▲▼
First topic message reminder :
[Kontynuacja z parkingu]
Sam jest dzieckiem? Okej! On to zapamięta. Wiedział, że młodo wygląda, ale bez przesady! Nie starał się ożywiać Garika ani rozbudzać. Pomyślał, że może nawet udostępni mu łóżko na krótką drzemkę.
Już wyciągał dłoń, aby otworzyć drzwi, ale zatrzymał się. Co on...? Ach, no tak, jasne.
– Garrrik... – wymruczał nachylając się w jego stronę i zawisając w pewnej odległości. Jedną ręką oparł się o barek umiejscowiony między siedzeniami, a drugą pewnie sięgnął jego krocza mocno masując go przez materiał. – Niestety mamy tu monitoring. Ktoś zaraz by przyszedł i płacilibyśmy mandat. A na górze... mamy ciepłe łóżko... i widok na miasto. – Cholera, nigdy nie przypuszczał, że będzie zachęcać kogoś, aby przyszedł do jego apartamentu.
[Kontynuacja z parkingu]
Sam jest dzieckiem? Okej! On to zapamięta. Wiedział, że młodo wygląda, ale bez przesady! Nie starał się ożywiać Garika ani rozbudzać. Pomyślał, że może nawet udostępni mu łóżko na krótką drzemkę.
Już wyciągał dłoń, aby otworzyć drzwi, ale zatrzymał się. Co on...? Ach, no tak, jasne.
– Garrrik... – wymruczał nachylając się w jego stronę i zawisając w pewnej odległości. Jedną ręką oparł się o barek umiejscowiony między siedzeniami, a drugą pewnie sięgnął jego krocza mocno masując go przez materiał. – Niestety mamy tu monitoring. Ktoś zaraz by przyszedł i płacilibyśmy mandat. A na górze... mamy ciepłe łóżko... i widok na miasto. – Cholera, nigdy nie przypuszczał, że będzie zachęcać kogoś, aby przyszedł do jego apartamentu.
- Będę miał pewność, że po mojej odpowiedzi uzyskam twoją? – śledził go wzrokiem. Nie odwrócił się by zabrać sobie papierosa, skupił się na jego postaci. Oparł brodę o ramię, a je znowu położył na oparciu krzesła. – Szczerość za szczerość… - ciekawiło go co powie Charles. Nieważne czy będzie to prawda czy nie. Zastanawiał się jak dobierze słowa, by nie brzmiało to tak ciężko oraz by nikogo nie urazić.
- Więc… Nie sprawiasz bym miał przestać chcieć. Pasuje?
- Więc… Nie sprawiasz bym miał przestać chcieć. Pasuje?
Jaką będzie miał pewność? Żadnej. Fotograf nie czuł się zobowiązany do szczerości, jak niemal zawsze, ale skoro podjął tę zabawę i sam zaproponował mówienie prawdy to nie zamierzał tak łatwo uciekać się do wyłącznie wygodnych odpowiedzi. Znów pokiwał głową nie zdobywając się nawet na otwieranie ust w innym celu niż zaciągnięcie się cygaretką. Szczerość za szczerość, właśnie tak.
Pasuje? Nie. Nie pasowało. To za mało. Garik nie wytłumaczył mu od początku do końca całego procesu myślowego, aby Charles mógł powiedzieć, że takie wyjaśnienie mu pasuje. Z drugiej strony domyślał się, że nie powinien przeginać i naciskać.
– Ty zaczynasz sprawiać, że zaczynam chcieć zacząć mieć chęć – odpowiedział od razu, widocznie wcześniej przemyślał to na tyle, że potrafił dopasować swoje słowa do wypowiedzi Garika. Zerknął na niego gotów wytłumaczyć, jeśli ten tego będzie potrzebować.
– I zaczynam odczuwać to jako niewygodne. Coraz częściej mam ochotę uciec i, co gorsza, wydaje mi się to logicznym wyjściem. Ale. – Zawiesił głos i spojrzał na cygaretkę. – Nie robię tego świadomie. Z powodów, które podałem ci, gdy byliśmy u ciebie.
Pasuje? Nie. Nie pasowało. To za mało. Garik nie wytłumaczył mu od początku do końca całego procesu myślowego, aby Charles mógł powiedzieć, że takie wyjaśnienie mu pasuje. Z drugiej strony domyślał się, że nie powinien przeginać i naciskać.
– Ty zaczynasz sprawiać, że zaczynam chcieć zacząć mieć chęć – odpowiedział od razu, widocznie wcześniej przemyślał to na tyle, że potrafił dopasować swoje słowa do wypowiedzi Garika. Zerknął na niego gotów wytłumaczyć, jeśli ten tego będzie potrzebować.
– I zaczynam odczuwać to jako niewygodne. Coraz częściej mam ochotę uciec i, co gorsza, wydaje mi się to logicznym wyjściem. Ale. – Zawiesił głos i spojrzał na cygaretkę. – Nie robię tego świadomie. Z powodów, które podałem ci, gdy byliśmy u ciebie.
Jednak! Chyba. Dopił ostatni łyk kawy i odłożył filiżankę na stół. Wrócił do poprzedniej pozycji i przymknął oczy. Niewygodne… To chyba nigdy nie jest wygodne. To zawsze było przyjemne i uzależniające, ale wygodne? Nie.
- Co z tym zrobisz? W tej chwili wygląda jakbyś zostawił to jako niewiadomą. Dajesz się kochać, a jednocześnie zabraniasz sobie to pokazywać i w pełni czuć. Unikasz tego co jest dla ciebie niewygodne przez co… Albo inaczej… Albo… Nie, nieważne. – skrzywił się i oparł czoło o ręce na oparciu. – Nieważne jak bardzo nie chcesz mnie do siebie przyzwyczaić i jak bardzo ty nie chcesz przyzwyczaić się do mnie. Póki jesteś obok, chcę byś był mój i dam ci cholernie dużo. – zamilkł na chwilę, zastanawiając się nad dalszą wypowiedzią. Nie powinien w to brnąć, czuł to, ale… Z drugiej strony traktował to jako doświadczenie, moment, którego nie zapomni, dla którego również tu przyjechał. – Nie mam zamiaru cię ranić, tak samo jak ty mnie. Tak myślę. Póki mogę mieć cię przy sobie, chciałbym czuć to co teraz, a może i więcej. Kiedy odjadę, bądź sobą, nie myśl o mnie. Przecież jestem ograniczeniem, zdaje sobie sprawę… Ale… Kiedy już będę daleko od ciebie, chcę mieć świadomość… Że za miesiąc, trzy, rok… Kiedy mi albo tobie będzie źle, będę mógł napisać do ciebie, a ty… Jak to ty odpiszesz mi coś w stylu: „ ogarnij się, toż to nie twoja rąbnięta szefowa”… Czy to dużo?... – popatrzył na niego zastanawiając się jak niewygodne musiało być to co właśnie powiedział. Chyba nie chciał słyszeć odpowiedzi…
Halo, tu ziemia! Wracamy, wracamy!
- Co z tym zrobisz? W tej chwili wygląda jakbyś zostawił to jako niewiadomą. Dajesz się kochać, a jednocześnie zabraniasz sobie to pokazywać i w pełni czuć. Unikasz tego co jest dla ciebie niewygodne przez co… Albo inaczej… Albo… Nie, nieważne. – skrzywił się i oparł czoło o ręce na oparciu. – Nieważne jak bardzo nie chcesz mnie do siebie przyzwyczaić i jak bardzo ty nie chcesz przyzwyczaić się do mnie. Póki jesteś obok, chcę byś był mój i dam ci cholernie dużo. – zamilkł na chwilę, zastanawiając się nad dalszą wypowiedzią. Nie powinien w to brnąć, czuł to, ale… Z drugiej strony traktował to jako doświadczenie, moment, którego nie zapomni, dla którego również tu przyjechał. – Nie mam zamiaru cię ranić, tak samo jak ty mnie. Tak myślę. Póki mogę mieć cię przy sobie, chciałbym czuć to co teraz, a może i więcej. Kiedy odjadę, bądź sobą, nie myśl o mnie. Przecież jestem ograniczeniem, zdaje sobie sprawę… Ale… Kiedy już będę daleko od ciebie, chcę mieć świadomość… Że za miesiąc, trzy, rok… Kiedy mi albo tobie będzie źle, będę mógł napisać do ciebie, a ty… Jak to ty odpiszesz mi coś w stylu: „ ogarnij się, toż to nie twoja rąbnięta szefowa”… Czy to dużo?... – popatrzył na niego zastanawiając się jak niewygodne musiało być to co właśnie powiedział. Chyba nie chciał słyszeć odpowiedzi…
Halo, tu ziemia! Wracamy, wracamy!
Co z tym robi?
– Nie wiem. – Wzruszył ramionami. Nie wiedział? Och, już uciekał w kłamstwo? Albo rzeczywiście nie był tak pewny, jakie kroki będą najodpowiedniejsze, jak jeszcze był przed chwilą. Czekał i spokojnie słuchał nawet, gdy znajomy nie mógł znaleźć odpowiednich słów. Charles uważał, że Garik teraz mówił w taki sposób również było nieświadomym, ale bardzo wyraźnym przekazem. – Nie czuję, żebym sobie coś zabraniał. Po prostu traktuję twoje uczucia i moje jako dwie różne rzeczy. Akceptuję, co czujesz i lubię o tym wiedzieć, ale nie potrafię tak po prostu zacząć tego odwzajemniać. – Mówił spokojnie, ale dało się wyczuć, że w tej chwili zastanawia się nad słowami i pewnie również tym, w jaki sposób może zostać zrozumiany.
– Nie. Póki to ja decyduję, że chcę mieć cię obok siebie to nie jesteś ograniczeniem, tylko... inną formą wolności – sprostował przerywając, ale pozwolił mu mówić dalej, nawet zachęcił go do kontynuowania gestem dłoni. Po chwili spuścił wzrok i strzepnął popiół do popielniczki mocno uderzając palcem w cygaretkę, jakby byłą czemuś winna. Lekko zacisnął wargi zastanawiając się nad odpowiedzią.
– Nie wiem... – Pokręcił głową. W tej chwili każde słowo ważył wiedząc, że jeśli nie będzie kłamać i rzeczywiście się czegoś zdecyduje podjąć, to wzięcie za tę decyzję odpowiedzialności będzie dla niego ważne i porażka uderzy w dumę. – Nie wiem jak to działa, nigdy nie próbowałem. Nie wiem, czy to to dużo. – Podciągnął stopy schodek wyżej i objął kolana wolnym ramieniem.
– Czyli czułbyś się... lepiej, gdybym był bardziej, no wiesz. Przywiązany do ciebie?
– Nie wiem. – Wzruszył ramionami. Nie wiedział? Och, już uciekał w kłamstwo? Albo rzeczywiście nie był tak pewny, jakie kroki będą najodpowiedniejsze, jak jeszcze był przed chwilą. Czekał i spokojnie słuchał nawet, gdy znajomy nie mógł znaleźć odpowiednich słów. Charles uważał, że Garik teraz mówił w taki sposób również było nieświadomym, ale bardzo wyraźnym przekazem. – Nie czuję, żebym sobie coś zabraniał. Po prostu traktuję twoje uczucia i moje jako dwie różne rzeczy. Akceptuję, co czujesz i lubię o tym wiedzieć, ale nie potrafię tak po prostu zacząć tego odwzajemniać. – Mówił spokojnie, ale dało się wyczuć, że w tej chwili zastanawia się nad słowami i pewnie również tym, w jaki sposób może zostać zrozumiany.
– Nie. Póki to ja decyduję, że chcę mieć cię obok siebie to nie jesteś ograniczeniem, tylko... inną formą wolności – sprostował przerywając, ale pozwolił mu mówić dalej, nawet zachęcił go do kontynuowania gestem dłoni. Po chwili spuścił wzrok i strzepnął popiół do popielniczki mocno uderzając palcem w cygaretkę, jakby byłą czemuś winna. Lekko zacisnął wargi zastanawiając się nad odpowiedzią.
– Nie wiem... – Pokręcił głową. W tej chwili każde słowo ważył wiedząc, że jeśli nie będzie kłamać i rzeczywiście się czegoś zdecyduje podjąć, to wzięcie za tę decyzję odpowiedzialności będzie dla niego ważne i porażka uderzy w dumę. – Nie wiem jak to działa, nigdy nie próbowałem. Nie wiem, czy to to dużo. – Podciągnął stopy schodek wyżej i objął kolana wolnym ramieniem.
– Czyli czułbyś się... lepiej, gdybym był bardziej, no wiesz. Przywiązany do ciebie?
- Teraz czuję się dobrze. – uśmiechnął się lekko. Czy byłoby lepiej? Nie wiedział, nie próbował. No… Dobrze. Wystarczy tego, nie będzie wymagał od Charlesa zmian. Po co? Tak jest wygodnie. Uderzył otwartymi dłońmi w uda i wyprostował się. – To co? Idziemy? Porobisz mi zdjęcia jakichś widoczków czy coś. – wstał z krzesła i przysnął je do stołu. Podszedł do drzwi wyjściowych i zaczął zakładać buty. – Dużo tu ludzi łazi po nocach?
Wypalił i zgasił papierosa nie starając się wyjaśniać nic więcej. Obserwował znajomego w milczeniu prowadząc dialog ze samym sobą.
– Nie, czekaj. – Wstał i szybko podszedł do Garika. – Kiedyś zgodziłeś się pozować. Wolę robić zdjęcia tobie. – Podniósł dłoń i pogłaskał go po włosach, a potem pocałował w policzek i w usta. Odsunął się odrobinę, aby móc obserwować jego reakcję. – Chcę powoli cię rozbierać, centymetr po centymetrze, i robić zdjęcia. Chcę później znów cię mieć i pójść obok ciebie spać.
– Nie, czekaj. – Wstał i szybko podszedł do Garika. – Kiedyś zgodziłeś się pozować. Wolę robić zdjęcia tobie. – Podniósł dłoń i pogłaskał go po włosach, a potem pocałował w policzek i w usta. Odsunął się odrobinę, aby móc obserwować jego reakcję. – Chcę powoli cię rozbierać, centymetr po centymetrze, i robić zdjęcia. Chcę później znów cię mieć i pójść obok ciebie spać.
Zatrzymał się. Co, nie idziemy?
- A, pamiętam. – zamknął oczy i zmarszczył nos kiedy go pogłaskał. Otworzył jedno oko kiedy skończył i dał się pocałować. Co on kombinuje? Ach. Zmieszał się nieco, uciekł wzrokiem i otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć. Zaraz je zamknął i zatrzymał spojrzenie na jego oczach. Z jednej strony to urocze, że chciałby mieć go przy sobie chociaż w takiej formie, z drugiej… To tak cholernie przykre.
No, chyba, że to poza.
- Zaczniesz sesję od spaceru. Zabierzesz mnie w dobre miejsce gdzie powoli zaczniemy. Zrobimy kółko, rozgrzejemy się… – uniósł kącik ust w uśmiechu – Chcę po drodze byś zrobił jedno zdjęcie nam, razem. Wymyślimy coś.
- A, pamiętam. – zamknął oczy i zmarszczył nos kiedy go pogłaskał. Otworzył jedno oko kiedy skończył i dał się pocałować. Co on kombinuje? Ach. Zmieszał się nieco, uciekł wzrokiem i otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć. Zaraz je zamknął i zatrzymał spojrzenie na jego oczach. Z jednej strony to urocze, że chciałby mieć go przy sobie chociaż w takiej formie, z drugiej… To tak cholernie przykre.
No, chyba, że to poza.
- Zaczniesz sesję od spaceru. Zabierzesz mnie w dobre miejsce gdzie powoli zaczniemy. Zrobimy kółko, rozgrzejemy się… – uniósł kącik ust w uśmiechu – Chcę po drodze byś zrobił jedno zdjęcie nam, razem. Wymyślimy coś.
Przez moment patrzył na Garika sprawdzając, czy mówi poważnie i czy aby przypadkiem nie stało się coś, przez co nie chce zostać z Charlesem w apartamencie. Westchnął, pokiwał głową.
– Dobrze... Do czego chcesz to wspólne zdjęcie? Wiesz, że zwykle nie daję się fotografować. – Sam również ubrał buty, ale jeszcze nie wychodził. Wrócił się i podszedł do drzwi po lewej. Otworzył je wpisując długi kod i otworzył. Szybko okazało się, że jedynie wyglądem przypominały resztę drzwi, bo budową były o wiele solidniejsze, sam zamek prawdopodobnie był nawet lepszy od tego, który zamontowano przy wejściu do mieszkania Charlesa.
– Brać statyw? – rzucił z głębi ciemnego pokoju.
– Dobrze... Do czego chcesz to wspólne zdjęcie? Wiesz, że zwykle nie daję się fotografować. – Sam również ubrał buty, ale jeszcze nie wychodził. Wrócił się i podszedł do drzwi po lewej. Otworzył je wpisując długi kod i otworzył. Szybko okazało się, że jedynie wyglądem przypominały resztę drzwi, bo budową były o wiele solidniejsze, sam zamek prawdopodobnie był nawet lepszy od tego, który zamontowano przy wejściu do mieszkania Charlesa.
– Brać statyw? – rzucił z głębi ciemnego pokoju.
- Do portfela? Albo do ulubionej książki, gdzieś bym tylko ja mógł to oglądać. – poszedł do walizki, na której leżała jego kurtka. Założył ją i oparł się o drzwi wyjściowe. Skoro Charles tam wszedł i pyta o statyw, musi mieć tam pracownię. Na cholerę aż tyle zabezpieczeń? Aż tak niewygodne informacje tam przechowuje? – Weź. Przyda się do naszego zdjęcia. Mogę go nieść.
Charles chwilę spędził w pokoju, a gdy wyszedł zatrzasnął za sobą drzwi. Na ramię miał zarzucony plecak z nowoczesnymi, geometrycznymi kształtami, do którego boku przyczepił statyw. A może to wcale nie nowoczesny design pchnął fotografa do wybrania tego plecaka? Po chwili dało się zgadnąć, że była to bardziej wygodna wersja torby na aparat z miejscem na przynajmniej dwa obiektywy i specjalnym zaczepem na statyw i parę innych dodatków.
– Bardzo będzie ci przeszkadzać, jeśli na ujęciu nie będzie widać mojej twarzy? Wiem, że nikomu tego nie pokażesz, ale pamiętasz? Raz przypadkiem znalazłem zdjęcie twoje z tą wariatką. Nie chcę, aby ktoś przypadkiem... – nie dokończył domyślając się, że Garik zgadnie, do czego Charles dążył. Zabrał kurtkę i wyszedł czekając na znajomego.
– Bardzo będzie ci przeszkadzać, jeśli na ujęciu nie będzie widać mojej twarzy? Wiem, że nikomu tego nie pokażesz, ale pamiętasz? Raz przypadkiem znalazłem zdjęcie twoje z tą wariatką. Nie chcę, aby ktoś przypadkiem... – nie dokończył domyślając się, że Garik zgadnie, do czego Charles dążył. Zabrał kurtkę i wyszedł czekając na znajomego.
Cóż… Ładny plecaczek. I ładny facet w ładnych ciuchach. Póki nie był bardziej męski od niego, mogło mu się podobać jak Charles o siebie dba. Takie to wyszukane, dopasowane, ach, och. Ha, ha ha ha…
- Coś wymyślimy… Przypadkowo zdjęć, które chowam inni nie znajdują więc wolałbym cię mieć widocznego. Boisz się, że zdjęcie zabierze ci kawałek duszy? – zaśmiał się – Żartuję. Ustawimy się do zdjęcia tak, by i tobie i mi się podobało.
Wyszedł za Charlesem i podszedł do windy. Przywołał ją i przeciągnął się. Kanadaaa… Co tu było takiego…
- CHARLES. – ożywił się nagle – Chcę syropu klonowego. Musimy go kupić. Chcę go do… E… naleśników. Na śniadanie…. Proszę, proszę, proszę, proszę! – przyciągnął go do siebie jak wchodził do windy i objął go w niej.
- Coś wymyślimy… Przypadkowo zdjęć, które chowam inni nie znajdują więc wolałbym cię mieć widocznego. Boisz się, że zdjęcie zabierze ci kawałek duszy? – zaśmiał się – Żartuję. Ustawimy się do zdjęcia tak, by i tobie i mi się podobało.
Wyszedł za Charlesem i podszedł do windy. Przywołał ją i przeciągnął się. Kanadaaa… Co tu było takiego…
- CHARLES. – ożywił się nagle – Chcę syropu klonowego. Musimy go kupić. Chcę go do… E… naleśników. Na śniadanie…. Proszę, proszę, proszę, proszę! – przyciągnął go do siebie jak wchodził do windy i objął go w niej.
– Czyli tamto znalazłem, bo tak chciałeś? – Podniósł brew. Jasne, jasne, Garik i planowanie. Nawet jeśli fotograf miałby do czynienia z mistrzem logiki i zabezpieczania się, brałby poprawkę na ludzki błąd albo rutynę i nie ufał do końca.
Uśmiechnął się samymi ustami słysząc żart o duszy. On i dusza, haha! Rzeczywiście. Zabawne.
Tak żywa reakcja wręcz go przestraszyła. Co jest!? Ach, syrop.
– Pewnie. Mam trochę w domu, nawet taki z aromatem migdałów. Czasami dodaję do kawy. Ale w sklepach są różne warianty, na pewno coś ci się spodoba. – Nachylił się i pocałował znajomego w szyję. – Wiesz, ładne ujęcie byłoby, gdyby wylać trochę na twoje ramię... – Mówił cicho. – Zlizywał ktoś z ciebie taki syrop?
Uśmiechnął się samymi ustami słysząc żart o duszy. On i dusza, haha! Rzeczywiście. Zabawne.
Tak żywa reakcja wręcz go przestraszyła. Co jest!? Ach, syrop.
– Pewnie. Mam trochę w domu, nawet taki z aromatem migdałów. Czasami dodaję do kawy. Ale w sklepach są różne warianty, na pewno coś ci się spodoba. – Nachylił się i pocałował znajomego w szyję. – Wiesz, ładne ujęcie byłoby, gdyby wylać trochę na twoje ramię... – Mówił cicho. – Zlizywał ktoś z ciebie taki syrop?
o nie do końca tak… Zdjęcia, które były dla niego ważne trzymał w miejscach, które ciężko było znaleźć, nie były łatwo dostępne i bez pomocy Garika trudno byłoby dotrzeć do przechwycenia takiej odbitki. Ale! Nieważne. Będą myśleć jak już zaczną robić zdjęcia.
- Macie tego odmiany? W takim razie wiem już co przywiozę do Petersburga. – po tym jak go pocałował, oparł brodę o jego głowę i mocniej siebie wtulił. Uśmiechnął się błogo na myśl jak Charles wylewa na niego… Zaraz! Odsunął go lekko i spojrzał mu groźnie w oczy. – Sam bym to sobie zlizał. – zacisnął usta i ponownie wtulił go do siebie. Nie ma, nie podzieli się. Słyszał, że ten syrop jest słodziutki i smakujący dobrem. Th!...
- Macie tego odmiany? W takim razie wiem już co przywiozę do Petersburga. – po tym jak go pocałował, oparł brodę o jego głowę i mocniej siebie wtulił. Uśmiechnął się błogo na myśl jak Charles wylewa na niego… Zaraz! Odsunął go lekko i spojrzał mu groźnie w oczy. – Sam bym to sobie zlizał. – zacisnął usta i ponownie wtulił go do siebie. Nie ma, nie podzieli się. Słyszał, że ten syrop jest słodziutki i smakujący dobrem. Th!...
Spojrzał w bok i pokręcił głową. Starał się zamaskować uśmiech, ale mu się nie udało.
– No dobrze! – Uniósł ręce tak, jakby się bronił. – Nie będę ci go zabierać i dam ci go dużo, obiecuję. – Właśnie czuł się jakby rozmawiał z jakimś kilkuletnim dzieciakiem, którym przypadło mu się opiekować. Cholera, nie, nie mógł tego tak odbierać, bo czuł się źle z tą myślą, że przecież sypał z Garikiem.
– Rozumiem, że wpierw chcesz iść go kupić? – zapytał, gdy wysiedli z windy.
– No dobrze! – Uniósł ręce tak, jakby się bronił. – Nie będę ci go zabierać i dam ci go dużo, obiecuję. – Właśnie czuł się jakby rozmawiał z jakimś kilkuletnim dzieciakiem, którym przypadło mu się opiekować. Cholera, nie, nie mógł tego tak odbierać, bo czuł się źle z tą myślą, że przecież sypał z Garikiem.
– Rozumiem, że wpierw chcesz iść go kupić? – zapytał, gdy wysiedli z windy.
- Nnnno! – potarł policzkiem o jego głowę i przytrzymał go póki się nie zatrzymali. Pokiwał się z nim delikatnie, cicho mrucząc jakąś piosenkę po rosyjsku.
- Я пью кленовый сироп, а ты нет!... Я пью кленовый сироп, а ты нет!... – zaśmiał się mrukliwie i puścił go. – Kupimy go po drodze. Gdzieś tam, gdzie będzie najbliżej. – miał cichą nadzieję, że "gdzieś tam" jest za rogiem i szybko skosztuje słodyczy. Nie lubi czekać, zwłaszcza jak wie, że jest to coś dobrego albo smacznego.
Na zewnątrz od razu wyciągnął z kieszeni paczkę ruskich fajek i zapalił sobie. – To gdzie mnie zabierasz?
- Я пью кленовый сироп, а ты нет!... Я пью кленовый сироп, а ты нет!... – zaśmiał się mrukliwie i puścił go. – Kupimy go po drodze. Gdzieś tam, gdzie będzie najbliżej. – miał cichą nadzieję, że "gdzieś tam" jest za rogiem i szybko skosztuje słodyczy. Nie lubi czekać, zwłaszcza jak wie, że jest to coś dobrego albo smacznego.
Na zewnątrz od razu wyciągnął z kieszeni paczkę ruskich fajek i zapalił sobie. – To gdzie mnie zabierasz?
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach