▲▼
First topic message reminder :
Urządzony w jednym z wolno stojących, odrestaurowanych, ceglanych magazynów niedaleko linii wody. Budynek nie jest byt rozległy, ale wysoki, a umieszczone na pewnym poziomie okna zapewniają zarówno dopływ światła, jak i prywatność. Z zewnątrz pomalowano go na stalowo szary kolor, wewnątrz większość ścian jest biała. Na parterze mieścił się salon z kanapą i głębokimi fotelami, stół z dwoma krzesłami, wyspa kuchenna, sporo półek z książkami, gramofonem, wielką kolekcją płyt winylowych i kilkoma drewnianymi skrzynkami, spore owalne lustro oraz projektor. Na jednej ze ścian znajdował się także podłużny, szklany kominek. W podłodze widać klapę prowadzącą do piwnicy, ale ta zwykle pozostaje zamknięta. Wydzielono tu jedno pomieszczenie na łazienkę z wanną, zaś łóżko z szafkami nocnymi postawiono na antresoli zbudowanej z surowo wyglądających żelaznych belek, tak samo jak prowadzące na nią schody. Z wyższego poziomu łatwo da się spoglądać przez okna na wodę.
Urządzony w jednym z wolno stojących, odrestaurowanych, ceglanych magazynów niedaleko linii wody. Budynek nie jest byt rozległy, ale wysoki, a umieszczone na pewnym poziomie okna zapewniają zarówno dopływ światła, jak i prywatność. Z zewnątrz pomalowano go na stalowo szary kolor, wewnątrz większość ścian jest biała. Na parterze mieścił się salon z kanapą i głębokimi fotelami, stół z dwoma krzesłami, wyspa kuchenna, sporo półek z książkami, gramofonem, wielką kolekcją płyt winylowych i kilkoma drewnianymi skrzynkami, spore owalne lustro oraz projektor. Na jednej ze ścian znajdował się także podłużny, szklany kominek. W podłodze widać klapę prowadzącą do piwnicy, ale ta zwykle pozostaje zamknięta. Wydzielono tu jedno pomieszczenie na łazienkę z wanną, zaś łóżko z szafkami nocnymi postawiono na antresoli zbudowanej z surowo wyglądających żelaznych belek, tak samo jak prowadzące na nią schody. Z wyższego poziomu łatwo da się spoglądać przez okna na wodę.
Objął dłońmi kubek, który podał mu fotograf i dziękując mu cicho, napił się trochę herbaty słuchając dalej jego słów. Patrzył przez chwilę na jego twarz z nieco szeroko otwartymi oczami. Zdystansować? Miałby zapomnieć o rodzinie? Nie, nie... odciąć się. To brzmi dobrze. Ale czy jest dla niego wykonalne?
- Zdystansować się... - powtórzył cicho kiwając głową jakby był w letargu. Westchnął cicho i dopił resztę herbaty, którą miał w kubku. Pochylił się nagle nad Harveyem i pocałował go lekko w usta, po czym wstał szybko nie czekając na żadną reakcję z jego strony. - Wracamy?
- Zdystansować się... - powtórzył cicho kiwając głową jakby był w letargu. Westchnął cicho i dopił resztę herbaty, którą miał w kubku. Pochylił się nagle nad Harveyem i pocałował go lekko w usta, po czym wstał szybko nie czekając na żadną reakcję z jego strony. - Wracamy?
Harvey oczywiście nie miał na myśli całkowitego zerwania kontaktu, chociaż był zdania, że jeśli coś przynosi więcej bólu i frustracji niż pożytku i przyjemności, logicznie jest z tego rezygnować i ta myśl tyczyła się też znajomości.
– Jeśli chcesz. – Spakował do plecaka torbę po kanapkach i termos, a potem szybko dokończył palić. – O, jeszcze kota nakarmię... – mruknął sam do siebie i zręcznie zszedł na dół.
– Jeśli chcesz. – Spakował do plecaka torbę po kanapkach i termos, a potem szybko dokończył palić. – O, jeszcze kota nakarmię... – mruknął sam do siebie i zręcznie zszedł na dół.
- Kota? - spojrzał ze zdziwieniem na fotografa, który już schodził na dół. - Czekaj...! - sapnął cicho i uważając, żeby nie złamać karku szybko zszedł po drabinie w ślad za znajomym. - Jakiego kota? - Przecież ty nie masz kota. - dołączył na dole do Harveya i spojrzał na niego z zagubionym wyrazem twarzy.
Zatrzymał się i obejrzał na Roro uśmiechając się. Nie sądził, że wzbudzi takie zainteresowanie. Kiery znajomy był blisko, Harvey ruszył otworzyć drzwi i wszedł do domu opowiadając.
– Ano nie mam... i mam naraz. Zanim się tu wprowadziłem, zleciłem remont loftu, robotnicy powiedzieli, że po okolicy plącze się kot, który siedział i ich obserwował jak jakiś omen. No i prawda, jest tu w okolicy parę dzikich kotów, a jeden z nich, a raczej jedna, bo to kotka, często łazi tu w okolicy. Parę razy siedziała przed moimi drzwiami, dała się pogłaskać... Więc czasami wystawiam miskę z kocim żarciem, taką, rozumiesz, niespodziankę. – Zdjął buty i kurtkę, i znów zerkną na znajomego.
– Ano nie mam... i mam naraz. Zanim się tu wprowadziłem, zleciłem remont loftu, robotnicy powiedzieli, że po okolicy plącze się kot, który siedział i ich obserwował jak jakiś omen. No i prawda, jest tu w okolicy parę dzikich kotów, a jeden z nich, a raczej jedna, bo to kotka, często łazi tu w okolicy. Parę razy siedziała przed moimi drzwiami, dała się pogłaskać... Więc czasami wystawiam miskę z kocim żarciem, taką, rozumiesz, niespodziankę. – Zdjął buty i kurtkę, i znów zerkną na znajomego.
Wszedł szybko za Harveyem do loftu, zdjął z siebie kurtkę jednocześnie zrzucając stopami buty i nie kłopocząc się ich rozwiązywaniem. Kiedy znajony na niego spojrzał, Roro uśmiechnął się do niego ciepło jakby chciał pochwalić fotografa za ten akt dobroci jakim obdarowywał kota, o którym wcześniej mówił.
- Wystawisz też dzisiaj? Przyjdzie? - spojrzał na niego z nadzieją i podszedł do niego, oplótł go ramionami w pasie i przytulił się do niego, podniósł głowę do góry i oparł brodę o jego klatkę piersiową, nie przestając się usmiechać. - Przyjdzie? - powtórzył przeciągając ostatnią sylabę. Zdawał sobie sprawę, że w tym momencie zachowuje się po prostu jak dziecko, ale teraz miał to gdzieś czy jego zachowanie będzie dla Harveya infantylne czy nie.
- Wystawisz też dzisiaj? Przyjdzie? - spojrzał na niego z nadzieją i podszedł do niego, oplótł go ramionami w pasie i przytulił się do niego, podniósł głowę do góry i oparł brodę o jego klatkę piersiową, nie przestając się usmiechać. - Przyjdzie? - powtórzył przeciągając ostatnią sylabę. Zdawał sobie sprawę, że w tym momencie zachowuje się po prostu jak dziecko, ale teraz miał to gdzieś czy jego zachowanie będzie dla Harveya infantylne czy nie.
Harvey objął luźno ramionami Roro i chwilę patrzył na niego z uśmiechem, ale w oczach fotografa było przez moment też coś na kształt paniki albo zmieszania. O mój Boże, chyba mam syna – pomyślał i zaśmiał się z niepewnie, co wyglądało, jakby śmiał się z zachowania Roro.
– Eee, no... ja nie wiem. Jeśli będzie w pobliżu to pewnie tak. Pewnie poczuje zapach albo usłyszy odgłos stawianej miski. – Harvey, jak to on, starał się logicznie wytłumaczyć młodszemu magiczne zjawisko, jakim jest pojawiająca się na kolację kotka.
Skierował się do kuchni i gestem zachęcił Roro do pójścia za nim.
– Chcesz nałożyć jej karmy? – Z szafki wyjął profesjonalną, elegancką kocią miskę oraz puszkę ze specjalistycznym jedzeniem dla kotów wychodzących, która po otwarciu, o dziwo, miała przyjemny zapach nawet dla ludzi, pachniała jak pieczony kurczak.
Podał młodszemu miskę, puszkę i łyżeczkę, aby mógł wyłożyć resztki pozostałe w opakowaniu, po czym wyszedł przed loft w samych skarpetach, nie siląc się na ponowne zakładanie butów.
– Stawiam miskę tam. – Wskazał na chodnik przy przedniej ścianie budynku, parę metrów od drzwi.
– Eee, no... ja nie wiem. Jeśli będzie w pobliżu to pewnie tak. Pewnie poczuje zapach albo usłyszy odgłos stawianej miski. – Harvey, jak to on, starał się logicznie wytłumaczyć młodszemu magiczne zjawisko, jakim jest pojawiająca się na kolację kotka.
Skierował się do kuchni i gestem zachęcił Roro do pójścia za nim.
– Chcesz nałożyć jej karmy? – Z szafki wyjął profesjonalną, elegancką kocią miskę oraz puszkę ze specjalistycznym jedzeniem dla kotów wychodzących, która po otwarciu, o dziwo, miała przyjemny zapach nawet dla ludzi, pachniała jak pieczony kurczak.
Podał młodszemu miskę, puszkę i łyżeczkę, aby mógł wyłożyć resztki pozostałe w opakowaniu, po czym wyszedł przed loft w samych skarpetach, nie siląc się na ponowne zakładanie butów.
– Stawiam miskę tam. – Wskazał na chodnik przy przedniej ścianie budynku, parę metrów od drzwi.
- Tak. - nie przestając się uśmiechać powędrował do kuchni za fotografem i używając łyżki, którą dał mu znajomy wyskrobał porządnie wszystkie resztki z puszki i przełożył je do miski. Gdy skończył wsadził łyżkę do pustej puszki i powąchał kocią karmę, trochę dziwiąc się jej zapachowi. Nigdy nie mógł mieć żadnego zwierzaka, dlatego wszelkie rzeczy im przeznaczone były mu obce. Chwycił miskę i podszedł z nią do drzwi, wsunął stopy w nierozwiązane buty i narzucił na siebie kurtkę, po czym wyszedł na zewnątrz, żeby spojrzeć na miejsce, o którym mówił Harvey. Podszedł do tego miejsca i postawił głośno miskę na krawędzi chodnika, przesunął nią kilka razy, żeby zrobić hałas po czym ukucnął między miską a ścianą, chcąc poczekać aż zjawi się kot.
Harveyowi zrobiło się chłodno, dlatego na moment zostawił swojego syna... to jest znajomego na zewnątrz, a sam wrócił i szybko założył buty. Przykucnął przy Roro i zakiciał, ale dookoła nie było widać nic żywego.
– Może poszła gdzie indziej albo wstydzi się przyjść? – Odezwał się po paru minutach i rozejrzał po okolicy szukając czarnej kotki.
– Może poszła gdzie indziej albo wstydzi się przyjść? – Odezwał się po paru minutach i rozejrzał po okolicy szukając czarnej kotki.
Kiedy Harvey do niego przyszedł i siedział z nim tak czekając na kota, zrobiło mu się trochę głupio, że wciąga go w to i zmusza do takiego dziecinnego zachowania. Po kilku dłużących się minutach westchnął cicho i pokręcił głową, jakby sam do siebie. To głupie.
– Chodźmy już. – wstał i pociągnął za dłoń fotografa w górę i nie puszczając skierował się przodem w stronę drzwi do jego loftu. W środku puścił jego dłoń i zdjął z siebie kurtkę i buty, tym razem spokojnie je rozwiązując. Miał trochę sam żal do siebie, że naiwnie napalił się na zobaczenie kota, ciągnąc też za sobą Harveya i jak zwykle, strasznie się wygłupił. – To ja pójdę się ogarnąć. – wskazał palcem na łazienkę i podszedł do swojego plecaka, wyciągnął potrzebne mu rzeczy i tak jak powiedział, zniknął w łazience.
– Chodźmy już. – wstał i pociągnął za dłoń fotografa w górę i nie puszczając skierował się przodem w stronę drzwi do jego loftu. W środku puścił jego dłoń i zdjął z siebie kurtkę i buty, tym razem spokojnie je rozwiązując. Miał trochę sam żal do siebie, że naiwnie napalił się na zobaczenie kota, ciągnąc też za sobą Harveya i jak zwykle, strasznie się wygłupił. – To ja pójdę się ogarnąć. – wskazał palcem na łazienkę i podszedł do swojego plecaka, wyciągnął potrzebne mu rzeczy i tak jak powiedział, zniknął w łazience.
Cóż... Tego się spodziewał. Przecież to kot, przyjdzie kiedy chce. Wstał, gdy Roro zdecydował się iść i wrócił z nim do domu. Kiedy Roro poszedł do łazienki, Harvey ruszył się i zmienił pościel, a potem na szybko pościelił łóżko, czego zazwyczaj nie robił, a tym bardziej, jeśli spał sam.
– No, moja kolej – mruknął mijając znajomego i w ramach przyjacielskiego zaczepienia, dotknął jego ręki. Szybko wziął prysznic, a potem poszedł prosto do łóżka, do Roro, przy którym od razu się położył, blisko, niby kładąc głowę na poduszce, ale twarz wtulając w jego ramię, a potem obejmując go. Westchnął głęboko i spokojnie, wolno zaciągając się jego zapachem.
– Idziemy spać? – spytał szeptem, nie odsuwając się ani trochę.
– No, moja kolej – mruknął mijając znajomego i w ramach przyjacielskiego zaczepienia, dotknął jego ręki. Szybko wziął prysznic, a potem poszedł prosto do łóżka, do Roro, przy którym od razu się położył, blisko, niby kładąc głowę na poduszce, ale twarz wtulając w jego ramię, a potem obejmując go. Westchnął głęboko i spokojnie, wolno zaciągając się jego zapachem.
– Idziemy spać? – spytał szeptem, nie odsuwając się ani trochę.
Kiedy podczas mozolnego mycia zębów wpatrywał się w swoje odbicie w lustrze, zaczął myśleć o nadchodzącym dniu. To już jutro. Jutro już wylatują. Zanim jednak jego myśli zboczyły na złe tory, otrząsnął się i szybko dokończył szczotkowanie zębów. Wykąpany i przebrany z dresowe, krótkie spodenki oraz czarną koszulkę, wyszedł z łazienki i uśmiechnął się lekko, gdy minął się z fotografem. Odprowadził go wzrokiem i kiedy ten zniknął z jego pola widzenia, chwycił komórkę i z nią wspiął się po schodach na antresolę. Położył się po tej samej stronie, po której spał ostatnio i nakrył się kołdrą, pospieszając w myślach Harveya, żeby w końcu tu przyszedł. Kiedy usłyszał kroki uśmiechnął się sam do siebie i poczekał aż znajomy ułoży się wygodnie. Zrobiło mu się ciepło, gdy położył się tak blisko niego. Zwrócił się delikatnie ciałem w jego stronę i objął go ramieniem.
- Mhm. - kiwnął lekko głową i zamknął oczy. Starał się myśleć tylko o tym jak blisko niego jest Harvey i jak wiele ciepła dostarczało mu jego ciało, byleby tylko nie myśleć już więcej o ich wyjeździe. Sądził, że dziś będzie mu wyjątkowo trudno zasnąć, ale dość szybko zapadł w płytki sen.
- Mhm. - kiwnął lekko głową i zamknął oczy. Starał się myśleć tylko o tym jak blisko niego jest Harvey i jak wiele ciepła dostarczało mu jego ciało, byleby tylko nie myśleć już więcej o ich wyjeździe. Sądził, że dziś będzie mu wyjątkowo trudno zasnąć, ale dość szybko zapadł w płytki sen.
Harvey próbował zasnąć bez leków, udało mu się wpaść w stan głębokiej relaksacji i prawie odpłynąć, ale myśli przywołały go do większego ożywienia z powrotem. Czy aby na pewno wziął wszystko, co będzie niezbędne? Jak będzie na miejscu? Jak wygląda tam lotnisko? O, właśnie! I ciekawe, czy będą opóźnienia. Harvey usiadł i przetarł twarz dłonią, a potem sięgnął do szafki nocnej po leki. Wziął ich więcej niż zwykle, bo uznał, że jeśli działanie się przedłuży, po prostu odeśpi to w samolocie, w końcu ma czas. Zasnął, kiedy tylko substancje zaczęły działać, niedługo potem obudził go koszmar, ale gdy fotograf zasnął znowu, przespał spokojnie resztę nocy.
Rankiem, tuż przed ósmą zaczął dzwonić telefon budząc przyjemną piosenką, ale Harvey nie wyłączał go, tylko zamiast tego rzucił się na znajomego, położył na jego klatce piersiowej głową i ramionami, a potem jeszcze spróbował wciągnąć na siebie poduszkę mrucząc coś niezrozumiale, z buntowniczym wyrazem twarzy.
Rankiem, tuż przed ósmą zaczął dzwonić telefon budząc przyjemną piosenką, ale Harvey nie wyłączał go, tylko zamiast tego rzucił się na znajomego, położył na jego klatce piersiowej głową i ramionami, a potem jeszcze spróbował wciągnąć na siebie poduszkę mrucząc coś niezrozumiale, z buntowniczym wyrazem twarzy.
Kiedy rankiem gdzieś w kącie umysłu usłyszał oddalony o kilometr dzwonek telefonu, zignorował go i wyparł ze świadomości. Jednak gdy nagle poczuł na sobie ciężar, sapnął cicho i momentalnie się przebudził, chcąc sprawdzić co się tu w ogóle dzieje. Na widok Harveya od razu uspokoił się, złapał ostrożnie poduszkę, odsunął ją powoli od głowy fotografa i uśmiechnął się lekko widząc jego zaspaną twarz.
– Mógłbym tak budzić się codziennie. – powiedział tak cicho, że nie wiedział czy jego głos nie został przypadkiem zagłuszony przez nadal dzwoniący telefon. Podniósł ramiona i objął nimi Harveya, po czym zamknął oczy, jakby miał zaraz znowu zasnąć. Jednak kiedy przez zaspanie zaczęła przebijać się trzeźwa świadomość, westchnął cicho i roztargał dłonią włosy fotografa. – Wyspałeś się?
– Mógłbym tak budzić się codziennie. – powiedział tak cicho, że nie wiedział czy jego głos nie został przypadkiem zagłuszony przez nadal dzwoniący telefon. Podniósł ramiona i objął nimi Harveya, po czym zamknął oczy, jakby miał zaraz znowu zasnąć. Jednak kiedy przez zaspanie zaczęła przebijać się trzeźwa świadomość, westchnął cicho i roztargał dłonią włosy fotografa. – Wyspałeś się?
Harvey w odpowiedzi wymruczał coś niezrozumiałego i skoro poduszka została mu odebrana, nakrył się na głowę przedramieniem. Znowu coś zamruczał, wydawało się, że nie mówił po angielsku, tylko w jakiejś tajemnej mieszance paru języków. Kiedy wyrzucił całą niechęć do porannego wstawiania, otworzył jedno oko i łypnął na Roro.
– Jeszcze nie wiem, jeszcze się nie obudziłem, jeszcze nie wiem, czy się wyspałem... – Przetarł powieki palcami i podniósł się, usiadł na skraju łóżka, umożliwiając wstanie znajomemu. Sięgnął po telefon i wyłączył budzik. – A ty? – spytał odwracając się do Roro.
– Jeszcze nie wiem, jeszcze się nie obudziłem, jeszcze nie wiem, czy się wyspałem... – Przetarł powieki palcami i podniósł się, usiadł na skraju łóżka, umożliwiając wstanie znajomemu. Sięgnął po telefon i wyłączył budzik. – A ty? – spytał odwracając się do Roro.
Kiedy nie był sam, miło było mu patrzeć na taką zwykłą, codzienną rzecz jak wstawanie, które było o wiele bardziej urozmaicone od samotnie spędzonych dni. Z delikatnym uśmiechem obserwował zachowanie fotografa. A więc Harvey ciężko znosi poranki? Kiedy ciężar ciała znajomego zniknął z niego, Roro podniósł się i usiadł obok niego. Na pytanie kiwnął tylko lekko głową i wstał przeciągając się przy okazji.
- Pójdę się ogarnąć. - wskazał na schody i zszedł po nich od razu do łazienki, w której umył zęby i przebrał się w codzienne rzeczy.
- Pójdę się ogarnąć. - wskazał na schody i zszedł po nich od razu do łazienki, w której umył zęby i przebrał się w codzienne rzeczy.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach