherem od lekkich relacji z niektórymi osobami.
― Już teraz masz do tego predyspozycje, Winchester ― pod z pozoru niewinnym docinkiem kryła się szczypta prawdy, z której tylko ich dwójka zdawała sobie sprawę. Ciężko było zapomnieć o nieprzespanych nocach, nawet jeśli praca nie była ich powodem, choć całkiem możliwe, że pisząc się na późne zmiany, próbował przynajmniej zabić bezczynność – dla Ryana było to całkowicie zrozumiałe. Często spędzał bezsenne noce na porządkowaniu dokumentów Deana, choć nich o zdrowych zmysłach nie miałby ochoty babrać się w papierkowej robocie.
„I nie żałuj tego na co i tak nie masz już wpływu.”
Woolfe, 2023.
Ciemnowłosy spojrzał na niego znad filiżanki, a upiwszy kolejny łyk i odstawiwszy ją na blat, przechylił nieznacznie głowę, opierając policzek na dłoni. Przez moment przyglądał się złotookiemu oceniającym spojrzeniem, z którym nawet nie próbował się ukrywać.
― Może te dodatkowe ciasteczka z wróżbą nie były takim dobrym pomysłem ― zaczął bez wyrazu. ― Jeszcze chwila, a zaczniesz rzucać samymi złotymi myślami.
I nici z ich wspólnej przyszłości na filozofii.
Odruchowo wzruszył barkami, kompletnie niezaskoczony faktem, że Starr jeszcze raz postanowił wykazać się swoją dobrą wolą i wspomóc kogoś w potrzebie. W odróżnieniu od Jay'a, który nawet niezainteresowany całym tym wydarzeniem, nie odezwałby się nawet słowem, słysząc, że ktoś nie ma możliwości wybrania się na jedną z kluczowych części festiwalu.
― Bez różnicy ― rzucił, potwierdzając tym samym, że nie ma nic przeciwko temu, by go wzięła. Jakby nie patrzeć, oznaczało to mniej tobołów do targania ze sobą. ― Ile mamy czasu?
Rosa María Chavarría
Fresh Blood Lost in the City
Re: Animal Cafe [ KAWIARNIA ]
Sro Mar 14, 2018 10:44 pm
Sro Mar 14, 2018 10:44 pm
Uśmiechnęła się delikatnie widząc, a przede wszystkim słysząc reakcję chłopaków. Kto by pomyślał, że osoby z takim śmiechem faktycznie istnieją. Zaśmiała się cicho z tego wszystkiego i pomyślała nad wyborem karty.
- Miednica! - Rzuciła z szerokim uśmiechem, a widząc kolejne hasło zawahała się. Nie miała żadnej karty, która by pasowała do tego. Przez to rzuciła jakąkolwiek kartę. Zerknęła jeszcze na Grega upewniając się, czy aby nie zszedł z tego wszystkiego.
- Miednica! - Rzuciła z szerokim uśmiechem, a widząc kolejne hasło zawahała się. Nie miała żadnej karty, która by pasowała do tego. Przez to rzuciła jakąkolwiek kartę. Zerknęła jeszcze na Grega upewniając się, czy aby nie zszedł z tego wszystkiego.
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Animal Cafe [ KAWIARNIA ]
Czw Mar 15, 2018 1:12 am
Czw Mar 15, 2018 1:12 am
"Już teraz masz do tego predyspozycje, Winchester"
Przyganiał kocioł garnkowi. Grimshaw sypiał po nocach wcale nie lepiej od niego. W przeszłości nie zdziwiłby się zresztą gdyby było tak właśnie z jego winy. Doskonale wiedział, że był ostatnią osobą którą można było nazwać cichą, gdy po raz kolejny był poddawany całej serii powtarzających się koszmarów. Niemniej ostatnimi czasy oprócz faktu, że nadal rzucał się na boki niczym dzikie zwierzę złapane we wnyki myśliwego, nie krzyczał tak często co wcześniej.
Nadal wolał jednak spać sam, by upewnić się tym samym, że jego przypadłości pozostaną tylko i wyłącznie jego własnym problemem.
— Całe szczęście. Gdybyś chciała to robić mielibyśmy drobny problem. Gdy ostatnim razem je sprawdzałem, nie miały żadnych zębów — powiedział konspiracyjnym szeptem w stronę Sheridan, zaraz upijając łyk swojej kawy. Zupełnie jakby odczuł wyraźną suchość w gardle w ramach odpowiedzi na własny żart.
— Daj spokój to żaden problem. Jestem pewien że ten kot czy tam królik doceni naszą dobroduszność i daruje sobie wszelkie ewentualne zemsty. Pokonamy go szczęśliwymi losami. No, przynajmniej ja — spojrzał w stronę Jaya, odwołując się tym samym do jego wcześniejszej wróżby, nawet jeśli blondynka nie mogła mieć o tym zielonego pojęcia.
"Ile mamy czasu?"
Spojrzał na zegarek.
— Ponad godzinę. Proponuję zmienić strefę — spojrzał w stronę drugiej części wypełnionej całym mnóstwem większych i mniejszych futrzaków. Psy, koty, króliki, żółwie. Wszystko łaziło dookoła łasząc się do gości na wszelkie sposoby. A zwłaszcza tych, którzy mieli coś więcej do zaoferowania.
— ... po dopiciu kawy. Potem możemy się przejść na puszczanie lampionów, obkupimy się w dziwne jedzenie na następny miesiąc, zupełnie jakby czekała nas apokalipsaalbo niedziele wolne od handlu i wrócimy do domu — mimo pozornie twierdzącej formy wypowiedzi, spojrzał pytająco na Jaya, wyraźnie chcąc się upewnić że pasowało mu właśnie takie wyjście z sytuacji.
— Nie będę ciągał cię wszędzie za nami na siłę, ale mam nadzieję że nie odmówisz nam i futrzastym kulkom kolejnych kilkunastu minut towarzystwa? Widzę jak wręcz czekają na to, aż wydrapiesz je za wszystkie czasy — uniósł kącik ust w uśmiechu, patrząc na Sheridan.
Przyganiał kocioł garnkowi. Grimshaw sypiał po nocach wcale nie lepiej od niego. W przeszłości nie zdziwiłby się zresztą gdyby było tak właśnie z jego winy. Doskonale wiedział, że był ostatnią osobą którą można było nazwać cichą, gdy po raz kolejny był poddawany całej serii powtarzających się koszmarów. Niemniej ostatnimi czasy oprócz faktu, że nadal rzucał się na boki niczym dzikie zwierzę złapane we wnyki myśliwego, nie krzyczał tak często co wcześniej.
Nadal wolał jednak spać sam, by upewnić się tym samym, że jego przypadłości pozostaną tylko i wyłącznie jego własnym problemem.
— Całe szczęście. Gdybyś chciała to robić mielibyśmy drobny problem. Gdy ostatnim razem je sprawdzałem, nie miały żadnych zębów — powiedział konspiracyjnym szeptem w stronę Sheridan, zaraz upijając łyk swojej kawy. Zupełnie jakby odczuł wyraźną suchość w gardle w ramach odpowiedzi na własny żart.
— Daj spokój to żaden problem. Jestem pewien że ten kot czy tam królik doceni naszą dobroduszność i daruje sobie wszelkie ewentualne zemsty. Pokonamy go szczęśliwymi losami. No, przynajmniej ja — spojrzał w stronę Jaya, odwołując się tym samym do jego wcześniejszej wróżby, nawet jeśli blondynka nie mogła mieć o tym zielonego pojęcia.
"Ile mamy czasu?"
Spojrzał na zegarek.
— Ponad godzinę. Proponuję zmienić strefę — spojrzał w stronę drugiej części wypełnionej całym mnóstwem większych i mniejszych futrzaków. Psy, koty, króliki, żółwie. Wszystko łaziło dookoła łasząc się do gości na wszelkie sposoby. A zwłaszcza tych, którzy mieli coś więcej do zaoferowania.
— ... po dopiciu kawy. Potem możemy się przejść na puszczanie lampionów, obkupimy się w dziwne jedzenie na następny miesiąc, zupełnie jakby czekała nas apokalipsa
— Nie będę ciągał cię wszędzie za nami na siłę, ale mam nadzieję że nie odmówisz nam i futrzastym kulkom kolejnych kilkunastu minut towarzystwa? Widzę jak wręcz czekają na to, aż wydrapiesz je za wszystkie czasy — uniósł kącik ust w uśmiechu, patrząc na Sheridan.
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Re: Animal Cafe [ KAWIARNIA ]
Czw Mar 15, 2018 12:20 pm
Czw Mar 15, 2018 12:20 pm
Brwi zawędrowały do góry, a wraz z nimi jeden z kącików ust Paige. Rozłożyła ręce w wyrazie czegoś na wzór: "o czym ty w ogóle nadajesz", nawet jeśli doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie wziął powiedzenia o zaglądaniu w zęby na poważnie.
- Co cię tak dzisiaj wzięło na śmieszki, kolego? - odparła, dłonią już operując widelczykiem do ciasta i ładując sobie kolejny jego kęs do ust. Nie zostało jej wiele, więc resztę po prostu pochłonęła tuż po tym jednym uciętym kawałku, darując sobie jednak odpowiedź na kolejne słowa obojga mężczyzn. Uniosła po prostu kciuk, żeby nie mówić z pełną gębą. Nawet ten nowo poznany Ryan nie wyrażał żadnej niechęci, więc to był plus. Musiała się tylko przyzwyczaić do jego niewątpliwie zdawkowych wypowiedzi i chłodnego tonu, stawiającego pewną barierę między nim a światem. Znała już wcześniej takich ludzi, ale nigdy nie mogła się pozbyć początkowego wrażenia, że im po prostu przeszkadza.
"Proponuję zmienić strefę."
Czekała na to. Dosłownie tylko czekała aż któryś z nich powie, że chce jeszcze zajrzeć do zwierzaków. Dobrze, świetnie, fantastycznie. Szczególnie, że było tam coś, co niejednokrotnie zdążyło zwrócić jej uwagę jedynie poprzez głupie leżenie w kłębkowej pozycji w kojcu.
A Winchester, pała, jeszcze głupio pytał czy z nimi pójdzie.
- Żartujesz sobie chyba - parsknęła. - Przecież ja bym tam mogła cały dzień przesiedzieć. Zresztą, myślę czy nie spytać o adopcję jednego z kotów.
Bo mogła.
- Co cię tak dzisiaj wzięło na śmieszki, kolego? - odparła, dłonią już operując widelczykiem do ciasta i ładując sobie kolejny jego kęs do ust. Nie zostało jej wiele, więc resztę po prostu pochłonęła tuż po tym jednym uciętym kawałku, darując sobie jednak odpowiedź na kolejne słowa obojga mężczyzn. Uniosła po prostu kciuk, żeby nie mówić z pełną gębą. Nawet ten nowo poznany Ryan nie wyrażał żadnej niechęci, więc to był plus. Musiała się tylko przyzwyczaić do jego niewątpliwie zdawkowych wypowiedzi i chłodnego tonu, stawiającego pewną barierę między nim a światem. Znała już wcześniej takich ludzi, ale nigdy nie mogła się pozbyć początkowego wrażenia, że im po prostu przeszkadza.
"Proponuję zmienić strefę."
Czekała na to. Dosłownie tylko czekała aż któryś z nich powie, że chce jeszcze zajrzeć do zwierzaków. Dobrze, świetnie, fantastycznie. Szczególnie, że było tam coś, co niejednokrotnie zdążyło zwrócić jej uwagę jedynie poprzez głupie leżenie w kłębkowej pozycji w kojcu.
A Winchester, pała, jeszcze głupio pytał czy z nimi pójdzie.
- Żartujesz sobie chyba - parsknęła. - Przecież ja bym tam mogła cały dzień przesiedzieć. Zresztą, myślę czy nie spytać o adopcję jednego z kotów.
Bo mogła.
— Punkt dla miednicy. Żyjesz? — Albert spojrzał krótko na Gregory'ego, który w końcu usiadł w miarę spokojnie na swoim krześle, rzucając kartę na kolejne hasło. Tymczasowy mistrz gry odczekał chwilę nim pozbierał wszystko do kupy i przeczytał na głos.
— Jezus zmienił wodę we wszystko.
Jezus zmienił wodę w modyfikowaną genetycznie Madonnę.
Jezus zmienił wodę w materac z Ikei.
Jezus zmienił wodę we wskrzeszenie Hitlera.
Jezus zmienił wodę w piły łańcuchowe zamiast rąk.
Jezus zmienił wodę w ludzką głupotę — tym razem Gregory'emu udało się opanować swój atak śmiechu, choć nadal chichotał pod nosem z każdym kolejnym hasłem.
— Porzucamy tę grę czy lecimy dalej? — zapytał patrząc na stertę pozostałych kart — Jeśli porzucamy to znam inną grę w którą możemy się na szybko pobawić.
________________________
Sigrunn: 1
Mio: 0
Rosa: 0
Natalie: 1
NPC: 0
— Jezus zmienił wodę we wszystko.
Jezus zmienił wodę w modyfikowaną genetycznie Madonnę.
Jezus zmienił wodę w materac z Ikei.
Jezus zmienił wodę we wskrzeszenie Hitlera.
Jezus zmienił wodę w piły łańcuchowe zamiast rąk.
Jezus zmienił wodę w ludzką głupotę — tym razem Gregory'emu udało się opanować swój atak śmiechu, choć nadal chichotał pod nosem z każdym kolejnym hasłem.
— Porzucamy tę grę czy lecimy dalej? — zapytał patrząc na stertę pozostałych kart — Jeśli porzucamy to znam inną grę w którą możemy się na szybko pobawić.
________________________
Sigrunn: 1
Mio: 0
Rosa: 0
Natalie: 1
NPC: 0
- Ikea! - rzuciła, bo mogła. Tak. To miało sens. I pokazywało raczej, którą kartę wybrała. - I ja bym zagrała w coś innego. Nie bawi mnie to całe brzydkie coś. :<
#Mio
#Mio
— Genetycznie modyfikowana Madonna — rzuciła, uznając tą propozycję za nailepszą — Ja w sumie całkiem nieźle się bawię, ale możemy zmienić grę.
Wiedziała, że dziewczyny raczej chciałyby zmienić grę. Ją samą przerażał fakt, że mogłyby się pojawić jakieś żarty o gwałtach, ale ogólnie gra jej się podobała.
Wiedziała, że dziewczyny raczej chciałyby zmienić grę. Ją samą przerażał fakt, że mogłyby się pojawić jakieś żarty o gwałtach, ale ogólnie gra jej się podobała.
― Lepiej nie szastaj tak tym szczęściem, bo jeszcze możesz je stracić, Winchester ― rzucił, choć z jakiegoś powodu dało się wyczuć, że tylko się z nim droczył. W gruncie rzeczy ciężko było wywołać w nim faktyczną irytację na wspomnienie o czymś, w co i tak nie wierzył. Poza tym zawsze sądził, że wszystko co najgorsze, już się wydarzyło – ta myśl sprawiała, że nieustannie stąpał po twardym gruncie, przez co złamanie go wydawało się czymś praktycznie nieosiągalnym.
„Proponuję zmienić strefę.”
Obejrzał się za siebie przez ramię, zerkając w stronę strefy, która cieszyła się większą popularnością. Już na pierwszy rzut oka dało się zauważyć, że siedzenie tam nijak miało się do spokojnego spędzania czasu – chociaż niektórzy z gości potrafili zadowolić się samą obserwacją zwierzaków i czekać na moment, w którym same podejdą bliżej, tak inni nie mogli powstrzymać się od podchodzenia bliżej i robienia zdjęć, gdy tylko jakiś futrzak wychylił się ze swojego ukrycia.
To miał byc wyjątkowo długi dzień.
Podniósł filiżankę, upijając już ostatni łyk, zanim ta ponownie stuknęła o talerzyk. Grimshaw odsunął od siebie oba naczynia, dając tym samym nieświadomy sygnał, że już skończył.
― To twój dzień. Widocznie naprawdę masz szczęście, że ci towarzyszę ― stwierdził, zamierzając w pełni dostosować się do planu. Sam nie był rozeznany w atrakcjach, a skoro już tu przyszedł, nie musiał przynajmniej zastanawiać się, co jeszcze mogli tu zobaczyć. Na tę chwilę jednak najbardziej odpowiadał mu powrót do domu i bynajmniej nie dlatego, że zdążył się już znudzić czy nie miał ochoty na orientalne jedzenie i przyprawy, którymi mógłby udoskonalić niektóre potrawy.
Wraz z chwilą, gdy wszyscy skończyli swój poczęstunek, podniósł się z miejsca, by najpierw podejść do zbiornika z płynem dezynfekującym. Nie miał w planach zgarniania na ręce jakichkolwiek zwierząt, ale liczył się z tym, że nietrzymanie się regulaminu mogło zakończyć się zrzędzeniem nad uchem, czego każdy wolałby uniknąć. Wracając po rzeczy, zdążył wetrzeć płyn w dłonie, zanim zgarnął wszystko, zatrzymując się przed strefą dla zwierząt. Chwilę obserwował ludzi, od których jeszcze odgradzała go bezpieczna bramka, zanim kiwnął głową w stronę kilku wolnych miejsc w rogu.
Byle z dala od niewychowanych bachorów, Jay?
Trudno było nie zauważyć, że nieupilnowane przez rodziców dzieci były najgorszym elementem całego wystroju. Mało kto z dorosłych zwracał uwagę na to, że nie wszystkie zwierzęta były zachwycone nachalnym uganianiem się za nimi – szczególnie jeśli chodziło o koty.
― Może być?
„Proponuję zmienić strefę.”
Obejrzał się za siebie przez ramię, zerkając w stronę strefy, która cieszyła się większą popularnością. Już na pierwszy rzut oka dało się zauważyć, że siedzenie tam nijak miało się do spokojnego spędzania czasu – chociaż niektórzy z gości potrafili zadowolić się samą obserwacją zwierzaków i czekać na moment, w którym same podejdą bliżej, tak inni nie mogli powstrzymać się od podchodzenia bliżej i robienia zdjęć, gdy tylko jakiś futrzak wychylił się ze swojego ukrycia.
To miał byc wyjątkowo długi dzień.
Podniósł filiżankę, upijając już ostatni łyk, zanim ta ponownie stuknęła o talerzyk. Grimshaw odsunął od siebie oba naczynia, dając tym samym nieświadomy sygnał, że już skończył.
― To twój dzień. Widocznie naprawdę masz szczęście, że ci towarzyszę ― stwierdził, zamierzając w pełni dostosować się do planu. Sam nie był rozeznany w atrakcjach, a skoro już tu przyszedł, nie musiał przynajmniej zastanawiać się, co jeszcze mogli tu zobaczyć. Na tę chwilę jednak najbardziej odpowiadał mu powrót do domu i bynajmniej nie dlatego, że zdążył się już znudzić czy nie miał ochoty na orientalne jedzenie i przyprawy, którymi mógłby udoskonalić niektóre potrawy.
Wraz z chwilą, gdy wszyscy skończyli swój poczęstunek, podniósł się z miejsca, by najpierw podejść do zbiornika z płynem dezynfekującym. Nie miał w planach zgarniania na ręce jakichkolwiek zwierząt, ale liczył się z tym, że nietrzymanie się regulaminu mogło zakończyć się zrzędzeniem nad uchem, czego każdy wolałby uniknąć. Wracając po rzeczy, zdążył wetrzeć płyn w dłonie, zanim zgarnął wszystko, zatrzymując się przed strefą dla zwierząt. Chwilę obserwował ludzi, od których jeszcze odgradzała go bezpieczna bramka, zanim kiwnął głową w stronę kilku wolnych miejsc w rogu.
Byle z dala od niewychowanych bachorów, Jay?
Trudno było nie zauważyć, że nieupilnowane przez rodziców dzieci były najgorszym elementem całego wystroju. Mało kto z dorosłych zwracał uwagę na to, że nie wszystkie zwierzęta były zachwycone nachalnym uganianiem się za nimi – szczególnie jeśli chodziło o koty.
― Może być?
- Ludzka głupota - mruknęła, gdy padł kolejny zestaw odpowiedzi. Już widać było po niej pewne znużenie. To zwyczajnie nie była ekipa, z którą dobrze jej się grało. Nie jej poczucie humoru, zbyt sztywni i zachowawczy nawet po pozornym rozluźnieniu... - Mio ma rację, skończmy to i zagrajmy w coś innego - powiedziała i sama się zdziwiła, że w ogóle zapamiętała jej imię.
Riley Wolfhound Grimshaw
Fresh Blood Lost in the City
Re: Animal Cafe [ KAWIARNIA ]
Sob Mar 17, 2018 10:09 pm
Sob Mar 17, 2018 10:09 pm
— Grozisz mi? — zapytał odwracając się w jego stronę ze śmiertelną powagą wypisaną na twarzy. Jedynie jego oczy zdradzały nieznaczne rozbawienie. W normalnej sytuacji, pewnie już dawno wykonałby jeszcze kilka innych czynności, by podkreślić swoje racje. Tym razem zachował jednak stosowną odległość. Nawet jeden jego palec nie drgnął, pomimo podsuniętego mu przez mózg pomysłu.
— Śmieszki? Jestem niesamowicie poważny. Towarzystwo Grimshawa tak na mnie działa, nie drgnie mi nawet jeden mięsień twarzy — powiedział zaprzestając wcześniejszego 'celibatu', gdy przechylił się w bok na krześle i oparł łokciem o ramię srebrnookiego. Musiał przyjąć na siebie większość ciężaru jego ciała, gdy oparł podbródek na własnym przedramieniu, zupełnie jakby chciał tym samym dać dziewczynie szansę na porównanie ich beznamiętnej mimiki. Dopiero po chwili wrócił na swoje miejsce i uniósł filiżankę do ust, również dopijając swoją kawę.
— Pozwolisz że nie będę ci śpiewał żadnej piosenki na wzór "Zawsze tam gdzie ty" — odpowiedział na tekst o szczęściu i towarzystwie Jaya, zaraz skupiając się na zwierzętach w sąsiedniej zagrodzie. Mimowolnie stanął nieznacznie za nim, przyglądając się uważnie zgromadzonym pupilom. Zwierzęta nigdy nie reagowały na niego zbyt pozytywnie.
"Może być?"
— Jasne — niezaleznie od tego jak bardzo się starał zachować neutralną postawę, nie dało się przeoczyć zachowania psów. Te które stawały obok niego, obniżały nieznacznie łby i cofały się odsłaniając kły.
Westchnął cicho, mamrocząc coś pod nosem. Czy choć przez chwilę spodziewał się czegoś innego? Już miał usiąść na kanapie przy stoliku, gdy zauważył kątem oka końcówkę białego psiego zada, wciśniętego całym ciałem w ścianę. Chyba nie tylko oni zamierzali schować się przez zgiełkiem.
— Śmieszki? Jestem niesamowicie poważny. Towarzystwo Grimshawa tak na mnie działa, nie drgnie mi nawet jeden mięsień twarzy — powiedział zaprzestając wcześniejszego 'celibatu', gdy przechylił się w bok na krześle i oparł łokciem o ramię srebrnookiego. Musiał przyjąć na siebie większość ciężaru jego ciała, gdy oparł podbródek na własnym przedramieniu, zupełnie jakby chciał tym samym dać dziewczynie szansę na porównanie ich beznamiętnej mimiki. Dopiero po chwili wrócił na swoje miejsce i uniósł filiżankę do ust, również dopijając swoją kawę.
— Pozwolisz że nie będę ci śpiewał żadnej piosenki na wzór "Zawsze tam gdzie ty" — odpowiedział na tekst o szczęściu i towarzystwie Jaya, zaraz skupiając się na zwierzętach w sąsiedniej zagrodzie. Mimowolnie stanął nieznacznie za nim, przyglądając się uważnie zgromadzonym pupilom. Zwierzęta nigdy nie reagowały na niego zbyt pozytywnie.
"Może być?"
— Jasne — niezaleznie od tego jak bardzo się starał zachować neutralną postawę, nie dało się przeoczyć zachowania psów. Te które stawały obok niego, obniżały nieznacznie łby i cofały się odsłaniając kły.
Westchnął cicho, mamrocząc coś pod nosem. Czy choć przez chwilę spodziewał się czegoś innego? Już miał usiąść na kanapie przy stoliku, gdy zauważył kątem oka końcówkę białego psiego zada, wciśniętego całym ciałem w ścianę. Chyba nie tylko oni zamierzali schować się przez zgiełkiem.
Rosa María Chavarría
Fresh Blood Lost in the City
Re: Animal Cafe [ KAWIARNIA ]
Sob Mar 17, 2018 10:27 pm
Sob Mar 17, 2018 10:27 pm
-Ludzka głupota - powiedziała spokojnie, co do samej gry to może faktycznie jej to jakoś nie porwali ale też nie było źle. - Można spróbować czegoś nowego~
Ukroiła sobie kawałek ciasta ze swojego talerzyka i wsadziła do ust.
Ukroiła sobie kawałek ciasta ze swojego talerzyka i wsadziła do ust.
Sheridan Kenneth Paige
The Writers Alter Universe
Re: Animal Cafe [ KAWIARNIA ]
Nie Mar 18, 2018 12:53 pm
Nie Mar 18, 2018 12:53 pm
Jak tu się nie roześmiać i wewnętrznie nie zgnić, kiedy twój ziomek odwala taki pokaz tylko dla wyższego poziomu zabawy i utrzymania żartu? No nie da się. Stąd to parsknięcie u Sheridan i kiwnięcie głową w kierunku Thatchera, zupełnie jak w wypadku, gdyby mówiła coś na zasadzie: "jasne, jasne, oszukuj się".
Podniosła się z miejsca i w pierwszej kolejności podeszła do zbiornika z płynem dezynfekującym. Po prawdzie nadal nie rozumiała sensu używania go przed spotkaniem ze zwierzakami, a i użyła go już wcześniej, ale zasady to zasady i nie chciało jej się tłumaczyć potem uroczej przemykającej między nimi kelnerce, jak to wszystko powinno wyglądać. Dołączyła jednak zaraz do młodych mężczyzn, ku jej zdziwieniu dostrzegając zachowanie niektórych ogoniastych względem Rileya. Nigdy by się nie spodziewała, że to akurat przy nim będą kładły po sobie uszy i spoglądały na niego z taką wrogością. Pozwoliła sobie poklepać chłopaka po ramieniu z niemrawym uśmiechem.
- Usiądźmy może i... ojej.
Ciężko jej było w ogóle jakkolwiek zareagować na spłoszone zwierzę. Kto umieszczał takiego małego panikarza pośród ludzi, jeśli wiedział, że będzie się tak zachowywał przy obcych? Przecież mogła być pewna, że dochodziło do jakiejś selekcji zwierzaków, które miały zostać przewiezione ze schroniska na teren kawiarni. Spojrzała na czworonoga z niemą troską.
- Jaka biedna buła - rzuciła ciszej do młodzian, jakby w obawie, że przy uniesieniu tonu spłoszy schowanego psiaka. Westchnęła i podrapała się po karku. - Chyba nic mu się nie stanie, jak będziemy po prostu siedzieć, co nie?
Co nie?
Podniosła się z miejsca i w pierwszej kolejności podeszła do zbiornika z płynem dezynfekującym. Po prawdzie nadal nie rozumiała sensu używania go przed spotkaniem ze zwierzakami, a i użyła go już wcześniej, ale zasady to zasady i nie chciało jej się tłumaczyć potem uroczej przemykającej między nimi kelnerce, jak to wszystko powinno wyglądać. Dołączyła jednak zaraz do młodych mężczyzn, ku jej zdziwieniu dostrzegając zachowanie niektórych ogoniastych względem Rileya. Nigdy by się nie spodziewała, że to akurat przy nim będą kładły po sobie uszy i spoglądały na niego z taką wrogością. Pozwoliła sobie poklepać chłopaka po ramieniu z niemrawym uśmiechem.
- Usiądźmy może i... ojej.
Ciężko jej było w ogóle jakkolwiek zareagować na spłoszone zwierzę. Kto umieszczał takiego małego panikarza pośród ludzi, jeśli wiedział, że będzie się tak zachowywał przy obcych? Przecież mogła być pewna, że dochodziło do jakiejś selekcji zwierzaków, które miały zostać przewiezione ze schroniska na teren kawiarni. Spojrzała na czworonoga z niemą troską.
- Jaka biedna buła - rzuciła ciszej do młodzian, jakby w obawie, że przy uniesieniu tonu spłoszy schowanego psiaka. Westchnęła i podrapała się po karku. - Chyba nic mu się nie stanie, jak będziemy po prostu siedzieć, co nie?
Co nie?
I tym też sposobem, gra nie miała jednego konkretnego zwycięzcy. Nawet jeśli jeszcze o tym nie wiedzieli.
— Ludzka głupota była moja — Greg wyprostował się wyraźnie dumny ze swojego ambitnego poczucia humoru. Albert spojrzał na niego kątem oka, zaraz skupiając się na reszcie:
— Może to jej urok, a może to pękająca miednica? Dostajesz milion dolarów, ale musisz wytrzymać w zepsutej windzie podczas niezręcznej rozmowy z gejem przez 24 godziny. Czyje były te dwa hasła? — zapytał na zakończenie, zbierając od wszystkich ich karty, by ponownie włożyć je do pudełka, które zaraz odebrała od niego kelnerka, która ponownie zabrała głos.
— Graliście kiedyś w "Nigdy, przenigdy..."? Po kolei jedna z osób mówi: "Nigdy, przenigdy..." i dopowiada wydarzenie ze swojego życia, którego faktycznie nie przeżył. Ci, którzy przeżyli podobną historię w oryginalnej wersji wychylają kieliszek. W naszym przypadku zamienimy to na wyjątkowo mocne espresso. I tak po kolei, każdy dokonuje kontrowersyjnego wyznania-wyzwania. W swoich wypowiedziach trzeba być szczerym, bo inaczej gra nie ma sensu. Przykładowo: "Nigdy przenigdy nie ukradłam batona ze sklepu". Jeśli... Greg takiego batona ukradł, musi wypić espresso. Postaramy się, by było odpowiednio mocne i równoważne z karą — uśmiechnęła się, znikając na chwilę za ladą.
— Okej to może zaczniemy od... Mio? — zaproponował Albert wskazując na dziewczynę. Nie musieli czekać nawet minuty, gdy przed nimi pojawiła się wielka taca z shotami z kawy.
____________________
Rundę rozpoczyna Mio, reszta reaguje w ślad za nią. Uproszczone zasady:
1) Mio opowiada czego nigdy nie zrobiła;
2) Jeśli wasza postać to zrobiła - pije espresso.
Zrobimy 4 rundy, po jednej na każdego i będziemy kończyć, bo eventu nam nie starczy!
Wyniki CAH:
Sigrunn: 1
Mio: 0
Rosa: 0
Natalie: 1
NPC: 1
— Ludzka głupota była moja — Greg wyprostował się wyraźnie dumny ze swojego ambitnego poczucia humoru. Albert spojrzał na niego kątem oka, zaraz skupiając się na reszcie:
— Może to jej urok, a może to pękająca miednica? Dostajesz milion dolarów, ale musisz wytrzymać w zepsutej windzie podczas niezręcznej rozmowy z gejem przez 24 godziny. Czyje były te dwa hasła? — zapytał na zakończenie, zbierając od wszystkich ich karty, by ponownie włożyć je do pudełka, które zaraz odebrała od niego kelnerka, która ponownie zabrała głos.
— Graliście kiedyś w "Nigdy, przenigdy..."? Po kolei jedna z osób mówi: "Nigdy, przenigdy..." i dopowiada wydarzenie ze swojego życia, którego faktycznie nie przeżył. Ci, którzy przeżyli podobną historię w oryginalnej wersji wychylają kieliszek. W naszym przypadku zamienimy to na wyjątkowo mocne espresso. I tak po kolei, każdy dokonuje kontrowersyjnego wyznania-wyzwania. W swoich wypowiedziach trzeba być szczerym, bo inaczej gra nie ma sensu. Przykładowo: "Nigdy przenigdy nie ukradłam batona ze sklepu". Jeśli... Greg takiego batona ukradł, musi wypić espresso. Postaramy się, by było odpowiednio mocne i równoważne z karą — uśmiechnęła się, znikając na chwilę za ladą.
— Okej to może zaczniemy od... Mio? — zaproponował Albert wskazując na dziewczynę. Nie musieli czekać nawet minuty, gdy przed nimi pojawiła się wielka taca z shotami z kawy.
____________________
Rundę rozpoczyna Mio, reszta reaguje w ślad za nią. Uproszczone zasady:
1) Mio opowiada czego nigdy nie zrobiła;
2) Jeśli wasza postać to zrobiła - pije espresso.
Zrobimy 4 rundy, po jednej na każdego i będziemy kończyć, bo eventu nam nie starczy!
Wyniki CAH:
Sigrunn: 1
Mio: 0
Rosa: 0
Natalie: 1
NPC: 1
Ktoś przyznał jej rację. I to w dodatku była ta śliczna dziewczyna, która pracowała jako barmanka. Sig-... Siigronn? Ciężko było jej wymówić jej imię w głowie, bo po prostu nigdy takiego nie słyszała, ale miała wrażenie, że nic nie pokręciła. Najwyżej później się spyta. Na razie po prostu zarumieniła się na to wspomnienie o niej (bo plz, ładna pani).
Żadne z haseł nie było jej, toteż nie odezwała się kiedy padło pytanie o właścicieli kart, ale Albert prędko zwrócił na nią uwagę, gdy wybrał osobę rozpoczynającą kolejną grę.
- O, jasne. To może ja zacznę od czegoś lekkiego, żeby nie było za poważnie - roześmiała się. Nie chciała mimo wszystko mówić o jakichś zabójstwach, przemocy czy innych takich. - Nigdy, przenigdyyy... nie wypiłam kawy bez mleka, o.
Żadne z haseł nie było jej, toteż nie odezwała się kiedy padło pytanie o właścicieli kart, ale Albert prędko zwrócił na nią uwagę, gdy wybrał osobę rozpoczynającą kolejną grę.
- O, jasne. To może ja zacznę od czegoś lekkiego, żeby nie było za poważnie - roześmiała się. Nie chciała mimo wszystko mówić o jakichś zabójstwach, przemocy czy innych takich. - Nigdy, przenigdyyy... nie wypiłam kawy bez mleka, o.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach