▲▼
First topic message reminder :
Urządzony w jednym z wolno stojących, odrestaurowanych, ceglanych magazynów niedaleko linii wody. Budynek nie jest byt rozległy, ale wysoki, a umieszczone na pewnym poziomie okna zapewniają zarówno dopływ światła, jak i prywatność. Z zewnątrz pomalowano go na stalowo szary kolor, wewnątrz większość ścian jest biała. Na parterze mieścił się salon z kanapą i głębokimi fotelami, stół z dwoma krzesłami, wyspa kuchenna, sporo półek z książkami, gramofonem, wielką kolekcją płyt winylowych i kilkoma drewnianymi skrzynkami, spore owalne lustro oraz projektor. Na jednej ze ścian znajdował się także podłużny, szklany kominek. W podłodze widać klapę prowadzącą do piwnicy, ale ta zwykle pozostaje zamknięta. Wydzielono tu jedno pomieszczenie na łazienkę z wanną, zaś łóżko z szafkami nocnymi postawiono na antresoli zbudowanej z surowo wyglądających żelaznych belek, tak samo jak prowadzące na nią schody. Z wyższego poziomu łatwo da się spoglądać przez okna na wodę.
Urządzony w jednym z wolno stojących, odrestaurowanych, ceglanych magazynów niedaleko linii wody. Budynek nie jest byt rozległy, ale wysoki, a umieszczone na pewnym poziomie okna zapewniają zarówno dopływ światła, jak i prywatność. Z zewnątrz pomalowano go na stalowo szary kolor, wewnątrz większość ścian jest biała. Na parterze mieścił się salon z kanapą i głębokimi fotelami, stół z dwoma krzesłami, wyspa kuchenna, sporo półek z książkami, gramofonem, wielką kolekcją płyt winylowych i kilkoma drewnianymi skrzynkami, spore owalne lustro oraz projektor. Na jednej ze ścian znajdował się także podłużny, szklany kominek. W podłodze widać klapę prowadzącą do piwnicy, ale ta zwykle pozostaje zamknięta. Wydzielono tu jedno pomieszczenie na łazienkę z wanną, zaś łóżko z szafkami nocnymi postawiono na antresoli zbudowanej z surowo wyglądających żelaznych belek, tak samo jak prowadzące na nią schody. Z wyższego poziomu łatwo da się spoglądać przez okna na wodę.
– Hm, nie. – spojrzał na jego dłoń na swoim ramieniu, uśmiechnął się lekko. Podszedł z powrotem do fotela, żeby podnieść swój notatnik, bo nie chciał go tu zostawiać w tej pilnie strzeżonej piwnicy i kiedy nagle przypomniał sobie o jednej rzeczy, którą właściwie chciałby zrobić skoro już tu jest, zerknął na twarz Harveya. – A właściwie to... Wyjdziemy wieczorem na dach? – objął dwiema dłońmi notes i podszedł znowu do znajomego. – Jeśli nie będzie padać, chociaż na chwilę?
W tym czasie Harvey wyłączył komputer i grzecznie podsunął krzesło do biurka.
– A, jasne. – Obejrzał się na znajomego odwracając się do niego, a potem kierując w stronę schodów. – Robi się cieplej, możemy posiedzieć dłużej, na przykład zjeść tam kolację, jeśli chcesz. Zrobimy jakieś kanapki, herbatę w termos, wrzucimy do plecaka i... – Palcem wskazał w górę, w stronę dachu. Ruszył po schodach.
– A, jasne. – Obejrzał się na znajomego odwracając się do niego, a potem kierując w stronę schodów. – Robi się cieplej, możemy posiedzieć dłużej, na przykład zjeść tam kolację, jeśli chcesz. Zrobimy jakieś kanapki, herbatę w termos, wrzucimy do plecaka i... – Palcem wskazał w górę, w stronę dachu. Ruszył po schodach.
– Pewnie. – z małym entuzjazmem kiwnął głową zgadzając się na kolację na dachu i ruszył w górę po schodach za znajomym. Gdy byli tam ostatnio bardzo spodobał mu się zarówno widok jak i sama atmosfera miejsca. Byli w mieście, a jednak na dachu czuł się, jakby nikogo nie było dookoła. – Dlaczego właściwie masz tak... zabezpieczoną piwnicę? – zatrzymał się przy klapie i wskazał palcem na czytnik, którego Harvey użył wcześniej, żeby odblokować wejście.
Wspiął się na górę, a kiedy Roro też wyszedł, Harvey zatrzasnął za nimi klapę. Zerknął na panel, na którym po zamknięciu włazu zapaliła się zielona dioda.
– Bo w większości tych szuflad, które tam mam, trzymam karty pamięci ze zdjęciami – odpowiedział zwięźle i ruszył do stołu. Oparł się o jego brzeg i wyjął z paczki cygaretkę, a potem ją podpalił. – Nie wszystkie, te najbardziej wartościowe trzymam gdzie indziej... Niby tego jest mało, ale wiesz, jestem chory na punkcie bezpieczeństwa. – Zaśmiał się cicho i zaciągnął. – Poza tym to kopie kart, zawsze staram się mieć kopię i oryginał, gdyby z jedną kartą coś się stało. Oryginały trzymam w skrytce, w banku, a te na bieżąco kataloguję i trzymam pod ręką.
– Bo w większości tych szuflad, które tam mam, trzymam karty pamięci ze zdjęciami – odpowiedział zwięźle i ruszył do stołu. Oparł się o jego brzeg i wyjął z paczki cygaretkę, a potem ją podpalił. – Nie wszystkie, te najbardziej wartościowe trzymam gdzie indziej... Niby tego jest mało, ale wiesz, jestem chory na punkcie bezpieczeństwa. – Zaśmiał się cicho i zaciągnął. – Poza tym to kopie kart, zawsze staram się mieć kopię i oryginał, gdyby z jedną kartą coś się stało. Oryginały trzymam w skrytce, w banku, a te na bieżąco kataloguję i trzymam pod ręką.
Trzyma je nawet w banku? Zdziwiła go ta ostrożność fotografa, co do kart ze zdjęciami, ale w takim razie, musi to mieć jakieś uzasadnienie.
– Rozumiem, że nie trzymasz ich tak tylko dlatego, żeby się nie zniszczyły? – położył notes na stoliku kawowym i usiadł na kanapie. – Nie chcesz, żeby ktoś miał do nich dostęp? – tak Roro, to przecież oczywiste, że nie chce, żeby ktoś ukradł mu zdjęcia. – To znaczy... mógłbyś mieć kłopoty, gdyby ktoś ci je podwędził? – zerknął raz jeszcze na czytnik, a potem ostrożnie przeniósł wzrok na Harveya chcąc wybadać z jego twarzy, czy przypadkiem nie dotyka właśnie wrażliwego tematu, o którym fotograf nie chce mówić.
– Rozumiem, że nie trzymasz ich tak tylko dlatego, żeby się nie zniszczyły? – położył notes na stoliku kawowym i usiadł na kanapie. – Nie chcesz, żeby ktoś miał do nich dostęp? – tak Roro, to przecież oczywiste, że nie chce, żeby ktoś ukradł mu zdjęcia. – To znaczy... mógłbyś mieć kłopoty, gdyby ktoś ci je podwędził? – zerknął raz jeszcze na czytnik, a potem ostrożnie przeniósł wzrok na Harveya chcąc wybadać z jego twarzy, czy przypadkiem nie dotyka właśnie wrażliwego tematu, o którym fotograf nie chce mówić.
Harvey pokiwał głową. Był tak samo spokojny, jak wcześniej, nie wyglądał, jakby Roro zaczął kierować rozmowę w złą stronę.
– Przede wszystkim mają sporą wartość. Poza tym w nieodpowiednich rękach mogą posłużyć za narzędzie do manipulowania informacjami, które wcale nie tak łatwo dostać. No i ci, którzy mają coś na sumieniu, nie chcą, aby świat wiedział ich biznesie... Rozumiesz, gdyby nie było tych zdjęć, a najlepiej i osoby, która je zrobiła, sporo spraw nie ujrzałoby światła dziennego. – Strzepnął popiół do popielniczki i dalej spokojnie patrzył na znajomego.
– Przede wszystkim mają sporą wartość. Poza tym w nieodpowiednich rękach mogą posłużyć za narzędzie do manipulowania informacjami, które wcale nie tak łatwo dostać. No i ci, którzy mają coś na sumieniu, nie chcą, aby świat wiedział ich biznesie... Rozumiesz, gdyby nie było tych zdjęć, a najlepiej i osoby, która je zrobiła, sporo spraw nie ujrzałoby światła dziennego. – Strzepnął popiół do popielniczki i dalej spokojnie patrzył na znajomego.
Uśmiechnął się spoglądając na swoje kolana. Zrozumiał, że posiadanie takich zdjęć musi być dużą odpowiedzialnością, dlatego był po prostu dumny z Harveya, że ten potrafi podołać obowiązkowi chronienia ich przed niechcianymi rękami. Wstał z kanapy i podszedł do znajomego, który opierał się o stół i bez większego wahania, przytulił go nic nie mówiąc. Zastygł na dłuższą chwilę w takiej pozycji i dopiero kiedy minęło kilka długich sekund, odkleił się od niego i splótł dłonie za swoimi plecami.
– Pomóc ci się spakować?
– Pomóc ci się spakować?
Harvey objął znajomego luźno wolną dłonią. Odsunął rękę, w której trzymał cygaretkę, ale raz na jakiś czas podnosił ją do ust, kończąc w taki sposób palić i gasząc niedopałek w popielniczce. Wtedy przytulił młodszego mocniej, skupiając się na nim całkowicie, chociaż nie wiedział, czemu Roro nagle naszło na taką czułość. To po tym, co usłyszał? Hm.
– Możesz doradzić, czy rzeczy, które biorę nie są za ciepłe – zaproponował. Właściwi już wiedział, co chce zabrać i nie potrzebował wyjątkowej pomocy, ale jakąś dziwną przyjemność sprawiało mu robienie nawet prostych rzeczy w obecności Roro.
Machnął zachęcająco dłonią i ruszył w stronę komody z ubraniami.
– Możesz doradzić, czy rzeczy, które biorę nie są za ciepłe – zaproponował. Właściwi już wiedział, co chce zabrać i nie potrzebował wyjątkowej pomocy, ale jakąś dziwną przyjemność sprawiało mu robienie nawet prostych rzeczy w obecności Roro.
Machnął zachęcająco dłonią i ruszył w stronę komody z ubraniami.
Ruszył za fotografem śmiejąc się w duchu, bo zdawał sobie sprawę, że za wiele tym doradzaniem nie pomoże mu, ale miło było mu spędzać z nim czas nawet w tak mało znaczący sposób. Oparł się o bok komody i z uśmiechem zaczął przyglądać się znajomemu i rzeczom, które wyciągał z mebla. Gdy Harvey pokazywał mu jakiś grubszy sweter, a tym bardziej golf, Roro kręcił głową i krzywił się, rzucając uwagi Ugotujesz się w tym, Zemdlejesz w słońcu, za to kiedy wyciągał coś lżejszego jak koszulę, kiwał głową z aprobatą albo podnosił kciuk w górę, pokazując tym samym znajomemu, że dana rzecz będzie odpowiednia. Kiedy demonstracja ubrań Harveya skończyła się, Roro dał mu chwilę spokoju, żeby ten mógł spakować się spokojnie i naprawdę, a sam wrócił na kanapę i położył się na niej wyciągając nogi. Zapatrzył się w sufit na dłuższą chwilę słuchając krzątania się fotografa po pomieszczeniu i zamknął po jakimś czasie oczy, bo poczuł, że nagle z niewiadomych powodów zalała go fala zmęczenia. Jednak po kilku sekundach otworzył znowu oczy i podniósł się do pozycji półleżącej, chcąc znaleźć wzrokiem znajomego. Zdecydowanie nie mógł leżeć tak sam bez żadnego większego celu, gdyby został tak jeszcze chwilę, zacząłby myśleć o nadchodzącym dniu, co nie przyniosłoby ze sobą niczego dobrego, a jedynie krzywą minę i szklące się oczy.
– Harvey? – zawołał cicho czarnowłosego czekając aż ten podejdzie do niego. Miał wielką potrzebę przytulenia go w tej chwili i nie mógł zwlekać z tym ani odrobiny dłużej. Nawet nie dbał o to, czy fotograf weźmie go za mażącego się dzieciaka, chciał tylko egoistycznie poczuć jego ramiona i przesiedzieć z nim tak resztę dnia.
– Harvey? – zawołał cicho czarnowłosego czekając aż ten podejdzie do niego. Miał wielką potrzebę przytulenia go w tej chwili i nie mógł zwlekać z tym ani odrobiny dłużej. Nawet nie dbał o to, czy fotograf weźmie go za mażącego się dzieciaka, chciał tylko egoistycznie poczuć jego ramiona i przesiedzieć z nim tak resztę dnia.
Harvey za zgodą swojego modowego eksperta zabrał jeden cienki golf, na wypadek deszczu, a resztę ubrań wybrał cienką i lekką, choć niezmiennie czarną, co przy jego preferencjach kolorów garderoby było dość łatwe. Teraz kucał przy łóżku i kończył zwijać ubrania w ciasne, ale niezbyt napięte rulony – tak, aby materiał się nie pogniótł, ale i zajmował jak najmniej miejsca w małej, podłużnej torbie. Harveya śmieszyło, bo przeważnie, jeśli gdzieś leciał, jego ubrania i potrzebne przybory zajmowały mniej miejsca od całego fotograficznego sprzętu. Tym razem tak nie było, bo zabrał ze sobą najbardziej podstawowy aparat z jednym obiektywem, a dodatkowo ten swój ulubiony, miniaturowy model do zadań specjalnych, niewiele większy od telefonu, z tak zaprojektowanymi soczewkami, że były prawie trzy razy mniejsze od tradycyjnych obiektywów z takimi samymi właściwościami. Upewnił się też, że wziął wszystkie wymagane dokumenty.
– Mhm? – mruknął w odpowiedzi i obejrzał się, zerkając na znajomego przez przeszkloną barierkę antresoli.
– Mhm? – mruknął w odpowiedzi i obejrzał się, zerkając na znajomego przez przeszkloną barierkę antresoli.
Nie odpowiedział fotografowi, wstał z kanapy i skierował się w jego stronę. Gdy zaczął wchodzić po schodach na górę, przeczesał palcami swoje włosy i westchnął cicho spoglądając na swoje stopy. Opanuj się Roro... Przysiadł na samej górze schodów przodem do Harveya i uśmiechnął się lekko do niego. Zerknął na torbę, w którą pakował się znajomy, nie chciał, żeby przypadkiem przez niego zapomniał wziąć czegoś ważnego, dlatego podparł głowę na dłoni i czekał aż ten skończy. I dopiero gdy tak się stało, wstał i podszedł do kucającego fotografa, pochylił się nad nim i przenosząc na niego swój ciężar ciała sprawił, że obaj przewrócili się na podłogę. Leżąc brzuchem na mężczyźnie położył swoją głowę na jego klatce piersiowej chcąc mu tym uniemożliwić podniesienie się.
- Nic. - dopiero teraz odpowiedział na wcześniejsze pytanie i wzruszył lekko ramionami na tyle na ile pozwalała mu jego obecna pozycja.
- Nic. - dopiero teraz odpowiedział na wcześniejsze pytanie i wzruszył lekko ramionami na tyle na ile pozwalała mu jego obecna pozycja.
Szybko dokończył pakowanie i już–już chciał wstawać... Stęknął i odruchowo podgiął głowę, a plecy wygiął w lekki łuk, aby nie uderzyć mocno o podłogę. Zerknął w dół na znajomego, początkowo chciał zapytać, co się stało, czemu tak zrobił, ale szybko uświadomił sobie, że przecież wie, czemu. Rozluźnił się, położył głowę na podłodze, a ramionami objął Roro. Harveyowi przez myśl nie przeszło, żeby krytykować młodszego, strofować, że przecież to głupie leżeć na podłodze, kiedy metr od nich stoi łóżko, że twardo, niewygodnie i zimno. Nieważne. Wcale nie było tak źle, a wszelkie niedogodności rekompensował mężczyźnie nagły przypływ czułości, którą otrzymał.
– Wiem, że się powtarzam, ale ciesze się, że tu jesteś... – powiedział cicho, chwilę wcześniej zaczynając bawić się włosami Roro, leniwie przeczesując je w różne strony.
– Wiem, że się powtarzam, ale ciesze się, że tu jesteś... – powiedział cicho, chwilę wcześniej zaczynając bawić się włosami Roro, leniwie przeczesując je w różne strony.
Słysząc jego słowa uśmiechnął się w duchu i w odpowiedzi przywarł do niego mocniej swoim ciałem. Jeśli Harvey się cieszy, to co ma powiedzieć Roro? Nie potrafiłby znaleźć słów, za pomocą których mógłby przekazać fotografowi jak bardzo jest mu w tym momencie potrzebna do życia jego obecność. Podniósł się na rękach i podciągnął wyżej, żeby zrównać się twarzą ze znajomym. Patrzył uważnie przez dłuższą chwilę w jego oczy i uśmiechnął się smutno. Zjechał spojrzeniem na usta fotografa, pochylił się i pocałował go delikatnie i z czułością starając się, żeby ten gest nie był nachalny. Miał gdzieś co pomyślałaby sobie o ich relacji jego rodzina, w tym momencie mógłby nawet wyjść na ulicę i obwieścić całemu światu, że za nic nie zamierza rezygnować z Harveya.
Kiedy Roro się poruszył, Harvey przestał go głaskać i ze spokojem odpowiedział na jego spojrzenie. Wydawało mu się, że mężczyzna chce mu coś powiedzieć i dał mu na to czas, ale ten zaskoczył go pocałunkiem, na który fotograf odpowiedział przymykając oczy. Kiedy znajomy odsunął się kawałek, Harvey podniósł lekko głowę i dotknął nosem nosa młodszego, po czym szczerze się uśmiechnął.
– Co ty na to, żeby powoli zrobić kolację? – zaproponował znowu unosząc dłoń do włosów Roro, które przeczesał w taki sposób, aby z powrotem układały się w uporządkowany sposób.
– Co ty na to, żeby powoli zrobić kolację? – zaproponował znowu unosząc dłoń do włosów Roro, które przeczesał w taki sposób, aby z powrotem układały się w uporządkowany sposób.
Zaśmiał się cicho i odwzajemnił uśmiech, kiedy fotograf dotknął jego nosa tak jak on robił to już wielokrotnie wcześniej.
– Jeszcze chwilkę. – powiedział i znowu ułożył głowę na jego piersi. Leżał nieruchomo z zamkniętymi oczami myśląc o każdym ruchu dłoni Harveya w jego włosach. Jednak po dłuższym momencie doszedł do wniosku, że może i jemu jest nawet całkiem wygodnie, ale to znajomy leży między nim a twardą podłogą i może najzwyczajniej chciałby się już podnieść. Uniósł się na dłoniach i po chwili zebrał się z podłogi wyciągając od razu rękę w stronę fotografa, żeby pomóc mu wstać. – No dobrze... – odwrócił się i skierował się w stronę schodów. – Bierzmy się za tę kolację.
– Jeszcze chwilkę. – powiedział i znowu ułożył głowę na jego piersi. Leżał nieruchomo z zamkniętymi oczami myśląc o każdym ruchu dłoni Harveya w jego włosach. Jednak po dłuższym momencie doszedł do wniosku, że może i jemu jest nawet całkiem wygodnie, ale to znajomy leży między nim a twardą podłogą i może najzwyczajniej chciałby się już podnieść. Uniósł się na dłoniach i po chwili zebrał się z podłogi wyciągając od razu rękę w stronę fotografa, żeby pomóc mu wstać. – No dobrze... – odwrócił się i skierował się w stronę schodów. – Bierzmy się za tę kolację.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach