▲▼
I pierwsza seria skończona. Czas na Shippuudena.
First topic message reminder :
Super świetny temat do spamu, bo tylko jego tutaj brakowało. Dzięki za pomysł, Kam.
Super świetny temat do spamu, bo tylko jego tutaj brakowało. Dzięki za pomysł, Kam.
A ja już pozdrawiam z sali, w której się gotujemy, bo okna są przywiercone.
I pierwsza seria skończona. Czas na Shippuudena.
Nebeski pyjany wylk
It's over out of our minds someone had to draw a line. I don't even care if I know you, out of our minds, sad to leave it all behind~
Kiedy bierzesz się za odpis i widzisz datę ostatniego posta. >DDD
No przejebane po prostu. Gdzie ty byłaś?
Nieważne, gdzie była! Ważne że:
O nie, uwielbiam was, ale...
Sorry not sorry!
Sorry not sorry!
Muszę Wam powiedzieć, że najlepszą rzeczą na świecie jest wędkarstwo. Serio. Nie ma piękniejszego uczucia, niż kiedy wyciągasz spławik z wody, a tam na haczyku dwumetrowy okoń. Coś wspaniałego. Niestety moja żona i syn się nie znają, i nie podzielają mojej pasji. Cały czas narzekają na moje wyprawy, ale oczywiście złowione okazy chętnie zjadają. Jakby tego było mało, średnio raz w miesiącu ktoś musi mi sprzęt powywracać, żyłkę zerwać czy w haczyk wdepnąć. Oczów nie mają żeby patrzeć gdzie łażą? A oczywiście do mnie z pretensjami, że znowu na SOR trzeba jechać.
Aby być dobrym wędkarzem, należy regularnie czytywać wszystkie miesięczniki poświęcone tej tematyce. Niestety, to nie wystarcza. Gazet jest może siedem tytułów, dodatkowo rzadko kiedy można znaleźć wszystkie w jednym kiosku, więc trzeba jeździć po całym mieście i pytać, czy jeszcze mają. Na szczęście mój syn nauczył mnie obsługiwać internet (w końcu do czegoś przydało się to jego siedzenie godzinami przed monitorem), więc teraz mogę w każdym momencie wyszukać potrzebną mi informację w google. W internecie są też fora dyskusyjne, gdzie można popytać innych internautów o porady dotyczące sprzętu, metod i miejsc, bądź pochwalić się złowionymi okazami. Z drugiej strony, siedzi tam wiele niedoświadczonych wędkarzy, próbujących pouczać rybnych weteranów, wykazując się przy tym okropną niewiedzą. Jest też taki jeden, wyjątkowo denerwujący młodzieniec, który pod każdym moim wpisem pisze takie rzeczy, że aż wstyd cytować.
Na ostatnie święta kupiłem sobie wspaniały ponton. Mówię Wam, niesamowita sprawa. Jako że sezon nie był na ryby, postanowiłem go przetestować w dużym pokoju. Przypomniałem sobie wtedy czasy dzieciństwa, kiedy mój dziadek zabierał mnie na wspólne wędkowanie. Siedzieliśmy w jego starej, drewnianej łódce na środku jeziora i łowiliśmy. Ach, jakie to były piękne ryby, szczupaki, okonie i karpie! Ach te karpie… Aż mi się łezka w oku zakręciła, jak tak siedziałem w tym pontonie.
Innym razem postanowiłem, w ramach prezentu urodzinowego, zabrać swojego syna na wyprawę. Pojechaliśmy na jedno z najlepszych miejsc jakie znam, małe jeziorko przy lesie, zaraz za miastem. Piękne miejsce! Świeże, rześkie powietrze, słoneczko świeci, liście z drzew spadają. Zaraz sprzęt rozstawiliśmy, przynęty na haczyki, spławiki do wody, i czekamy. Syn jeszcze niewprawiony, niecierpliwy, wiercił się co chwila i ryby płoszył. Pouczyłem go więc jak ma się zachowywać. Nie było łatwo, ale w końcu się skupił, taki był na te ryby napalony. Nawet nie wiecie jak dumny byłem, gdy widziałem jak się cieszy. Mówię Wam, idzie w ślady ojca.
Na wyprawy jeżdżę z kolegą Mirkiem. Kiedyś naszym towarzyszem był też pewien Zbyszek. To był dopiero agent. Gruby, wąs jak gwiazda niemieckiego porno z lat ’50, i zawsze w tej swojej zielonej kamizelce. Pewnego razu odwiedził mnie na moje imieniny. Troszkę sobie popiliśmy, ale Zbysiu chyba przesadził, bo jak rozmawialiśmy o sumach i szczupakach, to go poniosło, i agresywny się zrobił. Zaczął wykrzykiwać, jakie to sumy nie są wspaniałe, niesamowite. Aż żeśmy się na podłodze pobili. Przyznam, mnie też troszkę poniosło, ale co tu robić, jak ktoś takie głupoty wygaduje, i jeszcze obraża. Po tej sytuacji już więcej do mnie nie zadzwonił, nie odezwał się, nic. Taki zatwardziały. Jakiś rok później dowiedziałem się, że zmarł. Trochę szkoda gościa, a skoro aż tak się obraził po naszej ostatniej rozmowie, to co ja będę mu na pogrzeb jechał.
Jednak, jak to w życiu bywa, nie wszystko jest kolorowe. Mam tu na myśli PZW, czyli Polski Związek Wędkarski. To co oni wyprawiają, to głowa mała! Tyle afer, przekrętów, szkodliwej działalności, przecież od razu widać, że oni chcą zniszczyć piękną kulturę łowienia ryb w Polsce. Najgorsze jest to, że o tym się wcale nie mówi. Nic. W tej telewizji to cały czas jakieś trzęsienia ziemi gdzieś na końcu świata, wybory prezydenckie na drugim, a o ważnych sprawach, co się tutaj u nas dzieje, co nas dotyczy, to nic nie powiedzą. Politycy i media kryją PZW, bo jest im na rękę niszczenie ludziom pasji, dzięki temu łatwiej jest nami sterować. W mojej okolicy szefem koła PZW jest Adam. Ten to dopiero jest agent. On jest tak naprawdę odpowiedzialny za wszystko co u nich się dzieje. Próbowałem go na przeróżne sposoby powstrzymać, jednak stoi za nim potężna siła. Kiedyś poszedłem na jedno spotkanie wędkarskie, gdzie ten Adam występował. Tam to dopiero się działo. Widziałem, jak ludzi mami, jak ich oszukuje, specjalnie wciska kity, żeby im ryby nie brały. Próbowałem się temu przeciwstawić, ale zaraz do mnie doskoczyli jacyś ciemno ubrani panowie, i wyrzucili z sali. Sami więc widzicie, jak oni działają. To jest poważna sprawa.
Oczywiście po tej akcji się nie poddałem, oj nie. Aby uniknąć wpadki i trafić do większej liczby odbiorców, postanowiłem przenieść swoją walkę do internetu. Na forach wędkarskich zacząłem ujawniać wszystkie znane mi tajemnice Adama, udowadniające jego powiązania z władzami PRL. Chyba się przestraszyli, bo zaangażowali hakerów, którzy mnie namierzyli. Adam pozwał mnie do sądu. Myślicie, że coś się zmieniło? Że ktoś mi uwierzył? Oczywiście, że nie, sądy też są zaangażowane w spisek, a jakby tego było mało, musiałem zapłacić temu szkodnikowi 2000 zł. Tak, dwa tysiące! To jest dopiero tupet! Wiedział, że nic mu nie mogę zrobić, i jeszcze kasę wyciągną! Ile ja bym mógł za to przynęt kupić! Ile wędek!
W zeszłym roku stwierdziłem, że muszę kupić sobie łódkę, by wypływać na środek jeziora, i stamtąd łowić. Tam to dopiero biorą! Niestety, ceny były zdecydowanie nie na moją kieszeń, a i gdzie trzymać by jej nie było. Skrzyknąłem się więc z innymi wędkarzami z okolicy, i razem zrzuciliśmy się na dużą, ładną łódkę. Plan był prosty: zrzucamy się po równo i jeździmy łowić razem. Bardzo byłem dumny, że na taki pomysł wpadłem, tak mi się udało. O ja naiwny. Na początku wszystko rzeczywiście bardzo ładnie szło, co weekend bierzemy wędki, łódkę, i lecimy nad wodę. Ryby garnęły się do nas jak nigdy. Ale pewnego razu się rozchorowałem i nie mogłem jechać. Koledzy wędkarze wykorzystali sytuację, zgarnęli łódkę i nad wodę. Było ich mniej, więc oczywiście łapali jeszcze więcej ryb. Co więcej, żeby mi na złość zrobić, dzwonili opowiadać ile to już nie złowili. No to tak wygląda nasza koleżeńska umowa. Składamy się po równo, a oni sami jadą. Pięknie. Jak tylko w niedzielę wrócili, pojechałem pod dom, gdzie jeden z nich na podjeździe trzymał moją łódkę, podczepiłem ją pod samochód, i chodu. Podjechałem pod blok, i zawołałem syna. Ten w lot złapał, co trzeba robić, doradził mi, że w salonie się nie zmieści i pobiegł po swoją kłódkę do roweru, by przyczepić łódkę do latarni. Mój syn, moja krew. Wszystko by było dobrze, ale współwłaściciele jakoś mnie wyśledzili, bo zaraz pod dom podjechali i krzyczą, że złodziejem jestem, że to ich łódka. No tak. To ja wspólny biznes wymyślam, składam się z nimi uczciwie, a oni mnie złodziejem nazywają! Może by mi się udało obronić moją własność, gdyby nie wezwali policji. Co za tchórze. Widać, że mają układy z PZW. Mnie pobili, syna zmusili do otwarcia kłódki, i odjechali z łódką. Co więcej, założyli na forum specjalny temat, żeby mnie oczerniać! Na szczęście są jeszcze dobrzy ludzie na tym świecie, którzy mnie bronili i pisali, jak fałszywe są te oskarżenia. Nadal pod moimi zdjęciami złowionych ryb pojawiają się pochwały od innych doświadczonych wędkarzy. Nawet mój syn mnie docenia. Tak, będzie z niego wędkarz.
Aby być dobrym wędkarzem, należy regularnie czytywać wszystkie miesięczniki poświęcone tej tematyce. Niestety, to nie wystarcza. Gazet jest może siedem tytułów, dodatkowo rzadko kiedy można znaleźć wszystkie w jednym kiosku, więc trzeba jeździć po całym mieście i pytać, czy jeszcze mają. Na szczęście mój syn nauczył mnie obsługiwać internet (w końcu do czegoś przydało się to jego siedzenie godzinami przed monitorem), więc teraz mogę w każdym momencie wyszukać potrzebną mi informację w google. W internecie są też fora dyskusyjne, gdzie można popytać innych internautów o porady dotyczące sprzętu, metod i miejsc, bądź pochwalić się złowionymi okazami. Z drugiej strony, siedzi tam wiele niedoświadczonych wędkarzy, próbujących pouczać rybnych weteranów, wykazując się przy tym okropną niewiedzą. Jest też taki jeden, wyjątkowo denerwujący młodzieniec, który pod każdym moim wpisem pisze takie rzeczy, że aż wstyd cytować.
Na ostatnie święta kupiłem sobie wspaniały ponton. Mówię Wam, niesamowita sprawa. Jako że sezon nie był na ryby, postanowiłem go przetestować w dużym pokoju. Przypomniałem sobie wtedy czasy dzieciństwa, kiedy mój dziadek zabierał mnie na wspólne wędkowanie. Siedzieliśmy w jego starej, drewnianej łódce na środku jeziora i łowiliśmy. Ach, jakie to były piękne ryby, szczupaki, okonie i karpie! Ach te karpie… Aż mi się łezka w oku zakręciła, jak tak siedziałem w tym pontonie.
Innym razem postanowiłem, w ramach prezentu urodzinowego, zabrać swojego syna na wyprawę. Pojechaliśmy na jedno z najlepszych miejsc jakie znam, małe jeziorko przy lesie, zaraz za miastem. Piękne miejsce! Świeże, rześkie powietrze, słoneczko świeci, liście z drzew spadają. Zaraz sprzęt rozstawiliśmy, przynęty na haczyki, spławiki do wody, i czekamy. Syn jeszcze niewprawiony, niecierpliwy, wiercił się co chwila i ryby płoszył. Pouczyłem go więc jak ma się zachowywać. Nie było łatwo, ale w końcu się skupił, taki był na te ryby napalony. Nawet nie wiecie jak dumny byłem, gdy widziałem jak się cieszy. Mówię Wam, idzie w ślady ojca.
Na wyprawy jeżdżę z kolegą Mirkiem. Kiedyś naszym towarzyszem był też pewien Zbyszek. To był dopiero agent. Gruby, wąs jak gwiazda niemieckiego porno z lat ’50, i zawsze w tej swojej zielonej kamizelce. Pewnego razu odwiedził mnie na moje imieniny. Troszkę sobie popiliśmy, ale Zbysiu chyba przesadził, bo jak rozmawialiśmy o sumach i szczupakach, to go poniosło, i agresywny się zrobił. Zaczął wykrzykiwać, jakie to sumy nie są wspaniałe, niesamowite. Aż żeśmy się na podłodze pobili. Przyznam, mnie też troszkę poniosło, ale co tu robić, jak ktoś takie głupoty wygaduje, i jeszcze obraża. Po tej sytuacji już więcej do mnie nie zadzwonił, nie odezwał się, nic. Taki zatwardziały. Jakiś rok później dowiedziałem się, że zmarł. Trochę szkoda gościa, a skoro aż tak się obraził po naszej ostatniej rozmowie, to co ja będę mu na pogrzeb jechał.
Jednak, jak to w życiu bywa, nie wszystko jest kolorowe. Mam tu na myśli PZW, czyli Polski Związek Wędkarski. To co oni wyprawiają, to głowa mała! Tyle afer, przekrętów, szkodliwej działalności, przecież od razu widać, że oni chcą zniszczyć piękną kulturę łowienia ryb w Polsce. Najgorsze jest to, że o tym się wcale nie mówi. Nic. W tej telewizji to cały czas jakieś trzęsienia ziemi gdzieś na końcu świata, wybory prezydenckie na drugim, a o ważnych sprawach, co się tutaj u nas dzieje, co nas dotyczy, to nic nie powiedzą. Politycy i media kryją PZW, bo jest im na rękę niszczenie ludziom pasji, dzięki temu łatwiej jest nami sterować. W mojej okolicy szefem koła PZW jest Adam. Ten to dopiero jest agent. On jest tak naprawdę odpowiedzialny za wszystko co u nich się dzieje. Próbowałem go na przeróżne sposoby powstrzymać, jednak stoi za nim potężna siła. Kiedyś poszedłem na jedno spotkanie wędkarskie, gdzie ten Adam występował. Tam to dopiero się działo. Widziałem, jak ludzi mami, jak ich oszukuje, specjalnie wciska kity, żeby im ryby nie brały. Próbowałem się temu przeciwstawić, ale zaraz do mnie doskoczyli jacyś ciemno ubrani panowie, i wyrzucili z sali. Sami więc widzicie, jak oni działają. To jest poważna sprawa.
Oczywiście po tej akcji się nie poddałem, oj nie. Aby uniknąć wpadki i trafić do większej liczby odbiorców, postanowiłem przenieść swoją walkę do internetu. Na forach wędkarskich zacząłem ujawniać wszystkie znane mi tajemnice Adama, udowadniające jego powiązania z władzami PRL. Chyba się przestraszyli, bo zaangażowali hakerów, którzy mnie namierzyli. Adam pozwał mnie do sądu. Myślicie, że coś się zmieniło? Że ktoś mi uwierzył? Oczywiście, że nie, sądy też są zaangażowane w spisek, a jakby tego było mało, musiałem zapłacić temu szkodnikowi 2000 zł. Tak, dwa tysiące! To jest dopiero tupet! Wiedział, że nic mu nie mogę zrobić, i jeszcze kasę wyciągną! Ile ja bym mógł za to przynęt kupić! Ile wędek!
W zeszłym roku stwierdziłem, że muszę kupić sobie łódkę, by wypływać na środek jeziora, i stamtąd łowić. Tam to dopiero biorą! Niestety, ceny były zdecydowanie nie na moją kieszeń, a i gdzie trzymać by jej nie było. Skrzyknąłem się więc z innymi wędkarzami z okolicy, i razem zrzuciliśmy się na dużą, ładną łódkę. Plan był prosty: zrzucamy się po równo i jeździmy łowić razem. Bardzo byłem dumny, że na taki pomysł wpadłem, tak mi się udało. O ja naiwny. Na początku wszystko rzeczywiście bardzo ładnie szło, co weekend bierzemy wędki, łódkę, i lecimy nad wodę. Ryby garnęły się do nas jak nigdy. Ale pewnego razu się rozchorowałem i nie mogłem jechać. Koledzy wędkarze wykorzystali sytuację, zgarnęli łódkę i nad wodę. Było ich mniej, więc oczywiście łapali jeszcze więcej ryb. Co więcej, żeby mi na złość zrobić, dzwonili opowiadać ile to już nie złowili. No to tak wygląda nasza koleżeńska umowa. Składamy się po równo, a oni sami jadą. Pięknie. Jak tylko w niedzielę wrócili, pojechałem pod dom, gdzie jeden z nich na podjeździe trzymał moją łódkę, podczepiłem ją pod samochód, i chodu. Podjechałem pod blok, i zawołałem syna. Ten w lot złapał, co trzeba robić, doradził mi, że w salonie się nie zmieści i pobiegł po swoją kłódkę do roweru, by przyczepić łódkę do latarni. Mój syn, moja krew. Wszystko by było dobrze, ale współwłaściciele jakoś mnie wyśledzili, bo zaraz pod dom podjechali i krzyczą, że złodziejem jestem, że to ich łódka. No tak. To ja wspólny biznes wymyślam, składam się z nimi uczciwie, a oni mnie złodziejem nazywają! Może by mi się udało obronić moją własność, gdyby nie wezwali policji. Co za tchórze. Widać, że mają układy z PZW. Mnie pobili, syna zmusili do otwarcia kłódki, i odjechali z łódką. Co więcej, założyli na forum specjalny temat, żeby mnie oczerniać! Na szczęście są jeszcze dobrzy ludzie na tym świecie, którzy mnie bronili i pisali, jak fałszywe są te oskarżenia. Nadal pod moimi zdjęciami złowionych ryb pojawiają się pochwały od innych doświadczonych wędkarzy. Nawet mój syn mnie docenia. Tak, będzie z niego wędkarz.
Mój stary to fanatyk wędkarstwa. Pół mieszkania zajebane wędkami najgorsze. Średnio raz w miesiącu ktoś wdepnie w leżący na ziemi haczyk czy kotwicę i trzeba wyciągać w szpitalu bo mają zadziory na końcu. W swoim 22 letnim życiu już z 10 razy byłem na takim zabiegu. Tydzień temu poszedłem na jakieś losowe badania to baba z recepcji jak mnie tylko zobaczyła to kazała buta ściągać xD bo myślała, że znowu hak w nodze.
Druga połowa mieszkania zajebana Wędkarzem Polskim, Światem Wędkarza, Super Karpiem xD itp. Co tydzień ojciec robi objazd po wszystkich kioskach w mieście, żeby skompletować wszystkie wędkarskie tygodniki. Byłem na tyle głupi, że nauczyłem go into internety bo myślałem, że trochę pieniędzy zaoszczędzimy na tych gazetkach ale teraz nie dosyć, że je kupuje to jeszcze siedzi na jakichś forach dla wędkarzy i kręci gównoburze z innymi wędkarzami o najlepsze zanęty itp. Potrafi drzeć mordę do monitora albo wypierdolić klawiaturę za okno. Kiedyś ojciec mnie wkurwił to założyłem tam konto i go trolowałem pisząc w jego tematach jakieś losowe głupoty typu karasie jedzo guwno. Matka nie nadążała z gotowaniem bigosu na uspokojenie. Aha, ma już na forum rangę SUM, za najebanie 10k postów."
"Jak jest ciepło to co weekend zapierdala na ryby. Od jakichś 5 lat w każdą niedzielę jem rybę na obiad a ojciec pierdoli o zaletach jedzenia tego wodnego gówna. Jak się dostałem na studia to stary przez tydzień pierdolił że to dzięki temu, że jem dużo ryb bo zawierają fosfor i mózg mi lepiej pracuje.
Co sobotę budzi ze swoim znajomym mirkiem całą rodzinę o 4 w nocy bo hałasują pakując wędki, robiąc kanapki itd.
Przy jedzeniu zawsze pierdoli o rybach i za każdym razem temat schodzi w końcu na Polski Związek Wędkarski, ojciec sam się nakręca i dostaje strasznego bólu dupy durr niedostatecznie zarybiajo tylko kradno hurr, robi się przy tym cały czerwony i odchodzi od stołu klnąc i idzie czytać Wielką Encyklopedię Ryb Rzecznych żeby się uspokoić.
W tym roku sam sobie kupił na święta ponton. Oczywiście do wigilii nie wytrzymał tylko już wczoraj go rozpakował i nadmuchał w dużym pokoju. Ubrał się w ten swój cały strój wędkarski i siedział cały dzień w tym pontonie na środku mieszkania. Obiad (karp) też w nim zjadł [cool][cześć]
Gdybym mnie na długość ręki dopuścili do wszystkich ryb w polsce to bym wziął i zapierdolił.
Jak któregoś razu, jeszcze w podbazie czy gimbazie, miałem urodziny to stary jako prezent wziął mnie ze sobą na ryby w drodze wyjątku. Super prezent kurwa.
Pojechaliśmy gdzieś w pizdu za miasto, dochodzimy nad jezioro a ojcu już się oczy świecą i oblizuje wargi podniecony. Rozłożył cały sprzęt i siedzimy nad woda i patrzymy na spławiki. Po pięciu minutach mi się znudziło więc włączyłem discmana to mnie ojciec pierdolną wędką po głowie, że ryby słyszą muzykę z moich słuchawek i się płoszą. Jak się chciałem podrapać po dupie to zaraz 'krzyczał szeptem', żebym się nie wiercił bo szeleszczę i ryby z wody widzą jak się ruszam i uciekają. 6 godzin musiałem siedzieć w bezruchu i patrzeć na wodę jak w jakimś jebanym Guantanamo. Urodziny mam w listopadzie więc jeszcze do tego było zimno jak sam skurwysyn. W pewnym momencie ojciec odszedł kilkanaście metrów w las i się spierdział. Wytłumaczył mi, że trzeba w lesie pierdzieć bo inaczej ryby słyszą i czują.
Wspomniałem, że ojciec ma kolegę mirka, z którym jeździ na ryby. Kiedyś towarzyszem wypraw rybnych był hehe Zbyszek. Człowiek o kształcie piłki z wąsem i 365 dni w roku w kamizelce BOMBER. Byli z moim ojcem prawie jak bracia, przychodził z żoną Bożeną na wigilie do nas itd. Raz ojciec miał imieniny zbysio przyszedł na hehe kielicha. Najebali się i oczywiście cały czas gadali o wędkowaniu i rybach. Ja siedziałem u siebie w pokoju. W pewnym momencie zaczeli drzeć na siebie mordę, czy generalnie lepsze są szczupaki czy sumy.
>WEŹ MNIE NIE WKURWIAJ ZBYCHU, WIDZIAŁEŚ TY KIEDYŚ JAKIE SZCZUPAK MA ZĘBY? CHAPS I RĘKA UJEBANA!
>k***A TADEK SUMY W POLSCE PO 80 KILO WAŻĄ, TWÓJ SZCZUPAK TO IM MOŻE NASKOCZYĆ
>CO TY MI O SUMACH PIERDOLISZ JAK LEDWO UKLEJĘ POTRAFISZ Z WODY WYCIĄGNĄĆ. SZCZUPAK TO JEST KRÓL WODY JAK LEW JEST KRÓL DŻUNGLI
No i aż się zaczeli nakurwiać zapasy na dywanie w dużym pokoju a ja z matką musieliśmy ich rodzielać. Od tego czasu zupełnie zerwali kontakt. W zeszłym roku zadzwoniła żona zbysia, że zbysio spadł z rowerka i zaprasza na pogrzeb. Odebrała akurat matka, złożyła kondolencje, odkłada słuchawkę i mówi o tym ojcu, a ojciec
>I bardzo kurwa dobrze
Tak go za tego suma znienawidził.
Wspominałem też o arcywrogu mojego starego czyli Polskim Związku Wędkarskim. Stał się on kompletną obsesją ojca i jak np. w telewizji mówią, że gdzieś był trzęsienie ziemi to stary zawsze mamrocze pod nosem, że powinni w końcu coś o tych skurwysynach z PZW powiedzieć. Gazety niewędkarskie też przestał czytać bo miał ból dupy, że o wędkarstwie polskim ani aferach w PZW nic się nie pisze.
Szefem koła PZW w mojej okolicy jest niejaki pan Adam. Jest on dla starego uosobieniem całego zła wyrządzonego polskim akwenom przez Związek i ojciec przez wiele lat toczył z nim wojnę. Raz poszedł na jakieś zebranie wędkarskie gdzie występował Adam i stary wrócił do domu z podartą koszulą bo siłą go usuwali z sali takie tam inby odpierdalał.
Po klęsce w starciu fizycznym ze zbrojnym ramieniem PZW ojciec rozpoczął partyzantkę internetową polegającą na szkalowaniu PZW i Adama na forach lokalnych gazet. Napierdalał na niego jakieś głupoty typu, że Adam był tajnym współpracownikiem UB albo, że go widział na ulicy jak komuś gwoździem samochód rysował itd. Nie nauczyłem ojca into TOR więc skończyło się bagietami za szkalowanie i stary musiał zapłacić Adamowi 2000zł.
Jak płacił to przez tydzień w domu się nie dało żyć, ojciec kurwił na przekupne sądy, PZW, Adama i w ogóle cały świat. Z jego pierdolenia wynikało, że PZW jak jacyś masoni rządzi całym krajem, pociąga za szurki i ma wszędzie układy. Przeliczał też te 2000 na wędki, haczyki czy łódki i dostawał strasznego bólu dupy, ile on by mógł np. zanęty waniliowej za te 2k kupić (kilkaset kilo).
Stary jakoś w zeszłym roku stwierdził, że koniecznie musi mieć łódkę do połowów bo niby wypożyczanie za drogo wychodzi i wszyscy go chcą oszukać
>synek na wodzie to się prawdziwe okazy łapie! tam jest żywioł!
ale nie było go stać ani nie miał jej gdzie trzymać a hehe frajerem to on nie jest żeby komuś płacić za przechowywanie więc zgadał się z jakimiś wędkarzami okolicy, że kupią łódkę na spółkę, ona będzie stała u jakiegoś janusza, który ma dom a nie mieszkanie w bloku jak my, na podjeździe na przyczepie, którą ten janusz ma i się będą tą łódką dzielili albo będą jeździć łowić razem.
Na początku ta kooperatywa szła nawet nieźle ale w któryś weekend ojciec się rozchorował i nie mógł z nimi jechać i miał o to olbrzymi ból dupy. Jeszcze ci jego koledzy dzwonili, że ryby biorą jak pojebane więc mój ojciec tylko leżał czerwony ze złości na kanapie i sapał z wkurwienia. Sytuację jeszcze pogarszało to, że nie miał na kogo zwalić winy co zawsze robi. W końcu doszedł do wniosku, że to niesprawiedliwe, że oni łowią bez niego bo przecież po równo się zrzucali na łódkę i w niedzielę wieczorem, jak te janusze już wróciły z wyprawy, wyszedł nagle z domu.
Po godzinie wraca i mówi do mnie, że muszę mu pomóc z czymś przed domem. Wychodzę na zewnątrz a tam nasz samochód z przyczepą i łódką xD Pytam skąd on ją wziął a on mówi, że januszowi zajebał z podjazdu przed domem bo oni go oszukali i żeby łapał z nim łódkę i wnosimy do mieszkania XD Na nic się zdało tłumaczenie, że zajmie cały duży pokój. Na szczęście łódka nie zmieściła się w drzwiach do klatki więc stary stwierdził, że on ją przed domem zostawi.
Za pomocą jakichś łańcuchów co były na łódce i mojej kłódki od roweru przypiął ją do latarni i zadowolony chce iść wracać do mieszkania a tu nagle przyjeżdżają 2 samochody z januszami współwłaścicielami, którzy domyślili się gdzie ich własność może się znajdować xD Zaczęła się nieziemska inba bo janusze drą mordy dlaczego łódkę ukradł i że ma oddawać a ojciec się drze, że oni go oszukali i on 500zł się składał a nie pływał w ten weekend. Ja starałem się załagodzić sytuację żeby ojciec od nich nie dostał wpierdolu bo było blisko.
Po kilkunastu minutach sytuacja wyglądała tak:
-Mój ojciec leży na ziemi, kurczowo trzyma się przyczepy i krzyczy, że nie odda
-Janusze krzyczą, że ma oddawać
-Jeden janusz ma rozjebany nos bo próbował leżącego ojca odciągnąć od łódki za nogę i dostał drugą nogą z kopa
-Dwóch policjantów ciągnie ojca za nogi i mówi, że jedzie z nimi na komisariat bo pobił człowieka
-We wszystkich oknach dookoła stoją sąsiedzi
-Moja stara płacze i błaga ojca żeby zostawił łódkę a policjantów żeby go nie aresztowali
-Ja smutnazaba.psd
W końcu policjanci oderwali starego od łodzi. Ja podałem januszom kod do kłódki rowerowej i zabrali łódkę, rzucając wcześniej staremu 500zł i mówiąc, że nie ma już do łódki żadnego prawa i lepiej dla niego, żeby się nigdy na rybach nie spotkali. Matka ubłagała policjantów, żeby nie aresztowali ojca. Janusz co dostał w mordę butem powiedział, że on się nie będzie pierdolił z łażeniem po komisariatach i ma to w dupie tylko ojca nie chce więcej widzieć.
Stary do tej pory robi z januszami gównoburzę na forach dla wędkarzy bo założyli tam specjalny temat, gdzie przestrzegali przed robieniem jakichkolwiek interesów z moim ojcem. Obserwowałem ten temat i widziałem jak mój ojciec nieudolnie porobił trollkonta
>Szczepan54
>Liczba postów: 1
>Ten temat założyli jacyś idioci! Znam użytkownika stary_anona od dawna i to bardzo porządny człowiek i wspaniały wędkarz! Chcą go oczernić bo zazdroszczą złowionych okazów!
Potem jeszcze używał tych trollkont do prześladowania niedawnych kolegów od łódki. Jak któryś z nich zakładał jakiś temat to ojciec się tam wpierdalał na trollkoncie i np. pisał, ze chujowe ryby łapie i widać, że nie umie łowić xD
Z tych samych trollkont udzielał się w swoich tematach i jak na przykład wrzucał zdjęcia złapanych przez siebie ryb to sam sobie pisał
>Noooo gratuluję okazu! Widać, że doświadczony łowca!
a potem się z tego cieszył i kazał oglądać mi i starej jak go chwalą na forum.
Druga połowa mieszkania zajebana Wędkarzem Polskim, Światem Wędkarza, Super Karpiem xD itp. Co tydzień ojciec robi objazd po wszystkich kioskach w mieście, żeby skompletować wszystkie wędkarskie tygodniki. Byłem na tyle głupi, że nauczyłem go into internety bo myślałem, że trochę pieniędzy zaoszczędzimy na tych gazetkach ale teraz nie dosyć, że je kupuje to jeszcze siedzi na jakichś forach dla wędkarzy i kręci gównoburze z innymi wędkarzami o najlepsze zanęty itp. Potrafi drzeć mordę do monitora albo wypierdolić klawiaturę za okno. Kiedyś ojciec mnie wkurwił to założyłem tam konto i go trolowałem pisząc w jego tematach jakieś losowe głupoty typu karasie jedzo guwno. Matka nie nadążała z gotowaniem bigosu na uspokojenie. Aha, ma już na forum rangę SUM, za najebanie 10k postów."
"Jak jest ciepło to co weekend zapierdala na ryby. Od jakichś 5 lat w każdą niedzielę jem rybę na obiad a ojciec pierdoli o zaletach jedzenia tego wodnego gówna. Jak się dostałem na studia to stary przez tydzień pierdolił że to dzięki temu, że jem dużo ryb bo zawierają fosfor i mózg mi lepiej pracuje.
Co sobotę budzi ze swoim znajomym mirkiem całą rodzinę o 4 w nocy bo hałasują pakując wędki, robiąc kanapki itd.
Przy jedzeniu zawsze pierdoli o rybach i za każdym razem temat schodzi w końcu na Polski Związek Wędkarski, ojciec sam się nakręca i dostaje strasznego bólu dupy durr niedostatecznie zarybiajo tylko kradno hurr, robi się przy tym cały czerwony i odchodzi od stołu klnąc i idzie czytać Wielką Encyklopedię Ryb Rzecznych żeby się uspokoić.
W tym roku sam sobie kupił na święta ponton. Oczywiście do wigilii nie wytrzymał tylko już wczoraj go rozpakował i nadmuchał w dużym pokoju. Ubrał się w ten swój cały strój wędkarski i siedział cały dzień w tym pontonie na środku mieszkania. Obiad (karp) też w nim zjadł [cool][cześć]
Gdybym mnie na długość ręki dopuścili do wszystkich ryb w polsce to bym wziął i zapierdolił.
Jak któregoś razu, jeszcze w podbazie czy gimbazie, miałem urodziny to stary jako prezent wziął mnie ze sobą na ryby w drodze wyjątku. Super prezent kurwa.
Pojechaliśmy gdzieś w pizdu za miasto, dochodzimy nad jezioro a ojcu już się oczy świecą i oblizuje wargi podniecony. Rozłożył cały sprzęt i siedzimy nad woda i patrzymy na spławiki. Po pięciu minutach mi się znudziło więc włączyłem discmana to mnie ojciec pierdolną wędką po głowie, że ryby słyszą muzykę z moich słuchawek i się płoszą. Jak się chciałem podrapać po dupie to zaraz 'krzyczał szeptem', żebym się nie wiercił bo szeleszczę i ryby z wody widzą jak się ruszam i uciekają. 6 godzin musiałem siedzieć w bezruchu i patrzeć na wodę jak w jakimś jebanym Guantanamo. Urodziny mam w listopadzie więc jeszcze do tego było zimno jak sam skurwysyn. W pewnym momencie ojciec odszedł kilkanaście metrów w las i się spierdział. Wytłumaczył mi, że trzeba w lesie pierdzieć bo inaczej ryby słyszą i czują.
Wspomniałem, że ojciec ma kolegę mirka, z którym jeździ na ryby. Kiedyś towarzyszem wypraw rybnych był hehe Zbyszek. Człowiek o kształcie piłki z wąsem i 365 dni w roku w kamizelce BOMBER. Byli z moim ojcem prawie jak bracia, przychodził z żoną Bożeną na wigilie do nas itd. Raz ojciec miał imieniny zbysio przyszedł na hehe kielicha. Najebali się i oczywiście cały czas gadali o wędkowaniu i rybach. Ja siedziałem u siebie w pokoju. W pewnym momencie zaczeli drzeć na siebie mordę, czy generalnie lepsze są szczupaki czy sumy.
>WEŹ MNIE NIE WKURWIAJ ZBYCHU, WIDZIAŁEŚ TY KIEDYŚ JAKIE SZCZUPAK MA ZĘBY? CHAPS I RĘKA UJEBANA!
>k***A TADEK SUMY W POLSCE PO 80 KILO WAŻĄ, TWÓJ SZCZUPAK TO IM MOŻE NASKOCZYĆ
>CO TY MI O SUMACH PIERDOLISZ JAK LEDWO UKLEJĘ POTRAFISZ Z WODY WYCIĄGNĄĆ. SZCZUPAK TO JEST KRÓL WODY JAK LEW JEST KRÓL DŻUNGLI
No i aż się zaczeli nakurwiać zapasy na dywanie w dużym pokoju a ja z matką musieliśmy ich rodzielać. Od tego czasu zupełnie zerwali kontakt. W zeszłym roku zadzwoniła żona zbysia, że zbysio spadł z rowerka i zaprasza na pogrzeb. Odebrała akurat matka, złożyła kondolencje, odkłada słuchawkę i mówi o tym ojcu, a ojciec
>I bardzo kurwa dobrze
Tak go za tego suma znienawidził.
Wspominałem też o arcywrogu mojego starego czyli Polskim Związku Wędkarskim. Stał się on kompletną obsesją ojca i jak np. w telewizji mówią, że gdzieś był trzęsienie ziemi to stary zawsze mamrocze pod nosem, że powinni w końcu coś o tych skurwysynach z PZW powiedzieć. Gazety niewędkarskie też przestał czytać bo miał ból dupy, że o wędkarstwie polskim ani aferach w PZW nic się nie pisze.
Szefem koła PZW w mojej okolicy jest niejaki pan Adam. Jest on dla starego uosobieniem całego zła wyrządzonego polskim akwenom przez Związek i ojciec przez wiele lat toczył z nim wojnę. Raz poszedł na jakieś zebranie wędkarskie gdzie występował Adam i stary wrócił do domu z podartą koszulą bo siłą go usuwali z sali takie tam inby odpierdalał.
Po klęsce w starciu fizycznym ze zbrojnym ramieniem PZW ojciec rozpoczął partyzantkę internetową polegającą na szkalowaniu PZW i Adama na forach lokalnych gazet. Napierdalał na niego jakieś głupoty typu, że Adam był tajnym współpracownikiem UB albo, że go widział na ulicy jak komuś gwoździem samochód rysował itd. Nie nauczyłem ojca into TOR więc skończyło się bagietami za szkalowanie i stary musiał zapłacić Adamowi 2000zł.
Jak płacił to przez tydzień w domu się nie dało żyć, ojciec kurwił na przekupne sądy, PZW, Adama i w ogóle cały świat. Z jego pierdolenia wynikało, że PZW jak jacyś masoni rządzi całym krajem, pociąga za szurki i ma wszędzie układy. Przeliczał też te 2000 na wędki, haczyki czy łódki i dostawał strasznego bólu dupy, ile on by mógł np. zanęty waniliowej za te 2k kupić (kilkaset kilo).
Stary jakoś w zeszłym roku stwierdził, że koniecznie musi mieć łódkę do połowów bo niby wypożyczanie za drogo wychodzi i wszyscy go chcą oszukać
>synek na wodzie to się prawdziwe okazy łapie! tam jest żywioł!
ale nie było go stać ani nie miał jej gdzie trzymać a hehe frajerem to on nie jest żeby komuś płacić za przechowywanie więc zgadał się z jakimiś wędkarzami okolicy, że kupią łódkę na spółkę, ona będzie stała u jakiegoś janusza, który ma dom a nie mieszkanie w bloku jak my, na podjeździe na przyczepie, którą ten janusz ma i się będą tą łódką dzielili albo będą jeździć łowić razem.
Na początku ta kooperatywa szła nawet nieźle ale w któryś weekend ojciec się rozchorował i nie mógł z nimi jechać i miał o to olbrzymi ból dupy. Jeszcze ci jego koledzy dzwonili, że ryby biorą jak pojebane więc mój ojciec tylko leżał czerwony ze złości na kanapie i sapał z wkurwienia. Sytuację jeszcze pogarszało to, że nie miał na kogo zwalić winy co zawsze robi. W końcu doszedł do wniosku, że to niesprawiedliwe, że oni łowią bez niego bo przecież po równo się zrzucali na łódkę i w niedzielę wieczorem, jak te janusze już wróciły z wyprawy, wyszedł nagle z domu.
Po godzinie wraca i mówi do mnie, że muszę mu pomóc z czymś przed domem. Wychodzę na zewnątrz a tam nasz samochód z przyczepą i łódką xD Pytam skąd on ją wziął a on mówi, że januszowi zajebał z podjazdu przed domem bo oni go oszukali i żeby łapał z nim łódkę i wnosimy do mieszkania XD Na nic się zdało tłumaczenie, że zajmie cały duży pokój. Na szczęście łódka nie zmieściła się w drzwiach do klatki więc stary stwierdził, że on ją przed domem zostawi.
Za pomocą jakichś łańcuchów co były na łódce i mojej kłódki od roweru przypiął ją do latarni i zadowolony chce iść wracać do mieszkania a tu nagle przyjeżdżają 2 samochody z januszami współwłaścicielami, którzy domyślili się gdzie ich własność może się znajdować xD Zaczęła się nieziemska inba bo janusze drą mordy dlaczego łódkę ukradł i że ma oddawać a ojciec się drze, że oni go oszukali i on 500zł się składał a nie pływał w ten weekend. Ja starałem się załagodzić sytuację żeby ojciec od nich nie dostał wpierdolu bo było blisko.
Po kilkunastu minutach sytuacja wyglądała tak:
-Mój ojciec leży na ziemi, kurczowo trzyma się przyczepy i krzyczy, że nie odda
-Janusze krzyczą, że ma oddawać
-Jeden janusz ma rozjebany nos bo próbował leżącego ojca odciągnąć od łódki za nogę i dostał drugą nogą z kopa
-Dwóch policjantów ciągnie ojca za nogi i mówi, że jedzie z nimi na komisariat bo pobił człowieka
-We wszystkich oknach dookoła stoją sąsiedzi
-Moja stara płacze i błaga ojca żeby zostawił łódkę a policjantów żeby go nie aresztowali
-Ja smutnazaba.psd
W końcu policjanci oderwali starego od łodzi. Ja podałem januszom kod do kłódki rowerowej i zabrali łódkę, rzucając wcześniej staremu 500zł i mówiąc, że nie ma już do łódki żadnego prawa i lepiej dla niego, żeby się nigdy na rybach nie spotkali. Matka ubłagała policjantów, żeby nie aresztowali ojca. Janusz co dostał w mordę butem powiedział, że on się nie będzie pierdolił z łażeniem po komisariatach i ma to w dupie tylko ojca nie chce więcej widzieć.
Stary do tej pory robi z januszami gównoburzę na forach dla wędkarzy bo założyli tam specjalny temat, gdzie przestrzegali przed robieniem jakichkolwiek interesów z moim ojcem. Obserwowałem ten temat i widziałem jak mój ojciec nieudolnie porobił trollkonta
>Szczepan54
>Liczba postów: 1
>Ten temat założyli jacyś idioci! Znam użytkownika stary_anona od dawna i to bardzo porządny człowiek i wspaniały wędkarz! Chcą go oczernić bo zazdroszczą złowionych okazów!
Potem jeszcze używał tych trollkont do prześladowania niedawnych kolegów od łódki. Jak któryś z nich zakładał jakiś temat to ojciec się tam wpierdalał na trollkoncie i np. pisał, ze chujowe ryby łapie i widać, że nie umie łowić xD
Z tych samych trollkont udzielał się w swoich tematach i jak na przykład wrzucał zdjęcia złapanych przez siebie ryb to sam sobie pisał
>Noooo gratuluję okazu! Widać, że doświadczony łowca!
a potem się z tego cieszył i kazał oglądać mi i starej jak go chwalą na forum.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach